Bądźmy ciekawi rozwoju i rozwijajmy ciekawość

Page 1

Po wymagającej i wyczerpującej wspinaczce Zgraja Chmurzaja pozwoliła sobie na krótką chwilę wypoczynku, a następnie wyruszyła w dalszą drogę. Tego dnia słońce grzało wyjątkowo mocno. Gdzieś w oddali, na horyzoncie majaczył ogromny wąwóz, który kusił obietnicą cienia. Z lekkimi powiewami gorącego wiatru można było wychwycić fragmenty rozmów podróżujących przyjaciół.

- O! O! A znacie może ten kawał? Pchła pyta się pchły: Gdzie byłaś na wakacjach? Hm? No jak myślicie, jaka jest odpowiedź? - zapytała podekscytowana Renia, w biegu obracając się do reszty towarzystwa.

Chmurbert, niosąc na swoich plecach Werkę, zdawał się nie podzielać entuzjazmu Reni, szczególnie że zmęczył się już potwornie dźwiganiem koleżanki. Iwo także był jakoś cicho, chociaż to akurat było do niego podobne. Sonia uśmiechnęła się nieśmiało, jednak widząc grymas piegów na jej twarzy, można było wywnioskować, że coś ją gryzło.

Na pytanie Reni odpowiedziały jedynie świszczące powiewy gorącego wiatru.

- Och, no naprawdę nie wiecie? Na krecie! - z tymi słowami, zadowolona ze swojego żartu, Renia parsknęła donośnym śmiechem.

Pozostali wędrowcy z grzeczności zachichotali krótko, jednak nikt nic więcej nie powiedział. Po chwili znów można było usłyszeć Renię opowiadającą o czymś z zapałem. Raz po raz pośród trawiastych pagórków unosiły się zdawkowe salwy śmiechu i wybrzmiewał wysoki głosik dziarsko zachęcający grupę do dalszego marszu. Nagle odezwała się Sonia, po raz pierwszy od dłuższego czasu.

- Ekhem… Reniu… Nie chcę ci przeszkadzać, ale Czesław chyba został w tyle.

Renia zreflektowała się. Rzeczywiście, od pewnego momentu nie słyszała już charakterystycznych dla Czesia “hmmm” i “a to ciekawe…”.

- Oj! Faktycznie! - energicznie obejrzała się za siebie. Zmrużyła oczy. Prażące na niebie słońce skutecznie ograniczyło jej pole widzenia, gdy jednak osłoniła oczy dłonią, w końcu odnalazła wzrokiem ledwo widoczną zza krzaków, fioletową sylwetkę kolegi. - O! Tam

- O to, to - Renia przytaknęła pośpiesznie. - Czesio zawsze się ociąga, gdyby nie on, to dawno bylibyśmy już na miejscu…

- Reniu, jeśli chcesz iść szybciej, to wróć się po Cześka i mu to powiedz - odezwała się Werka.

- Dobra! Już ja to załatwię! - chwila moment i już jej nie było.

Czesław w dalszym ciągu sterczał przy mrowisku, cierpliwe obserwując przy pomocy swojego szkiełka poczynania pracujących z zapałem mrówek. Zanim Renia zdążyła choćby otworzyć usta, jej kolega zawołał:

- Ooo, Renia! Spójrz na te mrówki, czy wiedziałaś, że mrówki to jedne z nielicznych zwierząt, które mają wspólną świadomość?! Każda z nich dokładnie wie, co ma robić, robotnice noszą ziarenka, wojowniczki bronią grupy, no spójrz, spójrz sama - mówiąc to do przybyłej koleżanki, wskazał na kopiec, który bacznie obserwował. Faktycznie, chwila skupienia pomogła dostrzec, że mrówki pogrążone w gorączkowej bieganinie działają w rzeczywistości jak jeden, sprawny organizm.

- A skąd one to wszystko wiedzą, Czesiu? - zapytała ironicznie Renia. Była coraz bardziej zniecierpliwiona.

- Och, to prawdopodobnie instynkt. Jednak bez wspólnego języka nie zaszłyby za daleko, więc na bank mają jakiś sposób komunikacji. A tak w temacie, język u zwierząt może przybierać formę wysyłania sobie nawzajem przeróżnych sygnałów, dźwięków, zapachów, a nawet formę tańca! Niesamowite, prawda?

- Niewątpliwie! Ale wiesz co, Czesiu? Musimy już iść, czekają na nas…

- Ach, no tak, racja… Ale gdzie oni tak właściwie są?

Renia z niepokojem wymalowanym na twarzy spojrzała przez ramię. Rzeczywiście, zostali sami.

- No nie! Zgubiliśmy ich… Tylko spokojnie, Renia, tylko spokojnie… - wzięła kilka głębokich oddechów. - Tylko spokojnie! - wycedziła, próbując stłumić w sobie złość na Czesława. - Znajdziemy ich, ale musimy iść bardzo, bardzo szybko, więc od teraz proszę, przestań być… sobą. Złap mnie za rękę i rób to, co mówię, jasne?

- Dobra, tylko dam mrówkom trochę cuk… RUUU!

Ostatnie słowo Czesia przerodziło się w krzyk. Renia znienacka złapała kolegę za rękę i zaczęła biec bez opamiętania, tak szybko, jak tylko potrafiła. Wrócili na ścieżkę i zwolnili kroku, kierując się w miejsce, gdzie chwilę wcześniej Renia rozstała się z resztą grupy. Fioletowy kolega, zasuwając swoimi krótkimi nóżkami, próbował nadążyć za długonogą Renią, potykając się i stękając. Usiłował też rozglądać się i nawet chciał coś powiedzieć, ale narzucone tempo skutecznie mu to uniemożliwiło.

- Reniu, ja… - Czesio nie dokończył, bo Renia stanęła gwałtownie w miejscu, wbijając pięty w piach.

Dotarli do wąwozu. Wydrążone w wysokiej ścianie ścieżki miały tak wiele rozgałęzień, że nie sposób było odgadnąć, którą drogę wybrali ich przyjaciele… Antenki na głowie Reni wydłużyły się, badając otoczenie, co po krótkiej chwili doprowadziło Rozwój do oczopląsu.

- I co teraz, co teraz! Myśl, Reniu, myśl! –powtarzała Renia, chodząc nerwowo w kółko i wlokąc za sobą Czesława, który wiedział, że jeszcze chwila, a straci rękę.

- Wiesz co? - wtrącił niepewnie Czesio, plując piaskiem, którego najadł się po drodze do wąwozu. - Mógłbym pomóc, bo wiesz, widziałem kiedyś taką mapę i tam było napisane, to zresztą była bardzo ładna mapa, a może nie, widziałem ją czy rozmawiałem z kimś o niej? Tak, chyba tak, ale kto to był i dlaczego to mi przypomina…

- To nie czas na twoje bezużyteczne opowieści, a na szukanie naszych przyjaciół! Może jeśli szybko przejdziemy przez wąwóz, to zdążymy ich dogonić!

- Ale Reniu, kiedy ja właśnie…

Po raz kolejny Czesiowi nie było dane dokończyć zdania, ponieważ Renia pociągnęła go za sobą w cień wąskiego przesmyku, biegnąc ile sił w nogach.

Problemy pomnażały się z każdym ich krokiem. Po prawdzie Renia z Czesławem u boku (a właściwie u ręku) zdołali przedostać się już na drugą stronę wąwozu, lecz dalej czekał na nich górski, mroźny las i kolejne, niekończące się rozdroża.

Podążali na oślep przypadkowymi ścieżkami, zanurzając się coraz głębiej i głębiej w leśną gęstwinę. Gdy słońce chyliło się już ku zachodowi, Renia zatrzymała się i wyczerpana runęła twarzą na pobliską ściółkę. W jej ślady poszedł Czesław, który, rozpłaszczony na podłożu, próbował desperacko złapać oddech.

Wraz z zapadającym zmierzchem poruszane wiatrem korony drzew zaczęły rzucać na ziemię cienie o upiornych kształtach. Renia czuła na sobie wzrok leśnego stwora, który w jej bujnej wyobraźni już lada moment miał wyskoczyć zza krzaka, wywęszywszy smaczną kolację. Zerwała się na równe nogi. Tego już było dla niej za wiele.

TO WSZYSTKO TO TWOJA WINA! Wróciłam specjalnie dla ciebie, zawsze muszę na ciebie czekać, Czesiu! Dlaczego nam to robisz, czy my nic dla ciebie nie znaczymy? Zawsze musisz kierować się tylko sobą?! Mam już tego DOŚĆ! - wywrzaskiwała, oddalając się od kolegi i idąc dalej w głąb lasu. - Równie dobrze mogę szukać ich SAMA!

Renia wcale nie odeszła tak daleko, jak myślała, ponieważ niespodziewanie coś zaczęło spowalniać jej ruchy. Czesio wybałuszył swoje wszystkie trzy oka, poderwał się z ziemi i w kilku susach znalazł się niedaleko koleżanki. Wiedział już, że Renia wpadła w śmiertelną pułapkępiaski niesnaski. Ta po chwili również zorientowała się, że pomimo żwawych ruchów stoi w miejscu, ale było już za późno - piaski więziły ją do wysokości pasa.

- POMOOOCY! Niech mi ktoś pomoooże! - krzyczała, miotając się rozpaczliwie na prawo i lewo.

- Reniu! Posłuchaj mnie, wiem bardzo dużo o tych piaskach, więc wiem, jak cię stamtąd wyciągnąć! Musisz się uspokoić, piaski niesnaski to podstępne pułapki, im bardziej ktoś się szarpie, im więcej jest w takiej osobie negatywnych emocji, tym bardziej pochłaniają swoją ofiarę, aż w końcu nie ma już odwrotu! - powiedział rozgorączkowany Czesław.

-

- Zwariowałeś? Nie mogę tak stać bezczynnie i tonąć, muszę coś z tym zrobić!

- Zaufaj mi, proszę! Wiem, że jesteś na mnie zła, ale ja naprawdę mogę cię z tego wyciągnąć - odpowiedział Czesio. - Dosłownie i w przenośni - pomyślał i zaczął rozglądać się za czymś, co pomogłoby mu wydostać przyjaciółkę z pułapki.

Renia chyba zrozumiała, że jeśli się nie uspokoi, to zanim jeszcze zajdzie słońce stanie się smaczną kolacją dla łakomych piasków. Zastygła w bezruchu, dzięki czemu Czesio zyskał nieco więcej czasu. Z trudem przyciągnął długą gałąź, a drugi jej koniec podał Reni, która kurczowo chwyciła się patyka.

- Dobra, teraz będę się cofał, żeby cię stamtąd wyciągnąć! Raz… dwa… TRZYYY!

Ile sił w jego krótkich, wiotkich rączkach, ciągnął patyk, na drugim końcu którego, centymetr po centymetrze, wyłaniała się przerażona i oblepiona piaskiem, pomarańczowa sylwetka jego przyjaciółki.

Pułapka puściła. Renia z głośnym “ŁEEE!” wytoczyła się z piasków, gwałtownie wpadając na Czesia. Wstała zawstydzona, otrzepując się z pyłu. Przyjaciele patrzyli na siebie w ciszy, głośno sapiąc.

- Gdyby nie ty…

- Tak, wiem… Gdyby nie ja, bylibyśmy z reszta grupy…

- Gdyby nie ty, to wcale by mnie tutaj nie było - wykrztusiła Renia ze łzami w oczach.Przepraszam, że byłam dla ciebie taka okropna…

- To ja przepraszam ciebie - odparł stanowczo Czesław. - Wiem, że jestem bardzo powolny. Wiesz, cały czas obawiam się, że jestem dla was ciężarem. Ja naprawdę chcę być z wami, ale mimowolnie odpływam w swój świat. Wybacz, ale ja… Po prostu nie potrafię inaczej.

- A wiesz, że totalnie cię rozumiem? Ja zawsze pędzę z przodu, ciągle chcę być dalej, szybciej. I to jest częścią mnie, tak samo jak twoja ciekawskość i to, że wiecznie chodzisz z głową w chmurach, to jest częścią ciebie. I wiesz, na samym początku zazwyczaj jestem tylko ja, gadam sama do siebie, żeby nie było tak cicho, samotnie. Wiem, jak przykro jest iść samemu, Czesiu.

- Faktycznie, strasznie się rozeszliśmy ostatnio, ale teraz będziemy mieć mnóstwo czasu dla siebie - Renia uśmiechnęła się gorzko. - Bo wygląda na to, że reszty grupy nie odnajdziemy.

- Niekoniecznie - Ciekawość uśmiechnęła się zawadiacko. - Kiedy tak biegliśmy na zbity kark, to ja, jak to ja, rozglądałem się i rozmyślałem. No i w pewnym momencie zauważyłem, że za nami, na ziemi, zostaje ślad. I zgadnij, co to było!

- Yyy… - Renia spojrzała pytająco na Czesława.

- Cukier z moich spodni! Mam rozdartą kieszeń, więc ziarenko po ziarenku niechcący pozbyłem się całego zapasu cukru! Zgadzam się, my nie damy rady, ale wiesz, kto nas poprowadzi? Mrówki! Tak, dobrze usłyszałaś. Wyśledzimy je moim szkiełkiem. Jest tylko jeden problem. Nieważne, jak bardzo bym się spieszył, to nie dam rady znaleźć drogi, zanim zapadnie noc.

- A gdybym tak cię poniosła? - zasugerowała nieśmiało Renia. - Poza tym, wiesz, nie wpadłam na to wcześniej, bo byłam na ciebie taka wściekła, ale… przecież mogę nam trochę poczarować, to znaczyspowolnić czas! Może dzięki temu uda nam się prześcignąć noc.

- Słucham? - zdziwił się Czesio. - A masz jeszcze na to siłę?

- Przytargałam cię tutaj, to dam radę i w drugą stronę. Musimy spróbować, Czesiu, nie mamy innego wyjścia.

No dobra, ale tym razem ja będę w stu procentach Czesiowaty, a ty Reniowata jak nigdy, zgoda? Ty mnie nie popędzasz, a ja cię nie spowalniam.

- Zgoda - odparła Renia i z błyskiem w oku zgarnęła przyjaciela na barana.

I tak wyruszyli. Czesio tłumaczył, a Renia słuchała. Oboje wiedzieli dokładnie, co mają robić. Zdeterminowana Renia próbowała spowalniać ubiegający czas, choć ze względu na potworne zmęczenie udawało jej się to jedynie momentami.

- Tutaj się zgubiliśmy - oznajmił triumfalnie Czesław, gdy w końcu dotarli do wąwozu.

- Ja nas tutaj zgubiłam - poprawiła Renia.

- Widzisz, ta mapa, o której próbowałem ci wcześniej opowiedzieć, to mapa, którą na długo przed naszą podróżą pokazywał nam Chmurbert. Dobrze zapamiętałem ten wąwóz. Na mapie było zaznaczone przejście w kształcie litery U, chciałem ci o tym powiedzieć, ale jak zwykle odleciałem, a ty pospieszyłaś dalej.

- Niesamowite! Ja nawet nie pamiętam żadnej mapy! Mów dalej.

- Dobra, ale gdybym znów odbiegał od tematu, błagam, sprowadź mnie na właściwą drogę.

-

Pobiegli dalej, ścigając się z zachodzącym za horyzont za ich plecami słońcem. W końcu, gdy zapanowała już niemal całkowita ciemność, Renia i Czesio ujrzeli rozpalone na wzgórzu ognisko, po czym usłyszeli znajome głosy.

- I ja mu wtedy mówię… - Chmurbert przerwał w połowie zdania. - Niech to piorun trzaśnie! Gdzie wyście byli przez ten cały czas?! - zawołał zmartwiony. Z jego policzków sypały się błyskawice przeplatane kroplami deszczu.

Sonia z Iwem nadal prowadzili zaciekłą debatę na temat tego, czy powinni zaczekać na swoich przyjaciół czy mogą jednak ruszyć dalej. Nie zauważyli nawet, że ich problem rozwiązał się sam.

- Opowiadajcie. Też jestem ciekawa, co się z wami działo - wtrąciła Werka.

- Otóż, zaczęło się od mrówek, bo to fascynujące zwierzęta, no i tak sobie siedziałem i obserwowałem te mrówki, aż tu nagle - bach! Zjawia się Renia. No to zacząłem jej opowiadać o tym, co wiem na temat mrówek, a wiem dużo i…

- Czesio chciał powiedzieć, że trochę się zgubiliśmy, ale ostatecznie odnaleźliśmy o wiele więcej, prawda Czesiu? - Renia uśmiechnęła się szeroko.

- A, tak, zgadzam się. Lepiej bym tego nie ujął.

Czego szuka Zgraja Chmurzaja? Dowiesz się już 15.12. Pracę koordynowała - Dominika J. Tartakowska Storyboard & Szkice - Dominika J. Tartakowska, Martyna Brzozowska Lineart - Alex Kusy, Wiktoria Leśniak Colour & Shading - Laura Zych, Wiktoria Leśniak Tekst - Hanna Romatowska, Franciszek Kilarski, Natalia Kwiatkowska
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.