Leo Messi. Autoryzowana biografia. Wyd. III

Page 16

16 | Messi. Biografia

Maestro. Kiedyś w szkole nazywano go również El Piqui („Maluch”), ale dla swoich nastoletnich kolegów z drużyny był już Maestro (oni zresztą też mieli ciekawe ksywki, jak choćby Clark Kent, Gal, Greyhound czy Koreańczyk – ta ostatnia z uwagi na fryzurę). W argentyńskiej piłce nożnej nikt nie posługiwał się swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Przydomki pojawiały się również, gdy podawano oficjalny skład zespołu. Nazwisko, data urodzenia, wzrost i ksywka: Mysz, Asfalt, Niski… Gdzie się podział Leo? Adrián Coria, pierwszy poważny trener Leo, opiekował się bardzo różnorodną grupą chłopców. On także nie wiedział, co się dzieje z jego podopiecznym. Dziwne tak znikać we wrześniu. Jeszcze dziwniejsze było to, że w drużynie pojawił się pewien problem: bez Leo jakoś trudniej było odnieść zwycięstwo. Ktoś zadzwonił do Quique Domíngueza, pierwszego trenera Messiego z Newell’s. „Nie mam pojęcia. Nie wiem, gdzie może być” – powiedział Domínguez, uznawszy jednak, że coś się święci. Zawsze można było polegać na Leo, ale gdy rok wcześniej chłopak pojechał na testy do River Plate, też nikomu nic nie powiedział. Czyżby ci z River wreszcie ściągnęli go do siebie? Wspominano coś o jakiejś żółtaczce. Kilka dni wcześniej ktoś z rodziny Messiego odebrał telefon: „Przyjeżdżajcie, weźcie ze sobą chłopca”. Tak długo czekali na ten dzień, a teraz wszystko zaczęło się nagle toczyć w astronomicznym tempie. Musieli błyskawicznie przygotować się do wyjazdu do Europy. W Newell’s nikt nic nie wiedział, ani dyrektor techniczny, ani żaden z trenerów czy zawodników – nikt nie miał pojęcia, co się dzieje. Leo i jego ojciec Jorge, który od początku kierował karierą syna, postanowili nikomu nic nie mówić. Zachowanie tajemnicy nie stanowiło dla nich większego problemu – obaj są z natury raczej dyskretni i utrzymują duży dystans w stosunku do innych. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Dziennikarze „La Capital”, gazety z Rosario, jakby coś przeczuwali, ponieważ poświęcili młodzieńcowi całą stronę. Po raz pierwszy spotkał go taki zaszczyt. Stało się to 3 września 2000 roku. Tytuł artykułu brzmiał następująco: Wyjątkowy „trędowaty” maluch. Przydomek „trędowaty” nosili wszyscy piłkarze Newell’s, odkąd pewnego razu – jeszcze w latach 20. – zespół rozegrał charytatywne spotkanie połączone ze zbiórką pieniędzy na klinikę leczenia trądu. W tekście znalazło się również zdjęcie uśmiechniętego Leo z przekrzywioną


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.