Perfumy

Page 1

Posłowie do dezindustrializacji

Posłowie do dezindustrializacji

Książka Perfumy. Posłowie do dezindustrializacji jest opracowaniem oryginalnym w formie i wartościowym, a często nowatorskim w warstwie merytorycznej. Proces dezindustrializacji od około 30 lat postępuje w gospodarkach państw wysoko rozwiniętych. Ze szczególnym nasileniem zjawisko to wystąpiło w krajach przechodzących transformację od silnie zindustrializowanej gospodarki socjalistycznej do gospodarki rynkowej, w tym w szczególności w Polsce. Z przebiegiem procesów dezindustializacji wiąże się cały szereg zjawisk i pytań o bardzo zróżnicowanym zakresie i charakterze. Ich wszechstronne opisanie i wyjaśnienie wymagałoby współpracy specjalistów i przedstawicieli wielu dziedzin wiedzy: ekonomistów, socjologów, filozofów, być może także politologów czy teoretyków gospodarki przestrzennej i urbanistyki. Również artyści podejmują kwestie dezindustrializacji, poszerzając wiedzę na jej temat. Połączenie w jednym opracowaniu tak różnorodnych spojrzeń na procesy dezindustrializacji i ich konsekwencje jest niezmiernie trudne. Podejmując taką właśnie próbę autorzy książki przyjęli w niej konstrukcję bardziej przypominającą patchwork niż klasyczny, linearny wywód naukowy. Oczywiście nie daje to odpowiedzi na wszystkie nasuwające się w związku z dezindustrializacją pytania i problemy, jednak stanowi bardzo ciekawe wprowadzenie do tej złożonej tematyki. Janusz J. Tomidajewicz


PERFUMY. POSŁOWIE DO DEZINDUSTRIALIZACJI


PERFUMY. POSŁOWIE DO DEZINDUSTRIALIZACJI

Praca zbiorowa pod redakcją Mikołaja Iwańskiego

Wydawnictwo Naukowe Akademii Sztuki w Szczecinie CSW Kronika w Bytomiu 2016


Spis treści

Wstęp

6

HALINA ZBOROŃ

Neoliberalna doktryna kapitalizmu

14

MIKOŁAJ IWAŃSKI

Przekraczanie języka neoliberalnego konsensusu

36

MAŁGORZATA MACIEJEWSKA

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”

48

AGATA CUKIERSKA

Pomóż hutom. Zbieraj złom

72

JAROSŁAW URBAŃSKI

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości

84

MACIEJ SZLINDER

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego

114

JAKUB MAJMUREK

Otium dla każdego

138

ANDRZEJ W. NOWAK

Dezindustralizacja – wiedza utracona

152

ŁUKASZ SKĄPSKI

Perfumy

174


Perfumy Posłowie do dezindustrializacji Oddajemy w Państwa ręce monografię na temat dezindustrializacji w Polsce po 1989 roku. Wyszliśmy z założenia, że monografia, rozszerzając kontekst zjawiska, lepiej przysłuży się popularyzacji wciąż niewystarczająco przepracowanych i wielowymiarowych problemów związanych z upadkiem przemysłu w Polsce, niż katalog z wystawy Perfumy. Książkę tę traktować można jako katalog wątków teoretycznych, któremu towarzyszą, składające się na projekt artystyczny: praca krytyczno-konceptualna Łukasza Skąpskiego oraz fotograficzny esej o degradacji nie tylko przemysłu, lecz i warunków życia mieszkańców Szczecina.

Maciej Szlinder rozważa problem wzrostu w zestawieniu z coraz częściej dyskutowaną propozycją dochodu podstawowego. Tekst Haliny Zboroń wskazuje na szerokie historyczne i teoretyczne źródła powstania projektu neoliberalnego; podobne choć o wiele skromniejsze ambicje ma tekst redaktora niniejszej monografii, poświęcony polskiej recepcji tej myśli. Mikołaj Iwański Łukasz Skąpski

Planując niniejszą monografię chcieliśmy rozważyć szereg pytań związanych z transformacją systemu ekonomicznego w Polsce, która jak w soczewce skupia się w sytuacji gospodarczej Szczecina, oraz przedstawić uwarunkowania polityczne, społeczne i ekonomiczne, stanowiące szerszy kontekst dla lokalnej dezindustrializacji. Najistotniejszym według nas pytaniem jest, czy wzrost ekonomiczny można traktować jako wartość samą w sobie, w zupełnym oderwaniu od kondycji społeczeństwa i jego dobrostanu? Interesujące było dla nas również zbadanie ideowych źródeł strategii transformacyjnej w Polsce. Dziś, blisko trzy dekady po rozpoczęciu tych procesów, znajdujemy się w punkcie, który pozwala na właściwy dystans umożliwiający postawienie tych pytań. Teksty autorów, którzy przyjęli zaproszenie do pracy nad książką poruszają szerokie spektrum zagadnień: od problemu etosu pracy (Jakub Majmurek), poprzez problem zanikania wiedzy technicznej (Andrzej W. Nowak), po problemy związane z przestrzenną organizacją miast (Jarosław Urbański). Tekst Małgorzaty Maciejewskiej dokumentuje proces przekształceń zakładów „Diora”, przyjmując perspektywę oddolną, społeczną. Koresponduje z tym tekst Agaty Cukierskiej opisujący konsekwencje wycofania produkcji przemysłowej z Bytomia.

6

7


Perfumy W ramach projektu Perfumy złożyłem podanie do Urzędu Patentowego o nabycie praw do słownych znaków towarowych: „Stocznia Szczecińska”, „Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego”1 i nazwy perfum „Stoczniowiec”, ze wskazaniem użycia tych znaków w branży kosmetycznej.

Drugą częścią projektu jest 40 zdjęć dokumentujących zamknięte czy zburzone fabryki i zakłady pracy w Szczecinie oraz skutki dezindustrializacji: pauperyzację społeczeństwa związaną z likwidacją przemysłu i bezrobociem.

Pod marką „Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego” wyprodukowana została limitowana edycja ekskluzywnych perfum o nazwie „Stoczniowiec”. W momencie druku tej książki stan moich starań o prawa do „Stoczni Szczecińskiej” i pozostałych znaków towarowych jest jak następuje: 26 lipca 2016 r. Urząd Patentowy RP (po 20 miesiącach procedowania podań wysłanych przez rzecznika patentowego) odmówił przyznania mi patentu na znak „Stocznia Szczecińska”, używając nb. absurdalnych – z punktu widzenia praw patentowych i zdrowego rozsądku – argumentów (np. że „zgłaszający jest podmiotem mającym siedzibę w Krakowie”, a „nawet przeciętni odbiorcy wiedzą, że «Szczecin» to miasto należące do województwa Zachodniopomorskiego”) Mój rzecznik patentowy, Kancelaria mec. Anny Górskiej, złożył odwołanie od tej decyzji. 31 sierpnia 2016 roku Urząd Patentowy RP (po 21 miesiącach od złożenia podania) przyznał mi prawo do użytkowania i ochronę znaku towarowego „Stoczniowiec”. Nadal nie mam odpowiedzi na podanie do Urzędu Patentowego o przyznanie mi praw do używania znaku towarowego „Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego”.

1

Nazwy „Stocznia Szczecińska” i „Stocznia Szczecińska im. Adolfa Warskiego” są nazwami historycznymi. Stocznia w Szczecinie zmieniała nazwę czterokrotnie: miała dwie nazwy po 1945 roku i dwie po 1989 roku. Fakt, że już nie istnieje jako podmiot gospodarczy i jej kolejne nazwy nie podlegają ochronie, umożliwia mi ubieganie się w Urzędzie Patentowym o używanie jej byłych znaków towarowych.

8

9


10

11


Schronienia Schronienia to fotograficzny projekt Pawła Kuli, który od lat dokumentuje obiekty i ślady pozostałe po działalności ludzi bezdomnych w Szczecinie, jak: siedliska, paleniska do wytopu kabli, miejsca do mycia, pojazdy do przewozu złomu, dzikie ogrody itp. Zamieszczone na wystawie i w książce zdjęcia siedlisk bezdomnych w Szczecinie autorstwa Pawła Kuli, jako część eseju fotograficznego, świetnie uzupełniają obraz katastrofy społecznej w Szczecinie. Łukasz Skąpski

12

13


HALINA ZBOROŃ

NEOLIBERALNA DOKTRYNA KAPITALIZMU


1. Wstęp. Kapitalizm w ogniu krytyki Kapitalizm ma wiele odmian. Ogólne założenia wolnorynkowego systemu gospodarczego w praktyce społecznej przybierają różne postaci porządku instytucjonalnego, stosownie do przyjętych założeń polityki gospodarczej. Jej fundamentem aksjologicznym są doktryny socjoekonomiczne, które są źródłem normatywnych przekonań waloryzujących pozytywnie wprowadzane do praktyki społecznej rozstrzygnięcia. W kulturze Zachodu od ponad trzydziestu lat rolę tę pełniła doktryna neoliberalna. Ostatni ekonomiczny kryzys światowy spowodował nie tylko poważne zawirowania w gospodarce, straty na rynkach finansowych, recesję, ale także wywołał poważną debatę na temat princypiów, tj. założeń normatywnych polityki gospodarczej. Dyskutowano nie tylko o przyczynach, charakterze i skutkach kryzysu, ale także o kondycji współczesnej ekonomii, która okazała się niezdolna do przewidywania i rozwiązywania problemu kryzysu. Podejmowano także problem fundamentalny dotyczący normatywnych neoliberalnych przesądzeń, na których osadzona została konstrukcja neoliberalnej gospodarki. Zainteresowanie problematyką ekonomiczną, a w szczególności aktualną sytuacją gospodarczą, wykroczyło w znaczącym stopniu poza środowisko badaczy ekonomistów i branżowych czasopism. Doprowadziło to po pierwsze do prób podważenia autorytetu naukowców, których oskarżano o niezdolność do przewidywania sytuacji kryzysowych i opracowania działań naprawczych. Po drugie wywołało negatywne nastawienie społeczności w stosunku do polityków odpowiedzialnych za realizowanie nieodpowiedzialnej (jak się okazało) polityki gospodarczej. Po trzecie spowodowało upowszechnienie się sceptycyzmu (a nawet w dużej części totalnego krytycyzmu) wobec kapitalizmu w jego neoliberalnej postaci. Coraz śmielej artykułowano wątpliwości, czy współczesne gospodarki z bardzo silną przewagą rynków finansowych w stosunku do sfery materialnej1, dominacją dużych korporacji w sektorze 1

produkcji i usług oraz przewagą struktur hierarchicznych, mają jakikolwiek związek z bardzo silnie utrwalonym w świadomości społecznej obrazem gospodarki rynkowej, której opis wyłania się z dzieł klasyków ekonomii: Adama Smitha i Johna Stuarta Milla. Następstwem prowadzonego w dyskursie publicznym swoistego sądu nad aberracjami współczesnego kapitalizmu było podjęcie kwestii ogólniejszej: dostrzeganego przez wielu napięcia/konfliktu pomiędzy (agresywnym) kapitalizmem a (mocno osłabioną) demokracją. Podjęcie tego problemu prowadzi nieuchronnie do pytania: komu służy kapitalizm? Jakie korzyści z jego rozwoju2 mają obywatele? Czy dyktat rynków przyczynia się do poprawy warunków życia, przyspieszenia rozwoju społecznego i wzmacniania wartości demokratycznych? Czy kapitalizm niszczy demokrację?3 Już pobieżny przegląd spornych wątków podejmowanych w pokryzysowych dyskusjach pozwala na wskazanie najważniejszych problemów/ kontrowersji oraz zidentyfikowanie środowisk, w których są one dyskutowane i rozstrzygane. Oczywiście podejmowane kwestie są ze sobą powiązane, dotyczą problemów szczegółowych i ogólniejszych, ostatecznie jednakże prowadzą do pytania, na ile polityczny konsens dotyczący porządku społeczno-ekonomicznego jest zgodny z oczekiwaniami obywateli? Czy przekonują nas argumenty (neoklasycznych) ekonomistów i (neoliberalnych) polityków, którzy zgodnie zapewniają o zaletach stosowania w gospodarce programu neoliberalnego: rozwiązania problemu kryzysów gospodarczych, systematycznego wzrostu wskaźników efektywności ekonomicznej, możliwości czerpania korzyści z prosperity przez wszystkie – duże i małe – przedsiębiorstwa4, dobrodziejstwie rozwiązań rynkowych dla konsumentów, zapewnienia najlepszych warunków dla osiągnięcia dobrobytu przez ogół społeczeństwa? Narastanie wątpliwości wobec neoliberalnego wzorca 2

Ciekawą kwestią jest, jak się ów rozwój rozumie? Jako wzrost gospodarczy, jak czyni to większość ekonomistów, czy jako wzmacnianie instytucji rynkowych i rozprzestrzenianie się stosunków rynkowych na pozagospodarcze obszary społeczne. W tym przypadku rozwój kapitalizmu oznaczałby stopniową ekonomizację życia społecznego rozumianą jako urynkowienie społeczeństwa i komodyfikację wartości symbolicznych. 3 Tezę taką stawia Robert Reich w książce Supercapitalism. The Battle for Democracy in an Age of Big Business (London: Icon Books, 2009). 4 Przekonanie to przedstawiane jest często poprzez metaforę „przypływ unosi wszystkie łodzie”.

W 2007 roku, jak się szacuje, całkowita wartość rynku instrumentów pochodnych wynosiła osiem razy więcej niż wartość realnej gospodarki światowej, a całkowita wartość spekulacji walutowych siedemnaście razy przewyższała światowe PKB, zob. Paul Mason, Finansowy kataklizm. Koniec wieku chciwości (Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2010), 80.

Halina Zboroń

16

17

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


biznesu w jakimś stopniu czyni zasadnym pytanie: czy wierzymy jeszcze w wolny rynek? Kryzys gospodarczy 2008 roku, wywołując szeroką i intensywnie prowadzoną debatę publiczną, ujawnia nieoczekiwanie kryzys wiary w niezawodne działanie rynku – co dotyczy zarówno ekonomistów, polityków, decydentów oraz zwykłych obywateli uwikłanych w relacje gospodarcze5.

historii. W jej świetle ujawniają się bowiem powody, dla których uznano, że przyjęcie rozstrzygnięć ekonomii neoklasycznej umożliwi rozwiązanie problemu kryzysu lat siedemdziesiątych XX wieku. Przywołanie najważniejszych choćby faktów z tego okresu pozwala także na wykazanie, w jaki sposób przyjęte metody rozwiązania problemu jednego kryzysu doprowadziły do powstania kolejnego. Znajdujemy tu także wyjaśnienie bardzo głębokiego kryzysu ideologicznego, objawiającego się artykułowanymi w różnych środowiskach negatywnymi ocenami porządku gospodarczego budowanego na teoretycznym fundamencie ekonomii neoklasycznej i przekonaniach filozoficznych doktryny neoliberalnej. W tym przypadku wkraczamy na kolejne pole debaty społecznej, w której toczone są spory na temat normatywnych wyznaczników współczesnego kapitalizmu oraz jakości demokracji. Dające się zauważyć społeczne niezadowolenie jest związane przede wszystkim z dotkliwymi skutkami załamania gospodarczego odczuwanymi przez większą i uboższą część społeczności. Frustracja, rozczarowanie i niechęć wobec odpowiedzialnych za zaistniałą sytuację: finansistów, polityków, a nawet ekonomistów, manifestowane były poprzez spontanicznie organizowane protesty społeczne: Occupy Wall Street i Ruch oburzonych. Gwałtowne i szybko rozprzestrzeniające się negatywne reakcje społeczne przerodziły się w kilkumiesięczną permanentną manifestację młodych ludzi, którzy w parku Zuccotti w Nowym Jorku założyli swoją siedzibę. Liczba protestujących była dość płynna, ale na tyle znacząca, aby komunikowane przez nich przesłanie trafiało na pierwsze strony najważniejszych, nie tylko amerykańskich gazet. Protesty dość szybko rozprzestrzeniły się na inne miasta, także na innych kontynentach. Bezpośrednim impulsem powstania tego ruchu były informacje o podjęciu przez rząd Stanów Zjednoczonych decyzji o uruchomieniu planu ratunkowego dla zagrożonych upadkiem dużych instytucji finansowych, przede wszystkim banków. Rozgoryczenie społeczne wywołało wprowadzenie w życie koncepcji too big to fail (zbyt duży, aby upaść), co oznaczało udzielenie znaczącego wsparcia finansowego dla banków będących strategicznymi elementami systemu finansowego. Upadek tych banków – z uwagi na ich powiązania z innymi instytucjami finansowymi – mógłby spowodować,

2. Przedmiot i pole dyskusji W dyskusjach tych można wskazać kilka wątków wyznaczających określone, specyficzne obszary tematyczne. Ekonomistów interesują – rzecz jasna – nade wszystko zagadnienia związane z rozważaniami dotyczącymi współczesnej kondycji ekonomii i przewidywaniami co do dalszego kierunku jej rozwoju. Głównymi adwersarzami w tym przypadku są przedstawiciele ekonomii neoklasycznej (przede wszystkim szkoły chicagowskiej) i ich krytycy, z których największe znaczenie mają neokeynesiści reprezentujący odmienne przekonania dotyczące sposobu funkcjonowania rynku i co za tym idzie – funkcji państwa w zakresie regulowania warunków prowadzenia działań gospodarczych. Gdyby zrekonstruować treść owych dyskusji, poruszane zagadnienia i sposób argumentowania prezentowanych stanowisk, to okazałoby się, że przedstawia się w nich historia gospodarcza od momentu tzw. zwrotu neoliberalnego dokonanego na początku lat osiemdziesiątych XX wieku6. Zrozumienie obecnej sytuacji gospodarczej oraz stanu wiedzy ekonomicznej wymaga przywołania najważniejszych elementów owej 5

Taką sugestia pojawiła się już w 2009 roku – w „Financial Times” opublikowano artykuł Kryzys wiary wśród rynkowych kapłanów, w tym samym roku Paul Krugman w artykule How Did Economists Get It So Wrong?, „New York Times”, 06.09.2009, który spowodował gwałtowną reakcję zwolenników podejścia neoliberalnego, pisał o negatywnych skutkach bezkrytycznej wiary w mechanizmy rynkowe. 6 W literaturze przedmiotu stosuje się termin „zwrot”, który sugeruje, że traktujemy to raczej jako zdarzenie mające miejsce w określonym czasie. Niektórzy badacze jednak (m.in. Reich, Supercapitalism. The Battle for Democracy in an Age of Big Business, 65) wykazują, że liberalizacja gospodarki amerykańskiej rozumiana przede wszystkim jako deregulacja (znoszenie ograniczeń) to był proces, który trwał dłuższy czas. Ważne decyzje poszerzające zakres wolnego rynku były podjęte na długo przedtem zanim Ronald Reagan doszedł do władzy.

Halina Zboroń

18

19

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


na zasadzie domina, trudne do określenia nie tylko finansowe straty, ale poważne szkody społeczne. W sytuacji takiego zagrożenia państwo może zastosować nadzwyczajne sposoby działania, które de facto polegają na przesunięciu środków publicznych do sektora prywatnego. Oczywiste jest, że takie ingerowanie w działania rynkowe jest niezgodne z neoliberalnym przekonaniem uznającym, że każda taka ingerencja wywołuje dodatkowe zakłócenia utrudniające powrót do „normalności” – stanu, w którym rynek za pomocą wewnętrznego systemu sterowania utrzymuje porządek, tj. względną równowagę podażowo-popytową. Oczywiste jest także i to, że działanie zgodne z zasadą ‘zyski prywatne, koszty społeczne’ nie daje się pogodzić z poczuciem sprawiedliwości społecznej, co było podnoszone w protestach społecznych. Wprowadzane przez poszczególne rządy projekty naprawcze zostały nazwane w „Financial Times” „państwową pomocą dla rozrzutników”. Koszty kryzysu, do których należą państwowe pożyczki udzielane bankom zagrożonym bankructwem oraz stosowane programy stymulacji fiskalnej, przybierają postać długu publicznego rosnącego w miarę uruchamiania kolejnych transzy ratunkowych. Informacje o wysokości publicznego wsparcia dla zagrożonych upadłością instytucji trafiały do publicznej wiadomości jednocześnie z ujawnianymi, skandalicznymi w opinii wielu komentatorów, danymi na temat treści kontraktów zawieranych z prezesami, menedżerami i specjalistami odpowiedzialnymi za zawierania kontraktów na rynkach finansowych. Dla przykładu: w marcu 2009 AIG, które otrzymało rządową pomoc w wysokości 450 mld dolarów, wypłaciło najwyższemu kierownictwu firmy – zgodnie z zawartymi przed kryzysem kontraktami – premie w wysokości 165 mld. Odbyło się to zgodnie prawem – kontrakty zostały podpisane wcześniej, a wypłata nie była uwarunkowana osiągniętymi wynikami finansowymi firmy. Tym samym ci, którzy doprowadzili AIG na skraj bankructwa, nie ponieśli konsekwencji finansowych. Sprawa ta wywołała ogromne oburzenie Amerykanów, także administracji prezydenta Baracka Obamy7. 7

Ujawnianie takich bulwersujących opinię publiczną faktów, dotyczących sposobów zarządzania instytucjami finansowymi, stanowiącymi – jak się to metaforycznie określa – ‘krwioobieg gospodarki’ oraz przewidywania co do ogólnoświatowych skutków gospodarczych, spowodowało wzrost krytycznych wypowiedzi na temat współczesnej postaci porządku gospodarczego: agresywnego kapitalizmu opartego na zasadach ekonomii neoklasycznej i wspieranego normatywnie przez doktrynę neoliberalną.

3. Od gospodarki wolnego rynku do kapitalizmu kasyna Współczesna postać kapitalizmu – porządku gospodarczego opartego na wartościach neoliberalnych – ukonstytuowała się w wyniku zmiany społecznych przekonań dotyczących praktyki gospodarczej i społecznych oczekiwań, co do jej efektywności. Poszukiwanie możliwości poprawienia wyników ekonomicznych doprowadziło do istotnych zmian przekonań w ekonomii politycznej i polityce gospodarczej. Lata siedemdziesiąte to czas koncentracji kapitału i powstawania dużych firm – korporacji dysponujących znacznymi zasobami i konkurującymi na arenie międzynarodowej. Powstaje superkapitalizm8. Jest on charakteryzowany w odniesieniu do zjawisk gospodarczych, które nie pojawiały się w opisach gospodarki rynkowej dokonywanych przez klasyków. Pierwsze teoretyczne objaśnienia sposobu funkcjonowania rynku sformułowane jeszcze w XVIII wieku odnosiły się do sytuacji, w której dzięki instytucjonalnemu zagwarantowaniu swobody działania jednostek tworzy się przestrzeń dla podejmowania nieskrępowanych ograniczeniami prawnymi transakcji handlowych. Gospodarka taka – wedle poglądów klasyków – działać będzie, jeśli spełniony zostanie warunek ochrony prawa własności i wolności – swobody podejmowania decyzji. Zgodnie z przyjętym założeniem co do natury ludzkiej zakłada się, że wszyscy dążą do osiągnięcia własnych interesów i postępują racjonalnie (konsekwentnie wobec obranych celów). Działają we własnym interesie, zatem dokonują

Alan Beattie, Julie MacIntosh, Obama oburzony premiami w AIG [Obama Outraged at AIG Bonuses], „Financial Times”, 16.03.2009, http://ft.onet.pl/10,23246,artykul.htlm.

Halina Zboroń

8 Reich, Supercapitalism..., op. cit.

20

21

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


wyborów najlepszych, tj. w tym rozumieniu są to działania najbardziej efektywne pod względem ekonomicznym. Działania te są skuteczne dlatego, że jednostka dba o swoje korzyści. W sensie ekonomicznym – dysponuje swoją własnością w taki sposób, aby przynosiła jej możliwie największe zyski. Możliwość dysponowania prywatną własnością (przekształcaną w kapitał) oraz brak ograniczeń w zarządzaniu nią (wolność gospodarcza) są gwarancją powodzenia ekonomicznego. Kłopot polega na tym, że klasycy opisywali działania rynku w odniesieniu do założeń konkurencji doskonałej, co do której przyjmuje się m.in., że na rynku działa wielu uczestników, z których żaden nie ma wpływu na poziom cen. Cena ustalana jest w trakcie niezliczonej liczby transakcji dokonywanych spontanicznie przez uczestników rynku. Tymczasem współcześnie siła konsumentów uległa zagregowaniu i powiększeniu poprzez działania wielkich przedsiębiorstw handlowych, które wykorzystują swoją pozycję pośrednika pomiędzy milionami konsumentów a dostawcami dla uzyskania większego zysku. Siła inwestorów także podlega agregacji i wzmocnieniu dzięki powstającym funduszom emerytalnym i inwestycyjnym funduszom wzajemnym, które wywierają na spółki wzmożoną presję w celu generowania wysokich zysków. Tym samym ceny są kontrolowane przez największych graczy – wielkie korporacje. Ponadto następuje rozłączenia własności i władzy: zarządzania i kontrolowania działań podejmowanych w korporacjach. Niezidentyfikowany personalnie właściciel przybiera postać mniej lub bardziej licznego grona akcjonariuszy, którego skład zresztą jest niestabilny, ponieważ decyzje w kwestii zaangażowania kapitałowego w spółkę są pochodną wiedzy o aktualnej i prognozowanej cenie akcji na giełdzie. Władzę (kontrolę) nad przedsiębiorstwami, zamiast właściciela, sprawują technokraci – zatrudnieni na kontraktach menedżerskich specjaliści od zarządzania. Nie dbają oni jednak o zyski akcjonariuszy, ale zabiegają o własny interes9.

Najważniejszą jednak zmianą, w stosunku do klasycznego ujęcia, jest przyspieszony rozwój i wzrost znaczenia ekonomicznego rynków finansowych. Inwestowanie w papiery wartościowe okazuje się łatwiejszą i szybszą drogą (w stosunku do inwestycji w produkcję realnych dóbr) uzyskania wysokich zysków. Znaczący przyrost kapitału spekulacyjnego prowadzi do stopniowej finansjalizacji gospodarki, co skutkuje bardzo szybkim wzrostem sektora finansowego (w stosunku do sektora realnego, którego rozmiar jest wyznaczony wielkością produkcji materialnej) w generowaniu PKB. Powstaje nowa postać kapitalizmu, ‘kapitalizm kasyna’. Charakteryzuje go odwrócenie proporcji między sferą realną a sektorem finansowym. Oznacza to, że znaczna część zysków osiąganych w korporacjach nie jest uzyskiwana poprzez produkcję towarów i usług, ale pochodzi z operacji giełdowych. Konsekwencje są następujące: ponieważ najistotniejsza jest aktualna giełdowa wycena firmy oraz bieżący rachunek, to one wywierają największy wpływ na podejmowane decyzje odnośnie do prowadzonej działalności gospodarczej. Zasada rządząca giełdą (wymóg uzyskiwania natychmiastowych zysków) przenosi się na korporacje, które są zarządzane w perspektywie krótkookresowej10. Osobną, bardzo ważną kwestią jest także pojawienie się nowych instrumentów finansowych, których zastosowanie wywarło znaczący wpływ na wzrost kapitału spekulacyjnego. Różnego rodzaju instrumenty pochodne, fundusze hedgingowe wykorzystujące dźwignię finansową, strukturyzowane fundusze inwestycyjne, tworzą tzw. system bankowego cienia (shadow banking), funkcjonujący na marginesie oficjalnego sektora bankowego. Prowadzone w jego ramach transakcje, spekulacje i inwestycje nie są regulowane

10 Pierwszym symptomem zagrożeń z tym związanych na początku XXI wieku były poważne problemy kilku dużych korporacji amerykańskich, które − kierując się zasadą dbania o bieżącą wycenę akcji − stosowały tzw. kreatywną księgowość pozwalającą ukryć przed inwestorami rzeczywistą, fatalną sytuację firmy. Przyjęcie innej optyki widzenia – perspektywy długofalowego rozwoju firmy – wymaga jednakże opracowania i konsekwentnego realizowania strategii rozwoju firmy w oparciu o kapitał inwestorów strategicznych, którzy chcieliby osiągać zyski będące wynikiem stabilnego rozwoju firmy. Niemniej realizowanie takiej polityki jest trudne, czy wręcz niemożliwe z uwagi na znaczącą przewagę kapitału spekulacyjnego, dla którego liczy się aktualny zysk, a nie jedynie obietnica zysku realizowana w nieokreślonej przyszłości.

9 John Kenneth Galbraith, Społeczeństwo dobrobytu. Państwo przemysłowe (Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1973); idem, Ekonomia w perspektywie. Krytyka historyczna (Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, 1991).

Halina Zboroń

22

23

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


przepisami, nie są także kontrolowane. Warren Buffet już w 2002 roku przewidywał, że rozwój spekulacyjnego, korzystającego z mechanizmu dźwigni, nieregulowanego żadnymi przepisami rynku derywatów doprowadzi nieuchronnie do kryzysu11. Po 2008 roku sformułowanie Buffeta dotyczące instrumentów pochodnych, które jego zdaniem stanowią ‘finansową broń masowej zagłady’, było bardzo często przytaczane przez komentatorów „Financial Times”. Krach na rynkach finansowych unaocznił dwa ważne problemy. Po pierwsze ujawnił spekulacyjny charakter znaczącej części praktyki gospodarczej. Po drugie ujawnił słabość hipotezy o niezawodności rynku12. Stosowane wobec współczesnej postaci kapitalizmu określenie ‘kapitalizm kasyna’ metaforycznie przyrównuje wybory dokonywane przez uczestników rynków finansowych do decyzji graczy w ruletkę.

przywódcom politycznym, Ronaldowi Reaganowi i Margaret Thatcher, którzy w podobnym czasie uzyskują władzę polityczną nad kluczowymi światowymi gospodarkami: Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Programy odwrotu od zasad ekonomii keynesowskiej w ekonomii oraz wybór opcji neoliberalnej nazwane zostały (odpowiednio do nazwisk osób autoryzujących te zmiany) reaganomiką i thatcheryzmem. Ważnym czynnikiem umacniającym proces liberalizacji gospodarczej było wypracowane w latach osiemdziesiątych porozumienie waszyngtońskie, które wkrótce stało się swoistym wzorcem zmian gospodarczych, proponowanych krajom transformującym się – przechodzącym z systemu gospodarczego centralnie sterowanego na system gospodarki wolnorynkowej. Deklaracja realizacji owego programu stanowiła warunek uzyskania pomocy finansowej udzielanej przez Bank Światowy i MFW. Tym samym instytucje te wymuszały na krajach chcących przystąpić do obszaru światowego rynku realizację tzw. terapii szokowej, która wiązała się z zaistnieniem poważnych negatywnych skutków społecznych odczuwanych przez większą część społeczeństwa. Porozumienie waszyngtońskie będące wytycznymi dla wprowadzanych zmian systemowych stanowi kwintesencję neoliberalnej gospodarki. Wskazuje się w nim na konieczność zachowania dyscypliny finansów publicznych, ograniczenia wydatków publicznych, przepływu środków publicznych do obszarów gwarantujących wysoką efektywność ekonomiczną, liberalizację rynków finansowych i handlu, likwidację barier w stosunku do zagranicznych inwestycji bezpośrednich, utrzymywanie jednolitego kursu walutowego gwarantującego konkurencyjność, prywatyzację przedsiębiorstw państwowych, deregulację rynków, gwarancję praw własności. Wymienione tu przekonania stanowią ważny element wypracowywanej w latach osiemdziesiątych koncepcji teoretycznej, objaśniającej istotę kapitalistycznej gospodarki oraz formułującej wskazania w odniesieniu do polityki gospodarczej. Koncepcja ta, łącząca teoretyczne podstawy ekonomii neoklasycznej i normatywne przekonania doktryny neoliberalnej, wkrótce zdominowała ekonomiczny i polityczny dyskurs stając się tym samym wiodącą wykładnią rozumienia gospodarki rynkowej. Autorytety naukowe, przywódcy polityczni i praktycy biznesu przez ponad trzydzieści

4. Remedium na kryzys Zdaniem krytyków, przyczyn kryzysu należy upatrywać przede wszystkim w realizowanej pod dyktando przedstawicieli ekonomii neoklasycznej liberalizacji i deregulacji gospodarki. Proces ten zapoczątkowany w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii rozprzestrzenił się na całym świecie za pośrednictwem światowych instytucji takich jak Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Światowa Organizacja Handlu. Co ciekawe, odwrót od polityki gospodarczej opartej na koncepcjach Keynesa i zastosowanie rozwiązań proponowanych w ekonomii neoklasycznej miały być szansą na wyjście ze stanu recesji, jaka miała miejsce w latach siedemdziesiątych. W myśleniu ekonomicznym zaczynają dominować dwie komplementarne koncepcje: teoria neoklasyczna oraz neoliberalna doktryna socjoekonomiczna. W praktyce społecznej zyskują na znaczeniu dzięki dwóm silnym

11 Podobną opinię w 2005 roku na prestiżowej konferencji z udziałem najbardziej wpływowych ekonomistów i decydentów przedstawił Rajan. Sprowokował tym burzliwą dyskusję, która – jak na standardy dyskusji akademickich – przebiegała w nieprzyjaznej dla referenta atmosferze. Uznano wtedy, że nie ma najmniejszych podstaw dla wysuwania takich przypuszczeń. Rajan wspominał o tym w jednym z wywiadów. 12 Objaśniają to ciekawie Nouriel Roubini i Stephen Mihn w Ekonomii kryzysu (Warszawa: Wolters Kluwer Polska, 2011).

Halina Zboroń

24

25

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


lat podtrzymywali tezę, że dla takiego podejścia nie ma alternatywy (there is no alternative). Program TINA, który stanowił także przepis na tworzenie warunków dla powstania rynku światowego, był jednak mocno krytykowany w kręgach anty– i alterglobalistów (m.in. przez Naomi Klein i Noama Chomsky’go). Do krytyków reprezentujących lewicujące ruchy społeczne dołączyli także badacze społeczni, zaniepokojeni negatywnymi skutkami społecznymi zwrotu neoliberalnego (komercjalizacją społeczeństwa, komodyfikacją wartości symbolicznych oraz pogłębiającą się atomizacją i alienacją jednostek), a także ekonomiści z kręgu szkoły neokeynesistowskiej, w tym noblista Joseph Stiglitz oraz przedstawiciele nurtu instytucjonalnego. Ważnym elementem dyskusji okazało się obszerne opracowanie Thomasa Piketty’go13, który na podstawie olbrzymich ilości danych dokonuje bardzo krytycznej oceny społecznych i ekonomicznych skutków realizacji neoliberalnego porządku. Kryzys połowy lat siedemdziesiątych został zinterpretowany jako porażka polityki gospodarczej prowadzonej zgodnie z założeniami ekonomii keynesowskiej i ‘liberalizmu społecznie zakorzenionego’ (embedded liberalism), czyli doktryny państwa opiekuńczego. Za podstawę gospodarki uznawano wolny rynek, inaczej jednakże niż w ekonomii neoklasycznej ujmowano sposób funkcjonowania rynku. Klasycy i neoklasycy traktowali rynek jako system obdarzony mechanizmami wewnętrznej regulacji, dzięki czemu umożliwiał osiąganie maksymalnych (ostrożniej – optymalnych) stanów efektywności w skali makro. Keynes natomiast przekonywał, że regulacje rynkowe (formy oddziaływania na podmioty gospodarcze) nie działają w sposób niezawodny, przeciwnie daje się zauważyć sytuacje, kiedy owe mechanizmy się ‘zacierają’, co prowadzi do określonych zakłóceń uniemożliwiających osiągnięcie stanu równowagi ogólnej – sytuacji, w której wszystkie zasoby dostępne na wszystkich rynkach są wykorzystywane w procesach gospodarczych, co oznacza osiągnięcie największej możliwej wydajności całego systemu. ‘Tarcia’ występujące na rynku nie są wcale – wedle Keynesa – rzadkim przypadkiem, wobec czego jak

najbardziej zasadne jest, aby państwo w takich okolicznościach wykorzystywało dostępne instrumenty poprawy sytuacji. Oznacza to zalecenie stymulacji gospodarki, a głównym obszarem interwencji ma być rynek pracy: dochód z pracy ma wpływ na zwiększanie popytu, który wywołuje ożywienie gospodarki. Skoro najważniejszym czynnikiem określającym gotowość do podejmowania decyzji inwestycyjnych jest dochód, państwo powinno stwarzać takie warunki, aby możliwe było pełne zatrudnienie, co prowadzi do wzrostu gospodarczego. Państwo jednakże nie tylko powinno zadbać o rynek pracy (także przez stanowienie praw pracy chroniących zatrudnionych), ale prowadzić aktywną politykę fiskalną i pieniężną korygujące niedoskonałości rynku. Takie działanie państwa było wzmacniane doktryną polityczną określaną jako ‘państwo opiekuńcze’, ‘państwo dobrobytu’. Zgodnie z jej treścią państwo powinno wprowadzać stosowne ograniczenia przeciwdziałające nadużyciom rynku poprzez różnego rodzaju instytucje prawne, zapewniające ochronę słabszej stronie (pracownikom, nabywcom). Ponadto państwo powinno zapewniać wydolny system socjalnego wsparcia tym, którzy nie są w stanie samodzielnie rozwiązywać swoich problemów ekonomicznych. Program ten był z powodzeniem realizowany w krajach Zachodu od zakończenia Drugiej Wojny Światowej do końca lat sześćdziesiątych. Czas załamania przyszedł na początku lat siedemdziesiątych, kiedy to inflacja i bezrobocie spowodowały długotrwałą stagflację, która doprowadziła do poważnego spowolnienia gospodarki. Jedną z ważnych przyczyn tego stanu rzeczy była decyzja o ograniczeniu wydobycia ropy naftowej, co spowodowało gwałtowny skok ceny tego istotnego dla gospodarki produktu. Keynesowskie recepty w zakresie ekonomii politycznej w ocenie wielu nie dawały nadziei na wyjście z kryzysu. Wkrótce przewagę zdobyli zwolennicy wprowadzenia radykalnych zmian. W dyskursie ekonomicznym coraz silniejszą pozycję zaczęli zajmować przedstawiciele podejścia neoklasycznego, a szkoła chicagowska zyskała status lidera w zakresie teoretycznych rozstrzygnięć co do zasad prowadzenia polityki pieniężnej. Ekonomiści szkoły chicagowskiej (wraz z powszechnie cenionym Miltonem Friedmanem), bardzo krytycznie odnoszący się do koncepcji keynesistowskich, mieli coraz większy wpływ na realizowaną politykę gospodarczą. Podstawowym

13 Thomas Piketty, Kapitał w XXI wieku (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2015).

Halina Zboroń

26

27

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


ich przekonaniem było ograniczenie obecności państwa w gospodarce i sprowadzenie jego roli do kontrolowania podaży pieniądza. Oznaczało to zredukowanie polityki gospodarczej do polityki monetarnej. Cała reszta miała być pozostawiona rynkowi. Następuje powrót do odrzuconej przez Keynesa klasycznej, liberalnej idei laissez-faire.

5. Aksjologia neoliberalizmu Przyjmowane w neoklasycznych teoriach ekonomicznych rozstrzygnięcia dotyczące gospodarki wspierane są wartościująco przez filozoficzne (a więc normatywne) przekonania doktryny neoliberalnej. Neoliberalizm jest doktryną socjoekonomiczną, deklaratywnie14 sytuującą się w tradycji nowożytnej filozofii liberalnej, której fundamenty tworzyli jeszcze przed rewolucją francuską Niccolo Machiavelli, Thomas Hobbes, John Locke oraz twórcy ekonomii klasycznej Adam Smith i John Stuart Mill. Początki nurtu neoliberalnego są związane z nazwiskiem największego bodaj (oprócz Miltona Friedmana) jego zwolennika – Friedricha Augusta von Hayeka, który tuż po Drugiej Wojnie Światowej przyczynił się do utworzenia stowarzyszenia Mont Pélerin, które powołane zostało dla propagowania liberalnego programu gospodarczego i politycznego. Ogromne znaczenie dla rozwoju tego nurtu miały, publikowane w okresie powojennym, tak ważne dzieła jak Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie Karla Poppera, Jacoba L. Talmona Origins of Totalitarian Democracy, Isaiaha Berlina Dwie koncepcje wolności i wreszcie Konstytucja wolności Friedricha Hayeka. Uznanie dla doktryny przywołującej idee wolności i demokracji było w pewnym stopniu konsekwencją geopolitycznej polaryzacji świata. Kultura Zachodu zdawała się być ostoją wolnościowej tradycji rewolucji francuskiej. 14 Przedstawiciele współczesnego neoliberalizmu chętnie powołują się na tradycję liberalną, krytycy tego nurtu jednak przekonują, że współczesne poglądy neoliberalne różnią się znacznie od klasycznego liberalizmu. Podobna sytuacja dotyczy klasycznej ekonomii i powstałej pod koniec XIX wieku szkoły neoklasycznej, która zdaniem wielu nie ma nic wspólnego z poglądami klasyków, a przyjęta nazwa sugerująca takie powiązanie prowadzi do nieporozumień, zob. David Colander, The Death of Neoclassical Thought, „Journal of the History of Economic Thought” 22, nr 2 (2000), 127−143.

Halina Zboroń

28

Neoliberalizm (tak jak klasyczny, nowożytny liberalizm) w centrum uwagi stawia wartość wolności, która jest traktowana jako wartość autoteliczna. Klasyczny liberalizm przywoływał tę wartość jako najwyższy cel człowieka w odniesieniu do trzech kontekstów: światopoglądowego (wolność prowadząca do respektowania pluralizmu poglądów i postaw), politycznego (demokracja jest systemem umożliwiającym korzystanie z prawa niezależności, suwerenności jednostkowej) i ekonomicznego (gospodarka rynkowa oparta na poszanowaniu prawa własności i swobody podejmowania działań gospodarczych). Także dla neoliberałów kapitalizm i demokracja liberalna są systemami, które gwarantują wszystkim możliwie najszerzej zakreśloną wolność polityczną i ekonomiczną – rozumianą jako brak przymusu ze strony państwa – i brak ograniczeń w zakresie działań gospodarczych, natomiast wolność osobista – wolność sumienia, światopoglądowa, obyczajowa – ma mniejsze znaczenie. Przeciwnie – neoliberałowie polityczni i ekonomiczni w dziedzinie obyczajów zdają się być bliscy stanowisku konserwatywnemu. Trudno znaleźć wypowiedzi, w których neoliberalne poglądy polityczne i ekonomiczne łączone są z deklaracjami uznania praw mniejszości seksualnej, wyrazami wsparcia dla ruchów feministycznych czy angażowaniu się w działania ograniczające zasięg negatywnych zjawisk społecznych, takich jak rasizm, seksizm, antysemityzm czy islamofobia. Neoliberalizm pozostaje zatem w opozycji do nurtu socjaldemokratycznego czy lewicującego (także amerykańskiego liberalnego skrzydła politycznego) nie tylko w kwestiach gospodarczych, ale także obyczajowych. Wyraźne różnice widać także w odniesieniu do poglądów na demokrację. Ekonomiczne poglądy neoliberalne miały szanse zyskać na znaczeniu praktycznym dopiero w późnych latach siedemdziesiątych, kiedy ostatecznie po latach krytyki nastąpił odwrót od paradygmatu keynesowskiego. Powrócono wtedy do idei rozwijanych w szkole austriackiej oraz koncepcji monetarystycznej wypracowanej w szkole chicagowskiej. W tym samym czasie – jak pisze Gray – nastąpiło odrodzenie liberalizmu w naukach politycznych. Ukazały się dwie ważne książki: Theory of Justice Johna Rawlsa oraz Anarchy, State and Utopia Roberta Nozicka. Nozick – w ocenie Graya – krytykując teorię sprawiedliwości Rawlsa, przedstawił bardziej przekonywującą obronę koncepcji „państwa minimum”, co wywarło silny wpływ

29

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


na opinię intelektualną i usankcjonowało idee klasycznego liberalizmu w kręgach filozofów”15. Nie wdając się w dyskusje na temat tego, kto wywarł bardziej znaczący wpływ na poglądy filozofów, warto zauważyć, że jeśli chodzi o obszar ekonomii, istotnie dość radykalne poglądy Nozicka były zbieżne z respektowanymi w głównym nurcie założeniami dotyczącymi charakterystyki rynku, a przede wszystkim przekonaniem o autoregulacyjnych właściwościach mechanizmów rynkowych. Wybitni badacze ekonomiści dużo wcześniej wypowiadali opinie na temat państwa, które mogłyby być przypisane Nozickowi16. Ogromną rolę w propagowaniu neoliberalnego pojmowania gospodarki mieli z pewnością przedstawiciele szkoły austriackiej (Mises, Hayek, Rothbard), public choice (Buchanan) oraz monetaryści ze szkoły chicagowskiej. Osłabienie nurtu keynesistowskiego w latach siedemdziesiątych, związane z wyczerpaniem się możliwości formułowania przekonujących objaśnień aktualnej sytuacji gospodarczej i czynienia przewidywań co do przyszłych zdarzeń, doprowadziło do wzmocnienia nurtu neoklasycznego wspieranego normatywnie przez doktrynę neoliberalną. W czasach przybierającej na sile zimnej wojny między Wschodem i Zachodem, argumentacja wartościująca spełniała swoją rolę w zakresie uzyskania poparcia dla rozwiązań proponowanych przez neoklasyków. Najważniejszymi przekonaniami neoliberalizmu gospodarczego jest: decydująca rola rynku, redukcja wydatków publicznych na cele socjalne, deregulacja wszelkich możliwych dziedzin, prywatyzacja, eliminacja pojęcia ‘dobra wspólnego’ czy ‘dobra społecznego’. Forsowane przez ekonomię neoklasyczną przekonanie, że podstawą efektywnej gospodarki jest wolny rynek, któremu przypisuje się zdolności autoregulacyjne, prowadzi do pozytywnego wartościowania wolności w sensie możliwości swobodnego podejmowania decyzji gospodarczych.

Niemniej wydaje się, że w obrębie teorii ekonomii wartość ta ma charakter instrumentalny – jedynie bowiem w sytuacji braku ograniczeń jednostka może podejmować racjonalne decyzje, będące reakcją na bodźce rynkowe. Tymczasem, w przypadku doktryny neoliberalnej, wolność jednostek jest ujmowana jako wartość autoteliczna – mająca nadrzędny status w stosunku do innych wartości. Wartość wolności porządkuje niejako pozostałe składowe doktryny neoliberalnej. I tak wolność jednostkowa nie powinna być ograniczana przez wzgląd na dobro wspólne, dobro społeczne. Nie ma takich potrzeb społecznych, które mogłyby być traktowane priorytetowo w stosunku do interesów jednostkowych. Z jednej strony bowiem uznaje się, że wolny rynek pozbawiony ograniczeń ze strony państwa najlepiej służy jednostkom, które korzystają z dobrodziejstw wzrostu gospodarczego. Z drugiej strony przyjmuje się założenie, że każdy człowiek obdarzony wolnością powinien przyjąć odpowiedzialność za siebie i swoją rodzinę, tj. zapewnić sobie (dzięki dostępnym wszystkim możliwościom) odpowiednie warunki życia. Zróżnicowanie społeczne jest rezultatem zróżnicowania naturalnego: nie wszyscy w równym stopniu są uzdolnieni, pracowici, zdeterminowani, przedsiębiorczy – stąd sukces w postaci życia na satysfakcjonującym poziomie jest osiągalny dla tych, który potrafią ze swojej szansy skorzystać. Pojawia się tu echo dziewiętnastowiecznego darwinizmu społecznego. Neoliberalizm jest doktryną opartą na bardzo silnym indywidualizmie: stąd negatywny stosunek do państwa, które dysponując władzą i środkami przymusu może wolność jednostkową ograniczać, także w zakresie dysponowania prywatną własnością. Neoliberałowie, optujący za ograniczaniem władzy państwa, postulują redukcję wydatków na cele społeczne (opieka socjalna i pomoc społeczna) oraz publiczne (m.in. wydatki na edukację i ochronę zdrowia). Państwo powinno natomiast wspierać prywatny biznes, poprzez tworzenie przepisów sprzyjających przedsiębiorczości oraz obniżanie zobowiązań podatkowych. W państwie faworyzującym prawo własności, swobodnie funkcjonujące rynki oraz wolny handel, pojęcia dobra społecznego i wspólnoty zastępowane są ideą jednostkowej osobistej odpowiedzialności. Zgodnie z założeniem, że bogactwo „skapuje” do niższych warstw społecznych, neoliberałowie utrzymują, że najlepsza droga

15 John Gray, Liberalizm (Kraków: Znak−Fundacja im. Stefana Batorego, 1994), 55. 16 Dla przykładu Ludwig von Mises, w Ekonomii i polityce. Wykładzie elementarnym (Warszawa: Fijjorr Publishing Company, 2006), 55, w tej kwestii wypowiedział się następująco: „Rząd powinien robić te wszystkie rzeczy, których się od niego wymaga i dla których został powołany. Powinien chronić każdego obywatela przed brutalnymi i oszukańczymi działaniami przestępców, a także bronić kraju przed zewnętrznymi wrogami. Takie funkcje pełni rząd w wolnym systemie, w systemie gospodarki rynkowej”.

Halina Zboroń

30

31

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


do wyeliminowania ubóstwa prowadzi przez wolny rynek17. Konkurowanie jednostek, przedsiębiorstw i społeczeństw jest najskuteczniejszą drogą do uzyskiwania lepszych wyników w zabieganiu o własny interes, stąd umiejętność rywalizacji jest pożądaną umiejętnością. Jak pisze Harvey: „Osobisty sukces bądź porażka są interpretowane raczej jako miara własnych cnót przedsiębiorczych albo osobistych zaniedbań (takich jak niedostateczne inwestowanie we własny „kapitał ludzki” poprzez zdobycie wykształcenia), niż jako efekt jakichś właściwości systemu (takich jak wykluczenie klasowe, opisywane zazwyczaj jako zjawisko typowe dla kapitalizmu)18. Krytycy neoliberalnej koncepcji społecznej wskazują na negatywne skutki społeczne wprowadzania założeń tej idei do praktyki: postępująca atomizacja społeczna i alienacja jednostek, niszczenie wspólnot społecznych jako następstwo uznawania bezwzględnej nadrzędności wartości wolności jednostki nad dobrem wspólnym; dekonstrukcja władzy państwa, w imię zasady niezależności i suwerenności jednostek, przy jednoczesnym faworyzowaniu biznesu, doprowadziła do dominacji wielkich korporacji, które mają realny wpływ na porządek społeczny; stopniowe, systematyczne osłabianie demokracji jako skutek umacniania i rozprzestrzeniania się na cały obszar życia społecznego stosunków kapitalistycznych. Jeśli chodzi o zmiany w obszarze kultury symbolicznej – wykazuje się postępującą komercjalizację stosunków społecznych i komodyfikację wartości symbolicznych. Rynek poszerza zakres swego oddziaływania, a neoliberalna ideologia – zaczyna dominować także w obszarach pozaekonomicznych.

się – przynajmniej w obszarze intelektualnym – ciągle dość silna. Z drugiej strony coraz donośniej wygłaszane deklaracje co do potrzeby wyznaczenia nowych priorytetów i określenia warunków zapewniających zrównoważony rozwój prowadzą (przynajmniej w Unii Europejskiej) do zmian instytucjonalnych, które stanowią symptom odwrotu od programu neoliberalnego. Kwestię wycofywania się z koncepcji gospodarki opartej na neoliberalnych założeniach należy jednakże oddzielić od rozważań na temat postaci demokracji oraz dyskusji dotyczących liberalizmu światopoglądowego, który koncentruje się na idei poszanowania prawa jednostek do wolności przekonań i swobody zachowań w określonych społecznie i powszechnie respektowanych ramach. Ochrona tych praw wydaje się równie ważna, jak kontestowanie nieakceptowanych społecznie zasad polityki gospodarczej bazującej na przekonaniach neoliberalnych.

Bibliografia Beattie, Alan, Julie MacIntosh, Obama oburzony premiami w AIG [Obama Outraged at AIG Bonuses], „Financial Times”, 16.03.2009, http://ft.onet. pl/10,23246,artykul.htlm. Colander, David, The Death of Neoclassical Economics, „Journal of the History of Economics Thought” 22, nr 2 (2000), 127−143. Friedman, Milton, Kapitalizm i wolność, Warszawa: Centrum Adama Smitha−Rzeczpospolita, Warszawa. Friedman, Milton, Wolny wybór, Sosnowiec: Wydawnictwo Panta, 1996. Galbraith, John Kenneth, Społeczeństwo dobrobytu. Państwo przemysłowe, Warszawa: Państwowy Instytut Wydawniczy, 1973. Galbraith, John Kenneth, Ekonomia w perspektywie. Krytyka historyczna, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, 1991. Gray, John, Liberalizm, Kraków: Znak−Fundacja im. Stefana Batorego, 1994. Harvey, David, Neoliberalizm. Historia katastrofy, Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2008. Krugman, Paul, How Did Economists Get It So Wrong?, „The New York Times”, 06.09.2009.

6. Zakończenie Pomimo tego, że tak wiele argumentów ukazujących szkodliwość neoliberalizmu przedstawianych jest przez tak liczne grono wybitnych badaczy społecznych, polityków, aktywistów społecznych i autorytety religijne, pozycja koalicji neoklasycznej ekonomii i neoliberalnej ideologii wydaje 17 David Harvey, Neoliberalizm. Historia katastrofy (Warszawa : Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2008), 91. 18 Ibid., 92.

Halina Zboroń

32

33

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


Mason, Paul, Finansowy kataklizm. Koniec wieku chciwości, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2010. Mises von, Ludwig, Ekonomia i polityka. Wykład elementarny, Warszawa: Fijjorr Publishing Company, 2006. Reich, Robert, Suprecapitalism. The Battle for Deomocracy in an Age of Big Business, London: Icon Books, 2009. Roubini, Nouriel, Stephen Mihn, Ekonomia kryzysu, Warszawa: Wolters Kluwer Polska, 2011. Vogl, Joseph, Widmo kapitału, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2015.

Halina Zboroń

34

35

Neoliberalna doktryna kapitalizmu


MIKOŁAJ IWAŃSKI

PRZEKRACZANIE JĘZYKA NEOLIBERALNEGO KONSENSUSU


Dyskurs transformacyjny, mimo 25 lat, które minęły od zmian politycznych i blisko trzech dekad od rozpoczęcia procesu, jest wciąż jednym ze słabiej rozpoznanych obszarów wspólnego doświadczenia. Połowa lat 80. to okres, który Tadeusz Kowalik słusznie wskazuje jako początek przemian na poziomie instytucjonalnym, które stworzyły grunt pod upadek starego przemysłu kilka lat później. Podobnie rzecz ujmowała Jadwiga Staniszkis, formułując głośną tezę o rewolucji dyrektorów średniego szczebla. Inercja, w której znalazło się państwo na początku lat 80., była spowodowana czynnikami zewnętrznymi, w tym m.in. kryzysem zadłużeniowym i koniecznością wdrożenia drakońskich narzędzi polityki gospodarczej, umożliwiających spłatę części zagranicznego zadłużenia. Wypalenie ideowe systemu władzy następowało równolegle z marazmem ogarniającym, bardzo silny jeszcze kilka lat wcześniej, obóz opozycyjny. Na tak zarysowanym tle kryzysu idei, pojawia się pole do polskiej recepcji neoliberalizmu, który w specyficznej lokalnej interpretacji będzie jedną z najżywotniejszych propozycji ideowych, jakie kiedykolwiek zaistniały w polskim życiu publicznym. Konsensus, zawarty w pierwszych latach transformacji ,stał się podstawą budowy większości programów politycznych, jakie zaistniały w demokratycznym kontekście. Polska recepcja myśli neoklasycznej nie była czymś szczególnie oryginalnym, mając dzisiejszy dystans czasowy trudno ocenić ją inaczej niż przez pryzmat imitacyjności i pewnej naiwności. Jednak działalność środowisk liberalnych w latach 80. miała pewien zdecydowanie pozytywny wymiar, który należy w tym miejscu podkreślić. W przeciwieństwie do innych środowisk opozycyjnych liberałowie podjęli się wprowadzenia do polskiego spektrum ideowego całkowicie nowej jakości. Jak zauważa Wiktor Gadomski1v jako jedyni nie nawiązywali do żadnej z istniejących tradycji politycznych. Kluczowym momentem dla kształtowania się fundamentów polskiego neoliberalizmu, był gdański Kongres Liberałów, który odbył się w 1988 roku. Co ciekawe, jego uczestnicy sami siebie nazywali liberałami i ta

strategia identyfikacyjna jest używana do dziś. W tym samym czasie Janusz Lewandowski wydaje w półlegalnym drugim obiegu niezwykle ciekawą historycznie książkę Neoliberałowie wobec współczesności 2, która zostaje wznowiona w 1991 roku z przedmową Donalda Tuska. To bardzo ciekawy dokument, pewnego rodzaju fotografia świadomości środowisk liberalnych, które zupełnie nieświadomie znajdują się w przededniu przejęcia władzy. Trudno odmówić też środowisku, szczególnie gdańskich liberałów, pewnej godnej szacunku utopijnej bezinteresowności w wyznawanej postawie. W przeciwieństwie do innych środowisk liberalnych, w tym m.in. krakowskiego, którego jeden z liderów, Mirosław Dzielski, bardzo intensywnie próbował pogodzić wolnorynkowy liberalizm z Nauką Społeczną Kościoła – wyznaczając tym samym ramy nurtu konserwatywnego liberalizmu. Gdańskie środowisko było całkowicie sceptyczne wobec kościoła katolickiego i wielokrotnie dystansowało się od kontaktów z nim. W warunkach klinczu ideowego lat 80. była to dość cenna cecha, nasuwająca pewne podobieństwa do ruchu Wolność i Pokój czy środowisk alternatywnych (dla których trójmiasto w latach 80. było jednym z najsilniejszych ośrodków). Ewolucja poglądów obecnych w tym środowisku na przestrzeni lat 80., od wydania pierwszego numeru Przeglądu Politycznego w 1983 roku, była znaczna. Bardzo wyraźny był proces dystansowania się od Solidarności, która zajmowała po stronie opozycyjnej pozycję wręcz hegemoniczną. Jak zaznaczył w jednej z wypowiedzi Donald Tusk, liberałowie gdańscy traktowali Solidarność przede wszystkim jako ruch społeczny, niespecjalnie akcentując jego propracowniczy i związkowy charakter. Prawdziwym zwrotem jest pojawienie się w tym środowisku postaci Janusza Lewandowskiego, który dzięki systematycznym lekturom ciężko osiągalnych pozycji dysponował bardzo unikatową w tym czasie wiedzą. Zasługą Lewandowskiego jest zaznajomienie tego środowiska z dorobkiem m.in. Friedricha Hayek’a, wobec którego wcześniej było bardzo sceptyczne. Dobitnie świadczy o tym cytat z tekstu Donalda Tuska napisanego w 1984 roku w Przeglądzie Politycznym:

1

2 Janusz Lewandowski, Neoliberałowie wobec współczesności, (Gdynia: Wydawnictwo ATEXT, 1991; pierwsze wydanie 1989).

Wiktor Gadomski, Liberałowie. Działanie w sferze myśli i programów, „Liberte!” nr 5 (2008).

Mikołaj Iwański

38

39

Przekraczanie języka neoliberalnego konsensusu


„Treścią naszej propozycji jest powszechne uwłaszczenie, to znaczy realne przeniesienie uprawnień własnościowych z administracji państwowej na szerokie rzesze społeczeństwa. Musi to być radykalne odpaństwowienie gospodarki, nie tylko w sensie formalnym, lecz i efektywnym, to znaczy musi prowadzić do narzucenia przedsiębiorstwom innych niż dotąd kryteriów kontroli ekonomicznej i do likwidacji gospodarczego paternalizmu” Już kilka lat później Janusz Lewandowski jako Minister Przekształceń własnościowych wcielił tę ideę w życie jako Program Powszechnej Prywatyzacji. Utworzone dla celu jego realizacji Narodowe Fundusze Inwestycyjne okazały się w dłuższej perspektywie kompletną klęską. Po prawie 20 latach ich funkcjonowania można powiedzieć, że skupiły w sobie najbardziej przykre cechy zjawiska określonego później jako finansjalizacja3. Rozdysponowanie udziałów w blisko 400 przedsiębiorstwach państwowych, z których ok 40% przynosiło straty, przy bardzo skomplikowanej strukturze udziałów (wiodący TFI posiadał ok 1/3 akcji, 15% należało do załogi, a reszta do pozostałych TFI w formie rozporoszonych udziałów), musiało zakończyć się katastrofą. Nie wydarzyła się ona natychmiast, lecz była rozciągnięta w czasie. TFI, będąc podmiotami notowanymi na giełdzie, tylko w ciągu pierwszych 5 lat przeznaczyły ok. 10% wartości wyjściowej na wynagrodzenia zarządów. Trudno o bardziej przekonujący przykład klęski wzniosłej idei prymatu własności prywatnej, zapożyczonej wprost od nestorów szkoły austriackiej. W jednym z fragmentów wspomnianej już książki Janusz Lewandowski pisze: „Neoliberalizm nie ma swojej ortodoksji. Jest to niesekciarski, otwarty styl myślenia (…) Neoliberalizm to dojmująca świadomość granic urzeczywistnienia gotowych wzorów w pluralistycznym społeczeństwie, intelektualna akceptacja wewnętrznych pęknięć i niespełnień jako nieodwołanego wymiaru losu jednostki i życia zbiorowego.” 4

„Liberalizm jest próbą historycznego kompromisu, który prowadzi do odrzucenia i komunizmu i liberalizmu okrutnego Hayeka”. Zwieńczeniem procesu krystalizowania się postaw tego środowiska jest zorganizowany w grudniu 1988 Kongres Liberałów. Odbywa się nieprzypadkowo w Gdańsku i gromadzi reprezentacje zatomizowanych środowisk liberalnych, których liczebność okazuje się być dość pokaźna. Według dostępnych źródeł dwudniowe spotkanie gromadzi ok. tysiąca uczestników. Wydarzenie odbywa się w jednym z najbardziej depresyjnych momentów XX wiecznej historii Polski. Z jednej strony znajduje się całkowicie zbankrutowana władza, która po prawie dekadzie ograniczania konsumpcji i rosnącej bezwładności w zakresie zapewniania najbardziej podstawowych potrzeb egzystencjalnych społeczeństwa nerwowo szuka pomysłu na zakończenie tej sytuacji. Z drugiej strony znajduje się rozbita opozycja, pozycja Solidarności jest cieniem tej z początku dziesięciolecia. Struktury składają się z nielicznych działaczy, którzy nie są w stanie inicjować działań o potencjale mobilizującym politycznie szersze grupy. W tle dokonuje się transformacja instytucjonalna, poluzowane przepisy dotyczące prowadzenia działalności gospodarczej powodują powstawanie coraz liczniejszych przedsięwzięć, zajmujących się najczęściej suplementowaniem braków na rynku konsumpcyjnym. Ambitni dyrektorzy i kierownicy przedsiębiorstw państwowych doskonale zdają sobie sprawę z nadchodzącej radykalnej zmiany i pośpiesznie zajmują pozycje, które potem umożliwią im skokowy awans. Kilka tygodni po Kongresie Liberałów rozpoczną się rozmowy tzw. Okrągłego Stołu. Warto zauważyć, że Lewandowski i Szomburg są wówczas doradcami Lecha Wałęsy i twórcami ekonomicznego programu prezentowanego przez stronę opozycyjną. Liberałowie ze swoim programem najdobitniej wyrażonym w kongresowym referacie Janusza Lewandowskiego i Jana Szomburga Własność jako próg reformy gospodarczej, uwłaszczenie jako kierunek, który doskonale wyraża Zeitgeist okresu późnej dekadencji PRL-u. Mimo charakteru samego wydarzenia, jakim był Kongres Liberałów, który formalnie jawi się w swej stylistyce jako utopijny konceptualnie projekt, obecnie odczytywać je można jako lacanowską wiadomość z przyszłości. Wydarzenie, które jeszcze nie posiada swojego miejsca w narracji, ale będzie jej istotnym elementem.

Mikołaj Iwański

40

3 Pojęcia finansjeryzacja używam w krytycznym znaczeniu opisanym m.in. przez Jana Toporowskiego w Dlaczego gospodarka światowa potrzebuje krachów finansowych, Ksiązka i Prasa 2012. Pomimo innych określeń zbliżonych językowo m.in. finansjalizacja, wersja zastosowana w tłumaczeniu Jerzego P. Listwana wydaje się być najbardziej trafną. 4 Janusz Lewandowski, Neoliberałowie..., op. cit.

41

Przekraczanie języka neoliberalnego konsensusu


czy działania w imię dobra wspólnego5, czyli odejście od największych osiągnięć Solidarności, było procesem relatywnie dość długim, ale koniecznym dla zajęcia późniejszej pozycji w politycznym establishmencie. Zresztą, dla generacji młodych, rozbudzonych intelektualnie gdańszczan, znalezienie miejsca w strukturach związkowych było fizycznie niemożliwe – ta hierarchia była zdominowana przez wcześniejsze pokolenie, więc ich wybory ideowe można oceniać w niezwykle pragmatycznej perspektywie. Tak samo należy widzieć włączenie się środowiska gdańskich liberałów w organizację strajku w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku. Był to okres kiedy ich poglądy na rolę związków zawodowych były już bardzo wyraźnie określone i pozbawione początkowej ambiwalencji. Co bardzo ciekawe, specyficzny polski neoliberalizm - patrząc z dzisiejszej perspektywy - w swojej wczesnej i dojrzałej fazie trwającej do końca lat 90., był niezwykle imitacyjny. Całkowita bezradność lokalnych elit decyzyjnych wobec propozycji rozwiązania problemów gospodarczych, które umożliwiła zmiana polityczna, świetnie została przedstawiona przez Tadeusza Kowalika. Najprostsze kategorie analizy postkolonialnej znajdują tu niepokojąco trafne odzwierciedlenie. Jedynym elementem wyróżniającym lokalną recepcję neoliberalizmu była wyraźna ostrożność w stosunku do sektora usług publicznych. Lata 90. są okresem, gdy ta część instytucji publicznych zostaje jakby wyjęta z logiki prywatyzacji i w wielu przypadkach poddana jedynie niewielkiej korekcie (kultura, edukacja, nauka). Można to tłumaczyć silnym oporem obecnym w niektórych z tych środowisk – strajk nauczycieli w 1993 roku mógł ochłodzić zapał nawet najbardziej rzutkich reformatorów. Pewne oznaki konformizmu można również wskazać w dokumencie przyjętym na Konferencji Założycielskiej Kongresu Liberalno-Demokratycznego z 1990 roku, kiedy zostaje przyjęta deklaracja ideowa powstałej właśnie formacji. Wcześniejszy dystans do kościoła katolickiego zostaje złagodzony poprzez wpisanie w dokumencie słów o europejskiej tradycji kulturowej, u której źródeł leży chrześcijaństwo. Późniejsza praktyka

Fenomen polskiego neoliberalizmu należy rozpatrywać w kategoriach pokoleniowych i tożsamościowych. Próby racjonalnej analizy struktury tych poglądów zawsze będą obarczone ciężkim błędem zlekceważenia kontekstu ich powstania. Na zrozumienie tego zjawiska można pokusić się wyłącznie na poziomie chociażby szkicowej analizy zbiorowego afektu. Należy też mieć na uwadze, jak wielką rolę w formułowaniu kierunku zmiany paradygmatu ekonomicznego odgrywa trauma. Znienawidzony przez prekursorów ekonomii neoklasycznej keynesizm nigdy nie odniósłby globalnego sukcesu, gdyby nie traumatyczne doświadczenie wielkiego kryzysu lat 30. Podobnie jak niewydolność prawicowej wariacji keynesizmu, z którą zbiegła się wojna wietnamska, kryzys naftowy oraz kryzys lat 70., utorowała drogę politycznej wersji ekonomicznego neoklasycyzmu. Lata 80. to okres triumfu politycznego środowisk współtworzących doktrynę „reaganomiki” i analogiczną praktykę thatcheryzmu. Z perspektywy peryferyjnego obszaru, będącego dodatkowo peryferium niewydolnego gospodarczo i politycznie bloku wschodniego, trudno nie wyobrazić sobie, jak bardzo pociągające mogły być omawiane idee. Jednym z wyznaczników peryferyjności jest brak krytycyzmu wobec zewnętrznych idei. W tym słabo rozpoznanym i opresyjnym kontekście entuzjazm Janusza Lewandowskiego robi się znacznie bardziej zrozumiały. Hasła głoszące walkę z m.in. interwencjonizmem państwowym, administracyjną kontrolą nad środkami produkcji, własnością prywatną jako podstawą porządku społecznego oraz wspieranie sektora prywatnej przedsiębiorczości znajdowały bardzo podatny grunt. Dokonująca się zmiana w strukturze instytucjonalnej gospodarki niezwykle mocno potrzebowała wiarygodnego tła ideologicznego. Środowiska liberalne doskonale wyczuły to zapotrzebowanie, tworząc intelektualne uzasadnienie dla dokonującej się zmiany. Liczne odwołania do szkoły austriackiej oraz liberalnych tradycji brytyjskich, a także już w późniejszym okresie do szkoły chicagowskiej, robiły furorę. To w ten sposób został stworzony transformacyjny konsensus, który z różnymi korektami do dziś określa ramy prowadzonej przez różne siły polityczne polityki gospodarczej. Brak rozpoznania lokalnego kontekstu oraz pokoleniowe odrzucenie głośnych jeszcze na początku lat 80. idei wspólnotowych, propracowniczych

Mikołaj Iwański

42

5 Por. Jan Sowa Inna Rzeczpospolita jest możliwa! Widma przeszłości, wizje przyszłości, (Warszawa: Wydawnictwo WAB, 2015).

43

Przekraczanie języka neoliberalnego konsensusu


polityczna kolejnych lat nie potwierdziła ambicji zbliżenia się do hierarchii kościelnej, ale wyraźnie, wbrew wcześniejszym deklaracjom, nie wykluczano tej opcji. Jest niezwykle ciekawą uwaga, którą uczynił jeden z uczestników opisywanych wydarzeń, do dziś pozostający bardzo blisko wyjściowych pozycji – Wiktor Gadomski. Otóż pod koniec pierwszej dekady lat dwutysięcznych w tekście analizującym polityczny fenomen Donalda Tuska, bardzo trafnie stwierdził, iż formacja liberałów gdańskich była jedyną propozycją polityczną wywodzącą się z podziemnej działalności, która nie opierała się na historycznym sentymencie. W tym momencie należy zawiesić wcześniejsze uwagi o imitacyjnym charakterze dorobku ideowego gdańskich liberałów, gdyż faktycznie na poziomie praktycznym przekroczyli oni jeden z kluczowych progów peryferyjności jakim jest niezmordowane, obsesyjne przeżywanie odległej historii. Hegemonia konsensusu neoliberalnego stała się faktem już na początku lat dziewięćdziesiątych. Proces przyswajania i stabilizowania zestawu nienaruszalnych dogmatów polityki gospodarczej zakończył się w 2001 roku, kiedy władzę przejęła koalicja SLD-PSL, której pierwszy z uczestników, mimo wcześniejszej gry na emocjach oporu wobec zmian transformacyjnych, w tym wysokich kosztów społecznych, zawarł w swojej praktyce wiele z jego kluczowych elementów. Do dnia dzisiejszego nie widać mocniejszych oznak erozji tego konsensusu w politycznym mainstreamie. Kluczowym problemem w tym ujęciu tematu polskiej recepcji neoliberalizmu jest kwestia języka. Tak naprawdę rozumienie rynku jako podstawowej matrycy relacji społecznych, skrajny indywidualizm, zamknięcie na kategorię dobra wspólnego oraz bardzo silna niechęć do samoorganizacji są czymś całkowicie naturalnym, mieszczącym się w bezwiednie akceptowanym zestawie poglądów. Przekroczenie tej ściany jest zadaniem, które może zająć wiele lat. I tu pojawia się miejsce dla zrozumienia roli sztuki. Tam gdzie kończy się język, wielką rolę może odegrać obraz. Nie ma w polskim kontekście mniej ważnej z punktu widzenia społecznej hierarchii sztuki niż ta, która posługuje się obrazem. W kulturze zdominowanej przez słowo – literaturę, teatr, trudno dopatrzeć się prób rozliczenia z pierwszym okresem transformacji. Pewne

Mikołaj Iwański

44

próby podejmował duet Strzępka/Demirski, ale były one bardzo wyraźnie ograniczane przez instytucjonalny kontekst ich działań. Tragicznie wygląda sytuacja w polskim kinie, gdzie temat jest oczywiście nieobecny, ale wiele realizacji z lat 90. obecnie może być bardzo mocnym materiałem do analizy socjalizacji transformacyjnej. Artyści nie potrafili rozpoznać dokonującej się potężnej zmiany społecznej związanej z dezindustrializacją, bardzo często bezkrytycznie identyfikując się z językiem i narracją elit. Próbą podjęcia wątku społecznych kosztów transformacji była wystawa przygotowana przez Stanisława Rukszę Oblicze dnia. Koszty społeczne w Polsce po 1989 roku, prezentowana w 2015 roku podczas Art Boom Festiwal. Wystawa stanowiła podsumowanie wątków związanych z obrazem społecznych skutków przemian ostatnich 25 lat, i mimo wielu prac doskonale wpisujących się w ten kontekst, niepokojąco zbliżała się do wyczerpania tematu. Dla sztuki krytycznej lata 90. były przede wszystkim okresem silnej identyfikacji z postawą, którą można nazwać liberalizmem obyczajowym – artyści tocząc walkę z narracjami władzy, religii i ciała w nieświadomy sposób przyjmowali, że gwałtowne, intensywne zdarzenia dziejące się poza ich najbliższym kręgiem nie stanowią interesującego tematu dla ich pracy. Podobnie jak artyści innych dziedzin przyjęli strategię identyfikacji z narracją elit, w której jednym z niezwykle trwałych elementów było założenie eksperckiego, naukowego charakteru wszystkiego, co jest związane z ekonomią i polityką gospodarczą. To przekonanie zaczęło nieznacznie erodować dopiero w momencie kiedy przeniknęły na lokalny grunt pierwsze redakcje tekstów alterglobalistycznych. Znaczącym krokiem naprzód była obecność artystów na terenach Stoczni Gdańskiej, przepracowywanie kontekstów dezindustralizacji kluczowej dla protestów lat 80. przestrzeni Gdańska oraz rozpoznawanie problemów gentryfikacyjnych. Bardzo ciekawą próbą uchwycenia tematu dezindustrializacji mającą miejsce w 2001 roku w Kunstverein w Wiesbaden była wystawa kuratorowana przez Andę Rottenberg Postindustrial sorrow. Projekt ewidentnie wyprzedzał swój czas i świadomość większości uczestników sceny artystycznej. Rzecz była oparta na rozpoznaniu specyficznej postawy melancholii

45

Przekraczanie języka neoliberalnego konsensusu


i rozczarowania obecnej w polskiej sztuce od początku lat 90. Wystawa ta nie zdobyła większego rozgłosu, nie była też pokazana w kraju. Jej wizjonerski charakter nie został dobrze rozpoznany, przy czym należy zauważyć, że lokalny świat sztuki toczył wówczas na kilku frontach zimną wojnę wypowiedzianą mu przez społeczeństwo. Świadomość rozpoznania własnej pozycji społecznej oraz budowa poczucia pewnej wspólnoty losów z poszkodowanymi przez transformację jest procesem, który rozpoczął się od strajku artystów w 2012 roku. To był punkt zwrotny, który uruchomił procesy, które obecnie są mocno zaawansowane i szczęśliwie nieodwracalne. Potwierdzają to realizacje takich artystów jak Rafał Jakubowicz, Łukasz Surowiec, Janek Simon czy młodszych jak Julia Popławska, Justyna Orłowska lub Adrian Kolarczyk. Realizacja Perfumy Łukasza Skąpskiego, której towarzyszy niniejsza publikacja wpisuje się w sposób doświadczania problemu transformacyjnej zmiany społecznej bliższej latom 90. To praca, której forma w części fotograficznej bezpośrednio dotyka problemu nieprzystawalności dostępnego języka do rozpoznawanej skali destrukcji, która dokonała się przy aprobującym milczeniu wszystkich zarażonych opisanym wcześniej językiem neoliberalnego konsensusu. Doskonale ukazuje też rozpoznaną przez Andę Rottenberg figurę postindustrialnego smutku. W części obiektowej mamy do czynienia z niezwykle sympatycznym szyderstwem dotykającym retoryki przemysłów kreatywnych. Stocznia Szczecińska, której dotyczy realizacja, jest klasycznym przykładem transformacji od typowego zakładu wielkoprzemysłowego w modelu fordowskim do struktury tzw. nowego przemysłu. Ta jakość pojawia się w Polsce stopniowo wraz z zaistnieniem specjalnych stref ekonomicznych, mających poprzez preferencje fiskalne i bezpośrednie dotacje zaradzić skutkom wywołanym przez błyskawiczny upadek klasycznych zakładów przemysłowych. Z czasem okazało się, że coś co było doraźnym narzędziem mającym ugasić najbardziej zapalne ogniska, stało się rozwiązaniem wyznaczającym trwałe standardy zatrudnienia w większości branż przemysłowych. Duża rotacja, niepewne warunki zatrudnienia, ruralizacja zatrudnienia, brak uzwiązkowienia i stosowanie strategii union busting, słabe i elastyczne systemy wynagrodzeń to najważniejsze cechy tzw. nowego przemysłu.

Mikołaj Iwański

46

Łukasz Skąpski po nabyciu praw do znaku towarowego Stocznia Szczecińska, tworzy produkt możliwie najdalszy od konwencjonalnej produkcji stoczniowej. Wykorzystując najlepszej jakości naturalne składniki projektuje niezwykle elegancko zapakowane perfumy marki „Stoczniowiec”. Ta część zdecydowanie odbiega od formy i nawiązań obecnych w pierwszej części realizacji, wprowadzając całkowicie nową propozycję uchwycenia nie do końca nazwanych, wypartych emocji towarzyszących dezindustrializacji. Kłopot z pamięcią tego procesu to przede wszystkim problem języka. Przez okres ostatnich ponad dwu dekad, szczególnie w pierwszych latach, każdy opór wobec zmian transformacyjnych był rozpoznawany jako oznaka populizmu. Wytworzono fantazmat grupy społecznej, która została określona jako programowo nieprzystosowana do nowej rzeczywistości, cechująca się wyuczoną bezradnością i stawiająca wyobrażony opór koniecznym zmianom. Doskonale opisuje to Monika Bobako w klasycznym już tekście Konstruowanie odmienności klasowej jako urasawianie6. Proces wytworzenia tak nakreślonego podziału był konieczny do zainstalowania nowych relacji społecznych, jego efektem było wytworzenie podziału, który jest drastycznie widoczny do dziś. Perfumy to również próba spojrzenia na dezindustrializację z pozycji dotąd marginalizowanej. Praca poprzez nadanie jej krytycznej ramy unika nawiązania do zjawiska określanego jako ruin porn7, tzn. kolonialnego estetyzowania destruktów przemysłowych i architektonicznych z obszaru byłego bloku wschodniego. Zostaje dokonane kluczowe przekroczenie na poziomie języka, wyzbycie się przyciężkawych nostalgicznych emocji, swoistego poczucia winy czy protekcjonalnej troski. Przesłanie jest całkowicie czytelne – Stocznia Szczecińska po pewnej przerwie wznawia produkcję, pod zupełnie nowym kierownictwem!

6 Monika Bobako, Konstruowanie odmienności klasowej jako urasawianie. Przypadek polski po 1989 roku, Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego 2011, http://www. ekologiasztuka.pl/pdf/f0108Bobako2011.pdf, dost. 07.2016. 7 Por. Anoosh Chakelian Ruin porn: the art world’s awkward obsession with abandoned Soviet architecture, http://www.newstatesman.com/culture/art-design/2016/08/ruinporn-art-world-s-awkward-obsession-abandoned-soviet-architecture, dost. 08.2016.

47

Przekraczanie języka neoliberalnego konsensusu


MAŁGORZATA MACIEJEWSKA

SPOŁECZNE KOSZTY TRANSFORMACJI. STUDIUM PRZYPADKU ZAKŁADÓW RADIOWYCH „DIORA”


W Polsce społeczne koszty transformacji systemowej są nadal problemem mało rozpoznanym, głównie z powodu petryfikującego i naturalizującego, hegemonicznego dyskursu, w którym przedstawia się przemiany z początku lat 1990. jako pozbawioną alternatyw konieczność w drodze do nowego ładu, a tym samym odwraca badawczą uwagę od analiz w duchu materialno-historycznym, w tym dyskursów władzy. Na początku lat 90. nastąpiły głębokie przemiany sektora państwowego, głównie przejawiające się jako likwidacja i prywatyzacja przedsiębiorstw sektora uspołecznionego. Choć ten proces ma genezę w końcu lat 80. (w tzw. uwłaszczaniu nomenklatury, które Jacek Tittenbrun nazywa socjalizmem patrymonialnym1), to formalnie, przez usankcjonowanie prawne, umocowany został właśnie na etapie tego, co dziś zwiemy transformacją. Prywatyzacja, która z początku dotknęła przede wszystkim przedsiębiorstwa przemysłowe, przełożyła się następnie na inne sfery gospodarki i życia społecznego. Fundamentem zmian było tutaj założenie (które wygrało z innymi koncepcjami), że społeczeństwo powinno i może się rozwijać głównie w oparciu o prawo własności prywatnej. Prowadziło to do masowego wywłaszczania ludzi z dotychczasowych dóbr – z początku przede wszystkim dostępu do pracy z powodu utraty zatrudnienia, a później z instytucji podtrzymujących pracę reprodukcyjną – oraz gwałtownej zmiany w redystrybucji dochodów w społeczeństwie, a tym samym wzrostu nierówności społecznych. Jak podaje Tadeusz Kowalik, od momentu wprowadzenia pakietu stabilizacyjnego w 1990 roku (tzw. Planu Balcerowicza) bezrobocie: „[...] już w ciągu pierwszego roku wzrosło […] od blisko zera do ponad jednego miliona, w drugim roku do ponad dwóch milionów, zbliżając się w trzecim roku do trzech milionów osób”2. Ponadto w pierwszych czterech latach transformacji (1989-1993) nastąpiła zmiana struktury dochodów ludności, która pogłębiła istniejące nierówności społeczne. Przy jednoczesnym wzroście o prawie 60% udziału dochodów z działalności gospodarczej poza rolnictwem, nastąpił spadek udziału płac (niemal o połowę), wzrost o 25% udziału świadczeń (jak renty,

1 2

emerytury i zasiłki dla bezrobotnych) oraz spadek o ponad połowę udziału dochodów rolników indywidualnych3. Jak zwracają uwagę inni krytyczni badacze i badaczki polskiej transformacji4, jednym z ważniejszych jej wymiarów było wytworzenie się nowego porządku klasowego. Dla nielicznych grup społecznych przemiany własnościowe oznaczały szybki wzrost bogactwa, jednak dla większości skutkowały nagłym pogorszeniem się warunków pracy i życia. Wymieniając społeczne koszty transformacji takie, jak: długotrwałe bezrobocie i pogłębiające się przez to ubóstwo, badacze zwracają także uwagę na beneficjentów transformacji – tzw. klasę transformacyjną, jaką stali się menadżerzy, indywidualni posiadacze fortun, ludzie władzy politycznej i administracji centralnej, którzy skorzystali z „renty transformacyjnej”5. Proces redystrybucji bogactwa (od biednych do bogatych) był zorganizowany i utrwalanych przez tranzytologiczny dyskurs o drodze do modernizacji, który zdominował społeczną wyobraźnię6. W powtarzanej jak mantra drodze do wolności, kryły się jednak bardzo materialne i polityczne stawki. Andrzej Karpiński, śledząc w brytyjskim czasopiśmie „The Economist” dyskusję na temat wprowadzanego pakietu stabilizacyjnego i jego społecznych kosztów, pisał: „Wprawdzie na łamach krajowych środków masowego przekazu ukrywano tę nieprzyjemną prawdę, jednakże komentarze zagraniczne, licząc chyba na 3

Tadeusz Kowalik, Blaski i cienie transformacji polskiej, w: Futuryzm Miast Przemysłowych. 100 lat Wolfsburga i Nowej Huty, red. M. Kaltwasser, E. Majewska, J. Szreder, (Kraków: Korporacja Ha!art, 2007). 4 Por. Tittenbrum, Z deszczu..., op. cit.; Ewa Charkiewicz, Anna Zachorowska-Mazurkiewicz, Wprowadzenie – kryzys opieki w Polsce i na świecie, w: Gender i ekonomia opieki, red. E. Charkiewicz, A. Zachorowska-Mazurkiewicz (Warszawa: Biblioteka Think Tanku Feministycznego, 2009); Jane Hardy, Nowy polski kapitalizm, (Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2010). 5 Juliusz Gardawski, Leszek Gilejko, Rafał Towalski, Oceny i oczekiwania różnych grup społecznych wobec politykiwłaścicielskiej skarbu państwa, (Warszawa: Wydawnictwa Instytutu Filozofii i Socjologii PAN, 1999). 6 Por. Ewa Charkiewicz, Od komunizmu do neoliberalizmu. Technologie transformacji, w: Zniewolony umysł 2, red. E. Majewska, J. Sowa, (Kraków: Korporacja Ha!art, 2007), s. 23-84; Jan Kubik, From Transitology to Contextual Holism: A Theoretical Trajectory of Postcommunist Studies, w: Postcommunism from Within. Social Justice, Mobilization and Hegemony, red. J. Kubik, A. Linch, (Londyn, Nowy Jork: New York University Press, 2013), s. 27-94.

Jacek Tittenbrun, Z deszczu pod rynnę. Meandry polskiej prywatyzacji, t. 1-3, (Poznań: Zysk i S-ka, 2007). Tadeusz Kowalik, Polska transformacja, (Warszawa: Muza, 2009).

Małgorzata Maciejewska

50

51

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


barierę językową, nie kryły się z ujawnieniem rzeczywistych intencji. „The Economist” nie pozostawił już żadnych złudzeń, co do tego, kiedy pisał: «tam gdzie reforma gospodarcza napotyka na trudności polityczne, albo restrukturyzacja korporacji (organów nadzorujących) napotyka na opory, lepszym rozwiązaniem może się okazać po prostu pozwolić na upadek firm państwowych, wypłacić zasiłki dla bezrobotnych i sprzedawać kawałkami rzeczowe zasoby tak, aby nowi właściciele mogli zaczynać na gruzach». To przesłanie zostało w praktyce i z całą konsekwencją zastosowane i wpłynęło w decydujący sposób na masowy charakter likwidacji istniejących zakładów przemysłowych w Polsce. Czego jednym z wyznaczników było masowo wzrastające bezrobocie w kraju”7. Porównując planowane konsekwencje programów rządowych początku lat 90. z ich rzeczywistymi wymiarami, Kowalik twierdził, iż były one od siebie tak odległe (społeczne skutki przemian były dużo bardziej drastyczne niż założenia projektów rządowych), iż: „uzasadnione jest twierdzenie, że terapia szokowa, która miała przede wszystkim ustabilizować gospodarkę, stała się narzędziem tworzenia nowej, kapitalistycznej struktury społecznej, przypominającej pierwotną akumulację kapitału”8. Słowa te pasują nie tylko do opisu odgórnych przemian wprowadzanych przez rząd, ale także lokalnych działań władz gminnych i dyrektorstwa poszczególnych zakładów pracy w obliczu gwałtownego kryzysu społeczno-ekonomicznego. Przemiany w makroskali, które odzwierciedlały się w lokalnej zapaści przemysłów, nie odbywały się wszakże w oderwaniu od działań tych, którzy zarządzali transformacją na szczeblu lokalnym i zakładowym. A proces ten pokazuje kolejną stronę społecznych kosztów w trakcie transformacji. Niniejszy artykuł jest próbą odtworzenia tego, w jaki sposób transformacja była organizowana na poziomie zakładowym. Na przykładzie historii jednego przedsiębiorstwa państwowego – Zakładów Radiowych „Diora”

na Dolnym Śląsku, chcę przeanalizować jak działał mechanizm procesów prywatyzacyjnych w kontekście pracowniczym (jego konsekwencji dla siły roboczej). W tej optyce interesuje mnie natomiast głównie to, jak wdrażanie systemu prywatnej własności, w którym w założeniu miały partycypować pracownice i pracownicy, w rzeczywistości doprowadziło do wywłaszczenia klasy robotniczej. Zakłady Radiowe „Diora” są interesujące nie tylko z perspektywy prywatyzacji, ale także dalszej przemysłowej historii regionu. Przeobrażenia i w efekcie likwidacja „Diory” jako przedsiębiorstwa branży elektronicznej unaocznia, jak umożliwione zostało, by „nowi właściciele mogli zaczynać na gruzach”, lokując inwestycje w specjalnych strefach ekonomicznych – m.in. w podwrocławskiej strefie wybudowanej dla koreańskiego koncernu LG, gdzie montuje się ekrany ciekłokrystaliczne. Z początkiem transformacji w Polsce, „Diora” miała bowiem stać się „nowoczesnym producentem elektroniki”, „polską Doliną Krzemową”, która będzie w stanie dorównać jakością swoich towarów producentom z Zachodu9. „Diora” jako fabryka, w której trwała produkcja (jako materialne miejsce) istniała 56 lat (od 1945 do 2001 roku). Obecnie jedynym śladem po niej są częściowo rozebrane hale produkcyjne z blednącym logiem firmy, oraz opustoszałe budynki, które co jakiś czas sprzedawane lub wynajmowane są pod nowy biznes. W Nowej Rudzie w jednej z hal produkcyjnych jest szwalnia, a w miejscu drugiej (rozebranej) znajduje się supermarket „Biedronka”, natomiast pozostała część terenów przedsiębiorstwa została włączona do Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. W Dzierżoniowie na terenie zabudowań „Diory” powstał supermarket „Kaufland” oraz Dzierżoniowski Inkubator Przedsiębiorczości (swego rodzaju punkt wsparcia kredytowo-informacyjnego dla biznesu). W Wałbrzychu po halach produkcyjnych firmy nie ma już śladu. Jedyną pozostałością formalno-prawną po „Diorze”, są (zresztą zbudowane na jej majątku) podobnie brzmiące firmy: „Dionar” (sprzedająca sprzęt do obróbki metalu i drewna), „Diotech” (zajmująca się sprzedażą sprzętu AGD i RTV) i „Diora Świdnica” (produkująca obudowy do głośników). Jak widać,

7

Adrzej Karpiński, Budowa nowych przedsiębiorstw przemysłowych w latach 1949-1988 i transformacja polskiego przemysłu w latach 1989-2012, w: Raport Polskiego Lobby Przemysłowego: Straty w potencjale polskiego przemysłu i jego ułomna transformacja po 1989 roku. Wizja nowoczesnej reindustrializacji Polski, red. P. Soroka (Warszawa, 2012). 8 Kowalik, Polska transformacja, op. cit.

Małgorzata Maciejewska

9

52

53

„Tygodnik Diora”, 16-18.021989; Elżbieta Jaworowicz, Sprawa dla reportera, (Warszawa: Telewizja Polska SA, 22.04.1995).

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


likwidacja „Diory” łączy historię trzech miast i jest przykładem przemiany ich tkanki, nie tylko w kontekście przemysłowym (dezindustrializacji), ale także – jak będzie to ukazane – społecznym. W słowniku ekonomii funkcjonuje pojęcie „prywatyzacji bezpośredniej”, co oznaczało „likwidację w celu prywatyzacji”, czyli zniesienie formy prawnej przedsiębiorstwa państwowego, by umożliwić jego komercjalizację lub sprzedaż. Patrząc z perspektywy konsekwencji społecznych, w tym pracowniczych, historia przekształceń własnościowych Zakładów Radiowych „Diora” (choć sama w sobie miała formę przekształceń mieszanych) daje pouczający przykład w jaki sposób w rzeczywistości dokonał się proces zupełnie odwrotny: czyli prywatyzacja w celu likwidacji. Studium przypadku prywatyzacji i upadku „Diory” (przedstawione na bazie archiwalnych materiałów prasowych z Nowej Rudy, Wałbrzycha i Dzierżoniowa oraz para-naukowych opracowań i artykułów dotyczących historii firmy, a także gazety zakładowej) jest z jednej strony próbą wyjaśnienia dlaczego i w jaki sposób umożliwiony został demontaż zakładów, z drugiej natomiast, co wydaje się istotniejsze, analizą pokazującą fragment rzeczywistości społecznych konsekwencji transformacji.

akordowy system wynagradzania i system premiowania za jakość produkcji) oraz ich spadkiem. W konsekwencji w zakładzie miały miejsce protesty pracownicze, które doprowadziły do ustalenia płacy minimalnej. W efekcie nowej polityki, część produkcji „Diory” została wyprowadzona na zewnątrz: w 1975 roku powstała filia w Wałbrzychu, w 1976 w Nowej Rudzie, a w 1977 w Świdnicy. Powstały również filie w Lewinie Brzeskim i Jaworze. „Zewnętrzne” fabryki „Diory” zapewniały zaplecze produkcyjne podzespołów i obudów do sprzętu elektronicznego. Dzięki temu „Diora” realizowała właściwie cały łańcuch produkcyjny (od koncepcji i projektów, po produkt finalny). Poza produkcją radioodbiorników na rynek krajowy (głównie dla wojska), zakłady produkowały również sprzęt elektroniczny na eksport (dla międzynarodowych korporacji, takich jak: Philips, Thomson, czy Sanyo). Przedsiębiorstwo miało własną poligrafię (wydawało tygodnik zakładowy), służby remontowo-energetyczne, wykonawstwo inwestycyjne, transport, oraz duże zaplecze socjalno-kulturalne: ośrodki wczasowe, bazę mieszkaniową i hotelową, szkoły, przedszkola, stołówki i przychodnię. Pod koniec lat 80. wprowadzono nowe zmiany w technologii produkcji oraz rozpoczęto pierwsze „przymiarki” do przekształceń własnościowych w firmie. Te zmiany (produkcja nowego sprzętu, jak magnetowidy i zestawy wieżowe) wymagała dużych nakładów inwestycyjnych. „Diora” została zwolniona na trzy lata z podatku od dochodu i dostała dodatkową pomoc od państwa w postaci dofinansowania na rozwój zaplecza naukowo-technicznego i pożyczki z Narodowego Banku Polskiego. Jednak, w związku ze wzrostem cen materiałów oraz przerwami w dostawie materiałów (z powodu finansowych problemów kooperantów „Diory”, które szerzej wynikały z recesji gospodarczej w tych latach w Polsce), zaczynało brakować środków obrotowych na bieżącą produkcję, co wzmagało zapotrzebowanie na dodatkowe pożyczki. W związku z nową ustawą o gospodarce finansowej przedsiębiorstw państwowych, wprowadzoną 31 stycznia 1989 roku (zwaną nową konstytucją przemysłową), zakłady „Diory’ skorzystały z otwartej przez państwo furtki do przekształceń własnościowych. W trakcie przygotowań do tych zmian, we współpracy dyrekcji „Diory” z ekonomistami z Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, zostały przeprowadzone tzw. „symulacje

„Fikcjonariat” pracowniczy „Diora” była jednym z większych zakładów pracy w regionie wałbrzyskim. W swoim szczytowym okresie (w drugiej połowie lat 70.) zatrudniała prawie 7 tys. osób (w samym Dzierżoniowie, gdzie znajdował się główny odział firmy pracowało prawie 4,5 tys. osób i był to największy zakład pracy w mieście). „Diora” była przedsiębiorstwem sfeminizowanym, bazę siły roboczej w zakładach stanowiły głównie kobiety montujące sprzęt elektroniczny, co było najbardziej pracochłonnym procesem produkcyjnym. Przekształcenia pracownicze w „Diorze” rozpoczęły się właściwie już od połowy lat 70., kiedy wprowadzono nową organizację pracy i nowe technologie (tzw. racjonalizacja produkcji), które doprowadziły do zmiany wynagrodzeń w fabryce (przyjęto wtedy zbyt wysoki plan pięcioletni niemożliwy do zrealizowania). Nowa polityka przedsiębiorstwa, tzw. „dobra płaca za dobrą pracę”, wiązała się ze wzrostem nierówności płac (gdyż wprowadzono

Małgorzata Maciejewska

54

55

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


komputerowe” trzech ścieżek, które może obrać firma. Pierwszą z nich był brak zmian (pozostanie w statusie przedsiębiorstwa państwowego), drugą – przekształcenie w jednoosobową spółkę Skarbu Państwa (i drukowanie obligacji), trzecią natomiast przekształcenie w spółkę akcyjną. Symulacja wykazała, że finansowo najlepszą opcją będzie spółka akcyjna. Argumentem był tutaj zastrzyk gotówki, wygenerowany ze sprzedaży akcji (gdy ruszy giełda papierów wartościowych w Warszawie), co było podporządkowane polityce oddłużenia firmy, gdyż przewidywało się, że dzięki temu do 1991 roku „Diora” byłaby wolna od potrzeby zaciągania kredytów na działalność bieżącą. Dodatkowo legitymacją dla zmian były argumenty dyrekcji przedsiębiorstwa o tym, że transformacja w spółkę akcyjną spowoduje zachęcenie inwestorów zagranicznych: z jednej strony do współpracy, z drugiej do wykupu udziałów: „Zyskujemy status wobec przedsiębiorstw zagranicznych, z którymi ewentualnie byśmy w przyszłości kooperowali. Oni wiedzą, że przedsiębiorstwo państwowe – mimo że państwowe – jest najmniej stabilne. Tymczasem spółka akcyjna jest to coś, z czym się spotykają codziennie w swojej praktyce i wiedzą, jakie są uregulowania prawne, wiedzą z kim współpracują”10. Za zgodą Ministerstwa Przemysłu i Handlu, dyrekcji zakładu oraz Rady Pracowniczej w 1989 roku dokonało się przekształcenie własnościowe w „Diorze”, które obyło się w trzech etapach: najpierw nastąpiła likwidacja przedsiębiorstwa państwowego i utworzenie na jego bazie jednoosobowej spółki Skarbu Państwa, później nastąpiła emisja pierwszych akcji, tzw. „uprzywilejowanych”, tańszych udziałów dla pracowników, po czym miała miejsce trzecia faza – emisja zwykłych akcji. Po zawiązaniu się spółki akcyjnej, pracownicy objęli 35% akcji (7358 sztuk) natomiast Skarb Państwa 65%. Pracownicy mieli zapłacić za 1 akcję najpierw 25% jej wartości, a po dwóch latach resztę. Stosunek średniej miesięcznej pensji do wartości akcji wynosił wtedy prawie 1 do 5 (wartość akcji to 250 tys. zł,

a średnia miesięczna pensja była na poziomie 45 tys. zł), dlatego pracownicy mieli pokrywać wykup akcji z przyszłych dywidend. Akcje nabyło tylko 4044 pracowników czyli 67,2% ogółu zatrudnionych. Druga emisja akcji mocno zmieniła strukturę własności firmy: Skarb Państwa posiadał 53% akcji (Ministerstwo Przemysłu i Handlu miało 30% akcji, natomiast reszta – 23% – przynależała do jednoosobowej spółki skarbu państwa), udział akcji pracowniczych zmniejszył się do 17% a resztę (30%) przejęły osoby prawne. Kolejne trzy emisje akcji (w 1991, 1993 i 1998 roku) oraz sprzedaż części akcji będących w rękach Skarbu Państwa coraz bardziej ograniczały udział akcji pracowniczych w całości ich wartości, na rzecz osób prawnych (w postaci zewnętrznych instytucji, takich jak Agencja Rozwoju Przemysłu czy Bank Zachodni), które w 1998 roku miały już 53% wszystkich akcji (RD, 1999:118). Ani pracownicy ani odtworzona komisja NSZZ Solidarność nie byli informowani o tym, jak będą wyglądały kolejne emisje i sprzedaż akcji, a tym samym podział majątku firmy. Dodatkową kwestią, która po przekształceniu „Diory” w spółkę radykalnie zmieniła pozycję pracowników względem zarządu firmy, był fakt zlikwidowana Rady Pracowniczej. Po buntach pracowniczych, jakie miały miejsce w zakładzie w 1980 i 1981 roku, pracownicy zostali częściowo uwłaszczeni, gdyż wydzielono wtedy fundusz założycielski i Rada Pracownicza po pierwsze: miała niemal zupełną autonomię w sprawie wydatkowania funduszy na działalności socjalno-kulturalną, po drugie: współdecydowała o proporcjach rocznego podziału zysku z produkcji. W momencie przekształceń własnościowych „Diory”, decyzje o firmie zaczęło podejmować Walne Zgromadzenie akcjonariuszy, gdzie dwie osoby (wybrane jako reprezentanci załogi) stały się jedyną instytucją głosu pracowników w sprawie podziału zysków w firmie. Fundusz nagród z zysku (jaki do tej pory funkcjonował, i o którym współdecydowała Rada Pracownicza) został zastąpiony dywidendami z akcji, a o ich podziale miało decydować właśnie walne zgromadzenie akcjonariuszy. Co istotne, tuż przed tymi strukturalnymi przemianami proporcji siły w sprawie podejmowania decyzji o firmie, dyrekcja na łamach Tygodnika „Diora” (Pismo Załogi Zakładów Radiowych „Diora”) prowadziła intensywną argumentację sugerującą, że zmiana firmy w spółkę akcyjną będzie oznaczała rzeczywiste uwłaszczenie załogi: „Posiadanie akcji zmieni stosunek akcjonariuszy do

10 „Tygodnik Diora”, 16-31.03.1989. W tym samym czasie kontynuowane są rozmowy z Philipsem o wykupie udziałów („Diora” miała produkować dla Philipsa kieszenie do odtwarzania płyt cd). Przez cały okres przekształceń własnościowych nie udało się jednak pozyskać tzw. inwestora strategicznego z kapitałem zagranicznym, który chciałby wykupić firmę.

Małgorzata Maciejewska

56

57

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


„Diory”, do jej majątku. W chwili wykupu akcji pracownik jest współwłaścicielem, powinien więc bardziej niż dotychczas związać swój los z losem firmy. Właściciel z troską dba o swoje gospodarstwo, reaguje na każde marnotrawstwo, rozrzutność itp. Taką postawę z pewnością przyjmą współwłaściciele „Diory” – spółki akcyjnej”11. Dyrekcja na łamach Tygodnika nie raz przekonywała, że prywatna własność (w postaci posiadania akcji) zrównuje pozycję pracowników i zarządu fabryki (czyli byłej dyrekcji). Jak czytamy o pierwszym walnym zgromadzeniu spółki: „Niepowtarzalna okazała się atmosfera obrad. Odbiegająca od towarzyszącej często zebraniom Rady Pracowniczej, gdy każdy liczył inaczej: jedni pieniądze, inni – na pieniądze. Obecnie wszystko wydawało się prostsze. Ci, którzy mieli akcje, a mieli wszyscy, nie wyłączając dyrektora generalnego, zrozumieli prostą zasadę: interes firmy jest moim interesem. To zapewne okaże się bardziej przekonujące od głoszonych do tej pory bzdetów, że ‘właścicielami’ zakładu są jego pracownicy. Niemal powiało atmosferą z giełdy na Wall Street”. Prowadzona (właściwie od początku 1988 roku) przez dyrekcję na łamach Tygodnika akcja promująca transformację w spółkę miała – w obliczu przemian własnościowych – zyskać przychylność Rady Pracowniczej oraz zapewnić spokój społeczny na zakładzie. W Polsce w debacie publicznej nie funkcjonowało jeszcze wtedy pojęcie „prywatyzacja”, podobnie jak konsekwencje przekształceń własnościowych w świadomości społecznej (poza przypadkami tzw. uwłaszczenia nomenklaturowego)12. Dlatego też ciągłe zapewnianie dyrekcji „Diory” o tym, że „my jako dyrekcja właściwie innego wyjścia nie widzimy”13, było szkicem szerszego schematu myślenia, w ramach którego dla większości przedsiębiorstw państwowych właściwe nie było żadnych innych alternatyw przekształcenia, jak zamiana ich we własność prywatną. To z kolei, w sprzężeniu z recesją gospodarczą końca lat osiemdziesiątych (w „Diorze” odczuwalna jako spadek płac realnych oraz spadek produkcji14), nie pozostawało pracownicom i pracownikom zbyt wielu opcji poza zgodą na odgórnie ustalony plan przekształceń firmy.

11 12 13 14

„Tygodnik Diora”, 04.1989, wydanie specjalne. Por. Kowalik, Polska transformacja, op. cit.; Tittenbrun, Z deszczu pod..., op. cit. „Tygodnik Diora”, 16-31.03.1988. „Tygodnik Diora”, 16-30.06.1988.

Małgorzata Maciejewska

Są jednak przynajmniej dwa argumenty na to, że przekształcenie w spółkę akcyjną w rzeczywistości ani nie wzmocniło interesu pracowniczego, ani nie zrównało go z interesem dyrekcji i innych skonsolidowanych akcjonariuszy. Po pierwsze, jeśli brać pod uwagę, że pojedyncze rozproszone między pracownikami akcje dają rzeczywisty wpływ na ich sytuację i np. kontrolę środków produkcji lub podziału zysku w firmie, to – jak pokazuje historia emisji kolejnych akcji „Diory” – pracownicy-akcjonariusze mieli coraz mniejszy wpływ na losy firmy, gdyż kurczyły się ich udziały na rzecz udziałów skonsolidowanych w rękach państwa albo dużych instytucji. Po drugie, wpływ ten (możliwość kontroli nad swoją pracą i jej efektami) w rzeczywistości był znikomy, gdyż reprezentacja na walnych zgromadzeniach w liczbie dwóch pracowników nie miała w istocie żadnego formalnego i prawnego podłoża – tak ścieżki wyboru reprezentantów, jak i zinstytucjonalizowanych możliwości wpływu pracowników na ich decyzje.

Dyscyplina długu i masowe zwolnienia Idea akcjonariatu – jako jedności interesu – wykorzystywana była nie tylko po to, by zdobywać przychylność Rady Pracowniczej i spokój pracowników wobec przemian własnościowych, ale także aby odciągnąć uwagę od najbardziej anty-pracowniczych planów, czyli redukcji zatrudnienia. Zgoda pracowników na przemianę w spółkę akcyjną została osiągnięta m.in. przez obietnicę dyrekcji o zachowaniu istniejącego poziomu zatrudnienia. Mimo to, na kilka miesięcy przed przekształceniem „Diory” w spółkę wdrożono program tzw. „racjonalizacji zatrudniania”, który utorował drogę do likwidacji miejsc pracy w zakładzie. Program polegał na cięciu etatów pośrednio-produkcyjnych oraz administracyjno-biurowych i kierowniczych. W ten sposób w 1989 roku zredukowano aż 570 etatów: część pracowników została przeniesiona na inne stanowiska, część przeszła na emerytury a niewielka część została zwolniona15. Dopiero po dokonaniu tej „racjonalizacji” w „Diorze” ruszyły masowe zwolnienia. W zakładach dzierżoniowskich w 1990 roku zwolniono około 470 osób, następne fale zwolnień odbyły się rok później (w 1991 15 „Tygodnik Diora”, 1-15.01.1989.

58

59

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


zwolniono około 1170 osób) oraz po 1994 (zwolniono około 800 osób). Na ten proces likwidacji miejsc pracy w głównym oddziale „Diory”, nałożyło się też zamykanie poszczególnych jej fili. W 1990 roku zlikwidowany został oddział wałbrzyski, zwolniono wtedy 230 osób, a licząc wraz z uczniami, mężczyznami w wojsku oraz kobietami na urlopach wychowawczych – zatrudnienie straciły 363 osoby16. Rok później zamknięto zakład w Jaworze, gdzie pracowały 173 osoby. Między 1991 a 1992 rokiem w noworudzkiej „Diorze” zatrudnienie spadło z prawie 700 osób do 70 osób, sam zakład rok później zamknięto. Między 1989 a 1995 rokiem zatrudnienie w „Diorze” (wraz z jej poszczególnymi oddziałami) spadło o ponad 88% (z około 6050 osób do 700 osób). Co zatem stało się ze spółką, która jeszcze w przeddzień przekształcenia oceniana była jako „firma o trwałej zdolności kredytowej” i „dużym potencjale rozwojowym”17? W jednym z numerów Tygodnika „Diora” z początku 1990 roku czytamy: „Żarty się skończyły 1 stycznia, a schody zaczęły znacznie szybciej niż się ktokolwiek spodziewał. Mimo braku oficjalnych komunikatów cała „Diora” już w końcu stycznia wiedziała, co się święci. Nie potrzebują posłańca wieści zasadniczej wagi – a takimi są z pewnością informacje o gwałtownym spadku sprzedaży wyrobów „Diory”. Zasadniczą przyczyną zatoru – która dotyczy chyba większości przedsiębiorstw w Polsce, a najbardziej produkujących dobra konsumpcyjne – jest generalny brak pieniędzy. Wraz z utwardzaniem złotówki i restrykcyjną dyscypliną finansową skończyły się kasy bez dna. Życie podrożało. Ludzie albo już nie mają pieniędzy na konsumpcję, albo oszczędzają, przewidując jeszcze cięższe czasy. Windowane ceny także robią swoje. Złotówek nie mają też sklepy, bo spadły obroty, zaś branie kredytów nie wchodzi w grę z powodu odsetek ”18. W 1990 roku sytuacja finansowa „Diory” bardzo się pogorszyła, głównie ze względu na rosnące oprocentowanie kredytów (jako konsekwencja ustawy o uporządkowaniu stosunków kredytowych wprowadzonej w grudniu 1989 w ramach planu Balcerowicza, która unieważniała wcześniejsze umowy

kredytowe a wraz z nimi stałe oprocentowanie kredytów) oraz wzrost cen paliw, opału i energii, a także postępującą recesję gospodarczą, która dla zakładu ujawniła się przede wszystkim w postaci przestojów produkcyjnych z powodu braku materiałów do produkcji (gdyż kooperanci „Diory” również doświadczali nowej rzeczywistości kredytowej) oraz dużych zapasów gotowych produktów, których firma nie była w stanie sprzedać (co też związane było ze spadkiem możliwości konsumpcyjnych ludności, powodowanych spadkiem dochodów w związku z bezrobociem i obniżeniem się realnej płacy). Pod koniec 1990 roku nastąpiło prawie całkowite zahamowanie produkcji. Na spadek sprzedaży produktów „Diory” składały się nie tylko kurczące się możliwości konsumpcyjne ludzi, ale przede wszystkim pojawienie się w Polsce dużej ilość tańszego sprzętu elektronicznego z zagranicy, co umożliwiła kolejna ustawa z planu Balcerowicza (ustawa o prawie celnym). Jak pisał Tadeusz Kowalik: „Z punktu widzenia zmian systemowych, z początkiem 1990 roku podjęto kilka innych ważnych działań. Bariery celne zmniejszono do tego stopnia, że mawiano wówczas, iż Polska stała się, zaraz po Hongkongu, najbardziej leseferystycznym (wolnohandlowym) krajem świata”19. Radykalna liberalizacja handlu zagranicznego, w przypadku „Diory”, spowodowała, że jej produkty nie były w stanie konkurować z niemal nieoclonym towarem z Zachodu. Ponadto, wzrastające koszty firmy (w postaci długu) powodowały również automatyczne łatanie budżetu spółki przez podwyższanie cen produktów. Pętla produkcyjno-kredytowa coraz bardziej zaciskała się na spółce, a jej zarząd jedyne wyjście z sytuacji widział w dalszej parcelacji i prywatyzacji firmy, tym razem już nie konsultowanej z załogą. W 1990 roku wartość sprzedaży osiągnęła 442 mld zł, z czego długi pochłonęły aż 187,5 mld zł. Zarząd spółki na łamach „Tygodnika Diora” argumentował, że sytuacja jest tak zła, iż spółka musi stanąć przed dwiema opcjami: likwidacją lub dalszymi zmianami prawno-kapitałowymi. Innymi słowy polityka „braku alternatyw” była nadal kontynuowana: „Przekonaliśmy się na własnej skórze, że aby coś znaczyć na rynku, nie dać się z niego wypchnąć, trzeba błyskawicznie reagować na jego sygnały, elastycznie dostosowywać się do jego oczekiwań

16 „Tygodnik Diora”, 16-31.05.1990. 17 „Tygodnik Diora”, 16-30.06.1988, 1-2. 18 „Tygodnik Diora”, 02.1990.

19 Kowalik, Polska transformacja, op. cit., s. 101.

Małgorzata Maciejewska

60

61

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


i wymagań.”20. Elastyczność oznaczała w tym przypadku zamianę firmy w holding, a w szerszym kontekście odnosiła się do ograniczania kosztów pracy. Od maja 1991 roku filie w Nowej Rudzie, Świdnicy i Lewinie Brzeskim i niektóre wydziały z Dzierżoniowa zaczęły funkcjonować jako jednoosobowe spółki z o.o., w których od 50 do 100% udziałów miała spółka-matka w Dzierżoniowie (wtedy już też występująca pod postacią spółki z o.o.), która miała zajmować się wyłącznie „grą kapitałową” (wspieraniem kapitałowych przedsięwzięć), a organizacja produkcji miała spaść na spółki-córki, które musiałyby też zacząć wytwarzać zysk na własny rachunek (a w przypadku jego braku, przebranżowić się na inną działalność gospodarczą, żeby utrzymać się na rynku21). Zamiana w holding miała nie tylko wypchnąć finansową odpowiedzialność za podupadające filie na zewnątrz, ale także umożliwić koncentrację zysku w spółce-matce, jednak z pominięciem korzyści - tak dla pracowników filii, jak i spółki-córki. Dodatkowo firma nadal nie miała płynności finansowej, aby pokryć bieżące wydatki, dlatego zaciągnęła kolejny kredyt, a jednocześnie rozpoczęła politykę maksymalnego ograniczania kosztów. Jak stwierdził przewodniczący Rady Nadzorczej na walnym zgromadzeniu w sprawie tzw. „planu ratunkowego” dla spółki, jedynym wyjściem jest: „Ostry i bolesny program dostosowawczy, wymuszający dojście do norm europejskich, wymagający redukcji kosztów i zatrudnienia”22. Ponadto w 1991 zarząd „Diory” w Dzierżoniowie wystąpił do rządu o zawieszenie płacenia podatku obrotowego i zrezygnował z wypłacania dywidend akcjonariuszom (z których to pracownicy mieli też czerpać zyski i pokrywać wykup akcji) oraz wdrożył redukcję płac o 1/4 i ograniczył zatrudnienie o 600 osób, które w rzeczywistości (jak było wspomniane wcześniej) skończyło się likwidacją około 1170 miejsc pracy23. Elastyczny „plan ratunkowy” jednak nie zadziałał. W listopadzie 1991 w zakładach „Diory” w Dzierżoniowie miał miejsce strajk, odbywały się także marsze protestacyjne pracowników i związkowców wobec

20 „Tygodnik Diora”, 1-15.09.1990. 21 Ibid. 22 „Tygodnik Diora”, 05.1991. 23 Ibid.

„nierozwiązywania przez rząd problemu bezrobocia i restrukturyzacji regionu wałbrzyskiego”24. Protesty pracownicze doprowadziły do odwołania prezesów spółki i opóźniły dalsze masowe zwolnienia w firmie, ale nic nie zmieniły, jeśli chodzi o wprowadzany przez zarząd trend. Paradoksalnie, jedyne co udało się osiągnąć, to układ o współdecydowaniu związku zawodowego (NSZZ Solidarność) o dalszych etapach tzw. „restrukturyzacji” firmy, co w rzeczywistości dało zielone światło do zwolnień grupowych w 1993 roku25. Wtedy też opracowany został kolejny „plan naprawczy”, który miał polegać na umorzeniu części długów firmy oraz podjęciu kolejnej pożyczki (20% należnych odsetek umorzono a 80% długu zamieniono w akcje „Diory”). Warunkiem ugody z bankiem i wierzycielami (m.in. Urzędem Miasta Dzierżoniów, w którym „Diora” również była zadłużona z powodu niepłacenia podatku od nieruchomości) była dalsza redukcja zatrudnienia, dodatkowo przyznany „kredyt, który miał wspierać realizację działań naprawczych musiał być w znacznym stopniu przeznaczony na spłatę trzech pierwszych rat ugody bankowej oraz odsetek od kredytów, uniemożliwiając wykonanie zakładanego programu produkcji i sprzedaży”. Jeden program naprawczy został zastąpiony kolejnym, który – z perspektywy pracowników - można raczej nazwać „demontażowym”. Tym razem główne skrzypce odgrywała Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP). W zamian za nieoprocentowaną pożyczkę od ARP w wysokości 65 mld zł, w fabryce miało zostać zlikwidowane 650 miejsc pracy (poziom zatrudnienia w spółce wynosił wtedy około 2000 osób). Otrzymane pieniądze umożliwiły zakup materiałów do bieżącej produkcji, która od dłuższego czasu była w firmie zatrzymana. Następne lata funkcjonowania firmy zamknięte są w podobnym cyklu „kredytowo-naprawczym”, w którym punkt ciężkości przenoszony jest na kolejne zwolnienia pracowników. Z ugody dotyczącej spłaty kredytu (z 1993 roku) „Diora” wywiązała się dopiero w 1998 roku. Ponadto spłaciła inne swoje długi poprzez przekazanie nieruchomości i udziałów w swoich spółkach z o.o. na rzecz Banku Zachodniego, ARP i Urzędu Miasta Dzierżoniów (dodatkowo ZUS wyraził zgodę na ratalną spłatę długu). 24 RD, kronika miasta 1992 25 RD, kronika miasta 1993

Małgorzata Maciejewska

62

63

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


W tym czasie „Diora” zdążyła się też kilka razy przebranżowić: z produkcji wież, magnetowidów i radioodbiorników, przez kasy fiskalne do produkcji automatów do sprzedaży biletów. W 1998 roku w fabryce pracowało już zaledwie 450 osób (około 200 osób w oddziale dzierżoniowskim i 250 osób w oddziale świdnickim). Trzy lata później ze spółki wyodrębniono kilka mniejszych spółek (m.in. Dionar, Diotech, Diora-serwis, Galwanizer, Diora Świdnica), a sama spółka-matka ogłosiła upadłość.

zgłoszone miejsce pracy (średnio co roku w tym okresie w regionie było zgłaszanych 256 wolnych miejsc pracy. W samym Dzierżoniowie do 1989 roku funkcjonowało 15 dużych zakładów przemysłowych, które w sumie zapewniały 9,2 tys. miejsc pracy. Łącznie w latach 1988-1994 zlikwidowano tam 8290 miejsc pracy, w tym aż 75,5% w przemyśle. W mieście, gdzie żyło ponad 38 tys. ludzi, ponad 7 tys. osób było zarejestrowanych jako bezrobotnych w 1994 roku (co stanowiło 30,3% populacji w wieku produkcyjnym). W Wałbrzychu i Nowej Rudzie sytuacja była podobna, masowe zwolnienia z kopalń węgla kamiennego, zakładów przemysłu ceramicznego, włókienniczego oraz elektromaszynowego działały na lokalną ludność jak szok bez terapii – w regionie nigdzie nie można było znaleźć pracy. W Nowej Rudzie jeszcze w 1990 roku Zakłady Przemysłu Jedwabniczego „Nowar” i filia „Diory” były dwoma największymi (poza kopalniami) zakładami przemysłowymi: zatrudniały łącznie 1808 osób, w większości kobiet: tkaczek i monterek. Dwa lata później w tych dwóch zakładach zlikwidowano 1158 miejsc pracy [UM, Nowa Ruda, 1990:1992];26 a udział bezrobotnych kobiet w całości bezrobotnej populacji w mieście sięgnął 75%. W latach 1988-1994 zatrudnienie w Nowej Rudzie zmniejszyło się o 39,7% (ubyło ponad 5 tys. miejsc pracy), w tym w przemyśle o 44,7 % (ponad 3,6 tys.). Natomiast w Wałbrzychu ilość zarejestrowanych bezrobotnych w Rejonowym Biurze Pracy wzrosła w latach 1990-1994 z poziomu 9,2 tys. do 19,5 tys. osób, z czego aż 59% stanowiły kobiety, a wśród nich 52% uprzednio zatrudnione na stanowiskach robotniczych. Jak wskazują badacze transformacji27, procesy prywatyzacyjne rozpatrywane właśnie jako procesy społeczne (a nie tylko ekonomiczne), miały charakter konfliktogenny i klasogenny, a – w ślad za badaczkami

Druga runda wywłaszczenia Ważnym wątkiem w tej historii jest nie tylko demontaż samej firmy, ale przede wszystkim to, w jaki sposób zarząd firmy pospołu z władzą lokalną, przedstawicielami rządu oraz inne instytucje takie jak ARP i Bank Zachodni, wdrażały kolejne „działania ratunkowe”, mające na celu finansowe zasilenie spółki kosztem jej załogi. Tempo przekształceń własnościowych i ich kierunek obrany na „dostosowywanie” firmy do warunków rynkowych pokazuje, że w ramach przemian kapitałowych „interes pracowniczy” – który zgodnie z obietnicami dyrekcji miał być wspólnym interesem wszystkich akcjonariuszy – nie był brany pod uwagę, a wręcz przeciwnie – jak pokazał strajk z 1991 roku – pozycja pracowników wobec zarządu spółki była coraz bardziej antagonizowana poprzez kolejne posunięcia instytucji, które „restrukturyzowały” firmę. Programy naprawcze były swoistym mechanizmem dostosowawczym przez dyscyplinowanie: spółki za pomocą długu, a pracownic oraz pracowników za pomocą utraty dochodu i włączenia ich do systemu bezrobocia. W momencie największych likwidacji miejsc pracy w „Diorze” między 1990 i 1993 rokiem, bezrobocie w powiecie dzierżoniowskim wzrosło o 9859 osób (tj. 68,8%), z czego aż 63% stanowiły osoby uprzednio zatrudnione na stanowiskach robotniczych w przemyśle, co – w obliczu obniżającego się zatrudnienia w tym czasie w mieście (spadek o 45,7%) – powodowało, że pracownice i pracownicy zwolnieni z „Diory” mieli nikłe szanse na znalezienie nowej pracy. Od 1990 roku w województwie wałbrzyskim rosła liczba bezrobotnych osób przypadająca na jedną ofertę pracy, w 1994 osiągnęła punkt najwyższy z liczbą 593 osób na jedno

Małgorzata Maciejewska

64

26 Ludwik Skiba, Jan Wojtaś, Kapitał ludzki miasta przemysłowo-górniczego w obliczu restrukturalizacji, [w:] Zagłębie Węglowe w obliczu restrukturyzacji, red. Ludwik Skiba (Wrocław: Silesia, 1997), 24-34. 27 Kowalik, Polska transformacja, op. cit.; Gardawski i in., Oceny i oczekiwania..., op. cit.; Tittenbrum, Z deszczu..., op. cit, t. 2.

65

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


transformacji28– należy dodać, że prowadziły one do odbierania środków do życia większości ludności. Z jednej strony dokonywało się to przez wytwarzanie ogromnej nadwyżki siły roboczej i „transferowanie” jej z systemu wynagrodzeń za pracę zarobkową do systemu (niższych i ograniczonych) świadczeń społecznych, z drugiej strony przez wytwarzanie własności prywatnej i jej transfer z dóbr wspólnych do biznesu. Postępujące odbieranie pracy, a tym samym dochodów, nie było wszak jedyną konsekwencją przemian przedsiębiorstwa. Prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych towarzyszyła bardzo głęboka przemiana tkanki miejskiej, głównie rozumiana tutaj jako przemiana własnościowa. Obok ograniczania produkcji i ograniczania zatrudnienia miała również miejsce likwidacja zaplecza produkcyjnego i socjalno-kulturalnego, jakim dysponowały jeszcze przedsiębiorstwa państwowe. W „Diorze”, w ramach parcelacji firmy i wytwarzania z niej „samofinansujących” się podmiotów (jak obrazuje zamiana w holding), w których wypracowanie zysku było wewnętrzną sprawą spółek, doprowadziła do likwidacji zaplecza socjalno-kulturowego, które upatrywane było wyłącznie jako koszt29. Tym samym odebrano setkom pracownic i pracowników dostęp do dóbr wspólnych, którymi wcześniej dysponowali. Poza likwidacją miejsc pracy, spółka „Diora” likwidowała również swój majątek, a właściwie rozdawała go w zamian za długi. Dużą część majątku w postaci terenów i budynków firmy przejęło miasto, które następnie sprzedawało lub wynajmowało je prywatnym podmiotom. Poza terenami i budynkami, gdzie odbywała się produkcja, „Diora” w 1992 roku przekazała Urzędowi Miasta nieodpłatnie swoje przedszkole (w zamian za to miasto odstąpiło od ściągania zaległych odsetek podatkowych i niektórych opłat skarbowych). Ponadto, w ramach drugiego „planu naprawczego” z 1994 roku, przekazała także miastu 252 lokale mieszkalne z tytułu zaległego podatku od nieruchomości wobec gminy (RD, kronika miasta 1993,1995).

Przykład likwidacji zaplecza socjalno-kulturalnego „Diory” trzeba jednak rozpatrywać na szerszym tle transformacji infrastruktury zapewniającej codzienną pracę reprodukcyjną ludzi. Można stwierdzić, że do końca lat 80. duże zakłady pracy w regionie – jak kopalnie, zakłady włókiennicze czy elektromaszynowe – stanowiły niejako państwo w państwie: miały swoje żłobki, przedszkola, szkoły, stołówki, przychodnie zdrowia, ośrodki kolonijne i wczasowe, biblioteki, domy kultury, kina czy teatry. Jak wynika z badań Zofii Moreckiej: „Zakłady pracy posiadały w 1980 r. 43% przychodni lekarskich, 30% żłobków, 20% bibliotek, 14% księgozbiorów, 20% miejsc w przedszkolach”, a także 80% dzieci i 40% młodzieży łącznie korzystało z kolonii organizowanych i dofinansowanych przez zakłady pracy30. Te wszystkie instytucje na początku lat 1990. zostały uznane za dodatkowe koszty przez zarządy nowotworzonych firm i w większości zostały sprzedane, zlikwidowane lub oddane w ręce gmin, co w wielu przypadkach kończyło się ich likwidacją lub urynkowieniem (sprzedażą, dzierżawą lub oddawaniem w leasing). Przekształcenie z systemu dotowanych przedsiębiorstw państwowych w system samofinansujących się spółek, nastawionych na wytwarzanie zysku, powodowało, iż drugim kosztem, który ograniczano – poza kosztami pracy – było właśnie zaplecze socjalno-kulturalne dla pracowników. Na początku lat 90. zmiany w systemie podatkowym państwa oraz zmiany sposobów finansowania gmin31, a także prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych – i związany z nią kryzys kredytowo-produkcyjny – doprowadziły do kurczenia się wpływów z podatków w gminach. Tym samym, by zdobyć dodatkowe fundusze, gminy przejmując od upadających zakładów pracy środki produkcji i reprodukcji masowo je wyprzedawały. To, co Balcerowicz nazwał radykalną „kuracją odchudzającą” przedsiębiorstw32, w rzeczywistości miało silne przełożenie, tak na pozycję robotników (i ich sytuację ekonomiczną), jak i całych społeczności lokalnych, które korzystały ze społeczno-kulturalnego zaplecza przemysłów. Z jednej strony zakłady

28 Izabela Desperak, Kobiety i praca. Wielkie przegrane polskiej transformacji, [w:] B. Budzowska (red.), Kobiety, feminizm, demokracja, Warszawa: IFiS PAN 2009, Ewa Charkiewicz, 2007, Od komunizmu do neoliberalizmu. Technologie transformacji, [w:] red. Ewa Majewska, Jan Sowa red., Zniewolony umysł 2, (Kraków: Korporacja Ha!art 2009) 29 „Tygodnik Diora”, 16-31.10.1989.

Małgorzata Maciejewska

30 Zofia Morecka, Skutki likwidacji i ograniczenia działalności socjalnej i kulturalnej zakładów pracy, (Warszawa : Instytut Pracy i Spraw Socjalnych, 1999). 31 Zob. Ustawa z dnia 12.01.1991(a); 12.01.1991(b); 15.02.1992. 32 Leszek Balcerowicz, Socjalizm. Kapitalizm. Transformacja. Szkice z przełomu epok, (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 1997).

66

67

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


pracy w wyniku likwidacji i restrukturyzacji przestały ponosić odpowiedzialność za zapewnianie potrzeb społecznych. Z drugiej strony gminy, które przejęły po nich tę odpowiedzialność, nie realizowały ich w takim stopniu jak wcześniej przedsiębiorstwa państwowe. Z danych zobrazowanych w wojewódzkich rocznikach statystycznych widać głęboki ubytek społecznej infrastruktury zakładów pracy, która nie była odtwarzana przez gminy. Między 1989 a 1993 rokiem w województwie wałbrzyskim ubyło 24 przychodnie przemysłowej służby zdrowia (33%) oraz 41 przychodni w ogóle (23%). W tym samym czasie ubyło 18 szkół zawodowych (26%) oraz aż 58 przyzakładowych przedszkoli (97%) i 28 zakładowych żłobków (97%), co oznaczało niemal całkowitą likwidację tych świadczeń przez przedsiębiorstwa. Przejmowane przez gminę placówki nie były wykorzystywane w tym samym celu, co widać w ogólnym ubytku tych placówek w pierwszych latach transformacji (liczba przedszkoli została zredukowana o 123 placówki, tj. 26%, a liczba żłobków o 57 placówek, tj. 70%). Ograniczanie instytucji zapewniających potrzeby społeczne ludności odbiło się również na poziomie zatrudnienia w tej sferze, zwłaszcza w systemie edukacji oraz służbie zdrowia, gdzie liczba pracowników radykalnie się zmniejszała do 1993 roku. W latach 1980. w dziale nazwanym przez GUS „sferą poza produkcją materialną” zatrudnienie cały czas wzrastało, jednak między 1989 i 1992 rokiem, w działach wliczanych wcześniej do tej sfery, drastycznie spadło (ubyło 8,9 tys. miejsc pracy, czyli 15%)33. Innymi słowy kurczenie się infrastrukturalnej tkanki wspierającej społeczną reprodukcję spowodowało zmiany u podstaw jej redystrybucji. Ów proces przybierał dwie formy prywatyzacji. Z jednej strony następowało przerzucanie większej ilości pracy opiekuńczej do gospodarstw domowych, co można nazwać intensyfikacją pracy (większej jej ilości wykonywanej w tym samym czasie). Z drugiej strony miało miejsce przerzucanie pracy

opiekuńczej do sektora prywatnego (w postaci usług i towarów do nabycia na rynku), co można określić jako urynkowienie pracy opiekuńczej. Zarówno płciowe jak i klasowe wymiary tych procesów są silnie sprzęgnięte, gdyż prowadzą do wzrostu kosztów codziennej reprodukcji. Tworzą one bowiem swoistą pętlę, szczególnie dla gospodarstw niskodochodowych, prowadzonych przez kobiety: w obliczu wzrastających opłat za mieszkanie i przedszkole oraz braku powszechnego dostępu do nich – rozporządzalny dochód gospodarstw domowych spada, a możliwość podjęcia pracy najemnej zostaje ograniczona, co z kolei jeszcze bardziej uszczupla dochody i prowadzi do materialnego niedostatku34. Taka pętla pozszywana jest patriarchalnymi nićmi wzmacniającymi wolnorynkowe mechanizmy likwidacji i prywatyzacji infrastruktury zabezpieczającej pracę opiekuńczą. Powoduje to intensyfikację takiej pracy i jeszcze większą jej dewaloryzację. Praca ukierunkowana na odtwarzanie życia ludzi, u swoich podstaw kolektywna, staje się – bez sieci społecznej redystrybucji – jednostkową powinnością.

Podsumowanie Wracając do użytej na początku kategorii „prywatyzacji w celu likwidacji”, nie chodzi tyle o celowe i świadome działanie zarządców „restrukturyzacji” „Diory”, co raczej o zmianę optyki patrzenia na procesy transformacyjne oraz oddziaływania wprowadzanego w Polsce modelu kapitalizmu, a także ich konsekwencji dla pracownic i pracowników oraz ich gospodarstw domowych. Zlikwidowany został właściwie jeden z bardziej sfeminizowanych zakładów w regionie, setki kobiet w różnych oddziałach „Diory” traciły zatrudnienie, tych miejsc pracy w przemyśle nigdy nie odbudowano. Obecnie tam, gdzie niegdyś funkcjonowały Zakłady Radiowe „Diora”, głównym źródłem pracy najemnej są sklepy wielkopowierzchniowe oraz montownie

33 W 1989 roku w sferze poza produkcją materialną było zatrudnionych 58297 osób, a w 1992 roku w działach, które wcześniej przynależały do tej sfery, (jak: gospodarka mieszkaniowa oraz niematerialne usługi komunalne; nauka i rozwój techniki; oświata i wychowanie; kultura i sztuka; ochrona zdrowia i opieka społeczna; kultura fizyczna – turystyka i wypoczynek; administracja państwowa i wymiar sprawiedliwości; finanse i ubezpieczenia) było zatrudnionych 49377 osób.

Małgorzata Maciejewska

68

34 Zob. Charkiewicz, Zachorowska-Mazurkiewicz, Wprowadzenie – kryzys opieki..., op. cit.; Alison Stenning, Adrian Smith, Alena Rochovská, Dariusz Świątek, Domesticating Neo-Liberalism. Spaces of Economic Practice and Social Reproduction in Post-Socialist Cities, (Chichester: Wiley-Blackwell, 2010).

69

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


ulokowane w lokalnych filiach specjalnych stref ekonomicznych, gdzie praca zorganizowana jest w oparciu o sprekaryzowane zatrudnienie na niskich pensjach35. Jak zwrócił uwagę Tadeusz Kowalik, zmiany wprowadzane na początku lat 90. spowodowały, że „złamano kręgosłup klasie robotniczej, osłabiono ruch związkowy, na długie lata usankcjonowano oferowanie pracy za niską płacę”36. Innymi słowy przekształcenia własnościowe lat 90. doprowadziły do radykalnej zmiany pozycji klasy robotniczej, przede wszystkim w postaci osłabienia jej siły przetargowej, czyli wpływu na warunki i wartość pracy najemnej, a w długofalowej optyce także na wartość i możliwości wykonywania pracy reprodukcyjnej, czyli podstawy społecznej reprodukcji. Jak zauważają krytyczki transformacji 37 rozwój gospodarczy dokonał się kosztem rozwoju społecznego. Towarzyszący transformacji proces na kształt pierwotnej akumulacji kapitału – przesunięcie dochodów od biednych do bogatych – ukonstytuował rzeczywisty przebieg tego „rozwoju”, który trwa do dziś. Przy czym, jak również zauważają badacze, pomimo kurczenia się sektora państwowego, a także wycofywania się państwa z zabezpieczeń społecznych, jednocześnie następowało coraz większe subsydiowanie sektora prywatnego, głównie poprzez zmiany fiskalne. Wykształcający się wtedy model rozwoju poprzez prywatyzację i wzrost gospodarczy, jako efekt różnych oddziałujących na siebie i ścierających się ze sobą sił społecznych (elit politycznych, instytucji międzynarodowych, związków zawodowych a także naukowców i mediów), został utrwalony przez neoliberalny dyskurs, który zdominował inne sposoby myślenia o przemianach i alternatywnych ścieżkach rozwoju. Odwołując się do metody archeologii wiedzy Michela Foucaulta, można jednak – „odkopując”

podobne historie, jak historia Zakładów Radiowych „Diora” i miast z nimi związanych – zobaczyć źródła naszej obecnej sytuacji, a tym samym pomyśleć inne scenariusze wydarzeń.

35 Zob. Małgorzata Maciejewska, Marcin Marszałek, Obywatelstwo i płeć w neoliberalnym mieście. Warunki życia młodych kobiet w Wałbrzychu, (Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego, 2010), http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0103maciejewska_marszalek.pdf. 36 Kowalik, Polska transformacja, op. cit., 104. 37 Zob. Małgorzata Maciejewska, Marcin Marszałek, Obywatelstwo i płeć w neoliberalnym mieście. Warunki życia młodych kobiet w Wałbrzychu, (Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego, 2010), http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0103maciejewska_marszalek.pdf.

Małgorzata Maciejewska

70

71

Społeczne koszty transformacji. Studium przypadku Zakładów Radiowych „Diora”


AGATA CUKIERSKA

POMÓŻ HUTOM. ZBIERAJ ZŁOM

Gdzie się podziały ludne owe miasta, które niegdyś kwitnęły w Polszce; gdzie przemysł, który ożywiał i ubogacał kray cały; gdzie owa obyczayność i nauki, z których kiedyś Polacy słynęli w Europie; gdzie potęga, przed którą drżały naystrasznieysze narody świata!*

*

Wawrzyniec Surowiecki, O upadku przemysłu y Miast w Polszce (Warszawa: Drukarnia Xięży Pijarów, 1810).


Nadnaturalnych rozmiarów sęp krąży nad Bytomiem1. Przemieszcza się ponad ulicami Bobrka – niewielkiej dzielnicy miasta, skupiającej w sobie całe spektrum problemów, z którymi zmaga się dzisiejszy Górny Śląsk. Obserwowany przez drapieżnika krajobraz ukazuje post-industrialny, post-fordowski kontekst: sytuacja ekonomiczna mieszkańców jest dramatyczna, większość, na skutek permanentnego bezrobocia, żyje w biedzie lub na granicy ubóstwa. W centrum Bobrka znajduje się ostatnia czynna kopalnia w mieście, w pobliżu widać walące się pozostałości po hucie i innych zakładach przemysłowych – spuściznę po nieudanej transformacji. Jeszcze w latach 50. ubiegłego stulecia ciesząca się obecnie niechlubną sławą dzielnica tętniła przemysłowym życiem. W 1954 roku reżyser Jan Rybkowski wykorzystał jej industrialny krajobraz do ukazania socrealistycznych obrazków propagujących hasła „dobrej roboty” w filmie Autobus odjeżdża 6:20. Jednym z jego bohaterów była huta żelaza „Bobrek”, obrazująca specyficzną symbiozę człowieka i maszyny. To tam młoda fryzjerka z małego miasteczka znajduje zatrudnienie jako spawaczka, wyrabia normy i zostaje cenioną aktywistką. Rok później huta zdobyła sztandar przechodni Centralnej Rady Związków Zawodowych za osiągnięcie najlepszych wyników produkcyjnych w resorcie2. W szczytowym okresie swej działalności zakład zatrudniał pięć tysięcy pracowników i był kuźnią kadr dla nowo powstających hut „Katowice”

i „Warszawa”3. Niestety, historia jednej z najstarszych krajowych hut kończy się w latach 90., na skutek programu restrukturyzacji sektora hutniczego. Do końca 1998 r. zakład został postawiony w stan upadłości, a jego majątek – w tym niezwiązany bezpośrednio z procesem produkcyjnym, czyli: lokomotywy, budynki mieszkalne, ośrodki wczasowe, dom kultury, żłobek, przedszkole, stołówka, tereny rekreacyjne, boisko – sprzedany4. W momencie ogłoszenia upadłości, w świetle prawa związki zawodowe przestały istnieć; mimo to część załogi zaczęła protestować, domagając się natychmiastowego uregulowania zaległości płacowych. Bez skutku. Niektórzy z nich do tej pory nie odzyskali zaległych pieniędzy od syndyka upadłego zakładu5. Historia huty „Bobrek” jest smutną historią o przemyśle na Górnym Śląsku: gwałtownie i z impetem determinującym region w latach powojennych i równie gwałtownie osieracającym go w latach 90. Kształtowanie się tego szczególnego tworu urbanistycznego – Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego – rozpoczęło się po II wojnie światowej, gdy cały Górny Śląsk i Zagłębie znalazły się w obrębie jednego państwa, umożliwiając centralne rozplanowanie regionu. GOP nie miał być zlepkiem konkurujących ze sobą miast, ale spójnym obszarem z infrastrukturą godną dwumilionowej metropolii; przemysłowym sercem socjalistycznego kraju. Lata czterdzieste i pięćdziesiąte to czas gwałtownego zapotrzebowania gospodarki na śląskie produkty, przede wszystkim stal i węgiel. Na rynku europejskim zabrakło wówczas dwóch głównych eksporterów – Wielkiej Brytanii, której produkcja wobec niedoinwestowania kopalń zmalała, oraz Niemiec, w których po klęsce wojennej nastąpił spadek produkcji. Polsce przybył ponadto odbiorca radziecki, którego zapotrzebowanie było szczególnie duże wobec zniszczeń kopalń donieckich6.

1

Mowa o pracy artystycznej O robakach, które roztańczą padlinę czeskiego kolektywu P.O.L.E. Praca wideo powstała podczas rezydencji artystycznej w ramach Projektu Metropolis. Krążący nad krajem sęp, tutaj: przytwierdzony do dachu samochodu, którym artyści jeżdżą ulicami postindustrialnego Bytomia, został potraktowany jako emblematyczny symbol neoliberalnego wyzysku: zanurzającego się w truchło społeczeństwa, zawłaszczając ostatnie kawałki. Jak tłumaczą artyści: „Dlaczego przedstawiamy społeczeństwo jako ogryziony szkielet? W dominującej neoliberalnej ideologii nie ma miejsca na coś takiego jak społeczeństwo. Dobitnie wybrzmiało to z ust choćby Margaret Thatcher: »Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo. Są jednostki – mężczyźni i kobiety lub rodziny«”. 2 Informacje na temat historii huty „Bobrek” można znaleźć między innymi w publikacji Z dziejów dzielnic Bytomia, red. Jan Drabina, „Magazyn Bytomski”, nr 8 (1991), fragmenty dostępne na: http://bobrek.square7.ch/polnisch/bytom-teile.htm, 01.12.2015.

Agata Cukierska

3 Robert Brudzyński, Krótka historia procesu upadłości Huty Bobrek w Bytomiu, w: Charakterystyka wybranych sektorów infrastrukturalnych i wrażliwych w gospodarce polskiej oraz możliwości ich prywatyzacji, red. Barbara Błaszczyk, Andrzej Cylwik (Warszawa: Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych, 1999), 85. 4 Ibid., 86. 5 O problemach byłych pracowników zakładu można przeczytać w prasie lokalnej, zob. Hutnicy dwa razy upadli, „Naszemiasto.pl – Bytom”, 20.08.2002, http://bytom.naszemiasto.pl/archiwum/hutnicy-dwa-razy-upadli,390924,art,t,id,tm.html. 6 Urszula Swadźba, Śląski etos pracy. Studium socjologiczne (Katowice: Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2001), 80.

74

75

Pomóż hutom. Zbieraj złom


Koncepcja industrializacji Polski Ludowej rozpoczęła się budową od podstaw bazy przemysłu ciężkiego. Musiano go lokalizować tam, gdzie były główne zasoby surowców oraz potencjał kadrowy. Stąd decyzja o budowie na Śląsku aż 29 nowych kopalń. „Katanga – tak w Polsce mówi się o Śląsku. Jak o obfitującej w bogactwa naturalne prowincji Konga. Gierek wie, jakim skarbem włada. Związek Radziecki żąda coraz wyższej produkcji. Żeby ją zapewnić, Gierek musi kupić sobie spokój. Rozszerza kartę górnika, która daje olbrzymie przywileje: wcześniejsze emerytury, dłuższe urlopy, deputat węglowy. (…) Kopalnie wysyłają w Polskę werbowników. Ludzie przyjeżdżają”7. Wydobycie węgla rośnie z 94 milionów ton w 1950 roku do 140 w roku 1970. Górnicze pensje rosną, w sklepach pojawiają się „dobra luksusowe”, a w kopalniach rozdawane są na nie talony. Stare zakłady modernizuje się, „eliminując z nich najcięższe prace ręczne i zastępując je urządzeniami zmechanizowanymi”8. Industrializacja kraju osiąga najwyższe obroty i pułap. Jednak burzliwa historia „polskiej Katangi” powoli kończy się wraz z nastaniem transformacji systemowej. Największy problem dotyczył tradycyjnych gałęzi przemysłu. W związku ze spadkiem popytu na węgiel i jego nadprodukcją zaistniała potrzeba redukcji miejsc pracy i zamykania nierentownych zakładów. Ta potężna gałąź przemysłu, tak rozwinięta w czasach komunizmu, zaczęła przeżywać ogromne trudności w warunkach gospodarki rynkowej. W 1993 roku podjęto program restrukturyzacji górnictwa węglowego, zmierzający do redukcji nadmiernego zatrudnienia i dostosowania go do możliwości produkcyjnych kopalń. Po jego wdrożeniu zatrudnienie w latach 1989-1996 spadło o 156 678 osób, co oznacza jego obniżenie o 37,7%9. Likwidacja miejsc pracy powodowała i do tej pory powoduje frustrację oraz protesty pracowników. Zaistniałe na Śląsku zmiany w sposób

znaczący odbiły się na życiu społeczności. Powstała nowa sytuacja braku pracy i trudności w jej uzyskaniu. Etap industrializacji jest już zamknięty, większość ośrodków przemysłowych wkroczyło w fazę stagnacji. Co pozostało po trwającym prawie 200 lat procesie? Jaka jest sytuacja miast przemysłowych Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, dotkniętych dezindustrializacją? O nowym krajobrazie regionu zaczynają dyskutować nie tylko politycy i ekonomiści, ale również artyści. Sztuka, na równi z innymi formami działania, zastanawia się nad możliwością konstruowania świata poprzez realizacje w polu społecznym i politycznym. W tym celu rezydenci międzynarodowego Projektu Metropolis przez niespełna cztery lata przyjeżdżali na Śląsk: aby analizować jego specyfikę, wchodzić w kontakt z lokalnymi społecznościami, zderzać się z historią i teraźniejszością, eksplorować i poznawać, kreśląc nową ikonografię regionu, stanowiącą punkt wyjścia do poszczególnych narracji. Przedsięwzięcie realizowane w dużej mierze w Bytomiu10, mieście szczególnie dotkniętym przemianami transformacyjnymi, podejmuje próbę zmierzenia się z wizerunkiem Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego oraz stworzenia współczesnego portretu regionu przy użyciu różnych narzędzi sztuk wizualnych, w tym dyskusji i analizy zachodzących na przestrzeni lat procesów. Punktem stycznym kilkudziesięciu realizacji artystycznych, powstałych w ramach działania, jest obrosły w mity Górny Śląsk i jego specyfika. Wraz ze schyłkiem epoki industrialnej śląskie miasta przemysłowe stają przed poważnym pytaniem o swój dalszy byt, trudno więc przy tak dużym projekcie artystycznym i badawczym zarazem, uciec od problemu skutków dezindustrializacji. I choć pomału odchodzi się od stereotypowego postrzegania Śląska przez pryzmat zamykanych zakładów pracy, a w większych miastach regionu widać realną zmianę, trudno pominąć temat, który nadal nie został w pełni przepracowany. Stąd gros realizacji z pola społecznego, podejmujących tematy kosztów restrukturyzacji przemysłu, biorących pod lupę świat, który odszedł: zamkniętych kopalń, niepewnej przyszłości.

7

Pierony. Górny Śląsk po polsku i po niemiecku. Antologia, red. Dariusz Kortko, Lidia Ostałowska (Warszawa: Agora, 2014), 367. 8 Jan Ziemba, Stromą na dół drabiną. Z tradycji polskiego górnictwa (Katowice: Śląski Instytut Naukowy, 1983), 50. 9 Swadźba, Śląski etos pracy, op. cit., 110.

Agata Cukierska

10 Projekt Metropolis zainicjowany w 2012 roku przez bytomskie Centrum Sztuki Współczesnej Kronika we współpracy z Fundacją Imago Mundi, zob. www.projektmetropolis.pl.

76

77

Pomóż hutom. Zbieraj złom


Wśród szerokiego pejzażu tematycznego wyłaniają się motywy blasków i cieni modernizacji, przemian pracy. W tym kontekście szczególnego znaczenia nabiera miejsce prezentowania poszczególnych prac na wystawie podsumowującej całość projektu: główna oś ekspozycji pokazana była na początku 2015 r. w nowo otwartym wówczas budynku Muzeum Śląskiego, znajdującym się na zrewitalizowanym terenie dawnej Kopalni Węgla Kamiennego „Katowice”, działającej w latach 1823−1999. Likwidacja zakładu, podobnie jak wielu innych w regionie, została przesądzona pod koniec lat 90; jej eksploatację zakończono w lipcu 1999 r. W tym samym czasie (w latach 1998−2002), przy okazji realizowanej przez rząd AWS reformy górnictwa, na Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim zamknięto ogółem 23 kopalnie, drastycznie zmniejszając poziom zatrudnienia w górnictwie. Spośród licznych prezentowanych w podziemnych salach Muzeum obiektów wyróżnia się minimalistyczna w swej formie Płyta. Za jej pośrednictwem w imieniu pozbawianych zatrudnienia pracowników kopalń i fabryk, w kwestiach bezpieczeństwa ekonomicznego, przemawia Rafał Jakubowicz. Płyta jest milczącym symbolem protestu. Odnosi się do robotniczych wieców organizowanych w Zakładach Hipolita Cegielskiego w Poznaniu oraz przypomina postać legendarnego działacza związkowego Inicjatywy Pracowniczej Marcela Szarego (ur. 1964, zm. 2010). Przywołując opór robotników w Wielkopolsce, odnosi się do analogicznej sytuacji na Górnym Śląsku i prowokuje dyskusję o przyszłości ruchów robotniczych. „W sensie fizycznym to płyta traserska, sporej powierzchni podest odlany z metalu, wysoki na około półtora metra (…) Z racji swojego umiejscowienia była dogodnym miejscem na masówki”11. Początkowo płyty służyły do zwoływania zebrań załogi przez dyrekcję. Z czasem wiece zaczęto zwoływać również, kiedy to załoga miała coś ważnego do zakomunikowania dyrekcji; jako jeden z wariantów protestu zaczęła być wykorzystywana w latach 90.

przez Marcela Szarego. Płyty to historia strajków w Zakładach „Cegielskiego”. Na Śląsku powstała kopia historycznej platformy jako symbol obrony najwyższego dobra – pracy. Z drugiej strony, jako ciężki kawał metalu, mogłaby być nie lada gratką dla niejednego byłego górnika, który dziś para się zbieraniem złomu… Gdy zamykano KWK „Katowice” z kopalniami w regionie dobrowolnie rozstało się 103 tys. osób. Poszli na emerytury lub skorzystali z różnych form opracowanego przez rząd pakietu socjalnego. Z odpraw w wysokości 40 tys. zł skorzystało wtedy 67 tys. pracowników kopalń, którzy podpisali zobowiązania, że do branży nie będą mieli już powrotu. Z czasem górnicy zaczęli nazywać podpisany dokument „cyrografem”. Celem odpraw było ograniczenie społecznych kosztów tych cięć. W założeniach ówczesnych rządzących miały one służyć pobudzeniu przedsiębiorczości i przebranżowieniu górników. Już wkrótce okazało się, że bardzo wielu z nich nie poradziło sobie z tym wyzwaniem12. Ponad dziesięć lat temu Jan Leśnik, były górnik kopalni „Dębieńsko” w Czerwionce-Leszczynach, dostał 40 tysięcy odprawy. Miał rozkręcić biznes, ale jego plany okazały się porażką – dziś zbiera złom. Podobny los spotkał kilka tysięcy innych górników, którzy wzięli wtedy pieniądze i do dziś pozostali bez pracy. Uwierzyli, że dostają do ręki majątek, a okazało się, że gotówki wystarczy, by przeżyć z rodziną rok, góra dwa lata. Doktor Konrad Tausz z Głównego Instytutu Górnictwa szacuje, że co piąty z nich wpadł w kłopoty i sobie nie poradził13. Cytując innego artystę, również biorącego udział w projekcie Metropolis Łukasza Surowca: „Utrata pracy w przypadku górnika to przecież nie tylko utrata dochodów, ale i utrata tożsamości. Także pokoleniowej. Dramat więc polega nie tylko na tym, że ktoś będzie chodził głodny, ale też na tym, że całe jego wykształcenie, doświadczenie i energia zostają potraktowane jako bezużyteczne”14. O tym, że sytuacja nie poprawia się, świadczą statystyki: 12 Beata Gajdziszewska, Skusili się na odprawy, przegrali życie, http://www.solidarnosckatowice.pl/pl-PL/skusili_sie_na_odprawy_przegrali_zycie.html. 13 Dariusz Koźlenko, Biedny jak górnik bez szychty, „Newsweek”, 13.02.2011, http://polska. newsweek.pl/biedny-jak-gornik-bez-szychty,71841,1,1.html. 14 Zakaz spożywania. Z Łukaszem Surowcem rozmawia Iwo Zmyślony, http://www.dwutygodnik.com/artykul/6048-zakaz-spozywania.html.

11 Jarosław Urbański, „Płyta” – opowieść o Marcelu Szarym, http://www.ozzip.pl/teksty/ publicystyka/walki-pracownicze/item/1748-%E2%80%9Ep%C5%82yta%E2%80%9Dopowiesc-o-marcelu-szarym.

Agata Cukierska

78

79

Pomóż hutom. Zbieraj złom


w ubiegłym roku na samym Śląsku ponad tysiąc osób próbowało odebrać sobie życie. Najwięcej w całym kraju. Samobójcy to głównie mężczyźni, co piąty z nich w wieku od 50 do 59 lat. Przyczyną ich desperackich kroków są najczęściej względy ekonomiczne, w tym właśnie brak pracy. Obecnie miastem, w którym odnotowuje się najwyższą w województwie śląskim stopę bezrobocia jest Bytom. Na koniec sierpnia 2015 r. było to 17,2 % wobec 8,4 % w całym województwie. Urzędnicy nie radzą sobie z sytuacją w mieście. W dokumencie Bytom 2020+, opracowanym przez Referat Planowania Strategicznego i Funduszy Europejskich Bytomia, piszą wprost: „Dziś już otwarcie mówi się, że Bytom jest najbardziej problemowym miastem w Unii Europejskiej. Przyczyn obecnej sytuacji Bytomia jest kilka. Przede wszystkim to negatywne skutki transformacji gospodarczej – w tym drastyczna redukcja bazy ekonomicznej miasta, czyli tego, co miasto produkowało i oferowało na zewnątrz. Zamknięcie kopalń i hut oraz upadek zakładów z nimi kooperujących spowodowało utratę ponad 30 tys. miejsc pracy. To dane GUS – szacuje się jednak, że było to ponad 50 tys. Jeżeli dziś trzon bazy ekonomicznej miasta nadal stanowi górnictwo, oznacza to, że pustka po zamkniętych 19 lat temu zakładach nie została niczym wypełniona. W rezultacie z jednej strony ludzie utracili pracę w kopalniach i hutach, z drugiej strony osoby wchodzące na rynek pracy nie spotykały się z ofertami pracy, bo ich nie było. Podczas gdy okoliczne miasta w mniejszym lub większym stopniu poradziły sobie z restrukturyzacją, Bytom – o czym wiemy dziś – nie był i nie jest w dalszym stopniu w stanie samotnie sprostać tej sytuacji. Bytomianie zaczęli opuszczać miasto przede wszystkim za pracą oraz szukając atrakcyjnego miejsca zamieszkania dla siebie i swoich rodzin (ubytek kapitału ludzkiego)”15. Z sześciu kopalń pozostała jedna. Ponad dziesięć lat temu, w grudniu 2003, na dachu jednego z budynków kopalni „Rozbark” przy symbolicznej 15 Bytom 2020+. Uwarunkowania społeczno-gospodarcze rozwoju Bytomia jako Obszaru Strategicznej Interwencji, wymagającego kompleksowej rewitalizacji, (wrzesień 2013), https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&ved=0ahUKEwi1 _9am587JAhUij3IKHdCeBSwQFggfMAA&url=http%3A%2F%2Fwww.bytom.pl%2Fplik%2F1021%2Cbytom-uwarunkowania-pdf&usg=AFQjCNF9uixx1zanzaQoZXZ-PELLR6O8Yg.

Agata Cukierska

choince, w proteście przed planowaną likwidacją, siedziała grupa górników. Wcześniej, przez ponad miesiąc siedziało tam 160 osób. Pół roku później kopalnię zamknięto. W grudniu 2004 w kopalni „Centrum” na dachu siedzą górnicy, na masówki przyjeżdżają politycy. W styczniu 2005 „Centrum” połączono z KWK „Bobrek”. W styczniu 2015 odbył się strajk przeciwko zamknięciu ostatniej bytomskiej kopalni. Blisko 10 tysięcy osób wzięło udział w marszu protestacyjnym. Póki co, udało się ją uratować. Prof. Marek Szczepański - socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, szacuje, że w ciągu ostatnich 25 lat z polskich kopalń odeszło prawie 300 tys. górników. Zostało 115 tys., ale to wciąż wielka siła. Boją się zmian. „Śląsk tęskni za latami świetności, bo nikt głośno nie powiedział, że przyszłości tego regionu nie da się budować na węglu. Zawód górnika nie niesie już ze sobą cywilizacji, a kopalnia przestała być centrum ustalonych wartości i ładu”16. Na początku kwietnia 2015 r. telewizja informacyjna Al Jazeera England wyemitowała materiał nakręcony w Bytomiu. – Bytom powoli umiera – komentuje zastaną sytuację brytyjski reporter Tim Friend. W pierwszej scenie reportażu widzimy 23 letnią bytomiankę wyjeżdżającą do Londynu, do pracy w hotelarstwie. – Takie emocjonalne sceny rozgrywają się codziennie na dworcu w Bytomiu. Populacja miasta zmniejszyła się o 50 tys. mieszkańców w ciągu ostatnich 20 lat. Tysiące ludzi opuszczają kraj, a politycy nie są w stanie zrobić nic, aby ich zatrzymać – relacjonuje reporter. – To śląskie miasto boleśnie dotknęła restrukturyzacja przemysłu – zamknięto pięć kopalń, dwie huty oraz wiele zakładów współpracujących. W efekcie skupiło się tam wiele problemów gospodarczych i społecznych. Nadzieją dla upadającej gospodarki, która niegdyś opierała się głównie na przemyśle, jest unijna pomoc finansowa. Dziennikarz wspomina o zastrzyku finansowym dla miasta, w wysokości 100 mln euro na jego rewitalizację, w ramach tzw. Obszarów Strategicznej Interwencji. Na co pójdą miliony z Unii? Wypowiedzi lokalnych polityków sugerują szczególny nacisk na rewitalizację śródmieścia, jednak rewitalizacja coraz częściej zdaje się być mylona z renowacją. W audycji zarejestrowanej przez 16 Cześć pracy – krótka historia śląskiej doli, www. national-geographic.pl/national-geographic/ludzie/czesc-pracy-krotka-historia-slaskiej-doli.

80

81

Pomóż hutom. Zbieraj złom


Program I Polskiego Radia17 zastępca prezydenta miasta Andrzej Panek skupia się na zniszczonych kamienicach w centrum: „Oczywiście chcemy zrewitalizować śródmieście. Bardzo nam zależy, żeby te zabytkowe kamienice, szczególnie te najatrakcyjniejsze, odnowić i pokazać w innym świetle”. Naczelnik Wydziału Strategii i Funduszy Europejskich Izabela Domogała dodaje: „To jest tak, jak renowacja dzieł sztuki: chcemy z wielowiekowych zakurzonych budynków, tak jak z obrazów i rzeźb, zrywać tę warstwę kurzu. Chcemy ożywić nie tylko budynki. Interesuje nas przede wszystkim kwestia śródmieścia, chcemy do rewitalizacji zaprosić mieszkańców, osoby, które mieszkają w tej przestrzeni.” Pytanie o przyszłość postindustrialnego miasta równolegle do urzędników zadają artyśc. Jeden z rezydentów Metropolis, norweski artysta Lars Holdhus, przebywający kilka tygodni w Bytomiu, przedstawił własny projekt rewitalizacji miasta z wykorzystaniem zewnętrznych funduszy, również z naciskiem na jego część centralną, Authentic Postindustrial Experience. Zaproponowany przez niego model w przewrotny sposób koresponduje z unijnymi i lokalnymi programami rewitalizacyjnymi i polityką promocyjną miast i regionów. Zrealizowana przez Holdhusa, we współpracy z Frederickiem Gruyaertem, praca video przedstawia koncepcję rozwoju śląskich miast, na przykładzie Bytomia, oraz szczegółową mapę instytucjonalnych, grantowych i kulturowych zależności, którym podlega Górny Śląsk jako region dotowany przez programy wspierające rozwój. W ich futurystycznej wizji centrum zostaje zachowane w dzisiejszym kształcie (Authentic Architecture – Autentyczna Architektura), w niektórych przypadkach stan aktualnego rozpadu architektonicznego jest spotęgowany. Wszyscy mieszkańcy stają się aktorami wcielającymi się w rolę mieszkańców (Authentic Civilians – Autentyczni Obywatele), w ramach płatnej pracy (co zmniejszy stopę bezrobocia) będą odgrywali swoje obecnie naturalne zachowania, po czym będą opuszczali

centrum i wracali do swoich domów, na przedmieścia – które zostaną wybudowane na wzór szklanych, nowoczesnych miast chińskich lub japońskich. Towarzyszący pracy projekt poboczny – uprawianie lokalnie występujących roślin w sposób sztuczny, przyspieszający ich wzrost – również odnosi się do sztucznie wykreowanego na cele turystyczne miasta w mieście. Nawiązuje tutaj do nafaszerowanego sterydami (na przykład w postaci dotacji unijnych) Śląska – regionu, który tylko dzięki zewnętrznej pomocy może liczyć na pewien wzrost gospodarczy, zmiany infrastrukturalne czy kulturalne. Sztucznie hodowana roślinność to sztucznie wykreowany świat pozbawiony swojej rzeczywistej, dzisiejszej specyfiki. Póki co, obrzeżom Bytomia daleko do futurystycznej wizji szklanych domów. Po upadku huty „Bobrek” jej miejsce zajęła spółka Zakłady Metalurgiczne, która w 2002 roku też upadła. Mieszkańcy tęsknią za czasem, gdy zakład działał pełną parą. Nie interesują ich plany „rewitalizacyjne” urzędników. Rzucają oskarżenia: „wyprowadzili majątek do spółek i spółeczek!”. Zostało truchło, nad którym do dziś krążą sępy. Najpierw rozwalili betonowy parkan, ochrona złożona z kilku emerytów nic nie mogła zrobić. Momentalnie za rogiem pojawił się prywatny skup złomu. Co sprytniejsi przymocowali do swych wózków koła od motorowerów, by można było na raz przewieźć większą ilość złomu. Stopniowo huta zaczęła znikać. Najpierw zdematerializowało się kilka kilometrów rur biegnących do elektrowni Szombierki, później kilkumetrowy pomost, barierki, torowisko, stalowe poręcze mostu nad torami, suwnica…18 Dezindustrializacja na Górnym Śląsku nie jest procesem zamkniętym. Są miejsca, gdzie odbywa się każdego dnia.

17 Wielka szansa dla Bytomia. Pieniądze na rewitalizację, Polskie Radio, 04.08.2015, http:// www.polskieradio.pl/7/473/Artykul/1484612,Wielka-szansa-dla-Bytomia-Pieniadze-narewitalizacje.

Agata Cukierska

18 Witold Gałązka, Alchemicy z Bobrka, „Gazeta Wyborcza − Katowice”, 30.08.2002, 14.

82

83

Pomóż hutom. Zbieraj złom


JAROSŁAW URBAŃSKI

DEZINDUSTRIALIZACJA I KRACH NA RYNKU NIERUCHOMOŚCI


W drugim rozdziale swojej książki Bunt miast David Harvey pisze o pewnego typu niedocenianiu „miejskich korzeni kryzysów kapitalistycznych”. „Konwencjonalna ekonomia – pisze – rutynowo podchodzi do inwestycji w środowisko zabudowane w ogóle, a mieszkaniowe w szczególności, jak również do urbanizacji, jako kwestii pobocznej w stosunku do kwestii ważniejszych, toczących się w ramach pewnego fikcyjnego bytu, jakim jest «gospodarka narodowa»”. Uznani ekonomiści „traktują reorganizacje przestrzenne, rozwój regionalny i budowę miast tak, jakby były tylko pewnymi przyziemnymi efektami procesów większej skali, na które owe procesy miejskie nie mają żadnego wpływu” 1. Harvey nie zgadza się z Robertem Shillerem, (laureat Nagrody Nobla, neokeynesista), że ostatni kryzys na rynku nieruchomości, który unaocznił się w 2008 roku, był czymś wyjątkowym. Autor Buntu miast dowodzi, że od 1973 roku mieliśmy do czynienia z wieloma kryzysami finansowymi, a niejeden z nich był wywołany przez rynek nieruchomości, bądź rozwój miast 2. Oczywiście dość dobrze jest znany wpływ uprzemysłowienia na spekulacje na rynku nieruchomości (np. w połowie dziewiętnastego wieku w okresie wielkiego boomu na inwestycje kolejowe w Ameryce Północnej i w Europie), ale czy presja kapitału i akumulacja jego nadwyżki dzięki urbanizacji3 może prowadzić do istotnych przekształceń w sferze produkcji przemysłowej, w tym do dezindustrializacji?

INFORMATYKA, ELEKTRONIKA

kryzys 2001 kryzys 2008

W 1990

P

2010

z pewnością stanowi jedną z popularniejszych analiz modelowych, które były kontynuowane także po śmierci radzieckiego ekonomisty. Zakłada ona, że gospodarka kapitalistyczna rozwija się cyklicznie (czy – jak niektórzy twierdzą – falowo), za każdym razem przyjmując odmienny „ład produkcyjny”. Od przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku opierała się ona na wprowadzeniu maszyny parowej oraz przemysłu włókienniczego opartego na bawełnie; drugą połowę dziewiętnastego wieku charakteryzował już rozwój kolei i produkcja stali; na przełomie wieku dziewiętnastego i dwudziestego nastąpił dynamiczny rozwój elektryczności i przemysłu chemicznego, a w połowie dwudziestego stulecia – rozwój przemysłów petrochemicznego i samochodowego. Każdy cykl Kondratiewa dzieli się na cztery okresy: wzrostu (W), recesji (R), depresji (D) i poprawy (P), która jest wprowadzeniem w nowy „ład produkcyjny”. Współczesny cykl miał wiązać się z rozwojem telekomunikacji i przemysłu komputerowego. Faktycznie lata osiemdziesiąte (P) i lata dziewięćdziesiąte (W) poprzedniego wieku charakteryzowały się – jak doskonale pamiętamy – rozwojem komputeryzacji i telefonizacji, czego symbolem stały się z pewnością internet,

Chciałbym się nad tym problemem zastanowić, odwołując się do koncepcji cykli Mikołaja Kondratiewa, radzieckiego ekonomisty zamordowanego w 1938 roku z rozkazu Stalina. Cykle Kondratiewa, zwane niekiedy długimi cyklami koniunkturalnymi, opisują zmiany w strukturze rozwoju kapitalistycznej gospodarki. Choć koncepcja ta jest czasami krytykowana,

1

David Harvey, Bunt miast. Prawo do miasta i miejska rewolucja (Warszawa: Fundacja Bęc Zmiana, 2012), 50–51. 2 Ibid., 55. 3 Ibid., 70.

86

2000

D

wzrost recesja depresja poprawa

cykl Kondratiewa

1.

Jarosław Urbański

R

W R D P

87

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


laptop i telefon komórkowy. W 2001 roku nastąpiło jednak załamanie się giełdowych notowań tzw. dotcomów, wskazujące na kryzys w branży. Spektakularna przecena wartości firm komputerowych otworzyła drogę do recesji (R) i doprowadziła do odpływu ze sfery przemysłowej kapitału poszukującego wyższej stopy zysku. Można też podzielić cykl Kondratiewa na dwie fazy: ekspansywną (P+W) i depresyjną (R+D), pierwsza charakteryzuje się rozwojem nowych technologii i produkcji, druga natomiast związana jest z przeniesieniem się kapitału do sfery poza-produkcyjnej, co oznacza jego finansjalizację. W naszym przypadku było to masowe inwestowanie m.in. w kredyty oferowane na rynkach nieruchomości. Doszło do „przeciążenia” i kryzysu finansowego, którego przejawem było spektakularne załamanie się notowań na światowych giełdach jesienią 2008 roku, co rozpoczęło okres właściwej depresji (D), w jakiej się obecnie znajdujemy. David Harvey jest przekonany, że właśnie spekulacje wartościami ziemi, cenami i dzierżawami mieszkań odegrały fundamentalna rolę w kształtowaniu kryzysu 2008 roku4.

W tym kontekście można rozumieć dezindustrializację, jako efekt cyklicznego, powodowanego czynnikami endogenicznymi, odpływu kapitału ze sfery produkcji do sfery finansowej i ostatecznie pojawienie się w wyniku zaistnienia czynników zewnętrznych (egzogenicznych), nowego „ładu przemysłowego”. Kiedy jednak dzisiaj mówimy o dezindustrializacji, mamy na myśli zjawisko o wiele rozleglejsze. Niektórzy ekonomiści przekonują, że sugerowany ostatni długi cykl koniunkturalny, związany z „nowymi technologiami”, nie miał takiego znaczenia jak powszechnie się przyjmuje – na przykład nie spowodował znaczącego wzrostu zatrudnienia, nie stał się zatem nowym „kołem zamachowym” kapitalistycznej gospodarki5. Dlatego de facto od końca II wojny światowej trwamy w tym samym cyklu koniunktury, gdzie po powojennej poprawie (P), nastąpił wzrost (W), a w obu tych okresach trwała gwałtowna industrializacja. W latach 1973−1975 rentowność przemysłu spadła o 10%, a międzynarodowego handlu o 13%6. W Stanach Zjednoczonych na fakt ten nałożyły się jeszcze koszty wojny w Wietnamie. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia mieliśmy długotrwałą, trwającą dwie dekady recesję (R), a od ok. 2001 roku notujemy depresję (D). Od drugiej połowy lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia inwestorzy zaczęli poszukiwać nowych mechanizmów generowania większych zysków, angażując się w spekulacje na giełdach i rynku nieruchomości, a także dokonując masowych alokacji produkcji do krajów Południa. Celem było zdynamizowanie wzrostu, podniesienie rentowności i uwolnienie się spod presji rewindykacyjnych ruchów społecznych, których apogeum w Europie i USA przypada na lata sześćdziesiąte i pierwszą połowę lat siedemdziesiątych, np. uzwiązkowienie osiągnęło wówczas swój szczyt7. Druga faza (R+D) wiązałaby się z gwałtownym odpływem kapitału z przemysłu i generalną dezindustrializacją, odbywającą się niekoniecznie pod presją rynku „nowych technologii” czy tzw. III rewolucji technologicznej, ale finansjalizacji kapitału.

POWOJENNY DŁUGI CYKL KONIUKTURALNY

kryzys 2008

W 1965

R 1980

D

P

W R D P

wzrost recesja depresja poprawa

5

Michel Hudsson, Kapitalizm bez znieczulenia. Studium nad współczesnym kapitalizmem, kryzysem światowym i strategią antykapitalistyczną (Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2011), 72−73. 6 Przemysław Wielgosz, Opium globalizacji (Warszawa: Wydawnictwo Akademickie „Dialog” 2004), 78. 7 Jarosław Urbański, Demokracja, ruch związkowy i nierówności społeczne, w: Społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej. Projekt Eurequal, red. Krzysztof Podemski (Poznań: UAM, 2011).

2000 cykl Kondratiewa

4

Ibid., 66.

Jarosław Urbański

88

89

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


W odniesieniu do tych dwóch wyżej przedstawionych interpretacji przebiegu ostatniego cyklu Kondratiewa, w każdej z nich mamy do czynienia z cyrkulacją kapitału pomiędzy sferą produkcji przemysłowej, najczęściej kojarzoną z produkcją kapitalistyczną jako taką, oraz sektorem finansowym zainteresowanym inwestycjami na obszarze zurbanizowanym. Miasto – jak nazwał to amerykański socjolog Harvey Molotch8 – staje się swoistego rodzaju „machiną wzrostu”, gdzie wokół własności gruntów tworzy się określony układ interesów. W dążeniu do zapewnienia „dobrego klimatu dla biznesu, lokalna ‚machina wzrostu’ (miasto, region) wciąga w swe tryby – poza właścicielami parcel tworzącymi jej korpus – całą gamę różnego rodzaju lokalnych przedsiębiorców i instytucji, operujących w dziedzinie planowania i projektowania, budownictwa, transportu i łączności, bankowości, handlu nieruchomościami, usług pozamaterialnych etc. Wszystko po to, by przyciągnąć na dany teren możliwie licznych i pożądanych w regionie inwestorów.” A co za tym idzie – analizuje dalej Jacek Wasilewski – „mamy jednoznaczne kryterium wyróżniania lokalnych elit, których trzon stanowią właściciele i dysponenci gruntów oraz funkcjonariusze lokalnych władz ustawodawczych i wykonawczych, decydujący o sposobach użytkowania tych gruntów. Sfera kompetencji tej elity jest jasno określona i niezależna (przynajmniej formalnie) od decyzji struktur wyższego szczebla. Stanowi ona zarazem trwały (ziemi nie można przenieść) i autonomiczny obszar działania władzy lokalnej”9. Na tym poziomie kluczowe znaczenie – jak wskazuje Molotch – ma obrót nieruchomościami, ale nie odbywa się on bynajmniej bez związku z presją kapitału globalnego. W książce Globalizacja a konflikty lokalne10 starałem się wykazać, jak interesy szeroko rozumianego przemysłu motoryzacyjnego, telekomunikacyjnego czy akcjonariuszy sieci sklepów wielkopowierzchniowych przenikają na poziom lokalny, gdzie z kolei władze stwarzają „dobry klimat” dla inwestorów, a w zasadzie dla zespolenia ich interesu z interesem miejscowych posiadaczy gruntów, nieruchomości i środków produkcji. To tutaj spotykają się z jednej strony

globalne korporacje i w równym stopniu hierarchowie kościoła katolickiego obracający gruntami, jak i przedstawiciele dawnego PRL-owskiego aparatu władzy, którzy na fali tzw. restrukturyzacji, likwidując wielkie zakłady pracy, stali się dysponentami (choć niekoniecznie właścicielami w sensie formalnym) poprzemysłowych działek, hal, hoteli robotniczych, domów wczasowych, biurowców, mieszkań zakładowych, itd.

2. Harvey Molotch zaznacza, że miasta (regiony) nie tworzą nowych miejsc pracy (których pula jest określana w ramach danego społeczeństwa), a jedynie biorą udział w ich dystrybucji, konkurując między sobą o inwestorów. Także w kontekście globalnym11. W takim układzie dezindustrializacja, jako efekt stagnacji czy depresji i długotrwałego braku perspektywy na „nowy ład produkcyjny”, dotyka miasta i regiony w różnym stopniu. Pojawiają się coraz większe dysproporcje przestrzenne. W jednych miejscach dochodzi do spektakularnego załamania się przemysłu i depopulacji, w innych następuje gwałtowna transformacja poprzemysłowych terenów czy nawet pojawiają się nowe obszary przemysłowe. Jako przykład kompletnej zapaści podaje się często sytuację w Detroit. Miasto to było najszybciej rozwijającym się ośrodkiem w USA w pierwszej połowie dwudziestego wieku i osiągnęło swój szczyt w latach pięćdziesiątych, kiedy liczba populacji przekroczyła 1,8 mln mieszkańców. Od tego momentu widoczny był spadek ludności, który przez kilka dekad był rekompensowany wzrostem zaludnienia na obszarach podmiejskich – następowała suburbanizacja. Łączyła się ona także z alokowaniem przemysłu na przedmieścia. Faktyczna dezindustrializacja dotknęła cały region Wielkich Jezior i aglomerację Detroit dopiero w drugiej połowie lat siedemdziesiątych i w latach osiemdziesiątych poprzedniego stulecia. W regionie tym zatrudnienie w przemyśle zmniejszyło się w latach 1979-1986 o 19,3%, przy średniej w USA – 10,2%12.

8 Harvey Molotch, The City as a Growth Machine: Toward Political Economy of Place, „American Journal of Sociology” 82, nr 2 (1978). 9 Jacek Wasilewski, Społeczne procesy rekrutacji regionalnej elity władzy (Wrocław: Ossolineum, 1990), 26−27. 10 Jarosław Urbański, Globalizacja a konflikty lokalne (Poznań: Oficyna Trojka, 2002).

Jarosław Urbański

11 Molotch, The City as a Growth Machine: Toward Political Economy of Place. 12 Jan Węgleński, Miasta Ameryki u progu XXI wieku (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2001), 32−133.

90

91

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


filmem dokumentalnym jest Detropia, w reżyserii Heidi Ewing i Rachel Grady. Powstał on w 2012 roku i podejmuje temat dramatycznego spadku populacji Detroit w ostatnim czasie. W latach 2000−2010 liczba mieszkańców skurczyła się aż o 25% i ciągle spada. Likwidowane są ostatnie zakłady motoryzacyjne, wyburzane tysiące domów (przy już niespełna 700 tys. mieszkańców miasto posiada 100 tys. mieszkalnych pustostanów). W całym obszarze metropolitalnym spadek ludności był mniejszy, ale i tak wyniósł w ciągu jednej dekady 7,1%. Z dużych miast w Polsce dezindustrializacja najbardziej uderzyła w Łódź. Głównym powodem było zamykanie wielkich zakładów tekstylnych, takich jak np. Uniontex. Przeniesienie tego typu produkcji do Azji (takich krajów jak Chiny, Bangladesz czy Indie) dotknęło wiele miast w Europie i Ameryce Północnej. Pisałem o tym w innym miejscu: „W Stanach Zjednoczonych w 1980 roku zatrudniano w tej branży jeszcze 2,5 mln osób, dwie dekady później 844 tys., a w 2011 już tylko 393 tys. osób. W Wielkiej Brytanii zatrudnienie wynosiło na początku lat siedemdziesiątych jeszcze ponad milion osób, a trzy dekady później tylko 198 tys.”14. Według niektórych obliczeń, w Polsce od początku lat dziewięćdziesiątych do wybuchu kryzysu w 2008 roku, zlikwidowano ponad 250 tys. miejsc pracy w przemyśle tekstylnym (116,1 tys. w produkcji tkanin i 135,4 tys. w produkcji odzieżowej i futrzarstwie)15. Okręg łódzki został tą redukcją dotknięty najbardziej, bowiem skupiał ok. 1/3 ogólnokrajowej produkcji tej branży. Populacja samej Łodzi skurczyła się (wg danych GUS) o około 150 tys. osób. Spadku populacji nie zrekompensował napływ mieszkańców na tereny podmiejskie. W powiatach okalających Łódź (zgierski, pabianicki, łódzki-wschodni, brzeziński), przybyło łącznie w latach 1995−2014 jedynie ok. 10 tys. mieszkańców. Cała aglomeracja łódzka, oparta niegdyś na przemyśle włókienniczym, przeżywa poważny odpływ mieszkańców i związane z tym kłopoty.

MIESZKAŃCY DETROIT W LATACH 1890–2010 z podziałem na białych i kolorowych (źródło: Wikipedia)

kolorowi

biali

2000000 1800000 1600000 1400000 1200000 1000000 800000 600000 400000 200000 0 1890. 1900. 1910. 1920. 1920. 1930. 1940. 1950. 1960. 1970. 1980. 1990. 2010.

Miasto ucierpiało na tym w pierwszej kolejności, a dodatkowo zmieniała się struktura społeczna. Jeszcze w latach pięćdziesiątych ludność biała stanowiła ok. 84% mieszkańców Detroit; obecnie (dane za rok 2010) to jedynie ok. 10%, pozostałe 90% to Afroamerykanie, z niewielkim odsetkiem Latynosów i Azjatów. Jak pisze badacz miast amerykańskich, Jan Węgleński, na początku lat dziewięćdziesiątych „odsetek osób żyjących w nędzy był wśród Murzynów niemal czterokrotnie wyższy niż wśród białych (31,9% w porównaniu z 8,5%). W nędzy wychowywała się też prawie połowa dzieci murzyńskich (44,8%), natomiast wśród białych wskaźnik ten wynosił 15,9%”13. Zatem zmiany struktury społecznej Detroit nie miały tylko rasowego charakteru, ale społecznoekonomiczny. Obraz sytuacji w tym regionie został utrwalony przez amerykańskiego dokumentalistę Michaela Moore w filmie z 1989 roku Roger i ja [Roger and Me], w którym reżyser za zaistniały stan rzeczy obarczył odpowiedzialnością koncern General Motors. Kolejnym interesującym

14 Jarosław Urbański, Prekariat i nowa walka klas (Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2014), 106−107. 15 Krzysztof Bartosik, Zmiany strukturalne i koniunkturalne a zatrudnienie w polskim przemyśle przetwórczym, „Gospodarka Narodowa”, nr 9 (2013).

13 Ibid., 77.

Jarosław Urbański

92

93

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


ZADŁUŻENIE PODMIOTÓW PRYWATNYCH JAKO PROCENT PKB: 1950–2011

Jeszcze innym przykładem głębokiej dezindustrializacji jest Wałbrzych. W szczytowym momencie po II wojnie światowej zatrudnienie w tutejszym zagłębiu węglowym znajdowało 25 tys. górników. Rozwijały się – obok wydobywczego – także inne gałęzie przemysłu. W latach dziewięćdziesiątych zdecydowano się na likwidację wszystkich kopalni, upadło też wiele innych zakładów, co doprowadziło do kompletnej zapaści, masowego bezrobocia i odpływu mieszkańców. Z Wałbrzycha w ciągu dwóch dekad (lata 1991−2011) wyprowadziło się 21 tys. osób (ubytek o 15%). Dramatyczną sytuację udało się dopiero opanować powołując do życia – największą w Polsce – Wałbrzyską Specjalną Strefę Ekonomiczną zatrudniającą obecnie ok. 30 tys. pracowników z całego regionu. Nie powstrzymało to jednak postępującego wyludnienia miasta. Można zapytać, czy po prostu nie mamy do czynienia z globalnym podziałem pracy. Oczywiście likwidacja zatrudnienia w przemyśle w jednych regionach świata, przynosi wzrost zatrudnienia w przemyśle w innych, np. w Chinach. Alokacja produkcji nie jest jednak równoznaczna z trwałą alokacją kapitału i przede wszystkim konsumpcji. Koniunktura napędzana jest z jednej strony kredytami konsumpcyjnymi, a z drugiej eksportem (z Azji). W globalnym ujęciu pracownicy stają się coraz biedniejsi, a w każdym razie ich wynagrodzenia nie rosną tak szybko jak produkt krajowy brutto, ale dzięki pożyczkom i ich zabezpieczeniom hipotecznym, kraje Północy mogą więcej konsumować i tworzyć popyt dla azjatyckich gospodarek eksportowych. Jeżeli zatem mówimy tutaj o industrializacji krajów Południa, to w istotny sposób różni się ona od industrializacji w rozumieniu Kondratiewa. Nie jest to „nowy ład produkcyjny”, ale jedynie alokacja „starego ładu”. Te różnice i jednocześnie powiązania między Północą i Południem dobrze obrazuje wykres – zaczerpnięty od Carmen M. Reinhart i Kenneth’a S. Rogoff ’a – dotyczący zadłużenia podmiotów prywatnych w stosunku do PKB krajów rozwiniętych i krajów tzw. rynków wschodzących16. Jak widzimy wystąpił tu wyraźny rozziew i problem zadłużenia dotyczy przede wszystkim „rdzenia” gospodarki kapitalistycznej.

(źródło: Reinhart, Rogoff 2010)

180 160

120 100 80 60 40 20

94

28 krajów tzw. rynkowych wschodzacych

0 1950

1955

1960

1965

1970

1975

1980

1990

2000

2005

2010

3. Gdyby spojrzeć na problem pod kątem powojennego „bardzo długiego” cyklu Kondratiewa, a więc przyjąć tu za słuszną drugą z przedstawianych wyżej interpretacji, możemy dojść do wniosku, że niekoniecznie występuje sprzeczność między punktem widzenia Harveya i Shillera. Robert Shiller przeanalizował ceny domów (mieszkań) na rynku wtórnym w USA od 1890 roku (traktując go jako wskaźnik sytuacji na rynku nieruchomości w ogóle) i zauważył, iż pomimo wielu wahań, utrzymywały się one na dość stabilnym poziomie do końca lat dziewięćdziesiątych. Wówczas ceny te po prostu wystrzeliły w górę, na skalę niespotykaną od 100 lat, ale – jeśli przypatrzymy się wykresowi – także wcześniej, od lat siedemdziesiątych wahania koniunktury już dobrze się zaznaczały. Tym niemniej Shiller uważa, że do tej pory inwestycje w nieruchomości mieszkalne nie były (ogólnie rzecz biorąc) szczególnie korzystne. W Stanach Zjednoczonych między

16 Carmen M. Reinhart, Kenneth S. Rogoff, Financial and Sovereign Debt Crises: Some Lessons Learned and Those Forgotten, IMF Working Papers, nr 13/266 (2013).

Jarosław Urbański

22 kraje rozwinięte

140

95

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


ZMIANY CEN MIESZKAŃ W USA (1890–2014) CASE–SHILLER INDEX (źródło: en.wikipedia.org)

rokiem 1890 a 1990, pomimo wahań, realny wzrost cen domów wyniósł zero. Skokowy, wyjątkowo wysoki wzrost cen nieruchomości mieszkalnych w latach dziewięćdziesiątych był w tym kontekście anomalią. Co ją spowodowało? Wolno zaryzykować hipotezę, że właśnie brak możliwości wygenerowania nowego „ładu produkcyjnego”, nowej przestrzeni dla inwestycji i akumulacji kapitału na miarę przemysłu tekstylnego w wieku dziewiętnastym, czy samochodowego w wieku dwudziestym. Ekonomiści John Bellamy Foster i Robert W. McChesney twierdzą, że de facto mamy do czynienia z długoletnią stagnacją kapitalizmu17. Następujące po sobie okresy szybkiego rozwoju związanego z coraz to nowymi technologiami, jak je sobie wyobrażał Kondratiew, były według nich raczej wyjątkową dla kapitalizmu sytuacją. Stagnacja czy „powolny, fermentujący wzrost” jest od dziesięcioleci cechą charakterystyczną tego systemu, przechodzącego w swoją monopolistyczno-finansową wersję, „objawiającą się ciągiem baniek finansowych, lecz także głęboką niemocą gospodarczą”18. „W ograniczeniu skali tego problemu niewiele pomogło wysyłanie inwestycji kapitałowych za granicę, gdyż napływ zysków i innych rodzajów zwrotów z działalności biznesowej, w warunkach nierównej wymiany między globalną Północą i Południem oraz hegemonii USA w ogóle” raczej przerastał jego odpływ. Czyli kapitał wracał. Sytuację mogłaby zmienić „prawdziwie epokowa innowacja”, ale ona nie nadchodzi19. Jednocześnie stagnacja we współczesnej gospodarce kapitalistycznej, „nie jest konsekwencją stagnacji technologicznej”, a „głównym ograniczeniem akumulacji jest nie tyle niewystarczająca wydajność gospodarki, lecz przeciwnie – to, że jest ona zbyt wydajna” – podkreślają cytowani autorzy20.

200 180 160 140 120 100 80 60 40 20 0 1890

17 John Bellamy Foster, Robert W. McChesney, Kryzys bez końca (Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2014). 18 Ibid., 26. 19 Ibid., 31. 20 Ibid., 83.

96

1950

1960

1967

1975

1982

1990

1997

2005

2012

zmiany dynamiki na rynku nieruchomości. Aby jednak mogły się one wpisać w ogólną logikę kapitału finansowego, wcześniej musiały dokonać się istotne przeobrażenia strukturalne zarówno na pierwotnym, jak też wtórnym rynku mieszkaniowym. W pierwszym przypadku nastąpił szybki rozwój deweloperskiego budownictwa na sprzedaż i wynajem oraz wyparcie z rynku wszelkiego typu budownictwa uspołecznionego (spółdzielnie mieszkaniowe, towarzystwa budownictwa społecznego, budownictwo komunalne), a nawet indywidualnego. W miastach – zgodnie z danymi GUS – zmiana ta była szczególnie dobrze widoczna: w 1995 roku deweloperzy oddali do użytku ledwie 5,7% nowo wybudowanych mieszkań, a w 2014 roku – 60,3%; w dużych ośrodkach miejskich (np. łącznie w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku) było to nawet 84%. Szczególny wzrost znaczenia budownictwa deweloperskiego obserwujemy między rokiem 2003 a 2009, kiedy to przyspieszeniu uległa produkcja nowych mieszkań z poziomu 62 tys. w roku 1996

W tych okolicznościach kapitał szuka możliwości „ujścia” gdzie indziej, czyli na rynku nieruchomości, czy szerzej, w obszarze miasta. Także w Polsce z początkiem dwudziestego pierwszego stulecia zaobserwowano zasadnicze

Jarosław Urbański

1925

97

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


(najniższego przez ostatnie 25 lat) do 168 tys. w 2008 roku. Z drugiej strony na rynku wtórnym od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych pojawiało się rocznie średnio ponad 71 tys. samych mieszkań komunalnych (z tego 90% w miastach), odsprzedawanych przez gminy, najczęściej dotychczasowym najemcom, na preferencyjnych warunkach sięgających niekiedy 90-procentowych bonifikat. W efekcie odsetek komunalnych zasobów mieszkaniowych „skurczył się” w miastach od ponad 20% w połowie lat dziewięćdziesiątych do niespełna 12% dziś. Prywatni właściciele przejęli także tysiące nieruchomości, nie tylko w przypadku mienia komunalnego i państwowego, ale także budynków o nieuregulowanym statusie własnościowym. Wszystkie te zmiany strukturalne poprzedzały albo towarzyszyły drastycznemu wzrostowi cen mieszkań (zarówno na rynku wtórnym i pierwotnym), jak również wzrostowi czynszów. Podaż mieszkań rosła, ale także ich ceny, bowiem popyt stymulowały kredyty. Z rynku natomiast wyeliminowano te formy budownictwa mieszkaniowego i mieszkalnictwa, które mogłyby stanowić alternatywę dla sektora prywatnego i inwestycji kapitałowych na rynku nieruchomości.

Gwałtowny wzrost cen na rynkach nieruchomości miał głównie miejsce do momentu wybuchu kryzysu 2008 roku. Według danych NBP w dużych ośrodkach miejskich na rynku wtórnym, między rokiem 2006 a 2007, ceny wzrosły z poziomu 4000 do 6000 zł za m2; na rynku pierwotnym wzrosły z 4000 zł w 2005 roku do ponad 8000 zł w 2008 roku21. Ponieważ koszty budowy mieszkań rosły zdecydowanie wolniej, deweloperom pozwoliło to uzyskać bardzo wysoką marżę. Fenomenalne wyniki finansowe na sprywatyzowanym rynku nieruchomości były możliwe dzięki podaży kredytów. Według NBP zadłużenie z tytułu mieszkaniowych kredytów hipotecznych wzrosło w Polsce z 52 mld zł w roku 2005 do 365 mld zł obecnie (dane za I kwartał 2015 roku). Oznacza to, że koszty zakupu mieszkań w wielu przypadkach wzrastają jeszcze o wydatki na obsługę kredytu. Wreszcie nastąpił gwałtowny wzrost czynszów. Przykładowo w Poznaniu wysokość czynszu na podstawie tzw. wartości odtworzeniowej (podawanej przez wojewodę dwa razy w roku), wzrosła między 2005 a 2008 rokiem o ok. 72% (przy inflacji ok. 10%). W praktyce oznaczało to podwyżkę kosztów najmu z 7,50 zł/m2 do 12,90 zł/m2 (przy mieszkaniu 50 m2: od miesięcznego czynszu na poziomie 350 zł do 645 zł). W ten sposób państwo wyznacza maksymalny pułap podwyżek czynszów w zasobach publicznych i prywatnych, nie wymagający większego uzasadnienia, choć mogą one rosnąć ponad ten pułap w uzasadnionych ustawowo przypadkach. Ceny wynajmu małych mieszkań, w przypadku umów zawieranych pierwszy raz, kształtują się na poziomie 30 zł/m2. Jest to kwota minimum sześciokrotnie przewyższająca koszty utrzymania nieruchomości, z uwzględnieniem tzw. funduszu remontowego (na poziomie 4−5 zł/m2). Najczęściej podaje się, że z kolei rentowność mieszkań nowo wybudowanych na wynajem kształtuje się w większych miastach na

BUDOWNICTWO DEWELOPERSKIE NA SPRZEDAŻ I WYNAJEM W POLSCE Odsetek mieszkań oddanch do użytku (źródło: en.wikipedia.org)

70

odsetek mieszkań deweloperskich oddanych w miastach

60 50 40 30

odsetek mieszkań deweloperskich oddanych w całej Polsce

20 10 0 1996

1998

2000

2002

2004

2006

2008

2010

2012

Jarosław Urbański

21 NBP, Raport o sytuacji na rynkach nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych w Polsce w 2010, w: Cykliczne materiały analityczne NBP (Warszawa: NBP, 2011), 26, 92.

2014

98

99

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


poziomie 4−5% netto rocznie (dla porównania: zysk z lokaty bankowej ok. 2%, a z obligacji skarbowych – 2,7% w skali roku)22. Podobna sytuacja miała miejsce na rynku nieruchomości handlowych. Super- i hipermarkety oraz galerie i domy handlowe dysponują dziś ok. 25% powierzchni handlowej, kiedy w 2005 roku było to niespełna 20%, w 2000 roku 10,5%, a w 1995 roku 4%23. Oczywiście 90−95% tego typu placówek znajduje się w miastach (dane GUS). Koncentracja handlu nie dotyczy tylko sklepów wielkopowierzchniowych. Coraz częściej wielkie, niekiedy międzynarodowe korporacje przejmują „mały handel”, jednocześnie eliminując handel uspołeczniony. Jak wskazuje jedno z opracowań, maleje udział sektora spółdzielczego w tworzeniu PKB. W 1989 roku wynosił on około 9,5%. W 2006 roku ustabilizował się na poziomie około 1,6%. „Największemu ograniczeniu w okresie przemian gospodarczych uległ udział spółdzielni w handlu detalicznym – z ok. 30% do niewiele ponad 5%, a w handlu hurtowym z 4% w 1992 roku do 1% pod koniec lat dziewięćdziesiątych”24. Podobnie jak w przypadku rynku mieszkaniowego, zmianom tym towarzyszył gwałtowny wzrost cen najmu powierzchni lokali handlowych. W Krakowie, pod tym względem najdroższym obok Warszawy mieście w Polsce, przed kryzysem ceny wzrosły z niespełna 4000 zł/m2 w 2004 roku do ponad 8000 zł/m2 w 2008 roku. W stosunku do najlepszych lokalizacji wzrost ten był jeszcze bardziej spektakularny: od poziomu ok. 5000 zł/m2 do ponad 12000 zł/m2. Nastąpił on pomimo dużej podaży nowej powierzchni handlowej. Po 2008 roku wystąpiła jednak wyraźna tendencja spadkowa25.

22 Ile można zarobić na wynajęciu mieszkania?, Polskie Radio, http://www.polskieradio. pl/42/277/Artykul/1282914,Ile-mozna-zarobic-na-wynajeciu-mieszkania. 23 Urbański, Prekariat..., op. cit., 204. 24 Iwona Krysiak, Informacja o sektorze spółdzielczym w Polsce, (Warszawa: Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, 2006), http://docplayer.pl/3870122-Iwona-krysiak-informacjao-sektorze-spoldzielczym-w-polsce.html, 5. 25 Robert Zygmunt, Rynek powierzchni komercyjnych − handlowych i usługowych w Krakowie, Instytut Analiz. Monitor Rynku Nieruchomości, (wrzesień 2010), http://mrn.pl/ analizy/Analizy,3,10.html.

Jarosław Urbański

100

ZADŁUŻENIE Z TYT. MIESZKANIOWYCH KREDYTÓW HIPOTECZNYCH W POLSCE w mln. złotych (źródło: NBP) 400000 350000 300000 250000 200000 150000 100000 50000 0 2005

2006

2007

2008

2009

2010

2011

2012

2013

2014

2015 I kw.

4. Przyjrzyjmy się teraz bliżej presji kapitału finansowego na zindustrializowane obszary i miasto w ogóle. Powróćmy jeszcze do Łodzi, gdzie w 2006 roku oddano do użytku centrum handlowo-rozrywkowe „Manufaktura”, na terenach byłych zakładów bawełnianych dziewiętnastowiecznego fabrykanta Izraela Poznańskiego. Budowa kosztowała 130 mln euro26. Było to przedsięwzięcie symboliczne. Podobne jednak projekty zrealizowano w całej Polsce. W Poznaniu powstała galeria handlowa „Stary Browar”, sprzedana w ostatnim czasie przez Grażynę Kulczyk za niebagatelna kwotę 290 mln euro. Kupcem został Deutsche AWM (Asset & Wealth Management), który dysponuje już w Polsce innymi nieruchomości, m.in. Metropolitan i Rondo 1 w Warszawie oraz dziewięcioma innymi obiektami27. W 2005 roku otwarto największe 26 Łódź: Ponad 130 mln euro kosztowała budowa Centrum rozrywkowo-handlowego, „Puls Biznesu”, 17.05.2006, http://www.pb.pl/1397320,27706,lodz-ponad-130-mln-euro-kosztowala-budowa-centrum-rozrywkowo-handlowego. 27 Piotr Fijałkowski, Stary Browar w Poznaniu sprzedany!, „Gazeta Wyborcza”, 25.11.2015, http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36037,19242230,stary-browar-w-poznaniu-sprzedany-grazyna-kulczyk-i-fundusz.html#BoxLokPozLink.

101

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


centrum handlowe na Śląsku „Silesia”, powstałe na terenach byłej Kopalni Węgla Kamiennego „Gottwald”. W 130-tysięcznym Gorzowie Wlkp. centrum handlowe „Askana” wzniesiono na terenie byłej rzeźni miejskiej. Tego typu przykłady można by mnożyć. Idąc tą drogą planuje się ogromne przedsięwzięcia nie tylko angażujące kapitał prywatny, ale pochłaniające także fundusze publiczne. Ponownie za przykład może nam tu posłużyć Łódź, gdzie władze miasta postanowiły poddać tzw. rewitalizacji jego ścisłe centrum. Kluczowym projektem jest tutaj budowa (wespół z PKP) Nowej Łodzi Fabrycznej, której koszt wynosić ma 1,75 mld złotych! Nowy dworzec kolejowy połączony z centrum handlowym, ma odprawiać 20-krotnie więcej pasażerów niż dziś28, co z uwagi na wyżej opisane problemy demograficzne, jest założeniem mocno krytykowanym. Dodatkowo, jak przekonuje Jarosław Ogrodowski z Ruchu Społecznego „Szacunek dla Łodzi”, plany rewitalizacji w istocie podtrzymują segregację przestrzenną, utrwalaną przez wiele dekad polityki planistycznej, nie respektującej potrzeb warstw najbiedniejszych29. Dużo środków finansowych pochłonęła również budowa i modernizacja czterech (Warszawa, Wrocław, Poznań, Gdańsk) najważniejszych stadionów przygotowywanych na mistrzostwa Europy w piłce nożnej w 2012 roku. Łącznie kosztowały one 4,2 mld zł. Modernizacja stadionu miejskiego w Poznaniu i dodatkowo budowa zespołu basenów (Termy Maltańskie) spowodowało gigantyczne zadłużenie budżetu miasta. Gorzów Wlkp. zafundował sobie filharmonię, a Radom (220 tys. mieszkańców) międzynarodowe lotnisko, które kosztowało miasto ok. 120 mln zł, a dziś przynosi wielomilionowe straty30.

28 Informacje ze strony generalnego wykonawcy Konsorcjum Torpol-Astaldi-PBDiM-Intercor: http://www.nlf-b2.pl. 29 Jarosław Ogrodowski, Kto ma prawo do miasta? Problemy segregacji przestrzennej i ucieczki z centrów a miejskie polityki przestrzenne na przykładzie Łodzi, (referat wygłoszony na Nierówności. Przemiany miejskich rynków pracy, Warszawa: Krytyka Polityczna, Fundacja Róży Luksemburg, 8.10.2015). 30 Marek Szymaniak, Lotnisko w Radomiu wciąż bez lotów i z milionami strat, tvn24bis. pl, 10.05.2015, http://tvn24bis.pl/z-kraju,74/rok-lotniska-w-radomiu-wciaz-bez-lotow-ipasazerow,540899.html.

Jarosław Urbański

102

ZADŁUŻENIE SAMORZĄDU (w mln, zł. ceny stałe z 2014 r.) 70000 60000 50000 40000 30000 20000 10000 0

9 19

5

98 00 01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11 12 13 14 19 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20

3 r.)4 0 1 z 22014 9 stałe 8 ceny 7 zł. 1 2 3 4 5 (w6 mln, 5 96 97 98 99 00SOMORZĄDÓW WYDATKI 9MAJĄTKOWE 91 992 993 994 99(INWESTYCYJNE) 9 9 9 9 0 00 00 00 00 00 00 00 00 00 01 01 01 01 01 1

45000 40000 35000 30000 25000 20000 15000 10000 5000 0

1

1

1

1

1

1

1

1

2

2

2

2

2

2

2

2

2

2

2

2

2

2

2

91 92 93 94 95 96 97 98 99 00 01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11 12 13 14 19 19 19 19 19 19 19 19 19 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20 20

(źródło: Swianiewicz, Łukomska 2015)

Jak widzimy na powyższym wykresie31, wydatki inwestycyjne samorządów w Polsce aż do 2011 roku gwałtownie rosły. Było to możliwe dzięki absorpcji funduszy unijnych, ale nie tylko. Dotacje unijne w latach 2011−2014 pokrywały do 30% wydatków inwestycyjnych; wcześniej, w latach 2005−2010, jeszcze mniej – od 10 do 25%32. Pozostałą część gminy musiały pozyskać ze swoich dochodów, od państwa albo zaciągnąć komercyjną pożyczkę. Część inwestycji realizowana jest w ogóle bez unijnych dotacji. Aby umożliwić działania inwestycyjne samorządów, od 2004 roku ich udział w podatkach zarówno od osób 31 Paweł Swianiewicz, Julita Łukomska, Zaskakujące spadki wśród małych miast. (Bogactwo Samorządów. Ranking dochodów JST 2014), „Wspólnota” nr 13 (2015). 32 Paweł Swianiewicz, Julita Łukomska, Rzeka euro płynie do samorządów. (Fundusze europejskie. Ranking wykorzystania środków z UE w latach 2004-2014), „Wspólnota”, nr 22 (2015), http://www.firlej.pl/pliki/Ranking_-_Fundusze_europejskie.pdf.

103

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


fizycznych (PIT), jak też prawnych (CIT) został zdecydowanie zwiększony. Miało to ustabilizować dochody władz lokalnych, stanowiące zabezpieczenie kredytów. Samorządy skrzętnie z tego skorzystały. W konsekwencji zaczęło rosnąć zadłużenie (między 2008 a 2014 rokiem wzrosło ono kwotowo o ponad 80%), a jego obsługa obciążyła wydatki bieżące gmin, przysparzając zyski bankom. Sytuację komplikował fakt, że w największych miastach (66 miast na prawach powiatu) boom inwestycyjny tylko początkowo przełożył się na dynamiczny wzrost wpływów z podatków PIT i CIT. Po kryzysie w 2008 roku dochody z CIT zaczęły systematycznie i znacząco spadać. Z kolei wpływy z podatków PIT utrzymywały się w latach 2009-2013 na poziomie poniżej wpływów z roku 2008 roku (gdyby uwzględnić inflację) i dopiero w 2014 roku ponownie osiągnęły pułap sprzed siedmiu lat (ściślej: w stosunku do roku 2008 odnotowano w 2014 roku wzrost o 1% – po uwzględnieniu inflacji), pomimo że udział gmin w podziale podatku od osób fizycznych z roku na rok nieznacznie rósł. Biorąc pod uwagę zobowiązania związane ze spłatą kredytów, miasta zaczęły gorączkowo szukać innych dochodów, głównie koncertując się na podniesieniu podatku od nieruchomości. Zwiększane są też wpływy z tytułu czynszów komunalnych, opłat za wodę i kanalizację, komunikację zbiorową itd. Oznacza to oczywiście wzrost kosztów utrzymania mieszkańców miast, wzrost ich zadłużenia czynszowego, które z kolei w ponad 90% przypadków jest powodem eksmisji33. Miejska „machina wzrostu” przypomina w takim układzie buldożer, a tereny przemysłowe stanowią często cel „ataku”. Dobrym przykładem są zakłady „Goplana”, produkujące wyroby cukiernicze. To jedna z najbardziej rozpoznawalnych (obok „Cegielskiego”) poznańskich firm. Przedsiębiorstwo

33 Wpływy podatkowe różnie się zmieniały w zależności od rodzaju jednostki samorządu terytorialnego, ale znaczące spadki wpływów z CIT były charakterystyczne dla wszystkich z nich. Jeżeli chodzi o PIT, to gminy wiejskie i miejsko-wiejskie odnotowywały wzrost wpływów w analizowanym okresie (od 2008 do 2014 roku) – nawet znaczący. Wszystkie dochody jednostek samorządu terytorialnego wyniosły w 2014 roku 194,3 mld zł. Dochody 66 miast na prawach powiatu wyniosły łącznie 68,3 mld zł. Najważniejszym podatek PIT, który w 2014 roku przysporzył 16,2 mld zł (23,7%) wypływów, podatek od nieruchomości 7,7 mld zł (11,3%). Podatek CIT to jedynie 1,4 mld zł (2,1%). (Na podstawie danych GUS).

Jarosław Urbański

104

zostało założone w 1912 roku. W latach siedemdziesiątych zatrudnienie przekraczało 2000 osób. W 1994 roku „Goplanę” przejął szwajcarski koncern Nestlé. Zatrudnienie było sukcesywnie redukowane, aż do poziomu ok. 700 osób. Dziesięć lat później Nestlé odsprzedało fabrykę za 31 mln franków szwajcarskich (w tym 10 mln za znak towarowy „Goplana”) polskiemu producentowi – Jutrzenka Colian Sp. z o.o. Po kolejnych 10 latach załoga liczy już tylko niespełna 250 osób. Na terenach poprzemysłowych wokół „Goplany” od wielu lat trwa intensywna zabudowa deweloperska, która ostatecznie „pochłania” też „Goplanę”. Właściciel zakładu obwinia za likwidację fabryki i trwające wyburzenia hal władze miasta: „na przestrzenni ostatnich 6−7 lat dramatycznie podnosiły nam opłatę z tytułu użytkowania wieczystego gruntów. Teraz jest ona nawet pięciokrotnie wyższa niż wtedy [2004 rok], gdy kupowaliśmy zakład Goplana. (…) Niektóre budynki, w które wcześniej inwestowaliśmy, musieliśmy rozebrać”. W Poznaniu – jak pisze jeden z dzienników – obowiązują jedne z najwyższych podatków od nieruchomości w Polsce34. Proces likwidacji produkcji „Goplany” trwał jednak od dawna. Już dużo wcześniej pojawiły się pierwsze projekty, w których zakładano przeznaczenie zajmowanego przez fabrykę terenu pod zabudowę wielorodzinną. Nie jest to pierwszy przypadek w Poznaniu. Już w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych deweloperzy „weszli” np. na teren zajmowany wcześniej przez Wytwórnię Wyrobów Tytoniowych przy ulicy Wojskowej, przeniesioną do Tarnowa Podgórnego pod Poznaniem. Gmina ta swego czasu była symbolem nowego uprzemysłowienia. W wielu jednak przypadkach produkcja jest najpierw wygaszana gdzie indziej. Obecnie dużą presję widać w odniesieniu do zakładów „Cegielskiego”, którego zatrudnienie zostało drastycznie zmniejszone. Na początku lat dziewięćdziesiątych wynosiło ono jeszcze 10 tys. pracowników, obecnie – po ponownej konsolidacji firmy i likwidacji spółek zależnych – wynosi ok. 700 osób. Produkcja silników okrętowych została wstrzymana.

34 Katarzyna Dobroń, Goplana: Wyburzenie zamiast produkcji czekolady?, „Strefa Biznesu. Głos Wielkopolski”, 29.09.2015, http://www.strefabiznesu.gloswielkopolski.pl/galeria/ goplana-wyburzenie-zamiast-produkcji-czekolady.

105

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


„Cegielski” zajmuje obszar kilkudziesięciu hektarów zabudowanych przez hale, magazyny, biura. Płacony podatek od nieruchomości stanowi – jak deklarują przedstawiciele przedsiębiorstwa – istotną pozycję kosztów działalności spółki35. Już wcześniej budynki „Cegielskiego” były (i są) wykorzystywane dla innych celów, min. wiele lat temu zajęte zostały przez wyższe uczelnie, biura i firmy usługowe. Majątek sukcesywnie jest też wysprzedawany. Po zakupie przez jednego z arabskich inwestorów Fabryki Silników Agregatowych, należącej niegdyś do HCP, otwarcie zaczęto mówić, iż jest tylko kwestią czasu, kiedy najatrakcyjniejsze tereny zostaną przeznaczone pod deweloperską zabudowę, szczególnie te od strony – kluczowej z komunikacyjnego punktu widzenia – ul. Hetmańskiej. Naciski, także ze strony miasta, aby „skończyć z Cegielskim” trwały od dawna. W roku 2004 jeden z radnych mówił: „Należy przejąć majątek firmy za długi i zrobić tam coś, co będzie wspierało lokalny biznes”36. Faktycznie w tym czasie „Cegielski” zalegał Poznaniowi 8 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości. Było to związane z zapaścią w całym przemyśle stoczniowym i faktycznym bankructwem Stoczni Szczecińskiej, która z kolei winna była HCP 100 mln zł za dostarczone wcześniej silniki okrętowe. Oczywiście – zwłaszcza w Gdańsku – tereny po likwidowanych stoczniach stanowią także nie lada kąsek dla wielu firm. Zwiększenie intensywności zabudowy miasta ma imperatyw ekonomiczny. W 2009 roku jedna z komisji rady miasta Poznania (Doraźna Komisja ds. reformy Jednostek Pomocniczych) miała zaakceptować zwiększoną gęstość zaludnienia wg stref funkcjonalnych. Zaproponowane minimalne progi ludnościowe dla zreformowanych jednostek pomocniczych różniły się zdecydowanie od dotychczasowych. W strefie wielorodzinnej gęstość wynosiła wówczas 8745 osób/km2 i miała zostać zwiększona do 15000 osób/km2; w strefie tzw. mieszanej – z 3883 osoby/km2 do 5000 osób/km2; w strefie peryferyjnej – z 707 osoby/km2 do 1000 osób/km2. Jednocześnie problem nie dotyczył ewentualnego wzrostu liczby mieszkańców. Od końca

Podobny, jak na rynku nieruchomości mieszkalnych, efekt nadprodukcji obserwuje się na innych rynkach. W Warszawie odsetek pustostanów biurowych wzrósł od ok. 5% w 2008 roku do ponad 20% obecnie. Mimo to podaż ciągle na tendencje wzrostową37. Poznań charakteryzuje się z kolei największym w Polsce nasyceniem powierzchni w centrach handlowych w przeliczeniu na 1000 mieszkańców – przekracza ona 600 m2. Dane te nie obejmują jeszcze centrum handlowego „Posnania”, które ma liczyć aż 100 tys. metrów kwadratowych powierzchni handlowej i 300 lokali. Jednocześnie Poznań ma najwyższy wskaźnik pustostanów w centrach handlowych – ok. 4%38. W tych okolicznościach nie może dziwić decyzja Grażyny Kulczyk o sprzedaży „Starego Browaru”, jednego z najbardziej znanych obiektów tego typu w Polsce. Oprócz czysto ideologicznego wyjaśnienia tego kroku, kluczowe wydają się tu słowa dotychczasowej właścicielki centrum, która mówi o tym, że podjęte „przez władze Poznania decyzje zezwalające na budowę tak wielkich powierzchni handlowych”, są dla niej niezrozumiałe, „ale trudno z tym dyskutować.” Grażyna Kulczyk sama jest wielkim graczem na rynku nieruchomości i – jak przyznaje – część dywidendy przeznacza na

35 Katarzyna Dobroń, Podatek od nieruchomości dla firm najwyższy w Poznaniu, „Strefa Biznesu. Głos Wielkopolski”, 02.10.2015, http://www.strefabiznesu.gloswielkopolski.pl/ artykul/podatek-od-nieruchomosci-dla-firm-najwyzszy-w-poznaniu. 36 Przemysław Poznański, Zamach na HCP, „Gazeta Wyborcza”, 24.09.2004.

37 Polska rynek komercyjnych 2014, raport Knight Frank, http://www.knightfrank.com.pl/ resources/pdf/knight-frank---rynek-komercyjny-w-polsce---podsumowanie-2014.pdf. 38 Anna Bartosiewicz-Wnuk, Jan Jakub Zombirt, Rynek handlowy w Polsce. I kw. 2015, www.paiz.gov.pl/files/?id_plik=24860.

Jarosław Urbański

106

lat dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku wyraźnie widoczny jest trend spadkowy co do liczby ludności w samym Poznaniu i inwestycje deweloperskie temu nie zapobiegają. Od 1995 roku miastu ubyło blisko 35,5 tys. mieszkańców. (Zostało to zrekompensowane napływem ludności do strefy podmiejskiej okalającej Poznań, powiatu poznańskiego, którego ludność – zgodnie z danymi GUS – zwiększyła się w tym samym czasie o ponad 118 tys. mieszkańców; ludność całej aglomeracji zwiększyła się o ponad 10%). Chodzi zatem o zagęszczenie samych nieruchomości. Polityka ta prowadzi do powstawania wielu pustostanów. Oficjalnie statystyki wskazują na 11,5 tys. niezamieszkanych lokali (wg Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku), ale prawdopodobnie liczba pustych mieszkań sięga ok. 30 tys.

107

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


działalność kulturalną, a reszta idzie – jak to mówi – „na inwestycje w nieruchomości i kapitałowe w taki sposób, który pomnażał mi pieniądze”39. Innym przykładem jest spółka Griffin Real Estate. Firma „kupuje nieruchomość jak najtaniej i dopasowuje do niej ten model zagospodarowania, który spowoduje, że jej wartość wzrośnie.” Za Griffin stoi amerykański i arabski kapitał. Dlaczego? Jak podaje „Forbes”: „Polska to jedyny istotny europejski rynek, gdzie stopy zwrotu z inwestycji w nieruchomości sięgają 9 procent. W większości krajów nie przekraczają 4 procent”40. Firma Griffin, choć sama nie prowadzi na szerszą skalę działalności deweloperskiej, przejmuje tego rodzaju przedsiębiorstwa, jak np. notowany na giełdzie Echo Investment, który zajmuje się zarówno budownictwem mieszkaniowym, biurowym, jak też stawianiem centrów handlowych (przejęty w połowie bieżącego roku). Przedsiębiorstwo to zrealizowało ponad 100 projektów w kilkudziesięciu miastach Polski, o łącznej powierzchni przekraczającej jeden milion metrów kwadratowych i od dawna powiązane było z kapitałem bankowym (PKO, BZ WBK) i firmami ubezpieczeniowymi.

sprawiedliwości w latach 1995−2014 orzeczono o 692 tys. eksmisji, które dotyczyły szacunkowo ponad 2 mln osób. Liczby te nie obejmują eksmisji dzikich, przeprowadzanych bez wyroku sądowego, których skala jest trudna do ustalenia. Presja deweloperska wywiera też szereg negatywnych skutków typu ekologicznego. Najlepszym tego przykładem w Poznaniu było niedawne pogorszenie się stanu wód w Jeziorze Strzeszyńskim, które leży w obrębie granic administracyjnych miasta i stanowi jeden z najpopularniejszych terenów rekreacyjnych. Bezpośrednim tego powodem była nadmierna zabudowa deweloperska w sąsiadującym z Poznaniem od północy Suchym Lesie. Gmina ta była od 20 lat miejscem szczególnie intensywnej zabudowy mieszkaniowej. Od 1995 roku w Suchym Lesie powstało 3045 nowych lokali. Liczba mieszkańców w gminie w tym okresie wrosła o blisko 100% − z 8183 w 1995 roku do 16209 w roku 2014 (wg GUS), ale infrastruktura nie była do tego przygotowana, co doprowadziło do zatrucia jeziora. Intensyfikacja zabudowy powoduje kurczenie się terenów zielonych, a rozproszone osadnictwo wzmożony ruch samochodowych.

Jeżeli brak możliwości wprowadzenia „nowego ładu przemysłowego” wynika z nadmiaru możliwości produkcyjnych, np. w branży samochodowej zdolności produkcyjne sięgają 94 mln pojazdów rocznie i są o 1/3 większe niż wynoszą bieżące możliwości sprzedaży41, to podobną sytuację zaczynamy odczuwać w nieruchomościach. Budynki zaczynają wypierać z miast ludzi, bowiem wraz z inwestycjami i napływem kapitału dokonuje się to, co ostatnio nazywamy gentryfikacją, oznaczającą często wzrost czynszów, cen zakupu nieruchomości, kosztów utrzymania. Pod tą presją następuje wysiedlanie dotychczasowych mieszkańców z zajmowanych siedzib, zwłaszcza tych, którzy utracili, bądź nigdy nie posiadali, zdolności kredytowej i/ lub zalegają ze spłatą zadłużenia. Zgodnie z danymi polskiego ministerstwa

5.

39 Eryk Stankunowicz, Czas się z ludźmi podzielić − rozmowa z Grażyną Kulczyk, „Forbes”, nr 12 (2015), http://www.forbes.pl/grazyna-kulczyk-czas-sie-z-ludzmipodzielic,artykuly,200449,1,1.html. 40 Filip Kowalik, Człowiek, który wykupuje miasta, „Forbes”, nr 12 (2015), http://www.forbes. pl/przemyslaw-krych-czlowiek-ktory-wykupuje-miasta,artykuly,193462,1,1.html. 41 Foster, McChesney, Kryzys bez końca, op. cit., 44.

Jarosław Urbański

108

Podsumowując można powiedzieć, iż sytuacja uległa zmianie. Nie istnieje już względna bliskość przestrzenna zamieszkania i miejsca pracy w mieście. Osiedla robotnicze nie sąsiadują z fabrykami. Przemysł przestał być też czynnikiem, który określamy mianem „miastotwórczym”. Obecnie większość dużych miast w Polsce, zgodnie z danymi i prognozami GUS, się wyludnia – poza Warszawą, gdzie liczba ludności wzrasta, oraz Krakowem, gdzie z kolei możemy mówić o demograficznej stagnacji. Procesy te w znacznym stopniu dotyczą zarówno Łodzi, jak i Poznania. O ile jednak w przypadku Poznania wyludnieniu miasta towarzyszy rozwój demograficzny przedmieść, o tyle w Łodzi (nie wytrzymującej konkurencji z pobliską Warszawą), proces depopulacji jest głębszy i dotyczy także obszaru całej aglomeracji łódzkiej. Z tego też punktu widzenia Poznań jest postrzegany jako ośrodek rozwijający się, a Łódź wydaje się być dotknięta głębokim kryzysem związanym z dezindustrializacją.

109

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


Dezindustrializacja miast to także przenoszenie fabryk na przedmieścia, gdzie powstają specjalne strefy ekonomiczne czy obszary przemysłowe. Firmy zachęcane są przez podmiejskie samorządy ulgami podatkowymi. Budynki tego postmodernistycznego przemysłu w żadnej mierze nie przypominają ani w sensie urbanistycznym, ani architektonicznym dawniejszych dziewiętnasto- czy dwudziestowiecznych realizacji. Zespoły fabryczne są wydzielone, ogrodzone i strzeżone przez firmy ochroniarskie, architektura nosi charakter tymczasowy, całkowicie odhumanizowany, a przede wszystkim tereny te (inaczej niż w przeszłości) są oddzielone od miejsc zamieszkania pracowników, którzy zwykle dojeżdżają lub są dowożeni z wiosek i miasteczek odległych niekiedy o wiele dziesiątków kilometrów. W miastach już nie koncentruje się przemysłowa siła robocza, która dziś jest coraz częściej rozproszona po obszarach wiejskich. Następuje proces proletaryzacji wsi. Coraz większy odsetek osób na wsi nie żyje z pracy na roli, ale jako najemni robotnicy i robotnice postmodernistycznego przemysłu – ulokowanego gdzieś w polu między wsią i miastem. Coraz częściej miasta starają się ratować, wchłaniając mniejsze sąsiadujące miejscowości. Mówi się też o obszarach metropolitalnych, które definiuje się jako „spójny funkcjonalnie wielkomiejski układ wielu jednostek osadniczych oraz terenów o wysokim stopniu zurbanizowania”, gdzie „miasto centralne” koncentruje linie komunikacyjne42. Problem polega jednak na tym, iż nie da się przezwyciężyć istniejących barier w rozwoju kapitalizmu i pokonać kryzysu, dzięki przestrzennej ekspansji miast. Wypada przypomnieć, że makroekonomiczne ujęcie, zachowujące w centrum uwagi ziemię, pracę i kapitał (renta, płaca, zysk), zakładało, że ziemia, grunt, czy – szerzej – zasoby natury, historycznie wykazywały tendencje ku zmniejszaniu przychodu. Iluzją można nazwać dążenie kapitału do „oderwania się” od pracy i związanie się na stałe ze spekulacjami nad gruntami i nieruchomościami. Kapitał nie ucieknie od problemu efektywnego popytu w warunkach istniejących niskich płac, wysokiego bezrobocia czy nadprodukcji. A wobec tego powstaje pytanie, czy miejska „machina wzrostu” zatarła się na dobre? 42 Zob. https://pl.wikipedia.org/wiki/Obszar_metropolitalny.

Jarosław Urbański

110

Jak ma wyglądać – odnosząc się jeszcze raz do cykli koniunkturalnych Kondratiewa – nowa faza poprawy i wzrostu?

Bibliografia Bartosiewicz-Wnuk, Anna, Jan Jakub Zombirt, Rynek handlowy w Polsce. I kw. 2015, www.paiz.gov.pl/files/?id_plik=24860. Bartosik, Krzysztof, Zmiany strukturalne i koniunkturalne a zatrudnienie w polskim przemyśle przetwórczym, „Gospodarka Narodowa”, nr 9 (2013), 91−115. Dobroń, Katarzyna, Goplana: Wyburzenie zamiast produkcji czekolady?, „Strefa Biznesu. Głos Wielkopolski”, 29.09.2015. http://www.strefabiznesu. gloswielkopolski.pl/galeria/goplana-wyburzenie-zamiast-produkcji-czekolady. Dobroń, Katarzyna, Podatek od nieruchomości dla firm najwyższy w Poznaniu, „Strefa Biznesu. Głos Wielkopolski”, 02.10.2015, http://www. strefabiznesu.gloswielkopolski.pl/artykul/podatek-od-nieruchomoscidla-firm-najwyzszy-w-poznaniu. Fijałkowski, Piotr, Stary Browar w Poznaniu sprzedany!, „Gazeta Wyborcza”, 25.11.2015, http://poznan.wyborcza.pl/poznan/1,36037,19242230,stary-browar-w-poznaniu-sprzedany-grazyna-kulczyk-i-fundusz.html#BoxLokPozLink. Foster, John Bellamy, Robert W. McChesney, Kryzys bez końca, Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2014. Harvey, David, Bunt miast. Prawo do miasta i miejska rewolucja, Warszawa: Fundacja Bęc Zmiana, 2012. Hudsson, Michel, Kapitalizm bez znieczulenia. Studium nad współczesnym kapitalizmem, kryzysem światowym i strategią antykapitalistyczną, Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2011. Ile można zarobić na wynajęciu mieszkania?, Polskie Radio, http://www.polskieradio.pl/42/277/Artykul/1282914,Ile-mozna-zarobic-na-wynajeciumieszkania. Kowalik, Filip, Człowiek, który wykupuje miasta, „Forbes”, nr 5 (2015).

111

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


http://www.forbes.pl/przemyslaw-krych-czlowiek-ktory-wykupujemiasta,artykuly,193462,1,1.html. Krysiak, Iwona, Informacja o sektorze spółdzielczym w Polsce. Warszawa Bank Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych, 2006, http://docplayer.pl/ 3870122-Iwona-krysiak-informacja-o-sektorze-spoldzielczym-w-polsce. html. Łódź: Ponad 130 mln euro kosztowała budowa Centrum rozrywkowo-handlowego, „Puls Biznesu”, 17.05.2006, http://www. pb.pl/1397320,27706,lodz-ponad-130-mln-euro-kosztowala-budowa-centrum-rozrywkowo-handlowego. Molotch, Harvey, The City as a Growth Machine: Toward Political Economy of Place, „American Journal of Sociology” 82, nr 2 (1978), 309−332. NBP, Raport o sytuacji na rynkach nieruchomości mieszkaniowych i komercyjnych w Polsce w 2010, w: Cykliczne materiały analityczne NBP, Warszawa: NBP, 2011. Ogrodowski, Jarosław, Kto ma prawo do miasta? Problemy segregacji przestrzennej i ucieczki z centrów a miejskie polityki przestrzenne na przykładzie Łodzi, (referat wygłoszony na Nierówności. Przemiany miejskich rynków pracy, Warszawa: Krytyka Polityczna, Fundacja Róży Luksemburg, 8.10.2015). Poznański, Przemysław, Zamach na HCP, „Gazeta Wyborcza”, 24.09.2004. Reinhart Carmen M., Kenneth S. Rogoff, Financial and Sovereign Debt Crises: Some Lessons Learned and Those Forgotten, IMF Working Papers, nr 13/266 (2013). Stankunowicz, Eryk, Czas się z ludźmi podzielić − rozmowa z Grażyną Kulczyk, „Forbes”, nr 12 (2015). http://www.forbes.pl/grazyna-kulczykczas-sie-z-ludzmi-podzielic,artykuly,200449,1,1.html. Swianiewicz Paweł, Julita Łukomska, Rzeka euro płynie do samorządów. (Fundusze europejskie. Ranking wykorzystania środków z UE w latach 2004−2014), „Wspólnota”, nr 22 (2015), http://www.firlej.pl/pliki/Ranking_-_Fundusze_europejskie.pdf. Swianiewicz Paweł, Julita Łukomska, Zaskakujące spadki wśród małych miast. (Bogactwo Samorządów. Ranking dochodów JST 2014), „Wspólnota”, nr 13 (2015).

Jarosław Urbański

112

Urbański, Jarosław, Demokracja, ruch związkowy i nierówności społeczne, w: Społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej. Projekt Eurequal, red. Krzysztof Podemski, Poznań: UAM, 2011. Urbański, Jarosław, Globalizacja a konflikty lokalne, Poznań: Oficyna Trojka, 2002. Urbański, Jarosław, Prekariat i nowa walka klas, Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2014. Wasilewski, Jacek, Społeczne procesy rekrutacji regionalnej elity władzy, Wrocław: Ossolineum, 1990. Węgleński, Jan, Miasta Ameryki u progu XXI wieku, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar, 2001. Wielgosz, Przemysław, Opium globalizacji, Warszawa: Wydawnictwo Akademickie „Dialog”, 2004. Zygmunt, Robert, Rynek powierzchni komercyjnych w handlowych i usługowych w Krakowie, Instytut Analiz. Monitor Rynku Nieruchomości, (wrzesień 2010), http://mrn.pl/analizy/Analizy,3,10.html.

113

Dezindustrializacja i krach na rynku nieruchomości


MACIEJ SZLINDER

WZROST CZY POSTWZROST? POTENCJALNE KONSEKWENCJE DOCHODU PODSTAWOWEGO


1. Wprowadzenie Kwestia reindustrializacji wiąże się w oczywisty sposób z polityką i strategią gospodarczą państwa, ale także z problematyką ekologiczną i społeczną. Celem planowej reindustrializacji jest z jednej strony zdynamizowanie gospodarki poprzez zapewnienie większego wzrostu, a z drugiej stworzenie miejsc pracy. Podstawowym pytaniem przy planowaniu strategii reindustrializacji jest to, czy ma ona być zorientowana głównie na rynek wewnętrzny, czy też na eksport. Decyzja ta musi brać pod uwagę istniejącą i prognozowaną strukturę popytu wewnętrznego, zależnego w znacznej mierze od dystrybucji dochodu narodowego, na tę zaś wpływ ma zarówno polityka fiskalna, jak i społeczna państwa. Coraz częściej pojawiającą się propozycją gruntowej przebudowy tych dwóch ostatnich jest postulat wprowadzenia bezwarunkowego dochodu podstawowego. Część zwolenników tego rozwiązania, wychodząca z przesłanek ekologicznych, kwestionuje cele jakimi są wzrost gospodarczy i zwiększanie zatrudnienia wskazując na ich negatywne skutki dla środowiska. Upatrują oni w dochodzie podstawowym szansy na odrzucenie paradygmatu wzrostu przy jednoczesnym zapewnieniu realizacji podstawowych potrzeb wszystkim obywatelom i obywatelkom. W tym artykule spróbujemy przeanalizować i poddać krytyce argumenty tej grupy, a także rozważyć, na ile dochód podstawowy może rzeczywiście być czynnikiem hamującym, a na ile stymulującym wzrost gospodarczy.

2. Postproduktywizm i post-wzrost Ekologiczni zwolennicy dochodu podstawowego przedstawiają się jako zwolennicy postproduktywizmu. To stanowisko charakteryzuje się trzema istotnymi elementami 1. 1) Zwraca uwagę, że nie można, wbrew poglądom zwolenników „trzeciej drogi”, oddzielać sfery dystrybucji od sfery produkcji. Oznacza to odrzucenie działań nakierowanych na bardziej sprawiedliwy rozdział owoców 1

Tony Fitzpatrick, Basic Income, Post-Productivism and Liberalism, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), 2–3, doi: 10.2202/1932-0183.1177.

Maciej Szlinder

116

wzrostu, zakładających utrzymanie niezmienionych sposobów produkcji. 2) Przedkłada elementy niemierzalne związane z dobrostanem społecznym nad wskaźniki ilościowe związane z dobrobytem. Innymi słowy preferuje „wartość społeczną” względem „wartości ekonomicznej”2. 3) Promuje etykę koncentrującą się wokół reprodukcji, w tym etykę troski i wartości ekologiczne. Część bardziej radykalnych post-produktywistów otwarcie sprzeciwia się wzrostowi gospodarczemu i postuluje przejście do stanu post-wzrostu (degrowth). Sprzeciwiają się oni koncepcji „zrównoważonego rozwoju”, ponieważ wciąż powiązana jest ona z paradygmatem wzrostu gospodarczego3. Fiński politolog i ekonomista Jan Otto Andersson uznaje, że większy wzrost, do którego dążą nawet najbogatsze kraje i w którym upatrują rozwiązania swoich społecznych i politycznych problemów, „utrudnia radzenie sobie z problemami ekologicznymi” 4. Jego zdaniem dążenie do wzrostu opiera się na trzech wzajemnie się wzmacniających mechanizmach: „napędzanym przez zyski kapitalizmie, który wiąże zatrudnienie z nieprzerwaną akumulacją” 5, konsumeryzmie oraz konkurencji międzynarodowej. Francuski ekonomista i filozof Baptiste Mylondo uznający się za „bojownika post-wzrostu” 6 uważa, że bogate kraje muszą pozwolić na skurczenie się ich gospodarek ponieważ zbyt dużo pracujemy, wytwarzamy, konsumujemy i marnujemy. Wyraźnie zaznacza jednak, że gospodarczy post-wzrost „nie powinien być gospodarczą recesją (…) nie powinien

2 Ibid., 3. 3 Paul-Marie Boulanger, Basic Income and Sustainable Consumption Strategies, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), 4, doi: 10.2202/1932-0183.1179. 4 Jan Otto Andersson, Basic Income From an Ecological Perspective, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), 3, doi: 10.2202/1932-0183.1180. 5 Jan Otto Andersson, Degrowth with Basic Income – the Radical Combination (14. Kongres BIEN, Monachium, 2012), 3, http://www.bien2012.org/sites/default/files/ paper_237_en.pdf. 6 Baptiste Mylondo, Can the Basic Income Lead to Economic Degrowth?, 2012, 1, http:// www.bien2012.org/sites/default/files/paper_mylondo_en.pdf.

117

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


w żadnym razie pogorszyć sytuacji osób biednych”7. Wręcz przeciwnie, w gospodarce post-wzrostu podstawowe potrzeby wszystkich członków i członkiń społeczeństwa powinny być zaspokajane. Środek służący temu celowi Mylondo upatruje w bezwarunkowym dochodzie podstawowym.

4. Dochód podstawowy narzędziem post-wzrostu? Zwolennicy post-produktywizmu mają świadomość, że dochód podstawowy może również prowadzić do wzrostu gospodarczego8. Niektórzy, mniej radykalni, jak belgijski filozof i ekonomista i jeden z najważniejszych orędowników dochodu podstawowego, Philippe Van Parijs, twierdzą też, że to nie sam wzrost jest problemem, ale taki wzrost, który odbywa się kosztem środowiska9. Postproduktywiści wskazują na dwa potencjalne skutki dochodu podstawowego, które mogą sprzyjać wzrostowi: • zwiększenie konsumpcji, wynikające z redystrybucji środków od osób bardziej zamożnych (skłonnych w większym stopniu oszczędzać) do tych uboższych (wydających znacznie większą część swoich dochodów na konsumpcję)10; • wyeliminowanie, obecnej w wielu systemach pomocy społecznej, pułapki bezrobocia, co miałoby pozwolić na zaakceptowanie przez pracowników mniejszego wynagrodzenia, a w efekcie prowadzić do wyższego zatrudnienia11.

7 Ibid., 2. 8 Simon Birnbaum, Introduction: Basic Income, Sustainability and Post-Productivism, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), 3, doi: 10.2202/1932-0183.1178; Philippe Van Parijs, Competing Justifications of Basic Income, w: Arguing for Basic Income: Ethical Foundations for a Radical Reform, red. Philippe Van Parijs (London−New York: Verso, 1992), 26–28; Andersson, Basic Income From an Ecological Perspective, 2; Andersson, Degrowth with Basic Income – the Radical Combination, 3; Mylondo, Can the Basic Income Lead to Economic Degrowth?, 3; Gideon Calder, Mobility, Inclusion and the Green Case for Basic Income, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), 5, doi: 10.2202/19320183.1181. 9 Van Parijs, Competing Justifications of Basic Income; Andersson, Basic Income From an Ecological Perspective, 2. 10 Mylondo, Can the Basic..., op. cit., 3. 11 Andersson, Basic Income..., op. cit. 2.

Maciej Szlinder

118

Szczególnie ten pierwszy element wydaje się być groźny z perspektywy postproduktywistów, gdyż uznają oni poziom i strukturę konsumpcji za jeden z głównych czynników niszczących środowisko naturalne. Ich zdaniem, zrównoważony rozwój wymaga zmniejszenia poziomów materialnej konsumpcji12. Belgijski socjolog Paul-Marie Boulanger kładzie nacisk na zmniejszenie wagi konsumpcji w określaniu i wytwarzaniu dobrostanu. Nazywa ten proces (za Kasserem, Layardem i Offerem) „kulturową dematerializacją”, która „dla zamożnego konsumenta prowadzi nieuchronnie do zmniejszenia poziomu konsumpcji i standardu życia” 13. Zdaniem Anderssona, czynnikiem odpowiedzialnym za nadmierną konsumpcję jest walka o status oraz wynikająca stąd konkurencja pomiędzy jednostkami w społeczeństwie. Jak twierdzi fiński badacz, dochód podstawowy może temu zaradzić przyczyniając się do zmniejszenia nierówności społecznych. Jego zdaniem „czyniąc dystrybucję bardziej równą i zwiększając bezpieczeństwo dochodowe, zmalałaby potrzeba manifestowania swojej wartości poprzez konsumpcję” 14. Wystarczająco wysoki dochód podstawowy pozwala na spełnianie podstawowych potrzeb biologicznych i społecznych bez konieczności podejmowania pracy zarobkowej. Zarówno Andersson, Boulanger, Mylondo, jak i Van Parijs, uważają, że wraz z usunięciem konieczności uczestniczenia w pracy zarobkowej w celu utrzymania i cieszenia się społecznym poważaniem, dążenie do wzrostu gospodarczego zapewniającego jak najwyższy poziom zatrudnienia za wszelką cenę staje się bezcelowe15. Związek między tempem wzrostu gospodarczego a poziomem zatrudnienia opierają na makroekonomicznym prawie Okuna, wskazującym na liniową zależność między tymi zmiennymi 16. Ponadto Mylondo podkreśla, że wielu ludzi chętnie poświęcałoby pracy zarobkowej mniej czasu, „nawet jeśli oznaczałoby to zarabianie 12 Birnbaum, Introduction..., op. cit., 2. 13 Boulanger, Basic Income..., op. cit., 4. 14 Andersson, Degrowth…, op. cit., 5. 15 Boulanger, Basic Income..., op. cit., 5; Andersson, Basic Income..., op. cit., 2; Mylondo, Can the Basic..., op. cit., 6. 16 Andersson, Degrowth..., op. cit., 4–5.

119

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


i konsumowanie mniej”, nie mają jednak takiej możliwości. Byłaby ona jednak zapewniona przez dochód podstawowy. Ta możliwość funkcjonowania poza rynkiem pracy najemnej wzmacnia tzw. sferę autonomiczną17, czyli „wszystkie te aktywności wytwórcze, których produkty nie są sprzedawane na rynku, ani zlecane przez państwo”18. Jak ujmuje to Łukasz Moll, „[k]ryterium rozróżnienia na sferę autonomiczną i heteronomiczną jest sposób sprawowania kontroli nad życiem jednostki. W tej pierwszej jest ona sprawowana autonomicznie przez samą jednostkę, w tej drugiej kontrola następuje z zewnątrz – przez władze państwowe lub mechanizmy rynkowe”19. Do tej sfery należą zatem m.in. takie działania jak wychowywanie dzieci, opieka nad kotem podczas wyjazdu właścicieli, uczenie babci korzystania z Internetu, prowadzenie bloga, działanie w kole szachowym, organizacja manifestacji w obronie uchodźców czy protestu przeciwko eksmisjom. Van Parijs uznaje, że „działalności autonomiczne są przeciętnie mniej szkodliwe względem środowiska i w mniejszym stopniu wiążą się z wyczerpywaniem zasobów niż działalności państwowe czy rynkowe”20. Rozwój sfery autonomicznej wiąże się ściśle z częściową dekomodyfikacją konsumpcji, czyli zastępowaniem niektórych komercyjnych dóbr i usług, przez niekomercyjne. W sferze autonomicznej praktyki dzielenia, pożyczania, wymiany barterowej, naprawiania i ponownego wykorzystania zapewniają zaspokojenie części potrzeb bez potrzeby uciekania się do wymiany towarowo-pieniężnej. Wytwarzanie czegoś i wymienianie, obdarowywanie innych wytwarza również więzi społeczne między wytwórcą

17 Autor tej koncepcji i terminu André Gorz, po wielu latach wahań, w końcu przekonał się do bezwarunkowego dochodu podstawowego uznając, że jest on „najlepszą dźwignią redystrybucji zarówno pracy zarobkowej i nieodpłatnych aktywności” oraz wspierania dobrowolnych działań „artystycznych, kulturalnych, rodzinnych i pomocy wzajemnej” Philippe Van Parijs, Political Ecology: From Autonomous Sphere to Basic Income, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), 7, doi: 10.2202/1932-0183.1176. 18 Ibid., 2. 19 Łukasz Moll, Bezwarunkowy dochód podstawowy w perspektywie ekospołecznej, „Praktyka Teoretyczna” 2, nr 12 (2014), 64, http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr12_2014_ Dochod_podstawowy/03.Moll.pdf. 20 Van Parijs, Political Ecology..., op. cit. 4.

Maciej Szlinder

120

i konsumentem/użytkownikiem niespotykane w przypadku relacji rynkowych. Z perspektywy ekologicznej dekomodyfikacja ma jeszcze dwie zalety. Po pierwsze „dzielenie, pożyczanie i wymiana barterowa powodują, że więcej osób korzysta z tej samej rzeczy, co oznacza, że można wyprodukować tych rzeczy mniej”21. Po drugie, korzystanie z lokalnych usług i dóbr wymaga mniejszego wykorzystanie środków transportu, co, jak dowodzą badania, zmniejsza istotnie „ślad ekologiczny”22. Dekomodyfikacja jest, zdaniem Boulangera, jednym z trzech strategii nakierowanych na promowanie zrównoważonego rozwoju. Pozostałe dwie to eko-wydajność i wystarczalność23. Eko-wydajność dotyczy „wytwarzania i konsumowania większej ilości dóbr i usług przy użyciu mniejszej ilości zasobów i produkując mniej odpadów oraz zanieczyszczeń”24. Wystarczalność zaś dotyczy świadomego samoograniczania się przez konsumentów w konsumpcji rzeczy, które nie są niezbędne. O ile pierwsza z tych strategii może skorzystać na wprowadzeniu dochodu podstawowego, jeżeli ten przełoży się na zwiększenie innowacji technologicznych (co jest możliwe m.in. dzięki uwolnieniu większej ilości czasu i psychologicznego poczucia bezpieczeństwa poprzez zapewnienie bezpieczeństwa dochodu), o tyle druga zależy od zmian kulturowych i edukacji.

4. Źródła finansowania Postproduktywiści przedstawiają szereg różnych propozycji źródeł finansowania dochodu podstawowego. Van Parijs proponuje w swoim opus magnum, książce pt. Real Freedom for All uznawanie miejsc pracy jako rodzaju rzadkich zasobów, czerpanie korzyści z których można uznać za formę „renty”25. Tym samym opowiada się za finansowaniem dochodu podstawowego m.in. z podatku od dochodów z pracy. Bez względu na 21 Boulanger, Basic Income..., op. cit., 6. 22 Ibid., 7; Birnbaum, Introduction..., op. cit., 2. 23 Boulanger, Basic Income..., op. cit., 2. 24 Ibid., 3. 25 Philippe Van Parijs, Real Freedom for All: What (If Anything) Can Justify Capitalism (Oxford: Clarendon Press, 1995).

121

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


konkretne źródła finansowania ważne jest dla belgijskiego myśliciela, że dochód podstawowy stanowi „subsydium dla sfery autonomicznej finansowane z produktu sfery heteronomicznej”26. Dużą popularnością wśród zwolenników zrównoważonego rozwoju cieszą się różnego rodzaju podatki ekologiczne nakładane na nadmierne zanieczyszczanie powietrza, wód czy gleb, a także zużywanie surowców naturalnych. Andersson uznaje, że dochód podstawowy mógłby być finansowany częściowo z „zielonych podatków, które zmniejszałyby konsumpcję i wzrost populacji”27. Herman E. Daly zaproponował kontrowersyjną koncepcję licencji na narodziny. Zgodnie z nią „skala i dystrybucja praw do rodzenia dzieci powinna być określana przez wspólnotę, prawami tymi można by było jednak handlować na wolnym rynku”28. Poza całym szeregiem związanych z tym pomysłem problemów moralnych, społecznych i politycznych Andersson zwraca uwagę na fakt, że uderzałyby one w osoby najbiedniejsze, które zwykle mają więcej dzieci. Co więcej same podatki ekologiczne również byłyby szczególnie dotkliwe dla osób uboższych, w które podwyżki cen podstawowych dóbr takich jak woda, żywność czy codzienny transport uderzyłyby najbardziej. Uznaje zatem, że są one usprawiedliwione wyłącznie, jeżeli będą wprowadzane wraz z kompensującym je bezwarunkowym dochodem podstawowym. Jego zdaniem przewaga powszechnego świadczenia względem świadczeń celowych polega na tym, że jest „niemal niemożliwe dojście do porozumienia w jakim stopniu każda osoba lub grupa przyczyniła się do podwyżki cen”29. Andersson zwraca jednak uwagę, że opieranie dochodu podstawowego na opodatkowaniu wydobycia (jak dzieje się to np. w przypadku dywidendy z Alaska Permanent Fund30) budzi wątpliwości31, ponieważ wysokość tego 26 Van Parijs, Political Ecology..., op. cit., 5. 27 Andersson, Degrowth..., op. cit., 8. 28 Andersson, Basic Income..., op. cit., 5–6. 29 Ibid., 5. 30 Karl Widerquist, Allan Sheahan, The United States: The Basic Income Guarantee − Past Experience, Current Proposals”, w: Basic Income Worldwide: Horizons of Reform, red. Matthew C. Murray, Carole Pateman (New York & Basingstoke: Palgrave Macmillan, 2012), 12–15. 31 Andersson, Basic Income..., op. cit., 3.

Maciej Szlinder

122

dochodu, wypłacanego obecnie żyjącym, nie powinna być uzależniona od większego wydobycia zużywalnych surowców, gdyż odbywałoby się to kosztem przyszłych pokoleń32. Również Boulanger zwraca uwagę na to, że jeżeli oprzemy finansowanie dochodu podstawowego na podatkach od szkodliwych zachowań ekologicznych, skuteczność tych podatków (a jednym z ich celów jest przecież ograniczenie nadmiernego wydobycia surowców, zużycia energii i zanieczyszczania środowiska) musi podważać samo przetrwanie dochodu podstawowego33. Mylondo nazwałby to naruszeniem zasad trwałości finansowania, adekwatności źródła finansowania względem celu świadczenia oraz spójności między celami działania zwolenników tej propozycji. Trwałość finansowania dochodu podstawowego byłaby wówczas zależna od lekceważenia dobra środowiska przez dążących do zysku producentów, co francuski badacz porównuje do pomysłu finansowania szkolnictwa „dzięki wpływom z wykroczeń drogowych, licząc w skrytości na niedbalstwo kierowców”34. Mylondo optuje zatem raczej za oparciem finansowania dochodu podstawowego na podatkach dochodowych (od wszystkich dochodów, tych z tytuły pracy, posiadania kapitału, majątku, otrzymania spadku itd.) oraz podatków majątkowych35.

5. Stosunek płace-zyski Zwracanie uwagi przez post-produktywistów na szkodliwość wzrostu gospodarczego po trzydziestu latach neoliberalnej fazy kapitalizmu, charakteryzującej się znacznie niższymi wskaźnikami wzrostu niż we wcześniejszej, powojennej „złotej erze” kapitalizmu36, może budzić pewne zdziwienie. Globalny wzrost w ostatnich latach był nie tylko niski, ale też niestabilny,

32 Andersson, Degrowth..., op. cit., 8. 33 Boulanger, Basic Income..., op. cit., 3. 34 Baptiste Mylondo, Jak sfinansować dochód podstawowy, „Le Monde diplomatique. Edycja polska” 5, nr 87 (2013), 32. 35 Ibid., 33. 36 David Harvey, Neoliberalizm. Historia katastrofy, (Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2008).

123

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


z uwagi na oparcie neoliberalnych strategii na sektorze finansowym i popycie zewnętrznym37. Jaka jest przyczyna tego niższego wzrostu? Opierając się na analizach post-keynesowskich (post-kaleckiańskich) należy przede wszystkim wskazać na kluczową rolę udziału płac w PKB. Od początku lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku wskaźnik ten spadł wyraźnie zarówno w rozwiniętych, jak i rozwijających się krajach38. Dlaczego tak się stało? Główny powód nie leży wcale w zmianach technologicznych, co raczej w „zmianie polityki gospodarczej oraz w instytucjonalnym i prawnym otoczeniu, które sprzyjało bardziej kapitałowi”39, a nie pracy. Jak dowodzi postkeynesowski ekonomista Engelbert Stockhammer, szczególnie istotną rolę odegrały procesy globalizacji finansowej, a także rozmontowywanie instytucji powojennego państwa dobrobytu40. Ogólnie rzecz biorąc, rządy, zdaniem Stockhammera i Marca Lavoia41 mogą prowadzić dwa rodzaje polityki dystrybucyjnej, politykę propracowniczą lub prokapitałową, w zależności od tego, czy chcą zwiększyć udział płac czy zysków w PKB. Skuteczność tej polityki jest zależna od struktury makroekonomicznej danej gospodarki, która może być albo napędzana przez płace, albo przez zyski. Polityka propracownicza prowadzi do wzrostu gospodarczego w reżimach napędzanych przez płace, natomiast prokapitałowa w tych napędzanych przez zyski. Jeśli dany typ polityki nie jest zgodny ze strukturą danej gospodarki, jej prowadzenie prowadzi do co najwyżej

37 Marc Lavoie, Engelbert Stockhammer, Wage-Led Growth: Concept, Theories and Policies (Geneva: International Labour Office, Conditions of Work and Employment Branch, 2012), 7, http://www.ilo.org/wcmsp5/groups/public/---ed_protect/---protrav/---travail/ documents/publication/wcms_192507.pdf. 38 Ibid., 18; Thomas I. Palley, Europe’s Crisis Without End: The Consequences of Neoliberalism Run Amok, IMK Working Paper, nr 111 (2013), 10, http://www.boeckler.de/ pdf/p_imk_wp_111_2013.pdf; Maciej Szlinder, Od sprawiedliwości do warunku transformacji. Dochód podstawowy w kapitalizmie kognitywnym, „Praktyka Teoretyczna” 2, nr 12 (2014), 113. 39 Lavoie, Stockhammer, Wage-Led Growth..., op. cit., 1. 40 Engelbert Stockhammer, Why Have Wage Shares Fallen? A Panel Analysis of the Determinants of Functional Income Distribution (Geneva: International Labour Office, Conditions of Work and Employment Branch, 2012). 41 Lavoie, Stockhammer, Wage-Led Growth..., op. cit.

Maciej Szlinder

124

niskiego i niestabilnego wzrostu. Polityka propracownicza, zdaniem Lavoie i Stockhammera, „wzmacnia państwo dobrobytu, instytucje rynku pracy, związki zawodowe i możliwość angażowania się w rokowania zbiorowe (…), wiąże się także ze zwiększonymi zasiłkami dla bezrobotnych, wyższymi płacami minimalnymi oraz zmniejszaniem zróżnicowania płac”42. Polityka prokapitałowa, przeciwnie, osłabia państwo opiekuńcze, związki zawodowe, obniża wydatki socjalne, obniża lub nie podnosi płacy minimalnej i sprzyja uelastycznianiu rynku pracy.

6. Dochód podstawowy jako polityka propracownicza Dochód podstawowy jest z pewnością przykładem bardzo zdecydowanej polityki propracowniczej, sprzyjającej wzrostowi udziału płac w PKB. Postproduktywiści mają rację wskazując, że dochód podstawowy może wpłynąć na zwiększenie wzrostu gospodarczego, poprzez redystrybucję od osób bardziej zamożnych, mających większą skłonność do oszczędzania w kierunku osób biedniejszych, skłonnych raczej wydawać niemal cały swój dochód. Wpłynie więc to z pewnością pozytywnie na efektywny popyt w danej gospodarce43. Efekty mnożnikowe większej konsumpcji prowadzą tą drogą do wzrostu PKB. Andersson i spółka mylą się jednak twierdząc, że dochód podstawowy może prowadzić do wzrostu poprzez usunięcie pułapki bezrobocia, czego konsekwencją miałaby być rzekomo zgoda pracowników na pracę za niższe wynagrodzenie. O ile dochód podstawowy byłby wystarczająco wysoki, by umożliwiać pracownikom i pracownicom rezygnację z uczestnictwa w pracy zarobkowej i jednocześnie spełniać swoje podstawowe potrzeby biologiczne i społeczne (a o takim dochodzie piszą wszyscy wymienieni w tym artykule postproduktywiści), taka opcja wyjścia stanowiłaby o znacznie zwiększonej

42 Ibid., 4. 43 Pozostałymi czynnikami, poza dystrybucją dochodu, wpływającymi na poziom efektywnego popytu są m.in. polityka pieniężna i fiskalna, zmiany w kursie walutowym czy różnego rodzaju szoki zewnętrzne; ibid., 12.

125

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


pozycji przetargowej pracowników względem zatrudniających ich przedsiębiorców. Innymi słowy, dochód podstawowy zmieniłby, ignorowane przez ekonomistów neoklasycznych (w tym neokeynesowskich), relacje władzy w społeczeństwie. Uczyniłby tak na poziomie indywidualnym, zapewniając każdemu pracownikowi i każdej pracownicy bezpieczeństwo dochodu poza miejscem pracy i tym samym umożliwiając im dłuższe poszukiwanie bardziej satysfakcjonującego zatrudnienia i niegodzenie się na każdą stawkę, która zapewni im przetrwanie. Uczyniłby tak jednak również na poziomie kolektywnych negocjacji płacowych, wspierając opór w postaci strajku niezbędnymi środkami umożliwiająymi jego dłuższe prowadzenie44. Andersson myli się nie tylko twierdząc, że pracownicy raczej zgodzą się na niższe płace po wprowadzeniu dochodu podstawowego, ale także uznając, że to obniżenie płac może prowadzić do zwiększenia zatrudnienia. Negatywna relacja między wysokością płac a zatrudnieniem jest elementem teorii neoklasycznej, która jednak zakłada pełne wykorzystanie sił wytwórczych i doskonałą konkurencję, czyli elementy, które nie występują w żadnej z istniejących gospodarek45. Co więcej nie do końca precyzyjne jest powoływanie się przez Anderssona na prawo Okuna jako dowód wpływu wzrostu gospodarczego na poziom zatrudnienia (czy też konieczność wzrostu dla uniknięcia wzrostu bezrobocia46). Prawo to bowiem jest jedynie empiryczną obserwacją negatywnej korelacji między tempem wzrostu gospodarczego a stopą bezrobocia, a nie związkiem przyczynowym. Za przyczynę obu zjawisk należy raczej uznać poziom inwestycji, które, zgodnie z tzw. efektami przyspieszenia, w znacznej mierze zależą od poziomu efektywnego popytu, ten zaś wzrósłby, jak już pisałem wcześniej, w wyniku

wprowadzenia dochodu podstawowego47. Warto w tym miejscu zauważyć, że na poziom konsumpcji i wzrost gospodarczy wpływ ma nie tylko zróżnicowanie dochodowe (ujęcie keynesowskie), ale także podział klasowy, tj. dystrubucja dochodu narodowego na płace i zyski. Oszczędności z zysków znacznie przewyższają oszczędności z płac (zgodnie z badaniami różnica w skłonności do oszczędzania wynosi średnio aż 0.4)48. Główną przyczyną bezrobocia nie są też, wbrew powszechnemu poglądowi, zmiany technologiczne (podobnie jak nie są przyczyną niższego wzrostu). Pozwolę sobie zacytować w tym miejscu obszerniejszy fragment wywodu z innej pracy przedstawiający ujęcie kwestii zmiany technologicznej z perspektywy kaleckiańskiej:

44 Yannick Vanderborght, Why Trade Unions Oppose Basic Income, „Basic Income Studies” 1, nr 1 (2006), 5–6, doi:10.2202/1932-0183.1002. 45 Ściśle rzecz biorąc, pełne wykorzystanie sił wytwórczych zachodzi jedynie w bardzo rzadkich przypadkach, np. w trakcie wojny; zob. Kazimierz Łaski, Mity i rzeczywistość w polityce gospodarczej i w nauczaniu ekonomii (Warszawa: INE PAN−Fundacja Innowacja−WSSE, 2009), 55. 46 Andersson, Degrowth..., op. cit., 4.

47 Ściśle rzecz biorąc, inwestycje zależą od sprzedaży oraz oczekiwanych zysków. Co do tych ostatnich istnieje spór pomiędzy ekonomistami kaleckiańskimi, którzy „utrzymują, że oczekiwane zyski zależą od zrealizowanych, przeszłych zysków, podczas gdy marksiści i szereg innych ekonomistów uznaje, że zależą one raczej od (…) oczekiwanej stopy zysku z ich kapitału przy normalnym wykorzystaniu jego zdolności produkcyjnych”. Lavoie, Stockhammer, Wage-Led Growth..., op. cit., 10. 48 Ibid.

Maciej Szlinder

126

Ponieważ wraz ze wzrostem wydajności pracy do wytworzenia danego dobra potrzebna jest coraz mniejsza liczba pracowników, kapitalista wdrażając jakąś pracooszczędną innowację technologiczną, stoi przed wyborem: albo zwolnić nadmiarową ilość pracowników, albo utrzymać stan zatrudnienia zwiększając wielkość produktu (względnie zająć pozycję pośrednią pomiędzy tymi ekstremami). Zdecydowanie się na to pierwsze rozwiązanie (przyczyniające się do bezrobocia) oparte jest na założeniu, że nie znajdzie się rynku zbytu dla zwiększonej ilości wyprodukowanych towarów. Realną przyczyną zwolnień jest zatem niedostateczny oczekiwany popyt. Zagregowany popyt zależy zaś od tego, jaka część dochodu społecznego (sumy zysków/rent i płac) jest konsumowana (biorąc udział w generowaniu następnych dochodów), a jaka oszczędzana („zamrażając” pieniądz). Ze względu na fakt, że skłonność do konsumpcji z płac jest wyższa niż z zysków, to relacja między globalną sumą obu czynników (a więc udziałem płac i zysków

127

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


w PKB) decyduje o wielkości popytu. Sam (…) postulat skrócenia czasu pracy nic tutaj nie zmienia. Kapitalista zamiast zwolnić połowę robotników, „zwalnia” każdego z nich z połowy godzin świadczonej przez nich pracy. Łączna liczba godzin pracy oraz wielkość produktu pozostają takie same. (…) Załóżmy, że po wprowadzeniu innowacji technologicznej kapitalista redukuje zatrudnienie o połowę, ale jednocześnie płaca za godzinę pracowników, którzy nie zostali zwolnieni podnosi się o więcej niż 100 proc. (przy tym samym produkcie), kosztem zysku kapitalisty. Wówczas suma płac pozostałych pracowników jest większa niż suma płac dwukrotnie większej liczby pracowników przed wprowadzeniem innowacji. Suma zysku natomiast spada. Gdyby zrobiła tak znaczna część kapitalistów, to ze względu na większy popyt zagregowany (przy założeniu, że całość płac zostaje wydawana na konsumpcję, lub przynajmniej, że jest wydawana w tej samej proporcji co wcześniej) nie tylko wszyscy zwolnieni pracownicy powinni znaleźć pracę u tych kapitalistów, którzy zdecydują się powiększyć produkcję (a im większy popyt, tym większe inwestycje), ale i część osób pozostających bez pracy przed wszelkimi zmianami teraz będzie mogła znaleźć zatrudnienie.49

Relacja między silniejszą pozycją przetargową a zatrudnieniem jest obustronna. Z jednej strony wyższa pozycja przetargowa prawcowników i pracownic prowadzi do wyższego udziału płac i tym samym większego efektywnego popytu, inwestycji i zatrudnienia, z drugiej strony niższe bezrobocie wzmacnia pozycję przetargową pracowników i pracownic, niwelując negatywny efekt rezerwowej armii pracy. W tak zmienionych warunkach makroekonomicznych decyzje o istotnym zmniejszeniu się podaży pracy, tj. rezygnacji istotnej części społeczeństwa z pracy najemnej wydają się mało prawdopodobne. Taki wniosek oparty jest na dwóch odrębnych argumentach. Argument empiryczny, z poziomu mikro, opiera się na wynikach eksperymentów z negatywnych podatkiem dochodowym gwarantującym podstawowy dochód osobom rezygnującym z pracy najemnej przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. 49 Szlinder, Od sprawiedliwości..., op. cit., 126–127.

Maciej Szlinder

128

Wyniki te zaskoczyły twórców i realizatorów tych eksperymentów wskazując na bardzo niewielką liczbę osób rezygnujących z pracy50. Drugi argument mówi zaś o tym, że przy znaczącej zmianie sytuacji makroekonomicznej i sytuacji na rynku pracy (opisywanej powyżej), zmieni się również struktura zachęt wpływających na indywidualne decyzje jednostek. Analiza z poziomu makro sugeruje zatem, że nie tylko podaż pracy znacznie się nie zmniejszy, ale może się powiększyć. Mylondo ma rację, że w efekcie bezrobocie przestaje być problemem ekonomicznym i społecznym51, jednak jego brak staje się istotnym problemem politycznym. Jak opisywał to w swojej przełomowej pracy pt. Polityczne aspekty pełnego zatrudnienia52 Michał Kalecki, w momencie, w którym groźba zwolnienia nie odgrywa roli dyscyplinującej w miejscu pracy, kapitaliści tracą zdolność do kierowania procesami produkcji i kontrolowania klasy robotniczej, otwierając drogę do przejęcia przez tę ostatnią środków produkcji i radykalnej zmiany systemu społeczno-gospodarczego53. Ostatnim elementem wpływającym na zwiększenie udziału płac w PKB przez wprowadzenie dochodu podstawowego jest właśnie wsparcie sfery autonomicznej. Zapewniając niezbędne środki i czas (dziś najczęściej niedostępne), dochód podstawowy ułatwia organizację polityczną w walce o kolejne postępowe i propracownicze (lub antykapitalistyczne) reformy. 50 Robert A. Levine et al., A Retrospective on the Negative Income Tax Experiments: Looking Back at the Most Innovate Field Studies in Social Policy, w: The Ethics and Economics of the Basic Income Guarantee, red. Karl Widerquist, Michael A. Lewis, Steven Pressman (Farnham−Burlington: Ashgate, 2005), 95–106; Evelyn L. Forget, Canada: The Case for Basic Income, w: Basic Income Worldwide: Horizons of Reform, red. Matthew C. Murray, Carole Pateman (New York−Basingstoke: Palgrave Macmillan, 2012), 81–101. 51 Mylondo, Can the Basic..., op. cit., 6. 52 Michał Kalecki, Polityczne aspekty pełnego zatrudnienia, w: idem, Dzieła, tom 1: Kapitalizm. Koniunktura i zatrudnienie, red. Jerzy Osiatyński (Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, 1979), 339–349. 53 Na temat antykapitalistycznego potencjału dochodu podstawowego zob. Erik Olin Wright, Basic Income as a Socialist Project, „Basic Income Studies” 1, nr 1 (2006), 1−11, doi: 10.2202/1932-0183.1008; Maciej Szlinder, Dochód podstawowy z perspektywy ekonomii politycznej Michała Kaleckiego, „Nowa Krytyka”, nr 30/31 (2013), 87–106; Szlinder, Od sprawiedliwości..., op. cit..

129

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


7. Jednak wzrost? Dochód podstawowy jako polityka propracownicza może jednak prowadzi do wzrostu gospodarczego jedynie w gospodarkach, których wzrost jest napędzany przez płace. Zależy to od szeregu czynników takich jak dystrybucja dochodów, zmienne behawioralne (m.in. wrażliwość przedsiębiorców na zmiany sprzedaży, skłonność do konsumpcji różnych grup dochodowych itd.) czy struktura zagregowanego popytu (tj. relacje wielkości konsumpcji, inwestycji, wydatków rządowych i eksportu netto)54. W przeciwieństwie do teorii neoklasycznych, teorie postkeynesowskie (postkaleckiańskie) nie przyjmują założenia o maksymalizacji zysku przez firmy ani prawa malejących przychodów. Dopóki moce wytwórcze nie są w pełni wykorzystane, koszty krańcowe są stałe, a koszty jednostkowe malejące55. Przychody z każdej następnej wyprodukowanej jednostki towaru nie maleją (aż do wykorzystania mocy wytwórczych), a jedynym czynnikiem ograniczającym produkcję jest nie granica opłacalności, ale granica popytu. To popyt jest zatem kluczowym czynnikiem, który należy przebadać sprawdzając czy dana gospodarka jest napędzana przez płace czy przez zyski. Kluczowym działaniem jest uwzględnienie również potencjalnie negatywnego wpływu podwyżki płac na bilans handlowy. „Jeśli podniesie się płace, a ceny towarów eksportowanych się nie zwiększą, spowoduje to zmniejszenie się marż zysku i może uczynić niektóre gałęzie eksportowe nieopłacalnymi. Jeśli z kolei ceny również zostaną podniesione, produkty eksportowe mogą przestać być konkurencyjne”56. W ten sposób część gospodarek potraktowanych oddzielnie (tj. jako gospodarki zamknięte), których popyt jest napędzany przez płace, zmienia charakter swojego popytu na napędzany przez zyski, gdy uwzględni się, że są one gospodarkami otwartymi. Dotyczy to szczególnie mniejszych i bardziej otwartych gospodarek57. Z drugiej strony znaczna część takich gospodarek mogłaby zyskać,

gdyby udział płac wzrósł równomiernie we wszystkich krajach będących ich partnerami handlowymi (łącznie z nimi)58. Drugim istotnym czynnikiem wpływającym na to czy dana gospodarka jest napędzana przez płace czy przez zyski jest wydajność. Jeśli przy zwiększeniu udziału płac, inwestycje kapitałowe zwiększające wydajność osłabną, prowadząc do spowolnienia wzrostu wydajności pracy, oznacza to, że dana gospodarka należy do napędzanego przez zyski reżimu wydajności. Jeśli dzieje się odwrotnie: firmy zwiększają inwestycje wspierające wzrost wydajności i/lub polepsza się wkład pracowników w produkcję (z uwagi na idącą za wyższą płacą większą motywację lub polepszenie stanu zdrowia), mamy do czynienia z reżimem wydajności napędzanym przez płace59. Ta druga opcja jest w zasadzie przyjmowana za powszechną zarówno przez ekonomistów neoklasycznych, jak i część ekonomistów postkaleckiańskich. Ci drudzy, odwołując się w tym wypadku do prawa Kaldora-Verdoorna, stwierdzają, że „napędzany popytem wzrost będzie wpływał na komponenty podażowe wzrostu”60 tj. na wzrost wydajności. Co więcej, zwiększenie wydajności pracy może oddziaływać na tyle pozytywnie na popyt, żeby przekształcić napędzany przez zyski reżim popytu w reżim napędzany przez płace (zmiana w drugą stronę, od reżimu napędzanego przez płace do napędzanego przez zyski nie jest natomiast możliwa)61. Oznacza to, że kluczowe jest stwierdzenie czy dana gospodarka należy do napędzanego przez płace reżimu całkowitego popytu, czy też do tego napędzanego przez zyski. Przyjrzyjmy się zatem przykładom konkretnych gospodarek na podstawie szeregu zebranych przez Lavoie i Stockhammera badań. Niemal wszystkie z nich potwierdzają w przypadku wszystkich badanych krajów, że stanowią one napędzane przez płace reżimy popytu wewnętrznego. Gdy spojrzymy na popyt całkowity (tj. uwzględniając kwestię bilansu handlowego) sytuacja zaczyna się jednak komplikować. W wypadku niektórych

54 Lavoie, Stockhammer, Wage-Led Growth..., op. cit., 5. 55 Ibid., 7. 56 Ibid., 13. 57 Ibid.

58 Ibid., 15. 59 Ibid. 60 Ibid., 16. 61 Ibid., 17.

Maciej Szlinder

130

131

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


krajów (większości najbardziej rozwiniętych i dużych gospodarek) takich jak Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Korea czy Turcja (a także strefa euro jako całość) można stwierdzić, że są one napędzanymi przez płace reżimami popytu. W wypadku innych, takich jak Kanada, Australia, Meksyk, Argentyna, Indie, Republika Południowej Afryki, Austria i szczególnie Chiny należy stwierdzić, że ich reżimy popytu są aktualnie napędzane przez zyski. W przypadku Japonii i Holandii mamy do czynienia z rozbieżnymi wnioskami w tej materii62. Oznacza to, że w wypadku tej pierwszej grupy gospodarek (i najprawdopodobniej trzeciej) polityka propracownicza (a szczególnie wprowadzenie dochodu podstawowego) powinna przyczyniać się do zwiększenia wzrostu gospodarczego, natomiast w wypadku grupy drugiej zależy to od stopnia wzrostu wydajności pracy, która mogłaby przekształcić reżim napędzany przez zyski na taki, napędzany przez płace (najbliżej takiej możliwości zdają się znajdować Meksyk, Argentyna i – szczególnie – Indie, a najdalej Chiny63 i RPA). Podsumowując, można stwierdzić, że wprowadzenie dochodu podstawowego w bardzo wielu gospodarkach (i w zasadzie we wszystkich ponadnarodowych, regionalnych organizmach gospodarczych, gdyby dochód podstawowy miał przekraczać granice państw narodowych) prowadziłby do większego, a nie mniejszego wzrostu gospodarczego.

8. Finansowanie Istnieją cztery potencjalne źródła finansowania dochodu podstawowego, których optymalna kombinacja zależy od konkretnej sytuacji fiskalnej danego państwa: 62 Ibid., 19–20. 63 Oznacza to, że jeśli powieść miałaby się transformacja strategii gospodarczej Chin w kierunku większego nacisku na popyt wewnętrzny, a mniejszej zależności od eksportu, konieczna jest istotna zmiana różnych elementów chińskiej struktury gospodarczej, takich jak np. przekształcenie struktury eksportu na towary mniej zależne od konkurencji cenowej opartej na niskich kosztach pracy, a także zbudowanie lepszego systemu zabezpieczenia społecznego, który zmniejszyłby skłonność Chińczyków do oszczędzania „na czarną godzinę”; ibid., 25–26.

Maciej Szlinder

132

a) likwidacja niektórych świadczeń; b) podwyżka istniejących podatków i wprowadzenie nowych; c) oszczędności administracyjne; d) deficyt budżetowy. Wśród likwidowanych świadczeń powinny znaleźć się wszystkie te, które stają się zbędne w momencie wprowadzenie dochodu podstawowego (np. zasiłki dla bezrobotnych), ale nie te, które nie są związane z przeciwdziałaniem ubóstwu czy bezrobocia, ale mają inną rolę (jak np. świadczenia dla osób niepełnosprawnych). Podatki, w celu zwiększenia efektu redystrybucyjno-popytowego, powinny być jak najbardziej progresywne, stąd dobrymi źródłami są np. podatki od dochodów przedsiębiorstw, od najwyższych dochodów (nie tylko, a nawet przede wszystkim nie z pracy) czy podatki majątkowe. Dobrym pomysłem jest także np. specjalne opodatkowanie wynikające z ogromnych przychodów z tytułu praw patentowych, proponowane m.in. przez byłego sekretarza pracy Stanów Zjednoczonych Roberta Reicha64. Piątym źródłem są rosnące wpływy budżetowe związane z większym wzrostem i zatrudnieniem po wprowadzeniu dochodu podstawowego. Tym samym do pewnego stopnia dochód ten może się zwrotnie samofinansować65.

9. Zakończenie Zwolennicy postproduktywizmu mają rację twierdząc, że nie można oddzielać sfery dystrybucji od sfery produkcji. Nie dostrzegają jednak, że zmiana tak fundamentalna, jak wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego zapewniającego wszystkim środki na zaspokojenie podstawowych potrzeb biologicznych i społecznych, zmienia relacje władzy w łonie samej sfery produkcji, a także wpływa na produktywność i sposoby produkowania. Ich analizy ekonomiczne, zbyt często oparte na (szeroko rozumianym)

64 Robert Reich, Labor Day 2028, 31.08.2015, http://robertreich.org/post/128058937635. 65 Więcej na temat propozycji finansowanie, szczególnie w odniesieniu do roli deficytu zob. Szlinder, Dochód podstawowy z perspektywy ekonomii politycznej Michała Kaleckiego.

133

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


paradygmacie neoklasycznym66, uniemożliwiają im zarówno dostrzeżenie społeczno-politycznych podstaw struktur i mechanizmów gopodarczych, jak i do końca właściwe zrozumienie sposobu funkcjonowania gospodarek kapitalistycznych. Istnieją wszelkie powody, by sądzić, że dochód podstawowy będzie miał (przynajmniej w wielu miejscach świata) skutki pro-, a nie antywzrostowe i pro-, a nie antyzatrudnieniowe. Może i powinien stać się również elementem szerszej strategii społeczno-gospodarczej państwa, obejmującej także inwestycje publiczne i politykę przemysłową. Dochód podstawowy może stać się dobrym partnerem reindustrialiacji, ale najlepiej takiej, która jest jednocześnie ekologiczna (zielona energia, wysokie technologie) – co wymaga znacznie wyższych nakładów na instytucje naukowe i badawcze, w tym na badania podstawowe. Każda skuteczna polityka gospodarcza musi być zatem ściśle powiązana z polityką społeczną, środowiskową i naukową.

BIBLIOGRAFIA Andersson, Jan Otto, Basic Income From an Ecological Perspective, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), doi: 10.2202/1932-0183.1180. Andersson, Jan Otto, Degrowth with Basic Income – the Radical Combination, (14. Kongres BIEN, Monachium, 2012), http://www.bien2012. org/sites/default/files/paper_237_en.pdf. http://www.bien2012.org/sites/ default/files/paper_237_en.pdf. Arnsperger, Christian, Yanis Varoufakis, What Is Neoclassical Economics? The Three Axioms Responsible for Its Theoretical Ouevre, Practical Irrelevance

66 Czyli tak jak ujmuje go np. Yanis Varoufakis; zob. Christian Arnsperger, Yanis Varoufakis, What Is Neoclassical Economics? The Three Axioms Responsible for Its Theoretical Ouevre, Practical Irrelevance And, Thus, Discursive Power, „Panoeconomicus”, nr 1 (2006): 5–18). Zob. także Maciej Szlinder, Podwójna walka Varoufakisa, w: Yanis Varoufakis, Globalny Minotaur. Ameryka, Europa i przyszłość światowej gospodarki (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2015), IX–XXVII, http://www.praktykateoretyczna.pl/maciej-szlinder-podwojna-walka-varoufakisa-przedmowa-do-globalnegominotaura/.

Maciej Szlinder

134

And, Thus, Discursive Power, „Panoeconomicus”, nr 1 (2006), 5–18. Birnbaum, Simon. Introduction: Basic Income, Sustainability and Post-Productivism, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), doi: 10.2202/19320183.1178. Boulanger, Paul-Marie, Basic Income and Sustainable Consumption Strategies, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), doi: 10.2202/1932-0183.1179. Calder, Gideon, Mobility, Inclusion and the Green Case for Basic Income, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), doi: 10.2202/1932-0183.1181. Fitzpatrick, Tony, Basic Income, Post-Productivism and Liberalism, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), doi: 10.2202/1932-0183.1177. Forget, Evelyn L., Canada: The Case for Basic Income, w: Basic Income Worldwide: Horizons of Reform, red. Matthew C. Murray and Carole Pateman, New York−Basingstoke: Palgrave Macmillan, 2012, 81–101. Harvey, David, Neoliberalizm: Historia katastrofy, Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2008. Kalecki, Michał, Polityczne aspekty pełnego zatrudnienia, w: idem, Dzieła, tom 1: Kapitalizm. Koniunktura i zatrudnienie, red. Jerzy Osiatyński, Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Ekonomiczne, 1979, 339−349. Łaski, Kazimierz, Mity i rzeczywistość w polityce gospodarczej i w nauczaniu ekonomii, Warszawa: INE PAN−Fundacja Innowacja−WSSE, 2009. Lavoie, Marc, Engelbert Stockhammer, Wage-Led Growth: Concept, Theories and Policies, Geneva: International Labour Office, Conditions of Work and Employment Branch, 2012, http://www.ilo.org/wcmsp5/ groups/public/---ed_protect/---protrav/---travail/documents/publication/wcms_192507.pdf. Levine, Robert A., Harold Watts, Robinson Hollister, Walter Williams, Alice O’Connor, Karl Widerquist, A Retrospective on the Negative Income Tax Experiments: Looking Back at the Most Innovate Field Studies in Social Policy, w: The Ethics and Economics of the Basic Income Guarantee, red. Karl Widerquist, Michael A. Lewis, Steven Pressman, Farnham−Burlington: Ashgate, 2005, 95−106. Moll, Łukasz, Bezwarunkowy dochód podstawowy w perspektywie ekospołecznej, „Praktyka Teoretyczna 2, nr 12 (2014), http://www.praktykateoretyczna.pl/PT_nr12_2014_Dochod_podstawowy/03.Moll.pdf.

135

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


Mylondo, Baptiste, Can the Basic Income Lead to Economic Degrowth?, 2012. http://www.bien2012.org/sites/default/files/paper_mylondo_en.pdf. Mylondo, Baptiste, Jak sfinansować dochód podstawowy, „Le Monde diplomatique. Edycja polska” 5, nr 87 (2013). Palley, Thomas I., Europe’s Crisis Without End: The Consequences of Neoliberalism Run Amok, IMK Working Paper, nr 111 (2013). http:// www.boeckler.de/pdf/p_imk_wp_111_2013.pdf. Reich, Robert, Labor Day 2028, 31.08.2015, http://robertreich.org/ post/128058937635. Stockhammer, Engelbert, Why Have Wage Shares Fallen? A Panel Analysis of the Determinants of Functional Income Distribution, Geneva: International Labour Office, Conditions of Work and Employment Branch, 2012. Szlinder, Maciej, Dochód podstawowy z perspektywy ekonomii politycznej Michała Kaleckiego, „Nowa Krytyka”, nr 30/31 (2013), 87–106. Szlinder, Maciej, Od sprawiedliwości do warunku transformacji. Dochód podstawowy w kapitalizmie kognitywnym, „Praktyka Teoretyczna” 2, nr 12 (2014), 105–42. Szlinder, Maciej, Podwójna walka Varoufakisa, w: Yanis Varoufakis, Globalny Minotaur. Ameryka, Europa i przyszłość światowej gospodarki, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2015, IX–XXVII, http://www. praktykateoretyczna.pl/maciej-szlinder-podwojna-walka-varoufakisaprzedmowa-do-globalnego-minotaura/. Vanderborght, Yannick, Why Trade Unions Oppose Basic Income, „Basic Income Studies” 1, nr 1 (2006), doi:10.2202/1932-0183.1002. Van Parijs, Philippe, Competing Justifications of Basic Income, w: Arguing for Basic Income: Ethical Foundations for a Radical Reform, red. Philippe Van Parijs, London−New York: Verso, 1992, 3–43. Van Parijs, Philippe, Political Ecology: From Autonomous Sphere to Basic Income, „Basic Income Studies” 4, nr 2 (2009), doi: 10.2202/19320183.1176. Van Parijs, Philippe, Real Freedom for All: What (If Anything) Can Justify Capitalism. Oxford: Clarendon Press, 1995. Widerquist, Karl, Allan Sheahan, The United States: The Basic Income Guarantee − Past Experience, Current Proposals, w: Basic Income

Maciej Szlinder

136

Worldwide: Horizons of Reform, red. Matthew C. Murray Carole Pateman, New York−Basingstoke: Palgrave Macmillan, 2012, 11–32. Wright, Erik Olin, Basic Income as a Socialist Project, „Basic Income Studies” 1, nr 1 (2006), doi: 10.2202/1932-0183.1008.

137

Wzrost czy post-wzrost? Potencjalne konsekwencje dochodu podstawowego


JAKUB MAJMUREK

OTIUM DLA KAŻDEGO!


Od początków epoki nowoczesnej „prawo do pracy” pozostawało jednym z podstawowych haseł ruchów robotniczych, nasilającym się szczególnie w okresie głębokich gospodarczych kryzysów. Kapitalizm, od samych swoich początków w Anglii Tudorów, opierał się bowiem na „uwolnieniu pracy” – istnieniu grupy wolnej ludności, nieograniczanej przez mechanizmy politycznego i prawnego przymusu, pozbawionej środków do życia i zmuszonej do sprzedawania swojej siły roboczej na rynku w celu pozyskania podstawowych środków do życia. „Przemiana pieniędzy w kapitał wymaga więc, aby posiadacz pieniędzy znalazł na rynku towarowym wolnego robotnika, wolnego w znaczeniu podwójnym; w tym, że jako wolna osoba rozporządza siłą roboczą jako swoim towarem, oraz w tym, że nie ma żadnych innych towarów do sprzedania, że jest od wszystkiego wyzwolony, a więc [...] od wszystkich rzeczy, które mogą urzeczywistnić jego pracę”1 – pisał w pierwszym tomie Kapitału Karol Marks.

Stulecie pracy i jego koniec Normalne dla gospodarki rynkowej wahania cyklów koniunktury dla tej grupy oznaczały groźbę bezrobocia, wiążącego się nie tylko z brakiem pracy, ale i podstawowych środków do życia. Ruch robotniczy i jego ideolodzy domagali się więc pełnego zatrudnienia, ostatecznego wyegzorcyzmowania widma braku pracy. Odebrania pracy „nieracjonalnemu rynkowi” i przekazania jej racjonalnej organizacji samej klasy robotniczej. Bezrobocie – sytuację, gdy dorośli sprawni ludzie nie mają pracy, gdy ich siła robocza nie jest w stanie zostać zatrudniona do żadnego celu, który budowałby ich własną i ogólnospołeczną pomyślność – postrzegano jako czołowy dowód wewnętrznej nieracjonalności wolnorynkowego kapitalizmu, jego skłonności do marnotrawstwa, błędnej alokacji zasobów. Obietnicę przezwyciężenia problemu cyklicznego braku pracy, nędzy bezrobocia i absurdu bezproduktywności, składały wszystkie wielkie projekty ideowe XX wieku, jak intensywny nie byłby ideologiczny spór 1

Karol Marks, Kapitał: Krytyka ekonomii politycznej, tom I, księga I: Proces wytwarzania kapitału (Warszawa: Książka i Wiedza, 1951), 179.

Jakub Majmurek

140

między nimi. Obietnicę pełnego zatrudnienia, maksymalizacji racjonalnego wykorzystania produktywnego potencjału społeczeństwa składał zarówno komunizm w wersji radzieckiej, jak i regulowany, zarządzany przez państwo kapitalizm, jaki rozwinął się w świecie euroatlantyckim w okresie między Wielkim Kryzysem a powojennym cudem gospodarczym. Wiek XX, bardziej niż jakikolwiek inny wiek w znanej nam historii stał się w efekcie „stuleciem pracy” i „produkcji”. Na rynek pracy masowo weszły kobiety. Kapitalistyczni ekonomiści, jak Keynes, marzą o tym, że racjonalny rozwój kapitalistycznej gospodarki doprowadzi do „śmierci rentiera” i produktywnego zatrudnienia wszystkich uczestników ekonomicznej gry. Modelu racjonalnej organizacji pracy dostarcza fordyzm, przyjmowany chętnie zarówno w Detroit, jak i w Samarze czy Magnitogorsku. Zakład przemysłowy stał się nie tylko modelem pracy, ale także uniwersalnym modelem uspołecznienia, podstawowym kośćcem społecznej tkanki. Jak pisze Jean Baudrillard, w XX wieku „praca zajmuje miejsce wszelkich innych form bogactwa i wymiany”2, a „produkcja staje się sercem zarówno systemu, jak i każdej radykalnej alternatywy wobec niego”3. To stulecie pracy kończy się w ostatnich dekadach XX wieku. Najpierw powojenny model regulowanego kapitalizmu osłabia kryzys naftowy, następnie deregulacja rynku pracy Reagana i Thatcher przywraca strukturalne bezrobocie. W dawnym bloku wschodnim upadają wielkie zakłady przemysłowe, ich pracownicy zasilają rezerwową armię pracy globalnego kapitalizmu. Zmiany technologiczne ułatwiają wyprowadzanie pracy i przemysłowej produkcji z centrów do peryferii. Na całym świecie rynki pracy ulegają daleko idącej deregulacji i uelastycznieniu. Stabilny, oparty o związek pracownika z jednym zakładem pracy, model przemysłowej organizacji społeczeństwa wydaje się odchodzić w przeszłość. Polityczna i intelektualna lewica nigdy do końca nie umiała poradzić sobie myślowo z tym problemem. W swojej postaci trzeciej drogi radośnie rzuciła się w wir przemian, po kryzysie ekonomicznym zaczęła uciekać w nostalgiczne narracje o „złotej erze regulowanego kapitalizmu”. Powrót 2 3

141

Jean Baudrillard, The Mirror of Production (St. Louis: Telos Press, 1975), 28. Ibid., 18.

Otium dla każdego!


do niego wydaje się jednak problematyczny, nie tylko z tego powodu, że raz przeniesionych do Chin i Indii miejsc pracy w zasadzie nie da się ponownie ściągnąć do krajów rozwiniętych. Być może ważniejsze są zmiany w sposobie produkcji, które prowadzą do coraz dalej idącego oddzielenia wzrostu gospodarczego od pracy. Przynajmniej pracy ludzkiej. Bo jeśli zachód czeka nawet fala reindustrializacji, to – jak przewiduje to raport publikowany jakiś czas temu przez brytyjski tygodnik „The Ecomonist”4 – będzie to uprzemysłowienie bez miejsc pracy, oparte o robotykę, drukarki 3D, układy prosumenckie. Niezdolna spajać społeczeństwa, w taki sposób jak robił to fordowski model, Trzecia industrializacja zamiast tworzyć na masową skalę nowe, będzie raczej niszczyć stare miejsca pracy. Wszystko to zmusza do radykalnego przemyślenia hasła „prawa do pracy” i całej narosłej wokół niego ekonomii politycznej i antropologii.

Antropologia pracy Dla całej nowoczesnej myśli, zwłaszcza lewicowej, taki proces będzie niezwykle trudny. W żadne inne pojęcie nie zainwestowała ona więcej teoretycznego wysiłku, niż właśnie w pojęcie pracy. Cała antropologia marksowska opiera się na założeniu, że praca nie tylko jest jedynym źródłem ekonomicznej wartości, ale też sposobem, w jaki człowiek realizuje swoją istotę gatunkową, tworzy sam siebie i otaczający go świat, „kulturę” i „naturę”. Dramat u młodego Marksa polega jednak na tym, że „robotnik pozostaje do produktu swojej pracy w takim stosunku, jak do obcego przedmiotu. Bo z tego założenia wynika jasno, że im bardziej robotnik się spracowuje, tym potężniejszy staje się obcy świat przedmiotów, który tworzy jako coś, co mu się przeciwstawia, tym uboższy staje się on sam, jego świat wewnętrzny, tym mniej jest jego własnością. […] Alienacja robotnika we własnym produkcie oznacza nie tylko to, że jego praca staje się przedmiotem, bytem zewnętrznym, lecz i to, że istnieje poza nim, niezależnie od niego, jako coś obcego, i że staje się wobec niego samodzielną potęgą, że życie, które dał 4 Zob. Third Industrial Revolution, „The Economist”, 21.04.2012, http://www.economist. com/node/21553017.

Jakub Majmurek

142

przedmiotowi, przeciwstawia mu się wrogo i obco”5. Dlatego wyzwolenie człowieka jako swój podstawowy warunek musi mieć wyzwolenie pracy od alienacji, jakiej doświadcza – w przedmiotowym i podmiotowym wymiarze – w ramach porządku kapitalistycznego. Na polskim gruncie tę samą antropologię pracy z ciężką, płomienną powagą przejmuje Stanisław Brzozowski, piszący o świecie, że jest on „współmierny z pracą, zapisuje ją w sobie i chroni jej wynik”6. Również on jedynej nadziei wyzwolenia człowieka upatruje w wyzwoleniu pracy i „Musimy zawładnąć wytwórczością […], by ocalić myśl i kulturę europejską”7 – pisze w innym miejscu.

Praca jako narcyzm mieszczaństwa Swój wywód o Marksie w Słowach i rzeczach Michel Foucault zakończył małą złośliwością: „W myśli dziewiętnastego wieku marksizm czuje się jak ryba w wodzie, z czego wynika, że gdzie indziej przestaje oddychać”8. Z pewnością stulecie dziewiętnaste dzieliło z Marksem obsesję pracy. Wiąże się ono bowiem z największymi historycznymi triumfami klasy, która na pracy buduje swój tytuł do władzy, swój narcyzm – mieszczaństwa. Narcyzm arystokracji ancien regime’u opierał się, jak analizuje to Peter Sloterdijk na „zwykłej, żądnej władzy zarozumiałości”9. Mieszczaństwo w swoim „szturmie na szczyty klasowej samowiedzy”, nie tyle zakwestionowało zasadę klasowego narcyzmu w imię jakiegoś egalitarnego uniwersalizmu, co „wynalazło własny sposób bycia lepszym od innych – od skorumpowanej arystokracji i niewykształconego pospólstwa”. Składały się na niego „świadomość postępu, duma z wybicia się własną pracą i zajścia 5 6 7 8 9

143

Karol Marks, Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne 1844 rok, w: Karol Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, Tom 1 (Warszawa: Książka i Wiedza, 1960), 548. Stanisław Brzozowski, Idee. Wstęp do filozofii dojrzałości dziejowej (Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1990), 224. Ibid., 173. Michel Foucault, Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych (Gdańsk: słowo/ obraz terytoria, 2000), 65. Peter Sloterdijk, Krytyka cynicznego rozumu (Wrocław: Dolnośląska Szkoła Wyższa, 2008), 78.

Otium dla każdego!


tak daleko, duma z moralnego i historycznego przodownictwa, […] ze zmysłu przedsiębiorczości i wynalazczości”10. To dzięki pracy mieszczanin chce mieć tytuł do władzy, to jego praca – utrzymująca w jedności społeczeństwo i umożliwiająca jego rozwój – jest tym, co nawet nie tyle stawia go ponad wszystkie inne warstwy społeczne, co czyni go reprezentantem społecznej całości. Tą linię rozumowania można dostrzec w jednym z najważniejszych tekstów epoki Rewolucji Francuskiej, broszurze Sieyèsa Czym jest stan trzeci? Tytułowy trzeci stan definiowany jest tam przede wszystkim przez pracę, jako ten, który dzięki swojej pracy, jest w stanie zorganizować całość życia społecznego. Jak analizuje to Michel Foucault, Sieyès w swoim wywodzie wprowadza pojęcie „substancjalnych warunków istnienia narodu”, stanowiących warunek możliwości zaistnienia takich jego form prawnych jak państwo11. Te warunki Sieyès dzieli na „prace” i „funkcje”. Wśród pierwszych wyróżnia rolnictwo, rzemiosło i przemysł, handel i sztuki wyzwolone; wśród drugich wojsko, wymiar sprawiedliwości, Kościół i administrację. „Prace” to mieszczańskie społeczeństwo obywatelskie w sensie, jakie później nada mu Hegel, „funkcje” to aparat polityczny nowoczesnego państwa. Oba zdominowane przez stan trzeci, który z tego organizowania podstaw istnienia narodu przez swoją pracę (w gabinecie lekarskim, urzędzie, kantorze, faktorii handlowej, manufakturze) czerpie tytuł do dumy i władzy.

Praca i niewola Ale także w mieszczańskim świecie praca i myślenie o niej nie były pozbawione dwuznaczności. Weźmy choćby heglowską dialektykę pana i niewolnika, wyłożoną w Fenomenologii ducha, powstającej w czasie ostatecznie utrwalających porządek Rewolucji Francuskiej w Europie wojen napoleońskich. Dla Hegla wszelka ludzka świadomość rodzi się zawsze w dwóch formach: pana i niewolnika. Pan i niewolnik wyłaniają się z niekończącej się pozornie

10 Ibid., 79−80. 11 Zob. Michel Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w Collège de France, 1976 (Warszawa: KR, 1998), 218.

Jakub Majmurek

144

walki, w której w końcu jedna ze stron – w lęku przed śmiercią – ustępuje. Ta podmiotowość, która wygrywa, która nie boi się śmierci, zostaje panem, ta która cofa się w lęku przed śmiercią – niewolnikiem. Pan nie zabija pokonanego niewolnika, ale każe mu na siebie pracować, samemu od pracy się wyzwalając. Praca jest więc w tym schemacie czymś w rodzaju odwleczonej, zadawanej na raty śmierci. A jako tak bliska jest torturze (którą także moglibyśmy zdefiniować sobie jako „śmierć na raty”). Zresztą w językach romańskich słowo praca (francuskie travail, hiszpańskie trabajo) wywodzi się z tego samego źródłosłowu, co słowo tortura. Ale z drugiej strony praca heglowskiego niewolnika jest tym, co osłania przed śmiercią, co odwleka śmierć, co umożliwia przeżycie. Co chroni przed śmiercią nie tylko z ręki pana, ale także ze strony nieprzyjaznego człowiekowi świata. Dopiero niewolnik, przez swoją pracę, czyni go miejscem nadającym się do zamieszkania. Pan, wyłączając się z tego procesu, staje się „idiotą dziejowym”, skazanym w ostatecznym rachunku historii na klęskę. Dialektyka panowania i niewoli zostaje ostatecznie zniesiona w figurze nowoczesnego obywatela – który jest nikim innym, niż wyniesionym przez narcyzm pracy mieszczaninem. Powstałe w okresie pierwszych lat Rewolucji Francuskiej, starsze o 12 lat od Fenomenologii ducha, Listy o estetycznym wychowaniu człowieka Fryderyka Schillera, stawiają następującą tezę „człowiek jest tylko tam, w pełni człowiekiem, gdzie gra”12. Użyty tu w oryginale niemiecki czasownik spielen oznacza tyleż „grać”, co „bawić się”. Prawdziwym locusem człowieczeństwa nie jest więc praca, ale rozciągające się poza nią królestwo gry, zabawy, swobodnej ekspresji, kultury. Niepodporządkowane żadnym utylitarnym regułom, ekonomii, przymusowi. Ta kluczowa dla niemieckiego romantyzmu wizja będzie wracać aż do naszej współczesności w różnych konstelacjach. Także w ramach refleksji towarzyszącej ruchom społecznym kwestionującym mieszczański kapitalizm.

12

145

Friedrich Schiller, Listy o estetycznym wychowaniu człowieka, w: idem, Listy o estetycznym wychowaniu człowieka i inne rozprawy (Warszawa: Czytelnik, 1972), 104.

Otium dla każdego!


Praca staje się zabawą W korpusie myśli marksistowskiej również zaznacza się to mieszczańskie pęknięcie w stosunku do pracy. Droga Marksa wiedzie do coraz większego sceptycyzmu co do możliwości ustanowienia w pracy królestwa wolności, tego obszaru, w którym człowiek spełnia swoją istotę. Zamiast tego, nieortodoksyjnie, z myśli późnego Marksa możemy wysnuć wniosek o konieczności uwalniania jak najszerszych obszarów ludzkiej egzystencji od pracy. Praca staje się królestwem konieczności, królestwem wolności zaś nieodległa od Schillerowskiej estetyka, obszar zabawy, „czystych środków”, swobodnej ekspresji. Ortodoksyjny marksizm II i III Międzynarodówki, który związał marksizm z XIX-wiecznym scjentyzmem, kultem produkcji i linearnego, narastającego postępu, nie przejął się jednak specjalnie taką wizją. Dowodzony czy to przez Kautsky’ego, czy przez Lenina proletariat swoją tożsamość miał czerpać z pracy, z miejsca zajmowanego w procesie produkcji. Praca miała stać się podstawową zasadą organizującą społeczeństwo. Oczywiście, robotnik miał walczyć także o swój czas wolny (powracające dziś hasło 8 godzin pracy, 8 godzin odpoczynku, 8 godzin snu), ale czas ten też miał być całkowicie organizowany przez pracę, miał służyć przede wszystkim regeneracji siły roboczej. Ten sam kult pracy, niechęć do słodkiego nic nie robienia, do czasu, jaki jednostka ma dla siebie, widać też u mniej politycznie skoszarowanych, heretyckich na różne sposoby myślicieli związanych z ruchem robotniczym i krytyką kapitalizmu: u Proudhona, Sorela, czy wspomnianego już Stanisława Brzozowskiego. Filozofię tego ostatniego można by zresztą najkrócej streścić odwracając Schillerowski aforyzm – „człowiek jest tylko tam w pełni człowiekiem, gdzie pracuje”. A jednak nie cała tradycja krytyki kapitalizmu szła tym nurtem. Projekt przezwyciężenia pracy jako pracy, przedstawił już w swojej wizji Falansteru Charles Fourier. W systemie Fouriera odpowiedzią na kapitalizm miały być falanstery – jednostki mieszkalno-ekonomiczne, zamieszkane przez około 1800 osób każdy. Falanster opierałby się na zasadzie dobrowolnego podążania jednostek za ich wrodzonymi namiętnościami. Każdy

Jakub Majmurek

146

wykonywałby w nich pracę, zgodną z jego predyspozycjami, z wrodzoną namiętnością, którą w nowoczesnym społeczeństwie wypaczają praca i moralność – dwaj główni wrogowie fourierowskiej myśli. Taka praca przestawałaby być pracą w naszym rozumieniu tego terminu – czymś określanym przez ekonomiczny przymus. Według Fouriera, istnieje dwanaście podstawowych namiętności, tworzących 810 typów charakteru. Falanster miał wszystkie je pogodzić tak, by stworzyć najlepszą formę życia zbiorowego wolną od przymusu pracy. Praca staje się tu grą, zabawą, tym, w czym człowiek naprawdę się realizuje. Wizja Fouriera jest oczywiście naiwna, groteskowo szczegółowa, buchalteryjna. Tkwi w niej jednak pewien ciekawy także dla nas utopijny impuls.

Prawo do lenistwa Najbardziej kompleksową krytykę pracy przeprowadza zięć Marksa, francuski socjalista Paul Lafargue, w wydanej w 1880 roku książce Prawo do lenistwa. Nazywa w niej pracę „przyczyną wszelkiej degeneracji intelektualnej i biologicznej”. Lafargue bliski jest tu myślicielom starożytnym, w pracy dostrzegających granicę prawdziwej wolności człowieka. W świetle refleksji Lafargue’a największym nieszczęściem proletariatu jest to, iż dał sobie wmówić miłość do własnej pracy, że dał się przekonać o jej szczególnej godności, zapominając o swoim najświętszym z praw – prawie do lenistwa. Lafargue, krytykując przemysłowy kapitalizm nie popada w intelektualne lenistwo. Z jednej strony dostrzega w nim system wyciskania z człowieka pracy, podporządkowania jej wszystkich obszarów życia. Jego zdaniem nawet niewolnicy czasów starożytnych nie byli zmuszani do pracy w takim wymiarze godzin, jak współcześni mu robotnicy przemysłowi. A jednocześnie, to właśnie przemysłowy kapitalizm stwarza po raz pierwszy w historii warunki prawdziwej wolności – wolności od tyranii pracy. Zbudowane przez niego maszyny dają szansę wyzwolenia człowieka od pracy, dzięki temu, jak zwiększają produktywność, jakie elementarne siły związują i zatrudniają do pracy na rzecz człowieka. Lafargue pisze: „Maszyna jest zbawczynią

147

Otium dla każdego!


ludzkości, bogiem, który wyzwoli człowieka […] od pracy zarobkowej, który da mu prawo do czasu wolnego i zapewni rzeczywistą wolność13”. Lafargue postulował walkę robotników o czas wolny, o prawo do lenistwa, o trzygodzinny dzień pracy – tyle według jego wyliczeń powinien on wynosić, by każdemu zapewnić pracę, a społeczeństwu swobodną produkcję. A w ostatecznym horyzoncie o przekroczenie i zniesienie samej zasady pracy.

Powrót do Greków… Lafargue, zwracając uwagę na czas wolny, jako jedyne interesujące zagadnienie, jedyne miejsce, gdzie może w pełni zrealizowana zostać ludzka wolność, poniekąd godzi dziewiętnastowieczną myśl ze starożytnością. Dla starożytnych to bowiem właśnie czas wolny, a nie praca stanowiły przedmiot zainteresowania godny wolnego człowieka. Dla Greków tą wartą zainteresowania sferą był przede wszystkim żywioł agonu, ujętego w pewne ramy sporu, rywalizacji. Realizujący się w zgromadzeniu obywateli, w procesie politycznym, w walce w gimnazjonie i podczas igrzysk olimpijskich, w rywalizacji poetów czy rzeźbiarzy, wreszcie w filozoficznym sporze. Dla Rzymian z kolei taką szczególnie uwzniośloną sferą była nie praca, lecz służba publiczna i - przede wszystkim - wojna, która pomogła wojowniczej republice opanować cały starożytny świat śródziemnomorski. Ale oprócz wojny Rzymianie cenili coś jeszcze, co nazywali otium. Pod tym terminem kryje się czas wolny, jaki człowiek ma dla siebie i wybranych przez siebie przyjaciół. Który nie jest naznaczony pośpiechem, ani żadną koniecznością, w którym można ucztować, pić wino, prowadzić uczone dysputy, czytać, spacerować, spędzać czas z kochanką lub kochankiem. Zrobić coś dla siebie, ale nie na zasadzie „inwestycji”, która później „zwrócić” miałaby się w porządku pracy. Pożarcie otium przez pracę w dziewiętnastowiecznym kapitalizmie doprowadzało do wściekłości Fryderyka Nietzschego, piszącego w Wiedzy radosnej: „Wstydzą się dziś ludzie wypoczynku; długie próżnowanie sprawia 13

Paul Lafargue, Prawo do lenistwa (Warszawa: Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej, Uniwersytet Warszawski, 2006), 19.

Jakub Majmurek

148

nieomal wyrzuty sumienia. Myśli się z zegarkiem w ręku, jak je się obiad, [to] ze wzrokiem zwróconym na gazetę giełdową. […] Praca zyskuje coraz bardziej wszelkie czyste sumienie, skłonność do radości nazywa się już «potrzebą wypoczynku» i zaczyna wstydzić się samej siebie”14. Projekt Nietzschego, podobnie jak starożytny ideał otium z natury rzeczy pozostaje arystokratyczny, ekskluzywny. Ale czy faktycznie nie daje się pogodzić z projektem demokratycznym i emancypacyjnym? Czy nie zawiera pewnego ideału szczęścia, którego nie warto wyrzucać na śmietnik?

…w erze robotyki Europę, jak pisaliśmy, czeka trzecia faza industrializacji, która – dzięki zaaplikowaniu robotyki do produkcji, czy takim urządzeniom jak drukarki 3D – będzie w dużej mierze industrializacją bez pracy. Nie tylko doprowadzi ona do wzrostu produkcji, wartości i dochodu narodowego bez wzrostu ludzkiej pracy, ale i zlikwiduje wiele istniejących miejsc pracy. Jak twierdzą naukowcy z Oksfordu, w samej Wielkiej Brytanii ponad jedna trzecia (35%) miejsc pracy jest zagrożona zastąpieniem przez maszyny15. Zagrożone są nie tylko miejsca pracy oparte o prace manualne, związane z twardą wytwórczością, ale także te w usługach, czy opierające się na skomplikowanych procesach poznawczych. Komputeryzacja pracy ma oczywiście swoje naturalne granice (związane przede wszystkim z pracą reprodukcyjną, opiekuńczą i afektywną), ale społeczeństwo, w którym większość bogactwa nie jest wytwarzana przez pracę ludzką może stać się faktem w najbliższej przyszłości. Kwestią otwartych politycznych i społecznych rozstrzygnięć pozostaje, jakie właściwie skutki przyniesie takie umaszynowienie pracy. Czy doprowadzi do utrwalenia przepaści między właścicielami środków produkcji, grupą czerpiącą zyski z pracujących maszyn, a resztą, której w najlepszym wypadku wyznaczy się nie pozwalający umrzeć minimalny dochód gwarantowany?

14 Friedrich Nietzsche, Wiedza radosna (Kraków: Zielona Sowa, 2006), 171. 15 Zob. Carl Benedikt Frey, Michael A. Osborne, The Future of Employment: How Susceptible Are Jobs to Computerisation (Oxford: Oxford University−Deloitte, 2013).

149

Otium dla każdego!


Czy sprawi, że wrócimy do sytuacji ze starożytności, gdy spór polityczny toczył się między dwiema nieproduktywnymi grupami społecznymi? Czy skaże nas na rywalizację dwóch rodzajów nudy: nudy przesytu i frustracji napędzanej dysonansem pomiędzy ogólnymi możliwościami systemu, a możliwościami nieuprzywilejowanej w nim jednostki? Czy też może zmiany te są szansą na demokratyzację otium? Otworzenie przestrzeni wolnej od logiki pracy i akumulacji kapitału, gdzie każdy i każda oddawać może się schillerowskiej zabawie i w niej w pełni realizować własne podmiotowe możliwości? Jaki polityczny podmiot miałby prowadzić o to walkę? Czy miałby to być prekariat? Salariat narażony na utratę miejsc pracy? Do kogo miałby kierować swoje żądania – ośrodków władzy politycznej, czy gospodarczej? Odpowiedzi na te pytania są kwestią przyszłości. Nie ulega jednak wątpliwości, że szukając na nie odpowiedzi, odkryjemy, że to na zapomnianych, utopijnych, szalonych ścieżkach dziewiętnastowiecznej myśli wydają się dziś błądzić intuicje, tak bliskie nam, ludziom XXI wieku.

Marks, Karol, Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne 1844 rok, w: Karol Marks, Fryderyk Engels, Dzieła, tom 1, Warszawa: Książka i Wiedza, 1960. Nietzsche, Friedrich, Wiedza radosna, Kraków: Zielona Sowa, 2006. Schiller, Friedrich, Listy o estetycznym wychowaniu człowieka, w: idem, Listy o estetycznym wychowaniu człowieka i inne rozprawy, Warszawa: Czytelnik, 1972. Sloterdijk, Peter, Krytyka cynicznego rozumu, Wrocław: Dolnośląska Szkoła Wyższa, 2008. Third Industrial Revolution, „The Economist”, 21.04.2012, http://www.economist.com/node/21553017.

Bibliografia Baudrillard, Jean, The Mirror of Production, St. Louis: Telos Press, 1975. Brzozowski, Stanisław, Idee. Wstęp do filozofii dojrzałości dziejowej, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1990. Foucault, Michel, Słowa i rzeczy. Archeologia nauk humanistycznych, Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2000. Foucault, Michel, Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w Collège de France, 1976, Warszawa: KR, 1998. Frey, Carl Benedikt, Michael A. Osborne, The Future of Employment: How Susceptible Are Jobs to Computerisation, Oxford: Oxford University−Deloitte, 2013. Lafargue, Paul, Prawo do lenistwa, Warszawa: Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej, Uniwersytet Warszawski, 2006. Marks, Karol, Kapitał: Krytyka ekonomii politycznej, tom I, księga I: Proces wytwarzania kapitału, Warszawa: Książka i Wiedza, 1951.

Jakub Majmurek

150

151

Otium dla każdego!


ANDRZEJ

W. NOWAK

DEZINDUSTRALIZACJA – WIEDZA UTRACONA

Jak pójdzie do góry, on, o tak pójdzie, ale mówiłem, to się rozrusza. Pół kilofa będzie… tu trzeba taczaka postawić, o tu w tą stronę. Ale … jedną kapkę cyk i tu drugą tak … od tego miejsca, gdzie była glina (…) bierzemy taczaka i tu postawimy, i ty pojedziesz prawą flanką (…) ile to drzewo, kapę zrobić, półkę zerwać, ciach, ciach…*.

Tekst dedykuję mojemu Ojcu

*

Tomasz Rakowski, Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy. Etnografia człowieka zdegradowanego (Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2009), 168.


Wiedza odcieleśniona Wiedza fachowca, know how, wiedza ucieleśniona – słowa klucze tego tekstu zostawię chwilowo bez komentarza. Dziś kiedy tyle mówi się o społeczeństwie opartym na wiedzy, przeoczyliśmy fakt, że procesy, które zaszły w ostatnich 25 latach przyczyniły się do zniszczenia całych obszarów wiedzy. Niestety nie zauważamy tego, gdyż zbyt wąsko zaczęliśmy pojmować wiedzę. Prześlepiony zostaje fakt, że współczesna forma gospodarki, oparta o procesy spekulacji kapitałowej1, sama niszczy wiele rodzajów wiedzy. Mówienie o świecie wiedzy zostało zdominowane przez język neoliberalny 2. Wiedzę przedstawia się przez pryzmat takich pojęć jak: innowacyjność, przydatność dla biznesu czy gospodarki. Nie zauważono, jednak, że nie można budować społeczeństwa wiedzy równocześnie przeprowadzając dezindustrializację. Ta ostatnia jest procesem globalnym – aby akumulować kapitał, produkcja przenoszona jest do krajów o tańszej sile roboczej. W ten sposób niszczona jest struktura społeczeństw, zarówno tych, które podlegają dezindustrializacji, jak i społeczeństw peryferyjnych, na których forsowna industrializacja jest wymuszona przez przemoc strukturalną. Układ ten jednak dobiega końca, wzorce rozwoju kapitalizmu globalnego napotykają swe ograniczenia, kończą się globalne zasoby taniej siły roboczej, zasoby naturalne, mnożą się konsekwencje ekologiczne 3. Mnie jednak w tym tekście interesują straty jakie ponieśliśmy wraz z postępującą dezindustrializacją w obszarze wiedzy. Wraz z ciągłym przenoszeniem produkcji, wprowadzaniem coraz bardziej zautomatyzowanych fabryk, prekaryzacją stosunków pracy, utracone zostały zdolności manualne, wiedza fachowa, kolektywna, wspólnotowa mądrość oparta o lata współpracy – były one zdeponowane w ciałach, kolektywach robotników i robotnic, fachowców, majstrów, inżynierów i inżynierek. Im 1

2 3

O zależności pomiędzy industrializacją, dezindustrializacją, formami pracy a cyklami ekonomicznymi i spekulacją, zob. omówienie koncepcji Beverly Siver w: Jarosław Urbański, Prekariat i nowa walka klas (Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2014). Pierre Bourdieu, Loïc Wacquan, Nowomowa neoliberalna, „Recykling Idei”, nr 9 (2007), http://recyklingidei.pl/bourdieu-wacquant-nowomowa-neoliberalna. Jason W. Moore, Kryzys: ekologiczny czy ekologicznie-światowy?, „Praktyka Teoretyczna”, nr 4 (2014), doi: 10.14746/pt.2014.4.12, http://www.praktykateoretyczna.pl/czasopismo/ kryzys-ekologiczny-czy-ekologicznie-swiatowy/.

Andrzej W. Nowak

154

poświęcę niniejszy tekst. Zanim o tym szerzej – kilka uwag o problemie wiedzy w neoliberalnym kapitalizmie. Spekulacyjny kapitalizm faworyzuje te rodzaje wiedzy, które da się łatwo przedstawić w postaci tekstowej, a najlepiej w formie elektronicznej. Tak pojmowana wiedza może być replikowana, sprzedawana, kumulowana, podobnie jak wirtualny kapitał. Odwołania do innowacyjności, społeczeństwa opartego na wiedzy, jak pokazuje praktyka start-upów, zwykle kończą się na założeniu portalu internetowego. Faworyzowanie wiedzy, którą da się „sprzedać” w świecie internetowym niesie ze sobą poważne, antydemokratyczne zagrożenie. Wiedza utożsamiana jest często jedynie z przepływem informacji, co powoduje, że organizuje się ona w wybitnie niedemokratyczny sposób. Dziś, w świecie masowej komunikacji doświadczamy takiego przepływu wiedzy – zdiagnozowali to autorzy Netokracji 4, gdy wskazali, że w późnym kapitalizmie informacja stała się odpowiednikiem kapitału. W takim świecie mamy podział na tych, którzy dysponują środkami produkcji i kontroli informacji (netokraci) i zarządzanych przez nich biernym informacyjnie proletariatem (konsumtariat). Widać to dobrze, gdy przyjrzymy się takim gigantom jak „google” czy „facebook” – obie korporacje dostarczają infrastrukturę, środki produkcji informacji (i jej kontroli), a całą pracę wykonują bierni konsumenci i zarazem producenci informacji. Walutą na tym rynku jest „uwaga”, walka o nią jest nową formą kapitału, który nie tylko uzupełnia dawne formy kapitału, ale także bywa, że je zastąpił. Przykładem stopienia się ze sobą walki o uwagę, informacji z kapitałem, jest dzisiejsza giełda. Jest ona oderwana od form akumulacji kapitału innych, niż sama informacyjna gra o giełdową uwagę. Dojmującym tego przykładem jest fakt, że od kilku lat na giełdach w Londynie czy Nowym Jorku nie grają już ludzie, ale automaty – algorytmy wygrywające ze sobą wyścig liczony w nanosekundach5. Wiedza

4

Andrzej W. Nowak, Zalani wiedzą. Spiętrzenie czasu i informacji a atencjonalistyczne piramidy władzy, „Kultura Współczesna”, nr 1 (2013). 5 Donald MacKenzie, How to Make Money in Microseconds, „London Review of Books” 33, nr 10 (2011), http://www.lrb.co.uk/v33/n10/donald-mackenzie/how-to-make-money-in-microseconds; oraz jego raport: A Sociology of Algorithms: High-Frequency Trading and the Shaping of Markets, (2014), http://www.sps.ed.ac.uk/__data/assets/ pdf_file/0004/156298/Algorithms25.pdf.

155

Dezindustralizacja – wiedza utracona


uniwersytecka – analogicznie – oderwała się od swojego aspektu naukowego: tak jak kapitał na giełdzie nie ma pokrycia w strukturze produkcji, tak wiedza, którą dziś produkują uniwersytety liczy się wtedy, gdy zawalczy o impact factor – uwagę, tę nową walutę6. Wpływ danej publikacji wcale nie musi korelować z jej jakością naukową, co więcej, może być zupełnie odwrotnie. Przecież porządne badanie trwać częstokroć wiele lat, kosztuje sporo zasobów finansowych, pracy ludzkiej, surowców. Co więcej, wyniki rzetelnie przeprowadzonych badań mogą być nieoczywiste, przez co trudne do przyjęcia przez hegemoniczne struktury wiedzy, w wyniku tego będą się źle „klikać”, ich rozpowszechnianie będzie utrudnione. W świecie, w którym obowiązują zasady „publikuj albo giń”, łatwo przewidzieć co dzieje się z tradycyjnymi rzemieślnikami wiedzy7. Dziś, pomimo iż zaklinamy się, że tworzymy gospodarki i społeczeństwa oparte o wiedzę, tak naprawdę w pośpiesznym tempie takie właśnie społeczeństwa i gospodarki demontujemy. Dezindustrializacja to nie tylko bowiem rabunkowa prywatyzacja, która pozostawiła po sobie puste hale fabryczne i niszczejące zakłady, to także spustoszenia w obrębie struktur wiedzy. Podobnie jak z materialnym wymiarem industrializacji, tak w przypadku jej bardziej niematerialnego wymiaru − wiedzy, zniszczenie posłużyło rabunkowej, zagrabiającej akumulacji kapitału tylko częściowo, w dużej mierze zniszczenia nie zostały nawet skonsumowane przez kapitał w celu samopomnożenia.

Wymiary wykluczenia Wykluczenie ma wiele wymiarów8. To, co uznajemy za wiedzę wartą tego miana nie jest obojętne. Przyjęte definicje wiedzy też mogą wykluczać. Co więcej, rozstrzygnięcia o tym co uznamy za wiedzę same stają się składową

Krystian Szadkowski, Uniwersytet jako dobro wspólne. Podstawy krytycznych badań nad szkolnictwem wyższym (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2015), 111−144. 7 Por. Charles Wright Mills, O rzemiośle intelektualnym, w: idem, Wyobraźnia socjologiczna (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007), 301−342. 8 Rekonstrukcję oparłem na reinterpretacji Mannheima dokonanej w: Radosław Sojak, Daniel Wincent, Zagubiona rzeczywistość. O społecznym konstruowaniu niewiedzy (Warszawa: Oficyna Naukowa, 2005), 67−92.

naszej wiedzy o świecie, budują sens, dostarczają punktów odniesienia. Wiedza, którą się posługujemy, którą zakładamy, ma bardzo duże znaczenie w kwestiach związanych z wykluczaniem. Przede wszystkim dlatego, że: „Sama wiedza może być narzędziem wykluczania wiedzy opartej na innej perspektywie” 9. Nie ma miejsca dla wiedzy rzemieślnika w świecie, w którym jedyną wartą do zdobywania wiedzą jest dyplom z zarządzania. Stawka jest jednak dużo większa, gdyż „Wykluczenie innej perspektywy wiąże się zawsze z wykluczeniem całościowej wizji świata w niej zawartej”10. Wyparcie, zniknięcie wiedzy o tym jak naprawiać maszyny, jak obsługiwać suwnice, jak stemplować podkład górniczy, to nie tylko zanik wiedzy technicznej, pewnej sprawności, to zniknięcie całego świata, horyzontu znaczenia. To zniknięcie całej sfery rytuałów kulturowych, obyczajów, które były nadbudowane nad tą praktyką. Wiedza, praktyka techniczna, nigdy nie są czymś odizolowanym, aby mogły istnieć muszą być powiązane z innymi sferami rzeczywistości. Heidegger pokazywał to na słynnym przykładzie młotka. Narzędzie to nie jest jedynie prostą „rzeczą”, odsyła do całego złożonego systemu, dzięki któremu funkcjonuje. Heidegger nazywał to narzędziowością. Powiązanie danej praktyki, narzędzi, z innymi sferami kultury, społeczeństwa, jest dialektyczne – tak jak praktyka jest stabilizowana przez inne sfery rzeczywistości, tak zwrotnie ona sama stabilizuje rzeczywistość. Zanik danej praktyki rzemieślniczej, fachowego robotniczego trudu, to zdestabilizowanie rzeczywistości. To nie tylko zniknięcie „młotka”, szybu, huty, ale zniszczenie całego świata wraz z jego metafizycznym wymiarem. Dezindustrializacja, to nie tylko zmiany w krajobrazie, gentryfikacja pofabrycznych dzielnic, ale utrata całych światów życia. Dobrze widać to w pierwszej części – zatytułowanej Bohaterowie – filmu Koniec człowieka pracy. Ukraińscy biedaszybnicy z Donbasu wykorzystują wciąż swą wiedzę fachową, dzięki czemu mogą kopać swe niebezpieczne szyby. Widać jednak, że zapaści uległ cały ich horyzont sensu, wraz z dezindustrializacją skończył

6

Andrzej W. Nowak

156

9 Ibid., 71. 10 Ibid.

157

Dezindustralizacja – wiedza utracona


się ich świat 11. Analogicznie dzieje się w przypadku kultury chłopskiej, co celnie pokazał Edward Redliński w Konopielce, gdy Kaziuk wychodzi w pole z kosą a nie sierpem. Ta zmiana była nie tylko technologiczna, wraz ze zmianą sposobu pracy runęła cała struktura: metafizyczna, kulturowa, wspólnotowa, zniszczeniu uległ kolektyw pracujących rolników. Grzegorpioter bierze mnie pod łokieć: Na co tobie ta kosa, pyta sie smutno. Ty więcej już koso nie koś, prosi, pojutrze ty przychodź z sierzpem. A tato: Pojutrze? On i jutro robić wyjdzie, w nidziele! Jak on kosy sie nie wstyda to on i nidziele naruszy! A Domin: Prawdziwie, jak ty z koso do żyta wyszed, to już tobie nic nie święte! W piątki będzie mięso jad! przepowiada Grzegorycha. Przed krzyżem czapki nie zdejmie! Obrazy pozdejmuje! Żonke porzuci! Bez ślubu żyć będzie! Boga wyprze sie! Posłuchaj mnie Kaźmierz, odzywa sie znowu Grzegorpioter: Żyjesz w ludziach, żyj jak oni. A tym mądrzysz sie, wywyższasz, sierzpy masz ty za nic! A tych co sierzpami żno bierzesz bratku za durniów!12

Utracona została wiedza ucieleśniona w praktykach, wiedzą „rąk”, „gestów”, wiedza przekazywana w ramach kolektywów robotniczych, przez majstrów. Utrata dawnej wiedzy, zerwanie więzi, łańcuchów w które była spleciona, powoduje, że wykluczeni zostają też ludzie, będący jej nosicielami. Oraz odwrotnie: wykluczenie ludzi, na przykład poprzez zesłanie ich na przedwczesne emerytury czy bezrobocie, powoduje wykluczanie wiedzy. Dezindustrializacja nie mogła się obyć bez nowych mitów założycielskich, bez ufundowania nowego języka, bez wskazanego wyżej wykluczenia pewnych rodzajów wiedzy i zastąpienia ich innymi14. Wykluczenie pewnych przestrzeni wiedzy ufundowało możliwość zaistnienia innej: „Wspólny świat” w teorii Bourdieu polega w podwójnym tego słowa znaczeniu na wykluczeniach. Polega na wykluczeniach, ponieważ jego uwspólniająca zasada może się ukonstytuować jedynie wobec tego pozostaje na zewnątrz. I polega na wykluczeniach, ponieważ to pozbawieniu mowy wykluczonych zawdzięcza swoją wspólność15.

Paradoksy i przesunięcia

Wprowadzenie, albo zlikwidowanie jakiejś praktyki, związanego z nią artefaktu, częstokroć kończy się zagładą kulturową, zniszczeniem podstaw odtwarzania wzorów danej społeczności. Podsumowując: „Wykluczenie wiedzy jest zazwyczaj wykluczeniem osoby i odwrotnie – wykluczenie osoby często pociąga za sobą wykluczenie pewnej wiedzy i fundującej ją perspektywy”13.

Dezindustrializacja odcieleśniła wiedzę, zniknęły umiejętności, które były wpisane w robotnicze ręce. Dziś, mimo że wszyscy posługujemy się chętnie odwołaniem do wiedzy, nie potrafimy nawet rozpoznać tego co utraciliśmy. Jest to o tyle paradoksalne, że właśnie dziś wiedza naukowa potrafi rozpoznać i docenić wiedzę ucieleśnioną w pracy rąk, zawartą w synergii robotniczego kolektywu i maszyn. Najnowsze badania z kognitywistyki (distributed and embodied cognition), koncentrują się na odtwarzaniu procesów poznawczych

11 W tym kontekście warto przyjrzeć się nihilistycznemu wymiarowi konfliktu w Doniecku, który zapoczątkowała Rosja napaścią na Ukrainę. Z braku sensu, ze zniszczenia dawnego horyzontu znaczeń, wyłonił się nowy, apokaliptyczny (nie)porządek, budowany z kawałków: nacjonalizmu, fatalistycznej wiary religijnej i patriarchalnych porządków opartych na kulcie siły. 12 Edward Redliński, Konopielka (Warszawa, Wydawca Spółdzielnia Pracy „Polityka”, 2008), 132−133. 13 Sojak, Wincent, Zagubiona rzeczywistość..., op. cit., 78.

14 Świat industrialny podzielił los dawnych kultur chłopskich, rzemieślników, których industrializacja i związane z nią przemiany kulturowe skazały na zagładę. Relacje pomiędzy wykluczeniem osoby a zniszczeniem wiedzy i umiejętności, oraz zwrotnie niszczeniem, wykluczaniem osób, gdy wykluczamy daną perspektywę pokazał Andrzej Bieńkowski w swojej książce: Ostatni wiejscy muzykanci (Warszawa: Muzyka Odnaleziona, Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki, Narodowe Centrum Kultury, 2012). 15 Małgorzata Jacyno, Iluzje codzienności. O teorii socjologicznej Pierre’a Bourdieu, (Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN, 1997), 11.

Andrzej W. Nowak

158

159

Dezindustralizacja – wiedza utracona


i wiedzotwórczych, odbywających się właśnie dzięki ciałom, pracy zespołowej. Podobnie studia nad nauką i techniką zwracają uwagę, na to, że o wiedzy powinniśmy mówić „obniżając ton”. W tym rozumieniu w laboratorium ważny jest nie tylko profesor, ale też i technik dmuchający szkło, w fabryce zarówno inżynier projektujący samochody, jak i majster wiedzący jak „puknąć gdzie trzeba”. Cóż jednak z tego, że wiedza oddolna, ucieleśniona, została wreszcie dostrzeżona i doceniona przez naukę, gdy stało się to w momencie zanikania jej wraz z dezindustrializacją, a i sama nauka niszczona w toku neoliberalnych reform przechodzi kryzys. Gorzki paradoks polega na tym, że złota epoka industrializmu, która tak silnie zależała od rąk i ciał robotników, wiedzy zdeponowanej, ucieleśnianej w rytmie pracy kolektywu robotniczego, także nie doceniała tej wiedzy. Dziś wiedza albo uległa dyskursywizacji, aż po kompletne rozproszenie w nadmiarze drukowanego pustosłowia, albo staje się „wiedzą ekspercką”, czyli pisanymi na zlecenie interesariuszy raportami. Jednakże wiedza konkretu, poznawanie przy pomocy rąk i ciał, ucieleśniona eksperckość, harmonia umysłu i dłoni, może i były bardziej obecne w realności świata industrialnego, ale nie były one także doceniane w ówczesnych strukturach wiedzy. Nowoczesność ceniła raczej wiedzę „z boskiego punktu widzenia”, potęgę abstrakcyjnej racjonalności, niż usytuowaną wiedzę konkretu. Owszem, wiedza fachowa ucieleśniona była fundamentem w praktyce, ale w akademii nie zauważano tej wiedzy. Paradoksy te świetnie opisała Elisabeth Dunn w swej książce Prywatyzując Polskę. W PRL-owskich zakładach produkujących soki i przetwory teoretycznie organizacja pracy była podporządkowana racjonalnym, modernistycznym regułom fordyzmu. Fordyzm może działać tylko w takim społeczeństwie i środowisku, które jest dostosowanego do jego wymogów16. Fordystyczna fabryka, która pod dyktando racjonalnego Taylorowskiego planowania przykrawa ludzi i środowisko, działa dobrze, kiedy także jej otoczenie działa w taki sposób. Przemoc racjonalnych, abstrakcyjnych reguł planowania musi być powszechna. Co

16 Dobrze to widać na przykładzie porażki, jaką była próba zbudowania fabryki Forda w brazylijskiej dżungli, gdy nie udało się podbić, okiełznać przyrody, okazało się, że całe przedsięwzięcie skazane zostało na zagładę. Zob. Greg Grandin, Fordlandia (Warszawa: Świat Książki, 2012).

Andrzej W. Nowak

160

jednak, gdy tak jak w omawianym przypadku, fordyzm musi się odnaleźć w rzeczywistości nie do końca zmodernizowanej, chaotycznej? Cóż, wtedy ktoś inny, niewidzialny musi wykonać pracę, tak aby idealne plany wcielono w życie. Tak było i w naszym przypadku. Wytwarzanie soków dla dzieci wymaga dobrej jakości owoców, niestety logistyka PRL-u i uwarunkowania związane ze skupem powodowały, że do fabryki trafiały często partie owoców gorszej jakości. Co wtedy robiono? Przestawiano produkcję: „W zależności od pory roku i dostępności surowców, obok żywności dla dzieci, Alima wytwarzała dżemy, kompoty, napoje owocowe, wodę mineralną, napoje gazowane, keczup, dania gotowe w słoikach i mrożonki warzywne”17. Dzięki czemu możliwa była taka korekta, sprzeczna z duchem fordyzmu (który działa lepiej gdy są długie okresy jednostajnej produkcji)? Sukces był możliwy dzięki niedocenianej wiedzy, know how załogi robotnic i robotników18. To dzięki ich innowacyjności modyfikowano dotychczasowe procedury działań, naprawiano i przystosowywano maszyny. Kiedy sprywatyzowano Alimę, zwolniono większość załogi, zmieniła się struktura zatrudnienia, większość załogi zaczęli stanowić pracownicy na umowę zlecenie. Wiedza, która wcześniej oparta była o kolektywny opór i kolektywnie wytwarzane innowacje w ramach fordystycznej fabryki została zapomniana, rozproszona. Wprowadzono nowe, oparte o zewnętrzne mechanizmy dyscyplinujące metody kontroli. Załoga w PRL zdołała poprzez wymuszoną warunkami innowacyjność dokonać czegoś zdumiewającego – wytworzyła wiedzę, dzięki której mogła dokonać sytuacyjnej korekty fordyzmu. Wiedza ta została zaprzepaszczona19. 17 Elizabeth Dunn, Prywatyzując Polskę (Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2008), 31. 18 Ibid., 31−33. 19 O tym, jak cenna jest taka wiedza, świadczy przypadek elektrowni jądrowej w Greiswaldzie. Jej pracownicy i inżynierowie także pracowali w warunkach gospodarki niedoborowej oraz mieli problemy z dostępem do informacji technicznej dotyczącej swojego zakładu (technologia pochodziła oczywiście z ZSRR i była przez ów kraj chroniona). Okazało się jednak, że nabyli dzięki temu unikatowe umiejętności i dziś są najlepszym w Europie zespołem pracującym przy tzw. wygaszaniu reaktorów. Przykład zawdzięczam wystąpieniu: Sergiu Novac, Learning to tame the atom: East German experiences with Soviet type nuclear reactors and the consequences for post-socialist nuclear decommissioning practices (referat wygłoszony na Technosciences of Post/Socialism Conference, Gólya Community Centre, Budapest, 3−5.09.2015).

161

Dezindustralizacja – wiedza utracona


Jednak trzeba pamiętać, że w okresie forsownej, modernistycznej modernizacji wiedza ta została utworzona jako forma korekty, nie była zauważana przez fordystyczne teorie zarządzania. Wiedza ucieleśnionego konkretu jest zatem podwójnie wykluczona, w okresie przemysłowym istniała jako milczące tło, dopełnienie i warunek powodzenia industrializacji, choć często pomijana, niedostrzegana przez teoretyków, dziś – szczególnie w Polsce – jako kojarzona z minionym okresem, jest traktowana jako przeszłość20.

Dezindustralizacja a nowoczesność – trudny sojusz Nowoczesność i towarzyszące jej uprzemysłowienie, jak już wspomniałem powyżej, są dwuznaczne. Podobnie jak z ZSRR opisywanym w przejmującej książce Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka Swietłany Aleksijewicz − nie wiadomo co gorsze, czy to, że ZSRR w swej historycznej postaci istniał, czy to, że upadł. Fordystyczny kapitalizm i jego konkurent-bliźniak z Bloku Wschodniego, państwowy socjalistyczny fordyzm, z jednej strony przyczyniły się do stworzenia potężnego potencjału produkcyjnego, co pomogło materialnie wyemancypować się milionom ludzi. Z drugiej wytworzyły one nowe formy dyscyplinowania i wyzysku siły roboczej. Dwuznaczność industrializacji i jej kresu widać też, gdy przyjrzymy się ekologii. PRL industrializowano nie oglądając się na koszty przyrodnicze, było to zresztą cechą kapitalizmu od początku21. Dezindustrializacja – to, co w 1989 roku było klęską z punktu widzenia zatrudnionych w fabrykach ludzi skazanych na bezrobocie, przekwalifikowanie się, niepewność losu – dla polskiej przyrody miała pozytywne skutki. Oczywiście, cieszyć się z takiego obrotu sprawy mogą jedynie wyzbyci empatii pseudoekolodzy 22. Niestety, wraz z klęską projektu narodowego 20 Powoli na obrzeżach oficjalnego dyskursu ten typ wiedzy jest powoli odzyskiwany przez kolektywy hakerskie, wspólnoty DIY itp. Pytanie brzmi, czy są one w stanie się upowszechnić? Jestem raczej pesymistyczny, wydaje się niestety, że pozostaną ciekawostką. 21 Moore, Kryzys..., op. cit. 22 Dobrą krytykę ekologii oderwanej od ekonomii politycznej przedstawia klasyczna już pozycja: Murray Bookchin, Przebudowa społeczeństwa (Poznań: Oficyna Trojka, 2009).

Andrzej W. Nowak

162

państwa przemysłowego nie zostały pogrzebane jedynie jego negatywne elementy. Zniszczeniu, zapomnieniu, uległy też aspekty pozytywne, które na dobre i złe związały swój los z industrializacją. Taki los spotkał technikę i wiarę w prometejski jej wymiar. Wraz z dezindustrializacją zniknęła nie tylko wiedza robotników i robotnic, sprawność fachowców, wiedza techniczna inżynierów, zniknęła także wiara w sprawczą moc techniki, fabryki i wiedzy. Szczególnie jest to widoczne w obrębie kontrkulturowych ruchów lewicowych. Rewolucja 1968 roku, oprócz wielu zdobyczy, przyniosła także zatrute owoce – młoda lewica coraz częściej wyzwolenia szukała się w neoreligijnych, pseudo mistycznych obszarach, oddalając się od „prometejskiego modernizmu”, który niegdyś spinał świat wiedzy i robotniczy świata fabryki 23. Dziś prosty modernistyczny optymizm jest już przeszłością 24. Nikt przytomny nie wierzy już w prostą modernistyczną opowieść o tym jak to religia, mity, zabobony, nierówności i bieda będą znikać dzięki rozpowszechnieniu się odkryć naukowych i zdobyczy techniki. Bezduszna historiozofia linearnego postępu wypaliła się. Nigdy nie byliśmy nowocześni – jak stwierdził Bruno Latour. Patrząc z perspektywy pozostałości fabryki, zarastanej przez krzewy warto zapytać: czy to dobrze? Zniknięcie z naszego krajobrazu fabryk, to także zniknięcie „muskularnego” modernizmu i jego społeczno-kulturowego wpływu. Pustka po fabryce koresponduje z pustką ideową i społeczną. Ta ostatnia jest o tyle groźna, że negatywne aspekty nowoczesności i uprzemysłowienia nie zniknęły. Widać to dobrze, gdy przyjrzymy się prekarnej pracy w magazynach Amazonu. Negatywne aspekty „fabryczności” pozostały: taylorowski reżim, kontrola nad ciałami pracowników i ich fizjologią, skoszarowanie, alienacja. Nie są natomiast obecne pozytywne aspekty, które wiązały się z modernistycznym uprzemysłowieniem: poczucie zbiorowego sprawstwa, wiarą w to, że jesteśmy włączenie w budowę przyszłości, poczucie 23 Zob. Andrzej W. Nowak, Demokratyzowanie czy neoluddyzm − reforma uniwersytetu wobec wyzwań technonauki, „Praktyka Teoretyczna”, nr 1/7 (2013), 169−193. 24 Poniższa część tekstu bazuje na moim tekście Kiedy umrze ostatni inżynier, „Rita Baum”, nr 33 (2014), oraz notce blogowej: Fronesis, (2012), https://fronetyczny.wordpress. com/2012/02/25/kiedy-umrze-ostatni-inzynier/.

163

Dezindustralizacja – wiedza utracona


przynależności do kolektywu. Uprzemysłowienie było i jest procesem dwuznacznym. Pytanie brzmi: czy jesteśmy w stanie zachować choć okruchy tego, co niosło w sobie pozytywnego. Opowieść o utraconej wiedzy chcę zilustrować dwoma odniesieniami do literatury fantastyczno-naukowej. Wybór ten jest o tyle ułatwiony, że technika, nauka i fantastyka to nierozłączne rodzeństwo syjamskie, ich losy są splecione. Industrializacja, masa, miasto, maszyna, modernistyczne zachwyty, futurystyczne manifesty, napędzały legitymizowanie postępu naukowo-technicznego i zasilały wyobraźnie fantastów. Dziś nasze bliźnięta znalazły się w trudnej sytuacji, czas nowoczesny się skończył, nie budujemy już fabryk, raczej je burzymy. Czas dezindustrializacji nie jest już dłużej wyznaczany przez stabilną skolonizowaną przyszłość, w której tak dobrze czuł się zarówno pisarz SF, jak i podczytujący go w „Nowym Techniku” inżynier. W epoce dezindustrializacji taki horyzont, wyznaczający możliwości, dający energię zarówno do pracy jak i do emancypacji nie istnieje. „Przyszłość nie jest już tym, czym była kiedyś” – jak stwierdził Szatan w filmie Harry Angel. Rewolta 1968 roku, postmodernizm, neoliberalne przeoranie świata, dezindustrializacja Zachodu, poważnie skomplikowały losy nowoczesności i wiary w to, że połączone siły techniki, industrializacji i emancypacyjnej polityki pomogą zbudować nam lepsze jutro. Dziś taka wiara piętnowana jest za swe imperialne ciągoty, antyhumanizm. Wielu krytyków pokazuje, jak bardzo industrializm łączył się z wyzyskiem w amerykańskiej fabryce, z korporacyjnym faszyzmem. Mimo to trzeba pamiętać, jak bardzo industrializm zaważył na projektach emancypacyjnych, związując na dobre i złe socjalistyczną czy komunistyczną obietnicę z uprzemysłowieniem i wielkoprzemysłową klasą robotniczą. Z drugiej jednak strony industrialny świat nowoczesny dziś jawi się dość nostalgicznie. To świat, który bezpowrotnie odszedł i którego nie ma komu już bronić. Sytuacja jest paradoksalna, czas uległ sprasowaniu, przyszłość nie jest gotowa. Pustka ideowa przypomina puste pole po hali fabrycznej. Owszem nie ma już dymu i hałasu, ale rachitycznie kiełkujące drzewka nie są w stanie zastąpić witalności jaka była ucieleśniona w fabryce i kolektywie pracujących w niej ludzi. Pole ideowej bitwy jest kompletnie nieklarowne, zarówno nostalgia za fabryką, jak i jej krytyka nie są niewinne, obie strategie pełne są niepokojących ideologicznie

Andrzej W. Nowak

164

odcieni. Moderniści, piewcy industrialnego postępu, ci, którym zależy na nauce i technice, nie mają już wsparcia w wyciągniętej z przyszłości ręce, choć sami tego często nie widzą25. Nowoczesne marzenia są rozbijane przez neoliberalny postulat akumulacji kapitału i utowarowienia wszystkiego. Już nie o produkcję, podbój świata idzie, lecz jedynie o nakręcanie spirali akumulacji kapitału. Nieoczywisty sojusz industrializmu i kapitalizmu ujawnił swe kanibalistyczne oblicze 26. Z drugiej strony nostalgiczni, antynowocześni krytycy nie są w lepszej sytuacji. I to niezależnie od tego, czy podgryzają nowoczesność od strony lewej czy prawej, z pozycji ekologicznych, religijnych, czy krytyki biopolityki. Świat przyszłości, który oscyluje gdzieś pomiędzy dystopią z filmu Brazil a apokaliptyką systemu gier Warhammer 40 000 nie jest miejscem zamieszkania dla żadnej ze stron. Dziś błąkamy się w świecie fabryk, obsługujemy je, ale bez wiary, bez energii, bez wiedzy, która kiedyś przepełniała obsługujących je inżynierów i robotników. Przyszłość w świecie postindustrialnym, którą musimy dla siebie dopiero stworzyć, wymaga nowych języków, praktyk, strategii. Wymaga to od nas przekroczenia podziałów nowoczesny/nie-nowoczesny, religia/nauka. W świecie ponownie zaczarowanym nic nie jest proste. Wiedza którą utraciliśmy wraz ze zniknięciem świata robotnic, robotników, majstrów i inżynierów to zniknięcie całego świata. Pamiętać jednak musimy, że on nie był jednoznaczny. To jednak mały problem, poważniejsze zagrożenie wiąże się z prostym faktem: nasz aktualny świat jest przepełniony techniką, produktami, które zawdzięczamy fabrykom (choć znajdującym się w innej części globu), jak nigdy jeszcze w historii ludzkości jesteśmy zależni

25 Zdaję sobie sprawę, że koniunkcja w powyższym zdaniu jest przygodna, związek wymienionych grup nie jest tak jednoznaczny. 26 Przypominam czytelnikowi i czytelniczce, że dezindustrializacji krajów Zachodu, czy Europy Środkowo-Wschodniej w skali globalnej równocześnie towarzyszy między innymi industrializacja Chin. To, co jednak ważne, to fakt, że pesymizm kulturowy, który dezindustrializacja Zachodu wywołała, ma swe globalne skutki także w krajach dziś się uprzemysławiających. Można zaryzykować tezę, że industrializują się one dziś z powodu konieczności (miejsca w globalnym, osiowym podziale pracy), ale nie towarzyszy temu „muskularny modernizm”, który swą energią zasilał projekty emancypacyjne. Dzięki czemu uruchamiana była dialektyka nowoczesności i kapitalizmu, negatywne ich skutki były równoważone (w jakimś przynajmniej stopniu) przez ruchy i strategie oporu.

165

Dezindustralizacja – wiedza utracona


od technonaukowych, przemysłowych sieci stabilizujących rzeczywistość i umożliwiających jej odtwarzanie. Na czym polega zatem zagrożenie? To proste – przestaliśmy ten fakt dostrzegać, w neoliberalnym świecie poprzemysłowym zbyt szybko i łatwo uwierzyliśmy, że wszystko można kupić. Zamiast mozolnego, męczącego procesu produkcji, usługowy kapitalizm wirtualny premiuje usługi i rozrywki. Chcąc choć trochę zobaczyć, jak nasz świat będzie wyglądał już za moment (o ile czegoś w nim nie zmienimy), warto zajrzeć do obszernego tomu zatytułowanego: Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć, autorstwa Paolo Bacigalupiego 27. Całość tomu składa się z opowiadań i tytułowej powieści Nakręcana dziewczyna. Autor wprowadza, tak w powieści jak i opowiadaniach, ogromną ilość wątków. Tka swoją opowieść nie wahając się przed dodawaniem kolejnych ram odniesień. Pojawiają się kwestie ekologiczne, biopunkowa, intrygująca ontologia świata, deglobalizacja oraz nakręcany, mechaniczny świat, który przypomniał mi zarwaną noc przy graniu w „Syberię”. Autor – splatając świat – nie jest niewolnikiem dawnych modernistycznych sposobów krojenia rzeczywistości. Religa i nauka, technika i ponowne zaczarowanie świata współegzystują ze sobą. Widać to tym bardziej, że autor zrywa z eurocentryczną manierą, wedle, której ontologia świata nie wykracza poza anglosaski zaścianek. Pompa numer sześć to bliska autorowi Tajlandia, w opowiadaniach przewija się Bangladesz, Chiny, świat arabski. Europa jest właściwie niewidoczna, Ameryka Północna to świat toczony przez wojny, apokaliptyczną katastrofę. Bacigalupi reorientację nowoczesnego świata przyjmuje ze spokojem, znając dobrze historię globalną, dobrze zdaje on sobie sprawę z tego, że dominacja anglosaskich barbarzyńców i innych neo-europejczyków to chwilowa aberracja. Nowoczesność, postęp, cywilizacja i kultura nie są dla niego reakcyjnie przywiązane do tych obszarów i kręgów cywilizacyjnych (jak Europa czy Ameryka Północna), które chwilowo zdominowały nasze uniwersum symboliczne. Pokazuje on, że mechanizm „uciekającej fabryki”, przenoszenia produkcji w pogoni za zyskiem, może mieć fatalne skutki, gdy zmieni się geopolityczny układ i centrum świata będzie gdzieś pomiędzy Dalekim Wschodem, Indiami i Azją Południową. 27 Paolo Bacigalupi, Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć (Warszawa: Mag, 2011).

Andrzej W. Nowak

166

Chińczycy są ucieleśnieniem „misji cywilizacyjnej”, niosąc pomoc toczonej przez walki Tajlandii czy obszarom Ameryki Północnej (jak w powieści Zatopione miasta). Bohaterowie Bacigalupiego równocześnie doświadczają niedostatków nowoczesności i Oświecenia, jak i związanych z nimi negatywnych skutków. Tym, co przenika właściwie wszystkie opowiadania jest świat neoliberalnego, korporacyjnego kapitalizmu. Światy Bacigalupiego to moment, w którym logika tego systemu dobiegła, albo właśnie dobiega kresu. Bohaterowie tych światów próbują pośród tych przemian przetrwać. W książce szczególnie intrygują losy nauki, techniki i fabryk. Te synonimy nowoczesności, także walczą o przetrwanie. Wiedza, w tym techniczna, często oddzielona od oświecenia, odarta z nowoczesnych marzeń, staje się jedynie zabawką w rękach silnych. Trybalistyczne, korporacyjne, religijne piramidy władzy, pozbawione nowoczesnej „czapy metafizycznej”, wplatają technonaukę w swe podstawy. Bacigalupi zabiera nas w świat, w którym doskwiera równocześnie brak i nadmiar technonaukowego świata. Uprzemysłowienie jest nadmiernie obecne, przenika całe życie, a z drugiej strony jest go zbyt mało, nie potrafi ono na powrót odnowić „muskularnego modernizmu”, który w swej wykrzywionej wersji napędzał marzenia w złotym okresie ZSRR. W świecie przyszłości biogenetyczna żywność z jednej strony jest osią wojen, napawa lękiem, napędza czarny rynek, z drugiej jednak jest konieczną składową rzeczywistości, to ona żywi bohaterów. Technologia w świecie dopełniającego się aż po swój kres kapitalizmu z jednej strony wzmacnia jego złowieszczy wymiar, z drugiej zaś zawiera w sobie ukrytą obietnicę nowoczesności i oświecenia, których – jak pamiętamy – tak naprawdę nigdy nie było. Konsekwencje utraty wiedzy, wraz z kresem uprzemysłowienia i podtrzymywanej wraz z nim struktury świata życia, widać dobrze w mikropowieści Pompa numer sześć oraz opowiadaniu Paszo. W obu opowieść o technologii, zagrożeniu i nadziei, jaką ze sobą ona niesie, stanowi oś konstrukcji świata. W Pompie numer sześć technologia, przemysł, maszyny to coś, co działa siłą rozpędu. Konsumpcyjny, hedonistyczny, drapieżnie kapitalistyczny świat oddzielił się od tego, co go umożliwiło, co warunkowało jego istnienie. Kapitalizm w swym kanibalistycznym rozwoju, napędzanym rządzą akumulacji zysku, pożarł nowoczesność – przemysł, technikę,

167

Dezindustralizacja – wiedza utracona


wiedzę. Apokaliptyczny obraz wygląda tak: obumierające cielsko Nowego Jorku chroni przed zalaniem kilka wysłużonych pomp, których dogląda bohater opowiadania. On sam nie jest właściwie inżynierem, ale amatorem technikiem, jest jedną z ostatnich osób w całym mieście, które miały kontakt z prawdziwym inżynierem. Sylwetka naszego bohatera narysowana jest dość podobnie do „złotych rączek” tak typowych u Philipa K. Dicka. Pojawia się nawet podobnie zarysowany moment mizoginiczny – ale to marginesie. Bohater to żywy dowód na to, że transfer wiedzy został przerwany. W zamierzchłej przeszłości ktoś zbudował maszyny, mechanizmy, wynalazki, doglądał ich, trudził się żmudnymi eksperymentami. Gdzieś po drodze jednak uznano, że to się przecież nie opłaca, wszystko działa, warto oszczędzić na tych bezużytecznych fanaberiach. Tych, którzy doglądali maszyn zwolniono. Osią opowiadania jest awaria tytułowej pompy numer sześć. Bohater odbywa długą wędrówkę w poszukiwaniu schematów naprawczych, nikt ich jednak nie zna. Bacigalupi rozumie przy tym maszyny i technikę lepiej niż autorzy scenariusza do Jestem legendą. Wie, że świat w którym funkcjonuje przemysł, technonauka, opiera swe istnienie na tym, że tory, po których krążą fakty są w dobrym stanie. Bez nich krążenie ustaje, fakty się rozpadają. Technonauka przestaje istnieć. Nie da się odkryć szczepionki w pojedynczym laboratorium, a choćby nawet się dało, to fiolka z serum na nic się zda ocalałym z epidemii, przecież nie będą w stanie jej zreprodukować. Nie ma torów – nie ma faktów. Fiolka ze szczepionką bez lodówki do przechowywania, bez ambulatorium, w którym ją podamy, zamienia się jedynie w magiczny artefakt. Podobnie gdy przerwiemy transfer wiedzy, nie jest możliwe proste odtworzenie dawnego stanu. Dziś mało kto by potrafił zbudować amatorskie radio, obsłużyć frezarkę. Niewielu aptekarzy potrafi zrobić leki na zamówienie. Bacigalupi to wie, zdaje sobie sprawę ile wysiłku kosztuje utrzymywanie torów, po których krążą fakty, umożliwiające działanie maszyn, przemysłu, technonauki. Jego wiecznie zmęczony bohater świetnie uosabia tę niewidoczną dla oczu pracę. Powieść dobrze wymyka się prostym ideologicznym kwalifikacjom. Wędrówka naszego bohatera po rozpadającym się uniwersytecie pełnym kopulującej i pijącej braci studenckiej wygląda momentami jak wyjęta

Andrzej W. Nowak

168

z polskiej fantastyki (tej neokonserwatywnej, prawicowej, produkowanej hurtowo w stajni Fabryki Słów). Faktycznie Bacigalupi jest w tym momencie konserwatywny, jednak czytelników „Frondy” na dłuższą metę czeka rozczarowanie. Tym, czego on chce, to nie religijna konserwatywna utopia, ale jest to raczej nostalgia za złotą epoką nowoczesności: przemysł, fabryka, splatają się z kulturą, demokratyczną polityką, gdzie technika i rynek równoważone są z oświeceniem i dają szansę na dobre życie możliwie wszystkim. Prosty, reakcyjny, antynowoczesny czytelnik znajdzie w innych opowiadaniach wystarczająco dużo ekologii, refleksji społecznej, krytyki feudalizmu, nieetnocentrycznych lokacji, aby nasz autor nie został jednak jego ulubieńcem. Jeżeli Bacigalupi jest jednak konserwatystą, to dość szczególnym. Nie jest to technofob spod znaku Heideggera. Mimo odrobinę tęsknych fantazji o naturze ludzkiej (Ludzie piasku i popiołu), nie ma tam jednak łatwych rozwiązań (np. religijnych), czy łzawego humanizmu. W Pompie numer sześć szczególnie uderza nostalgia za światem, kiedy przemysł, maszyny i technika były częścią naszego życia, kiedy potrafiono naprawiać rzeczy, montować je, nakręcać. Inżynier to mityczna postać zapomnianej już historii. W książce uderza tęsknota za światem, gdzie technika jest jeszcze zsocjalizowana, maszyna wpleciona jest w społeczeństwo. Opisany w powieści orgiastyczny uniwersytet Lotofagów pokazuje, że za ową socjalizację jesteśmy odpowiedzialni my sami: bez pracy, wiedzy, budowania techno-naukowych „torów” dla faktów, z których utkany jest nasz świat, on się rozpadnie. Pompa numer sześć to przestroga – podobny konserwatyzm, ale z nutą większego optymizmu, obecny jest w opowiadaniu Paszo. Akcja rozgrywa się w bliżej nieokreślonej, afrykańskiej, prawdopodobnie subsaharyjskiej rzeczywistości. Tytułowy Paszo to rodzaj zakonu, którego celem jest dopilnowanie, aby transfer wiedzy naukowej i technologicznej nie zagroził kruchej równowadze ekologicznej i kulturowej. Widzimy, zatem, że to „sama technika jest zagrożeniem”. Zarówno ona, jak i – ogólnie rzecz biorąc – postęp w tym opowiadania są czymś pozytywnym, zagrożeniem jest zbyt gwałtowna, rozsadzająca świat zmiana. Bacigalupi wskazuje raczej na potrzebę rozbudowania nowej wyobraźni, która pozwoliłaby nam ujrzeć, że jeśli drogie są nam przejawy nowoczesności, to musimy się o nią troszczyć jak o kruchą roślinę, kultywować ją. Równocześnie zwraca uwagę na konieczność kulturowego

169

Dezindustralizacja – wiedza utracona


socjalizowania technonaukowych innowacji. Myślę, że bliski byłby mu poniższy cytat: „Sukcesy myśli naukowej i technicznej w poznaniu praw przyrody i w przekształcaniu fizycznego środowiska człowieka stale przekraczały horyzont antycypującej je wyobraźni, podczas gdy sukcesy w dziedzinie ludzkiej samowiedzy, samokontroli i poprawy środowiska moralno-społecznego (oraz tego, co od niego zależy) pozostały wysoce problematyczne”28. Te dwa opowiadania są mi bliskie, współgrają z moją diagnoza sytuacji. Od dłuższego już czasu zastanawiam się nad trudną przyszłością naszej półperyferyjnej nowoczesności. Z jednej stronie żyjemy w kraju, w którym umarł już prawdopodobnie ostatni inżynier. W kraju, w którym są setki kilometrów nieużywanych torów, pofabrycznych budynków, pejzaży rodem z „Fallouta” (z wyjątkiem promieniowania)29. Żyjemy w ruinach, przechadzamy się w za dużym, poszarpanym płaszczu dawnej przemysłowej nowoczesności. Jej symbolem jest inżynier (ale i wykwalifikowany robotnik), który oprócz umiejętności niósł ze sobą naiwny, nowoczesny etos homo faber. Z drugiej strony nie radzimy sobie z innowacjami, które rozsadzają nasz ekosystem, naszą ekumenę. Rozsadzeni przez ciągłą zmianę, nie nadążamy z oswajaniem naszej technonaukowej rzeczywistości. Reakcją na to są antyszczepionkowcy, Nowy Porządek Świata, moczopijcy i wyznawcy szemranych mistrzów. Kapitalistyczny porządek dopełnia się, pytanie do nas brzmi: co ocalimy dla przyszłości z nowoczesności, której nigdy podobno nie było. Rozwiązanie, które proponuje Bacigalupi jest mi bliskie – to równocześnie sen o postępie (nostalgiczny inżynier i utracona nowoczesność) i przestroga, wezwanie do kontroli (Paszo). I tak postępowo i konserwatywnie zakończę.

Bibliografia Bacigalupi, Paolo, Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć, Warszawa: Mag, 2011. Bieńkowski, Andrzej, Ostatni wiejscy muzykanci, Warszawa: Muzyka 28 Jerzy Jedlicki, Świat zwyrodniały: lęki i wyroki krytyków nowoczesności (Warszawa: Sic!, 2000), 49. 29 Zob. http://www.opuszczone.com/.

Andrzej W. Nowak

170

Odnaleziona, Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki, Narodowe Centrum Kultury, 2012. Bookchin, Murray, Przebudowa społeczeństwa, Poznań: Oficyna Trojka, 2009. Bourdieu, Pierre, Loïc Wacquant, Nowomowa neoliberalna, „Recykling Idei”, nr (2010). http://recyklingidei.pl/bourdieu-wacquant-nowomowa-neoliberalna. Dunn, Elizabeth, Prywatyzując Polskę, Warszawa: Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2008. Fronesis (blog), Kiedy umrze ostatni inżynier, 25.02.2012, https://fronetyczny. wordpress.com/2012/02/25/kiedy-umrze-ostatni-inzynier/. Grandin, Greg, Fordlandia, Warszawa: Świat Książki, 2012. Jedlicki, Jerzy. Świat zwyrodniały: lęki i wyroki krytyków nowoczesności, Warszawa: Sic!, 2000. MacKenzie, Donald, How to Make Money in Microseconds, „London Review of Books” 33, nr 10 (2011), 16−18, http://www.lrb.co.uk/v33/n10/ donald-mackenzie/how-to-make-money-in-microseconds. MacKenzie, Donald, A Sociology of Algorithms: High-Frequency Trading and the Shaping of Markets, (2014), http://www.sps.ed.ac.uk/__data/assets/ pdf_file/0004/156298/Algorithms25.pdf. Mills, Charles Wright, O rzemiośle intelektualnym, w: idem, Wyobraźnia socjologiczna, Warzawa, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2007, 301−342. Moore, Jason W., Kryzys: ekologiczny czy ekologicznie-światowy?, „Praktyka Teoretyczna”, nr 4 (2014), doi:10.14746/pt.2014.4.12, http://www.praktykateoretyczna.pl/czasopismo/kryzys-ekologiczny-czy-ekologicznie-swiatowy/. Novac, Sergiu, Learning to tame the atom: East German experiences with Soviet type nuclear reactors and the consequences for post-socialist nuclear decommissioning practices, (referat wygłoszony na Technosciences of Post/Socialism Conference, Gólya Community Centre, Budapest, 3−5.09.2015 2015). Nowak, Andrzej W., Demokratyzowanie czy neoluddyzm − reforma uniwersytetu wobec wyzwań technonauki, „Praktyka Teoretyczna”, nr 1 (7) (2013), 169−193. Nowak, Andrzej W., Kiedy umrze ostatni inżynier, „Rita Baum”, nr 33 (2014), 113−118.

171

Dezindustralizacja – wiedza utracona


Nowak, Andrzej W., Zalani wiedzą. Spiętrzenie czasu i informacji a atencjonalistyczne piramidy władzy, „Kultura Współczesna”, nr 1 (2013), 137−151. Rakowski, Tomasz, Łowcy, zbieracze, praktycy niemocy. Etnografia człowieka zdegradowanego, Gdańsk: słowo/obraz terytoria, 2009. Sojak, Radosław, Daniel Wincent, Zagubiona rzeczywistość. O społecznym konstruowaniu niewiedzy, Warszawa: Oficyna Naukowa, 2005. Szadkowski, Krystian, Uniwersytet jako dobro wspólne. Podstawy krytycznych badań nad szkolnictwem wyższym, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN, 2015. Urbański, Jarosław. Prekariat i nowa walka klas. Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa, 2014.

Andrzej W. Nowak

172

173

Dezindustralizacja – wiedza utracona


ŁUKASZ SKĄPSKI

PERFUMY

W ostatnim piętnastoleciu Szczecin z przemysłowego przeistoczył się w miasto, w którym największym pracodawcą jest Urząd Miasta, a kolejnymi uczelnie wyższe. Pod koniec lat osiemdziesiątych ponad 50% mieszkańców było zatrudnionych w przemyśle i budownictwie, co czyniło ze Szczecina miasto przemysłowe z prawdziwego zdarzenia. Jeszcze w 2007 roku w tych sektorach pracowało 25% szczecinian. Po upadku Stoczni Szczecińskiej Nowa w 2009 roku, procent mieszkańców zatrudnionych w przemyśle stopniał do niespełna 20%. Stopa bezrobocia w województwie zachodniopomorskim jest jedną z najwyższych w Polsce, – wynosi 18,5 %. Lepiej jest w samym Szczecinie, gdzie przekracza 11%. Wykwalifikowani pracownicy Stoczni Szczecińskiej pracują teraz w stoczniach w Niemczech i na platformach wiertniczych w Norwegii, także byli pracownicy innych zamkniętych zakładów emigrują w poszukiwaniu pracy, co znacznie poprawia statystyki. Do najważniejszych zakładów upadłych w Szczecinie należą:


Wiskord S.A. W 1974 roku Zakłady Chemiczne Chemitex-Wiskord w Żydowcach (fot. 1) zatrudniały około 2,8 tys. osób. Produkowały włókna wiskozowe, włókna polipropylenowe oraz kasety magnetofonowe. W połowie lat dziewięćdziesiątych firma została przekształcona w spółkę skarbu państwa. „Przestarzały zakład, na dodatek mocno zanieczyszczający środowisko, nie był jednak w stanie poradzić sobie na rynku. W 2000 roku firma wstrzymała produkcję, a 750 pracowników otrzymało wypowiedzenia.”1 Dziś zarządcą upadłego zakładu jest syndyk. Interesujące jest, dlaczego fabryka – podobnie jak papiernia w Skolwinie – została zburzona do połowy, a nie całkowicie zachowana, lub całkowicie wyburzona (fot. 2). Sprzęt fabryczny sprzedano w cenie złomu. Reszty zniszczeń dokonują złomiarze, zabierając z zabudowań pozostały metal, kopiąc rowy w celu wyciągnięcia kabli z ziemi (fot. 3) i wypalając izolację kabli w ogniskach (fot. 4). Złomiarze często koczują na miejscu, zakładając tymczasowe obozowiska (fot. 5). 1 3

1 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,11348306,Mielismy_wielki_przemysl__ Co_z_niego_zostalo___ZDJECIA_,1.html


2


Transocean W 2000 roku upadła również firma Transocean. Specjalizowała się w międzynarodowych usługach transportowych na morzu i lądzie. W latach 1993–1998 z powodu kłopotów finansowych musiała sprzedać 11 statków, w 1999 roku kolejny, a potem pięć 5 ostatnich. Pracę straciło 450 osób.
„– Co się stało z pieniędzmi za tamte statki? – dociekali dziennikarze, kiedy w 2000 roku zarząd spółki składał do sądu wniosek o upadłość.
– Nie wiem – odparł ówczesny prezes. – Wiemy, że statki były i później ich nie było, a po sprzedaży nie ma śladu. Szukaliśmy dokumentów, ale ich nie ma.”2

4 5

2 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,11348306,Mielismy_wielki_przemysl__ Co_z_niego_zostalo___ZDJECIA_,1.html


Przedsiębiorstwo Połowów Dalekomorskich i Usług Rybackich PPDiUR „Gryf” W latach sześćdziesiątych „Gryf ” łowił ryby na całym świecie. „Był prekursorem połowów u wybrzeży Afryki Zachodniej. Pierwsze polskie konserwy z ryb afrykańskich zeszły z taśmy w Szczecinie w 1963 roku.”3 W 1967 przedsiębiorstwo miało 62 statki. W 1990 roku „Gryf ” zatrudniał 4,5 tys. pracowników, w roku 2000 już tylko 1,2 tys. W latach dziewięćdziesiątych zaczęło brakować ryb i dostępu do łowisk, co przyczyniło się do upadku „Gryfu” w 2001 roku. Na zdjęciach: budynek magazynowy „Gryfu” (fot. 6), Hale produkcyjne (fot.7) i nabrzeże Mak, dawniej własność „Gryfu”, na którym firma stoczniowa montuje obecnie statki (fot. 8).

7 8

3 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,11348306,Mielismy_wielki_przemysl__ Co_z_niego_zostalo___ZDJECIA_,1.html


6


Fabryka Mechanizmów Samochodowych FMS Polmo Fabryka ogłosiła upadłość w 2002 roku. Po wojnie FMS Polmo produkowała motocykle Junak. „Jeszcze w 1999 roku w Polmo przy Wojska Polskiego części samochodowe składało 600 osób. Dwa lata później już tylko setka.”4 Teraz w miejscu fabryki jest pusty plac (fot. 9), którego właścicielem jest Stanisław „Pasza” Paszyński, który był również właścicielem upadłego w 2010 roku Famabudu (fot. 10). Pracę w tym zakładzie straciło kilkaset osób. „Przedsiębiorstwo zostało zakupione przez rodzinę Paszyńskiego i wniesione aportem do giełdowej spółki Clean & Carbon, której Stanisław Paszyński był prezesem.”5 Stanisław Paszyński to były taksówkarz, wielokrotnie karany za przestępstwa gospodarcze oszust (był m.in. oskarżony o wyłudzanie podatku VAT na wielką skalę), powiązany z WSI i politykami najwyższego szczebla (Janusz Steinhoff, Józef Oleksy, Jacek Piechota), którzy zasiadali w radach nadzorczych jego spółek.6

4 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,11348306,Mielismy_wielki_przemysl__ Co_z_niego_zostalo___ZDJECIA_,1.html 5 http://1917.net.pl/node/18356?page=1 6 http://www.bankier.pl/forum/temat_ciekawostki-o-paszy,11484987.html


9


10


Fabryka Kontenerów „Unikon” Fabryka Kontenerów „Unikon” nie przetrwała w realiach gospodarki rynkowej, ogłosiła upadłość w 2006 roku. Rocznie produkowano do 10 000 kontenerów przeliczeniowych TEU, przeznaczonych prawie w całości na eksport. Zakład zatrudniał do 650 osób. Właściciel dwóch fabryk w Anglii, Roon Moore, założył spółkę Gulf Intermodal, która 4 lutego 2004 roku kupiła za ponad 8 mln zł zakład od syndyka. Kiedy firmie skończyły się zamówienia, 180 osób ostatecznie straciło pracę.7

Zakłady przemysłu odzieżowego: „Dana” i „Odra” Zakłady Przemysłu Odzieżowego „Dana” były jedną z niewielu państwowych firm modniarskich w Polsce przed 1989 rokiem. W latach dziewięćdziesiątych firma nie wytrzymała konkurencji z tanimi ubraniami z Chin. „W 2007 roku 110 szwaczek z Dany straciło pracę kiedy warszawski deweloper J.W. Construction kupił siedzibę firmy przy al. Wyzwolenia.”8 Wieżowiec „Dany” z 1976 roku został rozebrany, by w tym miejscu mógł powstać budynek Hanza Tower. W miejscu budynku „Odry”, jedynego polskiego producenta jeansów w okresie gospodarki planowej, stoi dziś Galeria Handlowa Kaskada. Zakłady przeniosły się na ul. Gdańską, marka jest dziś jednak zupełnie nieznana.

„Baltona” Firma obsługująca polską żeglugę upadła w 1999 roku (fot. 11). Na gruzach „Baltony” powstała nowa firma o tej samej nazwie.

7 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,11348306,Mielismy_wielki_przemysl__ Co_z_niego_zostalo___ZDJECIA_,1.html 8 Ibid.

11


Huta Szczecin W 2004 roku Hutę Szczecin wraz z okolicznymi terenami kupiła grupa Kronospan, by rok później ogłosić jej upadłość (2005). Obok huty wybudowano terminal przeładunkowy metanolu wraz z dużymi zbiornikami. W 2008 roku zakład rozebrano, pozostawiając pusty plac w miejscu, gdzie stały wielkie piece. (fot. 12) Nabrzeże wykorzystywane jako terminal materiałów sypkich (fot. 13), a terminal przeładunkowy paliw płynnych znalazł się w cementowni obok byłej huty (fot. 14).

12


13


14X


Papiernia „Skolwin” Fabryka Papieru „Skolwin” w latach świetności zatrudniała do 600 osób. W 2006 roku papiernię kupił duński koncern Norhaven Paper International, by rok później ją zlikwidować. (fot. 15) Duńczycy zwolnili ponad 300-osobową załogę. Nabrzeże papierni wykorzystywane jest do budowy statków przez firmę stoczniową (fot. 16).9

15 16

9 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/56,34939,11348306,Mielismy_wielki_przemysl__ Co_z_niego_zostalo___ZDJECIA_,1.html


Tele-Fonika Fabryka Kabli S.A. w Szczecinie-Załomiu

Stocznia Szczecińska

Jeszcze w 2007 roku zakład T-FK w Załomiu, dzięki produkcji kabli dla Stoczni Szczecińskiej, miał tak wiele zleceń, że zmieniono system trzyzmianowy na czterozmianowy.10Banki – wierzyciele Stoczni – poleciły jednak jej zarządowi sprowadzanie kabli z Turcji, co nie tylko zwiększyło koszty produkcji statków, ale i doprowadziło w 2008 roku do masowych zwolnień w Fabryce Kabli, a w rezultacie do upadku zakładu. Fabryka Kabli Załom zatrudniała ponad 800 osób. W 2014 roku zakład został zburzony, zostawiono tylko budynek biurowy z lat trzydziestych. Właściciel firmy – Tele-Fonika z Krakowa – sprzedaje zmielony gruz (fot. 17).

Stocznia upadła w 2009 roku. Był to jeden z kluczowych pracodawców w regionie. Tradycje stoczniowe przetrwały dwie wojny światowe, socjalizm i jego upadek, i także wielki kryzys w 2002 roku, kiedy upadł stoczniowy holding. Po restrukturyzacji Stoczni, w 1993 roku, powstała spółka Stocznia Szczecińska Porta Holding S.A. i zakład zaczął przynosić zyski. W latach 1995 –1999 zwodowano ponad 20 statków. W 2002 roku nastąpił w stoczni finansowy kryzys, który doprowadził Spółkę Stocznia Szczecińska Porta Holding S.A. do stanu upadłości. Powody kryzysu do dziś nie zostały jednoznacznie wyjaśnione. Zakład przejęła Agencja Rozwoju Przemysłu S.A.. Uruchomiono też rządowy program wsparcia. Produkcja została wznowiona w ramach Stoczni Szczecińskiej Nowa Sp. z o.o., będącej prawie w 100% własnością państwa. Ostatecznie stocznia przestała pracować w połowie 2009 roku. Szans na uruchomienie produkcji wielkich jednostek już nie ma, ponieważ tereny i budynki stocznie rozsprzedano niewielkim firmom. „Stocznia Szczecińska Nowa Sp. z o.o. generuje w swoim otoczeniu 15 tys. miejsc pracy – wyliczał przed zamknięciem firmy Andrzej Stachura, prezes SSN. – W skali regionu, wliczając rodziny zatrudnionych, SSN daje utrzymanie 50 tys. osób.”11
Upadek stoczni spowodował likwidację wielu przedsiębiorstw i zakładów związanych bezpośrednio z przemysłem metalowym, więc skutki gospodarcze zjawiska, z których bodajże najpoważniejszym jest strukturalne bezrobocie, są znacznie rozleglejsze. Znamienny jest tu przykład Recza, którego mieszkańcy utrzymywali się głównie dzięki zatrudnieniu w zakładzie przemysłu elektromaszynowego Remor, w zakładzie odlewniczym Alutec oraz w zakładzie obróbki metali Cymerman. Wszystkie żyły ze współpracy ze stocznią. Do dziś pracy nie ma tam ponad 18 % mieszkańców (fot. 18-28).12 Pracuje jeszcze Stocznia Remontowa „Gryfia”. Mimo że stocznie remontowe nigdy nie narzekają na brak klientów, ponieważ wszystkie statki muszą przechodzić okresowe remonty, nie wiadomo jak długo jeszcze potrwa żywot tej stoczni. Jej dyrektorem jest obecnie specjalista od zamykania zakładów, który zwalnia wysoko wykwalifikowanych pracowników, sprzedaje tereny stoczni oraz zatrudnia na kierowniczych stanowiskach osoby skompromitowane katastrofalną polityką w innych firmach (fot. 29).

10 „Cupiał zmielił Fabrykę Kabli” - Kurier Szczeciński

17

11 http://szczecin.wyborcza.pl/szczecin/1,34959,15455090,Stocznia__Zamkniety_rozdzial_historii_miasta__Dlaczego.html 12 Agata Ładykowska, Kryzys solidarności? Skutki likwidacji Stoczni Szczecińskiej w perspektywie antropologii społecznej, Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UW etnologia@ uw.edu.pl


18


19


20

24


21


22


22


25


26


27

28


29


Z większych szczecińskich zakładów upadły również: Szczecińska Fabryka Narzędzi Vis Spółdzielnia Pracy „Meblosprzęt” Fabryka Farb i Lakierów Polskie Linie Żeglugowe „Euroafryka” Fabryka sprzętu elektro – grzejnego i AGD Selfa Zakłady Sprzętu Pomiarowego Meratronik Cegielnia „Stołczyn” Zakłady Przetwórstwa Ryb „Certa” Gryfbet Szczecin Szczecińskie Zakłady Mleczarskie Fabryka Urządzeń Biurowych Stocznia Jachtowa Cukrownia Szczecin (fot. 30) Kombinat Budownictwa Ogólnego Nr 1 (KBO-1) Komunalne Przedsiębiorstwo Produkcji Materiałów Budowlanych KPPMB „Elmet” Stocznia Rzeczna „Odra” Stocznia Parnica Spółdzielnia Pracy „Metalotechnika” Żegluga na Odrze „Metalzbyt” Polska Żegluga Bałtycka Szczecińskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego (SPBO - 1) Szczecińskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego (SPBO-2) SPBP „Energopol” „Hydrobudowa” Zakłady Przemysłu Mięsnego „Agryf ” „Hydroma” „Wodrol” Fabryka Mebli Goleniów

„Transbud” „Wutech” „Zeto” „Drobimex” „Cezas” „Cefarm” Fabryka Aparatury Mleczarskiej i wiele mniejszych.

30


Ekonomia szarej i czarnej strefy Szczecin od lat czterdziestych XX w. był – przynajmniej w jakiejś mierze – środowiskiem nielegalnych dochodów, takich jak rozbój, prostytucja, obrót walutami, przemyt – w czasach PRL; juma, produkcja i przerzut twardych narkotyków oraz masowe kradzieże samochodów w Niemczech, sprzedawanych następnie na szczecińskiej giełdzie samochodowej Rosjanom – w latach dziewięćdziesiątych. Ostatnio popularna stała się domowa produkcja marihuany. Z czasem byli gangsterzy założyli legalne biznesy lub zwrócili się ku działalności obciążonej mniejszym ryzykiem długich wyroków, m.in. takiej jak nielegalne fabryki podrabiające markowe papierosy, wysyłane następnie kontenerami do Wielkiej Brytanii lub hurtowy eksport płynu do mycia szyb, z którego destylarnie na Wyspach Brytyjskich produkują wódkę. W fabrykach podróbek papierosów pracują wyspecjalizowani w tej działalności Rosjanie, Białorusini i Ukraińcy, którzy przenieśli się do Polski po szeroko zakrojonej akcji policyjnej zamykania nielegalnych fabryk papierosów na Wschodzie. Ostatnio Policja zamknęła fabrykę podróbek Marlboro, w której pracowali Rosjanie. Fabryka mieściła się w hali nieczynnego Zakładu nr 4 Zakładów Produkcji Betonu Prefbet sp. z o.o. w Rurce koło Goleniowa (fot. 31). W Szczecinie kwitnie proceder wyłudzania odszkodowań i świadczeń socjalnych. Zamożniejsi zarabiają na ubezpieczeniach samochodowych. Na zdjęciu widać samochód marki BMW na berlińskich tablicach rejestracyjnych zdewastowany w taki sposób, żeby nie ucierpiała żadna z części blacharskich, ponieważ naprawione obniżają wartość auta w wypadku odsprzedaży. Rozbite zostały wszystkie szyby i jedno lusterko boczne. Samochód stoi na przy ul. Tkackiej, w centrum miasta, w odległości ok. 15 m od budki stróża prywatnego parkingu, który – indagowany przez policjanta – zeznał, że nic nie widział i nie zauważył sprawców (fot. 32). Bezrobotni świetnie znają przysługujące im prawa, n.p. do zakupu pralki co kilka lat, na koszt służb socjalnych. Wybierają więc najdroższe modele z oferowanych w sklepach, odsprzedając je natychmiast po zakupie. Nierzadko rodziny „pożyczają” sobie dzieci na czas kontroli pracowników socjalnych, aby otrzymać dodatek finansowy na dzieci.

31 32


Usługi W Szczecinie jest ponadprzeciętna liczba lombardów, bywa że są dwa lub trzy przy jednej ulicy. Wiązać to można ze zubożeniem mieszkańców miasta. Ponadto lombardy z łatwością mogą służyć jako placówki paserskie. W oczy rzuca się też sporo oddziałów bankowych i para-banków oferujących „chwilówki”. Sklepy wyglądają biednie, jak z innej epoki, a te z towarami luksusowymi znaleźć można tylko w galeriach handlowych. Prostytucji, z której znany był Szczecin w okresie PRL, obecnie się nie dostrzega. Port szczeciński ograniczył działalność, nie przypływają też promami turyści ze Skandynawii zainteresowani tanimi alkoholem i seksem (fot. 33-37).

34 35

33


36

37


Szara strefa mieszkalna W Szczecinie wiele rodzin mieszka w przerośniętych altanach na terenach ogródków działkowych (fot. 38), na co zarządy działkowców przymykają oko. Jest to najtańszy sposób na posiadanie własnego domu, często też tańszy niż mieszkanie. Znaną historią jest, że były prezydent miasta i działacz „Solidarności” Marian Jurczyk połączył dwie działki w jedną i nielegalnie zbudował na niej dom (oficjalnie altanę). Nadzór budowlany nakazał mu ją rozebrać. Półlegalne domy mieszkalne powstają również na przystaniach, takie jak bloczek mieszkalny na przystani „Kolejarz”, na Wyspie Polskiej (fot. 39). Bezdomni zasiedlają pustostany, czasem budują też własne komórki z materiałów znalezionych. Na podmokłym terenie, tuż nad Odrą stoi opuszczony barak, który – porzucony przez jakąś firmę – rozbudowany został przez dzikich lokatorów. Jeszcze do niedawna był zamieszkały, obecnie zarasta zielskiem (fot. 40). 39 40

38


Fot 1 Legowisko pod przęsłem mostu trasy szybkiego ruchu w centrum miasta. Osoba zamieszkująca to miejsce pozostaje bezdomna od wielu lat i zmienia miejsca pobytu. Zdarzyło jej się paść ofiarą podpalenia. // Szczecin, 2014 (fot. Paweł Kula) Fot 2 Szałas foliowy na terenie nieczynnego miejskiego kąpieliska. Schronienie, które używane było tylko przez kilka tygodni. // Szczecin 2009 (fot. Paweł Kula) Fot 3 Siedlisko wieloletnie nad kanałem przy torach w okolicy dworca kolejowego. Mężczyzna zamieszkujący to miejsce ogrodził teren, prowadzi niewielką uprawę roślin, posiada ogrzewanie i prąd z akumulatorów, w wodę pitną zaopatruje się w pobliskim schronisku prowadzonym przez siostry zakonne. Zbudował pomost do połowu ryb, chroni drzewa nad kanałem przed atakami bobrów. Według jego relacji służby miejskie tolerują jego obecność pod warunkiem „utrzymania porządku”. // Szczecin 2014 (fot. Paweł Kula) Fot 4 Jedno ze schronień użytkowanych przez wiele miesięcy, także w okresie zimy. // Szczecin 2015 (fot. Paweł Kula)

1 2


3 4


PERFUMY. POSŁOWIE DO DEZINDUSTRIALIZACJI

REDAKCJA NAUKOWA

Mikołaj Iwański REDAKCJA JĘZYKOWA

Łukasz Skąpski RECENZJA WYDAWNICZA

prof. Janusz Tomidajewicz KOREKTA

Paweł Wątroba ZDJĘCIA

Łukasz Skąpski (poza zdjęciami Pawła Kuli na stronach 234 i 236) PROJEKT GRAFICZNY, SKŁAD

SOKKA – Marcin Wysocki DRUK

ZAPOL Sobczyk Sp.J. w Szczecinie NAKŁAD

700 egz ISBN 978-83-63072-64-3

Wydawnictwo Naukowe Akademii Sztuki w Szczecinie CSW Kronika w Bytomiu Kronika jest instytucją Miasta Bytomia i działa w strukturach organizycyjnych Bytomskiego Centrum Kultury. Szczecin – Bytom 2016

PATRONAT MEDIALNY

MATRONAT



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.