Zycie-Kolorado_September2012

Page 1

Denver Metro | Boulder | Colorado Springs | Fort Collins | Dillon | Glenwood Springs

MIESIĘCZNIK POLONII AMERYKAŃSKIEJ W KOLORADO | 303.396.8880 | www.zycie-kolorado.com POLISH NEWSPAPER IN COLORADO wydanie 37 | WRZESIEŃ/SEPTEMBER 2012 | WYDANIE BEZPŁATNE / FREE | POLISH NEWSPAPER IN COLORADO

Brawo Polskie Orły! 18 sierpnia 2012 – już po raz czternasty udało nam się pozytywnie zaistnieć. Polski Związek Piłki Nożnej w Denver, DISH-PolskaTV i “Życie Kolorado” zorganizowali kolejny międzynarodowy turniej piłkarski połączony z wielkim festynem polskiej kuchni i czeskiego piwa. W turnieju udział wzięły reprezentacje Mongolii, Nigerii, Peru, Stanów Zjednoczonych, Czech, World Mix, Polski 1 (Littleton) i Polski 2 (Kolorado Springs). Przeszło 120-tu zawodników z całego świata. Nasza młoda drużyna spisała się rewelacyjnie. Z silnymi i o wiele bardziej doświadczonymi przeciWielka radość polskiej drużyny - BRĄZOWY MEDAL. Fot: Madzia Kędzierski wnikami udało nam się zasłużenie wywalczyć brązowy medal. Jak na osiem drużyn jest to zupełnie niezły wynik. W tym roku wyprzedziły nas tylko drużyny: World Mix – drugie miejsce (zwycięzca trzech ostatnich turniejów) oraz Nigeria - pierwsze miejsce (profesjonalnie prowadzona drużyna piłkarska). Brawo Polskie Orły! W tym dniu byliście naszą radością i sprawiliście, że znowu mogliśmy się poczuć dumni. Cała drużyna zagrała świetny turniej i wszystkim należą się słowa uznania. Jesteście wspaniali, a co najważniejsze młodzi i właśnie ten fakt napawa nas wielkim optymizmem na przyszłość!

PRZEDSTAWIA NOWY KANAŁ SPORTOWY:

piszemy o: Wiadomości z kraju i ze świata - Krystian Żelazny >> str.4 Wiadomości sportowe - Marcin Żmiejko >> str.5 Pocztówka z Kolorado Magia gór - Halina Dąbrowska >> str.8 Herbata czy kawa? Jeden taki dzień - Waldek Tadla >> str.14 Polskie sylwetki w Kolorado: Jestem zwyczajnym człowiekiem - ze Zbigniewem Maleszewskim rozmawia Marta Arbatowska >> str.16 Inspiracje słowem Przerwane życie - Bożena Michalska >> str.19 Rycerze Kolumba - Krzysztof Trytek >> str.19 Felietony - Witold-K w kącie >> str.20 Zapiski znad Zatoki San Francisco cz.18 - Adam Lizakowski >> str.21 Z życia polskiej parafii - Ks. Marek Cieśla TChr >> str.24

Fot: ŻK

Skład polskiej drużyny: Piotr Gibala, Patryk Pańczyszyn, Bartek Jurkowski, Sebastian Gadzina, Zbigniew Chrzanowski, Tomek Felczyński, Mirek Kędzierski, Tomek Bodzianowski (kapitan), David Tatara, Emil Czernicki, Wojciech Radz, Radek Żelazny, Mieszko Salamon, Darek Tatara, Kaziu Pańczyszyn, Christopher Friend, Andrzej Kostecki Wojtek Czernicki - trener

Spojrzenie przez pryzmat Dobre, bo polskie - Zbigniew Z. Nikator >> str.27 Wspomnienia: Mydelniczka Grzegorz Malanowski >> str.28


ZAPRASZAMY: wt.-pt. 10.00-18.00 sobota: 9.00-17.00 niedz. i pon. - nieczynne

OFERUJEMY: Szeroki wyrób wędlin z najlepszego miejsca w Chicago: “Mikolajczyk-Andy’s Deli” Świeże pieczywo, słodycze oraz inne rozmaitości europejskie Specjalności kuchni polskiej: pierogi, flaki oraz bigos Karty okolicznościowe, prasa, kosmetyki, lekarstwa i karty telefoniczne Tace z wędlin, serów na różne okazje


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

3

Wspierajcie nasze biznesy: Życie Kolorado - mięsiecznik Polonii Amerykańskiej w stanie Kolorado wydawany przez:

SKLEPY SPOŻYWCZE, PIEKARNIE

MEDIA LITTERA, INC.

• Sawa Meat & Sausage: 303.462.0412, 3206 Wadsworth Blvd, Wheat Ridge • Sawa Meat & Sausage: 303.691.2253, 2318 S. Colorado Blvd, Denver • European Gourmet: 303.425.1808, 6624 Wadsworth Blvd, Arvada • Europa: 303.699.1530, 13728 E. Quincy Ave, Aurora • M&I Intl. Market: 303.331.1590, 909 S. Oneida St, Denver

www.zycie-kolorado.com tel.: 303.396.8880 5944 S Monaco Way, Ste. #200 Englewood, CO 80111 Waldek Tadla - Redaktor Naczelny waldek.tadla@ zycie-kolorado.com Katarzyna Hypsher - Edycja & Skład info@zycie-kolorado.com Marcin Żmiejko - Marketing marketing@zycie-kolorado.com W sprawach listów, reklam, itp. prosimy o kontakt na powyższe adresy e-mailowe lub telefon. PRENUMERATA: $5 za każde wydanie, z wysyłką pocztową

WSPÓŁPRACA: Krystian Żelazny Marcin Żmiejko Halina Dąbrowska Piotr Gzowski Barbara Popielak Tomasz Skotnicki Ks. Marek Cieśla TChr. Elżbieta Kulesza Margo Obrzut Witold-K Bożena Michalska Zbigniew Z. Nikator Grzegorz Malanowski Adam Lizakowski - Chicago Szczepan Sadurski - Warszawa

Od Redakcji Drodzy Czytelnicy, Czas na kolejne wydanie naszego pisma. Jak co miesiąc zapraszam do czytania stałych kolumn i nowych artykułów. W tym miesiącu m.in. publikujemy wywiad, który w Warszawie przeprowadziła pani Marta Arbatowska z artystą rzeźbiarzem, Zbigniewem Maleszewskim - twórcą pomnika poświęconego wielkim Polakom, który znajduje się w Parku im. gen. Pułaskiego w samym sercu Denver. W sierpniu sporo się działo! Piłkarze i Rycerze Kolumba urządzili nam najlepszy tydzień piknikowy, jakiego w polskim Kolorado nikt jeszcze nie widział. Najpierw nasze Orły zdobyły zaszczytne trzecie miejsce w turnieju piłkarskim, wlewając w nas dumę narodową, a wywołana tym radość rozpoczęła tradycyjnie polską biesiadę, obficie zakrapianą chmielowozłocistym napojem. Cała zabawa trwała dwa weekendy oczywiście z pięciodniową przerwą na pracę. Polscy Rycerze Kolumba rosną w siłę, pracują jak mrówki, a ich pierwszy polonijny piknik 26 sierpnia, zapewne otworzy nową tradycję tego typu wydarzeń, pod ich patronatem. Przy tej okazji chcieliśmy z całego serca dziękować Polonii za aktywny udział w tych imprezach. Jesteśmy wdzięczni za komplementy i ciepłe słowa płynące w naszym kierunku. Nie zamierzamy jednak osiąść na laurach i już 6 października zapraszamy wszystkich Czytelników i ich przyjaciół na Bal Piłkarski, dokładne informacje znajdziecie na str. 26. Polska Szkoła, przy parafii św. Józefa we wrześniu rozpoczyna nowy rok szkolny 2012-2013. Dyrekcja szkoły zaprasza wszystkich, którzy mają dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym do zapisów do niedzielnej szkoły. Polska szkoła w Denver jest prężnym centrum polonijnym, którego głównym celem jest krzewienie wartości nauki języka i historii Polski wśród dzieci polskiego pochodzenia. My życzymy młodym studentom wytrwałości, zapału do nauki i samych celujących wyników. Będziemy śledzić i na bieżąco publikować Wasze dokonania. Jak zwykle zapraszamy wszystkich chętnych do wspólnej zabawy przy redagowaniu gazety. Piszcie, ślijcie zdjęcia, przesyłajcie oferty towarzysko-matrymonialne. Zawsze czekamy na Wasze opinie i pomysły. Życzę Państwu miłej lektury, pogody ducha i uśmiechu – Waldek Tadla

Nie wszystkie publikowane teksty autorów odzwierciedlają poglądy redakcji ŻK

Zgłoszenia REKLAM przyjmujemy do 20-go dnia każdego miesiąca. Redakcja Życia Kolorado nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń.

OGŁOSZENIA DROBNE

w gazecie i naszej stronie internetowej: www.zycie-kolorado.com $10 / miesiąc /do 30 słów/ e-mail: info@zycie-kolorado.com

Ogłoszenia drobne NAPRAWIĘ SAMOCHODY - wszystkie marki. Wymiana: paski rozrządu, półośki, hamulce i więcej. Niskie ceny, proszę dzwonić pod nr 303-671-0410 (zostawić wiadomość) lub tel. komórkowy: 303-912-4039 DROBNE DOMOWE NAPRAWY ELEKTRYKA, HYDRAULIKA, itp 646-462-9568 POTRZEBNE DWIE OSOBY DO SPRZĄTANIA BIURA dwa razy w tygodniu po godzinie 19-tej. Po szczegółowe informacje proszę dzwonić: Włodek - 720 273-3172 LUXURY INN & SUITES w Silverthorne Zatrudni osobę lub parę do pracy w motelu z zamieszkaniem. Znajomość języka angielskiego i podstawowej obsługi komputera wymagana. Tel: 970-389-7226: Paweł, 970-368- 0599: Ewa

RESTAURACJE, BARY, CATERING, WYNAJEM SALI • Eggcredible Café: 303.301.0005, 5397 S. Boulder Rd, Boulder • Kinga’s Lounge: 303.830.6922, 1509 Marion St., Denver

POLSKA TV • DISH PolskaTV: 1-888-231-2542

PRAWNICY • Brian Landy: 303.781.2447, 3780 S. Broadway, Englewood

TŁUMACZENIA , INCOME TAX, NOTARY PUBLIC • Mira Habina Intl: 720.331.2477, 8760 Skylark St. Highlands Ranch • Marzena Bieniek: 720-382-0907, 1544 S Ash St. Denver

AGENCI NIERUCHOMOŚCI • Margo Obrzut: 303.241.5802, 11859 Pecos St. #200, Westminster • Tadla & Tadla Real Estate Group: 720.935.1965, 5944 S Monaco Way, Ste#100, Englewood • Ewa Sosnowska Burg: 303.886.0545 • Joanna Sobczak: 720.404.0272 • Ela Sobczak: 303-875-4024

POŻYCZKI NA NIERUCHOMOŚCI • Monika Higgins-Szczur: 303.667.7947 • Agnieszka Gołąbek: 720-935-8686

UBEZPIECZENIA • Kużbiel Insurance: 720.974.1716, 3705 Kipling St. Ste.# 107 Wheat Ridge

PRZESYŁKI CARGO DO POLSKI I EUROPY • Doma Shipping: Mienie przesiedleńcze z każdego miejsca w USA: 773.736.3636

PRZEPROWADZKI • Bernard Movers: (domy, mieszkania, biura) 312.326.6618

LEKARZE • Dr. Tony Dobija - 303.604.6669 Community Medical Center 1000 W. S. Boulder Rd. Ste. 214, Lafayette

WETERYNARZE • After Hours Veterinary Care - Dr. Gennadiy Chepelevich, DVM 303-987-2026 Red Rocks Animal Center 1070 S Union Blvd, Lakewood 8081 E. Orchard Rd, Greenwood Village


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

4

Wiadomości

Z kraju i ze świata Redaktor “Wiadomości”: Krystian Żelazny, Katowice Polska a nami EURO, za nami Igrzyska. Dokładnie w dniu zakończenia Olimpiady vice marszałek województwa śląskiego, Jerzy Gorzelik wrzucił na jednym z portali społecznościowych wiadomość następującej treści: “Kiedy tak w TVP przy okazji ceremonii zamknięcia igrzysk jacyś żartownisie opowiadają o potrzebie rządowych programów finansowanych przez podatników, nurtuje mnie pytanie: jak to się stało, że klasyfikację medalową wygrało państwo, w którym nie ma ministerstwa sportu?”. Krótkie a jakże dosadne skwitowanie zapowiedzi naszej ekspertki od sportu, ministry Muchy dotyczące zwiększenia centralnego dofinansowania dla tej dziedziny życia. Tak przy okazji, w normalnym kraju minister odpowiedzialny za niepowodzenia, ba wręcz klęski na swoim przysłowiowym poletku, podaje się do dymisji, nie prawda? Przepraszam, przecież takie rzeczy dzieją się właśnie tylko w normalnym kraju. W kraju, gdzie panują pewne zasady rządy są dla społeczeństwa, nie dla własnej prywaty. Niestety to co w Rzeczpospolitej jest już rzeczą nagminną staje się też faktem i w USA. Niemniej w przypadku Polski, cóż się znowu takiego ciekawego wydarzyło, że wyciągam tak przygnębiające wnioski? Rząd Tuska chcąc ratować budżet, uchronić się od nagłego upadku finansów publicznych zamiast ciąć wydatki na choćby rozdętą do granic absurdu administrację publiczną uderza po raz kolejny w naszą kieszeń. Ale jak tym razem uderza! Niemal już pewne jest, iż w przeciągu roku przejdziemy istną rewolucję podatkową. Platforma Obywatelska ma zamiar wprowadzić tzw. podatek katastralny, który spowoduje, że ogromna część społeczeństwa zostanie wyrugowana z własności w postaci domów, mieszkań, działek. Pomijając fakt istnienia już teraz ogromnych obciążeń fiskalnych, będziemy w niedalekiej przyszłości płacić jakiś ustalony niebawem procent od wartości nieruchomości w cyklu corocznym. Ciekawe jak przeciętna rodzina, w której własność przechodziła z pokolenia na pokolenie będzie w stanie zapłacić np. 1% wartości mieszkania w kamienicy znajdującej się w centrum Warszawy? Efektem takiego działania rządu będzie eksmisja na bruk setek tysięcy Polaków. Lukratywne nieruchomości przejmą ci, których na to stać. Klika, która dorobiła się na powiązaniach państwo - gospodarka, rzesze bogaczy z Niemiec etc. Pytanie tylko jedno się nasuwa, czy rząd jest tak głupi, czy zaprzedany?

À propos, mamy kolejną aferkę, która bezpośrednio bodzie w Radę Ministrów. Tzw. Amber Gold, zapewne dużej części z Państwa znana sprawa, nie ma co się w szczegóły pakować. Liczą się wnioski, które są niestety w mediach głównego nurtu nieprzytaczane. Zaczęło się od ataku Platformy na PSL, na ich co by nie patrzeć potężny nepotyzm. Nie wiem co PO miała na celu, zniszczenie partii chłopskiej? W każdym razie, jak mówi mądre ludowe przysłowie, kij ma dwa końce. Tak też doszliśmy do wręcz mafijnych powiązań niejakiego Michała T. syna obecnego premiera. Doszliśmy też do powiązań jakie łączą aferzystów z Amber Gold z wielkimi stronnikami partii rządzącej, Lechem Wałęsą, Andrzejem Wajdą. Ba nagle okazało się, że wielka propagandowa sieczka, jaką kręcił ten jeden z podobno najbardziej usłużnych reżyserów, notabene dokonań byłego przewodniczącego Solidarności jednak nie zostanie ukończona. I tak to dowiadujemy się, że AG wyprowadziło ogromne pieniądze z kieszeni Polaków, zatraciło ogromne przedsięwzięcie w postaci linii lotniczych OLT. Dla wspomnianej firmy szpiegował syn premiera, wykradał informacje poufne z polskich portów lotniczych gdzie jest zatrudniony na lukratywnym stanowisku bez konkursu w przedsiębiorstwie zależnym od wojewody pomorskiego, który został mianowany przez... ojca oskarżonego. Dodajmy jak to jeszcze owy pan Michał ustawiał wywiady promujące OLT w Gazecie Wyborczej, której był redaktorem. Swoją drogą jak można mówić o bezstronności tego medium? Bezstronności, bo wedle polskiego, chorego założenia media są neutralne... Tak, neutralne, a przeciętny szarak w to wierzy niestety. W USA wiadomo, która telewizja, gazeta jest czy to konserwatywna, czy liberalna (w europejskich warunkach socjalistyczna). W Polsce wszystkie „neutralne” media wielbią Tuska, mieszają z błotem Kaczyńskiego. I to niezależnie czy na to sobie ten drugi zasłużył, czy też nie. Ciekawe, czyż nie?

Świat Pisząc ten artykuł niestety nie znam wyników krajowej konwencji partii republikańskiej, która ma mieć miejsce pod koniec sierpnia w Tampie na Florydzie. W ostatnim miesiącu nie mieliśmy już żadnych prawyborów, konwencji stanowych, niby wszystko jest wiadome. Ciekawe tylko, dlaczego pewna swego wierchuszka partyjna nie ośmieli się dopuścić głównego rywala ich faworyta do głosu w trakcie wspomnianego zjazdu partyjnego. Okazuje się bowiem,

iż Ron Paul, który nawet wedle bardzo niekorzystnych dla niego prognoz dostanie min. 164 głosy elektorskie nie dostał pozwolenia na wygłoszenie przemowy do delegatów (sic!)! Jakie zatem ma wyjście? Organizuje własną konwencję, wynajmuje halę mającą pomieścić 11 tys. widzów. Można powiedzieć teraz już z niemal cała stanowczością, że w Tampia wygra Mitt Romney, ale nie można przemilczeć faktów dotyczących takich spraw jak przeforsowanie przez Izbę Reprezentantów projektu sztandarowego kongresmena z Teksasu odnośnie audytu FED-u, ogólnego przebudzenia się społeczeństwa w kwestii swobód obywatelskich, które są z roku na rok coraz bardziej ograniczane, niebotycznie (choć wciąż nie tak jak w Europie) rozrośniętej biurokracji. Jeśli przyjmiemy za pewnik, że w listopadzie dojdzie do pojedynku ObamaRomney (plus jak zwykle dziesiątki kandydatów, o których najważniejsze media oczywiście nawet się nie zająkną), trzeba by się zastanowić co nam może dać ewentualna zmiana na stanowisku szefa państwa. Obama rzecz jasna, nie okazał się aż tak zły jak zapowiadał w trakcie kampanii 4 lata temu. Jest rzeczą wiadomą, że polityk nigdy nie będzie ani taki dobry, ani taki zły, jak się prezentował przed wyborami. Jednakże nic dobrego dla kraju, społeczeństwa nie zrobił. Jego dalsze rządy mogą skutkować tylko jeszcze większą destrukcją kraju, wzrostem obciążeń fiskalnych, przyspieszeniem procesu niszczenia kręgosłupy moralnego narodu w postaci ogromnej propagandzie proaborcyjnej i progejowskiej. Czy Mitt Romney jest w stanie temu zapobiec? Facet jest na pewno sterowany przez większych od siebie, nie ma zapewne własnych poglądów, został stworzony jako tzw. konserwatywna wersja soft dla przeciwwagi niemal skrajnemu lewactwu reprezentowanemu przez obecną administracje Białego Domu. Mam do niego spore wątpliwości, nie jest on zbytnio wiarygodny z racji swej niestanowczości. Cóż można powiedzieć więcej ponad fakt, iż jeszcze niedawno, czy to w kwestiach społecznych czy gospodarczych prawdopodobny (na 20 sierpnia 2012r.) kandydat republikanów nie różnił się praktycznie w niczym od Obamy. Słynny projekt obecnego prezydenta dotyczący ubezpieczeń zdrowotnych był już parę lat temu wprowadzony na terenie Massachusetts przez ówczesnego gubernatora tego stanu, nie kogo innego jak właśnie Mitt’a

Romney’a, a przecież jest to najbardziej wdzięczny i powszechny obiekt ataku GOP-u! Całe szczęście, że do wyborów mamy jeszcze kolejne 2 wydania naszej gazety, nie jedno z pewnością uda się na temat wspo-mnianych najważniejszych kandydatów w wyścigu do Waszyngtonu powiedzieć. Póki co mamy moim zdaniem (wedle faktów znanych powszechnie) wybór między złem, a mniejszym złem. A może najlepiej zagłosować zgodnie z własnym sumieniem na kogoś „nierealnego” spoza wielkiego tandemu, np. na reprezentanta Partii Konstytucji? Na zakończenie tematyki wyborów amerykańskich chciałbym nawiązać do wątku, który poruszyłem w poprzednim numerze. Chodzi mianowicie o wizytę Romney’a w Gdańsku i Warszawie w ostatnich dniach lipca. Zapowiadałem demonstracje zwolenników Rona Paul’a w Polsce, takież też miały miejsce i co ciekawe, przebiły się w dużej mierze także do amerykańskich mediów (np. vice szef KNP Artur Dziambor wystąpił w Fox New’s). Wystąpienia owe stały się swoistym fenomenem, ukazującym, iż Ron Paul reprezentuje nie tyle interes narodowy Amerykanów, ale przede wszystkim jest sztandarową postacią międzynarodówki kontrrewolucyjnej, głosicielem haseł wolnościowych, wielkim przeciwnikiem ucisku aparatu państwowego nad obywatelem. Zatem totalnym zaprzeczeniem idei realnego jak i nierealnego (a w sumie to na jedno wychodzi) socjalizmu. Demonstracje organizowali członkowie polskich organizacji konserwatywnych (wolnorynkowych), jak Stowarzyszenie KoLiber, czy Kongres Nowej Prawicy. Trzeba było zobaczyć wyraz twarzy Mitt’a Romney’a gdy przemawiając na gdańskim Długim Targu, miał przed oczyma wielki baner z oznajmieniem, iż Ron Paul wita go na polskiej ziemi. Poczucia humoru chłopakom z Polski nie sposób odmówić. Zajmijmy się może teraz innym, ale jakże nam bliskim krajem, Rosją. Tam miały ostatnio, a wręcz można by rzec nadal dzieją się bardzo ciekawe rzeczy. Pierwszą z nich jest najnowsza odsłona walki o tzw. prawa człowieka w wykonaniu przedstawicielek zespołu “Pussy Riot”. Tutaj z jednej strony mamy do czynienia z chamskim wybrykiem mającym miejsce w prawosławnej cerkwi, w której nagrano nielegalnie

>> 22


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

5

Wiadomości sportowe

Żyj sportem w Kolorado Marcin Żmiejko ato w polskim sporcie okazało się żałosne. Klapa sportowa na EURO, niewiele lepiej na Igrzyskach Olimpijskich. Bycie Polakiem i kibicem sportu nie przyniosło nam niezapomnianych wrażeń, dumy narodowej, wora medali i w końcu rywalizacji z najlepszymi o absolutne mistrzostwo. Oczywiście mamy kilka wyjątków ale ogólny obraz polskiego sportu jest bardzo mizerny. 40-milionowy naród zdobył się na wysiłek ustrzelenia 10 medali: 2 złotych, 2 srebrnych i 6 brązowych. Na pocieszenie mamy to, ze żyjemy w Kolorado i nasi stanowi sporto-wcy przywieźli z Londynu 8 medali, sama Missy Franklin (Centennial) zdobyła 4 złote medale i 1 brązowy. Podsumowując, Kolorado, stan z populacją nieco powyżej 5 milionów zdobył 80% medalowej zdobyczy 40-milionowego kraju.

POWINNI SIĘ SCHOWAĆ • Reprezentacja Polski – piłka nożna. Nie ma już tak wielu drużyn, które nie potrafiłyby wygrać z reprezentacją Polski. Waldemar Fornalik w swoim debiucie uległ w Tallinie reprezentacji Estonii. Nasze gwiazdy nie dały rady i przegrały z reprezentacją, która istnieje nieco ponad 20 lat. Tak źle to chyba jeszcze nie było... Jeśli Fornalik nie wstrząśnie „orłami” eliminacje do Mundialu w Brazylii będą narodową katastrofą. Naczelny krytyk PZPN-u – Jan Tomaszewski nie widzi Fornalika w roli trenera w 2013 roku. Porażka z Estonią (pomimo niskiej

meczu eliminacji turnieju olimpijskiego. Przegrała bez walki, ambicji i klasy. • Śląsk Wrocław, Ruch Chorzów, Lech Poznań – piłka nożna. Normą stało się to, ze polskie drużyny odpadają z pucharów zanim na dobre zacznie się sezon piłkarski. Na to nie ma wytłumaczenia ani usprawiedliwienia – jesteśmy na dnie. • Reprezentacja Polski – Siatkówka. Miał być medal a wyszło jak zawsze... • Kibice polskiego sportu – za hymn „ Polacy nic się nie stało...” – naprawdę nic się nie stało? JESIEŃ IDZIE Pierwsze dni września przyniosą nam rozpoczęcie sezonu NFL a zaraz potem będzie NHL, NBA oraz wszystkie piłkarskie ligi europejskie. Zaczynają się eliminacje MŚ w piłce nożnej. Wszystkie te dyscypliny będą osiągalne za pośrednictwem ESPN, Fox Sports lub w formie internetowych obrazów.

POKAZALI SIĘ W SIERPNIU • Tomasz Majewski – pchnięcie kulą. Perełka a raczej perła w polskiej reprezentacji na Londyn 2012. Powtórzył wyczyn z Pekinu, zdobył złoto i potwierdził klasę. • Adrian Zieliński – podnoszenie ciężarów. Nikt na niego nie stawiał a on dokonał tego, czego od profesjonalnych sportowców się wymaga. Wszedł na pomost i wygrał Polsce złoto, potem odebrał medal i zaśpiewał dwie zwrotki Mazurka Dąbrowskiego, które Brytyjczycy zagrali dość nieoczekiwanie. Zieliński nie dał się „zagiąć” i zaśpiewał hymn w całości. • Missy Fanklin – pływanie. Siedemnastolatka z Centennial zdobyła w sumie 5 medali. Wybitny sportowiec w bardzo młodym wieku. • Taylor Ritzel – wioślarstwo. Ósemka żeńska. Taylor również pochodzi z naszego stanu i godnie zaprezentowała się w Londynie. • Denver Broncos – football. Denver czeka na ten wspaniały sezon w którym „koniki” pójdą na całość i dojdą do Super Bowl, który w 2013 roku rozegrany będzie w Nowym Orleanie – mieście z którego pochodzi Payton Manning. 40 tysięcy ludzi na otwartym treningu potwierdza jak wielkie oczekiwania są postawione przed Broncos.

DYSCYPLINA MIESIĄCA: WYŚCIGI WIELBŁĄDÓW Wielbłądy w sprincie osiągają szybkość 40 mil na godzinę a w tempie 25 mil na godzinę mogą poruszać się przez pełną ... godzinę. Tradycyjnie „wielbłądzimi dżokejami” były dzieci (najmłodsze miały około 2 lat). Proceder ten został oprotestowany przez światowe organizacje praw dziecka i człowieka. Obecnie największa pula nagród w wyścigach wielbłądów jest oferowana podczas „Sheikh Zayed International Camel Endurance Race” w Queensland w Australii – główna nagroda 25,000 dolarów australijskich. Ciekawe czy doczekamy się Camel Cup w Polsce.

rangi meczu) to definitywna klęska polskiej myśli szkoleniowej, a wymowne niech będą słowa Janusza Wójcika (byłego trenera reprezentacji) „Nie dało się tego oglądać. Jak postawili piłkę na wolnym w doliczonym czasie gry, to coś czułem, że nam wpakują. Do sekretarza związku Baryły powiedziałem przed jego wylotem do Tallina, że tego meczu nie wygrają. I, niestety, nie pomyliłem się. A właściwie to pomyliłem, bo nie przypuszczałem, że przegrają z takimi frajerami. Przecież Estończycy do niedawna jeszcze w skórach chodzili i na dzikiego zwierza polowali. A teraz nas w piłkę ogrywają. To koniec świata!” • Agnieszka Radwańska – tenis. Potwierdziła się klątwa chorążego polskiej ekipy olimpijskiej. Niosąca polską flagę Radwańska odpadła po pierwszym

osiągają szybkość 40 mil na godzinę a w tempie 25 mil na godzinę mogą poruszać się przez pełną ... godzinę. Tradycyjnie „wielbłądzimi dżokejami” były dzieci (najmłodsze miały około 2 lat). Proceder ten został oprotestowany przez światowe organizacje praw dziecka i człowieka. Obecnie największa pula nagród w wyścigach wielbłądów jest oferowana podczas „Sheikh Zayed International Camel Endurance Race” w Queensland w Australii – główna nagroda 25,000 dolarów australijskich. NASI W USA Polski sport jaki jest widzieliśmy na Euro, podczas Igrzysk Olimpijskich, oglądając mecze towarzyskie naszych piłkarzy, koszykarzy oraz hokeistów. Na szczęście mamy kilka jednostek wybitnych, które w tym sezonie wystąpią na arenach NFL, NBA oraz NHL. Bez wątpienia Polski sport będą reprezentować: Marcin Gortat – NBA, Phoenix Suns. Słońca opuścił Steve Nash i Gortat będzie tym na którego barki spadnie większa odpowiedzialność za grę drużyny, Na Phoenix nikt nie stawia, nie mają głośnych nazwisk w składzie ale w NBA każdy może wygrać z każdym. Sebastian Janikowski – NFL. Jeśli jesteś fanem Broncos – automatycznie nienawidzisz Oakland Raiders. Janikowski na brak fanów nie narzeka, ale w naszej grupie będzie ciężko kopaczowi z Wałbrzycha przebić się do elity rozgrywek. Seba wstydu Polsce nie przynosi i w każdym sezonie bije rekordy odległości z jakich zdobywa gole. Wojtek Wolski – NHL. Wolski nie zrobił wielkiej kariery w Colorado Avalanche, przejechał przez Phoenix, Nowy Jork, Florydę aby teraz zakotwiczyć w Washington Capitals.

Dodatkowe emocje sportowe dostarczą nam reprezentacje uniwersyteckie Colorado University, Colorado State University, University of Denver oraz Colorado College z Colorado Springs. Drodzy rodzice, jeśli wasza pociecha uczęszcza do jednego z wyżej wymienionych uniwersytetów – korzystajcie z tańszych biletów studenckich i wybierzcie się na mecz futbolowy bądź hokejowy.

POLECANE IMPREZY SPORTOWE W KOLORADO

SPORT NIE Z TEJ ZIEMI

MLS Colorado Rapids:

Nie rozpieszczają nas polscy sportowcy, wciąż czekamy na spektakularny sukces drużyn z Denver. Korzystając z tej niemocy postanowiłem przybliżyć Wam Drodzy Czytelnicy – trochę w formie humorystycznej niespotykane dyscypliny sportowe. Zaczynamy od wyścigów wielbłądów. Wielbłądy w sprincie

09/05 – Portland 09/30 – Los Angeles NFL Denver Broncos: 09/09 – Pittsburgh Steelers 09/23 – Houston Texans 09/30 – Oakland Raiders (Janikowski w Denver)


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

6

DISH Network poleca Jesienna gama atrakcji w iTVN Polska złota jesień zbliża się już wielkimi krokami zachęcając do wprowadzania zmian… oczywiście na lepsze. Wychodząc z założenia, że dobrego nigdy za wiele iTVN przygotował tej jesieni niezwykłą ofertę programową. Swoim widzom proponuje nie tylko stałe i lubiane pozycje antenowe, ale również mnóstwo nowości.

Jesienną aurę rozgrzeją prowadzący - Szymon Hołownia i Marcin Prokop oraz surowe jury w postaci Agnieszki Chylińskiej, Małgorzaty Foremniak i Roberta Kozyry w kolejnej edycji programu „Mam talent”, na który zapraszamy w każdą sobotę o godzinie 20.00 (CDT – Chicago) i 21.00 (EDT – Nowy Jork). W jesienne poranki budzić nas będą ulubione pary prowadzących „Dzień dobry TVN” o niezmienionej porze od poniedziałku do piątku) o 7.15 (CDT – Chicago) i 8.15 (EDT – Nowy Jork), a w weekendy o 8.00 (CDT – Chicago) i 9.00 (EDT – Nowy Jork). Powrócą również nowe odcinki programu Ewy Drzyzgi. Na talk show „Rozmowy w toku” zapraszamy od poniedziałku do piątku o godzinie 16.05 (CDT – Chicago) i 17.05 (EDT – Nowy Jork). Na antenie iTVN od września pojawi się całkiem nowy program „Najsztub słucha”, w którym znany dziennikarz będzie zadawał niewygodne i nietypowe pytania gościom, którzy nie przywykli do zwierzeń. Na te przepychanki słowne zapraszamy w każdy czwartek o godzinie 21.00 (CDT – Chicago) i 22.00 (EDT – Nowy Jork).

Mamy również niespodziankę dla zwolenników dobrej kuchni. Na antenie iTVN po raz pierwszy pojawi się program kulinarno – rozrywkowy „Ugotowani”. Co środę o 21.00 (CDT – Chicago) i 22.00 (EDT – Nowy Jork) czwórka uczestników zaprezentuje swoje umiejętności kulinarne zapraszając do stołu kompletnie obcych ludzi. Zasada jest prosta – gości trzeba dobrze nakarmić, zauroczyć i zabawić. Najlepszy wygrywa nie tylko szacunek rywali, ale również nagrodę pieniężną. Nowymi inspiracjami kuchennymi zarazi nas po raz kolejny Magda Gessler ratując polskie restauracje w programie „Kuchenne rewolucje” w niedziele o 18.10 (CDT – Chicago) oraz 19.10 (EDT – Nowy Jork). A nowych doznań smakowych dostarczy Pascal Brodnicki w dalszym ciągu podróży kulinarnych „Smakuj świat z Pascalem” w soboty o 11.15 (CDT – Chicago) i 12.15 (EDT – Nowy Jork). iTVN jak zawsze oferuje swoim widzom światowe hity kinowe. W jesienne piątkowe wieczory zapraszamy Państwa na cykl SEANS FILMOWY W iTVN, w ramach którego zobaczymy premiery najlepszych produkcji z różnych zakątków globu. Już 7 i 14 września na antenie iTVN kultowe czeskie komedie opowiadające o beztroskim młodzieńcu, który nagle

Lekarze| Fot:TVN

Wśród nich wyjątkowy polski serial „Lekarze” opowiadający o losach młodej pani doktor rozpoczynającej staż w toruńskim szpitalu Copernicus. Oprócz Magdaleny Różczki, która wcieliła się w rolę głównej bohaterki – doktor Alicji Szymańskiej na ekranie zobaczymy również Pawła Małaszyńskiego, Danutę Stenkę, Jacka Komana, Katarzynę Bujakiewicz czy Szymona Bobrowskiego. Na serial zapraszamy w każdy poniedziałek o godzinie 21.00 (CDT – Chicago) i 22.00 (EDT – Nowy Jork). Nasi widzowie po raz kolejny zobaczą na ekranach zmagania tytułowej bohaterki polskiego serialu „Prawo Agaty”. W drugim sezonie mecenas Przybysz zmierzy się z prokurator Okońską nie tylko na sali sądowej, ale również w życiu prywatnym. Mimo, że Agata zawsze stąpa twardo po ziemi w najbliższych odcinkach los nie będzie jej rozpieszczał. Rozdarta między dwóch mężczyzn stanie przed wyborem pójścia za głosem rozsądku, czy serca… Jej perypetie będziemy śledzić od 9 września co niedziela o godzinie 20.00 (CDT – Chicago) i 21.00 (EDT – Nowy Jork). Na antenę powróci również uwielbiany przez widzów serial „Julia”. Główna bohaterka w jesiennych odcinkach znowu znajdzie się w nie lada tarapatach – w jej życiu po raz kolejny pojawi się Sławek. Mężczyzna tym razem postawi na jedną kartę – za wszelką cenę chce zniszczyć Janka i odebrać mu ukochaną Julię. Czy Julia wybierze dawną miłość, czy stanie w obronie niewinnego Janka? Przekonamy się o tym w kolejnych odcinkach serialu emitowanego na antenie iTVN od poniedziałku do piątku o godzinie 20.30 (CDT – Chicago) i 21.30 (EDT – nowy Jork). Na pierwszy odcinek dalszych losów Julii zapraszamy już 3 września 2012. Również w „Na Wspólnej” będzie wiele się działo – serial obchodzi bowiem w tym roku już 10 urodziny. W ciągu tej dekady życie mieszkańców ulicy Wspólnej zmieniło się nie do poznania, ale jak się okazuje, to dopiero początek rewolucji. Na nowe odcinki serialu zapraszamy już 3 września od poniedziałku do czwartku o godzinie 20.00 (CDT – Chicago) i 21.00 (EDT – Nowy Jork). Świeżością powieje również wśród programów publicystyczno – rozrywkowych.

Na wspólnej | Fot:TVN

Prawo Agaty | Fot:TVN

Jesienią na pewno spotkamy się z kultowymi już programami TVN Style – „Miasto kobiet”, w którym co wtorek o 21.50 (CDT – Chicago) i 22.50 (EDT – Nowy Jork) Dorota Wellman i Paulina Młynarska jak zwykle poruszą trudne tematy, „Wiem, co jem”, z Anią Bosacką w roli pogromcy oszustw polskich sklepów w każdą środę o 15.40 (CDT – Chicago) i 16.40 (EDT – Nowy Jork), czy „Magiel towa-rzyszki” prezentujący alkowy polskiego show biznesu w niedziele o 10.05 (CDT- Chicago), 11.05 (EDT – Nowy Jork).

staje się właścicielem winnicy dziadka - na komedię „Młode wino” zapraszamy o godzinie 21.00 (CDT - Chicago) i 22.00 (EDT – Nowy Jork), zaś jej kontynuacja: „2 Młode wina” już 14 września o tej samej porze. 21 września o godzinie 21.00 (CDT - Chicago) i 22.00 (EDT – Nowy Jork) zaprezentujemy z kolei premierę węgierskiego dramatu opowiadającego o zmaganiach olimpijczyków w czasie Zimnej Wojny – „1956 Wolność i miłość”. Ostatni piątek września rozweseli nam czarna komedia norweska - „Pewien gentelman”, na którą zapraszamy o stałej porze – 21.00 (CDT - Chicago) i 22.00 (EDT – Nowy Jork). Również w każdy czwartek września nasi widzowie będą mieli okazję poznać bliżej zagraniczne kino - 6 września o 21.50 (CDT - Chicago) i 22.50 (EDT – Nowy Jork) zapraszamy na argentyńską komedię „Miasto zazdrosne”, 13 września o tej samej porze wyemitujemy francuski film obyczajowy „Trudna miłość”, 20 września szwedzką komedię obyczajową - „Cudowna i kochana przez wszystkich”, zaś w ostatni czwartek miesiąca o 21.50 (, CDT - Chicago) i 22.50 (EDT – Nowy Jork) pokażemy film belgijsko - francuski – „Rajska dolina”. W soboty proponujemy natomiast spędzenie wieczoru przy dobrym kryminale – rozwiązywaniem tajemniczych spraw zajmą się bohaterowie seriali dokumentalno – fabularnych: „Niesamowite historie” i „Fajbusiewicz na tropie” o 21.45 (CDT – Chicago) i 22.45 (EDT – Nowy Jork). Jesienna ramówka iTVN jak na najpiękniejszą polską porę roku przystało kusi kolorami, bogactwem i różnorodnością programów, seriali oraz filmów. W tym przepychu nowości i premier z pewnością każdy znajdzie coś wyjątkowego dla siebie. Zapraszamy na antenę iTVN!

Wiem co jem | Fot:TVN

Atrakcji nie zabranie także amatorom mocnych wrażeń. Na antenę iTVN powracają bowiem programy „na gazie” czyli „Uwaga! Pirat” w niedzielę o 11.05 (CDT – Chicago) i 12.05 (EDT – Nowy Jork), „Wydaje ci się, że umiesz jeździć” w niedzielę o 10.35 (CDT – Chicago) i 11.35 (EDT – Nowy Jork), „Na osi” w środy o 22.40 (CDT – Chicago) i 23.40 (EDT – Nowy Jork,). Poza tym zaprezentujemy niezwykłą produkcję TVN Turbo – serial dokumentalny „W więzieniu” opowiadający o różnych losach ludzi skazanych na karę pozbawienia wolności. Na dokument zapraszamy w piątki o 22.30 (CDT – Chicago), 23.30 (EDT – Nowy Jork).

Tekst: Paulina Kruczyńska, iTVN

>> 12


Spełniamy Wasze życzenia Nowy kanał sportowy tylko w DISH!

NA ŻYWO

EKSTRAKLASA ŻUŻEL MMA i wiele innych

Zamów dzisiaj.... mówimy po polsku!

1-888-231-2542

Odwiedź nas na: www.facebook.com/dishpolskatv • www.dishpolskatv.com

Radar SAT Inc. Tel.1-877-KINO POL (546-6765)

POLSKA TV

Międzynarodowe programy wymagają dodatkowego minimum programowego od $10/m-c. Oferta Digital Home Advantage wymaga 24-miesiecznego zobowiązania i kwalifikacji kredytu. Jeżeli serwis zostanie zlikwidowany przed upływem zobowiązania, naliczana będzie opłata w wysokości $17.50 za każdy zlikwidowany miesiąc serwisu. Przy zlikwidowaniu serwisu leasingowany sprzęt musi zostać zwrócony do DISH, jeśli sprzęt nie zostanie zwrócony - naliczana będzie opłata. Obowiązuje limit: 6 leasingowane tunery na konto; opłata lease upgrade z góry będzie naliczana w zależności od wybranego modelu, miesięczna opłata uzależniona jest od rodzaju i liczby odbiorników. Wszystkie ceny, pakiety i zestawy programów mogą ulec zmianie bez wcześniejszego powiadomienia. Oferta tylko dla nowych pierwszorazowych klientów DISH i podlega warunkom i zasadom umowy promocyjnej Residential Customer Agreement. Mogą wystąpić dodatkowe ograniczenia i opłaty. Oferta kończy się 31/1/13 . ©2012 DISH Network L.L.C. Wszelkie prawa zastrzeżone.


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

8

Pocztówka z Kolorado

Magia Gór Halina Dąbrowska

óry - element rzeźby terenu o niepowtarzalnym uroku, pięknie, tajemniczości. Góry to miejsce spotkania człowieka z przyrodą. Miejsce, które wzbudza podziw i uczy pokory wobec majestatu natury i losu. Miejsce gdzie można znaleźć odpowiedzi na najważniejsze pytania. Wędrując po górach, oderwani od codzienności, pokonując własne słabości, wznosimy się wyżej i wyżej, tam oglądamy nowe widoki, zamknięte oddalającym się horyzontem. W Kolorado gór dostatek. Zachodnią część stanu wypełniają łańcuchy Gór Skalistych. Wśród wzbijających się w niebo szczytów aż 55 z nich przekracza wysokość 14 tysiecy stóp czyli 4267m. Listę ich otwiera Mount Elbert 14,433 stóp wysokości, a zamyka ją Sunshine Peak - 14,001 stóp.

1806 roku prowadził na tych terenach ekspedycję rządową. W swoich raportach określił szczyt niemożliwym do zdobycia i wysokość jego ocenił na 18 tysięcy stóp. Dziś tysiące turystów zdobywa szczyt kolejką, która funkcjonuje już od ponad stu lat, bądź samochodem, a prawdziwi miłośnicy gór idą pieszo. Dziewiętnastomilowej długości highway, 156-cioma zakrętami prowadzi na sam szczyt góry i jest to druga co do wysokości najpopularniejsza droga górska w USA. Kto zdecyduje się na wyprawę na ten szczyt, nagrodzony zostanie wspaniałymi widokami, emocjami i satysfakcją. Z Pikes Peak widok jest rozlegly; na wschód aż po Kansas, na północ po Denver, Sangre de Cristo na południe i na zachód, gdzie rozciąga się istny „ocean gór”. To te widoki natchnęły Katherine Lee Bates do napisania „America the Beauti-

rado. Blanka była dla niego najwyższym szczytem Kolorado. Kiedy pomiary topograficzne nie potwierdziły tych ambicji, zatrudnił inną ekipę, wynajął ludzi do nadbudowania szczytu. A kiedy i to nie pomogło, kazał osadzić na szczycie maszt pięćdziesięciostopowej wysokości. Pierwszego wejścia na szczyt dokonała grupa mierniczych Wheelera w 1874 roku. W odległości 50 mil na zachód od Denver leży Mount Evans –14,264 stop wysokości i nazwany tak imieniem gubernatora terytorium Kolorado w latach 1862-1865. Na szczyt prowadzi najwyżej położona w Ameryce Północnej droga samochodowa. W latach trzydziestych powstał to ośrodek badania promieni kosmicznych i innych zjawisk astronomiczno–biochemicznych. W 1996 roku otwarto Meyer-Womble Observatory Uniwersytetu z Denver. Wielu naukowców z całego świata prowadzi tu swoje badania. W trzech kategoriach zostały one uwieńczone Nagroda Nobla. Mount Evans jest motywem szeroko znanego obrazu “Storm in the Rocky Mountains”, namalowanego przez Alberta Bierstada. Malarz wspólnie ze swoim przyjacielem, także artystą, dokonali pierwszego wejścia na szczyt w 1863 roku. Ze szczytu oglądać można

drogami o rożnym stopniu trudności około 10 tysięcy turystów wchodzi na ten szczyt każdego roku. Wyczynu tego dokonują zarówno starcy jak i dzieci. Od odkrycia szczytu przez majora S.Longa w 1820 roku minęło aż 48 lat do jego zdobycia W pionierskiej grupie zdobywców znalazł się W. Byers, wydawca gazety w Denver, który wcześniej, próbował wejścia i będąc zaledwie 500 stóp od celu zawrócił z drogi w przekonaniu, że dalsza wspina-czka przekracza możliwości człowieka. Na szczycie natrafiono na ślady pobytu Indian, którzy zapuszczali się na te wysokości dla zdobycia orlich piór. Kroniki Longs Peak notują wiele ciekawych dokonań. W 1880 roku grupa muzykantów weszła na szczyt i koncert na instrumentach dętych rozpoczęła odegraniem hymnu. Lucille Godwin i Steve Burle w czerwcowej zamieci w 1927 roku zawarli tu związek małżeński. W 1939 roku dwukrotnie wszedł na szczyt poruszający się o kulach Dick Bickle. Elizabeth Buenell ustanowiła kobiecy rekord wejścia na szczyt - była tam aż 45 razy. Zwiedzający Park Narodowy Gór Skalistych z rożnych punktów drogi podziwiają i utrwalają na zdjęciach majestatyczny szczyt, kwietne łąki, lasy i zwierzęta, dla których wysokie partie gór są domem.

“Kiedy pięć lat temu przybyłem do Kolorado, zaledwie po dwóch tygodniach pobytu, zostałem zaproszony do zdobycia góry “Holy Corss”. Rzeczywiście był to dla mnie “krzyż” - z kiepską kondycją, z niezłym brzuszkiem i krótkim czasem aklimatyzacji. To, że po wyprawie nie mogłem się ruszać przez tydzień z powodu zakwasów, nie zniechęciło mnie do dalszej przygody zdobywania kolejnych szczytów. Na dzień dzisiejszy zdobyłem ich 45” - ksiądz Bogdan Siewiera, Salida, Kolorado Ksiądz Bogdan Siewiera podczas jednej z wędrówek po Górach Skalistych w Kolorado

Jednym z najbardziej znanych czternastotysięczników jest Pikes Peak. Ten najdalej na wschód wysunięty masyw górski o wysokości 14,110 stop, dla wielu jest symbolem gór, bastionem Dzikiego Zachodu. Był wielką nadzieją dla poszukiwaczy złota w latach 185859, którzy mało co znaleźli... Swoje rozczarowanie przenieśli na szczyt nazywając go “Pikes Peak Fiasco”. Ale kiedy w trzydzieści lat później odkryto duże pokłady złota w rejonie Creeple Creek, darowano szczytowi to określenie i wrócono do poprzedniej nazwy. Pikes Peak został odkryty i opisany przez Zebulona Pike’a, który w

ful”, najpopularniejszej pieśni Ameryki, której przynajmniej pierwszą zwrotkę zna prawie każdy jej mieszkaniec. Najwyższym szczytem ciekawego krajobrazowo pasma górskiego Sangre de Cristo – po hiszpańsku, krew Chrystusa - jest Blanca Peak: 14,345 stóp wysokości. Rozczłonkowany w swojej szczytowej partii masyw, śmiało wyrasta ponad dno doliny San Luis. Był on i jest doskonałym punktem orientacyjnym. Powszechnie podziwiana Blanca dla Indian jest górą świętą. Nazwali ją “Świętą Górą Wschodu”. Blanca Peak miał i ma swoich gorących, a czasami i bogatych wielbicieli. Do tych ostatnich należał D. Bannett, znany bogacz i playboy Kolo-

obszar 6-krotnie większy od powierzchni Szwajcarii. Na stokach rosną sosny, (Bristlecone, Pinus artistira), które ubogimi koronami i pokręconym pniem witają wschody słońca już od tysięcy lat, jedne z najstarszych organizmów roślinnych na ziemi. Wiek najstarszej sosny oceniony został na ponad 4000 lat. Rośnie ona w trudno dostępnym terenie i z tego względu, jak również dla bezpieczeństwa drzewa lokalizacja jej nie została ujawniona. W północnej części Kolorado na terenie Parku Narodowego Gór Skalistych leży jeden z bardziej interesujących czternastotysięczników - Longs Peak o wysokości 14,256 stóp. Dwudziestoma

W centralnej części Gór Skalistych w Kolorado wyodrębniono 250 kilometrowej długości łańcuch górski. To “Sawatch” - serce Gór Skalistych Kolorado. Gniazdo czternastotysięczników. Najwyższym optycznie wśród nich jest Mt. Massive i długo za taki był uważany. Dopiero pomiary przeprowadzone w 1930 roku wykazały, że jest on niższy od swojego sąsiada - Mount Elbert o 12 stóp. Wielbiciele szczytu zrzeszeni w Mt. Massive Fan Club zażądali powtórzenia pomiarów i wystąpili z propozycją jego nadbudowy. W panikę wpadli, kiedy rozeszła się pogłoska, że Mt. Massive jest niższa także od Mt.

>> 10



ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

10

Pocztówka z Kolorado

Magia Gór << 8 Harvard. Po ponownie przeprowadzonych pomiarach szczyt zachował swoja druga pozycję na liście czternastotysięczników Kolorado. Najwyższym szczytem stanu jest Mount Elbert - 14,433 stóp wysokości nazwany nazwiskiem szóstego gubernatora terytorium Kolorado, Samuala Elberta. Elbert był sekretarzem stanu podczas

rado. W kilka lat później inna grupa studentów chciała oznakować szczyt postawieniem masztu. Do wybitnych chyba nie należeli, bo maszt postawili na innym szczycie. Mount of Holy Cross - 14,005 stóp wysokości, pięćdziesiąty drugi na liście czternastotysięczników zdobył swoisty rozgłos widocznym w czasie późnej wiosny i wczesnego lata w pod-szczytowej partii gór, krzyżem śnieżnym. Podobno dwóch meksykańskich księży zbłądziło w śnieżnej zamieci. Zagubieni, wyczerpani byli bliscy śmierci. W pewnym momencie góry odsłoniły się i oczom wędrowców okazał się potężnych rozmiarów krzyż. Pokrzepieni tym widokiem bezpiecznie wrócili do Nowego Meksyku. Góra śnieżnego

Miłośnicy magii gór: Wojtek Rychlik z córką Mają na szczycie Humboldta.

jawia się księżniczka–anioł na stoku góry, a jej łzy, łzy zbawienia i szczęścia spływają w dół górskimi potokami. Mount Antenero liczy 14,269 stóp wysokości i znany jest z występowania tu minerałów takich jak akwamaryn, topaz, kwarc górski, kwarc dymny, beryl, fluoryt i inne. Ustanowiony tu w 1949 roku rezerwat mineralogiczny jest najwyżej położonym tego typu rezerwatem w Ameryce Północnej. Wspinanie się na szczyt może zostać nagrodzone znalezieniem ciekawego okazu. Pochodzące stad kamienie można spotkać w wielu muzeach na świecie jak również w wyrobach jubilerskich. Wszystkie czternastotysięczniki zostały zdobyte, opisane, nazwane. W 1916

Zauroczenie górami spadło, a jakże, na księdza Bogdana, który od kilku lat pełni posługę duszpasterską w Salidzie: Moja miłość do gór zrodziła się jeszcze seminarium. Przez pierwsze trzy lata klerycy zobowiązani byli spędzić dziesięć dni wakacji w seminaryjnym ośrodku wypoczynkowym w Zakopanem zwanym “Willą pod krzyżem”. Przez te trzy lata udało mi się przewędrować większość tatrzańskich szlaków. Kiedy pięć lat temu przybyłem do Kolorado, zaledwie po dwóch tygodniach pobytu, zostałem zaproszony do zdobycia góry “Holy Corss”. Rzeczywiście był to dla mnie “krzyż” - z kiepską kondycją, z niezłym brzuszkiem i krótkim czasem aklimatyzacji. To, że po wyprawie nie mogłem się ruszać przez tydzień z po-

Huerfano Basin. Od lewej: Mt. Lindsay, Hamilton Pk., Blanca Pk., Little Bear Pk przykryty chmurą i Elingwood Pointem.

FOT: Wojtek Rychlik, www. pikespeakphoto.com

gdy urząd gubernatora sprawował John Evans. Był jego zięciem. Evans jako gubernator popierał Chivingtona, który dokonał masakry Indian w Sand Creek, a nawet odznaczył go. Stworzyło to bardzo trudną sytuację dla rządu federalnego. Evans ustąpił ze stanowiska. Po kolejnych zmianach personalnych gubernatorem został Elbert. Funkcję tę sprawował krótko. Do końca życia był jednak aktywnym politykiem i mężem stanu, pracując głównie w dziedzinie sądownictwa. Na szczyt Mt. Elbert prowadzą trzy szlaki o rożnym stopniu trudności. Pierwszego wejścia na szczyt dokonano w 1874 roku. W 1949 roku na wierzchołek góry wyjechano jeepem. Dave Morrison wyjechał na szczyt rowerem w 1951 roku, helikopter zładował tu w 1959. Próby turystycznego zagospodarowania góry utknęły, na cale szczęście na etapie rozważań. Pozbawiony wyciągów i dróg jest terenem eksploracji dla wytrawnych i zaprawionych w turystycznych eskapadach. Jest ulubionym terenem wycieczek i polowań w starym stylu. Mount Harvard – 14,421 stóp wysokości nazwany został przez studentów wydziału górniczego Harvardu imieniem ich uczelni. W 1869 roku weszli na szczyt. Przewodnikiem grupy był prof. Whitney, który w tym czasie prowadził pomiary topograficzne na terenie Kolo-

krzyża doskonale znana była Indianom, podróżnikom, poszukiwaczom. Była natchnieniem dla malarzy i poetów. Duchowni różnych wyznań organizowali pielgrzymki do tego miejsca. W 1828 roku miał miejsce przypadek cudownego uzdrowienia. Kobieta od ośmiu lat chodząca o kulach samodzielnie zeszła ze szczytu. Cuda mnożyły się. Sława szczytu rosła. Nawet chusteczki błogosławione u stóp szczytu nabierały cudownej mocy i służyły tym, którzy nie mogli wziąć udziału w pielgrzymkach. Postepujące procesy wietrzenia zacierają kształt układu szczelin skalnych wyznaczających kształt krzyża, a upadek wiary w cuda zmniejszył zainteresowanie szczytem i okolicą. Szczytem osnutym wieloma legendami jest Mount Shavano – 14,229 stóp wysokości. Kiedy wiosną znikają śniegi w szczytowej partii góry, jego płaty, nawiązując do konfiguracji terenu, formują postać anioła z szeroko rozpiętymi skrzydłami. Ten śnieżny anioł najlepiej widoczny jest z Salidy. Kiedy długotrwała susza zniszczyła wszystkie uprawy i stalą się zapowiedzią głodu, indiańska księżniczka klęcząc u stóp góry zanosiła modły do boga obfitości prosząc o odmianę losu dla jej plemienia. Bóg prośby wysłuchał i powiedział, że tylko swoim życiem może pomóc bliźnim. Od tej pory każdego roku po-

roku czwórka alpinistów, wśród nich Albert Ellingwood i Eleonor Davis, pionierka kobiecego alpinizmu w Kolorado, weszli na Crestone Peak i Crestone Needle - dwa ostatnie czternastotysięczniki w Kolorado. Góry to magia dla ciała i duszy. Ogarnia ona różnych ludzi, w różnym wieku. Tim Smith, już jako ośmiolatek „zaliczł” wszystkie czternastotysięczniki. Wejścia na nie dokonał Joe Rosche dopiero w wieku 78 lat. Steve Boyer w 1976 roku zdobył wszystkie czternastotysięczniki w ciągu 22 dni. Jack Eggleston w 1957 roku „obszedł” wszystkie szczyty. Miał wtedy siedemnaście lat. Po raz drugi wspiął się na nie w 1963 roku, a w 1969 rozpoczął kolejną rundę wejścia na ich wierzchołki. Swoją górską przygodę rozpoczął już jako dziesięciolatek zabierany prze ojca na wycieczki. Pomysły na czas i sposób zdobywania szczytów są bardzo różne . Rekordy mnożną się i szybko dewaluują. Niektórzy już nie wchodzą na szczyty, a wbiegają. Ted Keizer obiegł wszystkie czternastotysięczniki w ciagi 10 dni, Danielle Ballagee potrzebowała na to 14 dni, 4-ech godzin i 49-ciu minut. Scott Edward Parazynski - astronauta polskiego pochodzenia swoje ziemskie pasje utrwala wejściem na czternastotysięczniki Kolorado. Zdobył już czterdzieści osiem.

wodu zakwasów, nie zniechęciło mnie do dalszej przygody zdobywania kolejnych szczytów. Na dzień dzisiejszy zdobyłem ich 45. Większość z nich (te łatwiejsze) przewędrowałem samotnie. Jedynie te trudniejsze (North Maroon, Little Bear) zdobywałem w grupie trzy lub czteroosobowej. Wędrowanie jest świetnym sposobem spędzania wolnego czasu. Zdobywanie szczytów umożliwiło mi zobaczenie najpiękniejszej część Kolorado. Widoki naprawdę zapierają dech w piersiach. Aktywyny styl życia pozwolił mi zrzucić zbędne kilogramy, a jak przysłowie mówi: “w zdrowym ciele, zdrowy duch”. Będąc bliżej przyrody jest się na pewno bliżej Stwórcy, (ks. Bogdan Siewiera, Salida, Kolorado). Romantyczne spotkanie z czternastotysięcznikami wymyślił sobie Jo Kedrowski. Jest pierwszą osobą, która spała na szczycie każdego o z oficjalnych “55 fourteeners” w Kolorado. Przygoda ta trwała od 23 czerwca do 28 września 2011 roku. Dziewięćdziesiąt pięć dni przeżyć i wspomnień zamieścił w niedawno wydanej książce - „Sleeping on the Summits” . Jo Kedrowski jest też jednym z tych, dla których - “Going to the mountains is going home”. Tekst: Halina Dąbrowska Konsultacja: Wojtek Rychlik


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

11

Co, gdzie i kiedy?

Specjały z Polski, Węgier, Bułgarii, Ukrainy, Rumunii, Rosji, Włoch, Niemiec, Francji.... zapraszamy:

Pon - Sobota: 10.00 - 20.00 Niedziela: 10.00 - 18.00

(303) 699-1530 Parker Rd

Quincy Ave EUROPA

Szeroki wybór m. innymi polskich produktów: sery, wędliny, pierogi, przetwory, codziennie świeżo pieczony chleb z Niemiec, słodycze i wiele innych...

13728 E. Quincy Ave, Aurora, CO 80015

DYŻUR KONSULARNY Uprzejmie informujemy, że Dyżur Konsularny w Kolorado będzie miał miejsce w Polskim Klubie w Denver w dniach 22 i 23 października (poniedziałek i wtorek). Godziny przyjęć od 9 rano do 18 po południu. Zapisy przyjmuje p.Katarzyna Majkut-Szuta, Prezes Klubu pod numerem: 303-250-5370. Prosimy dzwonić w godzinach popołudniowych. Adres Polskiego Klubu w Denver: 3121 W Alameda Ave. Denver, CO 80219 • W sprawach paszportowych i obywatelskich radzimy zapoznać się z info-rmacjami umieszczonymi na stronie internetowej Konsulatu Generalnego w LA. www.losangeleskg.polemb.net • Konsul Honorowy w Kolorado, Tomasz Skotnicki bedzie przyjmowal zapisy i udzielał informacji od dnia 15 października pod numerem: 303-517-1278

MH - INTERNATIONAL

Mira Habina

działa od 1980 roku, Lic.# 01825

Notariusz Publiczny Tłumacz Przysięgły Rozliczanie podatków (Income Tax) 8760 Skylark Street Highlands Ranch, CO 80126

mirahabina@aol.com

720-331-2477

www.europaworlddeli.com

Dołącz do ŻYCIA KOLORADO na Facebooku, - będziesz na bieżąco!


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

12

DISH Network poleca mężczyzna znika. Satu postanawia poznać prawdę. Premiera 12 września, godz. 8:00 PM ET/PT

Nowy kanał sportowy tylko w DISH!

The Wanted

na życzenie Widzów: • • • • •

Piłka nożna - Ekstraklasa Żużel - Ekstraliga, FIM Grand Prix MMA, boks i wiele innych atrakcyjnych sportów!

W cyklu „Z Biblii ukradzione” pokazujemy jaki wpływ na nasz język ma Biblia. Pragniemy udowodnić, że bardziej czy mniej świadomie wszyscy ją cytujemy. Zadanie wydaje się zaskakujące. Jego rozwiązania podejmuje się m.in. prof. Jerzy Bralczyk. Emisja nowych odcinków od poniedziałku do piątku o 20.05.

Hity programowe wrzesień 2012 Wspaniałe europejskie miasta: Helsinki - w cieniu Wielkiej Niedźwiedzicy

Religia.tv jesienią

Fot: religiaTV

Już od września zapraszamy do religii.tv na dwie nowości. „Zwykły Bohater – Historie Prawdziwe” to program pomysłu i produkcji religii.tv oparty o historie osób, które rok temu zostały zgłoszone do Konkursu „Zwykły Bohater”. W kolejnych odcinkach Szymon Hołownia będzie rozmawiał z ludźmi, którzy stanęli w życiu przed prawdziwym wyzwaniem. Nie przeszli obok niego obojętnie. Dzięki swojemu poświęceniu, odwadze, determinacji ścigają piratów drogowych, opiekują się niepełnosprawnymi, bezdomnymi i porzuconymi. Zapraszamy na premierowe odcinki już od 8 września w każdą sobotę o 18.30. Kolejna nowość to seria kulinarna „Anielskie smaki”. Siostra Aniela Garecka zaprezentuje proste przepisy na ciasta desery i inne słodkie smakołyki. Zapraszamy do wspólnego pieczenia i gotowania. Dzięki swojemu doświadczeniu siostra Aniela nauczy każdego jak zrobić słodki przysmak. W kolejne niedziele, od 9 września o 14.00 warto zaplanować sobie 15 minut z „Anielskimi smakami”. Zachęcamy także do oglądania naszych stałych pozycji programowych, które od lat mają wierną widownię. Nowe odcinki znanych programów w religii.tv od 10 września. „Rozmównica” to program, który określa charakter stacji religia.tv. Ciekawi jesteśmy ludzi. Ich pytań, poszukiwań, systemów wartości. Jesteśmy otwarci na każdego rozmówcę, ale nie ukrywamy, że zależy nam zwłaszcza na tych, którzy stawiają trudne pytania. Od poniedziałku do piątku o godz. 22.00 na antenie religia.tv i na naszej stronie internetowej prowadzący program rozmawiają z widzami korzystając z maili, Skype’a, Facebooka i telefonów. Jeśli chcesz się włączyć do rozmowy wystarczy zadzwonić do studia (22)4535775 podczas programu.

Na próżno szukać ognia w pokrytej lodem Finlandii. Ten zamieszkały przez prawie pięć milionów obywateli kraj pełen jest przeciwstawności. Z jednej strony Finlandia to odosobnione, opuszczone, spokojne tereny. Z drugiej strony Helsinki - stolica kraju - to intensywnie rozwijająca się metropolia znana zarówno ze swojej multimedialności jak i prężnego przemysłu muzycznego. Aby w pełni zrozumieć kulturę Finlandii oraz mentalność jej mieszkańców odbywamy podróż w stronę Rosji. Przewodnik, reżyser Mika Kaurismäki, zabiera nas do Baru Moskva, miejsca które otworzył wspólnie z bratem Aki. Klienci baru do wczesnych godzin rannych przysłuchują się przemowom Leonida Breżniewa. Zespół Leningrad Cowboys z dużą dozą ironii wyjaśnia w jaki sposób uwolnił Finów od niepokoju wywołanego Zimną Wojną. Czy sąsiedztwo niedemokratycznej Rosji zahamowało rozwój fińskiej kultury? Co sprawia, że więzi z rosyjskim sąsiadem są dla Finów zarówno intrygujące jak i odpychające? Premiera 10 września, godz. 8.30 PM ET/ PT Śmiercionośna komórka Fińska firma Makela Mobile jest jednym z największych producentów telefonów komórkowych na świecie. Przedsiębiorstwo przygotowuje się do wypuszczenia na rynek rewolucyjnej serii aparatów, kiedy na jaw wychodzą szokujące wiadomości. Tajny raport ujawnia, że wypuszczone na rynek modele powodują guza mózgu. 26- letnia Satu Rossi (Saija Lentonen), dziennikarka śledcza, porzuca źle opłacane stanowisko w lokalnej gazecie Sanomat i rozpoczyna pracę w biurze prasowym firmy - nowa praca oznacza lepsze zarobki, luksusowy samochód i przestronny apartament. Tajny raport Makeli odkrywa kolega Satu z Sanomat. Niedługo potem

Fot. Eurochannel

The Wanted to brytyjsko-irlandzki boysband, w skład którego wchodzą: Max George, Siva Kaneswaran, Jay McGuiness, Tom Parker oraz Nathan Sykes. Grupa zadebiutowała wydanym w lipcu 2010 roku singlem „All Time Low”. W krótkim czasie utwór stał się numerem jeden na brytyjskich listach przebojów. W październiku tego samego roku wydany został pierwszy studyjny album zespołu The Wanted. Pochodzący z drugiej płyty singiel „Gold Forever” osiągnął trzecie miejsce na listach brytyjskich rozgłośni radiowych. Największy hit grupy „Glad You Came” w ekspresowym tempie podbił europejską scenę muzyczną i klubową stając się hitem imprez. Premiera 23 września, godz. 8:30 PM ET/PT Programy Polsat2, itvn, religia.tv, Kino Polska International, Kino Polska Muzyka, Babytv, Kino Europa i TV SPORT są dostępne na platformie DISH Network. Po więcej informacji proszę dzwonić: 1.888.231.8542


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

13

Różności

Brawa

Listy od Czytelników:

dla Maryli Brzeskiej

Bardzo podoba mi się ta gazeta ponieważ jest taka “domowa”. Ma taki cieply ton i odzwierciedla Waszą pasję. Ponizej jest wiersz o mojej tęsknocie za Kolorado :) Tęsknie za tobą ty piękna naturo Kolorado, co wyznaczasz szczyty gór i dna jezior. Rozprzestrzeniasz się beztrosko kreśląc tajemniczy krajobraz, którego szukałam cale lata i który pozostanie w pamięci do końca moich dni. Chociaż ta dzika tęsknota boleśnie serce moje rozdziera i łzami twarz obmywa, to nigdy nie odbierze mi twego uroku który koi te rany i usypia w bezsenna noc. Teraz czuję się szczęśliwa bo odnalazłam moje miejsce, tam, na końcu świata, o którym już zawsze będę śnic - Joanna Maciuszko

Humor w kresce Szczepana Sadurskiego

poprzednim wydaniu “ŻK” Konsul Honorowy RP w Kolorado pan Tomasz Skotnicki ogłosił konkurs na rozpoznanie 7 polityków na fotografii, którą zrobił podczas meczu Polska-Grecja. Pani Maryla Brzeska jako pierwsza bezbłędnie odnalazła siedmiu prapremierów Polskiego Rządu. Kolejno od prawej: J.Oleksy, W.Cimoszewicz, L.Miller, K.Marcinkiewicz, J.Buzek, poniżej D.Tusk i W.Pawlak. Autor artykułu wręczył zwyciężczyni pamiątkowa monetę 2 złotową wybitą z okazji Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Gratulacje dla świetnie zorientowanej w polityce Czytelniczki “ŻK”!

Pan Tomasz Skotnicki wręcza pani Maryli Brzeskiej pamiątkową monetę z EURO 2012


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

14

Herbata czy kawa? - brązowych medalistów, a na świeżym powietrzu aktywnie spędzicie czas – naprawdę warto. Parę ciepłych słów uznania należy się również drużynie z Kolorado Springs. Chłopcy zagrali solidnie, włożyli dużo serca i ambicji, zabrakło im jednak troszeczkę zgrania. Wierzę w to, że praktyka czyni mistrza i kto wie, jeżeli dostosujemy się do tego sloganu to w przyszłym roku możemy mieć dwie polskie drużyny na podium. Oby nam się to marzenie spełniło.

Jeden taki dzień Waldek Tadla

ak można nie być tu optymistą gdy niemożliwe staje się możliwe. Słońce świeci, ludzie przychodzą z biesiadą i śpiewem, roześmiane dzieci wesoło się bawią, a nasze Orły z medalem na szyi kończą jeden z najtrudniejszych turniejów w roku. Życie jest piękne, nastraja optymizmem, pachnie wiatrem i trawą. Szkoda tylko, że następny polonijny piknik piłkarski jest już za nami. Zostały niezapominane wspomnienia. Kolorowe myśli rozlewają wokół błogą sielankę. Przeżyjmy ją więc, raz jeszcze... Szare ekonomiczne realia amerykańskiej egzystencji ostatnio jakoś nijak nie chcą nastrajać nas optymizmem. Słowo „ostatnio” jest tu oczywiście sporym niedomówieniem, wszak bolesny kryzys trwa już 5 lat. Kolejne dwie administracje próbują się z nim jakoś uporać, a pozytywnych rezultatów jak nie było tak nie nie ma. Lecz w sukurs przychodzi nam „jeden taki dzień” - 6 listopada 2012, w którym to będziemy mogli dokonać gruntownej zmiany! Znaleźliśmy się w „głębokim dołku”, jeżeli chcemy z niego wyjść to musimy po prostu przestać kopać. Ekonomii należy pomóc, a ludzi umiejętnie zmotywować. Dać im pracę, a nie zasiłek, dać im możliwość rozwoju i samorealizacji, a nie destrukcyjnie „bezpieczną” stagnacją, dać im Boga i wiarę, a nie wyuzdaną polityczną poprawność. Przestańmy w końcu rozdawać pożyczone pieniądze, wyprodukujmy dobrobyt ponieważ pożyczać w nieskończoność się go nie da. Przyszedł najwyższy czas aby uwierzyć w mądrość i dobroć człowieka, która jest naturalnym i zupełnie niezależnym od żadnych rządów czynnikiem. Jest ona gwarantem rozwoju i dobrobytu rodziny, kraju oraz ludzkiej cywilizacji w humanitarnie dobrym świecie. Głównym zadaniem rządu powinno być dbanie o nasze bezpieczeństwo – koniec, kropka. Nie chcemy aby ktoś mówił nam jak mamy żyć, co mamy chcieć i jak do tego zmierzać. Oczywiste jest, że sami wiemy to lepiej. Biurokracja zabija kreatywność, zniewala jednostkę, uzależnia ją od systemu i sprawia, że stajemy się jej petentem. Czyż nie powinno być dokładnie na odwrót? Socjalistycznie wyświechtane hasło „każdemu po równo” w przeszłości już się nie sprawdziło. Ze starego bloku uszczęśliwionych na siłę państw, centralnego rozdzielnictwa doświadcza dzisiaj już tylko Kuba. Chyba nie chcemy wrócić do tych mocno przyziemnych standardów? Zostańmy więc przy „niebie, które będzie limitem naszych możliwości”. Uwierzmy w człowieka, sięgnijmy do gwiazd, wznieśmy się na wyżyny, bo naprawdę warto. Kiedy idę ulicą często widzę przykłady

tego, że można inaczej. Wielu ludzi nie chce się poddać systemowi i wbrew społecznej znieczulicy, płynąc pod prąd robi po swojemu. Przykładem może być tu pralnia chemiczna, która w oknie wystawowym wywiesiła duży napis: „bezpłatne czyszczenie ubrań dla wszystkich bezrobotnych pod warunkiem, że wybiorą się oni w nich na rozmowę kwalifikacyjną (job interview)”. Jakże wzniosła i prosta idea skutecznie walcząca z kryzysem. Innym przykładem może być pomysł właściciela jednej z restauracji sieci „Subway”, który wywiesił na drzwiach swojego sklepu

stosunkach międzyludzkich zrodzi się ciepło, życzliwość i normalność. No cóż, jak nie możemy zrobić ekspansji biznesu to może zrobimy... piknik? Tak po Bożemu, od serca – będziemy szalenie kreatywni, wypracujmy zysk aby go potem oddać ku uciesze innym, racjonalnie myślącym wrażliwcom. Tak, więc do dzieła, pokażmy że można! 18 sierpnia 2012 – był to „jeden taki dzień”, w którym już po raz czternasty udało nam się pozytywnie zaistnieć. Polski Zwiazek Piłki Nożnej w Denver, DISH-PolskaTV i “Życie Kolorado”

Od 14 lat polscy piłkarze organizują turniej połączony z polonijnym piknikiem. Tegoroczna impreza kolejny raz pokazuje zaangażowanie wielu ludzi dobrej woli w budowanie polskiej wspólnoty w Kolorado, podczas której gościmy także inne narodowości. | Fot: Madzia Kędzierski

kartkę z napisem „darmowe posiłki dla bezdomnych od 4 do 5 po południu”. Jakże szlachetny gest dystrybucji wypracowanych w pocie czoła zysków. Z kolei prezes jednej z największej w kraju rodzinnie zarządzanej sieci restauracji „Chick-fil-A” - pan Dan Cathy, w swoim publicznym wystąpieniu powiedział: „bardzo popieramy rodzinę, ale taką - jak ją definiuje Biblia. Nasz biznes to przedsiębiorstwo rodzinne, chcemy podziękować Bogu za to co mamy i uczynimy wszystko aby wzmocnić nasze rodziny”. Wypowiedź ta spotkała się z burzliwą krytyką burmistrzów Chicago, Bostonu i San Francisco, którzy stanowczo sprzeciwili się handlowi kurzymi filetami w swoich miastach. W imię politycznie wyuzdanej poprawności, świadomie wybierają bezrobocie i stagnację. Piętnują biznes i chrześcijańską tradycję. Bardzo im się dziwię, bo myślę podobnie jak Cathy, mówię o tym głośno i jestem z tego dumny, co nie przeszkadza mi być tolerancyjnym w stosunku do innych orientacji religijnych, seksualnych czy też ateistów. Coś mi się zdaje, że nasza gazeta do tych miast nie prędko będzie mogła zawitać. Chyba, że po 6 listopada zrobi się w kraju bardziej przyjazny i pro-rozwojowy klimat, a w

zorganizowało kolejny międzynarodowy turniej piłkarski połączony z wielkim festynem polskiej kuchni i czeskiego piwa. W turnieju udział wzięły reprezentacje Mongolii, Nigerii, Peru, Stanów Zjednoczonych, Czech, World Mix, Polski 1 (Littleton) i Polski 2 (Kolorado Springs). Przeszło 120-tu zawodników z całego świata. Nasza młoda drużyna spisała się rewelacyjnie. Z silnymi i o wiele bardziej doświadczonymi przeciwnikami udało nam się zasłużenie wywalczyć brązowy medal. Jak na osiem drużyn jest to zupełnie niezły wynik. W tym roku wyprzedziły nas tylko drużyny: World Mix – drugie miejsce (zwycięzca trzech ostatnich turniejów) oraz Nigeria – pierwsze miejsce (profesjonalnie prowadzona drużyna piłkarska). Brawo Polskie Orły! W tym dniu byliście naszą radością i sprawiliście, że znowu mogliśmy się poczuć dumni. Nie będę nikogo wyróżniał bo cała drużyna zagrała świetny turniej i wszystkim należą się słowa uznania. Jesteście wspaniali, a co najważniejsze młodzi i właśnie ten fakt napawa nas wielkim optymizmem na przyszłość. W tym miejscu wypada mi raz jeszcze zaprosić wszystkich chętnych na czwartkowe treningi do naszego „boiskowego domu” w Little Dry Creek Park. Poznacie nas

Jezeli chodzi o organizację imprezy to mam tu jeden wielki dylemat. Jak można samemu się chwalić, powinni robić to inni... Ale co tam, „perfekcja” to pierwsze słowo jakie przychodzi mi na myśl. Wprawdzie my, piłkarze robimy ten piknik już 14-ty rok z rzędu, jednak co roku istnieje pewna niewiadoma – czy aby na pewno tym razem się uda? Co roku się udaje, tak było i teraz, a o randze i skali przedsięwzięcia niech mówią same fakty: wynajęty park (trzy piłkarskie boiska + toalety), dmuchany zamek dla naszych pociech, opłaceni sędziowie, zgłoszonych osiem drużyn w turnieju (przeszło 120 zawodników), organizacja polowej kuchni, wydanych przeszło 400 bezpłatnych (palce lizać) posiłków, rozlanych sześć beczek (300 litrów) złociście zimnego, darmowego piwa, rozdane piękne nagrody (puchar, medale, piłki) dla piłkarzy i medale, bryloczki, bidony dla dzieci biorących udział w imprezach towarzyszących. Świetna atmosfera, ogromne emocje, dużo śmiechu i bajecznie piękna pogoda dopełniły całość. Oczywiście, nie możemy zapomnieć tu o wszystkich społecznikach, którzy nam co roku chętnie pomagają i tak: Paweł i Piotr z “Sawa Meat & Sausage” za dostarczenie przepysznej kiełbasy i jeszcze smaczniejszej kaszanki, Andrzej z “Royal Bakery” za tradycyjnie polski chleb i fenomenalne słodkości, Czarek z “Eagle Foods” za niebiańskie pierogi (ruskie, jalapeno i marchewka), Asia Metzger z “Keller Williams” za dwa garnki smakowitego chili i dotacje pieniężną, Heniu Bugno i Stasiu Maj za olbrzymi gar dobrze przyprawionego bigosu, w którym było więcej mięsa niż kapusty. Naszym żonom, za ogórki małosolne, marynowaną papryczkę, sałatki, domowe wypieki i serce włożone podczas pikniku - za bycie “kobietą za ladą”. Wszystkim biesiadnikom, za dotacje i aktywne uczestnictwo w tej świetnej imprezie, z całego serca szczerze dziękujemy. Aby jednak nie dać Wam wytchnienia postanowiliśmy dalej być super kreatywni, tak więc tym razem już dziś zapraszamy Was na nasz coroczny, ekskluzywny bal piłkarski, który odbędzie się 6 października w Double Tree by Hilton Hotel, (informacje nas str. 26). Znając nas możecie być pewni, że będzie to wieczór pełen niespodzianek, atrakcji i szalonej zabawy. Po prostu kolejny... „jeden taki dzień”.

Drogi Czytelniku Uprzejmie proszę o kierowanie wszystkich komentarzy, opinii i spostrzeżeń na temat artykułu zamieszczonego na tej stronie pod adres emailowy: waldek.tadla@zycie-kolorado.com z dopiskiem: "Herbata czy kawa?"


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

15

Fotogaleria

Piknik i Turniej Piłkarski 18 sierpnia 2012

Foto: Madzia Kędzierski


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

16

Polskie sylwetki w Kolorado

Jestem zwyczajnym człowiekiem... Marta Arbatowska ego biografia jest nadzwyczaj bogata. Zbigniew Maleszewski to wybitny polski rzeźbiarz, którego minister Kultury uhonorował medalem Gloria Artis, współtwórca Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku, autor książek publikowanych i niepublikowanych, ceniony nauczyciel, a także podróżnik. O podróży do Kolorado i pobycie w Denver, który zostawił trwały ślad na amerykańskiej ziemi, rozmawiała z autorem Krótkiej historii czasu Marta Arbatowska. Marta Arbatowska : Widzę, że oderwałam Pana od pracy. Wciąż pan jest bardzo aktywny jako artysta. Nad czym obecnie Pan pracuje? Zbigniew Maleszewski : Teraz robię rzeźbę nagrobną z okazji dwudziestej rocznicy śmierci mojej żony. Wypisałem tutaj także imiona innych członków mojej rodziny, choć w ich przypadku będzie to tylko symbol. Ich groby znajdują się w różnych częściach Polski. M.A. : Pańska rodzina mieszkała w różnych miejscach, a Pan zwiedził wiele krajów i kontynentów... Z.M. : Tak, to prawda. Bardzo dużo w życiu podróżowałem. Byłem w Azji, Afryce, USA, zwiedziłem oczywiście Europę. Odbyłem nawet podróż dookoła świata. M.A. : Jednym z miejsc, które Pan odwiedził był stan Kolorado w USA. Z czym związana była ta podróż? Z.M. : W Kolorado, a dokładniej w Denver, realizowałem pomnik generała Kazimierza Pułaskiego. Polonia amerykańska ufundowała park Pułaskiego na dwusetną rocznicę niepodległości Stanów Zjednoczonych i postanowiła wybudować także jego pomnik. Ogłoszono międzynarodowy konkurs, w którym wzięli udział rzeźbiarze z Polski i z Denver. To także miało swoje znaczenie, bo Kazimierz Pułaski jest przecież bohaterem obydwu narodów. Zaprosili mnie do wzięcia udziału w tym konkursie i go wygrałem. To był rok 1975. Wtedy udałem się do Denver, aby zrealizować ten pomnik. M.A.: Jest to dzieło naprawdę imponujące. Także pod względem rozmiarów... Z.M. : To dzieło trzeba by raczej nazwać architektonicznym, rzeźbiarskim obeliskiem. Rzeczywiście jest wysoki, bo mierzy około 7 metrów. Na fotografii, którą powiesiłem na ścianie w salonie, przy pomniku stoi moja żona. Specjalnie zrobiłem takie ujęcie, aby dać wyobrażenie o jego rozmiarach.

Fundamenty sięgają bardzo głęboko, powyżej 3 metrów w głąb ziemi. Pomnik symbolizuje dwa miecze jagiełłowe, na szczycie znajduje się orzeł jagiełłowy oraz paski, które mają symbolizować naród amerykański. Na obelisku umieściłem również 6 medalionów wyrzeźbionych w granicie. 3 po jednej, 3 po drugiej stronie. Polonia zażyczyła sobie, aby przedstawiały wybitnych Polaków. I zdecydowali, że mają się tu znaleźć: Pułaski, Paderewski, Chopin, Kościuszko, Kopernik i jedna kobieta – Maria Curie-Skłodowska. Szkice ich twarzy przygotowywałem w mojej pracowni. Podobno nawet nieźle wyszły. Przypominały naszych wielkich Polaków, nie trzeba było się domyślać (śmiech).

gdzie produkowano nagrobki. Mieli tam maszyny, z których mogłem korzystać. Kamień, z którego miał być wykonany obelisk, cięto w tych zakładach na bloki o wysokości 1,5 metra. Przy montażu pomagała mi oczywiście ekipa z dźwigiem. Bloki musiały być zamocowane na bolcach, wszystko z dokładnością co do milimetra. Oprócz tego drobniejsza praca. Liternictwo, które wymagało wielkiej precyzji. Medaliony... Ręczne wykuwanie jednego medalionu w granicie zajmowało około dwóch miesięcy, więc naprawdę bałem się czy zdążę. Na szczęście zimy są tam łagodne, więc praca w zimowych miesiącach nie była utrudniona. Na jej wykonanie miałem rok. Ten czas wspominam jako niezwykle intensywny. Codziennie zawozili mnie do warsztatu, z powrotem czasami chodziłem na piechotę. To była godzina drogi. Te tereny są rozległe... M.A.: Droga do warsztatu zajmowała godzinę. A skąd Pan rozpoczynał tę drogę? Z.M.: Polonia zapewniła mi zakwaterowanie i odpowiednie warunki do pracy. Zupełnie przypadkowo okazało się, że wśród amerykańskiej polonii w

bie żywopłotami. Nie było kontaktów między sąsiadami. Pamiętam, że było tam cicho, ulice były puste, bo ludzie zazwyczaj spędzali czas wolny od pracy w domach. Było to przeciwieństwo dzielnicy zamieszkałej przez czarnoskórych, gdzie życie toczyło się zupełnie inaczej. Tłok na ulicach, gwar, dużo dzieci. Takie Denver zapamiętałem z tamtego okresu. M.A. : Eddy i Reggy należeli do polonii amerykańskiej. Jak w tamtym okresie funkcjonowała polonia? Z.M. : To była bardzo aktywna organizacja. Mieli nawet swoich przedstawicieli we władzach miejskich. To oni przecież zainicjowali budowę pomnika Pułaskiego, a środki na realizację tego projektu zdobyli z własnych składek i organizowania rozmaitych imprez. Ale na samym finansowaniu się przecież nie kończyło. Polski inżynier przebywający w Denver wybudował fundamenty pod budowę pomnika... M.A. : A jakieś inne znajomości, więzi, które zostały z tego okresu?

Z.M. : Środowisko polonijne było bardzo duże i nie jestem w stanie przypomnieć sobie tych wszystkich nazwisk. Pamiętam, że jeden z Polaków, których poznałem wtedy w Denver, zajmował się wyrabianiem pamiątek. Rozwoził je po całej Ameryce i często zabierał mnie ze sobą, więc dzięki niemu miałem okazję zwiedzić dużą część Kolorado. To są tereny bardzo atrakcyjne, chociażby ze względu na Góry Skaliste czy rzekę Kolorado. Wielkie wrażenie wywarło na mnie miasto całe wykute w skale, które pełni funkcję centrali rządu amerykańskiego w razie wybuchu wojny. Właśnie tam pracował inżynier, który robił fundamenty dla mojego pomnika i bardzo wiele mi o tym miejscu opowiadał. O tym się głośno nie mówiło. Poza tym opowiadał mi o wielu innych sprawach. Bez wzajemności zakochał się w jednej Amerykance i godzinami potrafił wyżalać mi się z tego powodu. Tak czasami Zbigniew Maleszewski, urodzony w 1924, jest z wykształcenia architektem i rzeźbiarzem, uczniem wyglądały chwile wolne od Franciszka Strynkiewicza. Ukończył Politechnikę Warszawską i ASP w Warszawie. Tworzy rzeźby w kapracy nad pomnikiem. mieniu; marmurze, granicie, itp. Wystawia swoje prace od 1954 roku, uzyskując liczne medale i nagrody. Laureat krajowych i zagranicznych konkursów rzeźbiarsko-architektonicznych. Jest autorem pomnika poświęconego gen. Kazimierzowi Pułaskiemu w Denver. Na zdjęciu artysta w swojej plenerowej galerii w centrum Warszawy przy ul. Bugaj 15. FOT: Marta Arbatowska

M.A.: Jest to więc pomnik, w którym można odnaleźć wiele symboli. Z.M.: Tak. Mogę jeszcze dodać, że nawet materiał, z którego go wykonałem, ma swoją symbolikę. Czerwone bloki, które tworzą obelisk przywiezione zostały z Gór Skalistych. Natomiast szary granit, z którego zrobione są medaliony pochodzi z Savannah, gdzie Pułaski zginął podczas bitwy. M.A. : Jak wyglądała praca nad pomnikiem? Z.M. : Pracowałem na przedmieściach Denver. Zorganizowano mi miejsce pracy przy zakładach kamieniarskich,

Denver mam kuzynów i to oni przyjęli obowiązki związane z ugoszczeniem mnie. On nazywał się Edward Zalewski i był prezesem tamtejszego koła polonijnego, ona miała na imię Regina. Eddy i Reggy – tak się nazywali po amerykańsku – bardzo o mnie dbali, prawie że nosili na rękach. Urządzili pomieszczenie, w którym mogłem wykonywać drobniejsze prace, na przykład te związane z liternictwem czy szkicowaniem. Mieli dwie córki. Jedna już wyszła za mąż, mieszkała poza domem i czasem do niej jeździliśmy. Druga była studentką i czasami odwiedzała rodziców. Mieszkali w spokojnej dzielnicy Denver, która składała się z samych domków jednorodzinnych odgrodzonych od sie-

M.A. : Praca nad pomnikiem była bardzo absorbująca, ale chyba udało się także znaleźć czas na inne aktywności? Z.M. : Czasu było rzeczywiście niewiele, na brak pracy nie narzekałem, ale parę razy udało mi się urwać na krótki urlop. Wsiadałem do autobusu i jeździłem po całej Ameryce. Byłem na przykład w Dakocie, gdzie nasz rzeźbiarz KorczakZiółkowski pracował nad ogromną rzeźbą kutą w skale. Ma ona 200 metrów i przedstawia jeźdźca na koniu. Jest to Indianin o imieniu Crazy Horse czyli Dziki Koń, który został zastrzelony przez amerykańskiego żołnierza. Prace nad rzeźbą trwają do dzisiaj, bo Korczak-Ziółkowski doczekał się licznego potomstwa, które kontynuuje to

>> 22


przy zamównieniu 1 dania- drugie:

50% OFF

Brian Landy, Attorney B a n k r u p tc y & Wi l l s Call for a Free Consultation

(303) 781-2447 w w w. l a n d y- l aw. co m

(A Debt Relief Agency under the Bankruptcy Code)

One-on-One Help Since 1995

3780 South Broadway, Englewood

www.eggcredible.com

zapraszamy codziennie: 6.30 - 14.00

Wyśmienite Śniadania i Lunche Kuchnia polska i amerykańska Catering; Imprezy okolicznościowe (wesela, komunie, itp.) w naszej restauracji lub u klientów. 5397 S. Boulder Road, Boulder, CO 80303

Polskoje˛zyczny lekarz przyjmuje nowych pacjentów. Dr Tony Dobija zapewnia wysokiej jakości opiekę medyczną dla dorosłych pacjentów w wieku od 16 lat. Posiada dyplom lekarza ze Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach, w Polsce i certyfikat amerykańskiej komisji lekarskiej w zakresie medycyny wewnętrznej. Od roku 2002 prowadzi praktykę lekarską w Internal Medicine Associates of Lafayette. Jako specjalista w dziedzinie medycyny wewnętrznej i opieki podstawowej, Dr Dobija może leczyć cały zakres niechirurgicznych problemów zdrowotnych, które mogą wystąpić u dorosłych. Akceptuje większość głównych ubezpieczeń zdrowotnych, łącznie z Medicare. Urodzony i wychowany w Polsce, Dr Dobija z przyjemnością przyjmuje i zajmuje się pacjentami ze swojego rodzimego kraju.

Aby wyznaczyć wizytę u Dr Dobiji, proszę zadzwonić pod nr 303-604-6669.

Tony Dobija, MD Internal Medicine Associates of Lafayette Community Medical Center 1000 W. South Boulder Rd. Suite 214 Lafayette, CO 80026 303-604-6669

Proszę przyn ieść to ogłoszenie n a wizytę w celu otrzym ania bezpłatnego zestawu pierwszej po mocy.

przy zamównieniu 1 dania - 1 danie dla dziecka

FREE

OFERTA WAŻNA TYLKO Z KUPONEM 1 KUPON NA 1 STOLIK KUPON NIE JEST WAŻNY W ŚWIĘTA WAŻNE DO 30. 11. 2010 30.09. 2012

303-301-0005


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

18

Profesjonalne porady

Znaczny wzrost tempa sprzedaży domów w Denver Pomogę Ci kupić lub sprzedać nieruchomość. Serwis za darmo dla kupujących jak również sprzedających jako "short sale".

Małgorzata Obrzut

ortal internetowy MetroDepth.com, śledzący lokalne rynki nieruchomości w USA opublikował raport, w którym Denver określone zostało miejscem gdzie domy sprzedają się szybciej niż w większości kraju. Inny portal Realtor.com również wskazuje na Denver jako drugie w rankingu rynków nieruchomości pod względem tempa sprzedaży. Wyznacznikiem tego jest liczba dni pomiędzy wejściem nieruchomości na rynek a dniem, kiedy zawarta zostaje umowa kupnasprzedaży tejże nieruchomości. Jest to jeden z ważniejszych wskaźników obserwowanych i komentowanych przez fachowców. Jego spadek związany jest z obniżeniem się ilości domów oferowanych na sprzedaż, czyli inwentaryzacji, co konsekwentnie obserwujemy w Denver od początku tego roku. Niska inwentaryzacja to szybsza sprzedaż, to także perspektywa wzrostu cen. Obecnie średnia liczba dni spędzanych na rynku przez dom wystawiany na sprzedaż wynosi w Denver zaledwie 33. Spośród 147 analizowanych rynków tylko Oakland w Kalifornii wyprzedził w tym aspekcie Denver. To dobra wiadomość dla tych,

którzy planują sprzedać nieruchomość w najbliższej przyszłości. Natomiast na drugim końcu spektrum pozostają miasta, w których domy są na rynku przez długi czas zanim znajduje się na nie kupiec. Do tych miejsc zaliczają się liczne miasta na wybrzeżach Północnej i Południowej Karoliny (w tym znana miejscowość turystyczna Myrtle Beach), oraz niektóre rejony Florydy. W tych stanach sprzedaż domu zajmuje średnio ponad 130 dni. Biorąc pod uwagę niską podaż i rosnący poziom popytu na rynku nieruchomości Denver, nie jest niespodzianką, że ceny wykazują tendencję wzrostową. Według raportu Case-Shiller ceny w Metro Denver wzrosły 3.7% od maja 2011 do maja 2012. Właściciele domów mogą się spodziewać dalszego powolnego wzrostu przez kolejny rok. Dalsza perspektywa byłaby zgadywaniem. Ekonomiści na razie przewidują umiarkowany wzrost cen do końca drugiego kwartału 2013 roku. Tak więc domy w Denver sprzedają się szybko. Co to oznacza dla kupujących? Co może zrobić kupujący aby być przygotowanym na tak aktywny rynek?

Przefinansuj swój dom. Pożyczki HARP Agnieszka Gołąbek krót “HARP” pochodzi od angielskiej nazwy: Home Affordable Refinance Plan. Jest

to rządowy program pomocy ludziom posiadającym pożyczki wyższe niż wartość domu. Umożliwia on przefina-

2011 Denver Five Star Real Estate Agent in 5280 Magazine

Małgorzata Obrzut, Broker Associate

www.margoobrzut.yourkwagent.com emial:margoobrzut@kw.com

11859 Pecos St.#200, Westminster, CO 80234 Niekwestionowaną podstawą jest zapewnienie sobie finansowania zanim zacznie szukać domu (oczywiście za wyjątkiem tych, którzy dysponują gotówką), oznacza to rozmowę z bankiem lub pośrednikiem i przejście przez proces kwalifikacyjny. Wynikiem wstępnej kwalifikacji będzie ustalenie maksymalnej kwoty pożyczki i ewentualna obietnica jej sfinansowania. Z listem zapewniającym pożyczkę w ręku kupujący będzie poważnie traktowany przez sprzedającego. Szczególnie w nierzadkiej dziś sytuacji, gdy chętnych na zakup jednego domu może być więcej. Rynek w Denver nie jest już rynkiem kupujących (buyer’s market). Sprzedający nie są już tak zdesperowani i doskonale wyczuwają super aktywny rynek. Składanie oferty zakupu dużo

poniżej ceny najprawdopodobniej okaże się stratą czasu i zakończy utratą szansy na zakup na rzecz kolejnego kupca, który jest bardziej umotywowany. Bardzo ważna jest więc dobra orientacja w średnich cenach domów w osiedlach i okolicach, które interesują kupującego. Jest wręcz niezbędna do szybkiego podjęcia trafnej decyzji. Tych informacji powinien dostarczyć agent asystujący w transakcji.

nsowanie tym, którzy utracili tzw. “equity” i często pozwala znacznie obniżyć miesięczne spłaty. Powstał on w 2009 roku, lecz w marcu tego roku wprowadzono kilka modyfikacji. Program miał objąć około 7 milionów właścicieli domów, w szczególności z najbardziej dotkniętych kryzysem stanów, takich jak Kalifornia, Floryda czy Arizona. Niestety z powodu zbyt wysokich wymagań skorzystało z niego mniej niż milion osób w latach 2009-2011. Dlatego też poluzowano znacznie wymagania, aby osoby z tym problemem mogły się na niego zakwalifikować.

stale oprocentowanie.

Oto zmiany, które wprowadzono: •

Przefinansowania można dokonać z każdym bankiem, nie tylko z tym, w którym ma się obecnie pożyczkę;

Można zastosować pożyczkę HARP, gdy się posiada tzw. “mortgage insurance”;

Pozwala to na odjęcie drugiej osoby z pożyczki, jeśli nie mieszka ona już w zadłużonym domu;

Pierwotnie był to program dla osób z pożyczkami nie przekraczającymi 125% wartości nieruchomości. Obecnie nie ma żadnego limitu, o ile przefinansujemy na

Jeśli macie Państwo pytania na temat tego artykułu lub jakiekolwiek inne pytania z zakresu nieruchomości proszę o kontakt. Małgorzata Obrzut tel.303-241-5802, e-mail: homebyymargo@aol.com

Zatem, nawet jeśli masz pożyczkę 2 razy wyższą niż wartość domu, wciąż możesz starać się o HARP. Problem jednak w tym przypadku polega na tym, iż niewiele banków chce takiej pożyczki udzielić. Większość banków ustala własne limity. Niektóre pozwalają na 125%, inne tylko na 105%. Są tego dwie przyczyny. Pierwszą jest to, że nie chcą one przyjmować zbyt wielu podań w tym samym czasie, gdyż mieliby bardzo duże opóźnienie w ich przeglądaniu, a drugą - pożyczki te wiążą się z ogromnym ryzykiem, pomimo tego, iż mają rządową gwarancję. Często domy takie są kierowane na “foreclosure”, gdyż właścicielom nie zależy na posiadaniu domu, który ma zadłużenie dużo większe niż jego wartość. 41% podań o HARP jest odrzucane z powodu zbyt dużego zadłużenia osoby zainteresowanej. Efektywność tego programu zatem znów spada. Będąc w takiej sytuacji trzeba być wytrwałym, gdyż limity, które banki ustalają mogą się w każdej chwili zmienić. Nie zniechęcajmy się też odmowami, gdyż to, że jeden bank odmówił nam pożyczki nie oznacza, ze inny jej nie przydzieli.


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

19

Inspiracje słowem

Przerwane życie

Rycerze Kolumba Krzysztof Trytek

Bożena Michalska wiadomość specyficznego wyobcowania ogarnęła mnie już w Warszawie. Specjalny lekarz pracujący dla Amerykańskiej Ambasady w Polsce, szczegółowe badania, szczepienia, drobiazgowa papierkowość. Zwiastun nowego, nieznanego, strach, pytania bez odpowiedzi. Co dalej, jak to będzie, czy sobie poradzę ? Określić się mianem emigranta? Nowa przynależność? Zapadła decyzja, zostawić wszystko i ruszyć w nieznane, rozpocząć nowe życie, poznać nowy świat. Zrobić pauzę na tym, co było do teraz. Osnuć wszystko, wszystko przeszłość, teraźniejszość ciszą wspomnień. Czy to możliwe? Emigracja, nowy rozdział w życiu. Głęboko zakorzenione tradycje, sposób myślenia, przyzwyczajenia kulturowe, bariera językowa, wszystko to utrudnia przystosowanie się do kompletnie innej rzeczywistości. Konsekwentnie jest to czas wielu prób odnalezienia się w zupełnie nowym świecie. Prób poczucia się u siebie, znalezienia siedliska, gdzie można odetchnąć z ulgą, miejsca gdzie nie tylko się śpi. Czas poznawania zasad nowego życia, ludzi. Poszukiwania przyjaciół, bratnich dusz. Kogoś bliskiego, kogoś kto może zastąpić czy dać posmak rodziny, poszukiwania czegoś prawdziwego, nie powierzchownego. Czas wtapiania się w realia, jakie zgotował nam los, poznawania tradycji, kultury. Czas zaakceptowania nowego kalendarza. Powolne budowanie, układanie puzzli w całość. Ogromna siła przetrwania, siła walki budzi się jak system obronny. Ciężka praca, często ponad siły, niewspółmierna ze zdobytym wykształceniem w Ojczyźnie, wszystko by się otrzymać, przetrwać. Rozczarowanie codziennością. Znając swoje możliwości, swoją wartość często chowamy ambicje do kieszeni szukając nowych możliwości do samorealizacji. Pojawiają się pytania - kim byłem, kim jestem? Olbrzymie doświadczenie w rozmowie z samym sobą. W takich chwilach przychodzi straszna choroba - tęsknota i wewnętrzna samotność, wewnętrzne rozdarcie, dualizm tożsamości. Co emigracja daje, a co zabiera? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Niektórzy

twierdzą, że zabiera wszystko. Wolność, przynależność, bo jesteśmy scaleni z miejscem urodzenia, z miejscem gdzie nadano nam imiona, gdzie dorastaliśmy kształtując własne ja. Nierozerwalna więź, której nie da się podważyć.

“ Pocałunek złożony na ziemi polskiej, ma dla mnie sens szczególny. Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki, albowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską ” - bł. Jan Paweł II Na tym polega nasza unikalność, być tutaj z bagażem doświadczeń, mieć odwagę promować swoją odmienność kulturową, językową, bo uczucie inności pozostaje z nami na zawsze. Ta odmienność nie oznacza, że jesteśmy gorsi. Mamy możliwość pokazania naszej odmiennej mentalności, naszego charakteru, sposobu myślenia, talentów aby wnosić to wszystko do środowiska, w którym żyjemy. Nie tylko siłę roboczą ale polskie sklepy, restauracje, potrawy, smaki, muzykę, język, tradycje wszystko to co składa się na pojęcie kultury, którą wzbogacamy i rozbudowujemy. Ta obcość, dwujęzyczność jest naszym atutem. Jesteśmy bogatsi w doświadczenia życiowe, językowe, posiadamy większe umiejętności adaptacyjne, społeczne, na pewno szersze horyzonty. Zawsze i wszędzie kluczem do zadowolenia jest możliwość bycia sobą. Do tego potrzebna jest akceptacja siebie samego i otoczenia. Siebie jako osoby tu i teraz, ze swoimi słabostkami, nadziejami, małymi radościami. Emigrację można nazwać przygodą, wirusem. Przygodą, bo możliwość życia w dwóch kulturach jest edukacyjna i ciekawa. Wirusem, ponieważ budzi się z przeróżnym natężeniem, co jakiś czas przyciągając gorączkowe wspomnienia. Moment, w którym nasze życie zostało przerwane emigracją jest momentem wyzwania. Lekcją, która uczyniła nas być mocniejszymi, twardszymi. Ważne jest, aby pamiętać kim jesteśmy, pielęgnować naszą polskość i hołdować jej, ponieważ mamy z czego być dumni.

olska Rada Rycerzy Kolumba w Denver, w stanie Kolorado spotyka się regularnie raz w miesiącu na swoich oficjalnych zebraniach. Każde zebranie jest bardzo owocne. Naszym głównym celem jest działanie dla dobra wspólnoty parafialnej pw. św. Józefa w Denver do której wszyscy należymy. Zakończyliśmy już kilka projektów, takich jak odnawianie wejściowych drzwi do kościoła, mały piknik parafialny na parkingu przed szkołą, nowa toaleta dla wszystkich, a w szczególności dla ludzi na wózkach, ostatni piknik parafialny na terenie PNA.

Mamy wiele planów na przyszłość. Przygotowujemy się do wymiany ogrzewania i chłodzenia w kościele. Jest to duże przedsięwzięcie i potrzeba sporo zaangażowania ze strony naszych Rycerzy, ale także naszych parafian. Rada Rycerzy Kolumba pod wezwaniem św. Józefa w Denver jest pierwszą polską radą w Kolorado. Blisko współpracujemy we wspólnocie z amerykańskimi Rycerzami Kolumba. Dużo mówią o nas na swoich spotkaniach regionalnych i stanowych. Podziwiają nas. Podziwiają, że tak szybko polska rada się uformowała i podziwiają nasze zaangażowanie w życie parafii. A my ze swej strony zachęcamy młodych i starszych parafian, każdego kto ukończył 18 rok życia,

jest wierzącym i praktykującym katolikiem, do wstępowania do tej organizacji mężczyzn katolickich. Nasze serca i nasze drzwi są dla was otwarte. Zapraszamy, czekamy. Wspierajcie naszą polską parafię. Nowi ludzie, nowe pomysły są zawsze cenne i mile widziane. Rycerze Kolumba to organizacja katolicka, a my przecież jesteśmy katolikami. Jest nas już około 2 milionów. Czekamy tylko na Ciebie. Ty też możesz zostać Rycerzem. My, Polscy Rycerze Kolumba jesteśmy w Polsce, w Kanadzie, i w rożnych miastach Stanów Zjednoczonych. Od kilku miesięcy także w Denver.

Kontaktujcie się z polskimi Rycerzami Kolumba w Denver, pomożemy Wam wstąpić w nasze szeregi. z Panem Bogiem, Krzysztof Trytek Wielki Rycerz Polskiej Rady świętego Józefa w Denver, Kolorado


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

20

Felietony

Witold-K (w kącie)

a ulicy Kredytowej w czasie Powstania Warszawskiego była jedna z tych barykad, która nie odróżniała się od innych niczym szczególnym. Zbudowana spontanicznie ze wszystkiego co mogło powstrzymać ogień niemieckich karabinów maszynowych: z blachy, drzwi, szaf, materacy, belek, cegieł, płyt chodnikowych, kanap, półek bibliotecznych, śmietników, itd. Najlepiej jednak powstrzymywały kule nieprzyjaciela puchowe poduszki i książki. W ten sposób Niemcy nie tylko jak wiemy palili książki ale również do książek strzelali. Szkoda, że powstańcy nie mieli “Mein Kampf” za tarczę. Najmłodszym by Henryk, czyli Mały Heniuś, wołany przez starszyznę. Brakowało mu 2 miesięcy do 10 lat, o czym dowiedziano się dopiero, kiedy go zabrakło, gdyż oszukiwał mówiąc, że ma 10. Barykady takie ocaliły życie wielu powstańcom, niestety nie mogły powstrzymać czołgów lub przetrwać wybuchów tzw. “goliatów”. Utalentowani Niemcy wymyślili i udoskonalili technologie destrukcji jak żaden inny naród przed nimi. “Goliat” był przykładem niemieckiego geniuszu. Był to mały czołg, mniej więcej jeden metr na 70 centymetrów, bez załogi, pełen materiału wybuchowego i ciągnął za sobą na szpuli cztery kolorowe druciki, a na drugim końcu był żołnierz niemiecki z małą skrzyneczką w ręku. Skrzyneczka miała cztery przyciski, jeden powodował eksplozję. Ten mały czołg nie robiący za dużo hałasu był postrachem barykad. Najbardziej poszukiwaną i jedyną bronią powstańców były nożyczki. Oczywiście drugi Niemiec trzymał trasę “goliata” pod obstrzałem. Przelecieć przez ulicę jak najszybciej i podciąć druciki należało do zadań tych najmniejszych. Można to było zrobić szybko, posuwając nożyczki po asfalcie, natomiast taki wypad był czasem bez sukcesu, kiedy były kocie łby. Wielu tych najmniejszych przecięło druty i padło i ocaliło życie barykady. Wśród nich były młode warszawskie dziewczyny. Miedzy innymi był na barykadzie osiemnastoletni adept sztuki złodziejskiej z Pruszkowa, który, co tu dużo mówić, odznaczał się ryzykowną odwagą i sprytem, który pomógł skonstruować potrzask ze sprężyn od tapczana czy łóżka i złapać szczura. Był zarośnięty. Miał czarne włosy i małe oczy jak dwa guziki, głęboko ukryte w oczodołach. Jak naprawdę miał na imię, nikt nie wiedział. Podawał różne imiona. Kiedy granat rozerwał mu klatkę piersiową, zakopano go w dole po bombie. Kamień przytrzymywał małą kartkę z napisem “Pruszkowiak”, aby jej wiatr nie zabrał. Zabrał. Nie wiadomo gdzie znalazł żyletkę od maszynki do golenia. Obdarł szczura ze skóry, pokroił na kawałeczki i sprawiedliwie obdarował każdego

głodnego, a głodni i wody spragnieni byli wszyscy. Ot, taki wilgotny befsztyk tatarski. Pruszków pod Warszawą dostarczał Polsce już od lat całą tęczę socjalnego bogactwa. Wspaniałych harcerzy, sportowców, akowców-patriotów i najpodlejszych gangsterów, pozbawionych skrupułów morderców. Tam chodziłem do podstawowych szkół, przed wojną, a w czasie okupacji, do tej ostatniej było 6 kilometrów i nigdy nie było wiadomo kogo się spotka na drodze. Unikałem chodzenia tą samą drogą codziennie. Tam mój ojciec jako lekarz mógł chodzić po mieście po godzinie policyjnej i zatrzymywany przez Niemców patrzył na broń wycelowaną w niego i udając pewnego siebie mówił głośno: “Ich bin ein arct” - Jestem lekarzem i pokazywał dokumenty. To był jedyny zawód cieszący się poważaniem u okupanta. Nota bene bali się chorób i epidemii. Szedł na konspiracyjne zebrania AK, lub wezwany telefonicznie do rodzącej kobiety. Nie rzadko do pobitych, torturowanych czy ukrywanych postrzelonych. Bywał również zaskakiwany przez pruszkowskich bandytów, czasem ubranych w niemieckie wojskowe mundury. Znowu parę dni opału, który źle znoszę. Starość nie musi być czekaniem na śmierć, ale jest w upalne dni. Znowu powyżej 90 stopni Fahrenheita, dlatego piszę w nocy. Jest również mniej sucho w nocy w Kolorado i jest przewiew. Spokój na ulicy, nie dochodzą do mnie żadne dnia codziennego hałasy. Telewizja mamrocze coś o huraganie i sztormie idących z południa na Florydę. Nie jest dobrze. Za parę dni w Tampa zbierają się wszystkie moje nadzieje. Obama musi odejść. Mitt Romney musi przyjść. Obama odwołał decyzję Condi Rice i prezydenta Busha planująca umieszczenie amerykańskiej armii na naszych wschodnich granicach i odcięcie od Europy imperialistycznej od wieków Rosji. Ochrona Polski i Polaków była naszą nadzieją. Teraz jesteśmy sami, nie mamy przyjaciół. Obama oddał nas na pastwę Niemcom i Rosjanom. Chce podporządkować Stany Zjednoczone Organizacji Narodów Zjednoczonych, która narzuci swoje prawa. Jak wiemy jest najbardziej skorumpowaną międzynarodową organizacją. Obama stracił również Kanał Sueski i Egipt przyjazny Ameryce. Hosni Mubarak żył pokojowo z Izraelem. Był przyjacielem Stanów Zjednoczonych. Rządził jak Faraon i Egipt tego dalej potrzebował. 76 procent Egipcjan to analfabeci, do demokracji nie przygotowani.Teraz Muslim Brotherhood opanował władzę w parlamencie, likwiduje generałów przyjaznych amerykańskiej armii. Kościoły są podpalane. Podrzynają gardła chrześcijanom. Koptowie schodzą do katakumb. Proszę wszystkich czterech greckich bogów od wiatru, Boreasa, Notusa, Zephirusa i Eurusa, nazwanych

Anemoi, aby ocalili zlot republikanów i ich konwencję od huraganu i pozwolili aby Mitt Romney wezwał naród amerykański do walki z polityczną ślepotą i oby naród zrozumiał jego wezwanie. Chryste! Idę do kuchni zrobić sobie drinka.

się odzyskać zwłoki chłopca. Ocaleni powstańcy przez jakiś czas po wojnie śpiewali piosenkę: WARSZAWSKIE DZIECI IDZIEMY W BÓJ NA KAŻDY ROZKAZ TWÓJ STOLICO DAMY KREW

Dowódca barykady krzyczy rzucając pytanie: “który z was poleci z listem, na ochotnika, czy mam wysłać jednego rozkazem?” Niebo jest bardzo pochmurne, ale to nie chmury. Warszawa plonie. Stukasy pikują i bombardują miasto. Płoną fortepiany, rękopisy, dzieła sztuki, instrumenty, biblioteki, pałace, dokumenty narodowej kultury i dumy, gromadzone od czasów, kiedy nikt nie słyszał o Ameryce. Zapach pożarów przechodzi do historii.

Ale i ta piosenka po 1948 roku była zabroniona i zniknęła z radia. Kiedy Obama przyleciał do Polski, bez żony, gdyż ta nienawidzi Polaków i bez znajomości historii Europy, nasz żyjący wówczas prezydent Kaczyński, na samym początku wizyty zapytał, czy plany prezydenta Busha odnośnie budowania amerykańskiej bazy w Polsce będą respektowane, usłyszał odpowiedź, że ŻADNE PLANY administracji Busha nie będą respektowane. Ewidentnie losy krajów nie interesują Obamy. Nowego Lenina interesuje jedynie utrzymanie władzy i... wymiana jakości w ilość. Na całym świecie. Kiedy Obama wygrał wybory, miałem jedną satysfakcję: nie będą mi w zachodniej Europie, szczególnie we Francji twierdzić, że Amerykanie to rasiści. Teraz natomiast wykluczam to jako ważny element. Władza w rękach człowieka, któremu egzystencja Izraela i Watykanu na sercu nie leży, jest groźna dla wolnego od religijnego terroru świata. Islam ma za zadanie opanowanie świata. To jest jego święta wojna. Po zniszczeniu Izraela, przyjdzie kolej na zrównanie z ziemią Watykanu lub zamiana na meczet. Koran mówi: zabijać niewiernych, a dla Islamu judaizm i chrześcijaństwo to to samo.

Pomnik Małego Powstańca w Warszawie Fot: archiwum Witolda-K.

Na szczęście są już pokolenia, które nie mają tego nieprzemijającego bólu w sercu, które utraciło cześć siebie samego. Jest obgryzione. Dowódca przekrzykuje nieustanny hałas konającego miasta. Mały Henio oczywiście jest pierwszy. Na ochotnika. Dla niego żadne zadanie nie jest niebezpieczne. Ma niebieskie, szeroko z ciekawości otwarte oczy i płowe włosy polskiej słomy. Słowiański Gavroche. Trzeba przeskoczyć na drugą stronę barykady, która jest pod nieustającym obstrzałem i po przekątnej przelecieć na drugą stronę ulicy, najpierw okrywając się w bramie po prawej stronie. Lewa strona niebezpiecznie otwarta dla kul. Podobno tam, na parterze i na następnych dwu pietrach są Polacy, a na ostatnich Niemcy i z wysokości ostrzeliwują polską barykadę. Mały Henio bez problemu przeskoczył na drugą stronę jak zwinne zwierzątko i ukrył się w zagłębieniu bramy. Odczekał chwilę i kiedy zamilkł RKM, ręczny karabin maszynowy, włożył list do ust, odbił się jedną nogą od bramy aby nabrać rozpędu i poleciał jak strzała. Przeleciał dwie trzecie odległości, kiedy RKM odezwał się i właściwie przeciął go na pół. Mały Henio doczołgał się do bramy, wyjął list z ust, podał nieznajomej ręce. Głowa opadła mu na rozwalony od bomb warszawski chodnik. Dopiero następnego dnia udało

Po podróży Mitt Romneya do Polski i Izraela, Obama wystraszył się, że straci żydowskich wyborców i natychmiast ofiarował Izraelowi pieniądze. Jestem przekonany, że lada dzień w Chicago będzie kokietował uśmiechem Polaków, obiecując bezwizowe podróże. Słowa nie dotrzyma, a winą obarczy kongres. Dysponuje pieniędzmi podatników dla własnej wygranej. Może byłoby lepiej umniejszyć deficyt lub zmniejszyć dług narodowy. Nie dawać milionów Brazylii na wiercenia. Obama musi odejść. Jeżeli przegra, daj Boże, powinien reklamować Colgate. To jest władza, która eliminuje ze szkół historię 20 wieku, wieku, który przyniósł zagładę milionów spowodowaną przez różnego rodzaju lewicę. Rujnowali status quo Lenin, Hitler, Stalin, Mao, Hồ Chí Minh, Pol Pot i pomagała im w tym lewicowa prasa. Brutalna inwazja idei socjalizmu bez prasy nie dała by rady. Zauważam coraz silniejszy terror lewicy amerykańskiej. Nauczyciele boją się przyznać, że są za republikanami, intelektualiści z New York Timesa lansują Obamę. Partia Demokratyczna jeszcze 40 lat temu dawała dobry przykład wzniosłych wartości i walczyła o dobro całego narodu. Teraz brukuje drogę, po której wjadą wrogowie. Naiwność połowy społeczeństwa poparta ignorancją graniczy z polityczną głupotą. Wstyd mi będzie za Polaków głosujących na Obamę. Dość. Idę do kuchni, może jak zjem teraz, o 3 nad ranem śmietankowe lody, zmieni mi się nastrój. Niestety zapomniałem uzupełnić zapas. Jeżeli wymieszam Chopina z sokiem z jagód, szybciej zasnę. Dobranoc, Witek-K.


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

21

Pamiętnik Adama Lizakowskiego

Zapiski znad Zatoki San Francisco Adam Lizakowski, odcinek 18 24 lipca 1982 I nagle, nie wiadomo skąd, naszła mnie melancholia, czarna jak twarz Murzyna-kierowcy, który pięć razy w tygodniu wozi mnie na lekcje angielskiego. Oddałem się nocnym rozmyślaniom nad własnym życiem i losem. Nie wiem czemu, dlaczego, użalam się nad sobą. Zapragnąłem pogłaskać się po główce, pocieszyć, odgonić zwątpienie i melancholię. Po raz kolejny zadałem sobie pytanie; po co właściwie przyjechałem do tej Ameryki? Po co? Oczywiście nie potrafiłem odpowiedzieć sobie na postawione pytanie, byłem zbyt słaby psychicznie, aby móc się katować. Poza tym pomimo ogromnego wysiłku nie potrafiłem sobie odpowiedzieć. Postanowiłem przemóc się i napisać kilka listów do znajomych i rodziny do Polski. Najbardziej czułem się winny, że nie pisałem do Haliny. Ona powinna być pierwszą powierniczką moich radości i zmartwień, ona, moja wielka miłość, przed którą uciekłem. Gdyby wiedziała jak bardzo teraz z tego powodu cierpię na pewno by tutaj była. Powiedziałaby “uciekłeś do najpiękniejszego kraju świata, do najpiękniejszego miasta i cierpisz. Mówiłam ci, że to świat nie dla ciebie, ale ty mnie nie słuchałeś”. Dopadła mnie jakaś dziwna niemoc, że ze wstrętem patrzyłem na papier listowy. Za każdym razem, gdy tylko myślałem o napisaniu do niej, opadały mi ręce, czułem się wewnętrznie całkowicie rozbity. Wtedy mimowolnie podchodziłem do okna i patrzyłem na fale ocanu. Trwało to czasem kilka godzin. Wewnętrznie scaliłem się, ale listu absolutnie nie mogłem napisać. Nie było mi ani ciężko, ani źle, ani nie czułem się w jakiś szczególny sposób samotny. Wręcz przeciwnie, powinienem cieszyć się życiem, Kalifornią, słońcem, oceanem, wszystkim co miałem wokół siebie, ale jednak… Jakiś robak wszedł do mej duszy i drążył nocami tunele. Przedostawał się do moich oczu, uszu, mózgu, dręczył mnie, ale nie mogłem znaleźć żadnego młotka aby go postukać po głowie. Nie miałem też z nim wspólnego języka. On podzielił mnie na dwie osoby, zabrał mnie sobie. Skazywał na jakieś wewnętrzne cierpienie, cholerną apatię, która zabijała chęć robienia czegokolwiek. Po prostu nic mi się nie chciało. 26 lipca 1982 Wreszcie napisałem kilka listów, także do Haliny. Sam fakt, że się przemogłem można było już uznać za sukces. O czym pisałem? O mieście, otoczeniu, lekcjach angielskiego. Ani słowa o sobie. Nie pisałem też nic takiego, co by mogło zachęcać ją do przyjazdu tutaj, natomiast byłem bardzo uprzejmy, serdeczny

i ciekawy tego, jak ona żyje. Po prostu przesunąłem ciężar pisania z siebie na nią. Ty napisz pierwsza, jak ci jest – źle lub dobrze – a wtedy ja się też przed tobą odsłonię. Do listu włożyłem dwie kolorowe kartki z San Francisco sugerując jej, że w takim miejscu mieszkam i gdyby ona chciała tutaj być, też może takie cuda oglądać na własne oczy. *** Jeżeli dni tygodnia spędzałem na lekcjach i nauce angielskiego, na rozmowach na przerwach lekcyjnych o rzeczach mniej i bardziej ważnych i istotnych dla mnie – o tyle weekendy spędzałem nad brzegiem oceanu lub w parku Golden Gate. Pomimo różnorodności otaczającego mnie świata, apatia, szarość i nijakość dni jawiły się w weekendy w całej swojej mocy. Park Golden Gate można porównać do wiecznie funkcjonującego cyrku. Wciąż coś się w nim dzieje. Atrakcji jest tyle, ile gwiazd na niebie. Akcje w parku rozgrywają się na wielu scenach i arenach. Właściwie każdy jego skrawek może być sceną i areną. Nawet pień powalonej przez wiatr sosny, przez który skaczą rozbawione dzieciaki może być miłym dodatkiem. W parku mogłem dotlenić mózg, nerki i płuca a także wytrzepać swoją szarą zakurzoną duszę przeżartą przez mola apatii. Tutaj też na moment zapominałem o swojej sytuacji zagubionego człowieka, który zapomniał po co przyjechał do Ameryki. Czy taniec na wrotkach nie może mieć uroku i gracji jeśli wykonują go dwie młodziutkie lesbijki, całujące się w locie, jak dwa zakochane gołębie na tle niebieskiego nieba? A jazda na deskorolce z podskokami i fikołkami w powietrzu też ma w sobie coś fascynującego. Przecież ci młodzi chłopcy są podobni ptakom, a ich ciała, jak sprężyny z najlepszej stali, wykonują nieprawdopodobne zgięcia i przegięcia. Jazda na rowerze na jednym kole, raz przednim, raz na tylnym, stanie na głowie na siodełku czy kierownicy jest i ciekawa, i przykuwa wzrok. I czy karpie chińskie w japońskim ogrodzie herbacianym nie zasługują na taką samą uwagę jak kolibry pasące się na chińskich różach? Być obserwatorem i świadkiem, mimo woli uczestniczyć w tym wszystkim, to ogromna radość i samozadowolenie, tylko tutaj nie ma Haliny, a jeśli nie ma jej, nie ma miłości. A cóż po tym wszystkim jeśli wracam do pustego pokoju, do ludzi, którzy patrzą na mnie jak na jakiegoś kosmitę, który szwenda się im po mieszkaniu. Jakąż trzeba mieć podzielną uwagę, aby móc obserwować goniące się wiewiórki i całujących się chłopców na łódce. Jak ocenić, ile centów można dać muzykom z San Francisco Symphonia,

a ile meksykańskim grajkom, grającym melodie Indian, z dalekich gór Ameryki Południowej? Jak można porównać stylowe, barokowe peruki i indiańskie narzuty z juty w barwne i bajkowe wzory? Jak ustalić ważność tych zdarzeń? Czy możliwe jest określenie ich kolejności? Nie wiem. Wiem tylko, że nakładające się obrazy zachwycają mnie, działają na mnie jak świeża woda z hukiem spadająca na moje plecy, umęczone dźwiganiem jakichś worków z jałową ziemią. Teraz wiem, że żyję, oddycham każdą komórką, zachłystuję się każdym pęcherzykiem powietrza. Jedynie usta mam niecałowane i spękane, a obraz Haliny powoli rozwiewa się w widmo, które zaczyna mnie w dzień prześladować a nocą straszyć. 31 lipca 1982 Sąsiadka wreszcie dojrzała – do tej “dojrzewalności” kobiet rodzących. Sąsiad z miłości do dziecka i pragnienia alkoholu, z nadmiaru szczęścia zaczął zachowywać się jak zwierzę. Wziął sobie wolne z pracy i przez dwa dni pił. Żona urodziła mu śliczną córeczkę blondynkę o niebieskich oczkach. Pijany w trupa tatuś pojechał do szpitala autobusem. W czasie jazdy “film mu się urwał”. Napadli go Murzyni, dla których był zdobyczą samą pchającą się w sidła, obili mu twarz, zabrali pieniądze, bilet miesięczny, skopali nerki i nieszczęśliwego położyli pod ławką na dość ruchliwej ulicy. Nie wiem czy murzyńscy nauczyciele życia nauczyli go czegokolwiek? Nie wiem nawet czy byli to Murzyni, choć leżał pod ławką w murzyńskiej dzielnicy. Czy lekcja jazdy autobusem po pijanemu została przez niego zapamiętana na zawsze? Tego też nie wiem. Jedno czego można być pewnym, to strata obrączki ślubnej i narodziny córki. To wszystko, co wydarzyło się jednego dnia, powinno głęboko utrwalić się w jego pamięci. 5 sierpnia 1982 “Wszystko dobre, co się dobrze kończy” mówi stare przysłowie, ale wprowadzenie się do mieszkania strażaka może skończyć się dla mnie źle. Były gdański strażak obecnie wpadł na nowy pomysł gnębienia żony i mnie. Ubzdurał sobie, że jestem jej kochankiem, bo przecież wychodząc z domu zostawia ją rozebraną w łóżku. Żaden facet takiej okazji by nie przepuścił, a na mojej gębie jest wypisane, że takie właśnie okazje są dla mnie jedynymi okazjami. Wszystko za tym przemawia, że jestem jej kochankiem. Przecież mieszkam z nimi trzeci miesiąc i jeszcze ani razu nic nie mówiłem o kobietach. Są dwie alternatywy: albo jestem pedałem, albo odrabiam zaległości seksualne pod jego nieobecność. Jego żona, ideał piękna, musi się każdemu podobać, więc…

Balansując pomiędzy alternatywą zostania pedałem a kochankiem jego żony, musiałem się sporo napracować aby wyprowadzić faceta w pole. Tym bardziej, że facet był głupszy od śledzia po gdańsku. Nie chciałem ubliżać jego żonie i przysięgać się, że “nawet gdyby była jedyną kobietą na świecie” i tak dalej. Nie chciałem także i jemu ubliżać, ani też przysięgać, że jestem lub nie jestem pedałem. Zdecydowałem się na wyprowadzkę. Chociaż i to – według strażaka – mogło rozwiązać sprawę tylko na krótko, bo przecież zawszę będę mógł do niej dojeżdżać. Najlepiej byłoby abym wyjechał z San Francisco – i to jak najdalej – choćby na koniec świata. W przeciwnym razie – powiada psychopata – “może mi policzyć żebra”. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłem, aby się od nich wyprowadzić sam sobie się dziwię. Przecież, było nie było mieszkałem z rodziną i sam powinienem się domyśleć, że im przeszkadzam. Nikt nie chce aby ktoś obcy łaził mu po mieszkaniu, tym bardziej teraz, gdy urodziło się dziecko i moja obecność jest jak najbardziej niepożądana. Jeszcze innym powodem, dla którego muszę się stąd wyprowadzić, są finanse. Otrzymuję od rządu zasiłek w wysokości 248 dolarów na miesiąc, tak zwany “wellfare” plus 40 dolarów “food stampsów”, czyli kartek żywnościowych. Za mieszkanie płacę 200 dolarów, plus 20 za gaz i światło. Wszystko dzieliliśmy na dwoje chociaż było nas troje. Pozostaje mi na życie 28 dolarów i 40 dolarów w kartkach żywnościowych. Na same autobusy muszę wydać dziennie 1.50 dolara. Jak można żyć za te pieniądze? Jeśli ktoś potrafiłby odpowiedzieć, byłby większym geniuszem niż ten, który wymyślił widelec. Owoce są bardzo tanie. Banany – cztery funty za dolara, pomarańcze – pięć funtów za dolara, 50 sztuk herbat w torebkach za niecałe dwa dolary, chleb amerykański, czyli “wata” po 59 centów. O kiełbasie, szynce nawet nie ma co myśleć. A pasta do zębów, do butów, proszki do prania, mydła, skarpety, majtki, etc? Aby przetrwać, trzeba myśleć i liczyć przez cały dzień. Jeśli coś może kosztować więcej niż pół dolara, wtedy wszystkie kalkulacje, obliczenia sypią się – jak komunistyczne plany. I tak jak oni, wszystkie swoje niepowodzenia zganiam na przeklętych amerykańskich imperialistów, zgniły kapitalizm i całe to bagno świata zachodniego, które mnie w dołku brzucha uciska. 8 sierpnia 1982 Ostatni weekend czerwca to wielka uroczystość kościelna – święto Polonii mieszkającej nad zatoką św. Franciszka – uroczystość obchodów 600-lecia obrazu Matki Boskiej Jasnogórskiej. Uroczystościom przewodniczył arcybiskup Quinn. Z okazji tej rocznicy została umieszczona kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej w Katedrze San Franciszkańskiej. Do tych wielkich i jakże znaczących uroczystości przygotowała się cała Polonia, ale najkorzystniej wypadła pani Wanda i jej fundacja. Nowo przybyli przebrani w stroje szlacheckie prezentowali się w nich ładnie i wzbudzali

>> 29


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

22

Polskie sylwetki w Kolorado

Jestem zwyczajnym człowiekiem...

Wiadomości... << 4 | K. Żelazny

<< 16 dzieło. Kiedy tam byłem miałem okazję zobaczyć bardzo ciekawy obraz: Indianin wyciąga rękę, co ma symbolizować dążenie ku przyszłości. Na wysokości wyciągniętej ręki jedzie ciężarówka z dynamitem. Posuwa się w kierunku głowy Dzikiego Konia, gdzie znajduje się winda. Tak powstaje największa rzeźba świata – nie przy pomocy dłuta i młotka, ale dynamitu. Stany Zjednoczone zjeździłem właściwie wzdłuż i wszerz. Wcześniej, jeszcze przed realizowaniem pomnika, odwiedzałem Chicago, Las Vegas, Florydę, Kalifornię... W Hollywood nie byłem, bo mnie to nie interesowało. Udała mi się za to krótka wizyta w Kanadzie, gdzie spędziłem kilka godzin nad wodospadem Niagara.

teledysk antyrządowy. Z drugiej próbę wykorzystania ogólnego oburzenia w społeczeństwie rosyjskim do ograniczenia wolności słowa za sprawą zakazu krytyki orzeczeń sądowych włącznie. Dziewczyny dostały 2 lata łagrów. Nie pochwalam występku, ale też kategorycznie sprzeciwiam się mieszaniu się aparatu państwowego w sprawy religijne i tzw. obrazę uczuć. Można by współczuć owym kobietom gdyby nie było się świadomym, jakie z kolei one wyznają wartości i co takiego, a nie innego nie podoba się im w Putinie. Tutaj możemy za puentę użyć samą nazwę zespołu, której tłumaczyć wręcz nie wypada na język polski.

M.A. : Wróćmy jednak do Denver. Podczas swojego pobytu trochę je Pan zmienił poprzez stworzenie pomnika bohatera dwóch narodów.

Jaka jest druga sprawa związana z naszym wschodnim sąsiadem? Otóż gdy kolejne kraje Zachodu najpierw legalizują tzw. związki partnerskie, następnie tworzą instytucje quasi małżeńskie dla homoseksualistów, a na koniec pozwalają im w imię powszechnej tolerancji i równości nawet na adopcję Bogu ducha winnych dzieci, na Wschodzie dzieje się coś zgoła odmiennego. Litwa, Łotwa, Węgry, już jakiś czas temu zamknęły sobie jakąkolwiek furtkę legislacyjną do tzw. równouprawnienia gejów i lesbijek. Po prostu odpowiednio zdefiniowały w swoich konstytucjach pojęcie rodziny, dodatkowo wprowadzając w życie przepisy zakazujące promocji homoseksualizmu (przede wszystkim wśród nieletnich). Rosja nie dość, że przyjęła podobne rozwiązania prawne, to ostatnio wręcz zszokowała swymi poczynaniami cały postępowy świat. Fakt niedopuszczania do marszy gejowskich ulicami poszczególnych większych miast Federacji był powszechnie znany. Ostatnio jednak sądy dodatkowo usankcjonowały wspomnianą praktykę poprzez wyroki, jakie zapadły w minionych tygodniach. Otóż np. sąd miejski Moskwy zabronił organizowania tzw. parad miłości oraz jakichkolwiek innych wieców, demonstracji, pikiet mających na celu promocję odmienności seksualnej na okres 100 lat! Motywując to, jakże poprawnie, iż większość społeczeństwa sobie tego nie życzy. Trzeba zauważyć, iż dla różnej maści lewicowców nie ma dosadniejszego argumentu niż ten, odwołujący się właśnie do woli ludu, demos & crateo. Hmm, ale przecież lud, gdy nie myśli jak rząd, to lud głupi i trzeba mu przemówić do rozsądku.

Z.M. : Ale samo Denver w tym czasie też się zmieniało. Przypomina mi się taka jedna sytuacja. W czasie mojego pobytu przejeżdżaliśmy często przez tereny, gdzie wyburzano całe dzielnice, bo tworzyło się tak zwane city. Budowano wieżowce, więc wyburzano domki jednorodzinne i stare kamienice. Pewnego dnia, kiedy akurat tamtędy przejeżdżaliśmy, zobaczyliśmy taką oto scenę: nie ma kamienicy, nie ma domków, a po środku pustego placu siedzi pies. Okazało się, że wrócił tam, gdzie przedtem mieszkał. Przychodzili właściciele, próbowali go zabierać, ale on zawsze wracał z powrotem. Nie mieli innego wyjścia, więc przychodzili i codziennie go karmili. Nie każdy lubi zmiany. M.A. : Wieżowce rosły jak grzyby po deszczu, a w ciągu tamtego roku „wyrósł” także pomnik Pułaskiego. Kiedy odbyło się odsłonięcie? Z.M. : Uroczyste odsłonięcie odbyło się dokładnie 7. lipca 1976. Była wielka feta. Przyjechał kardynał, gubernator, rozmaite osobistości z całej Ameryki. Wszystko odbyło się oczywiście w parku Pułaskiego, gdzie znajduje się pomnik. Celowo wybrałem takie miejsce, skąd jest on doskonale widoczny dla ludzi, którzy idą lub jadą miejskimi alejami w pobliżu parku. M.A. : Na uroczystości była obecna także Pańska małżonka. Czy towarzyszyła Panu podczas pracy nad pomnikiem? Z.M. : Żona mogła przyjechać dopiero kilka miesięcy przed zakończeniem prac. Pod koniec lipca spakowaliśmy się i ruszyliśmy razem w podróż dookoła świata. M.A. : Podróż dookoła świata jako zasłużony urlop po ciężkiej pracy? Z.M. : Można tak powiedzieć, chociaż i w tropikach bywało ciężko z powodu bardzo wysokiej temperatury. Bardzo chciałem zabrać żonę w taką podróż i pokazać jej te wszystkie ciekawe miejsca, które wcześniej sam zwiedziłem. To było kruche stworzenie. Miała zale-

Pomnik w Parku Pulaskiego w Denver, dzieło dłuta Zbigniewa Maleszewskiego pozwala mieszkańcom Denver i turystom na zaznajomienie się z najsławniejszymi Polakami: generałami: Tadeuszem Kościuszką i Kazimierzem Pułaskim bohaterami walk o wolność Polski i Stanów Zjednoczonych; Mikołajem Kopernikiemojcem współczesnej astronomii; Fryderykiem Chopinem - nieśmiertelnym kompozytorem; Marią Skłodowską-Curie -naukowcem, noblistką, odkrywczynią radu; Ignacym Paderewskim - światowej sławy pianistą i politykiem, współtwórcą wolnej Polski; Janem Pawłem II – papieżem, którego nauka i modlitwa pokonała wszelkie granice. Na szczycie obelisku króluje polski orzeł wzorowany na orle Jagiellonów.

dwie 150 cm, ale była bardzo dzielna. Prowadziła dziennik z naszej podróży. A naprawdę było co opisywać. Rosja, Chiny, Japonia, Indonezja, Singapur, Turcja, Europa... Były wszystkie środki transportu. Samolot, autobus, pociąg, ale na słoniu także podróżowaliśmy. (śmiech) Pisałem o tym wszystkim książki i mam bogatą dokumentację fotograficzną. M.A. : A czy dzisiaj, po prawie 40 latach, jest Pan nadal rozpoznawany jako autor słynnego pomnika Kazimierza Pułaskiego w Denver? Z.M. : Była taka sytuacja, kiedy jedna pani poprosiła mnie o wykonanie rzeźby nagrobnej. Zażyczyła sobie, aby wykonał ją artysta, który zrealizował pomnik Pułaskiego w Kolorado. Ale trzeba pamiętać, że ja też jestem normalnym, zwyczajnym człowiekiem. M.A. : Bardzo dziękuję za rozmowę. Autorka wywiadu z artystą, pani Marta Abratowska jest magisterem teologii, współautorką audycji “Bliżej Nieba” w internetowym radiu Wnet. Jest amatorką lekkoatletyki i zapaloną podróżniczką. Mieszka w Warszawie. Wywiad ten powstał dzięki inicjatywie pani Barbary Popielak.

Na koniec zajrzyjmy jeszcze do Zjednoczonego Królestwa. Londyn odetchnął po półmiesięcznych zmaganiach z organizacją Letnich Igrzysk Olimpijskich. Zaznaczmy, że już po raz 3 w historii stając się tym samym hegemonem wśród miast-gospodarzy tej rangi imprezy. Czy Wyspiarze zyskali na tym fakcie, zapewne tak, choć tutaj trzeba będzie liczyć raczej na długofalowe zyski. Na pewno nie dopisała frekwencja, spadła wręcz ilość zamożnych turystów (podobnież jak w Polsce w trakcie EURO). Niemniej infrastruktura wybudowana w racjonalny sposób będzie kra-

jowi służyła jeszcze wiele lat. Jedno co trzeba przyznać Brytyjczykom to z całą pewnością fakt dbania o interes kraju, narodu (narodów Anglików, Szkotów i Walijczyków, nie licząc będących na wymarciu autochtonicznych mieszkańców Wyspy Man, Wysp Normandzkich czy Kornwalii). Niestety u nas tego przy inwestycjach związanych z świętem piłki nożnej zabrakło, o czym zresztą nie raz już pisałem. Zauważmy także wzrost pozycji brytyjskiej na arenie zmagań sportowych. Jeszcze w Atlancie zdobyli jeden złoty medal przy 7 polskich, obecnie... 29 przy 2 naszych. Można się załamać. Niemniej przejdźmy do zasadniczego problemu, którym w tym momencie dla Wielkiej Brytanii z całą pewnością nie są minione Igrzyska. Poddani Elżbiety II zmagają się obecnie z ciężką decyzją dotyczącą ich dalszego pozostawania w ramach Unii Europejskiej. Kryzys w strefie euro powoduje silne naciski ze strony Paryża i Berlina co do dalszej integracji między państwami członkowskimi Wspólnoty Europejskiej. Jest to wbrew interesowi nie tylko Londynu, ale i także Warszawy, Pragi, etc. Na nasze nieszczęście elita polityczna Polski nie stoi na tak wysokim poziomie jak w większości krajów europejskich i nie możemy raczej liczyć na obronę polskiej Racji Stanu. Szczęściem dla Brytyjczyków, Cameron jaki by nie był, jakie by nie podejmował nierozsądne decyzje w polityce wewnętrzej w przypadku prowadzenia polityki zagranicznej, podobnie jakby to czynili także politycy z wrogiego mu obozu zawsze kieruje się dobrem Wysp. Ze strony Torystów wywierane są ogromne naciski na opuszczenie Wspólnoty. Ba, nawet Laburzyści w dużym stopniu popierają tą inicjatywę. W przeprowadzonym niedawno badaniu opini społecznej wyszło, iż ogromna większość narodu wręcz żąda wycofania się z UE. Premier zapowiada, że nie przeprowadzi teraz referendum, ale nie wyklucza dokonać tego w późniejszym czasie. Należy zauważyć, że jedyną siłą polityczną uznawaną za proeuropejską jest Partia Liberalnych Demokratów, a konserwatyści chcąc wyrugować z Parlamentu swoich obecnych koalicjantów muszą stanowczo opowiedzieć się przeciw Brukseli i zyskać tym samym znaczące poparcie w społeczeństwie. Niestety trzeba zauważyć, że ewentualne opuszczenie szeregów UE przez Zjednoczone Królestwo będzie skutkowało jeszcze większym przechyleniu się polityki unijnej w lewo, odejściem od ścisłych więzów z USA, a także jeszcze większą hegemonią Niemiec i Francji kosztem takich krajów jak Polska, Czechy, Węgry czy nawet Królestwo Hiszpanii. Już naprawdę na koniec, kontynuując niejako wątek związany z Wielką Brytanią należy przez grzeczność wspomnieć, iż 91-letni książę Edynburga - Filip, małżonek królowej Elżbiety II (od 20 listopada 1947r.) po paru niepokojących wizytach w szpitalach szczęśliwie cało wyszedł z opresji zdrowotnych. Teraz pełen nadziei oczekuje na narodziny swego prawnuka, przyszłego króla Wielkiej Brytanii, Irlandii Północnej, Kanady, Australii, Nowej Zelandii, etc.,etc. Czytelniku, w razie chęci podjęcia korespondencji z autorem prosimy pisać na email: kztz@o2.pl


Zawsze Tradycyjna, Europejska Receptura Wszystkie nasze produkty zawierają tylko organiczne i naturalne składniki, bez konserwantów. Oferujemy szeroki wybór gatunków i rodzajów pieczywa: Chleby Żytnie -

Chleby Pełnopszenne -

Artisan Sourdough -

German Rye Country Rye Farmers Rye Classic Rye Bauernbrot 100% Rye Whole Rye Pumpernickel

Graham Oats & Dark Wheat Macrovit Macrovit Rolls Artisan Italian

organiczne i bezdrożdżowe: California Rustic Paisano Ciabatta Seven Grain Whole Wheat Rustic Whole Rye Napa Valley

Specialty Breads -

Nasze pieczywo w sprzedaży: Vitamin Cottage, Sunflower Market KingSoopers oraz europejskich sklepach: European Gourmet, M & I Intl. Market, Elite Deli, Europa, Rheinlander.

Walnut Raisin Bread Cinnamon Raisin Challah (Chałka)


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

24

Polski kościół w Denver

Z życia Parafii świętego Józefa ks. Marek Cieśla TChr

Zdjęcie: Marian Janik

wrzesień 1939 roku rozpoczął kolejny krwawy zapis w historii Polski. W tym roku mijają 73 lata od tamtych wydarzeń. Od wybuchu Drugiej Wojny Światowej. Człowiek jest obdarzony przez Boga wolną wolą. Może wybierać... Zamiarem Boga było aby ludzie ciesząc się swoją wolnością szanowali wolność innych. Aby wybierali dobro. Konsekwencją złych wyborów są konflikty i wojny. Zniewolone narody, ludzie wybierający nazizm, komunizm czy inne totalitarne systemy to konsekwencje wyboru ideologii zła. Z powodu wyboru złych i błędnych idei w świat wchodzi nienawiść. A ona z kolei niszczy drugiego człowieka. Błogosławiony Jan Paweł II przestrzegał przed tym wszystkim i prosił nas o dobre wybory. Mamy wybierać „kulturę życia” mówił a nie „kulturę śmierci”. Mówił nasz Papież, że „zło to brak dobra”. Druga wojna światowa, te lata zbrojnego konfliktu, zmieniły obraz świata, rodzin i poszczególnych ludzi. Pamiętamy w modlitewnej zadumie o tych, którzy zginęli jak również o tych, którzy przeżyli i po wojnie odbudowywali życie narodów, rodzin i swoje własne. Historykom zostawiam spojrzenie na tę straszną wojnę a sam staram się pamiętać, że w każdym konflikcie cierpią ludzie. Wyciągam także wnioski do codziennego mojego zachowania i życia. Historia jest wspaniałą nauczycielką.

W moim codziennym „szarym” życiu każdy konflikt z bliźnim, konflikt w rodzinie czy we wspólnocie polonijnej uświadamia mi, że z konfliktów wychodzimy uszkodzeni i na ciele i na duchu. Zaangażowane w konflikt strony są zawsze przegrane. W naszych rodzinach i wspólnocie nie ma naprawdę wygranych i przegranych. Każdy traci... Młody człowiek poszukujący swego miejsca w życiu, zadał podstawowe pytanie: „Co jest dzisiaj główną przyczyną konfliktów między ludźmi?” Szukając odpowiedzi na to pytanie dochodzimy do prostego stwierdzenia, że przyczyną konfliktów między ludźmi jest między innymi egoizm. To, że nie chcę ustąpić i upieram się przy swoim nawet mylnym zdaniu. To,że pragnę władzy. To,że chcę pokazać siłę, czy osiągnąć bogactwo. To wszystko wychodzi z mojego egoizmu. I zanim powiem, iż winny jest ten drugi człowiek, zanim przerzucę winę na innego, muszę spojrzeć na siebie. Trafnie ujmował to Bułat Okudżawa: “ Pierwsza wojna, pal ją sześć, to już tyle lat Druga wojna - jeszcze dziś winnych szuka świat A tej trzeciej, co chce przerwać nasze dni Winien będę ja, winien będziesz ty” W kolumnie tej piszę o życiu parafii świętego Józefa. Patrząc na historię, tu w naszej polonijnej wspólnocie, zabiegamy o to aby nie wywoływać konfliktów, lecz przeciwnie dokładamy starań aby szanować drugiego człowieka, nawet gdy ma inne zdanie, czy postępuje

nie tak jakbyśmy chcieli. Odrzucamy egoizm zaczynając od siebie.W każdym z nas jest dobro, w każdym z nas jest Bóg. Może czasem trzeba dłużej Go poszukać. Wspaniale ujmuje nasze pragnienia i dążenia ta piękna pieśń: Gdy szukasz Boga, popatrz na kwiaty, Popatrz na góry i ciemny las. Z każdej wędrówki wrócisz bogaty, I nową treścią wypełnisz swój czas. Bo cały świat jest pełen śladów Boga I każda rzecz zawiera jego myśl. Wspaniały szczyt, błotnista wiejska droga - To Jego znak, który zostawił ci. Gdy szukasz Boga, opatrz na ludzi: Spójrz, jak taternik zdobywa szczyt, Zobacz, jak matka w domu się trudzi, Spójrz w oczy dziecka, a powiedzą ci, Że każdy z nas stworzony jest przez Pana, I w każdym z nas zamieszkać pragnie Bóg, By dobra wieść była przekazywana, By miłość Swą objawić przez nas mógł.

W najbliższym czasie w Parafii: •

2 września – 10:30 – Msza święta dla uczczenia 73 rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej

7 września - Pierwszy Piątek Miesiąca : 18:00 – spowiedź św. 19:00 – Polska Msza św. i adoracja Najświętszego Sakramentu 20:15 – Spotkanie młodzieży – zapraszam szczególnie młodzież ze szkół średnich.

Katecheza 2012 – 2013: Rozpoczynamy naukę 9 września o godzinie 9:30 wspólną modlitwą i błogosławieństwem. W tym dniu także zapisujemy dzieci i młodzież do odpo-wiednich grup wiekowych: • • • • • • •

Przedszkolna ( 4-5 lat) Pierwszy Rok Przygotowania do Komunii świętej – (6-7 lat) Drugi Rok Przygotowania do Komunii świętej – (8-9-10 lat) Po-komunijna (11 – 12 lat) Pierwszy Rok Przygotowania do Bierzmowania Drugi Rok Przygotowania do Bierzmowania Po Bierzmowaniu

Spotykamy się w każdą niedzielę od 9:30 do 10:15.


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

25

Polska Szkoła w Denver

Nowy rok szkolny 2012-13 tekst i zdjęcia: Elżbieta Kulesza

ozpoczęcie nowego roku szkolnego 2012/13, w Polskiej Szkole przy parafii św. Józefa w Denver już 9 września o godz. 11:45. Nasze dzieci przebywają pod opieką wykwalifikowanych nauczycieli, uczą się nie tylko języka polskiego, historii i kultury, lecz biorą odział w licznych uroczystościach promujących tradycję i kulturę polska. Tworzą długoletnią, niezapomnianą przyjaźń z rówieśnikami, z którymi łączą ich wspólne korzenie. Zapraszamy wszystkich chętnych do zapisów na rok szkolny 2012-13. W tym celu prosimy o kontakt z dyrekcją: www.swietyjozef.org

Dlaczego posyłamy swoje dzieci do polskiej szkoły? Zofia Steczko - Nauka języka polskiego jest bardzo ważna nie tylko dla poszczególnego dziecka ale również dla całej naszej Polonii. Przekazywanie języka, kultury i naszych tradycji to podstawa do bycia Polakiem na obczyźnie, dlatego kontynuuję naukę języka polskiego w naszej polskiej szkole. Paulina B. - Posyłam moich dwóch synów do polskiej szkoły aby dobrze nauczyli się języka polskiego, poznali historię i kulturę Polski, aby poznali życie i działalność wybitnych Polaków. Chcę aby nie zapomnieli o swoich korzeniach, aby Polska była w ich sercach mocno zakorzeniona. Ważne jest też to, aby potrafili porozumieć się z rodziną mieszkającą w Polsce.

Agnieszka - Zapisuję mojego syna do polskiej szkoły, ponieważ chcę, żeby kontynuował i rozwijał znajomość języka polskiego oraz poznał kulturę i historię Polski. Myślę, że to bardzo cenne, gdyż zależy mi żeby wyrastał w świadomości patriotyzmu i pamięci o kraju, w którym się urodził. Marzena Jarosz - posyłam dzieci do polskiej szkoły w Denver, ponieważ jesteśmy Polakami i nie wyobrażam sobie aby moje dzieci nie mówiły po polsku, trzeba przekazywać nasz ojczysty język i naukę polskiej historii przyszłym pokoleniom. Izabela Słowikowska - mama Camille’a (przedszkole) - Bardzo chcę kontynuować naukę mojego syna Camille’a w polskiej szkole. Pomoże mu to z komunikowaniem się z jego babcią i dziadkiem, którzy mieszkają w Polsce. W przyszłości, znając kulturę polską i język polski mój syn będzie miał szerszą perspektywę na świat.

Chcę, aby mój syn wychował się w kulturze i języku polskim, a polska szkoła mu w tym pomoże.

Małgorzata Korosciel - Jest dla mnie ważne, aby moje dzieci poznały kulturę, obyczaje i język kraju przodków. Chce aby potrafiły rozmawiać z dziadkami w języku ojczystym. Dzięki zajęciom w polskiej szkole potrafią nie tylko mówić ale pisać i czytać. Poznają historię kraju rodziców. Bardzo istotnym elementem jest również ich kontakt z dziećmi, które podobnie jak oni uczą się języka polskiego i świętują polskie tradycje.

Ewa Sosnowska Burg

Professionalism will move you

DOMY• MIESZKANIA • PARCELE MOTELE • HOTELE • BIZNESY

303-886-0545

• Domy odebrane przez bank • Dostęp do wszystkich domów na sprzedaż (niezależnie od agencji) • Wieloletnie doświadczenie w sprzedaży i kupnie nieruchomości • Pomoc w załatwieniu pożyczki

www.ewarealty.com

Denver Metro & Colorado



ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

27

Spojrzenie przez pryzmat

Dobre, bo polskie

świecie. Do dzisiaj jest ona wytwarzana w małych seriach, w stary rzemieślniczy sposób i z racji wysokiej ceny, gości jedynie na stołach zamożnych smakoszy. Podobną renomą cieszy się wódka “Pravda”, produkowana od 1743r i jest bardziej rozpoznawalną na świecie niż w Polsce. Amerykanie mówią, że “Pravda” jest szampanem wśród wódek.

Zbigniew Z. Nikator ecydując się na pisanie do “Życia Kolorado” od początku przyświecała mi idea przedstawienia dokonań Polaków, polskich przedsiębiorstw czy organizacji w dziedzinie naukowo-technicznej, które odbijają się głośnym echem na całym świecie. Trudno jednak zachować taki ścisły reżim, gdy dochodzi do mnie arcyciekawa informacja o markach firmowych. Przyzwyczailiśmy się kierować nasze konsumenckie preferencje ku znanym producentom. Koszula męska to musi być od Kelvin aKleina, perfumy od Diora, a samochód najlepiej Mercedes. Za-

Firma “Wedel” rozbudowała sieć pijalni czekolady na terenie całej Polski, w ktrej oferuje szeroki wachlarz swoich produktów

programowani jesteśmy na szereg zagranicznych marek, nie dopuszczając myśli , że istnieją jakiekolwiek dobre nasze rodzime - polskie. Ta dominacja gospodarki zachodniej jednak nie

wypełniła całej przestrzeni konsumenta. Chcąc kupić dobre słodycze śmiało kierujemy się do sklepów z wyrobami “Wedla”. Będąc ostatnio w Warszawie odwiedziłem gustowny sklep firmowy

przy ul. Szpitalnej, który powstał w tym miejscu ponad wiek temu, nosi nazwę: Pijalnia Czekolady – Staroświecki Sklep. Tu doprawdy można zaznać rozkoszy podniebienia. Dodajmy, że firma “Wedel” powstała już w 1851 roku. Zagłębiając się w zestawieniu Instytutu Tokyo Shoko Reaserch, który przedstawia najstarsze przedsiębiorstwa świata funkcjonujące do dzisiaj, jako Polacy możemy być mile zaskoczeni. Spotykamy nazwę “Herfa”, rok założenia 1824. Mało ona mówi dopóki nie przypomnimy sobie o popularnych zestawach „platerów”. Zastawy stołowe, sztućce

Wódka “Potocki” to produkt z wyższej półki - dla prawdziwych koneserów

z najlepszej stali powlekanej srebrem. Marka jest kontynuatorką założonej w 1824 w Warszawie Fabryki Sztućców i Platerów Alfonsa i Józefa Fragetów. Wytwórnia dostarczała wyroby do wielu państw i na stoły dworów królewskich. Obecnie dostarcza zastawy stołowe do Kancelarii Prezydenta i Prymasa Polski i wielu ekskluzywnych hoteli. Będąc w pobliżu stołu, nie sposób pominąć ikony polskiego produktu jakim jest wódka. Przyzwyczailiśmy się do znanych już “belwederów”, “polonezów” czy “szopenów”. Chcę jednak przedstawić wódkę o nazwie “Potocki”, produkowaną od 1816 roku przez rodzinę Potockich. Jej twórca, Alfred Potocki postanowił produkować najlepszą wódkę na

Zostańmy jeszcze chwilę przy stole. Brakuje nam zastawy porcelanowej? Od razu nasuwa nam się myśl o porcelanie miśnieńskiej czy chińskiej. A ja stawiam na porcelanę z Ćmielowa. Od 220 lat wytwarzane zestawy stołowe zdobią wykwintne domy na całym świecie. Nawet królowa Elżbieta II ma w swojej kolekcji porcelanę z Ćmielowa w stylu rokoko.

Bytomia wyprodukowała najszybszy na świecie mikro kontroler , który należy do rodziny 8051 standard Intela. Polski DQ80251 okazał się ponad 50 razy szybszy niż konkurencyjnych firm osiągając 300 MHz. Pobiera także zdecydowanie mniej mocy. Taki wynik stawia polski procesor na czele przed konkurencją. Godne odnotowania są sukcesy polskich producentów kosmetyków. Ich wyroby

Unikatową na skalę świata polską marką jest Kopalnia Soli w Wieliczce, założona w 1044 roku. Znajduje się na 14-tym miejscu na światowej liście najstarszych istniejących przedsiębiorstw. Dziś już nie wydobywa się soli, ale bardzo skutecznie wykorzystuje się 300 km podziemnych korytarzy na głębokości od 70 do

Wyroby porcelanowe z Ćmielowa zdobią słoły wielkich tego świata, m.in. królowej Elżbiety II

320 metrów. Do dyspozycji mamy hotel, sale konferencyjne, spa i uzdrowisko. Rocznie odwiedza kopalnię do półtora miliona osób. W średniowieczu wydobycie soli dla polskiego skarby państwa stanowiło 30% rocznego dochodu. Nietrudno zauważyć w powyższym zestawie brak firm technologicznych. Jest to efekt między innymi braku obecności Polski na mapie świata w przełomowym wieku 19 - wieku rewolucji przemysłowej. W tym czasie powstawały tak wielkie marki jak Siemens Krupp, Mercedes, i wiele innych. Niepodległe kraje rozwijały się, a nasz stłamszony rozbiorami. Wiek 20. też nie był dla nas zbyt łaskawy. Krótki okres wolności i ponowna niewola zdominowana niewydolnym systemem komunistycznym zablokowały na lata rozwój techniczno-technologiczny Polski. Ta trauma jeszcze się ciągnie, ale pojawiają się coraz częściej miłe akcenty. Polska firma Digital Core Design z

mogą niejednokrotnie konkurować z potentatami światowymi. Takie firmy jak Dermika, Dr. Irena Eris, czy Farmona są popularne nie tylko wśród Polek. Charakteryzują się wysoką jakością i stosowaniem naturalnych, ziołowych komponentów. Do ich grona zalicza się firma “Inglot” z Przemyśla. Firma ma już 70 zagranicznych salonów w 20 krajach i ostatnio wzmaga ofensywę na rynku amerykańskim. Do salonów w Nowym Jorku i w Las Vegas ma dołączyć jeszcze 30 kolejnych. Właściciel, Wojciech Inglot inżynier chemik firmę założył w latach 80. Obecnie produkuje kilkadziesiąt produktów do makijażu i profesjonalnych akcesoriów. Warto przy zakupach myśleć o rodzimych markach. Kupując je wspieramy polski biznes i przyczyniamy się do jego rozwoju. Zatem kupujmy polskie - bo dobre!


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

28

Wspomnienia chichotać. Nigdy przedtem, ani potem, nie widziałem podobnie bezmyślnie skonstruowanego pojazdu. No, może stary Volkswagen, pod którym spędziłem znaczną część pierwszych dwóch lat przeżytych w Ameryce. Ale to jednak nie dorównywało Trabantowi! Tam psuło się WSZYSTKO. Sześciowoltowa

Mydelniczka

z łomotem nie spadł z powrotem „na cztery łapy”. Zdarzyło mi się to dwukrotnie, pierwszy raz gdy zbyt szybko skręciłem w ulicę Filtrową w Warszawie. Mój pasażer, ex-pilot myśliwski z drugiej wojny światowej jechał przez chwilę zawieszony metr nade mną, trzymając się kurczowo fotela. Podczas

Grzegorz Malanowski

życiu każdego chyba człowieka zdarzają się pomyłki, które pamięta się przez resztę życia. Pomyłką taką może być nieudane małżeństwo, zła decyzja wyboru pracy zawodowej, niewłaściwe ulokowanie pieniędzy czy też pożyczenie ich niegodnemu zaufania osobnikowi. I tak dalej. Dobrze, jeśli komiczne aspekty takiej pomyłki przeważają nad aspektami smutnymi czy wręcz tragicznymi. Tak właśnie było z moją błędną decyzją nabycia „mydelniczki”. Stałem w kolejce samochodów przed przejściem granicznym w Cieszynie i serce waliło mi z emocji. Po raz pierwszy od siedmiu lat nie otrzymałem odmowy wydania paszportu i oto miałem przekroczyć granicę udając się NA ZACHÓD! Gdy strażnik z moim nowym paszportem w ręku znikł za drzwiami biura kontroli paszportowej i nie wracał przez

Siedziałem za kierownicą osobliwego pojazdu, który nabyłem za niewielkie pieniądze uzyskane z Nagrody Państwowej w dziedzinie Nauki i Techniki, którą właśnie otrzymałem. Po złych doświadczeniach z poprzednim samochodem, starym, rozlatującym się Renault, postanowiłem kupić samochód fabrycznie nowy. Jedynym dostępnym wówczas dla mnie nowym samochodem był „Trabant”, wytwór myśli technicznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, zwany w Polsce pogardliwie „mydelniczką”, która to nazwa odpowiadała kształtowi plastikowej karoserii „Duroplast” tego pojazdu. Prymitywny, dwucylindrowy, dwusuwowy 600ccm silnik był chłodzony powietrzem co powodowało, że ogrzewanie samochodu prak-

Jedynym dostępnym wówczas dla mnie nowym samochodem był „Trabant”, wytwór myśli technicznej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, zwany w Polsce pogardliwie „mydelniczką”, która to nazwa odpowiadała kształtowi plastikowej karoserii „Duroplast” tego pojazdu. Ograniczone do minimum wyposażenie Trabanta i jego relatywnie niska cena odzwierciadlały intencję rządzącej partii: stworzymy po raz drugi w historii Niemiec prosty, „ludowy samochód”, dostępny dla szerokich rzesz klasy robotniczej i chłopstwa pracującego, następny Volkswagen!

Tak zwykle wyglądał list oznajmiający o odmowie wydania paszportu

dwadzieścia minut, byłem przekonany, że dosięgły mnie wreszcie długie ręce kapitana Kuczyńskiego z MSW, który bezskutecznie przesłuchiwał mnie w przeszłości posądzając (słusznie zresztą, o czym nie wiedział) o „współpracę z zachodnimi organizacjami”. Żołnierz pojawił się jednak, popatrzał na mnie z niechęcią, oddał paszport, odwrócił się na pięcie i odszedł bez słowa. Ruszyłem autem do przodu i po chwili byłem już w Czechosłowacji, w drodze do Austrii, Włoch i Monte Carlo, gdzie miałem spędzić wakacje u mego przyjaciela, dawnego drużynowego z harcerstwa.

tycznie nie istniało. Ograniczone do minimum wyposażenie Trabanta i jego relatywnie niska cena odzwierciadlały intencję rządzącej partii: stworzymy po raz drugi w historii Niemiec prosty, „ludowy samochód”, dostępny dla szerokich rzesz klasy robotniczej i chłopstwa pracującego, następny Volkswagen! Boże mój! Gdy dziś, po czterdziestu latach, oglądając amerykańską telewizję słyszę jak przy użyciu dumnego zwrotu „German Engineering” - niemiecka inżynieria, reklamowane są niemieckie samochody, widzę Trabanta i zaczynam

bateria w połączeniu z aluminiowymi kablami uniemożliwiały start w zimie. Trabant kiepsko tolerował ołowiowaną benzynę, paliwo bezołowiowe „leadfree” było wówczas nieosiągalne. W rezultacie świece zapłonowe trzeba było wymieniać średnio co trzy tysiące kilometrów, gdy dwucylindrowy silnik Trabanta zaczynał hałaśliwie terkotać, pracując na jednym tylko cylindrze i wyrzucając kłęby dymu. A sam silnik oddawało się do generalnego remontu po trzydziestu tysiącach kilometrów (dla czytelników amerykańskich - po około dwudziestu tysiącach mil!) gdyż rozlatywały się w nim igłowe łożyska wału korbowego. Stanowiło to pokaźne źródło dochodu dla sympatycznego pana Cytlinga „Młodszego”, który wymieniał masowo te wały korbowe regenerowane przez jego stryja, Cytlinga „Starszego”. Wydaje się, że obaj panowie nie mieli konkurencji w Polsce i znajomość z nimi była dla posiadaczy Trabantów nieunikniona. Kosztowało to za każdym razem 3,500 złotych, co przekraczało w owym czasie średni zarobek miesięczny. Mechaniczne hamulce mydelniczki były fikcją, a stalowe linki ciągnące sprzęgło urywały się w najgorszym (oczywiście) momencie. Być może, niezwykle sztywne zawieszenie podwozia tego pojazdu powodowało, że gwałtowny skręt przy niewielkiej szybkości przechylał Trabanta tak, że następne kilkanaście metrów jechał na dwóch kołach nim

gdy lotnik kwiczał z radości, ja pociłem się ze strachu. „Ależ z pana sportowy kierowca, panie Grzegorzu”. Przyjąłem ten niezasłużony komplement w milczeniu. Zbiornik z paliwem Trabanta zawieszony był nad kolanami pasażera. To był najdziwniejszy pomysł konstruktorów, taki makabryczny „practical joke”. W przypadku czołowego zderzenia można było spłonąć bez szans ratunku. Nikogo to jednak wówczas nie peszyło, tysiące smrodliwych Trabantów jeździły po drogach, dumnie mijając te niefortunne, które z podniesioną maską stały na poboczu czekając na naprawę. Miłość do samochodu i duma z jego posiadania przyćmiewały zdrowy rozsądek. I takim oto samochodem pojechałem samotnie do Monte Carlo. Wielki szklany słój marynowanych maślaków, ukryty przed celnikami w śpiworze, przesyłka dla żony mojego przyjaciela od jej rodziców („panie Grzegorzu, pan MUSI zabrać te grzybki, Basia się ucieszy”) wiozłem niechętnie, myśląc o tym co nastąpi gdy słoik trzaśnie a maślaki rozpełzną się jak ślimaki po moim samochodzie. Nastąpiło to jednak dopiero po trzech dniach podróży. * W mieście Brnie w Czechosłowacji poszedłem z poznanymi w barze


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

29

Wspomnienia, c.d. młodymi ludźmi na mecz piłki nożnej, gdzie stwierdziłem ze zdziwieniem, że lokalna hołota zachowuje się tak samo jak lokalna hołota w Polsce. To samo wrażenie odniosłem zresztą ostatnio w Ameryce, po awanturach na meczu Uniwersytetu Colorado contra Uniwersytet Nebraska. Chamstwo jest uniwersalne. Miałem w Brnie dwa dni czasu do zabicia, bo właśnie w moim prawie nowym Trabancie urwała się linka od sprzęgła, a stało się to oczywiście poza granicami kraju, w niedzielę, bez żadnych szans ratunku. Jak dojechałem do hotelu nie używając sprzęgła, nie rozbiwszy własnego ani cudzego samochodu, napełnia mnie do dziś podziwem dla siebie samego, większym niż po jeździe na dwóch kołach. Zabijałem więc czas, degustując skutecznie doskonałe czeskie piwo. Gdy wreszcie wjechałem do Austrii, budziłem sensację na stacjach benzynowych. Trudno w to dziś uwierzyć, ale Trabant nie miał wskaźnika poziomu paliwa, zastępowała go plastikowa linijka, wyskalowana w litrach. Po odkręceniu pokrywki zbiornika paliwa, wsuwało się do niego linijkę, odczytując po wyjęciu, ile litrów „jest mokre”. Gdy inni kierowcy ryczeli ze śmiechu, było mi wstyd za Trabanta i nie lubiłem go coraz bardziej. Z Wiednia, przez góry dojechałem do Klagenfurtu i znalazłem się we Włoszech. Do Wenecji dotarłem po dwóch dniach i nauczony doświadczeniem zdobytym w Wiedniu, pilnie trzymałem się środkowego pasma trzypasmowej ulicy. Wiedziałem, że w ten sposób uniknę przymusowego skrętu w prawo czy w lewo. Jechałem więc zadowolony prosto, póki ulica nie zwęziła się do jednego pasma. Wiedziałem, że to zły znak. Jadąc w sznurze samochodów zostałem wepchnięty do bramy wielopiętrowego miejskiego garażu. I tu się dopiero zaczęło! W ciemnym garażu, w kolejce samochodów na stromym podjeździe, zatrzymałem się tuż przed zderzakiem jakiegoś Fiata który niebezpiecznie blisko stanął za mną. Jak już wspomniałem, Trabant praktycznie nie posiadał ręcznego hamulca. W tej sytuacji ruszenie do przodu pod górę słabiutkim Trabantem wyposażonym w ręczną zmianę biegów, bez cofnięcia się do tyłu i uderzenia w stojący za mną samochód, wymagało posiadania trzech nóg: jedna do pedału gazu, druga do pedału sprzęgła, trzecia do pedału nożnego hamulca. Niestety, dobry Stwórca nie przewidział Trabanta i wyposażył mnie w tylko dwie nogi. Przy każdej próbie ruszenia do przodu, nieuchronnie zsuwałem się nieco do tyłu i grzmociłem w stojący tuż za mną samochód. Za kierownicą tego samochodu siedział jakiś nerwus, który irytująco trąbił i wrzeszczał po włosku obelgi, których poza barwnym „cornuto” nie rozumiałem, co mnie coraz bardziej irytowało. Na szczęście, po piętnastu minutach ruszania do przodu i zatrzymywania się po dwóch metrach, Trabant zaczął straszliwie dymić i dzięki

tej zasłonie dymnej mój prześladowca stracił mnie z oczu. Śmierdziało spalinami i octem po rozlanych grzybkach marynowanych. Od tej pory jadąc Trabantem unikałem wielopiętrowych garaży. Wymontowanie prądnicy, która „zdechła” w Monte Carlo i jej prowizoryczna naprawa w łazience mojego przyjaciela (przy użyciu nożyczek jego niezadowolonej małżonki) były już drobiazgiem. * Podróż powrotna odbyła się bez sensacji, byłem już wystarczająco zahartowany. Warszawa powitała mnie obrzydliwą mżawką padającą z beznadziejnie zasnutego nieba, klasyczna „trzy-dniówka”, jeśli mieszkając w słonecznym Kolorado pamiętacie jeszcze ten polski fenomen. Byłem strasznie dumny z zakończonej podróży, po której mój Trabant wrócił załadowany po dach mnogością walizek, paczek, torebek, i naczyń, a także śpiworem, namiotem i kuchnią kempingową. Chciałem natychmiast pojechać do rodziców aby opowiedzieć im o moich przygodach, postanowiłem jednak przedtem wypakować cały dobytek z samochodu. Nie wiedziałem wówczas, że być może uratuje mi to życie. Następnego ranka padał gęsty deszcz. Pożegnawszy rodziców jechałem do pracy ulicą Chełmską, najkrótszą drogą w kierunku Politechniki. Jezdnia tej ulicy pokryta była kostką bazaltową. Kto nie wie, co to kostka bazaltowa, niech stanie na kawałku mydła na mokrej podłodze w łazience. „Kartoflane” opony sprzedawane wówczas w Polsce ślizgały się beznadziejnie na polanej deszczem kostce będącej zmorą motocyklistów. Kiedy mijałem Wytwórnię Filmów Dokumentalnych, ujrzałem przed sobą jadący w moim kierunku duży samochód typu „Warszawa”. „Jadący” to stwierdzenie przesadne: ten samochód ślizgał się beznadziejnie. Usiłowałem mu umknąć wjeżdżając na chodnik, ale zbyt wysokie krawężniki to uniemożliwiły. Uświadomiłem sobie, że za moment facet na mnie wpadnie. Przenoszenie i przetwarzanie informacji w mózgu ludzkim przebiega szybciej niż w najszybszym superkomputerze, jesteśmy zdolni w ułamku sekundy rejestrować skomplikowane obrazy, analizować ich znaczenie, dokonywać skojarzeń i podejmować decyzje. Trudno dziś uwierzyć, ale w tych sekundach pozostających do nieuchronnego zderzenia, przypomniałem sobie przeczytany niedawno w brytyjskim tygodniku motoryzacyjnym wywiad z jakimś znanym kierowcą wyścigowym. Mistrz ów powiedział: „ratują cię pasy bezpieczeństwa. Ale większość kierowców ich nie zapina. Cóż więc zrobić jeśli zderzenie jest nieuniknione? Jeśli zostanie ci dość czasu, połóż się w poprzek samochodu, na siedzenie pasażera. Oczywiście, jeśli konstrukcja samochodu na to pozwala, a siedzenie pasażera nie jest zajęte, ha,

ha, ha!”. Trabant w ogóle nie posiadał pasów bezpieczeństwa (jeszcze jedna metoda obniżenia ceny), ale między siedzeniami nie było żadnej przeszkody uniemożliwiającej mi padnięcie w poprzek samochodu. Usłyszałem huk i dziwne trzeszczenie. Leżałem wbity siłą uderzenia na zabłoconej podłodze, wciśnięty pod kierownicą, przed siedzeniami kierowcy i pasażera, które jakoś dziwnie przycisnęły mnie do pedałów hamulca i gazu. Nie mogłem się ruszyć, czułem się jak sardynka w puszce konserw. Wokół panowała dziwna cisza, a może mi się tylko wydawało. Nad głową widziałem jakiś kłąb kolorowych przewodów elektrycznych, nic poza tym. W powietrzu unosił się gęsty pył czy też kurz, miałem go w ustach i w nosie. Spadały na mnie drobne kawałki szkła. Ale nic mnie nie bolało i mogłem ruszać stopami, co było dobrym znakiem. Chciałem jedynie żeby mnie ktoś wyciągnął z tego wraka, sam nie mogłem się ruszyć. Usłyszałem wreszcie głosy ludzkie i nadzieja ratunku wróciła. Głosy brzmiały swojsko: - Patrz pan, jak się na niego wpakował. - Panie, ta Warszawa to porządny samochód, gruba blacha. Zobacz pan, jak się ta niemiecka mydelniczka rozpieprzyła, dziadowska tektura. - Ten Trabant to bez kierowcy jechał, czy co? Nikogo w środku niema. - Coś pan, on tu parkował od wczoraj, widziałem. I wtedy poczułem, że mam mokro w spodniach. Pomyślałem, że się posikałem ze strachu, zrobiło mi się wstyd i przez chwilę się nie odzywałem. Ale gdy poczułem zapach benzyny cieknącej z pękniętego zbiornika prosto na moje krocze, wydałem ryk przerażenia. Głosy nagle ucichły. „k...., tam ktoś jest!” No i wyciągnęli mnie za nogi na wolność. Bylem trochę poobijany, wysmolony i śmierdziałem benzyną. Ale poza tym nic złego mi się nie stało. Za to „mydelniczka” przeszła w stadium dezintegracji – właściwie przestała istnieć. Deszcz padał nadal, mokra ulica była zasłana kawałkami połamanej „tektury”, pozostałości po plastikowej karoserii Trabanta. Kilka metrów dalej stała z podniesioną maską taksówka „Warszawa”, moja apokalipsa. Na wiązce drutów zwisał jej jeden reflektor, poza tym właściwie nie było widać skutków zderzenia. Obok samochodu stał gruby taksówkarz w czapce zsuniętej na tył głowy i patrzał na mnie nieprzyjaźnie gdy podszedłem lekko chwiejąc się na nogach. - Naucz się, k...., jeździć, baranie powiedział Pan Kierowca, co upewniło mnie, że wróciłem do „kraju skąd mój ród”. Taki był koniec mojej przygody z „mydelniczką”. Więcej „Trabantów” nie kupowałem. Ale określenie „German Engineering” stało się dla mnie ironiczną odpowiedzią na dawne niemieckie urągliwe „Polnische Wirtschaft”.

Zapiski... << 21 | A. Lizakowski duże zainteresowanie Amerykanów. Pani Wanda wybrała mnie do robienia zdjęć, choć stanowisko nadwornego fotografa w jakiś sposób krępowało mnie. Moja znajomość robienia zdjęć była bardzo ograniczona, chociaż jakby powiedział Szwejk znałem w swoim życiu jednego fotografa w Pieszycach nazywał się Andrzej Skaułba. Nie wiem dlaczego, ale przez cały czas miałem w świadomości pewne zdarzenie, którego nie byłem świadkiem, ale ktoś mi je opowiedział. Fotografa pobito, bo nie potrafił wytłumaczyć się “dla kogo robi zdjęcia”. Polonia nie lubi gdy robi się jej zdjęcia. Bo niech przez przypadek takie zdjęcie ukaże się w prasie polonijnej – komuniści z konsulatu mogą człowieka rozpoznać! Rodzina w Polsce swoje już odcierpiała. Albo jeszcze gorzej, niech zdjęcie ukaże się w prasie polskiej, to osoba na nim do końca swoich dni na emigracji będzie “komunistą”. 10 sierpnia 1982 Kto szuka, ten znajdzie, tylko czy będzie o tym wiedział, że znalazł? Na przerwach angielskiego opowiadałem znajomym o swoich problemach mieszkaniowych. W przeciągu zaledwie kilku dni znalazłem mieszkanie u państwa Elżbiety i Mietka Baranów, rodem ze wsi spod Tarnowa, a obecnie mieszkających w murzyńskiej dzielnicy, przy ulicy Golden Gate. Wynająłem u nich pół pokoju, czyli łóżko w pokoju “cztery kroki na sześć”, z oknem wychodzącym na ścianę domu, który można dotknąć ręką. Dziewięćdziesiąt procent powierzchni pokoju zajmowały łóżka: moje i mojego współmieszkańca. Państwo Baran wynajęli to mieszkanie u Włochów, i uważali, że jest dla nich za duże. Mają dwóch chłopców w wieku szkolnym, którzy śpią w jednym pokoju a oni w drugim. Nikt nie przyjechał tutaj na wygody czy dla luksusu ale zrobić pieniądze - jak najwięcej i jak najszybciej wracać. Te kilka lat to można i na szpilkach przeleżeć, twierdzi pani Ela. W czasie wojny nikt takich wygód nie miał a ludzie żyć musieli. Trudno jest z nią w tej materii dyskutować, ponieważ ma całą garść takich właśnie przykładów jak podałem wyżej. Hasła-slogany tutaj nawet pomagają żyć. To, że mieszkanie posiada małą kuchnię, jeszcze mniejszą łazienkę, a toaleta jest wielkości dziupli dla wiewiórki, nikogo nie obchodzi. Nikt nie przyjechał tutaj dla wygód, tylko dla niewygód, bo niewygody są zwiastunem wygód. Najpierw trzeba się pomęczyć, aby zobaczyć jak prawdziwe życie wygląda. Takie mniej więcej monologi pani Ela puszcza w eter i słuchacze chcąc nie chcąc zgadzają się z nią. c.d.n.


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

30

Rozerwij się KAWAŁY... szkolne Podczas klasówki nauczyciel mówi: - Wydaje mi się, że słyszę jakieś głosy. A jeden z uczniów: - Mnie też, ale się leczę.

Małgosia bardzo dużo rozmawiała na lekcjach, dlatego pani profesor wpisała jej uwagę do dzienniczka. Następnego dnia Małgosia pokazuje pani dzienniczek, a tam notatka od ojca: - To jeszcze nic! Usłyszałaby pani moją żonę!

- Za 40 lat popatrzycie na zdjęcie i powiecie to jest Zosia - dziś jest aktorką. A to jest Marek dziś jest lekarzem. A z tylu cieniutki głosik jej przerywa: - A to nasza pani – dziś ...już nie żyje.

Na lekcji geografii nauczyciel pyta Michała: - Gdzie leży Kuba? Na to Michał: - Kuba leży w domu, chory na grypę.

Szkoła. Pani prosi dzieci, aby powiedziały, jakie mają zwierzęta w domu. Padają odpowiedzi: - Ja mam kotka, no a ja pieska. Ja mam rybki w akwarium. Wreszcie przychodzi kolej na Jasia. - A Ty Jasiu, jakie masz zwierzę? - My mamy kurczaka w zamrażarce.

Mama pyta się swego synka: - Kaziu, jak się czujesz w szkole? - Jak na komisariacie: ciągle mnie wypytują, a ja nic nie wiem.

Przed klasówką: - Mam nadzieję, że dzisiaj nikogo nie przyłapię na ściąganiu! - My również, proszę pani!

Tomek, Jacek i Weronika wrócili z Austrii. Przychodzą do szkoły, pani pyta sie Tomka: - Tomku jak było na wycieczce? - Po pierwsze nie Tomku, tylko Tom. Po drugie zjadłem śniadanie, leżałem na Werandzie, zjadłem obiad leżałem na Werandzie, zjadłem kolację, leżałem na Werandzie. Pani zdziwiona wypowiedzią Tomka podchodzi do Jacka: - Jacku jak było na wycieczce? - Po pierwsze nie Jacku, tylko Jack. Po drugie zjadłem śniadanie, leżałem na Werandzie, zjadłem obiad, leżałem na Werandzie, zjadłem kolację, leżałem

na Werandzie. Pani zdziwiona podchodzi do Weroniki: - Weroniko, jak było na wycieczce? - Po pierwsze nie Weronika, tylko Weranda.

Krzyżówka Życia Kolorado

Nauczycielka zwraca się do ucznia, patrząc mu wnikliwie w oczy: - Zawsze gdy jest klasówka ciebie nie ma, bo babcia chora, tak? - Tak, proszę pani, my też podejrzewamy, że babcia symuluje.

- Tato, mój nauczyciel polskiego pochwalił mnie dzisiaj. - Naprawdę? Co powiedział? - Powiedział, że piszę jak lekarz z 30 - letnią praktyką.

Koniec roku szkolnego. Synek przychodzi ze szkoły. - Tato, ty to masz szczęście do pieniędzy. - Dlaczego? - Nie musisz kupować książek na przyszły rok - zostaję w tej samej klasie.

Na zakończenie roku szkolnego dyrektor zwraca się do uczniów. - Życzę wam przyjemnych wakacji, zdrowia i żebyście we wrześniu wrócili mądrzejsi. - Nawzajem - odpowiada młodzież.

W gwiazdach PANNA 23 sierpnia – 22 września Panna wszystko co robi wykonuje z wielką starannością i dokładnością. Jest sumiennym i oddanym pracownikiem. Nie uchyla się od pracy, a wręcz przeciwnie może mieć skłonności do pracoholizmu. Jest zdecydowana i konkretna, świetnie sprawdza się na odpowiedzialnych i wymagających stanowiskach. W piastowaniu ważnych stanowisk pomaga jej ponadto analityczny umysł i ciągła chęć samodoskonalenia. Jest warta zaufania i można na niej polegać. Ma dar przekonywania innych do swojego stanowiska. Wadą osób spod znaku Panny jest nadmierna skłonność do krytyki, nie tylko sytuacji, ale i osób. Ponadto Panny są osobami bardzo upartymi, niechętnie zmieniającymi swoje poglądy. Zasadniczo nie potrafią wybaczać, robią to tylko w drodze wyjątku, co bardzo dużo ich kosztuje. Bardzo łatwo ulegają emocjom, ale potrafią ostatecznie nad nimi zapanować. Górę w skrajnych sytuacjach obejmuje rozum, a nie serce.

Ponieważ masz bardzo dużą potrzebę bycia perfekcyjną, we wrześniu nie będzie Ci lekko. Aura planet zmuszać Cię będzie do dzielenia się z innymi, współpracy i znalezienia swego miejsca w grupie. Również na gruncie rodzinnym będziesz postawiona w sytuacjach w których Twój prywatny stan posiadania stanie się wspólnym dobrem. W partnerstwie i przyjaźni trzeba się dzielić i zrozumiesz, że jeżeli ktoś tego nie respektuje, musi odejść. Osoby, które są z Tobą od lat wreszcie mogą przestać znosić Twoją wieczną potrzebę poprawiania po nich wszystkiego. W tym miesiącu czekają Cię rozmowy, które mogą być dla Ciebie nieprzyjemne, ale w znaczący sposób przyczynią się do oczyszczenia atmosfery i położenia nowych podwalin pod ulepszenie Twoich stosunków partnerskich, rodzinnych i tych w miejscu pracy. Pamiętaj Panno, że od czasu do czasu powinnaś pokazywać ludziom również swoje ciepłe oblicze, zatem stop trochę lodu wokół siebie na wrześniowym urlopie. W sprawach zdrowotnych kłopoty, których źródło tkwi w przeszłości odległej o miesiąc, a nawet lata od

teraźniejszości. Bądż dzielny a wszystko się dobrze ułoży. ONA: ONA: Pani Panna jest roztropna i systematyczna. Pragnie życia bez większych niespodzianek, nie lubi zmian. Nie miewa licznych romansów, dąży do stabilizacji. Jako kochanka jest czuła i wrażliwa, jednak to partner powinien wykazywać fantazję i proponować nowe doznania. Oby nie za często, bo Panna uzna to za rozpustę. Wspólne życie z Panną jest zwykle przyjemne i spokojne. Panna nie jest konfliktowa, unika kłótni. Gdy czuje się kochana - stara się dawać z siebie wszystko, dba o miłą atmosferę w związku. ON: Jest człowiekiem praktycznym, dokładnym i stanowczym. W uczuciach kieruje się rozumem i rozsądkiem. Nie ulega kaprysom, nie goni za przygodami. Oczekuje od kobiet rozwagi i powagi. Szuka kobiety praktycznej, uporządkowanej, dobrej gospodyni. Takiej jest wierny i oddany. W łóżku jest tradycjonalistą, nie lubi zmian i nowości. Jest za to tolerancyjny, nie bywa zazdrosny. Gdy zapomina o przesadnej samokontroli, potrafi stać się żarliwym kochankiem. Zawsze troszczy się o zadowolenie partnerki.


ŻYCIE Kolorado | www.zycie-kolorado.com | Wrzesień/September 2012

31

Ugotuj coś dobrego!

Pyra, kartofel, grula, brambol...

Puree (inaczej) ziemniaczane z brokułami Składniki (na 4 porcje):

Gabriela Smakosz bok pieczywa ziemniaki są podstawą naszej kuchni. Wiele osób niesłusznie uważa, że ziemniaki są tuczące i stara się wyeliminować je z diety. Jednak prawdą jest, że warzywa te są lekkostrawne i łatwo przyswajalne; średni ziemniak dostarcza zaledwie 60 kalorii i małej ilości tłuszczu. Tuczące są natomiast ziemniaki przygotowane z dużą ilością tłuszczu - np. frytki, ziemniaki tłuczone z masłem i śmietaną, czy z omastą.

miny z grupy B i błonnik pokarmowy, wzmagający perystaltykę jelit i zapobiega powstawianiu raka jelita grubego i odbytnicy. Poz tym warzywa te są też doskonałym lekarstwem na problemy z pamięcią – usprawniają pracę mózgu i wzmacniają układ nerwowy. Natomiast dzięki skrobi jesteśmy w stanie utrzymać odpowiedni poziom glukozy w organizmie. Należy jednak wystrzegać się jedzenia ziemniaków skiełkowanych i zazielenionych – symptomy te mogą świadczyć o zbyt dużej ilości światła w czasie przechowywania, która powoduje wzrost zawartości trującej solaniny. Dzisiaj na świecie istnieje kilka tysięcy odmian ziemniaków. W naszych sklepach także można znaleźć co najmniej kilka typów ziemniaków. Warto przetestować ich smak w celu urozmaicenia codziennej kuchni. Oto kilka propozycji.

Zupa krem z ziemniaków - najprostsza zupa na świecie Składniki: • • • • • • • •

funt ziemniaków 1 marchewka 1 cebula mała główka czosnku liście laurowe kilka ziaren ziela angielskiego tymianek majeranek

Przygotowanie: Ziemniaki, marchew i cebulę obieramy, myjemy, kroimy w kostkę, zalewamy 1,5 litra wody, solimy, dodajemy przyprawy i gotujemy. Gdy warzywa zaczną być miękkie, dodajemy utarty z solą czosnek. Całość rozbić blenderem uzyskując konsystencję kremu doprawić pieprzem, podawać z grzankami z parmezanem. Można dodać śmietany.

• • • • • • •

1 kg ziemniaków 400 g brokułów 50 g schłodzonego masła 250 ml mleka 40 g migdałów w płatkach (opcjonalnie) gałka muszkatołowa sól, pieprz

Przygotowanie: Ziemniaki obrać, umyć i gotować w osolonej wodzie do miękkości .W tym czasie brokuły oczyścić, opłukać i podzielić na różyczki. Następnie gotować w osolonej wodzie też do miękkości.Ugotowane ziemniaki wraz z brokułami odcedzić i rozgnieść. Można użyć blendera. Dodać masło i wymieszać. Puree doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową. Do masy stopniowo dodawać podgrzane mleko, stale mieszając, aż puree uzyska kremową konsystencję. Płatki migdałów uprażyć na złocistobrązowo na suchej patelni i posypać każdą porcję puree. Puree można podawać jako dodatek do smażonego lub duszonego mięsa. Fot: Fotolia

Zapiekanka ziemniaczana z boczkiem i porem Składniki:

Pomnik ziemniaka w Biesiekierzu Fot: Wikipedia

Ciekawe, że nasz pospolity ziemniak, ma całkiem egzotyczne korzenie, gdyż wywodzi się z Andów, gdzie udomowiono go ok. 8 tysięcy lat temu. Ziemniak został przywieziony do Europy w końcu XVI wieku przez hiszpańskich konkwistadorów i w ciągu następnych stuleci stał się integralną częścią wielu kuchni na całym świecie. Do Polski przywiózł je prawdopodobnie z wiedeńskiej wyprawy (1683) Jan III Sobieski. Trudno o warzywo, które szczyciłoby się taką ilością nazw, w zależności od regionu, z którego pochodzi. Inaczej nazywają go na Śląsku, w Małopolsce, Wielkopolsce czy Mazowszu. Warto wiedzieć, że ziemniak jest znacznym źródłem witaminy C i potasu. Witamina C chroni przed rozwojem raka i chorób serca i wzmacnia nasz system odpornościowy. Z kolei potas ma wpływ na gospodarkę wodnoelektrolitową w komórkach, ma dobroczynny wpływ na prawidłowy rytm serca i ciśnienie tętnicze krwi. Dodatkowo posiada w sobie wita-

• • • • • • • • •

2 funty ziemniaków 1 por (biała część) parzony boczek (ilość wg uznania) 1 jajko 100 ml słodkiej śmietany 2 łyżki masła sól, pieprz, odrobina świeżo startej gałki muszkatołowej starty ser (pół szklanki) tłuszcz do wysmarowania naczynia

Przygotowanie: Ziemniaki obrać, umyć, pokroić w plasterki, obgotować w osolonej wodzie ok. 5 min. Białą część pora pokroić w plasterki, sparzyć wrzątkiem na sicie, przesmażyć na masełku, osolić. Parzony boczek (ilość wg. uznania) pokroić w małe kawałki, dodać do pora, razem poddusić pod przykryciem. Jajko roztrzepać, połączyć ze słodką śmietaną, dodać sól, pieprz, odrobinę świeżo startej gałki muszkatołowej. Ser zetrzeć na tarce z dużymi oczkami. Naczynie żaroodporne wysmarować masłem, ułożyć warstwę ziemniaków, posypać przyprawami, na to wyłożyć podsmażony boczek z porem, przykryć drugą warstwą ziemniaków. Pomownie przyprawić. Roztrzepane jajo połączone ze śmietaną i przyprawami polać na ziemniaki, posypać startym serem. Zapiekać ok.35-40 min w temp. 180 st.C.

Placki ziemniaczano-dyniowe • •

• • • •

szklanka startej na drobnych oczkach dyni szklanka startych na drobnych oczkach ziemniaków (identyczna proporcja ziemniaków i dyni, ziemniaki trzeba odcisnąć z wody; po utarciu odstawiamy na 5 minut i odcedzamy zebraną wodę - w ściereczce, albo odciskając na sitku) 1 jajko 1 łyżka kopiasta mąki szczypta soli szczypta pieprzu

Przygotowanie: Mieszamy dynię z ziemniakami dodajemy jajko, mąkę, sól i pieprz. Smażymy i odkładamy na talerz wyłożony papierowym ręcznikiem aby odsączyć je z tłuszczu. Można je podawać ze śmietaną, startym parmezanem lub z potrawką z kurczaka.

Słodkie ziemniaki z tymiankiem Składniki: • 1 kg słodkich ziemniaków • sól • świeżo zmielony czarny pieprz • 2 łyżki oliwy z oliwek • gałązki świeżego tymianku (opcjonalnie) Przygotowanie: Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Ziemniaki umyć, osuszyć i pokroić na kawałki. Oprószyć solą, pieprzem i wysmarować oliwą z oliwek. Blachę do pieczenia wyłożyć folią aluminiową i ułożyć ziemniaki. Piec do miękkości przez około 30 - 40 minut (sprawdzić widelcem). Pod koniec pieczenia na ziemniakach ułożyć gałązki tymianku, aby się lekko podsuszyły i nadały aromatu. Idealnie komponują się z hamburgerami, drobiem, wołowiną.


W obydwóch sklepach polecamy szeroki wybór własnych wyrobów mięsnych i garmażeryjnych, jak również szeroki asortyment polskich produktów spożywczych po najniższych cenach w Kolorado. Polecamy duży wybór wędlin zrobionych specjalnie na Wasz grill!

ZAPRASZAMY DO NASZYCH SKLEPÓW:

2318 S. Colorado Blvd, Denver tel: 303.691.2253 Pon.: zamknięte Wt.- Pt: 9.00 - 18.00 Sobota: 9.30 - 16.30 Niedziela: zamknięte

3206 Wadsworth Blvd, Wheat Ridge tel: 303.462.0412 Pon.: 10.00 - 18.00 Wt.- Pt: 9.00 - 18.00 Sobota: 9.30 - 16.30 Niedziela: zamknięte

KIE GRI ŁBASA LL $ 2. OWA 99 L B

SZY $ 3. NKA 99 L B

KIE Ł WIE BASA J $ 2. SKA 99 L B

OFERUJEMY: CATERING I WYSYŁKI PACZEK DO POLSKI PACZKI MORSKIE: .99centów za FUNT + $15 shipping & handling www.sawasausage.com

email: info@sawasausage.com


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.