Przewodnik po otwartej nauce

Page 11

Przecież wszystkie te elementy równie łatwo dziś zdyskredytować jak roszczenia astrologów twierdzących, że znajomość układu ciał niebieskich daje im dostęp do wiedzy o przyszłości. Czym bowiem różnią się te roszczenia od przekonania ekonomistów, którzy wespół z fizykami i matematykami tworzyli modele matematyczne mające uchronić systemy finansowe przed ryzykiem katastrofy, która rozpoczęła marsz destrukcji latem 2007 r. i je zdruzgotała? Trzeba mieć odwagę przyznać się, że człowiek z naukowym stopniem niczym się nie różni od astrologa lub wróżbity (niezależnie, czy są na liście zawodów, czy nie), gdy obiecuje więcej, niż pozwala zasada rzeczywistości. Zasadę tę doskonale wyraził David Hume, a w XX stuleciu rozwinął Karl R. Popper: wnioskowanie indukcyjne być może sprawdza się w matematyce, w systemach ze strzałką czasu nie ma zastosowania. Coraz trudniej także uznać za aksjomat, że jedynie system nauki jest źródłem wiedzy obiektywnej i zapewnia pełną integralność procesu produkcji wiedzy. Dr Scott S. Reuben, wzięty anestezjolog z Baystate Medical Center, przez dwanaście lat opublikował co najmniej 21 artykułów w renomowanych, recenzowanych czasopismach naukowych, posługując się sfabrykowanymi danymi. Sprawa, ujawniona opinii publicznej w marcu 2009 r., zyskała miano „massive academic fraud”: oszustwa naukowego na skalę masową. Rzeczywiście, ze względu na skalę i długotrwałość procederu zdumiewa, nie jest jednak wyjątkiem. Także w Polsce, gdzie komunikację naukową trawi plagiaryzm, recenzenckie układy i zmowy milczenia. Jednocześnie zaś hasło naukowego obiektywizmu stało się maczugą stosowaną w politycznych egzekucjach (by wspomnieć choćby działalność Instytutu Pamięci Naro-

dowej), a stopień akademicki i elokwencja przepustką do celebryckiej kariery w mediach elektronicznych. Nie czas jednak wznawiać postmodernistyczną krytykę nauki, oszczędzoną Polsce historycznie opóźnionej w refleksji nad systemami produkcji wiedzy. Głośne pytanie filozofa Paula Feyerabenda „What’s great about science?” nie wywołało u nas krytycznego namysłu, podobnego do tego, jaki wstrząsnął nauką na Zachodzie. Scjentyzm i wynikające z niego zadowolenie z siebie pozostało opcją preferowaną. Pytanie tymczasem pozostaje aktualne, przypomina na łamach „Nature” Harry Collins3, jeden z prominentnych przedstawicieli konstruktywistycznego programu socjologii wiedzy. I mimo prób relatywizowania znaczenia metody naukowej (jakkolwiek trudno zdefiniować to pojęcie) należy uznać, że pozostaje ona uprzywilejowanym sposobem orzekania o prawdzie w świecie rzeczywistym. Istnieją kryteria odróżniające wiedzę astronoma od wiedzy astrologa i różnicy tej nie wolno zamazywać, jeśli nowoczesna cywilizacja ma trwać. Status uprzywilejowany nie oznacza jednak statusu imperialnego, nauka i wiedza muszą się uspołecznić: „Nauka może więc nam dostarczyć zestawu wartości, lecz nie pewników, jak kierować życiem, również społecznym i politycznym. Możliwe jest to jednak jedynie wówczas, gdy zaakceptujemy, że recepcja naukowych faktów jest zadaniem znacznie trudniejszym, niż uznawano kiedyś, oraz że odkrycia nie prowadzą wprost do konkluzji politycznych. Naukowcy mogą wskazywać drogę pod warunkiem uznania swoich słabości” - pisze Collins proklamując program „wybieralnego

3

10

Harry Collins, We Cannot Live by Scepticism Alone, „Nature”, t. 458, 5 marca 2009.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.