Verizane 35

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 35 | 29 czerwca 2017 ISSN 2449-7916

sięSpotkałemztakimstwierdzeniem: „Nie ma Cię na Facebooku to znaczy, że nie żyjesz”. Niektórzy chyba zbyt mocno wzięli sobie te słowa do serca i za wszelką cenę nie pozwalają o sobie zapomnieć. Niejednokrotnie fotka z wpisem, nie koniecznie błyskotliwym, ma zasygnalizować: „Heloł, ja tu jestem”. Zapewne część użytkowników w ten sposób leczy swoje kompleksy, ale są też i tacy, którzy z preme dytacją promują na siłę własną osobę. Intencje są różne, ale częstotliwość, a co za tym idzie, nachalność postów często jest irytująca. Może być to na przykład przejaw narcyzmu, który przybiera przecież różne formy. Nie chcę pastwić się nad takimi osobami, bo ktoś przez mój sposób pisania może również mnie uznać za egocentryka, a nawet bufona. Jednak obserwując wpisy niektórych fejsbukow iczów nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać. Można zrzucić to na karb przesilenia (aktualnie letniego), które potrafi bezwzględnie odebrać nawet rozum. Niektórym zalecam jednak wstrzemięźliwość w wyrażaniu swoich opinii, bo niektóre potrafią niszczyć nasze relacje. I nie chodzi o to, by świat widzieć tylko w różowych kolorach, ale aby przed publikacją komentarza zastanowić się nad jego konsekwencjami. Osobiście, i nie jestem zapewne w odosobnieniu, doceniam styl i formę komunikacji. Wcale nie musi to być prosty przekaz, bo podobno krzywizny też mają swój urok. Nie jest do tego jednak potrzebna słowna ekwilibrystyka, która źle zastosowana traci sens, co częs to prowadzi do powstania istnego cyrku i to w dodatku bez kółek. Liczy się mądrość człowieka, którego słowa nie tylko potrafią skłonić do refleksji, ale stać się też impul sem do działania, pożytecznego działania. Do następnego numeru.

Zespół redakcyjny: Małgorzata Rogala, Łukasz Rocławski, Krzysztof Rudek

Wydawca: Agencja zabronione.bezmateriałówRozpowszechnianietreśćRedakcjaredagowaniazastrzeganiezamówionychRedakcjaReklamowazastrzeżonecopyrightReklamowaCREATIVEPrasowo-©2017WszelkieprawaAgencjaPrasowo-CREATIVEniezwracatekstóworazsobieprawoichi skracania.nieodpowiadazazamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychzgodywydawnictwajest

Adres redakcji: Starogard Gdański, ul. Reymonta 1

REKLAMA

KRZYSZTOF ŁACH Redaktor Naczelny

Redaktor naczelny: Krzysztof Łach krzysztof.lach@verizane.pl

3V NA OKŁADCE: Ramzes Pawłowski foto Krzysztof Rudek

Reklama: reklama@verizane.pl

Młyny zdjęcie Krzysztof Rudek

- SIŁĄ

Bank Spółdzielczy w Starogardzie Gdańskim dorów nuje swoją bogatą ofertą bankom komercyjnym, a to co go odróżnia to wrażliwość na problemy lokalne, to chęć wspierania i pomagania czynnym udziałem w życiu lokalnych społeczności oraz rozumienie ich po trzeb. Silna pozycja Banku, a także jego wiarygodny i przekonujący wizerunek sprawia, że jest on prężnie działającą instytucją finansową, inicjatorem oraz fundatorem projektów o charakterze gospodarczym, społecznym i Zwieńczeniemkulturalnym.troskiootoczenie i pracowników Ban ku jest otrzymany 30 grudnia 2016 roku Certyfikat ISO potwierdzający stosowanie zasad CSR, czyli Społecznej Odpowiedzialności Biznesu. Długoletnia tradycja oraz pozycja Banku w rynku ob sługiwanym zaowocowały otrzymaniem szeregu na gród i wyróżnień.

Według źródeł historycznych powstanie Banku Spół dzielczego w Starogardzie Gdańskim datuje się na 16 listopada 1897 roku. Obecnie należy on do Spółdziel czej Grupy Bankowej – SGB z siedzibą w Poznaniu, którą tworzy m. in. SGB-Bank S.A. oraz 204 banki Podwalinyspółdzielcze.pod starogardzką spółdzielczość banko wą zostały położone ponad wiek temu. Istnieją pew ne przypuszczenia, że Towarzystwo Pożyczkowe dla Starogardu Gdańskiego mogło powstać już w drugiej połowie XIX wieku, prawdopodobnie w 1866 roku. Jednak czy jest to data pewna, nie można jednoznacz nie odpowiedzieć ze względu na brak wiarygodnych danych źródłowych.

Do sukcesów Banku należy zaliczyć wprowadzenie BANK SPÓŁDZIELCZY W STAROGARDZIE GDAŃSKIM MOŻE POCHWALIĆ SIĘ 120-LETNIĄ DZIAŁALNOŚCIĄ. SWÓJ JUBILEUSZ OBCHODZIŁ W GRODZISKU OWIDZ. NASZA PLACÓWKA ZALICZANA JEST DO GRONA NAJSTARSZYCH BANKÓW SPÓŁ DZIELCZYCH NA POMORZU.

Jak widać działalność Banku rozwinięta została na szeroką skalę. Z niewielkiej instytucji finansowej, ściśle związanej z rolnictwem, przekształciła się w nowoczesny i dynamicznie rozwijający się Bank, ob sługujący nie tylko sektor rolniczy, ale również mikro, małe i średnie przedsiębiorstwa, osoby fizyczne oraz Jednostki Samorządu Terytorialnego.

TRADYCJA I PEWNA PRZYSZŁOŚĆ NASZEGO BANKU OD POKOLEŃ SĄ KLIENCI, CZŁONKOWIE BANKU I PRACOWNICY. BEZ NICH NIE MOGLIBYŚMY DZIŚ SZCZYCIĆ SIĘ 120 LETNIM ISTNIENIEM I NASZYMI OSIĄGNIĘCIAMI – MÓWI PREZES ZENON BŁAŃSKI.

Liczne zmiany nazwy nie miały jednak nic wspólnego ze zmianą profilu działalności, a wręcz przeciwnie. Bank realizował i realizuje swoje pierwotne cele sta tutowe poprzez finansowanie lokalnej społeczności, propagując jednocześnie umiejętność gospodaro wania zasobami pieniężnymi. 24 czerwca 1994 roku Sejm RP uchwalił Ustawę o restrukturyzacji Banków Spółdzielczych w Polsce, zgodnie z którą zachowały one daleko idącą autonomię.

6V

LUDZIE:

na początku lat dziewięćdziesiątych pełnej kompute ryzacji. W 1994 roku w tajnym głosowaniu nastąpiła zmiana na stanowisku Prezesa Zarządu, którym zo stał wtedy i jest po dzień dzisiejszy Zenon Błański. Drugim bardzo ważnym wydarzeniem dla Banku Spół dzielczego w Starogardzie Gdańskim było podjęcie uchwały przez Radę Nadzorczą Banku o przyłączeniu kolejnych oddziałów: w Skarszewach z filiami w Nowej Karczmie i Liniewie, w Lipuszu z filią w Dziemianach i w Starej Kiszewie. Bank Spółdzielczy w Starogardzie Gdańskim obecnie posiada strukturę wielooddziałową, w ramach której funkcjonują 4 oddziały i 11 filii, z czego 5 placówek bankowych funkcjonuje na terenie Miasta Starogard –Gdański.Obsługujemy dziesiątki tysięcy klientów i realizuje my ponad 1,5 miliona różnorodnych operacji banko wych z tendencją ciągłego wzrostu. Obecnie zatrud niamy 96 pracowników – mówi prezes Zenon Błański. – Zasięgiem swego działania obejmujemy 9 gmin z powiatu starogardzkiego oraz powiatu kościerskiego, co spowodowało, że Bank Spółdzielczy w Starogar dzie Gdańskim, którego korzenie tkwią w stolicy et nograficznego Kociewia, „przeniósł” zasięg swojego działania również na obszar Kaszub.

niczyła w jego powstaniu. Jak dodał, to dowód na dobrą współpracę pomiędzy lokalnym samorządem, a Kościołem. - Na tablicy przed kościołem wyry to wszystkie nazwiska tych, którzy oddali życie za Ojczyznę. To bardzo ważny gest szczególnie dla rodz in pomordowanych - dodał wicestarosta.

- Ta bolesna tablica jest wyrazem wspólnej pamię ci mieszkańców - podkreślił wicestarosta Kazimierz Chyła, który podziękował proboszczowi Leszko wi Kozłowskiemu za inicjatywę budowy pomnika, a wójt Anicie Galant za to, że gmina współuczest

Pod przewodnictwem biskupa pelplińskiego ks. Ryszarda Kasyny - w 80. rocznicę powstania tamte jszej parafii - odsłonięto symboliczną tablicę. Wyryto na niej nazwiska wszystkich poległych. Znalazło się tez na niej zdanie: „Ofiarom z terenu Gminy Smętowo Graniczne pomordowanym, poległym i zaginionym w okresie II wojny światowej - Mieszkańcy Gminy Smętowo Graniczne. W uroczystości przed kościołem wziął udział m.in. wicestarosta starogardzki Kazimi erz Chyła, członek zarządu powiatu Lech Kolaska i radny powiatowy Jurand Kolaska.

Starogardzie oraz jednostek organizacyjnych Powia tu. Dziękuje za zaangażowanie i dobrą współpracę z Zarządem Powiatu, bo tylko wspólne działania mogą przynieść efekty w dążeniu do celu. Przypomnijmy, że absolutorium samorządowe jest instytucją służącą organowi stanowiącemu JST do sprawowania kontroli wykonania budżetu przez organ wykonawczy. Absolutorium to odrębny oraz sformal izowany sposób kontroli i oceny wykonania budżetu.

OSTATNIA SESJA BYŁA NAJWAŻNIEJSZĄ

Głosowanie nad udzieleniem absolutorium dla Zarządu Powiatu Starogardzkiego.

Wicestarosta starogardzki Kazimierz Chyła przyznał, że uroczystość jest szczególnie ważna dla rodzin pomordowanych.

Pamięci ofiar...

Absolutorium dla Zarządu Powiatu

Zarząd Powiatu Starogardzkiego, na czele ze sta rostą Leszkiem Burczykiem, otrzymał od radnych absolutorium z wykonania budżetu za 2016 rok. Głosowanie nad najistotniejszym punktem czwart kowej sesji poprzedziło oczywiście przedstawienie opinii Regionalnej Izby Obrachunkowej w Gdańsku, która była pozytywna. Swoje stanowiska zaprezen towały również komisje stałe oraz Komisja Rewizyjna. Wszystkie one były pozytywne, a działania Zarządu w kwestii budżetu spotkały się z aprobatą. Starosta Leszek Burczyk dziękuje radnym. Wyko nanie budżetu to wielka odpowiedzialność i ciężka praca wielu osób. Swoje podziękowania kieruje więc do Skarbnika Powiatu, służb finansowo-budżetowych i wszystkich pracowników Starostwa Powiatowego w

„GDY GAŚNIE PAMIĘĆ LUDZKA, DALEJ MÓWIĄ KAMIENIE” - TE SŁOWA PRYMA SA POLSKI STEFANA WYSZYŃSKIEGO POJAWIŁY SIĘ NA POMNIKU 102 OFIAR II WOJNY ŚWIATOWEJ POCHODZĄ CYCH Z TERENU GMINY SMĘTOWO GRANICZNE.

W CAŁYM ROKU. PODCZAS POSIEDZE NIA RADNI ZDECYDOWALI O UDZIE LENIU ABSOLUTORIUM DLA ZARZĄDU POWIATU STAROGARDZKIEGO.

PRZED NAMI KOLEJNE DNI STAROGARDU – V WIELKI JARMARK KOCIEWSKI. TO DOSKONAŁA OKAZJA I PRETEKST DO PODSUMO WAŃ. POSTANOWILIŚMY SIĘGNĄĆ DO RANKINGÓW POLSKICH MIAST. JAK WYPADAMY NA ICH TLE?

STAROGARD na tle innych miast

9V tekst MAŁGORZATA ROGALA zdjęcie MAGDALENA DALECKA

Według stanu na dzień 1 stycznia 2017 roku w Polsce są 923 miasta (gminy miejskie), z czego 66 stanowią miasta na prawach powiatu. Biorąc pod uwagę liczbę ludności Starogard Gdański znajduje się na 90. miej scu największych miast w Polsce. Stolica Kociewia pod tym względem jest szóstym miastem na Pomorzu. Li czy około 48,5 tys. mieszkańców. Biorąc pod uwagę najszybciej wyludniające się miasta w Polsce, Starogard jest na odległym 500. miejscu. Na czele stawki zdecydowanie jest Władysławowo. Spo śród mieszkańców pomorskich miast swoje miejsce pobytu częściej niż my zmieniają mieszkańcy Pelplina (151. miejsce), Człuchowa (213), Kartuz (245), Dzierz gonia (268), Ustki (354), czy nawet Gdyni (403). Za nami są natomiast: Gniew (523), Tczew (575), Mal bork (607), Chojnice (639), Skórcz (648), Kościerzy na (677), Czersk (790) i Skarszewy (803). Przyczyny takiego stanu rzeczy są wielorakie, ale do najczęściej występujących zaliczane są migracje ludności na ob szary podmiejskie, ujemny przyrost naturalny oraz emigracja zagraniczna. Trzeba podkreślić, że ranking za kryterium porównawcze bierze względną (procen tową) zmianę populacji, gdyż jest to wskaźnik nieza leżny od wielkości miasta. Stolicę Kociewia zamieszkuje blisko 2 tysiące więcej kobiet niż mężczyzn. Jest to wprawdzie spora różnica, ale Drogie Panie, nie ma się czym martwić, w naszym mieście jest jeszcze wielu kawalerów. Według danych pochodzących z Głównego Urzędu Statystycznego w

Jeśli chodzi o wdowy i wdowców, Starogard Gdański znalazł się na 850. miejscu. W sumie takich osób jest u nas 8%. 13,2% stanowią wdowy, a 2,5% wdowcy. Osób będących w związku małżeńskim mamy 57,3%. Mężatki stanowią 56,5%, a żonaci mężczyźni 58,2%, co dało nam 364. miejsce w rankingu. Wśród polskich miast z największym przyrostem natu ralnym w 2015 roku zajmowaliśmy wysokie 122. miej Jaksce.zatem wynika z danych użytych w tym zestawieniu, które pochodzą z Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), Starogard Gdański nie jest może stolicą miłości, ale na jej brak też nie możemy narzekać. Kto wie, czy pełne zabawy, radosne Dni Starogardu nie przyczynią się do poprawy naszej lokaty w rankingu polskich miast z największym odsetkiem osób w związku małżeńskim i przyrostem naturalnym. Będzie to przecież doskonała okazja do spotkań, a może jakieś z nich staną się po czątkiem czegoś naprawdę pięknego…

2011 roku ich odsetek wynosił 35,5%. Wy – Samotni Panowie także macie jeszcze szansę na spotkanie na swojej drodze panien. W 2011 roku było ich 25,4%. Ogólnie w tym czasie odsetek singli w naszym mieście wynosił 30,4%. Dało nam to 201. lokatę wśród polskich Chociażmiast. coraz częściej słyszy się o rozwodach, to wbrew pozorom pod tym względem zajmujemy dopiero 532. miejsce. Po rozwodzie jest 3,7% osób. Rozwódki stanowią 4,4%, a rozwodnicy 3%.

TWOJA NAJNOWSZA PIOSENKA „BUMERANG” JEST O PRZEDMIOCIE, KTÓRY WRACA. CHODZIŁO O MOMENTY Z TWOJEGO ŻYCIA, DO KTÓRYCH CHCIAŁAŚ POWRÓCIĆ?

Tuż po zakończeniu koncertu z okazji jubileuszu 10-le cia pracy artystycznej podczas Sopot Hit Festival 2017 rozmawiał ŁUKASZ

EWA FARNA

TEROCŁAWSKIWSPOMNIENIE

Mogą spodziewać się singli, piosenek, które przypom ną te ostatnie dziesięć lat. Na pewno wrócimy do ut worów z płyt, także tych pierwszych. Myślę, że mamy fajne aranżacje. Przygotowaliśmy show, więc sama nie mogę się doczekać, kiedy mieszkańcy Starogardu zobaczą i usłyszą to, nad czym pracowaliśmy bardzo długo. Staraliśmy się, żeby to fajnie wyglądało, fajnie brzmiało, a i trochę przypomniało moje dziesięć lat na scenie. Do usłyszenia i zobaczenia.

10V

W TELEDYSKU WIDAĆ CIEBIE JAKO DZIECKO, KTÓRE JUŻ GRAŁO, WYSTĘPOWAŁO. JAKIE CHWILE Z TYCH OS TATNICH DZIESIĘCIU LAT NAJBARDZIEJ CHCIAŁABYŚ ZAPAMIĘTAĆ?

CHYBA BARDZO CIĘ WZMACNIAJĄ. Oczywiście, że tak.

ROK ZACZĘŁAŚ UTWOREM „WSZYSTKO ALBO NIC”, KTÓRYM DAŁAŚ LUDZIOM DUŻO DO MYŚLENIA. Tak? Szczerze mówiąc to jest piosenka do filmu. Nie odczuwam jej tak samo, jak własnego singla. Trochę nad tym utworem popracowaliśmy. Nie jest to nato miast taki singiel od zupełnie intymnego środka, ale to fajna piosenka. Cieszę się też, że zaśpiewałam bal ladę, bo długo takiej nie miałam.

Lubię się zmieniać

JESTEŚ „ZWIERZĘCIEM SCENICZNYM”. PUBLICZNOŚĆ TO KOCHA, CO PRZED CHWILĄ BYŁO WIDAĆ. W TRAKCIE KONCERTU NAJPIERW NIEŚMIAŁO WSTAWAŁA, A POD KONIEC SZALAŁA RAZEM Z TOBĄ. To było piękne. Chciałam być taka, jaka byłam w zas adzie od początku, czyli energiczna. Nie było suk ien, obcasów. Chciałam trochę wrócić do tego jaka naprawdę jestem. Po tych dziesięciu latach przypo mnieć, że zawsze najbardziej stawiałam na muzykę i tworzenie piosenek. Potrafię wytrzymać jeden numer na obcasach w telewizji, ale na takim urodzinowym recitalu potrzebuję swobody, energii. Chcę tę energię ludziom dać. Bardzo się cieszę, że plan zadziałał i że publiczność się bawiła.

KAŻDY ARTYSTA ŻYJE PRZEBOJAMI. MIMO W SUM IE NIEDŁUGIEGO CZASU SPĘDZONEGO NA SCE NIE, MOGŁABYŚ OBDAROWAĆ NIMI NIEJEDNEGO WOKALISTĘ. KTÓRE PIOSENKI BYŁY DLA CIEBIE NA JWAŻNIEJSZE? JAKIE WSPOMINASZ SZCZEGÓLNIE? Często wspominam „Cicho”, od którego wszystko się zaczęło. Wspominam piosenkę „Znak”. Ona zmieniła trochę mój rockowy wizerunek na bardziej popowy, funkowy. Tym utworem powiedziałam fanom: „Przy gotujcie się. Lubię się zmieniać.” Bardzo ważna jest dla mnie piosenka „Deszcz”. Co prawda, nigdy nie była ona singlem, ale jest to pierwszy numer, który napisałam. Miałam wtedy 16 lat. Teraz istotny jest dla mnie wydany niedawno „Bumerang”. Nad tym ut worem pracowaliśmy ponad rok. Nadszedł moment, kiedy jest wypuszczany. Cieszę się, gdy go śpiewam. Daje mi bardzo dużo energii.

OSTATNIEGO DNIA CZERWCA, PODCZAS DNI STAROG ARDU, WYSTĄPISZ W STAROGARDZIE GDAŃSKIM. CZE GO MIESZKAŃCY MIASTA MOGĄ SPODZIEWAĆ SIĘ PO TWOIM KONCERCIE?

Ta piosenka jest bardziej o tym, że jaką energię wy syłasz do świata, taka do Ciebie wraca. Jeżeli jest eś niefajny, nieuczciwy i zachowujesz się źle, to na pewno wróci. Nie przejdzie gładko. Tak samo, jak w to, wierzę, że jeśli robisz dobre rzeczy, jesteś uczciwy, to też wróci. Nawet jeśli przez długi czas masz poczu cie, że się starasz, a ciągle nic. Tak naprawdę to pio senka o karmie. Ja nazywam to „bumerangiem”. Jeśli pytasz o to, do jakich momentów chciałabym wrócić, to na pewno takie są. Patrząc na teledysk, myślę so bie: „Ojej, jak było fajnie, byłam dzieckiem. Jeszcze nie przejmowałam się tym i tym. Nie wiedziałam co to księgowość. Tu jeszcze robiłam to i to. Grałam so bie na pianinie i nie wiedziałam co to VAT.” To było po prostu beztroskie dzieciństwo, takie chwile, kiedy rodzice powtarzali: „Teraz się ciesz, bo jest dobrze. Nie jesteś dorosła. Dorośli nie mają łatwego życia.” Jak jest się trochę starszym, to naprawdę się to ro zumie. Dochodzi się do wniosku, że jednak rodzice mieli rację. W teledysku widzę swoją beztroskę.

tekst MAŁGORZATA ROGALA Dziewczyna z chmur NAJWIĘCEJ RADOŚCI DAJĄ JEJ PODRÓŻE. KIEDY TO ZROZUMIAŁA, NIE PRZYPUSZCZAŁA NAWET, ŻE BĘ DZIE MOGŁA TĘ PASJĘ POGODZIĆ Z PRACĄ ZAWO DOWĄ. A JEDNAK. DARIA WIECKA OD CZTERECH LAT PRACUJE JAKO STEWARDESSA.

Wkrótce pozytywnie przeszła rozmowę kwalifikacy jną na stanowisko stewardessy i mogła zacząć latać, mieszkając w dowolnie wybranym przez siebie kraju. Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Oferta spadła jej przecież, dosłownie i w przenośni, prosto z nieba. –Zdałam końcowe egzaminy z weterynarii i już pod koniec lutego 2013 roku leciałam do Porto, żeby zacząć 6-tygodniowy kurs i zdobyć dyplom upoważniający do pracy jako stewardessa. Potem przyszedł długo ocze kiwany moment… powrót do mojej Hiszpanii. Tym razem do innej prowincji, Katalonii. Dostałam bazę w uroczym miasteczku, Gironie – mówi dziewczyna.

W Ryanairze Daria pracowała dokładnie 4 lata. Przez 2 z nich zbazowana była w Gironie, a 2 lata w Bar celonie. Niedawno zdecydowała się na zmianę linii lotniczych i 2 czerwca 2017 roku zaczęła pracę dla EasyJet. Wiązało się to również ze zmianą miejsca zamieszkania. Daria przeprowadziła się do Francji, a konkretnie do Nicei.

cieszy to, że jako stewardessa może umilić komuś lot. – Nierzadko mamy do czynie nia z pasażerami, którzy panicznie boją się latania lub też z osobami wymagającymi niewielkiej inter wencji medycznej. Pomagamy im, a podziękowania i wszystkie miłe słowa, które słyszymy po lądowan iu są niezwykle budujące. Te sytuacje przypomina ją, że naszym celem nie jest sprzedaż puszki Pepsi na pokładzie, ale sprawienie, by dany lot był nie ty lko bezpieczny, ale i jak najlepiej zapamiętany przez naszych pasażerów. Gdy to się udaje, czujemy ogrom ną satysfakcję – mówi Daria.

Niektórzy twierdzą, że nic nie dzieje się przypadkiem. Zdaniem innych całym naszym życiem rządzi właśnie przypadek. Pochodząca ze Skarszew Daria Wiecka należy do tej drugiej grupy. Od dziecka interesowała się zwierzętami. W starogardzkim klubie Agro Ko ciewie trenowała jeździectwo. Po ukończeniu I Lice um Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Cu rie w Starogardzie Gdańskim rozpoczęła studia na kierunku medycyna weterynaryjna na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. – Kiedy studi owałam, zdałam sobie sprawę jak bardzo uwielbiam podróżować. Tak naprawdę dopiero wtedy zaczęłam wyjeżdżać. Ale jak pogodzić to z trudnym, wymaga jącym i nie pozostawiającym dużo wolnego czasu ki erunkiem, nie miałam pojęcia. Aż pewnego dnia otrzy małam maila z informacją, że Ryanair szuka chętnych do pracy na stanowiskach stewardess/stewardów. Rekrutacja odbywała się w Gdańsku. Miałam akurat wolny weekend, więc dlaczego by nie pojechać, zo baczyć, choćby z czystej ciekawości. Byłam wówczas na ostatnim semestrze weterynarii, tuż po powrocie z wymiany studenckiej, Erasmusa, którego odbyłam w Lugo (Galicja). Śmiało mogę powiedzieć, że był to na jpiękniejszy okres w moim życiu. Obiecałam sobie wt edy, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby wrócić do Hiszpanii. Nie wiedziałam tylko jeszcze jak się do tego zabrać – z uśmiechem opowiada Daria Wiecka.

Praca stewardessy nie należy do najłatwiejszych. Tr zeba liczyć się z wieloma wyrzeczeniami, na przykład częstą nieobecnością podczas rodzinnych świąt, czy uroczystości. Organizm narażony jest na prob lemy związane z nieregularnym trybem życia oraz z pracą na naprawdę dużej wysokości i w zamkniętym pomieszczeniu. Jego suche powietrze szkodzi cerze, włosom oraz odporności. Wszystkie te minusy równ oważą jednak zalety tej pracy. Przynosi ona wiele sat ysfakcji. Zapewnia nieustanny kontakt z ludźmi, po zwala nawiązywać nowe znajomości oraz poznawać różne kultury. Daria stwierdziła, że na pewno nie moż na narzekać na rutynę. – Chociaż podczas każdego lotu wykonujemy te same czynności, to żaden nie jest taki sam – powiedziała. – Praca na wysokości 10 000 m zapewnia niesamowite widoki. Moim ulubionym są ośnieżone szczyty Alp, gdy przelatujemy nad północ nymi Włochami, Francją lub Austrią. Coś pięknego –dodała BohaterkęDaria.artykułu

Tak, jak w każdym innym zawodzie, żeby zostać stewardessą lub stewardem trzeba mieć odpowied nie kwalifikacje i predyspozycje. Wymagania niek tórych linii lotniczych, na przykład Emirates Airlines, są naprawdę wysokie. W większości pożądane jest wcześniejsze doświadczenie w pracy z ludźmi, obsługa klienta, znajomość języków obcych (im więcej, tym lep iej), umiejętność pływania, ponad 160 cm wzrostu oraz komunikatywność i umiejętność pracy w zespole. Po naborze kandydatów większość linii lotniczych organi zuje własne kursy upoważniające do latania jako stew ardessy albo stewardzi. Niektóre linie, jak na przykład Vueling, już podczas rekrutacji wymagają posiada nia dyplomu. – Moja pierwsza rekrutacja do Ryanaira składała się z 2 etapów: testu z języka angielskiego i krótkiej rozmowy kwalifikacyjnej. Druga natomiast, do EasyJeta, podzielona była na 3 etapy: pierwszy: mier zenie wzrostu, drugi: praca w grupach i trzeci: obszer na rozmowa z osobą rekrutującą. Przed przystąpieni em do rekrutacji warto zdobyć jak najwięcej informacji na temat danej linii lotniczej – radzi Daria. – Bardzo pomocne są tu fora internetowe – dodaje.

Po czterech latach, Daria poznała pokładowe zwyczaje przedstawicieli różnych narodów. – Do klasyków należy zaczynanie celebrowania wieczorów panieńskich i ka walerskich przez Anglików już na pokładzie samolotu, co czasem staje się dobrym testem opanowania dla członków załogi. Ilości zamawianych małych bute leczek ginu, toników i pringles potrafią być wtedy naprawdę imponujące. A jeszcze bardziej niewiary godna okazuje się ilość pozostawianych po nich śmie ci w samolocie. Na włoskich lotach można się poczuć trochę jak na wyprzedaży okularów przeciwsłonec znych i biżuterii, poza tym jest bardzo głośno i chao tycznie. Nasi sąsiedzi, Niemcy to jedni ze wzorcowych pasażerów. Podczas ich lotów wszędzie obecny jest porządek. My, Polacy słyniemy z kolei ze spożywan ia własnego alkoholu (głównie wódki) na pokładzie. Hiszpanie lubią sobie ponarzekać, a na lotach do Ma roko zazwyczaj czuje się intensywny zapach typowych przypraw wywodzących się z tamtego rejonu. Na tych lotach wymagana jest z reguły podwójna dawka naszej cierpliwości – śmieje się Daria.

Wiecka to „dziewczyna z chmur”, bo właśnie w ich pobliżu spędza najwięcej czasu, wcale z głową w chmurach nie chodzi. Po lądowaniu na ziemi, twardo po niej stąpa. Jest gotowa na wiele wyrzeczeń, których wymaga od niej praca zawodowa, bo umożli wia jej realizację największej pasji. Pozwala przecież podróżować. Daria robi to nie tylko podczas wykony wania obowiązków, ale i w czasie prywatnym. Nie zawsze przypada on w weekendy, czy święta, ale bo haterka artykułu wykorzystuje go w pełni. Na razie nie snuje dalekosiężnych planów. Niedawno zmieniła linie lotnicze i miejsce zamieszkania. Czas pokaże, jak dalej potoczy się jej życie. Jednego jest jednak pewna: kilka lat temu, przyjmując ofertę pracy w liniach lotniczych Ryanair, podjęła słuszną decyzję. Dziś robi to, co kocha.

Zawód stewardessy często kojarzy się z młodymi, szczupłymi, pięknymi dziewczynami. Nasza bohat erka mówi, że to nie do końca dobre postrzeganie załogi. Trzeba pamiętać, że w tej pracy liczy się nie tylko wygląd, ale i doświadczenie, a ono przychodzi z czasem. – Muszę przyznać, że bardzo się ucieszyłam, gdy zobaczyłam jak wiele Pań i Panów w średnim wie ku pracuje w tym zawodzie w EasyJet. Świadczy to, że są dobrze traktowani, zadowoleni z warunków pracy i po prostu ją lubią. W Stanach Zjednoczonych bardzo często można zobaczyć Panie w wieku około 40-50 lat biegające po kabinie samolotu. Z drugiej strony są też linie, w szczególności te z Azji, które przywiązu ją ogromną wagę do tego, aby dziewczyny mieściły się w danych normach zarówno co do wyglądu, jak i wieku. Poza tym zdecydowanie nie jest to zawód za rezerwowany tylko dla Pań. Ta wcześniejsza tendenc ja została już bardzo dawno przełamana. Panów też lata sporo – twierdzi Daria.

Stewardessy i stewardzi mają oczywiście także możliwości awansu. Zaczyna się latać jako Junior, czyli zwykły członek załogi i na tym etapie można pozostać. Jeśli ktoś myśli o stanowisku bardziej ki erowniczym, o większej odpowiedzialności, może zostać Supervisorem kabiny. Jeżeli natomiast ktoś z biegiem czasu wolałby wykonywać obowiązki także poza samolotem, może starać się o posadę instruk tora lotniczego, czy też BaseSuporvisora lub Deputy

BaseSupervisora. Dwa ostatnie stanowiska wiążą się raczej z pracą biurową.

Dziewczyna obserwuje też pewne tendencje w wybo rach kierunków na wakacje. –Skandynawowie uwiel biają spędzać urlop na Wyspach Kanaryjskich, Anglicy na Ibizie. Hiszpanie, a w szczególności Katalończycy, cenią swoje Baleary z Menorcą na czele. Włosi kochają swoją Sycylię i Sardynię. Bardzo popularnymi miast ami, do których zmierzają rzesze turystów są Barce lona, Malaga, Neapol, Wenecja, czy Nicea. Możliwość zwiedzania w połączeniu z plażowaniem jest zawsze jednym z najbardziej popularnych połączeń – mówi Chociażstewardessa.Daria

NIE MOGĘ NIE ZADAĆ PYTANIA: SKĄD TAK ORYGINALNE IMIĘ?

16V

RYNEK DEVELOPERSKI CORAZ BARDZIEJ SIĘ POSZERZA, TYM SAMYM KONKURENCJA JEST CORAZ WIĘKSZA. NIE BOI SIĘ PAN TEGO? Moim zdaniem konkurencja jest dobra. Porównam

RAMZES PAWŁOWSKI

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

BYŁY CHWILE ZWĄTPIENIA W PROWADZENIU TEGO IN TERESU?

OSTATNIO ZDECYDOWAŁ SIĘ PAN NA PRACĘ TAKŻE W STAROGARDZIE. DLACZEGO DOPIERO TERAZ? Według mnie wcześniej Starogard był bardzo zam kniętym rynkiem. Nie dopuszczał nikogo z zewnątrz. W tej chwili to miasto mocno się otworzyło, zmienia się, rozwija. Jeśli chodzi o mieszkania, to szybko goni leżący w pobliżu Tczew. Moim zdaniem to bardzo do bra tendencja. Starogard powinien się rozwijać, bo od Klientów wiemy, że mieszkań, zwłaszcza tych wysok iej jakości, bardzo brakuje. My staramy się zapchać „tę dziurę”. Dążymy do tego, żeby każdy Klient był z naszych usług zadowolony. Za kilka lat okaże się, czy da się to dalej rozwinąć, czy skończymy na tej inwest ycji, którą teraz wykonujemy. Plany mamy ambitne. Myślę, że uda się je zrealizować.

Tego zawodu wyuczyłem się u swojego ojca. Można powiedzieć, że wszystko zostaje w rodzinie. Zawsze chciałem pracować. Nie ukrywam, że chciałem też zarabiać. Czułem się w tym dobrze, a niczego innego zawodowo nie próbowałem. Już kiedy stawiałem w tej branży pierwsze kroki pomyślałem, że trzeba zarobić, rozwinąć się i osiągnąć coś w tym kierunku. Ciągnę to już prawie 20 lat. Myślę, że z dobrymi skutkami.

Były. Największe w latach 2005-2006. Wtedy w ogóle w tej branży w Polsce nie było najlepiej. Miałem nawet pomysł, żeby wyjechać z kraju. Odwiodła mnie od tego żona i jej wsparcie. Podjęliśmy decyzję, że nig dzie nie wyjeżdżamy. Zostaliśmy. Zaczęliśmy działać wspólnie. Dzisiaj są tego efekty. Niczego bym już teraz nie zmienił.

Odpowiem tak samo jak wszystkim: Trzeba zapytać mojej mamy. Podobno czytała książkę, której bohat er nosił to imię i dlatego tak wyszło. Pewnie było to coś o starożytnym Egipcie i faraonach. Jestem jej wdzięczny. Cieszę się, że mam akurat takie imię, bo jest charakterystyczne. Wszyscy od razu je zapa miętują, chociaż często myślą, że właśnie tak nazywa się moja firma.

PAŃSKA FIRMA PRĘŻNIE DZIAŁA W TRÓJMIEŚCIE. JAK IE INWESTYCJE MA PAN NA KONCIE?

OD LAT DZIAŁA PAN W BRANŻY BUDOWLANEJ. DLACZE GO TEN SEKTOR BIZNESU UZNAŁ PAN ZA ODPOWIEDNI?

Plany mamy ambitne

WSPÓŁWŁAŚCICIEL FIRMY DEVELOPERSKIEJ LOKER

Jedną z naszych flagowych inwestycji jest Aquapark w Redzie. Teraz jest już na ukończeniu. Nasza firma była podwykonawcą firmy z Gdyni. Przygotowaliśmy

surowy stan tego obiektu. To naprawdę spore przed sięwzięcie. Nie wiem dokładnie jak jest w tej chwili, ale kiedy oddawaliśmy surowy stan, był to największy w Polsce obiekt tego rodzaju. Uważam, że naszym sporym osiągnięciem jest też to, że cały czas się ro zwijamy, podejmujemy wyzwania. Zaczynaliśmy od małych domków na naszym starogardzkim rynku bu dowlanym. Kiedy tutaj nie było pracy, przenieśliśmy się na rynek trójmiejski. Zawsze uważałem, że ro zwinąć firmę można tylko w jeden sposób: trzeba szanować ludzi – swoich pracowników i zapewnić im pracę. W Starogardzie nie było jej zbyt wiele. Pode jrzewam, że obecnie też nie ma tutaj w budownictwie ciągłej pracy. W Trójmieście zacząłem pracować w 2006 roku. Do tej pory skupiam się raczej na tamtym rynku. To tam wykonujemy 75% naszej pracy.

CZY PROGRAM MIESZKANIE PLUS, KTÓRY MA BYĆ RE ALIZOWANY W STAROGARDZIE, WZBUDZA NIEPOKÓJ WŚRÓD DEVELOPERÓW?

OD KILKU LAT JEST JEDNAK TAK, JAKBY STAROGARD SIĘ „UWOLNIŁ”. ZACZĄŁ SIĘ ROZWIJAĆ. NIE WIEM, CZY TO KWESTIA INNEGO RZĄDZENIA, POZYSKIWANIA DOTACJI.

Do tej pory nie miałem zbyt dobrego zdania o Star ogardzie. Wydawało mi się, że to miasto „zasypia”. Miałem wrażenie, że było tak, jakby ktoś chciał za trzymać je tylko dla siebie i nie pozwalał na jego rozwój. To jest moje osobiste zdanie i nikt nie musi się z nim zgadzać. Od kilku lat jest jednak tak, jakby Starogard się „uwolnił”. Zaczął się rozwijać. Nie wiem, czy to kwestia innego rządzenia, pozyskiwania dotac ji. Wiadomo, że ze wszystkim związane są pieniądze. Normalne jest, że Starogard sam nie jest w stanie opłacić napraw dróg, czy remontów. Na tę chwilę widać, że coś się ruszyło. Widać zmiany. W ogóle jest zainteresowanie Starogardem. Sprzedając mieszka nia, widzę, że do tego miasta zaczynają wracać ludzie, którzy jakiś czas temu stąd wyjechali. Do tej pory, jeśli ktoś pracował w Gdańsku, to tam też mieszkał. Teraz tacy Klienci chcą kupić mieszkanie w Starogardzie, bo to właśnie tutaj chcą spędzać swój wolny czas. Tu już nie jest nudno, jest co robić, wieczorami jest gdzie wyjść.

WIEM, ŻE MA PAN AMBITNE PLANY. SŁYSZAŁEM O ST WORZENIU TAK ZWANEGO „NOWEGO STAROGARDU”? Nie chciałbym jeszcze zdradzać zbyt wiele. Na razie jeszcze nie do końca wiemy, czy starogardzcy Klienci są na to gotowi. Uważam jednak, że warto ryzykować. Myślę, że z małą urzędową pomocą to się może udać. Chcemy stworzyć osiedle, na którym mieszkańcy będą mieli wszystko: wygodę, małe sklepiki, mie jsce na rekreację i relaks. Wszyscy dobrze wiemy, ja osobiście też wiem z doświadczenia, że w tej chwili najbardziej cenny jest dla nas czas, zwłaszcza jeśli ktoś ma rodzinę. Przyjeżdża z pracy o godz. 17:00,

JAKO DEVELOPER NA PEWNO OBSERWUJE PAN RÓŻNE MIEJSCOWOŚCI. JAK OCENIA PAN STAROGARD GDAŃSKI W PORÓWNANIU Z INNYMI MIASTAMI O PO DOBNYM POTENCJALE?

19V

to do sprzedaży samochodów. Jeśli na danym rynku będzie zajmować się tym jedna firma, to prędzej czy później będzie sprzedawać produkty kiepskiej jakości. Tak samo jest zarówno w budowlance, jak i w devel operce. Jeżeli tylko jeden przedsiębiorca sprzedaje mieszkania, to ma pewność, że i tak Klienci muszą kupić je u niego. W takiej sytuacji korzystają z jego usług, bo po prostu nie mają wyjścia. Moim zdaniem większa konkurencja po prostu napędza rynek. My chcemy się bronić jakością, dobrym wykonaniem. Przede wszystkim chcemy też wyjść naprzeciw ocze kiwaniom ludzi. Jestem ze Starogardu i wiem czego ludzie w tym mieście potrzebują. Chcą mieszkać w bloku, bo jest to jakaś wygoda. Z drugiej strony po trzebują też przestrzeni. Chcą widzieć swój teren, należącą do nich działkę, dużo zieleni. Bloki mają wy glądać przyjaźnie i po prostu ładnie. Niekoniecznie muszą to być 18-piętrowe wieżowce. Starogard nie jest jeszcze tak bardzo wchłonięty przez Trójmiasto.

18:00, niektórzy nawet później. Jeśli taka osoba ma iść jeszcze na zakupy, czy wyjść gdzieś z dziećmi, zawieźć je na basen, czy siłownię, to doskonale wie, że musi poświęcić na to dość dużo czasu. Kiedyś prze mierzenie Starogardu zajmowało jakieś 5 do 7 minut, dzisiaj jest to już co najmniej 20 minut. Jeśli jednak chodzi o plany dotyczące tego osiedla, potrzebuje my pomocy Miasta. Musimy znać oczekiwania i po trzeby potencjalnych Klientów. Nie wiem jeszcze jak sprawdziłoby się to akurat w Starogardzie. Ze swo ją firmą pracuję też dla dużego developera z Gdyni. On zajmuje się właśnie czymś takim. W dzisiejszych czasach jest na to popyt, bo ludzie naprawdę szanu ją swój czas. Kupując mieszkanie na takim osiedlu, Klient zyskuje coś więcej niż miejsce do zamieszka nia, zyskuje całe „popołudniowe zaplecze”. Nie wy chodząc daleko, może robić wszystko. Ma szansę na drobne zakupy, pobieganie na bieżni, pójście do ka wiarni, czy pubu. Poza tym jest to też dobry pomysł na utrzymywanie sąsiedzkich relacji.

DOSZEDŁ PAN DO TEGO CO MA WŁASNĄ PRACĄ. TERAZ CHCE SIĘ PAN PODZIELIĆ TYM Z INNYMI. FILANT ROPÓW U NAS NIE MA ZBYT WIELU.

Osobiście w ogóle nie czuję się zaniepokojony. Miesz kanie Plus to program skierowany do innych Klientów niż nasi. Bardzo go popieram. Uważam, że on też napędzi rynek. Bo im więcej będzie mieszkań, tym więcej pojawi się tutaj ludzi. Podejrzewam, że nie będą to tylko starogardzianie, ale i ludzie z zewnątrz, może z mniejszych miejscowości. Do przysłowiowego Kow alskiego, który zamieszka w naszym mieście przy jedzie jakiś gość. Może stwierdzi, że w Starogardzie mu się podoba, bo to jest przecież bardzo ładne mi asto. Taka osoba zacznie szukać mieszkania, kącika dla siebie, swojej „Zielonej Doliny” (śmiech). I właśnie o to chodzi.

TEGO PANU ŻYCZĘ. DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

Zawsze mówię, że w Starogardzie wiele jest osób, które chcą stąd jak najwięcej wyciągnąć dla siebie, ale spożytkować to gdzie indziej. Ja jestem człowiekiem, który chce pracować i dawać pracę innym ludziom. Gdyby lokalni biznesmeni oddali miastu chociaż 10% tego, co Starogard im dał, to byłoby tu dużo lepiej. Jestem Kociewiakiem, a Kociewiacy lubią pomagać, dzielić się tym co mają. To są bardzo przyjaźni ludzie. Niczego jednak nie zrobi się w pojedynkę. Dla mnie na przykład w Starogardzie jest za mało sportu, chociaż wcale nie jestem jakimś jego zagorzałym zwolen nikiem. Uważam, że nie ma tu zbyt wielu atrakcji dla dzieci, a można to zmienić i to w sumie niewielkim ko sztem. Jeśli skrzyknęłoby się kilku prywatnych przed siębiorców, którzy wspólnie zrobiliby coś z myślą o ludziach, byłoby dużo lepiej. Moglibyśmy wtedy do naszego miasta przyciągnąć więcej osób, a to przy czyniłoby się do jego rozwoju.

20V

Dla mnie w życiu najważniejsze są praca, rodzina i uczciwość. Żona zarzuca mi czasem, że na pierwszym miejscu stawiam pracę, a dopiero potem rodzinę. Może ma trochę racji. Jednak w tej chwili świat jest poukładany tak, że jeśli ktoś chce coś osiągnąć, to musi pracować. Nie chciałbym żyć w czasach, kiedy

jak wspominają na przykład moi rodzice, „wszystko się wszystkim należało”. Dzisiaj jest tak, że aby coś mieć, trzeba na to ciężko zapracować. Rodzina w tym wszystkim na pewno jest trochę poszkodowana. Kiedy zdarza mi się wrócić do domu wcześniej, mój najmłodszy syn mocno się dziwi. Żona się z tym po godziła. Jeszcze przed ślubem wiedziała jaki jestem. Sama zresztą też pracuje bardzo dużo. Myślę, że dzi siaj nie żałuje tych wszystkich wyrzeczeń, które po zwoliły nam osiągnąć to, co teraz mamy.

CO W ŻYCIU JEST DLA PANA NAJWAŻNIEJSZE? JAKĄ DEWIZĄ SIĘ PAN KIERUJE?

ZAPRACOWANY, PRZEDSIĘBIORCZY CZŁOWIEK POWINIEN MIEĆ JAKĄŚ ODSKOCZNIĘ. JAKIE PASJE MA RAMZ ES PAWŁOWSKI?

Tak naprawdę swoje pasje odkrywam dopiero teraz. Nigdy ich chyba nie miałem, bo od zawsze wszyst ko, co robiłem związane było z pracą. Uwielbiam wyjazdy, zwłaszcza spontaniczne na kilka dni. Taki urlop spędzam raczej aktywnie. Jeżdżę głównie po Polsce. Nasz kraj ma wiele pięknych zakątków, które naprawdę warto zobaczyć. Nie lubię upałów, więc na wycieczkę do ciepłych krajów nikt mnie raczej nie namówi (śmiech). Moją największą pasją zdecydowa nie jest praca. Mam jednak jeszcze marzenia i nadzie ję, że kiedyś się spełnią.

W drzwiach wagonu minąłem Małgosię, żonę kuzy na. Zdążyliśmy się uściskać. Biegła na konferencję w Warszawie, ja jechałem z Hanną Krall do Krakowa, na spotkanie promujące jej zbiór „Fantom bólu” wydany przez Wydawnictwo Literackie, które tego wieczora miałem poprowadzić w pięknej sali teatralnej PWST. Spotkanie było poświęcone głównie Krzysztofowi Kieślowskiemu. Hanna Krall wielokrotnie podsuwała mu wątki do fabuł, między innymi dziejącą się w cza sie wojny historię czarnowłosej dziewczynki, której niedoszli rodzice chrzestni wycofali się ze swojego zobowiązania. Opowiedział to w ósmym „Dekalogu”, filmie, którego Krall nie lubi. Warto dodać, że to ona poznała reżysera z Krzysztofem Piesiewiczem, współautorem wielu jego filmów.

W pociągu, choć przygotowany, chciałem jeszcze uzu pełnić swoją wiedzę, zadawałem więc różne pytania o jej przyjaźń z reżyserem. – Był rok 1976. Spotkaliśmy

Kiedy pociąg wjeżdża w ciemny tunel Dworca Cen tralnego, myślę o tym, że już jestem w domu. To samo odczucie mam wjeżdżając do Tczewa słynnym ażurowym mostem nad Wisłą. To się nie zmienia, mimo proporcji. 16 maja skończyłem 40 lat. A to znaczy, że w Warszawie mieszkam lat 21, a więc o dwa dłużej niż mieszkałem w Starogardzie. Doskonale pamiętam comiesięczne powroty do domu, kiedy studiowałem w Warszawie. Często towarzyszyła mi Kamila Jansen, koleżanka z liceum, która w tym samym czasie studio wała w Warszawie, ja na Wydziale Dziennikarstwa UW, ona na Wydziale Wiedzy o Teatrze w Akademii Teatral nej. Na dworcu w Tczewie czekał mój ojciec i zabierał nas autem do Starogardu. Trasa Tczew-Starogard zawsze kojarzy mi się z powrotami. Wsiadam do auta opowiadając ojcu historie ze swojej nieobecności. Tak jest i dziś, choć do Starogardu przyjeżdżam raz, dwa razy do roku. A już kiedy mijamy stadninę a po tem Francuską Górkę, to już jestem pewny, wróciłem. Czasem odbiera mnie siostra, mieszka w Tczewie. To uczucie powrotu do domu na tczewskim dworcu mam także jadąc do Trójmiasta, kiedy tutaj nie wysiadam.

Widziałem 13

tekst REMIGIUSZ GRZELA

Te zdania mnie zachwyciły. Zapamiętałem, żeby później zapisać. Bo w tych trzech zdaniach zapisane są całe ich ówczesne położenie, sposób postrzegania świata, zmęczenie rzeczywistością, która nie pozwala twórcom rozwinąć skrzydeł ani w ogóle pracować. I rytm, tak obecny we wszystkich reportażach Han ny Krall. Chciałbym umieć patrzeć na świat z taką Siedzieliśmyzwięzłością.

przy stole w włoskiej restauracji Bos caiola na ulicy Szewskiej w Krakowie. Było trochę czasu do spotkania. Pan Jerzy Stuhr, któremu Hanna Krall wybrała fragmenty do lektury w PWST, mówi: Haniu, no jak mi to możesz robić? Piszesz, że na planie „Amatora” nie można było odróżnić ekipy technicznej od aktorskiej… No, błagam, Haniu. Jak to nie było można odróżnić? W jakiej stawiasz mnie sytuacji? No, chyba, że dodasz: Jerzego Stuhra nie było tego dnia na planie… Albo tutaj, piszesz: ulubiony aktor Kieślowskiego udawał… Mogłaś napisać, że kreował, że się wcielał, ale udawał?… Na co Hanna Krall: Wied ziałam, że będą kłopoty. Miałam napisać: kreował Byłzaopatrzeniowca?ichdialogzabawny, przekorny, i przez chwilę poczułem żal, że moje pokolenie już w ten sposób nie rozmawia, że nie ma czasu na towarzyskie spotkania, a na pewno nie w Warszawie, mieście za szybkim, dynamicznym, gdzie się przede wszystkim pracuje. „Sublokatorka” Hanny Krall zaczyna się spektaklem „Sen o bezgrzesznej” w Starym Teatrze, po którym Krall, Kieślowski i grający w tym przedstawieniu Jerzy Stuhr wyruszają w nocny Kraków, by w końcu wylądować w restauracji Dworcowa, gdzie rozmawia ją do rana. Dużo brało się w ich twórczości z rozmów, wzajemnie siebie inspirowali, byli w nieustannym dia logu, mieli potrzebę być ze sobą. Pani Małgorzata Ny czowa, redaktor naczelna Wydawnictwa Literackiego pytała, czy nie nagrywam tego pod stołem, bo warto

22V

się w kawiarni w wieżowcu Intraco - powiedziała. Spotkaliśmy się jak dwoje nieudaczników. Siedziel iśmy tak i mówiliśmy: Taki Hrabal, to pisał książki. Taki Forman, to robił filmy… Nie to, co my.

DWORZEC CENTRALNY

24V

skich, na przykład w Teatrze Polonia Krystyny Jandy czytałem fragmenty wspólnie z Barbarą Krafftówną (spotkanie prowadził Tomasz Raczek), pamiętne było spotkanie w Teatrze Nowym w Łodzi, na którym Małgorzata Burzyńska-Keller pokazała ostatni ży dowski film, jaki wszedł przed wybuchem wojny na ekrany kin, „Bezdomnych” z Wierą Gran, bohaterką tej książki i Idą Kamińską, patronką Teatru Żydowskiego. A po nim miałem świetną rozmowę z wybitną krytycz ką filmową, autorką książek o Federico Fellinim Marią Kornatowską, zmarła trzy lata później. Ci, którzy wy bierają się do Nowego Jorku powinni przeczytać jej znakomitą książkę „Rozmyślania przy makijażu. Życie codzienne Nowego Jorku”. Powieść „Bądź moim Bogiem” czytał w odcinkach w Polskim Radiu aktor Teatru Narodowego Marcin Przy bylski, i tak w nią wpadł, że prawie dziewięć lat później zrealizował w Polskim Radiu słuchowisko na jej mot ywach (napisał też adaptację) „Pieśń ujdzie cało”, z rewelacyjną obsadą, m.in. Barbara Krafftówna, Tere sa Budzisz-Krzyżanowska, Marcin Hycnar. A ponieważ od publikacji tej książki pojawiło się nowe pokolenie ucieszyłemczytelników,się,żewydawnictwo Prószyński i S-ka, z którym współpracuję, zdecydowało się ją wznow ić, zwłaszcza, że na jesieni mija również dziesięć lat od śmierci jej bohaterki, Wiery Gran, śpiewaczki z warszawskiego getta oskarżonej o kolaborację z Niemcami. Duża część „Bądź moim Bogiem” oparta jest na naszych autentycznych rozmowach, głównie telefonicznych. Była to w ogóle pierwsza książka o Wierze Gran, poza jej autobiograficzną, wydaną własnym sumptem i w niewielkim nakładzie „Sz tafetą oszczerców”. Trudne to były rozmowy, bo Gran udręczona była chorobą - cierpiała na manię prześladowczą. Uważała, że jest podsłuchiwana, śledzona, że w jej domu zamontowano mikrofony i kamery. Przez dziesiątki lat żyła sprawą oskarżenia o współpracę z Niemcami, oskarżenia opartego o plot ki, czego dowiodła badająca dokumenty reporterka Joanna Szczęsna. Gran szukała oczyszczenia, ale jej tragedia polegała również na tym, że nie miała się przed kim oczyścić, świadkowie tamtych zdarzeń nie żyli. Pozostała sama na wypalonej ziemi własnej bio grafii, bezbronna, także wobec siebie.

Szybkie przejście do garderoby i po chwili w tea tralną kulisę. To zawsze ten decydujący moment, kiedy czekamy na spotkanie z publicznością. Już jest, oczekuje, słychać rozmowy, szepty, chrząknię cia. I my już jesteśmy gotowi, próbując opanować tremę, słyszymy zapowiedź. Z chwilą wejścia trema nie ma prawa już towarzyszyć. Czasem zdarza się, że jeszcze w pierwszych minutach nie opuszcza, ale kiedy stoimy przed publicznością, jesteśmy tu dla niej, musimy nawiązać dialog, natychmiast porozum ieć się, a porozumieniu nie powinien towarzyszyć lęk. Prowadzę wiele takich spotkań, często, jak z Barbarą Krafftówną, czy Hanną Krall, towarzyszę tym samym artystom czy autorom w różnych miastach, i choć tematy naszych rozmów, co zrozumiałe, są podobne, temperatura spotkań zawsze jest inna. Zaczyna się je od punktu zero, w którym obie strony zaczyna ją rozmowę. Bo przecież energia publiczności to też wypowiedź. Prowadzenie spotkań to trudna praca, jeśli chce się ją wykonywać rzetelnie. Nie wystarczy solidne przygotowanie - lektura książek, wywiadów, czy obejrzenie filmów, nie wystarczy skupienie na roz mówcy i na tym, co ma do powiedzenia, nie wystarczy moderowanie spotkania, trzeba jeszcze usłyszeć publiczność. Wyczuć, czy i czym jest zainteresowa na. A cisza? Czy jest aprobatą, zaangażowaniem, czy znudzeniem. Przecież nie jestem na scenie dla siebie. Muszę umieć odejść od swojego planu. Czasem coś sprowokować, zażartować, a czasem wywołać spór, by podnieść temperaturę. Nigdy nie wiem, do końca o czym będzie rozmowa. Znam temat, to jasne, staram się znać go więcej niż dobrze, ale nie wiem, w którą stronę pójdziemy. Nie mam więc zanotowanych py tań, chcę iść za swoim rozmówcą i za publicznością. Podobnie rzecz się ma z wywiadem, który robię dla prasy czy do książki. Tyle że muszę sobie wyobrazić czytelnika. Pisząc wiedzieć, że tu za długo, tu się znudzi, tu się może zgubić, tu za dużo szczegółów, a tu przeciwnie, za mało konkretu. Lubię nieustannie pracować nad tekstami. Wracam do niektórych po Taklatach.się stało teraz. Postanowiłem wznowić swój lit eracki debiut, powieść „Bądź moim Bogiem”. Opub likowało ją po raz pierwszy w 2007 roku WAB. Książka miała swoje życie. Brałem udział w spotkaniach autor

PWST poszliśmy spacerem, było słone cznie, gorąco, nastroje, mimo tremy, niezłe. W foyer wiele osób czekało na Hannę Krall i Jerzego Stuhra, prosząc o podpisanie książek, zdjęć. Ze wzruszeniem patrzyłem na opartego o dwa kijki pana Krzysztofa Globisza, wracającego do formy po ciężkiej chorobie. Kątem oka widziałem, jak serdec znie się z Jerzym Stuhrem witają.

by jednak to nagrać. Nie nagrywałem, ale doskonale zapamiętuję dialogi, w końcu to mój zawód. Opow iedziałem o tym na spotkaniu, żeby dodać pewne di Dodaskalia.budynku

Dziesięć lat to długo, zmieniłem się, również jako autor. Umiałem już zobaczyć słabość tego debiutu, wiedziałem, gdzie są błędy konstrukcyjne i fabularne. Słowem, z entuzjazmem wpadłem w masakrowanie własnego tekstu. Przez lata nauczyłem się, jak być wobec siebie bezwzględnym redaktorem i czerwonym długopisem kreślić, kreślić i kreślić. Wyrzuciłem teraz prawie 50 stron. Sporo zdań i dialogów napisałem na nowo. W kilku miejscach, dla oddechu, dopisałem jakąś scenę. Akcja powieści dzieje się głównie w Paryżu, w którym byłem wielokrotnie i który kocham. W tym roku pojechałem po dłuższej przerwie, włóczyłem się głównie uliczkami artystycznej dzielnicy Le Marais.

Odwiedziłem Centrum Sztuki Współczesnej Pompi dou, zwane przez paryżan Beaubourgiem. Była akurat retrospektywa genialnego belgijskiego surrealisty Rene Magritte’a. Udowodnił, że wyobraźnia należy do świata realnego, że realizm i surrealizm są spójne, że to kwestia optyki, patrzenia na świat, który być może, gdyby go właściwie oglądać, jest surrealny. Ponieważ ze swojej powieści skreśliłem tak wiele stron, potrze bowałem dopisać dwie, trzy, które by Czytelnika na

ciąg dalszy tekstu Remigiusza Grzeli w kolejnym numerze

chwilę zatrzymały w fabule – jak myślę – dość wartkiej i gęstej. Opisałem więc swoją tegoroczną podróż, pa miętając, że literatura, nawet jeśli jest fikcją, nie znosi kłamstwa. Opis wystawy Magritte’a nie wchodził w grę, bo powieść dzieje się za życia Wiery Gran i Magritte’a tam wówczas nie pokazywano. Sprawdziłem więc kogo wystawiano w Beaubourgu, dokładnie w momencie, kiedy toczy się akcja. Zapoznałem się z wystawianymi pracami i napisałem fragment następujący:

PRÓBOWAŁEM NICZEGO SOBIE NIE NARZUCAĆ. CHCIAŁEM POBYĆ Z TYM MIASTEM, CZEKAJĄC AŻ COŚ SIĘ WYDARZY, COŚ MNIE WCHŁONIE. CHCIAŁEM WEJŚĆ W JEGO KRWIOOBIEG. POCZUĆ JEGO PULS. KTÓRĄKOLWIEK DROGĘ WYBIORĘ, I TAK ZAPROWA DZI MNIE TAM, GDZIE TAJEMNICE. ZAWSZE MNIE PRZYCIĄGAŁY. WYBRAŁEM TEN ZAWÓD ABY POZWA LAĆ SIEBIE WOŁAĆ.

tekst MAŁGORZATA ROGALA Co mu w duszy gra? MIESZKA I PRACUJE W LONDYNIE, GDZIE JEST GŁÓWNYM KIEROWNIKIEM RESTAURACJI. ODKĄD PAMIĘTA CHCIAŁ SIĘ JEDNAK ZAJMOWAĆ MUZYKĄ. NA POCZĄTKU 2017 ROKU MATT SINIS WYDAŁ SWOJĄ DEBIUTANCKĄ PŁYTĘ ZATYTUŁOWANĄ „DEFINITION”.

Wokalista naprawdę nazywa się Mateusz Kotowski. Pochodzi ze Starogardu Gdańskiego. Zaraz po maturze dostał się do szkoły artystycznej w Gdyni. Po pierwszym zakończonym pozytywnie zdanymi egzaminami roku akademickim postanowił wziąć urlop dziekański i na pół roku wyjechać do Anglii. Pół roku zamieniło się w rok, a rok w pięć lat. Początki nie były łatwe, ale Mateusz szybko odnalazł się w nowym kraju. Śpiewać chciał od zawsze. – Nagranie płyty było moim marzeniem od wielu lat. Jako nastolatek jednak nie za bardzo miałem pojęcie jak to wszystko wygląda od kuchni i szczerze mówiąc, nie przypuszczałem nawet, że tyle przy tym pracy. Zaczęło się od tekstów, które już wcześniej miałem i od zajęć muzycznych, które bardzo pomogły mi ruszyć ze szkicem do pierwszych utworów. Potem jednak wyjechałem za granicę i muzyka na chwilę zeszła na drugi plan. Czułem, że utknąłem i idę w zupełnie innym kierunku od zamierzonego. Po jakimś czasie, kiedy już ułożyłem swoje życie w Londynie, postanowiłem skontaktować się z Jackiem Hoduniem, z prośbą o kontakt do kogoś, kto byłby zainteresowany współpracą. Jacek przesłuchał utwory, był nimi zachwycony i sam się tego podjął. Wtedy wszystko ruszyło jak lawina – opowiada Matt Sinis. Przy pracy nad płytą bardzo pomógł mu Jacek Hoduń. –Jacka znam i przyjaźnię się z nim od pierwszej klasy szkoły podstawowej, dzięki czemu poznałem również Agatę. Oboje są wspaniałymi, otwartymi ludźmi i utalentowanymi muzykami. Praca z nimi to była czysta przyjemność. Pełna swobody i radości. Jacek jest autorem wszystkich aranżacji, jak i producentem płyty. Agata zaszczyciła mnie swoją obecnością w jednym z duetów na krążku. Pomogła też przy chórkach. W drugim z duetów miałem okazję pracować z Klaudią Górską, która również jest z Kociewia. A zdjęcia do płyty zrobiła Natalia Woźniak ze Starogardu Gdańskiego. Pracowałem z nią już kilkukrotnie. To niesamowicie zdolna i optymistycznie nastawiona do świata osoba. Wszyscy włożyli w ten projekt dużo serca, co mnie pozytywnie zaskoczyło i za co jestem im ogromnie wdzięczny – uśmiecha się Mateusz.

cały krążek jest bardzo spójny. – Trudno było nam jednoznacznie określić styl muzyczny, który definiowałby projekt. To w zasadzie pop o zabarwieniu muzyki filmowej. Tematy ścieżek również są bardzo zróżnicowane. Jest to płyta o miłości, przyjaźni, o marzeniach i o tym, że trzeba walczyć o swoje, nawet jeśli są ludzie, którzy w Ciebie nie wierzą – mówi wokalista. Większość utworów Mateusz komponuje sam, chociaż proces twórczy wygląda bardzo różnie. – Czasami mam gotowy podkład i do niego tworzę muzykę, czasami mam sam tekst i bazuję na nim, a czasami po prostu wpadnie mi do głowy jakaś melodia i to do niej piszę tekst. Często kiedy jesteśmy już w studiu przychodzą nam do głowy różne, nowe pomysły. Przy pisaniu tekstów pomaga mi Agata Ciepłuch i to też wygląda różnie. Czasami piszę tekst i go wspólnie modyfikujemy. Niekiedy wysyłam gotową muzykę, mówię o czym ma być tekst i go wspólnie tworzymy – zdradza Matt. Chłopaka inspirują przede wszystkim ludzie, których spotyka. Ceni zwłaszcza tych wytrwale dążących do postawionych sobie celów i konsekwentnie je realizujących. Niezwykle ważną cechą jest według niego uczciwość. Teraz wokalista skupia się na tworzeniu nowych utworów. Chciałby stworzyć materiał, który byłby zupełnie inny od tego zawartego na pierwszej płycie. Mateuszowi Kotowskiemu w duszy grają przeróżne melodie, więc możemy być pewni, że wkrótce zrealizuje swój plan.

POLECAMY

„Definition” to jego pierwszy solowy album. Każda z kompozycji broni się indywidualnością, a jednocześnie

27V

Więcej informacji na temat segregacji odpadów w naszym mieście można znaleźć na stronie inter netowej http://czystemiasto.starogard.pl/

Ponadto, gminy zobowiązane są do 1. uzyskania, w terminie do 31 grudnia 2020 r., określ onych poziomów recyklingu, przygotowania do ponownego użycia oraz odzysku niektórych frakcji odpadów komunalnych: 50 % poziom recyklingu i przygotowania do ponow nego użycia następujących frakcji odpadów komu nalnych: papier, metale, tworzywa sztuczne, szkło, 70 % poziom recyklingu, przygotowania do ponow nego użycia i innych metod odzysku innych niż nie bezpieczne odpadów budowlanych i rozbiórkowych; 2. ograniczenia, w terminie do 16 lipca 2020 r., masę odpadów komunalnych ulegających bi odegradacji przekazywanych do składowa nia do nie więcej niż 35% wagowo całkow itej masy odpadów komunalnych ulegających biodegradacji przekazywanych do składowania, w stosunku do masy tych odpadów wytworzonych w 1995 roku.

28V

Z końcem czerwca 2016 r. dziewięć gmin należących do Związku Gmin Wierzyca, w tym Gmina Miejska Starog ard Gdański, podjęło decyzje dotyczącą wyjścia ze Związku i samodzielnym prowadzeniu od 1 stycznia 2017 r. na swoim terenie gospodarki odpadami Wkomunalnymi.związkuzpowyższym, na terenie tych Gmin zmienił się m.in. system sele ktywnej zbiórki .

System segregacji w mieście

System odMiastaodpadówsegregacjinaterenieStarogardGdańskidnia1stycznia2017r.

Przy segregacji bezwzględnie trzeba pamiętać o od padach niebezpiecznych, do których zaliczają się zużyte baterie i akumulatory, przeterminowane le karstwa, zużyte świetlówki, odpady po żrących chemi kaliach (np. środkach ochrony roślin), a także zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny, odpady wielkogab arytowe (np. stoły, szafy, krzesła, sofy, dywany, wózki dziecięce, materace, kołdry, rowery, zabawki dużych rozmiarów, itp.) oraz opony. Tych odpadów nie wolno wyrzucać do żadnej z ww. grup odpadów. Będą one odbierane od mieszkańców Miasta Starogard Gdański dwa razy w roku zgodnie z przyjętym harmonogram em. Dodatkowo odpady te mieszkańcy miasta mogą przekazywać do punktu selektywnej zbiórki odpadów komunalnych, czyli tzw. PSZOK-u znajdującego się w PUK Starkom Sp. z o.o., podobnie jak odpady budow lane i rozbiórkowe stanowiące odpady komunalne.

Do obowiązków gmin należy m.in.: objęcie wszystkich mieszkańców systemem odbierania odpadów gospodarowaniekomunalnychśrodkami z opłat pobier anych od właścicieli wprowadzenienieruchomości;selektywnego zbierania od padów komunalnych, obejmujące co najmniej nas tępujące frakcje odpadów: papieru, metali, tworzyw sztucznych, szkła, odpadów wielomateriałowych oraz odpadów komunalnych ulegających biodegradacji; utworzenie punktu selektywnego zbierania odpadów komunalnych (tzw. PSZOK); zapewnienie funkcjonowania regionalnych instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych, prowadzenie działań informacyjnych i eduk acyjnych w zakresie prawidłowego postępowania z odpadami komunalnymi.

STATYSTYKI MÓWIĄ, ŻE KAŻDY Z NAS WYTWARZA W CIĄGU ROKU AŻ 360 KG ŚMIECI RÓŻNEGO TYPU. W CAŁYM KRAJU BARDZO MOCNO PROPAGOWANA JEST SEGRE GACJA ODPADÓW, KTÓRA W WIELKIM SKRÓCIE POLEGA NA WRZUCANIU DO RÓŻ NYCH POJEMNIKÓW ODPADÓW ORGANICZNYCH, SZKŁA KOLOROWEGO, SZKŁA BEZBARWNEGO, MAKULATURY, METALU, CZY PLASTIKU. TEMAT JEST NIEZWYKLE ISTOTNY, STĄD TEŻ PRZYPOMINAMY O TYM JAK WYGLĄDA SYSTEM SEGREGACJI W STAROGARDZIE GDAŃSKIM.

28V

3. Szkło – są to odpady ze szkła oraz odpady opakowaniowe ze szkła (butelki, słoiki, szklane po jemniki po kosmetykach itp.).

2. Tworzywa sztuczne i opakowania wielomateriałowe – są to tzw. odpady surowcowe gromadzone w jednym pojemniku, a w szczególności:

29V

– opakowania z tworzyw sztucznych i opakowania wielomateriałowe (opakowania po produktach spożywczych, chemii gospodarczej i kosmetykach, folie, doniczki, zakrętki od butelek i innych opa kowań, styropian opakowaniowy, itp.),

1. Odpady Biodegradowalne „Bio” – odpady ulegające biodegradacji w szczególności od pady z tzw. frakcji kuchennej stałej powstające w gospodarstwie domowym, (z wyłączeniem od padów pochodzenia zwierzęcego), takie jak resztki owoców i warzyw itp., a także odpady zielone, pochodzące z pielęgnacji ogródków i terenów zielonych, tj. np. trawa, chwasty, liście pozostałości po przycięciu drzew i krzewów oraz rośliny domowe – kwiaty cięte, doniczkowe)

– metale (puszki po konserwach, puszki aluminiowe po napojach, inne opakowania metalowe, zakrętki od słoików i butelek, puste opakowania po dezodorantach, garnki, narzędzia, drobny złom, itp.)

4. Papier i tektura – są to odpady z papieru, w tym tektury i odpady opakowaniowe z papieru i tektury, takie jak gazety, zeszyty, książki, papierowe torby i worki itp.

Mieszkańcy Miasta Starogard Gdański muszą w swoich domach wysegregować następujące grupy odpadów komunalnych:

5. Zmieszane – są to odpady higieniczne (pieluchy jednorazowe, wkładki higieniczne, płatki i patyczki kosmetyczne itp.), porcelana, ceramika (naczynia, wazony, doniczki), resztki jedzenia po chodzenia zwierzęcego (kości, ości, resztki mięsa, wędlin).

29V

WAKACJĘ SIĘ ROZPOCZĘŁY, ALE MŁO DZI PIĘŚCIARZE BENIAMINKA POLMET STAROGARD GDAŃSKI NIE ODPOCZY WAJĄ. W PIERWSZY WEEKEND PO ZA KOŃCZENIU ROKU SZKOLNEGO WZIĘLI UDZIAŁ W DWÓCH POMORSKICH IMPREZACH.

W sobotę (24 czerwca) w Tczewie odbył się XXII Międzynarodowy Turniej bokserski im. J. Kruży. W wadze 69 kg Nikodem Chilewski wygrał na punkty. z Patrykiem Walczakiem (Wisła Tczew). W wadze 75 kg Oskar Kellas odprawił na punkty Szymona Stefańsk iego (Wisła Tczew). Z kolei w kategorii do 80 kg Błażej Dunajski w walce towarzyskiej spotkał się z Dawidem Kujawą (Wisła Tczew), a w wadze +80 kg Mateusz Pałubicki również w pojedynku niepunktowanym ry walizował z Oskarem Koperą (Orkan Gorzów Wlkp.). Następnego dnia w gdyńskim amfiteatrze odbył się VIII Turniej Bombardierów z Wybrzeża. W wadze do 69 kg Nikodem Chilewski wygrywając na punkty z Adrianem Nowosadem (Sako Gdynia), zdobył tytuł najlepszego zawodnika turnieju. W walce towarzyskiej wystąpił Błażej Dunajski i Mar cin Koniuszek (Gruchała Team Chojnice).

REKLAMA

Wakacje w ringu

30V

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.