Verizane 52

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 52| 31 sierpnia 2019 ISSN 2449-7916

Życząc miłej lektury nakłaniam Państwa do tego, abyście poza życiem zawodowym pamiętali również o czasie wolnym i rozwija niu swoich pasji. Do następnego numeru.

Adres redakcji: Starogard Gdański, ul. Reymonta 1

REKLAMA

już za nami. Dla większości z nas sielanka urlopowa już się skoń czyła. Z naładowanymi akumulatorami powracamy do obowiąz ków zawodowych. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy skazani wyłącznie na pracę. Powinniśmy nauczyć się także korzystać z chwil wolnych. W rubryce „A Oni na to” Aleksandra Wysiecka i Krzysztof Gdaniec zdradzają nam czym jest dla nich relaks i zabawa. W ich przypadku praca zawodowa daje im satysfakcję, bo robią to co lubią. W podobnej sytuacji jest Dawid Dębiński, dla którego gotowanie jest nie tylko sposobem na życie, ale również pasją. Polecam rozmowę z właścicielem restauracji „Bufet 1 kla sa”, którego pogodne usposobienie może zarazić niejednego z nas. Księgowa zazwyczaj kojarzy się z monotonią przeglądania słup ków, obliczeń, papierologią i sprowadzeniem do sumy zysków i strat. Czy stereotyp sztywnej księgowej jest prawdziwy? W arty kule Małgosi Rogali Sabina Splitter i Monika Bucholc mówiąc o swoich pasjach zaprzeczają tej opinii. Pomysłowością zaskakują Kamila i Artur, którzy na co dzień pra cują w warsztacie samochodowym. Swoje zdolności techniczne wykorzystują w nietypowy sposób. Swój ważko-kopter zaprezen towali w konkursie lotów pod patronatem Red Bulla.

KRZYSZTOF ŁACH Redaktor Naczelny

Redaktor naczelny: Krzysztof Łach krzysztof.lach@verizane.pl Zespół redakcyjny: Małgorzata Rogala, Łukasz Rocławski, Krzysztof Rudek Reklama: reklama@verizane.pl

Wydawca: Agencja zabronione.bezmateriałówRozpowszechnianietreśćRedakcjaredagowaniazastrzeganiezamówionychRedakcjaReklamowazastrzeżonecopyrightReklamowaCREATIVEPrasowo-©2018WszelkieprawaAgencjaPrasowo-CREATIVEniezwracatekstóworazsobieprawoichi skracania.nieodpowiadazazamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychzgodywydawnictwajest

NA OKŁADCE: Dawid Dębiński foto Krzysztof Rudek

W tym wydaniu można też poznać historię nieistniejącej już w naszym mieście Mleczarni, a także przeczytać kolejny felieton Re migiusza Grzeli.

Wakacje

A naONIto

4V

Impreza jest to dla mnie przede wszyst kim okazją do dawania radości przyby łym na nią osobom. Pracując jako wodzi rej, pragnę oderwać ludzi od codzienności i przenieść ich do świata, gdzie dominu je dobra zabawa, duża dawka humoru i uśmiechu. Uwielbiam obserwować jak początkowo wycofani goście, otwierają się na moje, coraz bardziej zwariowane, pomysły. Mam też to szczęście, że wykonuję pracę, która jest moją pasją! Krzysztof Gdaniec – ur. 1 września 1987 r. w Starogardzie Gdańskim. Posiada wykształcenie wyższe. Jest śpiewającym wodzirejem, animatorem zabaw dla dzieci oraz konferansjerem. Jego pasje to muzyka, śpiew, a także sztuki walki.

Dobra zabawa

Właśnie skończyły się wakacje. Końca powoli dobiega też sezon letnich urlopów, a więc czas wypoczynku, relaksu, podróży, a przede wszystkim dobrej zabawy. Dla każdego oznacza ona coś innego. Czym jest dla osób, które zajmują się nią zawodowo?

5V Aleksandra Wysiecka

Premium Fitness & Gym w Starogar dzie Gdańskim, a także trenerka i cho reograf Alex Team Polpharma Cheer leaders. Pasjonuje ją taniec, fitness, zdrowy tryb życia oraz holistyczne podejście do niego.

Dobra zabawa jest czymś, o czym w życiu zapominamy. Je steśmy za bardzo skupieni na codziennych obowiązkach oraz zbyt poważni. Nie mamy cza su na kino, koncerty, czy spo tkania towarzyskie, a przecież wiadomo, że trzeba w życiu znaleźć równowagę na każdej płaszczyźnie. Ogromną rolę odgrywa dla mnie czas, który mogę spędzić z rodziną. Lubię zabawy z dziećmi, ale też czas spędzany tylko z mężem. Mam na tyle szczęścia, że moje życie zawodowe łączy się z zabawą, tańcem, sportem, a co za tym idzie codziennie mam możliwość rozładowania negatywnych emocji oraz naładowania organizmu endorfinami. Każdemu poradziłabym: „Znajdź czas dla siebie, na książkę, dobry obiad, długi spacer czy mocny trening. Znajdź sposób na dobrą zabawę na co dzień, nie tylko od święta!”.

– ur. 18 września 1987 r. w Starogar dzie Gdańskim. Wykształcenie wyższe magisterskie w specjalizacji instruktor fitness nowoczesnych form gimnasty ki zdobyła na Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Nauczycielka wf-u oraz muzyki. Obecnie manager

6V

Wielu starogardzian z pewnością pamięta jeszcze twarożek Grani produkowany w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej, której siedziba mieściła się przy ul. Norwida 4. Nie wszyscy jednak znają jej historię, dlatego postanowiliśmy ją Państwu przybliżyć.

mocą ręcznych centryfug i codziennie dostarczali śmie tanę do mleczarni. Wyrabiano wtedy trzy gatunki masła solonego: 1%, 2% i 3% soli. Masło z 1% soli wysyłano w paczkach pocztą do „Związku Pomorskich Mleczarń” w Berlinie, który zajmował się jego sprzedażą. Masło z 2% soli także było eksportowane, a z 3% sprzedawane na miejscu. – W mleczarni stosunkowo nieznaczna część mleka cał kowitego i odtłuszczonego idzie na wyrób serów. Wy rabia się tam następujące sery: 1) tłuste: Camembert i Tylżycki, 2) na wpół tłuste (tj. z mleka całkowitego i odtłuszczonego): Tylżycki, Romadour, tzw. Rosyjski Ser Stary i Limburski, 3) chude: Tylżycki (z samego mleka odtłuszczonego) i małe serki tzw. Harzerkase z mleka

tekst MAŁGORZATA ROGALA

M

DAWNA

leczarnia parowa w stolicy Kociewia powstała w 1892 r. poza murami starego podówczas miasta na tzw. Starogardzie Szlacheckim. Dokładnej daty jej uruchomienia nie znamy – w swojej pracy pt. „Udział Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Starogar dzie Gd. w rozwoju regionu” pisze Józef Milewski. Była to wtedy spółka niemiecka, która miała charakter za kładu mleczarsko-tuczarskiego. Uchodziła za wzorową. – Budynek mleczarni zbudowany był z czerwonej cegły. Maszyny zostały dostarczone przez firmę „Bergerdorfer Eisenwerk” – napisał Józef Milewski. Autor cytowanego opracowania opisał w nim, że w 1894 r. do spółki należało 94 dostawców mleka i 14 dostaw ców śmietany, którzy u siebie odtłuszczali mleko za po

historiikartz

mie, pokrywane przez jedyny sklep z nabiałem miesz czący się przy obecnej ul. Chojnickiej 52.

W 1948 r. na terenie mleczarni wybudowano budynek gospodarczy, a w budynek produkcyjny wbudowano wagę zegarową do mleka. W tym czasie w dziale pro dukcji pracowało 6 osób, a w biurze 5.

odtłuszczonego z dodatkiem 1/10 części maślanki. W mleczarni tej wyrabia się także w nieznacznych ilościach mleko sterylizowane dla dzieci – w Encyklopedii Rolni czej z 1896 r. napisał dr Walerian Klecki, jeden z pionie rów polskiego mleczarstwa.

W starogardzkiej spółdzielni nic się nie marnowało. Obok jej głównego budynku znajdował się chlew, gdzie serwatką i odtłuszczonym mlekiem tuczono niemal trzysta świń.

W 1904 r. kierownikiem spółki został Niemiec Franz Noeske, który pełnił tę funkcję nieprzerwanie do po czątków marca 1945 r. Bardzo dobrze władał językiem polskim i był przychylnie nastawiony do Polaków. Pod koniec 1906 r. zamontowano w mleczarni nowy kocioł parowy o ciśnieniu 7 atmosfer. Użytkowano go aż do wyzwolenia w 1945 r. – W latach 1920-1945 spółka mleczarska w Starogar dzie Gd. nadal pracowała jako przedsiębiorstwo nie mieckie z wyjątkiem ostatnich 20 miesięcy przed wybu chem II wojny światowej, w których została spolszczona. Terenem działania mleczarni spółdzielczej były wsie: Sucumin, Owidz, Szlachecki Starogard, Radziejewo, Białachowo, Hermanowo, Kokoszkowy, Rokocin, Bobo wo, Nowa Wieś, Jabłowo, Jabłówko, Żabno, Okole, Krąg, Brunswald, Zielona Góra, Klonówka, Szpęgawsk, Zduny, Rywałd, Kolincz, Sumin, Dąbrówka i Koteże. Władzami tej spółdzielni, zgodnie ze statutem, były: zgromadzenie członków, 3-9 osobowa rada nadzorcza wybierana na trzy lata oraz na taki okres wybierany 3-osobowy za rząd – napisał Józef Milewski. W dniu wyzwolenia Starogardu, 6 marca 1945 r. okra dziona i zniszczona przez uciekających Niemców mle czarnia była nieczynna. Nacierające na Gdańsk wojska radzieckie urządziły w niej tymczasowy magazyn amu nicji, którym była przez mniej więcej trzy tygodnie. Po zlikwidowaniu magazynu, 12 kwietnia 1945 r. nastąpiła reaktywacja gospodarczej działalności tego miejsca, do czego w znacznym stopniu przyczynili się Piotr Mar cinkowski i Bernard Wołoszyk. Niestety dostawy mleka początkowo były minimalne, a zapotrzebowanie olbrzy

Z dniem 1 stycznia 1951 r. spółdzielnia przekształciła się w przedsiębiorstwo państwowe pn. Powiatowy Zakład Mleczarski z podporządkowanymi oddziałami w Zble wie, Barłożnie, Smętowie, Skórczu i Osiecznej. W latach 1951-1952 nad budynkiem gospodarczym nadbudo wano piętro i adaptowano go dla potrzeb biurowo-so cjalnych. W 1952 r. wybudowany został garaż, a w 1956 warsztat. 1 maja 1952 r. przekazano przedsiębiorstwu państwowemu pn. Miejski Hurt Detaliczny sklepy z na –białem.26lutego 1957 r. powołano w Starogardzie Gdańskim Powiatową Komisję Organizacyjną Spółdzielczości Mle czarskich, a 16 czerwca tego samego roku Okręgową Spółdzielnię Mleczarską o odpowiedzialności udziałami z terenem działania w gromadach Starogard Gd., Ko koszkowy, Rywałd, Kolincz, Jabłowo, Bobowo i Roko cin (z wyłączeniem Sumina i Sucumina dla mleczarni w Zblewie). Powiatowy Zakład Mleczarski został przejęty przez OSML w Starogardzie Gdańskim 1 października 1957 r. Od początku zwracano uwagę nie tylko na ilość dostarczanego mleka, ale także na jego jakość, a głów nie czystość. Najlepsze mleko dostarczały wtedy wsie Ciecholewy, Krąg i Szpęgawsk – czytamy w opracowa niu Józefa Milewskiego. W latach 1957-1958 przebudowano główny budynek mleczarni. Pomieszczenia mieszkalne na I piętrze ada ptowano na cele produkcyjne. Ustawiono aluminiowe tanki do mleka. Na parterze, od strony ulicy, poszerzono przestrzeń produkcyjną o werandy, biura i lokal poskle powy. Tym sposobem uzyskano około 200 m2 nowej powierzchni produkcyjnej. W latach 1957-1959 zmoder nizowano park maszynowy. W okresie 1960-1966 całko wicie zmodernizowano chłodnictwo. W latach 1961-1963 wybudowano nową kotłownię, gdzie znalazł się nowy ko

W 1987 r. nasza spółdzielnia w konkursie kronik otrzy mała wyróżnienie Centralnego Zarządu Spółdzielni Mleczarskich w Warszawie. W 1988 r., z okazji 95-lecia spółdzielczości mleczarskiej na Kociewiu, dostawcy mleka ufundowali mleczarni sztandar, który 19 marca 1992 r., uzupełniony o nowe symbole, został uroczyście poświęcony przez ks. prałata Jerzego Deję, proboszcza parafii pw. św. Wojciecha.

Spółdzielnia także później nie bała się wprowadzania nowości. W 2009 r. zdobyła się na zastosowanie po raz pierwszy w naszym kraju, a być może i na świecie biodegradowalnego opakowania do masła. Tradycyjnie masło pakuje się w pergamin i bardzo cienką folię alu miniową, by chronić produkt przed światłem, czyli pro mieniami UV, które przyśpieszają jego jełczenie. Kociew skiej spółdzielni udało się znaleźć w Anglii producenta biodegradowalnego opakowania z kompostowalnej folii celulozowej NatureFlex oraz tłuszczoszczelnego pergaminu, które, jak stwierdzono w certyfikowanych laboratoriach, skutecznie chronią masło przed jełcze niem. Do połączenia obu komponentów opakowania oraz nadruku użyto kompostowalnych i biodegrado walnych farb oraz kleju. Po raz pierwszy opakowanie zaprezentowano 15 września 2009 r. w czasie poznań skich Międzynarodowych Targów Wyrobów Spożyw czych i Gastronomii „Polagra Food” z okazji Światowego Dnia Opakowania. Od razu wzbudziło duże zaintereso wanie zwiedzających i branży. Potem pokazano je 29

Przełomowy dla starogardzkiej mleczarni był rok 1989, kiedy to wdrożono nowy produkt – SETAL, czyli twaro gowy ser termizowany na licencji Akademii Rolniczo -Technicznej w Olsztynie pod kierunkiem prof. dr Alek sandra Surażyńskiego.

8V historiikartz

cioł płomienny typu P o powierzchni ogrzewalnej 40 m2. W drugim półroczu 1961 r. starogardzka mleczarnia od niosła duży sukces. Zajęła I miejsce we współzawodnic twie międzyzakładowym województwa gdańskiego. W latach 1963-1965 pomieszczenia w piwnicy przero biono na warzelnię serów. Poszerzono dojrzewalnię oraz solownię, a w magazynie technicznym urządzono labo ratorium mikrobiologiczne. W mleczarni wymieniono też instalację elektryczną, przystąpiono do modernizacji parku maszynowego, utwardzono plac na podwórzu oraz uzupełniono ogrodzenie posesji. W 1964 r. w starogardz kiej mleczarni zamontowano pierwszą maszynę do butel kowania mleka typu Rannie oraz maszynę tunelową dla ułatwienia mycia konwi. Jesienią 1975 r. zaczęły się największe w dziejach OSML w Starogardzie inwestycje, jakimi były rozbudowa i mo dernizacja zakładu. 1 marca 1976 r. nastąpiła reorgani zacja spółdzielni, w miejsce której powstał Zakład Mle czarski z oddziałem produkcyjnym w Zblewie, Barłożnie i Smętowie Granicznym, podporządkowany Wojewódz

kiej Spółdzielni Mleczarskiej w Gdańsku. 1 maja tego sa mego roku dyrektorem zakładu został Ryszard Zieliński, inicjator założenia kroniki mleczarni.

W 1977 r. do użytku oddano zmodernizowany zakład, a na rynek wprowadzono mleko i maślankę spożywczą w folii, co było nowością. W 1985 r. zainstalowana została linia myjąco-nalewająca o wydajności 25 tys. butelek na zmianę. W 1986 r. zakończono, rozpoczętą rok wcze śniej, budowę przepompowni ścieków, co zdecydowanie poprawiło czystość wody Wierzycy, bo od tamtej chwili ścieki spływały do kolektora miejskiego.

września na II Międzynarodowej Konferencji Nauko wo-Technicznej „Przyszłość opakowań biodegrado walnych” zorganizowanej przez Centralny Ośrodek Ba dawczo-Rozwojowy Opakowań i Centrum Materiałów Polimerowych i Węglowych Polskiej Akademii Nauk. Dzięki takim rozwiązaniom OSM łączyła tradycję z nowo czesnością i innowacyjnością. Przy produkcji nie używa no konserwantów ani utwardzaczy, czy stabilizatorów. Starogardzka mleczarnia znana była przede wszystkim z wyśmienitych domowych twarogów Grani. Popular ność zdobyła także 18% śmietanka kulinarna oraz mie lony twaróg extra śmietankowy. W 2009 r. OSM w Starogardzie Gdańskim przerabiała mleko kupowane jedynie od 100 dostawców, a swoje wyroby dostarczała do wybranych sieci i sklepów ofe rujących artykuły mleczarskie najwyższej jakości, co zawsze Niestety,docenialiśmy.podkoniec

2010 r. Okręgową Spółdzielnię Mleczarską postawiono w stan likwidacji. Dla wszystkich starogardzian było to wyjątkowo przykre, bo mleczarnia w stolicy Kociewia istniała przez 118 lat, a wyroby z ko niczynką na stałe wpisały się w naszą kulinarną tradycję.

Arkadiusz Dudek właściciel centrum medycznego ALLMED

pedii, psychologii, czy fizjoterapii. Sukcesywnie będziemy poszerzać współpracę z innymi specjalistami, dzięki czemu oferta naszych usług będzie bogatsza – mówi Arkadiusz Dudek, właściciel centrum medycznego ALLMED. – Jeśli ktoś spieszy się ze zrobie niem badań USG i nie chce lub nie może czekać w kolejkach, to zapraszamy do na szych gabinetów.

W Starogardzie Gdańskim przy ul. Hallera 15 powstało nowe centrum medyczne ALLMED. W placówce mieszczą się specjalistyczne gabinety lekarskie. W najbliższym czasie oprócz badań ultrasonograficznych można skorzystać z porady kardiologa, neurologa, ortopedy, psychologa, endokrynologa, chirurga naczyniowego, czy fizjoterapeuty.

10V

Jeżeli chodzi o zdrowie, świadomość naszego społeczeństwa jest coraz większa. Nie inaczej jest też wśród mieszkańców Starogardu Gdańskiego, którzy dzięki specjalistycz nym gabinetom lekarskim ALLMED mają teraz szerszą ofertę opieki lekarskiej. – Jak na razie przeprowadzaliśmy bada nia ultrasonograficzne. Od września ofe rujemy porady w zakresie neurologii, orto

• USG jąder

ultrasonografem

• USG ślinianek

• USG piersi

• USG jamy brzusznej

• USG doppler układu wrotnego

HITACHI-ALOKA ARIETTA S60 to aparat klasy Premium, który jest ukoronowaniem wspólnej współ pracy laboratoriów badawczych HI TACHI I ALOKA w rozwoju systemu kompleksowego, wszechstronnego i elastycznego oferującego najwyż szej jakości obraz w klasie Premium. System ten zbudowano w oparciu o architekturę nowej generacji, któ ra gwarantuje zaawansowane i uni kalne przetwarzanie sygnału – to najnowsza technologia firmy Hitachi Aloka Medical.

• USG doppler tętnic nerkowych

• USG szyi

• USG węzłów chłonnych obwodowych

• USG doppler tętnic szyjnych

11V

• USG tkanek miękkich

• USG tarczycy

Badania, które wykonujemy

• USG jam opłucnych

• USG doppler aorty

• USG dooppler żył i tętnic kończyn górnych i dolnych

ALLMED oferuje wysoki poziom obsługi pacjenta, na który składają się bardzo dobrzy specjaliści, no woczesny sprzęt oraz przyjazne i przestrzenne wnę trze starogardzkiej placówki. – Jesteśmy nowoczesną wielospecjalistyczną pla cówką, świadczącą profesjonalne usługi medyczne. Naszą główną zasadą jest indywidualne podejście do każdego przypadku. Robimy wszystko, aby pa cjent czuł się u nas bezpiecznie, a lekarzy nie ograni czały fundusze i biurokracja. To daje spokój zarówno naszym specjalistom, jak i pacjentom – mówi Arka diusz Dudek.

Najczęstszym powodem wykonywania jest diagnostyka różnych zmian chorobowych , wykrywanie guzów, a także zmian pourazowych. Badanie ultrasonograficzne przeprowadza się także po to, by sprawdzić, jakie nastąpiły rezultaty leczenia, jakie kolejne kroki należy podjąć w dalszej diagnostyce lub czy wystarczą działania profilaktyczne.

12V

Istnieje wiele różnych wskazań do wykonania ultrasonografii.

Łukasz Rosenau specjalista radiologii i diagnostyki obrazowej

Zapraszamy wszystkich zainteresowanych.

Konferencja odbędzie się 18 września w Hotelu REN przy ulicy Skarszewskiej 5 w Starogardzie Gdańskim. Początek Konferencji godzina 11:00. Ze względów organizacyjnych uprzejmie prosimy o potwierdzenie Swojego udziału pod adresem se kretariat@majkowski.pl do dnia 12 września 2019.

Przedsiębiorco, jeśli w dalszym ciągu masz wąt pliwości i pytania, szukasz podmiotu zarządzają cego PPK z pewnością znajdziesz rozwiązanie i uzyskasz odpowiedzi na wrześniowej Konferencji organizowanej przez Brokera Ubezpieczeniowe go Firmę Majkowski Brokers Sp. z o.o.

14V

Zapraszamy wszystkich, którzy pracują w dzia łach HR, kadrach lub innych działach zaangażo wanych we wdrożenie PPK. Podczas Konferencji postaramy się wskazać na najważniejsze aspekty przy wyborze Instytucji Finansowej. Konferencje zaszczycą specjaliści z Polskiego Funduszu Roz woju oraz Instytucji Finansowych oferujących PPK. Udział w Konferencji jest bezpłatny.

Przygotowanie firmy w świetle przepisów o Pracowniczych Planach Kapitałowych oraz rozwiązania technologiczne ułatwiające pracodawcy wdrożenie i serwisowanie umowy PPK. Wybór instytucji finansowej zarządzającej Pracowniczym Planem Kapitałowym w przedsiębiorstwie.

Wodróżnieniu od regulacji dotyczących OFE, w przypadku PPK pracodawca samodzielnie za wszystkich swoich pracowników dokonuje wyboru instytucji finansowej, która będzie zarządzała olbrzymimi pieniędzmi. Stronie społecznej przyznano prawo do konsultacji z pracodawcą w zakresie tej decy zji, jednak to wyłącznie pracodawca będzie podpisywał umowę z wybraną instytucją i to do niego należy ostateczna decyzja. Dodatkowego znaczenia tej decyzji do daje fakt, że w przeciwieństwie do PPE, w ramach PPK inwestowane będą również obowiązkowe składki po chodzące bezpośrednio z wynagrodzeń pracowników. Ustawa o PPK nakłada zatem na pracodawców obowią zek dokonania wyboru mając na uwadze najlepiej rozu miany interes osób zatrudnionych. A pracownicy będą z pewnością uważnie przyglądać się wykonaniu tego obowiązku przez pracodawcę. Oferty różnych instytucji finansowych w zakresie PPK są z pozoru często do siebie podobne. Warto zatem zwrócić uwagę na istotne niuanse, których znajomość pozwoli pracodawcy oszczędzić wiele czasu i formalno ści, a pracownikom zapewni dodatkowe środki na eme ryturę.

wdrożenie i serwisowanie PRACOWNICZE PLANY KAPITAŁOWE

13:30 – 14:10

BezpieczeństwoWBiznesie.pl

PANEL V 14:10 – 14:50

o Wszystkie zasady funkcjonowania PPK

Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych PZU

PANEL VI 14:50 - 15:30 PANEL

Dołącz spotkania jeśli: w Twojej firmie, innych firmy zaangażowanych PPK, masz wątpliwości i pytania, na które nie możesz znaleźć odpowiedzi, szukasz podmiotu zarządzającego PPK, który spełni wymagania Twojej firmy.

we wdrożenie

do

KONFERENCJA

FIRMY W ŚWIETLE

PANEL I 11:10 – 12:00

Zasady Ogólne, Obowiązki Pracodawcy i Pracownika

PANEL IV

• jesteś przed lub w trakcie wprowadzania PPK

Gdzie: Hotel REN, ul. Skarszewska 5, Starogard Gdański Kiedy: środa, 18.09.2019 r., godz. 11:00-15:00

11:00

DYSKUSYJNYAgenda

o NA CO ZWRÓCIĆ UWAGĘ PRZY WYBORZE INSTYTUCJI FINANSOWEJ

Konferencji

PANEL III 12:50 – 13:30

Fundusze zdefiniowanej daty, geneza powstania, zasada funkcjonowania Powszechne Towarzystwo Emerytalne Pocztylion - Arka

Wsparcie technologii dla Pracodawców i Pracowników w zarządzaniu PPK Esaliens Towarzystwo Funduszy Inwestycyjnych

12:30 - 12:50 Przerwa kawowa

Przywitanie gości, otwarcie spotkania i wprowadzenie Majkowski Brokers

Dlaczego PPK jest potrzebne (radykalne zmniejszenie się stopy zastąpienia)

ŻYCIE USTAWY O PRACOWNICZYCH PLANACH KAPITAŁOWYCH ORAZ PRAKTYCZNE ASPEKTY

działach

• pracujesz w HR, kadrach lub

PRZYGOTOWANIE WEJŚCIA W PROWADZENIA PPK

PANEL II 12:00 – 12:30 Rola Instytucji przy wdrażaniu Pracowniczych Planów Kapitałowych Polski Fundusz Rozwoju

17V

zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

Nie mamy tradycyjnej karty. Nasze menu zmienia się codziennie. Mamy w ofercie 3-4 stałe pozycje, a resztę improwizujemy. Pomysły rodzą się najczęściej rano na targowisku lub po rozmowie z dostawcą mięsa czy ryb, w zależności od tego jaką mają dla nas ofertę. Często gotujemy też na życzenie gości potrawy, których nie ma na tablicy np. dania wegetariańskie, wegańskie czy diete tyczne. Nasza kuchnia jest pełna niespodzianek nawet dla nas.

Na to liczę. Myślę, że są klienci zarówno dla jadłodajni, jak i dla restauracji. Przecież w Starogardzie mieszka mnóstwo średnio i bardziej zamożnych ludzi. Jeżdżą po świecie i stają się bardziej wymagający. Poza tym coraz więcej osób przykłada dużą wagę do tego co je. Jest moda na zdrowe odżywianie i mam nadzieję, że szybko nie minie.

SKĄD WZIĄŁ SIĘ POMYSŁ NA STWORZENIE RESTAURA CJI?

NAZWA TWOJEJ RESTAURACJI JEST WYMOWNA I ADEKWATNA DO MIEJSCA, W KTÓRYM SIĘ ZNAJDU JE. ROZUMIEM, ŻE STAWIASZ TEŻ NA JAKOŚĆ? Oczywiście! Sam lubię dobrze zjeść, a jako że lubię ludzi, to chciałbym ich też dobrze i zdro wo karmić. W bufecie gotuję tak jak w domu dla swojej rodziny. Stawiam na produkty sezonowe. Korzystam z lokalnych dostawców i nadwyżek z ogrodów rodziny i przyjaciół. Czasami gotuję też z darów lasu. Nie lubię kiedy jedzenie się marnuje, dlatego nie robię dużych zapasów, dzięki czemu składniki są świeże. Uważam, że dobre produkty same się bronią.

JAK SCHARAKTERYZOWAŁBYŚ KARTĘ, KTÓRĄ OFERUJECIE KLIENTOM?

Kilka zaprzyjaźnionych osób. Nie miałem dużych funduszy, więc nie mogłem skorzystać z usług profesjonalistów. Okazało się jednak, że mam wokół siebie wiele kreatywnych i gotowych do pomocy osób i jakoś się udało. Jeszcze kilka po mysłów czeka na realizację.

Gotować lubię od dziecka. Zawsze zapraszaliśmy z żoną dużo gości na rodzinne uroczystości i gotowali śmy razem. Przyjaciele od kilku lat mówili mi przy ta kich okazjach, że powinienem otworzyć restaurację. Tak naprawdę marzyłem o tym już wcześniej. Właści wie to myślałem o pensjonacie z domową kuchnią, ale to wymagałoby większych nakładów finansowych. Kie dy pojawiła się okazja wynajęcia lokalu na dworcu, to pomyślałem, że od czegoś trzeba zacząć.

SMAK JEST ODCZUWALNY ZARÓWNO W POTRA WACH, JAK I W WYSTROJU LOKALU. KTOŚ POMAGAŁ W ARANŻACJI WNĘTRZA?

ZGODZISZ SIĘ ZE MNĄ, ŻE RYNEK GASTRONOMICZNY JEST PRZESIĄKNIĘTY JADŁODAJNIAMI, ALE NA CIEKAWE LOKALE Z DOBRĄ KUCHNIĄ JEST JESZCZE POPYT W NASZYM MIEŚCIE?

Na ten moment, tak. Mam kochającą żonę i cztery wspaniałe córki. To jest dla mnie najważniejsze i czy ni mnie szczęśliwym. Robię to, co lubię, ale ciągle się uczę. Dzielę się z ludźmi tym, co potrafię najlepiej i to daje dużo satysfakcji, ale jest dopiero początkiem tej drogi.

Murzynek – miałem może 8 czy 9 lat i byłem bardzo dumny z tego ciasta, ale oberwało mi się za zużycie ho lenderskiego kakao, które mama trzymała na święta. Wtedy to był rarytas i trudno było je zdobyć. Teraz nie piekę już ciast. Wolę konkrety.

WŁAŚCICIEL RESTAURACJI POWINIEN CHYBA STARAĆ SIĘ O KONTAKT Z KLIENTEM, ABY TEN CZUŁ SIĘ JAKBY ODWIEDZAŁ PRZYJACIELA.

19V

LUBISZ EKSPERYMENTOWAĆ W KUCHNI, CZY JESTEŚ RACZEJ ZWOLENNIKIEM TRADYCJI? Zdecydowanie eksperymentuję. Przepisy traktuję zwy kle tylko jako inspirację (może dlatego nie piekę już ciast), ale lubię też wracać do tradycyjnych smaków.

NA DOBRY LOKAL SKŁADA SIĘ NIE TYLKO DOBRA KUCHNIA I ARANŻACJA WNĘTRZA, ALE TAKŻE ATMOSFERA.

CO JEST TERAZ POPISOWYM DANIEM DAWIDA DĘBIŃSKIEGO?

JAK BYŁA PIERWSZA POTRAWA, KTÓRĄ SAMODZIEL NIE PRZYGOTOWAŁEŚ I DOSTARCZYŁA CI MNÓSTWO SATYSFAKCJI?

Trudno powiedzieć... Chyba pasztet i biała kiełbasa, ale dobrze wychodzą mi też ryby i dania z dziczyzny.

MÓWI SIĘ, ŻE SPEŁNIONY I SZCZĘŚLIWY CZŁOWIEK GOTUJE NAJLEPIEJ. JESTEŚ SPEŁNIONY I SZCZĘŚLI WY?

To jest właśnie moja filozofia. Staramy się robić wszyst ko, żeby stworzyć domową atmosferę. Często wycho dzę na salę, podaję posiłki, rozmawiam z gośćmi, jeśli tylko czas na to pozwala. Może dlatego też nie nazwa łem mojego lokalu restauracją tylko bufetem. Z jednej strony, to nawiązanie do tradycyjnego nazewnictwa lokali gastronomicznych na dworcach, a z drugiej chęć uniknięcia usztywnionej atmosfery i jakiegoś zadęcia, które kojarzy mi się z restauracją.

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

OPRÓCZ GOTOWANIA MASZ JESZCZE INNE PASJE?

Jeśli chodzi o estetykę, to w dużej mierze fantazja i doświadczenie mojego długoletniego kumpla i współpracownika Marcina. On uwielbia artystycznie wyżywać się na talerzach.

Bo tu da się dobrze zjeść, a my jesteśmy mili, sympatyczni i zawsze „frontem do klienta”. Dzię ki współpracy z Dzienną Dawką, mamy też pyszną kawę. Warto także przyjść obejrzeć fantastyczne podwodne zdjęcia naszej przyjaciółki Kasi Mako wicz. Tylko radzę to zrobić szybko, bo być może już niedługo w naszej „galerii” zawisną prace innej artystki. Zresztą zapraszamy wszystkich twórców, którzy chcieliby pokazać swoje dzieła naszym go ściom. Chętnie udostępnimy ścianę i system moco wań.

Tak. Przede wszystkim jest to muzyka. Kiedyś trochę śpiewałem, a dzisiaj jestem tylko odbiorcą. Słucham różnych gatunków i wykonawców. W domu, w samo chodzie, ale najchętniej na żywo. Jeżdżę na koncerty nie tylko po Polsce, ale też po Europie. Poza tym lu bię stare samochody i trochę poluję. Zawsze lubiłem też sport, ale ostatnio trudno znaleźć mi czas na jego czynne uprawianie.

Ja jestem z zawodu rolnikiem i technikiem organiza cji reklamy, więc w moim przypadku to chyba jednak powołanie. Jestem samoukiem. Gotowanie to po prostu moja pasja.

KUCHARZ TO ZAWÓD CZY POWOŁANIE?

DLACZEGO WARTO ODWIEDZIĆ „1 KLASĘ”?

PO SMAKU I ESTETYCE DAŃ WIDAĆ, ŻE KOCHASZ GOTOWAĆ.

iszę w trakcie kolejnej, szesnastej edycji Festiwalu Warszawa Singera. W tym roku w ciągu tylko jedne go tygodnia odbywa się ponad 200 koncertów, spek takli, wystaw, spotkań literackich - symultanicznie, bo na tą samą godzinę zaplanowanych jest kilka imprez w różnych miejscach stolicy. A co najważniejsze, wszędzie są tłumy. Publiczność przyjeżdża z całego świata, aby raz w roku się ze sobą spotkać. Ale gwarancją są nazwi ska zaproszonych artystów i pisarzy. Od kilku lat jestem autorem części literackiej, prowadzę wiele spotkań i co najważniejsze ciągle poznaję nowych ludzi. Myślę, że dlatego zostałem dziennikarzem. Na kilka dni wpadła do Warszawy przyjaciółka z Francji. Chodziliśmy po mieście a ja mówiłem: tu jest fajna restauracja, tam świetna wy stawa. – Naprawdę lubisz to miasto i lubisz swoje życie –powiedziała. Tak, lubię to miasto, przecież już od prawie 25 lat moje miasto, lubię swoje życie i lubię swoją pracę. I nawet lubię to, że lubię, bo wiem, że niezbyt często doce nia się to, co wokół. A ja staram się zauważać i doceniać. Tak się złożyło, że w program pierwszego dnia festiwalu wpisano promocję mojej książki „Mała nocna muzyka. Gwiezdne skrzypce Wandy Wiłkomirskiej”. To mój de biut jako autora dla dzieci, i chciałem, żeby fragmenty przeczytał ktoś dla mnie ważny. Tak się złożyło, że dzie więtnaście lat temu, na promocji mojej pierwszej książ ki „Rozum spokorniał. Rozmowy z twórcami kultury” fragmenty czytała Dorota Landowska. Było mi raźniej, że towarzyszy mi w debiucie. Teraz wydało się oczywi ste, że skoro znów debiutuję, to chcę, by czytała Dorota. Wspólnie wybraliśmy fragmenty książki. Na spotkanie przyszła z synem, Stasiem. – Czy mama powiedziała ci, że jestem ze Starogardu – zapytałem. – Nie – odpowie dział Stasiu. – No, jak to nie? Stasiu, przecież mówiłam… Powiedziałem Stasiowi, że kończyłem to samo liceum, co jego mama. Ponieważ książka poświęcona jest wiel kiej skrzypaczce Wandzie Wiłkomirskiej, zależało mi na

P

21V

Widziałem 29

godnej oprawie muzycznej. Zapytałem Michała Bucz kowskiego, wybitnego skrzypka mieszkającego w Ho landii, ucznia Wandy, czy przyjmie zaproszenie. Przyle ciał specjalnie na to spotkanie, aby zagrać trzy utwory, w tym ukochanego kompozytora Wiłkomirskiej, Karola Szymanowskiego. W jednym z nich, w kompozycji Beli Bartoka, towarzyszył mu laureat międzynarodowych konkursów gitarowych w Paryżu i Londynie, Mateusz Kowalski. Dorota czytała poruszająco, widziałem, jak niektórzy na widowni wycierają oczy, bo rzecz była o dziewczynce, która dorasta w czasie wojny i nie rozu mie, czym jest Zagłada, i nie może zrozumieć, bo nawet dorosły nie rozumie. Na widowni była synowa Wandy, Ania Rakowski, bo akurat dzień wcześniej przyleciała z Nowej Zelandii, miałem więc okazję również ją poprosić o wspomnienie. Michał Buczkowski mówił, że kiedy uczył się grać Szymanowskiego, pilnował się aby nie kopiować wykonania Wiłkomirskiej, przecież wzorcowego. Ale jed ną nutę z jej interpretacji pożyczył, właściwie jako rodzaj hołdu dla niej. Kiedy zagrał, Wanda miała powiedzieć: Pięknie, ale jedną nutę mi zabrałeś… Rozpoznała od razu. Poznali się, kiedy Wanda uczyła w konserwatorium w Sydney. Michał akurat był w Australii i postanowił je zwiedzić. Na drzwiach jednej z sal była tabliczka „Wanda Wiłkomirska”. Postanowił zapukać. I w ten sposób został jej uczniem, ale i przyjacielem. Mieli ze sobą kontakt do końca. Sam byłem bardzo wzruszony, że możemy Wan dę wspomnieć, zarysować w jakimś stopniu jej portret, mając poczucie, że jest z nami, bo mówiła mi w jednym z wywiadów, że nie wierzy w śmierć. - Owszem, ciało się rozpada, ale dusza zostaje, jest obok. Więc wierzę, że dusza była z nami. Od dawna czekałem na hiszpański spektakl „Kartograf” Juana Mayorgi, który zaprosiliśmy na Festiwal Singera. Mayorga, wybitny hiszpański dramaturg i reżyser przy jechał do Warszawy w 2008 roku i obejrzał w synago

tekst REMIGIUSZ GRZELA MAPY

dze zdjęcia z warszawskiego getta. Był tak przejęty, że postanowił odnaleźć uwiecznione na zdjęciach miejsca i ulice. Stworzył postać starego kartografa, który chciał narysować mapę, jaka oddałaby puls życia tej przera żającej przestrzeni. Mapę marzeń, koszmarów, nędzy, strachu i nadziei. Mapę, która będzie służyła pamięci. Ponieważ sam czuje się coraz gorzej, wysyła na ulice wnuczkę. To ona, choć pewnie nie powinna, przyglą da się umierającemu, zabijanemu światu. Prawdę o tej mapie (czy naprawdę powstała, czy dziewczynka prze żyła?) usiłuje odkryć po wielu latach Blanca, która ra zem z mężem dyplomatą przyjeżdża na placówkę do Warszawy. Ten wyjazd ma stać się antidotum na pobyt w Londynie, który zakończyła śmierć ich córki. Cztery role gra w „Kartografie” dwójka wspaniałych aktorów: Blanca Portillo, znana m.in. z filmów Pedro Almodovara („Przerwane objęcia” i „Volver”) i Jose Luis Garcia Pe rez, nominowany m.in. do nagrody Goya. Sam fakt, że to Hiszpanie stworzyli spektakl o warszawskim getcie, jest wymowny. Pokazują go na całym świecie. A teraz przyjechali do Warszawy, i grają w najbliższym sąsiedz twie muru getta… Pewne rzeczy wydarzają się w teatrze tylko raz. I tak było. Na widowni siedziało wiele osób, których rodzice przeżyli Zagładę, najczęściej emigran ci Marca ’68… I nagle Blanca Portillo przerywa granie. Mówi: - Kiedy próbowaliśmy tę sztukę, za każdym razem dochodząc do opowieści o Umschlagplatzu i wywózce do Treblinki, budził się w nas protest. Mieliśmy poczu cie, że to są sprawy, których grać nam nie wolno. Dlate go ten fragment sztuki państwu powiemy. I tak zrobili. Stojąc trzymali się za ręce i mówili tekst o wywózce bez żadnej interpretacji. Nagle coś pękło, Blanca rozpłakała się, jakby dostała histerii. Nigdy czegoś podobnego nie widziałem. Czułem się jakby mnie ktoś wmurował w fo tel. Po tej scenie wrócili do grania. Tego wieczora było uroczyste otwarcie Festiwalu, jak co roku w Synagodze Nożyków koncertem kantorów z Nowego Jorku. A potem miała miejsce część nieoficjalna, w restauracji San Anto nio, na tyłach Ogrodu Saskiego. Nieformalne, miłe spo tkanie przyjaciół, współpracowników, gości. Była z nami wnuczka noblisty Bashevisa Singera, co roku przyjeżdża z tej okazji do Warszawy. Przyszli też hiszpańscy artyści. Poszedłem pogratulować. Juan Mayorga opowiedział, jak stał w synagodze na koncercie otwarcia i raptem spadł na niego telefon komórkowy. Wypadł z rąk jakiejś pani stojącej na babińcu (balkonie). Zdążył się uchylić i telefon uderzył go w ramię a nie w głowę. – Rozumiesz – mówi – napisałem sztukę o warszawskim getcie, inspi rowany wystawą w synagodze, a teraz w tej samej sy nagodze mogłem zginąć tuż po zagraniu tego spektaklu – powtarzał, że jego synowie w to nie uwierzą. Zapyta

22V

łem Blancę Portillo jak było grać tę historię w Warszawie. – To było bardzo dziwne, od wejścia na scenę miałam poczucie dużej niewygody w graniu. Gramy ten spektakl w wielu krajach, ale teraz graliśmy w mieście, o którym opowiada. Dziwnie się z tym czułam. Bardzo to było cie kawe, ale i oczyszczające. Zaprosili mnie do stołu i gada liśmy długi wieczór – o Warszawie, Teatrze Żydowskim, biografii Gołdy Tencer, o Hiszpanii, jaką znam. Blanca, Jose Luis, Juan zaśmiewali się, kiedy opowiadałem róż nie dziwne zdarzenia ze swojego życia, choćby to, w jaki sposób zdobyłem prawa do teatralnej adaptacji tekstów Pedro Almodovara „Patty Diphusa”. Kiedyś już to opisa łem tutaj, w „Verizane”. Myślałem, jakie to niezwykłe, że tyle lat zajmuję się filmami Almodovara, piszę o nich, a teraz spędzam wieczór z jego wspaniałą aktorką i łączy nas Warszawa, ta podziemna, której życie płynie jak pod ziemna rzeka, i ta na ziemi, moja. Rozmawialiśmy, jakby śmy się znali całe życie. A może znaliśmy się już kiedyś? Właśnie wróciłem z długiego spaceru po Powiślu, po różnych miejscach, które już tutaj opisywałem, m.in. z klasztoru sióstr Wizytek, gdzie mieszkał wiele lat ks. Jan Twardowski. Czasami, kiedy mam gości, prowadzę ich przez bramę klasztoru, wchodzimy na dziedziniec, potem za kolejną bramę, a potem pokazuję im trzystu letnie drewniane domy, to, czego z Krakowskiego Przed mieścia nie widać. Dzisiaj pokazywałem je Meirav Hen, wnuczce Singera, i jej przyjaciółce z Waszyngtonu, znają się czterdzieści lat. Poznały się w izraelskim kibucu. Mó wiliśmy o Izraelu Zamirze, synu Singera, który tyle razy został odrzucony. I przez matkę i przez ojca. Kiedy umie rała Runia, nieformalna żona Bashevisa Singera, babka Meirav, postanowiła synowi, którego miała z Singerem niczego nie zostawić. Cały majątek przepisała synowi z drugiego małżeństwa. Jakby teraz się na Singerze mści ła. Matka napisała w testamencie dobitnie: A pieniądze niech ci da ojciec. Izrael Zamir został odrzucony po raz kolejny. Próbowaliśmy rozwikłać tę skomplikowaną rodzinną historię, spacerując warszawskimi ulicami. W knajpie Rabarbar na Radnej Meirav wyjęła telefon i po kazała mi zdjęcie sprzed sześciu czy siedmiu lat. Na tym zdjęciu robię wywiad z jej ojcem. – Pamiętasz, Remek? Pamiętam nawet jak pięknie mówił po polsku, choć wy jechał stąd mając pięć lat.

Remigiusz Grzela – pisarz, dziennikarz, dramaturg, kierownik literacki Teatru Żydowskiego w Warszawie. Jego ostatnie książ ki to „Podwójne życie reporterki. Fallaci. Torańska” i „Mała nocna muzyka. Gwiezdne skrzypce Wandy Wiłkomirskiej”.

tekst MAŁGORZATA ROGALA

Nowy sezon Teatr Medium zaczyna już w październi ku. Dlatego jego aktorzy niedługo zaczną intensywnie pracować nad spektaklem na motywach baśni An dersena. Złożone z sześciu mniej popularnych baśni przedstawienie skierowane będzie bezpośrednio do najmłodszej

24V Sabina urodziła się w Pelplinie. Jest absolwentką fi nansów i rachunkowości na Uniwersytecie Gdańskim. Zawodowo zajmuje się rozliczaniem firm z podatku dochodowego oraz podatku od towarów i usług, a także doradztwem podatkowym. Od kliku lat należy do działającej przy Starogardzkim Centrum Kultury grupy teatralnej. – Myślę, że każdy z nas ma ogrom

Na co dzień pracują w Biurze Rachunkowym RK w Starogardzie Gdańskim. W wolnym czasie oddają się swoim dalekim od księgowości i liczb pasjom. Sabina Splitter aktorstwu, a Monika Bucholc tworzeniu dekoracji dziecięcych pokoi.

ną przyjemność mówiąc, że Teatr Medium prowadzi pieśniarka fado, aktorka Teatru Wybrzeże, a przede wszystkim pasjonatka reżyserii teatralnej Marzena Nieczuja-Urbańska, którą osobiście ubóstwiam i która pozwoliła mi poznać siebie z innej strony. Co tydzień spotykamy się na próbach w SCK, gdzie intensywnie pracujemy nad nowymi spektaklami. Nowy sezon za czynamy od października. Do tej pory powstały trzy spektakle. Pierwszy z nich to „Właściwie… Tango”, który powstał z myślą o ofiarach przemocy psychicz nej i fizycznej stosowanej przez mężczyzn wobec ko biet. Sztuka opiera się na powieści Katarzyny Grocholi pt.: „Trzepot skrzydeł”. Autorka dogłębnie dotyka w niej problemu, z którym niejedna kobieta boryka się na co dzień i niejedna skrupulatnie ukrywa. Nie raz podczas wystawiania spektaklu pośród widowni wi dzieliśmy płaczące panie i panów, którzy kurczowo trzymali przy sobie wyżej wymienione kobiety z zaci śniętymi szczękami. Kolejnym spektaklem jest sztuka „Dom Bernardy Alba” według Federica Garcii Lorki. Hi storia młodych kobiet uwięzionych we własnym domu, gdzie tyranem i władcą jest matka. Bardzo lubię grać ten spektakl, chociaż moja rola jest w nim niewielka –opowiada Sabina Splitter.

Zamiłowaniewidowni.doaktorstwa Sabina Splitter miała za wsze. – Kiedy byłam w wieku szkolnym chodziłam na wszystkie Starogardzkie Wieczory Teatralne, które odbywały się w SCK. Wspominam je z uśmiechem na twarzy. Pani Ewa Czuba, która teraz jest moją scenicz ną koleżanką, bo występujemy razem na naszej małej starogardzkiej scenie, zapraszała do naszego miasta różnych teatralnych twórców. Za każdym razem po ta kim wieczorze moje marzenia skupiały się na tym, żeby móc zamienić się miejscami z aktorem i kiedyś stanąć na scenie. Dzisiaj mogę uśmiechnąć się do tamtej sie bie i powiedzieć: „Udało się! Gram! I będę grać! Ko cham to!” – cieszy się kobieta. – Dodatkowym bodźcem do działania była moja naj młodsza siostra Ola, która przekonując się o moim zamiłowaniu do aktorstwa i widząc moje umiejętno ści, niejednokrotnie kierowała mnie w stronę SCK-u, żebym spróbowała swoich sił w jakimś kółku teatral nym itp. Odwagi nabrałam ucząc się w szkole śred niej. W tamtym czasie nie było jednak żadnych kółek teatralnych dla dorosłej młodzieży. Nie mieściłam się więc w kategoriach wiekowych. Dlaczego nie zdecy dowałam się wcześniej? Jako dziecko byłam bardzo skryta i zamknięta w sobie. Marzenia o aktorstwie

foto PRZEMYSŁAW FURTAK

25V chowałam głęboko w sercu. Musiałam dojrzeć do tej myśli, otworzyć się na ludzi. W końcu nadszedł taki cudowny dzień, w którym pędziłam gdzieś ulicami na szego miasta. Moją głowę pochłaniały przeróżne my śli. Miałam coś pilnego do załatwienia. Myślałam nad tym jak precyzyjnie rozwiązać problem. Biegłam tak, aż stanęłam jak wryta. Na słupie ogłoszeniowym koło kina Sokół zobaczyłam plakat, który krzyczał do mnie wielkimi literami:„TEATR DLA DOROSŁYCH!!!. Tworzy my grupę teatralną. Zapraszamy wszystkie chętne DOROSŁE osoby do współpracy.”.To był ten moment. Bez wahania, z mocno bijącym sercem, trzęsącymi się rękoma wyciągnęłam z torebki telefon i wystu kałam podany numer. Zapisałam się od razu. Kiedy pani, która robiła zapisy, dowiedziała się ile mam lat, a miałam wtedy 30, powiedziała: „Idealnie!”. Nie żałuję teraz absolutnie niczego Na swojej drodze teatralnej spotkałam cudowne dziewczyny, które z ogromną pa sją tworzą nasze wspólne dzieło, Teatr Medium. Bar dzo się cieszę za każdym razem, gdy się spotykamy. Jesteśmy w różnym wieku, ale łączy nas wspólna mi łość. Od jakiegoś czasu dzieli ją z nami także jedyny, jak do tej pory, męski rodzynek. Sama sobie dziękuję dzisiaj za to, że tamtego pamiętnego dnia nie zawaha łam się ani przez chwilę – mówi Sabina. Jej hobby potrafi być czaso- i pracochłonne. Zwłasz cza, kiedy trwają generalne przygotowania do ko lejnego występu. W takim okresie aktorzy Teatru Medium spotykają się kilka razy w tygodniu, żeby dopieścić szczegóły i dobrze przygotować się do wy stępu. Zdarzają się także spektakle wyjazdowe. Do tej pory Medium zagrało m. in. w Słupsku, Kaliszu, Nowej Soli czy Jaworznie.

Kobieta zawsze może liczyć na wsparcie najbliższych. – Moja rodzina na scenie widziała mnie już niejedno krotnie. Dobrze jest zza kulis widzieć wśród publicz ności znajome twarze. To motywuje mnie jeszcze bardziej. Nakręca do dobrej zabawy. Moja najmłodsza siostra Ola mieszka w Anglii. W związku z tym nie mo gła być na premierze pierwszego spektaklu ani kolej nego, ani kolejnego, ani kolejnego. Traciłam nadzieję, że w ogóle kiedyś zobaczy mnie na scenie. Bardzo z tego powodu ubolewałam, bo to ona wręcz pchała mnie na deski teatru, a nigdy mnie na nich nie widziała. Jednak marzenia się spełniają, bo ostatnio przed świę tami Bożego Narodzenia była, co zmotywowało mnie do tego stopnia, że niemal zagrałam cały spektakl w pojedynkę – śmieje się księgowa.

Monika Bucholc ma 24 lata. Urodziła się w Starogar dzie Gdańskim, ale od zawsze mieszka w Piesienicy. W 2015 r. ukończyła Zespól Szkół Ekonomicznych na kie runku Technik Organizacji Reklamy. W Biurze Rachun kowym RK pracuje od 2016 r. Zajmuje się głównie se gregacją i porządkowaniem dokumentów księgowych oraz ewidencjonowaniem ich zgodnie z Podatkową Księgą Przychodów i Rozchodów. Praca w tym miej scu dostarcza jej nie tylko wiedzy księgowej, ale też o ludziach. – Mam styczność z różnymi charakterami, osobowościami. Ta praca uczy też samodyscypliny i terminowości. Wszystko to kształtuje mnie i mój spo sób patrzenia na świat – mówi Monika. Wolny czas pochłania jej tworzenie dekoracji do dzie cięcych pokoi. – Bazuję na drewnianych elementach

– Od zawsze lubiłam prace plastyczne i wykazywałam ku temu zdolności. Jestem artystyczną duszą i próbo wałam wielu rzeczy m. in. muzyki czy fotografii, lecz po pewnym czasie stwierdziłam, że to nie to, co chcia łabym robić i szukałam dalej. Był taki czas, gdy bawi łam się też micropaintingiem, czyli mikro obrazkami wykonywanymi lakierami hybrydowymi. Zaczęłam na wzornikach malować postaci z bajek i wtedy narodził się w mojej głowie pomysł:,, A może by tak spróbować malować dekoracje dla dzieci?”. Zamówiłam w Inter necie potrzebne materiały i przystąpiłam do działa nia. Nie od razu wszystko szło jak po maśle. Musiałam sama dojść do wielu rzeczy. Należało do nich opraco

wanie wzorów, wypróbowanie różnych technik malo wania, testowanie narzędzi, farb oraz opracowanie ogólnego schematu, według którego będzie mi się do brze pracowało. Po wielu próbach doszłam do obec nego etapu. Potem pojawił się sklep internetowy, któ ry sama skonfigurowałam i opracowałam większość elementów wizualnych, a także technicznych. Staram się być jak najbardziej samowystarczalna, bo daje mi to ogromną satysfakcję – cieszy się dziewczyna. Pasja bardzo ją absorbuje. – Jestem gotowa spędzać każdą wolną chwilę w mojej pracowni. Stanowi ona dla mnie swego rodzaju azyl. Mogę tam skupić myśli i za pomnieć o codziennych rozterkach. Do innych moich pasji mogę zaliczyć książki i muzykę. Jestem fanką lek kiej literatury kobiecej w wykonaniu Nory Roberts. Za czytuję się w jej powieściach, gdzie dominuje miłość i dobro. To świetny sposób, by nastawić się pozytywnie. Jeśli chodzi o muzykę, to lubię słuchać utworów z lat 80-tych, głównie euro disco. Mam swoją małą kolekcję płyt winylowych – zdradza nam Monika. Dziewczyna ma ogrom wsparcia, zarówno od rodziny, jak i od znajomych. Z dużym entuzjazmem jej hobby spotkało się również w pracy. To dobre słowo oraz po żyteczne rady dają jej motywację do działania.

Monika Bucholc i Sabina Splitter chcą pogłębiać swoje pasje. Udowadniają, że podążanie za nimi zawsze ma sens, bo sprawia, że jest się szczęśliwym.

26V

malowanych ekologicznymi farbami akrylowymi. Motywem przewodnim moich prac są puzzle. To ele menty dekoracyjne we wszystkich moich produktach. Stąd też wzięła się nazwa mojego sklepu PINK PUZZLE DEKORACJE. Sztandarowymi produktami są kolorowe literki ze sklejki brzozowej z imieniem dziecka wraz z ozdobnymi dekorami. Projektując wzory, daję się po nieść dziecięcej fantazji, która inspiruje mnie i otwiera coraz to nowe drzwi mojej wyobraźni. Wszelkie waria cje wzorów, kolorów dają nieograniczone możliwości wykazania się i tworzenia małych dzieł zdobiących po koiki maluchów. Nie ograniczam się jednak do jednego produktu. W mojej ofercie można znaleźć również m. in. ramki na zdjęcia, chusteczniki, lampki. Wszystkie elementy staram się dobierać tak, aby można było z nich stworzyć ładny i spójny zestaw wyposażenia po koiku dziecka. Moje wyroby znaleźć można w sklepie internetowym pinkpuzzledeko.pl. Zamieszczam moje prace również w innych miejscach w Internecie np. na allegro.pl, olx.pl czy artyferia.pl. Cały czas staram się rozszerzać zasięg produktów, aby dotrzeć z nimi do jak największej liczby osób – z pasją opowiada dziew czyna.

W ofercie sklepu są zarówno produkty gotowe i do stępne od zaraz, jak też wykonywane na indywidu alne zamówienie. Dotyczy to głównie literek. Monika przygotowanych ma kilkadziesiąt imion gotowych do nabycia, ale jest też w stanie wykonać dowolne imię według wybranego przez klienta wzoru i rozmiaru. Obecnie do wyboru są 32 wzory w dwóch rozmiarach: 12,5 lub 20 cm. Dziewczyna ma w zanadrzu jeszcze wiele pomysłów, więc na tym jej oferta na pewno się nie zamknie.

– Chcę przede wszystkim nieść innym radość. Kiedy widzę uśmiechy na twarzach ludzi oglądających moje produkty, wiem, że to jest to, do czego dążę i co chcę dawać światu. Moje dekoracje są tworzone z prawdzi wą pasją i od serca. Wierzę, że gdy zawitają do pokoiku małego człowieka, będą w stanie nadać mu indywidu alny charakter i zamienić jego przestrzeń w pełen ko lorów bajkowy świat – powiedziała Monika.

4 sierpnia przy Skwerze Kościuszki w Gdyni odbyła się szósta odsłona zmagań konstruktorów latających machin, czyli Red Bull Konkurs Lotów 2019. Udział wzięło w nim 40 ekip, wśród których znaleźli się przedstawiciele z naszych okolic.

tekst MAŁGORZATA ROGALA

Drużynę Kociewia tworzy rodzeństwo Kamila i Artur, na co dzień pracujący w warsztacie samochodowym w Kolinczu. Oboje są aktywni w mediach społecznościo wych, gdzie prowadzą fanpage “Zróbmifurę”. Publikują na nim swoje zmagania i udowadniają, że auto nie jest tylko bezdusznym kawałkiem blachy. Rodzeństwo często możecie spotkać na różnych wydarzeniach motoryza cyjnych. Kamila prywatnie rozwija również swoje arty styczne umiejętności, a Artur relaksuje się nad wodą przy wędce.

Drugą część drużyny tworzą Rafał i Jarek z Trójmiasta, którzy są zespołem z firmy Reklamowo. Jak wskazuje nazwa zajmują się produkcją reklam. Dokładają wszel kich starań, aby nasze oczy cieszył wygląd estetycznych szyldów reklamowych oraz zajmują się obsługą eventów od strony wizualnej. Rafał w wolnych chwilach skleja kar tonowe modele pojazdów i samolotów z czasów II woj ny światowej, a Jarek, oprócz weekendowych wypraw na motocyklu, kolekcjonuje zabytkowy sprzęt grający sprzed wielu dekad. Cała załoga pomimo reprezentowa

nia skrajnie różnych branż, świetnie się uzupełnia i tworzy zgrany team. – Praca to nasza pasja! – akcentują zgod nym chórem.

Na informację dotyczącą Red Bull Konkursu Lotów 2019 Kamila, Artur, Rafał i Jarek natknęli się przypadkiem. –Przeglądaliśmy kalendarz nadchodzących imprez w Trój mieście, kiedy zobaczyliśmy konkurs lotów Red Bull’a. Musimy tu też zaznaczyć, że temat nie był nam obcy. W 2015 r. odbyła się V edycja tego wydarzenia, w której też chcieliśmy wziąć udział. Wtedy jednak zabrakło nam tro chę determinacji. Tym razem pomyśleliśmy, że nie może my przegapić takiej okazji! Musieliśmy znaleźć się tam nie jako widownia, lecz w roli zawodników – mówią.

– Tego samego dnia zaczęliśmy burzę mózgów, która ostatecznie zaowocowała pomysłem zbudowania WAŻ KO-KOPTERA. Zamysł był taki, żeby nasza machina ocza rowała publiczność swoimi kolorami, spektakularnym kształtem i rozmiarem – zaznaczają. – WAŻKO-KOPTER, co nie zdziwi chyba nikogo, był wielką ważką. Owada nie odwozrowywał w pełni, bo prawa fizyki działają zupełnie inaczej w skali mikro i makro. Ostatecz nie jednak raczej nikt nie miał wątpliwości, że to ważka. Drugi człon nazwy sugeruje, że to machina, która powin na mieć właściwości obiektu latającego. Niemniej jednak ważka posiadała 4 skrzydła. Były przeźroczyste, wypeł nione brokatem. Miała również głowę z dużymi ocza mi, odnóża, korpus i długi ogon. W całości pokryta była skrzącym pyłkiem, który w świetle słonecznym sprawiał, że mieniła się wszystkimi możliwymi kolorami. Cała osta

Na potrzeby konkursu Red Bull i zgodnie z wytycznymi jego regulaminu musieli wyznaczyć kapitana, którym została Kamila oraz pilota drużyny, jakim wybrali Rafała. – Nad projektem pracowaliśmy jednak wspólnie i każdy z nas był tak samo odpowiedzialny za powstawanie ma chiny. Formalnie przywódca był, ale w praktyce panowa ła pełna demokracja i liczyło się zdanie każdego członka drużyny – opowiadają.

tecznie została umieszczona na 1,5-metrowym wózku, którego zadaniem było rozpędzenie jej na rampie – opi sują członkowie drużyny. Budowa okazała się być dla nich bardzo dużym przed sięwzięciem. Wykorzystali do niej takie materiały, jak aluminium, sklejka, folie samoprzylepne, poliwęglan ko morowy i wiele innych. Bardzo pomocne okazało się też ich zaplecze technologiczne wykorzystywane do co dziennych prac. Wymienić można tu chociażby spawarkę do aluminium, frezarkę CNC, drukarkę wielkoformatową i wiele innych niezbędnych narzędzi. – Przede wszystkim musieliśmy wytężyć umysły i wykorzystać nasze zdolno ści manualne, co tak naprawdę jest kluczem do sukcesu –Aluminiowypodkreślają.szkielet ważki oraz wózek rozbiegowy po wstawały na Kociewiu, a obudowa ze skrzydłami w Gdań sku. Trudność polegała na zsynchronizowaniu prac tak, aby elementy powstające w dwóch różnych miejscach pasowały do siebie podczas ostatecznego montażu, któ ry odbył się już na miejscu konkursu, czyli w Gdyni. Budowa trwała prawie dwa miesiące. Ze względu na codzienne obowiązki Kamila, Rafał, Artur i Jarek mogli poświęcać jej jedynie wieczory i weekendy, co starali się maksymalnie wykorzystać.

– W trakcie powstawania naszej machiny świetnie się ba wiliśmy, choć zdarzały się momenty zwątpienia, jak i małe sprzeczki, ale przy takim przedsięwzięciu to nieuniknione. Każdy z nas robił coś nowego i nietypowego. Mieliśmy różne, innowacyjne pomysły. Czasem różniliśmy się to kiem myślenia. Ostatecznie jednak zawsze dochodziliśmy do porozumienia, co zaowocowało powstaniem WAŻKO -KOPTERA – z radością mówią zawodnicy.

Red Bull Konkurs Lotów polega na tym, by polecieć jak najdalej na własnoręcznie zbudowanej konstrukcji, która ostatecznie ma wylądować w wodzie. Machinę, w której znajduje się pilot, rozpędzają trzej pozostali członkowie załogi. Długość lotu nie jest jedyną wartością braną pod

ściowym, co przyciągnęło wielu obserwujących, a każdy “lajk” motywował nas do dalszej pracy. Bardzo dziękuje my za okazane wsparcie i dodawanie skrzydeł na każdym kroku – powiedzieli zawodnicy. – Jako szaleni konstruktorzy, teraz z doświadczeniem, planujemy kolejne starty. Niestety Red Bull Konkurs Lo tów nie jest imprezą cykliczną, więc musimy uzbroić się w cierpliwość i liczyć na to, że kolejna edycja odbędzie się niebawem. Jest już pewna koncepcja na następną machi nę, ale póki co nie chcemy zdradzać tej tajemnicy, bo kon kurencja nie śpi – śmieją się Kamila, Jarek, Rafał i Artur. Konkurs Red Bull’a pozwolił bohatrom artykułu rozwinać skrzydła. Zdobyli niezbędną wiedzę praktyczną, dlatego też nie wykluczają udziału w innych tego typu wydarze niach. – Teraz już wiemy, że takie projekty, oprócz wielu dni pracy, wymagają sporego nakładu finansowego. War to zawczasu przygotować skarbonkę na ten cel. Chętnie nawiążemy też współpracę z firmami i osobami, które chciałyby nam pomóc przy kolejnych projektach – mówią. Zarówno tworzenie wymyślnych konstrukcji, jak i udział w zwariowanych zawodach są dla Kamili, Jarka, Artura oraz Rafała niesamowicie satysfakcjonujące. Najbardziej cieszy ich jednak to, ile pozytywnych emocji mogą przy okazji przekazać innym. Z takimi odlotowymi pomysłami, jak WAŻKO-KOPTER swoją radością będą dzielić się pew nie jeszcze wielokrotnie.

uwagę podczas wyłaniania zwycięzcy. Jury w skali 1-10 ocenia również wygląd obiektu latającego oraz prezenta cję drużyny przed lotem. – Możemy być dumni z wyglądu naszej ważki, ponieważ otrzymaliśmy komplet oczek za kreatywność konstrukcji (50 pkt), a tylko nieliczni mogli pochwalić się takim wyni kiem. Sama machina to nie wszystko. Byliśmy przebrani za owady, mieliśmy skrzydła i czułki. W takich strojach zaprezentowaliśmy nasz nieco chaotyczny, ale zabawny taniec przy skocznej muzyce. Za to również otrzymaliśmy pokaźną notę. Niestety polegliśmy na długości lotu. Jest to konkurs pełen sprzeczności i nie chodzi tu tylko o to, żeby polecieć najdalej. Ze względu na bezpieczeństwo organizatorzy nie pozwolili nam rozpędzić WAŻKO-KOP TERA tak bardzo jak chcieliśmy, ponieważ wiał mocny boczny wiatr. Szkoda, bo prędkość miała być naszym atutem. Dodatkowo nasza konstrukcja była bardzo dłu ga. Cała ważka miała prawie 8 m, a odległość mierzono od elementu, który był najbliżej rampy po wylądowaniu. Ostatecznie zakończyliśmy konkurs na 15. miejscu (na 40 drużyn), co jak na pierwsze zawody tego typu wydaje się być dobrym wynikiem – mówią Kamila, Artur, Jarek i WAŻKO-KOPTERRafał.

budził wielkie zainteresowanie wśród rodzin, przyjaciół i znajomych kociewskiej drużyny. –Prowadziliśmy relację z budowy na portalu społeczno

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.