Verizane 46

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 46| 10 grudnia 2018 ISSN 2449-7916

Adres redakcji: Starogard Gdański, ul. Reymonta 1

Redaktor naczelny: Krzysztof Łach krzysztof.lach@verizane.pl Zespół redakcyjny: Małgorzata Rogala, Łukasz Rocławski, Krzysztof Rudek Reklama: reklama@verizane.pl Wydawca: Agencja zabronione.bezmateriałówRozpowszechnianietreśćRedakcjaredagowaniazastrzeganiezamówionychRedakcjaReklamowazastrzeżonecopyrightReklamowaCREATIVEPrasowo-©2018WszelkieprawaAgencjaPrasowo-CREATIVEniezwracatekstóworazsobieprawoichi skracania.nieodpowiadazazamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychzgodywydawnictwajest

NA OKŁADCE: Mariusz Nierzwicki foto Krzysztof Rudek

koniec roku. To czas, w którym praca pochłania nas jeszcze bardziej niż zwykle. Kiedy się jednak kocha to, co się robi, tak naprawdę człowiek nigdy nie jest w pracy. Łatwiej znosi się trud związany z wykonywaniem zawo dowych obowiązków, nawet jeśli terminy gonią. Jestem o tyle w komforto wej sytuacji, że przy przygotowywaniu każdego kolejnego wydania VERI ZANE czuję ogromną satysfakcję, gdy widzę końcowy efekt naszej pracy. Co najważniejsze, swoimi odczuciami mogę się dzielić z moim zespołem, który tworzą ludzie podchodzący do swych obowiązków z pasją. W takiej konfiguracji łatwiej w naszym przypadku jest o motywację do pracy. A że poprzeczkę stawiamy sobie wysoko, każdy krok zrobiony naprzód, jeszcze bardziej nas łączy i determinuje do realizacji kolejnych pomysłów. Cieszę się, że mam wokół siebie taki właśnie zespół, na którego wsparcie zawsze mogę liczyć. Nie byłoby też VERIZANE bez naszych kontrahentów. Doceniając naszą pracę, w której stawiamy na jakość, obdarzyli nas zaufaniem decy dując się na reklamowanie swoich produktów w naszym czasopiśmie. Za to im serdecznie dziękuję. Dziękuję też naszym stałym czytelnikom, którzy wyrażając swoje opinie pozwalają się też nam rozwijać. Tematem przewodnim „wstępniaka” jest pasja łączona z pracą zawodo wą. W tym wydaniu pojawiło się kilka osób, które kochają to, co robią. Co ważne, są to ludzie z różnych pokoleń, co pokazuje, że żadna miłość, nawet ta związana z pracą, nie ma ograniczeń wiekowych. W przypadku Kamila Zaremskiego, Natalii Matyjaszczyk i Krzysia Paula to muzyka dodaje im sił i dostarcza wiele radości. Pasję z pracą łączy także Mariusz Nierzwicki, który dzięki takiej korelacji z wielką swobodą porusza się w swojej branży. Podobnie sprawa wygląda z Michałem Majewskim, który doskonale łączy słowo pisane z fotografią poddawaną jego eksperymentom. Jeśli dodamy do tego naszych felietonistów Remigiusza Grzelę i nastolet nią jeszcze Sarę Błąk, którzy uwielbiają bawić się słowem, nie można nie dostrzec tego, że to wydanie VERIZANE jest przepełnione postaciami ko chającymi swoją profesję. Co najistotniejsze, wszystkich łączy jeszcze jedno, miłość. Miłość do miejsca, w którym się urodzili, w którym żyją i tworzą. Do następnego numeru.

REKLAMA

Zbliża się

Redaktor Naczelny

KRZYSZTOF ŁACH

dzień może ukrywane, pokłady wrażliwości. Dzięki muzyce świat staje się piękniejszy. Dla mnie jest

Poważna, rozrywkowa, relaksa cyjna. Są różne gatunki, style i upodobania. Nie ma chyba jednak osoby, która nie lubi muzyki. Każdy z nas ma taką, do której wraca szczególnie chętnie i czerpie z niej to, co najlepsze albo czego w danej chwili potrzebuje. Muzyka ma wielką moc. Łączy pokolenia, łagodzi obyczaje, pozwala wyrażać emocje. A co myślą o niej młodzi wokaliści?

A naONIto

nad-

i

A jeszcze

Nawet w największym twardzielu może obudzić jego,

Natalia Matyjaszczyk – ur. 5 maja 1999 r. w Starogardzie Gdańskim – absol wentka I Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Starogardzie Gdańskim. Obecnie studentka chemii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Po znaniu. Od dziecka jej największą pasją jest muzyka. W wolnych chwilach czyta książki.

zachwycająca jest jej

nie

formą przekazywania

na interpretowanie jej na

naj

ale

że na

Możliwością pokazania

gra w

Czym dla mnie jest muzyka?

Według mnie to właśnie muzyka najlepiej potrafi uspokoić człowieka. Doskonale koi szarpnięte nerwy, hamuje cały gniew relaksuje. mimo co ona tylko rozrywką, przede wszystkimwspanialszą emocji. tego, co tak naprawdę sercu. bardziej uniwersalność, która każdemu pozwala swój własny sposób.

Muzykę traktuję jak wyzwanie. Swoistego rodzaju misję, której, od momentu gdy zaczęliśmy interpretować dźwięki, przypatruje się cała ludzkość, a tylko nieliczne jednostki odważą się stanowić jej kreację. Ingerencja twórcy na dźwiękach, jest bezpośrednią ingerencją w ludzką psychikę. Każdy ruch na niezliczonej liczbie kombinacji schematów wiąże się z odpowie dzialnością za to co człowiek odczuje. Ma za zadanie zarówno wywyższyć nas, jako kreatorów sztuki, ale i pomniejszyć, byśmy zdali sobie sprawę z naszej maleńkości między tysiącem głosów, których potęga przewyższy każde pojedyncze ludzkie gar dło. Muzyka jest dowodem na odwieczną potrzebę jednoczenia się.

Kamil Zaremski - ur. 19 marca 1999 roku w Starog ardzie Gdańskim – absolwent I Liceum Ogólnokształcące go im. Marii Skłodowskiej-Curie w Starogardzie Gdańskim. Aktualnie przygotowuje się do studiów muzycznych na przyszły rok szkolny, a także uczy dzieci gry na gitarze w Starogardzkim Centrum Edukacji Muzycznej.

6V tekst MAŁGORZATA ROGALA Ważnym punktem na mapie każdego miasta jest dworzec kolejowy. Starogard Gdański od niedawna cieszy się jego odnowionym i wyremontowanym budynkiem. Pewnie nie wszyscy wiedzą jakie były losy starogardzkiego dworca od początku istnienia ani kiedy dokładnie powstał.

zdjęcie FOTOPOLSKA.EU

Z

abudowania dworca kolejowego w stolicy Kocie wia pochodzą z 1870 r. – Stworzenie przystanku kolei żelaznej w tym miejscu zapewniło mieszkań com miasta połączenie komunikacyjne na trasie Tczew-Chojnice, a w konsekwencji również na prze strzeni Berlin-Królewiec – w „Przewodniku po mie ście i okolicy” wydanym w listopadzie 2000 r. pisze Ryszard WybudowanieSzwoch.dworca,

7V zdjęcie KRAJNIKKRZYSZTOF

Autorzy cytowanej pracy zbiorowej pod redakcją Ma riana Kallasa napisali dalej, że trzydzieści lat później stolica Kociewia uzyskała kolejne połączenia kolejowe, tym razem o charakterze lokalnym. 14 czerwca 1903 r. oddano bowiem do użytku połączenie ze Skórczem, natomiast 16 maja 1905 r. ze Skarszewami, a więc z

historiikartz

a tym samym włączenie Sta rogardu w obręb pruskiej sieci kolejowej zapocząt kowało nową epokę w dziejach miasta. – W dniu 17 lutego 1868 r. wydana została koncesja na budowę linii kolejowej Piła-Chojnice-Starogard-Tczew. 16 stycznia 1871 r. zostały oddane do użytku dwa odcin ki tej trasy, a mianowicie Piła-Złotów (32,3 km) oraz Starogard-Tczew (24,9 km). Tym samym nasze miasto uzyskało połączenia z Gdańskiem. 15 listopada 1871 r. oddano do użytku odcinek Złotów-Chojnice (50,9 km) i 15 sierpnia1873 r. ostatni odcinek trasy z Choj nic do Zblewa (56,8 km), co oznaczało ukończenie całej linii kolejowej Piła-Tczew. Dawało to Starogar dowi bezpośrednie połączenia z Berlinem poprzez Pi łę-Krzyż-Kostrzyń-Frankfurt. Linia ta znacznie skra cała dotychczasowe połączenie Berlina z Królewcem, które prowadziło przez Bydgoszcz. Starogard znalazł się na bardzo ważnej w ówczesnym układzie komuni kacyjnym trasie kolejowej, co nie mogło pozostać bez istotnego wpływu na dalszy rozwój miasta – czytamy w pierwszym tomie „Dziejów Starogardu” z 1998 r.

historiikartz

Trzeba pamiętać, że starogardzki dworzec przeżył dwie wojny światowe. Był świadkiem wielu dramatycz nych scen. Zbigniew Flisowki wspomina tę stację w swojej książce zatytułowanej „Pomorze – reportaż z pola walki”. Mówi o niej z perspektywy księcia Ludwi ka Ferdynanda, drugiego syna kronprinza Wilhelma, następcy tronu Niemiec oraz Prus i jego żony Cecylii Mecklenburg-Schwerin, ulubionego wnuka cesarza Wilhelma II. W lutym 1945 r. Ludwik Ferdynand razem z żoną księżniczką Kirą przejeżdżał przez Starogard, żeby spotkać się ze swoją rodziną w Berlinie. Co cie kawe, pociąg był zatłoczony, więc jak głosi anegdota, książęca para musiała opuścić przedział „gramoląc się przez okno”.

Realizacja projektu pn. „Budowa i skomunikowa nie węzła integracyjnego w Starogardzie Gdańskim” kosztowała blisko 43 mln zł, w tym za 11 mln zł Miasto kupiło 11 nowoczesnych, ekologicznych autobusów. 85% kosztów kwalifikowanych, czyli niecałe 34 mln zł Miasto otrzymało w formie dofinansowania ze środ ków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Wo jewództwa Pomorskiego na lata 2014-2020.

Dworzec kolejowy i przyległa do niego aleja Wojska Polskiego to jedna z najstarszych części Starogardu Gdańskiego. Dlatego przeprowadzony został kom pleksowy remont. Była to największa miejska inwesty cja w kadencji 2014-2018. Prace budowlane rozpo częły się w marcu 2017 r. i trwały 19 miesięcy. W ich efekcie mamy teraz pięknie odrestaurowany budynek dworca, wyremontowane ulice wokół, odnowioną aleję Wojska Polskiego, a także rondo na skrzyżowaniu ulic Gdańskiej i Grunwaldzkiej.

z przyjemnością.WOPARCIU O: „DZIEJE STAROGARDU. TOM 1. HISTORIA MIASTA DO 1920 ROKU”, PRACA ZBIOROWA POD REDAKCJĄ MARIANA KALLASA, 1998 R. R. SZWOCH, „PRZEWODNIK PO MIEŚCIE I OKOLICY”, 2000 R. Z. FLISOWSKI, „POMORZE – REPORTAŻ Z POLA WALKI”, 1987 R. zdjęcie FOTOPOLSKA.EU zdjęcie ŁACHKRZYSZTOF

Budynek starogardzkiego dworca uległ gruntownej przemianie. Pieczołowicie odrestaurowany, odzyskał dawny blask. Znów cieszy oko mieszkańców oraz po dróżnych. Po usunięciu dobudowywanych przez lata zbędnych ścianek działowych, wnętrza stały się jasne i przestronne. Zachowane zostały też oryginalne ele menty takie, jak posadzka z heksagonalnych płytek czy drewniany, polichromowany strop. W budynku dworca PKP znajdują się poczekalnie, kasy, toalety, a niedługo także mała gastronomia. Szarobury jeszcze do niedawna budynek starogardz kiego dworca odzyskał swoją świetność. Teraz, tak jak w XIX wieku, patrzy się na niego

do poznania nie tylko zewnętrznie. Ma też wymienio ną całą infrastrukturę podziemną: nową kanalizację i wszystkie przyłącza.

istniejącą od 1885 r. linią kolejową Pszczółki-Skarsze wy-Kościerzyna. To ostatnie połączenie wiązało Sta rogard z Kaszubami.

Nawierzchnia alei Wojska Polskiego wyłożona została kamiennymi płytami i kostką. Po obu stronach wy remontowano chodniki i schody do przylegających domów. Ulicę oświetlają lampy z nowymi ledowymi osłonami. Najstarszy deptak w mieście zmienił się nie

9

I

nspiracją do napisania tego artykułu stała się dla nas historia dwóch konkurujących firm. Jedna firma działała na rynku od ponad 20 lat mozol nie budując przez ten czas swoją pozycję i renomę, druga powstała w niecały rok i skalą obrotów dorów nała tej pierwszej. Obie oferują towary tego samego rodzaju i dla tych samych klientów. Co jeszcze łączy obie firmy? Otóż nowa firma utworzona została przez byłych pracowników pierwszej spółki, którzy swój szybki sukces rynkowy zawdzięczają wykorzystaniu wiedzy, doświadczenia oraz kontaktów handlowych wyniesionych od byłego pracodawcy.

tekst adwokat KRZYSZTOF ARTSKI adwokat MAREK ARTSKI

Do opisanej sytuacji doszło z jednego prostego po wodu. Pierwsza firma nie zadbała o ochronę tajem nicy swojego przedsiębiorstwa. Dopiero, gdy pod jej bokiem niespodziewanie wyrósł poważny konkurent, zdała sobie sprawę z wartości informacji, które byli pracownicy bezkarnie wykorzystali. Z punktu widzenia prawa tajemnica przedsiębiorstwa jest chroniona. Dzieje się tak jednak, o ile sam przed siębiorca należycie o to zadba.

łań wymagają zresztą od przedsiębiorców przepisy o ochronie danych osobowych, dlatego przy okazji ich stosowania warto także od razu zadbać o kwestię ta jemnicy przedsiębiorstwa. Dobrym sposobem ochrony tajemnicy przedsiębior stwa jest również zawieranie z kontrahentami umów o zachowaniu poufności NDA (ang. non-disclosure agreement) i to jeszcze przed przystąpieniem do ne gocjacji właściwej umowy. W przypadku pracowników i zleceniobiorców warto rozważyć wprowadzenie umów o zakazie konkurencji. Pamiętać przy tym trzeba, że zgodnie z kodeksem pracy ustanowienie zakazu kon kurencji po okresie zatrudnienia wiąże się z koniecz nością wypłaty pracownikowi odszkodowania. Wykonanie powyższych działań sprawi, że firma zy ska realne możliwości walki z przejawami nieuczciwej konkurencji. Przedsiębiorca, który należycie zadba o ustanowienie tajemnicy przedsiębiorstwa będzie za sadnie mógł domagać się ochrony swoich praw na drodze cywilnej oraz karnej. Dlaczego zatem większość firm nie chroni tajemnicy przedsiębiorstwa w opisany sposób? Naszym zdaniem wynika to głównie z braku pełnej świadomości obo wiązujących przepisów, które wymagają od przedsię biorców podjęcia aktywnych działań w tym względzie. Dlatego na koniec zachęcamy do zapoznania się raz jeszcze z trzema wymienionymi wyżej krokami, któ rych zrealizowanie zwiększy bezpieczeństwo firmy.

Tajemnica przedsiębiorstwa - dlaczego większość firm jej nie chroni?

W rozmowach z przedsiębiorcami często zadajemy dwa pytania. Pierwsze brzmi, czy firma posiada kapi tał wiedzy, czyli informacje, których pod żadnym po zorem nie chciałaby ujawnić konkurencji? Odpowiedź zawsze jest twierdząca. Każdy przedsiębiorca bez zastanowienia potrafi podać przykłady tego rodzaju informacji. Będą to choćby wyniki finansowe, strate gie rozwoju, know how, receptury, bazy kontrahen tów, dostawców, klientów, itp. Dużo większe trudno ści sprawia natomiast firmom odpowiedź na drugie pytanie: jak chronione są te informacje? Tymczasem w świetle obowiązujących przepisów kluczowa staje się odpowiedź na to właśnie pytanie. W gruncie rzeczy przedsiębiorca, żeby chronić ta jemnicę przedsiębiorstwa w swojej firmie powinien wykonać jedynie trzy proste kroki. Po pierwsze musi wyznaczyć zakres i granice tej tajemnicy. Wyłącznie od przedsiębiorcy będzie zależało, które informa cje objęte zostaną ochroną. Ważne, aby były to in formacje poufne (niedostępne powszechnie) oraz o znaczeniu gospodarczym, czyli takie, które stano wią o przewadze konkurencyjnej firmy. Po drugie, przedsiębiorca powinien komunikować na zewnątrz, co stanowi tajemnicę jego przedsiębiorstwa. Służą temu odpowiednie klauzule i adnotacje umieszcza ne na dokumentach oraz deklaracje o obowiązku zachowania poufności. Wreszcie, po trzecie należy zastosować środki bezpieczeństwa służące ochronie informacji. Przykładami takich środków mogą być: spisanie polityki bezpieczeństwa, ograniczanie krę gu osób upoważnionych do danej informacji, hasła do plików elektronicznych. Podjęcia podobnych dzia

9V

Chodzę po mieście i marzę.

Chodzę po mieście i marzę. I wcale nie o tym marzę, żeby Starogard był jak, na przykład, Tarnów – perła polskiego renesansu. Marzę o tym, żeby był perełką, samą w sobie, bez naśladownictwa, kopiowania cudzych wzorów. Perełką jaką jest, niezaprzeczalnie, tylko nieco zabrudzoną. Trzeba ją do końca wyczyścić,

uporządkować, usunąć. Powypalać te wszystkie syfy, dzięki którym aż się nie chce podnosić wzroku znad płyt chodnika. Powypalać wszelkie szmatławe ba nery, billboardy, miejsca na twoją reklamę, wszelkie elementy, które psują mi obraz, a czasami wywołu ją odruch wymiotny. Anteny, wystające haki, kable i zwisające kable, rurki i zwisające rurki. I pozalepiać wszystkie dziury po hakach do napinania reklam.

tekst i zdjęcia MICHAŁ MAJEWSKI

hodzę po mieście i sobie marzę. Marzę jak dziecko o dorosłości, o tym, że za jakiś długi, nieokreślony czas to wszystko się zmieni, bę dzie piękniejsze, wygodniejsze, w harmonii z całym kosmosem. Ale też jak dorosły marzę, tu i teraz, jako ja. O tym, żeby zdobyć wspaniałą „time machine” –wehikuł czasu i móc przenieść się wstecz, do pier wocin, przynajmniej tych moich, do mojego dzieciń stwa, z którego, tak mi się zdaje, pamiętam wszystko bardziej „poukładane”. W sensie architektonicznym oczywiście. I chyba coś w tym jest, bo wtedy wszyst ko, na co patrzyłem do góry, z pozycji dziecięcych nóżek, czy też może nawet spacerowego wózka, z pew nością było bliższe architektonicznym ideałom. Czyli temu bliższe, co sobie założył architekt, a inwestor nie popsuł na etapie wykonania.

Marzenie fotografa

Chodzęodkryć.

po moim mieście. Najczęściej lubię wieczora mi - po zmroku łażę i marzę. Mój wzrok jednak nie jest superwzrokiem i łatwiej mi przełknąć wszelkie niedoróbki. Zmrok tłumi to, co w dzień najbardziej kłuje mnie w oczy. Tłumi nieco optyczny galimatias, bała gan, tonuje brzydkie, źle dobrane, źle zestawione ko lory. Uspokaja. A tam, gdzie jednak, nawet po ciemku, coś widać? Znalazłem sposób i wspomagam się innym wzrokiem. Robię zdjęcia i potem już prawie realizuję swoje marzenia. Prawie, bo na płaszczyźnie „wirtu alnej”, w programach graficznych. Staram się usunąć wszelkie śmieci, niedoróbki, „pasztety” (jak to nazywa mój kolega, dobry rzemieślnik). I nadal marzę. Marzę o tym, że takie moje fotograficzne pokazywanie rze czywistości - nie poprawianie, tylko powrót do tego, co było pierwotnie – pobudzi uśpioną wyobraźnię u wielu. Może tak trzeba pokazywać? Że można inaczej, że jest możliwe, bez specjalnych środków? Kierując się jedynie dobrą wolą, podbudowaną (jedynie) poczuciem estetyki, zmysłem smaku?

C

10V

Architekt to jednak też człowiek. Więc marzę o tym, żeby miasto, po którym chodzę miało szczęście do dobrych architektów. Takich, którzy widzą wszystko „globalnie”, jak dobry lekarz pacjenta – w całości, nie tylko jako jeden narząd, w oderwaniu od reszty organizmu. Którzy, ingerując w przestrzeń tym, co budują, dorzucają element w absolutnej harmonii z tą przestrzenią, widocznej z każdej strony, ze wszystkich kierunków świata. Ale też o mądrości inwestora marzę – o jego świadomości, że atrakcyjność, „wiel kość” nawet najmniejszego miasteczka to także detale, absolutnie wyjątkowe, zaprojektowane wyłącznie na indywidualne zamówienie, jako znak szczególny, decydujący o charakterze i rozpoznawalności miasta. Chodzę po mieście i sobie marzę. O tym, żeby mieć superwzrok Supermana, żeby móc prześwietlić wszelkie narośla czasu, brudy, izolacje, warstwy łusz czącej się farby, żeby dostrzec piękno detali gzymsów, ozdób nadokiennych i całych elewacji starych kamienic. I z innym superwzrokiem też łażę i marzę – żeby móc jednym spojrzeniem coś poprzestawiać,

Z

ZADBAJ O PRZYSZŁOŚĆ SWOICH PRACOWNIKÓW Jak i gdzie naodkładaćemeryturę?BiurogłównewStarogardzieGdańskimul.Korczaka24/483-200StarogardGdańskiT:+48(58)5633600F:+48(58)5633611E-mail: sekretariat@majkowski.plBiurowStarogardzieGdańskimos.800-leciaStarogardu14/583-200StarogardGdańskiT:+48(58)5620172T:+48(58)5620122E-mail: d.majkowska@majkowski.plE-mail: n.gerigk@majkowski.plBiurowGdyniul.Zgoda13/281-361GdyniaT:+48(58)6614567F:+48(58)6208852E-mail:gdynia.biuro@majkowski.pl

12V

apewne od dłuższego już czasu wielu Praco dawców zastanawia się, którą drogą podążyć aby zapewnić Swoim Pracownikom zabezpie czenie w postaci dodatku do niezbyt wysokiej eme rytury wypracowywanej przez lata pracy w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Jak wiadomo 18 listopada Prezydent podpisał ustawę o Pracowniczych Planach Kapitałowych (PPK). Ustawa o PPK została te raz skierowana do Prezydenta i oczekuje na podpis. Ustawa przewiduje powołanie do życia powszechne go systemu oszczędzania, współtworzonego przez pracowników, pracodawców i państwo z przezna czeniem na zaspokojenie potrzeb finansowych po 60 roku życia. Dyskusja wokół procesu legislacyjnego PPK ożywiła zainteresowanie pracodawców istnieją cymi już od 2004 roku Pracowniczymi Programami Przypomnijmy,Emerytalnymi. że poza już niedługo wchodzącymi w życie PPK funkcjonują na rynku ubezpieczeniowym Pracownicze Programy Emerytalne (PPE), które działają w Polsce od 2004 r. i stanowią część dobro wolnego, III filaru emerytalnego. PPE to nic innego jak dodatkowa, prywatna emerytura pracownika. Według danych Urzędu Komisji Nadzoru Finanso wego, na koniec 2017 roku funkcjonowały zareje strowane aktywne 1 053 programy. Łączna wartość aktywów zgromadzonych w PPE na dzień 31.12.2017 wynosiła 12,6 mld zł. Objętych pracowniczymi pro gramami emerytalnymi było 395,8 tys. osób, co sta nowiło (według dostępnych danych) 2,41% ogółu liczby pracujących. To oznacza, że programy eme rytalne prowadzone przez pracodawców stanowią najmocniejszą część III filaru emerytalnego. Dla po równania, na indywidualnych kontach emerytalnych (IKE) Polacy zgromadzili 6,6 mld zł, a na indywidu alnych kontach zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) ok. 1,1 mld zł. Nie ulega wątpliwości, iż kluczowym wyzwaniem spo łecznym jest upowszechnienie oszczędzania na eme ryturę, zarówno poprzez plany pracownicze PPE, a od 2019 r. również PPK. Pracownicze Plany Kapitałowe to odpowiedź na dobrze nam znane problemy sys temu emerytalnego – starzejące się społeczeństwo, słabą samodyscyplinę Polaków w kwestii oszczędza nia, widmo niskich emerytur. W sytuacji, gdy stosunkowo niewielka grupa Pola ków gromadzi oszczędności emerytalne, wskazane jest stworzenie warunków, w których istniejące pro gramy będą kontynuowane, a do nich dołączą nowe (w tym PPK tworzone na mocy oczekiwanej ustawy).

Jakubus Broker Ubezpieczeniowy Majkowski Brokers Sp. z o.o.

13V

Pracodawcy, którzy chcą pomóc swoim pracownikom oszczędzać na ten cel i noszą się z zamiarem stwo rzenia programu pracowniczego, powinni rozważyć stworzenie PPE w tym roku w dowolnie wybranej, pry watnej instytucji finansowej. Wtedy będą mieć większy wpływ na kształt programu, spełniając zarazem awan sem obowiązek ustawowy, który ma wejść w życie od stycznia 2019r.

W kontekście doświadczeń ze środkami zgromadzo nymi w OFE, dla wielu prezesów jest to wystarczają co przekonujący argument, by wziąć sprawy w swoje ręce. Odstępstwa od obowiązku zaoferowania Pra cowniczych Planów Kapitałowych przez zakłady pracy jest założenie Pracowniczego Programu Emerytalne go, czyli PPE, jeszcze przed wprowadzeniem reformy w życie. Z pewnością decyzja nie jest łatwa ale to już dzisiaj należy podjąć działania w kierunku wyboru for my pracowniczego planu emerytalnego zważywszy że proces rejestracji umów w Komisji Nadzoru Finanso wego trwa około 3 m-ce. Zachęcamy do szerszej dyskusji i zapraszamy do współpracyLucyna

14V Już po raz trzeci mali koszykarze uroczyście otworzyli kolejny rok szkolny działalności małej szkoły basketu. 5 grudnia w hali Skarszewskiego Centrum Sportu odbył się Mikołajkowy Festiwal GAMA Akademii Koszykówki. zdjęcia MACIEJ JĘDRZYŃSKI

Tym razem, ze względu na niedawno oddany do użytku nowoczesny obiekt, jakim jest hala widowiskowa przy ul. Kościerskiej w Skarszewach, odbył on się właśnie w tym mieście. Festiwal otworzył burmistrz Skarszew Jacek Pauli, a prawie 200 dzieci klas 1-3 szkół podstawowych bawiło się piłkami do koszykówki na 10 specjalnie przygotowanych przez sztab szkoleniowy stacjach. Mali sportowcy kształtowali na nich podstawowe zdolności ogólnorozwojowe oraz techniczne, stricte koszykarskie. Odbył się również konkurs prawidłowego wykonania dwutaktu, podczas którego w jury zasiadali obecni na imprezie zawodnicy Polpharmy Starogard Gdański oraz Decki Pelplin. – Dzisiejszy festyn był dla nas szczególny. Po raz pierwszy spotkaliśmy się w tak szerokim gronie, bezpośrednio po rozszerzeniu naszej akademii o 2 kolejne ośrodki: PSP nr 3 w Starogardzie Gdańskim oraz PSP w Morzeszczynie. Wybór Skarszew jako gospodarza imprezy nie wynikł jedynie z faktu, iż powstał tutaj tak piękny i funkcjonalny obiekt. Bardzo chcieliśmy zaznaczyć obecność 2 skarszewskich szkół, a także w pewien sposób wyróżnić dzieci uczęszczające na zajęcia GAMA Akademii Koszykówki w tym mieście. Patrząc na uśmiechy tych koszykarskich szkrabów, można dojść do wniosku, że udało nam się osiągnąć zamierzony cel. Nasza akademia rozwija się szybciej niż przewidywaliśmy. Na zajęcia ogólnorozwojowe z elementami koszykówki uczęszcza w niej już około 200 dzieci z 2 powiatów. Pozytywny odbiór naszych działań chyba w każdym miejscu, w którym odbywają się zaję cia GAMA Akademii Koszykówki tylko motywuje nas do dalszego rozwoju. Dołożymy wszelkich starań, aby dalej efektywnie namawiać dzieci do ruchu i aktywności fizycznej, nie tylko koszykarskiej, a także łączyć środowisko sportowe w naszym regionie – powiedział prezes i współzałożyciel akademii Bartosz Sarzało.

15

15V

Meble to moja pasja. Jeżeli kocha się swoją pracę, to jest o wiele łatwiej. Przypomnę tylko, że w pożarze nikt nie ucierpiał. Spłonęły wyłącznie rzeczy materialne, czyli budynki, maszyny, urządzenia, surowce, więc nie można traktować tego jak tragedię, ale raczej jako nie szczęście, które akurat nas dotknęło. Jak widać, pora dziliśmy sobie z tym problemem.

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

FIRMA FENIKS W TEJ CHWILI JEST LIDEREM W BRANŻY MEBLOWEJ W NASZYM REGIONIE. O POŻARZE, KTÓRY KILKA LAT TEMU DOTKNĄŁ FIRMĘ, CHYBA TERAZ NIKT JUŻ NIE PAMIĘTA. FENIKS TO OBECNIE BARDZO NOWO CZESNY ZAKŁAD. Chcąc z sukcesem prowadzić biznes, należy stale śle dzić trendy w naszej branży i to sukcesywnie robimy. Nie tylko nowoczesna linia produkcyjna, ale też zmiana stylu pracy, czy podejścia do zespołu mają wpływ na postrzeganie przedsiębiorstwa. Szukamy nowych roz wiązań, co pozwala nam stale się rozwijać. Myślę, że idziemy w dobrym kierunku, co potwierdzają nagrody i wyróżnienia dla naszej firmy. A tak to już jest, że sukce sy napędzają do działania. Trzeba przecież udowodnić, że nie były przypadkowe i że można jeszcze więcej.

MIMO TEJ TRAGEDII NIE PODDAŁ SIĘ PAN I REAKTY WOWAŁ FIRMĘ. FENIKS POTRZEBOWAŁ TYLKO NIECO PONAD ROK, BY Z JESZCZE WIĘKSZYM ROZMACHEM WEJŚĆ NA RYNEK, WZMACNIAJĄC SWOJĄ POZYCJĘ. TAKĄ WYTRWAŁOŚĆ, DETERMINACJĘ I PRACOWITOŚĆ TRZEBA CHYBA MIEĆ W GENACH?

PODKREŚLA PAN NA KAŻDYM KROKU, ŻE NIE MASZYNY BUDUJĄ MARKĘ FIRMY, A PRZEDE WSZYSTKIM LUDZIE. My jesteśmy dowodem na to, że firma to nie tylko maszyny, urządzenia, czy budynki. Firma to przede wszystkim jej pracownicy. To ludzie tworzą markę. No woczesne maszyny dają nam produkt najwyższej jako ści, a wykwalifikowana kadra jest tego gwarantem.

FENIKS TO PRZEDE WSZYSTKIM EKSPORT. GDZIE TRAFIAJĄ WASZE MEBLE?

18V

ODBUDOWANIE FIRMY ZAPEWNE NIE BYŁO ŁATWE. BYŁY CHWILE ZWĄTPIENIA?

ILE W TEJ CHWILI OSÓB ZATRUDNIA PAN W SWOJEJ FIRMIE?

Było przerażenie, była determinacja, ale zwątpienia ni gdy nie było. Odpowiedzialny byłem nie za jedną, ale za trzysta rodzin. Ci wszyscy ludzie liczyli na mnie, a ja na nich. Wiedziałem, że razem odniesiemy sukces. Jednak musieliśmy działać szybko. Przerwa w produk cji nie mogła być dłuższa niż tydzień, bo inaczej klienci przenieśliby swoje zamówienia do innego producenta. Jedynym rozwiązaniem była ucieczka do przodu. Ku piliśmy maszyny, surowce, znaleźliśmy pomieszczenia do produkcji i już po dziesięciu dniach od pożaru wzno wiliśmy produkcję. Kolejnym priorytetem była budowa nowego zakładu. Po czterech miesiącach budowy, pro dukcję przenieśliśmy do nowych hal. Obecny budynek jest większy, lepiej dostosowany do obecnej produkcji, wyposażony w nowoczesne maszyny. Standardem jest już posiadanie maszyn numerycznych, jednak my idziemy dalej. Jesteśmy w trakcie wdrażania systemu zarządzania ERP, systemu realizacji produkcji klasy MES, systemu planowania strategicznego klasy APS.

To dobry moment, żeby powiedzieć, bo może nie wszy scy wiedzą o tym, że nie jest to tylko moja firma. Razem z bratem zatrudniamy obecnie aż 350 osób. To dosyć dużo i może się wydawać, że trudno zarządzać tak licznym zespołem. Rzeczywiście nie jest to może naj łatwiejsze, ale wszystko zależy od dobrej organizacji pracy i tego, z jakimi ludźmi się współpracuje. Moi pra cownicy zawsze dają z siebie 100%. Wiem, że mogę im ufać. Zawsze na czas wywiązują się ze swoich obowiąz ków. Są rzetelni, kompetentni, pełni wigoru, pomysłów i sił do pracy. Mój brat i ja cieszymy się, że udało nam się stworzyć taki zespół. To podstawa dobrze prospe rującego przedsiębiorstwa.

Nasze meble obecnie trafiają do Anglii, Belgii, Holandii, Francji, Niemiec, Czech, Słowacji, Irlandii, czy krajów byłego Związku Radzieckiego. Eksport to już tylko 70% naszej produkcji. Nasze produkty można kupić teraz także w Polsce i to w coraz większej ilości miejsc. Łącznie zaopatrujemy około 200 sklepów z całego kraju.

Wszystko się zgadza, tylko jest jeden szczegół. Moje meble trafiły na transatlantyk Queen Elizabeth 2, a nie na salony rezydencji królowej Wielkiej Brytanii, któ ra jest matką chrzestną tego statku pasażerskiego (śmiech)

Jeżeli firma chce istnieć na rynku, to musi stawiać na jakość. Bez jakości nie ma firmy. Takiej zasady konse kwentnie się trzymam. To właśnie wysoka jakość gwa rantuje to, że klienci do nas wracają albo polecają firmę innym. Wiedzą, że na naszych produktach się nie za wiodą. Jeżeli są zadowoleni z jednego produktu, wrócą po więcej. Poza tym dbanie o wysoką jakość jest moim zdaniem wyrazem szacunku do klienta. Skoro on nam ufa, musimy dać mu produkt jakiego oczekuje i z jakie go naprawdę długo będzie zadowolony.

W PRZESZŁOŚCI MEBLE Z FENIKSA TRAFIAŁY NA RYNEK AMERYKAŃSKI. Z TEGO, CO SŁYSZAŁEM, ABY MÓC EKSPORTOWAĆ DO KALIFORNII MUSIELIŚCIE UZYSKAĆ SPECJALNY CERTYFIKAT.

DOSZŁY MNIE SŁUCHY, ŻE PRODUKTY FENIKSA TRAFI ŁY TAKŻE DO KRÓLOWEJ ELŻBIETY.

Tak. Zgadza się. Aby tam dostarczać meble musieli śmy spełniać specjalne wymogi jakościowe. Jako cie kawostkę podam, że taki certyfikat wydał nam Arnold Schwarzenegger, ówczesny gubernator.

PATRZĄC NA DZIAŁALNOŚĆ FIRMY MAM NIEODPARTE WRAŻENIE, ŻE STAWIA PAN GŁÓWNIE NA JAKOŚĆ.

19V

JAKO SZEF DUŻEJ, DOBRZE PROSPERUJĄCEJ FIRMY ZAPEWNE NIE MA PAN ZBYT WIELE WOLNEGO CZASU. JEŚLI JUŻ JEST, W JAKI SPOSÓB NAJCHĘTNIEJ PAN GO SPĘDZA?

CO CENI PAN W INNYCH LUDZIACH?

JEST PAN CZŁOWIEKIEM SUKCESU. JAKIE WSKAZÓW KI DAŁBY PAN OSOBIE, KTÓRA CHCE PROWADZIĆ WŁASNY BIZNES?

Prowadzenie swojego biznesu to „ciężki kawałek chle ba”. Trzeba być przygotowanym na to, że nie zawsze wszystko będzie układało się po naszej myśli. Jednak, jeśli ktoś ma takie aspiracje, a przede wszystkim do bry pomysł, do którego jest przekonany, powinien się odważyć. Takiej osobie powiedziałbym: „Cokolwiek robisz, rób dobrze, nie stosuj nigdy środków zastęp czych. Biznes nie lubi prowizorki”.

daję duży kredyt zaufania, bo nie mieści mi się w gło wie jak można oszukiwać, czy kłamać. Najgorsze jest, gdy ktoś robi to, by osiągnąć korzyści tylko dla siebie. Kiedy jesteśmy wobec siebie lojalni i prawdomówni, re lacje zawsze dobrze się układają. Przy takim podejściu można pokonać każdy kryzys.

JAKIE MARZENIA MA MARIUSZ NIERZWICKI?

Zawsze zakładam, że ludzie są uczciwi, praworządni. To cenię najbardziej. Na początku znajomości zawsze

Moje marzenia już się spełniły. Mam żonę i czwórkę dzieci. Otaczam się wspaniałymi ludźmi, przyjaciółmi, na których zawsze można liczyć. Jestem człowiekiem spełnionym, który cieszy się z tego, co ma i korzysta z każdej chwili. Niczego więcej nie potrzeba mi do szczę ścia.

JEST PAN RÓWNIEŻ MOCNO ZAANGAŻOWANY W DZIAŁALNOŚĆ STAROGARDZKIEGO KLUBU BIZNESU –ZWIĄZKU PRACODAWCÓW. CO DAJE PANU TEGO TYPU AKTYWNOŚĆ?

ŻYCZĘ, ŻEBY TAK JUŻ POZOSTAŁO. DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

Rzeczywiście w moim przypadku nie jest łatwo o czas wolny od pracy. Jeżeli uda mi się wygospodarować takie chwile, to staram się maksymalnie dużo czasu spędzać z rodziną, pracować w ogrodzie, czy w swojej pasiece. To najbardziej mnie odpręża i pozwala „nała dować baterie”.

W SKB-ZP jestem już 4 lata. Staram się być w miarę możliwości na wszystkich spotkaniach organizowanych przez nasz związek, który tworzy grupa osób chcących nie tylko rozwijać przedsiębiorczość, ale także popra wiać możliwości bytowe naszych mieszkańców. Zale ży nam na synergii celów społeczno-ekonomicznych ogółu społeczeństwa powiatu starogardzkiego. Przy należność do klubu daje nam jako przedsiębiorcom możliwość kreowania opinii i możliwość wywierania wpływu na otoczenie biznesu.

20V

życiową Gitarapasją

Szczęśliwy ten, kto robi to co lubi. Dobrym tego przykładem jest Krzysztof Paul, który zawodowo spełnia się jako gitarzysta współpracujący z wieloma uznanymi artysta mi. W kraju doceniają jego talent i umiejętności, angażując go do różnych projektów. Nie tak dawno wydał swoją kolejną płytę pod tytułem „Level 43”. rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH Krzysztof Paul (ur. 26 grudnia 1975 roku w Starogardzie Gdańskim) – gitarzy sta i kompozytor. Absolwent Akademii Muzycznej w Gdańsku (gitara jazzowa). Założyciel i lider zespołu Paul Band, z któ rym nagrał dwie płyty. Współpracował z wieloma wykonawcami, m. in. Maciejem Miecznikowskim, Joanną Knitter, Ada mem Wendtem, zespołem No Limits.

22V

– Dzielę się swoim doświadczeniem z wieloma młody mi uczestnikami zajęć gitarowych. Jestem zapraszany do coraz ciekawszych projektów. Moje gitary słychać w kilku filmach i spektaklach muzycznych – mówi gi tarzysta, który nagrywał muzykę do takich filmów, jak: „Dekalog 89 +”, „Sprawa Janusza W.”, „Street feeling”, „Pianobus”.

Muzyk aktualnie współpracuje m. in. z Maciejem Miecz nikowskim i Zbigniewiem Zamachowskim w projekcie „Blues Brothers symfonicznie”, Joanną Knitter, Weroniką Korthals, z Teatrem im. A. Mickiewicza w Częstochowie. Krzysztof Paul jest bardzo wszechstronnym artystą. Nie tylko gra, ale lubi też i sam tworzyć muzykę. – Sporo komponuję. Właśnie skończyłem pracę nad moim piątym autorskim albumem zatytułowanym „Level 43”. Jest to muzyka totalnie gitarowa – mówi Krzysztof Paul. – To swoisty eksperyment polegający na sprawdze niu ile i jakie brzmienia można wydobyć w dzisiejszych czasach z gitary. Płyta zawiera osiem kompozycji inspi rowanych innymi moimi pasjami jak m. in. astronomia i bieganie. W planach mam jeszcze mnóstwo pomysłów i muzyki do zrealizowania. Cały czas wierzę, że najlepsze przede mną.

– Grałem wówczas także na basie i trochę na perkusji, ale to gitara okazała się moją życiową pasją. Od tamtej pory grywałem z wieloma zespołami o wielu obliczach. Od metalu po country, rock, blues, jazz, a nawet szan ty – wspomina z uśmiechem starogardzki gitarzysta. – Dziś posiadam doświadczenie i kolekcję gitar aku stycznych, klasycznych i elektrycznych, które pozwa lają mi na poruszanie się po większości stylów muzyki rozrywkowej. Najchętniej gram na sprzęcie marki Gib son, Fender i Takamine.

Krzysztof Paul ma na swoim koncie wiele sukcesów. Jednak za największy uważa to, że udało mu się spełnić swoje muzyczne marzenie, gdyż jest czynnym zawodo wo gitarzystą.

INagrodymiejscena międzynarodowym kon kursie gitarzystów jazzowych Guitar City 2003 w Warszawie, I miejsce na Przeglądzie zespołów bluesowych i jazzowych 2004 w Gdyni (Paul Band), II miejsce na Jazz Rock 2004 w Olszty nie (Paul Band), Srebrny Tukan na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej 2008 (No Limits), Nagroda indywidualna na Krokus Jazz Festiwal 2011, Nagroda główna na międzynarodo wym festiwalu Blues Alive 2013 (Cze chy) (Joanna Knitter BFC), Grand prix festiwalu Noc Bardów 2014 (Saidowski & Paul), Nagroda główna na festiwalu Rawa Blues w 2015 r. (Joanna Knitter BFC).

K

– Muzyką zacząłem się interesować w wieku około 11 lat, w epoce winyli i magnetofonów szpulowych. Słu chałem każdej muzyki, która była wtedy dostępna. W tamtym czasie przypadkiem natknąłem się na pró bę miejscowego zespołu w nieistniejącym już klubie „Mokasyn” i stwierdziłem, że też chcę grać w zespole – wspomina swoje początki Krzysztof Paul. – Pierwszą gitarą było jakieś stare pudło z trzema strunami, ale ćwiczyłem na tym godzinami. Z czasem udało mi się kupić odrobinę lepszy instrument, a w tamtym czasie nie było to łatwe.

W wieku 14 lat Krzysztof Paul zagrał w pierwszym roc kowym zespole, co dla młodego chłopaka było czymś wielkim.

rzysztof Paul zamiłowanie do muzyki przejawiał już w wieku dziecięcym. Najpierw dużo słuchał, ale po pewnym czasie uznał, że pora by samemu wykonywać coś, co sprawia mu przyjemność.

ZapalaPatrz. się światło. Słychać głosy. Ktoś biegnie, krzyczy… Życie nie potrzebuje ani ciebie ani mnie. Teraz umieram i ja. Ale to bez znaczenia ponieważ życie nie Aumiera.śmierć? Śmierć to śmierć.

Widziałem 23 BIELANY

Dziecko, mogę umieścić cię we wnętrzu dłoni i to wszystko. Daj mi rękę. Teraz Ty mnie poprowadzisz. Powiedz mi, czy było trudno używać skrzydeł?

tekst REMIGIUSZ GRZELA

Zerwij kwiat. Stań na palcach. Wyciągnij rękę. Życie istnieje.

Ale wracając do „Oriany”… To nie był pierwszy mono dram, jaki pisałem, moje monodramy grały Barbara Krafftówna, Ewa Kasprzyk, Małgorzata Rożniatowska, Elżbieta Czerwińska, ale tym razem wiedziałem, że rzecz będzie zupełnie inna, bardziej literacka. A to nie zawsze sprawdza się na scenie. Niełatwo jest utrzy mać uwagę widza tak literackim tekstem. Ewa Błasz czyk nie bała się zaryzykować. Dodatkowo wzięła na siebie rolę producentki i reżyserki. I choć, z różnych powodów, nie było łatwo, szła. Myślę, że zobaczy ła w Orianie coś, czego nie przeczuwałem posyłając jej tekst. Na historię Fallaci, nałożyła się jej własna. Dopiero na którejś z prób usłyszałem tak dojmująco fragmenty z „Listu do nienarodzonego dziecka”:

Cieszę się, że Ewa Błaszczyk mogła pokazać w Sta rogardzie nasz monodram „Oriana Fallaci. Chwila, w której umarłam” z warszawskiego Teatru Studio. Wracam do tego, ważnego dla mnie wydarzenia, bo ten kameralny spektakl, choć minął rok od premiery, nadal przynosi radość. Pod koniec grudnia Ewa zagra go po raz 50., obchodząc jubileusz 40-lecia pracy ar tystycznej. Przy tej okazji oboje odbierzemy Nagrodę Literacką im. Leopolda Staffa, jaką dostaliśmy. Praw dopodobnie w marcu „Orianę” pokaże Teatr Telewizji, który już go zarejestrował. A w kwietniu lecimy z mo nodramem i moją książką „Podwójne życie reporterki. Fallaci. Torańska” do Australii. Czasami długa i trudna jest droga w takiej, zdawałoby się, nieuchwytnej pra cy jak moja. Pracując nad tekstem musiałem zmierzyć się z piekłem trudności, co w dużej mierze wynika z reżimu, jaki sobie zawsze narzucam. Kiedy siadam do pisania, nie chcę powielać niczego, co wcześniej robiłem, niczego sobie nie ułatwiać, przeciwnie, sta ram się stawiać przed sobą wyzwania. Dlatego teraz mierzę się z zupełnie inną, widowiskową formą. Będzie to musical o Irenie Jarockiej, jaki piszę na zamówienie jej męża, Michała Sobolewskiego i fundacji jej imienia. Dotąd nie mówiłem o tym projekcie publicznie, „Veri zane” jest pierwsze. Gdzieś się musiałem ujawnić.

Mam nadzieję, że teraz już wiesz, że było warto, nawet za cenę śmierci. Jestem taka dumna, że wydobyłam cię z OtoPatrz.nicości.imagnolia.

25V

Znana jest społeczna działalność Ewy Błaszczyk, za łożona przez nią Fundacja „Akogo?”, klinika Budzik zajmująca się dziećmi w śpiączce, jej prywatna, bardzo osobista historia. To, jak walczy o swoją córkę Olę, o in nych, których polski system medyczny odrzuca. Kiedy piszę ten tekst w klinice zbudowanej przez Ewę Błasz czyk wybudziło się ze śpiączki pięćdziesiąte dziecko, siedmioletnia Łucja. Pięćdziesiąty cud! I choć nigdy nie rozmawiałem z Ewą tak otwarcie o tym, jak jej życie ry muje się z portretem Oriany Fallaci, jaki zbudowałem, to przecież nie musimy tego nazywać. Emocje, jakie są w jej kreacji, mówią więcej niż słowa. Bardzo podziwiam Ewę; to, jak idzie. Nie zatrzymuje się, nie cofa, podej muje ryzyko, i wkłada we wszystko, co robi gigantycz ną pracę. Długo przymierzaliśmy się do tego spektaklu - tekst, na prośbę Ewy ewoluował. Chętnie zmieniałem, skracałem, czy dopisywałem fragmenty, wiedząc, co chce tą rolą przekazać. Nasze myślenie było spójne –opowiedzieć się po stronie życia.

Remigiusz Grzela – dziennikarz, pisarz, dramaturg. Autor kil kunastu książek. Ostatnie to m.in.: „Było, więc minęło. Joanna Penson – dziewczyna z Ravensbrück, kobieta Solidarności, le karka Wałęsy”, „Złodzieje koni” (powieść), „Wybór Ireny”, „Obec ność. Rozmowy”, „Krafftówna w krainie czarów”, „Bądź moim Bogiem”. Niedawno ukazała się jego książka „Podwójne życie re porterki. Fallaci. Torańska”. Mieszka w Warszawie.

26V

jego obecności. A potem zdarzyło się coś, czego do dziś właściwie nie rozumiem. W czasie tej podróży, trzykrotnie, dwa razy w Nagoya, A Nagoya to miasto liczące siedem milionów mieszkańców, i raz w Kyoto, w czasie jednodniowej wycieczki, którą odbyłam, a Kyoto to jest miasto, które liczy trzy i pół miliona mieszkańców, spotkałam tę właśnie parę młodych ludzi z samolotu. Za pierwszym razem spojrzeliśmy na siebie i uśmiechnęliśmy się do siebie. Za drugim razem, powiedzieliśmy do siebie: hej, z pewnym zdzi wieniem. A za trzecim razem już tylko spojrzeliśmy na siebie, właściwie z jakimś niepokojem. To były dziwne spotkania, tak jakby ktoś zabawiał się nami, i organi zował je po to, żeby dać jakiś znak, nie wiem, do tej pory nie wiem, co to miało znaczyć”. Przypomniałem sobie tę opowieść Magdy, kiedy Ewa Błaszczyk powiedziała mi kilkanaście dni temu, że przyfrunął do niej biały gołąb, i bardzo intensyw nie na nią patrzył. Był spokojny, i bardzo intensywnie patrzył. – Może to Lucy, a może mój tata – powiedzia ła. Bo pożegnała w tym roku najpierw ojca, a później swoją agentkę. Lucy, to Lucyna Kobierzycka, legenda, instytucja. Właściciela agencji aktorskiej „L-Gwiazdy”. I rzeczywiście była Lucy agentką samych gwiazd, poza Ewą, reprezentowała m.in. Danutę Stenkę, Kingę Preis, Karolinę Gruszkę, Artura Żmijewskiego, Tomasza Kota, Krzysztofa Globisza… Walczyła o swoich aktorów jak lwica. Obdarzała opieką. Dawała im miłość i poczucie bezpieczeństwa. Krucha w środku, przez innych po strzegana była jako trudna, niezłomna, wybuchowa, bo Lucy była jak wulkan. Namówiłem ją kiedyś na jeden jedyny wywiad, jakiego udzieliła. Była temu pomysłowi niechętna, odmawiała, ale w końcu zgodziła się i chy ba była z efektu zadowolona. Nasza rozmowa ukazała się w „Zwierciadle”, a ilustrowały ją fotografie, na któ rych Lucyna była trochę jak Anne Wintour, szefowa „Vogue’a”. Myślę, że miały coś podobnego w charak terze. Na tych zdjęciach Lucyna ma na ramieniu swoją ukochaną białą papugę. Widzieliśmy się z Lucy jeszcze latem, na Bielanach, na przyjęciu w ogrodzie u Ewy. By liśmy jeszcze razem na dyplomie aktorskim Mani Jan czarskiej, córki Ewy. Próbowałem jeszcze umówić przez nią wywiad z Tomaszem Kotem. Nie wiedziała jeszcze, że jest chora. A potem było już za późno. Pożegnali śmy ją na cmentarzu Powązki Wojskowe. A przecież jeszcze nie dawno, chwilę wcześniej, w ogrodzie u Ewy opowiadała dziesiątki anegdot, patrzyła, jak na trawie tańczę z Manią, jak szalejemy do muzyki z suzafonu Wojtka. W suzafonie Wojtek ukrył głośnik bluetooth i to z głośnika schowanego w tubie była muzyka, do której Wojtek rytmicznie dął. Ten ogród w czasie studiów mi jałem wielokrotnie. Przez chwilę wynajmowałem z faj nym towarzystwem duże mieszkanie, naprzeciwko, na osiedlu Klaudyny. Idąc na spacer, przechodziłem obok domu Ewy. Ale nie wiedziałem jeszcze, że tam mieszka, że zrobimy razem fajny projekt, że będę tam tańczył, a Lucyna będzie zaśmiewać się, jak ten Remek wywija na trawie. Jeszcze. Aż tyle w tym jednym słowie.

Wracając z Hiszpanii, czytałem w samolocie nową książkę Mariusza Szczygła „Nie ma”. Jest w niej kapitalny reportaż o kobiecie, która prowadzi „excel” swojego życia. Zapisuje je w tabelkach: sukces, po rażka, stres. I ma nadzieję, że kiedy jej już nie będzie, ktoś wpisze jej śmierć do rubryki „sukces”: „Samo ży cie jest sukcesem, więc jego finał również!”. I mówi to osoba, która miała naprawdę trudne życie. Myślę, że ważna jest energia, jaką emanujemy, jaką mamy dla siebie i dla świata, że ta dobra energia musi przynieść dobro. Nowa książka Mariusza Szczygła jest o braku, chociaż nie ma w niej tego słowa. On sam mówi, że ta książka jest o nie ma. Ale jeśli nie ma, to było. Za wsze najważniejsze. - Czułość była. Wrażliwość była. Tęsknota była. Marzenia były. Niespełnienia były. Rozmawiałem niedawno dla „Zwierciadła” z Oleną Leonenko-Głowacką, żoną zmarłego przed rokiem pi sarza i dramaturga Janusza Głowackiego. Zapytałem, czy czułość zostaje. – Miłość nigdy się nie kończy –odpowiedziała. Pamiętam, jak na spotkaniach wokół mojej książki „Obecność. Rozmowy”, właśnie o tych, po których jest wyrwa, czytelnicy upominali: proszę nie mówić, że to książka o śmierci. Ona jest o życiu, o czułości, bo to zostaje. Magda Łazarkiewicz kilka lat temu zrealizowała piękny dokumentalny film o swo im mężu, Piotrze. Dała mu tytuł „Nieobecność” ale był właściwie o śladach, jakie Piotr po sobie zostawił w wielu, również we mnie. To on jako pierwszy zoba czył we mnie dramaturga. Magda mówi w tym filmie o dwunastodniowej podróży po Japonii. – „To była bar dzo dziwna podróż. Właściwie ciągle jeszcze byłam w szoku po śmierci Piotra. Jakoś wydawało mi się, że to nieprawda, że Piotr wyjechał, i zaraz wróci. I chyba dopiero kiedy wsiadłam do wielkiego airbusa, dotarło do mnie z całą mocą, że już go nie ma, że nie będzie na mnie czekał na lotnisku, kiedy wrócę z Japonii. Czu łam się jakby ktoś mnie wystrzelił w Kosmos. W samo locie obok mnie siedziała bardzo sympatyczna, młoda para turystów, którzy widząc mój nienajlepszy stan, zerkali z niepokojem. Wymienialiśmy jakieś uśmiechy, drobne grzeczności. Byli to młodzi, ładni ludzie, któ rzy się kochali i odnosili się do siebie z wielką czuło ścią. Ich obecność w jakiś sposób potęgowała moją tęsknotę. Kiedy po wielu godzinach lotu, dotarłam do hotelu, byłam tak wykończona tą podróżą, że od razu zasnęłam kamiennym snem. Obudziłam się, w tym śnie chyba, z silnym poczuciem obecności Piotra w pokoju. Leżał przy mnie i przyglądał mi się bardzo intensywnie. To było całkowicie materialne poczucie

28V

KULTURYSTYKA JEST NISZOWĄ DYSCYPLINĄ SPORTU, MIMO TEGO STARA SIĘ PAN ORGANIZOWAĆ W NASZYM REGIONIE IMPREZY O WYMIARZE OGÓLNOPOLSKIM, A NAWET MIĘDZYNARODOWYM. CHCE SIĘ PANU JESZCZE? Kulturystyka to nie tylko sport, to styl życia ściśle związany ze zdrowym odżywianiem i pracą nad sa mym sobą. Nawiązując jednak do pytania, przygoto wanie zawodów to około pół roku moich starań. Nie jest łatwo wszystko spiąć, tym bardziej, że organizacją zajmuję się praktycznie sam, a w kwestii sekretariatu pomaga mi żona. Na same zawody przyjeżdża kuzyn aż z Niemiec pomóc mi w przygotowaniu imprezy i drugi kuzyn, który jest na miejscu oraz mój syn Michał. Mam też zastępcę. Na samej imprezie wspierają mnie kole żanki i koledzy, którzy chcą pomóc przy budowaniu tego pięknego, emocjonującego wydarzenia. Pracuję bardzo dużo. Wiele osób pyta: „Po co Ci to jeszcze, mało masz?” Mają rację. Tym bardziej, że nie robię tego dla pieniędzy. Zebranie budżetu jest dla mnie najwięk szym problemem. Resztę robię z przyjemnością, bo jak już scena stanie, odpalą się światła, zawodnicy zaczną się zjeżdżać, zaczyna się magia. Wtedy wszystkie prze szkody, trudności idą na bok. Zawodnicy wiele miesię cy, codziennie 24 h na dobę pilnują wszystkiego, aby

OSTATNIO W SKARSZEWACH ODBYŁY SIĘ ZAWODY IN TERNATIONAL POLISH CUP WBBF-WFF POLSKA. JAKIM ECHEM ODBIŁA SIĘ TA IMPREZA? Moja ekipa przywiozła 9 złotych medali, 8 srebrnych oraz 1 brąz. Na zawodach o Puchar Polski gościliśmy zawodników z Niemiec, Arabii Saudyjskiej, Białorusi, Słowacji. Startujący bardzo chwalą sobie imprezy, któ re organizuję. Staram się,

aby niczego im nie zabrakło. Zapewnione mają odpowiednie jedzenie od naszych partnerów „Słodko Słone” ze Starogardu oraz pyszną zupę gulaszową od sieci barów PAPUDAJNIA. Woda, kawa, herbata, set startowy z napojami i potrzebnymi w okolicach startu odżywkami. Mają wszystko, czego im potrzeba. A co imprezę staram się, by zawody były jeszcze lepsze i żeby było więcej atrakcji.

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

Jeszcze nie ostatniegopowiedziałemsłowa

przyjechać na zawody i pokazać co osiągnęli ciężką pracą, wyrzeczeniami, samodyscypliną. Tego nie da się opisać słowami. Właśnie dla takich chwil chce mi się to robić. Jako Kociewiak, 4-krotny Mistrz Polski, Mistrz Europy i Mistrz Świata czuję się trochę w obowiązku promować sporty sylwetkowe w naszym regionie, w Polsce oraz na świecie, bo wszystko wskazuje na to, że zorganizuję Mistrzostwa Świata właśnie na Kociewiu.

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ.

29V

GROS NASZEGO SPOŁECZEŃSTWA BORYKA SIĘ Z OTY ŁOŚCIĄ. W JAKI SPOSÓB NAJSZYBCIEJ ZRZUCIĆ ZBĘD NE KILOGRAMY, ABY NIE ODBYWAŁO SIĘ TO KOSZTEM ZDROWIA?

UPRAWIANIE TEJ DYSCYPLINY SPORTU WIĄŻE SIĘ Z ODPOWIEDNIM ODŻYWIANIEM. TO WYMAGA NIE TYL KO DYSCYPLINY I SAMOZAPARCIA, ALE CHYBA RÓW NIEŻ ZASOBNEGO PORTFELA?

70% sukcesu w sportach sylwetkowych to odżywianie. Musimy kontrolować organizm 24h na dobę. To trud ny, wymagający sport. Nie każdy się nadaje, nie każdy wytrzyma. Ale ci, którzy dają radę są ludźmi sukcesu. Są poukładani, odpowiedzialni, mają bardzo dużą wie dzę. Są osobami silnymi i nie mam tu na myśli tylko siły fizycznej. Czy jest to drogi sport? Karnet u mnie kosztuje 100 zł na miesiąc. Zdrowa żywność kosztuje, ale niezdrowej nikt za darmo chyba nie daje? Wszystko to kwestia organizacji. Ryż nie jest drogi, jajka, pier si z kurczaka, warzywa. To chyba nie jest droższe niż inne jedzenie. Oczywiście można kupić wołowinę, ryby i inne frykasy. Można wspomóc się suplementami diety. Podstawowe nie są aż tak drogie, ale jest sporo suple mentów, którymi możemy wspomóc pracę naszego or ganizmu. I tu może zrobić się koszt, ale lepiej wydawać

No właśnie. I znowu sporty sylwetkowe i sportowcy zajmujący się fitnessem i kulturystyka idą z pomocą. Największym błędem są głodówki. Mam klientki, któ re przychodzą w końcu po dietę, czy poradę, bo przez jedzenie np. 1 posiłku dziennie nabawiły się anemii i in nych problemów ze zdrowiem. Muszę tutaj dodać, żeby nie stosować diety koleżanki, czy pierwszej lepszej z Internetu. Każdy z nas jest inny. Sporo osób ma jakieś problemy ze zdrowiem. Do każdego trzeba podejść więc indywidualnie. Moje proste rady to: wyeliminować cukier, wyeliminować produkty mleczne, które są do stępne w sklepach. Ograniczyć gluten, jeść małe posił ki co ok. 3 godz. Pić wodę bez gazu filtrowaną. Ile? To zależy od zapotrzebowania danej osoby. Inaczej jest w przypadku osoby aktywnej, inaczej prowadzącej sie dzący tryb życia. Ale 2 litry wody to minimum, jakie po winniśmy wypić dziennie. Wdrożyć do diety zioła, jeść warzywa, owoce, ale z rozwagą. Zacząć się ruszać, po prostu. Nawet spacery są dobrym początkiem. Żywy marsz 30-60 min. 4 razy w tygodniu jest już bardzo fajną aktywnością. Oczywiście trening z obciążeniem. Mógłbym wymieniać długo, ale to takie podstawy. Za praszam na darmowe konsultacje dla czytelników ma gazynu. Zapraszam tez na siłownię, którą prowadzę przy ul. Orlińskiego 4.

LUDZIE CORAZ CHĘTNIEJ PRACUJĄ NAD SYLWETKĄ, ACZKOLWIEK KULTURYSTYKA JAKO SPORT NIE JEST JUŻ TAK POPULARNA JAK DAWNIEJ. ZGODZI SIĘ PAN ZE MNĄ? Nie zgodzę się niestety. Przecież siłownie są pełne lu dzi. Dzięki kulturystom wiemy co robić na tej siłowni. Trenerzy personalni to w większości zawodnicy. Kate gorii na zawodach jest ponad 20. Więc też fitness mo del, athletic itd. Kulturystyka to nie tylko chłop 120 kg. Teraz bardziej lubiane są ładne sylwetki niekoniecznie z bardzo dużą masą mięśniową. Ale to ciągle kulturysty ka. Dzisiaj, już nie jak kiedyś tylko ciężary i kg twarogu. Trzeba mieć bardzo dużą wiedzę.

na to niż na inne niezdrowe produkty. Sumując, jeśli samodzielnie przygotowuje się posiłki i ma się głowę na karku, to kulturystyka nie musi być drogim sportem.

SAM JUŻ CHYBA ZAWIESIŁ PAN DZIAŁALNOŚĆ ZAWODNICZĄ. SĄ NASTĘPCY?

Powoli, nic nie zawiesiłem. Szkoda, że nasze media sła bo śledzą sporty sylwetkowe. Przypomnę, że w 2016 r. startowałem w zawodach i na 5 moich startów zdoby łem 5 złotych medali. Ostatnim startem w tym sezonie były Mistrzostwa Europy, na których zdobyłem zloty medal i tytuł Mistrza Europy. Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Miałem dość trudny okres w życiu, poprzez ciężką chorobę mamy, która po roku walki z rakiem niestety odeszła. Kilka mocnych „ciosów” od moich, jak myślałem, przyjaciół. Ale powoli się zbie ram. Jak mówią: „Co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”. Kiedy wszystko w moim życiu się unormuje, chcę jesz cze wyjść na scenę i bronić tytułów. Cel – Mistrzostwa Europy PRO oraz Mistrzostwa Świata PRO. Pytał Pan o następców. Mam podopiecznych, którym pomagam w przygotowaniach. Udało im się zdobyć tytuły Mistrzów Europy i kilka innych. Jestem dumny z tych, którzy su miennie „robią robotę”. To ciężka praca, ale jak się to kocha, to aż się chce. Zdradzę, że aktualnie pracujemy nad formą z Leszkiem Birną, mieszkańcem Kociewia. Jest sumienny i tym samym robi piękne postępy. Nie będę wymieniał wszystkich, z którymi pracuję z Polski i za granicy.

gotowanie, pieczenie i na koniec znalezienie idealnego drzewka choinkowego. Najlepiej kupić u znajomego leśniczego, wyciąć własnoręcznie. Wtedy będziemy mieli pewność, ze tak szybko nie straci igieł. A i jeszcze sianko pod biały obrus, i opłatek. A karp pływający w wannie_ No i na koniec trzeba zabłysnąć najpiękniejsza dekoracja świąteczna, bo co powie teściowa? Efekt? Przemęczone kobiety wyżywają się na najbliższych, łatwo wtedy o kłótnie i zły nastrój w domu. Podczas wigilijnej kolacji, pozbawione radości i sil, nie maja ochoty na nic, kolokwialnie mówiąc, padają na pysk. Z udawanym szczęściem na twarzy, byle dotrwać do rozdawania prezentów i moc odespać nieprzespane noce. I gdzie te cudowne sceny z Tego wszystkiego można uniknąć planując wszystko z wyprzedzeniem, zaczynając przygotowania wcześniej a przede wszyst kim kontaktując się ze swoimi gośćmi i najzwyczajniej podzielić się robota. Nikomu korona z głowy nie spad nie a będzie się czul lepiej, bo stanie się częścią tego świątecznego przedsięwzięcia, najlepsze przygotowa nia to te wspólne. Ponadto udziela się świąteczna at mosfera. Milo czasem za coś odpowiadać, choć ten raz w roku. Zanim kolejny raz zanurzymy się w świątecznej atmosferze, zastanówmy się czy chodzi tylko o to, aby spełniać oczekiwania innych. Zgadzam się, w Polsce tradycja świąt Bożego Narodzenia jest głęboko osa dzona w wartościach religijnych. Powielamy losy na szych przodków. Na pewno? Czy nie zagubiliśmy tego co najważniejsze? Gdzie w tym całym zgiełku jeste śmy? Spróbujmy w tym roku podejść do świąt napraw dę radośnie. Wykorzystajmy ten cudowny, pachnący choinka czas na kontakt z rodzina. Nie krytykujmy, nie oceniajmy. Rodzinnie stwórzmy klimat świąt Bożego Narodzenia. Po prostu bądźmy razem.

Nadchodzi cudowny czas, czas Bożego Narodzenia. Magiczny i co roku jedyny w swoim rodzaju, niby wy jątkowy, choć w dużej mierze, co roku taki sam. Po mimo obietnic, że w przyszłym roku już będzie inaczej. Może właśnie ten świąteczny czas jest właściwy do zwolnienia, zatrzymania się, pozwólmy sobie na chwilę refleksji. Jaką jakość chcemy nadać dniom, które nad chodzą, co tak naprawdę chcemy celebrować? Myślę, że warto zgłębić rozbieżności pomiędzy wizerunkiem świąt, a tego jak przeżywamy je faktycznie. Czy ten piękny obrazek, szczęśliwych rodzin przy wspólnym stole, którym karmią nas wszędobylskie reklamy jest Przygotowaniaprawdziwy?

tekst SARA BŁĄK

do świąt czas zacząć… Najczęściej w przypadku świątecznych przygotowań rządzi nami stres, który ma miejsce wtedy, gdy ilość pracy prze kracza poziom energii i siły, która dysponujemy. Do tyka to głównie kobiet. Wszystkie „matki Polki” chcą celująco zdać egzamin na wzorową panią domu. Prze cież to hańba poprosić ciocię Krysię aby przygotowała karpia, a siostrę, by upiekła piernik. Mąż zazwyczaj permanentnie zapracowany. Dzieci czekają na goto we, wgapione w swoje smartfony. Pani do sprzątania nie ma, a bałagan jakoś dziwnie kumuluje się wprost proporcjonalnie do brakującego czasu. Maniakalnie myjemy okna, pierzemy firany, pościel. Gruntowne porządki w szafach, szafkach, szafeczkach, odku rzamy pajęczyny na lampie, czyścimy kanapy, trze piemy dywany, jeśli ktoś takowe posiada… I jeszcze te zakupy, poszukiwanie prezentów , najczęściej na ostatnia chwile, wśród tłumów ! Oby trafione w gust obdarowanych. Następnym punktem w świątecznym harmonogramie jest pracochłonne lepienie pierogów,

Przedświąteczna gorączka

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.