Verizane 37

Page 1

BEZPŁATNY MAGAZYN LOKALNY 37 | 31 sierpnia 2017 ISSN 2449-7916

KRZYSZTOF ŁACH Redaktor Naczelny

Adres redakcji: Starogard Gdański, ul. Reymonta 1

3V

REKLAMA

Przypadki, czy chodzą po ludziach? Czasem pewnie zastanawiamy się, czy gdybyśmy poszli inną drogą do ulubionego sklepu, wybrali się na wczasy pociągiem zamiast autem, trafili do innej klasy w szkole średniej czy wybrali inny zawód, lub też może nie wpadli przez nieuwagę na nieznajomą osobę na ulicy, nasze życie nie potoczyłoby się inaczej. Dlaczego na naszej drodze stają ci a nie inni ludzie? Dlaczego o wielu z nich nie pamiętamy już nazajutrz po spotkaniu, a inne zostawiają trwały ślad w naszej świadomości? Czy nasze życie zdeterminowane jest przez świadome de cyzje i wybory, których sami dokonujemy, pasje, które wybieramy i rozwijamy, czy raczej jego większość wyre żyserowana jest przez przypadki i zbiegi okoliczności lub jak kto woli przez los czy Boga? Jak się dobrze zastanowić to o najważniejszych aspektach naszego życia często zade cydowały małe sprawy, przypadki, brak innej możliwości, wolny etat, który się akurat pojawił, dogodny dojazd do da nej szkoły – na pozór nieistotne wręcz momenty. A jednak. Dla mnie nie ma przypadkowych przypadków. Nawet jeśli coś wydaje się być absurdalnym splotem zdarzeń, zawsze dzieje się po coś i z jakiegoś powodu. Każda nowo poznana osoba to szansa na wielkie zmiany w życiu, każda sytuacja może prowadzić do zupełnie innego punktu niż ten, w jakim obecnie się znajdujemy. Największe zwroty akcji dzieją się bez Trudnoplanu.dyskutować z religią i wiarą w Boga lub jej bra kiem, nazwijmy to więc bezpieczniej – na pewno naszym życiem rządzi jakaś niewidzialna ręka, która pisze scena riusze do przypadków. Rzecz w tym, by otrzymać rolę ży cia i dobrze ją zagrać. Do następnego numeru.

Redaktor naczelny: Krzysztof Łach krzysztof.lach@verizane.pl

Zespół redakcyjny: Małgorzata Rogala, Łukasz Rocławski, Krzysztof Rudek Reklama: reklama@verizane.pl Wydawca: Agencja zabronione.bezmateriałówRozpowszechnianietreśćRedakcjaredagowaniazastrzeganiezamówionychRedakcjaReklamowazastrzeżonecopyrightReklamowaCREATIVEPrasowo-©2017WszelkieprawaAgencjaPrasowo-CREATIVEniezwracatekstóworazsobieprawoichi skracania.nieodpowiadazazamieszczanychogłoszeń.redakcyjnychpublicystycznychzgodywydawnictwajest

NA OKŁADCE: Adamowska-WojtaszekMałgorzatafotoKrzysztofRudek

Stado Ogierów zdjęcie Krzysztof Rudek

Blogerzy byli wtedy zjawiskiem, bo to głównie ich czy tało się w Internecie. Prasa już wówczas funkcjono wała w sieci, jednak większość społeczeństwa wolała tę wydawaną na papierze. Dzisiaj także prasę czyta się głównie w Internecie. Remigiusz Grzela uważa, że to jedna z przyczyn spadku popularności blogów. Kiedy był bardzo aktywnym blogerem prasa chętnie drukowała jego teksty. Dużą popularnością cieszył się zwłaszcza cykl „Przez dziurkę od ucha”, czyli dialogi podsłuchane na przykład w tramwajach. – Po kilku la tach Wirtualna Polska zrezygnowała z „zatrudniania” blogerów. Wtedy założyłem swoją stronę interneto wą i tam pisałem dosyć regularnie. W ciągu ostatnich dwóch lat robię to już sporadycznie, bo jestem bardzo zajęty innymi sprawami, takimi jak regularne pisanie do gazet, czy praca nad książkami, a bez względu na to, co pisałem to musiało mieć swoją dramaturgię, rozwój, być jakimś rodzajem impresji, zatrzymać na chwilę czytelnika, mieć puentę i coś, co się zapamięta. Nie chcę pisać przypadkowo byle czego – tłumaczy Remigiusz Grzela.

O blogach głośno i dużo mówiło się, kiedy zaczęły powstawać, czyli w roku 2000. Jednym z pierwszych blogerów w Polsce był autor ukazującego się w Veri zane felietonu pt. „Widziałem” Remigiusz Grzela. – Nie pamiętam kiedy dokładnie zacząłem pisać bloga. Nie chcę przypisywać sobie pionierstwa, ale na pewno by łaby w tym odrobina prawdy, bo zacząłem blogować jako jeden z pierwszych. Wystąpiłem nawet w filmie dokumentalnym „Między blogiem, a prawdą” Michała Brauma, który był próbą nazwania zjawiska pojawia jących się w sieci blogerów. Jedną z pierwszych osób piszących bloga była Krystyna Janda. Pamiętam, że jak ja zaczynałem, to jej blog był już bardzo rozhulany, a wpisy regularne. Blogi najpierw powstawały na plat formie blog.pl, potem to się zmieniało i stało bardziej zawodowe. Ja na przykład przeniosłem swojego bloga na platformę Wirtualnej Polski i płacono mi za pisanie „Z Kafką przy kawce” w określonej regularności. To był bardzo popularny blog. Do dzisiaj spotykam ludzi, którzy o nim mówią – wspomina Remigiusz Grzela.

Na swojego bloga „Misiu, czyli spacer w buciorach” od prawie dwóch lat nie zaglądał znany starogardzianom jako fotograf i rzeźbiarz Michał Majewski. – Ostatni wpis był o moim ojcu. Chyba niezły tekst, skoro na papierze opublikował go „Topos”. Blog fizycznie wciąż istnieje. Może jeszcze zdarzy się, że z doskoku coś wrzucę. Zacząłem go prowadzić dokładnie 23 lutego 2011 r., publikując małe opowiadanie z morza. Namó wili mnie do tego „koledzy po piórze”, a właściwie ko leżanki, z portalu literackiego Allarte, który był przed laty pierwszym miejscem, gdzie odważyłem się cokol wiek publikować, to znaczy poddać publicznej ocenie, weryfikacji. Pisanie do szuflady nigdy nie było moim zamiarem, a to był dobry, bezpłatny sposób żeby się przekonać (czy też zostać przekonanym) o jego (pisa nia) wartości. Potraktowałem więc blog jako sposób

6 BLOGI

odejdą do lamusa?

tekst MAŁGORZATA ROGALA

HISTORIA BLOGÓW INTERNETOWYCH NIE JEST DŁUGA. PIERWSZE POWSTAŁY ZALE DWIE KILKANAŚCIE LAT TEMU. OD TEGO CZASU WIELE SIĘ JEDNAK ZMIENIŁO. DLA NIEKTÓRYCH AUTORÓW STAŁY SIĘ ŹRÓDŁEM DOCHODU, INNI WCIĄŻ TWORZĄ JE Z POTRZEBY OPISYWANIA RZECZYWISTOŚCI. NA PIERWSZY RZUT OKA WYDAJE SIĘ, ŻE STRACIŁY JUŻ SWOJĄ POPULARNOŚĆ, A ICH „PIĘĆ MINUT” DAWNO MINĘŁO, ALE CZY NA PEWNO?

Blogi piszą także osoby niezwiązane z tworzeniem literatury. Doskonałym potwierdzeniem tej tezy jest pracująca w Wydziale Spraw Społecznych Urzędu Miasta w Starogardzie Gdańskim Ewa Życzyńska, która prowadzi bloga kulinarnego „kbk.blox.pl”. –Bloga założyłam dokładnie 10 lutego 2013 r. I dzień później... rozpoczęłam remont kuchni. W związku z czym pierwszy przepis ukazał się 2 marca 2013 r. Na początku przepisy dodawałam w miarę regularnie, co tydzień lub dwa. Jednak w 2015 r., po urodzeniu córki Agaty, częstotliwość zmalała, a zamieszczane

wiałam się jak go nazwać. Niektórzy mówią na mnie Anuszka i takim sposobem powstał „Anuszki Świat”. Do moich ulubionych zajęć należą gotowanie i pie czenie, dlatego blog ma tematykę kulinarną. Jednak ostatnio coraz częściej myślę o rozszerzeniu jego tre ści o tematy zdrowia, zdrowego jedzenia oraz rzeczy, które mnie inspirują. Od dziecka lubiłam spędzać czas w kuchni. W rodzinie mówiło się, że jestem specjalist ką od pieczenia słodkości. Wyjeżdżając na studia, da leko od domu, bo do Białegostoku, musiałam nauczyć się również gotować. Pokochałam to. W kuchni lubię eksperymentować, dlatego ciągle tworzę coś nowe go. Postanowiłam podzielić się swoimi przepisami w sieci, a blog stał się moją książką kucharską. Do jego prowadzenia zachęcił mnie mąż, który czasami żartu je sobie ze mnie i mówi, że miał w tym ukryty cel, czyli dobre jedzenie – śmieje się Anna Moritz-Prostko.

Paulina Majewska jest 30-letnią pielęgniarką ze Sta rogardu Gdańskiego. Po kilku latach pracy w polskim szpitalu, postanowiła spróbować swoich sił w zawo dzie za granicą. W momencie wyjazdu do Anglii zaczy na się akcja prowadzonego przez nią bloga i ciągnie się przez przygody, obserwacje, smutne i wesołe wy darzenia, jak i przez poszukiwania bratniej duszy na obczyźnie. Swojego bloga pani Paulina zatytułowała „Jak pachnie piniądz?” – To opowieść o perypetiach pielęgniarki, która dopiero szuka swojego miejsca w

7V na rozpowszechnianie swoich tekstów. Krótkich, bo wydaje mi się, że długie na ekranach monitorów mę czą. Czyli przeróżnych moich opowiadań, najczęściej z morza, fragmentów rzeczy obszerniejszych, nawet powieści, nad którymi wciąż pracuję (jedną, „Jadzię”, wydałem już na papierze. Pierwszy jej rozdział także zaistniał na blogu jako opowiadanie) oraz innych tek stów, jakichś moich drobnych impresji, na każdy te mat, także o tym, co robię poza pisaniem. Wszystko staram się ilustrować, przeważnie swoimi zdjęciami – opowiada Michał Majewski.

przepisy stały się bardziej „fit”. Dodatkowo „pomógł” Instagram, gdzie wystarczy zrobić zdjęcie, wstawić, dodać krótki opis i gotowe. Zawsze lubiłam gotować i wymyślać nowe dania, więc wybór tematu był raczej naturalny. Lubię szukać nowych smaków, mieszać składniki, komponować. Dzięki prowadzeniu bloga zwiększyłam swoją kreatywność. Dotyczy to głównie zamieszczanych przepisów: nowe potrawy, przypra wy, połączenia smaków, kolorów i kuchni – mówi pani BlogaEwa. kulinarnego prowadzi także Anna Moritz-Prost ko z Zespołu Prawnego starogardzkiego magistratu. Blog pani Ani powstał w 2014 r. – Długo zastana

Blogi to także świetne rozwiązanie dla recenzentów i krytyków. Do takiego wniosku doszła między inny mi Dominika Fijał. – Bloga „dofi.com.pl” prowadzę od 2011 r.. Zajmuję się recenzowaniem książek, ponie waż bardzo lubię czytać. W pewnym momencie po czułam potrzebę, że chcę się podzielić z kimś swoimi wrażeniami po lekturze, ale nie bardzo wiedziałam jak to zrobić. Zauważyłam jednak, że ludzie dyskutują o książkach właśnie na blogach i założyłam swój – mówi pani Dominika.

chcę prowokować awantur). Blog obecnie służy też promocji moich książek. Przez prawie trzy lata pro wadziłam również bloga recenzenckiego, na którym pojawiały się opinie o książkach, filmach i spektaklach teatralnych, jednak zrezygnowałam z niego z powodu braku czasu – powiedziała Anna Sakowicz. – W 2012 r. po przeprowadzce do Starogardu Gdań skiego nie mogłam znaleźć pracy. Wcześniej byłam na uczycielką, doradcą metodycznym, redaktor naczelną pisma pedagogicznego, szkoliłam też kandydatów na egzaminatorów, a mimo to nie mogłam znaleźć pracy w nowym miejscu. Przyznam, że było to przykre doświad czenie, bo nagle okazało się, że nie jestem nikomu po trzebna. Moje życie wyhamowało i ograniczyło się do obowiązków domowych. Poczułam się wtedy jak przy słowiowa kura domowa. Chyba byłam sfrustrowana i

Chociaż obecnie najszybszą i najbardziej popular ną formą komunikacji oraz miejscem, gdzie w łatwy sposób można podzielić się ze światem swoją opinią na określony temat jest Facebook, a coraz większą popularność zdobywają vlogi, czyli blogi w formie zamieszczanych na YouTubie filmików, to tradycyjne blogi tak szybko nie odejdą chyba do lamusa.

życiu. Tak po ludzku odnosi sukcesy i porażki na polu zawodowym oraz prywatnym, ale dalej idzie przed siebie drogą, którą wybrała, drogą emigracji. Nie na zywam siebie blogerką. Moim wyuczonym zawodem zawsze pozostanie pielęgniarstwo. Mam nadzieję, że moje teksty trafią nie tylko do osób związanych ze środowiskiem medycznym, ale że pokażą moją pracę z innej, tej emocjonalnej strony, trochę uwrażliwią środowisko na problemy osób starszych i schorowa nych oraz na problemy samych pielęgniarek. To mój najważniejszy cel – podkreśla Paulina Majewska.

8V

Od pięciu lat bardzo aktywnie bloguje pisarka Anna Sakowicz. Jej blog „Kura pazurem – kuradomowa.blo gujaca.pl” dotyczy codzienności. – Piszę o wszystkim, co mnie porusza (denerwuje, śmieszy, oburza itp.).

zrezygnowana. Pod wpływem tych emocji postanowi łam, że jeżeli już zostałam tą kurą domową, to założę bloga właśnie o tym, jak to jest ograniczyć swoje życie do czterech ścian domu. Przecież ja wtedy nawet nie miałam znajomych w Starogardzie, a drzwi, do których pukałam były szczelnie zamknięte. Tak narodził się po mysł blogowania. Niestety niewiele wiedziałam o tym świecie. Córka założyła mi bloga na platformie Onetu. Wrzuciłam pierwszy post i na chwilę o tym zapomnia łam. Po tygodniu okazało się, że miał osiem tysięcy odsłon. To mnie niezwykle zmotywowało. Okazało się, że ludzie mnie czytają. Zaczęłam więc pisać regularnie. Potraktowałam to jak pracę. Codziennie o 7:00 doda wałam post (przez siedem dni w tygodniu). Obecnie piszę już rzadziej, ale nadal systematycznie. Ponadto niezwykłą motywacją był konkurs. W październiku za łożyłam bloga, a w grudniu wygrałam konkurs (organi zowany przez Onet i Ambasadę Szwajcarii), w którym nagrodą była wycieczka do Szwajcarii. To na pewno dodało skrzydeł – opowiada pisarka.

Omijam jednak dwa tematy: politykę i religię (bo nie

Jest nam miło poinformować, że w Starogardzkie Gdańskim rozpoczęła się budo wa nowoczesnego i kameralnego osiedla mieszkaniowego. Osiedle mieścić się bę dzie przy ulicy Żwirki i Wigury, w spokojne i dobrze skomunikowanej części miasta.

Biuro Nieruchomości 3M Galeria Szwarc ul. Kościuszki 27 Starogard Gdański tel. 605 409 821

W budowie jest dwanaście budynków jednorodzinnych. W każdym budynku znaj dują się dwa samodzielne, 3-pokojowe lokale mieszkalne o powierzchni ok. 68 m2 Budynkikażde. będą wybudowane z wysokiej jakości materiałów budowlanych – ściany zewnętrzne i wewnętrzne w bloczków silkatowych, zapewniających bardzo dobrą izolacyjność akustyczną i akumulację ciepła. Mieszkania na parterze mają do dyspozycji przydomowe ogródek, a mieszkania na pierzę przestronne balkony. Budowa zakończy się do końca 2018 roku, a sprzedaż rusza już od września 2017. Sprzedaż prowadzić będzie profesjonalne Biuro Nieruchomości 3M, zapewniające najwyższy standard usług i rzetelność obsługi. W celu zapoznania się ze szczegółową ofertą zapraszamy do Biura Nieruchomości.

OSIEDLE NADZIEJA

Nie chcę mówić o polityce. Zajmują się nią nasi de cydenci. Ja chcę pokazać, że są dodatkowe mocne argumenty, które pokazują, że nie chodzi tylko o ob ciążenie ruchem samochodowym drogi nr 22, w któ rym nota bene Starogard jest absolutnym liderem, bo to jest jedno z największych obciążeń wśród miast, które ma odciążyć obwodnica. Jeżeli to obciążenie i ten duży przepływ samochodów przez tę newralgicz ną ulicę powoduje zakorkowanie tranzytu, to Krajowa Dyrekcja powinna wziąć to pod uwagę. Samochody wjeżdżają do miasta i stoją. Czas przejazdu od jedne

SOBIECKIZENON

WIEMY JEDNAK, ŻE W POLITYCE BYWA Z TYM RÓŻNIE.

STAROGARDZKA OBWODNICA NIE ZNALAZŁA SIĘ W RZĄDOWYM „PROGRAMIE BUDOWY DRÓG KRAJOWYCH NA LATA 2014-2023 (Z PERSPEKTYWĄ DO 2025 R.)”. MA PAN JESZCZE NADZIEJĘ, ŻE JEDNAK SIĘ W TYM PROGRAMIE ZNAJDZIE?

Nadzieję mam, bo gdybym nie miał, to bym się w to ponownie nie zaangażował i nie wciągał w to kole gów nie tylko przedsiębiorców, ale i tych wszystkich, którzy czują to, co ja już wiem. Moje przekonanie, że to się powinno udać bierze się stąd, że jednak wśród aktualnie rządzących mamy paru sprzymierzeńców. Nie mówię już o naszych lokalnych posłach, senato rach, bo to jest chyba naturalne. Liczę na to, że tak jak mówią, tak działają. Ile kto może, to już jest inna kwestia. Nie chcę wymieniać tutaj nikogo z imienia i nazwiska, bo na etapie negocjacji, na jakim się obec nie znajdujemy, byłoby to niewłaściwe. Mogę tylko tyle powiedzieć, że wszyscy, którzy byli przekonani, że ta obwodnica znajdzie się w tym ostatecznym projekcie są naprawdę mocno zawiedzeni. Niektórzy próbują na tym pewnie upiec swoją polityczną pieczeń, ale to jest normalne. Natomiast argumenty, które moim zdaniem powinniśmy zacząć przedstawiać bardziej konkretnie, mogą pozwolić stworzyć warunki do tego, żeby zostało to ponownie rozpatrzone. W to, że lista jest ostateczna, nie do końca wierzę. W sytuacji, kiedy ogromny krok naprzód wykonał lokalny samorząd i to zarówno miejski, powiatowy, jak i gminy wiejskiej Sta rogard. W związku z tym uważam, że musimy stanąć w obronie samorządu i wspierać go w dochodzeniu swo ich praw. Nie trzeba być ekspertem od transportu, od silników spalinowych, zwłaszcza diesla, żeby nawet z Internetu wyciągnąć sobie dane i zobaczyć jak układa się krzywa zanieczyszczeń i toksycznych spalin ra kotwórczych w sytuacji, gdy na odcinku około 4 km mamy 5 rond, 4 skrzyżowania i jeszcze pomniejsze

PRZEWODNICZĄCY SPOŁECZNEGO KOMITETU BUDOWY OBWODNICY, WŁAŚCICIEL FIRMY GRASO.

zakręty. Ilość emitowanych zanieczyszczeń, pyłów, tlenków, musi być tak ogromna, że jak przedstawiłem te dane specjalistom na Politechnice, to usłyszałem, że daje to taki efekt, jakby przez miasto przejeżdżało nie 2 000, a 20 000 ciężarówek. Nie powinno więc ni kogo dziwić, że Starogard Gdański jest niechlubnym liderem, jeśli chodzi o zanieczyszczenie powietrza. W mojej ocenie przy okazji obwodnicy trzeba na to zwrócić uwagę i tym właśnie walczyć. Jeśli trujące toksyny nie są wystarczającym argumentem dla Kra jowej Dyrekcji ani dla decydentów, to dołóżmy do tego jeszcze przejazd kolejowy. Jeśli od godzin porannych do wieczornych jest 25 razy zamykany, a tak śred nio szacują kolejarze to stanowi on 15-20% przyblo kowania ulicy Skarszewskiej, która stała się jedną z kluczowych w Starogardzie. Przejeżdża tam 16 000 pojazdów na dobę, więc jeśli drogowcy zawarli jakąś umowę z samorządami, to powinni jej przestrzegać. To, że nie jest ona podpisana, nie ma żadnego zna czenia. W świecie cywilizowanym, co najmniej w świe cie biznesu są umowy, że tak powiem honorowe, a umów się dotrzymuje.

Dajmy dobre argumenty

10V

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH

NA OSTATNIM SPOTKANIU W SPRAWIE BUDOWY OBWODNICY NASZEGO MIASTA WSPOMINAŁ PAN, ŻE NIE TYLKO O NIĄ CHODZI. SĄ PRZECIEŻ JESZCZE W STAROGARDZIE INNE NEWRALGICZNE PUNKTY. Tak, to co zrobiono to już jest historia, ale szkoda, bo wystarczyło na tym odcinku coś zmienić. Rondo było przecież już 2 razy przebudowywane. Nadal nie spełnia i nie będzie spełniać swojej funkcji. Jeśli nie

pociągnie się dalej wątku stworzenia tunelu pod tora mi, który rozwiązałby przy okazji problem tak dużego zakładu, jakim jest destylarnia, która przechodzi nota bene również na dostawy i wysyłki kolejowe, więc do chodzą dodatkowe elementy związane z przetacza niem wagonów. Wszystko będzie dobrze, dopóki nie wydarzy się jakaś tragedia. Samorządowcy podjęli decyzję, że będzie skonsolidowana kampania. My jako Społeczny Komitet Budowy Obwodnicy absolutnie to popieramy. Myślę, że jako obywatele wszyscy, w tym i prasa, powinniśmy przyjąć taką postawę.

12V

go ronda do drugiego wynosi czasem 35-40 minut. Samorząd lokalny, w mojej ocenie, przez ostatnie 2-3 lata zrobił tyle, ile było można. Dlatego wszyscy musimy go wspierać, tak abyśmy mogli później jed nogłośnie stwierdzić, że my Kociewiacy zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, aby odciążyć zakorkowa ny ruch tranzytowy, aby dać szansę, nadzieję naszym dzieciom i wnukom na trochę świeżego powietrza.

CZYLI UWAŻA PAN, ŻE JEST SZANSA, ABY POWAŻ NIE POTRAKTOWANO NASZE POSTULATY? Musimy szukać sprzymierzeńców, aby przebić się z naszymi argumentami. Mamy Posła Kiliana. Mamy przecież też naszych posłów z opozycji. Wierzę, że

Mamy potwierdzenie, że takie są zalecenia i prace projektowe rzeczywiście będą kontynuowane i to mnie, mimo wszystko, napawa dużą nadzieją, że bę

REKLAMA Nie

wszyscy mają jak najlepsze intencje i zrobią w tej sprawie wszystko, co jest możliwe. Teraz się nie uda ło. Nie wiem z jakiego powodu. Jeśli nawet była to sprawa polityczna, to teraz trzeba argumentami nie politycznymi krzyczeć: „Mordujecie nas”, „Stwarzacie zagrożenie na torach”.

DZIĘKUJĘ ZA ROZMOWĘ. wszędzie jesteśmy, ale o wszystkim wiemy

13V

PANA ZAANGAŻOWANIE JEST GODNE PODZIWU. CHYBA NIE LUBI PAN BEZCZYNNIE CZEKAĆ. Tak już mam, że jak się czegoś podejmuję, to czuję się za to odpowiedzialny. Był czas, że komitet po spełnie niu swojej funkcji, tzn., gdy samorządy nawiązały ze sobą współpracę, zaczęły być stroną i przejęły nego cjacje dotyczące obwodnicy, to my pilnowaliśmy, żeby przy wyborze wariantów nie były pod uwagę brane żadne interesy partykularne, czy finansowe, chociaż jakby nie patrzeć pieniądze mają tu duże znaczenie, bo wariant III jest wariantem najdroższym.

Tylko niech się nasi dyplomaci zachowują dyploma tycznie, a my będziemy działać po swojemu. Będziemy pokazywać nowe argumenty, eksponować pewne za grożenia, jeśli będzie trzeba to może coś więcej.

POLITYKA W SPRAWIE OBWODNICY RÓWNIEŻ JEST BARDZO WAŻNA. TAK, JAK ZASUGEROWAŁ PREZES STAROGARDZKIEGO KLUBU BIZNESU-ZWIĄZKU PRACODAWCÓW GRZEGORZ BORZESZKOWSKI, JEŚLI STRACIMY SZANSĘ NA OBWODNICĘ, STARO GARDZIANIE TAK SZYBKO O TYM NIE ZAPOMNĄ, DAJĄC SWÓJ WYRAZ SPRZECIWU PRZY URNACH WYBORCZYCH.

ODNOSZĘ WRAŻENIE, ŻE NIKT W MINISTERSTWIE INFRASTRUKTURY NIE ZAGŁĘBIŁ SIĘ W TEN TE MAT WYSTARCZAJĄCO, A DECYZJA ZOSTAŁA WY DANA Z KLUCZA.

Za wszelką cenę chciałbym uniknąć jakichkolwiek po dejrzeń i spekulacji, czy to dla niektórych lepiej, że ta obwodnica wypadła, czy gorzej. Do końca nie wiemy co tak naprawdę było tego przyczyną. Czy była to de cyzja polityczna? Być może. Mam nadzieję, że nie. Naj bardziej przykre jest to, że zniweczony został ogrom ny wysiłek społeczny i samorządowy włożony w to, żeby obwodnica Starogardu Gdańskiego powstała. Rola wszystkich, którzy mogą coś zrobić polega też na tym, żeby wesprzeć lokalny samorząd w udrożnie niu dróg. Wystarczy kilka prostych ruchów. Od ronda poczynając, poprzez dokończenie przejazdu w ciągu ulic Zielonej i Dworcowej, newralgicznego ronda, a na „bajpasie” kończąc. Pamiętajmy, że nawet jeśli ob wodnica zostanie wybudowana to ilość samochodów za kilka lat wzrośnie, więc i tak będziemy skazani na korki. Apeluję więc do wszystkich, którzy mają jakieś pomysły na rozwiązanie tego problemu, żeby korzy stali z otwartości do rozmów Panów Prezydentów, czy Starostwa. My swoje propozycje w tej spawie przedło żymy niebawem.

NIEŁATWO BĘDZIE GO PEWNIE PRZEFORSOWAĆ.

Pewnie będzie to bardzo trudne zadanie. Wcześniej kwota też była wysoka, bo wynosiła 380 000 000 zł, ale po konsultacjach obywatelskich koszt rośnie o 100 000 000 zł.

dziemy mieli spore szanse na powstanie obwodnicy w wypadku, gdy ktoś wypadnie lub na przykład zo staną jakieś pieniądze. Wiem, że zrobiliśmy wszystko, co tylko możliwe, żeby ta obwodnica była. Stąd moje przekonanie, że się uda.

Niezależnie jaka była opcja polityczna u władzy, wszystko wskazywało na to, że to się uda. Może po jawiły się jakieś nowe elementy, o których nie wiemy. Może to jest tylko takie wstępne rozwiązanie, żeby zo baczyć co się będzie działo. Liczę na to, że wszyscy nie mają tak dopiętych dokumentacji jak my, a wiemy przecież o tym, że tak jest. W dodatku nie wszędzie są takie argumenty, jakie my mamy. Potwierdza się to w kolejnych miastach, które odwiedzam.

PEWNIE MA PAN PODOBNE ZDANIE DO MOJEGO, ŻE NIE MOŻNA DAĆ ZAPOMNIEĆ O STAROGARDZIE I CAŁY CZAS TRZEBA NACISKAĆ. NA OSTATNIM SPO TKANIU POŚWIĘCONYM BUDOWIE OBWODNICY PADAŁY RÓŻNE POMYSŁY. PANA ZDANIEM DYPLOMATYCZNA FORMA WALKI JEST NAJLEPSZA?

RAZEM Z PRZEDSTAWICIELAMI SAMORZĄDU, POJECHAŁ PAN DO MINISTERSTWA INFRASTRUKTU RY PRZEDE WSZYSTKIM WALCZYĆ O TO, ŻEBY PRA CE PROJEKTOWE NAD OBWODNICĄ NIE ZOSTAŁY PRZERWANE. MINISTER OBIECAŁ, ŻE BĘDĄ KONTY NUOWANE.

14V

Cel projektu: Zwiększenie możliwości zatrudnienia osób młodych do 29 roku życia bez pracy, w tym w szczególności osób, które nie uczestniczą w kształceniu i szkoleniu (tzw. Młodzież NEET).

Formy aktywizacji zrealizowane w projekcie: poradnictwo zawodowe – 345 osób, pośrednictwo pracy - 206 osób, staże - 206 osób, szkolenia – 89 osób, jednorazowe środki na podjęcie działalności gospodarczej - 50 osób.

Regionalny Program Operacyjny Województwa Pomorskiego na lata 2014-2020 Projekt: AKTYWIZACJA OSÓB BEZROBOTNYCH PO 30 ROKU ŻYCIA W POWIECIE STAROGARDZKIM II

Wskaźnik efektywności zatrudnieniowej dla poszczególnych grup po zakończeniu udziału w projekcie:

Wartość projektu: 3 134 522,60 zł (w tym na 2016 rok: 2 775 522,60 zł, na 2017 rok: 359 000,00 zł)

Okres realizacji projektu: 01 stycznia 2016 – 30 kwietnia 2017 roku Wartość projektu: 3 761 341,70 zł (w tym na 2016 rok: 3 661 341,70 zł, na 2017 rok: 100 000,00 zł) Wysokość wkładu Unii Europejskiej w projekt: 3 197 140,44 zł w 2016 roku i 85 000,00 zł w 2017 roku Cel projektu: Wzmożenie działań na rzecz aktywizacji zawodowej osób pozostających bez pracy, z wyłączeniem osób przed ukończeniem 30 roku życia, zarejestrowanych w PUP w Starogardzie Gd. jako bezrobotne. Formy aktywizacji zrealizowane w projekcie: poradnictwo zawodowe - 252 osoby, pośrednictwo pracy - 114 osób, staże - 48 osób, szkolenia - 57 osób, jednorazowe środki na podjęcie działalności gospodarczej - 81 osób, refundacja kosztów wyposażenia lub doposażenia stanowiska pracy - 66 osób.

Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim zrealizował projekty współfinansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego Program Operacyjny Wiedza Edukacja Rozwój 2014-2020

Wskaźnik efektywności zatrudnieniowej dla poszczególnych grup po zakończeniu udziału w projekcie:

Realizator projektów: Powiat Starogardzki/Powiatowy Urząd Pracy w Starogardzie Gdańskim ul. Kanałowa 3, 83-200 Starogard Gdański, tel. 58 56 235 39, starogardgdanski.praca.gov.pl niepełnosprawnych59,3%osób 66,4% osóbbezrobotnychdługotrwale osób69,1%oniskichkwalifikacjach 60,5% osób w wieku 50 lat i więcej 69,2%kobiet niepełnosprawnych72,7%osób 64,8% osóbbezrobotnychdługotrwale osób63,2%oniskichkwalifikacjach pozostałych73,3% grup

Wysokość wkładu Unii Europejskiej w projekt: 2 339 210,45 zł w 2016 roku i 302 565,20 zł w 2017 roku

Projekt: AKTYWIZACJA OSÓB MŁODYCH POZOSTAJĄCYCH BEZ PRACY W POWIECIE STAROGARDZKIM II

Okres realizacji projektu: 01 stycznia 2016 – 30 kwietnia 2017 roku

Kobieta z europejską sygnaturą

Maria Ślązak od wielu lat swoje życie prywatne i za wodowe wiąże z Warszawą i Starogardem Gdańskim. To właśnie w stolicy Kociewia ma swój dom i rodzi nę, a także stoi na czele Kancelarii Radców Prawnych Consultant S.C., w której oprócz niej są starogardzcy prawnicy: Jerzy Papieczka, Anna Szarmach i Zbigniew Posert. Jest absolwentką Wydziału Prawa na UMK w Toruniu oraz studiów podyplomowych z zakresu pra wa podatkowego w SGH, studium prawa europejskie go Uniwersytetu w Cambridge. Odbyła też staże za wodowe w USA, Kanadzie, Danii i Irlandii.

w Brukseli, pierwszej tego typu placówki samorządów z krajów Europy Środkowej i Wschodniej oraz przyna leżności KRRP do takich organizacji, jak Rada Adwo katur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy (CCBE) i Międzynarodowego Stowarzyszenia Prawników (IBA). Jej dorobek zawodowy jest od lat doceniany przez śro dowiska prawnicze w Europie. Wystarczy dodać, że w 2015 roku została pierwszą Polką, która przewodni czyła Radzie Adwokatur i Stowarzyszeń Prawniczych Europy (CCBE), najbardziej prestiżowej organizacji zrzeszającej samorządy prawnicze państw członkow skich Unii Europejskiej i krajów sąsiadujących, która reprezentuje ponad milion prawników europejskich. Teraz przewodzi Europejskiemu Stowarzyszeniu Praw ników AEA-EAL.

Maria Ślązak w 2011 roku została uhonorowana od znaczeniem ministra sprawiedliwości „Za zasługi dla polskiego wymiaru sprawiedliwości”. Jest też laureat ką wielu nagród, m.in.: nagrody Złoty Paragraf w latach 2012 i 2016 dla najlepszego radcy prawnego oraz na grody im. Laursab Andronikashvili przyznanej w 2015 roku przez Adwokaturę Gruzińską pierwszemu zagra nicznemu Prywatnieprawnikowi.interesujesię malarstwem, teatrem i operą.

Często spotykamy się z opiniami, że brakuje u nas kobiet, które przez swoje kompetencje, charyzmę i cieszące się estymą w danej branży mogą sprawo wać ważne funkcje na szczeblu lokalnym, a co dopie ro krajowym. Okazuje się, że mamy starogardziankę, która wszystkie wspomniane powyżej cechy posiada i co więcej piastuje ważne stanowisko w skali europej skiej. Tą osobą jest Maria Ślązak, która od lipca tego roku jest prezydentem Europejskiego Stowarzyszenia Prawników AEA-EAL.

MARIA ŚLĄZAK

15V

Ze względu na długie godziny spędzane w biurze ceni sobie aktywny wypoczynek na świeżym powietrzu.

Arbiter Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Go spodarczej w Warszawie oraz Sądu Arbitrażowego przy Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Maria Ślązak to też inicjatorka powołania Przedstawicielstwa Krajowej Rady Radców Prawnych

Robię to, co kocham

MAŁGORZATA ADAMOWSKA-WOJTASZEK

rozmawiał KRZYSZTOF ŁACH zdjęcia KRZYSZTOF RUDEK

MEDYCYNA WETERYNARYJNA TO WYMAGAJĄCA DZIEDZINA. JAK WYGLĄDA TYPOWY DZIEŃ PRACY WETERYNARZA?

LEKARZ WETERYNARII TO ZAWÓD ZARÓWNO DLA KOBIETY, JAK I MĘŻCZYZNY. NIE MAM CO DO TEGO ŻADNYCH WĄTPLIWŚCI. PRZYZNAM JEDNAK, ŻE LECZENIE KONI KOJARZY MI SIĘ Z ROSŁYM MĘŻ CZYZNĄ UBRANYM W CHARAKTERYSTYCZNY FARTUCH, TRZYMAJĄCYM STRZYKAWKĘ Z TZW. „KOŃSKĄ DAWKĄ“ LEKU. A TUTAJ WIELKIE ZASKO CZENIE...

CO PANI ZDANIEM JEST NAJWAŻNIEJSZE W TAK WYMAGAJĄCYM ZAWODZIE?

Przez cały dzień pracuję wyłącznie w terenie. Pro wadzę diagnostykę i leczenie koni w stajni u klienta. Godziny pracy są nienormowane. Tak naprawdę ni gdy nie wiem kiedy mój dzień pracy się skończy, bo często jestem zaskakiwana wezwaniami do nagłych przypadków. Do każdego pacjenta staram się pod chodzić indywidualnie. Bardzo ważne jest dla mnie, aby badanie konia było dla niego i jego właścicie li jak najmniej stresujące. Koń, jeśli ma się do niego odpowiednie podejście, jest mimo swoich gabarytów

LEKARZ

Uważam, że w zawodzie lekarza weterynarii naj ważniejsze jest to, aby naprawdę kochać zwierzęta i być gotowym do poświęceń. Trzeba mieć siłę wstać o godz. 5:00 rano do trudnego porodu, pomimo że jest się po 14 h pracy. Myślę, że jak w każdym zawo dzie, po prostu trzeba to kochać. Ja mam to ogromne szczęście, że naprawdę robię to, co kocham.

PROSZĘ OPOWIEDZIEĆ CZYTELNIKOM VERIZANE COŚ O SOBIE. PANI FASCYNACJA KOŃMI ZACZĘŁA SIĘ JUŻ W DZIECIŃSTWIE?

JAKIE PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ MA MAŁGORZATA ADAMOWSKA-WOJTASZEK?

i siły, bardzo wdzięcznym pacjentem, chociaż nieste ty czasami potrafi być niebezpiecznie i zdarzają się kontuzje. Nigdy nie zostawiam moich pacjentów bez opieki, o czym może świadczyć fakt, że od 5 lat świę ta spędzam w pracy. Obecnie, jeśli mam wolny dzień w moim zastępstwie dyżur pełni dr Melania Nowak. Pracujemy na zmianę 24h na dobę, 7 dni w tygodniu. Zajmuję się diagnostyką i leczeniem chorób koni pra wie z każdej dziedziny. Najbardziej jednak interesuje mnie stomatologia oraz ortopedia. Jeśli uznam, że jakiś pacjent potrzebuje leczenia stacjonarnego, wy syłany jest do kliniki. Współpracujemy z wieloma kli nikami oraz lekarzami w Polsce i zagranicą. Staram się być otwarta i często konsultuję przypadki tak, aby znaleźć jak najlepsze rozwiązanie dla moich klientów i pacjentów. Całym działem rozrodu koni (USG układu rozrodczego, sztuczna inseminacja, monitoring ciąży, porody) obecnie zajmuje się dr Melania Nowak, która jest moim najbliższym współpracownikiem. Podobnie jak w leczeniu chorób u ludzi, w weterynarii najważ niejsza jest trafna diagnostyka. Do jej wykonania wy korzystuję między innymi: najnowszej generacji RTG –system cyfrowy bezpośredni, dzięki któremu bardzo dobrej jakości zdjęcie na komputerze jest gotowe w 5 sekund po zrobieniu. Mam także USG do badania narządu ruchu i jamy brzusznej, USG ginekologiczne, endoskop z możliwością wykonywania gastroskopii, specjalistyczny sprzęt do badania jamy ustnej konia i tarnikowania zębów, a także nebulizator dla koni do leczenia schorzeń układu oddechowego.

Tak. Z końmi jestem związana od dziecka. Konno jeź dziłam sportowo. W ten sposób narodziła się moja fascynacja tak pięknymi i szlachetnymi zwierzętami, jakimi są konie. Jestem absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego na kierunku medycyna we terynaryjna. W 2015 r. zostałam lekarzem Polskiego Związku Jeździeckiego, co uprawnia mnie do obsługi zawodów jeździeckich. W maju 2016 r. ukończyłam studia specjalizacyjne z zakresu chorób koni. W trak cie edukacji zdobywałam wiedzę specjalistyczną w kraju i zagranicą w Brytyjskim Towarzystwie Lekarzy Weterynarii BEVA w Anglii, Angielskiej Szkole Veteri nary Profesional Developmnet (ortopedia, neurologia i stomatologia ) oraz Veterinary Sport Horses Prove to w Amsterdamie. Miałam także przyjemność uczyć się ortopedii na najwyższym światowym poziomie na szkoleniach i wykładach prowadzonych przez prof. Jeana Marie Denoix. Jestem instruktorem jeździectwa oraz fitness. Moje pasje, oprócz koni oczywiście, to właśnie wspomniany już fitness, taniec latynoamery kański (bachata, salsa) oraz podróże.

Taki stereotyp to już historia. Siła nie jest wcale naj ważniejsza, bo medycyna weterynaryjna w leczeniu koni osiagnęła bardzo wysoki poziom. Posiadanie koni, zwłaszcza tych drogich – sportowych, spowo dowało rozwój tej nauki jako dyscypliny specjalistycz nej. Dzięki temu ten zawód mogą wykonywać nie tylko rośli mężczyźni, ale też drobne kobiety.

Życzę zatem realizacji tych planów. Dziękuję za rozmowę. WETERYNARII, SPECJALISTA CHORÓB KONI, WŁAŚCICIELKA HUBERTUS VET

18V

Jeśli chodzi o mój osobisty rozwój, to zamierzam do kończyć rozpoczęty doktorat. W 2013 r., na moje nieszczęście, okazało się, że test, którego używałam w badaniach został wycofany z rynku i musiałam je przerwać. Natomiast co, do rozwoju mojej firmy, to jest plan, aby w przyszłym roku otworzyć klinikę dla małych zwierząt oraz centrum rozrodu koni wraz z prowadzeniem embryo transferu.

UL RYNEK 506TELEFONGDAŃSKISTAROGARD6209991

ZASKAKUJĄCE KULINAR NE POŁĄCZENIE KLASYKI Z NOWOCZESNOŚCIĄ.

OD PONAD MIESIĄCA W STAROGARDZIE GDAŃ SKIM POD SZYLDEM „A ŁYŻKA NA TO” DZIAŁA NOWA RESTAURACJA. TO PRZYTULNE, PRZYJA ZNE MIEJSCE, W KTÓRYM MOŻNA DOBRZE ZJEŚĆ, SPRÓBOWAĆ NOWYCH, CZASEM EGZOTYCZNYCH POTRAW ORAZ ODKRYĆ

Świat nieustannie pędzi naprzód. Wszystko się zmienia. Dlaczego więc kuchnia, a co za tym idzie restauracje miałyby stać w miejscu? One też przechodzą zmiany. Jakiś czas temu triumfy święciły knajpki, gdzie serwowano dania charakterystycz ne dla poszczególnych krajów. Teraz coraz większą popularność zdobywają te, gdzie spróbować można smaków różnych kultur. W Starogardzie taką możliwość daje otwarta 27 lipca restauracja „A łyżka na to”.

atutem restauracji są też ceny. Nie są one może najniższe, ale też nie wygórowane. Ludzie do skonale zdają sobie sprawę z tego, że za jakość się płaci, a dania w restauracji „A łyżka na to” przygoto wywane są z produktów najwyższej jakości.

Ważnym elementem restauracji jest nie tylko jakość dań, ale i obsługi. Wielu jej klientów chwali kucha rza – Gastronomia to moja wielka pasja. Zawsze lu biłem gotować. Jestem związany ze street foodem. Przygotowywałem przede wszystkimi burgery, ka napki, pizzę. Zawsze kręciły mnie innowacje. Lubię dorzucić coś nowego. Menu restauracji „A łyżka na to” jest moim pierwszym dużym, tak złożonym pro jektem, chociaż wcześniej pracowałem w podobnych miejscach – opowiada Pan Bartosz. Kiedy przyjeżdżał do Starogardu Gdańskiego, by zagrać tu na perkusji, nie przypuszczał nawet, że zostanie szefem kuchni. W odpowiednim momencie rozmawiał z restauratorem, który akurat miał zamiar otworzyć nowy lokal. Oka zało się, że obaj panowie mają podobną wizję tego miejsca. Dzięki temu „A łyżka na to” prężnie działa już od ponad Restauracjamiesiąca.cieszy się coraz większą popularnością, na której brak od dnia otwarcia narzekać nie może. Klienci już mają swoje ulubione dania. – Hitem oka zała się wietnamska zupa pho. Wszystkim bardzo

gwiazdą tego miejsca jest Łyżka. Postanowiliśmy więc o zdanie na temat restau racji, którą sama sobą firmuje zapytać właśnie ją. A Łyżka na to: „Zapraszam!”.

Restauracja „A łyżka na to” będzie się zmieniać i nie ustannie rozwijać. Spośród innych wyróżniają ją nie tylko innowacje, ale też serwowane śniadania. Już od godz. 9:00 można zjeść coś zarówno klasycznego, jak i bardziej egzotycznego, tunezyjskie lub marokańskie śniadanie. Nie sposób nie wspomnieć także o niezwy kle przytulnej aranżacji wnętrza. Oddaje ona przyja zny charakter miejsca, gdzie spotyka się otwartych, uśmiechniętych ludzi. Dodatkowo w mieszczącej się przy ul. Rynek 6 restauracji w niedzielę posłuchać można muzyki na żywo. W piątki i soboty też czasem ktoś

Zdecydowanieprzygrywa.największą

23V

–Dębski.Modę

Miejsce to z założenia miało dać klientom duży wybór, tak by mogli poczuć się jakby byli w różnych zakąt kach świata. – Kulinarna świadomość społeczeństwa jest coraz większa. Z pewnością przyczyniają się do tego liczne programy telewizyjne o takiej tematyce. Ludzie potrzebują nowości. Bardzo chętnie próbują nowych dań. Obecnie nie ma żadnego problemu z do stępnością produktów, dlatego kucharze mają coraz większe pole do popisu – mówi szef kuchni Bartosz

na mieszanie w jednej restauracji różnych kuchni wprowadzili angielscy kucharze, którzy szkolili się we Francji. Należy do nich chociażby bardzo po pularny Gordon Ramsay. Otwierając swoje lokale, ci kucharze kierowali się głównie tym, żeby ich potrawy były po prostu smaczne. Mieszali kuchnię francuską z tą, którą znali najlepiej, czyli angielską. Ten trend roz przestrzeniał się i modyfikował. Zaczęły powstawać miejsca, gdzie można spróbować kuchni naprawdę różnych krajów, niekoniecznie tylko włoskiej, czy na przykład azjatyckiej. Taka forma prowadzenia restau racji pozwala nam na pewnego rodzaju swobodę. W każdej chwili do menu możemy dodać na przykład smaczny lokalny lub po prostu polski przysmak, który nas zainspiruje. Liczy się jedzenie dobre jakościowo, a nie kuchnia konkretnego regionu – tłumaczy szef Dużymkuchni.

smakuje. Podobnie jest z curry, daniem kuchni indyj skiej oraz inspirowaną Bałkanami grillowaną makrelą marynowaną wcześniej w czerwonym pieprzu. Mamy też obecnie bardzo popularną w Stanach Zjednoczo nych, wywodzącą się z Meksyku szarpaną wieprzo winę. Przygotowuje się ją trzy dni. Najpierw mięso trzyma się w solonce, potem się je marynuje, a na koniec piecze przez 12 godzin w 100 stopniach Cel sjusza. Po takiej obróbce, mięso praktycznie samo się rozpada. Nie rezygnujemy jednak z tradycyjnych dań, takich jak na przykład karkówka, czy pierś z kurcza ka. To zawsze będzie smakowało każdemu. W menu chcemy wprowadzić także dodatki sezonowe. Myślę, że sprawdzi się to zwłaszcza przy burgerach. Lubię nowości, ale zawsze staram się nie przekombinować – mówi Bartosz Dębski.

Kiedy umarła nie miałem czasu ani okazji jej poże gnać.W

Gdy umarła Julia Hartwig, nic takiego się nie stało. Świat gotował się i szalał, w Polsce bardziej niż zazwy czaj w wakacyjne miesiące. Świat, o którym napisała Zawiszanka w puencie wiersza, że należy do poetów, nie do generałów. Ale nie miała racji. Świat nie należy do Krótkopoetów.po wiadomości o śmierci Julii Hartwig za dzwonił Mariusz Szczygieł. Chciał, żebym opowiedział mu swoją „prawdę” o Julii Hartwig, do jego felietonu w „Dużym Formacie”. Zainteresowała go zwłaszcza jedna historia. Byłem kiedyś na kolacji u ambasadora Francji, na cześć francuskiego humanisty, pisarza Pier re’a Assouline’a. Wśród gości była pani Julia. Ponieważ była sama, zaproponowałem, że po kolacji zamówię taksówkę i odwiozę do domu. Kiedy opuszczaliśmy rezydencję, zaczęło padać. Podałem pani Julii rękę,

tekst REMIGIUSZ GRZELA

Wielokrotnie pytałem o królewskie lata, tak nazy wała w swojej poezji lata przeszłe, szczęśliwe. Chętnie patrzyła wstecz, umiała wydobyć najjaśniejsze, naj piękniejsze, nawet zachwyt, chociaż całe życie filtro wała tak, by nie ujawniać emocji. A przecież przeszła wiele. Była dziewczynką, kiedy jej mama skoczyła z okna. W czasie wojny, młoda dziewczyna, była łącz

Widziałem 15

MARSZAŁKOWSKA 68

Szczygieł opisał to zdarzenie, dając felietonowi tytuł: Jak się pan znajduje tego lata?

Choć jest jedną z najbardziej znanych warszawskich ulic, i przebiega przez ścisłe centrum miasta, wła ściwie nie zachwyca. Nie jest to promenada w stylu telawiwskiego bulwaru Rothschilda ani barcelońskiej Rambli a już na pewno nie w stylu paryskich Pól Eli zejskich. Należy raczej do ulic, którymi się przemyka, aby usiąść na położonych przy niej placach Unii Lu belskiej, Zbawiciela czy Konstytucji. Marszałkowska jest szybka, chaotyczna, a jednak lubię nią pospace rować, od skrzyżowania z Królewską, od Ogrodu Sa skiego aż po plac Unii Lubelskiej. Bywam w teatrach Polonia, TR Warszawa, z którymi dzieli adres.

Odwiozłem panią Julię na Marszałkowską, a jadąc do siebie zadzwoniłem do Ani Piotrowskiej, jej redak torki, towarzyszki, przyjaciółki. Opowiedziałem, co się stało, na wypadek, gdyby pani Julia następnego dnia miała jakieś bóle. Wiedziałem, że sama Ani nie powie.

Pomyślałem, że właśnie takie było odejście Julii Hartwig. Jakby chciała odwrócić uwagę, tak jak od upadku w ambasadzie.

24V

14 lipca w amerykańskim Gouldsboro, w Pensyl wanii umarła Julia Hartwig, moja ukochana poetka. Umarła tak cicho jak żyła, omal niezauważenie. Nie zajmując sobą świata. W ostatnich latach wielokrot nie miałem zaszczyt prowadzić jej spotkania autor skie, nagrywać rozmowy, bywać w jej pełnym książek i obrazów mieszkaniu przy Marszałkowskiej 68.

chodziła już wówczas o lasce, nie chciała skorzystać z pomocy, tłumacząc, że nie nieporadna. Odmówiła sta nowczo, więc nie nalegałem. I wtedy dosłownie runęła ze schodów na ziemię. Uderzyła głową o kamienną po sadzkę. Rzuciliśmy się, kto w pobliżu, by pomóc. Pod nieśliśmy, wprowadziliśmy do ambasady, by odpoczęła na kanapie. Ambasador chciał wezwać pogotowie, ale pani Julia kategorycznie odmówiła. Nic jej się nie stało. Nic nie boli. Mówiła, że jest zażenowana, że to się stało i że stało się tu. W taksówce nalegałem, abyśmy poje chali do szpitala. Bałem się, że mogła doznać jakiegoś urazu. Powtarzała, że sobie tego nie życzy. Kiedy się przy tym upierałem, zmieniała temat, zadając mi róż ne zupełnie nie związane z upadkiem pytania. W końcu zapytała: jak pan się znajduje tego lata? Przecież przed chwilą byłem świadkiem jej upadku… Jak mogłem się czuć? Tylko o tym myślałem.

ogóle nie udało nam się pożegnać poetki tak jak należy, w skupieniu, w zadumie, wracając do jej wier szy. Tyle ważniejszych tematów było w mediach. Wal ka o niezawisłość sądów, demonstrowanie naszego sprzeciwu. Poetka i aktorka Stanisława Zawiszanka czytała przed laty w Starogardzie w księgarni Atena u Zofii Janikowskiej: gdy umiera poeta, wiatr ogłasza minutę ciszy – noworodkom rozszerzają się źrenice –cichną serca ptaków – powolnieją górskie siklawy…

Moje rozmowy z poetką znajdują się w moich książ kach „Wolne” i „Obecność”. W tej ostatniej mówiła: „Mam bardzo pozytywny stosunek do życia i jakbym odchodziła, to z poczuciem wdzięczności za istnienie, za możność skorzystania ze świata, bo wiele pięknego mnie spotkało. Spotkałam ludzi, którzy byli mi bliscy i życzliwi. To wielki skarb. Doceniam to. Uważam, że to, co mam, mnie się należy. Bo się o to staram, szanuję to, chcę wykonywać to, co mi zapisane. Jestem osobą pełną dobrej woli. Gdyby mnie skrzywdzono, czułabym się bardzo źle. Liczę się z taką możliwością. Ale może nie będzie? No, dobrze, skończmy. Aleśmy się wdali…”

Na kilku spotkaniach promujących książkę „Obec ność” pani Julia czytała dwa zamieszczone tam swoje wiersze, w tym wiersz, który Teresa Torańska prze pisała sobie przed śmiercią. Zaznaczyła w moim eg zemplarzu pomarańczową taśmą. Nie zdjąłem tej ta śmy. Zachowałem jak ślad.

perspektywa widzenia. Niewiele się tu dzieje. Byliśmy pierwszymi lokatorami odbudowanego domu. Dosta liśmy możliwość wyboru mieszkania. Okna nie wycho dzą na Marszałkowską, więc jest cicho. Kiedy tu za mieszkaliśmy, to naprzeciw, gdzie jest dzisiaj Instytut Włoski, stała kamienica, w ruinie. Mówiono, że kiedyś była piękna, z eleganckimi posadzkami. W czasie woj ny rozpalano na posadzce ogień, została kompletnie zniszczona. W mieszkankach gnieździły się prostytut ki. Kobiety, nie dziewczęta. Któregoś wieczoru Artur wracał z naszym przyjacielem z przyjęcia. Obaj byli ubrani wizytowo i nie mogli skończyć rozmowy. Cho dzili tam i z powrotem. Nagle usłyszeli, jak jedna pro stytutka mówi do drugiej: Może podejść? A tamta: Daj spokój, to kelnerzy. Wrócił strasznie rozbawiony. Tutaj zaczepiano ludzi. Było tu, powiedzmy, swojsko. Strzęp tej ludowości został w lokalu na dole, w kawiarni Pa rana. Tu nie przychodzą tak zwani eleganccy ludzie, nikomu to nie przyjdzie do głowy. W piątki przycho dzi młodzież, przeważnie oglądają mecze. W Paranie pozostał ten duch. Ale kiedyś to był świetny adres. Mieszkał tu Jarosław Iwaszkiewicz”.

W jednej z naszych ostatnich rozmów mówiła, że jest na odjezdnym. Odkąd skończyła 90 lat, żegnała się w swojej poezji ze światem pełnym barw, muzyki i ciszy.

Parana nadal istnieje. A niedaleko przy skrzyżo waniu Marszałkowskiej i Hożej jest księgarnia Book Book, którą poetka mijała codziennie. Nie wiem, ale i to ma dla mnie, człowieka wierzącego w światy rów noległe, znaczenie. Mieszkanie Julii Hartwig i Artura Międzyrzeckiego odwiedzało tyle postaci, o których dzisiaj możemy jedynie przeczytać: Zbigniew Her bert, Czesław Miłosz, Jerzy Turowicz, Wisława Szym borska... Przybiegała tu z Teatru Dramatycznego, na herbatę, aktorka Elżbieta Czyżewska. Tyle tu było skupionych rozmów i dymu tytoniowego. Tyle nadziei, oczekiwań, rozczarowań. Do późna paliło się światło.

To mieszkanie lubiła wypełniać muzyką. Mówiła mi: „Mój dzień zawsze upływa pod znakiem muzyki. Jest wielką pomocą. Coś się dzieje takiego w środku, że człowiek łagodnieje, lżej mu ż yć. Jeżeli jest źle... słucham Haydna. Mozart jest piękny. Haydn jest pięk ny i znajduje się w nim ciągle coś nowego. To piękna, różnorodna muzyka. Kiedyś przy kolacji zapytałam Brodskiego, jakiego kompozytora najbardziej ceni. Powiedział: Haydn, imprévisible. Nie do przewidzenia. Nie czuję się osamotniona w tym wyborze”.

Sama pisała:

niczką, o czym mi barwnie opowiedziała. Po wojnie, w 1950 roku zginął w wypadku (jego okoliczności pozostają niejasne) jej ukochany, reporter Ksawery Pruszyński, z którym miała brać ślub. W 1996 straciła męża Artura Międzyrzeckiego, z którym dzieliła rów nież pasję, zainteresowania i literaturę.

Przyjaźnie nieskłócone studnie niezatrute bitwy jeszcze pełne nadziei zwycięstwa Gwiazdy nieprzeliczone Księżyc nierozpoznany

kiedy do mnie dociera kiedy już wiem że wielcy artyści umarli że wielcy artyści umrą kiedy czytam Julii Hartwig „Spojrzenie” zazwkiedywitająceproszącepółprzytomnenadświadomeośmierćsięz„obłokiem”skaczęwyrwęjakawemnietęsknotynimi…

26V

Kiedy wydała swój ostatni tomik wierszy „Spoj rzenie” w 2016 roku, byłem mocno przejęty, właściwie rozbity. Nie ukrywała już, że jest po tamtej stronie. Od dawna sam nie pisałem wierszy, ale po lekturze „Spoj rzenia” napisałem (i drukuję go tutaj po raz pierwszy, w ogóle od lat nie drukuję swoich poetyckich prób):

Lubię zaglądać na Marszałkowską. Rozmowy za wsze były spokojne, jakby toczone w innym świecie i w innej epoce. Nigdzie nie spieszyły. Usiłowały nazwać. Rozmowy o poezji były rozmowami o życiu, bo dla Julii Hartwig to nie były oddzielne sfery. Poezja była esen cją życia, jego metaforą, znakiem, zatrzymaniem. Za trzymaniem, bo jak pisała „to wróci”:

odchodzisz z krainy kwiatów i śpiewających ptaków wchodzisz w ciszę piasków i odległego morza

To Niewrócibędzie zgliszczy ani ruin wszystko zachowane tak jak przed zagładą w świetle i w rozkwicie

W jednej z rozmów zapytałem o mieszkanie przy Marszałkowskiej. Mówiła: „Tutaj jestem stale. Czu ję potrzebę przedefilowania tędy, zobaczenia, kto idzie. Małe psy i duże psy, stare kobiety, młodzi lu dzie biegnący razem, zadowoleni. Ulica to wspaniała

My jeszcze nieświadomi co spełnić się może a co na zawsze będzie odebrane

„Tak będzie”

Bo pani Julia, mimo sędziwego wieku, nie przesta wała pracować. Pisała w nocy, kiedy nawet Marszał kowska zaczynała przysypiać. Kiedy zapytałem, jak żyć, odpowiedziała: pracować, myśleć, czytać.

27V KingaKOSSOBUCKA tekst MAŁGORZATA ROGALA zdjęcia KINGA KOSSOBUCKA OD ZAWSZE MIAŁA ARTYSTYCZNĄ DUSZĘ. ODKĄD TYLKO PA MIĘTA FASCYNOWAŁ JĄ APARAT FOTOGRAFICZNY, A PRZEDE WSZYSTKIM TO, ŻE POZWALA ON ZATRZYMAĆ CZAS, ZAPISAĆ CHWILĘ I EMOCJE. BEZ FOTOGRAFOWANIA KINGA KOS SOBUCKA NIE WYOBRAŻA SOBIE ŻYCIA. Z a t r z y m a ć e m o c j e y m ća e m o c j e e m o c

się głównie na ulicznej fotografii oraz prostych por tretach. Jestem na etapie: „przed obiektywem rób, co chcesz”. Kieruję daną sesją, ale nie chcę tworzyć sztucznych póz, czy klimatu, w których ktoś się nie odnajduje. Staram się łapać charakterystyczne dla danej osoby szczegóły, które na pierwszy rzut oka nie są oczywiste – mówi Kinga.

Kinga z aparatem fotograficznym na dobre związała się siedem lat temu. Fotografowanie sprawia jej mnó stwo radości. – Już od dziecka bawiłam się aparatem fotograficznym taty. Wtedy jeszcze fotografia była analogowa, wszystko zupełnie inaczej wyglądało. Fascynowało mnie to, że można zatrzymać wspo mnienie, spojrzenie bądź emocje na kawałku papieru, a nie tylko w pamięci. Pochłonęło mnie to i zostało aż po dzisiejszy dzień – opowiada Kinga Kossobucka.

zdjęcie PIORPAULINA

Już w gimnazjum bohaterka artykułu miała sprecy zowane plany co do swojej zawodowej przyszłości. –Wiedziałam, że będę zajmować się fotografią. Z tego też powodu skończyłam Technikum Organizacji Re klamy w Zespole Szkół Ekonomicznych w Starogar dzie Gdańskim. Później dziennie studiowałam mar keting i nowe media. Właśnie obroniłam licencjat. W zeszłym roku dostałam się na Akademię Sztuk Pięk nych, gdzie studiuję fotografię – powiedziała dziew czyna. Kinga pracuje w Basement Club, gdzie chętnie fotografuje bawiących się ludzi.

28V

Dziewczyna ma kilka fotograficznych marzeń. Naj większym jest kontrakt z National Geographic, który pozwoliłby jej zwiedzać świat i fotografować ludzi, ich kultury oraz obyczaje. Kinga Kossobucka marzy też o dokończeniu projektu, nad którym pracuje już od ponad dwóch lat i zrealizowaniu swojej pierwszej, w całości autorskiej wystawy. Przy takim zaangażo waniu, jakie wkłada w każdą swoją fotografię i odro binie szczęścia, to się po prostu musi udać.

Dziewczynę w fotografii fascynuje to, że dzięki zdję ciom można na stałe zapisać pewne wydarzenia i związane z nimi emocje. – Pasjonują mnie ludzie, któ rych fotografuję. Uświadamia mi to często, że każdy z nas jest zupełnie inny, ale emocje wyrażamy w taki sam sposób, czego doskonałym przykładem są kon certy. Ludzie tam stają się zupełnie wolni. Dotyczy to zarówno artysty na scenie, jak i publiczności. Fo tografia koncertowa to, poza uliczną, moja ulubiona. Te niepozowane ujęcia są najlepsze. Kiedy ludzie nie wiedzą, że są obserwowani i fotografowani, zachowu ją się naturalnie. Często fotografuję osoby bezdomne. Przechodzimy obok nich codziennie nie widząc bądź udając, że nie widzimy. Historie, jakie mają wypisa ne na twarzach są niesamowite. Ostatnio skupiam

Chociaż fotografia jest w życiu bohaterki artykułu priorytetem, to ma też inne zainteresowania. – Nie wyobrażam sobie dnia bez dobrej muzyki. Nie ogra niczam się do jednego gatunku. Jako, że sama kiedyś grałam i mam bardzo muzykalną rodzinę, mam to w genach. Na koncertach czuję się jak ryba w wodzie. Muzyka uspakaja, rozluźnia, kiedy trzeba pozwala się także skoncentrować. Lubię też dobre, socjologiczne książki – mówi Kinga.

Kiedy zaczynała swoją przygodę z fotografią najlep szą modelką była jej starsza siostra. Dzisiaj Kinga jest jej bardzo wdzięczna za to, że pozwalała na testowa nie na sobie nowych fotograficznych trików. – Ostat nio coraz częściej słyszę, że już nie mam czasu robić starszej siostrze zdjęć, więc chyba za bardzo jej nie wymęczyłam – śmieje się dziewczyna. – Na moich fotografiach często pojawiają się także bracia, dziad kowie oraz przyjaciółka. Podobnie jak siostrze, im też dziękuję za cierpliwość – dodaje Kinga.

Treningi : -

- piątek Starogardzka18.30drużyna bokserska dzięku je

właścicielowi

Od 4 września treningi boksu połączone elementami cross fitu odbywać się również będą w Skórczu, sala przy Ze spole Szkół Ponadgimnazjalnych , ul. Kociewska 7. poniedziałek 18.30 18.30 Panu Adamowi Gudalewskiemu, firmy Ega za ufundowanie koszulek klubowych.

pięknych

- środa

REKLAMA

Beniaminek Polmet Starogard Gdański zaprasza na salkę bokserską przy ul. Hallera 19 A (dawna hala Agro-Ko Zajęciaciewia).

z

-

-

-

-

Popraw sprawność i sylwetkę Foto: Dawid Malinowski

dla wszystkich, niezależnie od wieku i płci odbywać się będą: poniedziałek 18.00, wtorek 18.00, 19.30, czwartek 18.00, 19.30, piątek 18.00.

Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.