Vario28

Page 1

dziura w murze – jędrzej jaxa-rożen o swoim wypadku i powrocie do latania Zbigniew gotkiewicz lądowanie PRZY silnym wietrze

numer 03 (28) wiosna 2018/cena 14,90 w tym 5% VAT

28 3/2018 (28) lipiec-wrzesień 2018

motoparalotniowe mistrzostwa świata: tajlandia celność lądowania: krosno, Osceny test: macpara colorado, ozone z-alps, Airdesign rise 3 salewa ironfly: relacja z zawodów loty biwakowe: alpy południowe nowej zelandii


swobodnie sobie polatasz www.dudek.eu


ZDJĘCIE NA OKŁADCE: Airone.Pro / Teneryfa

spis treści

ZDJĘCIA: Kinga Masztalerz, Olga Majrowska

Edytorial

6: PRZELOTEM (NEWSY) 12: Dziura w murze Jędrzej Jaxa-Rożen 18: klaudia bułgakow tłok na niebie 20: nowa zelandia lot biwakowy 30: ozone Z-Alps test 32: salewa ironfly zawody hike&fly 38: Mistrzostwa Czech Hike&Fly 40: Airdesign rise 3 test 46 : Motoparalotniowe Mistrzostwa Świata 50: macpara colorado test ppg 54: Rekordowy lot na wysokość 6162 m 58: IV memoriał grzegorza krzyżanowskiego 60: celność lądowania relacje z zawodów 64: Pan American Paragliding Championship 70: lądowanie PRZY silnym wietrze 74: paramedic pierwsza pomoc

20-29: nowa zelandia lot biwakowy No ale nie czuję tego, docieram na kolejny grzbiet, tu dla odmiany wiatr wieje z północnego wschodu a nie z południa, usiłuję złapać termę, ale gubię ją i momentalnie ładuję się na zawietrzną. Natychmiast wiadomo, że nic z tego nie będzie, ląduję w potężnym duszeniu, niemal pionowo. Przeleciałam 25 km. Jestem tak zawiedziona i wkurzona tą szarpaniną, że łzy ciekną mi po policzkach. Jeśli tak wygląda dobry dzień, to chyba nie chcę wiedzieć jak wygląda kiepski. I przede wszystkim – co ja tu właściwie robię? Czego szukam? Poglądy wyrażane przez autorów nie zawsze są zgodne z poglądami redakcji. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń.

Redaguje: Tomasz Pankiewicz – redaktor naczelny/grafik współpraca: Klaudia Bułgakow, Maciej Pieńkowski, Paweł Kozarzewski e-mail: vario@vario.aero Wydawnictwo: Przegląd Lotniczy-Aviation Revue Sp. z o.o. Targowa 84 lok. 3A, 03-448 Warszawa tel. 22-6700608, 22-6700735 e-mail: plar@plar.pl Prezes: Jan Bieńkowski Dział sprzedaży: Adam Górecki, e-mail: sprzedaz@plar.pl Dział reklamy: Roman Peczka, e-mail: reklama@plar.pl

projekt makiety, skład i łamanie: Tomasz Pankiewicz

W numerze:

Oddając letni numer magazynu Vario do druku było już pewne że polska reprezentacja w piłce nożnej doznała całkowitej porażki. Do tej pory nie rozumiem fenomenu tego sportu. Na szczęście kibicuję zupełnie innym dyscyplinom, które od lat nie zawodzą. Nasza drużyna narodowa w ppg kolejny raz udowodniła swoją klasę. Podczas rozgrywanych w Tajlandii Motoparalotniowych Mistrzostw Świata zwyciężyła w klasyfikacji narodowej, a Wojciech Bógdał zdobył tytuł Mistrza Świata w klasie PL1. I nie był to koniec medali, o czym możecie się dowiedzieć z relacji Wojtka na naszych łamach. Jestem również pod wielkim wrażeniem samotnego lotu biwakowego w Alpach Południowych Nowej Zelandii jakiego dokonała Kinga Masztalerz. Równie dużego wyczynu dokonała Dominika Kasieczko. Jako jedyna kobieta startowała w wyścigu hike&fly Salewa Ironfly. Tego typu zawody stają się coraz bardziej popularne w Europie. Kilku naszych zawodników wystartowało w Mistrzostwach Czech hike&fly o czym donosi Kuba Maderski. Poza tym – chapeau bas dla Aleksandra Hirsztritta za pobicie światowego rekordu wysokości na motoparalotni z silnikiem dwusuwowym.

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO

|3


Jędrzej Jaxa-Rożen

20 lat temu, w maju 1998, złamałem kręgosłup.

Dziura w murze Jędrzej Jaxa-Rożen

12 |

J

Jędrzej w doborowym towarzystwie: Krzysztof Kaczyński, Piotr Dudek, Januard Wojtak.

akichkolwiek usprawiedliwień by nie szukać, to ja osobiście zgrzeszyłem beztroską i brakiem pokory. W lotnictwie to chyba cenię najbardziej poza wolnością – paradoksalnie cieszyć się nią może tylko ktoś rzetelny i odpowiedzialny, czyli potrafiący sobie samemu nałożyć pewne granice. Przyroda i prawa fizyki nie mają przyjaciół, nie jest tak, że niektórym wolno więcej. Ja tego dnia ewidentnie wyczerpałem cierpliwość losu i za karę zostałem inwalidą. Chociaż w dużej mierze kontynuowałem poprzednie, w jakimś sensie rozpocząłem wtedy nowe życie. I dziś, po tych latach i kilku rewolucjach, mogę z czystym sumieniem powiedzieć że się z niego cieszę. Po wypadku w pierwszej chwili uznałem, że koniec z lataniem. Wiedziałem, że na paralotni nie wymagającej nóg do sterowania jak najbardziej byłoby to możliwe, ale myślałem, że skoro nie potrafiłem docenić i uszanować podarowanego mi piękna, już mi się ono nie należy. Będę się teraz powo-

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

lutku i rozsądnie cieszył jakimiś kajakami, może nurkowaniem. Zresztą początkowo życiowe problemy, których narobiłem sobie i Bogu ducha winnej rodzinie były wystarczająco absorbujące, żeby nie myśleć o rozrywkach. Sądziłem też, że domagając się w dalszym ciągu przyjemności, z której nie umiałem rozsądnie korzystać, będę wyglądał jak alkoholik, który właśnie spadł ze schodów, ale poturbowany i podrapany bez żenady wyciąga rękę po więcej. Dzisiaj jednak inaczej już na to patrzę. Po różnych perypetiach doszedłem bowiem do wniosku, że największe bariery mamy w sobie. Nie było łatwo do tego dojść, ale ostatecznie jeśli domagam się od innych, żeby traktowali mnie normalnie, a nie jak biednego kulawego, to sam sobie też muszę pozwolić na normalne życie. Czyli mam prawo również do wariactw, a nawet więcej: to dopiero powrót do uprawianych dawniej szaleństw oznacza powrót do „normalnego życia”, oznacza całkowite przezwyciężenie skutków wypadku. To wszystko jednak by się nie udało, gdyby nie paralotniowe środowisko. WydaZDJĘCIA: archiwum domowe Jędrzeja


Jędrzej Jaxa-Rożen

| 13

wało mi się ono zawsze bardziej rozbite i indywidualistyczne od aeroklubowego – zresztą nic dziwnego, skoro polskie początki polegały na samotnych wyprawach w góry, a nie na wspólnych pracach przy szybowcach czy w spadochroniarni. W tej sprawie jednak okazało się, że nie muszę prosić o pomoc: ludzie uzależnieni od latania doskonale rozumieją braci w nieszczęściu, i wsparcie jakie otrzymałem, przeszło wszelkie wyobrażenia. Być może dlatego, że wcześniej przez kilka lat na łamach Przeglądu Lotniczego wymądrzałem się na temat bezpieczeństwa, ten wypadek był dla latającej społeczności większym szokiem niż dla mnie. Niemniej to wam wszystkim zawdzięczam powrót w powietrze – mojej własnej woli byłoby za

mało. Jak wspomniałem, chociaż myślałem o lataniu, nie chciałem się narzucać z prośbami. W tym samym czasie kilku sprawdzonych przyjaciół, którzy myśleli o tym, aby mnie ponownie wysłać w powietrze, nie chciało się wyrywać z propozycjami żeby świeżego kaleki nie urazić. I tak wokół siebie przez dwa lata krążyliśmy, póki przy piwie podczas Mistrzostw Polski, na które zaproszono mnie w charakterze sędziego, nie okazało się że myślimy o tym samym. Ponieważ był to wieczór nie poszliśmy na stok od razu, tylko zaraz następnego dnia – i nastąpiła reakcja łańcuchowa. Dzięki temu, że wysiłek był wspólny, radość była nie tylko moja. Okazało się, że dla całego otoczenia, zarówno w środowisku kulawych, jak i lotników, mój lot miał wymiar

Jędrzej jest świetnym szybownikiem, ma na swoim koncie przelot po trójkącie FAI 300 km.

W lotnictwie to chyba cenię najbardziej poza wolnością – paradoksalnie cieszyć się nią może tylko ktoś rzetelny i odpowiedzialny, czyli potrafiący sobie samemu nałożyć pewne granice. « lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


Nowa Zelandia lot biwakowy

N

o ale nie czuję tego, docieram na kolejny grzbiet, tu dla odmiany wiatr wieje z północnego wschodu a nie z południa, usiłuję złapać termę, ale gubię ją i momentalnie ładuję się na zawietrzną. Natychmiast wiadomo, że nic z tego nie będzie, ląduję w potężnym duszeniu, niemal pionowo. Przeleciałam 25 km. Jestem tak zawiedziona i wkurzona tą szarpaniną, że łzy ciekną mi po policzkach. Jeśli tak wygląda dobry dzień, to chyba nie chcę wiedzieć jak wygląda kiepski. I przede wszystkim – co ja tu właściwie robię? Czego szukam? Co próbuję udowodnić? Może po prostu nie jestem gotowa na samotny lot biwakowy przez te dzikie góry? Dalej na północ nie ma dróg i szlaków, tylko ośnieżone szczyty i skaliste granie, jeszcze kawałek w głąb i wydostanie się na piechotę zajmie mi wiele dni. Pustka jak okiem sięgnąć, jedyna szutrowa droga biegnie południem, skąd przyleciałam. Może jutro zlecieć do tej drogi, wyjść na zewnątrz, do cywilizacji, do domu? Może ta wyprawa to dla mnie za dużo? Skąd ja w ogóle wiem, że sobie poradzę?

22 |

Nie wiem. Właśnie to sprawdzam. *** Nowozelandzkie Południowe Alpy zafascynowały mnie gdy tylko zobaczyłam je po raz pierwszy dwa lata wcześniej. Wietrzne, dzikie góry, bez dróg i szlaków, bez ludzi i cywilizacji, za to z błyskawicznie zmieniającą się pogodą, tak różne od Europejskich Alp budzą respekt i pobudzają wyobraźnię. Wtedy, dwa lata wcześniej najzwyczajniej nie byłam na nie gotowa. Pierwszego dnia spanikowałam, drugiego ostrożnie polatałam z Cardrony wokół jeziora Wanaka i przypadkiem ustaliłam nowy kobiecy rekord przelotu otwartego (83,4 km). Wiedziałam jednak, ze ledwo dotknęłam tych gór. Dzień później spotkałam się na kolacji z Nickiem Neynensem, ktory właśnie pobił swój własny rekord lecąc ponad 200km linią, którą sam stworzył i z Benoit Outtersem i Antoine Girardem, którzy dopiero co wrócili z vol-bivu przez Południową Wyspę. Wszyscy trzej to niezwykli piloci, dodatkowo Antoine i Benoit mieli wyjątkowo dobrą pogodę. Tak czy inaczej w takim towarzystwie nietrudno o inspirację. Tak narodziło się marzenie o lataniu głęboko w tych górach, a ze względu na ich charakter, jedyną opcją był lot biwakowy. WWW.VARIO.AERO / lato 2018

Nowa Zelandia lot biwakowy Kinga Masztalerz

Jestem tak zawiedziona i wkurzona tą szarpaniną, że łzy ciekną mi po policzkach. Jeśli tak wygląda dobry dzień, to chyba nie chcę wiedzieć jak wygląda kiepski. I przede wszystkim – co ja tu właściwie robię? Czego szukam? Co próbuję udowodnić? Może po prostu nie jestem gotowa na samotny lot biwakowy przez te dzikie góry? «

Kinga w locie nad Południowymi Alpami w Nowej Zelandii. Biwak po wylądowaniu.

A zatem lot biwakowy przez Południowe Alpy! Gdy pierwszy raz wypowiedziałam to głośno, wystraszyłam się - dzień wcześniej niewielka pętla wokół jeziora przyprawiła mnie o dreszcze, a teraz zamarzył mi się lot biwakowy w głębi, gdzie nie ma dróg i szlaków, gdzie wydostanie się z przypadkowej doliny może zająć mi tydzień?! To marzenie przeraziło mnie, ale też poruszyło coś bardzo głęboko - najlepszy drogowskaz, że warto spróbować. W ciągu następnych dwóch lat latałam coraz dalej i różnymi liniami w Europie i Himalajach, uskuteczniłam kilka mniejszych lotów biwakowych sama i z moim partnerem Chrisem. Bawiłam się glajtem przy silnym wietrze na klifach Karioitahi. Południowe Alpy wciąż miałam z tyłu głowy. W międzyczasie postanowiłam również, że ten lot biwakowy musi być solo - samotność w górach wybrzmiewa mocniej, zmienia dynamikę, każda decyzja zależy tylko ode mnie, margines bezpieczeństwa jest dużo mniejszy a wszystkie wątpliwości i strachy prędzej czy później dadzą o sobie znać - nie ma tu żadnych przeszkadzajek, żadnego wsparcia i trzymania fasonu przed partnerem czy grupą. Ale też samotność pozwala naprawdę zaufać swoim instynktom i zrozumieć kim jesteśmy, na co nas stać. Co o sobie wiemy, a co dopiero musimy przetestować. W grudniu 2017 czas nadszedł. Przez kilka tygodni jadłam jak zwierzę przybierając parę kg - wiedziałam, że się przydadzą o ile nie polujesz na jelenie czy oposy, w tych górach nie ma jedzenia. Paralotnia, zapas liofilizowanego jedzenia i sprzęt kempingowy leżały przygotowane w kącie i czekały na swój moment. Po rodzinnych świętach na Północnej Wyspie zobaczyłam, że prognoza wyglądała dobrze na dwa dni, a jak na te góry to super, więc zapakowałam się w samolot i wieczorem wylądowałam w Queenstown. Złapałam stopa do początku szlaku na Mt Crighton i weszłam w las. Wybrałam tę górę na początek, bo jest dość blisko Queenstown, ale też od razu lokuje mnie w górach - nie ma tam żadnego lądowiska a ze względu na przestrzeń powietrzną jedyna linia biegnie na północ - coraz głębiej w góry. Nie jest to też popularne miejsce, nigdy stamtąd nie startowałam, rok wcześniej nie byłam nawet w stanie znaleźć ścieżki. Tym razem po ZDJĘCIA: Kinga Masztalerz


meteorologia

| 23

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


meteorologia

32 |

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: Ozone / Nicole Roberts


Salewa Ironfly

Punkty zwrotne: 1. Lecco, 2. Monte Cornizzolo, 3. Monte Rosa, 4. Bormio, 5. Presolana, 6. Suello.

Wyścigi hike&fly stają się coraz bardziej popularne. Piloci zainspirowani legendarnym Red Bull X-Alps chętnie zgłaszają się na imprezy tego typu. Rajdy hike&fly są ponadto dobrze wypromowane medialnie i rozpoznawane nie tylko przez paralotniarzy, ale także przez szerokie grono entuzjastów dyscyplin wytrzymałościowych. Włoski klub paralotniowy Scurbatt ze Suello, przy silnym sponsorskim wsparciu Salewy, zorganizował w tym roku rajd zatytułowany IronFly. Trasę liczącą 458 km przez Lombardię i Piemont należało pokonać w ciągu 7 dni. | 33

Ironfly oczami muchy Dominika Kasieczko

O

czywiście w klasycznej formule h&f – wyłącznie za pomocą paralotni lub pieszo! W rajdzie wzięły udział 23 zespoły z różnych krajów w tym 2 z Polski – Michał Gierlach i Maciej Nawrot oraz ja wraz z Barbarą Odrzywołek i Przemysławem Czerwińskim. Zwycięzcą wyścigu został Christian Maurer, Michał dotarł do mety i ukończył wyścig na 7 pozycji, a ja po błyskotliwym początku, który dawał nadzieję na więcej, zajęłam wraz z moim zespołem 15 miejsce. Time stop zastał mnie na przedmieściach Tirano. Trzeba przyznać, że przez cały tydzień mieliśmy koszmarną pogodę. Trasa była do zrobienia, gdyby warunki były bardziej sprzyjające. Przed wyścigiem byłam przerażona, gdyż miał to być dla mnie pierwszy start tego typu. Oceniałam swoje przygotowanie jako niewystarczające. Bałam się, że będę ostatnia. Na szczęście w ostatniej chwili przed wyjazdem dołączył do nas Przemek Przemek Czerwiński, który wymyślił Żelazną Muchę. Moje nowe alter ego. Przemo z Baśką bardzo mnie wspierali. Powiedziałam sobie, że chcę sprawdzić swoje granice wytrzymałości, zdobyć doświadczenie i zachęcać dziewczyny do podejmowania szalonych wyzwań. Byłam jedyną kobietą w IronFly. Wielką próbą była dla mnie logistyka przed wyścigiem. Dzięki wsparciu Ozone i Ozone Polska miałam do dyspozycji paralotnię Alpina 3, która sprawdziła się doskonale oraz uprząż Ozium 2. Ten lekki kokon wybrałam ze względu na dobrą współpracę z glajtem. Liczę w przyszłości na jakąś ultralekką wersję z mniejszą ilością klamerek. Mój plecak z minimum obowiązkowego sprzętu ważył 8,8 kg. To dość dużo. Chciałabym zejść do 7-7,5 kg, co jest już standardem na takich zawodach, a najbardziej wyżyłowane sprzęty to ok 6,5 kg. Obowiązkowy zestaw, z którym zawodnik nie rozstaje się to certyfikowane: lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


meteorologia

40 |

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: xxx


AirDesign Rise 3 EN B

AirDesign Rise 3 Ed Ewing /Tomasz Pankiewicz xcmag.com

P

aralotnia AirDesign Rise 3 zalicza się do klasy wysokiego EN B. To austriacka firma z Innsbrucka, w której projektantem jest były mistrz świata Stephan Stiegler. Skrzydło miałem do testów w okresie zimowym i niestety nie miałem okazji latać w tym okresie w takich miejscach jak Kolumbia, Meksyk czy Australia, dlatego ten test to takie „pierwsze spojrzenie” na nową paralotnię AirDesign, ponieważ wylatałem na niej zaledwie 15 godzin. Mój pierwszy start odbył się w styczniu na południu Francji. Był to poranny, krótki hike&fly. Od razu pozytywnie zaskoczyła mnie waga Rise'a 3. W przeciwieństwie do swojego poprzednika (który oferowany był w wersji standardowej i lekkiej) Rise 3 sprzedawany jest tylko w jednej wersji wagowej – rozmiar L waży 4,6 kg, dokładnie tyle co poprzedni Rise 2 w wersji lekkiej. W nowej konstrukcji wykorzystano materiał Dominico 20 w górnej powierzchni i Porcher Skytex 27 w dolnej. To bardzo lekki materiał, co powoduje że należy ostrożnie obchodzić się ze skrzydłem na startowisku i nie powinno się nim „ciorać” o czym informuje stosowna naklejka wewnątrz krawędzi natarcia. Taśmy wyglądają rasowo – mają wyścigowy charakter – są wąskie i eleganckie. Większość linek jest bez oplotu, a całość konstrukcji jest bardzo przemyślana, by zachować jak najmniejszą wagę. Wprowadzenie niskiej wagi paralotni w wersji standardowej jest nowym sposobem myślenia i konstruowania w AirDesign.

w Rise 2. Jak zapewnia projektant AirDesign, Rise 2 nie był podstawą przy projektowaniu swojego następcy. Pomysły projektowe Stiegler czerpał z paralotni Hero znajdującej się w klasie EN D. Wydłużenie Rise'a 3 wynosi 5,95 (poprzednie wersje miały 5,7) na które wpływają dodane do stabili winglety, które ponownie stają się wśród projektantów paralotniowych modne. Zwiększają wydłużenie, poprawiają stabilność kierunkową i osiągi. Są inaczej skonstruowane niż charakterystyczne winglety Advance'a, przypominają „hipsterskie wąsy”. Przede wszystkim mają za zadanie poprawić opływ powietrza na stabilach. Przy lekkim wietrze na starcie już delikatne pociągnięcie za taśmy powoduje że Rise 3 idealnie wychodzi nad głowę i w tej pozycji „oczekuje” na dalsze polecenia. W tym krótkim i bardzo stabilnym locie odnotowałem dwie rzeczy: jest znacznie szybszy i bardziej zwinny od swojego poprzednika.

Test pilot: Ed Ewing, lata na paralotniach od 1990 roku. Redaktor naczelny Cross Country Magazine. Waga startowa: 120 kg Paralotnia: Air Design Rise 3 Rozmiar paralotni: L Uprząż: Supair Delight 2

| 41

Krawędź natarcia wykorzystująca profil shark-nose, bez zbędnej ilości plastiku.

Pierwszy start

Drugą rzeczą, która od razu rzuca się w oczy jest dłuższa i węższa czasza niż lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


Motoparalotniowe Mistrzostwa Świata

W pierwszych dniach maja zostały rozegrane 10-te Motoparalotniowe Mistrzostwa Świata. Tym razem najważniejsze zawody sezonu odbyły się w Tajlandii. Organizatorem imprezy był tajlandzki odpowiednik Aeroklubu Polskiego - Royal Aeronautic Sports Association of Thailand (w skrócie RASAT).

Motoparalotniowe Mistrzostwa Świata Wojciech Bógdał kadrappg.pl

M 46 |

istrzostwa w Tajlandii były najliczniej i najmocniej obstawioną imprezą motoparalotniową w jakiej brałem udział. Na liście startowej znalazło się 114 zawodników z 15 krajów. Co ciekawe, jednymi z najliczniejszych reprezentacji były brazylijska i indyjska – z tymi pilotami od dłuższego czasu nie rywalizowaliśmy i stanowili dla nas wielką zagadkę. Nasza Kadra Narodowa, oprócz trenera Adama Paski i team-leadera Wojciecha Domańskiego, liczyła 23 zawodników w tym 6 w klasie PF1, 5 w klasie PL1 i 6 załóg w klasie PL2. Liczne reprezentacje przybyły też z Czech, Francji oraz Tajlandii. RASAT to bardzo dynamicznie rozwijająca się organizacja zrzeszająca tajlandzkich pilotów. W ostatnim czasie organizowanych jest tam bardzo dużo zawodów, w szczególności paralotniowych i motoparalotniowych. Na miejsce rywalizacji wybrano teren będący częściowo wyschniętym jeziorem. Dzięki temu konkurencje slalomowe mogły zostać rozegrane nad wodą, a inne na bardzo dużym, płaskim i porośniętym trawą obszarze wokół. W trakcie zawodów okazało się jednak, że to nie było miejsce idealne. Po deszczu powstawało wiele dużych kałuż, a ogromne bryły lepkiego błota, utrudniały starty i lądowania, prowadząc czasami do uszkodzeń śmigieł. Ostateczny katalog konkurencji, które mogły zostać rozegrane, został nam udostępniony kilkanaście dni wcześniej. Okazał się niemałym zaskoczeniem. Organizatorzy przygotowali dla nas kilka nieznanych dotąd, intrygujących zadań. Konkurencja najkrótszego „międzylądowania”, czy połączenie w jedno zadanie elementów precyzyjnej nawigacji z ekonomią okazało się być bardzo ciekawe. Przygotowania do Mistrzostw tak naprawdę rozpoczęły się już w lutym kiedy kompletowaliśmy sprzęt. Biorąc pod uwagę aktualną porę roku w Polsce i termin zawodów w Tajlandii loty testowe mijały się z celem, a konfigurację na zawody musieliśmy wybrać na wyczucie. Niemałym wyzwaniem było spakowanie trajki, akcesoriów, części zamiennych i narzędzi na paletę i przygotowanie jej do wysyłki. Kolejny raz mieliśmy zobaczyć ten sprzęt dopiero za trzy miesiące. Na miejsce zawodów przybyliśmy kilka dni wcześniej. Dzięki temu mieliśmy trochę czasu na aklimatyzację i przygotowanie się do rywalizacji. Okazało się to konieczne między innymi ze względu na temperaturę. Polskę opuszczaliśmy przy około 200C, a na miejscu termometry wskazywały 350C i było ekstremalnie wilgotno. Wykorzystaliśmy ten czas również na zwiedzanie okolicy i trzeba przyznać, że Tajlandia to kraj warty odwiedzenia. Szczególnie w pamięć zapadła mi wizyta w Lopburi – mieście małp. Żadne ZOO w Europie nie zapewnia takich atrakcji. Jeszcze przed rozpoczęciem zawodów pojawiły się pierwsze problemy. Sprzęt, który od lutego płynął w kontenerze do Tajlandii, nie nadawał się do lotu. Wysoka temperatura i duża wilgotność powietrza zniszczyła gumowe elementy, a dodatkowo pojawiły się problemy

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: RASAT


Motoparalotniowe Mistrzostwa Åšwiata

| 47

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


MacPara Colorado PPG

Podczas tegorocznej edycji Pararudnik otrzymaliśmy od dealera MacPara Technology w Polsce dwa skrzydła w różnych rozmiarach z przykazaniem udostępniania do testów dla ewentualnych zainteresowanych klientów. Z zadania się wywiązaliśmy, bo przez 3 dni Pararudników skrzydła przechodziły z rąk do rąk, praktycznie niepakowane do wora. Kilku miało okazje na nich polatać, a wśród nich my.

MacPara Colorado Rafał Soćko pro-fly.pl

M 50 |

acpara Technology to w Polsce marka dobrze znana. Producent skrzydeł i akcesoriów z historią trzech dekad dorobił się w oczach wielu pilotów opinii marki premium. Ci, którzy mieli okazję latać na tych skrzydłach zawsze podkreślali jakość wykonania, ale chyba najważniejszą rzeczą jest zwracanie uwagi na dość niezdefiniowaną cechę tych konstrukcji – zawsze były „przyjazne” w użyciu. Ciężko jest dokładnie określić, na czym polega ta cecha, bo są to indywidualne odczucia pilotów, ale w każdym z tych skrzydeł dało się znaleźć tę charakterystyczną rzecz – latało się nimi wyjątkowo dobrze. Miałem okazję rozmawiać z kilkoma pilotami mającymi za sobą doświadczenie z konstrukcjami tej firmy i opinie były podobne, wszyscy też podkreślali przyjemność latania na nich. Nie jest też tajemnicą, że wielu pilotów latających na Mac-ach to okołoszczyrkowska „mafia” (w pozytywnym znaczeniu), gdzie od lat sprzedaje je miejscowy dealer. Nie mam powodów, by nie wierzyć w filozofię tej marki, gdyż kilkanaście lat wcześniej kupiłem Macpara Eden 2 i było to skrzydło, które nieomal doprowadziło do rozwodu – niemal 250 godzin jednego roku łącznie z napędem. To szaleństwo udzieliło się kolejnemu właścicielowi tego skrzydła – pozdrawiam Cię Marek ;-). Producent mając świadomość zalet swoich konstrukcji, konsekwentnie zwraca uwagę na filozofię marki, podkreślając ją w materiałach reklamowych. Paczki, które otrzymaliśmy na PararudniWWW.VARIO.AERO / lato 2018

ki zawierały skrzydła o nazwie Colorado. Kompletnie świeża konstrukcja, jeszcze nie umieszczona w oficjalnym katalogu, choć na stronie internetowej już istnieje. Według prospektu zakwalifikowana została jako skrzydło PPG dla pilotów zaawansowanych (fun, sport, competition). Do dyspozycji mieliśmy dwa rozmiary – 25 i 27 m2, z których tylko ten większy przetestowaliśmy. Pogoda dopisała, więc poszliśmy sprawdzić co dostaliśmy. Po rozłożeniu naszym oczom ukazało się skrzydło w kolorach pomarańczowo-żarówiastozielono-białych. W sumie design ciekawy, a kolory – jako faceci i tak rozpoznajemy tylko trzy. Ten był z rodzaju „ładny”. Do dyspozycji są trzy różne opcje kolorystyczne, ale za dodatkową opłatą można sobie zamówić własne kolory. Skrzydło uszyte z bardzo mocnego i ultralekkiego Skytexu o gramaturze 38gr/m2, elementy nośne ze wzmocnionym materiałem o gramaturze 40gr/m2. W krawędzi natarcia wszyte plastikowe żyłki usztywniające. Liny najwyższych galerii bezoplotowe(!), potem coraz grubiej, aż do 140 kg lin głównych. Osprzęt metalowy AustriaAlpin. Trymery oznaczone wyłącznie białą linią pozycji „0”. W testowanym egzemplarzu mieliśmy do dyspozycji również sterowanie 2D. Całość sprawia wrażenie sporej lekkości, rzadkiej w wielu skrzydłach paramotorowych. Lekki materiał, bardzo czytelny układ taśm i trymerów, dokładne szycia i dobór elementów. Wrażenie na początek bardzo pozytywne. Jest popołudnie, termiczny wiatr około 5m/s, więc nikt się nie kwapi do latania. Zaczynamy od zabawy na ziemi i tu CoZDJĘCIA: xxx


meteorologia

| 51

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


rekordowy lot

54 |

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: Aleksander Hirsztritt


rekordowy lot

W dniu 29.04.2018 r. ok. godz. 13:45 z lotniska Makosieje (EPEK) k. Ełku pilot Mazurskiego Stowarzyszenia Lotniczego, kolega Aleksander Hirsztritt (Sasza) wystartował do kolejnej próby bicia światowego rekordu wysokości na motoparalotni z silnikiem dwusuwowym. Tym razem próba ta okazała się sukcesem.

Rekordowy lot na wysokość 6162 m Paweł Kozarzewski / Aleksander Hirsztritt

T

ym razem próba ta okazała się sukcesem. Sasza wzleciał na wysokość 6162 metry. Tym samym pobił rekord ustanowiony 19 czerwca 2017 przez Francuza Juliena Barbiera, który wzleciał na wysokość 5703 metry. Lot zakończył się ok. godz. 16:30 i był wykonywany na polskim skrzydle Dudek Hadron Cabrio (znak rejestracyjny SP-PSAS) z czeskim napędem. Bohater rekordowego lotu lata na paralotni od 2011 roku, ale rownież posiada licencję PPL, aktywnie lata na szybowcach, ma także uprawnienia do pilotowania innych statkow powietrznych m.in wiatrakowcow. Jego przygoda zaczęła się od szybowców i paralotni. Zapraszamy do zapoznania się ze szczegółami rekordowego lotu i jego przygotowań do niego. Lojak: Skąd pomysł na pobicie rekordu wysokości? Sasza: Pomysł pobicia przyszedł do głowy w momencie kiedy latałem coraz wyżej i okazało się, że wyżej nie wolno, albo się nie da. Wtedy zainteresowałem się tym tematem by legalnie można było taki lot wykonać. Poza tym często latając nad chmurami natrafiałem na bardzo dobre warunki do lotów wysokich, spotykałem prądy wznoszące a z szybowcowego doświadczenia wiedziałem, że tam też można latać. Do podjęcia tej próby motywowało mnie również znalezienie zafalowania, które można by było wykorzystać do lotu na paralotni tzn. znaleźć nie za silny wiatr, taki by zjawisko zafalowania już występowało i je wykorzystać by polecieć znacznie wyżej niż dotychczas. Jak długo trwały przygotowania do tej próby, czy to był okres np. miesiąca czy też dłużej? Myślę, że okres przygotowań trwał około roku, na początku najwięcej czasu poświęciłem na przygotowanie się do tej próby pod względem formalności a trochę tego było: w PAŻP utworzyłem dla siebie strefę EA51, zależało mi, żeby granice strefy były blisko domu, by w każdej chwili dobrej pogody móc podjąć próbę polecenia wysoko. Strefa finalnie została uruchomiona na 3 miesiące w lutym tego roku. Na jakim sprzęcie dokonałeś próby rekordu i czy musiałeś go w jakiś sposób modyfikować przed lotem? Wybrałem skrzydło polskiego producenta Dudek Hadron Cabrio, które wybrałem celowo przez to, że jest bardzo nośne gdy latałem sam, a oprócz tego w przypadku silnego wiatru odpuszczenie trymerów pozwalało mi przebić się do przodu, a w sytuacji kiedy byłem bardzo wysoko mogłem dość szybko uciec delikatną spiralą na niższy pułap i w tym Hadron Cabrio był niezastąpiony. Jedyna modyfikacja skrzydła to ocieplacze na dłonie na sterówkach tzw. łapawice himalaistyczne by nie odmrozić sobie dłoni. Jeśli chodzi o napęd wybrałem zestaw czeskiego producenta Nirvana, mam na myśli napęd w najbogatszej

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO

| 55


celność lądowania

60 |

Podium klasyfikacji drużynowej: 1. Team Poland, 2.Team Estonia, 3. Best Team. Nagrody wręczał Prezydent Miasta Krosna Piotr Przytocki.

II Krośnieńskie zawody w paralotniowej celności lądowania Paweł Grzybowski

W

dniach 28 – 29 kwietnia 2018 r. na krośnieńskim lotnisku odbyły się drugie Mistrzostwa Podkarpacia w Paralotniowej Celności Lądowania o Puchar Prezydenta Krosna. W piątek 27-go zaplanowany został trening zawodników, który był dość owocny. Wykonanych zostało ponad 50 holi, z czego większa część zakończona była lądowaniem w tzw. „patelni”. Pod koniec dnia z uwagi na sobotnią niepewną pogodę podjęto decyzję, że briefing rozpocznie się już o 5 rano, a pierwsza runda wystartuje o godzinie 5:30. Zgodnie z planem w sobotę odbył się szybki i krótki briefing oraz rejestracja wraz z losowaniem numerów startowych. W ostatniej chwili dojechała pięcioosobowa grupa zawodników z Estonii, dając ogółem 15 zawodników startujących na zawodach. Po losowaniu wszyscy udali się na start, gdzie w pełnej gotowości czekały dwie wyciągarki dwu – i jednobębnowa, przygotowane i obsługiwane przez Szymka Pelczara oraz Tomka Prochaska. Prognozy pokazywały dość mocny wiatr powyżej 10 m/s z porywami do 15 m/s już od godziny 9 rano, tak więc starty musiały przebiegać szybko i sprawnie. Pierwsza runda rozegrana została w dość ekspresowym tempie, bo w niecałą godzinę. Niestety wiatr z minuty na minutę się nasilał i zmienił kierunek. Tu szybko zadziałał Tomek Prochaska, który w trakcie rundy przestawił swoją wyciągarkę, dzięki czemu możliwe były dalsze hole. Po pierwszej rundzie prowadził Sergiej Usanow 1 cm, wyprzedzający Bogusława Pelczara 2 cm i Sándora Kaszasa 3 cm. Druga runda rozpoczęła się ok. godziny 7:30 i wprowadziła niewielkie rotacje w czołówce, po której nadal prowadził Sergiej Usanow 3 cm, dalej Sándor Kaszás 5 cm i Bogusław Pelczar 90 cm. Niestety w dalszym ciągu wiatr uniemożliwiał starty, skąd decyzja o wstrzymaniu konkurencji do godzin popołudniowych. I tak około godziny 17 ponownie rozstawiono start. Dbając o bezpieczeństwo zawodników i po wykonaniu kilku holi sprawdzających, padła decyzja o przerwaniu zawodów. Chwilę potem uwzględnia-

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: Marcin Gnap


celność lądowania

jąc niedzielną prognozę pogody, gdzie oprócz silnego wiatru doszły jeszcze opady deszczu, zarządzono odprawę na której ostatecznie poinformowano o zakończeniu zawodów. W niedzielę o 12 dokonano oficjalnej ceremonii zakończenia z udziałem Prezydentem Miasta Krosna, który wręczył pamiątkowe medale i puchary. Wyniki W klasyfikacji open: 1. Sergiej Usanow 4 cm (Estonia) 2. Sándor Kaszás 5 cm(Węgry) 3. Bogusław Pelczar 92 cm (Polska) W klasyfikacji drużynowej: 1. Team Poland: Bogusław Pelczar, Slavek Zgora, Paweł Grzybowski, Tomasz Kudaszewicz. 2. Team Estonia: Sergei Usanov, Sergei Usanov, Jevgeni Kuusman, Jevgenij Jantsev. 3 . Best Tandem: Sándor Kaszás, Marcin Gnap, Kamil Dziarek, Bartosz Ostałowski. Zawody zorganizowane były przez sekcję paralotniową Aeroklubu Podkarpackiego, Lotnisko Krosno, Pelczair – Bogusław Pelczar, szkołę paralotniową Parastyle, FotoLab, Magic Fly Marcin Gnap. Gratulacje dla zawodników, oraz podziękowania dla: sędziów Brigitta Gergely (Węgry), PiotraWajdy (Krosno) Zsuzsanny Kiss (Węgry), Magdaleny Góry oraz sponsorów Active-Learning , Eba.pl, Studio Efekt, AirDesign Polska.

Podczas zawodów w Krośnie rozegrano dwie rundy. Niestety nasilający się wiatr uniemożliwił większą ilość startów.

| 61

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


Pan American Paragliding Championship

Klaudia Bułgakow.

Dwa w jednym w Baixo Guando Klaudia Bułgakow klaudiabulgakow.com

64 |

P

o prawie trzech tygodniach w Baixo Guando, czułam się jak na paralotniowym obozie sportowym. W hotelowej restauracji codziennie te same twarze. Podobne grupki ludzi, przy prawie zawsze tych samych stolikach. Po tak długim czasie wyrabia się rutyna, którą łamała trochę obsługa hotelu, co rano stawiając termosy z kawą, soki, talerze i kubki gdzie indziej na części sali przeznaczonej na bufet. W zaspaniu staliśmy co rano trochę zagubieni, zanim wszystko znów zlokalizowaliśmy. Było to dobre, gdyż wybijało choć trochę z letargu. W tym roku Mistrzostwa Ameryk rozgrywane były w Brazylii na dwa tygodnie przed Pucharem Świata. Postanowiłam skorzystać z okazji i pojechać na jedne i drugie zawody, potrenować i zrobić trochę nalotu przed sezonem europejskim. Na tydzień przed wyjazdem do Brazylii dowiedzieliśmy się, że Puchar Świata przenosi się ze względów politycznych z Castelo do Baixo Guando. Z jednej strony byliśmy tym zasmuceni i rozczarowani, ale z drugiej, choć uwielbiam latać w Castelo, to uważam Baixo Guando za miejsce o większym potencjale opcji rozkładanych konkurencji. Poza tym nie musiałam się nigdzie przeprowadzać po Mistrzostwach Ameryk.

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: Klaudia Bułgakow / Zenilson Rocha


Pan American Paragliding Championship

| 65

lato 2018 / WWW.VARIO.AERO


Lądowanie przy silnym wietrze

70 |

WWW.VARIO.AERO / lato 2018

ZDJĘCIA: Martin Scheel / azoom.ch


Lądowanie przy silnym wietrze

Gdy jestem ciągnięty przez skrzydło głową do przodu, to pierwsze co robię to przewrót przez bark, aby jechać po ziemi nogami do przodu, co zwiększa możliwości przeżycia. «

Lądowanie przy silnym wietrze Zbigniew Gotkiewicz

J

ednym z ulubionych tematów służących straszeniu młodych pilotów jest lądowanie przy silnym wietrze. Opowieści o tym, jak to bohaterski pilot jadąc na wstecznym skręca się w taśmach żeby godnie wylądować pośród wrogiej przyrody powodują chwilową suchość wytrzeszczonych gałek ocznych słuchaczy aby szelest powieki nie zakłócił toku opowieści. I pięknie by było samemu coś takiego opowiedzieć, ale skąd wziąć taki silny wiatr? Przecież wiatr przy ziemi na lądowisku, taki żeby skrzydło leciało do tyłu musi przekraczać 10 m/s! A ilu pilotów umie wystartować przy takim wietrze? I przede wszystkim po co? No, ale się upieramy że coś takiego może nas spotkać bo od czasu do czasu słychać o takich przypadkach. I chcemy się do tego przygotować, bo teoria przy takim lądowaniu przyda się jak umarłemu kadzidło. Czyli trzeba będzie poćwiczyć przy silnym wietrze. Naprawdę silnym, czyli takim przynajmniej wiejącym z prędkością 6 m/s. Ćwiczymy stawianie i kładzenie glajta w takich warunkach. I szybkie obroty pod skrzydłem. Będzie to potrzebne gdy dotkniemy ziemi, aby szybko się obrócić, zaciągnąć sterówki i biec co sił w nogach ze skrzydłem i z wiatrem aby je położyć. Aby sobie nie utrudniać życia najlepiej gdy łąka do ćwiczeń będzie równa i trawiasta, przedpole nie generuje rotorów, a w przypadku gdy glajt nas pociągnie po trawie to będziemy mieć dość czasu na opanowanie sytuacji. Ja ćwicząc za młodu w ten sposób zostałem przeciągnięty przez własne auto boleśnie wgniatając błotnik swoim organizmem. Auto co prawda stało 50 metrów od miejsca gdzie ćwiczyłem, ale byłem tam ciągnięty zaledwie przez kilka sekund. Po tym zdarzeniu oczywiście z większą uwagą patrzę co jest na zawietrznej przy silnym wietrze, ale także opracowałem metodę, żeby błotnik wgniatać nogami a nie głową. Gdy jestem ciągnięty przez skrzydło głową do przodu, to pierwsze co robię to przewrót przez bark, aby jechać po ziemi nogami do przodu, co zwiększa możliwości przeżycia. Wypadało by jeszcze zorientować się czy skrzydło jest obrócone komorami do ziemi, lub czy wloty powietrza są w górze. Jeśli wloty są skierowane w stronę ziemi to możemy spokojnie wypuścić sterówki z dłoni, ale gdy wloty są skierowane do góry, to zaciągamy sterówki i najlepiej nawijamy je na donie w rękawiczkach. Nie radzę robić takich ćwiczeń bez rękawiczek. Jest opowieść pilota ukraińskiego, który był ciągnięty 300 metrów przez zapas w szkwale burzowym. Ponieważ zapas ciągnie nas za barki, to nie da się obrócić nogami do przodu a tym bardziej nie da się zgasić zapasu, bo trzeba by biec szybciej od niego. Pilot zrobił przecinkę w kukurydzy i burakach. Buraki lato 2018 / WWW.VARIO.AERO

| 71


Przegląd Lotniczy Aviation Revue najchętniej kupowany polski magazyn General Aviation W wersji drukowanej i elektronicznej PUNKTY SPRZEDAŻY: EMPiK, In Medio, Relay, salony prasowe Ruch oraz Kolporter, e-kiosk.pl i publio.pl Sklep lotniczy: www.plar.pl / Mapy, Literatura, Akcesoria



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.