MASZAP
MASZAP KWIECIEŃ
MUZYKA FILM KSIĄŻKA KOMIKS
MUZYKA
Na wynos Jeśli w swoim mieszkaniu nagle poczujesz zapach smażonej kiełbaski, to wiedz, że właśnie rozpoczął się sezon grillowy i twój sąsiad biesiaduje na balkonie. Jeśli kiełbaska à la wielka płyta niespecjalnie was przekonuje, ale chętnie byście sobie pogrillowali w plenerze, oto sprzęt idealny. Niewielka elegancka walizeczka w stylu vintage, a w środku niespodzianka: grill. Łatwa do rozmontowania i wyczyszczenia. Do kupienia na: rs-barcelona.com
RZECZ
Schoolboy Q „Oxymoron” Top Dawg / Interscope
Jakie dragi, taki rap W którejś ze scen filmu „Sztuka rapu” – dokumentu będącego jednym z najlepszych hołdów dla kultury hiphopowej – jego autor, Ice-T, wspomina, że w początkach całego ruchu wystarczyło postawić któregokolwiek osiedlowego gangstera, dilera czy alfonsa przed mikrofonem, a on zaczynał opowiadać swoją historię. Co ciekawe, wszystkie te relacje zdawane były za pomocą rymujących się wersów. Słuchając oficjalnego debiutu kalifornijskiego MC noszącego ksywę Schoolboy Q, mogłoby się wydawać, że przez ostatnie 40 lat nic się nie zmieniło. Co prawda fascynacja bronią, słabość do narkotyków i daleki od równouprawnienia stosunek do kobiet nadal stanowią paliwo napędowe dla tysięcy amerykańskich enfants terribles, ale wokół nic nie jest takie jak dawniej. Rap z podziemia przeszedł do głównego nurtu, biznes kręci się na najwyższych obrotach, a sprzedaż gramofonów i komputerowych programów do tworzenia muzyki od lat jest większa niż popyt na gitary czy zestawy perkusyjne. I choć zastępy trueschoolowych marud zrzędzą ciągle na forach, wspominając z rozrzewnieniem złotą erę, to ja się cieszę. Fajny jest ten współczesny hip-hop: pamięta o korzeniach, horyzonty ma otwarte na wszelkie możliwe trendy i gatunki, a wyciągnąwszy wnioski z doświadczeń Dre, Timbalanda i Neptunesów, zrozumiał też, jaką wartość ma dobra piosenka. Wprawdzie cykacze rozpędzą się czasami do tempa rodem z dyskoteki, któryś nawijacz zawyje jak Mariah Carey przed Świętami, a ideę piosenki wielu rozumie tylko w kategoriach popowych featuringów, ale i tak jest dobrze. „Oxymoron” jest tego dowodem – chwytliwym i zróżnicowanym brzmieniowo krążkiem pełnym wspominek o xanaxowych śpiączkach i pistolecie, który babcia trzymała za piecem. Jest oksymoronem spajającym popowy potencjał i szowinistyczną, przećpaną bezkompromisowość, którą „Uczniak” nabywał wraz z resztą ekipy Black Hippy. Kendrick Lamar może być dumny z kumpla ze składu. Obawiać się jednak nie ma czego, bo jedną zwrotką kradnie mu cały album. [Filip Kalinowski] M50