UZetka nr 47 (marzec 2008)

Page 1

NR

47

MARZEC 2008

MIESIĘCZNIK OD 2002 ROKU Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego ISSN 1730-0975 ::: Nakład 11800 ::: Gazeta Bezpłatna Głogów ::: Gubin ::: Krosno Odrzańskie ::: Lubin ::: Lubsko ::: Międzychód ::: Międzyrzecz Nowa Sól ::: Nowy Tomyśl ::: Polkowice ::: Słubice ::: Sulechów ::: Sulęcin ::: Świebodzin Wolsztyn ::: Wschowa ::: Zbąszyń ::: Zielona Góra ::: Żagań ::: Żary

kobiety na rozkładówce str. 8, 9

gdzie obejrzeć mecz? str. 10

dni otwarte na UZecie

str. 16


2  Z lotu Ptaka

MARZEC 2008 Słowo naczelne

En fin de compte

To co? Ktoś kiedyś powiedział, że pióro potężniejsze jest od miecza. Słusznie. Lecz trzeba kiedyś przestać wojować. Złapać oddech. Trzeba zatrzymać się, przystanąć w biegu i odpocząć od ironizowania, darcia szat i wbijania kolejnych szpilek osobliwościom współczesnego świata. Moja podróż zaczęła się dwadzieścia jeden miesięcy temu, dziś dobiega końca. Czy czegoś żałuję? Absolutnie nie. Zrobiłem swoje, napisałem co napisałem. Czytelnikom, którzy to doceniali – dziękuję, tym, których moje teksty drażniły, macham wesoło i zapowiadam, że jeszcze wrócę. Gdzie i kiedy – to kwestia dyskusyjna. Czy warto było pracować w tej redakcji? Tak. Wish you were here – chciałoby się zaśpiewać słowami piosenki moich ukochanych Floydów. Bo praca tutaj to prawdziwa szkoła życia.

Kurtyna opadła, przedstawienie się skończyło. Spojrzę tylko za siebie, by w minutę, jeszcze raz przeżyć dwadzieścia jeden miesięcy: moje pierwsze dwa felietony w czerwcu 2006. Zdziwiona mina Eddiego, gdy przyszedłem pierwszy raz do redakcji i zapytałem, czy to tu dają ryby. Tłok na zebraniach w ‘jedynce’. Impreza andrzejkowa na stołówce. Singiel December morning. Wieczór z grami i zamknięcie „Wcześniaka” dzień później. Sylwester. Film o McRoyalu. Sobotnio-styczniowe wieczorne malowanie nowej redakcji z Kasią Uryasz i to przepyszne ciasto, które przyniosła. Adrenalina w Karłowie. Wyraz twarzy profesora Jacka Leluka na okładce numeru 39. i moje oświadczenie lustracyjne w tymże numerze. Relacja z koncertu Lisy Gerrard i utwór Sanvean. Początki Działu Felietonów.

Paweł Ptaszyński

( Radio Plus 91.7 FM)

Konferencja „Korespondent wojenny”. Koncert Dream Theater w Katowicach i kiełbasa na MediaCamp dzień później. Felieton Gnójburger w zestawie oraz wywiad z Leszkiem Millerem w czerwcu 2007. Grill w deszczu, a parę dni potem kongres w Brukseli. Pierwszy felieton kolektywny. Świetne teksty gimnazjalistów. Poranek 8. grudnia. Cisza 18. lutego 2008. All those moments will be lost in time like tears in rain. Time to… go…

Ach to ty

Po lenistwie ją poznacie Symbolem wiosny naszych czasów już nie są przebiśniegi, bo spod czego się przebijać? Śnieg widziałem na obrazku w kalendarzu. Drogowcy z braku zajęcia zapadli w zimowy sen. Zaczął się czas wypatrywania innych zwiastunów. Jakich? Gdzie? Kiedyś wystarczyło, że rano nie było słychać szurania szuflą po chodniku, która usuwała anielski puch. Było wiadomo - wiosna. Bardziej wyrafinowana metoda? Coś na amerykański wzór świstaka, który szuka swojego cienia. Polski dozorca osiedla i jego subtelna ocena sytuacji rozlegająca się rano wśród blokowisk: Znowu k… w nocy napadało! Wraz z rozlegającym się echem biały puch tracił swą anielskość, a my wiedzieliśmy, że przed nami jeszcze przynajmniej dwa tygodnie srogiej zimy. Pójdźmy tropem Lecha Kono-

pińskiego, który powiedział: Popatrz jak nam wiosna ubiera przyrodę i rozbiera panny, a zwłaszcza te młode. Jako, że mężczyźni to wzrokowcy, ciąży na nas ogromna odpowiedzialność. Wszyscy jesteśmy synoptykami. Trzeba wykazać się refleksem, by w tłumie dostrzec ten pierwszy objaw cieplejszej pory roku. Szyja może rozboleć, ale czego się nie robi pro publico bono? Jeśli pory roku zaczęły strajkować, chyba na wzór służby zdrowia, celników, górników… to co będzie z dniem wagarowicza? Dotychczas młode pokolenie polskiej inteligencji hucznie witało w ten dzień wiosnę, przy okazji często żegnając się z kulturą. Topienie marzanny też już takie jazzy nie jest. Przydałoby się coś z większą pompą, na miarę czasów. Przykład idzie z góry. Peace (czytaj

Grzegorz Czarnecki

g.czarnecki@uzetka.pl

PiS). Utopienie laptopa w wannie, to dopiero coś. Postęp. I na pewno bardziej ekologicznie. Niektórzy mają złoty środek aby odnaleźć wiosnę. Twierdzą, że wystarczy obserwować kiedy coraz bardziej zaczyna nam się nic nie chcieć. Analogicznie niechcenie wzrasta wraz z temperaturą na dworze. Szczyt lenistwa oznacza, że wiosna trwa. Przykład: studenci z niechęci do prasowania często nabywają dar niezauważania zagnieceń na ubraniach. Dostrzegłem jeszcze jeden objaw. Ilość uchwalonych ustaw w sejmie jest tak niska, że senat musiał udać się na bezrobotne. Czyżby tym razem wiosna przyszła z parlamentu?

„Diabeł tasmański rzeczywiście ma w sobie coś z diabła” – przeczytałam ostatnio w zapowiedzi pewnego filmu przyrodniczego, a że ciekawa byłam, jakie cechy mężczyzny ujawniają się u niego na zakupach, zgodziłam się nieopatrznie na spacer po sklepach z przedstawicielem tego gatunku. Nigdy nie pomyślałabym, że tyle zdrowia mnie to będzie kosztować. O zgrozo! Więcej narzekania niż sklepów w Zielonej Górze. I choćbyś się kobieto dwoiła i troiła, zapomnij, że on zrozumie, czym się różni podkład w kremie od tego w płynie - przecież i jedno i drugie to tylko maź! Weź sobie mężczyznę na zakupy, a przekonasz się też, co znaczy być kolorystycznym analfabetą. Kiedy? Gdy poprosisz, żeby ci zdjął z wieszaka tę amarantową piżamę, a on przyniesie ci jasny róż – bo różnicy nie widzi. Nauczysz się też przy okazji cierpliwości, której jemu brak, co okazuje w sklepie obuwniczym, wzdychając ostentacyjnie, kiedy przymierzasz czwartą dopiero parę butów! Zastanowiło mnie, dlaczego to, co nam sprawia przyjemność, wam drodzy mężczyźni tyle kłopotu. Z rozważań zrezygnowałam, kiedy przyjaciółka uświadomiła mi, że to z tego samego powodu, dla którego nas nie bawi głośne bekanie przy ludziach. Wszystko przez różnice charak-

Joanna Urbańska

j.urbanska@uzetka.pl

teru, przyzwyczajenia i skłonności do innych rodzajów rozrywki - bo spróbujcie przekonać swoją dziewczynę, że pokazywanie gołego tyłka ludziom i fotografowanie się w takim ustawieniu to zabawa śmieszna, aż boki zrywać! Mało która uwierzy, a raczej żadna nie będzie chciała sama spróbować. W uganianiu się dwudziestu dwóch mężczyzn za jedną piłką też nie widzimy nic interesującego, a kiedy na sygnalizacji zielone światło zmienia się na żółte - zwalniamy, a nie dodajmy gazu i nie boimy się zapytać o drogę, w obawie, że utraci na tym nasza kobiecość. Mówmy więc do mężczyzny jak do dziecka i utwierdzajmy w tym, że każde jego zadanie ma kształt wielkiego przedsięwzięcia, które bez jego pomocy jest nie do wykonania – chociażby chodziło o wymianę rolki papieru toaletowego. Wtedy nawet na zakupach będzie mógł się wykazać swoją męskością i może przestanie narzekać. A jeśli to nie pomoże proponuję wypróbowanie sposobu pewnej mojej koleżanki Agi. Wystarczą jej dwa zdania, żeby sprowadzić niektórych na ziemię: Nie Agusiuj mi tutaj! Porozmawiamy w domu!

Kaja Rostkowska Redaktor naczelna k.rostkowska@uzetka.pl

polarne spędzają cały rok na lodzie (cóż…), spotykając się z innymi tylko przy padlinie. Oby z Misiem i ludźmi, w imieniu których przemawia, tak się nie stało. Plany rozwoju województwa zakładały istnienie Campusu w Zielonej Górze, w Gorzowie i przy granicy. Trochę to wywołuje uśmiech: – Jadę do rektoratu – powiedział gorzowski student filii UZetu pakując prowiant na cały dzień. Materiał na kolejne przepychanki: my mamy rektorat, a wy nie, tra la la. I widzę te smarowidła na murach filii: „Falubazy ręce precz od Gorzowa” (zacytowane z komentarza pod artykułem na stronie RMG). Ale jestem pewna, że przez samolubność mieszkańców obu miast, pomysł Uniwersytetu Zielonogórskiego w Gorzowie i tak będzie zapisany w historii wyłącznie jako okazja do wzajemnych wyzywanek. A Miś Polarny, któremu do życia wystarczyłby kawałek lodu i ryby, miał po prostu ochotę rozgrzać się na chwilę radiową audycją.

 Okiem studenta politechniki

„Należy tak pisać, jak gdyby się pisało po raz pierwszy i po raz ostatni. Tyle powiedzieć, jakby to miało być pożegnanie, i tak dobrze, jak gdyby to był debiut”.

Więcej ze mną nie idziesz!

Jestem z Rybnika. Tam siłują się na różne sposoby kibice Górnika Zabrze z Ruchem Chorzów. Takie znam potyczki miast. Spór Gorzowa z Zieloną Górą odkryłam dopiero przyjeżdżając tu na studia. Do dziś go nie rozgryzłam. Ale mieszkając w Zielonej Górze, jestem uczona nawyku negowania wszystkiego, co gorzowskie. Zdaję sobie sprawę, że w Gorzowie uczono by mnie krytykowania Zielonej Góry. Dlatego nie daję się urobić na modłę którejś ze stron. ALE… Misia Polarnego z „Ziemi Gorzowskiej” wyraźnie przeszedł zimny dreszcz, gdy posłuchał wywiadu Roberta Gromadzkiego z naszym Rektorem w Radiu Zachód. Wyobrażam sobie, jak zdanie po zdaniu jego gorzowskie misiowate uszka więdły, zadziwiająco uwrażliwione na epitet „zielonogórski”. A co dopiero w zestawieniu ze słowem „uniwersytet”. I to w Gorzowie! Wejście filii UZetu do Gorzowa to dla Misia koniec marzeń o akademii gorzowskiej. Jeśli są tylko marzenia, a wszystko wskazuje na to, że Gorzów podejmuje rozmowy o akademii dopiero w momencie, gdy „grozi mu” zaistnienie tam Uniwersytetu Zielonogórskiego, to czas, aby marzenia porzucić i zacząć działać. Znane z samotnego trybu życia niedźwiedzie

Z podziękowaniem za cenne pióro - Pawłowi Ptaszyńskiemu - Kaja.

Dorosłość za pasem W swoim życiu wkraczamy w okres, kiedy zaczynamy zauważać naszą dorosłość. Zauważamy, że wśród ludzi z naszego pokolenia pojawiają się ‘śmiałkowie’, którzy w dorosłość wkroczyli pełną parą. Zakładają rodziny, a my zaczynamy być prawdziwymi bądź przyszywanymi wujkami i ciociami coraz to nowych cudownych kruszynek. Można sobie zadać pytanie – czy nadchodzi i nasz czas ? Wielu z nas tkwi z stałych związkach, w zasadzie mocno już ugruntowanych – ale jednak z podziwem patrzy na tych ‘odważnych, krępujących się na całe życie’. Współczesna moda na wolne związki zdaje się ukazywać obraz społeczeństwa bardzo hedonistycznego. Jak najmniej poświęceń, zawsze otwarta tylna furtka. Wygoda

D.K. czy tchórzostwo? A jednak chyba każdy z nas zauważa w pewnym momencie , że są rzeczy, które już nas nie cieszą i są rzeczy, które dopiero zaczynają nas cieszyć. W obliczu nadchodzącej wiosny, gdy wszystko budzi się na nowo do życia, niedawno obchodziliśmy walentynki, a w rubryce wiek wpisujemy plus jeden – pomyśl drogi czytelniku o tym, co dla Ciebie ważne. O karierze, dobrobycie, ale i może właśnie własnej rodzinie. Tak, aby cieszyć się z kimś wspólnymi osiągnięciami, radościami i dzielić smutkami. Ja już chyba zdecydowałem. U pewnego jubilera leży karteczka z malutkim zamówieniem. Trzymajcie kciuki.

Ciasteczkozaurus No to ciacho, tematrzeka. Teoretycznie zwykłe ciastko, ciasteczko, lecz gdy tylko to mówimy, w głowie roi się od wielu pokrętnych i kudłatych nieraz myśli. Postanowiłem wybadać znajomych co o ciachu wiedzą. „Życie jest jak ciastko - jesz, jesz… i jesz” – nie satysfakcjonowało mnie to. „Taka zabawa w wojsku” – jeszcze gorzej (acz z uśmieszkiem). „Ciastko to ciastko – nic szczególnego” – to już było bliżej prawdy. W teledysku „Grupy Operacyjnej” ciastko symbolizowało uczucie. Ale to, według mnie, akurat totalny bezsens, żeby sygnować miłość ciastkiem. A może o ten bezsens chodzi? Czy na pewno bezsens? „Ciasto – pieniądz” – prastara maksyma cukiernicza, szczególnie w okresie walentynkowym, nadaje sens sygnowaniu miłości ciastkiem. Nie oszu-

kujmy się. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że ciastka są wszędzie. Od zdeprecjonowanej listy „30 ton” („Całuski, cukiereczki, ciasteczka”), przez bajkę o zielonym Zamachowskim i ośle – Stuhrze, do przeglądarek internetowych („Akceptuj ciasteczka”). Sam Ciasteczkozaurus rex natomiast, znany jest szerszej publiczności jako Ciasteczkowy Potwór i mieszka na Sezamkowej Street, gdzieś w USA. Nie myślcie sobie, wciale nie ciąsto myślę o ciastkach. Chyba żem zmuszon. Dzień Pączka czy maj dir narzeczona rzecze: „Ciastko daj mi luby!”. Kupiłem, położyłem, i nieoznaczoność Heisenberga dopada człowieka, i się zastanawiam, w którym miejscu przestrzeni występuje ciastko, które położyłem na stole. Czy mi je ktoś stole ze stołu gdym nie patrzył? Skąd okruszki na mym

rex

wąsie? Ciastko – problem do przetrawienia. Albo przetrawersowania. Trawersując – heart-shaped ciastko, co przegryzione, nasączone sokami trawiennymi ruchem robaczkowym zdąża do nie-bytu, okropność. Wolę nie dawać. Nie daje – nie biorę, ogólnopolska akcja, w konsekwencji strajk cukierników i gastrologów. I na rzeczonej głowie migrena. I po co? I na co? Tyle międlenia ozorem, o byle pączka… Jesz ciastko, kręcisz językiem, nie jesz – też kręcisz. A gupie to wszystko. Nawet nie „głupie”. Gupie. Weźta się lepiej do roboty. Cud w końcu, gospodarczy, macie. A jak się nie podoba, to pocałujta się w ciastko. Amen. jumpel Błażej Kowalczyk Marek Pakoński Paweł Ptaszyński


MARZEC 2008

CZYM ZABIĆ NOCNY GŁóD

Jedz mniej, bramy raju są wąskie - powiedział kiedyś Archibald Cronin. Zielonogórscy studenci z pewnością się przez nie przecisną, bo miejsc, w których można zjeść w późnych godzinach nocnych za wiele nie ma. Jak sobie z tym radzimy? Sposoby są różne. – Wyrzucam z torebki mojej dziewczyny kilka szminek i pakuję jej kanapki – żartuje Rafał. – Bo najczęściej je dopiero po powrocie do domu.

■ Chipsy, Armenia i McDonal’s

Nie ma gdzie zjeść po 24.00! Dyskoteki proponują niewiele. Z napojami nie ma w nich problemu. Jedzenia - brak. Gdzieniegdzie można kupić chipsy albo paluszki. Budki z hot-dogami są czynne najwyżej do 19.00. Pizzerie najchętniej przez studentów wymieniane (Wenecja, Gioconda, Napoli, Palermo) o 22.00 kończą swoją działalność. Nieliczne z nich (Da Grasso, Koloseum) pracują godzinę lub dwie dłużej. Za rekordzistę możemy uznać restaurację Ararat. – Zamykają o 1.00, mają świetne kebaby, które czasami podaje mężczyzna ubrany w ormiański strój. Na szczęście nie trzeba płacić w dramach – uśmiecha się Natalia (Politologia). Jednak godzina pierwsza, to i tak za krótko! Cóż zrobić? Jedynym ratunkiem jest McDonald’s, ale tylko do 24. – Czasami, jak jesteśmy naprawdę głodni, podchodzimy do okienka na McDrive [czynne do 2.00], wtedy patrzą na nas z ironią, ale jedzonko sprzedają – informuje Maciek reklaMA

Veni Vidi głos straciłem

13 lutego na warszawskim Torwarze wystąpiła amerykańska grupa Korn. Koncert odbył się w ramach europejskiej trasy „Bitch We Have A Problem”. Jako support grały Deathstars i Flyleaf. Koncert wg źródeł internetowych miał rozpocząć się około godziny 19, więc na 60 minut przed startem zameldowałem sie przed wejściem na Torwar. Po długiej i heroicznej walce o zostawienie kurtki w szatni, stoczonej w istnie Don Kichotowskim stylu, ruszyłem zając dobra miejscówkę. Wtedy na scenie pojawiła się ekipa z Deathstars. Mimo olbrzymich chęci Szwedom nie udało się rozgrzać publiczności. Ze sceny wiało nudą, a największą atrakcja były kolejne częsci garderoby ściągane przez wo-

Jonathan Davis wraz z pozostałymi członkami zespołu. Po odejściu kolejnego członka z oryginalnego składu Korna bałem sie, że Jonathan i Fieldy nie podołają oczekiwaniom widzów. Myliłem się! Zaczęli prawdziwą bomba, czyli „Right Now”, by zabrać nas w wędrówkę po wszystkich albumach. Usłyszeliśmy „Falling Away From Me”, „Kiss”, „Coming Undone” z wspaniale wkomponowanych fragmentem utworu zespołu Queen „We Will Rock You”, „Here To Stay”, „Somebody Someone”. Wspaniały kon-

kalistę zespołu. Po nich na scenie zdesantował się zespół Flyleaf. Wypadli oni o niebo lepiej od poprzedników. Mimo słabego nagłośnienia Lacey Mosley, wokalistka zespołu, starała się jak mogła by usłyszano ją na drugim końcu sali. Kapela z Teksasu zagrała prawie cały materiał z ich debiutanckiego album „Flyleaf”, urozmaicając widzom show pokazem akrobatyki i gimnastyki w wykonaniu basisty. Jednak to nie dla nich na Torwar przybyło około 1500 widzów. O godzinie 20.30 na scenę wkroczył

takt wokalisty z publicznością zaowocował genialnym wykonaniem „Blind”, gdzie na wstępie wszyscy zebrani kucnęli by wyskoczyć w górę na słowa „Are You Ready?” Jeszcze tylko „Got the Life” na bis i dobranoc rzucone ze sceny. 90 minut, które wstrząsnęły nie tylko mną, ale każdym i na długo pozostaną w pamięci. Mam nadzieję, że juz wkrótce zawitają do Polski ponownie.

rys. Radosław Fedorowicz

Bary sałatkowe, pizze, zapiekanki – wszystko o czym może marzyć student, szczególnie wracający z imprezy – czyli student głodny! I mimo, że w Zielonej Górze pizzerii i restauracji nie brakuje, to żeby zjeść coś w drodze do domu, należałoby zakończyć imprezę albo około 21, albo o 11 rano – kiedy lokale są otwarte.

13.02.2008 Torwar, Warszawa. KoRncert.

3

(Filologia Germańska). ■ Buszujący w sklepach Dlaczego nie? Pewnie dlatego, że nawet większość monopolowych czynna jest do północy. Zdeterminowany student pobiegłby do otwartego 24 godziny na dobę Tesco, gdyby nie stacje benzynowe! To one niosą ulgę w cierpieniu. Zapiekanki, kanapki, tortille, ciastko z kremem budyniowym, albo francuskie z kawałkami orzechów. To nie wszystko – „dla tych, którzy tęsknią za smakiem prawdziwych ciast rodem z dobrej piekarni, mamy prawdziwy rarytas - Ciasto Czekoladowe” głosi ulotka jednej ze stacji. A na stronie internetowej innej znajdziemy porównanie jej do sklepu osiedlowego! Dostępne są tam bowiem produkty używane w każdym gospodarstwie domowym na co dzień:

pieczywo, nabiał, wędliny, dania gotowe na zimno lub do podgrzania. Nawet cukier i sól! ■ Domowe sposoby – Wyrzucam z torebki mojej dziewczyny kilka szminek i pakuję jej kanapki – żartuje Rafał (Politologia). I zaraz dodaje, że najczęściej je dopiero po powrocie do domu. Tak jak inni, zazwyczaj coś na szybko. Popularnością cieszy się zupka chińska i sandwiche, a także chleb w jajku – Przeważnie sam, ewentualnie do tego jakieś warzywa – podpowiada Monika (Historia). Radzimy więc sobie jak możemy, marząc o chociaż jednej restauracji czynnej całą dobę. Joanna Urbańska j.urbanska@uzetka.pl

Łukasz Michalewicz

OGŁOSZENIE

Jest ich pięcioro, ale nie znamy jeszcze ich imion ani losów. Nie wiemy, kim są, ale Ty możesz o tym zdecydować. Stwórz swoich bohaterów. Poszukujemy twórców do współpracy przy produkcji serialu. Chcesz być scenarzystą, reżyserem, producentem, dźwiękowcem, aktorem, statystą a może specjalistą od efektów specjalnych? Jeśli jesteś kreatywny, możesz się sprawdzić pod okiem fachowca Zbigniewa Ochockiego. Napisz do nas: serial@uzetka.pl - umówimy się na spotkanie! reklaMA


4

MARZEC 2008 Masz możliwość wyrażenia opinii na temat przyszłej kariery zawodowej oraz studiów na uczelni wyższej Szanowna Studentko i Studencie! Instytut trendence w Berlinie chciałby zaprosić Państwa do wzięcia udziału w European Student Barometer 2008. Dzięki badaniu, w którym uczestniczą studenci najlepszych uczelni w Europie, przedsiębiorstwa polskie i międzynarodowe będą lepiej wiedziały, w jaki sposób przyciągnąć kolejne pokolenie pracowników. Do wygrania: notebooki, iPody, kamery cyfrowe, kursy językowe, talony na zakupy w Amazonie, prenumeraty czasopism i wiele innych. Ankieta jest prosta, szybka i anonimowa, aby wziąść udział wystarczy wejść na poniższą stronę internetową:

Po ludzku o Unii Europejskiej

UNIA TO ŻYCIE

Pragną jej miliony, choć są i tacy, którzy się jej boją. Potrafi być bardzo wymagająca. Ma belgijski akcent i 27 domów w Europie. Jest na szczycie popularności. Swoje obawy i marzenia zdradza nam bohaterka sceny politycznej świata - Unia Europejska.

http://www.trend-surveys.de/uc/esb08/?a=249 Ankieta jest w języku polskim (tylko pierwsza strona jest po angielsku)

Dziękujemy za pomoc w przeprowadzeniu badania i życzymy powodzenia podczas losowania nagród! Trendence Institut Berlin Janusz.Rupek@trendence.com

Przyda Się

Jogurt truskawkowy – 0,99 zł. Woda mineralna – 1,69 zł. Masło Extra – 2,09 zł. Zrobić zakupy – bezcenne.

Całe pięć dni czekania na weekend. I to nie dlatego, że można położyć się do góry brzuchem i nic nie robić. Istnieje coś lepszego niż lenistwo – zakupy. Masz portfel (z pieniędzmi oczywiście) – masz władzę. Można kupić wszystko i jeszcze więcej. Potrzebne i (częściej wybierana opcja) niepotrzebne. Można nawrzeszczeć na zbyt wolną obsługę, w myśl zasady „klient nasz pan”. Można decydować co zasługuje na twoją łaskę: jogurt truskawkowy czy waniliowy? Który produkt dostąpi zaszczytu i trafi do twojego koszyka na chlubne miejsce między żółtym serem w plasterkach i napojem z procentami. Ale życie nie składa się z samych przyjemności trzeba stoczyć walkę z wrogiem, najprawdopodobniej także wielbicielem jogurtu truskawkowego. Bywa, że tamten ma przewagę – skuteczniejszą armię w składzie pyskata towarzyszka upierająca się, że ona pierwsza zobaczyła smakołyk. Odchodzisz z poczuciem porażki. Na pocieszenie kupuje się kilka drobiazgów, w tym także chusteczki higieniczne o zapachu truskawkowym – do otarcia łez. Ech, aż się cieplej robi na sercu... gdy mimo wielu zajęć ma się czas na przyjemności. Czas do kasy. To najmniej ciekawy moment, ale dla sztuki trzeba się poświęcać. Wreszcie, po godzinnych poszukiwaniach sa-

Monika Renc

Gimnazjum nr 8

mochodu na podziemnym parkingu lub równie długim czekaniu na autobus, można odjechać z poczuciem dobrze spełnionego obywatelskiego obowiązku. Ja rozumiem, jakoś trzeba żyć i z tego powodu kupować też trzeba. Niestety niekiedy dochodzi to do granic obłędu szastanie pieniędzmi na prawo i lewo, kupowanie czego popadnie, bo ładne i bo mamy pieniądze... I ten wzrok krzyczący: „zakupy! zakupy! zakupy!”, euforia na widok napisu: „wyprzedaż”... To zaczyna być nie sposobem na przeżycie, lecz stylem bycia. Ile razy, na pocieszenie, idzie się kupić kilka ciuchów czy innych bibelotów? Ale jak bardzo pocieszyć może wydanie mnóstwa kasy na ubrania, w których ładnie się wygląda w sklepie, a po przyjściu do domu nie zawsze? Skutek jest też często taki, że po „pocieszającym shoppingu” okazuje się, iż kupiłyśmy drugi taki sam błyszczyk. No cóż... bez paniki – przyda się, tak samo jak pozostałych pięć poupychanych po kątach.

Który produkt dostąpi zaszczytu i trafi do twojego koszyka w miejsce między żółtym serem i napojem z procentami?

To będzie dość abstrakcyjna rozmowa, spróbujemy? Wydaje mi się, że wszystko, o co chce pani zapytać, znajdzie pani w rozmaitych publikacjach na mój temat i w Internecie. Nasz dialog wydaje mi się dość sztuczny. Mam zupełnie inne zdanie. Zdaje sobie Pani sprawę, że spora liczba osób, szczególnie tych młodych, uczy się o Pani jakby była Pani przepisami, organami, prawami i obowiązkami? Chciałabym im pokazać, że w Pani kryje się życie. Ten wywiad jest na to metodą. Słusznie. Zdaję sobie sprawę, jak jestem popularna i ile się o mnie mówi. Rzeczywiście martwię się, że młodzież zupełnie mnie nie rozumie, wkuwa tylko na pamięć fakty o moim istnieniu, nie pojmując, że chodzi o ludzi. Proszę mi zatem powiedzieć – jaki człowiek kryje się w Pani? Najprościej mówiąc: demokrata. Człowiek, który jest tolerancyjny, ale wymagający. Człowiek z zasadami, które nagnie tylko wtedy, jeśli większość się na to zgodzi. Człowiek, który jeszcze niedawno władał 6 językami, dzisiaj zna ich – urzędowo – 23. To tylko dowodzi rozwoju - nieskromnie, ale rzeczowo mówiąc. Nie bez powodu mówi się o mnie: „Jedność

w różnorodności”. Dlaczego Unia Europejska ciągle się rozwija, walczy o popularność? Jak jest w tym cel? Nie ukrywam, że mam w tym wiele korzyści: potrzebuję na przykład stabilnej i bogatszej Turcji w Unii, aby lepiej funkcjonować. Przede wszystkim jednak zależy mi na tym, aby kraje, które mnie do siebie przyjmują, miały poczucie bezpieczeństwa. Weźmy na przykład wschód Europy: kraje będące w Unii mają gwarancję stabilnej gospodarki rynkowej, pokoju i dobrej koniunktury. Nie boi się Pani, że pewnego dnia zajdzie Pani za daleko? Rozrzeszenie to zaplanowany proces, nie ma tu miejsca na spontaniczne decyzje. Od trzech lat prowadzi się rozmowy nad przystąpieniem do Unii Chorwacji i Turcji – i to nie jedyne państwa bałkańskie z perspektywą europejską. Ale mam swoje ustawodawstwo - corocznie prowadzone są badania, na ile te państwa są gotowe je przyjąć. Jestem w tym względzie bardzo rygorystyczna. Za daleko więc zajść nie mogę – idę w miejsca do tego przygotowane. Strach pomyśleć, ile przestępców może teraz swobodnie przechodzić przez granice…

Warto zdać sobie sprawę z tego, że współpraca krajów Unii przebiega również na linii wymiaru sprawiedliwości. Migracja zorganizowanej przestępczości to mit. Połączone kraje współpracują w zakresie zwalczania terroryzmu, handlu ludźmi, handlu narkotykami… Żadne państwo z osobna nie zdziała więcej, niż wiele krajów połączonych w Unię. No dobrze – więc ciągle idzie Pani do przodu. Ale Europa ma swoje granice… A Unia? Myli pani pojęcia. Mówiąc Europa, wyraźnie mówi pani o pewnej przestrzeni wyznaczonej rzekami, górami… Proszę tych geograficznych kryteriów nie przenosić na pojęcie Unii. Bo ta jest kwestią politycznej woli, a nie miejsc na mapie. Unia nie ma więc geograficznej granicy: proszę nie zapominać, że do Unii należą np. niektóre wyspy karaibskie – jak widać geografia to jedno, a mi chodzi o wartości. A na koniec, tak między nami: są na pewno ludzie albo rzeczy, których pani nie znosi? Nie lubię tylko jednego: jak się mnie myli z Radą Europy! I można to śmiało napisać. Pytania i odpowiedzi: Niepokorna Żurnalistka

Wyniki ankiety przeprowadzonej wśród młodzieży w jednej ze szkół na terenie kraju członkowksiego UE źródło: www.wystawa.europoland.com

1. Jaki jest Twój wizerunek Polski? (Odpowiedz bez korzystania z informacji, na podstawie danych zawartych w pamięci). To jest biedny, katolicki kraj, bardzo bogaty w naturalne piękno i przywiązany do swoich tradycji. 2. Co wiesz o Polsce? Polska leży we wschodniej Europie. Największymi miastami są Warszawa i Kraków. 3. Jak wielu Polaków udało ci się dotąd spotkać? 16 - żadnego 1 - nauczyciela reszta spotkała ludzi młodych w okresie wakacji na obozach lub wymianach.

4. Jaki jest powód obecności Polaków we Włoszech? Praca, prostytucja i adopcja.

30 Za 12 Bez zdania 10 Przeciw.

5. Twoim zdaniem Polacy są bogatsi czy biedniejsi od nas? Bardziej czy słabiej wykształceni? Ogromna większość uważa że Polacy są biedniejsi i jednocześnie wyksztłceni tak samo, a może nawet lepiej.

8. Co Twoim zdaniem Polacy powinni zmienić przed przystąpieniem do U.E. (Wymień te elementy, które Twoim zdaniem czynią Ich zacofanymi w porównaniu do innych krajów członkowskich)? Ekonomia i demokracja.

6. Czy mógłbyś wymienić jakieś ważne zdarzenia polityczne mające miejsce w Polsce ? Część osób odpowiada - Holokaust. Inni nie wiedzą co powiedzieć. 7. Czy jesteś za przyjęciem Polski do Unii Europejskiej czy przeciw?

9. Czy chciałbyś pojechać do Polski? 16 osób - Nie 3 chciało by zwiedzić cały kraj reszta tylko Kraków lub Warszawę.

Warto, żebyśmy o innych krajach Unii wiedzieli więcej niż wiemy teraz. Bo nie daj Boże ktoś, kiedyś zrobi taką ankietę wśród nas… A jej tematem będzie na przykład Chorwacja. Nadążajmy za tym, co dzieje się w Unii - to nas dotyczy…


5

MARZEC 2008

Książki Wydawnictwa ZNAK

nie TyLkO poezja…

Czytanie nowości na Twoją kieszeń Alfred Kubin PO TAMTEJ STRONIE

Bohater powieści pewnego dnia otrzymuje osobliwe zaproszenie do tajemniczej krainy, do Państwa Snu, rządzonego przez jego dawnego przyjaciela. W tym świecie nikt nigdy nie widział słońca, logika zdarzeń odbiega od racjonalnego myślenia, a mieszkańcom śnią się dziwaczne sny. 32 zł

Margaret Atwood MORALNY NIEŁAD

Błażej Kowalczyk

Moralny nieład to przewrotna autobiografia Margaret Atwood, rozpisana na jedenaście opowiadań. Nell, bohaterka wszystkich historii, codziennie roztrząsa banalne na pozór kwestie, które tak naprawdę dotykają istoty człowieczeństwa. Zastanawia się nad swoją tożsamością, nad tym, jak codzienne wybory kształtują jej osobowość i zmieniają bieg jej świata. Opowiada o relacjach z rodziną, z ukochanym mężczyzną i jego byłą żoną, ludziach, których poznała. 27 zł

Piotr Wereśniak ZABILI MNIE WE WTOREK

Pewnie słyszałeś o takich jak ON. Młody, bardzo bogaty, ale nikt nie wie, skąd ma pieniądze. Jeździ drogim autem, nosi markowe ciuchy, ma zawsze przy sobie pudełeczko z białym proszkiem i cały woreczek kart SIM. Pewnego dnia dostanie kulę pod hipermarketem. Wtedy wszystko się skończy... Nie! Wtedy dopiero się zacznie! 32 zł

Napisz do nas sms o treści UZETKA ZNAK na numer 7101 (koszt smsa 1,22 zł). Na wiadomości czekamy do 25 marca. Spośród wszystkich smsów wylosujemy zwycięzców, którzy otrzymają książki - nowości Wydawnictwa ZNAK. Nazwiska zwycięzców opublikujemy w kolejnym wydaniu „UZetki”.

W lutowym konkursie zestawy książek wygrali: Dorota Mażul, Angelika Kliemann, Paweł Wróbliński. Gratulujemy!

W KONTAKTACH DO SOLARIUM

Tlące się światełko lampki nocnej w akademiku jest częstym tłem studenckich wysiłków. Coraz więcej żaków potrzebuje korekcji wzroku.

Okulary cały czas są najpopularniejszym sposobem radzenia sobie z wadami wzroku. Jednakże w ostatnich latach coraz większą popularność zdobywają soczewki kontaktowe. Jedni je uwielbiają, a inni odnoszą się do nich z rezerwą. Wokół nich narosło wiele mitów. Jakie są wady i zalety ich noszenia? Jaki rodzaj wybrać dla siebie? Soczewki korygują wiele wad wzroku. Mogą też zmieniać kolor oczu. Soczewki jednodniowe np. idealnie nadają się do uprawiania sportu. Kontakty z filtrem UV chronią dodatkowo nasz wzrok przed słońcem. Zapobiegają, w przeciwieństwie do okularów, przed promieniami od strony nosa, które są bardziej szkodliwe. Co ciekawe można ich także używać w solarium jako dodatkowa ochrona dla oka. Z wiedzą o soczewkach bywa różnie. Nawet sami użytkownicy często mają mylne o nich przekonanie. Dla przykładu wiele osób uważa, że kontakty lepiej uwodnione są najlepsze. Nie jest to prawdą. Woda

Czekam na Wasze (nie tylko poetyckie) próby literackie! Nadsyłajcie je na adres: b.kowalczyk@uzetka.pl Informacja natury technicznej: Szanowne Autorki i szanowni Autorzy tekstów przysyłanych do publikacji… Z racji redagowania rubryki NTP, zajmuję się tylko subiektywną selekcją Waszych utworów. Bardzo proszę nie przysyłać mi więc tekstów do zaopiniowania, oceny itd.

***

jesteśmy świecami nasz przywilej i przymus zapalać się od siebie dawać blask iskrzyć ocieplać oświetlać wobec siebie nawzajem gdziekolwiek kiedykolwiek nas postawią

Joanna Marcinkowska

Na całym świecie ludzie mają wspomnienia Zamykają je w swoich sercach i głowach Napełniają nimi poduszki przed snem Miejsca, muzyka, zapachy Wszystko może przypomnieć mi o przeszłości Płaczę czasami tak bardzo cicho, Bo jak żyć zapomnianymi przez kogoś wspomnieniami?

Franczes

Dni

Są dni, gdy lękam się. Są dni, gdy cała drżę Są dni, gdy trwam w niepokoju Są dni, kiedy zniknąć chcę. Są dni, gdy zamykam się w sobie, Są dni, gdy leżę na dnie, Są dni, gdy wpadam w agonię, Są dni, kiedy myślę NIE. Są dni, gdy myślę, że ginę. Są dni, gdy widać, że łkam. Są dni, gdy burza nadciąga. Są dni, co kończą się źle …

Monika Mielcarek

Cieplice

dzieci psy ludzie park

w soczewkach służy przede wszystkim jako nośnik tlenu, a nie nawilżacz oka. Soczewka za dnia wytraca wodę, a chcąc utrzymać stały jej poziom zaczyna i tak pobierać wodę z oka, w konsekwencji wysuszając je. Obecnie na rynku występuje nowszy typ soczewki. Jest ona cieńsza i lepiej przepuszcza powietrze, więc poziom jej uwodnienia może być niższy niż w starszym typie. Uważane są one za lepsze. Jest to tylko kilka informacji. Polecam odwiedzenie strony www. twojesoczewki.com, gdzie można znaleźć interesujące informacje i porady na temat soczewek. Warto zgłębić tę problematykę, ponieważ sami możemy kiedyś zechcieć je założyć. Kamil Zając

Okryta prześcieradłem wspomnień, Leżę tu, gdzie mnie zostawiłeś, Na dnie butelki po naszym wczorajszym winie … Leżę … Czekam, aż wyparuje zapach twoich perfum I zniknie ciepło twych dłoni. Leżę … Oczyma szukam korka od butelki, By zostać w niej na zawsze, By zostać na jej dnie, aż do twojego powrotu, Który nigdy nie nastąpi …

***

Leżę

ławka moja ławka czyjaś park koncert happening kabaret park remont kamienie liście park samochody rowery deskorolki park bloki milczenie ptaki park wspomnienie niespełnienie marzenie park góry chwile wytchnienie park Joanna Marcinkowska

Monika Mielcarek

Miłości więcej…

Miłości więcej nie otrzymasz nigdy, Ponad tę miarę, którą ty odmierzasz. Jeśli miłujesz, nie wyrządzaj krzywdy, Serce gdy kocha, niech kar nie wymierza. Miłości więcej nie odkryjesz w sobie, Niż ci jej w lustrze oko twe nie wskaże. Tego jak kochasz, najlepiej się dowiesz, Czytając z ludzi gdy spojrzysz w ich twarze.

Błażej Kowalczyk

Staczając się…

Wspinając się na szczyty uczuć, Raniłem dłonie Twą bliskością. Raniłem prawdę. Radując się pryzmatem piękna, Raniłem głowę mitem Ciebie. Raniłem miłość. Staczając się po zboczu fikcji, Leczyłem serce z Twego jadu. Leczyłem honor.

Błażej Kowalczyk

Przechadzka

Wyruszając w podróż biorę garść ciszy do kieszeni Idąc do Ciebie przeciskam się między żebrami kaloryfera Witasz mnie strzepując z ramion kurz popołudniowej ulicy Rozmawiamy ze sobą podniesionym głosem wewnętrznym przekrzykując opary herbaty Wracamy do siebie napiętnowani wzajemnie dotykiem ust i dłoni

Joanna Marcinkowska fot. Katarzyna Uryasz


6

MARZEC 2008

Zainwestuj dwa złote Kto z nas nie marzył o milionach? Niektórzy grają w totolotka licząc na milion w środę i na milion w sobotę. Inni obstawiają w zakładach bukmacherskich wyniki spotkań sportowych. Jak zarobić własny pierwszy milion, by żyło się dostatnio?

Grać na giełdzie papierów wartościowych, lokować pieniądze w lokatach bankowych? A może wystarczy zainwestować dwa złote w NBP? Nie trzeba mieć wielkich nakładów finansowych by w krótkim czasie odnieść dość pokaźny zysk. Wystarczy zainwestować w monety dwuzłotowe i okolicznościowe wydawane przez Narodowy Bank Polski. Opłaca się, to, dlatego, że w czasie, gdy ceny złota spadają, lokaty bankowe są nisko oprocentowane, a na giełdach zauważalny jest spadek widać znaczący wzrost cen monet. Przykład monety wydanej w 1996 roku z wizerunkiem Zygmunta II Augusta o cenie nominalnej 2 zł jest tutaj przykładem na miejscu. Dzisiaj ta moneta dochodzi do ceny 800 – 900 zł. Cały woreczek bankowy można było kupić za 100 zł dzisiaj cena dochodzi do 45 000 zł! O ogromnym zainteresowaniu monetami może świadczyć chociażby ostatnio wydana moneta z wizerun-

kiem Sokola Wędrownego. Moneta srebrna kosztowała w okienku 91 zł i trzeba było się po nią ustawić w kolejce już o godzinie 21 dnia poprzedniego. Wychodząc z banku osoby, które nie zdążyły jej kupić od razy płaciły po 250 złotych. Cena na allegro.pl sokola w stopie Nordic Gold (złota 2 złotówka) osiąga pułap 6 – 8 zł zaś po wycenie nawet 35 zł zaś moneta srebrna to koszt teraz ok. 300 zł. Innym przykładem może być moneta z wizerunkiem Foki z zeszłego roku. Podobnie jak sokół srebrna moneta kosztowała 91 zł – dziś cena tej monety to ok. 500 zł zaś po wycenie, (czyli gradingu) cena monety rośnie do 800 zł. Jak widzicie zarobek na monetach to czysty zysk, a kolejna moneta już w marcu, więc może warto rozważyć zainwestowanie 2 zł? Grzegorz Biszczanik g.biszczanik@uzetka.pl

zostań bohaterem! W dniach 11 marca i 12 marca 2008 roku na naszym Uniwersytecie odbędzie się akcja krwiodawstwa. Studenci biorący udział w akcji dostana zwolnienia z zajęć. We wtorek odbędzie się ona na Campusie B ,a w środę na Campusie A. Plakaty , rozwieszone na Campusach będą zawierały informacje w jakich salach odbędą się akcje. Organizowane są przez Parlament Studencki z pomocą Polskiego Czerwonego Krzyża. Kampania zorganizowana jest dla Sebastiana, 11-letniego chłopca ,który choruje na nowotwór mięśni gładkich .Mieszkającego w Goraninie koło Gniezna. A także, dla osób w podobnej sytuacji z oddziału onkologicznego w Warszawie. Pełni nadziei na wyzdrowienie czekają na krew od honorowych krwiodawców. Oddać krew mogą osoby w wieku od 18 do 65 lat ,zdrowe ważące więcej niż 50 kg. Kobiety mogą oddawać krew co 3 miesiące, a mężczyźni co 2.Centrum krwiodaw-

stwa w Zielonej Górze znajduje się na ulicy Zyty 21. Polski Czerwony Krzyż, jest organizacją humanitarną działającej na całym świecie, a akcja na Uniwersytecie prowadzona jest w ramach 5. już ogólnopolskiego turnieju „Młoda krew ratuje życie”. Celem tego działania jest rozpropagowanie krwiodawstwa , pomoc przy wzroście stałych honorowych dawców krwi oraz zdobycia jak największej ilości krwi ,której ciągle brakuje. PCK organizuje również spotkania dla dzieci, w tym roku powołali wraz z akcją Uniwersytet dzieciom „walentynkowe spotkanie” dla dzieci ze szkół podstawowych z Zielonej Góry i okolic. PCK poszukuje młodych aktywnych ludzi, szczególnie studentów, którzy chcieliby na stale działać w akademickim klubie krwiodawstwa. Kornelia Kornosz Sebastian Sobiech

Zachowuj się!

- Chłopak fajny, pełna kulturka – Ania zapowiada wizytę chłopaka w domu rodziców. – Masz na myśli kindersztubę? – rodzice chcą córkę zrozumieć. Jakkolwiek by powiedzieć: bon ton, savoir vivre czy kindersztuba – kulturka musi być. Savoir znaczy wiedzieć, a vivre znaczy żyć. Sztuka życia – to się nam przyda.

Lepiej wiedzieć więcej, niż strzelić tak zwaną gafę... Do najbardziej ogólnych zasad savoir vivre’u włącza się uśmiech, uprzejmość, życzliwość, Punktualność, dyskrecję, lojalność, grzeczność. A te siedem cech to dopiero podstawa. Savoir vivo stosujemy w kilku ważnych, powtarzalnych momentach dnia i… życia. Musimy wiedzieć jak nakrywać do stołu i jeść. Bon ton dotyczy również wyglądu, prezencji (np. postawy, higieny) i właściwego ubioru. Dużo? A do tego jeszcze formy towarzyskie, czyli jak się zachować wobec pracowników, w rodzinie, na przyjęciu. Być może dla nas, obywateli Internetu, będzie jednak najważniejsze, jak rozmawiać przez telefon i komunikować się przez sieć. W tym numerze również o tym, jak obchodzić się z kobietą…

pierwszy idzie mężczyzna. Chłopak nigdy pierwszy nie podaje ręki dziewczynie, wiesza jej płaszcz czy kurtkę i pomaga później założyć. Powinien odsunąć krzesło, żeby usiadła i lekko je dosunąć. Nie może być sztucznie, bon ton musi wyglądać naturalnie. No i ważna sprawa: po prywatnym spotkaniu chłopak odwozi dziewczynę.

■ Halo!!!

Rozmowy telefoniczne na numery stacjonarne wykonujemy w godzinach 9:00 - 21:00. Zawsze przez telefon musimy się przywitać i przedstawić. Gdy odbieramy telefon, nie musimy się przedstawiać i lepiej nie mówić „halo”, tylko zwyczajnie „słucham”. Jeśli połączenie jest zerwane, ponawia je osoba, która zadzwoniła. Bar-

■ Całuję rączki

Pierwsza wita się osoba mniej ważna (chłopaki, przy spotkaniu z kobietą, to Wy pierwsi się witacie, pierwsi też mówimy „dzień dobry” naszym nauczycielom i wykładowcom!). Jeśli siedzimy, to przy powitaniu powinniśmy wstać albo przynajmniej lekko unieść się na krześle, kobieta nie musi tego robić. Nie trzymamy rąk w kieszeniach ani przy powitaniu, ani w trakcie rozmowy. Gdy wchodzisz do pokoju, w którym ktoś jest – Ty pierwszy się witasz. Z podaniem ręki jest odwrotnie. Pierwsza podaje ją osoba ważniejsza. Nie wyciągamy ręki do naszego profesora!!! Z pocałunkiem w rękę ostrożnie: jak na powitanie pocałujecie jedną kobietę w rękę, trzeba to zrobić z każdą następną. Jeśli już jednak całujecie, panowie, to pamiętajcie, że nigdy nie ciągnie się ręki kobiety do swoich ust, ale schyla się do niej i nie całuje ręki mocno – wystarczy ledwo wyczuwalne muśnięcie.

■ Jak to jest z kobietą

Otwieramy jej drzwi i przepuszczamy w nich – to jest jasne. Gdy wchodzimy po schodach, ona idzie pierwsza. Gdy schodzimy w dół,

albo jest zajęta i nie życzy sobie, aby jej przeszkadzać. Można zostawić krótką wiadomość, ale nachalna próba inicjowania rozmowy to nieładne zachowanie. Pamiętajmy też, że zaglądanie w monitor innej osoby, gdy do niej podchodzimy, jest wścibskie i niekulturalne.

■ Dzień dobry – wysłano o 23:53

Pisząc mail zawsze wypełniaj pole „temat”. Ze znajomymi witamy się mailu tak jak to między sobą przyjęliśmy. Problem jest, gdy należy „powitać” np. naszego profesora. Możemy maila rozpocząć od „dzień dobry”, nawet jeśli wysyłamy go o północy, bo jest to powitanie o wiele bardziej uniwersalne, niż np „dobry wieczór”.

Anglicy zawarli złote zasady dobrego zachowania w przewrotnym akronimie „IMPACT” (wstrząs), utworzonym od wyrazów:

Integrity – prawość, Manners – maniery, Personality – osobowość, Appearance – wygląd zewnętrzny, Consideration – wzgląd na innych, Tact – takt.

dzo ważne: nie dzwonimy do oporu: rozłączamy się po 6-8 sygnałach. Używajcie wibracji w telefonie – Wasza komórka powinna być wyciszona wszędzie tam, gdzie jest większa grupa osób i przebywacie przez dłuższy czas obok siebie (kino, szkoła, kościół, spotkanie, szpital, cmentarz). Nie trzeba chyba dodawać, że od nie naszych telefonów trzymamy się z daleka.

■ Zaraz wracam

Gdy dobrze kręci się nam rozmowa na GG, a nagle musimy odejść od monitora, trzeba o tym poinformować rozmówcę. Kończąc rozmowę, też należy o tym powiadomić, miło, gdy podaje się powód. Chmurka „zaraz wracam” często oznacza, że aktualnie nie ma osoby zza tej chmurki przy komputerze

Kiedy profesor odbierze mail i 6 rano z powitaniem „dobry wieczór”, wypadniemy trochę niezdarnie. Można tez rozpocząć wiadomość od prostego „witam serdecznie”. Kiedy wysyłasz e-mail o identycznej treści do kilku osób a treść jest prywatna, wysyłaj listy odrębnie do każdej z tych osób. Wyobraź sobie, że dostajesz mail z romantyczną piosenką w załączniku i w adresie odbiorcy widzisz maila swojego i innej dziewczyny (chłopaka)… Czy to nie zraża do nadawcy? W kolejnym wydaniu „UZetki” będziemy pisać o tym, jak zachować się m.in w kawiarni czy pizzerii. Opracowanie: Kaja Rostkowska Źródło: Schnitzer Hans-Geord, Poradnik współczesnego savoir-vivre’u, Delta 1996.


MARZEC 2008 kożuchów za grosze

Kożuchów oddalony od Zielonej Góry ok. 20 km ma piękną, choć zaniedbaną starówkę. Założenia urbanistyczne miasta jako nieliczne w Polsce są objęte ochroną Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, co już stanowi atrakcję dla historyków. Duża część miasta znajduje się także w tzw. „strefie ochrony konserwatorskiej”, co niestety dla mieszkańców znacznie utrudnia inwestycje w tej części miasta. Do najważniejszych zabytków Kożuchowa możemy zaliczyć: • Ratusz – najstarszy ratusz wybudowany w XIV wieku, nie zachował się do dzisiaj gdyż strawił go pożar. Następny ratusz wybudowany w stylu późnogotyckim powstał w 1489 roku. W XIX wieku uległ przebudowie na-

7

Tajemnice Zielonej Góry

zakonu karmelitów, zbrojownią i siedzibą rodów. Obecnie zamek jest siedzibą Kożuchowskiego Centrum Kultury „Zamek”. • Zespół pałacowo–dworski – po II wojnie światowej niewiele się zachowało. Pozostał tylko park dworski, portal w stylu barokowym, kordegardę pałacową, zabudowania folwarczne z XIX wieku oraz bramę folwarczną. Niewiele, ale i tak warto zobaczyć! • Lapidarium – założone w XVII wieku. Mieści się tu ponad 200 zabytkowych płyt nagrobnych z XVII, XVIII oraz XIX wieku. Lapidarium będące zarazem cmentarzem ewange-

Kiedy zastanowimy się nad tym, jak mogła wyglądać rodzina w XVII i XVIII wieku, większość wyobrazi sobie kobietę zajmującą się gromadą dzieci. Sporo osób wspomni o tym, że życie trwało krótko. Niewielu powie, że pojawiały się dzieci nieślubne, a być może nikt nie pomyśli, że przyszli małżonkowie mogli podjąć współżycie przed ślubem.

W Kożuchowie możecie przenieść się w czasie! dając mu neoklasycy styczny charakter. W latach 1963 – 1969 odbudowano go po wojnie na pozostałościach ścian gotyckich i dziewiętnastowiecznych, wtapiając jednak w jego bryłę elementy nowoczesnej architektury, co niezbyt dobrze wygląda. • Kościół parafialny pw. NMP – wybudowany w XIII wieku jako mała, kamienna, jednonawowa budowla (wg legendy miał powstać z fundacji Bolesława Krzywoustego już w 1125 roku). Wielokrotnie przebudowywany, modernizowany, rozbudowywany. Dzisiaj kościół jest trzynawową budowlą z kamienia i cegły. • Zamek – zamek wybudowano w XIV wieku i posiadał różne przeznaczenie tak jak i różnych właścicieli. Był rezydencją książęcą, klasztorem

licki należy do największych w Polsce. • Mury obronne – pierwsze obwarowania kamiennych murów powstały na przełomie XIII i XIV wieku. Mury dodatkowo otaczała szeroka na 20 m fosa. W XV wieku został wzniesiony cały pierścień fortyfikacji. • Baszta Krośnieńska - w północno-zachodniej części miasta była bramą, przez którą prowadziła droga w kierunku Krosna Odrzańskiego. Obecnie część baszty przebudowano na mieszkanie, a w pozostałej części mieści się Izba Regionalna, gdzie zgromadzone są pamiątki i eksponaty nawiązujące tematyką do Kożuchowa. Grzegorz Biszczanik

Hailbemeilmühle Dzisiaj wiele osób uważa, że restauracje będące w centrum miast są lepsze i maja większy komfort spędzania czasu od tych, które w tymże centrum się nie znajdują. Jednak ponad 100 lat temu uważano inaczej. To właśnie na obrzeżach miast i wsi budowano najwykwintniejsze restauracje gdzie ludzie mogli odpocząć przy filiżance kawy płynąc na łódce. W cieple, słoneczne dni wiele osób spędza na basenach lub oczkach wodnych, aby choć trochę schłodzić swoje nagrzane promieniami słonecznymi ciało. Wielu z Was pewnie w takie dni jedzie rowerami, autobusami lub po prostu idzie na spacer przez Wzgórza Piastowskie „na Ochlę”. A czy wiecie, że ponad 100 lat temu znajdowała się wspaniała restauracja? Jeżeli nie to zapraszam na kolejną wyprawę po dawnych restauracjach Zielonej Góry. Restauracja Hailbemeilmühle była jed-

Nasze potoczne myślenie o ludziach żyjących kilka wieków wcześniej jest zdecydowanie nieprawdziwe. Obraz tego, jak wówczas wyglądało życie codzienne mieszkańców Zielonej Góry możemy odnaleźć w księgach metrykalnych miasta (księgi chrztów, ślubów i zgonów). Oprócz informacji mniej interesujących dla przeciętnego zjadacza chleba (np. sezonowość zgonów, stan cywilny małżonków czy współczynnik maskulinizacji), występują też inne, często zaskakujące fakty. Warto zauważyć, że niemal 3% dzieci rodziło się jako nieślubne, a czasami zdarzały się tzw. Huren Kind (dzieci kobiet żyjących w nieformalnych związkach). Oprócz tego pojawiały się też

dzieci wczesne (fruh Kind), poczęte przed ślubem. Księgi obalają także stereotypy o krótkim życiu ówczesnych ludzi. Co trzeci mieszkaniec Zielonej Góry żył wówczas ponad 60 lat, a zdarzały się także osoby mające ponad sto lat. Powyższe informacje to tylko nieliczne „rewelacje”, jakie można odnaleźć w księgach metrykalnych Zielonej Góry. Na zakończenie warto wspomnieć, że odkrywanie tajemnic zawartych w księgach nie jest łatwe. Pierwszym problemem jest miejsce przechowywania tych źródeł - Archiwum Saskie w Lipsku (czyli jakieś 300 kilometrów od Zielonej Góry). Kiedy już dotrzemy do ksiąg, okazuje się, że były one prowadzone w języku nie-

mieckim, a dokładnie – w neogotyku niemieckim. To oznacza, że poszczególne litery nie zawsze wyglądają tak, jak się do tego przyzwyczailiśmy. Jeżeli uporamy się z barierami językowymi, czeka na nas jeszcze problem jakości zapisów. Często kartki są zaplamione atramentem, tekst rozmazany i nieczytelny, a autor zapomniał wpisać połowy informacji. Mimo tych trudności, warto zagłębić się w te materiały, choćby dlatego, aby obalić nasze przekonania o życiu codziennym mieszkańców nowożytnej Zielonej Góry. Jolanta Skierska

Muzeum Ziemi Lubuskiej zaprasza na wystawy:

Ars Vitae - meblarstwo ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej Zbigniew Szymoniak - Malarstwo 1978-2008 Powstanie Wielkopolskie - ze zbiorów Eligiusza Tomkowiaka Pejzaże lubuskie z kolekcji Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze Sztuka kochania - Agnieszka Graczew-Czarkowska Bilet ulgowy 3 zł, normalny 6 zł. Szczegóły: www.zgora.pl/muzeum

Śladami historii

ną z większych restauracji w okolicy Zielonej Góry. Początki jednak nie zapowiadały, że dość okazały budynek będzie restauracją gdyż na początku był młynem wodnym. Być może młyn stracił rację bytu poprzez wprowadzenie nowoczesnych metod przemysłowych i dlatego został przekształcony w ośrodek rekreacyjny z restauracją. Niestety dla historyków nie zachowała się do dzisiaj jego dokumentacja budowlana. Do dzisiaj zostały nam tylko nieliczne stare widokówki, dzięki którym możemy zobaczyć jak dawna restauracja wyglądała. Ośrodek został ukazany na już w epoce tzw. przedpocztówek (ok. 1880 r.) oraz na kartach pocztowej wykonanych w technice chromolitografii, gdzie ukazywany był budynek restauracyjny wraz salą taneczną, aleje spacerowe wokół restauracji oraz basen. Restauracja była bardzo popularna wśród zielonogórzan i przyciągał ich dzięki położeniu za miastem, ciekawymi imprezami

czy chociażby możliwością popływania w basenie dając wytchnienie od miejskiego zgiełku. W latach 20. XX wieku została wydana reklamowa karta pocztowa restauracji Hailbemeilmühle, gdzie można zobaczyć sale restauracyjne wewnątrz budynku ozdobione łowieckimi trofeami, dużą ilość stolików mieszczących po sześć osób, fontannę oraz pomnik poświęcony założycielom restauracji. Dodatkową atrakcją restauracji, która zapewne przyciągała rzesze zielonogórzan to oprócz ciszy i spokoju działający basen, który także był przedstawiany na kartach pocztowych. Niestety restauracja nie przetrwała do dnia dzisiejszego i nie ma po niej żadnych śladów, a szkoda, bo pewnie dzisiaj także przyciągałaby masę zielonogórzan.

Jedynymi pozostałościami, jakie dzisiaj możemy zobaczyć po niegdyś tętniącym życiem miejscu jest dziki zalew tzw. „dzika Ochla”. Grzegorz Biszczanik g.biszczanik@uzetka.pl Pocztówka: Pozdrowienia z restauracji Hailbemeilmühle kolo Zielonej Góry. Na kartce przedstawiona najciekawsze miejsca wokół restauracji 14.05.1900. Zbiory Autora.


8

MARZEC 2008 Dzień kobiet jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych świąt w kalendarzu.

Nie mam nawet kontaktu z kuzynami – jak to jest, że człowiek nie może trwale się zaprzyjaźnić ze swoją rodziną? Mówi się, że rodzina ładnie to tylko na zdjęciach wychodzi. Ja mam zdjęcie z Asią, kuzynką w moim wieku, na którym siedzimy obie naburmuszone na huśtawkach. Szuramy nogami o ziemię i nawet nie patrzymy w obiektyw. Macie w rodzinie przyjaciół? Ja nie mam. Moja siostra jest młodsza i zamiast zagadać do mnie, gada z Najdżelą i innymi na TVN Style. Albo obgaduje pod nosem gwiazdeczki, które ogląda w piśmie „Joy”. I koniec żartów: ona nie chce rozmawiać ze mną, tylko z telewizorem albo gazetą. Gdy próbuję wykrzesać z niej trochę wieści o jej życiu, interweniuje mama – bo to rzekomo nie moje sprawy. Nie wydaje się wam, że dzisiaj młody człowiek ucieka przed innymi? Nawet ci niby-przebojowi, którzy lansują styl zachowania się, mają jakiś koszmarny problem ze sobą. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale Ty też pewnie zadajesz swoim bliskim coraz mniej pytań. Czyż nie chcesz tylko mówić o sobie? Iza M.

W starożytnym Rzymie na początku marca obchodzono Matronalia- święto związane z atrybutami kobiety, czyli macierzyństwem, płodnością. W ten dzień kobiety zamężne składały bogini Junonie- swej opiekunce kwiaty, prosząc w zamian o błogosławieństwo dla swych rodzin. Mężowie natomiast obdarowywali żony wszelkimi prezentami i spełniali wszystkie ich życzenia. Współczesna geneza tego święta nie jest już tak optymistyczna jak rzymska. W 1908 roku, właśnie 8 marca, 15 tysięcy pracownic nowojorskiej fabryki tekstylnej domagało się praw wyborczych i polepszenia warunków pracy. Właściciel fabryki zamknął strajkujące kobiety, aby uniknąć rozgłosu. W wyniku nagłego pożaru zginęło 129 pracownic. W PRL szybko wykorzystano ten dzień do celów propagandowych. Organizowano uroczyste akademie w miejscach pracy, najpopularniejszym upominkiem stały się goździki i rajstopy. Uroczyste obchody zniesiono w 1993 roku.

Od 2000 roku Dzień Kobiet kojarzony jest najczęściej z Manifami, czyli organizowanymi w Warszawie demonstracjami feministycznymi. Coraz częściej dochodzi do niezbyt sympatycznych spotkań pomiędzy grupą Porozumienie Kobiet 8 Marca ( inicjatorki Manify) a Młodzieżą Wszechpolską. Każdy celebruje na swój sposób 8 marca. Bez względu na metody i formy dzień obfitujący w wiele atrakcji. Pamiętajmy jednak, że to bardzo miły czas a bez kontrowersji obyć się nie może, gdyż mężczyźni są z Marsa a kobiety z Wenus. Magdalena Koleina

Skoro jesteście z Marsa, wracajcie tam! Kobiety pochodzą z Wenus, mężczyźni z Marsa. W połowie drogi między planetami znalazła się bogu ducha winna Ziemia. Musiało dojść do spotkania. Czy jesteśmy skazani na katastrofę?

Zaczęło się. Inwazja Marsjan na światową skale. Obrali taktykę zawładnięcia Ziemią i konsekwentnie ją realizowali. Nie przewidzieli jednak, że kobiety postawiły sobie taki sam cel. Zaczęła się wojna – wojna płci, która trwa od zarania dziejów. Ale, gdybyśmy się wreszcie dogadali, to pewnie byłoby potwornie nudno. Obecnie zjawisko to obserwujemy niemal codziennie: w domu – kto powinien sprzątać, a kto może bezczynnie wylegiwać się przed telewizorem, w pracy – kto powinien być szefem, a kto tylko asystentką. Czasem udaje Wam się wygrać jakąś bitwę, ale ta wojna od początku jest dla Was przegrana. Źle wam było na Marsie? Lepiej tam wracajcie ! ■ Ginący gatunek

Jak nie dać się poderwać

czyli jak skutecznie pozyskiwać wrogów

Pisałem Wam o wakacjach...

Do czego jesteście dzisiaj potrzebni? Kiedyś przynajmniej umieliście polować. To znaczy nie Wy, a Wasi przodkowie. To było baaardzo dawno temu. Umieliście bronić swoich kobiet, ale… to też zamierzchła przeszłość. Teraz polujecie w supermarkecie, zamiast bronić… często sami potrzebujecie naszej pomocy. Prawdziwi, dzielni, honorowi mężczyźni to wymierający gatunek. Nie zdziwiłabym się, gdybym nie-

jakże by mnie nie kochać? jestem twoim aniołem-stróżem. dzięki mnie możesz jechać w autobusie trzymając się rurki. nikt nie spojrzy ci z odrazą w pachę. bo ja tam jestem. dzięki mnie ta fajna Jola nie odsuwa się, gdy pokazujesz jej w telefonie filmik z kotami. dzięki mnie twój marzec to nie grudzień, ubranie nie marszczy się od kwasów, a dziewczyny nie uciekają w popłochu wołając: „skunks, skunks!”

długo znalazła zdjęcie takiego mężczyzny w atlasie z podpisem „gatunek pod ścisłą ochroną, zagrożony wyginięciem”. W niektórych rejonach już całkowicie wymarły. Faceci - rycerze zginęli ze smokami. Albo wcześniej. W dzisiejszych czasach kobiety radzą sobie ze wszystkim o wiele lepiej niż teraźniejsi mężczyźni. „Najlepsi kucharze na świecie są mężczyznami” – tak?! To ugotuj jajko na miękko, malutki mężczyzno. „Faceci mają większe mózgi” – tylko trochę. Szkoda tylko, że używacie ledwie jednej półkuli. No i jeszcze jesteśmy od Was zdecydowanie ładniejsze. Bo jesteśmy, prawda? Czujecie, że Wasza pozycja słabnie? ■ Sypiając z wrogiem Czasem udajemy orgazm. Z litości. Żebyście nie czuli się tak beznadziejni, jak jesteście. Sorry, panowie… czy może raczej… chłopcy? Oskar Wilde mawiał, że „kobiety zostały stworzone, by je kochać, nie po by je rozumieć”. Więc może zamiast tracić czas na to, aby nas zrozumieć – a muszę Wam, Panowie, od razu zaznaczyć, że jest to praktycznie niemożliwe - musicie się po prostu nas „nauczyć” i zwy-

ja i moi koledzy staramy się dla ciebie. brat fotoszop wymyślił fotkępeel. dzięki nim ładnie pachniesz ze zdjęć, można cię wąchać ile się chce! nikt nie wyczuje odorku prawdy! bracia maile dają ci cudowną możliwość mówienia kocham komuś, do kogo ty czujesz miętę, a ta osoba od ciebie mięty bynajmniej. wygodnie, przez kabel i nieprzepuszczalną folię odle-

To teraz Wam powiem, co zrobiłem z pieniędzmi. Niekoniecznie mądrego. Kupiłem strój piłkarski z Nike. To raz. Dwa: kupiłem komputer, oczywiście nie laptopa, bo jak wiecie zarabiałem w Polsce, a nie za granicą. Po trzecie: zrobiłem bibkę. Babci nie było w domu (bo wierzcie mi, że w wieku 73 lat można jeszcze pojechać w odwiedziny do Wołowa), a rodzice w Świebodzinie spali spokojnie. Tymczasem czwarte piętro na Ptasiej dudniło. Kupiliśmy z Agą w Billi dobre żarecko, takie tanie gotowe zapiekanki, wszyscy wcięli. Naspraszałem masę ludzi, nakupiłem litry picia. Wydałem mnóstwo pieniędzy – bo w trakcie imprezy padła myśl o snookerze i stawiałem kolejki, trwoniąc złotówki. Potem wylądowaliśmy w Kawonie. Tańczyłem z Agą. Tak policzek w policzek. Pierwszy raz w życiu pomyślałem, że to piękna kobieta i zdałem sobie sprawę, że moi kumple jej nie podrywają, bo myślą, że to ja do niej startuję. A ja głupek dopiero w tym Kawonie skumałem, kogo trzymam w ramionach. Ludzie, jacy my czasami ślepi jesteśmy… Gzel

Absolutny zakaz bycia miłym! Najlepiej owijać wszystko w bawełnę i jeszcze mówić niewyraźnie, ażeby niedoszły partner dopytywał się co chwila i w tym akcie przybliżał do naszego lica, bo wtedy na pewno dostrzeże niedomyte zęby, resztki potraw między nimi i nieprzyjemną woń dobywającą się z naszych ust. Gdyby niedoszły partner miał jeszcze wątpliwości lub słaby wzrok czy katar, co skutecznie powoduje, że koncentruje uwagę na sobie samym (jako że sam się niewysłowienie męczy i poci, dlatego nie zwraca uwagi na swąd ), można umówić się z nim na następny dzień i niestety nie przyjść po prostu. No trudno! Chodzenie z nie umytymi zębami to męczarnia równa wystawaniem w oczekiwaniu na ukochaną pod kinem godzinami... Tak, proponuję „wystawkę”. No ale co zrobić, ażeby nie doszło do wypowiedzenia słowa kino, spacer, czy dyskoteka? Najlepiej „bujać” się w licznej ekipie, w razie gdyby jakiś „kolega” chciałby zaaranżować niby to przypadkowe spotkanie: wystarczy jedno słowo np. „nie odzywaj sie” i ot, już widać wy-

stępujący na twarzy „startującego” tzw. dystans. Bo przecież o nim tu mówimy. A dlaczego w ekipie? Bo potem jest co wspominać i z czego się pośmiać. No dobra, ale istnieje jeszcze parę typów podrywaczy, co sprytnie „zagajają” temat i ze zwykłego „cześć” robi się rozprawka o tematyce filozoficznej ze szczególnym uwzględnieniem Schopenhauera. No to na takich, to nie mam rady chyba, że można być wcześniej przygotowanym i zmieniając szybko temat na „moje ulubione zajęcia” stwierdzić że: „ale nudne”. To na pewno zniesmaczy inteligenta na parę tygodni. Gdyby broń Boże jeszcze próbował się dostosować i powiedzieć, że on też się tym nudzi można szybko uratować sytuację w następujący sposób: „ale nudne, bo wczoraj czytałam Levinasa i jest o wiele bardziej pociągający”. Ta strofa powinna jasno i wyraźnie dać do zrozumienia „klientowi”, że adorować to on może co najwyżej nauczycielki i to jeszcze ze szkoły Wyższej.

Dorota. Księżniakiewicz

9. Czy traktujesz to co mówi po pijaku z przymrużeniem oka? 10. Czy nie robisz mu wśród koleżanek często scen zazdrości? 11. Czy słuchacie podobnej muzyki i oglądacie wspólnie te same seriale, filmy ? 12. Czy podtrawisz gotować ?Czy on już o tym wie? 13. Czy nie pijesz za dużo alkoholu w jego towarzystwie? 14. Czy nie narzekasz na zapach prawdziwego mężczyzny(alkoholu)? 15. Czy unikasz szantaży emocjonalnych? 16. Czy jesteś mu wierna ? 17. Czy jesteś niekonwencjonalna i masz swój styl?

Dobrze, że kobiety wiedzą, jak rozmawiać z mężczyznami... czajnie pokochać. Może wtedy dobrodusznie zaproponujemy Wam zawieszenie broni? Tylko to może Was uratować. Elizabeth Wurtzel napisała: „Grzeczne dziewczynki dostaną się do

nieba, niegrzeczne dostaną się wszędzie”. Tak więc… bądźmy niegrzeczne! Paula Mościcka p.moscicka@uzetka.pl

18. Czy nie zmieniasz go na siłę? 19. Czy nie narzucasz mu swojego zdania ? 20. Czy jesteś towarzyska? 21. Czy umiesz flirtować? Z nim oczywiście! 22. Czy okazujesz mu uczucia w towarzystwie(trzymasz za rękę , całujesz)ale z umiarem? 23. Czy masz poczucie humoru? a on o tym wie? 24. Czy dbasz o siebie? 25. Czy nie dajesz mu za bardzo do wiwatu jak masz „trudne dni”? 26. Czy zaskakujesz go od czasu do czasu nowymi pomysłami na spędzanie czasu razem? 27. Czy na imprezach nie zlewasz go

i flirtujesz z innymi facetami? 28. Czy wysyłasz do niego sygnały ,że Tobie nadal na nim zależy? 29. Czy jesteś kobieca? 30. Czy nie odkryłaś jeszcze wszystkich kart na początku i nadal trzymasz asa w rękawie? Zastanów się nad swoim postępowaniem wobec Twojego lubego ,jeśli choć na jedno pytanie odpowiedziałaś negatywnie!!masz czas żeby to zmienić ,ale i vice versa ;) Przygotowała: Kornelia Kornosz k.kornosz@uzetka.pl

8 marca zaraz obok Dnia Matki, Dnia Dziecka i moich urodzin jest jedną z nielicznych dat, które pamiętam. ta jest troszeczkę inna. Przez lata Wasze kobiece umysły i zdolności do manipulowania naszymi męskimi umysłami sprawiły, że święto owe urosło do rangi dnia w którym to kwiat za kwiatem dawany być powinien, czerwony dywan wszędzie tam gdzie stopę postawić chcecie a to tylko dla tego ze Dzień Kobiet rozumiany jest zbyt dosłownie... Moim zdaniem powinno się uściślić tę nazwę np. Dzień

głości, nie przeniknie żaden zapaszek nieczystych intencji. w istocie możesz być dla innych skórzanym fotelem, cholernie drogim i wystawnym, pokrytym folią by nikt go nie pobrudził. przecież nikt nie pomyśli, że folia jest po to, by ktoś się nie ubrudził od wystawnego fotela? widzisz? działam na każdym froncie. zapewniam ci bezpieczeństwo zarówno w stosunku do płci przeciwnej, jak i tej samej, jestem postępowy. na czasie. i na twojej pasze. zawsze gotów. nikt nie domyśli się kim jesteś i jaki jesteś naprawdę.

Marek Mirosław Pakoński

m.pakonski@uzetka.pl

rykański, pachnący uśmiech. jestem filtrem, przez który nikt nie zobaczy oślinionego pysku buldoga, a miękkiego, puchatego kotka. oczytanego. z poczuciem humoru. takiego „fajnego, ciekawego kogoś”.

bo prawdę znam tylko ja. jakże to dobrze mieć na każde zawołanie mnie, i inne odpowiednie antyperspiranty. jakież to groźne narazić się na ich utratę!

nie rozumiem, dlaczego wciąż dążysz do bezpośredniego kontaktu z innymi. przecież oni też mają swoje antyperspiranty! gdy je podczas fraternizacji zetrzesz, odkryjesz jego PRAWDZIWE OBLICZE. gdy ktoś zetrze tę warstewkę mnie, może odkryć twoją PRAWDĘ.

zaufaj mi. nikomu nie powiem, że pod cienką warstewką mnie gotuje się twój piekielny kocioł wściekłości, smrodu, pychy, głupoty i prostactwa. ja nadaje ci obraz anioła. i jego ame-

jestem Rysiek. jestem twoim antyperspirantem. kocham cię. zostaw to wszystko, my sobie wystarczymy. ja ciebie kocham takim, jakim jesteś. takim, na jakiego jestem nałożony.

Prawie nie o Dniu Kobiet

kobiece święto: Dar komunistek Drogie Panie, cieszycie się świętem, które w sposób sztuczny zostało utworzone na Wasze życzenie, a dokładnie przez amerykańskie delegatki na II Międzynarodowym Kongresie KobietSocjalistek 1910 roku. Datę 8 marca przyjęto w 1922 r. na pamiątkę fali marcowych strajków kobiecych w Sankt Petersburgu w 1917 r. (które swoją drogą zostało drastycznie stłumione). Także same przyznacie, idea samego świę-

deep isolation

* Nie poBłażając…

Mężczyźni już się sprawdzili, teraz na was kolej, kobiety... Podaje wam kilka pomocniczych pytań, jak traktować waszego faceta, by czuł się jak młody bóg! 1.Czy mówisz mu czułe słówka? 2.Czy pytasz się o jego zainteresowania i rozmawiasz z nim o nich ? 3.Czy uśmiechasz się do niego szczerze ? 4. Czy zajmujesz się swoim chłopkiem, zamiast przy nim rozmawiać godzinami przez telefon? 5. Czy nie każesz mu za długo czekać, jak mówisz „kochanie, zaraz będę gotowa”? 6. Czy dogadujesz się dobrze z jego rodzicami i rodzeństwem? 7. Czy dbasz o swojego chłopaka? 8. Czy zagadujesz go tak ,żeby nie musiał myśleć zbyt intensywnie co odpowiedzieć?

folio-ton antyperspiracyjny cześć. jestem Rysiek. jestem twoim antyperspirantem. kochasz mnie.

fot. Piotr Giziński

Skąd te goździki

Ferie to przeszłość

9

Kobiet Walczących o Równouprawnienie. Mogę się założyć, że jakby tylko taka propozycja pojawiła się na międzynarodowym forum, to od razu miliony kobiet samym wzrokiem pożarłyby, i to z butami, tego, który wysunął taka propozycje. W ramach przeprosin owy nowelizator święta musiałby jeszcze ze trzy takie święta kobiet gratis dorzucić.

Kochane Panie, czy Wy nie dowierzacie w nasze zdolności? Trzeba nam przypominać o waszym istnieniu jakimiś zleconymi obchodami? Dajcie nam szansę, a zobaczycie, że bezokazyjne kolacje, kwiaty, czekoladki czy zwykły spacer są o wiele bardziej emocjonujące aniżeli te, których się spodziewacie. Ariel Pawelczyk pawelczykariel@wp.pl

Panie i panowie, z całym szacunkiem do jednych i drugich. Dość tej szopki! Ile można dywagować nad „pięknym świętem” i „pozostałością po komunizmie” w jednym? Miesiąc temu „walono tynki” i też rozprawiano o plusach ujemnych i dodatnich tego zjawiska. Oczywiście na nic się to nikomu nie zdało. Tyle co „se” jeden z drugim pogadali, a jak się rozchodzili, to po jednym… i tym samym chodniku. Aha! Nadmienię jeszcze, że idea Dnia Kobiet w rzeczywistości sięga głębiej niż większości z nas się wydaje. Nie chodzi tu tylko o wspomnianą już „pozostałość…”, ale o wydarzenia mające miejsce m.in. 8 marca 1908 r. w Nowym Jorku (Made In USA). Mając przekonanie, że dociekliwi poszukają i znajdą, a cała reszta machnie na to ręką, pozwolę sobie nie drążyć tematu. Dzień Kobiet – sprawa zamknięta. Mniej lub bardziej z nim związane goździki i rajstopy – również. Właściwie mógłbym na tym zakończyć, ale chcę się z wami podzielić jeszcze jednym spostrzeżeniem. Zastanawiałem się ostatnio, czy jest coś związanego z datą 8. marca, co mogłoby przyćmić nieco blask dnia wiadomego. Szukając odpowiedzi spenetrowałem Internet, koncentrując przy tym myśli na naszym pięknym kraju (tak, mam na myśli Polskę;). Okazało się, że tego dnia, mniejsza o roczniki urodziło się – między innymi oczywiście – dwoje raczej znanych Polaków. Ewę Sonnet – znaną z bycia znaną, właścicielkę dru-

Błażej Kowalczyk

b.kowalczyk@uzetka.pl

giego (bo naczelny ma „pani Doda”) biustu RP – wymieniam pierwszą, gdyż jest to kobieta. Druga osoba, to niewątpliwie mężczyzna, chociaż nazwisko ma rodzaju żeńskiego. Piotr Gruszka, bo o nim mowa, znany jest z tego, że potrafi jednym gruchnięciem wbić tzw. „gwoździa” w boisko. Nie dość, że jest siatkarzem, to w dodatku reprezentantem Polski. Brawo, brawo. Łatwo jest się zorientować, że nawet przy wielkim udziale względnie znanych Polaków, popularność Dnia Kobiet w naszym kraju nie osłabnie prędko. Pytanie o słuszność tego faktu, zapewne jeszcze długo pozostanie otwarte. Podobnie jak np. dylematy związane z płcią niejakiej Isis Gee, czy też zasadnością konkursu Eurowizji… Ja natomiast – jako przedstawiciel społeczeństwa - zadam na koniec inne pytanie. Co nas to wszystko obchodzi?! Skoro nie od dziś wiadomo, że każdy dzień powinno się chwytać, niezależnie od jego przynależności do kobiet, mężczyzn, itp.. Zatem Carpe diem - proszę Państwa. Pozdrawiam Wszystkich serdecznie.


10

MARZEC 2008

Naga prawda

Zbliżają się matury. Znaczy, egzaminy dojrzałości, whatever. Setki tysięcy odpicowanych licealistów usiądzie w ławeczkach, zwykle prosto, choć i odchyły się zdarzą. Ach, ta polska biurokracja. Co to za zwyczaje! Wypełniać 20 stron druków, podpisywać się jakimś kodem, jeszcze w garniturze przychodzić tylko po to, żeby do szkoły przyjęli nowej. A jak się nie napisze? Przyjmą, oj przyjmą. Ale nie tam gdzie się chce. A przecież 20 kartek po przemnożeniu przez te miliardy maturzystów daje nam kilometry sześcienne drzew, których w Polsce brakuje! Jak tak dalej pójdzie to niedługo nie będzie niczego. Drzewa na matury idą, autostrad nie było i nie będzie a inteligencja znika wraz z maturami. Nie do pomyślenia jest matura z języka polskiego. Zawsze taka szanowana i poważana, w tym sezonie to jak konkurs rzutów za trzy punkty. Panie, nie ważne JAK trafisz, ważne CZY trafisz. Celujemy w klucz tym razem! Specjalne walory pracy – zapomnij – nieosiągalne. Jak nie napiszesz tego co miał na myśli twórca tematu to masz przekopane. Tak jak w tych rzutach za trzy. Skaczesz zza linii 6,25, lecisz, lecisz, lecisz i lądujesz pyskiem w tablicy. Efektowne, ale punktów nie ma. No to tak jak na maturze z polskiego. Nie da się ukryć, że to człowieka ogranicza. I co w takim wypadku ma szanu-

jący się maturzysta postąpić? Nic. Można co najwyżej liczyć, że w przyszłych latach procedura będzie zdecydowanie lepsza. Matura będzie sprawdzała kreatywność. Jestem też za bezwzględnym zlikwidowaniem matur ustnych. Nie powiecie mi chyba, że nigdy nie słyszeliście jakie to cuda na kiju są. Niewielu maturzystów ustną pisuje samodzielnie, wielu ma ją po prostu gdzieś (żeby nie napisać „w d…”). 30% i do przodu, wynik jest bez znaczenia. Nauczyć się recytować, odpowiedzieć na jedno pytanko i tyle. Angielski to samo. No i ja się pytam po co? Pieniądze podatników na to twardo idą. Czas, stracony czas też. Wypowiadać też się nie nauczy człowiek. Nie od dziś wiadomo, że to co przymuszone zwykle kończy się jedną wielką klapą. Tak więc – rozwijajmy się w tym kierunku, który nas pożąda nie obracając się na komisję. Bo komisja co najwyżej powie, że nie trafiłeś trójki, a to widzimy sami. No chyba, że wszedłeś w obręb 6,25m, wtedy możesz sobie tylko pokląć pod nosem. jumpel

The Student’s Syndrome

■ Nieszczęście, które od wieków drze szponami młode serca narodów. Może się czaić wszędzie, w tobie też… „Czasami czuję się, jakbym był swoim największym wrogiem” – że zacytuję tekst z utworu mojego ulubionego zespołu. I to nie jest żadne depresyjne emo-żalenie się nad sobą, tylko poważna autorefleksja. Otóż cierpię na poważny przypadek „syndromu studenta”: chorobliwe odkładanie wszystkiego na ostatnią chwilę. Podeprę się przykładem – ten tekst pisany jest DOSŁOWNIE na ostatnią chwilę (jeżeli jeszcze trochę bym poczekał, ktoś z Redakcji rzuciłby się na mnie z siekierą). Mam w sobie lenia, ot co. Potrzebuję impulsu, aby cokolwiek zrobić. Pół biedy, jeżeli sam sobie ten impuls wygeneruję, ale często trzeba mi o wszystkim przypominać i zwracać uwagę. Jest to strasznie upierdliwe, zarówno dla mnie, jak i dla mojego otoczenia – moi bliscy mają już dość ciągłego gadania, a ja mam dość ich ciągłego gadania. Nie robię tego celowo, taką mam naturę. Próbuje z tym walczyć, bo wiem ile mogę osiągnąć gdyby nie TO. Tak po cichu, to gdy się wezmę do roboty i się do niej zapalę, mam zadatki na lekkiego pedanta – takiego, co to zbija szafkę z Ikei z miarką w ręce, żeby wszystkie 74 (pamiętam!) gwoździki miały równie odstępy od siebie (autentyk, mina mojego Taty – bezcenne). „Syndrom studenta” jest po prostu ostentacyjnie męczące dla wszystkich

Wojciech Lewandowski

Po zajęciach na mecz Student też kibic. I na odwrót. Chcąc obejrzeć dobry mecz, student może zainwestować w dekoder lub po prostu iść do baru.

■ Centrala, al. Wojska Polskiego 41

■ Kawon, ul. Zamkowa 3d

Pub ma drugą nazwę, bardziej swojską, która brzmi „U Staszka”. Największym plusem jest bliskość przystanku autobusowego (linie nr 5, 8, 9, 13, 17, 36). Klub posiada skromny i oszczędny wystrój. Oprócz dwóch telewizorów ma stół bilardowy, darty i automaty do gry. Barman trzyma piloty od dekoderów Cyfry+, N i Polsatu Sport, więc można przyjść na mecze przez cały tydzień. Centrala może się pochwalić tanim piwem: cena od 2,80 zł za półlitrowy kufel. Główną klientelą są ludzie z osiedla, ale zdarzają się najazdy studentów.

Piwnica artystyczna Kawon znana jest głównie z organizacji koncertów. Jednak podczas wielkich meczy piłkarskich dwustuosobowa sala z telebimem zapełnia się kibicami, tak było między innymi podczas meczu Polska – Belgia w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Dobrą informacją dla przeciwników dymu tytoniowego jest zakaz palenia w sali. Kufel piwa kosztuje 6 zł. Na mecz dojechać można autobusami linii 0, 5, 8, 13, 17, 28 i 36.

■ Da Grasso, ul Podgórna 45 Jedyna pizzeria w zestawieniu. Położona w okolicy akademików Campusu A jest często odwiedzana przez studentów. Dojazd zapewniają autobusy linii 0 i 8 z przystanku na ulicy Waryńskiego. Mimo, że zwykle z telewizora sączy się leniwa muzyka, w Da Grasso można obejrzeć dobry mecz. Pizzeria posiada dekoder Cyfry+, więc zaprasza fanów futbolu i żużlowego Grand Prix. Wewnątrz obowiązuję całkowity zakaz palenia tytoniu.

Gimnazjum nr 8

- „nosiciela”, otoczenia, ich zwierząt domowych i świata (kto wie, ile genialnych odkryć dokonałaby ludzkość, gdyby nie odkładanie na ostatnia chwilę – za paliwa odnawialne chociażby zabrali się dopiero, gdy przepowiedziano wyczerpanie się zapasów ropy.) Powróćmy na chwilę do naukowego myślenia, bo „to jest problem wagi państwowej, myślą o tym nawet VIP’y w loży honorowej”. Pomyślcie, ile moglibyśmy – ile TY mógłbyś/mogłabyś – zrobić, gdyby nie to. Przecież „syndrom studenta” to nic innego, jak patyk w szprychy życia wsadzony tam podczas jazdy z górki przez wyrodną rękę podświadomości! Dlatego apeluję do was, Ludzie! Stawcie czoła swoim demonom, walczcie z odkładaniem na ostatnią chwilę! Jest nas wielu, razem poradzimy sobie, i wymażemy tą zakałę ludzkiego umysłu z mapy ludzkiej świadomości, podświadomości, podpodświadomości, nadświadomości i obokświadomości! Ja, aby dawać dobry przykład, przestanę odkładać na ostatnią chwilę, i zacznę w końcu przygotowywać się do olimpiady historycznej, w której startuję za cztery dni. Zacznę się uczyć! Od jutra…

■ Pub w Lochach, ul. Pod Filarami 3 Kameralne „lochy” znajdują się w klimatycznej piwnicy. Stolik, sofa, projektor z ekranem, darty i grafiki porozwieszane na ścianach. Pub jest nieduży i przyciąga ludzi, którzy nie lubią zatłoczonych miejsc. Zaglądają tutaj i studenci i ludzie nieco starsi; często można przyuważyć osoby grające w szachy przy kufelku. Browar jest w standardowej cenie: 5 zł za piwo lane, butelkowe o złotówkę droższe. Klub posiada dekoder Cyfrowego Polsatu. W barze wspominano styczniową walkę Gołoty i kibiców o 4 w nocy. Pub w Lochach jest zatem otwarty na fanów lubiących rozbite łuki

brwiowe i nokauty. Na pobliski przystanek Alei Wojska Polskiego dojeżdżają autobusy linii 0, 5, 8, 13, 17, 28 i 36. ■ Snooker Club, ul. Okulickiego 35 Niedaleko od pubu, na ulicy Wyszyńskiego, kursują autobusy linii 8 i 14. Otwarty codziennie od 17 do 24 Snooker Club chowa się między blokami na Osiedlu Piastowskim. Bar ma trzy przestronne sale ze stołami do snookera, projektorem i tarczą do dartów. Stałymi bywalcami są amatorzy wbijania bil do łuz, ale podczas meczy siatkarskich lub piłkarskich stoliki zapełniają się. Kibice do dyspozycji mają Polsat Cyfrowy, N i Cyfrę+. Jak mawiała właścicielka klubu, Snooker Club zawsze jest gotowy przyjąć kibiców chcących obejrzeć mecz, także podczas Euro 2008.

Kamil Kwaśniak k.kwasniak@ uzetka.pl

Nieoczekiwana zmiana miejsc

Pytanie - studiować dziennie, czy zaocznie – pada nie tylko w życiu maturzysty. Studenci często mają podobny dylemat. Marta Biernacka po otrzymaniu dobrej oferty pracy zmieniła formę studiowania

Studia stacjonarne są nieodpłatne. Rozkład zajęć jest podzielony na kilka dni, więcej czasu studenci mają dla siebie. Za studia zaoczne należy płacić często spore kwoty, a zajęcia odbywają się co drugi weekend, od rana do wieczora eksploatując najczęściej zapracowanego również w tygodniu studenta. Przed wyborem trybu studiów stajemy najczęściej jeszcze przed ich rozpoczęciem. Ale są przypadki, że na zmianę sposobu studiowania decydujemy się już w trakcie nauki. Jedną z takich osób jest Marta z czwartego roku Zarządzania i Marketingu. Zaczynając jako studentka w trybie dziennym nie sądziła, że przejdzie na studia zaoczne. Jednak tak się zdarzyło, gdy kończyła trzeci rok studiów inżynierskich. Mówi się,

że studia dzienne nic nie kosztują, a to nieprawda. Żeby studiować ponosiłam miesięcznie koszt ok. 800 zł. Składało się na to głównie wynajęcie stancji, dojazdy do domu, wyżywienie. Stypendium naukowe nie pokrywało wszystkiego. Bardzo luźny rozkład zajęć na uczelni powodował, że Marta miała dużo wolnego czasu. Nie decydowałam się mimo to na pracę. Myślałam o czymś bardziej stabilnym niż zatrudnienie dorywcze. Niedługo potem Marta otrzymała dobrą propozycję pracy i wraz z nią przyszła decyzja o zmianie trybu studiów. Dziś już jest na ostatnim semestrze w staraniach o tytuł inżyniera. Zapytana przeze mnie, czy z perspektywy czasu sądzi, że podjęła słuszną decyzję, odpowiada zdecydowanie: Tak, jestem bardzo zadowolona. Na zmianę trybu studiów zde-

cydował się też Daniel z Zarządzania i Marketingu. Zawsze chciał studiować dziennie. Jego przygoda ze studiami zaocznymi wynikła nieoczekiwanie. W tym czasie pracował dorywczo, by zapełnić sobie wolny czas. Decyzję o zmianie podjął na drugim roku studiów. Przeniosłem się na studia dzienne w połowie roku. Pozwalała mi na to moja średnia ocen z poprzedniego semestru i chętnie z tego skorzystałem. Przypadków podobnych do Marty i Daniela jest wiele. Za decyzjami stoją przeróżne przyczyny. Może to być sytuacja rodzina. Bywa to także chęć podjęcia pracy, bądź też zakosztowania osławionego życia studenckiego, które poczuć można dopiero studiując dziennie. Grzegorz Czarnecki g.czarnecki@uzetka.pl


11

MARZEC 2008

Jak satelity na niebie

Łowcy talentów

W ten sposób, a może tylko podobnie, śpiewał – Mamy tyle energii, że musimy przed laty zespół De Mono. Te słowa już ją wykorzystać – mówi Marek niedługo mogą nabrać nowego znaczenia Zadłużny student realizujący i stać się proroctwem na miarę słynnej, projekt „Otwarte serca… mickiewiczowskiej liczby 44. otwarte umysły”.

Tak oto bowiem, zgodnie z precyzyjnymi obliczeniami, już 6 marca naszym oczom ukazać się ma ognista kula śmiertelnej zagłady, pędząca z szybkością rozgrzanej komety w kierunku polskiej ziemi, z dziada pradziada (z przerwami) w polskich rękach dzierżonej, krwią powstańców, husarzy, ułanów i najstarszych plemion słowiańskich okupionej, łzami matek, żon i sióstr zroszonej. Chodzi oczywiście o nieszczęsnego sztucznego satelitę made in USA, który, właśnie około 6 marca, może pozostawić malownicze spustoszenie na terytorium naszego kraju, i chociaż prawdopodobieństwo upadku uszkodzonego sprzętu jest porównywalne z prawdopodobieństwem ustąpienia prezesa PZPN, to jednak byliśmy całkiem bli-

niej zawieje z północy to może walnąć u nich. Inna ze spiskowych teorii mówi, że to nie żaden satelita będzie fruwał gdzieś nad Bałtykiem, ale spodziewać się raczej należy statku kosmicznego i kurtuazyjnej wizyty obcych form życia. Rząd amerykański, nauczony doświadczeniem ze słynnej sprawy z Roswell (i późniejszego serialu na ten temat) będzie na pewno starał się zatrzeć wszelkie ślady tego niecodziennego zjawiska. Jeśli jednak mamy do czynienia ze zwyczajnym satelitą to możliwe, że spadnie nam na głowy mniej więcej w momencie ukazania się nowego numeru „UZetki”, a wtedy oczywiste jest, że wszyscy zginiemy. smart dog

KOSZE ZA WYSOKO

Przez wiele kolejek zielonogórscy koszykarze byli niepokonani. Do czasu. Pociąg relacji Zielona Góra – Dominet Bank Ekstraklasa z koszykarzami Zastalu zatrzymał się na stacji w Jarosławiu. Mogłoby się wydawać, że jego postój będzie miły i przyjemny, tak jak 21 poprzednich. Czas pokazał, że takie myślenie było duuużym błędem. Brak Szcześniaka, Chodkiewicza i Briegmanna sprawił, iż sprawna do tej pory maszyna zaczęła się zacinać. Nasi koszykarze grali w stylu, który najprawdopodobniej sami sobie wymyślili w podróży, bo jak przyznał po meczu trener Tadeusz Aleksandrowicz, on takiej koszykówki ich nigdy nie uczył. To, co pokazali nasi koszykarze w Jarosławiu, sprawiło, że moje

radio z wrażenia samo się wyłączyło. Przerwało tym samym niesamowitą tyradę i biadolenie komentatora. Może i dobrze, bo już żal było słuchać, że podanie niecelne, rzuty niecelny, a obrona gdyby mogła, też pewnie byłaby niecelna (skończyło się na tym, że była dziurawa). Obręcze były za twarde, kosze za wysoko, rywale za mocni a czasu na akcje ciągle za mało. Patrząc na tą wyliczankę, nie chce się wierzyć, że Zastalowcy uzbierali aż 67 punktów, a rywale zdołali rzucić tylko 96. Niestety, nie był to ostatni wyskok naszych koszykarzy. Tydzień później we własnej hali przegrali wysoko i dość nieoczekiwanie z Big Starem

Tychy. I wszystko stało się jasne – zastalowców dopadł KRYZYS. To był WIELKI KRYZYS. Trwał aż DWA TYGODNIE i chyba już minął. W każdym bądź razie znowu zaczęli wygrywać. Zwycięstwo z Żubrami w Białymstoku, minimalna porażka z ekstraklasową Kotwicą w sparingu oraz miły akcent na koniec miesiąca w postaci triumfu nad silną Politechniką Poznań sprawiły, że kibice poczuli ulgę. Zastal natomiast wraca na właściwe dla siebie tory, bo spotkanie w Jarosławiu było niczym porządne wykolejenie. Krystyna Górnicka k.gornicka@uzetka.pl

nie jestem głodny - skłamał student Czyli gdzie zjeść dużo i niedrogo

Anna Zielińska to specjalistka od warsztatów wokalnych. Chętnych na jej zajęcia nie brakuje. Zaczęło się od pomysłu. Studenci IV roku animacji kultury Marta Paszkiewicz, Marek Zadłużny i Anna Zielińska chcieli zrobić coś dla innych. Napisali projekt „Otwarte serca… otwarte umysły” i udało się, pozyskali fundusze unijne z programu „Młodzież w działaniu”. Od początku lutego słowa przelane na papier wprowadzają w czyn. Ruszyły otwarte warsztaty dla młodzieży: taneczne, teatralne, kabaretowe, plastyczne, wokalne. Planują podczas trwania projektu wycieczkę do muzeum w Ochli, wyjścia do teatru i wiele innych atrakcji. – Pierwsze pytanie jakie zadają nam dyrektorzy szkół, w których promujemy projekt to ile to kosztuje, a warsztaty są zupełnie darmowe – dodaje Marta, odpowiedzialna za sprawy organizacyjne. Projekt stwarza okazję do aktywności twórczej wszystkim

chętnym. Jego celem jest odkrycie przez młodych ludzi własnych talentów. – Jeśli spośród całej grupy, chociaż pięć osób zakocha się w tańcu, czy teatrze, będziemy szczęśliwi – podkreśla Marek. Na pytanie co im, jako studentom przyniosą warsztaty jednogłośnie odpowiadają, że satysfakcję. Pracują jako wolontariusze, zachęcają znajomych do włączenia się w projekt. Współpracują z Uniwersytetem, rozwieszają plakaty i rozmawiają z pedagogami z pobliskich szkół. Wiedzą, że czeka ich mnóstwo pracy i niespodzianek, ale zapału im nie brak. Końcowym efektem działań będzie happening, młodzież pochwali się talentami, które w sobie odkryła. E.R Osoby chętne do współpracy prosimy o kontakt: marwek@wp.pl

PIZZERIA

Gdzie zajść?

Kiedy wpaść?

Ile cm?

Ile się ceni?

Ile za kurs?

Plusy

Dzwoń

CoolT Pizza

ul. Jedności 16

codziennie 11.0023.00

24, 30, 40

6,00 – 24,00 zł

od 13 zł gratis

Można połączyć 2 pizze „pół na pół”

478 55 55

Toscana

ul. Spawaczy 5i/10

pn.-sob. 12.00-22.00

____

7,50 – 25,00 zł

od 30 zł gratis

Włoskie makarony

451 80 86

Papa Pizza

ul. Wojska Polskiego 41

wt.-sob. 8.00-23.00 nd. 14.00-21.00

____

10,00 – 18,00 zł

5 zł

Pizze wypiekane są w specjalnym piecu

325 30 66

Koloseum

ul. Grottgera 23

11.00-23.00

20, 30, 46

6,99 – 35,00 zł

od 28 zł gratis

2 duże pizze = CocaCola gratis

324 55 12

Sycylia

ul. Niecała 2b

pn.-sob. 11.00-22.00 nd. 12.00-22.00

17, 30, 46

7,50 – 30,90 zł

od 20 zł gratis

Dla studentów 5% rabatu ;)

320 06 03

Napoli

ul. Wyszyńskiego 38d/21

____

6,20 – 15,60 zł

od 30 zł gratis

Najbliżej uczelni (kampus B)

323 71 15

Gioconda

ul. Mariacka 5

____

7,50 – 12,50 zł

5-6 zł

Sosik gratis

324 65 65

Sphinks

ul. Stary Rynek 11/6

____

14,90 – 22.90 zł

nie dowożą

Oddzielne miejsca dla palących i niepalących.

320 21 36

Ramzes

ul. Pod Topolami 4

____

11,00 – 16,50 zł

nie dowożą

Bardzo miła obsługa ;D

453 25 25

codziennie 11.0022.00 pn.- cz., nd. 12.0022.00 pt.- sob. 11.00-23.00 pt.-sob. 11.00-24.00 nd.-cz. 11.00-23.00 pn.-cz. 9.00-23.00 pt.-sob. 9.00-24.00 nd. 10.00-23.00

Opracowanie: Iga Kołacz

fot. http://www.sxc.hu/

lokalny SPORT:

sko od ogłoszenia alarmu a’la DEFCON 1. Aż chciałoby się zanucić: Satellites keep falling on my head… Być może to przesada, jeśli chodzi o stan paniki, ale przecież kiedy na polowaniu myśliwy zestrzeli kaczkę (względnie inny drób latający), to pies musi ją przynieść. Kto wie, czy nie znaleźliśmy się w podobnej sytuacji. Skoro tego wymaga dobro przyjaznych stosunków z amerykańskim bratem, to powinniśmy się poświęcić i mieć nadzieję, że tym razem dadzą nam wizy, żeby w końcu można było legalnie popracować na czarno za oceanem. Warto też pomyśleć o tarczy anty-satelitowej obok tej przeciw rakietom, by w przyszłości uniknąć takich sytuacji. Czesi nie powinni robić problemów, bo jak moc-


12

MARZEC 2008

to wypływa z centrum mojego ciała Z tancerzami Piotrem Soroką i Jackiem Niepsujewiczem rozmawia Emilia Rogala.

■ Obowiązku nie ma. Nie ma rozpędu. To co robimy powstaje tutaj. Pochodzimy z różnych miast, a Zielona Góra nas łączy. Paradoksem jest to, że najrzadziej można nas zobaczyć właśnie tu.

Piotr Soroka (‘84) i Jacek Niepsujewicz (‘86) I miejsce na I Ogólnopolskim Konkursie Małych Form Tańca Współczesnego „Anioł” (2006) w Krakowie; Certyfikat Jakości „ Kreacja Wiarygodnej Rzeczywistości Scenicznej” na VI Ogólnopolskim Festiwalu Tańca Współczesnego Polemiqi (2007) w Warszawie; Zwycięzcy Polskich Eliminacji Festiwalu Solo & Duo, (Warszawa 2007); I miejsce na II Ogólnopolskim Konkursie Małych Form Tańca Współczesnego „Flora” (2007) w Krakowie; Udział i rozpoczęcie Ogólnopolskiej Konferencji Tańca Współczesnego Re: wizje 2007; Udział w Międzynarodowym Festiwalu Solo& Duo w Budapeszcie (2008)

- Jeśli się dobrze zorganizujesz, nie masz nawet czasu na imprezowanie ze znajomymi - przekonuje Piotr Soroka. „UZetka”: Programy telewizyjne propagują modę na taniec. Jak profesjonalni tancerze odnajdują się w takim boomie castingów, konkursów tanecznych? Piotr: Tańczyliśmy znacznie wcześniej niż zaczęły się te programy. Wychodzę z założenia, że nic nikomu nie muszę udowadniać, nie biorę udziału w tych castingach. Jednocześnie jeździmy na festiwale, ale cel jest inny. Najważniejsze żeby coś robić. Jacek: Są różne mody. Jest popyt na hip – hop, taniec towarzyski. Taniec współczesny w naszym wykonaniu to spektakl, daleko mu do kolorowego show pokazywanego w telewizji. Czy Wasze życie wymaga wyrzeczeń? Jacek: Wystarczy, że uporządkujesz swoje życie. Trzeba znaleźć czas na studia, pracę i czas żeby się rozwijać, gdzieś pojechać. Jest to taka odskocznia. Dzięki pasji można robić coś więcej, niż tylko tutaj być. Zobaczyć, jak jest w innych miejscach, co robią inni tancerze. Piotr: Studiowanie w moim przypad-

ku wiąże się przede wszystkim z wyjazdami. Ostatnio było sporo pokazów więc, nie było mnie na uczelni miesiąc. Wróciłem i zaczęła się sesja. Okazało się, że moja nieobecność nie miała wpływu na oceny. Nasi wykładowcy wiedzą, co robimy, są nam przychylni. Jacek: Wyrzeczeń nie ma. Jeśli się dobrze zorganizujesz, masz czas nawet na imprezy ze znajomymi. Jest po prostu mniej czasu dla siebie, czasu wolnego. Studiujecie animacje kultury na naszym uniwersytecie. Czy pobudzania innych do działania można się nauczyć? Piotr: Te studia są dodatkiem do tego co robimy, tak mi się wydaje. Nie można nauczyć się bycia animatorem na zajęciach. Wszystko trzeba przełożyć na praktykę. Jacek: Jeśli nie masz jakiejś pasji to samo studiowanie niewiele ci daje. Masz przedmioty ogólne, masz jeden przedmiot z teatru, jeden z tańca. Przez dwanaście zajęć nie nauczysz

się bycia reżyserem. Na uniwersytecie jesteśmy po to, żeby szukać autorytetów, choć z tym nie jest łatwo. Studiujesz i jesteś po to, żeby być magistrem. Albo chcesz się czegoś nauczyć i w życiu sobie poradzić. Jeśli mam okazję – chcę się rozwijać. O czym zaczynacie myśleć jak wchodzicie na scenę? Najważniejsze są kroki? Piotr: Ja się uspokajam. Zauważyłem taką tendencje w tańcu współczesnym, że ważniejsze od tego, żeby było synchronicznie i ładnie jest świadomość tego, co się robi, świadomość swojego ciała. To co tańczysz musi wypływać z ciebie, z centrum ciała, ale musi to być poparte podstawową techniką. Dla mnie ważna jest też treść, idea, żeby to, co robi się lub ogląda było o czymś, żeby było jakieś. Jacek: Nie myśli się o krokach. Jeśli jedziesz na rowerze, nie myślisz o tym, jak ustawić nogę: najpierw prawa, potem lewa. Po prostu jedziesz.

Kiedy jedziecie na festiwal jak jesteście przedstawiani? Jacek i Piotr skąd? Razem: Z Zielonej Góry. Zależy Wam na promocji miasta, uniwersytetu? Traktujecie to jako obowiązek? Piotr: Obowiązku nie ma. Nie ma rozpędu. To co robimy powstaje tutaj. Pochodzimy z różnych miast, a Zielona Góra nas łączy. Paradoksem jest to, że najrzadziej można nas zobaczyć właśnie tu. Taniec to umiejętności, czy też wiedza, o której można przeczytać w specjalistycznych czasopismach, czy książkach? Jacek: Książek właściwie nie ma. Jest kilka portali internetowych dla profesjonalnych odbiorców. Taniec w Polsce nie jest sztuką, jak teatr czy sztuki plastyczne. W szkole nie ma ani słowa o tańcu, no może poza Polonezem w „Panu Tadeuszu”. Piotr: Kontakt z ludźmi to największe źródło informacji. To co robisz na

scenie, jaka/jaki jesteś, to najczęściej zależy od tego, z kim pracujesz. Czasami nam wydaje się, że wszystko jest super, a kiedy inni na to patrzą, na przykład nasz choreograf, mówi nam, że to nie tak, nie ta energia. Środowisko tancerzy zawsze wydawało mi się bardzo hermetyczne. Prawda, czy mit? Piotr: To prawda, ale próbujemy to zmienić. Od tego roku akademickiego działa Studencki Teatr Tańca. Nie ogłaszaliśmy się jakoś specjalnie głośno, a ludzie przychodzą. Jacek: Zajęcia są darmowe. Prowadzą je osoby, które miały już kontakt z tańcem. Wymieniamy się, poznajemy różne techniki, a dzięki temu sami uczymy się pracy z ludźmi. Piotr: Idea jest taka, żeby stworzyć tutaj platformę tańca współczesnego. Takie miejsce, gdzie jest jakaś wymiana. Wtedy można zrobić więcej projektów i ciekawsze. Chcemy, żeby w tym co robimy było życie. Dziękuję za rozmowę.

Pezet w Zielonej 8 lutego w podziemiach klubu Stara Winiarnia zgromadził się tłum ludzi, aby bawić się w rytmach czarnej muzyki i ugościć jednego z najpopularniejszych raperów w kraju - Pezeta. Nie tak dawno temu na łamach naszej gazety mogliście przeczytać recenzję najnowszej płyty Pezeta „Muzyka Rozrywkowa”. Tym razem pierwszy piątkowy wieczór lutego stał się niepowtarzalną okazją do skonfrontowania studyjnych nagrań z występem na żywo. Zanim do tego doszło, publiczność miała wątpliwą przyjemność usłyszeć: Boomer/Asckey i Wersoholics (OsobieSam, DaEmo) oraz zielonogórską ekipę OSI/Szymass. Niesmak wynikał bardziej z niemocy

akustyka niż poziomu samych artystów. Po długich przymiarkach tuż przed północą każdy zrozumiał, po co tak naprawdę przyszedł. Pezet mający za plecami Dj Proxa, a u boku zmarnotrawionego Małolata poruszył tłumy, a pod sceną zrobiło się gęsto. Niesamowita charyzma artysty oraz moc bijąca z głośników dały w efekcie prawie godzinę rozrywki na najwyższym poziomie. Grano utwory zarówno z naj-

nowszej płyty, poprzednich solowych projektów jak i z Płomienia 81. Pozostał jednak pewien niedosyt, bo co by nie mówić – Pezeta stać było na więcej. O frekwencji najlepiej świadczy nie ilość sprzedanych biletów, ale brak miejsca w szatni oraz liczba stłu-

czonego szkła walającego się pod stopami. Koniec tradycyjnie należał do łowców autografów. Panie zdobywały podpis na dekolcie a panowie na plakatach i płytach. W trakcie trwania koncertu padła ważna deklaracja

o nowym albumie Pezeta w duecie z Małolatem. Może i tym razem będzie to sposobność do odwiedzin rapera w Zielonej Górze. Michał Olejarczyk


13

MARZEC 2008 W pięknym amerykańskim domu siedzi boski Lenny. Siedzi i smuci się ogromnie. Z czasem smutek zmienia się w gniew, a Lenny postanawia działać. A może nagram płytę i popchnę świat do rewolucji – zastanowił się Lenny. Manifest Kravitza ukazuje się cztery lata (polskie sklepy internetowe uparcie twierdzą, że trzy) po kiepskim krążku „Baptism”. Nowa płyta wygrywa z poprzedniczką, ale to nie oznacza, że rzuca na kolana. Miejscami owszem, jak na przykład w „Love Revolution” czy „Bring It On”. Ale takich kawałków nie ma tutaj zbyt wiele. Cztery, może pięć. Reszta to fajansiarskie pościelówy, od słuchania których w żołądku robi się nieciekawie. Mdłe, bezbarwne, po prostu słabe. Singlowy „I Belong To You”, który trudno uznać za dzieło, jawi się jeszcze jako udana ballada. Poza nią jest jeszcze jedna warta uwagi – „If You Want It”. Pozostałe można sobie odpuścić. Pod koniec jest jeszcze fajny „Back In Vietnam”. I tyle. Trochę za mało.

Maciek Kancerek

Pinnawela – Soulahili

REKLAMA

Maciek Kancerek

Lenny Kavitz – It Is Time For Love Revolution

Dwie dobre płyty, składanka i do widzenia. Krótka, ale burzliwa kariera Sistars wniosła na polski rynek powiew świeżości. Grupa zawiesiła działalność, a siostry Przybysz postanowiły solo podbijać świat. Paulina dorobiła się płyty jako pierwsza. „Soulahili” to takie gorsze w sumie Sistars. Stylistycznie bardzo podobnie, ale błysku jakby brak. Produkcja na światowym poziomie maskuje nie końca udane utwory. Ale jeśli przyjrzeć się bliżej, niedostatki szybko wychodzą na wierzch. Nie można jednak odmówić Pinnaweli kilku mocnych punktów. Pozytywne wrażenia pozostawia singlowy „My Man”. Bardzo sympatycznie słucha się także „Sismachine”, w którym Paulina może liczyć na wsparcie siostry Natalii. W utworze wykorzystano cytat z piosenki „Listen To Your Heart” z drugiego albumu Sistars. 3 gwiazdki dla Pinnaweli. Czekamy na płytę Natalii (jako Natu). Jeśli jej również wyjdzie średnio, możemy liczyć na rychłą reaktywację Sistars. W końcu nie ma to jak siła sióstr.

W świecie kreskówek wyobraźnia twórców nie zna granic. Nawet genialny kucharz w prestiżowej francuskiej restauracji może okazać się sympatycznym, pomysłowym i zaradnym - szczurem. Remy mimo sprzeciwu swojej szczurzej rodziny postanawia spełnić marzenia o gotowaniu. Zaprzyjaźnia się z początkującym kuchcikiem, za którego w tajemnicy przyrządza wyszukane potrawy. W restauracji są jednak osoby, które za wszelką cenę chcą odkryć sekret skrywany przez dwójkę głównych bohaterów. Twórcy „Iniemamocnych” i „Aut” udowadniają, że nie stoją w miejscu i mogą po raz kolejny stworzyć o krok nowocześniejszy i ciekawszy obraz w animacji komputerowej. Wymagało to ustalenia wielu szczegółów, m.in. podczas dokumentacji w Paryżu filmowcy wykonali prawie 5000 zdjęć konkretnych miejsc i potraw, aby oddać ich unikatowy charakter. Ciężka praca i dbałość o detale opłaciła się. Film zdobył pięć nominacji do Oscara m.in. za najlepszy długometrażowy film animowany oraz najlepszą muzykę.

Ratatuj

Tomek Kołodziej

SŁABY PUNKT

REKLAMA

Katarzyna Uryasz

„Zastrzeliłem żonę... udowodnij to!” Ten cytat doskonale oddaje istotę nowego filmu Gregory Hoblita. Autor pamiętnego „Lęku pierwotnego” powrócił i to w wielkim stylu. Udało mu się zgromadzić na planie wspaniały duet aktorski: wielkiego mistrza Anthony Hopkinsa i wschodzącą gwiazdę Ryana Goslinga. „Słaby punkt” to historia skomplikowanej rozgrywki między asystentem prokuratora Beachumem, a niedoszłym zabójcą żony Tedem Crawfordem. Fabuła jest skonstruowana dość przewrotnie, bowiem od początku jesteśmy świadomi winy oskarżonego. W ten sposób reżyser mógł w pełni skupić się na pokazaniu intelektualnej rywalizacji tych dwóch inteligentnych, ambitnych mężczyzn. Film zdecydowanie wart obejrzenia, choćby tylko ze względu na kreacje obu aktorów. W porównaniu lepiej wypada Gosling, który świetnie zagrał postać ambitnego, pewnego siebie, wręcz aroganckiego prawnika. Całość utrzymana jest w znakomitym klimacie, który jest dopełnieniem historii.

Wydawnictwo Znak pokusiło się o ponowne wydanie debiutu pisarskiego Stuhra. Reedycja zapewne potrzebna, bo poprzedniego wydania (Czytelnik, 1992) próżno można szukać w sprzedaży. Szkoda tylko, że okładka zmieniona na gorszą. Ale nie o okładkę przecież chodzi. Podtytuł „moje życie w sztuce” najkrócej opisuje tematykę książki. Stuhr opowiada o tym, jak to zabawnie mieli aktorzy i ogólnie artyści w przeszłości. Przeszłością są oczywiście czasy nazywane – jakże trafnie – słusznie minionymi. Pod masą anegdot kryje się smutna prawda o rzeczywistości, w której trzeba było uważać, jakie demonstruje się poglądy. Tytuł książki i sam pomysł na jej napisanie były konsekwencjami zawału, który popularny aktor przeżył w 1988 roku. Pisaną trochę „na świeżo” na początku lat ’90 książkę można dziś traktować jak rozliczenie z przeszłością. Z jednej strony z okresem młodzieńczej beztroski, z drugiej jednak postrzeganej jako okres błędów i wypaczeń. Maciek Kancerek

Jerzy Stuhr – Sercowa choroba

Niezmordowany Terry Pratchett kolejny raz zaprasza do swojej krainy. Świat Dysku staje otworem, pokazując wszystkie swoje patologie i absurdy. Patologia to słowo klucz w przypadku „Nocnej straży”. Autor tradycyjnie osadził akcję w najbardziej zdegenerowanym z miast, w Ankh – Morpork, które jest w pewnym sensie metaforą Londynu. Ulice miasta pełne są rzezimieszków, pań o kontrowersyjnej reputacji i generalnie zła wszelkiej maści. A każda z odmian zła pokazana jest przezabawnie i do bólu groteskowo. Dzielny komendant Vimes i jego załoga policjantów – debili po raz kolejny staje na głowie, by jakoś okiełznać ten chaos. Do tego biedny Vimes ma problem z własną tożsamością. Pratchetta czytać warto, bo jest po prostu wybitnym pisarzem. Potwornie zabawny, przy tym błyskotliwy i trochę filozoficzny. I koniecznie trzeba trzymać za niego kciuki. Terry ma początki alzheimera i nie wiadomo, ile rzeczy jeszcze napisze. Oby jak najwięcej. Maciek Kancerek

Terry Pratchett – Straż nocna


14

MARZEC 2008

Zapowiedź:

DT

D

Godz. Info bar

Terminal/Mech – Kawon, 10.04.2008

ŚR

05

PT

SO

Tak blisko, a tak daleko – te słowa precyzyjnie określają to, co wydarzy się na scenie Kawonu. Dwie grupy z tej samej – rockowej – rodziny, a jednocześnie dwa zupełnie odmienne podejścia do grania. Osadzony w klasycznej hard rockowej tradycji Mech przeciwko nowoczesnej grupie Terminal. Mech to żywa legenda polskiego ciężkiego grania. Terminal dopie-

ro wypływa na szersze wody. Wypływa pewnie i odważnie. Ich progresywny nu-metal wzbogacony o elementy jazzu, r’n’b czy popu stanowi wybuchową mieszankę, która na długo pozostanie w Waszych głowach. Przyjdźcie, bo warto. Będzie ciężko i bardzo gorąco. Więcej informacji: w w w.my spac e.c om /ter m i na l f m www.mech.art.pl

Konkurs:

Ilu członków liczy grupa Terminal? Wyślij sms o treści: GAZETA (ODPOWIEDŹ) na numer 7101 (koszt 1,22 zł). Do wygrania 2 bilety na koncert.

07

08

ND

09

PO

10

WT

Z okazji Dnia św.Patryka klub „4 Róże dla Lucienne” zaprasza wszystkich miłośników Irlandii, irlandzkiej muzyki, trunków i celtyckiej kultury na koncert grupy DONEGAL. Koncert odbędzie się 15 marca (sobota) o godz. 20.00. Do muzyki na żywo zatańczy nasz rodzimy zespół tańca irlandzkiego SLIEVEMORE a bijatyk zapewni BRACTWO RYCERSKIE ZIELONEJ GÓRY. Tel. do klubu: (068) 3255093.

06

ŚR

CZ

11

12

13

czy studia powinny być płatne? PT

14

Wyniki sondy z numeru 46: Czy umiałbyś żyć bez komputera? TAK NIE 18% 82%

ND

PO

WT

ŚR

PO

WT

ŚR

Litery z pól ponumerowanych od 1 do 12 utworzą rozwiązanie - nazwę audycji Radia INDEX 96 FM Rozwiązanie prześlij SMS o treści: UZETKA (ROZWIĄZANIE) na numer 7101 (koszt 1,22 zł) do 25 marca. Pierwszy i ostatni wysłany SMS z rozwiązaniem wygrywa. Zwycięzców powiadomimy telefonicznie. Nagrodami są dwa zestawy książek.

Co Gdzie Kiedy przygotowała Joanna Urbańska

CZ

PT

SO

15

16

17

18

19

24

25

26

27

28

29

ND

30

PO

31

Wstęp free

21.00

Studio

Akademia Bitu

free

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

free

18.30

Teatr Lubuski

SALON POEZJI Konstanty Ildefons Gałczyński

info teatr

Winiarnia

Rockoteka

free

20.00

4 Róże

Czwartkowa Prywatka u Michała

6 zł

21.00

Studencka

Karaoke

free

21.00

Kotłownia

MASH 10 SOUND

7 zł

Info bar

Winiarnia

Night of Mistic

free

17.00 i 19.30

Teatr Lubuski

TRZY RAZY PIAF

info teatr

20.00

4 Róże

Bluesowy Jam Session

5 zł

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

22.00

Kotłownia

Kocioł dance night

do 21.00 free

Info bar

Winiarnia

Disco & Funk

info bar

www

Hot Shots

Lubuska Liga Snookera edycja V zapisy (068)3242927 (miejsce rozgrywek ul.Borówkowa 24)

wpisowe 25 zł, free

19.00

Teatr Lubuski

Zabijanie Gomułki

info teatr

20.00

4 Róże

DEPECHE MODE PARTY

6 zł

21.00

Studio

Grand Party

15 zł

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

21.00

Kotłownia

Sutarday night

do 21.00 free

www

Hot Shots

Lubuska Liga pool bilarda edycja II zapisy (068)3242927 (miejsce rozgrywek ul.Wrocławska 19)

wpisowe 30 zł, free

19.00

Teatr Lubuski

Zabijanie Gomułki

info teatr

20.00

4 Róże

Lubuski Festiwal Rockowy Rock Nocą

free

18.30

Teatr Lubuski

AKADEMIA TEATRALNA spotkanie z Piotrem Kruszczynskim

info teatr

20.00

4 Róże

Studencka Prywatka

free

20.00

Studencka

Karaoke

free

20.30

Teatr Lubuski

Zabijanie Gomułki

info teatr

22.00

Kotłownia

Back 2 HOUSErka

free

Info bar

Winiarnia

Studencka Prywatka R,nB & Dance

free

18.30

4 Róże

CHRIST AGONY koncert

15 zł i 20 zł

21.00

Studio

Akademia Bitu

free

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

free

Info bar

Winiarnia

Rockoteka

free

20.00

4 Róże

Czwartkowa Prywatka u Michała

6 zł

21.00

Studencka

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

STUDENT’s PARTY

free

Info bar

Winiarnia

Night of Mistic

free

17.30

Teatr Lubuski

INNAMORATO „MAFIOZO”, czyli miłość po sycylijsku

info teatr

20.00

4 Róże

Irlandzka Impreza Taneczna

6 zł

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

22.00

Kotłownia

Kocioł dance night

do 21.00 free

Info bar

Winiarnia

Disco & Funk

info bar

Teatr Lubuski

JAROMIR NOHAVICA

info teatr

20.00

4 Róże

Św. Patryk w „4 Różach...” DONEGAL – koncert muzyki irlandzkiej

13 zł i 18 zł

21.00

Studio

Grand Party

15 zł

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

21.00

Kotłownia

Sutarday night

do 21.00 free

18.00

Teatr Lubuski

INNAMORATO „MAFIOZO”, czyli miłość po sycylijsku

info teatr

20.00

4 Róże

Bitwa o Irlandię

free

19.00

Teatr Lubuski

BELTAINE&COMHLAN CELTIC MOTION PROJECT

info teatr

20.00

4 Róże

Dzień św.Patryka - impreza niespodzianka

free

20.00

4 Róże

Studencka Prywatka

free

20.00

Studencka

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

Back 2 HOUSErka

free

Info bar

Winiarnia

Studencka Prywatka

free

21.00

Studio

Akademia Bitu

free

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

free

20.00

4 Róże

ŚMIGUSOWE PARTY

free

20.00

Studencka

Karaoke

free

20.00

4 Róże

Studencka Prywatka

free

22.00

Kotłownia

Back 2 HOUSErka

free

Info bar

Winiarnia

Studencka Prywatka

free

21.00

Studio

Akademia Bitu

free

21.00

Studencka

Strefa Klubowa

free

22.00

Kotłownia

Studenckie karaoke w Kotłowni!

free

Info bar

Winiarnia

Rockoteka

free

20.00

4 Róże

Czwartkowa Prywatka u Michała

6 zł

21.00

Studencka

Karaoke

free

22.00

Kotłownia

STUDENT’s PARTY

free

Info bar

Winiarnia

Night of Mistic

free

20.00

4 Róże

PERSPEKTIV - koncert

www

21.00

Studio

Grand Party

15 zł

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

22.00

Kotłownia

Kocioł dance night

do 21.00 free

Info bar

Winiarnia

Disco & Funk

info bar

19.00

Teatr Lubuski

WIZYTA STARSZEJ PANI premiera

Info teatr

20.00

4 Róże

80’s Party

8 zł

21.00

Studencka

Alfabet muzyczny

free

21.00

Kotłownia

Sutarday night

do 21.00 free

19.00

Teatr Lubuski

WIZYTA STARSZEJ PANI

Info teatr

20.00

4 Róże

BANDA PUCHATKA koncert

www

20.00

4 Róże

Lubuski Festiwal Rockowy Rock Nocą

free

19.00 SO

Co? Studencka Prywatka RnB & Dance

Info bar CZ

Gdzie? Winiarnia


15

MARZEC 2008

Habakuk na 18-tkę Wiosna Habakuk będzie świętował swe 18 urodziny. Osiemnastolecie działalności Habakuk świętuje wydaniem nowej płyty. Już w marcu premierę będzie miał album Family Front, na którym znajdą się nagrania Habakuk z gościnnym udziałem czołówki polskich i zagranicznych wokalistów. Na płycie znajdą się takie znakomitości jak Muniek Staszczyk, Don Carlos oraz Mikey Dread. Nagrania z nimi to prawdopodobnie najważniejsze nagrania w historii polskiego reggae. Gościnnie zaśpiewają też: Ras Luta z Eastwest Rockers, Junior Stress z LSM, Renata Przemyk, Mer-

cedes z legendarnego R.A.P. (aktualnie z DIM). Zaśpiewa też wschodząca gwiazda światowego reggae- angielska wokalistka Ava Leigh. Album w naturalny sposób łączyć będzie scenę żywego grania reggae ze sceną sound systemową. Jest swego rodzaju powrotem do korzeni. Habakuk nigdy nie zapomina o ludziach którzy z nim współpracowali i dlatego szatę graficzną do płyty przygotuje tradycyjnie grupa Szumlaska, czyli Artur Szumlas - naczelny kreator wizji Habakuk, autor wielu tekstów, zdjęć, obrazów, plakatów, wizualizacji. Pierwszym singlem zapo-

WEŹ UDZIAŁ W KONKURSIE „NAKRĘĆ SIĘ”

wiadającym płytę Family Front formacji Habakuk jest „Miasto” z udziałem Muńka.

Zespół Alchemist wystąpi w Sulechowie, w klubie Studnia 07.03.2008. Wyślij sms o treści UZ.KONKURS na numer 7101 (koszt 1,22 zł). Do wygrania 2 bilety. Więcej informacji o koncercie: www.klubstudnia.pl

Grusinsky Brothers

Sfilmuj studenckie życie, siebie, znajomych, UZet.

Zgarnij fajne nagrody!

Szczegóły na stronie www.mediacamp.pl

Najnowsze dziecko Jamesa Grey przenosi nas do Nowego Jorku lat ’80. Handel narkotykami kwitnie, a policjanci padają jak muchy w walce z gangsterami rodem z ZSRR.

 Przepis na film

Pierogi jak u mamy Składniki: • 1 kg sera białego •2 cebule • 2 kg ziemniaków • kostka masła • 0, 5 kg mąki • 0, 5 l mleka • pieprz • sól Sposób przyrządzenia:

Bobby Green kieruje klubem nocnym, którego rosyjscy właściciele prowadzą niezupełnie legalne interesy. Sam Bobby też nie należy do najcnotliwszych obywateli. Green odciął się od rodziny, która nie zaakceptowała tego, że sprzeciwił się tradycji w wyborze zawodu. Używa życia na każdy z możliwych sposobów, nie stroniąc od alkoholu i narkotyków. Brat Bobby’go Joseph Grusinsky, podobnie jak ojciec jest policjantem i kieruje akcją wymierzoną w rosyjskich handlarzy białą śmiercią. Problem pojawia się, gdy ich drogi schodzą się w klubie Bobby’ego, w którym narkotyki są na porządku dziennym. Dowiadując się o planowanym odwecie rosyjskiej mafii na nowojorskiej policji Bobby musi wybrać, czy stanie po jasnej czy ciemnej stronie mocy. Jego tragedia polega na tym, że każda z dróg jest zła, a w dodatku jej wybór nie zależy tylko od niego. Zostaje wciągnięty w rozgrywkę, w której stawką jest życie nie tylko

jego samego, ale też jego rodziny. Sama historia jest ciekawa, choć może nie nowatorska. Występujący w rolach głównych Joaquin Phoenix, Mark Wahlberg, Robert Duvall i Eva Mendes prezentują się nieźlezwłaszcza Duvall, który świetnie stworzył postać ojca obu braci. Rosyjscy gangsterzy mówią po rosyjsku i wyglądają dokładnie tak, jak wyobrażają ich sobie amerykanie, czyli dość zabawnie. Zdjęcia zrobione są bardzo dobrze, oddają ponurą stronę miasta w której funkcjonują bohaterowie. Nad całością wisi świetna muzyka Wojciecha Kilara i przeboje tamtego czasu. Dlaczego więc ten film tak bardzo nie wciąga? Dlaczego po obejrzeniu nie zostaje w pamięci, a jeśli nawet, to z etykietką „mdły”. Nie można powiedzieć, że jest zły, bo ogląda się go nieźle, ale niestety nic więcej. Wydaje mi się, że główną przyczyną jest wszechobecny patos i patriotyczne dialogi, które spłaszczają całą historię

i jej brutalne przesłanie. Grey zamiast dramatu o wyborach niemożliwych, o tragedii człowieka złapanego w pułapkę bez wyjścia daje nam film o harcerzach i o tym, że dobro zawsze zwycięży. Tomek Kołodziej

(Dzień wcześniej obieramy i w osolonej wodzie gotujemy ziemniaki. Następnie ostudzone mielimy i wstawami do lodówki) 1. Kroimy cebulę w kostkę i podsmażamy na ½ kostce masła. Wyjmujemy z lodówki zmielone ziemniaki dodajemy do nich cebulę oraz ser. Następnie przyprawiamy solą i obficie pieprzem. Mieszamy wszystkie składniki. 2. Kiedy farsz jest gotowy. Przystępujemy do zrobienia ciasta. Wysypujemy mąkę na stolnicę i wlewamy odrobinę mleka. Mieszamy i następnie wlewamy kolejną małą porcję mleka, postępujemy tak aż do wyrobienia się ciasta. 3. Rozwałkowujemy porcję ciasta podsypując mąką, a następnie szklanką wycinamy koła. Nakładamy farsz i zalepiamy pierogi. 4. Wrzucamy do osolonej gotującej się wody. Kiedy wypłyną gotujemy przez około 2 min. Następnie na patelni podsmażamy drugą cebulę pokrojoną w kostkę i polewamy nią wyciągnięte z wody pierogi. Smacznego!

Katarzyna Uryasz


16

MARZEC 2008

PLAKAT DNI OTWARTE

Gazeta Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” ISSN 1730-0975

Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO: Kornelia Kornosz, k.kornosz@uzetka.pl SEKRETARZ REDAKCJI: Karol Tokarczyk, k.tokarczyk@uzetka.pl

REDAKCJA: al. Wojska Polskiego 65, pok. 28, 65–625 Zielona Góra, tel./fax +48 68 328 32 02, e-mail: gazeta@uzetka.pl

SKŁAD: Kaja Rostkowska, Marcin Grzegorski, Maciej Kancerek KULTURA: red. Maciej Kancerek, kultura@uzetka.pl, Emilia Rogala, Katarzyna Uryasz, Tomasz Kołodziej, Anna Dzikowicz, Matylda Kazimierczak, Łukasz Michalewicz WYDARZENIA: Grzegorz Rozmarynowski, Grzegorz Biszczanik, Marcin Owsiany, Joanna Oleszkiewicz, Grzegorz Czarnecki, Marzena Toczek, Paula Mościcka, Monika Perkowska, Sebastian Sobiech, Kornelia Kornosz, Magdalena Koleina FELIETONY: red. Paweł Ptaszyński, p.ptaszynski@uzetka.pl, Wojciech Lewandowski, Kamil Kwaśniak, Monika Renc, Błażej Kowalczyk, Grzegorz Czarnecki, Marek Pakoński, Joanna Urbańska

WYDAWCA: Stowarzyszenie Gazety Samorządu Studenckiego Uniwersytetu Zielonogórskiego „UZetka” al. Wojska Polskiego 65, 65-762 Zielona Góra e-mail: stowarzyszenie@uzetka.pl REDAKTOR NACZELNY: Kaja Rostkowska, k.rostkowska@uzetka.pl

SPORT: red. Benedykt Jach, b.jach@uzetka.pl, Krystyna Górnicka, Karolina Bołbot, Kamil Kwaśniak NIE TYLKO POEZJA, red. Błażej Kowalczyk b.kowalczyk@uzetka.pl GRAFIKA: Marcin Grzegorski, Radosław Fedorowicz, Beata Kot FOTO: Katarzyna Uryasz, Krzysztof Tomicz, Piotr Giziński, Małgorzata Bejgier, Mateusz Papliński. Okładka: Piotr Giziński OGŁOSZENIA I REKLAMY: Marcin Grzegorski, 0 602 128 355, m.grzegorski@uzetka.pl, reklama@uzetka.pl DRUK: Drukarnia „AGORA” Piła. Redakcja zastrzega sobie prawo do nadawania tekstom własnych tytułów oraz ich skracania. Za zamieszczone informacje odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.