
2 minute read
Całe życie z końmi – wywiad z Marianem Ziburske, Prezesem Westminster Unternehmensgruppe
from Magazyn KANAT 2/2021
by TorSluzewiec
CAŁE ŻYCIE Z KOŃMI
wywiad z Prezesem Zarządu Westminster Polska Marianem Ziburske
Advertisement
ZDJĘCIA: TOR WYŚCIGÓW KONNYCH SŁUŻEWIEC
Jak rozpoczęła się Pana pasja do wyścigów konnych?
Marian Ziburske: Moja pasja pojawiła się bardzo wcześnie, miałem wtedy pięć lat. Co prawda nie przejąłem jej od rodziców, gdyż nie interesowali się oni szczególnie wyścigami konnymi, pasjonowała się nimi za to moja babcia. I to ona któregoś dnia, kiedy ją odwiedziliśmy, zabrała mnie po raz pierwszy na tor. Dostałem nawet pozwolenie na to, żebym postawił zakład i okazał się trafiony. Od tej pory wyścigi konne stały się nieodłączną częścią mojego życia.
Jakie ma Pan największe marzenia jako właściciel koni wyścigowych?
M.Z.: Moim największym marzeniem jako właściciel koni jest wygrana w wyścigu Prix de l’Arc Triomphe w Paryżu.
Wiemy, że jest Pan bardzo zapracowaną osobą. Czy znajduje Pan czas na wizyty w stajniach i obcowanie z końmi?
M.Z.: Staram się znaleźć czas na to, aby odwiedzać stajnie na Służewcu i cieszę się, że udaje mi się to robić znacznie częściej niż w przeszłości. Chciałbym mieć tego czasu jeszcze więcej, tak, abym mógł odwiedzać nasze stadniny, gdyż są to piękne miejsca. Jednak z racji tego, że znajdują się we Francji, Czechach i do pokonania jest duży dystans, na takie kilkudniowe wizyty mogę sobie pozwolić rzadziej. Staram się robić to przynajmniej raz w roku. W przyszłym roku rozpoczniemy hodowlę w Polsce i wtedy będzie bliżej.
Można spotkać całą Pana rodzinę podczas mitingów na Torze. Czy wyścigi to Państwa rodzinna pasja?
M.Z.: Myślę, że cała moja rodzina pasjonuje się końmi, ale każdy z nas robi to na swój sposób i od innej strony. Moja żona i obie córki kochają przede wszystkim jazdą konną, mają treningi jeździeckie 3-4 razy w tygodniu i stały kontakt z końmi. Jedyną osobą w naszej rodzinie, która nie jeździ konno jest mój syn. Jego za to bardzo interesują aukcje koni, rodowody i inne zagadnienia związane z ich wyborem i zakupem. Same wyścigi konne łączą nas natomiast jako forma wspólnie spędzanego czasu. Nie mamy go zbyt wiele na co dzień ze względu na moje zobowiązania i aktywności sportowe dzieci, dlatego weekendy na torze spędzamy razem. Co prawda podczas dni wyścigowych, zwłaszcza tych największych, moją uwagę muszę podzielić między rodzinę i gości, których zapraszamy, ale cieszymy się, że możemy w taki sposób spędzać czas razem. Stajnie też odwiedzamy w miarę możliwości całą rodziną.
Jakie konie z Pana stajni zrobiły na Panu do tej pory największe wrażenie, które najwięcej dla Pana znaczyły/znaczą?
M.Z.: W Polsce najlepsza do tej pory jest Lady Joanna. To klacz z bardzo dobrym charakterem, uważam, że trener może na długo utrzymać ją na bardzo wysokim poziomie, aby mogła wygrać dla nas kilka większych gonitw podczas tego sezonu. Jeśli chodzi o nasze dwulatki, mam duże nadzieje związane z klaczą po Alhebayeb i Katdogawn, która ma wspaniałe pochodzenie, jej matka trzykrotnie zwyciężała w wyścigach II grupy. To bardzo silna klacz, mam nadzieję, że spełni nasze nadzieje. Mamy też obiecujące konie poza Polską, na czele z Syrenką, która już wygrała swoją pierwszą klasyczną gonitwę i oczywiście Global Manem. Wśród naszych najmłodszych koni przebywających za granicą wyróżniłbym klaczkę po Golden Horn, która została odkupiona za 30 000 funtów na aukcji Tattersalls w Newmarket a później my zakupiliśmy ją prywatnie.
