
4 minute read
Ze stacji do banku
Był sprzedawcą paliwa na jednej ze stacji, i pewnego wieczoru jeden z klientów odmienił jego życie. Krzysztof Zapałowski, ekspert finansowy opowiada, jak wyglądała jego droga do sukcesu.
Jak to się stało, że został Pan ekspertem finansowym? Studia ekonomiczne, doświadczenie zdobywane na stażach w bankach?
Advertisement
Krzysztof Zapałowski: Skąd. Zaczęło się w 2007 roku na stacji benzynowej w Wałbrzychu, na której pracowałem jako kasjer. Miałem szczęście być w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. No i byłem zdolnym sprzedawcą!
Brzmi jak dobry początek filmu. Proszę opowiadać, co takiego zdarzyło się w Wałbrzychu!
Pracowałem na zmianie wraz z koleżanką. Na stację wszedł mężczyzna, podszedł do niej i zapytał, czy może dostanie u nas coś, co można podarować w prezencie, bo właśnie jedzie na im-
Zaczyna się bajkowo. Wiedział Pan, na jakie stanowisko aplikuje?
Wiedziałem, że chodzi o bank BPH w Wałbrzychu. Rzeczywiście – zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną, przeszedłem ją pozytywnie i zostałem sprzedawcą produktów banku. Zaproponowano mi, jak wówczas myślałem, świetne pieniądze. Zgodziłem się bez większego namysłu, zaakceptowałem wszystkie warunki. Ale po 18 miesiącach postanowiłem odejść, a właściwie nie przedłużyć umowy.
Dlaczego?
Byłem naprawdę dobry w tym, co ro biłem i czułem, że zarabiam zbyt mało w stosunku do tego, jakie dochody generowałem. Nie zamierzałem jednak re -
Trzymam nim momencie, odszedłem przed ich upadłością – w marcu 2021 roku. w BPH, to gdy dzwoniłem na naszą wewnętrzną infolinię, by zasięgnąć porady, nie przedstawiałem się. Podawałem swój numer! Zawsze mnie to śmieszyło, aż zaczęło wkurzać… Teraz pracuję na swoje nazwisko. Po odejściu z Open Finance podpisałem umowę franczyzową z firmą Lendi. Ale jednym z moich warunków było to, że pracuję pod szyldem Zapfinance Krzysztof Zapałowski.
O, w samym środku pandemicznego szaleństwa.
Tak… Ale nie miałem problemu, by znaleźć swoją ścieżkę w tej sytuacji. Przez te kilka lat udowodniłem wielu ludziom, że jestem świetny w tym co robię i miałem masę klientów. Zresztą, proszę wpisać moje nazwisko w wyszukiwarkę – ludzie wciąż mnie sobie polecają, są zadowoleni z tego, w jaki sposób wykonywałem dla nich pracę.
Jak Pan zbudował taką silną markę?
I jak się pracuje „na swoim”? Super. Mam czterech współpracowników, mamy klientów, zarabiamy tyle, ile trzeba, a re sztę odkładamy do skarbonki i ra z w ro ku jedziemy na wspólne wakacje. Brzmi tak samo dobrze, jak jest naprawdę.
Wraca Pan czasami pamięcią do tego wieczoru na stacji? Rzadko, ale rz eczywiście odmienił on moje życie. Nie wiem co dzieje się z człowiekiem, który poprosił mnie wtedy o CV, ale jestem mu za to wdzięczny. Gdy myślę o swoich początkach, to łapię się za głowę, dlaczego niczego nie negocjowałem. Dziś wiem, że mógłbym wówczas zarabiać więcej. No ale, wszystkiego nauczyłem się po drodze.
Ma Pan jakieś rady dla tych, którzy boją się postawić krok do przodu?
Tak naprawdę nie każdy musi go stawiać. Ale jeśli gdzieś tam tli się taka potrzeba, to odwagi! Zawsze przecież można wrócić!

Ewa Korsak prezę, jest już spóźniony, poszukuje czegoś na szybko. Koleżanka powiedziała, że niczego takiego tu nie ma. To jest stacja, mamy paliwo, gumy do żucia i papierosy… Wtedy nie wytrzymałem i zrobiłem coś, czego z punktu widzenia sprzedawcy nie powinienem robić. Wtrąciłem się do rozmowy. Zaproponowałem zestaw niewielkich butelek alkoholu… zygnować z sektora finansowego, świetnie się w nim czułem, miałem wiedzę i jakieś tam doświadczenie.
Mężczyzna był zaskoczony ale i ucieszony, kupił zestaw i przedstawił się. Okazało się, że był dobrze postawionym pracownikiem GE Money. Na koniec rozmowy poprosił mnie o przesłanie CV. Byłem w szoku. CV oczywiście wysłałem, ciekawiło mnie co będzie dalej.
Wtedy też otworzyłem własną firmę i rozpocząłem pracę
B2B z Open Finance SA. Pracowałem dla nich pięć lat. Wynegocjowałem dla siebie naprawdę dobre warunki pracy, miałem kontrakt, który odbiegał od standardowego. Było naprawdę ok… Aż zaczęła się pandemia i firma wykonywała ruchy, które teoretycznie miały pomóc jej przetrwać. Miała opóźnienia w płatnościach, wiem, że po tym, jak ogłosiła upadłość, nadal ma niezapłacone zaległe faktury. Uratowałem się w ostat-

Trzymam się zasad fair play. Zawsze uważałem, że jakieś nieczyste zagrywki wobec klientów nie przyniosą nikomu sukcesu, a jeśli już, to jednorazowy.
A mnie zależy na tym długofalowym. Zapracowałem sobie na zaufanie klientów, bo robiłem wszystko, aby ich pieniądze były bezpieczne. Poza tym ja lubię ludzi, wydaje mi się, że to niezbędna cecha charakteru w moim zawodzie.
Kiedy myślę o bankach, sektorze finansowym, zawsze mam wrażenie, że pracujący tam ludzie są jak masa. Pan wydaje się być osobą silną i charyzmatyczną… Zupełnie niepasującą do tych wyobrażeń.
Wiele w tym prawdy. Pamiętam, że gdy pracowałem
Kolejny miesiąc siedziałam za biurkiem. Wiedziałam, że to nie dla mnie. Czułam, że muszę zacząć żyć i trudno było mi skupić się na pracy. Głowa gdzieś daleko w chmurach z nurtującym mnie pytaniem: Jak tam dotrzeć? Za oknem typowa polska zima w mieście – nie biały puch, choinki i światełka, ale szaro, dookoła mokra cegła starych kamienic i mróz. Jedyne kolory to grafitti na każdym budynku. Słońce? Raczej noc. Wstajesz po ciemku i kończysz pracę z zapalonymi latarniami na ulicach. Takie to słońce. Czy muszę cokolwiek dodawać? Myślę, że wiecie co mam na myśli. To była kwestia czasu, kiedy dostanę pierwszą ofertę pracy. Mocno w to wierzyłam.
W drodze na orbitę Przez trzy miesiące brałam bezpłatne wolne i inwestowałam je w moje pierwsze morskie kursy. Nie wiedziałam na ten temat nic. We Wrocławiu, ogólnie w Polsce, niewiele było informacji. To trochę jak lot na inną planetę. Nie bez powodu porównują moją pracę do satelity krążącego gdzieś na orbicie ziemi. Pamiętam jak dziś ten taniec szczęścia na przejściu dla pieszych w Sopocie. Moje życie z szaro-burego Wrocławia zamieniłam w super luksusowy jacht miliardera.
Ludzie z okładek i nowa rodzina Aktorzy, biznesmeni, modelki, królowie, naukowcy, mafia, prezydenci, dizajnerzy czy filantropi. Ogłupiałam w pozytywnym tego słowa znaczeniu. To był zastrzyk adrenaliny, którego szukałam.
Ludzie z okładek „Forbesa”, „Vogue’a” i z telewizji. To dla nich zaczęłam pracę i nowy etap w moim życiu. Bankiety, czerwony dywan, festiwale, prywatne wyspy czy pałace. Pływałam przez najpiękniejsze laguny, lądy i zatoki.
Dookoła słońce, palmy, beztroski błękit mórz i załoga. Twoja nowa rodzina, z którą nurkujesz, serfujesz, tańczysz i śpiewasz. Tworzysz historie i wspomnienia.
Zamiast biurka były wspinaczki, regaty, dżungle, helikoptery i ekspedycje. Od Europy po obie Ameryki, Australię i Azję. Karaiby, oceany i koła podbiegunowe. Grenlandia, Antarktyda i wyspy południowego Pacyfiku. Orki, wieloryby i delfiny skaczą -
