organizacja i zarządzanie
bardzo niskie), nie było już tak wspaniałomyślne przy rekompensowaniu szpitalom wzrostu kosztów spowodowanych tymi zmianami przepisów. Twierdziło publicznie, że zwiększa strumień pieniędzy przekazywanych szpitalom (poprzez dodatkowe aneksy do umów z NFZ) na pokrycie wzrostu kosztów z tego tytułu. Jak się okazało, rekompensata nie była całkowita. Szpitale musiały z własnych środków dokładać do wynagrodzeń, co oczywiście pogorszyło ich, i tak nie najlepszą, kondycję finansową. To dogadanie się ministra zdrowia z trzema grupami zawodowymi w zakresie podwyżek wynagrodzeń spowodowało, moim zdaniem uzasadniony, wzrost oczekiwań pozostałych grup pracowników szpitali. Oni poczuli się pominięci, a też chcą zapewnienia wzrostu wynagrodzeń. Przecież to logiczne, że na normalne funkcjonowanie szpitala mają wpływ nie tylko lekarze, pielęgniarki i położne oraz rezydenci, ale także wiele innych grup: fizjoterapeuci, technicy RTG, diagności laboratoryjni, pracownicy aptek lub działów farmacji szpitalnej, pracownicy obsługi technicznej czy choćby administracja. Bez tych grup zawodowych szpital nie będzie funkcjonował. A pan minister, składając obietnice kolejnym grupom – fizjoterapeutom czy technikom RTG, jakby zatrzymał się na swojej drodze podwyższania wynagrodzeń poprzez osobiste ustalenia z grupami zawodowymi, co czynił poprzednio, na rzecz przerzucenia tego obowiązku na dyrektorów szpitali. A skąd dyrektorzy mają mieć pieniądze na podwyżki dla tych grup? I tu media donoszą o kolejnych środkach, którymi NFZ zasili szpitale. Podawano, że do szpitali trafi 680, 700, a nawet 717 mln zł. Od marca tego roku obiecywano zwiększenie wyceny świadczeń, głównie z zakresu interny i chirurgii, co miało wpłynąć na poprawę kondycji finansowej szpitali i umożliwić dyrektorom zwiększanie wynagrodzeń pozostałym grupom zawodowym. Niezauważalne podwyżki W rzeczywistości podwyższona wycena świadczeń jest prawie niezauważalna w przychodach szpitali, gdyż daje ok. 1 proc. wzrostu wartości przychodów. Teraz, po ogłoszeniu przez NFZ wartości ryczałtów na 2019 r., szpitale mają problemy z ustaleniem, na ile wzrost ryczałtu spowodowany jest wzrostem wyceny niektórych świadczeń, a na ile wynika ze zwiększenia samego ryczałtu. Media informowały, że ryczałty dla szpitali powiatowych będą wyższe o 3 proc. Gdyby dodać w prosty sposób 1 proc. podwyższenia przychodów z tytułu wzrostu wycen świadczeń do 3 proc. wzrostu wartości ryczałtu, to otrzymamy 4 proc. wzrostu przychodów. Niby dużo, ale i tak nie zrekompensuje to szpitalom zwiększenia kosztów wynagrodzeń podwyższonych już w 2018 r. A skutki tych podwyżek w 2019 r. jeszcze się nasilą. Przed nami (zarządzającymi szpitalami, bo minister jakby się z tego wycofuje) spełnienie oczekiwań wzrostu wynagrodzeń grup zawodowych maj/czerwiec 3-4/2019
”
mogę pojąć, dlaczego Nie oddziały NFZ jak największej tajemnicy strzegą sposobu wyliczenia ryczałtu dla poszczególnych szpitali
”
wymienionych wyżej. W maju swój protest rozpoczęli fizjoterapeuci. Technicy RTG oczekują wzrostu wynagrodzeń o 1,6 tys. zł, czyli tyle, ile uzyskały pielęg niarki. Zwykły zjadacz chleba, niezorientowany w funkcjonowaniu systemu, widzi, słyszy i czyta, jak wielkie pieniądze są przeznaczane dla szpitali. A odczuwalnej dla pacjenta poprawy nie widać. Kolejki oczekujących, może poza wszczepianiem endoprotez udowych i kolanowych oraz operacjami zaćmy, nie maleją. Pracownicy szpitali nie otrzymują też oczekiwanych podwyżek. Brak fachowego personelu medycznego powoduje nasilenie się zjawiska okresowego zawieszania działalności oddziałów szpitalnych oraz ich zamykania. Dotyczy to głównie oddziałów neonatologicznych, położniczych, wewnętrznych, a ostatnio również oddziału chirurgii. Sam przeszedłem proces zamknięcia oddziału chirurgii dziecięcej z powodu braku lekarzy chirurgów dziecięcych. Zobowiązania szpitali Najbardziej wymownym i trudnym do podważenia znakiem pogarszającej się kondycji finansowej szpitali, również szpitali powiatowych, jest największy od ponad 10 lat roczny przyrost zobowiązań ogółem szpitali publicznych. Na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia można wyczytać, że stan zobowiązań na koniec IV kwartału 2017 r. wynosił 11 757 mln zł. Stan zobowiązań na koniec IV kwartału 2018 r. wyniósł 12 843 mln zł. W skali roku nastąpił wzrost zobowiązań o prawie 1,1 mld zł. Pełne dane będą znane po tym, jak wszystkie szpitale przejdą proces zatwierdzania sprawozdań finansowych za 2018 r. Ale jest to bardzo poważny sygnał wskazujący na problem finansowy szpitali w ogóle, a szpitali powiatowych szczególnie. Nie mają one bogatych właścicieli (samorządy powiatów), którzy będą w stanie pokryć ujemny wynik swojego szpitala za 2018 r. Plan finansowy mojego szpitala na 2019 r. przewiduje stratę dwukrotnie wyższą niż w 2018 r. Tę samą tendencję obserwuje wśród szpitali powiatowych Ogólnopolski Związek Pracodawców Szpitali Powiatowych. Czy jest szansa na uzyskanie wzrostu finansowania szpitali powiatowych choćby o 10 proc.? W przeciwnym wypadku ich liczba będzie jednak maleć. Ale może o to (po cichu) chodzi? Janusz Atłachowicz Autor jest ekspertem ochrony zdrowia. menedżer zdrowia 41