JERZY GASIUL
O bunkrze, którego nigdy nie zdobywano
RYSUNEK Jerzy Gasiul
CZĘŚĆ XXV
Tak prezentował się trzesiecki bunkier w latach osiemdziesiątych XX wieku od strony Lasku Zachodniego. W jego sąsiedztwie przez kilkanaście lat wybierano piasek i żwir, który posłużył do budowy niejednego szczecineckiego osiedla. Mimo że od zakończenia wojny minęło już 67 lat, w Szczecinku nadal spotykamy się z jej śladami. Przykładowo, do dzisiaj można rozpoznać porośnięte krzewami i drzewami rowy strzeleckie. Ich całkiem spore fragmenty możemy zobaczyć na Marcelinie w rejonie ul. Norwida i Prusa oraz na pobliskim Wybudowaniu. Z założenia miały bronić w 1945 roku wschodniego przedpola miasta. Na całkiem dobrze zachowane okopy i transzeje możemy się również natknąć od zachodniej strony miasta, a więc na Bugnie, a także wzdłuż południowego brzegu Trzesiecka w Lesie Klasztornym. Właśnie w Lesie Klasztornym ziemne umocnienia zachowały się w najlepszym stanie. Rozciągają się już od rozbitego schronu bojowego nieopodal Polskiego Wału (w pobliżu można także zobaczyć biegnący od strony Jelenina aż do przedpola Mosiny, olbrzymi rów przeciwczołgowy). Rowy strzeleckie przebiegają zaledwie kilkanaście metrów od jeziornego brzegu i ciągną się aż do Mulistego Potoku łączącego Trzesiecko z Wilczkowem. W tym miejscu pas umocnień zamienia kierunek biegnąc równolegle do Mulistego Potoku, następnie przecinając leśną drogę (ul. Wilczkowską), znika na bagni-
stych terenach zachodniego brzegu jez. Wilczkowo. Na terenie Lasu Klasztornego można w sumie naliczyć ok. 10 różnego rodzaju żelbetowych schronów bojowych. Największe wrażenie, nie tylko u przyjezdnych, wywiera zwalisty, ale odkopany do fundamentów, żelbetowy bunkier przy ul. Kościuszki. Ze względu na swoje położenie na przedpolach dzielnicy Trzesieka, przez szczecinecczan został nazwany bunkrem trzesieckim. Mimo zniszczeń dokonanych już po zakończeniu wojny, do dzisiaj można podziwiać jego ogrom. Bunkier wchodził w skład grupy określanej jako B-Werki - najpotężniejszych schronów bojowych w pasie umocnień Wału Pomorskiego (Pommernstellung). O budowie pasa umocnień, który biegłby równolegle do przedwojennej granicy polsko - niemieckiej zdecydowano pod koniec grudnia 1930 roku. Niemcy, bojąc się natarcia Wojska Polskiego na swoje wschodnie rubieże, postanowili wykorzystać sprzyjające ukształtowanie terenu (liczne jeziora, bagna i podmokłe łąki), aby w tym miejscu wykonać pas umocnień. Już w następnym roku od wczesnej wiosny, na całym obszarze rozpościerającym się od brzegu Bałtyku, a dokładniej od jeziora Bukowo, poprzez Polanów, Biały Bór, Szczecinek, Wałcz i dalej przez Tuczno, Krzyż aż do Gorzowa, rozpoczęto
na wielką skalę prace geodezyjne. Projekt zakładał wykonanie umocnień usytuowanych liniowo oraz budowę standardowych schronów bojowych wyposażonych w ciężkie karabiny maszynowe. W praktyce, w 1945 roku pas umocnień okazał się zupełnie nieprzydatny. W swojej znacznej części nie został nawet obsadzony żołnierzami, ale to już zupełnie inna historia. W sumie wybudowano ponad sto obiektów o różnym przeznaczeniu, w tym m. in. schrony bojowe z jednym lub wieloma pomieszczeniami bojowymi, kopułami lub ścianami żelbetowymi, schrony bierne służące do ukrycia piechoty, stanowiska obserwacyjne, ukrycia specjalne (dla drużyn piechoty, magazyny broni) schrony dowodzenia, a nawet podziemne korytarze łączące poszczególne obiekty wchodzące w skład tzw. grupy warownej (bunkry na Śniadowskiej Górze, 12 km od Szczecinka przy krajowej „dwudziestce”) itd. W miejscach strategicznych, na przecięciu ważnych szlaków kolejowych i drogowych ilość bunkrów była znacznie większa. Oprócz tego, pomiędzy liniowo rozmieszczonymi schronami, biegły rowy z przedpolami wzmacnianymi niejednokrotnie kilkoma rzędami przeszkód z drutu kolczastego i transzei. Przykładowo w lutym 1945 roku w Szczecinku, wykonano aż sześć takich pasów umocnień. W Szczecinku Wał Pomorski przebiegał na jego północno - zachodnim przedpolu. Rozciągał się od je-
ziora Wielimie, ryglując drogi wylotowe w kierunku Gałowa, Koszalina i Barwic, następnie wzdłuż brzegu jeziora Trzesiecko, przecinał Las Klasztorny i dalej ciągnął się do jeziora Wilczkowo. Najważniejszymi rejonami ze strategicznego punktu widzenia, a więc wymagającymi szczególnej obrony, były odcinki w rejonie Szczecinka i Wałcza. Na początku 1932 roku w nowo wybudowanych koszarach (przy ul. Polnej) powstała Komendantura Szczecinek. Jej zadaniem było kierowanie budową fortyfikacji. Do realizacji przyjęto schrony żelbetowe ze ścianami o grubości 100 cm i stropach o grubości 80 cm. Standardem miała być płyta pancerna grubości 80 mm. Ich głównymi atutami miały być małe wymiary, co umożliwiało ich doskonałe maskowanie. Komendanturze szczecineckiej podległy dwa odcinki fortyfikacji tzw. Grupy Budowy Umocnień w Szczecinku i w Wałczu. W 1935 roku z chwilą przeistoczenia się Reichswehry w Wehrmacht komendanturę zastąpił Saperski Sztab Fortyfikacyjny nr 5 Szczecinek. Pierwsze żelbetowe schrony powstały już latem tegoż roku. Prace, przy współudziale wojska, prowadziły specjalnie do tego celu powołane oddziały FAD (Ochotnicza Służba Pracy). Jej obozy rozlokowane były m. in. na terenie Lasu Klasztornego. Montaż i budowa bunkrów wymagała użycia ciężkiego sprzętu budowlanego, a wszystkie materiały niejednokrotnie trzeba było przewozić z bardzo odległych
miejsc. Na miejscu było z reguły tylko kruszywo - akurat tego materiału budowlanego na Pomorzu było pod dostatkiem. Pojedyncze bunkry powstawały bardzo szybko. W stanie surowym wznoszono je w ciągu dwóch, najwyżej trzech miesięcy. Więcej czasu wymagało jedynie wznoszenie zespołów warownych. W końcu 1933 roku Las Klasztorny został przepołowiony podwójnym ciągiem przeszkód w postaci schronów bojowych i ustawionych na ich przedpolach stalowych słupków ze zwojami kolczastego drutu. Należy dodać, ze budowa umocnień była pogwałceniem Umowy Paryskiej z 1927 roku. Z tego też powodu budowa fortyfikacji utrzymywano w tajemnicy. Schrony budowane przy drogach, były maskowane darnią lub wysokim płotem z siatką maskującą. Przed wstępem do lasu ostrzegały tablice i posterunki legitymujące wszystkie osoby. Tak dużych prowadzonych na masową skalę robót, do końca nie dało się ukryć, choćby z powodu dużej ilość robotników, a także budowy tymczasowych dróg do transportu materiałów budowlanych i ciężkich elementów wyposażenia schronów. Nasypy po takich tymczasowych drogach w Lesie Klasztornym czytelne są do dzisiaj. Cdn.