Teberia 42

Page 1

Outdoor pod znakiem „high-tech”

W poszukiwaniu rzadkich surowców

INSIGMA, czyli sposób na korki

NUMER 12 (43) GRUDZIEŃ 2014

NAUKA / TECHNOLOGIE / GOSPODARKA / CZŁOWIEK

Polskie inwestowanie w innowacyjność


3 TRENDY 5 NA CZASIE 7 TRENDY 9 NA CZASIE 13 NAUKOWO 14 NA CZASIE 20 NA CZASIE 22 NA CZASIE 24 26 NA CZASIE 27 NA CZASIE TRENDY 28 TRENDY 31 PREZENTACJE 37 NA OKADCE 40 TRENDY 49 NA CZASIE 56 EDYTORIAL

Prank rządzi! Polskie firmy doceniają YouTube`a Cooklet powalczy z Google Rok polskich start-upów Pierwszy w Polsce konkurs dla start-upów spoza wielkich miast

Wydawca:

Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie

Jerzy KICKI

Prezes Fundacji dla AGH

Artur DYCZKO

Dyrektor działu wydawniczo-kongresowego Fundacji dla AGH Dyrektor Zarządzający Projektu Teberia

Jacek SROKOWSKI Redaktor naczelny jsrokowski@teberia.pl

INSIGMA, czyli sposób na korki Zanurzyć się w 3D Pierwszy polski autobus... 40 lat minęło, na drugie tyle przygotowuje się „Maria” Drony przeciw złodziejom Śmietniki schowane pod ziemią Co piąty Polak chce sam produkować energię dla siebie Trendy, trendy, trendy W poszukiwaniu rzadkich surowców Jak „brakiem koncepcji rysował się ogólny bilans białka” Outdoor pod znakiem „high-tech” Zielone wzgórza, czyli ratunek na brak śniegu na stoku

Biuro reklamy: reklama@teberia.pl

Studio graficzne:

Tomasz CHAMIGA

tchamiga@teberia.pl

Adres redakcji:

Fundacja dla Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, pawilon C1 p. 322 A Al. Mickiewicza 30, 30-059 Kraków tel. (012) 617 46 04, fax. (012) 617 46 05 e-mail: redakcja@teberia.pl, www.teberia.pl f-agh@agh.edu.pl, www.fundacja.agh.edu.pl NIP: 677-228-96-47, REGON: 120471040, KRS: 0000280790

Konto Fundacji:

Bank PEKAO SA, ul. Kazimierza Wielkiego 75, 30-474 Kraków, nr rachunku: 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 SWIFT: PKO PPLPWIBAN; PL 02 1240 4575 1111 0000 5461 5391 Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń. © Copyright Fundacja dla AGH Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment niniejszego wydania nie może być wykorzystywany w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.


EDYTORIAL

! i z d ą z r k n a Pr Narzekaliśmy przez lata, że Polacy w świecie nowoczesnych technologii nie wiele znaczą. A tu zaskoczenie. Google opublikował raport najpopularniejszych filmów na YouTube w tym roku. Wygrał Polak! W ciągu ostatnich 12 miesięcy film Sylwestra Wardęgi „Mutant Gigant Spider Dog” został wyświetlony aż 118 milionów razy. To niekwestionowany rekord polskich filmów na YouTube. Co więcej. To dopiero trzeci raz, gdy filmem numer jeden na świecie jest nagranie spoza Stanów Zjednoczonych. Filmik Wardęgi wyprzedził reklamę butów Nike i coś co się zowie „First Kiss” (filmik w którym dwadzieścia nieznających się, dobranych w pary osób miało się po raz pierwszy pocałować). Na domiar wszystkiego u nas pokonał hitowy teledysk “Ona tańczy dla mnie”! Jednak małą niespodzianką jest to, że wśród polskich użytkowników Wardęga mu-

siał uznać wyższość teledysku Karoliny Czarneckiej – Hera koka hasz LSD. Skłamałbym twierdząc, że nie obejrzałem „pająka” Wardęgi. Mało tego, oglądając go pierwszy raz nawet się szczerze uśmiałem, choć kilka innych materiałów Wardęgi jakie obejrzałem nie zrobiły już na mnie większego wrażenia (duża w tym zasługa pieska Wardęgi). Może coś ze mną jest nie tak, że filmy typu „prank” nie są dla mnie dobrą rozrywką, zwłaszcza gdy pomyślę, że ktoś próbuje budować swoją popularność (i kasę) strasząc przypadkowych przechodniów. A może jednak coś jest nie tak ze współczesną kulturą, jeśli naszymi emocjami rządzi „prank”. A co jak publice znudzą się filmy tego rodzaju? Jest coś głupszego w poczekalni?

Teberia 12/2014

Jakub Michalski

3


Teberia 12/2014

4


TRENDY

Polskie firmy doceniają YouTube`a

Spośród 500 największych polskich przedsiębiorstw 38 proc. (190) ma własny kanał w serwisie YouTube. Firmy zaczynają dostrzegać potencjał tego typu kanałów, dlatego też te zajmujące się postprodukcją coraz częściej skupiają się na dostarczaniu kontentu na potrzeby tego typu portali internetowych i społecznościowych. Internet staje się coraz potężniejszym medium, które powoli wyprzedza telewizję. - To ostatnie dni telewizji, jaką znamy, bo internet już jest potężniejszym medium

- podkreśla Michał Pawłowski, dyrektor kreatywny Chimney Poland, firmy zajmującej się m.in. postprodukcją. Polskie firmy przekonują się do wykorzystywania internetu do promocji i kontaktu z klientami. Jak podkreśla Pawłowski, jeszcze trochę brakuje im pod tym względem do przedsiębiorstw np. szwedzkich czy amerykańskich, ale to się powoli zmienia. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez firmę Chimney na próbie 500 największych polskich przedsiębiorstw,

Teberia 12/2014

5


TRENDY

38 proc. z nich, czyli aż 190, ma własny kanał w serwisie YouTube, a w przypadku blisko jednej trzeciej, czyli 150, jest on aktywny (zamieszczony został na nim co najmniej jeden film w ciągu ostatniego roku). Tylko 23 firmy regularnie kontaktują się w ten sposób z rynkiem, zamieszczając przynajmniej jeden film tygodniowo. Wśród setki najbardziej efektywnych firm w obszarze internetowej komunikacji wideo jeden zamieszczony film został obejrzany średnio blisko 15 tys. razy. Jak wynika z badania krajowe przedsiębiorstwa w działaniach za pośrednictwem serwisu YouTube osiągają wysoką efektywność. Dziesięć najwyżej notowanych kanałów miało czterokrotnie większą efektywność, niż te, które znalazły się w drugiej dziesiątce. 65 aktywnych kanałów miało w ciągu 12 miesięcy poniżej 10 tys. odsłon, w 27 przypadkach oglądalność przekroczyła 10 tys.

Według analizy Megapanel PBI/Gemius w październiku serwis społecznościowy YouTube miał w Polsce 16,13 mln użytkowników (tzw. real users), czyli o 415,9 tys. więcej niż miesiąc wcześniej, oraz zasięg na poziomie 74,87 proc. W ciągu dwunastu miesięcy poprzedzających badanie firmy Chimney kanały YouTube stu największych polskich przedsiębiorstw miały łącznie 116 mln odsłon. Dla porównania analogiczne w Stanach Zjednoczonych osiągnęły 1,7 mld odsłon.

Źródło: newseria biznes

Teberia 12/2014

6


NA CZASIE

Cooklet powalczy z Google Weźmy na to, że szukasz pomysłu na oryginalnego burgera. Co robisz? Jasne - googlujesz. Tyle, że nie zawsze wyniki spełniają twoje oczekiwania. Nie martw się od teraz masz alternatywę - swoją własną wyszukiwarkę przepisów, którą właśnie uruchomił Cooklet, czyli wrocławska platforma kulinarna.

W

rocławska firma uruchomiła wyszukiwarkę do przepisów kulinarnych bazującą na własnej technologii FoodGraph. Cooklet Search startuje od polskiej wersji dostępnej pod adresem Cooklet.pl, a w 2015 roku produkt zadebiutuje na kolejnych rynkach. Wyszukiwarka Cooklet Search umożliwia błyskawiczne przeszukanie internetu pod kątem dostępnych publicznie przepisów. Można wyszukiwać zarówno po nazwie dania jak i po składnikach.

Jednocześnie w łatwy i szybki sposób można ocenić czy dany przepis wygląda interesująco oraz czy zawiera posiadane przez nas składniki. Cooklet Search jest efektem wieloletnich doświadczeń spółki Cooklet w obszarze FoodTech, a udostępniona obecnie wersja Beta jest cały czas udoskonalana. – Bardzo długo analizowaliśmy, w jaki sposób są obecnie wyszukiwane przepisy. Google, będący obecnie wyszukiwarką nr 1, dobrze radzi sobie z szukaniem

Teberia 12/2014

7


NA CZASIE

po nazwie przepisu, jednakże nigdy nie mamy pewności czy dany wynik to na pewno przepis. Nie możemy też przeszukać internetu z uwzględnieniem posiadanych przez nas składników. Cooklet Search, dzięki FoodGraph, z dużym prawdopodobieństwem określa czy dana strona zawiera przepis oraz jakie składniki w nim występują – mówi Grzegorz Trubiłowicz, założyciel i szef Cookleta. – Nasze algorytmy są cały czas optymalizowane, ale wstępne testy są bardzo obiecujące i wierzymy, że mamy szansę stać się alternatywą dla Google jeśli chodzi o wyszukiwanie przepisów. Oprócz wyszukiwania po składnikach np. „makaron ser pomidory” (http:// cooklet.pl/search/makaron-ser-pomidory) można też szukać po typie posiłku np. „obiad z kurczakiem” lub „sałatka z tuńczykiem”. Docelowo Cooklet Search będzie umożliwiał wyszukiwanie z uwzględnieniem diety (np. wegańska czy bezglutenowa) oraz m.in. przeszukiwanie treści książek kucharskich.

Cooklet Search to nie jedyna premiera zespołu Cooklet w tym miesiącu. Do końca roku uruchomi także Cooklet Network (Cooklet.net) – sieć łącząca blogi kulinarne z markami. Firma obecnie współpracuje z blisko 200 blogerami, a Cook’d – widget na blogi, który miał swoją premierę w marcu tego roku, został już zainstalowany pod prawie 50 000 przepisów. Wisienką na torcie, jest kolejna aktualizacja aplikacji dietetycznej Happie (Happie.pl), do której zostanie wprowadzona dieta bezglutenowa. Dzięki temu, jeszcze przed świętami ludzie zmagający się z celiakią będą mogli skorzystać z indywidualnie dopasowanego planu posiłków bez glutenu. Nowe wersje diet są obecnie tworzone i już na początku 2015r. dodana zostanie wersja dla wegan oraz sportowców.

Teberia 12/2014

jm

8


TRENDY

Gdański Inkubator Przedsiębiorczości STARTER przyjrzał się osiągnięciom polskich startupów w mijającym roku 2014.

Rok polskich start-upów

W

styczniu świat obiegła informacja o planach Grupy Brainly.com, która zapowiedziała, że w ciągu kilkunastu miesięcy opublikuje wersje dla mieszkańców zajmujących ponad połowę powierzchni świata! Już w tamtym czasie polski startup mógł pochwalić się 20 mln unikalnych użytkowników miesięcznie i 12 wersjami językowymi, działającymi na obszarze niemal 30 krajów na całym

świecie. Także Duckie Deck wszedł na nowe rynki. Startup z Krakowa podpisał umowę z McDonald’s, dzięki czemu zainstalował swoje gry dla dzieci w telewizorach dostępnych w restauracjach w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Luty i marzec to czas zapisów na konkursy – swoją rejestrację otworzyła czwarta edycja Startup Fest Agora oraz „Go Creative. Biznes na Start” – projekt skierowany do osób myślących o rozpoczęciu

Teberia 12/2014

9


TRENDY własnego biznesu związanego z branżą kreatywną. Z kolei mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa mogły powalczyć o Impuls do biznesu – konkurs organizowany przez Puls Biznesu. W marcu rozpoczęło się także zbieranie zgłoszeń do infoshare Startup Zone i konkursu Startup Contest, które towarzyszyły kolejnej edycji jednej z największych konferencji IT & NewMedia. Kwiecień rozpoczął się od informacji o AudioTrip – aplikacji mobilnej związanej z branżą turystyczną, która została uznana za jeden z ośmiu najlepszych startupów Europy Środkowej, pokonując niemal 13 tys. pomysłów ubiegających się o wsparcie w programie Wayra globalnej firmy Telefonica. Ten sam startup znalazł się wśród laureatów mającego miejsce w maju finału konkursu Startup Contest podczas infoshare Startup Zone napędzanego przez STARTER. Pierwsze miejsce w tym konkursie zdobyła firma CTAdventure wykorzystująca rzeczywistość rozszerzoną (augmented reality) do zaangażowania dzieci w naukę przedmiotów ścisłych. W maju nagrodę otrzymała również spółka SentiOne, która wygrała organizowany przez PARP konkurs na Innowacyjny Projekt – Technologie Zarządcze. Kolejnym swoim sukcesem za granicą cieszyła się w końcówce maja również internetowa aplikacja kulinarna Cooklet, która zdobyła w Pekinie 1. miejsce w kategorii Best Digital Cookbook i Gourmand Awards – jedną z najważniejszych nagród w kulinarnym świecie. Kolejne sukcesy świętowali twórcy ser-

wisu ZnanyLekarz.pl należącego do grupy DocPlanner.com. Za zdobycie pozycji lidera w zakresie umawiania wizyt online w Polsce i Czechach oraz rekordowe wzrosty serwisów w Rosji i Turcji grupa otrzymała od swoich dotychczasowych inwestorów w sumie 12 mln złotych na dalszy rozwój. Maj to również finał „Go Creative. Biznes na Start”, w którym wyłoniono 5 kreatywnych pomysłów na firmę. Laureatami konkursu zostali: My Fancy Ride, Revelation Design, Lucreative, Zielony Bilet i Pan Obiad. W czerwcu polskich przedsiębiorców zapewne ucieszyła wiadomość, że w Warszawie w połowie 2015 r. powstanie, trzeci po Londynie i Tel Avivie, Google Campus, nowoczesny ośrodek dla startupów technologicznych. W czerwcu rozpoczął się także pierwszy program akceleracyjny na Pomorzu – Starter Rocket, który startupom o globalnym potencjale zapewnił 4 miesiące ciężkiej pracy oraz wsparcia finansowego i merytorycznego. W lipcu sukcesy święcił Sherlybox Marka Cieśli i Błażeja Marciniaka, który na Kickstarterze zdobył ponad 150 tys. dolarów, czyli 223% zakładanej początkowo kwoty. Projekt wsparło niemal 900 osób, z których 600 zadeklarowało zakup Sherlyboxa. Co jeszcze zdarzyło się w lipcu? Fashionote, jeden ze startupów zakwalifikowanych do programu Starter Rocket, wygrał KrakowCrunch organizowany przez TechCrunch, a Kontakt.io, startup działający na rynku mikrolokalizacji, pozyskał 2 mln dolarów na rozwój i ekspansję.

Teberia 12/2014 10


TRENDY Ponadto akcelerator Startupbootcamp Fintech wyłonił 10 startupów z 435 z całego świata do udziału w programie realizowanym w Londynie. Wśród finalistów znalazł się Friendlyscore.com, który tworzy karty scoringowe wspomagające analizę ryzyka kredytowego w oparciu o dane pozyskane z sieci społecznościowych. W lipcu odbył się też organizowany przez Inkubator STARTER krajowy finał Creative Business Cup, dedykowany kreatywnym przedsiębiorcom z różnych branż. Zwycięzcą konkursu został CTAdventure, który ponownie w tym roku otrzymał miejsce na podium w konkursie dla innowacyjnych projektów. Głośniej zrobiło się także o finalizującej rozmowy o inwestycji na nowych rynkach trójmiejskiej aplikacji Everytap działającej przy pomocy technologii iBeacon, kolejnej po Estimote, Kontakt.io i Ifinity, wskazujących na to, że Polska to „Beacon Valley”. To zaszczytne miano potwierdziła kolejna informacja z sierpnia – Ifinity podpisała umowę inwestycyjną i realizuje kolejny po pilotażowej implementacji mikrolokalizacji i nawigacji dla osób niewidomych projekt – pierwszą na świecie implementację beaconów w komunikacji miejskiej. Ich system nawigujący mieszkańców – Virtualna Warszawa – sprawia, że we wrześniu stolica zajęła drugie miejsce w międzynarodowym konkursie Mayors Challenge, pokonując 155 innych miast.

Także we wrześniu aż 14 polskich projektów pokazuje się na WEBIT Global Congress gromadzącym co roku 10 tys. uczestników. Na konferencji, pomagającej młodym firmom zdobyć środki na wyskalowanie biznesu, wystąpili: Conrenz, Fokus, Market360, inFshn.com, sheepla, MySpiroo, Versus, soCommerce, Kwit.pl, kinetise, Intelclinic, BoxOfAds.com, Kontakt.io i Przedszkolowo. Z kolei NapoleonCat, pierwsza polska aplikacja do analityki i zarządzania komunikacją marketingową na platformach społecznościowych, otrzymała 20 tys. dofinansowania od Google. W październiku twórcy IzzyBike, rewolucyjnego bezłańcuchowego roweru o napędzie na przednie koło, dostali się do finałowej piątki konkursu Crowd Den odbywającego się podczas World Entrepreneurship Forum w Lyonie. Z kolei Brainly.com pozyskał 9 mln dolarów od inwestorów z Doliny Krzemowej, a środki przeznaczył na rozwój portalu i otwarcie biura w Nowym Jorku. Trójmiejski startup Elimi, o którym pisał m. in. TechCrunch, trafił do popularnej w Dolinie Krzemowej listy Product Hunt. W listopadzie ma miejsce zakończenie 4-miesięcznego programu akceleracji Starter Rocket, w której wyłoniono startupy o globalnym potencjale: SIP, Fashionote, Pressium, Pin Your Client, StructView i Dr Poket. Podczas finału wydarzenia, na Rocket Spotlight,

Teberia 12/2014 11


TRENDY wystąpił Suchit Dash z Ifeelgoods, a Łukasz Haluch z Brainly.com opowiedział, jak pozyskać 40 milionów unikalnych użytkowników. Jeden z uczestników Starter Rocket, Fashionote, mógł się już w tym czasie pochwalić kolejnym sukcesem – miejscem w prestiżowej ósemce polskich startupów na TechCrunch Disrupt Europe 2014. Oprócz niego, na liście znaleźli się: AudioTrip, Estimote, LepszaOferta.pl, InvoiceOcean. com (Fakturownia.pl), Kinetise, Limtel i Monkeyfab. To nie wszystko. W listopadzie ma miejsce światowy finał konkursu Creative Business Cup, który wygrywa gdańska, Starterowa spółka CTAdventure! Firma otrzymała tytuł Najbardziej Kreatywnego Przedsiębiorcy Na Świecie oraz m.in. nagrodę w postaci 20 tys. dolarów pokonując ponad 60 innych projektów z całego świata i odnosząc tym samym ogromny sukces! Dodatkowo, ponownie jeden z finalistów infoshare Startup Zone, AudioTrip, zostaje wyróżniony na arenie międzynarodowej. Startup znalazł się wśród najlepszych projektów, które fiński akcelerator Startup Sauna zabierał do Doliny Krzemowej. Nowatorskość pomysłu Audiotrip została potwierdzona także kolejną nagrodą, którą otrzymali w grudniu – tym razem specjalną Ministra Sportu i Turystyki zdobytą w konkursie Tech Travel Award 2014 dla innowacyjnych rozwiązań technologicznych dla turystyki.

Grudzień to czas podsumowań. Podczas konferencji ICT Summit wsparcie dla polskich startupów, jakie otrzymują na co dzień młodzi przedsiębiorcy od miast, zyskuje uznanie PARP, która wręczyła wybranym miastom i powoływanym przez nich instytucjom i inicjatywom nagrody. Na miano „Miasta start-upów” zasłużyły: Gdańsk, Poznań i Warszawa. Koniec roku to też moment objawień – może wkrótce jeszcze młodsze pokolenie będzie zajmować się tematyką startupów, jak nastoletnie siostry z TEDxKids@Przymorze, które uruchamiają swoją pierwszą aplikację – PetBondCare? Z pewnością przyszły rok stoi otworem przed dobrze rokującymi polskimi projektami, które coraz częściej stawiają strategię rozwoju globalnego nad krajowym. Wielu na pewno czeka na kolejne edycje konkursów, które, jak pokazują tegoroczne przykłady, wyłaniają także światowych zwycięzców. Inni wypatrują realizacji zapowiadanych projektów, np. mobilnego wehikułu czasu PastGuide, nad którym pracuje szczecińska firma Pixel Legend, czy maski NeuroOn do zarządzania snem.

jm źródło: STARTER

Teberia 12/2014 12


NA CZASIE

Pierwszy w Polsce konkurs dla start-upów spoza wielkich miast -

W

arszawa, Kraków czy Trójmiasto to metropolie dobrze znane na polskiej scenie start-up, do których tłumnie zjeżdżają nie tylko młodzi przedsiębiorcy, ale również inwestorzy w poszukiwaniu ciekawych projektów. Tym razem szansę na zaprezentowanie się przed inwestorami oraz zdobycie finansowania na rozwój w rodzinnej miejscowości otrzymają pomysłodawcy z mniejszych polskich miast. Celem Startup Roadshow jest pokazanie, że ogromny potencjał innowacyjny drzemie również poza wielkimi metropoliami. - W dużych miastach wydarzenia dla przedstawicieli świata start-up’ów są normą. W Gdańsku na przykład minimum raz w tygodniu odbywają się spotkania, podczas których można poznać nie tylko innych przedsiębiorców, ale także przedstawicieli funduszy kapitałowych polujących na projekty. Dotarły do nas informacje, że w wielu mniejszych miastach tego typu inicjatyw po prostu brakuje. Tak zrodził się pomysł na Startup Roadshow – mówi Agata Kukwa, PR Manager funduszu kapitałowego Black Pearls.

Pierwsza edycja konkursu rozpoczęła się w listopadzie przy współpracy ze Słupskim Inkubatorem Technologicznym zarządzanym przez Pomorską Agencję Rozwoju Regionalnego SA. Trwają już rozmowy z kolejnymi miastami, wśród nich jest Płock, Elbląg, Koszalin i Radom. Oprócz szansy na zaprezentowanie swoich projektów przed inwestorami i zdobycie finansowania, pomysłodawcy otrzymają również profesjonalne doradztwo w zakresie tworzenia modeli biznesowych i biznesplanów, a także prezentacji inwestorskich. Startup Roadshow ma również pokazać potencjał drzemiący w ośrodkach innowacyjności w mniejszych miejscowościach. Obiekty takie jak na przykład Słupski Inkubator Technologiczny, Płocki Park Przemysłowo Technologiczny czy Elbląski Park Technologiczny oprócz wysoko rozwiniętej infrastruktury posiadają prężnie działający ekosystem innowacyjnych przedsiębiorstw. Więcej informacji na www.startuproadshow.pl

Teberia 12/2014 13


NAUKOWO

INSIGMA, czyli sposób na korki Nerwy, strata czasu i benzyny – oto skutki rosnących z roku na rok korków w miastach. Stojąc w korkach kierowcy w Krakowie tracili w 2010 roku ok. 3000 zł – wynika z raportu „Korki w 7 największych miastach Polski”, opracowanego przez Deloitte Polska. A ponieważ przez ostanie cztery lata korki znacznie się powiększyły, można śmiało założyć, że ta kwota obecnie jest jeszcze wyższa. Utrata jednej pensji w roku, która „idzie w powietrze”, gdy stoimy w korku to jedno, a drugie to zanieczyszczenie powietrza, które można zminimalizować zmniejszając natężenie ruchu. Tracimy też czas – w Krakowie przez korki kierowcy tracą jakieś osiem godzin miesięcznie. Dlatego na uwagę zasługuje znakomity projekt naukowców z Akademii GórniczoHutniczej – INSIGMA.

Teberia 12/2014 14


NAUKOWO INSIGMA jest projektem badawczorozwojowym prowadzonym w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka 2007-2013. Obejmuje wiele zagadnień, m.in. dynamiczne mapy i optymalizację ruchu. Naukowcy z AGH wygrali w 2009 roku konkurs „Strategiczne programy badań rozwojowych”. W tej prestiżowej rywalizacji brali udział uczeni z całej Polski. Projekt INSIGMA realizuje konsorcjum, którego liderem jest AGH, a partnerami są Wojskowa Akademia Techniczna, Wojskowy Instytut Łączności oraz Wyższa Szkoła Technik Komputerowych i Telekomunikacji w Kielcach. Projekt obejmuje zagadnienia z zakresu współczesnej telekomunikacji, organizacji sieci bezprzewodowych, bezpieczeństwa. INSIGMA jest już w fazie finalnej, ma się zakończyć w marcu 2015 roku. Kierownikiem projektu jest prof. dr hab. Andrzej Dziech, a zastępcą kierownika dr inż. Andrzej Głowacz z Katedry Telekomunikacji AGH.

Optymalizacja ruchu, czyli większa płynność na drogach, mniejsze korki i skuteczna nawigacja

Współczesne systemy nawigacyjne opierają się albo na ogólnych danych o drogach (np. długość drogi) albo na danych o ruchu (ale te dane mają charakter statystyczny). A ponieważ sytuacja na drogach jest dynamiczna, gdyż często zachodzą nieprzewidziane okoliczności jak np. stłuczka lub remont drogi, to bazowanie na statystyce jest mylące. Obecnie systemy nawigacyjne nie są w stanie uwzględnić takich zmian jak np. rozpoczęcie roku szkolnego,

dr inż. Andrzej Głowacz mecze piłkarskie, kolizje drogowe – a przecież wiadomo, że tego typu wydarzenia powodują zwiększoną liczbę aut na drogach i korki. – Postanowiliśmy zaproponować stworzenie systemu, który będzie monitorował sytuację na ulicach i skrzyżowaniach, na bieżąco ją analizował i natychmiast wprowadzał poprawki, np. w ustawieniach świateł. Warunkiem jest pozyskiwanie danych w czasie rzeczywistym, nie chcemy danych przeszłych, które z aktualną sytuacją mają niewiele wspólnego – mówi dr inż. Andrzej Głowacz z Katedry Telekomunikacji na Wydziale Informatyki, Elektroniki i Telekomunikacji Akademii Górniczo-Hutniczej. Jeśli system opracowany w AGH zostanie zamontowany na danym skrzyżowaniu, wtedy naukowcy będą w stanie pozyskiwać interesujące ich dane. Specjalne algorytmy przeanalizują rozkład ruchu i zaproponują sposób nawigacji przez zakorkowane miasto.

Teberia 12/2014 15


NAUKOWO

Informację tę otrzymają kierowcy, którzy będą mogli skorygować trasę przejazdu. Kierowcy będą się posługiwać jedną z klasycznych aplikacji, np. na telefon komórkowy. – Najważniejsze jest to, że nasz system będzie dynamiczny i w czasie rzeczywistym ma reagować na zmiany sytuacji. Tak samo będzie wyglądało sterowanie sygnalizacją świetlną. Jeśli na skrzyżowaniu jest dłuższa kolejka z któregoś kierunku, system włączy tam zielone światło na dłużej – podkreśla dr Głowacz. Jeśli jednak przy aplikacji na komórki sprawa jest prosta – każdy, kto będzie chciał korzystać z rozwiązania powsta-

łego w AGH, po prostu pobierze ją na swój telefon – to sterowanie światłami jest opcją, którą muszą chcieć wprowadzić władze miasta. Opracowujący INSIGMĘ naukowcy mają kontakt ze specjalistami z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, którzy są zainteresowani projektem, jednakże wdrożenie go wymaga podjęcia strategicznych decyzji.

Dynamiczne mapy

Bazą projektu są dynamiczne mapy służące do zobrazowania aktualnej sytuacji drogowej. Dane uzyskane w drodze akwizycji, analizy i wnioskowania oraz monitoringu będą prezentowane opera-

Teberia 12/2014 16


NAUKOWO torowi systemu przy użyciu tychże map. Taka forma prezentacji umożliwi operatorowi szybką ocenę zaistniałej sytuacji lub potencjalnego zagrożenia ruchu oraz bezzwłoczne podjęcie decyzji. Skąd mają pochodzić dane, które umożliwią działanie dynamicznych map? Podstawowym elementem systemu będzie układ kamer rozmieszczonych na obszarze objętym monitoringiem. Urządzenia, których parametry i możliwości będą poszerzane w ramach projektu, będą prowadzić ciągłą i niewymagającą interakcji z operatorem akwizycję oraz wstępną analizę obrazu, zastosowaną następnie dla realizacji map dynamicznych. Jeden z takich sensorów już działa na skrzyżowaniu ulic Armii Krajowej i Piastowskiej w Krakowie. Analiza danych będzie się odbywać również za pomocą sieci sensorów, które będą w stanie wykrywać zmiany położenia obiektów, nagłe zmiany temperatury, ciśnienia oraz stężenia niebezpiecznych związków. Sensory mają być montowane pod powierzchnią drogi. Informacje na temat lokalizacji mogą być pozyskiwane z takich systemów jak telefonia mobilna GSM (ang. Global System for Mobile Communications) i UMTS (ang. Universal Mobile Telecommunications System), jak również system GPS (ang. Global Positioning System) czy GLONASS (ang. Global Navigation Satellite System). Dane pozyskane dzięki sieci kamer i czujników rozmieszczonych na terenie monitorowanym będą podlegały szczegółowej i automatycznej analizie.

Obrazować na dynamicznych mapach można nie tylko natężenie ruchu, ale także wypadki czy po prostu remonty i czasowe zamknięcia ulic z powodu jakichś zdarzeń, jak np. odbywający się w mieście maraton. System dostarczy ponadto szczegółowych danych o natężeniu ruchu drogowego oraz zidentyfikuje przyczyny tworzenia się korków. Dane pochodzące z systemów analizy ruchu pozwolą w dalszym kroku na optymalizację ruchu drogowego. Uwzględnione zostaną przy tym zagadnienia synchronizacji sterowania na powiązanych ze sobą skrzyżowaniach. W realizacji powyższego zadania istotną rolę odegrają badania z użyciem zaawansowanego symulatora ruchu drogowego. System znajduje się w sferze badawczo-rozwojowej, ale jego prototyp pilotażowo działa już w niektórych miejscach w Krakowie. INSIGMA jak widać jest systemem, który można rozbudowywać. Może on być dla władz miast skutecznym narzędziem służącym usprawnieniu komunikacji, a kierowcom do unikania kłopotów i marnowania czasu. – Nasze badania zostały docenione przez „Monitor Rynkowy”.

Teberia 12/2014 17


NAUKOWO

Uzyskaliśmy nagrodę „EURO Symbol Innowacji 2013” – mówi dr Głowacz.

Szklane oczy widzą wszystko, czyli stanowisko badawcze

Na jednym z budynków AGH przy skrzyżowaniu z ul. Armii Krajowej naukowcy zbudowali stanowisko badawcze składające się z kilku kamer, które obejmują wszystkie kierunki ruchu na tym skrzyżowaniu. – Na bazie wideodetektora natężenia ruchu, czyli specjalnego oprogramowania wyposażonego w kamery, jesteśmy w stanie analizować w czasie rzeczywistym zapis z kamer. Możemy stwierdzić, jak duże i z której strony jest największe natężenie ruchu, a badając konkretne punkty po obu stronach skrzyżowania wiemy, ile trwa

przejazd przez nie. W taki sposób możemy uzyskać pełną statystykę tego, co się dzieje na analizowanym przez nas skrzyżowaniu. Wartości są przekazywane do systemu, który analizując dane wie, jakie jest natężenie ruchu w danym miejscu. Wie, gdzie jest więcej aut i czy problemem jest skręt w lewo, czy może korek ustawia się do jazdy na wprost. Na tej podstawie odpowiednio wyreguluje długość trwania zielonego światła – mówi dr Głowacz. System nie musi bazować jedynie na kamerach. Może opierać się również na innych sensorach, tj. pętlach indukcyjnych, czyli czujnikach montowanych w asfalcie. Już teraz w Krakowie w kilku miejscach są takie pętle indukcyjne –

Teberia 12/2014 18


NAUKOWO głownie monitorowane są aleje Trzech Wieszczów. Poza wspomnianymi sensorami system może też czerpać dane GPS z telefonów komórkowych. – Jedynym warunkiem jest wydanie przez właściciela telefonu zgody na zainstalowanie w jego komórce naszego programu, ale nie jest to przeszkoda nie do pokonania, czego przykładem jest „Yanosik”, którego używa wielu ludzi. Moim zdaniem, połączenie tych kilku systemów, z których każdy spełnia swoją rolę, w jedną aplikację miało by sens. Jesteśmy otwarci na propozycje współpracy, realizujemy również inne ciekawe projekty – podkreśla dr Głowacz. Obecnie fazy świateł są ustawiane na stałe, co w żaden sposób nie jest w stanie odpowiedzieć na zachodzące na drogach zmiany.

wymi”, którzy w dzień powszedni korzystają z komunikacji miejskiej. Tymczasem pozostaje mieć nadzieję, że ludzie odpowiedzialni za rozwój komunikacji w Krakowie zdecydują się skorzystać z wyników badań naukowców Akademii Górniczo-Hutniczej, które wprawdzie ulic na czteropasmowe nie zmienią, ale z całą pewnością sterując choćby tylko światłami drogowymi usprawnią i skrócą czas przejazdu przez miasto. Czego nam wszystkim życzę.

Jak widać, INSIGMA ma wiele znaczących zalet. Po pierwsze: redukuje czas przejazdu i korki w mieście. Po drugie: usprawniając przejazd przez miasto pozytywnie wpływa na ekologię (emisja spalin w mieście jest istotna dla zdrowia mieszkańców). Po trzecie: aspekt ekonomiczny, bo mniejsze korki to oszczędność paliwa. Kraków jest miastem, w którym niezwykle trudno jest poszerzać drogi, do tego dochodzą problemy ze zdobyciem kapitału na przebudowy dróg, budowy estakad, o budowie mostów nawet nie wspominając. Jeśli władze miasta nie zdecydują się zainwestować w metro, najdalej za dziesięć lat krakowianie albo będą tracić mnóstwo czasu w gigantycznych korkach, albo zostaną zmuszeni stać się raczej „kierowcami weekendoTeberia 12/2014 19

Ilona Trębacz / blog naukowy AGH


NA CZASIE

Zanurzyć się w 3D Symulacje dla służb publicznych, wirtualna turystyka, wizualizacje naukowe pozwalające np. na manipulację złożonymi cząsteczkami chemicznymi, a nawet terapia w leczeniu fobii... Mnogość potencjalnych zastosowań nowo otwartego Laboratorium Zanurzonej Wizualizacji Przestrzennej pokaże przyszłość.

Na Politechnice Gdańskiej powstało unikatowe Laboratorium Zanurzonej Wizualizacji Przestrzennej, czyli wirtualna jaskinia, w której można oglądać m.in. symulacje rzeczywistego świata. Pracownia służyć może informatykom, ale też np. architektom, lekarzom i strażakom. Wirtualna jaskinia (od skrótu CAVE – z ang. Cave Automatic Virtual Environment) to sześcian o bokach mierzących 3,4 metra. Jedna ze ścian tej instalacji jest ruchoma, co umożliwia wejście do jej środka. Ściany (w tym sufit i podłoga) wykonane są z akrylu i pełnią rolę ekranów, na których wyświetlane są obrazy o wysokiej jakości w technice 3D. „Człowiek przebywający w jaskini i oglądający symulację, ma wrażenie, że

znalazł się we wnętrzu innego świata. Co więcej, widzi przestrzennie i może się też przemieszczać: komputery wykrywają ruch i tworzą obraz widziany z perspektywy użytkownika” – powiedział pomysłodawca pracowni dr inż. Jacek Lebiedź z Wydziału Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki PG. W Polsce funkcjonuje już kilka podobnych instalacji, m.in. na Politechnice Śląskiej, ale – jak poinformował Lebiedź - żadna z nich nie jest tak zaawansowana technologicznie jak gdańska. „Tylko w naszej jaskini ekranami są wszystkie ściany, co pozwala odtwarzać pełen obraz wirtualnego świata. W pozostałych symulacje są odtwarzane nie na sześciu, ale na trzech czy czterech ścianach” – wyjaśnił Lebiedź.

Teberia 12/2014 20


NA CZASIE Gdańska jaskinia ma też tę przewagę nad innymi polskimi, a także zagranicznymi instalacjami tego typu, że została wyposażona w sferyczny symulator chodu. „Jest to – umieszczona wewnątrz jaskini - przezroczysta kula, która – jakby na wzór kołowrotka dla chomika, obraca się podczas chodzenia. W przeciwieństwie do kołowrotka kula pozwala jednak na przemieszczanie się we wszystkich kierunkach, a każdy krok powoduje, że obrazy wokół człowieka zmieniają się tak, jakby rzeczywiście poruszał się on w przestrzeni” – wyjaśnił Lebiedź. Symulator chodu daje teoretycznie nieograniczone możliwości poruszania się. „Granice wyznacza jedynie zakres zaprogramowanego wirtualnego świata, którego symulacja jest odtwarzana wewnątrz jaskini” – powiedział Lebiedź. Wyjaśnił, że we wnętrzach wielu innych wirtualnych jaskiń – również tych istniejących w Polsce - także możliwe są wirtualne „spacery”, ale ruch jest w nich symulowany dzięki trzymanym przez człowieka w ręku kontrolerom - tzw. różdżkom, co sprawia, że „spacer” staje się mniej naturalny i spontaniczny. „Przypomina raczej jazdę pojazdem Segway” – wyjaśnił Lebiedź. Już teraz naukowcy i studenci z Politechniki mogą pochwalić się wykonaną własnoręcznie symulacją, która pozwala na wirtualną przechadzkę po gdańskim Targu Węglowym. Plac ten ma w przyszłości zyskać jedną – nieodbudowaną po wojnie pierzeję. W opracowaną symulację „wklejono” trzy propozycje zabudowy opracowane przez architektów z Politechniki Gdańskiej. „W czasie wirtualnych spacerów po Targu możemy

obejrzeć te obiekty z różnej perspektywy, przemieszczając się po całym placu, a więc przekonać się, jak każdy z nich wpisuje się w istniejącą przestrzeń” – wyjaśnił Lebiedź. W jego opinii praktyczne wykorzystanie wirtualnej jaskini jest niemal nieograniczone. „Pomoże ona nie tylko architektom czy informatykom ćwiczącym swoje umiejętności programistyczne, ale może służyć też np. inżynierom i konstruktorom do tworzenia wirtualnych prototypów różnych urządzeń, a także jako pole do ćwiczeń dla inżynierów, strażaków, wojskowych, lekarzy itp. Wystarczy tylko opracować odpowiedni program odtwarzający np. wnętrze płonącego wieżowca czy salę operacyjną z pacjentem o konkretnych dolegliwościach” – powiedział Lebiedź. Jego zdaniem jaskinia może być też użyteczna w leczeniu osób cierpiących na różnego typu dolegliwości psychiczne, w tym np. fobie. „Można sobie wyobrazić np. osobę z arachnofobią i symulację, która – prezentując w umiejętny sposób i pod nadzorem fachowca, wirtualne pająki, pomoże oswoić się z lękiem” – wyjaśnił Lebiedź.

źródło: PAP – Nauka w Polsce / www.papnaukawpolsce.pl

Teberia 12/2014 21


NA CZASIE

Pierwszy polski autobus... Solaris z Politechnikami: Poznańską i Warszawską konstruuje dwuprzegubowy e-autobus.

„Pierwszy polski autobus klasy Mega z wieloosiowym napędem hybrydowym zasilanym gazowymi paliwami ekologicznymi” – to oficjalny tytuł projektu realizowanego przez Solarisa w konsorcjum z Politechniką Poznańską i Warszawską. Będzie to dwuprzegubowy autobus o długości 24 metrów. Jak informuje dr Dariusz Michalak, wiceprezes Solaris Bus & Coach S.A., po-

jazd będzie zbudowany na bazie nowej, lżejszej wersji popularnych Solarisów Urbino, która miała swoją premierę na targach IAA w Hanowerze w październiku tego roku. – Jego napęd mają stanowić silniki elektryczne zasilane z baterii doładowywanych energią elektryczną z zewnętrznego źródła, w razie potrzeby dodatkowo zasilanych energią wytwarzaną przez wodorowe ogniwo paliwowe zamontowane w pojeździe.

Teberia 12/2014 22


NA CZASIE To niezwykle zaawansowany technologicznie napęd, dodatkowo zastosowany w autobusie o rzadko spotykanej długości – wyjaśnia. – W efekcie stworzymy całkowicie bezemisyjny środek komunikacji miejskiej o bardzo dużej pojemności pasażerskiej, który z powodzeniem może stać się alternatywą na przykład dla tramwaju – powiedział wiceszef Solarisa. Całkowita wartość projektu wynosi blisko 11 mln zł. Ponad połowę tej kwoty, prawie 6 milionów złotych, udało się pozyskać dzięki dofinansowaniu w ramach InnoTech – programu Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Realizację przedsięwzięcia zaplanowano na okres od grudnia 2012 do listopada 2015 roku, jednak – jak informuje spółka – ze względu na chęć rozszerzenia prac badawczych i rozwojowych trwają konsultacje z NCBiR w celu przedłużenia przedsięwzięcia o kolejny rok.

Podobne pojazdy o napędzie elektrycznym z dodatkowym wodorowym ogniwem paliwowym polski producent dostarczył niedawno do Hamburga. „Nowy projekt ma na celu stworzenie produktu jeszcze bardziej zaawansowanego techniczne. Już dzisiaj wielu operatorów wyraża zainteresowanie efektem współpracy polskich inżynierów z Solarisa oraz Politechnik Poznańskiej i Warszawskiej. Są to głównie klienci z Niemiec i krajów skandynawskich” – informuje spółka. Solaris Bus & Coach jest czołowym w Europie, polskim producentem autobusów, trolejbusów i tramwajów. Od momentu uruchomienia produkcji w 1996 roku firma wytworzyła ponad 11000 autobusów, które jeżdżą po drogach 28 krajów w blisko 600 miastach.

Teberia 12/2014 23

jm


NA CZASIE

40 lat minęło, na drugie tyle przygotowuje się „Maria” 17 grudnia „Maria” obchodziła 40-te urodziny. To młody wiek jak na reaktor jądrowy. Ten jedyny w Polsce znajduje się na terenie Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) w Świerku pod Warszawą. Choć nie produkuje energii elektrycznej to napromienia izotopy niezbędne do ratowania ludzkiego życia, wytwarza nowe materiały dla przemysłu, prowadzi badania fizyczne jak również szkoli kadry na potrzeby branży jądrowej i ochrony radiologicznej. Czterdzieści lat temu, 17 grudnia 1974 roku, największy w historii i obecnie jedyny polski badawczy reaktor jądrowy „Maria” (dziś o mocy 30 MW) osiągnął stan krytyczny. Ten dzień uważa się za moment rozpoczęcia jego pracy, ponieważ wtedy to naukowcy stworzyli odpowiednie warunki dla samopodtrzymującej się reakcji łańcuchowej. Choć pierwotnie reaktor „Maria” miał służyć do badań na potrzeby rozpoczętej budowy elektrowni jądrowej Żarnowiec to szybko znalazł szersze zastosowanie. „Nasz reaktor jest doskonałym przykładem na to, że energetyka jądrowa jest impulsem nie tylko dla rozwoju tej gałęzi przemysłu ale wpływa na rozkwit całej gospodarki w różnych jej obszarach” –

podkreśla prof. dr hab. Grzegorz Wrochna, dyrektor NCBJ – „przykładowo dzięki naświetlaniu tarcz uranowych staliśmy się jednym z największych w skali światowej producentem radioizotopów dla medycyny. Tylko jeden tydzień pracy reaktora „Maria” oznacza pomoc dla stu tysięcy pacjentów”. Dziś reaktor „Maria” służy przede wszystkim jako źródło wysokiego strumienia neutronów. Właściwości tych silnie związanych w jądrach atomowych cząstek są niezwykle cenne dla fizyków. Obojętne elektrycznie ulegają wszystkim czterem znanym oddziaływaniom (silnym, elektromagnetycznym, słabym i grawitacji) a ponadto nie muszą pokonywać tzw. bariery kolumbowskiej przy

Teberia 12/2014 24


NA CZASIE

oddziaływaniu z materią. Do uzyskania wysokich strumieni neutronów potrzebne są reaktory jądrowe wykorzystujące reakcję rozszczepienia. Dziś neutrony produkowane w reaktorze „Maria” służą m.in. do napromieniania materiałów tarczowych wykorzystywanych do produkcji izotopów promieniotwórczych i źródeł promieniowania stosowanych w przemyśle, ochronie środowiska i zdrowia. Przykładem znaczenia pracy reaktora dla medycyny jądrowej jest napromienianie tarcz uranowych, z których uzyskuje się molibden 99, a w wyniku jego rozpadu - technet 99m. To podstawowy składnik wszystkich procedur w terapii onkologicznej (ponad 80% udziału), a w ubiegłym roku NCBJ osiągnął 18% jego światowych dostaw. Reaktor wytwarza też całą gamę innych radioizotopów, które stanowią bazę preparatów eksportowanych pod marką POLATOM do 76 krajów na całym świecie. Reaktor „Maria” wykorzystywany jest również do: badań materiałowych w urządzeniach sondowo-pętlowych, neutronowego domieszkowania materiałów półprzewodnikowych i modyfikacji materiałowych, badań fizycznych możliwych do celów medycznych opierających

się na wykorzystaniu wiązek neutronów (terapia BNCT) oraz zaawansowanych szkoleń dla kadr na potrzeby energetyki, bezpieczeństwa jądrowego i ochrony radiologicznej. „Nasza solenizantka nie jest więc reaktorem energetycznym służącym do produkcji energii elektrycznej” – podsumowuje mgr inż. Grzegorz Krzysztoszek, Dyrektor Departamentu Energetyki Jądrowej NCBJ – „jej unikatowe właściwości stawiają nas w czołówce badawczych reaktorów jądrowych nie tylko w Europie ale i na całym świecie. Działa to jak magnes dla naukowców, z którymi prowadzimy m.in. prace niezbędne dla rozwoju energetyki przyszłości – reaktorów IV generacji i instalacji termojądrowych”. Dzięki współpracy z rządem USA reaktor „Maria” ma zapewnione dostawy paliwa do 2017 roku, co pozwoli na jego eksploatacje do końca 2020 roku. Naukowcy szacują, że po przeprowadzeniu niezbędnych prac modernizacyjnych polski reaktor będzie pracował do 2060 roku.

jm źródło: NCBJ

Teberia 12/2014 25


NA CZASIE

Drony przeciw złodziejom P

onad 4 miliony złotych straciło już w tym roku PKP Cargo przez gangi zajmujące się kradzieżą węgla. Żeby ukrócić ten proceder kolejarze chcą wprowadzić rewolucyjne rozwiązanie i wykorzystać drony do monitorowania tras, na których działają złodzieje. - Kradzieże surowców podczas realizowanych przez nas przewozów to proceder, z którym mierzymy się od wielu lat, a straty ponoszone w ten sposób każdego roku wynoszą nawet kilka milionów złotych – mówi Maciej Borecki, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Audytu w PKP CARGO - Aby ograniczać skalę tych przestępstw, w tym roku podjęliśmy decyzję o zintensyfikowaniu działań prewencyjnych i wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Jesteśmy na etapie testowania dronów. To musi być uniwersalne urządzenie: ciche, wydajne i pracujące w każdych warunkach pogodowych. W pierwszych 10 miesiącach 2014 roku przewoźnik odnotował prawie 900 kradzieży ładunków. Łączna wartość strat poniesionych w ten sposób oszacowana została na ponad 4 miliony zł, a wielkość ubytku – na ponad 8 tysięcy ton. Wraz z nadejściem miesięcy zimowych obserwowany jest wyraźny wzrost liczby udokumentowanych zdarzeń oraz wielkości ubytku przewożonych surowców. Sprawcami kradzieży są zazwyczaj bardzo dobrze zorganizowane grupy przestępcze.

Jedną z najczęściej stosowanych metod jest próba zatrzymania składu np. poprzez umieszczanie na torach przeszkody. Aby uniknąć katastrofy, maszyniści zmuszeni są zatrzymać skład, informując o przeszkodzie właściwe służby. Złodzieje w ciągu kilku minut dokonują wtedy tzw. „usypu”. W ramach jednego zajścia złodzieje są w stanie „usypać” nawet kilka ton węgla. Drony towarzyszą firmom kolejowym w wielu krajach. Głównym zastosowaniem bezzałogowców jest czuwanie nad majątkiem spółki. W Jerozolimie drony monitorują sieć tramwajową, polując na wandali, w Niemczech z kolei urządzenia te mają chronić pociągi Deutsche Bahn przed graficiarzami, którzy rok w rok narażają spółkę na straty przekraczające 7,5 mln euro. Drony jednak nie tylko chronią przed złodziejami czy wandalami, ale także pomagają rozwiązywać problemy bliżej powiązane z technologią. W Holandii wyposażone w kamery na podczerwień bezzałogowce monitorują temperaturę infrastruktury, z kolei w USA podobne urządzenia nadzorują stan techniczny torów.

Teberia 12/2014 26

jm


NA CZASIE

Śmietniki schowane pod ziemią Na toruńskiej starówce zamontowano pierwsze podziemne pojemniki na śmieci, z których można korzystać z pomocą karty czipowej.

W

ubiegłym roku w Toruniu miasto zadecydowało o wybudowaniu takich zestawów pojemników dostosowanych do segregacji odpadów. Wstępnie wybrano 13 lokalizacji i poddano je konsultacjom społecznym. Ostatecznie mieszkańcy Torunia zadecydowali, że podziemne śmietniki zostaną zamontowane na Rynku Nowomiejskim, Rynku Staromiejskim i ul. Podmurnej. To pilotażowy program. Jeśli się sprawdzi, pojemniki zostaną zamontowane w kolejnych lokalizacjach. Każdy zestaw składa się z pojemnika na odpady zmieszane o pojemności 5 m3, pojemnika na odpady suche (poj. 5 m3) oraz pojemnika na szkło (poj. 3m3). Pojemnik jest elementem ruchomym, wyciąganym z silosu i opróżnianym przy pomocy samochodu wyposażonego w dźwig z systemem do podnoszenia i opróżniania. Wygląd naziemnej części śmietników, tzw. kiosków wrzutowych, uzyskał akceptację Miejskiego Konserwatora Zabytków. Pojemniki przeznaczone są dla posesji zamieszkałych. Mieszkańcy, którzy będą z nich korzystać, otrzymają bezpłatne karty czipowe otwierające bębny pojemników.

- Nowy system odbioru odpadów ze starówki ma wiele zalet. Zamiast śmietników widać estetyczne kioski wrzutowe, odpady nie zalegają w pojemnikach, są „niewidoczne” - gromadzone pod ziemią, nie ma też uciążliwego zapachu, gdyż dzięki stałej temperaturze ziemi wynoszącej od 10 do 15°C proces fermentacji i rozkładu zostaje spowolniony również podczas miesięcy letnich. Nie ma także insektów i gryzoni. Odpady nie zostaną rozsypane przez wiatr, zwierzęta, itp. gdyż są szczelnie zamknięte w betonowym silosie – wyjaśnia prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania w Toruniu Piotr Rozwadowski. Pomysł chowania pojemników pod ziemią nie jest nowy. W Polsce takie zestawy funkcjonują już we Wrocławiu czy Gdańsku. W tym pierwszym mieście zestawy są zautomatyzowane, po zapełnieniu czterech metrów sześciennych wysyłają sygnał do centrali, że wymagają opróżnienia. A mieszkańcy podobnie jak w Toruniu otwierają pojemniki za pomocą karty z chipem, aby zapobiec podrzucaniu odpadów przez osoby nieuprawnione.

Teberia 12/2014 27

jm


TRENDY

Co piąty Polak chce sam produkować energię dla siebie Z badania przeprowadzonego przez TNS Polska na zlecenie RWE Polska wynika, że 21% Polaków byłoby skłonnych do zainwestowania w panele fotowoltaiczne, zwłaszcza, gdyby taka inwestycja miała się zwrócić.

Teberia 12/2014 28


TRENDY

O

publikowane przez RWE Polska studium „Scenariusze rozwoju technologii na polskim rynku energii do 2050 roku” wskazuje energetykę prosumencką jako jeden z najbardziej perspektywicznych sektorów polskiej energetyki. Fotowoltaikę, natomiast, jako technologię, która ma szansę na największy rozwój w tym segmencie. Według raportu, w 2050 r. prosumenci mogą odpowiadać za produkcję nawet 25 TWh energii elektrycznej czyli blisko połowy energii elektrycznej wyprodukowanej przez źródła rozproszone. Ze względu na znaczący potencjał trendu prosumenckiego, RWE Polska, postanowiła zbadać kim będzie polski prosument. Na zlecenie spółki, zrealizowane zostało badanie opinii publicznej na temat postrzegania energii elektrycznej wśród Polaków. Jego wyniki pozwoliły stworzyć profil potencjalnego polskiego

inwestora w panele fotowoltaiczne - potencjalnego polskiego prosumenta. Co piąty badany (21%) przyznał, że byłby skłonny zainwestować w panele fotowoltaiczne o wartości ok. 10 000 zł, zwłaszcza, gdyby inwestycja zwróciła się w ciągu 5 lat. Podobnie 21% badanych było przeciwnych zainwestowaniu w takie urządzenie. Co ciekawe, 50% respondentów wskazało, że nie są zainteresowani taką inwestycją uzasadniając, że podyktowane jest to brakiem możliwości zainstalowania paneli lub wpływu na tego typu decyzję. Pozostałe 8% badanych nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie. 46% zainteresowanych inwestycją w panele fotowoltaiczne deklaruje zarobki miedzy 2501 a 4000 zł netto w gospodarstwie domowym. Kolejne 21% potencjalnych prosumentów zarabia od 1501 do 2500 zł netto w przeliczeniu na dochód

Teberia 12/2014 29


TRENDY rodziny. Mniejszy udział w tej grupie mają zainteresowani charakteryzujący się dochodem gospodarstwa domowego poniżej 1500 zł netto (17%) oraz powyżej 4000 zł netto (także 17%) Najbardziej skłonne do zakupu paneli PV byłyby osoby poniżej 29 roku życia (23%). Mniejsze zainteresowanie taką inwestycją cechuje osoby w przedziale wiekowym 30-39 lat (21%) oraz przekraczające 60 lat (21%). Pozostali potencjalni inwestorzy w panele PV należą do grupy wiekowej 40-49 lat (18%) oraz 50-59 lat (17%). Co ciekawe 81% potencjalnych inwestorów w panele fotowoltaiczne wyraża skłonność do inwestycji w drodze leasingu, gdyby kosztowało to około 1000 zł rocznie i pozwalało zaoszczędzić ponad 1000 zł na rachunku za energię elektryczną w skali roku. Inwestycja w panele PV mogłaby być rozważana głównie przez osoby zamieszkujące na obszarach wiejskich (51%), w miejscowościach do 20 000 mieszkańców (15%) oraz w miastach powyżej 200 000 mieszkańców (15%). Pozostałe 32% respondentów skłonnych do inwestycji w panele fotowoltaiczne zamieszkuje miejscowości o poziomie zaludnienia do 50 000 mieszkańców (8%) oraz do 200 000 mieszkańców (12%). Jeśli natomiast chodzi o rodzaj budynku, który zamieszkuje potencjalny prosument to 59% badanych wyrażających zainteresowanie zakupem paneli fotowoltaicznych mieszka w domu jednorodzinnym, bliźniaku lub w zabudowie szeregowej. Pozostałe 41% mieszka

w budynku wielorodzinnym lub bloku. Poproszeni o wskazanie dwóch najważniejszych czynników przemawiających za nabyciem paneli fotowoltaicznych, respondenci, na pierwszym miejscu stawiali możliwość obniżenia rachunków za energię elektryczną. Wskazało na nią 57% badanych. Na drugim miejscu badani umieścili niezależność od firm produkujących energię (15%). Z kolei, na trzeciej pozycji znalazła chęć czynnego udziału w ochronie środowiska, na którą wskazało 13% osób objętych badaniem. Ten czynnik częściej wybierała grupa osób o dochodach powyżej 4000 zł netto w gospodarstwie domowym. Na kolejnym miejscu uplasował się wynikający z posiadania panelu wyższy status społeczny (5%). 1% badanych wskazał inny czynnik, a pozostali nie byli w stanie tego uczynić. Badanie omnibusowe zostało zrealizowane na terenie całej Polski przez TNS Polska w 2014 r., na reprezentatywnej próbie 1000 Polaków powyżej 15 roku życia. Terminy „potencjalny prosument” oraz „potencjalny inwestor w panele fotowoltaiczne” odnoszą się do respondentów, którzy na pytanie „Czy w ramach domowych inwestycji, kupiłby Pan/i panel fotowoltaiczny, pozwalający na pozyskiwanie energii z promieniowana słonecznego wart ok 10 000 PLN?”, odpowiedzieli twierdząco.

jm źródło: RWE Polska

Teberia 12/2014 30


TRENDY

Trendy, trendy, trendy

Koniec roku jest zwykle okazją do refleksji nad przyszłością, szczególnie tą nieodległą. Publikujemy kilka ciekawych zestawień dotyczących trendów na nadchodzący 2015 rok i najbliższą przyszłość przygotowanych przez instytucje i firmy technologiczne pozostawiając je bez komentarza.

Gartner: Internet rzeczy i druk 3d

Firma analityczno-doradcza Gartner opublikowała listę 10 najważniejszych zagadnień, wokół będzie obracał się rynek technologiczny w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy. Świat technologii zmienia się nieubłaganie i jeśli wierzyć Davidowi Cearley’owi, analitykowi z Gartnera, najbliższe lata będą stały pod znakiem technologii i rozwiązań, które uczą się naszych za-

chowań i dostosowują się do naszych potrzeb. Od Internetu Rzeczy aż po drukowanie 3D, sprawdź, jak będzie zmieniał się świat wokół nas.

1

Komputery będą wszędzie. Gartner zdaje sobie sprawę z tego, że komputery będą coraz powszechniejsze, a dostęp do nich zapewni coraz większa liczba urządzeń peryferyjnych, jak np. ekrany multimedialne komunikujące się z fir-

Teberia 12/2014 31


TRENDY mowymi serwerami, czy sieci urządzeń połączonych w jeden cyfrowy organizm. Cearley podkreśla, że działy IT nie są jeszcze dobrze przygotowane by radzić sobie z zapewnieniem dostępności do firmowych danych na nowych platformach i powinny podszkolić się w tej materii.

2

Internet rzeczy. Gartner sugeruje, że czas najwyższy poeksperymentować z tą młodą gałęzią rynku, poznać jej zaplecze technologiczne i zapoznać się z ideą urządzeń i czujników połączonych. Cearley wierzy, że W Internecie Rzeczy tkwi ogromny potencjał, z którego mogą skorzystać klienci biznesowi. Podkreśla, że nawet drobny sensor będzie w stanie rozpoznać problemy u ich źródła i pozwoli zareagować działom IT zanim dojdzie do spektakularnej awarii i firma wyda tysiące dolarów na naprawę szkód.

3

Druk 3D. Technologia znana od około 1984 roku dziś wkracza na zupełnie nowy poziom. Drukarki 3D nowej generacji są małe, proste w obsłudze i znacznie tańsze niż ich poprzedniczki sprzed wielu lat, dlatego nawet drobne przedsiębiorstwa będą mogły skorzystać z ich potencjału.

4

Zaawansowana, powszechna i niewidzialna analiza. Tu sprawa jest prosta: każda aplikacja będzie zbierać

i analizuje dane, które można później wykorzystać na wiele sposobów.

5

Systemy analizy kontekstowej. Znajomość użytkownika, jego położenia, przyzwyczajeń, preferencji czy aktywności na portalach społecznościowcych – to wszystko pozwoli lepiej zrozumieć i dotrzeć do użytkownika.

6

Inteligentne maszyny. Czeka nas druga, bardziej znacząca rewolucja przemysłowa, która powoli będzie zmieniać oblicze naszej cywilizacji. Jako przykład zastosowania takiej disrutive technology podał spółkę górniczą Rio Tinto, która wprowadziła autonomiczne ciężarówki pracujące bez udziału człowieka.

7

Chmury danych i ich użytkownicy. Chmura będzie przyszłością rynku technologicznego, o czym próbują przekonać nas wszystkie liczące się firmy na rynku IT. Usługi będą umieszczane w chmurach i bez problemu poradzą sobie z obsługą dowolnej liczby klientów.

8

Software Defined Applications and Infrastructure. Programiści będą powoli odchodzić od pisania nieelastycznych kodów i ściśle zdefiniowanych elementów. Aplikacje i infrastruktura będą składać się z rekonfigurowalnych, dynamicznych elementów. >>>>

Teberia 12/2014 32


TRENDY

9

Web-Scale IT. Rozwiną się systemy informatyczne oparte na rozwiązaniach stosowanych przez dostawców chmur obliczeniowych.

10 Bezpieczeństwo. W najbliższych

miesiącach będzie to jeden z najgorętszych tematów na rynku IT, o zwiększenie bezpieczeństwa w sieci będą zalegały zarówno firmy, jak i użytkownicy.

1

Technologia ubieralna stworzy nową erę w stylu i sposobie pracy liderów, menedżerów. Biznesmeni będą coraz częściej korzystali z technologii ubieralnej, ułatwiającej organizowanie czasu i dostęp do informacji oraz podnoszącej efektywność pracy. Szefowie firm będą korzystali z technologii ubieralnej, począwszy od smartwatchy, aby móc być zawsze „online”, nawet bez smartfona w kieszeni. Firma Samsung przewiduje, że od 2015 r. technologia ubieralna upowszechni się w biurach na całym świecie.

2

Będziemy organizować swoje życie bardziej inteligentnie, uwzględniając np. fakt, że mamy różną sprawność psychofizyczną w różnych porach dnia.

Samsung: od technologii ubieralnych do automatycznych domów Nowe technologie, ewoluujące zachowania konsumentów oraz zmieniające się postawy w firmach i urzędach sprawią, że już od przyszłego roku zaczniemy zauważać istotne zmiany w codziennym życiu zapowiada firma Samsung Electronics. Prognozy firmy Samsung:

Nowe aplikacje wraz z coraz popularniejszą technologią ubieralną pomogą ludziom w ustaleniu, o jakiej porze doby są najbardziej wydajni, ile potrzebują snu i na kiedy powinni zaplanować odpoczynek. Dzięki dostępnym danym coraz więcej ludzi będzie miało świadomość, kiedy ich produktywność jest największa. Będą oni mogli wówczas zaplanować swój dzień pracy z uwzględnieniem tej informacji. Ta technologia być może pozwoli zmodyfikować grafik pracy i uwolnić się od schematów tradycyjnych godzin urzędowania od 9:00 do 17:00.

3

Technologia rzeczywistości wirtualnej oraz innowacyjne wykorzystanie Teberia 12/2014 33


TRENDY ekranów i monitorów doprowadzi do powstania nowej generacji cyfrowych sklepów, pozwalając przezwyciężyć ograniczenia w handlu detalicznym wynikające z ograniczonej przestrzeni i wysokich czynszów.

rowania urządzeniami gospodarstwa domowego i innymi systemami. Wspólne platformy sprzętowe staną się bardziej wyrafinowane, a jednocześnie łatwiejsze w obsłudze.

Do segmentu handlu detalicznego wkroczy też wirtualna rzeczywistość. Dzięki niej klienci będą mogli wirtualnie zapoznać się z szerszą ofertą produktów i usług, takich jak samochody, czy propozycje biur turystycznych. Technologia pozwoli także opracować nowe metody szkolenia pracowników placówek handlu detalicznego.

Większość dzieci, które urodzą się w ciągu najbliższych 12 miesięcy będzie uczyć się programowania tak samo, jak liczenia oraz czytania i pisania. Firma Samsung przewiduje, że w 2015 r. i w kolejnych latach te innowacje w edukacji będą stopniowo stawały się normą, a firmy, placówki edukacyjne i władze będą współpracowały na rzecz rozwijania odpowiednich kwalifikacji przez mieszkańców całej Europy.

4

Ułatwienia w obsłudze poszczególnych systemów domowych spowodują, że zainteresują one nie tylko entuzjastów zaawansowanych technologii, ale także użytkowników zwracających uwagę przede wszystkim na estetykę i elegancję domowych sprzętów. Firma Samsung przewiduje, że coraz większa grupa ludzi będzie automatyzować swoje domy, w miarę jak będzie to coraz łatwiejsze. Poprawa doświadczeń użytkownika sprawi, że automatyzacja domu stanie się prostą i efektywną metodą ste-

5

W dłuższym okresie trend ten przyczyni się do zwiększenia popularności staży, gdyż firmy zorientują się, że przyjmowanie do pracy młodych i umiejących obsługiwać komputer pracowników po prostu się opłaca. Zapotrzebowanie na pracowników obeznanych z komputerami przyczyni się do rozkwitu placówek oferujących intensywne kursy komputerowe, dzięki którym pracownicy z dłuższym stażem będą mogli szybko opanować techniki programowania.

Teberia 12/2014 34


TRENDY

Ericsson: Smart mieszkańcy z domowymi robotami Wzrost znaczenia wideo strumieniowego, czuwające nad życiem domowym sensory, nowe sposoby komunikowania, smart miasta oraz rozwój płatności mobilnych. To zdaniem Ericsson ConsumerLab tylko niektóre z technologicznych trendów konsumenckich, z jakimi będziemy mieć do czynienia w nadchodzącym roku. Oto 10 trendów konsumenckich według Ericsson ConsumerLab na rok 2015 i kolejne lata:

1

Strumieniowa przyszłość. Sposoby korzystania z mediów na całym świecie się globalizują. Widzowie przechodzą do wygodnych w korzystaniu serwisów na życzenie, które dają dostęp do wideo

niezależnie od typu wykorzystywanego urządzenia. 2015 będzie pod tym względem historycznym rokiem – więcej osób obejrzy wideo w formie strumieniowej niż w typie tradycyjnego broadcastu.

2

Pomocne domy. Konsumenci wykazują duże zainteresowanie w posiadaniu sensorów w domu, które alarmują o problemach z elektrycznością, wodą lub informują kiedy czlonkowie rodziny wchodzą i wychodzą z domu.

3

Mind sharing. Pojawią się nowe sposoby komunikowania, oferując nam więcej możliwości utrzymania kontaktu z rodzinom i przyjaciółmi. Wielu użytkowników smartfonów chciałoby posiadać ubieralne urządzenie, które pozwalałoby komunikować się z innymi bezpośrednio poprzez myśli i wierzą, że

Teberia 12/2014 35


TRENDY taka możliwość będzie dostępna masowo przed 2020 rokiem.

4

Smart mieszkańcy. Idea smart miast jest intrygująca – ale wiele z tej “inteligencji” może być tak naprawdę efektem ubocznym zmian w codziennych zachowaniach mieszkańców. Internet powoduje że jesteśmy lepiej poinformowani, więc w konsekwencji podejmujemy lepsze decyzje. Konsumenci wierzą, że mapy ruchu ulicznego, zużycia energii, aplikacje analizujące czystość wody wejdą do mainstream przed 2020 rokiem.

5

Ekonomia dzielenia się. Jako że internet pozwala nam dzielić się informacją z bezprecendesową łatwością, idea ekonomii dzielenia się jest potencjalnie ogromna. Połowa wszystkich użytkowników smartfonów jest otwarta na pomysł wynajmowania wolnych pokoi, urządzeń domowych i sprzętu rekreacyjnego, ponieważ jest to komfortowe i pozwala oszczędzić pieniądze.

6

Cyfrowy portfel. 48 procent użytkowników smartfonów wolałoby płacić telefonem za kupowane produkty i usługi. 80 procent wierzy, że smartfon zastąpi cały portfel jeszcze przed rokiem 2020.

nie widzą powodu by ujawniać wszystkie swoje działania i informacje. 47 procent posiadaczy smartfonów chciałoby móc płacić online bez podawania jakichkolwiek danych personalnych. 56% chce by cała komunikacja w internecie była szyfrowana.

8

Dłuższe życie. Użytkownicy smartfonów widzą niektóre aplikacje i usługi oparte o chmurę jako potencjalnie dające szanse na zdrowsze i dłuższe życie. Aplikacje treningowe, pulsometry i talerze, które kalkulują kalorie w jedzeniu pomagają przedłużyć życie użytkownika.

9

Domowe roboty. Konsumenci są zainteresowanie posiadaniem domowych robotów, które pomogłyby w codziennych pracach. 64% wierzy że roboty będą powszechne w gospodarstwach domowych przed 2020 rokiem.

10

Dzieci łączą wszystko. Dzieci będą wciąż napędzały rozwój internet w kierunku namacalnym, gdzie fizyczne obiekty są połączone z siecią. 46 procent użytkowników smartfonów wierzy, że dzieci gdy dorosną będą oczekiwać, że wszystkie fizycznie przedmioty będą połączone z siecią.

7

Moja informacja. Chociaż dzielenie się informacją dla korzyści jest akceptowalne, to użytkownicy smartfonów Teberia 12/2014 36

jac


PREZENTACJE

W poszukiwaniu rzadkich surowców

Jak wydobywać w Europie cenne surowce, jak je skutecznie odzyskiwać i zmniejszyć uzależnienie Europy od importu np. kobaltu, - rozwiązywaniem – takich problemów zajmie się międzynarodowe konsorcjum współtworzone przez KGHM.

W

grudniu konsorcjum RawMatTERS, którego jednym z inicjatorów jest KGHM, wygrało konkurs Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii (EIT) na poprowadzenie siedmioletniego programu w obszarze surowców naturalnych, tzw. Wspólnoty Wiedzy i Innowacji (KIC). „Jest lista surowców uznanych przez UE za krytyczne – czyli tak rzadkich, że trzeba zajmować się nimi w szczególny sposób. To m.in. gal, ind i kobalt. Europa

w 100 proc. zależy od importu kobaltu. W złożu KGHM występuję kobalt, ale nie ma efektywnej i uzasadnionej ekonomicznie technologii jego odzysku. Działania w ramach konsorcjum mogą to zmienić” podkreśla Herbert Wirth, prezes KGHM. Zdaniem prezesa Wirtha wspólna strategia surowcowa UE ma ogromne znaczenie, ponieważ wzrost wymagań środowiskowych w UE może wstrzymać część inwestycji górniczych.

Teberia 12/2014 37


PREZENTACJE To z kolei może to zakłócić płynność dostaw niezbędnych surowców, które mają ogromny wpływ na działanie przemysłu i rozwój gospodarki. Konsorcjum, które powstało prawie dwa lata temu, liczy 116 partnerów z 22 krajów. „Skład jest zrównoważony, mniej więcej po jednej trzeciej przemysłu, uczelni i placówek badawczych. Udało się zintegrować najsilniejszych graczy sektora surowcowego w Europie, firmy zajmujące się poszukiwaniem, wydobyciem i przeróbką surowców, ale także te poszukujące sposobów zastąpienia niektórych surowców innymi” powiedziała PAP dyrektor Departamentu Badań i Innowacji w KGHM Agata Juzyk. „Długofalowym celem tego przedsięwzięcia jest przemodelowanie europejskiego sektora surowcowego i wykształcenie specjalistów, którzy dostrzegą nowe szanse oraz kierunki rozwoju” dodała.

Poza miedziowym koncernem w konsorcjum znalazły się takie polskie podmioty, jak między innymi KGHM Zanam (producent maszyn i urządzeń dla sektora górniczego), Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, Politechnika Wrocławska, Instytut Metali Nieżelaznych w Gliwicach i Wrocławskie Centrum Badań EIT+. „KIC surowcowy, pod egidą EIT, będzie zajmować nie tylko nowymi metodami wydobycia, ale też odzysku surowców, dążąc do zamykania cyklów materiałowych” wyjaśnia Agata Juzyk. Przedmiotem studiów będzie też substytucja, czyli poszukiwanie „zamienników” dla niektórych surowców. Konsorcjum zajmie się też szukaniem nowych zastosowań surowców. Przykładem jest tu ren, który udało się wyekstrahować ze złoża KGHM. „To metal istotny dla przemysłu lotniczego,

Teberia 12/2014 38


PREZENTACJE

ale okazuje się, że może mieć inne zastosowania, np. tworzenie supertwardych warstw do pokrywania części pracujących w warunkach krytycznych” podkreśliła Juzyk. Jak dodała, widać potencjał jego stosowania w przemyśle maszynowym, samochodowym czy energetycznym. W wielu przypadkach w Europie są złoża różnych cennych surowców, ale nie ma technologii ich eksploatacji. Wyjściem może być np. ługowanie, czyli wypłukiwanie odpowiednich substancji ze złoża pod ziemią, bez budowania klasycznej kopalni. Według Agaty Juzyk, w przyszłości w ten sposób będzie można sięgać do złóż bardzo – głębokich czy zbyt cienkich, dla których nie opłaca się budować tradycyjnej kopalni. „To jeszcze odległa przyszłość, ale badamy, czy te metody nadają się do naszych złóż i będziemy budować pilotażową instalację. Wszystko po to, by rozwijać krajowe złoża surowców, a co za tym idzie stymulować rozwój regionów, w których działamy, i generować stabilne miejsca pracy” powiedziała.

„Chcemy zrealizować 200 pomysłów na nowe produkty, usługi czy technologie, stworzyć 50 małych i średnich firm, które przetrwają na rynku co najmniej trzy lata, oraz 10 tys. nowych miejsc pracy w europejskim sektorze surowców” podkreśliła też dyrektor Juzyk. „Przedsięwzięcie jest istotne dla dużych przedsiębiorstw z sektora surowcowego” powiedział PAP wiceprezes KGHM ds. rozwoju Jacek Kardela. „Wśród szeregu działań zaplanowano specjalną ścieżkę, która pomoże dużym przedsiębiorcom w testach technologii w warunkach przemysłowych. Próby w realnych warunkach stanowią bowiem duże wyzwanie technologiczne, przy jednoczesnym ryzyku i wysokich kosztach realizacji, a są niezbędne do podjęcia odpowiedzialnej decyzji o implementacji” dodał Kardela.

Wojciech Krzyczkowski źródło: PAP

Teberia 12/2014 39


TECHNOLOGIE NA OKŁADCE

Jak „brakiem koncepcji rysował się ogólny bilans białka” – albo o innowacyjności w Polsce „W warunkach rzeczywistości przedwrześniowej na tle ogólnego regresu, tak ekonomicznego jak społeczno-politycznego i to - zarówno w warstwie pryncypiów merytorycznych, jak i w głęboko zacofanej warstwie sanacyjnej infrastruktury - szczególną nieudolnością i brakiem koncepcji rysował się ogólny bilans białka, który to bilans, jak powszechnie wiadomo, wyznacza tak kompetentność czynników odpowiadających za ekonomikę w każdym społeczeństwie, jak i świadczy w sposób najbardziej widoczny, jak sprawy te są zabezpieczone...” Ten uroczy bełkot ilustrował polską rzeczywistość w komedii Stanisława Barei „Co mi zrobisz , jak mnie złapiesz?”, a mi przypomniał się i w pewnym sensie urealnił, podczas lektury raportu „Ośrodki innowacji w Polsce (z uwzględnieniem inkubatorów przedsiębiorczości). Raport z badania 2014” Teberia 12/2014 40


NA OKŁADCE

Dla porządku warto dodać, że publikacja sfinansowana została przez Ministerstwo Gospodarki ze środków budżetu państwa. Wszyscy więc zapłaciliśmy za to, by dowiedzieć się, że „nowa perspektywa finansowa stawia przed ośrodkami innowacyjności nowe wyzwania. Z pewnością należą do nich: podnoszenie standardów zarządzania i świadczenia profesjonalnych, specjalistycznych usług, zwiększenie efektywności wykorzystania zasobów czy stopniowe włączanie mechanizmów rynkowych. Wprowadzenie zmian wymaga między innymi gruntownej diagnozy.” Odtąd wiemy też, że „niniejszy raport jest odpowiedzią na aktualne potrzeby w zakresie niezbędnych zmian w systemie wsparcia przedsiębiorców przy zaangażowaniu Instytucji Otoczenia Biznesu”. Co by jednak nie pisać o łatwości odbioru literatury tego typu, trzeba wiedzieć, że raport ten nie powstał bez celu. A celem tym była diagnoza obecnego stanu infrastruktury wsparcia innowacyjnej przedsiębiorczości w Polsce, uwzględniająca szerokie spektrum informacji zarówno o jej po-

tencjale, jak i rezultatach działalności. Przeanalizowano zatem działalność ośrodków innowacji, takich jak: parki technologiczne, inkubatory technologiczne, akademickie inkubatory technologiczne oraz centra transferu technologii, których działalność z założenia służy przede wszystkim wzmocnieniu współpracy nauki i biznesu. Do analizy włączono także inkubatory przedsiębiorczości, które bardzo często są zaangażowane w procesy innowacyjne na terenach słabo wyposażonych w ośrodki innowacji. Dlaczego powstanie takiego raportu jest zasadne?

Na tle ogólnego regresu...

Może dlatego, że – jak donoszą media - przedsiębiorcy w Polsce narzekają na brak warunków do inwestowania w innowacyjność. I trudno się dziwić, wziąwszy pod uwagę fakt, że Polska należy do najmniej innowacyjnych krajów w Europie i w rankingu Global Innovation Index 2014, znalazła się na 45. miejscu, za krajami bałtyckimi, Czechami i Słowacją, a nawet Bułgarią i Mołdawią...

Teberia 12/2014 41


NA OKŁADCE

Pod względem ogólnej oceny, spośród krajów unijnych gorzej wypada tylko Grecja (50. miejsce na świecie) oraz Rumunia (55.). Pod względem kapitału ludzkiego Polska jest 43. - za Białorusią i Czarnogórą. Jeszcze gorzej jest w obszarze infrastruktury (49. miejsce), tragicznie pod względem produkcji technologicznej i wiedzy (53. miejsce), żenująco w kategorii zaawansowania rynku (70. miejsce) oraz zaawansowania biznesu (64. miejsce). Światowym liderem innowacyjności jest Szwajcaria, a na kolejnych miejscach znalazła się Wielka Brytania, Szwecja, Finlandia i Holandia. Ranking Global Innovation Index podkreśla także, że

nawet kraje z regionu, które startowały z podobnego poziomu 25 lat temu, są dziś bardziej innowacyjne. Estonia została sklasyfikowana na 24. miejscu, Czechy na 26., a Łotwa na 34. - Dzisiaj wszyscy w Polsce jesteśmy przekonani, że nie zrobimy skoku cywilizacyjnego na miarę naszych ambicji, jeżeli nie będziemy inwestować w innowacyjność. Wiedzą o tym również przedsiębiorcy. Firmy skarżą się jednak na to, że nie zawsze klimat do inwestycji w innowacyjność w Polsce jest sprzyjający. Tylko 25 proc. badanych mówi, że Polska ma sprzyjające ku temu warunki – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Beata Stelmach, prezes zarządu General Electric w Polsce i krajach nadbałtyckich. Z Barometru Innowacji GE 2014 wynika, że aż trzy czwarte przedsiębiorców działających w Polsce, krytykuje niekorzystne warunki do inwestowania w innowacje. Podobnego zdania są firmy z innych rynków, oceniające sytuację w naszym kraju. A tymczasem, autorzy przywołanego na wstępie raportu z 2014 roku „Ośrodki innowacji w Polsce (z uwzględnieniem inkubatorów przedsiębiorczości)”, wcale nie biją na alarm. Wręcz przeciwnie – choć podobno raport „zawiera diagnozę obecnego stanu infrastruktury wsparcia innowacyjnej przedsiębiorczości w Polsce, uwzględniającą szerokie spektrum informacji zarówno o jej potencjale, jak i rezultatach działalności”, nie ma w nim nic na temat fatalnej pozycji polskiej innowacyjności na tle innych krajów Europy. Mimo, że - jak czytamy – „w latach 2007-2013 potencjał techniczny i mery-

Teberia 12/2014 42


NA OKŁADCE toryczny ośrodków innowacji podlegał rozwojowi i ciągłej rozbudowie przy wykorzystaniu znaczących inwestycji publicznych”, Polska wciąż ciągnie się w ogonie Europy pod tym względem. Dlaczego? Swoją drogą, ciekawe gdzie wpompowane są wszystkie te „znaczące inwestycje” i kto na nich najbardziej korzysta?

...i to zarówno w warstwie pryncypiów merytorycznych...

Na pewno nie korzystają z nich najbardziej innowacyjne firmy świata, bo te w niemal 50% wywodzą się ze Stanów Zjednoczonych. Raport firmy konsultingowej Boston Consulting Group „50 najbardziej innowacyjnych korporacji świata 2014” wskazuje, że 24 spośród najbardziej innowacyjnych firm świata wywodzą się z USA (największą grupę wśród nich (12) stanowią spółki technologiczne), a tylko 13 z Europy. Za najbardziej innowacyjną korporację na świecie została uznana firma Apple. Na kolejnych miejscach znalazły się takie firmy jak Google, Samsung, Microsoft, IBM, Amazon, Tesla, Toyota, Facebook. Pierwszą dziesiątkę zamyka firma Sony. Z kolei w Europie to Niemcy są wskazywane przez autorów raportu, jako kraj, z którego pochodzi najwięcej innowacyjnych firm. Z tego kraju wywodzi się 7 firm, a wśród nich dominują firmy motoryzacyjne (5). Łącznie z Europy w raporcie znalazło się 13 firm. Azjatyckie firmy uwzględnione w raporcie pochodzą z Japonii, Chin i Korei Południowej.

Co ciekawe, w raporcie tym znalazły się także zalecenia dla polskich firm jak rozwijać innowacyjność. Tomasz Mrozowski z ekspert BCG podkreślił, że bardzo ważne jest, aby firmy miały opracowane przejrzyste strategie, które zakładałyby m.in. wydzielenie z firmy zespołu zajmującego się szukaniem innowacyjnych pomysłów. Firmy powinny także akceptować ryzyko związane z szukaniem i testowaniem innowacyjnych pomysłów. Jak zaznaczył Mrozowski - trzeba akceptować, że część pieniędzy nie przyniesie zysku, że zainwestujemy w projekty, które nie przyniosą zysku firmie. Polskie firmy nie doceniają, że nieudane projekty mogą być źródłem wiedzy i kolejnym etapem w dążeniu do rozwoju innowacyjności. To trochę jak z ogrodnikiem, który sieje dużo i nie boi się wycinać tych roślin, które nie rokują, a pielęgnować te, które rokują - podkreślił. Dodał, że dobrym rozwiązanie jest współpraca kilku firm nad realizacją jakiegoś pomysłu. Skoro najbardziej innowacyjne firmy świata wywodzą się ze Stanów Zjednoczonych, może warto przyjrzeć się tamtejszym metodom wspierania innowacyjności i skorzystać z ich doświadczeń? Symbolami potęgi USA są jak - powszechnie wiadomo - Apple, Microsoft, IBM, Amazon, ale - co ciekawe – największym motorem wzrostu amerykańskiej gospodarki nie są ci giganci, ale... małe firmy (zdefiniowane w USA jako zatrudniające do 500 pracowników), w tym małe prywatne firmy badawczo-rozwojowe – co jest zjawiskiem wyjątkowym w światowej skali.

Teberia 12/2014 43


NA OKŁADCE

Postawiono na nie już pod koniec lat 80. XX w., wspierając finansowo poprzez programy badawczo-rozwojowe. Dziś firmy te, dzięki znikomej biurokracji, doskonałemu dostępowi do informacji technicznej, potrafią konkurować z takimi gigantami jak IBM czy Boeing. O dużym znaczeniu małych firm świadczy chociażby fakt, że zatrudnionych jest w nich aż 36% wszystkich inżynierów. Zysk w tych firmach pochodzi głównie ze sprzedaży produktów w sektorze prywatnym, a także ze sprzedaży licencji i patentów dużym firmom. Jak finansowane są te firmy? Otóż źródła finansowe dla zakładania i rozwoju tych firm opierają się na funduszach zarówno prywatnych jak i rządowych. Zdobycie funduszy prywatnych jest trudne nawet w amerykańskich warunkach, ale właściciele małych firm mogą się o nie starać na dwa sposoby - finansowanie typu „venture capital” (VC), czyli przez grupy kapitałowe dużego ryzyka, lub też przez „angel fundin” (AF), czyli bogate osoby prywatne szukające ryzykownego, ale potencjalnie bardzo zyskownego inwestowania (jest to ponad

80% kapitału inwestowanego w nowe firmy). I choć tylko ok. 20% takich inwestycji przynosi zyski, są one dużo wyższe niż straty z tych nieudanych. Zdobycie finansowania VC lub AF jest niezmiernie trudne, gdyż wymaga przygotowania szczegółowego i przekonującego biznesplanu, opisującego wizję techniczną, finansową, marketingową, czy personalną proponowanej inwestycji. Strona finansująca ma ogromny wpływ na funkcjonowanie nowej firmy i z czasem stara się sprzedać swoje udziały (oczywiście z zyskiem) innym inwestorom. Nietrudno sobie wyobrazić, jak bardzo opłaca się rządowi USA włączenie kosztów prowadzenia badań w koszty operacyjne firm. Możliwość ta jest ogromną siłą napędową innowacyjności. Dlatego fundusze rządowe dla małych i średnich firm B+R w USA realizowane są dzięki programom oferowanym przez 11 ministerstw i agencji rządowych. Dwa najważniejsze programy to: SBIR (Small Business Innovative Research) – Program Innowacyjności dla Małych

Teberia 12/2014 44


NA OKŁADCE Firm oraz STTR (Small business Technology Transfer) – Program Transferu Technologii poprzez Małe Firmy. Każda z uczestniczących agencji rządowych przeznacza 2.5% swojego zewnętrznego funduszu badawczego na program SBIR i 0.3% na STTR. Średnia roczna suma przeznaczona na te programy przekracza 2 mld dolarów. Pomimo że do dofinansowania uprawnione są firmy do 500 pracowników, z programów tych korzystają przede wszystkim firmy zatrudniające poniżej 100 osób, a nawet firmy jednoosobowe. Co ciekawe, wystąpić o grant można nawet przed założeniem firmy i rozpocząć działalność dopiero po otrzymaniu funduszu. (W polskich warunkach - totalna abstrakcja!) Opisywane programy mają trzy fazy: pierwsza (grant/kontrakt 50-100 tys. USD), trwająca 6-12 miesięcy, to demonstracja koncepcji. Mniej więcej połowa projektów z fazy pierwszej jest aprobowana do fazy drugiej, dwuletniej (grant/kontrakt 0.4 - 1.0 mln USD) na wytworzenie produktu lub technologii, gotowej do komercjalizacji. (Dla orientacji, koszt zatrudnienia doświadczonego inżyniera czy naukowca przez pół roku to 70-90 tys. USD.) Trzecia faza, wdrożeniowa, finansowana jest w zasadzie przez fundusze prywatne, np. innych większych firm. Szanse wygrania fazy drugiej znacznie wzrastają, jeśli uzyska się równoległe finansowanie fazy trzeciej w trakcie składania propozycji badawczej na fazę drugą (tzw. Fast Track). Wszelkie produkty rynkowe, będące

wynikiem trzeciej fazy dają zysk państwu w postaci podatków i z naddatkiem rekompensują wcześniejsze nakłady na małe firmy. Szczególnie interesujący jest także fakt, że to agencje rządowe ogłaszają listę poszukiwanych projektów, z opisem technicznym stawianych wymagań oraz ułatwiają kontakt z osobą reprezentująca stronę rządową, odpowiedzialną za część techniczną projektu. Ale to nie limituje w żaden sposób przedsiębiorców, bo można także proponować własne projekty. Wybór tematów inspirowany jest potrzebami państwa, ale z naciskiem na zastosowania komercyjne. Jednocześnie – pomimo finansowego wsparcia - żadna agencja rządowa nie rości sobie praw współwłasności wyników sponsorowanych badań i to niezależnie od wysokości pozyskanych dzięki nim dochodów (!). Jednym z licznych przykładów takiej małej firmy naukowo-badawczej jest chociażby CFDRC (Computational Fluid Dynamics Research Corporation), założona przez czteroosobową międzynarodową grupę (w tym Polaka). Firma początkowo bazowała na grantach z NASA i Armii, a jej celem było wytworzenie komputerowego systemu symulacji oraz projektowanie rakiet i samolotów. Następnie, na początku lat 90., gdy amerykański fundusz obronny zaczął się kurczyć, CFDRC ukierunkował się na mikroelektronikę, projektowanie samochodów, inżynierię medyczną itp. W 2005 roku firma zatrudniała 120 osób, a jej roczny obrót sięgał 15 mln dolarów. Prawie cały zysk inwestowany był

Teberia 12/2014 45


NA OKŁADCE

w rozwój nowych technologii symulacji komputerowych, w takich dziedzinach jak mikro- i nanomaszyny, fizyka ultraminiaturowych półprzewodników, czy też czujniki mikro-bio-elektroniczne.

...jak i w głęboko zacofanej warstwie sanacyjnej infrastruktury...

Być może amerykański sposób na innowacje postara się zaimplementować na polskim rynku wiceminister gospodarki Grażyna Henclewska, która w listopadzie br. wzięła udział w seminariach biznesowych, konferencjach i wydarzeniach organizowanych w ramach Polsko-Amerykańskiego Tygodnia Innowacyjności (PATI) w stanie Nevada, a także uczestniczyła w otwarciu biura programu Polski Most Krzemowy w Rocket Space, którego zadaniem będzie wzmocnienie powiązań kooperacyjnych polskich firm z sektora nowoczesnych technologii z czołowymi instytucjami inkubacyjnoakceleracyjnymi na terenie Doliny Krzemowej. Podczas International Trade Summit – poświęconego rozwojowi współpracy gospodarczej ze stanem Nevada - wiceminister Henclewska omówiła sytuację gospodarczą Polski. Wskazała na, trwający od ponad dwudziestu lat wzrost gospodarczy, napędzany w ostatnim czasie

rozwojem inwestycji. - Mocnym atutem Polski jest m.in. szybko rozwijający się sektor R&D. Coraz częściej również inwestorzy zagraniczni oraz polskie firmy lokują swe inwestycje właśnie w sektorze badań i rozwoju – podkreśliła. To na pewno budujące, zwłaszcza że mniej więcej w tym samym czasie, w Krakowie konsul generalna USA Ellen Germain powiedziała - Innowacyjność to ogromna możliwość realnego rozwoju. Polska dostrzegła już swoją wielką szansę na przyszłość, bo przemysł „nowych technologii” jest kluczowy w globalnej gospodarce. Polacy czekają teraz na prawdziwy przełom, na sukces na forum globalnym, który pociągnie za sobą następne. Polska podjęła już bardzo odważną decyzję, by w erze globalizacji zmierzyć się z wyzwaniem, jakim jest konkurowanie w skali światowej. Polacy mają ogromny potencjał, ale potrzebują większej pewności siebie. Podejmijcie ryzyko, spróbujcie, nie bójcie się! - podkreśliła amerykańska dyplomatka w wywiadzie dla Onetu. Na pytanie - jaką konkretnie rolę odgrywa Konsulat Generalny USA w dziedzinie wspierania innowacyjności w Polsce południowej – pani konsul odpowiada, że stara się stworzyć odpowiedni klimat (nie wie widać, że - „sorry – ale taki już mamy...”) i warunki dla rozwoju środo-

Teberia 12/2014 46


NA OKŁADCE wiska innowacyjnego. Są też konkrety w postaci starań o sprowadzenie do Polski najlepszych ekspertów w tej dziedzinie, którzy mogą pomóc we wprowadzeniu odpowiednich praktyk, służących rozwojowi takiej działalności, także w sensie biznesowym. To realne, zwłaszcza że już w zeszłym roku zorganizowano wspólnie z AGH Polsko-Amerykański Most Innowacji, na który zaproszono ekspertów z Doliny Krzemowej, którzy w czasie spotkań i warsztatów z młodymi naukowcami i studentami pokazali jak skutecznie komercjalizuje się pomysły naukowe na uniwersytetach Stanforda i Berkeley. Z kolei w maju tego roku we Wrocławiu i Warszawie odbyły się liczne spotkania z prezeską Amerykańskiego Stowarzyszenia Transferu Technologii Jane Muir z Uniwersytetu Florydy, poświęcone komercjalizacji nauki i startup’om. I bardzo dobrze, czerpanie z doświadczeń tych, którym się powiodło, z pewnością przyniesie pozytywny efekt. A póki co pozostaje nam analiza tego, co jest. A jak jest, piszą w raporcie.

...szczególną nieudolnością i brakiem koncepcji..

Raport „Ośrodki innowacji w Polsce (z uwzględnieniem inkubatorów przedsiębiorczości)” w prostych słowach podsumowała Bożena Lublińska-Kasprzak, prezes PARP Istnieje większa potrzeba działań na rzecz klientów. Chodzi zwłaszcza o to, by instytucje otoczenia biznesu monitorowały rynek, rozpoznawały potrzeby klientów i dostosowywały do nich swoje usługi. Wszystko na temat.

Podczas gdy rządowi USA bardzo opłaca się „wpuszczanie” kosztów prowadzenia badań w koszty operacyjne firm, w Polsce głównie „puszcza się cała parę w gwizdek”, analizując działalność poszczególnych ośrodków innowacyjności. Mimo że - według przywoływanego tu raportu - „nie stwierdzono jednoznacznej zależności pomiędzy ilością ośrodków w poszczególnych województwach a głównymi parametrami mogącymi mieć wpływ na takie zjawiska jak PKB w regionie, liczba studentów, uczelni firm czy mieszkańców” to jednak podkreśla się, że „w gospodarce opartej na wiedzy i innowacjach systematycznie rośnie rola instytucji pośredniczących pomiędzy nauką i gospodarką, tj. Instytucji Otoczenia Biznesu (IOB), w szczególności ośrodków innowacji, które pełnią rolę katalizatora kreatywności, innowacyjności i przedsiębiorczości. Najważniejsze dokumenty strategiczne w kraju podkreślają znaczenie IOB dla efektywnego transferu technologii i komercjalizacji wiedzy”. Bo właściwie wszystkie wnioski, przedstawione w raporcie – mimo szumnie i efektownie wypowiadanych pseudo-treści - wskazują, że wszelkie działania zmierzające do wzrostu polskiej innowacyjności są pozorne, a większość z nich – poprzez brak zadowalających efektów - jest po prostu pozbawiona sensu. Na pięć głównych wniosków, przedstawionych w raporcie, w czterech motywem przewodnim jest „brak” lub ogólnie rzecz biorąc - negacja („analiza wskazuje brak jasnej koncepcji…”, „brak porównywal-

Teberia 12/2014 47


NA OKŁADCE ności rezultatów…”, „brak dostępności szczegółowych analiz…”, „podjęta próba nie powiodła się…”), co pozwala stawiać pytania o sens podobnych badań. Jednocześnie dowiadujemy się z tegoż raportu o potrzebie tego typu analiz, gdyż „służą one nie tylko zaprezentowaniu potencjału ośrodków i ich możliwości działania, ale również opracowaniu rekomendacji prowadzących do ich efektywniejszego wykorzystania, a co za tym idzie – stałego podnoszenia jakości świadczonych przez nie usług”. I rzeczywiście – rekomendacji tu nie brakuje, zwłaszcza na poziomie rzutkich ogólników – typu „prowadzenie stałej obserwacji rozwoju IOB”, „stymulowanie ośrodków do wdrożenia monitoringu... ”, „ujednolicenie w dokumentach strategicznych i operacyjnych definicji poszczególnych rodzajów ośrodków”, „kształtowanie w zespołach merytorycznych ośrodków nawyków analizy otoczenia...”„zaktywizowanie istniejących jednostek...”. Krótko mówiąc – robić to samo, tylko lepiej. Uboga to konkluzja, zwłaszcza w kontekście przedstawionych wyżej doświadczeń krajów wiodących, z przedstawicielami których spotyka się zresztą chociażby wiceminister Henclewska, a z których to doświadczeń czerpać na razie raczej nie potrafimy. Taki jest zapewne obraz polskiej innowacyjności, zakłócony jednak szumem, lanych nieustannie wielkich, ale pustych słów i potoków przelewanych pieniędzy - tych drugich, głównie na cel autorów podobnych raportów i badań, a także autorów badań tych badań oraz jeszcze innych twórców badań badań tych badań. A ewentualny przedsiębiorca i – co

gorzej – innowator może najwyżej zyskać tytuł beneficjenta i śmieszne – o ile w ogóle - finansowe wsparcie, częściej zaś tzw. wsparcie „miękkie” czyli doradcze (jak podaje raport: „przy czym wraz ze wzrostem specjalizacji usług maleje liczba ośrodków je świadczących - dominuje więc doradztwo podstawowe, związane z podejmowaniem i bieżącym zarządzaniem działalnością gospodarczą”), cudownie zresztą podlane sosem nie najmądrzejszych frazesów. A wszystko to – zgodnie z obowiązującymi wytycznymi i unijnymi standardami - i to zarówno w warstwie pryncypiów merytorycznych, jak i w głęboko zacofanej warstwie sanacyjnej infrastruktury, gdzie szczególną nieudolnością i brakiem koncepcji wciąż rysuje się ogólny bilans białka…”

Dominika Bara

źródła: http://www.biznes.newseria.pl; nauka.newsweek.pl; W. Pałosz, A. Przekwas, M. Turowski: Małe są skuteczne. https://www.forumakademickie.pl; www.onet.pl

Teberia 12/2014 48


TRENDY

Outdoor pod znakiem „high-tech”

Nowe technologie kojarzą się najczęściej z rynkiem IT, branżą motoryzacyjną, czy lotami w kosmos. Jak się okazuje, nie omijają także rynku sportowego, w tym sprzętu i odzieży. Również firmy z tej branży mają w swoich przestrzeniach bogato wyposażone laboratoria i specjalistyczne zespoły badawcze. Jakie są tego efekty?

D

wa razy w roku odbywają się największe europejskie targi branżowe, dotyczące sprzętu i odzieży sportowej oraz outdoorowej. Letnie – OutDoor Show we Freidrichshafen nad Jeziorem Bodeńskim oraz zimowe – ISPO Munich w Monachium. Zbliżają się właśnie zimowe targi, które w tym roku odbędą się w dniach od 5 do 8 lutego. Wystawi się na nich ponad 2,5 tys. firm z całego świata, z czego większość zaprezentuje na swoich stoiskach produkty pod hasłem „innowacja” i „technologiczny przełom”.

Czy jest to rzeczywiście krok na przód, czy jedynie chwyt marketingowy, dopiero się okaże. Już jednak możemy przyjrzeć się rewolucjom, które są obecne i testowane przez użytkowników.

Puch lepszy niż puch

Zacznijmy od ociepliny, która znana jest ludziom od tysięcy lat – od puchu. Pomimo postępu technologicznego, to właśnie puch jest nadal najlepiej grzejącym wypełnieniem w odzieży outdoorowej i sportowej. Choć doskonale zabezpiecza przed zimnem, ma jedną podstawową

Teberia 12/2014 49


TRENDY wadę – grzeje tylko wtedy, gdy jest suchy. Gdy zaczyna wilgotnieć traci tzw. loft, czyli zdolność do rozprężania się (w potocznym rozumieniu do utrzymywania puszystości), który jest potrzebna by uwięzić jak najwięcej powietrza w produkcie wypełnionym puchem. A jak wiadomo – ogrzewa nas właśnie to powietrze, a nie sama ocieplina.

Naukowcy od jakiegoś już czasu starali się zaradzić na tę słabość puchu i wreszcie się udało – powstał tzw. puch hydrofobowy. Jedną z pierwszych firm, której udało się udoskonalić w ten sposób puch, była japońska firma Toray, koncern chemiczny, który jest specjalistą od innowacyjnych tkanin i materiałów. Jednak na rynek z największą siłą z puchem hydrofobowym przebiła się brytyjska firma Berghaus, która opracowała proces powlekania puchu repelentem typu DWR (Durabel Water Repellent), dzięki któremu puch zyskuje właściwości hydrofobowe. Powlekany puch unosi się na wodzie, podczas gdy normalny szybko namaka i tonie.

Przedstawiciele firmy Berghaus zapewniają również, że nowa powłoka jest wystarczająco wytrzymała, by utrzymać funkcjonalność puchu do ostatniego dnia życia odzieży. Obecnie coraz więcej outdoorowych marek zamiast zwykłego puchu, stosuje ten nie poddający się działaniu wody. Dzięki temu puch wreszcie może skutecznie konkurować ze sztucznymi ocieplinami, których główną zaletą było zachowywanie parametrów termoizolacyjności w wilgotnym czy mokrym środowisku. Co ciekawe, nad opracowaniem puchu hydrofobowego pracuje także polska firma Animex. Innym rozwiązaniem, udoskonalającym ochronę przed zimnem użytkownika w wilgotnych warunkach, jest wymieszanie puchu ze sztucznymi włóknami. Jak się okazało, proces ten nie był taki prosty, gdyż jedna z czołowych firm, produkujących sztuczne ociepliny – PrimaLoft – zaprezentowała taką mieszankę dopiero w ubiegłym roku. PrimaLoft Performance Down Blend – bo tak się nazywa ta mieszanka - to hybrydowa ocieplina, na którą składa się zarówno hydrofobowy puch, jak i super cienkie włókna syntetyczne, całość jest doskonale ze sobą wymieszana w proporcjach: 70/30 lub 60/30, przy czym pierwsza wartość to puch, druga to sztuczna ocieplina. Celem jest połączenie właściwości obu, dotychczas konkurujących ze sobą ocieplin. Jak zapewniają przedstawiciele firmy PrimaLoft, nowa ocieplina działa zarówno warunkach suchych i wilgotnych,

Teberia 12/2014 50


TRENDY ma wysokie właściwości termiczne, jest lekka i wytrzymała. Do jej zalet należy także bardzo dobra kompresyjność, schnie cztery razy szybciej niż „czysty” puch i zachowuje swoje właściwości termiczne w 94 proc. nawet jeśli jest mokra. Problem jest jednak taki, że puch i sztuczne włókna różnią się żywotnością – puch ma dużo dłuższą niż syntetyki. Choć więc mieszanka ta weszła na rynek już w tym sezonie zimowym, z pewnością jest jeszcze kilka kwestii do dopracowania. Kolejnym udoskonaleniem puchu jest nadanie mu wykończenia bakteriostatycznego. Choć dobrze oczyszczony i przygotowany puch jest obojętny dla alergików, to z czasem użytkowania staje się on coraz bardziej uczulający. Głównymi winowajcami są tu roztocza i ich odchody. Nadawanie włóknom wykończenia bakteriostatycznego jest doskonale znane z bielizny termoaktywnej. W przypadku puchu, po zakończeniu jego prania w procesie płukania dodaje się środki zawierające jony srebra lub jony miedzi. Rozwiązanie to wciąż jednak nie cieszy się zbyt wielką popularnością wśród producentów odzieży górskiej i outdoorowej, przede wszystkim ze względu na niską trwałość takiego wykończenia – utrzymuje się ono do około 5-20 prań.

różne kolory tęczy (co ma sens, gdy nasza kurtka została wykonana z transparentnego materiału zewnętrznego), ale także - na życzenie zamawiającego puch – można otrzymać go ze specjalną zapachową nutą. Proponowany zapach został specjalnie opracowany tak, by wpływać pozytywnie na samopoczucie.

Buty, które „oddychają” od podeszwy

Przełomy dotyczą nie tylko nowych materiałów, ale także konstrukcji. W tę kategorię można włożyć nowy pomysł potentata technologii materiałowych – firmy W.L. Gore & Associates. Pod marką GORE-TEX firma zaproponowała w 2014 roku podeszwę buta, który „oddycha” nie tylko od góry i z boku cholewki, ale także od dołu, czy nawet przez podeszwę, a nazywa się GORETEX Surround.

Nowoczesny puch może także… poprawiać humor. A to nie tylko dzięki metodom barwienia go na Teberia 12/2014 51


TRENDY Dotychczas dzięki laminatom membranowym stopa była chroniona przed warunkami atmosferycznymi, lecz miała możliwość „oddychania” jedynie przez cholewkę. Nowa technologia opiera się przede wszystkim na specjalnej konstrukcji buta. Najważniejsze jej elementy to: wewnętrzna „skarpeta” z udoskonalonego laminatu; pod nią specjalna wkładka z poliamidu lub poliestru o konstrukcji siateczki – dzięki niej mamy przestrzeń dla powietrza; dalej cholewka buta, a w niej tuż nad podeszwą, w miejscu gdzie znajduje się wyżej opisana wkłada, znajduje się perforacja, umożliwiającą przepływ powietrza. Dzięki konstrukcji „skarpety” użytkownik ma zapewnioną wodoszczelność z każdej strony – to jednak nic nowego. Nowością są perforacje w cholewce, tuż nad „podeszwą właściwą”, adekwatną do danego rodzaju obuwia i jego przeznaczenia. Dzięki perforacjom i specjalnej wkładce, powietrze może krążyć także pod laminatem, a stopa może „oddychać” nie tylko po bokach i od góry, jak to miało miejsce dotychczas, ale również od dołu.

JetForce jest alternatywą dla poduszek lawinowych napełnianych sprężonym powietrzem bądź argonem z butli zainstalowanej w plecaku. Ich poważną wadą jest jednorazowe użycie – a zatem gdy niestety przydarzy nam się spotkać na swej drodze lawinę i użyjemy poduszek powietrznych, nie będziemy mogli ich użyć powtórnie podczas tej wycieczki. A po pierwszej lawinie, występuje często druga… JetForce pozwala na wielokrotne użycie plecaka w warunkach górskich, bez potrzeby ładowania butli. Wykorzystuje do tego baterię i elektryczny silnik napędzający wirnik umieszczony w obudowie. Zespół silnika sterowany jest przez programowalny układ elektroniczny i napełnia poduszkę powietrzem zasysanym z otoczenia. Podstawowy program po uruchomieniu pozwala w 3,5 sekundy wypełnić 200-litrową poduszkę. Silnik działa na pełnej mocy przez kolejne 5,5 sekund dla bezpieczeństwa. Od 10 do 60 sekundy od włączenia układ działa naprzemiennie z pełną mocą i na 50 proc. mocy. W tym przedziale czasu zwykle kończy się proces zasypywania przez lawinę i jest to kluczowy okres,

W walce z lawinami

Ważnym, ubiegłorocznym przełomem w sprzęcie dla fanów aktywności zimowych, było pojawienie się plecaka JetForce, który został opracowany przez markę Black Diamond (producent sprzętu oraz odzieży do wspinaczki, aktywności górskich i freeride) oraz specjalistę od detektorów lawinowych – markę Pieps. Teberia 12/2014 52


TRENDY w którym należy utrzymać pełne napełnienie poduszki. System działając w tym trybie potrafi skompensować ubytek powietrza i objętości wywołany rozdarciem o długości do 18 cm. Następnie system przechodzi w tryb pulsacyjny, mający podtrzymać napełnienie komór przez wymagane 3 minuty. W tym celu w 20-sekundowym interwale silnik pracuje na pełnej mocy przez 3 sekundy. Po upływie 3 minut następuje automatyczna deflacja. Konstruktorzy szacują, że powietrze wypompowane przez silnik może zwiększyć szanse przeżycia w sytuacji zakopania, tworząc dodatkową przestrzeń oddechową. Podczas deflacji poduchy zostają częściowo wciągnięte do komór co ułatwia pakowanie. W przeciwieństwie do plecaków zasilanych butlą ze sprężonym powietrzem, nie ma potrzeby specjalnego składania poduszki; wpychamy je podobnie jak śpiwór do pokrowca.

Inicjacja systemu odbywa się poprzez pociągnięcie rękojeści umieszczonej na ramieniu plecaka. Umieszczona na stałe bateria litowo-jonowa, którą można ładować bez wyciągania jej z plecaka, pozwala na sześciokrotną inicjację systemu podczas jednej wyprawy. I to jest zmiana, która rzeczywiście ma znaczenie.

Kajak w „technologii” origami i kosmiczna energia

Wchodząc na teren nowości sprzętowych, warto przyjrzeć się dwóm propozycjom, nagrodzonym na ubiegłorocznych targach ISPO w Monachium. Pierwsza z nich to kajak Oru, który można… złożyć. Jest to sportowy kajak o długości 3,66 metra, a jego demontaż i montaż zajmuje około pięć minut.

Teberia 12/2014 53


TRENDY Cienki materiał, z którego wykonany jest kajak, to lekko przezroczyste, bardzo wytrzymałe tworzywo sztuczne. Całość opiera się na konstrukcji bezszwowej, dzięki czemu kajak można złożyć jak origami, po czym otrzymujemy praktyczną torbę o wadzę 11,8 kg. Można go więc w domu przechowywać za szafą, zamieści się także do bagażnika samochodu, można go bez problemu odprawić do samolotu, a na żeglarze mogą przechowywać wiele takich kajaków na pokładzie większej łodzi w celu dopłynięcia nimi do brzegu. Można go także transportować jak plecak podczas wędrówki do źródeł trudno dostępnych rzek górskich. Co ciekawe, realizacja projektu kajaku została sfinansowana z pieniędzy wpłacanych prze społeczność portalu kickstarter.com – swój cel, czyli 80 000 USD, inicjatorzy projektu osiągnęli w zaledwie pięć godzin, co doskonale pokazuje jak ceniona jest odwaga i fantazja młodych wynalazców także w branży sportowej. Prestiżową nagrodą na targach ISPO została także nagrodzona bateria Powermonkey Expedition, która może równocześnie ładować urządzenia 5V i 12V. Co jest w niej wyjątkowego? Otóż tę litowo-polimerową baterię 10500 mAh można naładować aż na pięć różnych sposobów: z gniazda prądu zmiennego, ruchami ręki, energią wiatrową, słoneczną oraz wodną. Co więcej, technologia zastosowana w tym urządzeniu pozwala na równoległe ładowanie energią wiatrową i słoneczną. Bateria daje więc pełną niezależność od gniazdka elektrycznego podróżnikom nawet na najdalszych krańcach świata.

O użytkowników potrzebujących prądu podczas dalekich eskapad zadbała także firma Brunton, tworząc przenośne, wodorowe ogniowo paliwowe Hydrogen Reactor. Urządzenie może z powodzeniem naładować kamery, smartfony, a nawet tablety przez kabel USB. Ładowarka dostarcza maksymalnie 2,1 Ampera i emituje jedynie parę wodną.

Ładowarka wodorowa zawiera małe ogniwo zawiera czysty wodór, będący źródłem paliwa. Wewnątrz ładowarki wodór reaguje z tlenem pobieranym z powietrza. Ładowarka dostarcza 8500 mAh energii w każdym ogniwie. Jest to ilość wystarczająca na przykład do pięciokrotnego ładowania iPhona. Kiedy ogniwo jest już puste, można je napełnić w specjalnych stacjach ładowania. Co istotne dla podróżników, ładowarka waży zaledwie 216 g.

Kropla w morzu

Oczywiście to zaledwie kilka przykładów nowych rozwiązań w sprzęcie sportowym i outdoorowym. Każdego roku rynek jest nimi zalewany, część z nich przechodzi do kolejnego etapu i zostaje z nami na dłużej, jednak

Teberia 12/2014 54


TRENDY równie duża część po debiucie wraca z powrotem do magazynów, by kilka sezonów później wrócić w lepszym, a przynajmniej ciekawszym wydaniu. Innowacje obejmują bardzo szerokie spektrum produktów – od nowych rodzajów stali w czekanach i karabinkach, przez nowe powłoki i sploty w linach wspinaczkowych, bezszwowe konstrukcje kurtek outdoorowych, jeszcze lepiej „oddychające” i wodoszczelne membrany w laminatach, gumy do podeszw w butach na każdą nawierzchnię, po zaawansowane technicznie gadżety dla podróżników. Prace nad udoskonaleniami sprzętu outdoorowego i sportowego są interdyscyplinarne i bardzo często angażują najlepsze ośrodki badawcze na świecie. Wiele z technologii przechodzi na normalny rynek po wcześniejszym ich wykorzystaniu w elitarnych jednostkach wojskowych czy kosmicznych. Z pewnością jest ogromna presja na producentach sprzętu i odzieży, by ich wyroby były coraz bardziej nowoczesne i zaawansowane technologicznie, by zaskakiwały i poszerzały eksploracyjne oraz sportowe możliwości użytkowników. Efekty są rozmaite, na szczęście błędy są koniecznym elementem na drodze do rzeczywistego rozwoju.

Aneta Żukowska

Teberia 12/2014 55


NA CZASIE

Zielone wzgórza, czyli ratunek na brak śniegu na stoku Miłośnicy białego szaleństwa w Polsce mają coraz trudniej – z zimy na zimę okresy ze świeżym, białym puchem są coraz krótsze. Jednak jeszcze większy problem mają właściciele ośrodków narciarskich, dla których brak śniegu może przełożyć się na bankructwo. Jak sobie więc radzą, gdy na stoku zielono?

Zimowe straty

Ubiegłoroczny sezon zimowy dla większości ośrodków narciarskich w Polsce stał pod hasłem: straty. Było ciepło i bezśnieżnie. Obecna zima już zaczyna niepokoić – koniec roku był ciepły i deszczowy, pojawiło się zaledwie kilka dni mrozu i śniegu. Na początku 2015 roku, po krótkim okresie opadów śniegu, tem-

peratury znowu powędrowały do góry, a na zaśnieżone stoki spadł najgroźniejszy dla śniegu deszcz. Świąteczne żniwa znów okazały się nie tak udane jak niegdyś, a to właśnie w grudniu i styczniu branża narciarska - właściciele wyciągów, wypożyczalnie sprzętu i instruktorzy nauki jazdy na nartach - zarabia najwięcej.

Teberia 12/2014 56


NA CZASIE Jednocześnie jest to już jedna trzecia lub nawet jedna druga zimowego sezonu. Nadzieja w zimowych feriach, ale i to niepewne przy obecnych zawirowaniach pogodowych. Czy zatem jedynym ratunkiem dla osób pracujących w branży narciarskiej jest… przebranżowienie się lub dywersyfikacja źródeł dochodów? Niekoniecznie, jest też kilka innych rozwiązań, które jednak wciąż potrzebują rozwoju technologii.

Śnieg z armatki

Pierwsze rozwiązanie, które staje się także w Polsce czymś oczywistym, to sztuczne naśnieżanie stoków. Obecnie na większości terenów narciarskich nie dziwią już poustawiane co kilka metrów armatki. Zgodnie z wypracowanymi metodami w Tyrolu, do naśnieżania potrzebne jest specjalne urządzenie przetwarzające wodę w sztuczny śnieg, czy właśnie

armatka śnieżna, woda w jakości pitnej oraz zimne, a także jak najbardziej suche powietrze. Pracę nad sztucznym śniegiem można zacząć już w temperaturze -2 st C, a jeśli powietrze jest wystarczająco suche, nawet w temp. -1 st C. Jak jednak zapewniają specjaliści, najlepsze warunki do produkcji sztucznego śniegu występują przy temperaturze -10 st C. Z jednego metra sześciennego wody można wyprodukować około 2-3 metrów sześciennych śniegu. Woda, która jest dostarczana do armatki, również powinna być chłodna - optymalna jej temperatura to 0,5 st. C, czyli bliska temperatury granicznej, po której następuje zmiana stanu skupienia na stały. Najczęściej woda pochodzi z okolicznych źródeł lub jest pompowana przez pompę głębinową. Bardzo często przed dostarczeniem do armatki należy ją dodatkowo schłodzić – w chłodzące urządzenia wyposażone są także armatki najnowszych generacji.

Teberia 12/2014 57


NA CZASIE Armatka śnieżna składa się z wentylatora, który wytwarza strumień powietrza, dzięki któremu woda zamienia się w kryształki śniegu – im ciśnienie jest wyższe, tym powstaje więcej śniegu. Czynnikiem wspomagającym naśnieżanie jest ustawienie dyszy armatki zgodnie z kierunkiem wiatrem. Małe armatki zwykle posiadają wydajność do 65 metrów sześciennych śniegu na godzinę, a duże powyżej 100 metrów sześciennych. Sztuczny śnieg różni się od naturalnego przede wszystkim wagą. Jeden metr sześcienny świeżego, naturalnego śniegu waży od 40 do 80 kg, a śniegu sztucznego w przybliżeniu 380 kg. Sztuczny śnieg jest dużo bardziej „kompaktowy”, co jest jego niewątpliwą zaletą z perspektywy właścicieli ośrodków narciarskich – w dużo mniejszym stopniu kompresuje się on niż śnieg naturalny. Nie groźne są mu narciarze, jak i ratraki. Dzięki temu utrzymuje się dłużej na stoku, według specjalistów jest trwalszy nawet cztery razy bardziej od naturalnego.

Sztuczny śnieg a przyroda

Sztuczne naśnieżanie, choć jest ratunkiem dla branży narciarskiej, budzi pewne kontrowersje, przede wszystkim wśród ekologów. Jakie są ich argumenty? Żeby zaśnieżać stoki w trudno dostępnych miejscach i wysoko w górach (jak na przykład Kasprowy Wierch w polskich Tatrach), trzeba dostarczyć do tych rejonów wodę do armatek śnieżnych. To zaś budzi kontrowersje nie tylko pod względem ingerencji w zakresie budowy nowej infrastruktury, ale także może niekorzystnie zmienić bilans wody na naśnieżanym obszarze i jej skład chemiczny w danym rejonie przyrodniczym. To zaś może się w niepożądany sposób przełożyć na stan gleby i roślinności. Wątpliwości budzi także budowa zbiorników retencyjnych w górach, które według ekologów zbyt mocno ingerują w sam krajobraz, zmieniając przy tym skład i równowagę flory i fauny. Sztuczne naśnieżanie chwalą natomiast właściciele terenów, na których zimą

Teberia 12/2014 58


NA CZASIE tworzone są stoki narciarskie, a wiosną i latem służą one do wypasu zwierząt. Dołączają się do nich niektórzy biolodzy. Dzięki temu, że sztuczny śnieg jest cięższy i lepiej się kompresuje, dłużej i skuteczniej chroni darń w okresie zimowym. Delikatna darń może być zaś naruszona nie tylko przez ciężki sprzęt, taki jak ratraki, ale także przy słabiej pokrywie śnieżnej, przez samych narciarzy. Eksperci z alpejskich krajów zalecają położenie sztucznej warstwy śniegu już na początku sezonu, niezależnie od tego czy zima będzie śnieżna, czy też nie. Sztuczny śnieg chwalony jest także podczas suchej wiosny – dzięki temu, że rozpuszcza się dużo wolniej od naturalnego, równomiernie i skutecznie nawadnia glebę. Do sztucznego śniegu potrzebne są ogromne nakłady wody oraz prądu, co generuje duże koszty – to niewątpliwy minus sztucznego naśnieżania. Innym, być może nawet ważniejszym jest to, że narciarzom lepiej jeździ się po śniegu naturalnym. Innym rozwiązaniem może być więc… śnieg zeszłoroczny.

Jeśli danego roku zima jest śnieżna, należy nazbierać jak najwięcej śniegu, odpowiedni go zabezpieczyć i przechować do kolejnego sezonu. Oczywiście zadanie byłoby karkołomne, gdyby trzeba było tak zebrany śnieg przechowywać w gigantycznych lodówkach. W rzeczywistości wszystko jest dużo prostsze. Metoda działa dzięki odpowiedni ułożonym warstwom naturalnego śniegu, sztucznego śniegu oraz warstwy izolacyjnej, przygotowanej ze styropianu lub trocin. Jak ustalili naukowcy z Instytutu Badań Śniegu i Lawin w Davos, śnieg najlepiej konserwują trociny. Problem jest tylko taki, że jednocześnie zanieczyszczają sam śnieg, który trudno jest potem z nich oczyścić. Dlatego też najczęściej wykorzystuje się do tego celu styropianowe płyty, które łatwo rozmieścić, a co ważne – można je też używać wielokrotnie. Na tak przygotowany „tort” śnieżno-styropianowy, kładzie się jeszcze wodoodporną i odbijającą światło folię. Śnieg naturalny gromadzi się wczesną wiosną, najlepiej na przygotowanym pod to żwirowym placu.

Snow farming, czy zeszłoroczny śnieg „Snow farming”, czyli przechowywanie śniegu z zimy z poprzedniego roku, popularne jest m.in. w Finlandii i w Niemczech (przede wszystkim Ruhpolding w Bawarii i Titisee-Neustadt w Schwarzwaldzie), eksperymentalnie wprowadzają tę metodę także ośrodki w Austrii i Szwajcarii.

Teberia 12/2014 59


NA CZASIE Do całości układanki i tu jednak potrzebny jest śnieg sztuczny. Produkuje się go w styczniu i lutym, bo te miesiące są najzimniejsze, a więc produkcja jest najbardziej efektywna. W trakcie przechowywanie śniegu, największym zagrożeniem nie są wysokie temperatury, lecz wiatr i deszcz. Wiatr może zniszczyć izolacyjną konstrukcję, a deszcz ją rozstąpić i zmyć. Słońce jest w stanie zniszczyć około 20 procent śniegu, gdyż ten pod wpływem promieni nie topnieje natychmiast – woda, powstała z topniejącej pierwszej warstwy zbiera się na powierzchni i dodatkowo chłodzi pozostałe, głębokie warstwy śniegu.

kach jesienią, jeszcze zanim pojawią się pierwsze opady nowego śniegu. Jeśli się pojawią… Choć snow farming jest ratunkiem dla wcześniej zaplanowanych sportowych imprez zimowych, to jednak na zwykłe turystyczne trasy biegowe i stoki narciarskie wciąż nie jest idealnym rozwiązaniem – na ich potrzeby procedura ta jest zbyt droga i uciążliwa. Ze względu jednak na anomalie pogodowe, technologie związane ze sztucznym śniegiem, jak i z tym przechowywanym z poprzedniego sezonu lub z terenów, w których występuje on obficie, z pewnością będą się rozwijały.

Jeśli wszystko zakończy się sukcesem, zeszłoroczny śnieg rozsypuje się na sto-

Teberia 12/2014 60

Aneta Żukowska



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.