
3 minute read
Zapasy broni dla Ukrainy się WYCZERPAŁY
„Super Express”: – Po wielkich oczekiwaniach wobec ukraińskiej kontrofensywy przyszło rozczarowanie. Niektórzy eksperci stawiają nawet tezę, że Kijów zaczyna przegrywać tę wojnę. Jak odnosi się do niej pan major?
Mjr Arkadiusz Kups: – Ukraina nie przegrywa. Ukraina zaczyna jednak łamać sobie zęby, zaczyna sobie te zęby wybijać. Musimy wziąć pod uwagę różnicę potencjałów ludnościowych i fakt, że Rosja nie prowadzi wojny na swoim terenie. Każde wyłączenie prądu, każda awaria, każdy nalot, to problemy dla gospodarki, a Rosja ich nie ma. Pod wieloma względami Moskwa jest też samowystarczalna. Będzie klepać te czołgi, produkować samoloty, sprowadzać podzespoły z Chin, czy Indii.
Advertisement
– A sama kontrofensywa Ukrainy?
– Rosja miała czas, miała rok na to, żeby rozbudować stanowiska obronne. Doskonale to zorganizowali, wybrali teren, oparli się o wzgórza, o zbiorniki wodne. To cały system. Ukraińcy mają problem, żeby przejść przez pas osłaniania. To pola minowe, nie można tam sobie na wiele pozwolić. Ciągle nie mają też panowania na niebie. Kontrofensywa może nawet stanąć. Nie będzie czym walczyć.
Z kolei Rosjanie byli i są za słabi, żeby sobie podporządkować Ukrainę. Sytuacja jest patowa. Bez polityki, bez negocjacji z zewnątrz, nic się nie zmieni. Kluczem do otwarcia całej sytuacji są Chiny. To one mają największy wpływ na Rosję. – Ofensywa Ukrainy miała być przygotowaniem gruntu przed ewentualnymi rozmowami, zdaniem pana
Powinniśmy zdecydowanie mocniej postawić na nasz przemysł obronny. Przecież wojska nie tworzy się w rok, czy dwa, to bardzo długotrwały proces majora, Kijów może nie mieć już lepszej pozycji wyjściowej do negocjacji, od obecnej?
– Pomaga to, co otrzymali z Zachodu. Możliwość atakowania celów oddalonych o sto, czy sto pięćdziesiąt kilometrów. Przypominam jednak, że Rosja cały czas prowadzi mobilizację, a Ukraina nie ma już kogo ściągać. Ani Abramsy, ani Leopardy, to nie są też czołgi niezniszczalne, ten sprzęt się zużywa. To wszystko trzeba naprawiać, wymieniać i tankować, to ogromne pieniądze. Poza tym w Europie nie ma już czołgów. Wszyscy szukają. – Ukraina zatem nie powinna czekać już na lepszą sytuację?
– Żeby Ukraina ruszyła do przodu, musi mieć skrzydła. Musi mieć samoloty i panowanie w powietrzu. Trzeba zadać sobie pyta -

Rosja miała czas, miała rok na to, żeby rozbudować stanowiska obronne. Doskonale to zorganizowali, wybrali teren, oparli się o wzgórza, o zbiorniki wodne. To cały system nie dokąd zmierzamy i co będzie dalej. Przecież europejskie zapasy już się wyczerpały. Przecież dziennie wystrzeliwuje się tysiące sztuk amunicji. Niektórych kalibrów już nie ma. Trudno też z optymizmem patrzeć na sytuację w Rosji. Wszyscy czekali na to, że coś się wydarzy w Moskwie, a nie ma żadnego przełomu. W tym wszystkim jesteśmy my, którzy mamy wojnę za granicą. To jest bardzo blisko.
– Jeżeli chodzi o nasze bezpieczeństwo, wiceminister spraw wewnętrznych
Maciej Wąsik, mówił w Radiu Wnet, że każdy kto bagatelizuje zagrożenie, ze strony rosyjskich najemników jest szalony. Ma rację?
– Problemem, na ten moment, są przede wszystkim wybory. Politycy próbują jakoś ograć tę sytuację. Grupa stu najemników Wagnera nie jest żadnym zagrożeniem. Przecież nie mają sprzętu zmechanizowane - go, ani ciężkiej broni, nie są więc żadnym zagrożeniem. Jeżeli ze strony Białorusi wleciały śmigłowce, to problemem jest to, że nikt tego nie zauważył. Pojawia się też pytanie, jakie mamy procedury i możliwości. A jak słyszę słowa, że powinniśmy je zestrzelić, to zastanawiam się, o co tak naprawdę tutaj chodzi.
– Usłyszał to Pan od Radosława Sikorskiego, byłego szefa MON, MSZ, byłego Marszałka Sejmu, a dzisiaj deputowanego do Parlamentu Europejskiego z Platformy Obywatelskiej.
– Słyszałem to też od byłych wojskowych. Śmigłowiec można wykryć na podstawie hałasu z odległości
3-4 kilometrów. To kwestia zejścia na szczebel taktyczny, to są posterunki obserwacyjne, to są drony, wieże obserwacyjne. Przecież mamy tam straż graniczną. Wcześniej można było przecież wykryć drony, które przerzucały narko - tyki. To w jaki sposób wleciały te śmigłowce.
– A jak w takiej sytuacji powinna być nasza reakcja?
– Nie ma idealnego rozwiązania. Tupanie nogą nic nie da. Cała strategia Białorusi jest obliczona na wewnętrzne zamieszanie. Wiedzą, jak wygląda nasz polityczny kocioł, chcą żebyśmy się kłócili. To właśnie ich strategia. Musimy jednak zrozumieć jeszcze jedna istotną rzecz. Po tym jak pomogliśmy Ukrainie, potrzebujemy masą wojskowego sprzętu. Na tej wojnie wojnie zaczynają wszyscy zarabiać, tylko nie my. Powinniśmy zdecydowanie mocniej postawić na nasz przemysł obronny. Przecież wojska nie tworzy się w rok, czy dwa, to bardzo długotrwały proces. Jeszcze parę lat temu wielkim sukcesem było kupienie 20 Himarsów, teraz mamy kupić ich 500.
– W tym wydatkowaniu potężnych środków, widzi pan plan i koncepcję, czy zbyt impulsywne działania, jakbyśmy obawiali się wojny choćby za rok?
Cała strategia
Białorusi jest obliczona na wewnętrzne zamieszanie. Wiedzą, jak wygląda nasz polityczny kocioł, chcą żebyśmy się kłócili. To właśnie ich strategia
– Rosja przez najbliższe 5, czy 7 lat, a może i więcej, będzie całkowicie wyłączona, jeżeli chodzi o możliwości atakowania kogokolwiek. Mamy więc czas. Powinniśmy postawić jednak, w dużo większej, niż do tej pory mierze, na przemysł krajowy.