Adam mickiewicz pan tadeusz

Page 388

S³oñce ju¿ gas³o, wieczór by³ ciep³y i cichy; Okr¹g niebios gdzieniegdzie chmurkami zas³any, U góry b³êkitnawy, na zachód ró¿any; Chmurki wró¿¹ pogodê, lekkie i œwiec¹ce, Tam jako trzody owiec na murawie œpi¹ce, Ówdzie nieco drobniejsze, jak stada cyranek. Na zachód ob³ok na kszta³t r¹bkowych firanek, Przejrzysty, sfa³dowany, po wierzchu per³owy, Po brzegach poz³acany, w g³êbi purpurowy, Jeszcze blaskiem zachodu tli³ siê i roz¿arza³, A¿ powoli po¿ó³knia³, zbladn¹³ i poszarza³; S³oñce spuœci³o g³owê, ob³ok zasunê³o I raz ciep³ym powiewem westchn¹wszy - usnê³o.

A szlachta ci¹gle pije i wiwaty wznosi: Napoleona, Wodzów, Tadeusza, Zosi, Wreszcie z kolei wszystkich trzech par zarêczonych, Wszystkich goœci obecnych, wszystkich zaproszonych, Wszystkich przyjació³, których kto ¿ywych spamiêta I których zmar³ych pamiêæ pozosta³a œwiêta! I ja tam z goœæmi by³em, miód i wino pi³em, A com widzia³ i s³ysza³, w ksiêgi umieœci³em.

KONIEC

387


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.