Przygody Morathiego Amadisa : Część II- Próba Ucieczki

Page 1

Część II - 1 Próba ucieczki W pomieszczeniu było bardzo ciemno, ledwo dostrzegłem Rodianina stojącego przede mną. Po chwili światła rozświetliły całą piwnicę, a łowca nagród podszedł do mnie. Mówił do mnie coś w języku Rodiańskim a ja próbowałem coś powiedzieć, ale miałem zaklejone usta. Bałem się potwornie. Nigdy nie byłem tak bardzo przerażony. Patrzyłem mu w jego błękitne oczy, które po chwili przypomniały mi kim jest ten łowca. Był to Greedo, jeden z łowców nagród Jabby the Hutt'a, a teraz miał zlecenie na mnie u piratów. Co ja im zrobiłem? -Już ocknąłeś się? -Powiedział groźnie Rodian. Lekko pokiwałem głową, bałem się go. Po chwili zielonoskóry wyszedł, a za nim wszedł jakiś Weequay. Był to jeden z piratów ich kapitana, Hondo Ohnaki. Łatwo było ich przekupić, pewnie Hondo za mało im płacił, no ale co poradzę na to? Jak zwykle nic. Weequay podszedł do mnie i przystawił nóż do gardła odklejając mi usta. -Gdzie jest starożytny miecz świetlny Jedi!? -Patrzyłem na niego ze strachem i zdziwieniem. Skąd ja mam znać sekrety Jedi skoro nawet nim nie jestem? Ale za to mój ojciec, Seassee Tiin był mistrzem Jedi oraz członkiem rady. -Ale ja nie wiem...Ja nawet nie jestem Jedi...-powiedziałem jąkając się ze strachu. Kto by się nie bał, kiedy się zostaje porwany? -Dobrze wiem, że Seasee to twój ojciec! I on Ci mówi te ich sekrety więc gadaj albo pożałujesz! powiedział groźnym tonem -Ja naprawdę nie wiem....Przysięgam -Zrozumiałem, że i tak nic to nie da. Pirat wbił mi nóż w rękę, a ja jęknąłem bardzo głośno z bólu. Moja ręka zaczęła krwawić na zielono, ponieważ Twi'lekowie mają krew zieloną, tak samo jak Rodianie. Znowu zapytał o ten dziwny miecz, a ja naprawdę nic o nim nie wiedziałem. Podniósł elektropałkę z szafki, której nawet nie zauważyłem. Dotknął mnie tą pałką co spowodowało porażenie dużą ilością prądu moje ciało. Torturował mnie tak długo, aż nie powiedziałem, gdzie jest mój ojciec Seassee i że to on napewno wie gdzie ta rzecz się znajduje. Weequay uśmiechnął się ironicznie do mnie i trochę poluzował linę, przez co już nie wbijała mi się tak bardzo i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Na brązowym stoliku obok krzesła na którym siedziałem, leżał ostry nóż. Dosięgnąłem go ręką i rozciąłem linę i przy okazji trochę ręce potem rozciąłem drugą i już byłem wolny. Wstałem, bardzo mnie nogi bolały i miałem na nich siniaki. Podejrzewam, że poobijali mnie trochę zanim się obudziłem. No ale trudno, z trudem podszedłem do łóżka, które stało pod jasnoniebieską ścianą w rogu. Schowałem się pod łóżko i czekałem aż ktoś wejdzie do środka a ja zabiorę temu komuś klucze, aby stąd wyjść. Po chwili jakiś pirat wszedł do pomieszczenia i spojrzał na drewniane krzesło do którego byłem niedawno przywiązany. Rozglądał się, a ja po cichu wyszedłem spod łóżka i podszedłem do niego, poczym dźgnąłem go nożem w brzuch. Weequay upadł na ziemię martwy, a ja przeniosłem go pod łóżko, gdzie się chowałem. Po chwili wyszedłem z piwnicy i od razu doszedłem do dużego pomieszczenia, gdzie były komputery, hologramy krążowników wojsk Republiki Galaktycznej oraz Konfederacji Niepodległych Systemów, zwanej Separatystami. Wszedłem do tego pokoju i znalazłem komunikator. Próbowałem skontaktować się z Najwyższym Kanclerzem Republiki - Sheevem Palpatinem, ale wszystkie połączenia z Ryloth zostały nagle zablokowane. Zdziwiłem się, czyżby ktoś chciał przeprowadzić inwazję na moją rodzimą planetę? Bałem się tego. Postanowiłem coś zdziałać. Podszedłem do komputera, mój ojciec był Jedi w Republice, więc postanowiłem pomóc jemu i całemu zakonowi, żołnierzom i senatorom. Były tu również taktyki obu stron konfliktu zwanego "Wojny Klonów". Postanowiłem usunąć to, więc włamałem się do systemu piratów, byłem bardzo dobry w komputerach więc poszło jak z płatka, a bynajmniej włamanie do komputera. Teraz najtrudniejsza część, usunięcie danych Republiki. Po chwili do tego pokoju wszedł pirat. Szukał mnie napewno. Schowałem się szybko pod drewniane biurko na którym stał komputer, a pirat chodził po pomieszczeniu i rozglądał się, a w ręku trzymał blaster. Starałem się uspokoić, lecz na marne. Po chwili pirat zauważył mnie i podbiegł do mnie i złapał w pasie, po czym wyciągnął mnie z pod biurka i trzymał mocno. Dopiero teraz zauważyłem, że nóż który miałem, zostawiłem na biurku i nie miałem czym się obronić. Po chwili spojrzałem w


okno i noim oczom ukazało się kilka krążowników Federacji Handlowej. Wiedziałem, że chodziło o te hologramy, które widziałem. -Teraz zabiorę Cię do twojego nowego domu -powiedział i zaśmiał się Weequay. Wyszliśmy z tego pokoju i zeszliśmy po schodach na dół i wróciliśmy do piwnicy, gdzie znowu mnie przywiązał do krzesła sztywną liną i tym razem zabrał wszystkie przedmioty, które mogłyby mi pomóc w ucieczce. Nad Ryloth szykowała się wielka bitwa. Weequay'anin wyszedł z piwnicy i zamknął mnie na klucz. Mogłem teraz liczyć tylko na to, że Federacja Handlowa teraz mnie nie zabije, chyba, że będzie dowodził bitwą najbardziej niebezpieczny droid, Generał Grievous. Grievous był Kaleeshan'em pochodzącym z planety Kalee. Był on kiedyś istotą żywą, lecz Separatyści zmienili go w droida ze sztuczną intelogencją i oprogramowaniem przez które myśli, że za wszystkie jego krzywdy odpowiedzialny jest zakon Jedi. Oczywiście było to kłamstwo. Generał był bardzo brutalny i bardzo rzadko zostawiał kogokolwiek przy życiu. Więc dlaczego miałby akurat mnie nie zabijać? Może powinienem do niego dołączyć? I być przeciwnikiem mojego własnego ojca, który został mistrzem Jedi? Postanowiłem stąd jakoś uciec i może uda mi się. Po chwili do pomieszczenia w którym przebywałem wszedł jeden z porywaczy, a raczej porywaczka. Była to w miarę wysoka kobieta. Była tak samo jak ja Twi'lekiem. Miała zielone oczy i drobną budowę ciała. Jej skóra była pokryta kolorem niebieskim, a była ubrana w brązową koszulę, zielone spodnie oraz niebieskie, wysokie buty. Spojrzałem na nią, ciekawe co chciała. Podeszła do mnie i rozwiązała. Zdziwiłem się. -Nie bój się Morathi, pomogę Ci stąd uciec. -Ciekawiło mnie co Twi'lekanka chce w zamian. Piraci za wszystko chcą coś w zamian, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Wstałem i razem z kobietą wybiegliśmy z piwnicy. Ręka ciągle mi krwawiła i bolała, przez to, że jeden z nich dźgnął mnie nożem. No ale mam nadzieję, że Federacja zrobi z nimi co trzeba. Wybiegliśmy z budynku, była to baza piratów i chyba centrum dowodzenia. Po chwili na ląd zleciały barki transportowe typu C9979. W środku było bardzo dużo droidów B1, B2, BX, zwane commando droidami, oraz droidy niszczyciele, zwane też droidekami. Kiedy statki wylądowały, otworzyło się wejście do okrętów. Ze środków transportowców wyjechało ponad dwadzieścia czołgów typu AAT, wielka armia droidów wszystkich typów jakie były znane w galaktyce oraz defoliator. Jak przebiegnie inwazja Federacji Handlowej? Jak potoczy się dalsza historia Morathiego? Tego dowiecie się w następnych częściach serii "Przygód Morathiego"


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.