Magazyn Runandtravel.pl / LATO 2019

Page 112

3.. 2... 1... START! Start poprzedziło krótkie przemówienie organizatorów, odliczanie i punktualnie o 8:00 ruszyliśmy! Zaczynamy naprawdę szybko, wszyscy, którzy wiedzą, co ich czeka, chcą jak najszybciej dobiec do przewężenia na dobrym miejscu, by na podejściu nie utknąć za wolniejszymi biegaczami. Uffff, udaje mi się sprawnie pokonać pierwszy kilometr po asfalcie i zaczynam wdrapywać się pod górę, przewężenie jest może i krótkie, ale jeśli startowałabym z końca pierwszej strefy (lub dalszych), na pewno straciłabym przynajmniej kilka minut czekając w kolejce. Odcinek do pierwszego punktu kontrolnego jest bardzo łatwy, poza pierwszym podejściem i kawałkiem ścieżki w terenie spora jego część prowadzi asfaltem. Do pokonania były jedynie niewielkie podbiegi i zbiegi, i jak to na początku zawodów wszyscy biegli żwawo, więc początkowe kilometry minęły naprawdę szybko. Trasa całego biegu to w przeważającej części szlak MacLehose, a sam początek biegu poprowadzony jest w przeważającej części wybrzeżem Morza Południowochińskiego, czasem wręcz po plaży, dzięki czemu można podziwiać wspaniałe widoki. Przez pierwszy punkt kontrolny na 12 km, umiejscowionym tuż za tamą oddzielającą morze od rezerwuaru High Island, przebiegłam bez zatrzymywania się, nie dolewałam nawet wody. Z racji tego, iż na całej 103-kilometrowej trasie znajdowało się aż dziesięć punktów kontrolnych oraz jedenasty na mecie nie było potrzeby zabierania ze sobą większej ilości picia czy jedzenia. Co więcej, punkty były świetnie zaopatrzone, ponieważ znajdowały się na nich zarówno ciepłe, jak i zimne posiłki, różne napoje oraz przekąski. Nie brakowało tam kulek z ryżu (rewelacja!), pieczonych batatów, bakalii, kanapeczek czy batonów oraz dań w postaci zupy Wonton czy makaronu Udon. Myślę, że każdy był w stanie znaleźć tam coś dla siebie. Ja szczególnie polecam kulki ryżowe, które były lekko posolone i smakowały wyśmienicie oraz dodawały dużo energii, nie obciążając żołądka. Świetnie sprawdziły się również owocowe batony o żelowej konsystencji (podobno takie same są na UTMB).

30 STOPNI, DUŻA WILGOTNOŚĆ I PIERWSZE PODEJŚCIE Zaraz za pierwszym punktem zaczynało się pierwsze dłuższe podejście, Tylko 300 m w górę, ale przy wysokiej temperaturze oraz wilgotności, można było je odczuć. A temperatura rzeczywiście była wysoka, zegarek chwilami pokazywał 30 stopni (pewnie trochę zawyżał, prognozy mówiły o 20-25). Panowała niewyobrażalna wręcz wilgotność powietrza, chwilami biegliśmy dosłownie w chmurze. Bardzo ciężko się oddychało i organizm co chwilę dopominał się o wodę. 112

Po przebiegnięciu kolejnych 10 km po kilku plażach i pokonaniu kilku niewielkich górek dotarłam do drugiego punktu, zlokalizowanego na plaży Ham Ti. Od tego punktu wodę musiałam uzupełniać na każdym punkcie kontrolnym. Kolejne odrobinę większe podejście to Ngau Yee Shek Shan na 29 km trasy, gdzie należało zrobić około 400 m przewyższenia. Po szybkim zbiegu docieram do trzeciego punktu kontrolnego, gdzie spotykam Carole Pipolo, która kibicowała w tym miejscu biegaczom i wspierała team Instinct. Zapytałam ją o Jaromira, ale odpowiedziała tylko, że ma się dobrze i był tu już dawno temu. To dodało mi skrzydeł, ponieważ wiedziałam, że jak zwykle świetnie sobie radzi. Ku mojemu zdziwieniu, kiedy wybiegałam z punktu, zobaczyłam jeszcze jedną znajomą twarz – Meghan Laws, amerykańską biegaczkę, z którą rozmawiałam dzień wcześniej na konferencji prasowej i która prezentowana była w top 10 kobiet! Meghan wbiegała na punkt kontrolny na 34 kilometrze w momencie, kiedy ja z niego wybiegałam. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i to był ostatni moment, kiedy ją widziałam. Na mecie okazało się, że przybiegła grubo ponad 2,5 godziny po mnie. Odcinek od 3 do 5 punktu kontrolnego, który znajdował się na 51 kilometrze, był najprostszy z całego biegu. Trasa prowadziła przez kolejne 16 km głównie wybetonowanymi ścieżkami, po w miarę płaskim i mało wymagającym terenie. Finalnie pierwsza połowa trasy to 1800 metrów przewyższeń po nie sprawiających trudności, łatwych technicznie ścieżkach, więc można było zrobić ją naprawdę szybko. W moim przypadku zajęło to 6 godzin i 20 minut i zrobiłam to na sporym luzie, starając się zachować siły na później. Oczywiście, fragmenty trudniejsze technicznie z kamieniami czy z korzeniami były także obecne, jednak nie były one wyjątkowo trudne. Dla mnie największą trudnością była pogoda. Pomimo tego, iż na miejsce przylecieliśmy na 7 dni przed startem, to warunki atmosferyczne, które panowały w trakcie biegu, skutecznie utrudniały ściganie.

SCHODY, SCHODY.. I SCHODY Prawdziwa „zabawa” miała zacząć się w drugiej połowie i dokładnie tak było. Profil trasy wygląda dokładnie tak, jakby ktoś celowo skleił ze sobą dwa różne biegi – wszystko, co trudne i złe umieszczając w jego drugiej części, a ładne i miłe na początku. Tuż za punktem było podejście, a potem kolejne, i kolejne, i kolejne.... W drugiej połowie trasy - na odcinku 52 km mieliśmy do pokonania 3500 m przewyższeń (cała trasa miała 5300 m podejść oraz 4700 m zbiegów). Ta część wymagała większych umiejętności. Znajdowały się na niej dłuższe oraz dużo bardziej strome podejścia w trudniejszym terenie oraz zbiegi. Momentami musiałam schodzić zamiast zbiegać. Schody to również motyw przewodni biegu. Występują w każdej formie i postaci i na każdym odcinku. W górę, schody w dół, kamienne, drewniane, betonowe, często bardzo małe oraz strome.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.