z marką Eichholtz, która jest luksusowa i którą wprowadziłam na nasz rynek. Pamiętam, jak nabyłam czarny kredens z francuskimi okuciami za 10 tysięcy złotych, zastanawiając się czy w ogóle ktoś to kupi. To było 15 lat temu, kiedy takie rzeczy były ryzykowne. Zaczynałam ze skromnym budżetem, ale odważnie. Anna Szulc związała się nie tyko z Eichholtz. Także z marką Riviera Maison: – Eichholtz jest mocno luksusowy. Robimy dużo biur, trochę publicznych miejsc, jak piękne oceanarium w Międzyzdrojach, trochę luksusowych domów, aranżujemy tarasy i ogrody zimowe. Tam ten styl pasuje. Natomiast Riviera jest bardziej „cosy”, jest bardziej przytulna, domowa. Pasuje również do nadmorskich apartamentów, które także urządzamy. Poświęciłam się tej marce tego stopnia, że zostaliśmy pierwszym dilerem premium w Polsce. W temacie urządzania wnętrz we wspólnym portfolio Anny Szulc i Krystyny Cumanis znajduje się także home staging i przygotowywanie pokazowych apartamentów dla deweloperów. Jesteś tym, jak mieszkasz
To w jakim otoczeniu mieszkamy jest bardzo ważne. Wystrój, meble, wszelkie elementy, nawet najdrobniejsze bibeloty – wszystko powinny, być odzwierciedleniem nas samych. – To musi być nasze – podkreśla
28
pani Anna. – Nie urządzajmy domu tak samo jak ktoś inny, nie podążajmy ślepo za modą. Nie róbmy z domów showroomów i muzeów. To mija się z celem. Jestem wielką przeciwniczką kompletów. Cały czas edukuję moich klientów, by się nie bali stawiać w swoich domach rzeczy tylko z pozoru niepasujących do siebie. Dobrze jest mieszać style, bawić się tym. Myślę, że to kwestia naszej mentalności, a nie finansów. W związku z tym Anna Szulc robi to na co chyba nikt inny w tej branży nie ma odwagi: wypożycza klientom na pewien okres rzeczy ze swojego salonu. – Urządzamy w ten sposób domy na cały weekend– zdradza szczegóły. – Nie biorę za to ani złotówki. Ci ludzie maja się z tym oswoić, mają być przekonani, że tak chcą mieszkać. I to się udaje. Relacja z klientem jest bardzo bliska, w końcu wchodzimy do czyjegoś domu, do czyjegoś życia. Otwieramy drzwi, otwieramy szafy, przestawiamy wszystkie meble, rozmawiamy z klientem, zadajemy mu różne pytania. Dopasowujemy meble do salonu, do ogrodu, do mentalności mieszkańców tego domu. To nie może być przypadkowe. Wydaje mi się, że jestem w tym autentyczna. Oczywiście nie działamy charytatywnie, ale ta pasja, ta chęć zmiany czyjegoś życia jest silniejsza niż ta cała komercja. Ludzie to czują – mówi. Urządzając domy pani Anna trafia na różne potrzeby swoich klientów. Jest otwarta na najbardziej śmiałe propozycje. – Jedna z moich klientek
Temat z okładki