Prestiż Magazyn Koszaliński wydanie (9/77) październik-listopad 2016

Page 72

72

SPOŁECZEŃSTWO

cmentarzu w Mariefred. Pozostali pracowali w lesie, wynajmowali się do roboty u okolicznych rolników. Wielu zostało w Szwecji na stale. Rudolf Wanke po ponad pięciu latach wrócił do kraju. Przywiózł nieśmiertelnik i łyżkę. Łyżka jest posrebrzana, ma wybity symbol Marynarki Wojennej. Syn Wankego trzyma w ręku tę cenną rodzinną pamiątkę.- Ojciec miał ją ze sobą przez cały czas służby na „Rysiu” - tłumaczy. W albumie rodzinnym zachowało się zdjęcie Rudolfa z sierpnia 1945 roku: marynarz siedzi w swojej kajucie pod ścianą i z talerza na taborecie zajada zupę. Je najpewniej łyżką, która dziś dla syna stanowi niemal świętość! ŚMIERĆ ZAGLĄDA W OCZY Pan Piotr pokazuje też drugą, skromną, aluminiową łyżkę. - Mama miała ją w obozie – tłumaczy. - Z przodu ma wygrawerowany numer z Birkenau – 46135, z tyłu – numer z Ravensbrück – 68090. Pani Felicja wspominała, że kupiła ją w obozie za pajdę chleba. Nosiła pod pasiakiem, dlatego zawsze była przy niej. Jak największa przyjaciółka. Wojenne ścieżki poprowadziły Felicję także do Szwecji. Ale wpierw przeszła obozową gehennę. W marcu 1943 r. gestapo przejęło jej listy do brata, który siedział w areszcie w Szczecinie. Trafiła do aresztu we Wrześni, potem do obozu koncentracyjnego Fort VII w Poznaniu. W czerwcu 1943 roku, jako 19-letnia dziewczyna, została wywieziona do obozu w Auschwitz-Birkenau. Pracowała przy kopaniu rowów melioracyjnych i w kamieniołomach. Pod koniec października 1943 roku zachorowała na tyfus. Zabrali ją na rewir, czyli do obozowego szpitala. Starzy więźniowie ostrzegali, że stamtąd się nie wraca. - Byłam półprzytomna, majaczyłam. Ale przeżyłam! - wspominała. Kiedy wyzdrowiała, dostała robotę przy wynoszeniu kubłów z odchodami więźniów chorych na gruźlicę. Pracowała też w trupim komando. Tu zadaniem więźniarek było ładowanie zwłok na ciężarówkę, która odwoziła je do krematorium.

W 1970 roku pani Felicja umieściła w pamiętniku syna następujący wpis:„Piotrusiu, wszystko na świecie przemija powoli, troska o dobro i to co boli. Wszystko przemija, bo tak chce przeznaczenie, lecz jedno zawsze zostanie - wspomnienie.” Po dwóch tygodniach znów trafiła na rewir. Chorowała na pęcherzycę, jej ciało toczył świerzb. Brud i brak jedzenia były nie do zniesienia. Po roku pobytu w obozie ważyła 36 kilogramów. Najtrudniejszy – przekonywała - był jednak ciągły terror i świadomość, że na każdym kroku czyha śmierć. W jej bloku była grupa karłów. Zlikwidowali tych ludzi z dnia na dzień. Cały obóz cygański zniknął w jedną noc. Męski obóz, który był przy krematorium, też został zlikwidowany. PRZEZ RAVENSBRÜCK DO SZWECJI W lecie 1944 roku wśród więźniów poszła pogłoska, że Niemcy chcą wysłać na Zachód transport młodych ludzi. W niemieckich zakładach coraz bardziej brakowało rąk do pracy. Felicja była chuda i schorowana. Wierzyła jednak, że uda jej się dostać do tego transportu. Gorzej niż w Birkenau chyba nie mogło być nigdzie. I udało się. Z najlepszą koleżanką wcisnęła się do wagonów jadących w głąb Niemiec. Po kilku dniach transport dotarł do mia-


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.