Noc Kryminału opowiadania

Page 1

Noc kryminału

Lista sprawców opowiadań...

Natalia Indulska Requiem

Iwona Wieteska Nieślubny dzień

Lidia Kordowska Praktykanci

Barbara Ślązak Prawda

Ilona Mrozowska Kto zabił ciotkę Łucję?

Marta Sikorska Na kogo wypadnie…

Monika Wawrzyńska Studnia z kominem

Maciej Kidawa Dwa miliony siedemset

Od wydawcy: „Noc kryminału w Legionowie” to doskonała lektura na jesienne wieczory i leniwe weekendy. Świetna książka dla miłośników klasycznego kryminału. Motywami przewodnimi zebranych opowiadań są zazdrość, kłamstwo, intryga, zbrodnia, pieniądze i miłość – czyli wszystko to, co sprawia, że mamy ochotę sięgnąć po książkę z tego gatunku. Brakuje tylko wątków politycznych, ale może następnym razem! Miejscem akcji opowiadań jest tytułowe miasto i jego okolice. Do każdego opowiadania zostały zrobione zdjęcia przez legionowską grupę fotograficzną 9 migawek, za co serdecznie dziękuję. Zarówno autorzy fotografii jak i opowiadań mieli świetną zabawę przy pracy nad tym zbiorem. Mam nadzieję, że czytelnicy docenią twórczość debiutantów i formę publikacji prac konkursowych. Może sami spróbują sił w kolejnych „zmaganiach” literackich? „Noc kryminału” rozpoczyna bowiem serię opowiadań o Legionowie i okolicach. Już niedługo kolejny konkurs – szukaj na www.plonskapress.pl

PLO NSKA PRES S

w w w . p l o n s k a p r e s s . p l Katarzyna Płońska

Cena: 37,90 zł (w tym 5%VAT) ISBN: 978-83-936303-0-1

Patronat medialny:

myślkalna L

Współpraca

Noc kryminału w Legionowie

Autorami ośmiu utworów są debiutanci, którzy wzięli udział w konkursie literackim.

w Legionowie

O tej porze bar wydawał się wyludniony. Jedyny klient siedział przy stoliku w kącie. W tle płynęła cicha muzyka. Uśmiechnęłam się do kelnerki, która zamiatała podłogę i usiadłam na wytartym krześle przy barze. Lubiłam tu przychodzić. Zresztą robiłam to często, nie chcą wieczorami siedzieć sama w domu, kiedy Julka tutaj pracowała. Oparłam głowę o wypłowiały blat, kiedy z zaplecza wyłonił się mój ulubiony barman. Kacper. -Cześć maleńka- powiedział uśmiechając się smutno. Zawsze rozwalało mnie to, że traktował mnie jak siostrę. W rzeczywistości miał pięć młodszych sióstr , i zawsze twierdził, że mu je przypominamzrobię ci coś specjalnego. W milczeniu patrzyłam jak sięga po różne butelki odmierzając właściwe proporcję.

Dalej za dużo nie wiemy. Zakneblowano ją zwykłą taśmą do zaklejania paczek. Można ją kupić praktycznie wszędzie. Nie zidentyfikowaliśmy narzędzia którym zadane były te cięcia, choć musiała je zrobić osoba leworęczna. Ręce miała wykręcone, jednak nie znaleźliśmy nigdzie tego, czym została skrępowana- wyliczał zirytowany- zero odcisków palców, zero DNA sprawcy. Nawet pod paznokciami nie znaleźliśmy żadnego obcego naskórka. -Jakby w ogóle się nie broniła.

Opowiadania Konkursowe

n

tow coffee

okladka.indd 1

2012-11-28 20:10:15


Noc kryminału w Legionowie

01_tytułowe.indd 1

2012-11-27 15:11:31


01_tytułowe.indd 2

2012-11-27 15:11:31


Noc kryminału w Legionowie Opowiadania konkursowe

Legionowo 2012

01_tytułowe.indd 3

2012-11-27 15:11:31


Redakcja Katarzyna Pawłowska Projekt graficzny, skład i łamanie: PLONSKAPRESS Fotografie Artur Nowacki Danuta Witkowska Marek Stor Jacek Biegajski Iwona Wymazał Barbara Wymazał Paweł Horąży Dorota Milerowicz Dziękujemy wszystkim statystom za udział w sesjach. Copyright@ 2012 PlonskaPress studio wydawniczo-poligraficzne Katarzyna Płońska Legionowo 2012 ISBN: 978-83-936303-0-1 Wydawca:

PLONSKAPRESS

w w w . p l o n s k a p r e s s . p l Katarzyna Płońska

05-119 Legionowo, ul. Słoneczna 31 tel./fax 22 784 23 62 e-mail:biuro@plonskapress.pl www.plonskapress.pl Druk i oprawa: Drukarnia DSS ul. Wolska 108, 05-119 Wola Aleksandra e-mail: druk@rnia.pl

01_tytułowe.indd 4

2012-11-27 15:11:31


Spis treści Praktykanci Lidia Kordowska............................................................................... 9 Na kogo wypadnie… Marta Sikorska................................................................................. 31 PRAWDA Barbara Ślązak................................................................................ 79 KTO ZABIŁ CIOTKĘ ŁUCJĘ? Ilona Mrozowska............................................................................ 95 STUDNIA Z KOMINEM Monika Wawrzyńska..................................................................... 141 Nieślubny dzień Iwona Wieteska............................................................................. 157 Requiem Natalia Indulska............................................................................ 173 Dwa miliony siedemset Maciej Kidawa.............................................................................. 221

01_tytułowe.indd 5

2012-11-27 15:11:31


01_tytułowe.indd 6

2012-11-27 15:11:32


Dla wszystkich, którzy wierzą, że warto... Wielkie ukłony i podziękowania dla autorów opowiadań i fotografii wydawca

01_tytułowe.indd 7

2012-11-27 15:11:32


01_tytułowe.indd 8

2012-11-27 15:11:32


06_studnia_wawrzynska.indd 140

2012-11-27 16:31:43


Monika Wawrzyńska

STUDNIA Z KOMINEM

06_studnia_wawrzynska.indd 141

2012-11-27 16:31:43


– 142 –

06_studnia_wawrzynska.indd 142

2012-11-27 16:31:44

fot. Paweł Horąży, Dorota Milerowicz - Grupa fotograficzna 9 migawek


Studnia z kominem

Andżela Wiaderna była damą w każdym calu. Jeśli przypadkowy obserwator natknąłby się na nią w sklepie Feniks w Chotomowie, zachwyciłby go zarówno dobrany do pasków sandałów lazurowy lakier na paznokciach stóp, jak i wyjątkowy odcień platynowego blondu na głowie. Pomiędzy platyną a lazurem tkwiła reszta Andżeli, obficie wyposażona przez szczodrobliwego Pana Boga. Andżela rzucała spod ciężkich od tuszu rzęs spojrzenia zranionej łani, a jej głębokie westchnienia poruszały plastikowe kurtyny działu mięsnego. Była nieprzyzwoicie bogata, należała do elity Chotomowa, gdzie najpierw do jej tatusia, a później do niej samej należały wszystkie miejscowe interesy, na których można było zarobić. Pierwsze pieniądze tatuś zdobył, odkupiwszy od sąsiadów leżące odłogiem nieużytki, aby w ciągu kilku lat zrobić z nich działki budowlane i sprzedać z pięciusetprocentowym zyskiem.

– 143 –

06_studnia_wawrzynska.indd 143

2012-11-27 16:31:45


Monika Wawrzyńska

Miejscowy Jacek pukał do serca Andżeli wiele miesięcy, ale nie miał szans z wygadanym młodzikiem z Zambrowa, którego Andżela „zapoznała” kiedyś w legionowskim solarium U Darka. Sławek z Zambrowa, kiedy już upewnił się, że Andżela zagwarantuje mu wygodne i bezproblemowe życie, zapałał do niej ogromną miłością i nawet zgodził się, żeby ich córka otrzymała na pierwsze imię Isaura. Przez „s”. Andżela wydymała zaś różane usteczka i z uwielbieniem patrzyła na swojego Mysia-Pysia, który spędzał wieczory w siłowni w Maximie i wracał do domu naładowany testosteronem jak wywrotka żwirem. * Życie Sławka było niemal sielanką. Nie musiał specjalnie harować, bo pieniążki same się pomnażały pod czujnym okiem Andżeli. Pomnożone przepływały radośnie na konto Sławka i pozwalały się zupełnie bezstresowo wydawać. Andżela była bardzo zadbaną kobietą, która lubiła, żeby ją często miziać. Sławek miział zatem ochoczo, ale mizianie ciągle tej samej stópki po kilkunastu miesiącach straciło swój urok. Mysio-Pysio zaczał się dyskretnie rozglądać za innym obiektem do miziania. Mógł przebierać, bo opalonych chętnych nie brakowało w całym Legionowie. Nim policzył do stu, już małe łapki z różowymi tipsami oplatały się jak bluszcz wokół jego umięśnionej klatki piersiowej. Nicola mrużyła filuternie oko i mamrocząc pod nosem miłosne zaklęcia, wynajmowała sobie Sławka na godziny. – Wiesz co, kotek? – zapytała go w pewien czwartek, kiedy leżeli w pogniecionej pościeli w poprzek łóżka. – 144 –

06_studnia_wawrzynska.indd 144

2012-11-27 16:31:45


Studnia z kominem

– Coooo? – ziewnął Sławcio. – Gdyby tak Andżela kiedyś kopła w kalendarz… Sławek zakrztusił się przez chwilę tchu i nie mógł złapać. – Mówi się „kopnęła” – poprawił ją, kręcąc głową z niedowierzaniem. – No dobra! – Nicola machnęła (machła?) ręką zniecierpliwiona. – Ale jakby wykitowała, to ty byś przejął cały jej majątek, nie? Sławcio zmarszczył brwi i zastygł na chwilę, bo straszliwa prawda uderzyła go jak siekiera obuchem. – No fakt! – mruknął. Że też sam nie wpadł na taki prosty pomysł! Andżela jest fajna, oczywiście, ale życie byłoby znacznie prostsze bez ukochanej małżonki. * Mózg Mysia-Pysia parował od nadmiaru pomysłów. Brzydził się przemocą – jak kopał psa, to zamykał oczy – i nie mógł tak po prostu ukręcić łba ukochanej. Najpierw postanowił ją otruć, ale po namyśle zrezygnował z tego rozwiązania. Andżela była bogata, starsza od niego i jej nagłe zejście po zjedzeniu muchomora mogłoby jednak rzucić na niego cień podejrzenia. Musiał wynająć zbira. Zbir spokojnie pozbędzie się ukochanej żony, a Sławcio będzie wiódł życie samotnego i bogatego wdowca. Nie mógł tylko się zdecydować, czy lepiej byłoby pozbyć się ciała, czy jednak pozwolić na jego odnalezienie? Z jednej strony, jak nie ma ciała, to i zbrodni nie ma, ale z drugiej strony, tak żyć z brzemieniem? No i jak nie znajdą – 145 –

06_studnia_wawrzynska.indd 145

2012-11-27 16:31:45


Monika Wawrzyńska

ciała, nie przeprowadzi tak łatwo sprawy spadkowej… Tak źle i tak niedobrze. Na wszelki wypadek zaczął rano biegać po okolicznych lasach od Dąbrowy Chotomowskiej przez Olszewnicę aż do Wieliszewa i szukać potencjalnych miejsc wiecznego pochówku dla małżonki. Schudł pięknie, ale w podjęciu decyzji mu to nie pomogło. Nicola zaczynała się niecierpliwić i grozić, że jeśli nie przyspieszy działań, to sama osobiście i własnoręcznie poinformuje Andżelę, że jej ukochany Mysio-Pysio ma z nią płomienny romans. – To jest nie do wytrzymania! Bynajmniej dla mnie! – tłumaczyła Mysiowi-Pysiowi. Sławek poczuł, że znajduje się między młotem a kowadłem. Z nerwów czasem mu się myliło, która z kobiet miała być obiektem jego morderczych żądz, i dawał temu upust w miłosnych igraszkach.

* Trawiony niepokojem Sławek zwierzył się ze swych rozterek przy piwie kumplowi z siłowni. – Wiesz, stary – westchnął głęboko – sam to nie mogę. Za delikatny jestem. – Noooo, rozumiem. – Kumpel splunął na podłogę. – Ja też, bracie, nie od tego jestem. – Siąknął i otarł nos rękawem. – Ale wiesz co? Mam pomysł! Sławek spojrzał na niego z powątpiewaniem, ale nic nie powiedział. – 146 –

06_studnia_wawrzynska.indd 146

2012-11-27 16:31:45


Studnia z kominem

– Musisz spotkać się z Krzychem. Zorganizuję ci spotkanko – zadeklarował się kumpel i zarżał radośnie. * Stali przy automatach, udając, że się nie znają. Krzychu zasłonił usta i mruknął cicho: – Pójdziesz do starostwa powiatowego. – No – odmruknął Sławek. – Tam wejdziesz na ostatnie piętro. Do Referatu Ochrony Środowiska i Efektów Cieplarnianych. – No – mruknął Sławek. – Wejdziesz do pokoju numer osiemset dwanaście. – Osiemset dwanaście. – I powiesz tak… – Krzychu zmrużył oczy i obniżył głos o oktawę. – Przysyła mnie Romek… – Romek? – zdziwił się Sławek. Krzychu przewrócił oczami i spojrzał na niego znacząco. – Aaaa! Romek! No tak… No i co dalej? – Ten facet to cyngiel Romka. – Cyngiel? – znowu zdziwił się Sławciu. – O Jezu! – jęknął bogobojnie. – To nie na moje nerwy… – To czego dupę zawracasz!? – zdenerwował się Krzychu. – Nie no, w porządku, w porządku. – Sławcio podniósł ręce do góry, poddając się losowi, i westchnął głęboko. Próba morderstwa była bardziej skomplikowana, niż mu się wcześniej wydawało. Po pierwsze, miał wrażenie, że chyba za dużo osób wie o jego zamiarze zgładzenia małżonki, po drugie, miał tak normalnie wejść do pokoju urzędnika państwowego i powiedzieć mu… No właśnie? CO? – 147 –

06_studnia_wawrzynska.indd 147

2012-11-27 16:31:45


Monika Wawrzyńska

– I co mam mu powiedzieć? – Że chcesz mu zlecić zaprojektowanie studni z kominem. – Cooo??? Krzychu w milczeniu obrzucił Sławka pogardliwym spojrzeniem. – Po cholerę komuś studnia z kominem? Aaaa! – zrozumiał po chwili Sławek. – To taki gryps? – Jasny gwint! – jęknął dla odmiany Krzychu. – Gdzieś ty się uchował? – Dobra, dobra, już jarzę przecież – zawstydził się nieco Sławcio. Krzychu spojrzał na niego z powątpiewaniem, nic nie odpowiedział, odwrócił się i opuścił lokal.

* Sławek wahał się kilka dni. Na próbę podjechał nawet do starostwa powiatowego, ale dotarł tylko do trzeciego piętra, do Urzędu Pracy. Jakoś mu nie leżało, żeby tak od razu wprowadzać w życie plan zabójstwa. Zbiegł z powrotem po schodach i przyrzekł sobie wrócić w następnym tygodniu. Następny tydzień przeleciał nie wiadomo kiedy i w piątek rano Sławcio obudził się z głębokim przekonaniem, że musi dokończyć dzieła. Założył białą koszulę z krótkim rękawem, spojrzał w lustro i doszedł do wniosku, że musi się jakoś zamaskować. Wybrał się zatem do Maxima do sklepu z zabawkami i zakupił trochę tylko przeterminowany komplet halloweenowy. Wrócił do domu, zamknął się w łazience, zapalił kinkiet nad lustrem i pracowicie zaczął smaro– 148 –

06_studnia_wawrzynska.indd 148

2012-11-27 16:31:45


Studnia z kominem

wać dołączonym do zestawu klejem powyżej górnej wargi. Potem lekko trzęsącymi się z emocji rękami przykleił wąs. Coś krzywo. Oderwał go z twarzy i aż przysiadł z wrażenia. – Uż ty! – wrzasnął, bo myślał przez chwilę, że zerwał wąsy razem ze skórą. Zamrugał, kilka łez spłynęło mu po policzku. Dotknął skóry pod nosem niemal pewny, że poczuje pod palcami bezpośrednio własną czaszkę. Spojrzał w lustro – pod nosem widniała czerwona pręga podepilacyjna. – No teraz to muszę te wąsy przykleić – mruknął do siebie i aż wzdrygnał się na myśl, że przecież trzeba będzie je kiedyś zdjąć. Tym razem bardzo precyzyjnie przyłożył wąsy, docisnął i… ruszył wąsikiem. Przylizał włosy, założył ciemne okulary i uznał, że jest gotowy na spotkanie z cynglem Romka, zwanym w kuluarach ratusza Rambo. Po kilku minutach zaparkował samochód pod starostwem powiatowym, w pewnej odległości od głównego parkingu. Wyłączył silnik i siedział chwilę w aucie, ale już po sześciu minutach koszula przykleiła mu się do grzbietu. Upał był obezwładniający. Wytarabanił się z samochodu, zatrzasnął drzwiczki i kliknął kluczykami. Pod wpływem potu wywołanego upałem i emocjami wąsy zaczęły żyć własnym życiem i cała lewa strona odkleiła się od skóry i chybotała się wesoło w rytm kroków Sławka. – 149 –

06_studnia_wawrzynska.indd 149

2012-11-27 16:31:45


Monika Wawrzyńska

Wszedł przez szklane drzwi starostwa, rzucił kontrolne spojrzenie na urzędnika w kancelarii i ominąwszy windy, skierował się ku schodom. Referat Ochrony Środowiska i Efektów Cieplarnianych mieścił się na samej górze, tuż obok Wydziału Inwestycji i Drogownictwa. Sławcio dziarskim krokiem pokonał dwa piętra i wzrokiem zatrzymał się na wielkiej tablicy grzybów trujących, wywieszonej przez panią Jadzię z sanepidu. – A może jednak…? – myślał na głos. – Ale jak ja nagle się wezmę za gotowanie… to chyba od razu Andżela zadzwoni po policję… – zreflektował się i nawet zaczął żałować, że tak mało przykładał się do tej pory do prac domowych. Odwrócił się od tablicy i wszedł piętro wyżej. Tłumaczył właśnie schodom, że spokojnie, idzie tylko na zwykłe, służbowe spotkanie, kiedy minął go jakiś człowiek w słomkowym kapeluszu. Sławek odetchnął głęboko kilka razy, zebrał się w sobie i wszedł na ostatnie piętro. Stanął przed pokojem numer pięćset dwanaście, po czym odwrócił się i zbiegł po schodach piętro niżej. Złapał się poręczy i przypomniał sobie, że Nicola mu „bynajmniej” nie daruje… Wrócił na górę. Znowu minął go facet w słomkowym kapeluszu, który wyjął z kieszeni klucz i otworzył drzwi pokoju numer pięćset dwanaście. – Proszę – zaprosił Sławka gestem, cmoknął i lekko go popchnął do środka. – Czem mogie panu szanownemu służyć? – zapytał niedbale mężczyzna, zdejmując kapelusz.

– 150 –

06_studnia_wawrzynska.indd 150

2012-11-27 16:31:45


Studnia z kominem

– Ja… ja… – jąkał się Sławek. – Ja… Chciałem panu zlecić zaprojektowanie… – zawiesił głos i ściszył go do szeptu – studni z… ko… kominem – wydukał w końcu. Mężczyzna cmoknął trzy razy i popatrzył na Sławka przymrużonymi oczami. – No, co by nie gadać, to pan szanowny sam tej studni nie wykopiesz – stwierdził, siadając na obrotowym fotelu. – I popraw pan ten wąs, bo smętnie zwisa. – Pan Rambo? – spytał Sławek, nerwowo próbując przykleić wąsisko. – O czwartej pięć czekaj pan w suszibarze na Piłsudskiego – poinformował go grzecznie pan Rambo i cmoknął ze zniecierpliwieniem. Sławek wyszedł oszołomiony. – W suszibarze? Taki… taki… dziad… w słomkowym kapeluszu? – nie mógł się nadziwić, idąc do auta. W samochodzie spojrzał w lusterko, stłumił jęk i zerwał z twarzy wąsy. Napił się ciepławej wody i otarł pot. No, najważniejsze miał za sobą. Już słyszał, jak wskazówki zegara odliczają ostatnie godziny życia Andżeli.

* Do suszibaru wszedł za pięć czwarta. Usiadł tuż przy drzwiach, żeby być jak najdalej od dwóch suszmenów, i zamówił zieloną herbatę. Równo pięć po czwartej wszedł Rambo. Skinął głową suszmenom, zdjął słomkowy kapelusz i usiadł przy stoliku Sławka. – 151 –

06_studnia_wawrzynska.indd 151

2012-11-27 16:31:45


Monika Wawrzyńska

– To samo co zwykle? – zapytał suszmen, a Rambo milcząco przytaknął. – Wąsy pan żeś zgolił – stwierdził z rozbawieniem, wpatrując się w twarz swojego zleceniodawcy. Sławek zmarszczył brwi. – No to, panie szanowny, kto to ma być? – Rambo przeszedł do rzeczy. Sławek wyciągnął zdjęcie i rzucił na stolik. Rambo nie dotknął fotografii, spojrzał na nią tylko i nie drgnęła mu nawet jedna milionowa mięśnia na twarzy. Przez chwilę beznamiętnie wpatrywał się w portret Andżeli, po czym napisał kwotę na serwetce. Sławek kiwnął głową. – Jutro przyniesiesz pan tutaj połowę. No i zapłacisz pan moje rachunki, mam tu otwarty bufet. Sławek ponownie kiwnął głową i po chwili wyszedł z powrotem na skwar ulicy Piłsudskiego. Nicola bardzo hojnie nagrodziła swojego bohatera. – Jesteś bardzo dzielny – pochwaliła go. – Bynajmniej ja jestem z ciebie dumna! – wyszeptała Mysiowi-Pysiowi, gdy bardzo umęczony wydarzeniami całego dnia złożył głowę na jej łonie. Zegar wybił dziewiątą, kiedy Sławek niemrawo zaczął się ubierać, żeby wrócić w domowe pielesze o przyzwoitej porze. Andżela mogła jeszcze czekać z kolacją. * – Wyprowadzisz pan żonkie na spacer. Jutro – usłyszał Sławcio w słuchawce trzy dni później. Spocił się natychmiast jak ruda mysz, ale uznał, że siła wyższa, los zdecydował, nie ma normalnie na co czekać. – 152 –

06_studnia_wawrzynska.indd 152

2012-11-27 16:31:45


Studnia z kominem

– Kochanie, może byśmy się wybrali na spacer? – zaproponował ukochanej małżonce nazajutrz późnym popołudniem. – O tej porze? – zdziwiła się Andżela. – Taki piękny wieczór – zagruchał Mysio-Pysio i nachylił się, żeby pocałować żonę. Misternie przygotowany plan wchodził w ostanią fazę. Dres i buty do biegania spakowane w reklamówce Biedronki czekały zawieszone na gałęzi w leśnych chaszczach. Sławek zamierzał wrócić do domu sam. Na wypadek gdyby ktoś go widział, postanowił trzymać się wersji: „Wyszliśmy razem, potem Andżela coś sobie przypomniała i wróciliśmy zaraz do domu, ja się przebrałem i poszedłem jak zwykle biegać. Jak wróciłem, to Andżeli nie było, ale przecież mnie to nie zaniepokoiło. Dopiero kiedy po dwudziestej trzeciej ciągle nie wracała i nie odbierała komórki, zacząłem się martwić”. Umówił się z Rambo, że przyprowadzi żonę nad rozlewisko, a co się potem wydarzy, to nie wie i nie chce wiedzieć. Szli leśnymi dróżkami, trzymając się za ręce, ale nie rozmawiali za wiele. Zrobiło się trochę szaro. Sławek zaczął się lekko pocić, więc puścił rękę żony. – Chyba wracamy, co? – zapytała Andżela, sprawdzając godzinę na zegarku. – Dobra – zgodził się Sławek. – Ale pójdziemy tą drogą. Chcę zobaczyć, czy to bagno, tam, to już wyschło… – Uśmiechnął się nerwowo, wskazując zarośniętą ścieżkę. W końcu stanęli nad rozlewiskiem.

– 153 –

06_studnia_wawrzynska.indd 153

2012-11-27 16:31:45


Monika Wawrzyńska

– 154 – fot. Artur Nowacki - Grupa fotograficzna 9 migawek 06_studnia_wawrzynska.indd 154

2012-11-27 16:31:46


Studnia z kominem

Sławek nie usłyszał cichych kroków. Ugryzł go komar, więc machinalnie klepnął się w szyję. Nagle obraz mu się zaczął zamazywać. Zdziwiony odwrócił głowę w stronę ukochanej żony i wytrzeszczył oczy, dostrzegłszy jej minę. Andżela wzruszyła ramionami i wydęła niewinnie różowe usteczka. Za nią stał Rambo z przepraszającym uśmiechem. – Uż ty! – jęknął Sławek i były to jego ostatnie słowa. Rambo wrzucił ciało do bagna i patrzył, jak powoli znika z głośnym „blurp, blurp”. Kiedy po Mysiu-Pysiu nie został nawet ślad, zgasił latarkę.

Pół roku później – Pani Andżelo – rzekł z powagą posterunkowy z Jabłonny. – To będzie dla pani cios. Proszę usiąść – zatroszczył się. Andżela usiadła. – Dostaliśmy zgłoszenie… Sprawdziliśmy… Dziki wygrzebały z bagna szczątki… Zrobiliśmy badania DNA. Krótko mówiąc… znaleźliśmy pani męża. Andżela zakryła oczy starannie wymanikiurowanymi dłońmi. Znaleźli jej męża. A w zasadzie ciało męża. Już nie będzie problemu z wypłatą polisy ubezpieczeniowej. Bardzo, bardzo wysokiej.

– 155 –

06_studnia_wawrzynska.indd 155

2012-11-27 16:31:46


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.