Gazetownia Nr 30

Page 29

Na papierze

co uznała za pieniek ściętego drzewa. – Oj nie mogę. Nie mogę – wstrząsy ziemi powiedziały królewnie, że smok musi czymś uderzać o ziemię – eleganckie zja…– śmiech smoka przemienił się w dyszkant – nie mogę – w końcu napad wesołości zaczął cichnąć i głęboki oddech pozwolił smokowi wrócić do przerwanej rozmowy – no dobrze, to o czym mówiliśmy – prychnął ponownie – nie, nie mogę – odetchnął głęboko jeszcze raz – no dobrze. Warunki zjedzenia królewny… Aurelia usiadła. Doszła do wniosku, że tak naprawdę to wcale się już nie boi. No smutno jej, że będzie musiała być zjedzona, ale tak ostatecznie to chyba dobre rozwiązanie. Jak jej nie będzie, to jej tatuś już nie będzie musiał się przejmować tym, co ma dalej z nią zrobić. – Ja mam tylko jeden warunek – powiedział nagle smok – bo reszta to wiadomo. Królewna będzie na szczycie wieży, ale otwartej z blankami, a nie tak, abym ją musiał wygrzebywać pazurem z okna, bo się

przestraszy i będzie uciekać… – Nie przestraszy się – smutno powiedziała Aurelia. – Mmm. No dobrze. Ale poza tym, żeby nie miała na sobie żadnych gorsetów, ani krynolin – mruknął z niesmakiem – potem takie śmieci zostają mi między zębami i muszę się z tym męczyć. Nagły podmuch i niezwykle intensywny zapach niemytych zębów doleciały do nozdrzy królewny Aurelii. Zrozumiała, że smok otworzył paszczę, aby pokazać jej spustoszenie, jakie krynoliny i gorsety wyrządziły w jego uzębieniu. – A przepraszam, zapomniałem, że ty nie widzisz. – Nie szkodzi, przyzwyczaiłam się – przestała udawać mężczyznę. „Pewnie i tak się zorientował w maskaradzie”. Nagle powiedziała: – jak chcesz to mogę oczyścić te twoje zęby. Chwila ciszy. – Naprawdę mogłabyś to zrobić? – A co? Chodzi o to, że nie widzę? Dla mnie to nie jest problem. Taka się urodziłam. Nauczyłam się tak żyć. I naprawdę wcale nie

029


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.