Gazetownia Nr 24

Page 59

A może to? Marianna nie zastanawiając się dłużej weszła do chaty. Na posłaniu z podciągniętymi nogami siedziała Odina. Wpatrzona w punkt na przeciwległej ścianie nie zwróciła uwagi na wchodzącą matkę. – Odina – wykrzyknęła radośnie Marianna. Nie zwróciła większej uwagi na dziwne zachowanie swojej córki. Podbiegła do niej i objęła ją ramionami. Dziewczyną wstrząsnął dreszcz i rozpłakała się. Szlochała wpijając paznokcie w ramię matki. – Nie myślałam, że ludzie są tak okrutni – szepnęła nagle Odina i ponownie wtuliła się w ramiona matki. Marianna nie pytała. Przyjdzie czas. Kołysała się tylko miarowo. Niedługo później obie, równie utrudzone zasnęły.

Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy Marianna otworzyła oczy. Pogładziła włosy śpiącej córki i podniosła się z posłania. Podniosła zrzuconą na klepisko torbę i położyła ją na stole. Rozpaliła ogień na palenisku i cicho, aby nie budzić dziewczyny wyszła przed chatę. Nabrała powietrza całą piersią i wypuściła je wolno. To właśnie jest szczęście. Reszta się nie liczyła. Niech ludzie ze wsi gadają. Niech Lena knuje przeciwko niej. To było teraz nieważne. Tylko ona i Odina. Pogładziła psa, który przysiadł jej koło nóg. Dobre, wierne stworzenie. Tyle razy ją wspomagał. Był jej jedynym przyjacielem przez te wszystkie dni, kiedy była tu sama. Możliwe, że Odina ma już swoje plany na przyszłość, ale przecież wróciła do niej. Do niej,

059


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.