12 minute read

SPIS TREŚCI

PUBLICYSTYKA

4 CZESKI KLASYK, CZYLI CO ROBOTY MAJĄ WSPÓLNEGO Z ROBOTĄ?

Advertisement

Marek Kolender

6 MAGIC: THE GATHERING , PORADNIK POCZĄTKUJĄCEGO SUMMONERA

Maciej Janocha

WYWIADY

10 WYWIAD Z WAMPIREM, JAROSŁAWEM DOBROWOLSKIM, AUTOREM POWIEŚCI DELIRIUM rozmawia Maciej Janocha

ANIME

17 SEKCJA ANIME PREZENTUJE

OPOWIADANIA

19 ZAGINIONA TWIERDZA Leslie Allin Lewis

27 O DWÓCH PIĘKNYCH BESTIACH (I JEDNEJ

ZNU ZNUDZONEJ WIEDŹMIE) Julia Hejber

34 UCIECZKA Urszula Piechota

MACIEJ JANOCHA

Polonista z wykształcenia. Przyszły nauczyciel i aspirujący pisarz fantasy. Pomysłodawca i przewodniczący Sekcji

Literackiej OKF Fenix. Lubuje się w literaturze, a przynajmniej jej sukcesywnym zbieraniu „na potem”. Pasjonat ubogiego humoru i gier słownych. Człowiek do rany przyłóż, jeżeli nie obawiasz się gangreny.

EMILIA NOCZYŃSKA

Studentka publikowania cyfrowego i sieciowego na UWr.

W wolnych chwilach uczy się litewskiego, gra w gry, fotografuje zwierzęta i głaszcze swojego królika. Z uporem maniaka znajduje sobie nowe zajęcia, na które nie ma czasu. I chociaż nie zna Opola, przez sen wyrecytuje imiona kotów z tamtejszego zoo.

BON APPETIT!

Maciej: Od pokoleń wiadomo, że wampiry to smakosze! Tak słyszałem, a w zasadzie dowiedziałem się podczas premiery Tylko kochankowie przeżyją, gdzie wampiry, oprócz krwistych deserów, pochłaniały ogromne ilości sztuki. Nie ukrywam, że podczas seansu naszła mnie wtedy myśl, że tylko długowieczny człowiek (jeżeli pod taką kategorią można również zaliczać wampiry) jest w stanie cieszyć się dobrami kultury. Że tylko doświadczona życiem osoba jest w stanie być guru, maestro i... innym takim, przy którym nic, tylko wołać bene! bene! i chapeau bas!

Mam nadzieję, że ten numer przypadnie Wam do gustu, a dodam nieskromnie, że zapowiada się smakowicie. Zaczynamy od kuchni czeskiej, a w zasadzie od tego, co zgotował nam Karel Čapek – o początkach fantastyki naukowej za południową granicą opowie Wam Marek Kolender. Jako że piszę w przededniu

Opolskich Spotkań Fantastycznych i Opolskiej Nocy Kultury, na których będę grał w Magic: The Gathering, uznałem, że muszę napisać coś o tej grze i zachęcić Was do wspólnej partyjki! Poradnik początkującego summonera to coś idealnego na przystawkę przed eventem.

Obrodziło ostatnio dobrymi eventami – gala rozdania nagród Nowej Fantastyki, gdzie nominowany został Las ożywionego mitu Roberta Holdstocka, wydany przez przyjaciela O!Fki Wojtka Miecza z wydawnictwa Terminus; wspomniane OSFy, czy premiera drugiego tomu sagi o wampirach Cyjan autorstwa Jarka Dobrowolskiego. Miałem ogromną przyjemność jakiś czas temu z nim porozmawiać, czego owocem jest bardzo soczysty (mięsisty?) wywiad poświęcony w głównej mierze pierwszej części (tj. Delirium), ale znajdziecie tam też tropy prowadzące zarówno do drugiego, jak i do niezapowiedzianego jeszcze tomu trzeciego i wydanych osobno opowiadań. Czytać przed premierą, póki gorące!

Emilia: We wstępie poprzedniego numeru wspominałam o nowościach i… oto są! Miło mi ogłosić, że nowo powstała Sekcja Mangowa OKF Fenix zaczęła tworzyć z O!Fką. A owocem tej współpracy jest kącik anime! Na razie znajdziemy tam krótkie polecajki oraz komiks! W nowej sekcji O!Fki rozgościła się również ciekawska Hinotori. Kim ona jest, jaka jest jej rola? Przekonajcie się sami, czytając O!Fkę!

Jednak zostawiając na chwilę kolorową kulturę naszych troszkę dalszych wschodnich sąsiadów, wróćmy do tego, co w O!Fce znane – opowiadań! Najmroczniej jest w pierwszym ofkowym tłumaczeniu (pierwszym w historii naszego kwartalnika!) opowiadania Lesslie Allin Lewisa, mimo że nie znajdziemy tam ani śladu wampira. Tam atmosferę niepokoju stwarza pokręcony umysł zwykłego człowieka. Dzięki wysiłkom Sławomira Krysztowiaka możemy przeczytać wcześniej nietłumaczony na język polski tekst! Przeczytajcie sami, tłumacz wykonał naprawdę bardzo dobry kawał roboty.

Dla osób lubujących się w wampirach proponujemy dwa opowiadania – krótką Ucieczkę Urszuli Piechoty oraz O dwóch pięknych bestiach (i jednej znudzonej wiedźmie) Julii Hejber. Ucieczka opowiada o… ucieczce młodej wampirki przed innymi, złymi wampirami. Większym opisem zaryzykowałabym podzielenie się z Wami spoilerami, a tego nie chcemy! Natomiast O dwóch pięknych bestiach jest kolejnym gatunkowym debiutem na łamach O!Fki. Wcześniej nie publikowaliśmy żadnego romansu, w dodatku o tęczowej parze. Romantasy, szykuj się, O!Fka nadchodzi! Zaintrygowani? Sprawdźcie sami!

Czechy w naszym kraju przez dekady kojarzyły się z knedlami, piwem i językiem brzmiącym jak same zdrobnienia. W ostatnich latach zaczęło się to zmieniać – wzrosły popularność i podziw nie tylko dla kulinariów naszych południowych sąsiadów, ale też ich stylu życia, polityki czy kultury. Podobnie zresztą w literaturze – Hašek mimo upływu lat potrafi rozbawić, Kundera wzrusza kolejne pokolenia, z kolei Topol dostarcza gorzkich komentarzy dotyczących współczesnego świata. Natomiast w fantastyce… No właśnie, jak to wygląda na naszym fantastycznym poletku?

Muszę od razu uprzedzić – nie zamierzam tutaj opisywać całej fantastyki pisanej i nagrywanej przez Czechów. Jak bowiem wyglądałoby to w przypadku Polski? Parę akapitów o Sapkowskim, Lemie i ewentualnie Dukaju nie wyczerpałoby przecież tematu. Skupię się za to na jednej, konkretnej personie – klasyku naszego ukochanego gatunku, który bardziej rozpoznawany wydaje się jedynie wśród zagorzałych czechofilów (nazwijcie mnie szaleńcem, ale myślę, że mało kto wymieniłby go wraz z Wellsem, Verne’em czy Dickiem). Mowa o Karelu Čapku.

Czech Z Humorem

Podczas przygotowań do napisania tego artykułu – poza książkami i filmami – przejrzałem kilka recenzji. Co ciekawe, powtarzano w nich jedno słowo, które jak mantra tkwiło mi w głowie podczas lektury – aktualność. I tak, wiem, że ostatnio niezwykle modne zrobiło się określenie aktualne w kontekście nieco starszych dzieł. Tutaj jednak podpisuję się pod nim obiema rękami. Čapek porusza bowiem nie tylko tematy takie jak robotyzacja, sztuczna inteligencja czy automatyzacja produkcji, ale zauważa również ich konsekwencje. Czy wzrost poziomu życia nie spowoduje spadku dzietności? Albo jak funkcjonować może społeczeństwo, które posiada niemal nieograniczone zasoby? Pamiętacie słowa przytaczane przez Seweryna Barykę w Przedwiośniu: „Rewolucją istotną i jedyną jest wynalazek. Rewolucją fałszywą jest wydzieranie przemocą rzeczy przez innych zrobionych”? Nie? Karel Čapek chętnie je Wam przypomni! Tylko że, w przeciwieństwie do Żeromskiego, czeski pisarz nie ufa również postępowi technicznemu… Ale, ale! Nie bądźmy tacy ponurzy! Nasz pisarz nie był bowiem jakimś „smutasem”, który wieszczył światu nieuniknioną zagładę. No, może czasami… Dobrze, przyznaję, było tak zazwyczaj! Lecz i wtedy dało się pośmiać! W dużej mierze to właśnie Čapek przyczynił się do rozwoju tego, co obecnie nazywa się czeskim humorem, a co niezwykle dużo wspólnego ma z humorem angielskim. To właśnie na Wyspach Brytyjskich pisarz szukał inspiracji – jedną z nich była twórczość Chestertona. Podczas czytania czeskiego autora momentami ma się wrażenie wertowania scenariusza Monty Pythona. Absurd zderza się tu z humorem sytuacyjnym, a granica między literaturą wysoką i popularną zanika. Čapek nie negował takiej różnicy, ale miał nadzieję, że ją zatrze. Wydaje się, że mówi to trochę również o nim samym.

No ale dobrze, zagłębmy się już w rzeczywistość tego autora i zobaczmy, czy godny jest zapamiętania.

Absolut W Ar Wce

Pewnego dnia ludzie sprowadzili na ziemię Boga… I zaczęło się piekło.

Inżynier Rudolf Marek w efekcie długoletnich prac stworzył wreszcie dzieło swego życia –karburator, czyli maszynę potrafiącą rozszczepiać atomy, całkowicie przekształcając materię w energię. Starczy powiedzieć, że jedna łopata węgla mogłaby ogrzać całą Pragę. Jednak czego Marek się nie spodziewał – i jako zadeklarowany ateista spodziewać się nie mógł – materia „nie wszystek umarła”. Pozostawało po niej coś jeszcze. Coś, co przez wieki nosiło różne imiona. Absolut. Najwyższa Istota. Bóg.

Marek zmęczony był ciągłymi wizjami i mistycyzmem. Te były jednak nieodłącznym elementem obcowania z Logosem. Inżynier próbował negować jego istnienie, a gdy to nie poskutkowało, chciał się go pozbyć. Zauważywszy, że Absolut uwydatnia światło, chciał nawet zamknąć go w żarówkach. Ten niestety przenikał wszystko, nawet ateistyczne artykuły.

Nie dało się zatrzymać Absolutu? Postanowił więc go sprzedać. I wtedy nawinął się jego stary znajomy G.H. Bondy (zapamiętajcie to nazwisko!).

Dość powiedzieć, że człowiek ten postanowił negocjować z kurią, samym Absolutem (i On wie z kim jeszcze), byleby możliwie zmaksymalizować zyski z wytwarzanej energii. Zresztą rozmowa Bondy’ego i Marka z biskupem stanowi jeden z najlepszych fragmentów całej powieści – jeśli czytelnik zna rozmowę Wielkiego Inkwizytora z Jezusem z Braci Karamazow, może nieźle się uśmiać… Lub zasępić. Warto jednak dodać, że tutaj inkwizytor nie jest szczególnie wielki, a i rolę Jezusa odgrywają wspólnie ateista wraz z Żydem (zapewne agnostykiem).

W Fabryce Absolutu dominują dwie warstwy –podobnie jak w samej idei panteizmu – materialna i duchowa. Pierwsza ukazuje zaskakujące i wyprzedzające swoje czasy wizje na temat energetyki przyszłości. Nieraz podczas czytania o możliwościach karburatorów do głowy przyjść mogą skojarzenia z elektrowniami atomowymi. Z drugiej strony jest to tekst przepełniony satyrą. Można powiedzieć, że Čapek rozprawia się z pozornym ludzkim racjonalizmem. Tytułowy Absolut mimo ewidentnych dowodów zostaje odrzucony zarówno przez starego biskupa, jak i inżyniera – skrajnego empiryka, który postanowił wreszcie zanieść Dobrą Nowinę światu jedynie ze względu na emocje, swoje sympatie i antypatie – mianowicie dlatego, że znienawidzony przez niego kler tego odmówił. Dobrze całość podsumowują słowa Bondy’ego:

„ – [...] Jestem człowiekiem nauki, kolego, a wiedza nie dopuszcza Boga.

– Ze stanowiska handlu – oświadczył pan Bondy – jest to zupełnie obojętne. Jeśli chce, niech sobie istnieje, na zdrowie. My się nawzajem nie wyłączamy”.

Wśród morza hipokryzji – zarówno tradycji, jak i postępu – jest pewien stały punkt. Mamona. A jej oddanym wyznawcą był właśnie Bondy.

Czy ludzie mogą żyć bez Boga? I co ważniejsze – czy mogą żyć z Nim? Čapek przedstawia tutaj ciekawą wizję świata zbyt idealnego.

Bardzo Mili Reptilianie

Powieść Inwazja jaszczurów to bodaj najpopularniejsze dzieło Karela Čapka. Nie jest to oczywiście pierwsza powieść, w której Ziemię opanowuje inna rasa niż ludzka (ten motyw pojawia się np. w Wojnie światów Wellsa). O oryginalności zamysłu czeskiego autora świadczy jednak to, że inteligentne stworzenia powstały na naszej planecie, w oceanie dokładnie.

Wbrew polskiemu tytułowi stworzenia odkryte przez kapitana Vantocha (jedną z głównych postaci) były płazami. Spotkał je na dalekowschodnich morzach, poszukując pereł. Pierwszą konfrontację zdominował strach, jednak szybko udało się dojść do porozumienia z zaskakująco potulnymi stworami. Układ był taki – one wyławiały perły, a człowiek dawał im różne przydatne przedmioty, noże przykładowo. Musiały się przecież bronić przed rekinami!

Wspomniałem wcześniej, żebyście zapamiętali G.H. Bondy’ego. Otóż finansował on plan Vantocha dotyczący rozprzestrzenienia jaszczurów, mając na celu dalsze poławianie pereł. Jak tam się znalazł? Czy to ten sam świat, co w Fabryce Absolutu? Wątpliwe. Rzeczywistość nie jest taka sama jak w przedstawionej wcześniej pozycji. Bondy w powieściach Čapka jest raczej pewnego rodzaju archetypem handlowca-dorobkiewicza, którego decyzje – nawet niezamierzenie – potrafią przyczynić się do katastrofy.

Ta bowiem nadeszła – gdy wieść o tych zwierzętach rozeszła się po świecie, coraz więcej ludzi zaczęło wykorzystywać je jako tanią siłę roboczą. W wyzysku tym niektórzy widzą komentarz dotyczący kolonializmu, inni – rozwoju ludzkiej cywilizacji. Najważniejszym punktem powieści jest jednak to, do czego ten rozwój doprowadził.

Najpierw urocze zwierzątka przemieniły się w dzikie hordy buntowników, a następnie zjednoczyły się pod wodzą płaziego dyktatora-faszysty. Stworzonka uznały w końcu, że wszystko, co nie jest płazem, należy zniszczyć.

I tak ludzie musieli zmierzyć się z doskonale zorganizowanymi armiami wroga, którym sami wręczyli broń. Nie potrafili jednak sprzeciwić się im razem – każdy naród negocjował samodzielnie. Czechosłowacja zaś uznała, że pozostanie neutralna. Oczywiście salamandry to uszanują…

Historia upadku wolności (i ludzkości) ukazana została z różnych punktów widzenia. Mimo tego był to zwrot w światopoglądzie czeskiego autora – odrzuca relatywizm moralny i ukazuje całe zło faszyzmu. Nie tyczy się to jednak tylko tej ideologii. Można znaleźć tutaj podobieństwa do współczesności, niestety.

„Mówiłem: »Nie dawajcie Płazom broni ani materiałów wybuchowych, porzućcie ten wstrętny handel z Salamandrami« i tak dalej. Sam wiesz, jak się to skończyło. Wszyscy mieli tysiące absolutnie słusznych ekonomicznych i politycznych argumentów, dlaczego jest to niemożliwe. Ja nie jestem politykiem ani ekonomistą, ja ich przecież nie mogę przekonywać. Co zrobić… świat pewnie zginie, zostanie zatopiony, ale stanie się tak przynajmniej z powszechnie akceptowanych przyczyn politycznych i ekonomicznych, przynajmniej dokona się to z pomocą nauki, techniki i opinii publicznej, przy użyciu całej ludzkiej pomysłowości! Żadna katastrofa kosmiczna, tylko same przyczyny natury państwowej, mocarstwowej, ekonomicznej i innej. Na to nie można nic poradzić”.

R.U.R.( KOWCE ), CZYLI O NARODZINACH ROBOTÓW

Co tu dużo mówić – nieważne, jak interesujące byłyby książki Čapka i jak bardzo wpłynęłyby na literaturę czeską i fantastykę ogółem, żadna z nich nie odcisnęła takiego śladu w ludzkiej świadomości jak ta sztuka teatralna. Rozwinięcie skrótu R.U.R. to Roboty Uniwersalne Rossuma i właśnie w tym tekście zadebiutowało pierwsze z tych słów – wymyślił je brat naszego pisarza, Josef. Gdy się o tym dowiedziałem, byłem naprawdę zaskoczony, że wszechobecne w anglojęzycznych tekstach słowo robot pochodzi w zasadzie od naszej swojskiej, słowiańskiej roboty Co więcej R.U.R. aktualne jest nie tylko pod względem słownictwa. W oczywisty sposób narzuca się na myśl robotyzacja. Ale czy ktoś pomyślałby w tym kontekście o ChatGPT? Ten zdał ostatnio test teorii umysłu mający badać wiek mentalny. Wyszło w nim mianowicie, że ten model językowy potrafi udzielać odpowiedzi na poziomie dziewięciolatka. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że GPT-3 ma jego umysł. Taki jednak wniosek przyjęło wielu internautów. Podobną reakcję podczas spotkania robota miała Helena – jedna z głównych bohaterek dramatu.

O co jednak tu chodzi? Mianowicie pewnego dnia naukowiec Rossum odkrył materię organiczną, która była niemal nieskończenie plastyczna. Choć różniła się od tej stanowiącej budulec ludzki, dawało się stworzyć z niej istoty żywe, przypominające znaną nam faunę. Następnie podjęto próby stworzenia idealnej kopii człowieka – całkowicie nieudane. Bratanek naukowca postanowił znacznie uprościć projekty stryja i wykorzystać je w przemyśle. Co ciekawe występują tu podobne archetypy do tych z Fabryki Absolutu – wielki naukowiec i kapitalista. Motyw wynalazku, odpowiedzialności za niego, jego rozpowszechnienia i spieniężenia jest w ogóle częsty u Čapka. Najważniejsze jednak, że nie staje się nudny. Autor ma dar poruszania określonych tematów na sposób dyskutanta, rozwijającego i przemyślającego je z czasem.

A co było dalej? Bunt, ma się rozumieć. Co to za historia o robotach bez dobrego buntu? Tekst jest naprawdę krótki, a czyta się go wyśmienicie. Zachęcam, przekonajcie się, jak się zakończył.

Na koniec jednak mała uwaga, może i przemyślenie. Pierwszy robot w literaturze był istotą z krwi i kości (nawet jeśli miał wiele funkcji przypominających raczej komputer).

Czy nie przypomina to potwora doktora Frankensteina – sztucznie stworzonego życia? To wszystko napisane zostało przecież w czasach przed zaawansowanym rozwojem elektroniki. Ludziom ciężko było więc pomyśleć, że może to nie takie czy inne mięso może być najlepszym narzędziem do przetwarzania danych.

BIG BANG PO CZESKU

Głównym bohaterem powieści Krakatit jest inżynier Prokop.

Widzicie już pewien trend? Prokop jest kolejnym typowo Čapkowym bohaterem – naukowiec-idealista, którego wynalazek może obrócić się przeciw ludzkości. W tym jednak wypadku możliwość taka jest szczególnie prawdopodobna. Nasz inżynier stworzył bowiem materiał wybuchowy o wielkiej mocy – tytułowy Krakatit (jak ten wulkan – Krakatau). Okazało się, że jego moc była tak wielka, że mogłaby zniszczyć całe miasta.

Gdy Prokop zdał sobie sprawę, co stworzył, zachorował z wyrzutów sumienia. Jego stan psychiczny można porównać do samopoczucia Roberta Oppenheimera po zrzuceniu bomb atomowych. FBI nazywało go nerwowym wrakiem. Zresztą to nie wszystkie podobieństwa między tymi geniuszami i ich wynalazkami.

Inżynierowi na krótko udało się zapomnieć o swoim dziele. W końcu jednak dopada go widmo jego wynalazku i wyrywa z idylli wsi, na której znalazł się nieco przypadkiem. Teraz musi wziąć za niego odpowiedzialność.

Cała powieść przypomina historię kuszenia Jezusa na pustyni przez diabła. Prokop może pozwolić na użycie swego wynalazku, za co zyskałby władzę, bogactwo i kobiety… Za każdym razem jednak musi okazać siłę charakteru i odmówić. Opiera się ludziom, którzy namawiają go do tego, oferując wspomniane korzyści. Myślicie, że wyciągnąłem to porównanie z kapelusza?

A co, gdybym powiedział Wam, że jeden z kusicieli został nazwany d’Hemonem?

Krakatit rodzi rozmaite pytania. Alfred Nobel z powodu wyrzutów sumienia zapisał majątek w testamencie w celu popularyzacji nauki, pokoju i idealistycznej literatury. Czy jednak zwalnia go to z odpowiedzialności? Czy współczesny naukowiec porzuciłby dzieło swojego życia, wiedząc, że może nieść zagładę? I czy pycha wciąż jest czymś, co można uznać za zło?

Warto również zwrócić uwagę na zakończenie, w którym Prokop zdaje sobie sprawę (czy też może doznaje objawienia), że Krakatit daje możliwości nie tylko destrukcyjne, ale i może być wykorzystywany jako tanie paliwo. Zanim jednak do tego doszło, musiała zajść w bohaterze przemiana wewnętrzna. Przemienił się z buntownika w kogoś, kto faktycznie potrafił wykorzystać swoje dzieło, choćby i potencjalnie niszczycielskie – stał się więc twórcą. Čapek w pewnym sensie przewidział moralne rozterki idące za wykorzystaniem energii atomowej. Może świat byłby lepszy bez niej, może nie. Ważne jednak, kto i w jaki sposób ją wykorzysta. Trochę jak w życiu. A – jak mówi książka – „życie jest wybuchowe”.

Zaraza I Wojna

Brzmi znajomo?

Wspomniałem wcześniej, że Čapek czasami był czarnowidzem, ale nigdy nie zapominał o humorze. W sztuce Biała zaraza pokazuje jednak zdecydowanie ponurą perspektywę. Opowiada ona o nacjonalistycznym i militarystycznym kraju (a pamiętajmy, że premierę miała w 1937 roku), w którym wybucha epidemia zarazy przypominającej trąd. Doprecyzujmy – choroba ta objęła niemal cały świat. W tym samym czasie dyktator szykuje się na wojnę.

Dr Galen, który sam zna realia okopów, odkrywa lek na białą zarazę. Cały szkopuł w tym, że nie ma zamiaru dzielić się nim z żadnym krajem, który nie zrezygnuje ze zbrojeń i wojen. Rozpoczyna się walka między idealistą a systemem ucisku. Czy wygra „pacyfistyczny, utopijny szantaż” (jak określił to inny, serwilistyczny lekarz), czy „potrzeba przestrzeni życiowej i chwały narodu”?

Należy zauważyć, że nasz autor był pragmatykiem. Mimo tak jasno postawionych alternatyw, zdawał sobie sprawę, że czasem wojna może być koniecznością, której nie należy unikać za wszelką cenę. Już rok później wystawił kolejną sztukę zatytułowaną Matka, w której kobieta straciła na wojnie dwóch synów. Gdy jednak wybucha kolejny konflikt, wręcza karabin również trzeciemu. Idee wolności okazują się dla Čapka ważniejsze niż pokój.

Jest to szczególnie zniechęcające w perspektywie historycznej – Čapek pisał te sztuki ze świadomością zagrożenia ze strony III Rzeszy.

W samym 1938 roku Czechosłowacja została wydana na pastwę wroga i to bez oddania strzału. Pisarz mógł tylko patrzeć, jak kraj, którego idee były mu tak bliskie, upada. Z dnia na dzień stracił pozycję wieszcza i jako pisarz przeciwny totalitaryzmom stał się wrogiem publicznym. Zmarł 25 grudnia 1938 roku. Lekarz niedługo przedtem stwierdził, że nie ma w nim już woli życia.

Trudno mu się dziwić, prawdę powiedziawszy.

NIECH ŻYJE HUMOR!

Nie jest to moment, w którym chciałbym zakończyć. Nie, nie! Karel Čapek zasługuje na więcej niż smętna konkluzja. Przedstawione wcześniej książki to też nie całość jego twórczości. Zbiór opowiadań Boża męka, listy z licznych podróży czy trylogia Hordubal, Meteor, Zwyczajne życie, dzięki której otarł się o Nobla – i wiele więcej! Wszystko to kopalnia mądrości i humoru. Nawet jeśli nie zawsze jest to mądrość, z którą człowiek by się zgodził, to przecież właśnie taki testament zostawił nam wszystkim – unikać skrajności. Śmiać się, choćby przez łzy. I może uważać na płazy. Tak, to ostatnie to dobra rada.