Nowy Obywatel 3/2011

Page 117

115

„Zeloci”: minorytarianie

Wszystkie opisane tu ideologie to przeciwnicy demoliberalizmu rzec można odwieczni. Ale w ostatnich latach pojawił się przeciwnik nowy, który wyewoluował z demokracji jako hiperliberalizm. Demokracja została zredefiniowana: to już nie władza większości, szanująca prawa mniejszości, lecz prymat interesów mniejszości nad większością. Atomizacja społeczeństwa sprzyja nielicznym, ale głośnym i dobrze zorganizowanym lobbies. Ich działalność sprawia, że niejednokrotnie współczesna demokracja okazuje się zaprzeczeniem demokracji klasycznej.

„Kapłani”: politycy

Przysłuchując się argumentom przeciwników demokracji nie sposób odmówić słuszności niektórym z nich. Demokracja rzeczywiście jest często nieefektywna, słaba, skorumpowana. Polska demokracja jest tu niezbyt budującym przykładem. Wszyscy potrafimy podać przykłady niekompetencji polityków. Nie zawsze jest to tylko niekompetencja – często również nieuczciwość. Do nieustannych informacji o wciąż nowych aferach zdążyliśmy już przywyknąć, nie robią na nas wrażenia. Polska jest na 49. miejscu w światowym Indeksie Postrzegania Korupcji, opracowanym przez Transparency International, wyprzedzona nie tylko przez Nową Zelandię, Danię czy Singapur, ale też np. przez Zjednoczone Emiraty Arabskie, Kostarykę i Botswanę. Ale czy Polska jest odosobnionym przypadkiem? Choć u nas te patologie ujawniają się w sposób wybitnie jaskrawy, to przykład chociażby Silvio Berlusconiego pokazuje, że nie jesteśmy niechlubnym wyjątkiem. Powiedzmy więc jasno: demokratyczni politycy osłabiają demokrację, dostarczając argumentów jej wrogom.

bna thom (minifig), flickr.com/photos/minifig/355942544/

różnią się diametralnie w zakresie proponowanych rozwiązań. Faszyści i bonapartyści uważają, że wola narodu najpełniej wyrażana jest poprzez genialną jednostkę: Wodza. Zarazem naród postrzegają jako wspólnotę pokoleń, co pozwala Wodzowi podejmować decyzje sprzeczne z wolą aktualnej większości – wszak to on „wie lepiej”, co jest w interesie narodu. Od koncepcji skrajnej prawicy odcinają się komuniści. Pomimo jednak formalnego uznania równości obywateli, głoszą wyższość mas ludowych nad klasami posiadającymi, proletariatu nad resztą pracujących, wielkoprzemysłowej klasy robotniczej nad robotnikami z małych zakładów, partii komunistycznej nad klasą robotniczą, kierownictwa partii nad szeregowymi członkami. Klasyczny system komunistyczny – władza rad w Rosji bolszewickiej – zorganizowany był na tej zasadzie, np. 1 delegata wybierało 10 robotników, ale 50 chłopów. Okazuje się tu, że jedynie komunistyczna awangarda uprawniona jest do artykułowania woli ludu. Na pierwszy rzut oka pułapkę tę ominęli korporacjoniści, postulujący „demokrację organiczną”, w której podmiotem nie są jednostki, lecz grupy społeczne, zorganizowane w korporacje. W myśl tej koncepcji, przedstawicielstwo narodowe pochodzi nie z wyborów, a z delegacji, co pozwala lepiej odzwierciedlić skład społeczeństwa i zarazem związać posłów z wyborcami. Wizja ta jest jednak trudna do realizacji w warunkach mobilności społeczeństwa: zanim jednostka zdąży poczuć się związana z jakąś grupą zawodową czy terytorium – już zmienia miejsce pracy lub zamieszkania. W świecie koczowników korporacjonizm stałby się fikcją zdominowaną przez faktycznie niekontrolowanych biurokratów korporacyjnych. Najpełniejszymi demokratami są populiści. Chcą demokracji rozumianej dosłownie – jako bezpośrednia władza wszystkich obywateli, realizowana poprzez referenda. Słabością ich koncepcji jest jednak to, że taka forma demokracji łatwo może przerodzić się w tyranię większości, nie wspominając już o podatności mas na demagogię. Plebiscyt w warunkach nieograniczonych możliwości manipulowania opinią publiczną przez media ma taki sam sens, jak w III Rzeszy.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.