
1 minute read
MACIEJ BOBULA
szalejów 2
z błota lepię, z gwiazd – szalejów, szyję kark mu z kilku barw, kleję nos mu, wargi z larw, oko puste w formie leju
Advertisement
w ciele hula mu krótkowąs, ćma duszą jego piękne kwiecie z błota golem siądzie w świecie grzywką mu jest kępa traw, szczęką kra
i odtąd dotąd ten mój szalejów i w nim moja krew bulgocze i świszczy w nim kolec jeża jak błyszczał, tak błyszczy i jak kompost w nim serce rozmięka
i jak ość w nim sterczy istnienie
szalejów, tak kończę pieśń stworzenia w słońcu zastygnie ten piękny bies, gdy ocknie się i rosą mu zajdzie puste oko, gdy przejrzy się w niebie, do mnie powie: hej, hej, stwórco, mówię do ciebie,
i wargami z larw szepnie: życie udręka, i zgaśnie po cichu jak kompost w nim serce rozmięknie
a kolec w nim jeża jak błyszczał, tak błyszczy jak ość w nim sterczy istnienie
a moja w nim krew wciąż bulgocze jak rzeka i drży moja zwilgła powieka na kolanach umiera mój bies skamle udręka
jak pies
kwiaty w nim więdną wraz z duszą bo siły nie mają zaistnieć i jak kompost w nim serce rozmięka w ziemię wsiąka umiera mój bies i zmienia się w wieś szalejów