
16 minute read
Pierogi wujka Jorge
Exquisitos pierogi de mi tío Jorge
Jak nawiązali kontakt potomkowie Polaków i miłośnicy języków w Patagonii? Relacje z kursu nauki języka polskiego w Bariloche.
Patagonia obejmuje obszary oddalone na południe od Buenos Aires, głównego portu argentyńskiego, który był celem podróży wielu imigrantów. Mimo że większość Polaków oraz ich potomków zamieszkała w północnych prowincjach kraju, byli także tacy, którzy zdecydowali osiedlić się tutaj. Duże odległości i wątpliwa jakość internetu nie pozwala na utrzymywanie stałego kontaktu, ani na zwykłe, codzienne spotkania. W otoczeniu jezior, stepów i gór więź z korzeniami zostaje przerwana, osłabiona, a nawet uśpiona. Bariloche to cudowne miasto, otoczone wspaniałymi widokami, zachowujące sekrety potomków Polaków, którzy osiedlili się na tych ziemiach. Niektórzy z nich byli pionierami czy tak zwanymi pierwszymi osadnikami; inni dotarli w późniejszych latach w poszukiwaniu polskiego klimatu w Argentynie, inni z kolei oddalili się od Buenos Aires w ostatnich latach wabieni spokojnym życiem andyjskim, tak bardzo różniącym się od życia w argentyńskiej stolicy. I w tym ostrym klimacie, wśród lasów sosnowych, ich życie toczyło się bez relacji z krewnymi, wspólnych tradycji czy przynależności do grup narodowościowych. Mimo to, na tej wietrznej ziemi, pewna doza nostalgii utrzymała się w ich patagońskich sercach, przy stołach zastawionych ciastami i innymi daniami typowymi dla tradycyjnej polskiej kuchni. Noelia Benditti Okseniuk opowiada nam o swojej cioci, przywołując zdumiewający przykład tej nostalgii:
„Moja cioteczna prababcia Maria w swych ostatnich dniach przed śmiercią zaczęła mówić po polsku. Przyjechała z Polski, gdy miała tylko trzy lata. Nigdy wcześniej nie mówiła do nas w swym ojczystym języku, lecz pewnej nocy zaczęła odpowiadać nam po polsku i nigdy więcej nie odezwała się już po hiszpańsku. Choć wydawało się, że nie posługiwała się językiem polskim, opowiadała nam sporo o polskiej kulturze: nauczyła nas przygotowywać, między innymi, naleśniki i pierogi, a także haftowała poduszki i pościel, wyszywając typowe polskie wzory”.
Cómo se conectaron los descendientes polacos y amantes de idiomas en la Patagonia: relatos de encuentros del curso de idioma polaco en Bariloche
Patagonia - tierra lejana al principal puerto argentino de Buenos Aires, donde desembarcaban los inmigrantes. Aunque la mayoría de los polacos y sus descendientes se instalaron en el norte del país, algunos decidieron establecerse aquí. Las grandes distancias y un internet de dudosa calidad no permiten mantener un contacto constante o simplemente poder encontrarse. Entre los lagos, estepas y montañas, la conexión con sus orígenes es cortada, pausada o incluso escondida. Bariloche: una ciudad maravillosa, rodeada de un paisaje espléndido, la cual contiene secretos de aquellos descendientes que se establecieron aquí. Algunos formaron parte de los pioneros o también llamados primeros pobladores, otros llegaron en los años siguientes, buscando en Argentina el clima polaco, y otros se alejaron de Buenos Aires en los últimos años atraídos por la calma andina que contrasta con la capital argentina. En este clima hostil con bosques de pinos, siguieron sus vidas sin relaciones cercanas a sus familias, tradiciones compartidas o agrupaciones. Sin embargo, la nostalgia se encontraba siempre presente en los corazones patagónicos, mesas llenas de pasteles o elementos propios de la cocina tradicional de Polonia en la tierra del viento. Un ejemplo increíble de la nostalgia de su tía nos cuenta Noelia Benditti Okseniuk:
“Mi tía bisabuela Maria en sus últimos días comenzó a hablar en polaco. Ella tenía tres años cuando llegó de Polonia. No nos había hablado en polaco jamás, pero una noche comenzó a respondernos en polaco y nunca volvió a hablar español hasta la noche que falleció. Aunque parecía que no hablaba su idioma nativo, sí nos compartió mucho de la cultura: nos enseñó a hacer naleśniki y pierogi, entre otras recetas, y también bordaba los almohadones y sábanas con patrones propios de la ropa tradicional polaca”.
Zaskoczone Bariloche
Te same polskie wzory można podziwiać w jednej z lodziarni w Patagonii. W pobliskiej miejscowości San Martín de los Andes znajduje się budynek w całości pokryty łowickimi motywami, które są jak westchnienie istnienia dusz nadwiślańskiego kraju. To obce i nieznane środowisko determinuje potrzebę przemiany dystansu w głęboką bliskość.
Miasto Bariloche zostało opanowane przez trzy kolory i ich dosadne przesłanie zawarte na ulotkach rozwieszonych na każdym rogu miasta: fioletowy, kolor mądrości, komunikował poszukiwania tak starszych jak i młodszych potomków Polaków, którzy pragną dowiedzieć się czegoś o polskiej kulturze; turkusowy wskazywał na świeżość nowości – zajęcia z języka polskiego w centrum Bariloche; oraz żółty, który zapraszał na spotkania i motywował do odkrywania języka swych dziadków, rodziców i innych krewnych. Pierwsze osoby, które skontaktowały się telefonicznie lub drogą mailową, próbowały się upewnić, że ogłoszenie nie było pomyłką. Głównym pytaniem zaskoczonych zainteresowanych było, czy rzeczywiście spotkania organizuje się w Bariloche i kto jeszcze będzie zaangażowany w ten projekt edukacyjny.
W ten sposób rozpoczęły się opowieści przepełnione zaskakującymi historiami o imigracji ich przodków na ziemie argentyńskie.
„Jestem wnuczką polskich imigrantów” – zaczyna swą historię Daniela Alicia Russo Lawrynowicz, która przyjęła pseudonim artystyczny, pochodzący od nazwiska swej babci ze strony matki: Daniela Wróbel – „Mój dziadzio Segismundo (Zygmunt) Lawrynowicz skończył w tym roku sto lat. Mieszka w Mar del Plata, gdzie też przebywa moja mama. Walczył podczas II Wojny Światowej i przez całe moje dzieciństwo nasłuchałam się jego opowieści o wojnie. Nie zdążyłam poznać mojej babci Marii Wróbel, gdyż zmarła przed moim narodzeniem, lecz gdy byłam dzieckiem, moja mama wciąż mi o niej opowiadała. Przyjechała do Argentyny wraz ze swymi trzema siostrami po wieloletniej deportacji na Syberii, która dotknęła tak ją, jak i jej siostry i matkę. W czasie mojego dzieciństwa moi rodzice gotowali niesamowite potrawy. Mój tata bardzo lubił gotować i założył w Mar del Plata osobliwą restaurację. Mama gotowała zawsze typowe polskie potrawy, których nauczyła się od rodziców, od swojej polskiej rodziny, a także ze swej ukochanej książki kucharskiej „Kuchnia Polska”. Wraz z moją siostrą rosłyśmy, zajadając się barszczem, pierogami ruskimi, wykradając z różnych podwórek zielone orzechy, aby przygotować likier, prosząc na kolanach, by mama piekła nam mazurek nie tylko na święta wielkanocne i ze świadomością, że w Polsce kolacja wigilijna składa się z dwunastu potraw (oraz że jest naprawdę bardzo zimno, jako że Polska znajduje się na drugiej półkuli). Gdy po raz pierwszy mama przyjechała do mnie z wizytą, mieszkałam w Villa La Angostura. To były moje urodziny. Podczas tej wizyty zanotowała mi przepis na barszcz i na pierogi ruskie w zeszycie, który u mnie w domu. Po kilku miesiącach przeprowadziłam się do San Carlos de Bariloche z powodu kuszącej oferty pracy. Nadeszła zima, a wraz z nią deszcze i śniegi. Spędzałam w ciągu dnia wiele godzin poza domem i pewnego razu
Bariloche sorprendida
Estos patrones polacos se puede apreciar también en una heladería en Patagonia. Un pueblo cercano llamado San Martín de los Andes tiene un edificio entero pintado con el motivo de Łowicz, que provoca un suspiro de la existencia de las almas del país de Wisła. Este ambiente desconocido y extraño solo indicaba que las distancias tienen que transformarse en las cercanías más profundas.
Tres colores invadieron la ciudad de Bariloche con su mensaje explícito en los flyers pegados en cada esquina: violeta, color de la sabiduría, estaba gritando que buscaba encontrar a los descendientes mayores y jóvenes con ganas de aprender sobre la cultura polaca; turquesa indicaba la frescura de la novedad: clases de idioma polaco en el centro de Bariloche; y amarillo invitaba a las reuniones y motivaba a conocer el idioma de los abuelos, padres y tíos. Las primeras llamadas y mails eran para comprobar que el anuncio no era un error. Sorprendidos buscaban verificar si de verdad era en Bariloche y quiénes eran las otras personas que iban a formar este grupo de aprendizaje.
Así empezaron los relatos llenos de las historias sorprendentes sobre la inmigración de sus ancestros a la tierra argentina.
“Soy nieta de inmigrantes polacos.” - cuenta su historia Daniela Alicia Russo Lawrynowicz, quien eligió seudónimo artístico del apellido de su abuela materna: Daniela Wróbel“Mi Dziadzio Segismundo (Zygmunt) Lawrynowicz este año cumplió cien años. Vive en Mar del Plata, donde también vive mi mamá. Él combatió en la Segunda Guerra Mundial, y yo crecí escuchando sus historias de la guerra. A mi Babcia María Wróbel no llegué a conocer, murió antes de que naciera, pero crecí escuchando a mamá hablar de ella. Ella llegó a Argentina con sus tres hermanas después de estar muchos años deportada en Siberia junto a ellas y su madre.
Crecí viendo a mis padres cocinar de una manera increíble. Papá supo tener un restaurante muy peculiar en Mar del Plata, porque le encantaba cocinar. Mamá siempre haciendo típicos platos polacos que aprendió de sus padres, de su familia polaca y de su amado libro de recetas “Kuchnia Polska”. Mi hermana y yo crecimos tomando barszcz, comiendo pierogi ruskie, robando nueces verdes de alguna vereda para hacer licor, pidiéndole de rodillas que nos hiciera mazurek cuando no era Pascuas y sabiendo que la navidad en Polonia tiene doce platos (y hace mucho frío por estar en el otro hemisferio). La primera vez que mamá vino a visitarme vivía en Villa La Angostura. Fue para mi cumpleaños. En ese viaje me dejó anotada la receta de su barszcz y los pierogi ruskie en un cuaderno que encontró en casa. Meses después me mudé a San Carlos de Bariloche por una hermosa posibilidad laboral. Llegó el invierno con la lluvia y la nieve. Yo pasaba muchas horas fuera de casa y un día muy frío tuve unas repentinas ganas de tomar barszcz. Agarré mi cuadernito, miré bien los ingredientes y me fui a la verdulería. Llamé a mamá varias veces con consultas muy tontas, y cociné mi primer barszcz. Fue un éxito rotundo (y eso que modifiqué algunas cositas porque soy vegetariana). Mamá también me naszła mnie ogromna ochota na barszcz. Zajrzałam do zeszytu, zapamiętałam składniki i poszłam na zakupy do pobliskiego warzywniaka. Kilka razy musiałam dzwonić do mamy z błahymi pytaniami, ale w końcu ugotowałam mój pierwszy barszcz. Był to prawdziwy sukces (mimo że zmieniłam trochę przepis, bo jestem wegetarianką). Mama nauczyła mnie też przygotowywać słodkie potrawy, konfitury, likiery i konserwy. Tego lata udało mi się zdobyć ogórki gruntowe i bez chwili wahania zadzwoniłam do niej z oświadczeniem: „Potrzebuję przepis na ogórki kiszone, żebyśmy mogły przygotować zupę ogórkową”. Podczas pandemii nie mogłyśmy już podróżować i słoiki stoją i czekają na przygotowanie tej zupy, ale to już inna historia. Jeżeli mogę powiedzieć, że moi rodzice czegoś mnie nauczyli, to jest to przekonanie, że gotując zawsze, ale to zawsze, okazuje się miłość; poprzez nasze ręce, ale przede wszystkim poprzez nasze polskie korzenie”. enseñó a hacer dulces, confituras, licores y conservas. Este verano conseguí pepinillos frescos y no dudé ni un segundo en llamarla y decirle „necesito la receta de pepinillos en salmuera, así podemos hacer la sopa de pepinos”. La pandemia puso pausa a los viajes, y los frascos están listos para esa sopa, que es otra anécdota para algún otro día. Si hay algo que me enseñaron papá y mamá es que cocinar siempre, pero siempre, es dar amor con las manos, sobre todo con mis raíces polacas”.
Z Wołynia do Chaco
Tę właśnie miłość wyraża Noelia Benditti Okseniuk, opowiadając nam historię imigracji jej rodziny: „Moi pra pradziadkowie Piotr i Marina mieszkali w rejonie Wołynia, czyli ziem, które znajdowały się w owym czasie na granicy między Polską i Ukrainą, a dziś przynależą do Ukrainy. Ich miasteczko o nazwie Kustyn, jak również wiele innych miejscowości tego regionu, przestało istnieć w 1943 roku w wyniku najazdów Ukraińskiej Armii Powstańczej. Moi pradziadkowie byli rolnikami i w 1925 roku, w obliczu licznych starć w tamtej okolicy, dziadek Piotr i mój wujek Wasyl wyjechali do Argentyny, pragnąc przygotować dogodne warunki, aby sprowadzić w późniejszym okresie resztę rodziny. Dotarli do portu Buenos Aires i los zawiódł ich do prowincji Chaco, gdzie w owym okresie oferowano ziemie prawie że za darmo, w celach zaludnienia kraju i pobudzenia rozwoju ekonomicznego. Nie mówili po hiszpańsku, ani nie znali hiszpańskiego alfabetu. Trudno jest mi sobie wyobrazić, jak z tak skąpymi zasobami udało im się tyle osiągnąć.
W 1930 roku przyjechali też moja babcia Marina wraz z moim pradziadkiem, który miał wówczas dwadzieścia lat, oraz jej młodsze rodzeństwo. Osiadli w małym gospodarstwie w prowincji Chaco, blisko La Clotilde. Gospodarstwo rosło wraz z rodziną, po czym każde z nich poszło własną drogą. Tak jak w przypadku wielu innych imigrantów, zostali oni bardzo serdecznie przyjęci w Argentynie. W wieku trzydziestu lat mój pradziadek Teodor przeprowadził się z powodów zawodowych do Buenos Aires. Był on zegarmistrzem. W stolicy poznał mą prababcię Ladisladę i mieli wspólnie córkę, moją babcię Mirtę, blondynkę o błękitnych oczach, tak jak jej ojciec i dziadkowie. Niestety nie mogłam poznać moich pradziadków, ani oni mnie. Mój pradziadek Teodor nigdy nie rozmawiał o tym, co wydarzyło się w Polsce, nie opowiadał historii czy wydarzeń poprzedzających jego podróż do Argentyny. Zadawałam mu wiele pytań, ale wydawało się, że jego życie rozpoczęło się dopiero dnia, gdy zszedł na ląd w Buenos Aires. Przypuszczam, że nie chciał zapomnieć o Polsce, ale raczej o bólu jego doświadczeń w tym kraju lub bólu konieczności jego opuszczenia. Jedyne co moja babcia pamięta, to fakt, że pisał listy do Polski, na Ukrainę i do Rosji, do rodziny, która została w tych krajach i znalazła schronienie w różnych miastach. Odpowiedzi na te listy były coraz rzadsze i dzisiaj nie mamy już kontaktu ani żadnych wiadomości o tych, którzy nie wyjechali”.
Desde Wołyń a Chaco
Este amor refleja también Noelia Benditti Okseniuk cuando nos cuenta sobre la historia de inmigración de su familia: “Mis tatarabuelos Pietr y Marina vivieron a la región de Wołyń que se encontraba ubicada en la frontera entre Polonia y Ucrania en ese momento, hoy perteneciente a Ucrania, en un pueblo llamado Kustyn que desapareció en 1943 junto con gran parte de los pueblos de la región debido a los ataques del Ejército Insurgente Ucraniano. Eran agricultores y, en 1925, debido a los múltiples enfrentamientos de la zona, el abuelo Pietr junto con mi tío Wasyl partieron hacia Argentina a intentar crear algo para llevar a toda la familia después. Llegaron al puerto de Buenos Aires y la suerte los llevó al Chaco, donde en esos años se ofrecían tierras casi regaladas para poblar el país y generar crecimiento económico. No hablaban español ni conocían su alfabeto, no puedo imaginar cómo lograron tanto con tan pocos recursos. Finalmente, en 1930, la abuela Marina llegó con mi bisabuelo que en ese momento tenía 20 años y sus hermanos pequeños a una chacra ubicada en Chaco, cerca de La Clotilde. La chacra creció de la mano de toda la familia y finalmente cada uno realizó su camino. Como con todos los inmigrantes, Argentina les dio la bienvenida. A los treinta años el bisabuelo Teodor se mudó por trabajo a Buenos Aires, él era relojero. Ahí conoció a mi bisabuela Ladislada y tuvieron una hija, mi abuela Mirta, rubia de ojos cielo igual que su papá y sus abuelos. No llegué a conocer a mis bisabuelos, ni ellos a mí. Y el bisabuelo Teodor nunca hablaba de lo sucedido en Polonia, ni relataba historias o sucesos anteriores a su llegada a Argentina. Pregunté mucho sobre él y parecía que su vida empezó el día que desembarcó, me imagino que no quería olvidar Polonia, sino el dolor de lo vivido allí o de dejarla. Lo único que mi abuela recuerda es que solía escribir cartas a Polonia, Ucrania y Rusia, a familiares que se habían quedado y habían encontrado la supervivencia en otras ciudades. Las respuestas eran cada vez menores y hoy no tenemos contacto ni conocimiento sobre aquellos que no se fueron”.
Podróż w labiryncie wspomnień
Tym krewnym Polaków, którzy pragnęli zbliżyć się do własnej historii poprzez język ich bliskich, udało się zdobyć pewne dawne dokumenty i czarno-białe zdjęcia. Pierwsze zdania, pozdrowienia i podziękowania popłynęły z ust uczestników pierwszych grup uczniów języka polskiego w Bariloche. W ten sposób nie tylko powrócili do korzeni, podróżując poprzez zakątki swoich wspomnień, ale też rozbudzili w sobie apetyt na podróże. Pierwsze wyprawy odbyły się dzięki technologii map wirtualnych i pozwoliły na odkrycie malutkich miejscowości na Mazurach, Podlasiu czy Mazowszu. Niektórzy podjęli inicjatywę i stanęli po raz pierwszy na polskiej ziemi. Noelia opowiada o swojej pasji poznawania własnych korzeni: „Kilka lat temu zaczęłam się uczyć o nich, o ich kulturze i udało mi się znaleźć nauczycielkę polskiego. W tym samym roku udało mi się też zorganizować podróż do Polski i było to wspaniałe przeżycie. W trakcie mojego pobytu mieszkałam wraz z cudowną Polką, która nie mówiła dobrze po angielsku, ale wysilała się, by opowiedzieć mi, co tylko mogła o swym kraju. Poznać ulice, po których chodzili i słuchać słów, których oni słuchali, było dla mnie naprawdę nadzwyczajne. Mam nadzieję że wkrótce tam wrócę”. Inni jeszcze marzą i przygotowują się do przyszłej podróży. Już w bardziej podeszłym wieku odbędą tę wyprawę z nostalgicznym odczuciem wobec ziem wyrytych w sercach ich bliskich.
Marcos Carlos Mol, syn polskich imigrantów urodzony w Bariloche, opowiada o rzeczywistości w Patagonii i o swych pragnieniach: „W tym mieście nie ma stowarzyszenia Polaków i dlatego wiem zbyt dużo o polskiej kulturze. Kurs języka polskiego pomógł mi przypomnieć sobie znajomość mojego języka ojczystego. Moim pragnieniem jest pojechać i poznać ziemię mych rodziców, jak również poznać moich kuzynów”.
Niektórzy rozbudzili w sobie twórczość i dzielili się swoją codziennością okresu pandemii w programie telewizji polskiej. Veronica Franco Zurawski przedstawia nam swoją motywację: „Wzięłam udział w programie, aby ludzie mogli poznać moje miasto wraz z pięknem jego widoków, jezior i gór. Po zakończeniu pandemii zapraszamy do naszego miasta każdego, kto chce skorzystać z jego uroków”. Reportaż przedstawiający potomków polskich imigrantów w Bariloche wzbudził silne emocje i umożliwił ich mieszkającym w Polsce kuzynom zrozumienie przyjaźni powstałej między Polską i Argentyną. Był to powrót w wyobraźni poprzez TVP Polonia. Wzruszające momenty dla wspólnoty. Wspomnienia powracają w prawie każdej rozmowie, lecz na razie jedynie niektóre tradycje są utrzymywane w tych domach z drugiego końca świata.
Algunos documentos antiguos y fotos en blanco y negro fueron apareciendo en las manos de los familiares que quisieron acercarse a las historias a través del idioma de sus seres queridos. Las primeras frases, los saludos y los agradecimientos en idioma polaco sonaron en las bocas de los primeros grupos de estudiantes de idioma polaco en Bariloche.
No solo regresaron de esta forma a sus orígenes, viajando por los recovecos de sus memorias, sino que también abrieron su apetito por los viajes. Los primeros viajes fueron gracias a la tecnología de los mapas virtuales, y permitieron el descubrimiento de pueblitos chiquitos en Mazury, Podlasie o Mazowsze. Otros tomaron iniciativa y pisaron el suelo polaco por primera vez.
Noelia cuenta su pasión por conocer sus orígenes: “Hace unos años comencé a aprender sobre ellos, sobre su cultura y por suerte conseguí una profesora de polaco. Ese mismo año conseguí viajar a Polonia, fue una experiencia hermosa. Compartí mi estadía con una mujer polaca maravillosa que hablaba poco inglés, pero me contó lo que pudo sobre su país. Conocer las calles que caminaron y escuchar las palabras que escucharon fue hermoso. Espero volver pronto”. Otros todavía están soñando y preparándose para viajar en el futuro, y ya con una edad más madura, van a realizar este viaje y tener una mirada nostálgica a la tierra en los corazones de sus almas queridas.
Marcos Carlos Mol, hijo de inmigrantes polacos, nacido en Bariloche cuenta la realidad en Patagonia y sus deseos: “En esta ciudad no hay colectividad polaca por esa razón conozco muy poco sobre su cultura. El curso de polaco me permitió recordar saberes de mi lengua materna. Mi deseo sería viajar y conocer la tierra de mis padres, y también llegar a conocer a mis primos”.
Algunos despertaron su creatividad y contaron la realidad vivida durante estos últimos tiempos de pandemia en la televisión polaca. Veronica Franco Zurawski nos indica su motivación: „Participé para que conozcan mi ciudad, tan hermosa con sus paisajes, lagos y montañas. A la que después de esta pandemia los invitamos a visitarla y a que la disfruten”.
El reportaje con los descendientes polacos de Bariloche era un momento emocionante para mostrar a sus primos la amistad entre Polonia y Argentina. Regreso imaginativo vía TVP Polonia. Un emotivo momento de compartir. Los recuerdos siempre regresan en sus conversaciones, pero por ahora solo algunas tradiciones están presentes en estas casas del fin del mundo.
Nie ma rzeczy niemożliwych
Maria Teresa Brosz opowiada nam, jak dla niej są powiązane język, tradycje i kuchnia: „Nauka języka polskiego pozwoliła mi na odnalezienie w pewien sposób na nowo historii i tradycji z mojego dzieciństwa: pisanki malowane odręcznie przez moją ciocię Milę w okresie wielkanocnym, obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej przechowywany przez moją babcię, przepyszne pierogi przygotowywane przez mojego wujka Jorge. Wszystkie te wspomnienia powracają na każdych zajęciach i pomagają mi zrozumieć, jak ważne jest
No hay proyectos imposibles
Maria Teresa Brosz nos cuenta la conexión que es para ella entre idioma, tradiciones y cocina: “Estudiar idioma polaco me ha permitido rescatar de otra forma esa historia y tradiciones de mi infancia: los huevos pintados a mano por la tía Mila para las Pascuas, la imagen de Nuestra Señora de Częstochowa de mi abuela, los exquisitos pierogi de mi tío Jorge. En cada clase todo eso vuelve una y otra vez a mi cabeza y me ayuda a entender lo importante de las raíces. Aunque ellos ya no estén todos, están conmigo en mi corazón y uno dbanie o korzenie. Mimo że większość z nich już odeszła, są wciąż obecni w mym sercu i teraz łatwiej jest mi zrozumieć ich historię, a przede wszystkim planować z optymizmem moją własną przyszłość z przekonaniem, że nie ma rzeczy niemożliwych”.
Ci, którzy dzielą się wspomnieniami i spotykają się, aby utrzymać pamięć i tradycje, to potomkowie Polaków w Patagonii, ale są też inne osoby, które z ciekawości angażują się w tę lingwistyczną podróż. „W tym roku postanowiłem rozpocząć naukę języka polskiego, mimo że nie mam polskich przodków. Lubię uczyć się języków obcych – mówi Tomás Gerban – nie tylko w celach komunikacyjnych, co jest bardzo użyteczne, ale aby poznawać obce kultury, zwyczaje i historię różnych państw. Polska to jeden z krajów, które zawsze mnie interesowały i gdy dowiedziałem się, że w Bariloche odbywają się zajęcia z języka polskiego, postanowiłem skorzystać z tej okazji. Jak na razie jest to bardzo ciekawe doświadczenie i chcę pogłębiać moją znajomość tak języka, jak i wiedzy ogólnej o kraju”. Razem odkrywają nowy sposób myślenia poprzez używanie dialogów użytecznych w podróżach czy poprzez spotkania z krewnymi. Jest to miejsce, gdzie praktyka i nostalgia spajają się, tworząc doskonałą synergię.
Link para el video de TVP Polonia: https://www.facebook.com/ada.borowicz.9/videos/10159113079221062
Link para los cursos online que se realizan durante la pandemia: https://amamosidiomas.com/ puede comprender mejor así su propia historia y sobre todo proyectarse hacia el futuro con optimismo, sabiendo que no hay proyectos imposibles”.
Aunque los descendientes de polacos en Patagonia muestran sus recuerdos y se reúnen para continuar promoviendo, hay otras personas llenas de curiosidad que se unen a este viaje lingüístico. “Este año decidí empezar a aprender polaco a pesar de no tener ninguna ascendencia polaca porque me encanta aprender idiomas -indica Tomás Gerban-, no solo por la comunicación, que me parece siempre útil, sino también para aprender sobre diferentes culturas, costumbres o historia de los países. Polonia siempre fue uno de los países que me llamaron la atención y cuando descubrí que se daban clases del idioma en Bariloche quise aprovechar la oportunidad para acercarme. Mi experiencia viene siendo muy buena hasta el momento y deseo seguir aprendiendo tanto el idioma como acerca de su país”. Juntos pueden descubrir otra mentalidad a través de un idioma en los diálogos necesarios para viajar o los encuentros con sus familiares. Donde lo práctico entra en una sinergia perfecta con lo nos
Link do reportażu TVP Polonia: https://www.facebook.com/ada.borowicz.9/videos/10159113079221062
Link do kursów prowadzonych podczas pandemii online: https://amamosidiomas.com/ www.amamosidiomas.com
Instagram: @amamosidiomas concurso de recitado de poesía en idioma polaco / konkurs recytatorski
