10 minute read

MARTA STRZAŁKO, PAWEŁ SZKOTAK Teatr plenerowy w konfrontacji z arcydziełami literatury

Z propagatorami teatru alternatywnego, plenerowego, związanymi od wielu lat z poznańskim Teatrem Biuro Podróży, Martą Strzałko i Pawłem Szkotakiem, spotykam się w bezpretensjonalnej kawiarni na Łazarzu. Popijając aromatyczne kawy, dyskutujemy na temat tegorocznego Festiwalu na Wolnym Powietrzu, bogatego repertuaru poruszającego uniwersalne tematy i ważne kwestie dotyczące naszej współczesności.

rozmawia: Magdalena Ciesielska zdj ęcia: Jola Kilian, Stepan Rudik, M. Zakrzewski

Advertisement

CCzy widzowie nauczyli się odbierać sztukę, teatr w kom

pletnie innej formie niż ta tradycyjna?

MARTA STRZAŁKO: Teatr plenerowy jest dla ludzi znacznie bliższy i bardziej dostępny niż spektakl w teatrze repertuarowym, który wiąże się chociażby z takim przedsięwzięciem jak „przygotowanie do wyjścia do teatru”; z celebrą, jaka towarzyszy tego typu wydarzeniom, w których widz jest niewątpliwie gościem. Natomiast teatr plenerowy dzieje się w ich przestrzeni, w której czują się jak u siebie, a to teatr jest gościem. Jest to często przestrzeń publiczna, dobrze odbiorcom znana, która wraz z pojawieniem się scenografii i działaniami aktorów zmienia swój kontekst. Staje się nowa, choć jest oczywista. Niewątpliwie jest to dla nich swobodniejsza sztuka. PAWEŁ SZKOTAK: Nie bez znaczenia jest też fakt, że w teatrze plenerowym nie trzeba kupować biletów. Dostępność jest nieograniczona. To jest najbardziej demokratyczna formuła teatru, gdyż bardzo często jest to teatr wielopokoleniowy, budowany na różnych poziomach. Dziecko, wyrafinowany widz, ktoś, kto jest w teatrze

po wielu, wielu latach albo w ogóle pierwszy raz w życiu, każdy na swój sposób może czerpać z takiego spektaklu przyjemność. Tegoroczna formuła Festiwalu na Wolnym Powietrzu jest specjalna, nie tylko z powodu pandemii, ale także ze względu na interesujący program. Chcieliśmy pokazać w teatrze plenerowym spektakle, które odwołują się do wielkich dzieł literatury. Teatr uliczny często kojarzy się z czymś popularnym, kolorowym, czymś, co służy zabawie i rozrywce. To jednak nie wyczerpuje formy tego typu sztuki. Wszystkie spektakle, które pokażemy podczas tegorocznej edycji festiwalu, miały ogromną widownię w Polsce, ale też zjeździły cały świat, znajdując widzów na wielu kontynentach. Bez wątpienia są to dzieła wybitne, ważne, dla których inspiracją stały się arcydzieła literackie.

1 sierpnia rozpoczyna się 3. edycja Festiwalu na Wolnym Powietrzu i trwa aż do 10 sierpnia. Zaplanowany jest przejmujący repertuar. Mamy różne miejsca przedstawień. Inauguracyjnym spektaklem będzie Carmen Funebre, grany już ponad 500 razy w 58 krajach na całym

świecie, można rzec – legendarny spektakl, osnuty historią wojny w byłej już Jugosławii, do stworzenia którego impulsem były konf likty etniczne, wybuchy nacjonalizmów, przemoc, wzajemna wrogość. 9 sierpnia zaprezentujecie Silence. Cisza w Troi, ponownie mierząc się z tematem wojny i jej okrucieństw, w kontekście czystek dokonujących się na Bliskim Wschodzie i masowego exodusu ludności. Dlaczego temat zła, wojny i jej konsekwencji jest tak inspirujący?

M.S.: Uważam, że teatr powinien zajmować się wszystkimi kwestiami przyjemnymi i nieprzyjemnymi dla człowieka, widza. Jeżeli gdzieś toczy się wojna, panuje niesprawiedliwość, polityczna zawierucha, teatr w naszym pojęciu ma obowiązek zauważenia tego i podjęcia się próby opisania zjawiska. P.SZ.: Teatr plenerowy, dzięki temu, że dociera do szerokiej widowni, podejmując – tak jak w naszym przypadku – ważne tematy, ma szansę zmieniać postawy widzów. Takie jest moje marzenie. Mówię o przedstawieniu Silence. Cisza w Troi, który dotyka trudnego dla Polaków problemu związanego z uchodźcami. Wiele dyskusji się na ten temat toczyło, pojawił się szereg – dla mnie niezrozumiałych – postaw. Obserwowaliśmy wiele wrogości wobec uchodźców, padały pytania czy Polska ma ich przyjmować czy nie przyjmować. Wiemy, jakie były decyzje polityczne w tej kwestii, dla mnie niehumanitarne. My podejmujemy ten kontrowersyjny temat w otwartej przestrzeni, konfrontując widzów z czymś bolesnym. Zdarzały nam się rozmowy z widzami po spektaklu, którzy dzięki naszemu przesłaniu inaczej na kwestię uchodźców zaczęli patrzeć. Być może 39 dlatego, że my w tym przedstawieniu pokazujemy wojnę Teatr z perspektywy dzieci, które są głównymi bohaterami. Myślę, że taka perspektywa ma większą szansę, aby w ludziach obudzić pokłady empatii. M.S.: W naszych spektaklach widz jest bardzo aktywny. Jest uczestnikiem prezentowanych wydarzeń. Pragnęliśmy z widowni uczynić świadka działań i sytuacji, po to, żeby go wystawić na bodźce. I to powoduje, że przeżycia emocjonalne, w niektórych przypadkach nawet katharsis, są tym silniejsze i głębsze. Człowiek nie powinien pozostać obojętny – to jest celem naszych przedstawień. To, co odbyło się w przestrzeni teatralnej, na jego oczach, w bardzo bezpośrednim kontakcie z aktorem, jest na tyle silne, że właściwie przewartościowuje całą koncepcję myślenia o jakimś fakcie, o konkretnej sytuacji.

Czy widzowie, odbierając Państwa spektakle, wzruszali się aż do łez?

P.SZ.: Tak, były takie sytuacje. Siła teatru plenerowego polega też na użyciu mocnych środków przekazu. W tegorocznej edycji Festiwalu na Wolnym Powietrzu – jak i w poprzednich – są spektakle operujące dużym obrazem. Spektakularne szczudła, ogień, intrygująca muzyka skomponowana specjalnie do tych przedstawień. Warto wspomnieć w tym miejscu, niestety nieżyjącego już Krzysztofa Wikiego Nowikowa, który skomponował muzykę do prawie wszystkich spektakli Teatru Biuro Podróży. Te wszystkie skompilowane razem efekty i bodźce powodują, że widz przeżywa spektakl plenerowy jakby to był film na żywo. Duża skala, duże emocje, w tym przypadku jeszcze wielka literatura.

Wspomniał Pan o teatrze ulicznym, który rządzi się swoimi prawami, pozwala wykorzystywać kompletnie inne efekty specjalne niż na ograniczonych murami scenach. Widowiskowe szczudła, zabawy, a wręcz

↙Silence

żonglowanie ogniem, efekty świetlne. Czy według Państwa obraz, ruch, teatralna oprawa są wówczas ważniejsze niż słowo?

P.SZ.: Rzecz jest chyba w tym, że znacznie łatwiej jest kłamać poprzez słowa niż poprzez obrazy. (śmiech) Dlatego przemawianie za pomocą obrazów, teatralnego działania wydaje mi się znacznie bliższe. M.S.: Obrazy zapadają w pamięć, zostają z nami. Słowa umykają. Słowa mogą w tym wypadku jedynie być dopełnieniem obrazów. P.SZ.: Dodatkową wartością konstruowania przedstawień poprzez obrazy jest uniwersalny język. Teatr Biuro Podróży jest jednym z najczęściej wyjeżdżających za granicę polskich teatrów. Zjeździliśmy wiele krajów, wiele festiwali, docierając tym samym na wszystkie kontynenty, do dalekich kultur, wszędzie znajdując zrozumienie. To jest pewnego rodzaju fenomen świadczący o tym, że wszyscy razem tworzymy rodzaj rodziny ludzkiej. Nasze spektakle były pokazywane w Meksyku, Australii, Indiach, Egipcie, Korei Południowej, na Bliskim Wschodzie...

Próbowaliście Państwo akrobacji na szczudłach?

P.Sz.: Tak. (śmiech) Marta przez wiele lat grała na szczudłach w przedstawieniach. Ja wiele lat temu chodziłem na szczudłach w mniejszych akcjach. Nie jest nam obcy ten żywioł. M.S.: Na szczudłach jest łatwo nauczyć się chodzić i utrzymywać równowagę. Bardzo trudno jest natomiast grać – być przekonywującym, silnym aktorem. To jest trochę jak z jazdą na łyżwach. Łatwo jest opanować samą jazdę, ale trudno jest już wykonywać jazdę figurową.

Występujecie przed międzynarodową publicznością. Czy odbiorcy ulicznych performanców różnią się od siebie?

P.SZ.: Ja dostrzegam pewne różnice temperamentów w odbiorze. (śmiech) Przede wszystkim w krajach Ameryki Południowej, gdzie graliśmy wiele razy, w Brazylii, Argentynie, Kolumbii, Chile, to jest bardzo żywiołowy odbiór. W Bogocie padł nasz rekord, bo wystawialiśmy spektakl dla dziewięciu tysięcy widzów. To jest mały stadion piłkarski. (śmiech) Niewyobrażalne! Niezapomniane chwile, kiedy tak ogromna liczba ludzi naraz bierze oddech, wstrzymuje powietrze w jakimś dramatycznym momencie przedstawienia. To momenty, które zapadają w pamięć na całe życie. Odbiór bardzo głośny, żywiołowy. Natomiast w krajach azjatyckich, mam na myśli np. Singapur, odbiór jest bardzo powściągliwy, dopiero na końcu emocje, które kumulowały się przez cały spektakl, wybuchają. W tym upatruję różnicę. M.S.: Specyfiką naszych przedstawień jest to, że mamy wymieszaną widownię. Często oprócz profesora uniwersytetu, niezależnie czy to jest Oxford, czy UAM, stoi robotnik, albo matka z dzieckiem, a percepcja teatru jest wspólna. To specyfika wspólnoty widzów, którzy pod wpływem tego, co widzą, intuicyjnie ujednolicają swój odbiór. Ja mówiłabym nie tylko o cenzusie geograficznym, ale i kwestii poziomu wykształcenia. Ludzie, którzy są słabiej wykształceni na całym świecie, odbierają nasze spektakle na poziomie najprostszych skojarzeń, opartych często o własne doświadczenia. Natomiast ludzie wykształceni – mają inne asocjacje: literackie, malarskie, czy wynikające z wiedzy politycznej lub społecznej. Wolą w rozmowie posługiwać się takimi przykładami. Ale nie znaczy to, że jedni odbierają to lepiej niż inni – inna jest dyskusja po spektaklu. Zatem nie geografia jest tu wyznacznikiem. P.SZ.: Często nasze przedstawienia z powodów ekonomicznych mają swoje premiery nie w Polsce, tylko w Wielkiej Brytanii czy w Irlandii, finansowane są przez festiwale zagraniczne. Wpierw przygotowujemy wersję

anglojęzyczną, potem dopiero polską. Na przykład nasz spektakl Silence. Cisza w Troi, pokazywany w Niemczech czy Wielkiej Brytanii, właściwie spotykał się z bardzo życzliwym przyjęciem. Nie było konfuzji. Natomiast jak zagraliśmy to samo w Polsce, to bywały takie sytuacje, kiedy widzowie z jednej strony pokazywali swoją aprobatę, przedstawienie podobało się, bo zrobione jest w niezwykle sugestywny sposób, ale z drugiej strony mieli problem, czy przyjmować uchodźców czy też nie.

Spektakl Świniopolis opowiedziany przez Teatr Biuro Podróży mierzy się z zagadnieniem życia w iluzji, w wykreowanej ułudzie. Zabiera nas w podróż do świata odrealnionego, w którym króluje cyniczna manipulacja. Czy według Państwa wciąż w naszym współczesnym świecie pobrzmiewają echa Folwarku zwierzęcego G. Orwella?

M.S.: Coraz bardziej! Obserwuję z przerażeniem, że ludzie stają się prostym podmiotem do manipulacji. Lata doświadczeń różnych generacji, przeżycia często ciężkie, nie nauczyły społeczeństw niczego. To nie jest tylko polska specyfika. Spójrzmy chociażby na Amerykę Donalda Trumpa, czy na Brexit w Wielkiej Brytanii. Coraz częściej, również w Polsce, w trakcie demokratycznych wyborów zapadają złe decyzje, szkodliwe dla rozwoju demokracji. Są to decyzje ludzi zmanipulowanych, którym elity polityczne tworzą fałszywą rzeczywistość, grając na emocjach, kierując ich lękami i fobiami. P.Sz.: Każde pokolenie, niestety, musi przejść tę trudną drogę, aby doświadczyć, co jest dobre, a co złe. To jest przykre, że my nie uczymy się na błędach, jakie popełniali nasi poprzednicy. Zresztą rzeczywistość, w której żyjemy jest łatwa do manipulowania. Żyjemy w świecie fake newsów, w epoce wirtualnego rozprzestrzeniania się informacji, często nieprawdziwych. Dlatego zdarza się, że niektórzy nie potrafią odróżniać prawdy od fałszu, bo trudno jest się odnaleźć w zmanipulowanej i zafałszowanej rzeczywistości.

Podczas festiwalu będą prezentowane Faust katowic41 kiego Teatru A Part oraz Ślepcy krakowskiego Teatru KTO. Teatr

Spektakle mające wymiar uniwersalny. Czy są one zwierciadłami naszych czasów, w których odbijają się współczesne mechanizmy nieuczciwości, hipokryzji, pogardy dla drugiego człowieka, braku empatii i upadku moralności?

P.Sz.: Na pewno tak. To są znakomite teatry. Teatr KTO oraz A Part również dużo podróżują po świecie. Oba te przedstawienia odwołują się do wysokiej literatury. Ślepcy Teatru KTO to odwołanie do bestselerowej powieści portugalskiego noblisty Jose Saramago Miasto ślepców. Monumentalne widowisko plenerowe Ślepcy, w 10 lat po premierze, ma aktualnie inny kontekst – pandemię koronawirusa. W fabule przedstawienia również mamy miasto, w którym z niewiadomych przyczyn wybucha epidemia ślepoty. Zatrzymał się świat i teraz jeszcze bardziej dotkliwie odbijają się współczesne mechanizmy nieracjonalnych wyborów, strachu, dezinformacji. Oczywiście, to można odbierać na wielu różnych poziomach. Ta ślepota może być również ślepotą metaforyczną. Natomiast Faust Teatru A Part odwołuje się zarówno do Tragicznych dziejów doktora Fausta Marlowa, jak i do Fausta Goethego. Nie jest jednak tylko adaptacją znanych literackich pierwowzorów. To odwieczny mit związany z chęcią powrotu do młodości, z chęcią przeżycia miłości widziany z innego punktu widzenia. Bardzo zapraszam na te oba widowiskowe spektakle.

Na co Państwo – inicjatorzy Festiwalu na Wolnym Powietrzu – pragniecie zwrócić uwagę widzów, tych, którzy przybędą na przedstawienia czy w Starej Rzeźni w Poznaniu, w Murowanej Goślinie, czy w Koziegłowach?

P.SZ.: Chciałbym, aby dzięki temu festiwalowi teatr znów był obecny w życiu ludzi. Myślę, że ta forma teatru plenerowego będzie bezpieczna i skłoni wielu do przyjścia, pomimo panującej wciąż pandemii. Ryzyko nie jest większe niż pójście do sklepu na zakupy. Będziemy zapraszać widzów w maseczkach, zachowany zostanie odstęp oraz wszelkie wymogi sanitarne. Spektakle nie są długie, trwają niecałą godzinę. Kontaktu z aktorami spektaklu na żywo nie zastąpi żaden, nawet najlepszy spektakl w sieci. Wierzę w to, że ludzie będą złaknieni kontaktu z żywym teatrem i przyjdą. Chciałbym, aby widzowie zobaczyli, że teatr plenerowy, uliczny jest również teatrem ważnych spraw, gdzie w atrakcyjnej, spektakularnej formie można opowiadać o zagadnieniach, które dostarczają ludziom nie tylko rozrywki, ale też skłaniają do głębszych rozmyślań. M.S.: Mam nadzieję, że będzie to, od dłuższego czasu, pierwsze takie duże święto teatru na żywo. Chciałabym, żeby dla ludzi, którzy tęsknią za teatrem, stało się to wydarzeniem specjalnym, odkryciem teatru na nowo.

W trakcie festiwalu odbędzie się również premiera książki.

M.S.: 9 sierpnia w Starej Rzeźni zapraszamy na spotkanie z prof. Juliuszem Tyszką oraz prof. Joanną Ostrowską z poznańskiego kulturoznawstwa, autorami książki Klasycy na Ulicy, dotyczącej właśnie teatru plenerowego. To jest jedna z nielicznych publikacji, która pokazuje na przykładach, że teatr plenerowy nie jest tyko klaunadą i błazenadą, ale – ważną sztuką podejmującą ważne tematy. Teatr plenerowy jest wartościowym artystycznym teatrem, który jedynie odbywa się w innej przestrzeni.

This article is from: