Ania z Zielonego Wzgorza

Page 207

XXVII PRÓŻNOŚĆ UKARANA Pewnego wieczora w końcu kwietnia Maryla wracała z posiedzenia związku. Świadomość, że zima wreszcie minęła, zbudziła w niej uczucie zachwytu, jakie wiosna zwykła budzić zarówno w duszach ludzi starych i smutnych, jak i młodych i wesołych. Maryla nie miała zwyczaju analizowania swych myśli i uczuć. Wyobrażała sobie prawdopodobnie, iż myśli jedynie o związku, kasie misjonarzy i nowym dywanie do zakrystii. Tymczasem poza tymi rozmyślaniami ukrywała się rozkoszna świadomość, że wokół rozpościerają się rdzawe pola, rozpalające się w bladej purpurze mgieł zachodzącego słońca; że wysokie, ostro zakończone cienie sosen padają na łąki po drugiej stronie stawu, że nieruchome klony o ciemnoczerwonych, nabrzmiewających pąkach stoją wokoło zwierciadlanej tafli jeziora leśnego i cały świat budzi się, a pod szarą powłoką ziemi pulsuje ukryte życie. Wiosna nadchodziła, a poważny, stateczny krok Maryli stawał się coraz lżejszy i szybszy pod wpływem głębokiej, wiośnianej radości. Wzrok starej panny spoczął z miłością na Zielonym Wzgórzu przezierającym poprzez młode liście drzew i odbijającym w swych oknach światło słoneczne w licznych migotliwych lśnieniach. Przyspieszając kroku po wilgotnej alei, Maryla dumała, jak miła jest świadomość, że powraca do domu, do wesołego trzaskającego na kominku ognia, do stołu ładnie nakrytego do herbaty, i porównywała to uczucie z wrażeniem chłodnego dostatku, jakiego doznawała na tym samym Zielonym Wzgórzu wracając z posiedzeń związku dawnymi laty przed przybyciem Ani. Toteż nic dziwnego, że gdy weszła do kuchni i nie zastała tam ani śladu 207


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.