Magazyn Spożywczy

Page 1

Numer 1/2014 [1]

www.magazynspozywczy.com.pl

marka magazynu

Made in EU

Dlaczego polskie produkty nie zdobywają renomy

Technologie dla branży mleczarskiej

Wymiana ciepła, filtracja oraz zarządzanie przepływem mediów

Lodowy podmuch

Zastosowanie wentylatorów w procesie mrożenia warzyw i owoców

Etnografia w biznesie

Wielka firma to także wielka odpowiedzialność

KOMPANIA

SPOŁECZNA

browarnictwo / maszyny rolnicze / automatyka / słodycze / opakowania

Obserwujemy konsumenta w jego środowisku naturalnym


l at mag a z Ynu P ol s k i Pr z e mys ł 21

papierowych wydań

ponad

1500 stron artykułów ponad

5 milionów znaków

hdhrjfksjdkw rpyidjshmdsh dhrjfksjdkw rpyidjshmdsh dhrjfksjdkw rpyidjshmdsh dhrjfksjdkw r p y i d j s h m d s.....

długość wszystkich stron to wysokość prawie

2 pałaców kultury www.polskiprzemysl.com.pl


WYDAWCA AF Media

AF Media ul. 6-go Sierpnia 14 90-416 Łódź www.afmedia.com.pl NIP 7251753870 REGON 473258344 Norbert Fraszczyński / dyrektor ds. sprzedaży i rozwoju kom.: + 48 507 174 348 norbert.fraszczynski@polskiprzemysl.com.pl

REDAKCJA Adam Bukowski / redaktor naczelny kom.: 505 369 537 adam.bukowski@magazynspozywczy.com.pl Mariusz Krysiak / dziennikarz mariusz.krysiak@magazynspozywczy.com.pl Wojciech Stepaniuk / dziennikarz wojciech.stepaniuk@magazynspozywczy.com.pl

MARKETING marketing@magazynspozywczy.com.pl

REKLAMA reklama@magazynspozywczy.com.pl

KOREKTA BLURB Pracownia edytorska 92-780 Łódź, ul. Grabińska 10 B m. 4 www.pracownia-edytorska.pl kom: +48 781 999 961 biuro@pracownia-edytorska.pl

PROJEKT I SKŁAD Quality Pixels s.c. 90-416 Łódź, ul. 6 Sierpnia 14 www.qualitypixels.pl kom.: +48 517 446 864 grafik@polskiprzemysl.com.pl

Szanowni Państwo, niemal dokładnie pięć lat temu światło dzienne ujrzał pierwszy numer „Polskiego Przemysłu”. Z biegiem czasu pismo zyskało grono stałych czytelników i zdobyło taką pozycję, że mogliśmy pomyśleć o rozszerzeniu działalności także o inne branże, którym dotąd nie poświęcaliśmy być może tyle uwagi, na ile zasługują. Pomysł ten zmaterializował się w postaci „Magazynu Spożywczego”, którego pierwsze wydanie trafiło właśnie w Państwa ręce. Ponieważ branżę spożywczą zalicza się do przemysłu lekkiego, postanowiliśmy, że nowe pismo również przyjmie nieco lżejszą formę, utrzymując zarazem wysoką wartość merytoryczną znaną z „Polskiego Przemysłu”. W tym numerze przyjrzymy się bliżej dwóm gigantom polskiego rynku napojów. Na przykładzie Kompanii Piwowarskiej przekonamy się, dlaczego wielka firma to także wielka odpowiedzialność… i równie wielkie możliwości sprawienia, by świat stał się lepszy. Podpatrując z kolei, jak Żywiec Zdrój poradził sobie z wdrożeniem standardu zarządzania projektami, zyskamy szansę wyciągnięcia cennych wniosków oraz dowiemy się, jakich błędów powinniśmy się wystrzegać na drodze do osiągnięcia ostatecznego sukcesu. Wspólne interesy łączą także tak z pozoru odległe od siebie dziedziny, jak etnografia i biznes. O tym, jak – wykorzystując wiedzę etnograficzną – przeniknąć do umysłów konsumentów, wydobywając ich ukryte potrzeby, nawyki i pragnienia, w tym i kolejnych wydaniach „Magazynu Spożywczego” opowie Julia Izmałkowa. Zachęcam Państwa również do zapoznania się ze spostrzeżeniami Jana Kolańskiego, prezesa Colian SA, na temat marki Polski za granicą. Okazuje się, że znaczna część polskich produktów musi ukrywać swoje pochodzenie. Czym jest to uzasadnione i czy jest nadzieja na zmianę tej sytuacji – nie będę Państwu w tym miejscu zdradzał.

© Magazyn Spożywczy 2014 Żadna część ani całość tej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i dla jakiegokolwiek celu bez uprzedniej zgody wydawcy. Materiały zdjęciowe zawarte w artykułach są udostępnione przez firmy posiadające prezentacje. Tym samym firmy wyrażają zgodę na publikowanie i rozpowszechnianie zdjęć w zakresie niezbędnym do realizacji publikacji w „Magazynie Spożywczym”.

To oczywiście nie wszystkie nasze propozycje – najprościej zatem będzie, jeśli zakończę już ten krótki wstęp i pozwolę Państwu zagłębić się w lekturze numeru. Jestem przekonany, że „Magazyn Spożywczy” przypadnie Państwu do gustu i powtórzy sukces swojego starszego brata. W imieniu Zespołu i własnym życzę Państwu miłych wrażeń czytelniczych. Adam Bukowski redaktor naczelny „Magazynu Spożywczego”

www.magazynspozywczy.com.pl


SPIS TREŚCI / STAŁE DZIAŁY

6

EFEKTYWNA ORGANIZACJA

4 | Porządek w firmie PR-owe OPINIE

6 | Polski konsument czuje się niedoinformowany OPAKOWANIA

10 | Megabezpieczna żywność PARP

12 | Odroczona konsumpcja czy trwały wzrost? ETNOMARKETING

14 | Pigułka z etnografii

12 14


SPIS TREŚCI / ARTYKUŁY

16 | Lodowy podmuch Zastosowanie wentylatorów w procesie mrożenia warzyw i owoców.

WYDANIE 1/2014

28

18 | Wdrożenie standardu zarządzania projektami w Żywiec Zdrój Od chaosu do nowego ładu, czyli jak duże firmy dbają o to, by nie zagubić się w gąszczu własnych działań.

22 | Made in EU Dlaczego nawet najlepsze polskie produkty muszą ukrywać swoje pochodzenie?

26 | Owoce o pięknym wnętrzu Tzw. zdrowa żywność stała się modna, a jej sprzedaż systematycznie rośnie. A jak radzą sobie jej producenci i z czym muszą się zmagać? Zapytaliśmy o to rolnika, który od 7 lat uprawia jabłka ekologiczne.

28 | Kompania społeczna Duże firmy wiedzą, że prowadzenie biznesu to także odpowiedzialność. Coraz częściej angażują się więc w działania pożyteczne dla lokalnych społeczności, niekoniecznie wprost związane z ich działalnością.

36 | Kompaktowe warzenie Atrakcyjna propozycja dla małych, średnich i dużych browarów – gotowe linie warzelnicze.

38 | Mierz, steruj i rejestruj Ostrzegają, pilnują ciągłości produkcji, dbają o uzupełnianie zapasów. Bez systemów automatyki przemysłowej nie obejdzie się dziś żadna branża.

41 | Innowacje dają spore oszczędności Pokazujemy na konkretnych przykładach, w jaki sposób rozwiązania Alfa Laval pomagają przedsiębiorstwom z całej Europy.

48 | Lubimy kolor koszulki lidera Produkcja dla rynku rolniczego nie należy do łatwych, przede wszystkim ze względu na fakt, że rynek ten jest rynkiem wymagającym, a ponadto różnie bywa z jego kondycją. Jednak firma Metaltech z Mirosławca postawiła na jakość produktów i na brak zamówień nie narzeka. Jak być liderem w tym biznesie?

54 | Więcej nie znaczy lepiej Mocniejszy silnik nie zawsze korzystnie wpływa na możliwości ciągnika rolniczego.

22 36


EFEKTYWNA ORGANIZACJA

Michał Kopczewski

założyciel firmy Processum, specjalizującej się w poprawie efektywności organizacji. Od kilkunastu lat doradza zarządom jako konsultant. Autor książek „Praktyczne lekcje zarządzania projektami” oraz „Alfabet zarządzania projektami”.

Porządek w firmie

C

o jakiś czas firma dojrzewa do zrobienia porządków. Gdy rynek stanie się trochę trudniejszy, albo konkurencja przyciśnie, wówczas nadchodzi moment na lepsze poukładanie firmy wewnątrz. Chcąc nie chcąc zarządy muszą od czasu do czasu stawić czoła nie tylko walce rynkowej, ale wprowadzać szybkie, skuteczne zmiany w firmach, którymi kierują.

W każdej organizacji drzemią pokłady lepszej efektywności, których odkrycie daje szansę na poprawienie wyników. Jednak wiele działań nakierowanych na usprawnienia organizacyjne wiąże się z koniecznością przezwyciężenia wewnętrznego oporu i niechęci wobec zmian. Tymczasem zarządy muszą podejmować decyzje trudne i niepopularne, nierzadko szybkie i… bywa, że dość pochopne. Najczęściej pierwsze pomysły dotyczą bezceremonialnego cięcia pewnych kategorii kosztów. Np. firmy rezygnują całkowicie z promocji i reklamy, wstrzymują wszelkie wydatki na szkolenia i edukację, zamrażają czasowo jakiekolwiek wyjazdy i delegacje, wyhamowują rekrutację, zapominają na czas jakiś o badaniach i rozwoju. Niektóre zarządy wytaczają cięższe działa i podejmują jeszcze bardziej radykalne kroki – zwalniają pracowników. Zmniejszenie stanu załogi bardzo widocznie przekłada się na wyniki finansowe nadchodzących miesięcy. Stąd duża pokusa, by rozwiązywać umowy i po prostu odchudzać skład osobowy. Kolejny rodzaj działania, należący do tradycyjnego arsenału, to wydłużanie terminów płatności. Dostępne badania jednoznacznie potwierdzają ten trend. Ale to jedynie przykłady działań, które już podejmuje się w wielu polskich przedsiębiorstwach. Owszem, czasem są one nieuniknione, ale mają niestety przykre skutki uboczne. Zwalniając pra-

4

cowników – dla przykładu – pozbywamy się nierzadko dobrych ludzi, w których wcześniej inwestowaliśmy. Obcinając wydatki na badania i rozwój ustępujemy w przyszłości pola tym konkurentom, którzy dają radę takie prace kontynuować. Itd. Są jednak działania, które nie niosą ze sobą takich zagrożeń. Mam na myśli przede wszystkim poprawę efektywności, a innymi słowy: optymalizację procesów. To o wiele trudniejsze przedsięwzięcie i nie zawsze przynosi efekty od razu. Ale za to pozwala na zdobycie trwałej przewagi w kolejnych miesiącach i latach. Mówiąc jak najprostszym językiem, chodzi o dobrą organizację pracy. W wielu firmach dałoby się – przy istniejących zasobach – poprawić efektywność działania, skrócić czasy realizacji pewnych czynności, podnieść jakość produktów, a… paradoksalnie, trudniejszy okres na rynku, to najlepszy moment na tego typu porządki. Na czym zatem mogłyby polegać wspomniane porządki w organizacji? Spójrzmy na trzy przykłady. 1. Struktura organizacyjna. W wielu firmach struktura organizacyjna jest odzwierciedleniem licznych historycznych zaszłości. Zmiany rynkowe, ekspansja geograficzna czy choćby powiększanie się firmy – to wszystko czynniki, które powinny zmuszać zarządy lub właścicieli do odpowiedniego modyfikowania struktury. Nie zawsze tak się dzieje. Oczywiście, zawsze łatwiej utworzyć jakieś stanowisko czy dział, a trudniej je potem zlikwidować. Częstym błędem jest więc utrzymywanie na siłę poszczególnych funkcji lub całych komórek organizacyjnych, które kiedyś były potrzebne, ale dziś już nie są konieczne. Warto więc odpowiedzieć sobie na pytanie: „Czy nie czas na przegrupowanie wojsk?”. 2. Obsadzenie najważniejszych stanowisk. Czasy kryzysowe rządzą się swoimi prawami. Potrzenr 1/2014


reklama

ba szybszych i bardziej stanowczych decyzji, więcej odporności psychicznej, czasem – podjęcia ryzyka. To wszystko cechy, które w okresie wzrostu nie były menedżerom potrzebne. A zatem niewykluczone, że w tym momencie firmy potrzebują na wybranych stanowiskach po prostu innych ludzi. Niekoniecznie musi to oznaczać zwolnienia. Można pomyśleć o rotacjach wewnętrznych albo przesunięciu pewnych obowiązków pomiędzy menedżerami. 3. Przebieg kluczowych procesów. I wreszcie mój ulubiony punkt – przegląd procesów, które firma realizuje. Czy na pewno nie da się ustawić naszej pracy lepiej, sprawniej? Bez względu na to, czy organizacja jest firmą produkcyjną, czy też usługową – zawsze efektywność przebiegu procesów jest istotnym punktem przewagi konkurencyjnej. Firmy nie lubią się reorganizować, jeśli nie zachodzi ku temu ewidentna potrzeba. Zmiany zazwyczaj wiążą się przecież z wysiłkiem i niepewnością. Ale grzechem jest nie udoskonalać nic i jedynie zwalniać ludzi, gdy przyciśnie sytuacja rynkowa. Wzorcem dla każdego przedsiębiorstwa powinny być zespoły Formuły 1, które przez cały sezon, bez ustanku, poszukują coraz lepszych rozwiązań. Potrafią wręcz z tygodnia na tydzień poprawić bolid, aby jeszcze skuteczniej rywalizować z konkurentami. Jeśli trzeba – zmienią sposób pracy, przetestują całkiem nowe części, zatrudnią innych specjalistów. Nie ma w tym sporcie nic skończonego ani ostatecznego. Udoskonalanie jest treścią i sensem codziennej pracy setek ludzi w wyścigach Formuły 1. Wróćmy teraz na grunt biznesowy. W wielu firmach brakuje tego codziennego udoskonalania i gotowości do zmian. Z jednej strony wszyscy od lat zachwycają się Toyotą (oraz jej słynnym Toyota Production System), ale z drugiej strony mało kto potrafi skutecznie skopiować jej organizacyjne DNA. Filozofia Kaizen (ciągłego doskonalenia) jest już znana i wpajana na całym świecie, ale gorzej z praktycznym jej wdrożeniem w innych firmach. Teraz jednak nie ma już wyjścia. Posprzątanie podwórka w firmie to dla wielu organizacji szansa na spore oszczędności, a dla innych nawet „być albo nie być”. Nie można tego przegapić. Jak się zabrać do wspomnianej optymalizacji wewnętrznych procesów w firmie? Na czym polega świadome zarządzanie procesami i jak robią to najlepsi?

POLSKA FEDERACJA PRODUCENTÓW ŻYWNOŚCI ZWIĄZEK PRACODAWCÓW

O tym już w następnym numerze. ■


PR-owe OPINIE

Dominika Malik Head of Consumer Division, ITBC Communication

Związek Firm Public Relations ZFPR zrzesza 38 agencji PR. Celem Związku jest m.in. edukacja, dialog między branżą PR a mediami i instytucjami publicznymi, profesjonalizacja usług PR. ZFPR jest członkiem Lewiatana i ICCO. Związek organizuje PR FORUM - konferencję poświęconą branży PR oraz konkurs Złote Spinacze, promujący najlepsze projekty public relations.

6

Polski konsument

czuje się niedoinformowany

Rodzina jest najcenniejszym źródłem wiedzy o produktach spożywczych, młodzież nie jest zainteresowana wiedzą na temat produktów spożywczych, potrzeby osób starszych w tym zakresie są pomijane, kampanie edukacyjne uznaje się za ciekawsze i bardziej wiarygodne niż reklamowe, a informacje o produktach regionalnych, tradycyjnych i ekologicznych są najbardziej pożądane. To tylko niektóre wnioski z badania przeprowadzonego na zlecenie ITBC Communication przez agencję badawczą Inquiry we współpracy z VFP Communications.

GŁODNI WIEDZY

Badanie „Konsument w gąszczu informacji, czyli jak powinna komunikować się z nim branża spożywcza” wykazało, że aż 89% respondentów interesuje się produktami spożywczymi i zwraca uwagę na informacje na ich temat. Jednocześnie niemal 1/3 badanych uważa, że dostęp do informacji jest utrudniony, choć uznaje go za istotny 82% ankietowanych. Z raportu wynika, że najczęściej stosowane środki komunikacji, w tym kampanie reklamowe czy social

media, nie są w stanie spełnić oczekiwań polskich konsumentów. Jakie więc narzędzia mogą zaspokoić ich potrzebę wiedzy?

JEDNAK RODZINA

Choć Polacy najczęściej korzystają z bezpłatnych narzędzi informacji takich jak etykiety na opakowaniach czy gazetki sklepów (60% badanych), to najbardziej wiarygodnym źródłem wiedzy – dla 80% respondentów – pozostają rodzina oraz znajomi. Konsumenci chętnie oglądają też telewizyjne nr 1/2014


programy kulinarne oraz czytają czasopisma poświęcone gotowaniu. Mimo popularności internetu i mediów społecznościowych w niewielkim stopniu korzystamy z takich źródeł informacji o produktach spożywczych jak strony internetowe producentów, fan page, blogi czy portale społecznościowe. Wyjątkiem są tematyczne strony internetowe – często odwiedzane i uznawane za wiarygodne.

KAMPANIE EDUKACYJNE – TAK

Respondenci dużo lepiej oceniają kampanie edukacyjne niż reklamowe – uważają je za znacznie ciekawsze niż reklamę (75% w stosunku do 45%) i bardziej wiarygodne (69% w odniesieniu do 34%). Angażując się w akcje producentów lub organizacji spożywczych, ankietowani najczęściej wybierają udział w konkursach internetowych. Na taką formę aktywności decydują się głównie osoby do 39. roku życia. Drugą najczęstszą formą aktywności jest korzystanie z branżowych newsletterów – które regularnie i bez wysiłku konsumenta dostarczają mu bieżących informacji.

JAKIE INFORMACJE SĄ ISTOTNE?

Tylko co trzeci Polak twierdzi, że obecnie prezentowane na etykietach informacje o produktach spożywczych są

Konsumenci szukają informacji, która może stanowić dla nich ważne kryterium wyboru danego produktu i wpływać na jego postrzeganie wystarczające, przy czym badanie potwierdziło zainteresowanie konsumentów takimi popularnymi informacjami jak skład, kraj, z którego pochodzi dany produkt spożywczy, a także wartość odżywcza i energetyczna produktów. Konsumenci oczekują jednak czegoś więcej i szukają informacji, która może stanowić dla nich ważne kryterium wyboru danego produktu i wpływać na jego postrzeganie. Dla wielu respondentów bardzo ważne jest, czy dany produkt mogą spożywać osoby cierpiące na różnego rodzaju choroby.

Wiarygodność

Z KTÓRYCH ŹRÓDEŁ INFORMACJI KORZYSTASZ REGULARNIE? KTÓRE ZE ŹRÓDEŁ INFORMACJI UWAŻASZ ZA WIARYGODNE?

80%

porady znajomych/rodziny

70%

etykiety na opakowaniach tematyczne strony internetowe

60% kampanie informacyjno-edukacyjne

50%

czasopisma

fora internetowe

40%

gazetki sklepów

audycje radiowe

strony internetowe producentów lub organizacji branżowych

blogi

30% spotkania/warsztaty

20%

profile na FB

sprzedawcy/hostessy w sklepie

inne portale społecznościowe

10%

programy telewizyjne

newslettery reklamy

fanpage organizacji fanpage producentów

0% 0

10%

20%

30%

40%

50%

60%

70% Korzystanie

7


PR-owe OPINIE Sposób przyrządzania i podawania danego produktu oraz przepisy to kolejna informacja, jaka przydałaby się wielu badanym. Warto zaznaczyć, że na decyzje zakupowe konsumentów w dużej mierze mogą wpływać także informacje o certyfikatach jakości i znakach ekologicznych oraz sposobie produkcji.

KOBIETY SZCZEGÓLNIE POSZUKUJĄCE

Nie jest zaskoczeniem, iż to kobiety są grupą najaktywniej poszukującą wiedzy na temat produktów spożywczych. Odsetek pań, dla których dostęp do takich informacji jest bardzo istotny, jest dwukrotnie wyższy niż w wypadku mężczyzn. To kobiety najbardziej doceniają kampanie edukacyjne, a poszukując wartościowych produktów, wybierają te z certyfikatami jakości oraz odwołują się do porad i opinii ekspertów.

Trzeba zauważyć, że na wartość energetyczną produktów spożywczych zwraca uwagę zdecydowana większość kobiet, bo aż 82% badanych. Dla mężczyzn informacja o kaloriach jest mniej ważna – za istotną uznaje ją 64% mężczyzn. Grupą najmniej zainteresowaną pogłębianiem wiedzy na temat żywności są ludzie młodzi – dostęp do niej jest bardzo istotny jedynie dla 17% tych osób. Z drugiej strony to właśnie najmłodsi respondenci mają najmniejszy problem z dotarciem do informacji o produktach spożywczych (niemal połowa uznaje dostęp do informacji za łatwy). Nieco inaczej przedstawia się sytuacja w wypadku osób starszych. Blisko 40% z nich jest zdania, iż trudno znaleźć

CZY TWOIM ZDANIEM PONIŻSZE INFORMACJE SĄ ISTOTNE? Źródło: Inquiry, N=600, próba ogólnopolska * skład produktu, tj. zawartość konserwantów, barwników i innych dodatków chemicznych, składników pochodzenia zwierzęcego, GMO itp. ** wartość odżywcza produktów, tj. zawartość węglowodanów (cukru), tłuszczów, białka, witamin, składników mineralnych, błonnika itd.

8

skład produktu*

94%

kraj pochodzenia (produkt polski/zagraniczny)

88%

możliwość spożywania przez osoby cierpiące na konkretne schorzenia i alergie

88%

wartość odżywcza**

87%

wartość energetyczna (kalorie)

73%

sposób przyrządzania/podawania produktu, przepisy itp.

70%

certyfikat/znaki/nagrody dotyczące jakości, ekologii, tradycji itp.

64%

sposób produkcji

61%

porady ekspertów, jak ocenić jakość produktów

49%

region pochodzenia w Polsce

48%

informacje o producentach (historia firmy, jej tradycje, wielkość, technologia)

38%

koszty produkcji i ich wpływ na końcową cenę

32%

nie potrzebuję więcej informacji, wystarcza mi to, co jest na etykiecie

28%

nr 1/2014


reklama

Dwie z trzech badanych osób uznały, że za mało informuje się o produktach regionalnych informacje na temat produktów spożywczych, natomiast dostęp do nich jest bardzo istotny dla prawie 1/3 badanych w wieku powyżej 55. roku życia.

PRODUKTY NIEZNANE

Wyniki raportu pokazują, że polscy konsumenci wciąż odczuwają niedosyt informacji na temat niektórych grup produktów. Aż dwie z trzech badanych osób uznały, że za mało informuje się o produktach regionalnych. Połowa respondentów wskazała ponadto produkty polskie, tradycyjne lub ekologiczne. Podobnie w opinii co drugiego ankietowanego brakuje informacji o warzywach i owocach oraz rybach. Dla niektórych tajemnicą pozostaje też mięso wołowe. Pełny raport „Konsument w gąszczu informacji, czyli jak powinna komunikować się z nim branża spożywcza” jest dostępny na stronie internetowej <www.itbc.pl/raport.htm>.

O RAPORCIE

Raport „Konsument w gąszczu informacji…” obejmuje wyniki badania zrealizowanego przez agencję badawczą INQUIRY na zlecenie ITBC Communication. Oficjalnym partnerem i patronem medialnym projektu jest VFP Communications, wydawca takich tytułów jak: „Media&Marketing Polska”, „Handel”, „Food Service”. Celem badania była analiza postrzegania przez polskich konsumentów sposobów komunikacji producentów z branży spożywczej oraz potrzeb informacyjnych konsumentów. Sondaż pozwolił ocenić również efektywność kanałów i narzędzi komunikacyjnych dla tego sektora. Wyniki badania mają pomóc producentom żywności w doborze źródeł informacji oraz w sposobie przygotowywania przekazów informacyjnych. Badanie zostało zrealizowane w czerwcu 2013 r. metodą sondażu internetowego na próbie N=600 Polaków powyżej 18 roku życia. Dane pochodzące z sondażu przedstawione są w postaci ważonej do struktury populacji Polaków od 18. roku życia. Struktura próby przedstawiona jest według faktycznie zrealizowanych ankiet, natomiast wszystkie wyniki badania podane są po zważeniu danych, dzięki czemu są one reprezentatywne dla ogółu mieszkańców Polski. ■


OPAKOWANIA

Podkładki utrzymujące zadany poziom dwutlenku węgla w opakowaniu

Megabezpieczna żywność Ze względu na bezpośredni kontakt z żywnością opakowania muszą spełniać szereg rygorystycznych wymagań, mających gwarantować ich bezpieczeństwo. Jak pogodzić to z koniecznością zapewnienia świeżości produktu przez długi czas? Firma Pomona Company Ltd. sp. z o.o. znalazła na to sposób.

O

pakowania na żywność, łącznie z opakowaniami napojów, stanowią ok. 65% krajowego rynku opakowań. Ostatnio zakwestionowano jednak bezpieczeństwo stosowanych dotychczas w opakowaniach na mięso i ryby podkładek absorpcyjnych, których zadaniem jest wchłanianie płynów znajdujących się w tych produktach. Jedną z firm aktywnie poszukujących nowych rozwiązań w tej dziedzinie jest polska firma Pomona Company Ltd. sp. z o.o. z Żyrardowa. Jej dziełem jest bezpieczna podkładka absorpcyjna o symbolu MEGA CO2. O przedstawienie nowego produktu poprosiliśmy prezesa firmy Aleksandra Mackiewicza.

Jak odnosi się pan do dyskusji o bezpieczeństwie podkładów w opakowaniach świeżej żywności?

Generalnie na świecie stosuje się podkładki absorpcyjne z zamkniętymi krawędziami, jeśli zawarty jest w nich chemiczny superabsorbent. Nie ma bowiem możliwości uniknięcia ryzyka migracji płynów z podkładek o otwartych krawędziach, ponieważ nie posiadają one bariery funkcjonalnej, o czym mówią odpowiednie w tym zakresie rozporządzenia UE. Więcej niż pewne jest to, że chemiczny superabsorbent w nich zawarty ma kontakt z pakowanym produktem, a to jest prawnie zakazane. Dr Jacek Postupolski z Państwowego Zakładu Higieny słusznie twierdzi, że sposobem na uniknięcie ryzyka tego kontaktu jest podkładka z zamkniętymi krawędziami, ja dodam – jedynym sposobem. Usunięcie ryzyka dla zdrowia konsumentów to eliminacja z rynku tego rodzaju podkładek. Jestem przekonany, że podkładki z otwartymi krawędziami, w których zastosowane są absorbenty chemiczne, odejdą w zapomnienie, szczególnie gdy EFSA wyda kolejne oświadczenie w tej sprawie, a Inspekcja Sanitarna wyrywkowo zbada przypadki kontaktu świeżego mięsa czy drobiu z chemicznym absorberem. USA, Chiny, Japonia to kraje, w których stosowane podkładki są zamknięte, nie ma więc powodu, by UE

10

i Polska dbały bardziej o interesy światowych koncernów niż o zdrowie obywateli i bezpieczeństwo świeżej żywności, która jest kupowana przez miliony konsumentów.

W jaki sposób bezpieczeństwo żywności i zdrowie konsumenta uwzględniono przy projektowaniu MEGA CO2?

Na rynku spożywczym i w sieciach handlowych ok. 70% świeżych artykułów konsumpcyjnych jest zapakowanych w atmosferze gazów modyfikowanych (MAP). Zacząłem badać sprawę, bo wydłużenie terminu przydatności żywności do spożycia dzięki zastosowaniu MAP jest ewidentnie korzystne. Pytanie, jakie stawiamy, brzmi jednak: „Jak długi ma być ten okres przydatności i od czego on zależy?”. Badając opakowania, skład atmosfery, konsultując sprawę ze środowiskiem mikrobiologów i biochemików, uzyskałem potwierdzenie, że poważnym mankamentem produktów pakowanych w atmosferze gazów modyfikowanych jest brak możliwości ich uzupełnienia, szczególnie dwutlenku węgla, który tworzy środowisko biostatyczne. Migracja CO2 z opakowania oraz częściowe zaabsorbowanie przez pakowany produkt powodują, że ta bariera biostatyczna jest osłabiona. Szukaliśmy sposobów uzupełniania ilości gazów wewnątrz opakowania, co udało się po wielu próbach technologicznych i badaniach. W rezultacie uzyskaliśmy efekt stałego poziomu stężenia dwutlenku węgla. Dokonaliśmy wielu prób, jak wprowadzić środek aktywny do produkowanego przez nas celulozowego podkładu absorpcyjnego. W wyniku tych badań znaleźliśmy rozwiązania, które dają oczekiwany efekt, czyli że absorber, wchłaniając płyny lub nawet nadmiar wilgoci z produktu, uzupełnia poziom CO2 do ilości zadanej w momencie pakowania. Naszymi podkładami potrafimy ten poziom utrzymać do 21 dni, gdy bez MEGA CO2 poziom dwutlenku węgla w opakowaniach z produktem spadał już po kilku dniach nawet o 20 czy 30%. Ma to kapitalne znaczenie, ponieważ obniżenie obecności dwutlennr 1/2014


ku węgla w opakowaniu powoduje gwałtowny przyrost bakterii, które z początkowej fazy lag przechodzą do fazy wzrostu logarytmicznego z negatywnymi skutkami dla świeżości zapakowanego produktu, np. mięsa czy ryb. Utrzymanie tego poziomu gazu CO2 lub trochę wyższego, którego źródłem jest absorber CO2, zapewnia bezpieczeństwo żywności. Stwierdziliśmy to, przeprowadzając szereg badań bakteriologicznych i sensorycznych. Badanie skuteczności MEGA CO2 rozpoczęliśmy przede wszystkim od mięsa i ryb. Jak się okazuje, nasze rozwiązanie może dotyczyć szeregu produktów, które są pakowane w atmosferze modyfikowanej, takich jak mięso, ryby, sery, wyroby garmażeryjne, a nawet pieczywo. To jeszcze bardziej uzmysłowiło nam rangę problemu.

Jakie wnioski płyną z najnowszych badań państwa podkładek? Gdzie znajdą zastosowanie?

Badania, których wyniki do mnie ostatecznie spłynęły, prowadziliśmy przez kilka miesięcy w laboratorium Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Warszawie. Ta instytucja jest dla nas wyrocznią, jeśli chodzi o badanie żywności i materiałów przeznaczonych do kontaktu z żywnością. Próbki pobierano z linii produkcyjnych zakładów przetwórstwa ryb i mięsa w ostatnim półroczu. W trakcie badań porównywano żywność z podkładkami MEGA CO2 i bez nich. W tym drugim wypadku mięso ryb po 7 dniach nie nadawało się już do konsumpcji. Natomiast z zastosowaniem podkładek Pomony mięso ryb po 12 dniach było bez zarzutu. Badania dowiodły niezwykłej skuteczności podkładek MEGA CO2, która potwierdziła ich wyjątkowe walory użytkowe. W tym wypadku nawet nie chodzi tylko o wydłużony termin przydatności żywności do spożycia, ale o to, czy sprzedawany produkt jest na pewno świeży i bezpieczny. Konsument musi mieć pewność, że deklarowany na opakowaniu termin przydatności do spożycia zapewnia świeżość produktu, a tak jest w wypadku naszej podkładki. Z tych właśnie powodów liczę na to, że również dystrybutorzy i handlowcy będą zainteresowani podkładkami MEGA CO2, ponieważ leży to w interesie wszystkich uczestników łańcucha żywnościowego – wydłuża świeżość produktów i zmniejsza liczbę zwrotów, znacznie polepszając ofertę. Można wręcz powiedzieć, że ryby, które zostałyby zapakowane w atmosferze gazów modyfikowanych i trafiłyby na lady sklepowe, nie miałyby prawa się tam znaleźć bez naszych podkładek. Zresztą jedna z wielkich sieci handlowych działających na polskim rynku sama przeprowadziła badania po ukazaniu się artykułu na temat podkładek absorpcyjnych w jednym z pism branżowych. Ta sieć zwróciła się do nas z prośbą o przekazanie im do badań próbek MEGA CO2. Ich wyniki również przynoszą rewelacyjne wnioski. Badano elementy z drobiu. Nasz podkład dał im absolutną świeżość do 10

dni, lekko osłabioną do 13 dni. Można powiedzieć, że do 13 dni mięso było zakwalifikowane do sprzedaży. Te same elementy drobiu z innymi podkładami zachowywały świeżość do 7 dni. W badaniach przeprowadzaliśmy pomiary stężenia dwutlenku węgla. Z naszymi podkładami ten dwutlenek węgla był cały czas aktywny i hamował w produktach rozwój bakterii, co jest udokumentowane wynikami bakteriologicznymi. Wyjątkowe właściwości naszych podkładów, w tym mikrobiologiczne, oraz ich szerokie zastosowanie zainteresowały m.in. naukowców ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Analizuję umowę o współpracy z tą uczelnią, bo wierzę, że podkładki przeze mnie stworzone i opatentowane są absolutnie bezpieczne i stanowią dobry przykład polskiej technologii oraz innowacyjności. A że zagadnienie jest istotne i odnosi się do wielu branż spożywczych, liczę na udaną współpracę z SGGW oraz innymi ośrodkami akademickimi.

Jakie są państwa plany odnośnie do współpracy z przemysłem i handlem?

Wkrótce zaczniemy produkcję podkładek MEGA CO2 z różną chłonnością, zarówno dla przemysłu mięsnego, jak i rybnego. Kolejnym etapem będzie wdrożenie podkładek MEGA CO2 do opakowań wędlin pakowanych w atmosferze modyfikowanej. Kluczową sprawą jest sposób sprzedaży naszych podkładek dla przemysłu spożywczego. Mamy koncepcję współpracy z konkretnymi zakładami produkcyjnymi, by zachować wszystkie standardy bezpieczeństwa – albo będziemy sami wklejać nasz podkład do wytwarzanych przez nas opakowań, albo podpiszemy umowy z wybranymi firmami na dostarczenie podkładów do ich opakowań. Istotna będzie współpraca z technologami poszczególnych zakładów. Ważna jest także pojemność opakowań, ponieważ czynnik aktywny wydzielający CO2 musi być do niej dostosowany. Zakończyliśmy etap badań, który potwierdził skuteczność naszego produktu. Skonstruowaliśmy maszyny, automaty własnej produkcji, jesteśmy przygotowani do wejścia na rynek. Przedstawiliśmy oferty wybranym ogólnopolskim sieciom handlowym, które doceniły tę kwestię. Myślę, że w przyszłym roku będziemy w stanie zaopatrzyć w podkładki MEGA CO2 szeroki segment rynku świeżej żywności. Jest to rozwiązanie dające pewność producentom i dystrybutorom, że sprzedawane przez nich artykuły spożywcze pakowane w atmosferze modyfikowanej są absolutnie bezpieczne w okresie ich przydatności do spożycia. Przyszłość stojącą przed podkładkami MEGA CO2 dostrzegły również koncerny zagraniczne, co może otworzyć przed naszymi rozwiązaniami rynki globalne. ■ Wywiad ukazał się w czasopiśmie „Bezpieczeństwo i Higiena Żywności”.

11


PARP

Odroczona konsumpcja czy trwały wzrost? Prognozy dla branży spożywczej na rok 2014 Michał Bonin główny specjalista PARP, koordynator projektu ISR

Branża spożywcza w Polsce nie tyle została „ominięta” przez spowolnienie gospodarcze, ile należy do branż najbardziej odpornych na wahania koniunktury. Wiecznie żywe jest stwierdzenie McDonalds’a: „nawet w kryzysie ludzie muszą jeść”. Z drugiej strony segment spożywczy jest istotnym komponentem sprzedaży detalicznej, mocno powiązanej z koniunkturą gospodarczą. Jakie perspektywy rysują się przed branżą spożywczą w roku 2014? sowych. Czy pozytywną zmianę odczujemy w bieżącym roku? Prognozy na rok 2014, opublikowane przez ekspertów w projekcie Instrument Szybkiego Reagowania, są optymistyczne. W najnowszym z kwartalnych raportów ISR przygotowywanych przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości we współpracy z Małopolską Szkołą Administracji Publicznej (UEK) eksperci wskazali, że obserwować będziemy wyższe tempo zmian PKB, które w I kwartale może wynieść 3,49%, 4,49% w II kwartale, a w kolejnych ma szansę jeszcze wzrosnąć. Prognozy te dotyczą modelu z wyłączonym czynnikiem cyklicznym, po jego uwzględnieniu prognozy nadal wskazują na ożywienie, jednak trochę słabsze, bowiem nieprzekraczające 4%. Mimo że prognozy OECD są niższe niż zespołu ISR i kształtują się na poziomie 2,7%, warto zwrócić uwagę, że również OECD dostrzegło sygnały przełamania spowolnienia i podniosło prognozy dotyczące poziomu PKB dla Polski na rok 2014 o 0,5 pp. w porównaniu z poziomem sprzed pół roku. Powodami, które OECD wymieniło w uzasadnieniu tej decyzji, był lepszy niż oczekiwano poziom popytu wewnętrznego i eksportu. Podobnie postąpiła Komisja Europejska, która – obserwując poprawę sytuacji gospodarczej w drugiej połowie 2013 r. – podniosła prognozę dla Polski do poziomu 2,5%. Źródłem wzrostu, zdaniem KE, będzie eksport, zastępowany stopniowo przez rosnący popyt wewnętrzny.

P

oczątek roku to okres, kiedy często rozmawiamy o perspektywach i szansach dotyczących sytuacji w całej gospodarce i w jej poszczególnych branżach. Dane uzyskiwane w poprzednich miesiącach wskazywały na powolną poprawę koniunktury już od drugiego kwartału 2013 r. Czy firmy odczuwały tę poprawę? Większość raczej wierzyła, że poprawa następuje, niż widziała to w swoich wynikach finan-

12

Dlaczego dane dotyczące PKB mają tak duże znaczenie dla przedstawicieli biznesu? Jeśli wzrost gospodarczy osiągnie poziom 2–3%, to zagrożenie upadłością w tym roku może być podobne do sytuacji z ostatnich miesięcy. Skala upadłości zmniejszy się zauważalnie dopiero wtedy, gdy gospodarka będzie się rozwijać w tempie wyraźnie wyższym niż 3%. Pozytywny trend można również dostrzec, gdy przyjrzymy się danym dotyczącym spożycia ogółem, które w III kwartale 2013 r. było wyższe o 1,2% niż przed rokiem. Spożycie indywidualne wzrosło o 1%, natonr 1/2014


miast publiczne – o 1,7%. Na pewną stabilizację nastrojów wskazują również roczne dane dotyczące bieżącego i wyprzedzającego wskaźnika ufności konsumenckiej. W porównaniu z rokiem 2012 w roku 2013 bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej był o 2,8 pp. wyższy, natomiast wskaźnik wyprzedzający – o 3 pp. wyższy. Grudzień był też szóstym z kolei miesiącem, w którym wartość wyprzedzającego wskaźnika ufności konsumenckiej się poprawiała. Jakie wnioski dotyczące kondycji branży spożywczej płyną z powyższych danych? Bieżącą sytuację i perspektywy dla poszczególnych działów i grup działalności w 2014 r. szczegółowo opisuje XI Raport kwartalny ISR przygotowywany w ramach komponentu badawczego projektu Instrument Szybkiego Reagowania (ISR) i prowadzony zgodnie z koncepcją Instrumentu Wczesnego Ostrzegania. Eksperci ISR, analizując sytuację przedsiębiorstw, wyróżniają trzy przedziały stopnia zagrożenia upadłością: poziom niski (akceptowalny), poziom ostrzegawczy oraz poziom wysoki. Ocena stopnia zagrożenia upadłością dokonywana jest w skali całej gospodarki, ale też w poszczególnych jej sektorach, w podziale na usługi, produkcję i działalność handlową. Szczegółowe analizy schodzą też na poziom oceny sytuacji firm według działów PKD. Branża spożywcza to konglomerat kilku dość zróżnicowanych działów gospodarki i sytuacja w różnych jej częściach niekoniecznie jest taka sama. Jej trzonem jest 10. dział PKD, czyli „produkcja artykułów spożywczych”, jednak to również „produkcja napojów” oraz „produkcja wyrobów tytoniowych”. Jeśli chodzi o dział „produkcja artykułów spożywczych”, autorzy Raportu ISR wskazują na dodatnie tempo zmian produkcji, jednak z dużym prawdopodobieństwem spadku produkcji rok do roku. W przypadku produkcji napojów autorzy Raportu ISR prognozują tylko krótkotrwałą poprawę sytuacji na początku 2014 r. W kwestii wyrobów tytoniowych zespół badawczy zaznacza, że dział ten charakteryzuje wysoka amplituda wahań cyklicznych, sięgająca nawet 15%, a poprawy sytuacji możemy się spodziewać w połowie 2014 r. Dr Stanisław Kluza, ekspert i recenzent raportów w projekcie ISR, pytany o perspektywy dla branży spożywczej potwierdza, że kształtują się one bardzo korzystnie, a potencjalne ryzyka w wybranych segmentach nie są tzw. „scenariuszami na spadek”, lecz co najwyżej na mniejszy lub ograniczony wzrost. Od wielu lat możemy obserwować zarówno skuteczniejsze wchodzenie polskich produktów spożywczych na rynki Europy Zachodniej, utrzymanie wysokich standardów jakości przez producentów oraz skuteczne wykorzystanie funduszy unijnych. Dlatego wśród danych, które mogą pomóc w prognozowaniu sytuacji w branży spożywczej, są również dane dotyczące eksportu. Prof. Jerzy Hausner – wskazując gałęzie gospodarki, które wykorzystują swoje eksportowe szanse – wymienia m.in. branżę spożywczą: „Trzeba jednak dostrzec i te sektory naszej gospodarki, któ-

re znacząco podniosły swoje możliwości eksportowe w następstwie przemyślanych inwestycji. Przykładem może być przemysł rolno-spożywczy. Tu inwestycje w przetwórstwo i chłodnictwo osłabiły odczuwanie sezonowości sprzedaży i uatrakcyjniły ofertę”. Dane za trzy kwartały 2013 r. potwierdzają wzrost eksportu o 4,8% oraz spadek importu o 1,8% w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku. Eksport w cenach bieżących za pierwsze trzy kwartały 2013 r. wyniósł 471,3 mld zł, a import – 474,9 mld zł. W tym czasie również o blisko 15% wzrósł polski eksport na rynki rozwijające się i słabo rozwinięte. Entuzjazm eksporterów w połączeniu z ograniczeniem importu spowodował, że ujemne saldo wymiany handlowej w pierwszej połowie roku 2013 wyniosło zaledwie 3,6 mld zł (wobec –33,9 w trzech pierwszych kwartach 2012 r). Jednak dobre dane dotyczące eksportu nie zawsze przekładają się na dobre wyniki w branży spożywczej. Doświadczyliśmy już sytuacji zamykania rynków na produkty spożywcze wytwarzane w Polsce. Również w roku 2014 ryzyko polityczne zamknięcia rynków wschodnich, np. pod pretekstem fitosanitarnym, będzie jednym z potencjalnych problemów dla przedstawicieli branży spożywczej. Dr Stanisław Kluza – pytany o ryzyka, na które w 2014 roku branża spożywcza również powinna zwrócić uwagę – wskazuje na proces zmian preferencji konsumenckich: „Ryzyko to jednak nie przychodzi z zaskoczenia i ma charakter procesu, do którego producenci mogą się dostosowywać w sposób ciągły i w dłuższym horyzoncie czasu”. Dodaje, że w analizie branży spożywczej „należy rozłącznie analizować potencjał eksportowy i sytuację na rynku krajowym”. Perspektywy rysujące się przed polskimi przedsiębiorcami w najbliższych kwartałach są optymistyczne. Jednak obecna wiedza o zmianach w gospodarce nie pozwala jeszcze jednoznacznie przesądzić, czy wracamy na ścieżkę trwałego i wysokiego wzrostu gospodarczego. Zdaniem dr. Stanisława Kluzy głębokie obniżki stóp procentowych w pierwszej połowie 2013 r. wykreowały silny impuls ożywienia gospodarki. Nie mamy jednak pewności, czy będzie on trwał jedynie kilka kwartałów i wygaśnie, czy przełoży się na efekty mnożnikowe i w rezultacie na odwrócenie trendów na rynku pracy, w szczególności prowadząc do spadku bezrobocia i wzrostu zatrudnienia. „Pierwsza faza ożywienia wykreowana impulsem monetarnym została zauważona m.in. w obszarze zaspokojenia tzw. «odroczonej konsumpcji». Jednak dopiero wzrost zatrudnienia może przełożyć się na większy wzrost sprzedaży FMCG, w tym również produktów spożywczych” – podsumowuje Kluza. Tekst opracowany na podstawie recenzji Stanisława Kluzy do wyników 11. edycji badań w projekcie ISR oraz analiz opublikowanych w Raportach z oceny stopnia zagrożenia przedsiębiorstw upadłością – komponent mikroekonomiczny i komponent makroekonomiczny – raporty 11. Raporty dostępne są do pobrania na stronie <www.isr.parp.gov.pl>. ■

13


ETNOMARKETING

Julia Izmałkowa

Właścicielka firmy Izmałkowa Consulting, która dla celów marketingowych i biznesowych wykorzystuje tylko i wyłącznie badania etnograficzne.

Pigułka z etnografii

R

ok temu odbyłam spotkanie z grupą ludzi kończących MBA w Oxfordzie. Gdy wszyscy już opowiedzieli, kto, gdzie i jaką firmą zarządza, padło pytanie skierowane do mnie: „A czym ty się zajmujesz?”. Temat rzeka! A ja mam tylko pięć minut, podczas których moim zadaniem nie jest opowiedzenie wszystkiego, co wiem, lecz zarażenie entuzjazmem do stosowania tej najstarszej techniki badawczej. Badania etnograficzne są „obciążone” aurą naukowych badań dalekich kultur. Im więcej egzotyki, tym mniej biznesu. Każdy coś tam słyszał o Malinowskim, gdzieś tam czytał o pomieszkiwaniu z Indianami, kiedyś tam oglądał „Historie kuchenne”. Na tych filarach zbudowany jest wizerunek etnografii – i to zarówno w wypadku ludzi mniej wyedukowanych, jak i tych lepiej wykształconych. Oprócz tej egzotycznej otoczki najbardziej szkodliwa dla tych badań jest opinia, że są potrzebne tylko do rozwiązywania problemów rzadkich, nietypowych lub (jeżeli miało się z nimi już kiedyś do czynienia) jako ostania deska ratunku, kiedy wszystko inne zawiodło. Jest jednak kilka powodów, dla których warto, by wszyscy – nie tylko ci, którzy zajmują się badaniami w firmie – pochylili się nad tym, czym naprawdę są badania etnograficzne.

CO TO JEST?

Badanie etnograficzne to bardzo praktyczna metoda (nie pojedyncza technika!) prowadzenia badań marketingowych, która zakłada wyjście poza deklaracje. W etnografii zaufanie i wiara w to, co człowiek mówi, jest dużo mniej ważna niż dowody na to, co i jak on robi.

14

Czy patrząc na zachwyty matki nad bazgrołami dziecka, możemy wysnuć wniosek, że to jest dzieło sztuki? Nie, ponieważ rozumiemy, że uprzejmość, miłość i wsparcie są w tym momencie ważniejsze niż obiektywna prawda. Czy ufamy, kiedy sprzedawczyni mówi nam, że wyglądamy pięknie w czymś, w czym się czujemy okropnie? Nie, ponieważ wiemy, że celem sprzedawcy jest sprzedać nam towar, a mówienie prawdy nie pomoże mu go osiągnąć. Czasami jednak zapominamy, że niemówienie prawdy jest częścią natury ludzkiej i ZAWSZE musimy stosować zasadę ograniczonego zaufania. Z takiego właśnie założenia wywodzi się zespół technik składających się na etnografię. Ufaj – lecz tylko wtedy, kiedy widzisz dowody.

SŁUCHAJ I PATRZ

Badania etnograficzne to zespół najstarszych, najbardziej powszechnych technik stosowanych przez ludzi na co dzień. Jak to w życiu bywa, czegoś, co jest nam dane, nie doceniamy i zaczynamy traktować to jak powietrze – dlatego teraz musimy się szkolić w tym, by jak najlepiej i najdokładniej móc stosować fundamentalne zasady etnografii:

OBSERWACJA

Każdy potrafi patrzeć, ale niestety, nie każdy potrafi widzieć. Obserwacja jest fundamentem każdej techniki etnograficznej. Patrzymy, co, dlaczego i jak długo ludzie robią lub czego nie robią. Przede wszystkim musimy zobaczyć, co się dzieje, zanim włączy się nasz wewnętrzny krytyk. Poza nr 1/2014


tym często brakuje nam świadomości i autorefleksji, nie ma więc o co pytać – bo nie znajdujemy właściwych odpowiedzi. Pewien producent głowił się nad sposobem zwiększenia sprzedaży swoich obieraczek do ziemniaków. Okazały się tak dobre, że ludzie byli z nich zadowoleni i nie mieli powodu ich wymieniać, więc sprzedaż spadała. Obserwacje prowadzone w domach pokazały, że obieraczka do ziemniaków często wpadała do kubła z obierkami. Ponieważ jednak miała jaskrawe kolory, ludzie natychmiast ją zauważali. Obserwacja zainspirowała producenta do zmiany koloru trzonków obieraczek na zbliżony do barwy ziemniaka. Ludzie zaczęli je gubić, a sprzedaż wzrosła. Obserwacje w pewnym sklepie udowodniły, że ostateczny wybór mrożonek jest inny, niż zakładał początkowy plan – zdarza się to dużo częściej niż w przypadku innej kategorii. Dzieje się tak dlatego, że… ludzie po prostu się mylą i kupują nie to, co zaplanowali. Przy lodówkach jest tak zimno, że kupujący chcą jak najszybciej uciec i nie mają cierpliwości, by dokładnie sprawdzić szczegóły. Marchewka to marchewka – nikt nie ma czasu bawić się w zabawę „znajdź pięć różnic między dwoma podobnymi produktami”, a i lojalność wobec marki w tej kategorii nie jest porywająca. Ważne, aby porównywać to, co się słyszy, z tym, co się widzi. Najczęściej liczba butelek na balkonie jest całkowicie niezgodna z wyliczeniami pana domu na temat tego, ile piw wypija wieczorami. A wyciąg z karty kredytowej kobiety pokazuje, że wcale nie wydaje na kosmetyki tylko 50 zł miesięcznie (zadziwiające, że mąż zazwyczaj podaje tę kwotę poprawnie – widać ma swój wyciąg bankowy w głowie). To bardzo proste zabiegi, które pozwalają jednak mieć pewność, że znamy prawdę, a nie cudzą fantazję. Kluczem jest stworzenie warunków, w których będziemy mieli jak najwięcej okazji do obserwacji.

ROZMOWA

Rozmowa to nie wywiad. Rozmowa jest czynnością dwustronną. Wtedy jest bardziej szczera, prawdziwa i głęboka. Robimy wszystko, aby planowane badanie było pomyślane jako rozmowa, w której badacz jest tylko „partyzanckim” moderatorem. Nawet jeżeli jest to rozmowa w cztery oczy, w etnografii bardzo dba się o to, by rozmówca (czyli badany) miał poczucie, że uczestniczy w rozmowie, nie w wywiadzie, bo tylko dzięki temu możemy się dowiedzieć, co naprawdę czuje, czego chce i czego mu brakuje. Szanujemy fakt, że ktoś ma własny rytm i własne dygresje, które mogą być zresztą kluczowe dla zrozumienia całego procesu. Stąd rozmowa taka potrafi trwać dwie, a nawet cztery godziny – dzięki temu rodzi się przestrzeń umożliwiająca zbudowanie relacji i powstanie uczucia więzi.

Niezależnie od tego, czy robimy Fokus Naturalny®, stosujemy antropologię pracy, czy robimy Cień® i mieszkamy z ludźmi Kiedyś w badaniu z ludźmi przekredytowanymi (czyli takimi, których zobowiązania kredytowe przekraczają dochody) zorganizowaliśmy ćwiczenie projekcyjne, aby było im łatwiej rozmawiać o swoich problemach. Badani w bezpieczny sposób mogli opowiedzieć o tym, jak znaleźli się w obecnej sytuacji. Bardzo szybko przeszli od projekcji do „JA” i „MOJA sytuacja” – opowiedzieli, gdzie chowają 50 zł, na wypadek gdyby dziecko zachorowało i potrzebna była taksówka do szpitala, jak sprzedają kradzione z pracy środki czystości oraz w jaki sposób oszukują banki, kiedy wiedzą, że nie posiadają już zdolności kredytowej, a mają nóż na gardle.

NIESKOŃCZONE POLE DLA KREATYWNOŚCI

Te dwie bazowe techniki – obserwacje i rozmowy – są stosowane zawsze i wszędzie, niezależnie od tego, czy robimy Fokus Naturalny®, stosujemy antropologię pracy, czy robimy Cień® i mieszkamy z ludźmi. Zawsze musimy mieć oczy, uszy i mózgi otwarte na poszukiwanie prawdy. Nawet jeżeli badamy tę samą grupę, dla tej samej kategorii; nawet jeżeli cele są te same – punkt startowy i wiedza często się różnią, dlatego każdy projekt jest szyty na miarę, aby idealnie pasował do celów, budżetu i timingu. Z tego powodu powstało NIEPRZEBRANE MORZE technik i metod badania – wiele dzięki temu, że pojawił się klient tak nietypowy, że nic, co jest standardowe, do niego nie pasowało. Przykładem może być 3-dniowy pobyt na wsi oraz impreza u sołtysa (na którą zaprosiliśmy połowę wsi), które zorganizowaliśmy, kiedy przyszło nam zbadać, jak ludzie urządzają swój dom, jakie są ich przekonania i schematy z tym związane i w jaki sposób ostatecznie podejmują decyzje zakupowe. Wróćmy do mojej znajomej grupy prezesów z kursu MBA… Po chwilowej konsternacji, gdy wszyscy zastanawiali się, co etnografka robi w środowisku biznesowym, miałam okazję wytłumaczyć im, że jestem w tym środowisku właśnie dlatego, że zajmuję się etnografią. Ich zdziwienie użytecznością tych badań było równie wielkie, jak i moje zaskoczenie, że nawet najlepsze uczelnie nie wspominają o badaniach etnograficznych, choć narzędzie to jest tak bardzo przydatne w biznesie. ■

15


Adam Bukowski

Mrożenie warzyw i owoców w tunelu chłodniczym

Lodowy podmuch Zamrażanie to jedna z najstarszych i najpowszechniej stosowanych metod konserwowania żywności. Najdoskonalej pozwala zachować smak, fakturę i wartości odżywcze warzyw i owoców. Jednak aby nie utraciły one swoich walorów smakowych, proces zamrażania należy przeprowadzić szybko i w sposób równomierny.

Czy wiesz, że... Zamrażaniu fluidyzacyjnemu poza drobnymi lub rozdrobnionymi owocami i warzywami poddaje się obecnie także krewetki, frytki oraz mięso (krojone w kostkę).

M

rożenie warzyw i owoców w tunelach chłodniczych wymaga zapewnienia stabilnego strumienia zimnego powietrza. Uzyskuje się to za pomocą wentylatorów tłoczących powietrze przez wymienniki ciepła. W tej prostej z pozoru technologii kryją się jednak pewne niebezpieczeństwa.

PROBLEM PIERWSZY – SKLEJANIE

Produktem finalnym procesu mrożenia warzyw i owoców są „produkty gotowe do użycia”, a zatem takie, jakie bez dodatkowych przygotowań można poddać gotowaniu lub dalszemu przetworzeniu przemysłowemu. Dlatego też przed wprowadzeniem do tunelu chłodniczego owoce bądź warzywa poddawane są sortowaniu i myciu (w wypadku owoców jedynie delikatnemu płukaniu, warzywa natomiast przechodzą dodatkowo przez myjki szczotkowe lub grabkowe). Dopiero wówczas, po wstępnym podsuszeniu, zrzucane są na taśmę, która wchodzi do właściwej komory zamrażalniczej. Dla równomiernego zasypania surowca wykorzystywany bywa podajnik elektrowibracyjny. Mimo podsuszenia owoce i warzywa pokryte są nieznaczną ilością wody, która po zamrożeniu tworzy korzystną warstewkę glazury, dodatkowo chroniącej produkt. Niestety, w połączeniu z własną wilgotnością owoców i warzyw spra-

16

wia to, że wykazują one tendencję do sklejania się, grożąc zbryleniem. Aby temu zapobiec, mrożenie przeprowadza się w silnym strumieniu zimnego powietrza, które unosi produkty przeznaczone do zamrożenia. „Taśma transportera jest odpowiednio perforowana. Od spodu powietrze jest nadmuchiwane wentylatorami – tłumaczy dr inż. Andrzej Podsędkowski z łódzkiej firmy Vibroson, która w jednej z podłowickich chłodni przeprowadziła udany montaż i optymalizację parametrów wentylatorów chłodniczych. – Strumienie powietrza podrzucają owoce, dzięki czemu są one w ciągłym ruchu i się nie sklejają, a każdy owoc zostaje zamrożony osobno”. Proces mrożenia zazwyczaj następuje dwufazowo. W pierwszym etapie taśma przesuwa się szybko, a warstwa owoców lub warzyw jest stosunkowo cienka, aby mogły one swobodnie podskakiwać, co zapobiega zbryleniu. Ich powierzchnia zostaje zmrożona, dzięki czemu maleje ryzyko sklejenia, jednak wnętrze produktów pozostaje wciąż miękkie. „Przechodzą wówczas na drugą taśmę, która porusza się dużo wolniej, zatem warstwa owoców jest o wiele grubsza – wyjaśnia dr inż. Podsędkowski. – Nie muszą już tak intensywnie podskakiwać, ale grubość warstwy sprawia, że, aby podnieść poszczególne owoce, trzeba więcej powietrza. W związku z tym ilość powietrza musi być regulowana i dostosowana do rodzaju produktów, które zamrażamy. Czas przejścia owoców przez pierwszą taśmę wynosi 1,5–3 min, przez drugą zaś dłużej, do 5 minut”. Produkty poddaje się nieco głębszemu zamrożeniu niż wymagane, aby zachować „nadmiar” zimna na czas obróbki końcowej, takiej jak pakowanie i ostateczny transport do komory chłodniczej.

PROBLEM DRUGI – ZRÓŻNICOWANIE

Owoce i warzywa przeznaczone do mrożenia są selekcjonowane, aby zagwarantować ich najwyższą jakość; eliminuje się zatem produkty z objawami gnicia, pleśni lub tzw. obicia. Ponieważ jednak na taśmie transportera w komorze zamrażalniczej owoce wymagają unoszenia powietrzem dla przeciwdziałania zbryleniu i równomiernego chłodzenia, nie może dojść do zjawiska obserwowanego w maszynach losujących piłeczki w popularnym totolotku. Owoce nie mogą uderzać o taśmę ani o siebie nawzajem. „Parametry nadmuchu dobiera się w taki sposób, by owonr 1/2014


ce cały czas wisiały w powietrzu wdmuchiwanym przez otworki w taśmie – wyjaśnia właściciel firmy Vibroson. – W miejscu, w którym prędkość powietrza maleje, tworzy się warstwa zfluidyzowana, w której następuje zamrażanie. Nie można jednak dmuchać za mocno, bo wtedy owoce lub warzywa wyskoczą na zewnątrz”. W tym miejscu pojawia się problem uniwersalności. Tunel zamrażalniczy zazwyczaj służy do zamrażania bardzo różnych owoców i warzyw, a zatem produktów sezonowych. Każdy gatunek wymaga odpowiednio dobranej prędkości przesuwu taśmy oraz nadmuchu zimnego powietrza. Gdy owoc jest większy, musi przebywać w strefie zamrażania dłużej, ponieważ jego całkowite zmrożenie zabiera więcej czasu. Większe owoce lub warzywa trudniej też poderwać z taśmy, a zatem wymagany jest silniejszy nadmuch. Co więcej, niektóre warzywa i owoce, np. jabłka, mrozi się pokrojone, wiśnie zaś dryluje, aby były gotowe do spożycia czy dalszego przetworzenia. Wszelkie zabiegi oraz rozmaitość przetwarzanych produktów sprawiają, że standaryzacja parametrów mrożenia jest niemożliwa. Ich zmiana nie tylko musi być dostępna, lecz także powinna następować płynnie. „Zazwyczaj nie jest to proces zautomatyzowany – tłumaczy dr inż. Podsędkowski. – Prędkość ruchu taśmy i ciśnienie powietrza nadmuchiwanego ustala osoba nadzorująca, obserwując ruch owoców bądź warzyw na taśmie oraz stopień ich końcowego zmrożenia”. Ponieważ temperatura powietrza wdmuchiwanego w tunelu mrożącym sięga –20°C, –25°C, a czasem nawet –30°C, monitoring procesu oraz sterowanie nim odbywa się zdalnie, z użyciem kamer.

PROBLEM TRZECI – OBLODZENIE

Powietrze, które przeszło przez warstwę owoców lub warzyw na taśmie zamrażalniczej, odbiera ich ciepło, nagrzewając się. Ponownie trafia więc do wymiennika ciepła, w którym jest oziębiane, a następnie wentylatory znów wdmuchują je do kanałów prowadzących do taśmy przenośnika. Niestety, odbierając ciepło od owoców i warzyw, powietrze przejmuje również nieco wilgoci, która następnie osadza się w postaci szronu na wymienniku ciepła. Powoduje to konieczność regularnego zatrzymywania procesu w celu odlodzenia instalacji. „Obladzanie następuje w dwóch miejscach – przede wszystkim na wymienniku ciepła, a poza tym również na łopatkach wentylatora – wyjaśnia dr inż. Andrzej Podsędkowski. – W starszych chłodniach nie było żadnych urządzeń usuwających wilgoć w trakcie produkcji. W nowszych lód jest zdmuchiwany silnym strumieniem sprężonego powietrza wydmuchiwanego przez zespół dysz skierowanych na wymiennik ciepła. To jednak wystarcza tylko na jakiś czas. Co 3–5 godzin chłodnię należy zatrzymać i ogrzać, doprowadzając do usunięcia oblodzenia”.

PROBLEM CZWARTY – CIEPŁO I OPORY PRZEPŁYWU

Konstrukcja tunelu zamrażalniczego mieści w swoim wnętrzu wszystkie urządzenia niezbędne do procesu mrożenia, w tym także wentylatory oraz ich silniki. Próby

umieszczenia silników na zewnątrz hali chłodniczej oraz prowadzenia napędu wentylatorów za pomocą wałów, podejmowane przez producentów, okazały się nieopłacalne, ponieważ powodowały zbytnie skomplikowanie konstrukcji. Problem emisji ciepła przez silniki urządzeń pozostał zatem nierozwiązany, możliwe jest jedynie zniwelowanie jego wpływu. „Energia włożona w wentylatory jest zamieniana na ciepło na skutek tarcia – tłumaczy specjalista z Vibrosonu. – Im większą mocą dysponują wentylatory, tym więcej energii należy włożyć w wytwarzanie chłodu, aby skompensować emitowane przez nie ciepło”. Dlatego należy tak dobierać wentylatory, aby ich sprawność była jak najwyższa, ograniczając zużycie energii i w konsekwencji – emisję ciepła. „Do chłodni pod Łowiczem weszliśmy w charakterze «pogotowia ratunkowego», ponieważ zakupione tam pierwotnie wentylatory były niskosprawne – kontynuuje dr inż. Podsędkowski. – W związku z tym bardzo trudno było im dostarczyć dostatecznych ilości chłodu; parametry ich pracy były zbyt niskie, by zamrozić wiśnie – bo to one był wówczas elementem mrożonym. Wymieniliśmy więc wirniki wentylatorów na wysokosprawne oraz przeprowadziliśmy korektę kształtu kanałów, by ograniczyć opory przepływów. Dzięki temu udało się sytuację doprowadzić do właściwego stanu”. Wentylatory nie wdmuchują powietrza bezpośrednio na elementy mrożone, czyli warzywa i owoce, na taśmie przenośnika; jest ono kierowane za pomocą kanałów o odpowiednich profilach. Dobierając moc i parametry wentylatorów, nie wolno zatem zapominać o właściwym wyprofilowaniu tych elementów, aby w jak największym stopniu ograniczyć opory przepływu oraz sprawić, by zimne powietrze było rozprowadzane pod taśmą przenośnika w sposób równomierny. Uwagę należy również zwrócić na odpowiednie ukształtowanie kanałów powrotnych oraz samą konstrukcję wymiennika. I tutaj ciekawostka – dla utrzymania wysokiej wydajności wymienniki wykorzystują czynnik chłodniczy, którym jest amoniak lub… freon. Gaz ten wciąż jest używany, ponieważ sprawność obiegów freonowych jest bardzo wysoka. Warunkiem jest jednak dobre zabezpieczenie urządzeń przed wyciekiem gazu.

PODSUMOWANIE

Przemysłowy proces mrożenia warzyw i owoców wymaga dużej uwagi w doborze parametrów pracy całego tunelu fluidyzacyjno-zamrażającego. Choć ogólne zasady jego przebiegu oraz zalety płynące z mrożenia są znane każdemu właścicielowi domowej chłodziarkozamrażarki, na ostateczną jakość produktu kierowanego do sprzedaży wpływają niuanse w rodzaju oporów przepływu kanałów dolotowych zimnego powietrza, a jednym z kluczowych elementów procesu okazuje się niepozorny wentylator. Warto o tym pamiętać, rozważając sposoby ograniczenia energochłonności zamrażalni. ■

17


Wdrożenie standardu zarządzania projektami w Żywiec Zdrój - wywiad z prezesem Markiem Wojtyną Michał Kopczewski Firma Żywiec Zdrój została założona w 1992 r. Jej siedzibą jest Cięcina koło Żywca, choć centrala mieści się w Warszawie. Zaczęło się od małej rozlewni, ale dynamiczny wzrost doprowadził do powołania w 2001 r. Spółki Akcyjnej Żywiec Zdrój. Firma zaś stała się liderem na rynku wód butelkowanych. Dziś spółka zatrudnia 760 osób, które pracują w czterech zakładach na terenie kraju.

Ż

ywiec Zdrój mocno stawia na innowacyjność. Liczne projekty dotyczą nowych produktów, rozszerzeń linii lub usprawnień. Aby zapanować nad dziesiątkami równolegle prowadzonych przedsięwzięć, firma postanowiła ustrukturyzować sposób prowadzenia projektów. W roku 2011 wdrożony został standard zarządzania projektami, o którym rozmawiamy z prezesem zarządu Żywiec Zdrój SA — Markiem Wojtyną.

ZDROWE NAWYKI Co to za pudło?

Właśnie się przeprowadzamy. Nawet prezesowi przysługuje tylko jedno pudełko, do którego muszę zmieścić swoje osobiste rzeczy.

Zmiana biura to w gruncie rzeczy też projekt.

Gdy coś poszło nie tak, ludzie często wytykali się palcami i mówili, który dział czego nie zrobił. Nie było jednego zespołu. Liczyły się tylko działy. Owszem, każdy bardzo się starał i to wciąż jest nasza mocna strona, ale brakowało jedności. A poza tym nie wiedzieliśmy, dlaczego pewne rzeczy poszły dobrze, a inne nie.

Zaczęło wam to doskwierać?

Rynek jest coraz bardziej wymagający. W roku 2012 poziom skomplikowania zadań stojących przed Żywiec Zdrój jest znacznie wyższy niż – powiedzmy – 6–8 lat temu. Nasz ówczesny poziom kompetencji i organizacji pracy dziś by już nie wystarczył. Zresztą, sami tę poprzeczkę w branży podnieśliśmy i musimy teraz wyżej skakać.

Zobaczymy, jak nam pójdzie.

I dlatego postanowiliście uporządkować sobie wewnętrznie metody prowadzenia projektów?

Chyba powinno być dobrze, skoro firma wdrożyła niedawno standard zarządzania projektami.

To znaczy?

Wciąż wdrażamy. To długofalowe przedsięwzięcie.

A na czym polega wasz standard?

Mamy opracowany jednolity proces realizacji każdego projektu. Określiliśmy typowe fazy, zasady przechodzenia z jednej fazy do drugiej i narzędzia, które są wykorzystywane przez lidera projektu1.

I wdrożenie takich zasad musi tyle trwać?

To dla nas zmiana kulturowa. Nie chodzi tylko o wprowadzenie jakiejś procedury, ale o zmianę świadomości ludzi i zbudowanie kultury pracy zespołowej. 1

Termin „lider projektu” w Żywiec Zdrój (podobnie jak w wielu innych firmach) oznacza dokładnie to samo co kierownik projektu.

18

A jak to było wcześniej?

Tak. Ząb nas już długo bolał.

Z projektami było trochę jak z dentystą. Najpierw szczotkujemy, potem bierzemy tabletkę i czekamy, aż pomoże. A jak nie pomaga, to idziemy na konsultację. Z nami było podobnie. Sami staraliśmy się jakoś opanować te dziesiątki projektów i niezliczonych pomysłów, które wciąż się pojawiały. Ale w końcu poszliśmy na konsultację do specjalisty.

W czym pomogli konsultanci?

Najpierw zrobili rzetelną diagnozę. Pokazali wszystkie słabe punkty w naszym sposobie prowadzenia projektów. A potem dokładnie wskazali, jak przeprowadzić zmianę.

Od czego zaczęliście wdrażanie standardu prowadzenia projektów? nr 1/2014


Musieliśmy mieć jakiś cel jednoczący. Takim hasłem przewodnim stała się „lepsza praca zespołowa”.

To dość oczywiste...

I o to chodziło. Nikt przecież temu nie zaprzeczy, wszyscy się z tym zgadzają. Lepsza współpraca pomiędzy działami jest nam bardzo potrzebna i każdy pracownik taką potrzebę doskonale rozumie. Wdrożenie standardu prowadzenia projektów miało właśnie poprawić pracę zespołową. Cel jasny dla każdego i powszechnie akceptowany. W ogóle słowo „zespół” dobrze się kojarzy. Chodzi o to, żeby robić coś naprawdę razem. Nagłośnienie tego motywu przewodniego – pracy zespołowej – było na początku kluczowe.

A dalsze kroki?

Potem już metodycznie opracowaliśmy typowy proces prowadzenia projektu, krok po kroku. Jest też kilka podstawowych dokumentów, które pomagają zdefiniować projekt, stworzyć plan działania albo raportować postępy prac. Mamy to spisane w specjalnym podręczniku i szkolimy ludzi.

Pomaga?

Jest lepiej. Kiedyś zdarzało nam się nie panować nad rozpoczętymi inicjatywami. Nie kończyliśmy projektów. Łatwo przeskakiwaliśmy do nowych, ciekawszych pomysłów. Przestawaliśmy się martwić tymi poprzednimi.

Ale jeśli nowe pomysły były naprawdę lepsze, to chyba dobrze?

Ludzie muszą widzieć na co dzień efekty swojej pracy. Stąd płynie ich satysfakcja. Jeśli nie kończymy zadań i nikt nie wie dlaczego, to raczej frustruje. Teraz dokładnie śledzimy każdy projekt.

A ile ich jest?

Mam tu aktualne zestawienie... Ostatnio mamy 29 projektów będących na różnych etapach zaawansowania.

Ciągle sporo.

Czy ja wiem? Po pierwsze – jesteśmy częścią większej struktury korporacyjnej i stąd biorą się projekty globalne, w których uczestniczymy. Po drugie – jesteśmy rozwiniętą organizacją. Mamy w Polsce 4 fabryki i rozpoczęte kolejne inwestycje. Mamy też 3–4 odmienne tzw. koncepty konsumenckie, czyli grupy produktów. Wszędzie dzieje się coś nowego. I to są bardzo różne projekty: optymalizacyjne, zakupowe, tzw. reformulacyjne. I oczywiście ciągle obmyślamy nowe produkty. Poza tym nie wszystkie mają ten sam priorytet.

Teraz już każdy projekt będzie doprowadzany do końca?

To nie tak. Ja ciągle zakładam, że część się nie uda. Ale potrafimy to kontrolować. Jeśli któryś projekt zatrzymujemy, to bardzo świadomie i w odpowiednim momencie. Uru-

chamiamy więcej projektów, ale z góry wiemy, że niektóre zakończą się klapą. Akceptujemy to i nie ciągniemy na siłę nietrafionego projektu. Zresztą na porażkach uczymy się więcej niż na sukcesach, więc dajemy sobie szansę ponieść trochę porażek, żeby się szybciej uczyć.

Czego już was nauczyło wdrożenie standardowych zasad prowadzenia projektów?

Ludzie używają tego samego języka. Nie zastanawiamy się już, jaką rolę ma odgrywać sponsor projektu, bo to mamy zdefiniowane. Wszyscy rozumiemy tę funkcję jednakowo. Albo inny przykład: ktoś mówi, że projekt jest w fazie „Select”, i pozostali w lot rozumieją, o co chodzi. Wiadomo, co w tej fazie należy wykonać i do czego nie powinno się już wracać. Jeśli zespół zarządzający podjął w którejś fazie decyzję dotyczącą nowego produktu, to nie rozważamy w nieskończoność tej kwestii. Idziemy dalej.

Czyli zarząd także musi się ściśle stosować do zasad zarządzania projektami. Trudno jest?

Uczymy się dobrych standardów podejmowania decyzji. I to daje ogromny komfort liderowi projektu, który wie, że jeśli decyzja zapadła, to już nikt tego nie zakwestionuje. To duża zmiana jakościowa. Ale odpowiedzialność jest dwustronna, ponieważ lider i jego zespół muszą wcześniej przyjść z najlepszym możliwym rozwiązaniem.

Jakie jeszcze wskazówki dla zarządu są ważne?

Uczymy się dostrzegać i eliminować zachowania niekonstruktywne lub demotywujące. Regularnie oceniając projekty, staramy się nie używać zwrotów typu „źle”, „do niczego”. Ludzie pracujący w projektach otrzymują szansę podjęcia ryzyka, a my nie możemy zabijać ich pomysłów. Szczególnie że ostatnio bardzo ważna jest dla nas innowacyjność.

Są też jakieś zasady prowadzenia spotkań projektowych?

Mamy regularne spotkania, na których decydujemy o przepuszczeniu projektu z jednej fazy do kolejnej. Żeby spotkanie było krótkie i treściwe, musimy nie tylko wiedzieć, o czym rozmawiać, ale i o czym nie będziemy na pewno dyskutować. Powstały więc zwięzłe wzorce prezentacji dla każdego projektu. Są przygotowane standardowe slajdy, które wypełnia lider projektu. Przed spotkaniem każdy menedżer dostaje informacje mailem i musi się z nimi zapoznać. Jeśli nie dał rady, to na spotkaniu nie ma prawa już dopytywać, bo marnuje czas innych, którzy się przygotowali.

Utrzymać konsekwencję w takim podejściu nie jest łatwo.

Dyscyplina jest bardzo ważna, ale w dłuższej perspektywie korzystna dla wszystkich.

A ilu jest tych wszystkich?

Dla firmy pracuje w tej chwili 760 osób.

19


I każdy może trafić do jakiegoś projektu?

Członkami zespołów projektowych najczęściej są menedżerowie i specjaliści. Takich osób jest około 140–150. Niektórzy z nich pracują wyłącznie w projektach. Mogą pełnić różne funkcje — najczęściej lidera projektu lub członka zespołu.

Co to znaczy być liderem projektu w Żywiec Zdrój?

Tu właśnie zaszły ważne zmiany. Miewaliśmy problemy z samotnie działającymi liderami. Sami wszystko zbierali od innych i przed zarządem odpowiadali jednoosobowo. Teraz modelowym podejściem jest lider blisko pracujący z zespołem. Za projekt odpowiadają solidarnie. To daje zupełnie inną jakość pracy i lepsze rezultaty, bo wszyscy czują się członkami zespołu.

A rola zarządu?

Mamy zespół zarządzający złożony z dziewięciu dyrektorów funkcyjnych. I w tym gronie najczęściej znajdują się sponsorzy projektów, którzy wspierają liderów i odpowiadają za ostateczny sukces.

Cały zarząd zaangażował się we wdrażanie nowych zasad prowadzenia projektów?

Bardzo ważne jest wypracowanie w zarządzie zgody co do wdrożenia standardu zarządzania projektami. Wszyscy powinni być „za”. Cały zarząd musi się jednogłośnie zgodzić, że wdrażamy reguły prowadzenia projektów, i wiedzieć, co to oznacza. Bo to nie jest jednorazowa akcja. To musi być myślenie długodystansowe. Zmiana w sposobie pracy całej firmy. Wszyscy muszą być przekonani. Żadnego tam głosowania.

Powołaliście też nową funkcję: kierownika ds. zarządzania projektami.

Konkurencji w napojach powiem, żeby zdecydowanie nie tworzyć takiego stanowiska. To strata pieniędzy, nie róbcie tego (uśmiech).

Czy są działy bardziej zaangażowane w pracę projektową od innych?

Owszem. Marketing, logistyka czy badania i rozwój to działy mniej liczne, ale za to uczestniczące w dużej liczbie nowych inicjatyw. Każdy może być w jakimś projekcie i zwykle jest w kilku jednocześnie.

A jaki udział w projektach mają pracownicy produkcji?

W fabrykach staramy się ulżyć szefom produkcji. Oni mają na głowie bieżące zadania produkcyjne. Ciągły proces rozlewu jest dla nich priorytetem. Dlatego powołujemy przedstawicieli każdej z fabryk w dużych projektach. W ten sposób nie dezorganizujemy codziennej pracy fabryki.

Centrala Żywiec Zdrój SA znajduje się w Warszawie, a cztery fabryki są odległe o setki kilometrów. Dystans geograficzny to chyba dodatkowy kłopot we wspólnych projektach?

Kluczowe są dla nas dobre planowanie i synchronizacja. Planowanie zresztą nie zależy od liczby fabryk ani odle-

20

Modelowym podejściem jest lider blisko pracujący z zespołem. Za projekt odpowiadają solidarnie. To daje zupełnie inną jakość pracy i lepsze rezultaty, bo wszyscy czują się członkami zespołu głości. Dobre zaplanowanie daje szansę na to, by ingerencja w bieżącą produkcję była minimalna. Od kwietnia do lipca produkcja jest święta i zadania projektowe schodzą na drugi plan. Pory roku zapewniają przewidywalność obciążenia fabryki, co jest dla nas komfortowe. Wiemy, w których miesiącach można przeprowadzić niestandardowe działania w fabryce, na przykład testy nowych opakowań. Z kolei synchronizacja pozwala na robienie spraw równolegle, bez konieczności spotkań. Ważne są zadania realizowane pomiędzy spotkaniami zespołu projektowego. A na samo spotkanie nie zawsze trzeba człowieka z Jeleśni ściągać do Warszawy. Od tego mamy telekonferencje, choć są z nimi problemy techniczne.

Detale potrafią zniechęcać.

To może rozłożyć każde spotkanie. Trudno efektywnie prowadzić wirtualne zebranie, gdy zrywa się połączenie albo znika głos. No ale właśnie zmieniamy biuro i w nowym czeka najnowsza technologia. Techniczne problemy komunikacyjne muszą być przezwyciężane jak każde inne. Tak jak Dział Badań i Rozwoju rozwiązuje problem cieknącego korka, tak Dział IT musi rozwiązywać problemy z komunikacją, która w projektach jest kluczowa.

Wraz z nowym standardem zmieniły się nie tylko procedury, lecz także zachowania?

Właśnie tak. Pożądane zachowania chcemy popularyzować. Jeśli któryś menedżer nie przyszedł na spotkanie, na którym decydowaliśmy o nowym kształcie butelki, to przepadło. Nie było go, pozostali w tamtym dniu podjęli decyzję, więc on już nie ma prawa jej podważać. Co prawda łatwiej się standaryzuje procesy i narzędzia niż ludzkie zachowania, ale są już bardzo pozytywne historie.

Konkretny przykład?

Weźmy projekt „Rainbow”. Nawet nie pamiętam, skąd się wzięła ta nazwa. Ale u nas każde przedsięwzięcie ma wewnętrzny kryptonim, którym na co dzień się posługujemy. W ramach tego projektu opracowaliśmy nową butelkę dla nr 1/2014


dzieci (0,33 l) z dzióbkiem. To część naszej szerszej kampanii „Mamo, tato, wolę wodę!”. Kształtujemy zdrowe nawyki już od małego. Przekonujemy dziecko do picia czystej wody. Już nawet bezpieczna woda z kranu jest lepsza niż napoje z cukrem.

Trudna sprawa. Dzieci lubią słodkie.

Ale są efekty. Jak mówimy w naszym branżowym żargonie — udział wody w żołądku dzieci wzrósł ostatnio z 6% do 14%. To dobrze.

To jak przekonać malucha?

Trzeba było wymyślić coś kreatywnego, interesującego dla dziecka. I tak powstały edukacyjne butelki. O, proszę bardzo, wyjmijmy kilka ze zgrzewki. Każda butelka może mieć wytłoczone litery, cyfry albo zwierzątka.

Żaba, motyl, sowa, kot...

Można butelki kolekcjonować i dopasowywać litery do obrazków. A gdy odkleimy etykietkę, z tyłu jest jeszcze jakaś niespodzianka. Na przykład obrazek z labiryntem do przejścia. Woda ma być takim partnerem do zabawy.

Dużo jest z tym roboty przy produkcji.

Problem pojawił się gdzie indziej. Zespół projektowy odpowiadał za cały proces przygotowawczy: od tzw. briefu dla agencji aż do produkcji. Technicznie to dla nas zupełnie nowa butelka. Wszystkie wymiary ma inne od dotychczasowych. A więc i opakowanie zgrzewki jest całkiem nowe. Wszystko jest prototypem. Prawdopodobieństwo, że coś pójdzie nie tak, jest w takich przypadkach niestety duże.

I oczywiście coś się sypnęło?

Tak, ale ładnie z tego wybrnęliśmy dzięki jasnym zasadom realizacji projektów.

A na czym problem polegał?

Na pojedynczych elementach wszystko szło dobrze. Aż do momentu uruchomienia produkcji, kiedy następuje chwila prawdy. Daliśmy na zgrzewkę nową folię. Wcześniej niesprawdzoną. No i to, co zeszło z linii, to nie było to, czego oczekiwaliśmy. Kolory na folii nieładne, nadruk przesunięty, a butelki w środku były zbyt luźne. Dostawa folii lekko się opóźniła, więc ta próbna partia poszła w sobotę zamiast w piątek.

To miało znaczenie?

Jeszcze w piątek na miejscu w fabryce mieliśmy ludzi z marketingu, a w sobotę już nie. Musieli wrócić do Warszawy. Dlatego nie było komu od razu zareagować. Zresztą wygląd opakowania to subiektywna sprawa. Operatorowi na linii może się podobać, a inna osoba stwierdzi, że jednak nie puszczamy tego, bo za krzywo idzie.

Zrobiło się nerwowo?

Kiedyś by tak było. Szukalibyśmy winnych, działali impulsywnie i chaotycznie, choć w dobrej wierze. Do mnie przy-

biegłoby niezależnie ileś osób z tą samą wiadomością, że źle idzie. Każdy wtrącałby swoje trzy grosze, żeby pomóc. I to natychmiast. Rozpętałaby się burza.

A teraz?

Lider projektu natychmiast przejął stery. Napisał uspokajającego maila do wszystkich zainteresowanych, że problem jest zauważony. Zespół projektowy pracuje nad tym, inni mogą zachować spokój. O wyznaczonej godzinie będzie telekonferencja, a jutro zespół roześle wszystkim szczegółowy plan działania. Pełen spokój, pełen profesjonalizm. Nikt nie biega jak oparzony. Nie było żadnego maila, że winny jest Czesiek czy Waldek. Cierpliwie dajemy popracować zespołowi projektowemu. Dwa tygodnie później produkcja rusza znowu i wszyscy są zachwyceni, a prezes nie musiał się angażować.

Sytuacja kryzysowa trwała 2 tygodnie?

Kryzys potrwał tylko parę godzin. Skończył się w momencie, gdy zespół projektowy dokonał przeglądu sytuacji awaryjnej i powstał konkretny plan naprawczy.

Jakie lekcje z tego płyną?

Rolą zespołu projektowego jest nie tylko opracowanie produktu, lecz także pełna kontrola nad próbną produkcją. Gdy coś się sypie, od razu wiadomo, że stery przejmuje lider projektu, bo to wciąż odpowiedzialność zespołu. Projekt się jeszcze nie skończył. Dajmy w spokoju zespołowi popracować w takiej sytuacji. Nastąpiła zmiana kultury: od szybkiego podejmowania decyzji na korytarzu do budowy zespołów projektowych i uszanowania ich miejsca w podejmowaniu decyzji. Po drugie, odpowiedzieliśmy sobie na pytanie, jak uniknąć podobnych falstartów w przyszłości. Mamy teraz ściśle uzgodnione, kto musi być zawsze obecny przy rozpoczęciu produkcji. Jeśli kogoś z listy brakuje — nie zaczynamy nowej butelki. Nawet kosztem modyfikacji planu produkcyjnego. Po trzecie, ogłaszamy wnioski dla innych zespołów projektowych, żeby się uczyły. A po czwarte, nie koncentrujemy się na tym, kto zawinił.

Czyli znowu zmiana ludzkich zachowań?

Tak. Nikt nie boi się teraz wysłać maila do kilkudziesięciu menedżerów, otwarcie przyznając, że jest problem.

Żadnego zamiatania pod dywan.

Mamy teraz pewność, że jeśli coś pójdzie źle, to po prostu znajdziemy rozwiązanie. Popełnienie błędu nie jest końcem świata. Nikt po tym projekcie nie wypomina, że był problem, ale wszyscy są zachwyceni, jak nam się zgrabnie udało go rozwiązać. ■

Wywiad pochodzi z książki Praktyczne lekcje zarządzania projektami (Onepress, 2013).

21


MADE in EU

Jan Kolański, prezes zarządu Colian SA, opowiada nam m.in. o tym, że za granicą polskie produkty nie cieszą się dobrą renomą. Dlatego częściej mówi się o nich, że są wyprodukowane w Unii Europejskiej. Rozmawia Mariusz Krysiak


Polskie artykuły spożywcze są oparte na dobrych, często tradycyjnych recepturach oraz w dużej mierze na zdrowych surowcach. Gdyby zwiększyć zaangażowanie i wprowadzić koordynację działań promocyjnych, mają szansę odnieść ogromny sukces

Coraz mocniej stawiacie na eksport. W jednym z wywiadów przeczytałem, że nie warto wspominać o tym, że produkuje się w Polsce, lepiej określić się made in EU. Dlaczego?

Duża część polskich artykułów spożywczych sprzedawana jest jako wyprodukowana w Unii Europejskiej, gdyż taka informacja stanowi ich swoistą rekomendację. Produkty unijne cieszą się większym zaufaniem niż wyroby wytwarzane w krajach, które nie zbudowały silnej marki. Za granicą liczy się renoma państwa jako marki, której brakuje zarówno Polsce, jak i krajowej żywności. Nie jest tak, że nie warto wspominać o tym, że dany produkt pochodzi z Polski. Za naszą żywnością przemawia wysoka jakość i innowacyjność produkcji. Ma też bardzo dobrą opinię u partnerów biznesowych, ale brakuje jej zaufania ze strony zagranicznych konsumentów. Taką renomę może uzyskać na bazie silnej pozycji produktów wyprodukowa-

nych w Unii Europejskiej. Polskie artykuły spożywcze są oparte na dobrych, często tradycyjnych recepturach oraz w dużej mierze na zdrowych surowcach. Gdyby zwiększyć zaangażowanie i wprowadzić koordynację działań promocyjnych, mają szansę odnieść ogromny sukces. Eksport jest w ogóle bardzo ważnym obszarem działalności naszej firmy. Uważamy, że będzie odgrywał coraz większą rolę w przychodzie spółki, liczymy na jego dalszy wzrost w następnych latach. Nadal będziemy kłaść nacisk na wzrost sprzedaży poprzez sukcesywne budowanie pozycji na obecnych rynkach i pozyskiwanie nowych rynków zbytu. Zależy nam na wysokiej dostępności produktów w punktach sprzedaży oraz zwiększeniu dystrybucji. Dlatego w planach na kolejne lata mamy kontynuowanie i rozwijanie działalności eksportowej, do której jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Udało nam się zbudować zagraniczny rynek dla naszych marek. Eksportujemy nasze sztandarowe produkty i ich odpowiedniki do pięćdziesięciu państw świata.


Jakie są różnice w metodach sprzedaży, jeśli chodzi o poszczególne rynki? Jakie produkty gdzie mają najwięcej zwolenników?

Mimo procesów globalizacyjnych dostrzegamy pewnego rodzaju specyfikę poszczególnych rynków eksportowych pod względem preferencji i upodobań konsumenckich. Takie trendy zauważamy na przykład w przyprawach. Mamy gamę przypraw dedykowanych rynkom wschodnim, znacząco różniących się od tych oferowanych w kraju. Również w segmencie słodyczy występują odmienne upodobania. Niektóre nasze produkty dla konsumentów z krajów arabskich są za mało słodkie, a z kolei dla klientów z Chin – zbyt słodkie. Dlatego dostosowujemy naszą ofertę, tak by konsument był w pełni usatysfakcjonowany, co w konsekwencji pozwala nam na zwiększanie sprzedaży na poszczególnych rynkach.

Jaka jest strategia spółki na najbliższe lata?

Strategia grupy to inwestowanie w silne marki posiadające duży potencjał do dalszego umacniania pozycji na rynku słodyczy, przypraw i napojów. Będziemy koncentrować się na rozwoju naszych najważniejszych brandów. W tym momencie priorytetem jest konsolidacja i wykorzystanie potencjału, jaki posiadamy.

Spoglądając na rynek słodyczy i jednocześnie będąc ich konsumentem, odnoszę wrażenie, że coraz mniej liczy się w tym wszystkim to, jak dany produkt smakuje, a coraz bardziej to, jak wygląda i jak jest promowany. STRUKTURA SPRZEDAŻY GRUPY COLIAN (DANE ZA TRZY KWARTAŁY 2013 R.)

12%

Atrakcyjny wygląd i ciekawa forma podania mają znaczenie przy wyborze słodyczy. Dotyczy to zwłaszcza produktów okazjonalnych oraz wybieranych na prezent. Ważniejsza jest jednak jakość i marka wyrobu. Liczą się zaufanie, tradycja, a więc chętniej wybierane są produkty znane od lat. Najlepiej sprzedają się te artykuły, które mają dobrą markę, gdyż dają klientowi prestiż, gwarancję jakości, satysfakcję i bezpieczeństwo. Za marką musi iść wysoka jakość wyrobu, jak w przypadku naszych brandów. Markowy produkt wysokiej jakości jest w stanie sam bronić się na rynku. Przedsiębiorstwa inwestują w promocję marek po to, by w przyszłości więcej na nich zarobić. Jednak w wypadku słabego artykułu nawet ona nie pomoże – rozczarowany klient nie zdecyduje się na ponowny zakup. Rynek słodyczy charakteryzuje się dużym poziomem rozdrobnienia i konkurencyjności. Za naszymi markami stoi ich rozpoznawalność, sposób produkcji, łączący tradycję z nowoczesnością, a także gwarancja jakości oraz smaku. Dążąc do umocnienia pozycji na rynku, wprowadzamy nowe wyroby, odpowiadające oczekiwaniom konsumentów. W ubiegłym roku rozszerzyliśmy ofertę marki Familijne o wyjątkowo delikatne Familijne Wafelki Mleczne. Produkt, który nie posiadał żadnego odpowiednika, po kilku miesiącach od rynkowego debiutu zdobył godło „Laur Konsumenta – Odkrycie Roku 2013”.

Jak ważne w waszej branży są procesy samej produkcji? Kilka lat temu wdrożyliście nowy zintegrowany system informatyczny. Czy rzeczywiście udało się bardzo obniżyć koszty działania grupy? Czy na efekty trzeba jeszcze poczekać?

12% 5% 71% kulinaria napoje słodycze pozostałe

24

Rynek słodyczy charakteryzuje się dużym poziomem rozdrobnienia i konkurencyjności. Za naszymi markami stoi ich rozpoznawalność, sposób produkcji, łączący tradycję z nowoczesnością, a także gwarancja jakości oraz smaku

Profesjonalne narzędzia w znacznym stopniu usprawniają proces zarządzania. W naszej działalności stosujemy liczne instrumenty, w tym systemy informatyczne, dostosowane do specyfiki pola aktywności i eksploatacji. Każde przedsiębiorstwo jest inne. Nie istnieją rozwiązania uninr 1/2014


wersalne dla wszystkich organizacji. Ich wybór zależy od charakterystyki, wielkości oraz potrzeb firmy. Niektórym przedsiębiorstwom wystarczą systemy informatyczne, które będą koncentrowały się na gospodarce magazynowej, innym – systemy służące do planowania produkcji, jeszcze innym bardziej zaawansowane, np. obejmujące dystrybucję i finanse czy elektroniczną wymianę danych. W wypadku każdej organizacji decydujące znaczenie ma zarówno wybór właściwego narzędzia, jak i jego umiejętne wdrożenie i ciągłe dostosowywanie do zmieniającego się otoczenia. Zastosowanie systemów informatycznych wymusza reorganizację podmiotów gospodarczych. Nie jest to zadanie proste, szybkie, tanie ani tym bardziej nie rozwiązuje ostatecznie kwestii przepływu informacji w ramach przedsiębiorstwa. Wymaga znacznych nakładów finansowych, ciągłej modernizacji i właściwej organizacji.

Jak oceniacie połączenie z Solidarnością? Co udało wam się już w tej chwili dzięki takiemu posunięciu uzyskać, a na co liczycie w najbliższej przyszłości?

Z powodzeniem zakończyliśmy proces akwizycji spółki FC Solidarność, która dołączyła do grupy w kwietniu minionego roku. Tym samym uzupełniliśmy naszą ofertę o silną markę pralinową oraz rozpoczęliśmy wspólną drogę ku stworzeniu nowoczesnej organizacji będącej wiodącym podmiotem na rynku. Pozytywnie zaskoczyło nas postrzeganie produktów Solidarności za granicą. Są one tam pozycjonowane w segmencie premium. Efekty synergii wynikające z połączenia są już widoczne. Mimo poniesienia kosztów akwizycyjno-konsolidacyjnych, poprawiliśmy nasze wyniki finansowe. Zwiększyliśmy przychody na rynku polskim oraz na rynkach eksportowych.

Porozmawiajmy trochę o zakładach produkcyjnych. Jak w tej chwili wyglądają wasze plany inwestycyjne w tym zakresie?

Realizujemy kilkuletni program inwestycyjny, który ma na celu wdrożenie innowacyjnych produktów o wysokiej jakości. W pierwszej połowie roku ukończymy inwestycję w zakładzie w Bydgoszczy, umożliwiającą skonsolidowanie całej bydgoskiej produkcji w jednym zakładzie. Pozwoli nam to zwiększyć moce produkcyjne i zautomatyzować procesy produkcji. W tym roku zakończymy też usprawnianie procesów technologicznych w zakładzie w Lublinie. Działania, jakie podejmujemy – w tym marketingowe, sprzedażowe, NPD czy inwestycyjne – zmierzają do optymalnego wykorzystania potencjału całej organizacji.

Który z kanałów dystrybucji jest dla spółki najważniejszy obecnie, a na którym chcecie się skupić w nadchodzącej przyszłości i dlaczego?

Jako wiodący polski producent żywności szczególną estymą darzymy polski handel i dystrybucję. Mamy też dobre relacje z liderami europejskiej i światowej dystrybucji spożywczej. Warunkiem dobrej rotacji naszych produk-

tów jest ich dostępność. Chcemy docierać z wyrobami do wszystkich miejsc, gdzie jest nasz konsument, dlatego jesteśmy obecni we wszystkich kanałach dystrybucji.

Jak ceny surowców wpływają na działalność spółki?

Wzrost cen surowców negatywnie wpływa na całą branżę. Producenci starają się redukować koszty i zwiększać efektywność, ale mimo to nie są w stanie wszystkich podwyżek brać na siebie. W niektórych kategoriach podnoszą ceny wyrobów. W bieżącym roku w segmencie słodyczy możemy się spodziewać kolejnych podwyżek cen rzędu kilku procent.

Czy w związku z niskim zadłużeniem możemy liczyć na spektakularne ruchy kapitałowe np. przejęcia?

Będziemy analizować rynek, ale w najbliższym okresie główny nacisk położymy na konsolidację Solidarności.

Który z waszych produktów najbardziej panu smakuje?

Wraz z rozszerzaniem portfolio coraz trudniej wybrać jeden produkt, który najbardziej mi smakuje, wszystkie są bardzo dobre. Moimi ulubionymi produktami są: cukierki Toffino, galaretki Jolly, Śliwka Nałęczowska i ciastka Jeżyki. Ponadto lubię bakalie Siesta, bakalie w czekoladzie Jutrzenka oraz Familijne Wafle Gofrowe. Moją słabością są też wafelki Grześki.■

25


Mariusz Krysiak

OWOCE O PIĘKNYM WNĘTRZU Rynek zdrowej żywności w Polsce rośnie o 20– –30% rocznie. Jednak tylko 4% Polaków wie, czym jest żywność ekologiczna. Wartość jej sprzedaży w naszym kraju eksperci szacują na około 600 mln zł. Podaję te dane za raportem, który opracowała firma Organic Farma Zdrowia razem z OBOP-em. Jak to wygląda w rzeczywistości? Zapytaliśmy rolnika, który od 7 lat uprawia jabłka ekologiczne. Trzeba zacząć od tego, że szkoły produkcji zdrowej i ekologicznej żywności są dwie. Pierwsza sprowadza się do upraw bardzo często małych i ogródkowych. Ot, w Polsce bardzo wiele osób sadzi czy to marchewkę, czy rzodkiewkę, czy nawet drzewa owocowe we własnym ogródku. Dzięki temu co sezon ma swoje niepryskane i smaczne owoce. Skala tego działania jest na tyle mała, że nie ma sensu korzystać z drugiego, bardziej zbiurokratyzowanego, sposobu. O co chodzi?

Jakub Kelm

właściciel ekologicznego sadu www.ecohills.pl

EKOLOGICZNY CERTYFIKAT

Otóż Unia Europejska jakiś czas temu postanowiła wprowadzić w życie rozporządzenie, które zawiera informacje dotyczące tego, w jaki sposób produkować żywność, by otrzymała status ekologicznej. Potwierdza to odpowiedni certyfikat. Ekologicznego rolnika można również znaleźć w internecie, w odpowiednich rejestrach. Gospodarstwo ekologiczne otrzymuje również wysokie dopłaty mające zrekompensować m.in. tzw. okres przejściowy, w którym trzeba uprawiać ekologicznie, ale nie można otrzymać certyfikatu. W wypadku Jakuba Kelma, którego odwiedziliśmy w jego sadzie pod Trzebnicą, niedaleko Wrocławia, było to 5 lat. Dzisiaj jego gospodarstwo <ecohills.pl> to jeden z największych sadów ekologicznych w Polsce. „Mój tato zajmował się sadem w tradycyjny sposób. Postanowił jednak iść na emeryturę i sad został pod moją opieką. Ja oprócz tego, że mu pomagałem, pracowałem również na etacie. Z tego zrodził się pomysł, by założyć plantację ekologiczną. Wydawało mi się, że ekologiczna uprawa nie wymaga tyle uwagi co tradycyjny sad, który prowadził mój tato” – opowiada nam Jakub Kelm. Rozpoczął 7 lat temu, gdy ten temat w Polsce był jeszcze mało znany. Okoliczni plantatorzy mówili, że to szalony pomysł, i pukali się w czoło. Oni zostali przy normalnej produkcji jabłek. Kelm postanowił zainwestować w tę ekologiczną.

ILE TO KOSZTUJE I NA CO TRZEBA UWAŻAĆ

„Policzmy… Gdyby mieć kawałek ziemi, bez drzewek, to jest inwestycja rzędu 100 tys. zł za hektar” – tłumaczy Jakub Kelm. Jego rachunek zakłada m.in. kupno 2200 drzewek, oczywiście ekologicznych, po 13 zł za sztukę, zbudowanie wokół nich rusztowań i ogrodzenia wokół sadu. To koszty początkowe. A kiedy można liczyć na zyski? „Trzeba wziąć pod uwagę, że w wypadku jabłek pierwsze plony zbierzemy po 3–4 latach. A żeby dzisiaj plantacja została uznana za ekologiczną, musi upłynąć nie 5, jak w moim przypadku, ale już tylko 4 lata, bo zmieniły się przepisy” – tłumaczy właściciel gospodarstwa <ecohills.pl>. Innymi słowy przez 4 lata trzeba uprawiać jabłka, a sprzedać je, ze względu na mało atrakcyjny wygląd, można co najwyżej na soki. Bo trzeba pamiętać, że żywność ekologiczna bardzo często wygląda gorzej. Sytuację finansową do tej pory ratowały dopłaty. W okresie przejściowym nawet około 2 tys. zł do hektara rocznie, potem niewiele mniej. Niestety, okazuje się, że dopłaty zostały ograniczone i rolnicy, którzy dzisiaj chcą założyć ekologiczny sad jabłkowy, nie mają co na nie liczyć. Jak tłumaczy ministerstwo rolnictwa, to przez olbrzymią skalę nadużyć i plantacje, które zakładane były tylko po to, by wyłudzić dopłaty, a nie wyprodukować owoce. Cierpią na tym prawdziwi rolnicy. Wciąż czekamy na nowe propozycje w tym zakresie.


TU CHODZI O SMAK, CZYLI ILE MOŻNA ZAROBIĆ

„Dopłaty pomagają, ale nie jest to dla mnie rzecz, bez której sobie nie poradzę. Kiedy jeszcze nie miałem certyfikatu, jeździłem z jabłkami na plac do Jelcza-Laskowic. I tam bardzo wielu odbiorców kupowało ode mnie jabłka, mimo że nie miały jeszcze certyfikatu. Nie były to zakupy jednorazowe, bo często wracali i podkreślali, że owoce mają smak jak z działki. To tak, jakby porównać banana kupionego bezpośrednio w Ekwadorze z tym kupionym w Polsce. To dwa zupełnie inne światy. Mimo to większość Polaków myśli, że banan smakuje wszędzie podobnie” – wyjaśnia Kelm. Dzisiaj jabłka z plantacji Jakuba Kelma są certyfikowane. W pierwszym roku prawie całą produkcję –120 t – kupili Francuzi za nieco ponad 2 zł za kg. W kolejnym roku prawie wszystkie kwiaty zjadł szkodnik – kwieciak. W literaturze mówi się, że sad zakłada się na 15–20 lat, a produkcja wynosząca 15 t ekologicznych jabłek z hektara jest wielkim osiągnięciem. Dla porównania z tradycyjnej plantacji spokojnie można uzyskać dwa razy więcej. Cena jabłka ekologicznego w polskim sklepie to 9–12 zł za kilogram, czyli kilkakrotnie większa niż jabłek z normalnej produkcji. I z tego powodu mało kto chce je kupować. „Na zachodzie jest inaczej. Ludzie są bogatsi i chętniej kupują takie zdrowe owoce. Dlatego tamtejsze firmy zaj-

Można stwierdzić, że rynek żywności ekologicznej ma w Polsce ogromny potencjał mujące się przetwarzaniem żywności ekologicznej wręcz zabiegają o to, by kupić tańsze, polskie jabłka ekologiczne” – tłumaczy słabą kondycję polskiego rynku Jakub Kelm.

PODSUMOWANIE

Gdy się obserwuje sytuację w Europie Zachodniej, to, jak chętnie zagraniczni odbiorcy kupują certyfikowaną produkcję od polskich rolników, można stwierdzić, że rynek żywności ekologicznej ma w Polsce ogromny potencjał. „Proszę zwrócić uwagę na tradycję przetwórstwa w Polsce. Bardzo wiele osób samodzielnie robi przetwory na zimę albo pamięta czasy, gdy się takie przetwory robiło. Dzięki temu spora część polskiego społeczeństwa ma świadomość, że jedzenie wyprodukowane samodzielnie smakuje zupełnie inaczej i jest o wiele zdrowsze niż to kupione w sklepie. Na większą skalę odpowiednikiem takiego postępowania są gospodarstwa ekologiczne. Widzę ogromny potencjał dla żywności ekologicznej w Polsce” – podsumowuje Kelm. ■

Powierzchnia upraw rolnych, liczba gospodarstw oraz przetwórni ekologicznych znajdujących się w systemie rolnictwa ekologicznego w podziale na województwa w 2012 r. Powierzchnia upraw rolnych [ha]

Liczba ekologicznych gospodarstw rolnych

Liczba przetwórni ekologicznych

dolnośląskie

44 304,12

1 312

13

kujawsko-pomorskie

8 812,35

390

15

Województwo

lubelskie

37 466,45

2 174

36

lubuskie

52 580,52

1 356

6

łódzkie

9 908,72

518

15

małopolskie

21 049,73

2 103

24

mazowieckie

55 804,15

2 373

59

opolskie

2 930,26

90

2

podkarpackie

30 381,46

1 940

18

podlaskie

56 367,30

2 924

5

pomorskie

30 615,70

894

17

śląskie

7 124,97

236

16

świętokrzyskie

14 550,84

1 288

10

warmińsko-mazurskie

112 945,30

3 793

10

wielkopolskie

41 478,58

974

42

zachodniopomorskie

135 366,80

3 579

24

Razem

661 687,30

25 944

312

Źródło: Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

27


PRODUKUJAC PIWO, MOZNA TAKZE SŁUZYC SPOŁECZENSTWU

KOMPANIA SPOŁECZNA Kompania Piwowarska udowadnia, że wielka firma ma wielki wpływ na społeczeństwo i środowisko. I wbrew temu, do czego przywykliśmy, wpływ ten może być również pozytywny.

Adam Bukowski



P

olacy spożywają coraz więcej alkoholu – obecnie spożycie wynosi 10,1 l na osobę rocznie (dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego za rok 2012). Największy, bo blisko 60-proc. udział w tej konsumpcji ma piwo. Wskaźnik ten stale rośnie kosztem wina i wyrobów spirytusowych. To, że Polacy piją coraz więcej piwa, jest zarówno dobrą, jak i złą wiadomością dla firm takich jak poznańska Kompania Piwowarska, należąca do międzynarodowego koncernu piwowarskiego SABMiller. Dobra, ponieważ perspektywy wzrostu sprzedaży wciąż są korzystne. Zła, ponieważ rynek zbliża się do granicy nasycenia, a to zaostrzy walkę konkurencyjną. W dodatku wzrasta popularność piw lżejszych, zawierających mniej alkoholu. Środek ciężkości przesuwa się w stronę walorów konsumpcyjnych, dlatego coraz silniejszą pozycję zaczynają zajmować m.in. piwa smakowe i radlery o niskiej zawartości alkoholu.

KUSI MAŁGOŚKA, WABI LAYLA

Piwo pijemy jednak najczęściej w domowym zaciszu, ewentualnie na festynach, najrzadziej – w lokalach gastronomicznych. Popularny anglosaski zwyczaj sączenia złocistego trunku w pubach na razie się u nas nie przyjął; problemem jest nie tylko cena, lecz także – często – uboga oferta lokali. Kompania Piwowarska zamierza to zmienić, kusząc Polaków atmosferą dobrej zabawy. „Postanowiliśmy rozśpiewać puby – mówi Paweł Kwiatkowski, dyrek-

Chmiel gwarancją smaku Droga do idealnego smaku zaczyna się pod gołym niebem. Jednym z głównych surowców w browarnictwie jest chmiel. Kompania Piwowarska kupuje chmiel od przetwórców, którzy nabywają go bezpośrednio od rolników. Przetwórcy podlegają ścisłemu procesowi akredytacji. Kontrola obejmuje nie tylko procesy w zakładach przetwórczych, ale też parametry jakościowe chmielu. Chmiel w browarze przechowuje się w chłodniach, co zabezpiecza go przed utratą właściwości smakowo-zapachowych.

30

nr 1/2014


tor ds. korporacyjnych i rzecznik prasowy firmy. – Zorganizowaliśmy cykliczne imprezy ze śpiewem i piwem marki Tyskie w rolach głównych – w sumie 70 koncertów. KP zaangażowała kapelę, która ma w repertuarze największe polskie i zagraniczne szlagiery – od «Małgośki» Maryli Rodowicz, po «Laylę» Erica Claptona. Wydaliśmy śpiewniki, które są udostępniane konsumentom w lokalach. W połowie sierpnia ruszył cykl biesiad, który objął lokale z terenu Śląska i okolic. Koncerty odbywają się we wszystkie dni tygodnia za wyjątkiem poniedziałków”.

Laboratorium sensoryczne jako jedyne polega na zmysłach: wzroku, smaku, a przede wszystkim węchu wyszkolonych sensoryków. Wąchają oni, smakują i oceniają piwo, dostarczając cennych informacji o jego jakości

Efekty wydają się zachęcające. Pomysł wspólnego śpiewania podniósł atrakcyjność lokali. Okazało się, że Polacy potrafią i lubią się bawić. Rzecznik firmy zapewnia, że podczas organizowanych przez Kompanię Piwowarską imprez frekwencja i konsumpcja w lokalach rosną o połowę w stosunku do dotychczasowych rezultatów. Seria rozśpiewanych spotkań przy piwie marki Tyskie w lokalach Śląska i okolic zakończyła się w październiku ubiegłego roku.

ETATOWI SMAKOSZE

Wspólne śpiewanie choćby i największych szlagierów na niewiele się zda, jeśli klientom piwo nie zasmakuje. Browary dokładają zatem starań, by opuszczający je trunek miał zawsze identyczną zawartość alkoholu, ekstraktu i dwutlenku węgla, a ponadto właściwą barwę, klarowność i lepkość. Zwracają również uwagę na goryczkę i trwałość

piany. „Każdy browar Kompanii Piwowarskiej dysponuje laboratorium produkcji, rozlewu i sensorycznym – mówi Paweł Kwiatkowski. – W laboratorium produkcji poddaje się analizie sam proces, półprodukt i produkt. Badanie produktu gotowego, zarówno piwa, jak i jego opakowania, odbywa się w laboratorium rozlewu. Laboratorium sensoryczne jako jedyne polega na zmysłach: wzroku, smaku,

Rozwój konsumpcji piwa na osobę w latach 1996–2012 100 90

konsumpcja w litrach

80 70 60 50 40

43

49

54

61

65

65

2000

2001

70

74

75

2003

2004

79

93

93

2007

2008

85

89

90

2009

2010

95,1

97

2011

2012

30 20 10 0

1996

1997

1998

1999

2002

2005

2006

Źródło: Obliczenia PARP na podstawie danych GUS-u.

31


a przede wszystkim węchu wyszkolonych sensoryków. Wąchają oni, smakują i oceniają piwo, dostarczając cennych informacji o jego jakości”. W panelu degustacyjnym Kompanii Piwowarskiej biorą udział odpowiednio dobrane osoby o ponadprzeciętnej wrażliwości na odbieranie smaku i zapachu, zatrudnione w różnych obszarach: produkcji, laboratorium, administracji, planowaniu, IT lub technice. „Szukamy ludzi o określonych predyspozycjach, a następnie ich szkolimy i sprawdzamy. Z kandydatów tworzymy grupę około 20

Szukamy ludzi o określonych predyspozycjach, a następnie ich szkolimy i sprawdzamy. Z kandydatów tworzymy grupę około 20 osób o najwyższych kwalifikacjach osób o najwyższych kwalifikacjach – uzupełnia dyrektor Kwiatkowski. – Wspomnę tylko, że Joanna Wasilewska, specjalistka ds. sensoryki w browarze w Białymstoku, dwa razy z rzędu zwyciężyła w konkursie Degustator Roku organizowanym przez SABMiller dla browarów wchodzących w skład Grupy”. Obecnie w KP są trzy panele degustacyjne, po jednym w każdym browarze – w Białymstoku, Tychach i Poznaniu. W zależności od wielkości produkcji przeprowadzają testy piwa raz lub dwa razy dziennie.

POSZERZANIE WĄSKICH GARDEŁ

Nie, nie chodzi o gardła piwnych smakoszy; te, jak wskazują badania GUS-u, są niezwykle pojemne. Gdy Kompania Piwowarska wprowadziła na rynek szereg innowacji, „wąskim gardłem” okazały się piwnice w Browarze Poznań, wymuszające optymalizację planów produkcyjnych, które musiały pogodzić testowe partie piwa ze standardowymi markami. „Praca nad nowymi recepturami wymaga od nas realnego uwarzenia piwa, nad którym dopiero pracujemy – tłumaczy Paweł Kwiatkowski – co w wypadku dużego browaru nastręcza pewnych trudności w efektywnym wykorzystaniu linii produkcyjnych i rozlewniczych”. Dlatego w lipcu 2013 r. rozpoczęła się rozbudowa fermentowni o dziesięć zbiorników fermentacyjnych. Cztery będą miały taką samą pojemność jak dotychczasowe (ok.

32

5000 hl), a sześć pozostałych – mniej więcej o połowę mniejszą (ok. 2300 hl). Kolejnym elementem inwestycji są trzy zbiorniki piwa gotowego, czyli tuż po filtracji, a przed rozlewem, o dwóch różnych wielkościach – jeden ma ok. 3000 hl, dwa mniejsze po 1300 hl. Wszystkie zbiorniki zostaną dobudowane do istniejących już obiektów i staną w jednym kompleksie. Dodatkowo w obecnej hali magazynu wyrobów gotowych poznańskiego browaru powstanie nowa linia rozlewnicza obsługująca butelki zwrotne. Będzie ją opuszczać 60 tys. butelek na godzinę. nr 1/2014


Ilość biogazu wytworzonego w oczyszczalni KP w ostatnich latach [m3]:

2010 1 886 737

2011

1 431 311

2012

1 560 472

Ilość spalonego biogazu w stosunku do spalonego gazu [%]:

2010 15,81

2011

14,58

16,22

2012

„Rozbudowa fermentowni ma być zakończona wiosną 2014 r. – informuje dyrektor Kwiatkowski. – To oznacza, że w przyszłym sezonie będziemy już warzyć i rozlewać piwo z nowej inwestycji”.

EKOKOMPANIA

Poznańska spółka skrupulatnie dba zarówno o proces produkcji, jak i konsumpcji swoich wyrobów. Nas zainteresował jednak jeszcze inny aspekt działalności browarniczej; mniej może estetyczny, lecz równie ważny – zagospoda-

rowanie odpadów. Tyski browar KP uruchomił w 2003 r. własną podczyszczalnię ścieków. „Przesłanki były dwie – mówi dyrektor Paweł Kwiatkowski. – Po pierwsze, ochrona środowiska. Miejska oczyszczalnia przed rozbudową nie była w stanie właściwie oczyścić naszych ścieków. Po drugie, koszty. Miejska oczyszczalnia wprowadziła bardzo rygorystyczne limity parametrów ścieków, które można wprowadzać do kanalizacji, oraz wysokie kary za ich przekraczanie. Zainwestowaliśmy więc we własną oczyszczalnię, dzięki czemu nasze koszty spadły, a oczyszczalnia

33


miejska otrzymuje ścieki bogate w związki organiczne, co jest bardzo ważne dla biologicznego procesu ich oczyszczania”. Inwestycja we własną podczyszczalnię przyniosła również dodatkowe korzyści w postaci odzysku biogazu, spalanego następnie w firmowej kotłowni. Dwa lata temu odzyskano ponad 1,5 mln m3 biogazu, pokrywając 16,22% zapotrzebowania. Ścieki technologiczne powstające w wyniku procesów produkcji piwa należą do grupy biologicznie rozkładalnych. W Tyskich Browarach Książęcych do ich podczyszczenia zastosowano metodę beztlenową z osadem granulowanym. „Początek procesu zaczyna się w pompowni głównej, gdzie na rzadkiej kracie koszowej następuje wstępne oczyszczanie mechaniczne ścieków surowych – opowiada dyrektor Kwiatkowski. – Następnie ścieki kierowane są do podczyszczalni na specjalne sita obrotowe. Dalej trafiają do zbiornika buforowego, gdzie następuje proces fermentacji kwaśnej, czyli przekształcania zanieczyszczeń organicznych ChZT do lotnych kwasów tłuszczowych, przy udziale bakterii hydrolitycznych i kwasogennych. Wytworzone kwasy tłuszczowe są substratem dla bakterii metanogennych. Ze zbiornika buforowego ścieki są kierowane do zbiornika recyrkulacyjnego, a następnie prowadzone są do serca podczyszczalni – reaktora IC (Internal Circulation, czyli wewnętrzna recyrkulacja), gdzie następuje zasadnicze oczyszczenie ścieków. W reaktorze ścieki oczyszczane są w warunkach beztlenowych. Zanieczyszczenia ChZT zawarte w ściekach

34

Ścieki technologiczne powstające w wyniku procesów produkcji piwa należą do grupy biologicznie rozkładalnych. W Tyskich Browarach Książęcych do ich podczyszczenia zastosowano metodę beztlenową z osadem granulowanym przekształcane są w biogaz, dwutlenek węgla i niewielką ilość biomasy komórkowej. W dwóch zbiornikach umieszczonych nad IC reaktorem następuje separacja biogazu od ścieków. Biogaz przesyłany jest do stacji odsiarczania THIOPAQ®, w której pozbawiany jest zanieczyszczeń, a następnie wpływa do zbiornika magazynowego, po czym jest sprężany i kierowany do kotłowni. Mieszanina otrzymanego biogazu i zakupionego gazu ziemnego spalana jest w kotłach parowych gazowo-olejowych”. nr 1/2014


Obecnie spożycie alkoholu na osobę wynosi 10,1 litra rocznie i zaczęło rosnąć SPOŻYCIE 100-PROC. ALKOHOLU NA 1 MIESZKAŃCA (W LITRACH) 10

10,1

9,5

9,58 9,21

9 8,79

8,5

9,02

2009

2010

9,31

8,28

8

7,97

7,86

7,5 7

9,06

7,02

7,04

7,12

6,5

6,93 6,63

6 5,5 5

1998

1999

2000

2001

2002

2003

2004

2005

2006

2007

2008

2011

2012

Źródło: Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego.

„Zmodernizowaliśmy również kotłownię w browarze w Poznaniu, rezygnując ze spalania węgla na rzecz gazu ziemnego. Pozwoliło to zmniejszyć produkcję CO2 z 77 004 Mg w roku 2005 do 42 373 Mg w roku 2011, czyli o 55% w ciągu 5 lat” – uzupełnia Paweł Kwiatkowski.

KOMPANIA SPOŁECZNA

Coraz więcej współczesnych firm zdaje sobie sprawę, że prowadzenie biznesu to nie tylko produkcja i sprzedaż, lecz także odpowiedzialność. Te mniejsze angażują się w rozwój społeczności lokalnych, szukając w nich swojego miejsca, zamiast stać z boku. Te większe, uświadamiając sobie siłę swoich wpływów, angażują się w działania na szczeblu krajowym lub wręcz globalnym, niekoniecznie wprost związane z ich działalnością. „Kompania Piwowarska, podobnie jak i pozostałe browary wchodzące w skład Grupy SABMiller, od lat mierzy postępy swojej odpowiedzialności biznesowej – wyjaśnia Paweł Kwiatkowski. – Czyni to w ramach 10 priorytetów zrównoważonego rozwoju, wspólnych dla całej Grupy. Jednym z nich jest zmniejszenie skutków HIV i AIDS w obszarach, na które mamy wpływ”. AIDS to choroba, która dotyczy głównie Afryki – zamieszkuje ją 67% wszystkich nosicieli wirusa HIV na świecie – ale rozwija się również w innych krajach. We-

dług ostatniego raportu z Programu ONZ nt. HIV/Aids (UNAIDS) na świecie żyje dziś ponad 33,3 mln ludzi zakażonych wirusem HIV lub chorych na AIDS. W Polsce od wdrożenia badań w 1985 r. do 31 marca 2013 r. stwierdzono 16 511 przypadków zakażenia HIV i 2 870 zachorowań na AIDS – 1 194 chorych zmarło (dane NIZ-PZH). Walka z tą chorobą to obecnie jeden z globalnych priorytetów. „Jako Kompania Piwowarska prowadzimy działania w zakresie profilaktyki i edukacji – mówi dyrektor Kwiatkowski. – W ramach opieki medycznej nasi pracownicy mogą nieodpłatnie wykonać testy w placówkach medycznych Medicover lub skorzystać z ogólnopolskiej bazy punktów wykonujących testy. Naszym zadaniem jest także stałe monitorowanie liczby osób zarażonych wirusem HIV w Polsce. Na bieżąco informujemy pracowników o zagrożeniach i profilaktyce, w szczególności w trakcie obchodzonego 1 grudnia Światowego Dnia Walki z AIDS. Kompania Piwowarska dołączyła również do akcji edukacyjnej, wydając ulotkę przy współpracy z Fundacją Edukacji Społecznej. Do 10 priorytetów SABMiller, poza ograniczaniem skutków HIV/AIDS, zaliczają się m.in.: program przeciwdziałania nieodpowiedzialnej konsumpcji alkoholu, ograniczanie zużycia wody w procesach produkcyjnych i redukcja zużycia energii i emisji dwutlenku węgla. ■

35


Krones przedstawia rozwiązania dla małych i średnich browarów

KOMPAKTOWE WARZENIE

Adam Bukowski

P

remiera pierwszego CombiCube B odbyła się już w lipcu 2010 r., lecz podczas tegorocznych targów Brau w Norymberdze Steinecker zaprezentował nową technologię szerszemu gronu zainteresowanych.

pomieścili znormalizowane zbiorniki do przygotowania zacieru i gotowania brzeczki oraz kadź filtracyjną i kadź wirową marki Whirlpool. O najwyższą jakość brzeczki przy niskim parowaniu dba wysokoefektywny system gotowania dyszowego Stromboli.

„Postawiliśmy sobie następujące zadanie: przenieść wszystkie zalety technologiczne i plusy dużej warzelni Steinecker w obszar urządzeń o małej wydajności” – powiedział kierownik działu technicznego Steinecker Ulrich Walk.

„Przy jednym z projektów dla średniego browaru musiał być brany pod uwagę aspekt kosztowy – podkreślał Urlich Walk. – Standaryzacja i ramowa konstrukcja wyróżnia nas na korzyść, jeśli chodzi o koszty transportu, a instalacja i uruchomienie są możliwe do wykonania w bardzo krótkim czasie”. Dzieje się tak dzięki gotowemu systemowi rur i zabudowie na konstrukcji ramowej, pozwalającej na instalację na małej powierzchni. Precyzyjnie wzajemnie dopasowane rozmiary zbiorników zapewniają optymalne dostosowanie technologiczne kroków procesowych dla warek wielkości od 50 do 100 hl.

COŚ DLA MAŁYCH…

Inspiracją dla stworzenia CombiCube B były trudności, na które napotykały małe browary warzące różne gatunki piwa o różniących się wielkościach warek, często sezonowe. Na powierzchni ok. 135 m2 inżynierowie Steineckera

36

Krones AG Zakład Steinecker zaprezentował kompaktową warzelnię CombiCube B przeznaczoną dla małych i średnich browarów, produkujących rocznie do 150 tys. hl piwa. Browarom z produkcją do 250 tys. hl firma proponuje z kolei system filtracji piwa CombiCube F.

nr 1/2014


Pierwsza linia CombiCube B już działa – jedna z australijskich firm produkujących napoje wprowadziła na rynek jako asortyment poboczny piwo własnej produkcji, wykorzystując właśnie technologię kompaktową.

…I COŚ DLA DUŻYCH

CombiCube B – stanowiący kombinację zbiorników i naczyń do produkcji piwa – przewidziany jest dla małych i średnich browarów, które planują modernizację swoich instalacji. Jego zalety docenią jednak także duże browary, które zamierzają wytwarzać swoje piwa sezonowe i specjalne w oddzielnym procesie warzenia, niezależnie od głównych gatunków swej produkcji. Warzelnia kompaktowa o wydajności do 6 warek dziennie może stanowić znakomite uzupełnienie dla dużych linii. Zbiorniki warzelni kompaktowej opierają się technologicznie na rozwiązaniach znanych z dużych zbiorników w technologii Steineckera, takich jak: mieszalnik zbiornika zacieru, konstrukcja powierzchni grzewczych Stromboli, dysze Venturiego do gotowania brzeczki oraz noże spulchniające, dzięki którym uzyskuje się równomierną przenikalność masy młóta. Wielką zaletą systemu jest możliwość ograniczenia nadzoru do zaledwie jednego pracownika. Obsługę warzelni zapewnia system procesowy Botec, zastosowany jako nadrzędny system sterowania.

FILTROWANIE MODUŁOWE

Klienci posiadający odpowiednią wiedzę techniczną mogą samodzielnie przeprowadzić instalację systemu. Do obsługi linii wystarczy krótki instruktaż zapewniany przez firmę Krones nie. W ofercie opcjonalnego wyposażenia znalazły się natomiast: sterowanie hardwarowe dla przełączania w obieg zamknięty, odsysanie kurzu w zbiorniku ziemi okrzemkowej, jednostki dozujące środki stabilizujące lub dodatki, pomiar zmętnienia, a także filtr cząstek stałych. Klienci posiadający odpowiednią wiedzę techniczną mogą samodzielnie przeprowadzić instalację systemu. Do obsługi linii wystarczy krótki instruktaż zapewniany przez firmę Krones.

Na targach Brau Beviale 2012 Krones zaprezentował system filtracji piwa CombiCube F. Wydajność filtracji wynosi tu od 25 do 108 hl na godzinę, co odpowiada wydajności warzelni CombiCube B. System przeznaczony jest dla średnich browarów z produkcją do 250 tys. hl.

20% OSZCZĘDNOŚCI

W systemie filtracji CombiCube F zastosowano technologię horyzontalną Twin-Flow, umożliwiającą redukcję przepływu filtratu do 30% wydajności nominalnej. Filtracja podzielona jest na pięć oddzielnych modułów, możliwych do zestawiania. Pierwszy moduł to typowy filtr. Oprócz świec posiada funkcję zarabiania i dozowania ziemi okrzemkowej. Do dyspozycji są dwie różne średnice zbiornika filtracyjnego i trzy długości świec. W wypadku bogatego asortymentu piw lub konieczności wielokrotnego zmieniania tanku zaleca się instalację modułu buforowania ze zbiornikami przedpiwków i popiwków i/lub ze zbiornikiem buforowym niefiltratu.

Z energetycznego punktu widzenia fragmentem procesu browarniczego wymagającym największego wkładu termicznej energii pierwotnej jest produkcja brzeczki. Oprócz znanego już zasilanego przez kondensator oparów systemu rekuperacji energii cieplnej pomiędzy podgrzewaniem brzeczki klarownej a gotowaniem brzeczki firma Krones wskazuje kolejne obszary rekuperacji, znacznie obniżające zapotrzebowanie browaru na energię. W tym celu wysokotemperaturowa energia cieplna odbierana jest z brzeczki tuż po jej gotowaniu. Jest ona następnie wykorzystywana np. w procesie zacierania lub w instalacji CIP, zmniejszając zużycie energii pierwotnej. Jest to możliwe, ponieważ wszystkie te procesy przebiegają w niższym zakresie temperaturowym niż podgrzewanie i gotowanie brzeczki.

Dla browarów produkujących piwo według procesu High Gravity (warzenie wysoko stężonej brzeczki) dedykowany jest moduł karbonizacji. Zastosowany jest on do korekty mocy podstawowej i końcowej karbonizacji. Czwarty moduł to CIP, składający się ze zbiornika dla ługu gorącego i dozowania koncentratu online. Ostatni jest moduł usuwania odpadów. Dla poszczególnych modułów opracowane są dodatkowe opcje. Podstawowa oferta to filtracja uruchamiana ręcz-

Właścicielom browarów, którzy szukają sposobów obniżenia kosztów, firma Krones proponuje jeszcze jedno rozwiązanie. System EquiTherm Krones pozwala ograniczyć wkład energii pierwotnej w proces warzenia o ponad 20%.

Warunkiem powodzenia jest zastosowanie zbiornika zaciernego technologii ShakesBeer, który umożliwia zwiększenie transferu energii dzięki płaszczowi grzewczemu Dimple Jackets o wysokim współczynniku przenikania. Dzięki nowej koncepcji odzysku energii połączonej ze zoptymalizowanymi odbiornikami ciepła browar produkujący 200 tys. hl piwa rocznie może przykładowo zaoszczędzić ponad 250 tys. kWh energii rocznie. ■

37


MIERZ, STERUJ I REJESTRUJ

MARIUSZ KRYSIAK

OSTRZEGAJĄ PRZED NIEBEZPIECZEŃSTWEM. ZAPEWNIAJĄ CIĄGŁOŚĆ PRODUKCJI. SYGNALIZUJĄ, KIEDY TRZEBA ZAMÓWIĆ SUROWCE DO MAGAZYNU. SYSTEMY AUTOMATYKI PRZEMYSŁOWEJ SĄ NIEZBĘDNE W KAŻDEJ GAŁĘZI PRZEMYSŁU.

O

czyszczalnia ścieków, elektrociepłownia, zakład produkujący batony czy chłodnia, w której przechowywane są tony żywności – wszystkie zarządzane są przez ludzi wspomaganych skomplikowanymi układami elektronicznymi. Bardzo wiele procesów odbywa się dzięki temu automatycznie. Dlatego jeżeli jesteś producentem maszyn przemysłowych lub projektujesz całe linie produkcyjne lub magazyny, musisz współpracować z dostawcą urządzeń odpowiadających za mierzenie, sterowanie i rejestrowanie parametrów. Bez tego niemożliwe jest sprawne zarządzanie. Wśród wielu dostawców automatyki przemysłowej warto zwrócić uwagę na przedsiębiorstwa, które zajmują się nie tylko dystrybucją, lecz także projektowaniem i produkcją własnych urządzeń, bo można sporo zaoszczędzić. Dlaczego? Choćby ze względu na to, co specjaliści nazywają „kastomizacją”. Takie podejście przydaje się m.in. w wypadku, gdy chcemy na przykład zmniejszyć rozmiary jakiegoś urządzenia, ale nie tylko. „Jeżeli jeden produkt ma ponad 90% funkcjonalności, których potrzebujemy, a drugi – spełniający 100% naszych wymagań – jest dwa razy droższy, bo zawiera szereg niepotrzebnych nam rozwiązań, opłaca się stosować to tańsze rozwiązanie” – tłumaczy Ireneusz Bemke z firmy Simex, która od 1986 r. działa jako producent i dystrybutor aparatury kontrolno-pomiarowej.

JAK WYBRAĆ DOBREGO DOSTAWCĘ AUTOMATYKI PRZEMYSŁOWEJ?

Takie podejście to jeden z elementów, po którym można poznać dobrego dostawcę automatyki przemysłowej. Dobry doradca nie każe klientowi płacić dwa razy więcej tylko dlatego, że jako dystrybutorowi jakiejś marki zależy mu

38

na jej wysokiej sprzedaży. Postępuje inaczej. Zastanawia się, czy tańsze urządzenie da się wyposażyć w dodatkowe możliwości. Oczywiście, elementów oceny dostawcy jest znacznie więcej. „Na przykład sam sposób sprzedaży. Gdy klient dzwoni i mówi, że potrzebuje danego czujnika, moglibyśmy, oczywiście, zrealizować jego zamówienie i się niczym nie przejmować. My jednak zawsze pytamy, do czego ten czujnik jest potrzebny, bo nierzadko okazuje się, że istnieją tańsze rozwiązania problemu. Bywa i tak, że to układ pomiarowy jest źle zaprojektowany i nawet najlepszy czujnik nic tu nie pomoże” – opowiada Krzysztof Rekowski z firmy Simex.

Urządzenia spełniające standardy FDA Zgodnie z wytycznymi dyrektywy 2001/83/WE Parlamentu Europejskiego z dnia 7 marca 2013 r. w sprawie Dobrej Praktyki Dystrybucyjnej dotyczącej wspólnotowego kodeksu odnoszącego się do produktów leczniczych stosowanych u ludzi, produkty te powinny być chronione przed złym wpływem warunków zewnętrznych, w tym światła, wilgoci oraz temperatury. Aby móc stale kontrolować otoczenie, w jakim przechowywane są produkty lecznicze, należy zaopatrzyć się w odpowiednie urządzenia kontrolno-pomiarowe. Simex w swojej ofercie ma całą gamę takich urządzeń. Powinny one: - być dostosowane do norm krajowych lub międzynarodowych, - być odpowiednio skalibrowane, - rejestrować poziomy czynników zewnętrznych, - posiadać oznakowanie CE, - mieć zaprogramowane poziomy alarmowe.

nr 1/2014


Takie podejście sprzedawcy pozwala klientowi zaoszczędzić sporo czasu i pieniędzy na etapie realizacji. „Dzisiaj prawie każdy finansuje się z kredytu i chciałby uruchomić linię produkcyjną jak najszybciej. By to sprawnie zrobić, trzeba cały proces dobrze zaprojektować” – wyjaśnia Rekowski.

KOMPLEKSOWO W ZAKRESIE AUTOMATYKI

Rzetelny dostawca to również ten, który oprócz tego, że doradzi, wyjaśni, dlaczego wybrał właśnie takie rozwiązanie. Ponadto zadba o prawidłowe wdrożenie, wszystkiego dopilnuje i zapewni serwis. Innymi słowy, potraktuje nas kompleksowo. „Organizujemy szkolenia, często odwiedzamy fabryki, gdzie funkcjonują nasze rozwiązania, i pokazujemy naszym partnerom, jak to wszystko działa w praktyce” – opowiada Krzysztof Rekowski. Dalej wymienia kwestie instrukcji obsługi i serwisu urządzeń: „Są firmy, których instrukcja obsługi sprowadza się w zasadzie do słów: «Coś nie działa, dzwoń do nas, chętnie przyjedziemy i skasujemy cię za naprawę twojej maszyny». Nasze instrukcje obsługi są bardziej rozbudowane” – mówi Krzysztof Rekowski. W dokumentacji znajduje się szereg porad mówiących o tym, co zrobić, gdy coś się zepsuje. „Ponadto na etapie wdrożenia pokazujemy, jak radzić sobie w niecodziennych sytuacjach. Dzięki temu my nie mamy kłopotu, a klient nie ponosi kosztów serwisu, bo sam rozwiązuje problem. Właściwie nie mamy zgłoszeń, do których trzeba jeździć. Nasze systemy automatyki są mało awaryjne, a jak już klient sobie sam nie poradzi, to większość problemów rozwiązujemy w sposób zdalny” – dodaje inżynier. Pracownicy firmy realizowali już niejedno zlecenie. Najwięcej w zakresie systemów ważenia, które wykorzystywane są np. w fabrykach firm Nestle czy Hortex.

Jeżeli jeden produkt ma ponad 90% funkcjonalności, których potrzebujemy, a drugi – spełniający 100% naszych wymagań – jest dwa razy droższy, bo zawiera szereg niepotrzebnych nam rozwiązań, opłaca się stosować to tańsze rozwiązanie

„Takie systemy ważenia można wdrożyć w już istniejących magazynach, by stały się bardziej nowoczesne. Nasza automatyka odpowiada na przykład za dozowanie posypki do batonów, komunikuje się również z systemami klasy ERP, które dostają informację, że kończy się np. mąka. To pozwala na sprawne zarządzanie magazynem i całym procesem logistycznym” – wyjaśniają w Simexie. Inżynierowie firmy pomagają również przy wdrożeniu całych linii produkcyjnych, wszędzie tam, gdzie autonomiczne maszyny różnych producentów muszą się z sobą komunikować. „Z pomocą przychodzą nasze autorskie rozwiązania opracowane według światowych standardów” – wyjaśnia Ireneusz Bemke.


A CO, JAK SIĘ POPSUJE?

Do firmy Simex zgłaszają się również klienci, którzy chcą naprawić uszkodzone maszyny, a wykorzystanie części oryginalnych wydaje im się za drogie. „Jakość ma dla nas największe znaczenie. Automatyka jest jednak mocno ustandaryzowana, a dzięki temu, że nasz dział inżynieryjny znajduje się w Polsce, nasze rozwiązania są tańsze od rozwiązań zachodnich producentów” – opowiada Krzysztof Rekowski. Do sztandarowych produktów firmy Simex należy MultiCon, czyli miernik, regulator, rejestrator i HMI w jednym. MultiCony, ze względu na swoją modułową budowę, znajdują zastosowania właściwie wszędzie. Nadzorują produkcję wina i temperaturę w szklarniach.

■ półprzewodniki ■ optoelektronika i źródła światła ■ elementy pasywne ■ złącza ■ bezpieczniki i zabezpieczenia ■ przełączniki i kontrolki ■ źródła dźwięku ■ przekaźniki i styczniki ■ transformatory i rdzenie ■ wentylatory i elementy grzejne ■ źródła energii ■ przewody i kable ■ elementy mechaniczne ■ obudowy ■ automatyka ■ wyposażenie warsztatowe ■ car audio Transfer Multisort Elektronik Sp. z o.o. 93-350 Łódź | ul. Ustronna 41 +(48) 42 645 55 55 | e-mail: dso@tme.pl

www.tme.pl

Czy wiesz, że... Urządzenia firmy Simex nadzorują produkcję w szwajcarskiej winiarni. Brały również udział w biciu rekordu świata w jeździe rowerem pod wodą. Wydarzenie odbyło się w Southampton, na Wyspach Brytyjskich.

„Modułowość jest o tyle istotna, że pozwala zaimplementować nam te funkcjonalności, których potrzebuje klient. Robimy to w kilka godzin. Klient chce 4 wejścia prądowe, 4 termoparowe i 8 przekaźników wyjściowych – nie ma problemu. Nie płaci się za moduły, które są niepotrzebne. MultiCony można również łączyć w sieć” – tłumaczy Ireneusz Bemke. Jeden z dystrybutorów firmy Simex wykorzystał MultiCon do zarządzania światłem i roletami u siebie w domu. Wszystko po to, by udawać, że nie wyjechał na wakacje. „Może bał się złodziei” – śmieje się Ireneusz Bemke. Istotne są też darmowe funkcjonalności, z których użytkownik może skorzystać. Na przykład w urządzeniach serii MultiCon klient otrzymuje bezpłatny zestaw apletów Java do wizualizacji parametrów procesu technologicznego za pomocą strony www (bargrafy, wykresy, wskaźniki numeryczne). „Dzięki specjalnie napisanemu oprogramowaniu nasze konstrukcje są wykorzystywane np. do testowania silników diesla podczas badania temperatury i ciśnienia oleju, kiedy to jedno wielokanałowe urządzenie nadzoruje pracę wielu silników jednocześnie. Jeżeli jakiś się np. przegrzewał, był wyłączany automatycznie” – tłumaczy Ireneusz Bemke. Konstruktor wrócił niecały miesiąc temu z RPA, gdzie prezentował możliwości firmy Simex. Takie podróże kształcą, bowiem często polscy inżynierowie wymieniają się doświadczeniem z partnerami zagranicznymi. Nierzadko powstają dzięki temu nowe, coraz lepsze wersje produktów. „Nasz dział projektowy pracuje w zasadzie w dwojaki sposób. Po pierwsze, tworzy produkt od nowa, co ułatwia nam laboratorium EMC i doskonała kadra inżynierska. Po drugie, ulepsza już istniejące rozwiązania” – mówi Ireneusz Bemke. „Jesteśmy dostępni dla klienta na każdym etapie. Przy projektowaniu dobieramy rozwiązanie, które jest optymalne. Następnie pomagamy je uruchomić, a jeżeli coś się zepsuje, szybko reagujemy. Dzięki temu, że mamy wdrożone ISO, każdy taki przypadek uruchamia specjalną procedurę, która pozwala nam coraz bardziej doskonalić nasze produkty i usługi” – podsumowuje Ireneusz Bemke. ■

40

nr 1/2014


Innowacje dają spore oszczędności Firma Alfa Laval zaczynała swoją działalność w Polsce 90 lat temu od branży mleczarskiej. Dzisiaj rozwiązania inżynierów wywodzącej się ze Szwecji firmy są wykorzystywane właściwie w każdej gałęzi przemysłu na świecie.

W Mariusz Krysiak

ymiana ciepła, oddzielanie i filtracja oraz zarządzanie przepływem mediów to technologie, w których Alfa Laval jest światowym liderem. Oferowane urządzenia, takie jak: wirówki, dekantery, wymienniki ciepła, chłodnice, pompy, zawory i armatura kwasoodporna mają zastosowanie niemalże we wszystkich gałęziach przemysłu. Odbiorcami produktów firmy są branże: spożywcza, chemiczna, farmaceutyczna, petrochemiczna, kosmetyczna, morska, naftowa i energetyczna. Dzięki umiejętnemu połączeniu ogromnego zaplecza produkcyjnego i badawczo-rozwojowego z doświadczeniem nabytym w ciągu tak długiej obecności na polskim rynku oraz elastycznemu reagowaniu na jego potrzeby Alfa Laval Polska zapewnia swoim klientom możliwość nieustannego optymalizowania procesów produkcyjnych, wdrażania rozwiązań proekologicznych oraz podwyższania wydajności, zgodnie z najnowszymi standardami przemysłowymi. Produkty i doświadczenie firmy przyczyniają się do poprawy jakości życia codziennego. Chodzi o wprowadzone na rynek rozwiązania przydatne do uzdatniania wody, redukcji emisji dwutlenku węgla, zmniejszenia zużycia wody

i energii oraz do ogrzewania, chłodzenia, segregowania i sterowania przepływami produktów w szeroko rozumianym przemyśle. Alfa Laval uznała, że dla przyszłego rozwoju najważniejsze są cztery obszary: energia, żywność, globalizacja (handel międzynarodowy) i ochrona środowiska. Poniżej prezentujemy przykłady ciekawych rozwiązań zrealizowanych przez Alfa Laval na całym świecie, które z powodzeniem można zastosować w Polsce. I mieć z tego spore korzyści.

PRZYKŁAD 1. ENERGOOSZCZĘDNE POMPY – ZYSK 15% Główny producent sera w zachodniej części Stanów Zjednoczonych był zainteresowany wymianą pompy do procesu filtracji metodą odwróconej osmozy. Jednocześnie jako zakład produkujący na wielką skalę rozważał możliwość zastosowania produktów i rozwiązań, które mogłyby po-

Małgorzata Moczyńska

Dyrektor Generalny Alfa Laval Polska

prawić ogólną efektywność produkcji. Dowiedziawszy się o potencjalnych oszczędnościach w zużyciu energii, osiąganych przy zastosowaniu pomp LKH-PF Alfa Laval, postanowił je wypożyczyć. Aby zapewnić rzetelne porównanie działania obu pomp, przed zamontowaniem pompy testowej (LKH), użytkownik dokonywał przez jeden tydzień dokładnych pomiarów poboru mocy przez istniejącą pompę. Następnie w miejsce istniejącej pompy zamontowano model LKH-PF60 Alfa Laval, który działał dokładnie w tej samej linii i w takich samych warunkach. Zużycie energii było mierzone przez tydzień. W efekcie porównania wyników obu pomp okazało się, że pompa LKH-PF60 zużywa prawie 15% mniej energii (4,3 kW mniej). Dla użytkownika oznaczało to oszczędności o wartości 1 800 dol. w ciągu roku przy zastosowaniu jednej pompy. Biorąc pod uwagę typowy system odwróconej osmozy oraz fakt, że koszty energii w Stanach Zjednoczonych wynoszą

41


PRZYKŁAD 2. ODZYSK CIEPŁA ODPADOWEGO – INWESTYCJA I ENERGIA ZA DARMO

Kocioł Aalborg do odzysku ciepła odpadowego z gorących gazów umożliwia odzysk energii z różnych źródeł w procesach przemysłowych oraz silnikach wysokoprężnych lub gazowych do produkcji pary i/lub gorącej wody. Zastosowała go firma Outokumpu z Finlandi – producent stali kwasoodpornej. Jak to się stało?

Energooszczędne pompy – zysk 15%

tylko 4,5 centa za kilowatogodzinę (0,15 zł), zamiana pomp przyniosłaby zmniejszenie kosztów zużytej energii o 30 tys. dol. rocznie. Dla firm działających na rynkach, gdzie cena za kWh jest wyższa, oszczędności te mogą być jeszcze większe. Dodatkowo okazało się, że pompy LKH są tak efektywne, że można było zastosować mniej pomp niż do tej pory. Zmniejszyła się więc również przestrzeń niezbędna do ich montażu co w procesach filtracji ma ogromne znaczenie.

Kotły Aalborg AV-8N do odzysku ciepła ze spalin z pieców pokrocznych

Otóż w 2004 r. firma świadcząca usługi energetyczne INESCO OY szukała doświadczonego i wiarygodnego partnera do rozwiązania problemu odzysku ciepła ze spalin wytwarzanych przez piece w fabryce stali kwasoodpornej Outokumpu w Tornio. Co ważne, projekt miał być finansowany zgodnie z koncepcją ESCO, która zakładała brak kosztów inwestycyjnych (płatność ze środków wygenerowanych przez oszczędności energii w okresie około 4 lat). „Po zebraniu i przeanalizowaniu danych, zaproponowaliśmy firmie Outokumpu dostawę kompletnego systemu. Kocioł Aalborg AV-8N do odzysku ciepła ze spalin miał zostać umieszczony na zewnątrz fabryki, bezpośrednio za piecem. Odzyskiwałby ciepło z gazów spalinowych pochodzących z pieca. Odzyskane ciepło byłoby następnie wykorzystane w systemie ciepłowniczym fabryki” – wyjaśniają pracownicy Alfa Laval. Podłączenia do istniejących kanałów spalin zostały wykonane podczas planowanego corocznego okresu remontowego. Dzięki temu udało się uniknąć dodatkowych przerw w produkcji. Efekty, jakie udało się osiągnąć, spowodowały, że fińska firma zdecydowała się na zainstalowanie kolejnego kotła do odzysku ciepła ze spalin pochodzących z drugiego pieca. Anne Karki – kierownik techniczny w Outkumpu – uważa zrealizowany projekt za rewelacyjny pod względem opłacalności w zakresie oszczędności enegii. Pozwala on zapewnić około 20% energii dla zakładu i zredukować emisję CO2 o 25% na tonę produkcji w ciągu ostatniej dekady. Urządzenia do odzysku ciepła ze spalin Aalborg

42

nr 1/2014



W POLSCE RYNEK NA OSZCZĘDZANIE DOPIERO SIĘ TWORZY

Przytoczone przykłady doskonale pokazują, że liczą się nie tylko koszty instalacji, lecz także koszty eksploatacji urządzeń. Ten powszechny na zachodzie trend nieśmiało i powoli wkracza również do Polski. „Mimo że czas zwrotu z wielu naszych rozwiązań jest bardzo krótki, a produkty charakteryzują się wysoką sprawnością oraz budową

Odzysk ciepła

AV-8N odegrały znaczącą rolę poprzez odzysk do 10 MW energii cieplnej z gazów spalinowych, które w przeciwnym wypadku byłyby tracone przez komin.

Koszt jednostkowy

Porównanie poziomu odzysku ciepła w zależności od kosztów inwestycyjnych dla kompaktowych i płaszczowo-rurowych wymienników ciepła. Przy tych samych kosztach inwestycyjnych odzysk ciepła na kompaktowych wymiennikach ciepła Alfa Laval może być o 25% wyższy niż na wymiennikach płaszczowo-rurowych. Aby osiągnąć odzysk ciepła na poziomie 95%, koszty inwestycji z wymiennikami płaszczowo-rurowymi byłyby 5- lub 6-krotnie wyższe niż przy wykorzystaniu kompaktowych wymienników ciepła Alfa Laval.

Porównanie liczby i wielkości wymienników ciepła oraz wymaganej przestrzeni dla tego samego procesu (wymienniki płaszczowo-rurowe po lewej, wymienniki płytowe po prawej). W porównaniu z płaszczowo-rurowymi wymiennikami ciepła płytowe wymienniki ciepła wymagają znacznie mniej przestrzeni zarówno dla instalacji, jak i konserwacji. Przerywaną linią zaznaczono wymaganą przestrzeń dla prac serwisowych.

kompaktową, to inwestorzy dopiero od niedawna zaczęli zwracać na to większą uwagę. Wcześniej szukali tanich instalacji i nie interesowali się zbytnio kosztami eksploatacji – tłumaczy nam Małgorzata Moczyńska, dyrektor generalny Alfa Laval w Polsce, i przekonuje: „W Polsce coraz częściej szuka się sposobów na efektywne zagospodarowanie odpadów. I tak na przykład dzięki technologii Alfa Laval wykorzystywanej przy produkcji biopaliw z tłuszczów zwierzęcych oraz olejów roślinnych pochodzących z recyklingu otrzymujemy substytut oleju napędowego, czyli popularny biodiesel. Kolejnym przykładem jest przemysł energetyczny, który w Polsce coraz częściej zwraca się ku technologiom odzysku ciepła nadającego się do wykorzystania w wielu procesach”.

ODZYSK CIEPŁA W ELEKTROCIEPŁOWNIACH I RAFINERIACH

Zdaniem pani dyrektor na tym polu w Polsce jest jeszcze sporo do zrobienia, szczególnie w przemyśle energetycznym, gdzie urządzenia mają często po kilkadziesiąt lat i są mało efektywne, a w wielu wypadkach energia cieplna jest po prostu marnowana, podczas gdy mogłaby być lepiej wykorzystywana.

44

„Rafinerie ropy naftowej wymagają ogromnych nakładów kapitału i mają wysokie koszty operacyjne, w których największą część stanowią koszty ogrzewania i schładzania. Nowoczesna technologia płytowych i spiralnych wymienników ciepła umożliwia znaczną poprawę kosztów. Nawet niewielkie zwiększenie wydajności wymiennika ciepła oznacza spore oszczędności i poprawę efektywności i ekonomiczności procesu” – tłumaczy Małgorzata Moczyńska. Małe rozmiary płytowych wymienników ciepła Alfa Laval znacząco obniżają koszty inwestycyjne i instalacyjne. Wynika to między innymi z mniejszej przestrzeni zabudowy i łatwości montażu tych urządzeń na znacznie mniejszych fundamentach. Niewielkie rozmiary to również zaleta wszędzie tam, gdzie konieczne jest zastosowanie egzotycznych metali z powodu korozyjnych warunków roboczych. Płytowe, spiralne czy spawane wymienniki ciepła coraz częściej stają się standardowym wyposażeniem w wielu procesach i instalacjach rafineryjnych czy elektrociepłowniach, zastępując tradycyjne technologie, m.in: ogromne wymienniki płaszczowo-rurowe lub chłodnice powietrzne. Spawane płytowe, jak np. Compabloc, i spiralne wymienniki ciepła Alfa Laval umożliwiają osiągnięcie wyższej wydajności procesu produkcyjnego, oszczędność energii poprzez odzysk ciepła, redukcję emisji gazów, niższy CAPEX i OPEX, krótsze przestoje i ograniczenie prac serwisowych. Produkowane przez Alfa Laval wymienniki typu Compabloc są przeznaczone do wielu zastosowań w różnych gałęziach przemysłu. Charakteryzują się wysoką sprawnością, budową kompaktową i łatwą obsługą serwisową. Wynika to z prostego dostępu do wnętrza nr 1/2014



urządzenia w celu dokonania prac serwisowych i konserwacyjnych, mycia w systemie CIP, mycia pod wysokim ciśnieniem lub usunięcia osadu węglowego poprzez kontrolowane spalanie.

ANGAŻUJEMY SIĘ W ROZWIĄZANIA DLA PRZEMYSŁU NAFTOWO-GAZOWNICZEGO

Małgorzata Moczyńska duże nadzieje wiąże z powstaniem rynku wydobycia gazu niekonwencjonalnego. „Mało

Wirówki dekantacyjne Alfa Laval są dostosowane do ciężkich prac i mogą przetwarzać zarówno bardzo duże ilości nadawy, jak i cząstek ściernych i szorstkich przełom i o gazie z łupków będziemy mogli rozmawiać jako o fakcie, i to na skalę komercyjną. Wówczas wykażemy się naszą wiedzą w zakresie rozwiązań technologicznych”.

kto wie, ale w Kanadzie nasze rozwiązania są obecnie powszechnie stosowane przy wydobyciu gazu z łupków, stanowią 95% rynku. Mamy nadzieję, że w Polsce nastąpi

Alfa Laval – kilka faktów 16 000 pracowników w ponad 100 krajach. 37 ośrodków badawczo-rozwojowych na całym świecie. 2,4% wartości sprzedaży netto przeznaczane jest na prace badawczo-rozwojowe. Laureat prestiżowego Reuters TOP 100 Global Innovator.

46

Alfa Laval dostarcza kompaniom naftowym, firmom wiertniczym oraz serwisowym na całym świecie rozwiązania, które z powodzeniem odpowiadają na wyzwania rynku i spełniają wszelkie wymagania pod kątem ochrony środowiska. Wirówki Alfa Laval są niezastąpione w procesie efektywnej kontroli cząstek stałych, biorąc pod uwagę optymalizację płynów wiertniczych. Jest to ważne, zwłaszcza gdy koszt rozcieńczania płuczki – by utrzymać ją w doskonałych warunkach – bezpośrednio zależy od ilości cząstek stałych pozostałych po wirowaniu. Wirówki dekantacyjne Alfa Laval są dostosowane do ciężkich prac i mogą przetwarzać zarówno bardzo duże ilości nadawy, jak i cząstek ściernych i szorstkich. „Nasze wirówki pracują na całym świecie, ostatnio otrzymaliśmy duże zamówienie na dekantery dla jednej z największych firm wiertniczych w Indiach, teraz czas na Polskę – dodaje Małgorzata Moczyńska. – Nasze urządzenia dostępne są w szerokim zakresie modułów, dzięki czemu są odpowiednim sprzętem dla każdej operacji separacyjnej występującej w trakcie wiercenia. Poza rynkiem wierceń koncentrujemy się także na rozwiązaniach technologicznych, instalacjach stosowanych w kluczowych procesach produkcji ropy naftowej i gazu. Możemy się pochwalić długą listą referencyjną, gdzie nasze rozwiązania są stosowane do oczyszczania czy osuszania węglowodorów. Ciekawostką może być fakt, że m.in. do Estonii dostarczamy do separacji piasków bitumicznych, dzięki temu jesteśmy obecni z naszymi rozwiązaniami także dla shale oil”. nr 1/2014


Płytowe wymienniki ciepła z płytami Gemini, stosowane w mleczarniach, wpływają na utrzymanie jakości produktu.

W SAMYM CENTRUM MLECZARSTWA

„Inną dziedziną, w której działamy od wielu lat, ale uważamy, że warto o tym przypomnieć, jest przemysł mleczarski – mówi Małgorzata Moczyńska. – To właśnie tutaj pojawiają się wyzwania, ale i szanse dla tych, którzy potrafią elastycznie i wydajnie reagować na zmiany rynku. Wraz ze wzrostem dobrobytu pojawia się większy popyt na produkty o większej wartości dodanej, takie jak: mleko smakowe i jogurty do picia. Szybkie tempo życia związane z urbanizacją generują popyt na produkty o dłuższym okresie przydatności do spożycia, zaś trend, by zdrowo się odżywiać, zwiększa sprzedaż takich produktów jak jogurt czy witaminizowane mleko. Wykorzystanie szans, jakie tworzy rynek, wymaga szerokiego portfolio produktów, a także dostosowania strategii działania do warunków regionalnych”. Wiadomo też, że w 2015 r. Unia Europejska zrezygnuje z ustalania kwot mlecznych, co dla eksporterów mleka i przetworów mlecznych jest szansą na rozwój. Alfa Laval posiada pełen asortyment komponentów do produkcji higienicznej, które zapewniają najlepsze wsparcie aplikacji mleczarskich. Alfa Laval gwarantuje aseptyczne wytwarzanie produktów i przetworów mlecznych od 1883 r., gdy opracowana przez Gustafa de Laval wirówka do mleka, pracująca w sposób ciągły, pozwoliła na szybki rozwój w przemyśle mleczarskim. Szeroka gama Alfa Laval innowacyjnych komponentów higienicznych (m.in. pomp, zaworów, wymienników ciepła, mieszadeł i oprzyrządowania do zbiorników) odgrywa kluczową rolę w procesach mleczarskich takich jak odbiór i przechowywanie mleka, pasteryzacja, fermentacja, separacja i zagęszczanie oraz mycie w systemie CIP. Wysoko wydajne, dostosowane do konkretnego procesu wymienniki ciepła Alfa Laval pozwalają zmniejszyć koszty eksploatacyjne zakładu i koszty energetyczne oraz ograniczyć wpływ na środowisko. Niezależnie od tego, czy wytwarza się mleko, produkty o długim terminie przydatności do spożycia czy produkty serwatkowe, płytowe wymienniki ciepła Alfa Laval przekładają się

Klaster zaworów z główkami sterującymi

na oszczędności w zakresie powierzchni instalacyjnej, gwarantują wyższą niezawodność aseptyczną oraz możliwość mycia w systemie CIP. Dzięki bogatemu asortymentowi energooszczędnych mieszadeł Alfa Laval użytkownik otrzymuje najlepsze rozwiązanie procesu mieszania, dopasowane do określonych potrzeb. Oferta obejmuje mieszadła śmigłowe, hydrodynamiczne i magnetyczne. Każde mieszadło zaprojektowane zostało pod kątem oszczędności energii i obsługi produktów wrażliwych, co umożliwia delikatne przetwarzanie produktów mlecznych z zachowaniem ich konsystencji, smaku i koloru. Z kolei filtry membranowe pozwalają odzyskać znaczną ilość wody z serwatki – wystarczająco dużo, aby pokryć istotną część zapotrzebowania na wodę w procesie technologicznym lub czyszczeniu. Alfa Laval do przemysłu mleczarskiego i spożywczego dociera przez swoich partnerów handlowych. Należy tutaj wymienić globalnego partnera, firmę Tetra Pak, oraz autoryzowanych dystrybutorów: PePe Paulina Nawra, Piotr Pakulski sp. j., Optiflow Jakub Stobiecki, Valmark sp. z o.o., Investa sp. z o.o. i Spedycja Rentrans sp. z o.o. „Dzięki firmom współpracującym z nami jesteśmy w stanie realizować misję naszej firmy – dodaje Małgorzata Moczyńska – czyli optymalizować procesy przemysłowe w zakładach produkcyjnych w zakresie zmniejszenia zużycia energii, oszczędności mediów procesowych i zmniejszenia negatywnego wpływu na środowisko naturalne oraz zachowania bezpieczeństwa produkcji. Jesteśmy firmą z ogromnymi możliwościami. Wprowadzane na rynek technologie i rozwiązania procesów przetwórczych i produkcyjnych nieustannie prowadzą do wyznaczenia nowych standardów. Nasi klienci mogą zawsze liczyć na współpracę z nami w opracowaniu indywidualnych rozwiązań technologicznych lub podwyższaniu parametrów procesowych”. ■

47


LUBIMY

KOLOR KOSZULKI LIDERA

Produkcja dla rynku rolniczego nie należy do łatwych, przede wszystkim ze względu na fakt, że rynek ten jest rynkiem wymagającym, a ponadto różnie bywa z jego kondycją. Jednak firma Metaltech z Mirosławca postawiła na jakość produktów i na brak zamówień nie narzeka. Nad sprawną działalnością firmy czuwa jej zarząd w osobach Ireneusza Ciepielewskiego – dyrektora handlowego, Ryszarda Beer – dyrektora technicznego – i Janusza Borowca – szefa zaopatrzenia. O firmie Metaltech rozmawiamy z Markiem Daczyszynem – szefem marketingu.

WOJCIECH STEPANIUK 48

nr 1/2014


Przeszło 20 lat działalności to sporo czasu. Jak pan ocenia firmę przez te wszystkie lata. Co nie wyszło, a co się udało? Może warto podsumować te dwie dekady działalności Metaltechu?

20 lat to faktycznie długi okres. Na co dzień tego nie odczuwamy, mamy zbyt wiele pracy, aby móc sobie pozwolić na wspominanie. Jeszcze przyjdzie na to czas, może wtedy, gdy zarządzaniem zajmie się drugie pokolenie. Ale to nie nastąpi szybko. Zbyt wiele mamy jeszcze do zrobienia. Jak oceniam firmę przez te wszystkie lata? Skłamałbym, gdybym powiedział, że było to pasmo nieustających sukcesów. Zmagaliśmy się z kilkoma przysłowiowymi kłodami, które należało usunąć spod nóg. Musieliśmy zrobić to sami. Nie było lekko. Mamy kilkanaście ulubionych produktów, z których jesteśmy zadowoleni i dzięki którym zbudowaliśmy markę Metaltech, znaną nie tylko w Polsce. Życzyłbym sobie w najbliższym czasie takich wskaźników wzrostu sprzedaży, jakie notowaliśmy w ciągu ostatnich pięciu lat.

Skąd pomysł na Metaltech? Proszę opisać historię powstania i rozwoju firmy.

Wiosną 1992 r. trwał proces likwidacji dawnego zakładu Państwowego Ośrodka Maszynowego. Burmistrz Mirosławca Józef Śliwiński nie wiedział, co zrobić z ludźmi, a także majątkiem likwidowanego zakładu. Brak zainteresowania ze strony potencjalnego inwestora zmusił ówczesne władze gminne do pomocy w realizacji pomysłu, który mieli trzej koledzy zainteresowani podjęciem ryzyka. Poza tym należy pamiętać, że rozparcelowane w tamtym czasie państwowe rolnictwo, zwłaszcza w tej części Polski, raczej nie myślało o zakupach, tylko tak naprawdę dopiero zaczynało się tworzyć. Mirosławiecki POM znany był z produkcji przyczep, ale zbywano je w zupełnie innych realiach. Istota pomysłu polegała na tym, aby na bazie starego zakładu powstała nowa firma. Plan był taki, że trójka wspólników zakłada spółkę, która wydzierżawia zakład, bierze stojące w nim maszyny w leasing, a powstała firma zajmuje się produkcją tego, co dotychczas robił POM, czyli przyczep rolniczych. Według zapewnień burmistrza było na nie sporo zamówień, co – jak się niebawem okazało

49


– nie było do końca prawdą. Wspólnicy wydzierżawili dwie stare hale, które znajdowały się nieopodal dzisiejszej lokalizacji Metaltechu, zaproponowali również zatrudnienie dawnym pracownikom. Pierwszy egzemplarz znalazł nabywcę 20 kwietnia 1992 r. Wtedy ruszyła produkcja kolejnych 6 sztuk, pieniądze były nieustannie „w ruchu”. Kiedy kończył się rok 1992, początkująca firma zatrudniała już ponad 90 osób, a w ciągu 8 miesięcy sprzedała kilkaset przyczep. To, co miało być pomysłem na trzy miesiące, góra pół roku, wciągnęło nie tylko ich, ale również pracowników. Bilans obrotów osiągnął naprawdę przyzwoity pułap – prawie 11 mld ówczesnych zł, spółka spłaciła zaciągnięty 50-milionowy kredyt poręczony przez Gminę i Miasto Mirosławiec, zakupiła sporo prostych maszyn i urządzeń. Rok 1993 i kolejne lata to okres, w którym Metaltech bardzo szybko zdobył sobie uznanie na rynku i zaufanie klientów. W ciągu pierwszych 4 lat rezultaty sprzedaży i wyniki były naprawdę imponujące. W porównaniu z końcem roku 1992 w okresie 48 miesięcy poziom obrotów zwiększył się pięciokrotnie, a zatrudnionych pod koniec 1996 r. było 129 osób. W roku 1995 z inicjatywy zarządu Metaltechu i innych polskich firm została powołana

50

Systematycznie się rozwijamy i unowocześniamy swój park maszynowy, nie szczędzimy wsparcia i pomocy dla pracowników, którzy chcą podwyższać specjalistyczną wiedzę i swoje kwalifikacje Grupa AGRO7 – związek kilku najważniejszych w kraju firm zajmujących się produkcją maszyn i sprzętu dla rolnictwa. Grupa działa do dzisiaj, prowadząc przede wszystkim wspólną politykę marketingowo-informacyjną oraz stosując ujednolicone zasady sprzedaży.

nr 1/2014


Systematycznie się rozwijamy i unowocześniamy swój park maszynowy, nie szczędzimy wsparcia i pomocy dla pracowników, którzy chcą podwyższać specjalistyczną wiedzę i swoje kwalifikacje.

Proszę scharakteryzować waszą produkcję.

W ciągu tych dwóch dekad działalności asortyment maszyn i przyczep rolniczych, które opuszczają bramy naszego zakładu, jest już dosyć spory. Zaczynaliśmy od przyczepy samozbierającej T010, później były przyczepy rolnicze serii DB, które stały się produktem flagowym naszego zakładu, a następnie skomplikowane maszyny rolnicze sterowane elektronicznie, wyposażone w monitoring pracy, kontrolujący załadunek i rozładunek z kabiny ciągnika. Mówiąc o produktach flagowych, nie możemy zapomnieć o innych seriach maszyn wspomagających prace w branży mleczarskiej, budowlanej czy komunalnej. Sektor mleczarski i zielonkowy branży rolniczej to kilkanaście produktów serii WP i WX, czyli popularnych w Polsce i za granicą wozów paszowych. Największy z nich może jednorazowo przygotować paszę dla 200 krów. Przyczepa ROTO 10 potrafi zebrać 60 m3 trawy. Branżę budowlaną możemy wyposażyć w przyczepy do transportu ciężkich materiałów sypkich. Asortyment tonażowy naszych PBN-ek sięga 10–30 t. Największe z tych przyczep spoczywają na skomplikowanych wieloosiowych zwieszeniach hydraulicznych. Podobnie wygląda asortyment dedykowany branży komunalnej, gdzie wachlarz zabieranych ładunków waha się od 6 do 30 t. Bez cienia wątpliwości mogę zapewnić, że jesteśmy liderem wśród producentów przyczep dedykowanych branży rolniczej i podobnych przyczep przeznaczonych do ciągników rolniczych.

W większości prowadzicie produkcję maszyn rolniczych. Ale jeden z odrębnych działów firmy to maszyny dla przemysłu leśnego. Proszę przedstawić ofertę firmy w tym zakresie.

Nie możemy, oczywiście, zapomnieć o szerokim wachlarzu urządzeń i maszyn leśnych wspomagających pracę w szkółkach leśnych. Ich również jest kilkanaście rodzajów. To jednak produkcja uzupełniająca i sezonowa. Z większych urządzeń tego typu mamy sześciotonową ścinarkę do wierzby energetycznej, której jesteśmy jedynym producentem w Polsce.

Leśnictwo to wymagająca dziedzina przemysłu. Jak sobie radzicie z tymi wymaganiami?

Mamy specjalną komórkę w dziale konstrukcyjnym, która zajmuje się realizowaniem potrzeb polskiego leśnictwa. Zajmujemy się tylko urządzeniami wspomagającymi prace w szkółkach leśnych, gdzie dbają o wzrost wydajności plantacji i wspomagają produkcję sadzonek.

Wróćmy jednak do rolnictwa. Czym powinna się charakteryzować dobra maszyna rolnicza?

Oczekiwania rolników są bardzo różne, nikomu nie udało się trafić w gusta wszystkich. Stąd tak wielu producentów przyczep rolniczych. Naszą dewizą jest zachowanie szczelności. Przyczepom nadajemy tak zwaną „Gwarancję szczelności na rzepak”. Produkty naszej marki zdobyły już renomę nie tylko na rynku polskim. Zainteresowani przyczepami serii DB nie szukają u nas atrakcyjnych cen. Przyczepa dobra i tania to są dwie różne przyczepy. My skupiliśmy się na jakości produktu końcowego składanego z markowych komponentów przez wykwalifikowaną kadrę pracowniczą. O estetykę przyczepy dbają również fachowcy działu lakierniczego, nakładający na burty i elementy doposażenia przyczepy lakier metodą proszkową, który jest dużo bardziej odporny na uszkodzenia mechaniczne. Maszyny rolnicze, do których produkcji używana jest stal Optim marki Ruukki, charakteryzują się wysoką odpornością na agresywne środowisko organiczne, w którym one pracują. Tym samym żywotność takiej maszyny – poprzez dostosowanie produktu do środowiska, w którym ona pracuje – jest o wiele dłuższa.

51


Zanim dany produkt trafi do produkcji masowej z deski kreślarskiej, przechodzi wiele testów. Na co zwracacie szczególną uwagę podczas tworzenia kolejnego modelu danej maszyny?

Od pomysłu do gotowego produktu jest bardzo długa droga. Testy to końcowy etap bardzo zaawansowanych prac nad projektem. Przeprowadzamy obliczenia MES, a na gotowym projekcie badania tensometryczne. Usuwamy usterki i wysyłamy do zaprzyjaźnionego gospodarstwa w celu konfrontacji naszych wyników z zachowaniem się w naturalnym środowisku pod skrajnymi obciążeniami. Jeżeli urządzenie spełni oczekiwania działu konstrukcyjnego oraz handlowego, który jest „oczami” potencjalnego kupca, maszyna wchodzi do produkcji i sprzedaży. Zazwyczaj poprzedza to premiera jednego z pierwszych prototypów na znaczących targach, które odbywają się 2–3 razy do roku. Są to targi Agro Show w Bednarach, Targi Agrotech w Kielcach lub Polagra-Premiery w Poznaniu.

Trzeba przyznać, że rolnictwo w Polsce nie znajduje się w najlepszej kondycji. Mówi się wręcz o zapaści. Jak to się przekłada na działalność firmy?

To fakt, brak środków w tej branży odczuwalny jest wśród producentów maszyn rolniczych. Spadek zamówień odbił się na wskaźnikach sprzedaży. Gołym okiem będzie to można zauważyć na przestrzeni nadchodzących kilku miesięcy. Ciężko przewidzieć ruch gospodarczy, ale z optymizmem myślę, że wiosną ruszy nie tylko wegetacja roślinna. Firma musi jednak obłożyć swoje moce produkcyjne dzięki kreatywności kadry zarządzającej. Sądzę też, że jesienią przyszłego roku konkurencja będzie trochę słabsza niż w tym roku.

Dokąd trafiają wasze produkty? Kto jest ich największym odbiorcą?

Największym odbiorcą naszych przyczep są ludzie, którzy doceniają jakość i funkcjonalność. Nasze przyczepy cieszą się ogromną popularnością zarówno w Polsce, jak i za Odrą. Z dużym powodzeniem są wykorzystywane w Holandii, Danii oraz Europie Wschodniej – aż po Kaukaz. Ostatnio ożywił się rynek na południu Europy, ale chwilę jeszcze potrwa, zanim odbiorców z tamtych regionów zaliczymy do największych, choć bardzo na nich liczymy i dbamy o zawarte kontakty. Dokąd jeszcze trafiają nasze produkty? Jeżdżą za rosyjskimi ciągnikami za Uralem, ładowane są na nie oliwki ze słonecznej Italii, ale można je też spotkać na afrykańskich bezdrożach.

A jak wygląda kwestia konkurencji?

Konkurencję należy szanować i obserwować jej poczynania. Najbardziej lubię, gdy jest kilka kroków za nami. I tego właśnie pilnuję. Lubię kolor koszulki lidera.

Metaltech może się pochwalić bardzo nowoczesnym parkiem maszyn produkcyjnych. Proszę scharakteryzować waszą firmę pod tym kątem.

Mamy się czym pochwalić. Ostatnimi czasy dużo zainwestowaliśmy w modernizację parku maszynowego i odmłodzenie technologii produkcji. Zakup lasera firmy Mazak z głowicą 3D, wypalarek plazmowych, centrów obróbczych sterowanych numerycznie tej samej firmy, kilka zrobotyzowanych stanowisk spawalniczych i do cięcia marki MOTOMAN, krawędziarki o długości 8 m, automat do spawania ciągłego pod topnikiem o długości spawu 8 m, spawarki MIGATRONIK z reduktorami gazu sterowanymi za pomocą

Noże do maszyn rolniczych, komunalnych i leśnych

49-300 Brzeg, ul. Starobrzeska 24b tel. (+48 77) 444 05 05, fax. (+48 77) 444 05 06 kom. 502 36 84 10, 510 07 37 62 e-mail: info@agrotechnika-brudz.pl www.agrotechnika-brudz.pl www.zaopatrzenie.rolnictwa.pl

JANSEN - rębaki do drzewa

GERINGHOFF - przystawki do zbioru kukurydzy na ziarno

52

nr 1/2014


komputera, wejściami na karty SD służącymi do programowania tych urządzeń wprowadziły pracę spawacza w XXI w. Wszystko to przekłada się na efekt końcowy, którego nie musimy się wstydzić.

Mówi się, że Polska nie jest łatwym krajem do prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Jak to wygląda w województwie zachodniopomorskim na przykładzie Metaltechu?

Nigdzie nie jest łatwo prowadzić biznes. Ale w Polsce faktycznie trzeba mieć ogromną wiedzę z różnych dziedzin, aby nie dać się zaskoczyć ustawodawcy. Dajemy sobie z tym radę. A na swoim terenie czujemy się jak ryba w wodzie. W obszarze działalności średnich firm jesteśmy w czołówce na terenie województwa zachodniopomorskiego. I zamierzamy tam pozostać.

Pomówmy o waszej kadrze.

To jeden z najważniejszych elementów każdej firmy. Trudno tu wyróżniać kogokolwiek, bo wszyscy są potrzebni dla sprawnego działania firmy. Jak w każdej firmie horyzonty wytyczają ludzie z działów marketingu i sprzedaży, ale przekuwają je w fizycznie działające maszyny inżynierowie z działu konstrukcyjnego. Dalszy ciąg łańcucha zależności to cały pion produkcji, który urzeczywistnia to, co nakreślili wcześniej inni. Do tego dochodzą wszystkie działy powiązane, choćby księgowość i nadzór ekonomiczny, który na końcu stwierdza, czy nasze działania przebiegały zgodnie z założeniami. Nie wyobrażam sobie pracy w zarządzie i kierowania spółką bez któregokolwiek z działów i związanych z nimi ludźmi. Mam nadzieję, że załoga również widzi perspektywy pracy w spółce, czego dowodzi stosunkowo mała rotacja kadry.

W tym roku zaczęliśmy budowę zakładu nr 2, popularnie zwanego Metaltechem 2 . Docelowy teren inwestycyjny to działka o powierzchni 20 ha Jakie plany na przyszłość ma Metaltech?

Tutaj musimy przedstawić sprawę w paru aspektach. Przede wszystkim rynkowym – chcielibyśmy mocniej zaistnieć na rynkach eksportowych i na tym skoncentrowane będą działania, zwłaszcza przy budowie sieci dealerskiej. Mamy nadzieję, że udział w najbliższych targach w Hanowerze oraz na targach Agrotechnika przyczyni się do częściowej realizacji zadania. Planujemy rozwój oferty – wprowadzenie do produkcji kolejnych modeli maszyn i przyczep rolniczych. Jakich konkretnie – o tym pewnie głośniej będzie przy okazji targów Agro-Premiery w Poznaniu, a na razie nie zdradzamy tajemnicy. W tym roku zaczęliśmy też budowę zakładu nr 2, popularnie zwanego Metaltechem 2 . Docelowy teren inwestycyjny to działka o powierzchni 20 ha. W pierwszym etapie zagospodarowujemy działkę 5-hektorową, gdzie powstanie hala produkcyjna o powierzchni 4 tys. m2 oraz zaplecze logistyczne dla wyrobów gotowych. Inwestycja ma zostać oddana do eksploatacji w połowie 2014 r. ■

53


Wybieramy ciągnik rolniczy

Więcej nie znaczy lepiej Adam Bukowski Nie ma chyba maszyn bardziej uniwersalnych, a przy tym równie niezastąpionych, jak traktory. Pracują na polach, w lasach, na drogach, nawet na kolei. Bez wątpienia w niektórych branżach traktor to najlepszy przyjaciel człowieka. Czy jednak na pewno wiemy, na co zwrócić uwagę, kupując ciągnik? Wybór ciągnika nie jest sprawą łatwą. Nie zawsze maszyna mocniejsza i bardziej wszechstronna faktycznie okazuje się lepsza; na pewno jest natomiast bardziej kosztowna. Zapytaliśmy więc Krzysztofa Kroguleckiego, dyrektora techniczno-handlowego sieradzkiej firmy CRYSTAL TRAKTOR, jakie parametry należy wziąć pod uwagę, kupując ciągnik do zastosowań rolniczych.

Jakiego traktora potrzebuje przeciętny polski rolnik?

Polscy rolnicy kierują się dewizą nadwyżki mocy. Już nawet 50-hektarowcy chcieliby mieć ciągnik 160 KM. Tymczasem

więcej nie znaczy lepiej; taki ciągnik może bez problemu obsłużyć nawet 500 ha. Unijne przepisy ograniczają jednak dopłaty do określonej liczby KM na hektar, co wbrew pozorom jest rozsądne, bo rentowność ciągnika o dużej mocy w małym gospodarstwie rolnym jest niewielka.

Ale jakaś minimalna moc silnika ma przecież znaczenie.

Tak, dla efektywności pracy. Dawniej rolnik używał kolejno kilku prostych maszyn, ponieważ miał ciągnik o mocy 30– 60 KM. Dziś ma pług i agregat uprawowo-siewny, ale nawet najmniejsze agregaty mają szerokość przynajmniej 2,5 m. Żeby je podnieść i uciągnąć, traktor musi dysponować mocą minimum 80–90 KM. Natomiast ciągnik o mocy 230 KM poradzi sobie z agregatem o szerokości nawet 6 m. Podobnie pług ma już nie 1,5 m szerokości, tylko np. 4 m i prowadzi się go z prędkością nie 6 km/h, tylko 9 km/h, a to już wymierna oszczędność czasu. Kupując ciągnik o dużej mocy, rolnik nie musi już wynajmować ludzi do pracy, tylko sam jest w stanie w tym samym czasie uprawiać kilkaset hektarów.

W takim razie dla kogo są najcięższe maszyny?

Choćby dla hodowców zwierząt. Mają oni znacznie mniej czasu na prace polowe. W ich wypadku większa moc oznacza, że więcej czasu mogą poświęcić zwierzętom. Druga grupa klientów to ci, którzy mają dużo ziemi. W Polsce są już wielkoobszarowcy, którzy mają nawet 15 tys. ha. Już jednak przy 1 tys. ha ciągnik powinien mieć 230–280 KM. Można kupić więcej słabszych traktorów, ale to oznacza także zatrudnianie większej liczby ludzi. Lepiej mieć jeden duży ciągnik niż trzy małe, bo czas, który potrzebny jest na wykonanie tej pracy, będzie taki sam, a utrzymanie jednego człowieka jest na pewno tańsze niż trzech.


O co państwo pytają swoich klientów?

Pytamy głównie o zakres prac, jakie klient przewiduje dla takiego pojazdu, oraz jakimi maszynami dysponuje lub planuje kupić do tego ciągnika. Jeżeli ma tylko nowe maszyny, niekoniecznie potrzebuje osobnego zbiornika hydrauliki roboczej, który podnosi cenę zakupu i późniejszej eksploatacji, ponieważ zamiast wymieniać 70 l oleju, trzeba wymienić 120 l. Często rolnicy kupują ciągniki nieświadomi nawet wyposażenia, które mają. Po kilku latach pozostaje ono niewykorzystane. Tymczasem np. przedni TUZ jest zbędnym wydatkiem, jeśli rolnik nie ma maszyny, którą mógłby na nim zapiąć, a dodatkowo i tak potrzebuje obciążnika do normalnej pracy.

Jakie zaczepy montuje się w ciągnikach?

Przyjęliśmy zasadę, że budujemy ciągnik w bogatej kompletacji, by klient mógł spiąć z nim większość maszyn produkowanych w standardzie europejskim; zarówno na układzie zawieszenia, jak i do transportu. Nasz ciągnik ma automatyczny zaczep transportowy z regulacją wysokości położenia i dolny zaczep rolniczy. Jest to piton fix, ale można go zamienić na zwykły zaczep rolniczy, tzw. belkę zaczepową czy też dyszel. Można go także zamienić na zaczep kulowy, np. do ciągnięcia beczek. Do wyboru jest również dość specjalistyczny hitch, czyli hak podnoszony.

A co ze złączami hydraulicznymi?

W standardzie mamy 8 szybkozłączy hydraulicznych, co pozwala obsłużyć każdą, nawet najbardziej złożoną maszynę.

Czego jeszcze potrzeba w ciągniku, który ma dobrze służyć do wielu zadań?

Ciągnik jest moim zdaniem najbardziej uniwersalną maszyną na świecie, bo osprzęt, który do niego jest budowany, może robić praktycznie wszystko. Każdy ciągnik standardowo ma tylny TUZ, czyli trzypunktowy układ zawieszenia. Ale podobny, tylko o mniejszym udźwigu, można założyć też z przodu. Służy on np. do założenia pługa odśnieżnego. Kiedy zima jest naprawdę ostra, w połączeniu z WOM-em, czyli wałkiem odbioru mocy, pozwala zamontować pług wirnikowy. Latem można z przodu założyć kosiarkę. Wersje wykorzystywane np. w zakładach komunalnych mają ładowacz czołowy, który z kolei można wyposażyć w szeroką gamę akcesoriów, jak choćby widły do palet, szuflę do materiałów sypkich, chwytak do drewna czy szczotkę do zamiatania napędzaną z wałka albo hydraulicznie.

Czy warto patrzeć na zużycie paliwa i trwałość silnika?

Trwałość naszych silników do pierwszego remontu to 18–20 tys. motogodzin. Trudno to przełożyć na lata, ponieważ moim zdaniem ciągnik powinien przepracować minimum 1000 godzin w roku, ale o ile wielkie przedsiębiorstwa potrafią przepracować nawet 2800 godzin rocznie, są też takie, które przepracują ich 300. Mimo wszystko trzeba by mieć naprawdę duży areał, żeby wypracować te 1000 godzin. Dlatego pierwszy remont po

20 latach to nic nadzwyczajnego. Przy czym, jeśli chodzi o trwałość i ekonomikę użytkowania maszyny, największą rolę i tak odgrywa człowiek. Jeżeli klient umie wykorzystać ciągnik zgodnie z przeznaczeniem, wie, jak korzystać z jego funkcji, to go nie zniszczy. Najgorsze są sytuacje, gdy do pracy wynajmowani są ludzie nieprzeszkoleni, a to jest częstym zjawiskiem. Również w kwestii zużycia paliwa trzeba mieć świadomość, że nie tylko silnik za nie odpowiada, lecz także skrzynia biegów, a przede wszystkim umiejętności operatora. Mając do dyspozycji 24 biegi wraz z podbiegami, prędkość można dostosowywać przełożeniami, bez nadmiernie wysokich obrotów i przeciążania silnika. Ciągnik musi mieć zapas 20% mocy, wtedy będzie pracował długo, nie będzie się psuł i będzie mieścił się w normach zużycia paliwa. W tej chwili wprowadzamy skrzynie z półautomatem, w których podbiegi dla wybranego biegu zmieniają się samoczynnie, w zależności od obciążenia, aby utrzymać maksymalny moment obrotowy.

A w jaki sposób można jeszcze ułatwić pracę operatorowi?

Ciągniki Crystal wyposażone są np. w mechanizm kontroli trakcji, ułatwiający operatorowi prowadzenie maszyny oraz koncentrację tylko na wykonywanej pracy. System polega na automatycznym rozłączaniu blokady mechanizmu różnicowego 4×4 przy skręcie kół o 18° oraz na odłączeniu napędu kół przednich przy ich skręcie o 30°. Przy ponownym wyprostowaniu kół, czyli np. po każdym nawrocie, blokady ponownie samoczynnie się uruchamiają. Z kolei w ciągnikach leśnych montujemy tzw. mechanizm traktor rewers, ułatwiający operatorowi poruszanie się oraz pracę na biegach wstecznych. Sprowadza się on do wyposażenia odpowiednio przedłużonej kabiny w obrotowy fotel kierowcy, drugi zestaw pedałów sprzęgła, gazu i hamulca, jak również w drugą kierownicę. Więcej na temat firmy Crystal Traktor w artykule „Mój przyjaciel traktor” w 20. numerze Polskiego Przemysłu. ■

55





Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.