Zadanie domowe

Page 1

Książka, którą trzymasz w ręku, przedstawia zbeletryzowaną historię opartą na kanwie prawdziwej pracy domowej zadawanej licealistom zgodnie z nowojorskim programem nauczania. Jednakże ta praca mogłaby być zadawana wszędzie. W każdym kraju. W każdym mieście. W każdej szkole. Nawet w Twojej.


ROZDZIAŁ 1

Logan

Mamy udawać, że jesteśmy nazistami? Gdy tylko pan Bartley odwraca się plecami do klasy, nachylam się do mojego naj- lepszego przyjaciela Cade’a i szepczę: – Co ty na to? – Postukuję w zadanie domowe na ławce. Unosi ręce dłońmi do góry, odzwierciedlając tym gestem moją konsternację. – Dziwaczne, nie? – Mówi to nieco zbyt głośno, czym przyciąga uwagę pana Bartleya. Przytakuję, patrząc przed siebie, i znów spuszczam wzrok na zadanie. Czytam je po raz drugi, z nadzieją, że jakimś cu- dem źle zrozumiałam polecenia.

ŚCIŚLE TAJNE DO WIADOMOŚCI: Wysokiej rangi członków partii nazistowskiej OD: Generała SS Reinharda Heydricha, szefa Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy

7


TEMAT: OSTATECZNE ROZWIĄZANIE KWESTII ŻYDOWSKIEJ: Kluczowe spotkanie w tej sprawie odbędzie się 20 stycznia 1942 roku w willi w dzielnicy Berlina Wannsee w Niemczech. Obecność obowiązkowa. CEL: Naszym celem jako członków elitarnej grupy przywódców nazistowskich Hitlera jest omówienie ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej oraz sposobów rozwikłania problemu z miejscem dla jedenastu milionów europejskich Żydów. STANOWISKA Za: Eksterminacją Przeciw: Sterylizacji, gettom, obozom pracy CO PRZYGOTOWAĆ NA SPOTKANIE: Jako nazista musisz gruntownie zapoznać się z zagadnieniami i przeanalizować pięć argumentów na poparcie swojego stanowiska w sprawie ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Zagadnienia: a. Ustawy norymberskie b. Stosunek do religii i rasy c. Nasza polityka edukacyjna, z uwzględnieniem tego, kto może się uczyć albo nauczać w szkołach podstawowych i średnich oraz na uniwersytetach d. Gospodarka, w tym nasz punkt widzenia na to, kto ma prawo do posiadania firmy i innej własności e. Pogląd naszego przywódcy na Darwina i przetrwanie najsilniejszych f. Jak wzmocnić naszą wyższą rasę aryjską przy wykorzystaniu kluczowych idei, takich jak emigracja, wypędzenie, ewakuacja i wyplenienie, aby uczynić ją judenrein (wolną od Żydów)


Uwaga pana Bartleya: Konferencja w Wannsee była jednym z najistotniejszych wydarzeń historycznych, które wywarły destrukcyjny wpływ na ludzkość w dwudziestym wieku, a głębokie piętno, jakie odcisnęła na społeczeństwie, pozostaje żywe do dzisiaj. Zapoznając się z powyższymi zagadnieniami, pamiętajcie, że ce- lem tego zadania nie jest nakłonienie was do popierania czy podzielania na- zistowskich poglądów. Ważne jednak, aby zrozumieć mentalność nazistów, nawet jeśli sprawia ona, że czujecie się nieswojo, i jest diametralnie różna od waszych przekonań moralnych, etycznych i filozoficznych. Studiując to historyczne spotkanie i wcielając się w wyznaczone role w debacie, posze- rzycie swój punkt widzenia i rozwiniecie umiejętność krytycznego myślenia.

Przewracam stronę, czytam wymogi do pisemnej części zadania i kryteria oceny za udział w debacie. Żołądek podcho- dzi mi do gardła. Na piątkę trzeba przedstawić przekonu- jące argumenty za wysyłaniem Żydów do komór gazowych, odpierając opcję uśmiercania ich poprzez tortury, głodzenie i zmuszanie do niewolniczej pracy. Tak czy owak, pan Bartley wymaga, żebyśmy opowiadali się za morderstwem. Wszystko we mnie aż krzyczy: to jest złe! Ale czy mam o tym powiedzieć panu Bartleyowi? Gdy patrzę na pozosta- łych szesnaścioro uczniów w mojej klasie, najstarszej w szko- le, nie widzę nikogo poza Cade’em, kto wydawałby się skon- sternowany tym zadaniem. – Jeszcze chwila – oznajmia pan Bartley. – Potem odpowiem na pytania.


Mam jedno: czy to chory żart? Nie mogę się jednak zmusić, by zadać je na głos. Pan Bartley to nie jakiś tam nauczyciel. To świetny nauczyciel, mój ulubiony.


Musi mieć powód, żeby kazać nam udawać nazistów. Jesz- cze raz czytam opis zadania. Czuję się coraz bardziej nieswojo. Po raz pierwszy w życiu kusi mnie, żeby wyjść z klasy, niby do łazienki albo do gabinetu higienistki. Mogłabym powiedzieć, że głowa mi pęka. Bo przez to zadanie tak właśnie jest. Pan Bartley opiera się o swoje biurko, a kiedy zauważa, że się w niego wpatruję, jego ciepły uśmiech przygasa. Sięgam po długopis i wodzę nim po krwistoczerwonym napisie ŚCIŚLE TAJNE, którym ostemplowano kartkę z zadaniem. Nie rozu- miem. Dlaczego pan Bartley miałby chcieć, żebyśmy utrzy- mali to w tajemnicy? Historia rządów na świecie to czwarte prowadzone przez niego zajęcia, na które uczęszczam, i nigdy wcześniej nie dostaliśmy podobnego zadania. Pan Bartley zaczął uczyć w liceum w Riviere, kiedy chodziłam do drugiej klasy, i szybko stał się naszym ulubionym nauczycielem. Ma uśmiech, który daje ci do zrozumienia, że zostałeś dostrzeżony, że jesteś ważny. Podczas przerwy na lunch i okienek jego gabinet zawsze jest pełen uczniów. Polu- biłam go za to, że zaprasza na lekcje prelegentów, zabiera nas na wycieczki edukacyjne, puszcza filmy i pozwala dekorować wytapetowane ściany cytatami, faktami i zdjęciami ilustrują- cymi każdą nową partię materiału. Uwielbiam wyszukiwać i przynosić cytaty. Dzięki panu Bartleyowi historia jest ekscy- tująca, ciekawa i prowokuje do myślenia. Opuszką kciuka wodzę po srebrnej bransoletce, którą moja kuzynka Blair podarowała mi z okazji siedemnastych urodzin, i zastanawiam się, co pomyślałaby o tym zadaniu. Kusi mnie, żeby pstryknąć fotkę i wysłać jej esemesa, ale


nie chcę dać się przyłapać z telefonem, bo jeszcze by mi go odebrano.


Moją uwagę przyciąga podrygujące kolano Cade’a, który właśnie coś pisze, a potem odwraca na chwilę zeszyt w moją stronę. Przekreślił słowo „nazista” i dopisał obok: „Nie. Ma. Mowy!”.


ROZDZIAŁ 2

Cade

W czasie drugiej wojny światowej alianci pokonali nazistowskie Niemcy. Dlaczego miałbym udawać, że jestem nazistą? Pan Bartley chce, żebyśmy poszerzyli swój punkt widzenia. Serio? Niby jak ktokolwiek mógłby pomyśleć, że wymordo- wanie milionów ludzi było okej? Prosta sprawa. Zabijanie jest złe. Koniec debaty. To absurd. „Pogarda” z ledwością opisuje mój stosunek do tych zajęć, ale sam jestem sobie winien. Dałem się wrobić Logan, która namówiła mnie do wybrania historii zamiast projektowania stron internetowych dla zaawansowanych, żebyśmy mogli spę- dzać więcej czasu razem w ostatniej klasie. Patrzę na moją naj- lepszą przyjaciółkę i wiem, że było warto. Ona jest tego warta. Ale to zadanie? Budzi we mnie lęk. Moi dziadkowie dorastali w Polsce i przeżyli drugą wojnę światową. Kiedy się skończyła, dziadek miał piętnaście lat, a babunia czternaście. Wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych pod koniec lat sześćdziesiątych 12


dwudziestego wieku. Tylko raz zapytałem babunię o jej rodzinę, a ona uśmiechnęła się wtedy i odparła: – Mam cię tutaj, przy sobie. – Przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w mocnym uścisku. Wraca do mnie pewne wspomnienie. Miałem dwanaście lat. Babunia i moi rodzice poszli do kościoła, a dziadek zabrał mnie do swojego warsztatu. Powietrze wypełniały wonie oleju lnianego i trocin. Byliśmy elfami przygotowującymi układanki, którymi Święty Mikołaj miał obdarować dzieci w Boże Narodzenie. Przecierając papierem ściernym klocki wycięte ze starych szuflad, zapytałem dziadka, jak wyglądało jego życie, kiedy był w moim wieku. Odparł, że nie chce o tym mówić, że wiele złych rzeczy wydarzyło się w Polsce w czasie wojny. Miał bardzo poważny wyraz twarzy, gdy powiedział stanowczym tonem: – Obiecaj mi, że nie będziesz pytał babuni o jej dzieciństwo. To by ją tylko zasmuciło. Skinąłem głową. Pracowaliśmy dalej, ale po dłuższej chwili dodał: – Oprócz babuni nikomu nie opowiadałem o swoim życiu w Polsce. Nawet twojej mamie. Ale jesteś już dość duży, żeby zrozumieć, a ja się starzeję. – Urwał. – Ta historia może cię przerazić. Odparłem, że nie szkodzi. Nie za dobrze to pamiętam. Chyba mówił coś o tym, że patrzył, jak naziści urządzali łapanki na jego żydowskich są- siadów. Pogrzebałem te opowieści razem z dziadkiem, który umarł dwa miesiące później. Pan Bartley zatrzymuje się przed środkowym rzędem, w którym siedzi Logan.


Po klasie przebiega pomruk, jakby ktoś zdjął zaklęcie uci- szające. Nauczyciel unosi dłoń niczym pan stopek wstrzy- mujący ruch na przejściu dla pieszych i znów zapada cisza. – Jakieś pytania? Ręka Logan wystrzeliwuje w górę, ale zaraz opada, kiedy pan Bartley kieruje wskaźnik na tablicę interaktywną i wy- świetla treść zadania. Wywołuje Kerrianne Nelson. – Nie rozumiem. Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Chodzi o Holokaust? – Tak jest – potwierdza pan Bartley. – Ostateczne rozwią- zanie było planem wdrożenia Holokaustu. – Aha, okej. Tak myślałam. – Dziewczyna uśmiecha się do swojego chłopaka Masona Hayesa, który jest jednak zajęty wyciąganiem nitki z bluzy hokejowej i nie zwraca na nią uwagi. Kiedy Kerrianne zauważa, że na nią patrzę, marszczy brwi. Znam ją od przedszkola, jak większość ludzi w szkole. Zawsze dobrze się dogadywaliśmy, ale z jakiegoś powodu, odkąd Logan przeprowadziła się do Riviere i dołączyła do nas w ósmej klasie, Kerrianne przestała przysiadać się do mnie podczas lunchu i zaczęła zadawać się z hokeistami. – Jakieś pytanie, Spencer? – A to niespodzianka. Tak jak i ja, Spencer Davis nigdy nie podnosi ręki w klasie. Jeśli już się odzywa, to tylko do kolegów z drużyny hokeja albo do dziewczyn, które uważa za godne jego czasu i uwagi. Chełpi się, że poderwał co najmniej dwanaście. Akurat. Dzięki wam, wszyscy święci, że Logan nie jest jedną z nich.


– Można dostać lepszą ocenę za przebranie się na debatę? Odwracam się; on tak na serio? A jednak. Zupełnie serio.


– Doceniam troskę o autentyczność, Spencer, ale niech nie dotyczy ona stroju. Nie przebieramy się na tę debatę. – Cholera – szepcze ktoś. Rozglądam się ukradkiem, ale nie udaje mi się odkryć, kto to powiedział. – Przepraszam, panie Bartley… – zaczyna mówić Logan, ale urywa, kiedy nauczyciel wskazuje na kogoś innego. Historyk odpowiada na pytanie o cytowanie źródeł, a po- tem kolejne, o strukturę prac pisemnych, które mamy oddać w dniu debaty. Podszedłszy do swojego biurka, sięga po pa- pierową torebkę i potrząsa nią. – Każde z was wylosuje numer – zapowiada. – Albo jedynkę, albo dwójkę. Proszę głośno powiedzieć, co wylosowaliście. Mason, zaczynasz. Kiedy przychodzi moja kolej, mamroczę: – Jeden. – Dwa – mówi Logan. – Wszystkie jedynki będą stroną „za”, a dwójki „przeciw” – wyjaśnia pan Bartley. – Możecie współpracować przy układa- niu wystąpienia, ale prace muszą być napisane indywidualnie. Argumenty powinny się opierać na konferencji w Wannsee, która odbyła się dwudziestego stycznia tysiąc dziewięćset czterdziestego drugiego roku. Za tydzień od najbliższego po- niedziałku zamienimy tę klasę w willę w Wannsee i urządzi- my naszą własną ściśle tajną konferencję nazistowską, na któ- rej przedyskutujemy, co zrobić z największym zagrożeniem dla rasy aryjskiej, którym są Żydzi.


Żydzi. Sposób, w jaki to powiedział, przyprawił mnie odreszcz. Pan Bartley przechodzi do następnego slajdu w prezentacji PowerPoint.


– Oto piętnastu nazistów, którzy się zebrali, aby zająć się problemem z miejscem dla jedenastu milionów europejskich Żydów. W środku widzimy Adolfa Eichmanna, ponieważ to on walnie przyczynił się do wdrożenia ostatecznego rozwiązania. Nadzorował deportację Żydów z ich domów do gett, a stamtąd do obozów śmierci. Jutro obejrzymy film Ostateczne rozwią- zanie, w którym odtworzono spotkanie tych ludzi. Ludzi? Raczej potworów, myślę. – Sam film będzie dobrym źródłem wiedzy, ale polecam rozpocząć wyszukiwanie materiałów na poparcie swoich ar- gumentów już dziś wieczorem. – Ale to… to są… naziści – wyjąkuje Logan, nie podno- sząc ręki. Surowym wyrazem twarzy pan Bartley upomina ją, by nie odzywała się bez zezwolenia. – Owszem, a waszym zadaniem jest zrozumienie ich men- talności. Wiem, że odtworzenie tego spotkania stanowi wy- zwanie, ale historia pełna jest okropieństw, a taki sposób nauki jest niezwykle sugestywny. Doświadczenie to zawsze wspaniały nauczyciel. – Pan Bartley posyła jej uśmiech. – Chyba że wolicie wkuwać daty i fakty, a potem rozwiązywać testy wielokrotnego wyboru, tak jak ja sam musiałem to robić na nudnych zajęciach z historii w liceum. Przez klasę przetacza się fala jęków i okrzyków „nie, dzięki!”. Pan Bartley ponownie unosi rękę, żeby nas uciszyć. – W porządku. Wróćmy do konferencji w Wannsee. – Wyświetla kilka kolejnych slajdów. Moje oczy spotykają się z ocza- mi Logan, a potem ona rzuca spojrzenie nad moim


ramieniem. Gwałtownie wciąga powietrze. Odwracam się na krześle, żeby zobaczyć, co tak bardzo ją wkurzyło, i szczęka mi opada.


ROZDZIAŁ 3

Logan

Jesse Elton wstaje i strzela obcasami. Unosi prawą rękę i salutuje jak nazista. – Heil Hitler! – woła. Kilka osób się śmieje, a Jesse szczerzy się do nich z zado- woleniem. Szok na twarzy Cade’a jest równy mojemu. Czy wszyscy inni uważają, że to zabawne? Rozglądam się. Przez oblicze Daniela Riggsa przemyka odraza, ale znika tak szybko, że sama już nie wiem, czy naprawdę ją widziałam. Spencer wyciąga pięść w stronę Jessego, naśladuje jego salut i dodaje: – Sieg Heil. Wiwat zwycięstwo. Nie wierzę, że to się dzieje – na moich ulubionych zajęciach z moim ulubionym nauczycielem. I kiedy już zaczynam się zastanawiać, czy pan Bartley jakoś na to zareaguje, on podchodzi do Spencera i Jessego i mówi tonem tak ostrym, że mógłby nim ciąć metal: – Wasze zachowanie jest niestosowne. To nie żarty, a nazistowski salut i nienawiść, którą symbolizuje, to nie powód


do wygłupów. Oczekuję, że poważnie potraktujecie to zadanie.


Jesse spuszcza wzrok, ale uśmieszek nie znika mu z twarzy. Spencer wzrusza ramionami i patrzy na Masona, kapitana szkolnej drużyny hokejowej, z którym rywalizuję o zaszczyt wygłoszenia mowy na uroczystości zakończenia nauki. Jesse i Spencer to jego ludzie, kumple z drużyny, i na jedną sekundę rozbłyska we mnie nadzieja, że może Mason okaże się takim liderem, jakim powinien być, że coś powie, coś zrobi… może choć rzuci im potępiające spojrzenie. Ale on wcale na nich nie patrzy. Ani na nich, ani w ogóle na nikogo. Skubie nitkę wystającą z bluzy. Jednak inny hokeista, Reginald Ashford, wręcz sztyletuje ich wzrokiem z drugiego końca sali. Aż drga mu mięsień szczęki. Jest wkurzony. I dobrze. Mason i Reg zawsze trochę ze sobą rywalizowali, a teraz nie mogę oprzeć się myśli, że to Reg powinien zostać kapitanem drużyny, a nie syn trenera. No i Spencer. Wzrusza ramionami, widząc, że piorunuję go wzrokiem. Odwracam się do niego plecami ze wstrętem. Mała pociecha, że pan Bartley dał im reprymendę. To zadanie zachęca ich do zachowywania się jak naziści. Sama nie wiem, czy bardziej zawiódł mnie pan Bartley, czy Spencer i Jesse. Nie, jednak zdecydowanie pan Bartley. Nie rozumiem, dlaczego uważa, że propagowanie faszyzmu poprzez zmuszanie nas do tej niemoralnej debaty to dobry pomysł. – Coś wam wyjaśnię – mówi nauczyciel. – Nie proszę, żebyście sympatyzowali z nazistami. Wręcz przeciwnie. Tu chodzi o poważne przestudiowanie wydarzenia historycznego. Wyciągnijmy z niego naukę i pamiętajmy o zachowaniu szacun- ku. – Spogląda znacząco na Jessego i Spencera. – Poprzez skupienie się na tych punktach widzenia zyskacie okazję do dyskusji i prezentacji tematu, który zmusi was do wyjścia


poza własne ograniczenia. Dlaczego jest to takie ważne? Dlatego, że w życiu wielokrotnie znajdziecie się w sytuacjach, w których ludzie będą wyrażali opinie różne od waszych pod względem egzystencjalnym i filozoficznym. W internecie zda- rza się to codziennie. To samo czeka was na kampusie. – Pan Bartley kieruje wzrok na mnie. – Chodzi o to, by zrozumieć wszystkie strony i być gotowym do dyskusji. Obiecuję, że dzięki temu zadaniu poprawicie swoją umiejętność odnajdywania i przedstawiania przekonujących argumentów. – Ale panie Bartley… Zdecydowanym gestem gliniarza z drogówki zamyka mi usta. – Pozwól mi skończyć, Logan. Kerrianne chichocze. Mam ochotę pokazać jej środkowy palec i powiedzieć, żeby poszła sterczeć na jakiejś chałupie razem z innymi gargulcami. W zeszłym roku Mason chciał iść ze mną na szkolny bal. Nie moja wina, że ją zaprosił dopiero, kiedy ja mu odmówiłam. Od tamtej pory Kerrianne traktuje mnie podle. Mogłaby mi w końcu odpuścić, skoro od jedena- stu miesięcy chodzi z Masonem. Skupiam uwagę na panu Bartleyu. – Wystarczy spojrzeć na Sudan albo Mjanmę – mówi historyk – aby się przekonać, że zbrodnie ludobójstwa nie należą do przeszłości. Są częścią naszego współczesnego społeczeństwa. Popatrzmy na Chiny i raporty o obozach koncentracyjnych, w których przetrzymywany jest nawet milion muzułmańskich Ujgurów. Jaką wymówką tłumaczy się to bestialstwo? Władzą i polityką! Dlatego chcę, żebyście tylko na czas wykonywania tego zadania weszli w


skórę nazistów, zagłębili się w tak zwane ostateczne rozwiązanie i argumenty,


jakimi usprawiedliwiali oni ludobójstwo. Już nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam wasze prace, poznam wasze opinie o rolach odegranych w debacie oraz wasze osobiste poglądy na Holokaust. Kiedy mieszkałam z tatą w Milwaukee, mieliśmy żydowskich sąsiadów. Państwo Simonowie traktowali mnie jak jedno ze swoich wnucząt i opiekowali się mną, kiedy siostra taty, ciocia Ava, nie mogła. Czytali mi książki i przynosili prezenty na urodziny. Zawsze, gdy spotykałam pana Simo- na w naszym bloku, witał mnie słowami: „Jak tam, jak tam? Jak się dziś miewa najmilsza dzieweczka na naszym piętrze?”. Simonowie mieli wnuczkę w moim wieku i zapraszali mnie do siebie za każdym razem, kiedy Gayle ich odwiedzała. Podczas Chanuki Gayle nauczyła mnie i moją kuzynkę Blair pewnej gry, do której używa się czworobocznego bączka o nazwie drejdel. Płakałam, gdy przeprowadzili się do Kalifornii, żeby być bliżej Gayle. Tęsknię za nimi do dzisiaj. Nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś chciałby ich skrzywdzić z jakiegokolwiek powodu, a już na pewno dlatego, że są Żydami. O ile wiem, nikt z naszej szkoły nie jest Żydem i chyba nie ma też Żydów w całym mieście. A gdyby jednak byli? Z zamyślenia wyrywa mnie odgłos bębnienia palcami. Mason mi się przygląda. Przestaje stukać w zeszyt. Drugą rękę, którą opiera o udo, zaciska w pięść. Zastanawiam się przez ułamek sekundy, czy jego też zbulwersowało to zadanie. Ale nie. Kieruje wzrok na zegar, a potem na Kerrianne. No jasne. Pewnie liczy sekundy, żeby wreszcie się do niej podobierać.


Dziewczyna bazgrze coś w zeszycie. No nie. Pan Bartley mówi o ludobójstwie, a ta gryzmoli serduszka i gwiazdki. Cade przyciąga moją uwagę i szybko odwraca zeszyt w moją stronę. „Wporzo?” Niedobrze mi. Ale troska Cade’a pomaga jakoś to wszystko znieść. Kiwam głową potakująco.


ROZDZIAŁ 4

Mason Hayes

Mason widzi, że Logan wierci się na krześle i marszczy brwi, zwłaszcza po tym, kiedy jego koledzy z drużyny hokeja Jesse i Spencer wstają z miejsc i oddają nazistowski salut. Swoim zachowaniem naruszają drużynowy kodeks postępowania – członkowie nie mogą ubliżać ani okazywać braku szacunku innym – i Masonowi to się nie podoba. Ku jego uldze pan Bartley przywołuje ich do porządku. Cholera, on też próbował jako ich kapitan. Przypomniawszy sobie, co się wydarzyło po meczu w zeszły piątek wieczorem, Mason zaciska pięść opartą o udo. Wygrali jednym punktem, a jego tata, trener Hayes, porządnie ich wszystkich obsztorcował i wypunktował błędy, które mogły ich kosztować zwycięstwo. – I niech każdy pomyśli o tym, co zrobił źle. Wygraliśmy, ale to za mało. Możecie zmiażdżyć rywali w regionalnych i to zrobicie. Gdy tata Masona wyszedł z szatni, Jesse, Spencer i kilku innych chłopaków obrzucili rasistowskimi bluzgami czarnego 22


zawodnika z przeciwnej drużyny – zawodnika, który swoimi umiejętnościami i sprawnością przewyższał Jessego i Spen- cera razem wziętych. Wtedy Mason wkroczył do akcji i po- wiedział im, że przegięli i że stać ich na więcej, a kiedy to nie pomogło, kazał im stulić pyski i dodał, żeby zamiast zazdroś- cić tamtemu chłopakowi, zajęli się własną grą. Jesse uniósł rękę i sarkastycznie zasalutował Masonowi, wołając: „Tak jest, kapitanie!”, a kilku chłopaków parsknęło śmiechem. Spencer zrobił to samo, a potem szturchnął Maso- na ramieniem. Od tamtej pory zaczęło się między nimi pogar- szać. Obaj dogryzali Masonowi, nabijali się z niego i mówili, że jest gejem jak Daniel Riggs. Na samą myśl o tym zaczyna się wściekać. Nie obchodzi go, co chłopaki z drużyny gadają o nim – poradzi sobie z nimi. Ale drażnią go te ich rasistowskie komentarze albo obgadywanie Daniela, bo jest gejem. To okrutne. Dlaczego muszą tacy być? Mason zerka na Daniela. Chłopak siedzi zgarbiony, wpa- trując się w telefon pod ławką. Cokolwiek widzi na ekranie, przykuwa całą jego uwagę. Daniel trzyma się na uboczu, nigdy nikomu nie wchodzi w drogę. Chociaż są w tej samej szkole od przedszkola, Mason nigdy się z nim nie kolegował, głównie dlatego, że Daniela nie interesował hokej. Mason dostał pierwszą parę łyżew, kiedy miał dwa latka, a gdy skończył cztery, grał już w hokeja dla dzieci. Tak samo jak Spencer, Jesse i Reg, z którymi przyjaźni się do dzisiaj. Dla Masona jazda na lodzie jest równie niezbędna jak oddychanie. Jego drużyna wybrała go na kapitana nie bez powodu – zasłużył sobie na to.


Co jednak nie zmienia faktu, że Jesse, Spencer i paru innych chłopaków wręcz uwielbiają grać mu na nerwach.


W zeszły piątek przeholowali. Mason stracił cierpliwość i popchnął Jessego na szafkę. Przestali się bić dopiero, gdy roz- dzielili ich koledzy z drużyny. Zaciskając zęby, Mason jeszcze raz odtwarza w myślach reakcję taty. Trener Hayes wezwał go do swojego gabinetu, kazał mu zamknąć drzwi i usiąść na zimnym metalowym krześle. Ledwo Mason to zrobił, a tata już na niego naskoczył: – Przeprosisz drużynę. Nie będę tolerował takiego zacho- wania u nikogo. Nie u kapitana, a już na pewno nie u mojego syn a. Mason wiedział, że lepiej nie sprzeczać się z ojcem, ale nie zdołał się powstrzymać. – To dlaczego jestem tu tylko ja, tato? Oni są rasistami, a gdyby ktoś to nagrał… Trener Hayes mu przerwał: – Masz dawać przykład, a ty przekroczyłeś granicę. – Oni ją przekraczają prawie codziennie. Naruszają kodeks sportowy, który wszyscy musieliśmy podpisać, a ty nic z tym nie robisz. – Mason aż się gotował w środku. – Wystarczy- łoby jedno twoje słowo, żeby przestali. Przywołałem ich do porządku i drugi raz zrobiłbym to samo. Nie zamierzam za to przepraszać. – Więc jesteś zawieszony. – Świetnie. – Mason wstał i skierował się do wyjścia. – Siadaj! – ryknął ojciec. Zanim się odwrócił i usiadł, starł z twarzy ponury uśmiech. Wiedział, że trener Hayes go nie zawiesi. Za żadne skarby nie naraziłby zwycięstwa w zawodach regionalnych ani szansy na mistrzostwa stanowe. Ojciec splótł dłonie.


– Mason, oni po prostu musieli się wyładować. Trzeba im trochę odpuścić, żeby drużyna mogła robić to, co do niej na- leży. Chłopcy mają się skupić na grze. I tyle. Zresztą do ni- czego by nie doszło, gdybyście grali lepiej i gdybyś nie spud- łował… – Wbijał mu szpile, jedną za drugą, aż Mason miał ochotę skulić się na krześle dokładnie tak, jak to robiła matka, kiedy ostrze krytyki było wymierzone w nią. Mason ponownie wstał i tym razem wyszedł, obrzucany gradem gróźb i prze- kleństw. Doskonale wiedział, jak wyładowuje się jego ojciec. Kiedy popchnął Jessego, poczuł się dobrze – aż za dobrze – i ta świadomość go przestraszyła. „Nigdy nie będę taki jak ojciec – poprzysiągł sobie. – Nigdy nie stanę się takim brutalnym, okropnym typem”. Tego samego wieczoru, kiedy razem z Kerrianne byli w jej pokoju, spytała go, co się stało. Opowiedział jej o bluzgach Jessego i Spencera. – Po prostu ci zazdroszczą – skwitowała. – Gadają tak, bo wiedzą, że się wkurzysz. Nie daj się im. Gdybym ja miała przejmować się wszystkimi bzdurami, to pewnie zaszyłabym się w jakiejś norze i tam wykitowała. Chodź tu. Pocałuj mnie i nie myśl o nich. Spojrzawszy teraz na Kerrianne, Mason przyznaje w duchu, że jej nie kocha. Po tym, jak Logan odrzuciła jego zaproszenie na zeszłoroczny bal, wiedział, że zgodę Kerrianne uzyska szybko i bez problemu. Byli przyjaciółmi, a choć w pierwszym semestrze pierwszej klasy liceum poflirtowała z kilkoma chłopakami z drużyny, z żadnym nie była na po- ważnie. Przestała pić i flirtować, ale dalej spotykała się z ho- keistami. A ponieważ Mason też nie pił,


spiknęli się nad czer- wonymi plastikowymi kubkami z napojami bezalkoholowymi


i odkryli, że łączy ich także miłość do hokeja oraz muzyki country. A od balu są parą. I co z tego, że czasami fantazjuje, że Kerrianne to Logan? Z tego powodu dręczy go poczucie winy i wie, że powinien z nią zerwać, zwłaszcza że ona zaczyna planować ich wspólną przyszłość. Już parę tygodni temu chciał jej powiedzieć, że to koniec. Ale nie mógł. Przecież należała do komitetu organiza- cyjnego zimowego balu i szykowała się na jutrzejszy wieczór od dwóch miesięcy. Jaki drań zrywa z dziewczyną, która ku- piła już granatową sukienkę bez ramiączek? (Owszem, wy- słała mu zdjęcie bukieciku na rękę, który jej zdaniem będzie idealnie pasował). Mason się otrząsa, żeby skupić uwagę na panu Bartleyu. Nauczyciel stoi przy tablicy interaktywnej. Ekran wypełnia zdjęcie Hitlera. To chore. Mason ma w domu jednego brutalnego dyktatora, który jest jego ojcem i trenerem. Nie ma ochoty opowiadać się po stronie drugiego w szkole. Kątem oka widzi, jak Logan wtyka palce w swoje krótkie, mocno wycieniowane włosy i szarpie, prawie je sobie wyry- wając. A kiedy pan Bartley mówi: „Zbadajcie, czy argumenty, za którymi macie optować, można uznać za zasadne”, dziew- czyna wygląda, jakby chciała go udusić. Mason całkowicie ją popiera. Połowa zadań, które dostaje do zrobienia – łącznie z tym najnowszym – to strata czasu. Ale przed nim college, a on zawsze wiedział, że jeśli to nie hokej pozwoli mu wyrwać się z Riviere, pomogą mu w tym oceny. Ma dobre wyniki i w sporcie, i w nauce. Zresztą lubi rywalizować z Logan o mowę końcową. Zerka na nią jeszcze raz, a potem znów skupia się na złym dyktatorze z fatalnym wąsikiem.


– Historia to jeden z najlepszych nauczycieli – mówi pan Bartley. – Niestety to zadanie dowiedzie wam, że ludzie nie- wiele się nauczyli. Czy można się z tym nie zgodzić?


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.