KONSTANTYNOPOL TE SAME MIESIĄCE
Potemzaczynająsiędreszcze.Annaopatulająwewszystkie ubrania,jakiemają:lnianąkoszulę,wełnianąwierzchnią spódnicę,pelerynę,chustę,derkę.Przynosiwęglewmetalowych ogrzewaczachdłoni,ale Maria wciążsiętrzęsie.Jejsiostrabyła zniąodzawsze.Alejakdługojeszcze?
242 Anna Zciurkającejciemnościwyłaniasięołowianykubek,wodazostajezmieszanazrtęciąiMariawypijawszystkododna.Wdro dzepowrotnejdodomuzawiewaśniegtakgęsty,żewymazuje ulicę.MariawyrywasięAnnie. Mogęiśćsama oznajmia. Czujęsiędoskonale.
Omałojednakniewpadapodprzejeżdżającąfurmankę. Pozmrokudygoczewichizdebce. Słyszę,jakbiczująsięnaulicy. Anna nadstawiaucha.Całemiastotoniew ciszy.Słychać tylkośniegsypiącynadachy. Kto, siostro? Ichokrzykibrzmiątakpięknie.
Niebonadmiastemzkażdągodzinąprzybieranowąbarwę,jest fioletowe, srebrne, złote, czarne. Pada krupa, potem deszcz ze
243 śniegiem,wreszciegrad.WdowaTeodorawyglądazzaokiennic i mamrocze wersety z Mateusza: Tedyć się ukaże znamię Syna człowieczego na niebie, a tedy też będą narzekać wszystkie pokolenia ziemi*. WpomywalniChrysemówi,żejeślinadeszłyostatnie dni,równiedobrzemogąwypićresztęwina.
WpracowniwdowaTeodorazakazujehafciarkomwspo minać o nadchodzącym zagrożeniu: mogą rozmawiać tylko oigłach,ściegachichwalePana.Owińdrucikbarwionąnicią, zbierztakprzygotowanedrucikipotrzy,zróbścieg,odwróć * BibliaGdańska.
Naulicachmówisięalboodziwnejpogodzie,alboolicz bach.Niektórzyutrzymują,żesułtanpodobnowtymmomencie maszerujezEdirnezdwudziestotysięcznąarmią.Innitwierdzą, że liczba jego żołnierzy jest raczej bliższa stu tysiącom. Ilu obrońcówjestwstaniezebraćmiasto?Osiemtysięcy?Inniprze widują,żeraczej okołoczterechtysięcy,zczegojedynie trzystu potrafistrzelaćzkuszy.
Gwardiacesarzarekwirujebroń,alenadziedzińcuprzed bramąklasztoruŚwiętejTeofanoAnnawidziżołnierzapilnu jącegosmętnejstertyzardzewiałychostrzy.Wjednejminucie słyszy,żemłodysułtanjestcudotwórcą,któryznasiedemjęzy ków,recytujestarożytnąpoezję,żepilniestudiujeastronomię igeometrię,żejestłagodnymilitościwymmonarchątolerują cym wszystkie wyznania.Wnastępnejminuciejestjużżądnym krwidemonem,którykazałutopićmłodszegobratawkąpieli, apotemściąłwykonawcętegorozkazu.
Trzynaście kilometrówmurówodstronymorza,sześć kilo metrówodstronylądu,stodziewięćdziesiątdwiewieże,aoni chcątegowszystkiegobronićczterematysiącamiżołnierzy?
—Posadząmnieprzywiosłach.Całydzień,całąnocmachać podpokładem,popaswewłasnychsikach?Gdydwadzieścia saraceńskichokrętówpróbujecięstaranowaćlubpodpalić?
244 ramę.PewnegorankawdowaTeodorauroczyścienagradzaMarię zapilność,zlecającjejwyhaftowaniedwunastuptaszków,po jednymnakażdegoapostoła,nazielonymkapturzezezłoto głowia,którybędziedołączonydobiskupiejkapy.Mariatrzęsą cymisię palcamizabiera się natychmiast dopracy,mamrocząc modlitwę,umieszczazielonyjedwabwtamborkuiprzewleka nićprzezuchoigielne.Annaprzyglądasiętemuimyśli:jeśli czasczłowiekanaziemisiękończy,najakieświętobiskupibędą zakładaćzdobionekapy? Śniegpada,zamarza,topniejeinamiastoopadalodowatamgła.
Annaspieszyprzezdziedziniecidalej,doportu,gdzieodnaj dujeHimeriusza,trzęsącegosięprzyswojejłódce.Lódpokrywa deskiłajbyidrążkiwioseł,lśninafałdachjegorękawówina łańcuchachnielicznychstatkówhandlowychwciążstojących nakotwicywporcie.Himeriuszustawiakoksiaknadniełodzi, przypalabryłkęwęglaizarzucawędki.Przyglądaniesięiskrom ulatującymwmgłęigasnącymzanimisprawiaAnniemelancho lijną przyjemność. Himeriusz wyjmuje zza pazuchy sznureczek suszonychfigikoksiakjarzysięuichstópjakciepłyiszczęśliwy sekret, dzbanek miodu zachowany na specjalną okazję. Wiosła ociekająwodą,gdyonijedząfigi,Himeriuszśpiewapiosenkę rybaków o syrenie, która ma piersi wielkości jagniąt, woda obmywakadłub,apotemjegogłospoważnieje,gdymówi,że podobno genueńscy kapitanowie przemycą do Genui każdego, ktoodpowiednioimzapłaci,zanimzaczniesięatakSaracenów. Uciekłbyś?
AnnaspoglądanaHimeriusza:najegowielkiegałkioczne, guzowate kolana, kacze stopy; wygląda jak skrzyżowanie siedmiuróżnychgatunków. Annasłyszygłos wysokiegoskryby: Sułtan posiada machiny wojenne, które są w stanie kruszyć mury, jakby te były z powietrza Chceszpowiedzieć, żeWęgrowiwszystkojedno, jakiej sprawiesłużąjegomachiny?
Jestwieluludzinaświecie odpowiadaHimeriusz którymwszystkojedno,jakiejsprawiesłużąichmachiny.Póki imsięzanie Dopływająpłaci.domuru:
Fale omywają falochron. Himeriusz trzyma pióra wioseł wpowietrzu,zjegoustdobywająsięobłoczkipary. I? Cesarzniemógłzapłacić. WięcWęgierposzedłszukać tego,ktomapieniądze.
AleWęgierpotrzebowałdziesięćrazywięcejspiżu,niżmamy wcałymmieście.Anaszcesarz,mówiłwujek,niemożesobie nawetpozwolićnawynajęciestułucznikówzTracji.Ledwogo staćnato,żebyniezmoknąćpodczasdeszczu.
Himeriuszznówzaczynawiosłować,dulkitrzeszczą,falo chronzostajeztyłu. Wujekmówił,żezeszłegolatanaszegocesarza odwiedził pewienwęgierskiludwisarz.Tenczłowieksłynieztego,żewytwa rzamachinywojenne,którekamiennemuryzamieniająwpył.
Anna się wspina,zaczyna swój taniec; światsięrozrzedza,jesttylkoruchciała,wspomnieniepunktów, na których może stanąć lub których może się przytrzymać. Wkońcuwpełznięcie dopaszczylwa,ulga wywołanatwardym podłożempodstopami.
245
Ale mury wtrąca Anna przetrwałyjuż tyle oblężeń.
246 Wzrujnowanejbibliotecespędzawięcejczasuniżzwykle, obmacującpółkibezdrzwi,zktórychzagrabiłajużwiększość tego,cowyglądałoobiecująco.Zbierakilkaprzeżartychprzez owadyzwojów przypuszcza,żetodokumentysprzedaży po ruszającsięwmrokubezentuzjazmuibezwiększychnadziei.Za kilkomazawilgoconymistertamipergaminówznajdujepopla mionybrązowykodeks niewielkichrozmiarów.Jest oprawiony wkoźląskórę,takiesprawiawrażeniepodpalcami,wyciągago więciwrzucadoworka. Mgłagęstniejeiświatłoksiężycasłabnie.Gdzieśnadzawalo nymdachemgruchajągołębie.Annazmawiaszeptemmodlitwę doŚwiętejKoralii,zawiązujeworek,znosigoschodamiwdół, przeczołguje się przez otwór, schodzi pomurze i bez słowa zeskakujedołodzi.MizernyidrżącyHimeriuszwiosłujezpo wrotemdoportuigdywęgielwkoksiakusiędopala,lodowata mgłazdajesięzaciskaćwokółnichjakpułapka.Podłukiem bezstrażników wchodzą dodzielnicyweneckiej igdydocie rajądodomuItalczyków,wszędziejestciemno.Nadziedzińcu drzewofigowejestskutelodem,gęsinigdzieniewidać.Chłopiec idziewczynkatrzęsąsiępodścianąiAnnamarzyotym,żeby wzeszłosłońce. WkońcuHimeriuszpróbujeotworzyćdrzwiiokazujesię, żeniesązamkniętena klucz.Wpracowniwszystkiestołystoją puste.Paleniskojestzimne.Himeriuszotwieraokienniceipokój wypełnia się glacjalnym martwym światłem. Zwierciadłoprze padło,podobnie jakterakotowycentaur itablicaz przypiętymi motylami, zwoje pergaminu, skrobaki, szydła i nożyki. Służący odprawieni,gęsiuciekłylubzostałyzjedzone.Kilkazaostrzo nychgęsichpiórwalasięnaposadzce;podłogajestzaplamiona inkaustem;pokójwyglądajakogołoconyskarbiec.
Podtymiichszumnymideklaracjami,jakobyratowaligłosy starożytnych,wykorzystywaliichmądrośćdozapładnianianowej przyszłości,czyskrybowiezUrbinoniebyliwgruncierzeczyzwy kłymirabusiamiokradającymigroby?Przybyliiczekali,ażpęknie to,cozostałoztegomiasta,żebymoglisięzakraśćdośrodkaisplą drowaćostatnieskarby,któresięwysypały.Apotemdalidrapaka.
247 Himeriusz rzuca worek. Przez chwilę w blaskujutrzenki wydajesięzgarbionyiposiwiały,jakstarzec,choćniebędzieżył wystarczającodługo,żebysięnimstać.Gdzieśwtejsamejdziel nicyktośwrzeszczy:„Wiesz,czegonienawidzę?”,piejekogut, słychaćpłaczkobiety.Ostatniedniświata.Annaprzypomina sobie coś,copowiedziałakiedyśChryse:domybogatychnie płonąwolniejniżwszystkieinne.
Himeriuszwyglądaprzezokno,przeżywającswojerozczaro wanie,iAnnawsuwaszkatułkępodsukienkę.Gdzieśnadmgłą wstajesłońce,bladeiodległe.Annazwracakuniemutwarz,ale nieczujeciepła.
NadniejednejzpustychszafcośprzykuwawzrokAnny:mała emaliowanaszkatułka,jednazośmiuzkolekcjiskryby.Napopę kanymwieczkunadfasadąpałacuzbliźniaczymiwieżyczkamipo bokach,ztrzemapoziomamibalkonów,unosisięróżaneniebo.
Wiara mówiwdowaTeodora,przechadzającsięmiędzy stołami pozwalaprzetrwaćkażdąniedolę.
Worek z wilgotnymi książkami zanosi do domu Kalafatesa ichowawizdebce,którądzielizMarią,iniktnawetniepyta, gdzie była ani co robiła. Hafciarkipracują cały dzieńw mil czeniu,pochylonejakzimowetrawy,chuchającnadłonielub wsuwającjedomitenek,żebyjerozgrzać,gdynajedwabiuprzed niminabierają kształtów smukłe postacie zakonnych świętych.
WpłomieniachpaleniskaAnnawidzikształtypędzącychżoł nierzy.Dotykaszkatułki,tamgdziejestschowanapodsukienką, ipomagaMariizanurzyćłyżkęwzupie,aleMariarozlewabu lion,zanimdoprowadzałyżkędoust.
Zostałatamtylkojednawolnapłytka mówi igdyza pisząnaniej imięnaszegocesarza,spisbędziekompletny,krąg historiisiędomknie.
Rano hafciarki, cała dwudziestka, siedzą na swoich ławach, gdyposchodachwbiegasłużącypanaKalafatesa zdyszany izaczerwienionyzprzejęcia—przyskakujedoszafy,wpychado
248 Mariagarbisięnadkapturemzezłotogłowia,wymachując igłą,zczubkiemjęzykamiędzyzębami,iwyczarowujeznici icierpliwościsłowika.Popołudniuwyjewiatridobokówkopuły Hagii Sophii odstronymorzaprzyklejasięśnieg,ihafciarki mówią,żetoznak,aprzedzapadnięciemnocydrzewaznowu zamarzają,gałęzieskuwalód,ihafciarkimówią,żetoteżznak. Wieczerzaskładasięzbulionuiczarnegochleba.Niektóre kobietymówią,żechrześcijańskienarodyzZachodumogłyby ichuratować,gdybytylkochciały,żeWenecja,PizalubGenua mogłybyprzysłaćflotyllęzbroniąikawalerią,żebyzmiażdżyć sułtana, inne mówią jednak, że włoskim republikom zależy jedynienamorskichszlakachhandlowych,żedogadałysięjuż zsułtanem,żelepiej będzie umrzeć odsaraceńskichstrzał,niż pozwolićpapieżowiprzybyćtuiprzypisaćsobiezwycięstwo. Paruzja, Drugie Przyjście, koniec czasu. W klasztorze ŚwiętegoJerzego,mówi Agata, klasztorna starszyzna prowadzispis napłytkach,dwunastucesarzyzjednejstrony,dwunastuzdrugiej,izakażdymrazem,gdyumierakolejny,jegoimięzostaje wyrytenajednejzpłytek.
WdowaTeodorawybiegazanim.Hafciarkiprzypadajądo okien:wdolenadziedzińcuodźwiernyładujeowiniętebelejedwa biunaosłaKalafatesa,jegobutyślizgająsięwbłocie,gdywdowa Teodoracośdoniegomówi,alejejniesłyszą.Wkońcusłużącyod jeżdżawpośpiechuiwdowaTeodorawracaposchodachzmokrą oddeszczutwarząibłotemnasukni,każewszystkimwyszywać dalejiprosiAnnę,żebypozbierałaszpilki,któresłużącyrozsypał napodłodze,jestdlanichjednakjasne,żeichpanjeopuścił. Wpołudnieulicamiprzejeżdżająobwoływaczeiogłaszają, żeozachodziesłońcabramymiastazostanązamknięte.Domu rówGalatynaprzeciwkoujściaBosforuprzymocowanyzostaje specjalnyłańcuch,grubyjakczłowiekwpasie,utrzymywanyna wodzieprzezdrewnianetratwy.Przeciągniętyprzezport,maza pobiecwpłynięciustatkówdoZłotegoRoguizaatakowaniumia staodpółnocy.AnnawyobrażasobieKalafatesapochylonegona pokładziegenueńskiegostatku,gdygorączkowosprawdzazawar tośćswoichkufrów,azanimmiastojestcorazmniejsze.Wyob rażasobieHimeriuszastojącegobosowśródrybaków,gdymiejscy admirałowierobiąprzegląd.Fryzura,nóżzeskórzanąrączkąza pasem takbardzosięstarasprawiaćwrażeniekogośdoświad czonegoiśmiałego,aletaknaprawdęjesttylkochłopcem,wy sokimiwielkookim,ubranymwpocerowanypłaszczwdeszczu.
249 skórzanejtorbysrebrneizłotedruciki,perłyiszpulejedwabnych nici,poczymbezsłowarzucasięzpowrotemdoschodów.
Wczesnym popołudniem hafciarki, które mają mężów idzieci,porzucająswojemiejscepracy.Zulicdolatujestukot kopyt, chlupot wody pod kołami i okrzyki furmanów. Anna patrzy,jakMariamrużyoczynadswoimjedwabnymkapturem. Słyszy głos wysokiego skryby. Arka wpłynęła na skały, dziecko. I woda już się wlewa.