Ostatniej nocy w klubie Telegraph

Page 1

Lily poczuła, jak włosy stają jej dęba. – Nie słyszałam o tym – powiedziała obojętnym tonem. – Doprawdy, czasem mam wrażenie, że nie obchodzi cię nic oprócz zadań z matematyki i tych twoich kosmicznych czytadeł. – Shirley miała zabawną minę, trochę matczyną, trochę poirytowaną. Ta krytyka spłynęła po Lily jak woda po kaczce. Myślała tylko o tym, że Shirley wiedziała o Jean. A potem przypomniała sobie to, o czym niemal zapomniała na temat Calvina, który był w klasie Jean. Skandal. Na początku szkoły średniej związał się z dziewczyną (Lily nie pamiętała jej imienia), co samo w sobie było niezwykłe jak na dzieciaka z Chinatown, ale mogłoby być tolerowane, o ile trzymaliby swoją relację w tajemnicy. Skandal polegał na tym, że nie była Chinką, była czarna, a po jednym z balów przyłapano ich razem w samochodzie Calvina. Shirley wciąż mówiła: – Dlatego powinnaś się trzymać z daleka od Kathleen Miller. Nie chcesz chyba, żeby o tobie też plotkowano. Lily zrobiła krok naprzód, by zrównać się z przyjaciółką. – To Calvin powiedział ci o Jean? – zapytała. Shirley zmarszczyła brwi. – Co? To bez znaczenia, kto mi o tym powiedział. Chodzi o to, żebyś miała świadomość, jakie to ważne. Nie możesz być kojarzona z takimi ludźmi. Lily nie odpowiedziała. Czuła się jakby nieobecna, a jednocześnie – czego nie robiła nigdy wcześniej – zwracała baczną uwagę na czoło Shirley marszczące się ze złości. Między brwiami dziewczyny utworzyły się dwie litery V, które jak gdyby karykaturalnie wskazywały na jej nos. – Jeżeli wiesz, co dla ciebie dobre, dogadasz się z Willem – ciągnęła Shirley. – Już z nim rozmawiałam. Chciałby z tobą zatańczyć. To dobry pomysł, zwłaszcza jeśli ktoś jeszcze widział cię z Kathleen. – Nie chcę z nim tańczyć. Proszę, żebyś z nim o mnie nie rozmawiała – odparła chłodno Lily. – A z Kath wszystko jest w porządku. – Kath? – zapytała Shirley i omal nie sarknęła. – Czy ty się w ogóle słyszysz? Chcesz, żeby ludzie myśleli, że się przyjaźnicie? – A czemu nie? – zapytała Lily. Shirley wydawała się szczerze wstrząśnięta. – Właśnie ci to wyjaśniłam. Wyświadczam ci przysługę. Lily wiedziała, że zaraz popełni błąd, ale nie mogła się oprzeć. – Nie potrzebuję od ciebie żadnych przysług – oznajmiła szybko. Shirley zaniemówiła. – Cóż… – zaczęła, ale urwała. Lily nie mogła już cofnąć wypowiedzianych słów. Nie chciała tego zresztą robić. Drzwi gwałtownie się otworzyły i wypadła przez nie grupa białych uczniów, szereg trzymających się za ramię par. Dziewczęta


chichotały. Lily i Shirley nie znały ich zbyt dobrze, zeszły więc na bok, by je przepuścić. Zespół zagrał pierwsze takty I’ll Be True. Lily była przekonana, że wszyscy ruszą na parkiet, ale ani ona, ani Shirley nawet nie drgnęły. Zaczęła się zastanawiać, czy będą tak stać do końca świata, ale koniec końców Shirley potrząsnęła dyskretnie głową, jakby w wyrazie rozczarowania zachowaniem Lily, po czym ruszyła w stronę drzwi. – Idziesz czy nie? – zapytała. Lily wiedziała, że jeśli nie pójdzie, to spotkają ją tego przykre konsekwencje. Shirley przecież dość jasno jej to wyłożyła, czyż nie? Zachowanie Jean było zaraźliwe jak przeziębienie – mogło się przenieść przez Kath na Lily, a wszystko za sprawą zwykłej plotki. – Nie – odparła. Gdy tylko to słowo wypłynęło z jej ust, opanowała ją panika. Nie powinna była tego mówić, ale Shirley już wchodziła z powrotem na salę. Drzwi zamknęły się za nią z hukiem. Lily niepewnie wzięła oddech. Nie mogła zrobić nic innego, jak tylko pójść do domu, toteż wzięła kurtkę z damskiej szatni i wyszła. Właściwie spodziewała się, że przed salą spotka czekającą na nią Kath, ale ulica była pusta. Nad chodnikiem poruszała się wyłącznie mgła, cicha i bezcielesna niczym duch.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.