Sherry R. Arnstein
Drabina partycypacji Partycypacja obywatelska przypomina jedzenie szpinaku – w zasadzie nikt nie jest przeciwko, bo w końcu to zdrowe. W teorii uczestnictwo rządzonych we władzy jest przecież kamieniem węgielnym demokracji. To wzniosła idea – znajduje poklask właściwie u wszystkich. Jednakże aplauz słabnie, gdy strategię partycypacji chwalą wykluczeni czarni, Meksykanie, Portorykańczycy, Indianie, Eskimosi i biali. A gdy ubodzy zaczynają definiować ją w kategoriach redystrybucji władzy, amerykański konsensus w tej sprawie znika, pojawiają się podziały rasowe, etniczne, ideologiczne i polityczne. Dzięki licznym przemowom, artykułom i książkom wiemy już, kim są dzisiejsi wykluczeni. Znamy też powody, dla których są zgorzkniali i oburzeni własną bezsilnością wywołaną nierównościami i codzienną niesprawiedliwością. Ale niewiele było analiz kontrowersyjnego sloganu o „partycypacji obywatelskiej” czy „najwyższym dopuszczalnym poziomie partycypacji”. W skrócie: czym jest partycypacja obywatelska i jaki ma związek ze społecznymi wyzwaniami naszych czasów?
Partycypacja to władza Ponieważ pytanie o partycypację staje politykom kością w gardle, na ogół słyszymy od nich o konieczności „samopomocy” czy „zaangażowania obywatelskiego”. Inni zaś mówią 12