Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje

Page 1





Mojej matce



Spis rzeczy

Rok zero, edwin bendyk Wprowadzenie

1. „Teraz mamy wolność”: Dlaczego egipska rewolucja się nie skończyła

2. Nikt nie widział, że się zbliża: jak zawiodła zbiorowa wyobraźnia świata 3. „Prawda jest wybuchowa”: bunt brytyjskiej młodzieży przeciwko budżetowym cięciom

4. A zatem, dlaczego się zaczęło? Społeczne korzenie nowych niepokojów

5. Grecja: Państwo w anomii? Od polityki umiarkowania do społecznego rozpadu

6. „Error de Sistema”: Gospodarcze przyczyny dzisiejszych niepokojów

7. „Twittuję we śnie”: wzlot jednostki usieciowionej

8. Szlakiem Toma Joada: podróż przez bezrobotną Amerykę

9. 1848 wskrzeszony: czego możemy się nauczyć z ostatniej fali globalnych niepokojów?

10. „Zabarykadujemy się”: mieszkańcy slumsów kontra superbogaci

11. Hiszpania po raz drugi: Listy z Utopii

12. Rozwój wypadków w Grecji: miłość albo nic

13. Rosja: „Putin się przestraszył” – od piłkarskich zadym do Pussy Riot 14. Dwadzieścia powodów, ponownie Podziękowania

7 19 25 49 69 97 125 149

179 213 235 265

289

309 325

351

399



Rok zero

edwin bendyk Widmo, widmo rewolucji krąży nad światem. Bunt społeczny wybucha wszędzie – to zasadnicza teza książki brytyjskiego dziennikarza Paula Masona. Wybucha zarówno w stabilnych demokracjach, jak Stany Zjednoczone, jak i młodych, zmagających się z pamięcią po dyktaturze, jak Hiszpania. Groźba wybuchu wisi nad nieśmiertelnymi dyktatorami, o czym przekonali się Hosni Mubarak w Egipcie i Ben Ali w Tunezji. Bez względu na różnice polityczne, gospodarcze, kulturowe i religijne, społeczeństwa się burzą. Fakt to już tak oczywisty, że do obserwacji lewicującego Masona dołączył konserwatywno-liberalny brytyjski „The Economist”. W czerwcu 2013 roku na swej okładce zaprezentował historyczne tableau przedstawiające cztery przełomowe momenty i miejsca, gdzie działa się uniwersalna historia: 1848 – Europa; 1968 – Ameryka i Europa; rok 1989 symbolizowany przez Lecha Wałęsę – imperium sowieckie; 2013 z kobietą z klasy średniej uzbrojoną w smartfon i podpisem – wszędzie. Redaktorów „The Economist” zainspirowały wybuchy społecznego gniewu, jakich Mason już nie zdążył uwzględnić: turecki bój o plac Taksim, brazylijskie protesty wywołane podwyżkami cen komunikacji miejskiej, bunt Bułgarów przeciwko zaciskaniu pasa i korupcji władzy. Katalog wybuchów wydłużył się, ale nie o listę przecież chodzi. Bardziej o pytanie, czy kryje się za nią pewien uniwersalny wzór motywów, mechanizmów, roszczeń? I jeszcze  7


bardziej o pytanie, czy te wybuchy zapowiadają Wydarzenie – spotkanie ludzkiego działania i ludzkiej woli z historią, z którego wyłoni się Nowa Przyszłość? Po prostu, chodzi o to, czy to już rewolucja? Hegel ostrzegał obserwatorów rzeczywistości, że sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu. Mason jest jednak dziennikarzem i nie ma zamiaru czekać do końca dnia, by stwierdzić, co się stało. Tym bardziej nie jest skłonny iść za radą chińskiego rewolucjonisty Czou En-laja, który stwierdził przed laty, że dwa stulecia to zbyt krótki czas na ocenę rewolucji francuskiej. Dziś nie mamy komfortu czekania, musimy wiedzieć od razu i nie bać się śmiałych hipotez, które błyskawicznie zweryfikuje sieciowa „wisdom of crowd”, mądrość tłumu. Pomysł na książkę narodził się bowiem dość prosto – Mason opublikował na swoim blogu wpis pod tytułem „Dwadzieścia powodów, dla których wszędzie coś zaczyna się dziać”. Dziennikarska notka zaczęła żyć swoim życiem i szerzyć się po sieci niczym wirus, podobnie jak w Polsce podczas protestów anty-ACTA manifest „My, dzieci sieci” Piotra Czerskiego. Dziennikarz zaintrygowany odzewem ruszył z reporterską misją, by sprawdzić słuszność swoich intuicji i w rezultacie zebrał materiał, który opisuje nie tylko fakty i wydarzenia, lecz odzwierciedla, również formą, Zeitgeist, ducha czasu. Książka jest bowiem połączeniem reportażu, zapisów korespondencji internetowych, eseju. Sam autor jednak zastrzega, że ponad wszystko jego dzieło to wynik roboty dziennikarskiej, dalekie od jakiejkolwiek socjologicznej lub politologicznej teorii wszystkiego. Mason zastrzega się, lecz nie stroni ani od historycznych analogii, ani od prób uogólnień. Zastanawia się, czy pasmo wybuchów przetaczających się od 2009 roku przez Iran, Egipt, Tunezję, Izrael, Stany Zjednoczone, Hiszpanię, Wielką Brytanię, Grecję bardziej przypomina europejski 8


rok 1848, czy może też jest raczej próbą generalną przed radykalnym przełomem, podobnie jak rewolucja 1905 roku przygotowująca grunt pod wydarzenia 1917 roku? Formułowane w odpowiedzi pomysły interpretacyjne autora Skąd ten bunt? pozwalają każdemu na twórczą zabawę z historią. Strukturalnie obecny czas bliższy jest 1848 rokowi – po wielomiesięcznej karnawałowej ekstazie tłumy opuściły ulice i znów zapanował spokój. Wiosna Ludów również skończyła się „niczym”, po rewolucyjnym zrywie władzę przejęła konserwatywna reakcja. Ówczesny spokój okazał się jednak złudzeniem, zryw dał posiew dla nowego, nowoczesnego społeczeństwa, które ukształtowało się w ciągu kolejnych dekad formowane pod wpływem przemian technologicznych (telegraf i kolej), gospodarczych (przemysłowy kapitalizm), geopolitycznych (imperializm). To nowe społeczeństwo zaczęło z czasem rozumieć samo siebie, a samowiedza dostarczana przez nowe nauki – socjologię i ekonomię – umożliwiła tworzenie racjonalnych, pozytywnych projektów społecznych, politycznych oraz organizacyjnych. Z posiewu 1848 roku wyrosła zarówno krytyka mechanizmów społecznych, jak i odpowiedź na nią: partie socjaldemokratyczne, związki zawodowe, państwo opiekuńcze, w końcu także projekty ostatecznego zniesienia sprzeczności poprzez rewolucyjny czyn mający przynieść komunizm. Rok 1848 był przedwczesny i jednocześnie niezbędny, by przyszłość mogła wydać owoce. Czy więc obecnie też należy spodziewać się kilku dekad dojrzewania nowych projektów, z których wyłoni się nowy model świata? A może raczej odpowiednikiem 1848 roku był rok 1968 – rewolucja, która nie spełniła pokładanych w niej nadziei, bo wybuchła przedwcześnie, mimo bowiem że duch już dojrzał, to zabrakło infrastruktury,  9


choćby internetu umożliwiającego praktyczną realizację emancypacyjnych postulatów? Zabawa z historią może być źródłem dużej frajdy, chodzi jednak o zrozumienie tego, co dzieje się dzisiaj. Mason więc z tej zabawy destyluje najważniejszy czynnik, który systematycznie powtarzał się jako najważniejsza pojedyncza przyczyna wybuchów, historycznych i współczesnych. To nadmiar wykształconych młodych ludzi bez pracy i przyszłości. Używając dzisiejszego języka, rewolucje wybuchają wtedy, gdy ludzie o atrybutach i aspiracjach klasy średniej nie mogą żyć życiem klasy średniej, bo coś blokuje im dostęp do zasobów materialnych, symbolicznych i pozycji w strukturze społecznej. Ich niewykorzystane przez rynek i istniejącą strukturę społeczną kompetencje czekają tylko na iskrę, by eksplodować w działaniu niczym koktajl Mołotowa. Iskrą tą może być decyzja o podwyżkach cen transportu, deweloperskie zawłaszczenie kolejnego skrawka przestrzeni publicznej, przekonanie o sfałszowanych wyborach. Ta iskra nie jest jednak powodem, prawdziwym powodem jest akumulowane przez lata napięcie. Tak było w 1789 roku, nie inaczej w 1848 i w 1968. Tak samo jest teraz. Mimo tych historycznych, strukturalnych analogii dzisiejsze wybuchy różnią się jednak zasadniczo od wszystkich wcześniejszych. Pierwsza główna różnica to technologia – współczesny gniew „młodych z wykształceniem, bez przyszłości” ma do dyspozycji cyfrowe media ze wszystkimi aplikacjami ułatwiającymi koordynację działań. Internet z Facebookiem i Twitterem przejął rolę bolszewickiej awangardy potrzebnej do tego, żeby organizować ruch. Wszystkie ruchy, od Brazylii przez Hiszpanię po Egipt łączyło to, że nie sposób było wskazać ich przywódców. Tradycyjne media szalały w poszukiwaniu twarzy, z którymi można by robić telewizyjne „setki” i pokazywać na pierwszych stronach gazet. W Egipcie upolowały Waela 10


Ghonima, bo miał pecha lub szczęście, że został na kilkanaście dni aresztowany przez bezpiekę za swoją aktywność na Facebooku. To on założył stronę „Wszyscy jesteśmy Khaledem Saeedem” mającą upamiętniać męczeńską śmierć przedsiębiorcy zakatowanego przez policję, gdy opublikował zdjęcia ujawniające jej korupcję. Fejsbukowy fanpage stał się jednym z komunikacyjnych ośrodków koncentrujących energię społecznego gniewu. Działalność Ghonima nie miała jednak nic wspólnego z typowym dowodzeniem zrywem, nie wydawał żadnych dyspozycji, administrował „tylko” serwisem informacyjnym. To jednak okazało się niezmiernie ważne, a komunikacyjne kompetencje Egipcjanina kluczowe – jak bowiem później wyszło na jaw, Ghonim był wysokiej rangi pracownikiem Google’a odpowiedzialnym za marketing w tym regionie świata. Zainteresowanie zachodnich mediów osobą Ghonima wzmógł fakt, że jego uwięzienie opłakiwała amerykańska żona, a on sam, gdy już wyszedł na wolność, mógł podzielić się swoimi wrażeniami w perfekcyjnym angielskim. W efekcie, mimo że się bronił jak mógł, znalazł się na liście 100 najbardziej wpływowych osób 2011 roku tygodnika „Time”. Na podobnej zasadzie Tunezja miała swojego Slima Amamou, a Turcja „dziewczynę w czerwonej sukience”. To jednak nie ci medialni bohaterowie kierowali rewoltą, na co wyraźnie zwraca uwagę Mason, dając się uwieść opowieści o emancypacyjnej roli nowych mediów, które zamieniają krwawych tyranów w bezbronnych błaznów, a w krajach demokratycznych delegitymizują skorumpowanych przedstawicieli Ludu. Cóż, to chyba najsłabsze fragmenty analizy Masona. Na szczęście nie fetyszyzuje on internetu, jak czyniło to wielu dziennikarzy, nazywając na przykład arabskie zrywy „fejsbukowymi rewolucjami”, patrzy jednak na cyfrowe technologie medialne zbyt jednostronnie i nazbyt optymistycznie.  11


W rok po publikacji pierwszego wydania Skąd ten bunt? ukazała się książka The Dictator’s Learning Curve: Inside the Global Battle for Democracy. Jej autor, William J. Dobson pokazuje, że współczesne reżimy, nawet w najbardziej zapadłych dziurach świata błyskawicznie uczą się wykorzystania nowych technologii, nie ustępując kreatywnością swoim poddanym. Facebook doskonale nadaje się do koordynowania działań rewolucjonistów, jeszcze lepiej do ich kontroli. A już zupełnie doskonale do dezinformacji. Obserwacje Dobsona podchwycili Eric Schmidt i Jaron Cohen, wysocy funkcjonariusze Google’a, w książce The New Digital Age. Nie mają złudzeń, że tyrani uzbrojeni w nowe technologie zyskują przewagę nad swoim uciskanym ludem. Techniki inwigilacji są coraz doskonalsze, a co gorsza nie można się przed nimi ukryć. Bo sygnałem dla bezpieki jest nawet nieobecność w sieci i ucieczka do tak zwanych bezpiecznych kanałów komunikacji. Trudno o lepszą ilustrację niż rozwój sytuacji w Iranie. Po wyborach w 2009 roku wybuchła „fejsbukowa rewolucja”, cztery lata później już żadnej rewolucji nie było. W ciągu czterech lat kompetencje reżimu wzrosły na tyle, że był w stanie przejąć kontrolę nad komunikacją. Na czym polega totalna, lecz elastyczna kontrola tłumaczyli w 2013 roku chińscy blogerzy goszczący w Warszawie. No właśnie, reżim ich wypuścił za granicę, czemu nie. Mogli nawet swobodnie się wypowiadać, więc byli bardzo szczerzy. Wiadomo jednak, że najszczersza nawet prawda o Chinach wypowiedziana w Warszawie nie wywoła rewolucji w Pekinie. A w Pekinie i całym Państwie Środka działa system kontroli komunikacji pilnujący starannie, kto i co mówi. Paleta środków dyscyplinujących jest obszerna: od blokowania niewygodnych wpisów przez zamykanie kont w serwisach internetowych oraz pokazowe procesy po tajemnicze zniknięcia szczególnie opornych blogerów. 12


Schmidt i Cohen w swej książce dochodzą więc do odmiennej niż Mason konkluzji – ich zdaniem Arabska Wiosna to już ostatnie zrywy przeciwko autorytarnej władzy. Nie sposób rozstrzygnąć, czy mają rację, biorąc jednak pod uwagę, gdzie pracują, warto wczytać się w ich argumenty. I zapytać, co w takim razie z demokracjami? Bo rzeczywiście, najnowsze zrywy, już nieujęte w książce, wybuchły w krajach demokratycznych: Turcji, Brazylii, Indiach, Bułgarii. Egipski bunt przeciwko Bractwu Muzułmańskiemu i prezydenturze Mohameda Morsiego zakończył się ustanowieniem dyktatury wojskowej. Niektórzy mają bardzo prostą odpowiedź – przecież współczesne demokracje aż tak wiele od dyktatur się nie różnią. Równie pilnie inwigilują swoich obywateli, co ujawnił Edward Snowden przekazując dziennikarzowi „The Guardian” materiały na temat systemu PRISM. Mimo sprawnie działających procedur, jak instytucja wyborów, od dekad maleje zaufanie do wybranych władz. Jedynym wyjątkiem pozostają kraje skandynawskie. Gdzie indziej obywatele uczestniczą jeszcze w demokratycznym rytuale, ale bez przekonania, że cokolwiek on zmienia. Trudno o lepszą ilustrację niż rozczarowanie rządami Baracka Obamy. Kontynuuje on neoliberalną i konserwatywną de facto agendę, podobnie jak w Wielkiej Brytanii laburzysta Tony Blair kontynuował projekt zainicjowany przez Margaret Thatcher. Politycy krajów demokratycznych, niezależnie od mandatu, zachowują się zgodnie z thatcherowskim hasłem TINA, There Is No Alternative. Skoro jednak nie ma alternatywy, to nie ma demokracji. A nawet jeśli podejmowane są innowacyjne próby realizacji alternatywnego programu, jak wielki projekt Bolsa Familia zainicjowany w Brazylii za rządów lewicowego prezydenta Luli da Silvy, to jego beneficjenci szybko się obrażają na swoich dobroczyńców. Okazało się bowiem, że 40 milionów  13


Brazylijczyków wyciągniętych ze skrajnej biedy i włączonych w szeregi konsumentów w większości nie chce już głosować na Partię Pracy, tylko skręca na prawo i blokuje dalszą możliwość polityki emancypacyjnej. David Graeber, antropolog i anarchista zaangażowany w ruch Occupy Wall Street, nie ma wątpliwości, że nie sposób dziś już mówić o prawdziwej demokracji. W najnowszej książce The Democracy Project: A History, A Crisis, A Movement pokazuje, jak władze Stanów Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii stają się w coraz mniejszym stopniu odpowiedzialne przed swoim elektoratem, a system polityczny przekształca się w plutokrację. Policjanci z Nowego Jorku zupełnie legalnie zatrudniani są jako policjanci do ochrony banków i instytucji na Wall Street z zadaniem ochrony prywatnego, a nie publicznego interesu. Sama zaś policja coraz bardziej się militaryzuje i brutalizuje, z całą bezwzględnością rozganiając protestujących w Nowym Jorku, Stambule i Londynie. System władzy pozostaje niewzruszony. Wracamy więc do punktu wyjścia. Czym są wybuchy społecznego gniewu eksplodujące na całym świecie? Mason dopatruje się w nich nowej lewicowej energii będącej wyrazem krytyki wobec kapitalizmu pogrążonego w głębokiej chorobie. O ile teza o chorobie systemu społeczno-gospodarczego nie budzi wątpliwości, to już jednak podejrzliwie należy patrzeć na lewicowy optymizm Masona. Cóż, brytyjski dziennikarz nie analizował antysystemowych ruchów w Polsce ani na Węgrzech, po Rosji w zasadzie się prześlizguje. Niestety, zaciemniają one pogodny obraz, bo pokazują, że tymi samymi z „natury” emancypacyjnymi narzędziami koordynacji działań posługiwać potrafią się siły ksenofobicznego narodowego szowinizmu, pragnące obalić Republikę i na jej gruzach zbudować utopię narodowej jedności i jednolitości. 14


To właśnie ich sprawność i aktywność zmusza do pytania, czy aby nie należy, bawiąc się w historyczne porównania, szukać analogii do innych okresów niż ludowe rewolucje. Może raczej jesteśmy w przededniu 1914 roku, kiedy nowoczesny nacjonalizm doprowadził do rzezi I wojny, a następnie rozpadu nowoczesnego świata utwierdzonego Wielkim Kryzysem i kataklizmem II wojny. Z historii można niestety czerpać różne scenariusze. Jaka jednak będzie przyszłość? Nie wie tego Mason ani żaden inny badacz współczesnych ruchów. Można przychylić się do jego opinii, którą powtarzają w swych analizach badacze społeczni tej klasy, jak Manuel Castells i Jeffrey C. Alexander – niewątpliwie mamy do czynienia ze społeczną rewolucją. Nawet jeśli wybuchające na całym świecie ruchy nie doprowadziły do przemiany politycznej, to skutecznie zdelegitymizowały istniejący ład instytucjonalny. Dlatego właśnie sięga on coraz chętniej po przemoc, nawet w krajach demokratycznych – co bowiem robić, gdy brakuje argumentów? Teraz czas, by z nowego symbolicznego imaginarium wyniesionego z Porta del Sol, placu Tahrir i parku Zuccottiego powstały nowe projekty polityczne, społeczne i gospodarcze dla świata, jaki wyłoni się po kryzysie, który choć się oficjalnie zakończył, to jednak trwa i trwać będzie, dopóki nie nastąpi przebudowa instytucjonalnego ładu. Ten przyszły świat zależeć będzie od odpowiedzi na podstawowe pytanie: czy jeszcze jesteśmy w stanie żyć razem, tworząc otwarte, inkluzywne i zróżnicowane społeczeństwo spięte ideą solidarności? Nie ma prostej odpowiedzi. Zygmunt Bauman pesymistycznie twierdzi, że dziś pojęcie solidarności błąka się po świecie jak słowo poszukujące ciała, świat jest jednak dla solidarności niegościnny. W toku poprzemysłowej destrukcji zniknęły nowoczesne fabryki solidarności, jakimi były  15


zakłady pracy oraz instytucje społeczeństwa masowego. Czy coś może je zastąpić w roli laboratorium form bycia razem, które produkowałoby projekty na miarę instytucji nowoczesnego państwa dobrobytu, dziś skutecznie rozmontowywane na fali neoliberalnej demodernizacji? Trudne pytanie, być może nawet beznadziejnie. Zamiast jednak ulegać pesymizmowi, lepiej odwrócić sytuację i beznadzieję potraktować jak szansę, tak jak to uczynił nestor francuskiej socjologii Alain Touraine. Bo gdy coś się kończy, to też coś się musi zaczynać. Jesienią 2013 roku opublikował dzieło swego życia, książkę o znamiennym tytule La fin des sociétés (Koniec społeczeństw). Komentując to wydanie stwierdził, że choć napisał ponad czterdzieści, często przełomowych dla myśli społecznej opracowań, to jednak były to tylko wprawki przed dziełem najważniejszym. Bo świata, który Touraine badał przez ponad 60 lat naukowej kariery, a w którym my żyliśmy, już nie ma. Rodzi się nowy, pospołeczny i posthistoryczny świat, który trzeba opisać na nowo. La fin des sociétés jest tego opisu pierwszą próbą. My jednak pamiętamy, że chodzi nie tylko o to, żeby opisać świat. Ale zmiany już się zaczęły, wszak bunt wybucha wszędzie.

16




Wprowadzenie

To była zimna piątkowa noc na początku 2011 roku, gdzieś między obaleniem Ben Alego w Tunezji a upadkiem egipskiego prezydenta Hosniego Mubaraka. Dostałem propozycję wygłoszenia wykładu na temat Komuny Paryskiej w czymś, co się nazywało „Naprawdę Wolna Szkoła” i mieściło się w Bloomsbury. Udałem się na miejsce i okazało się, że to squat. W osiemnastowiecznej kamienicy w sercu Londynu stworzono tam prowizoryczny uniwersytet. Na drzwiach wisiała plakietka z napisem: „Dziennikarze, wypierdalać!”. Było to samo jądro studenckiego ruchu protestu: byli tam zaangażowani ekobojownicy, weterani samobójczych protestów, podczas których usiłowali powstrzymać czołgi w Strefie Gazy, zdemobilizowana Armia Klownów i, jak to określił mój gospodarz, „sytuacjonistyczny taliban”. Czy wiedzieli, że to wszystko już było? Mieli jakieś tam pojęcie. Patrzyłem, jak błyszczą im – sześćdziesięciorgu ludziom siedzącym po turecku na podłodze z epoki Jane Austen – oczy, kiedy wyjaśniałem spory między Proudhonem, Blanquim, Marksem i Garibaldim w latach przed 1871 i nawet nie potrzebowałem kreślić porównań z Obozem Klimatycznym1, Czarnym Blokiem, Naomi Klein czy Zapatystami. Po wykładzie kilkoro z nas udało się do pobliskiego pubu Museum Tavern, gdzie swego czasu często bywał 1. Obóz Klimatyczny (wł. Camp for Climate Action) – cykl protestów i akcji skierowanych przeciwko głównym emitentom dwutlenku węgla [przyp. red.].

19


Mark s. Siedzieliśmy w g ronie: @spit zenproduk te i @benvickers_, obaj aktywiści; @dougald – wynalazca pojęcia collapsonomics (klęskonomia); @digitalmaverick, nauczyciel w szkole i kaznodzieja na platformie moodle 2 i wreszcie Tim, który poświęcił się walce o prawa człowieka w delcie Nigru. Głośno dyskutowaliśmy o tym, czy to technologiczny postęp, gospodarcze przemiany, impulsy zbiorowej psychologii, czy może po prostu duch czasów wywołały globalną eksplozję rewolt. Ja skłaniałem się w stronę w y jaśnienia technolog iczno-deter minist ycznego: „Spójrzcie, jak wam się oczy świecą, kiedy mówicie o sieci. To sieć!”. Spoglądając na swego iPhone’a zorientowałem się, dlaczego od czasu do czasu zdawali się odrywać od dyskusji: twittowali całą rozmowę na żywo swoim znajomym. Następnego dnia, zainspirowany tą rozmową, zrobiłem na swoim blogu wpis zatytułowany: „Dwadzieścia powodów, dla których wszędzie coś zaczyna się dziać” (zob. na stronie 349). Błyskawicznie rozszedł się po sieci. Nie minął miesiąc, jak spotkałem hakera z Bostonu, który powiedział mi, że „w USA są grupy dyskusyjne studiujące mojego bloga”. Później dowiedziałem się, że rozsiana po całym świecie grupa osób zaangażowanych w protesty pracuje nad książką krytykującą go3; jeszcze później spotkałem niektórych z nich, gdy próbowali uniknąć rozbicia głów przez greckie oddziały prewencji. W ten sposób wytworzyła się pewna relacja między reporterem, jego bohaterami a samymi wydarzeniami, w których wciąż próbuję się rozeznać. 2. moodle – środowisko nauczania zdalnego za pomocą sieci teleinformatycznych, dostępne przez przeglądarkę internetową [przyp. red.]. 3. Alessio Lunghi, Seth Wheeler, Occupy Everywhere: Reflections on Why It’s Kicking Off Everywhere, Minor Compositions, Wivenhoe/New York/Port Watson 2012.

20


W niniejszej książce badam powody, dla których tak wiele ruchów protestu, rewolucji, wojen domowych i zainicjowanych w internecie rewolt „wystartowało” akurat w latach 2009−2011. By ją napisać, podróżowałem od Kairu, przez Manilę, po Ateny i jeszcze dalej. Ta opowieść nie wyczerpuje tematu, cały czas wydarza się coś nowego. Nie mam ambicji stworzenia w tej książce „teorii wszystkiego”, wiążącej hakerów z grupy LulzSec z globalnym ociepleniem w kontekście najważniejszych dat z kalendarza Majów. I proszę nie wkładać jej na półkę: „Nauki społeczne” – to po prostu dziennikarstwo. Niektóre z pomysłów, jakie wykorzystałem na swym blogu, rozwinąłem, inne zarzuciłem. Niektóre ogniska konfliktów pominąłem, po prostu dlatego, że nie mogłem się do nich dostać. Pierwszy wpis, zamieszczony 5 lutego 2011 roku, kiedy w Egipcie Mubarak ciągle był u władzy, a Grecja wciąż jeszcze planowała spłatę swoich długów, kiedy moja głowa nadal pulsowała od rozmowy w Museum Tavern – był jedynie migawką. I migawką jest również ta książka, choć cechują ją pogłębiona perspektywa i większa ostrość obrazowania. Choć sytuacja szybko ewoluowała, esencja mojego wywodu pozostaje niezmieniona. Znajdujemy się pośrodku rewolucji wywołanej przez nieomal załamanie się wolnorynkowego kapitalizmu, wielkie technologiczne innowacje, nasilone dążenie ludzi do indywidualnej wolności oraz zmianę rozumienia tego, co wolność oznacza. Kryzys gospodarczy sprawia, że to władza wydaje się bezsilna; zaś ci naprawdę bezsilni są zmuszeni posługiwać się środkami niegdyś zarezerwowanymi dla niszowych grup protestu. Jeśli lubisz przykuwać się łańcuchami do myśliwców albo wiesz, jak zorganizować atak typu denial of service4 , 4. atak typu denial of service – atak na system komputerowy lub usługę sieciową w celu uniemożliwienia ich działania [przyp. red.].

21


przy niektórych fragmentach tej książki pomyślisz sobie: „OK, ale ja już to wszystko wiem”. Jej celem, tak jak w przypadku bloga, jest jednak uchwycenie momentów kryzysu i rewolucji, aby nadać im kontekst i wyjaśnić, co łączy z pozoru odrębne rozruchy na całym świecie. Wielu aktywistów, z którymi przeprowadzałem wywiady, jest wrogich samej idei jakiejkolwiek ujednolicającej teorii, zestawu wypunktowanych postulatów, osoby guru czy też teleologii. Nie zamierzam tworzyć niczego podobnego. Młodzi ludzie w coraz większym stopniu czerpią wiedzę za darmo i na żądanie z artykułów w sieci, komentarzy i z wpisów na Twitterze, często w tej samej chwili, w której one powstają. Dla wielu polityka stała się zbiorem pustych gestów; chodzi więc o odmowę współdziałania z władzą na dyktowanych przez nią warunkach; o działanie, nie o idee; o symboliczną kontrolę przestrzeni, by stworzyć wyspy utopii. Forma niniejszej książki odzwierciedla ducha naszych czasów: łączy ze sobą reportaż, esej, wpisy na Twitterze, anegdotę i elementy cyberpsychologii; do tego dochodzi kilka przeczuć na temat gospodarki, które spadły na mnie pośród chmur łzawiącego gazu. Jesteśmy świadkami przemiany samej funkcji książki. Pisarze mojego pokolenia w oszołomieniu obserwowali sukcesy nowego dziennikarstwa lat 60., kiedy to wiarygodny reportaż mógł doprowadzić do upadku prezydenta albo do zakończenia wojny. Jego współczesny odpowiednik nie będzie przypominać wielkiego reportażu z tamtej epoki. Będzie to raczej zbiór wpisów tysięcy ludzi w ogólnie dostępnych, publicznych mediach społecznościowych: myśli, które przesłali na Twittera; dowcipy, które opowiadali, gdy ich znajomi brali udział w tłumnych demonstracjach; piłkarskie koszulki, które zakładali wymachując kałasznikowami na ulicach wyzwolonego Trypolisu. Płynie 22


tu wielka rzeka ludzkiej nadziei, a ja próbuję choćby zanurzyć w niej palce. Odpowiedź na ważkie pytanie, dlaczego „coś się zaczyna się dziać”, najlepiej sformułował pewien protestujący w USA student. Policja federalna próbowała kogoś zaaresztować na kampusie, w związku z czym grupa studentów usiadła dookoła radiowozu. Dwudziestojednolatek z kręconymi jasnymi włosami zdjął buty i stanął na dachu samochodu. W ten sposób zaczęło się masowe zgromadzenie, które miało potrwać kilka dni. Tamten chłopak mówił później: „Akt siadania wokół radiowozu, wchodzenia na niego i rozpoczęcia przemówienia, fizyczna strukturyzacja możliwości wspólnoty... nagle ni z tego, ni z owego to się uzasadnia samo. W pewnym sensie, kiedy już to się stanie, powody siedzenia wokół radiowozu mogą być inne niż tylko zatrzymanie go – to znaczy uczestnictwo we wspólnocie. Nigdy nie odczułem tego tak mocno, jak przy tym samochodzie”5 . Tylko że to nie było w 2011 roku. Słowa te wypowiedział w roku 1964 Mario Savio, przywódca studenckiej rewolty z Berkeley w Kalifornii w czasie protestu, który zapoczątkował dekadę buntów na kampusach w całych Stanach Zjednoczonych. Mogło wam się wydawać, że tamte dni należą już do przeszłości – podobnie jak idealizm, elokwencja, kreatywność i nadzieja. Cóż, jednak wróciły. Londyn, 26 października 2011

5.  Robert Cohen, Freedom’s Orator: Mario Savio and the Radical Legacy of the 1960’s, Oxford University Press, New York 2009, s. 100.

23



Podziękowania

Kiedy skończy się kryzys, będę mógł ogłosić pełną listę ludzi, którzy pomogli mi w pisaniu tej książki. Na razie, póki sytuacja pogarsza się nawet w niektórych krajach demokratycznych, podziękuję im anonimowo, zgodnie z ich życzeniem: greckim i hiszpańskim dziennikarzom, którzy nadrobili zdecydowanie więcej niż milę drogi, by pomóc mi się dostać tam, gdzie coś się dzieje; licznym pisarzom i artystom skupionym wokół ruchu Occupy, którzy przyjęli mnie do swych sieci; wielu kolegom dziennikarzom z mainstreamowych mediów, którzy wyciągali mnie z tarapatów, także w Rosji; dwóm przewodnikom w Kairze, wysokiej klasy specjalistom, zwolnionym z pracy przez rewolucję; do tego wszystkim ekipom telewizyjnym i producentom, z jakimi współpracowałem w czasie śledzenia opisywanych w tej książce wydarzeń. I oczywiście moim kolegom z BBC, którzy dali mi czas i zapewnili miejsce, bym mógł ją napisać. Andrew Kidda, mojego agenta w Aitken Alexander, kolejnych redaktorów mojego wydawnictwa Verso – Toma Penna i Leo Hollisa – wraz z groźną aktywistką/publicystką Verso Sarą Shin mogę wymienić z nazwiska. Dziękuję wszystkim obecnym na moich kanałach na Twitterze i Tumblru. I wielkie dzięki dla jakichś 500 aktywistów i dziennikarzy, którzy powstrzymali się od zrobienia zadymy w czasie premiery tej książki na londyńskim Waterloo w styczniu 2012 roku, mimo faktu, że władze ją zamknęły. Paul Mason listopad 2012

399


Paul Mason, Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje Warszawa 2013

Tytuł oryginału: Why It’s Still Kicking Off Everywhere: The New Global Revolutions Copyright © by Paul Mason, 2013 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2013 Wydanie pierwsze Printed in Poland

ISBN 978-83-63855-53-6

Przekład: Michał Sutowski Redakcja: Krzysztof Zadros Korekta: Urszula Roman Projekt okładki: Hanna Gill-Piątek Układ typograficzny, skład: Katarzyna Błahuta

Supported by a grant from the Open Society Foundations. Książka ukazuje się przy wsparciu Open Society Foundations. Druk i oprawa:

www.opolgraf.com.pl

Wydawnictwo Krytyki Politycznej ul. Foksal 16, II p. 00-372 Warszawa redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl

Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej dostępne są w redakcji Krytyki Politycznej (ul. Foksal 16, Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrowska 101), Świetlicy KP w Trójmieście (Nowe Ogrody 35, Gdańsk), Świetlicy KP w Cieszynie (ul. Zamkowa 1), księgarni internetowej KP (www.krytykapolityczna.pl/wydawnictwo) oraz w dobrych księgarniach na terenie całej Polski.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.