Iwan Krastew "Demokracja nieufnych"

Page 1


Seria Idee

40

Seria wprowadza w polski obieg idei najważniejsze prace z zakresu filozofii i socjologii politycznej, teorii kultury i sztuki. W serii publikowane są przekłady, a także prace polskich autorów oraz wznowienia. Jej głównym celem jest systematyczna budowa intelektualnej bazy dla ruchów lewicowych oraz aktywne włączanie w polskie debaty publiczne nowych dyskursów krytycznych. Chodzi o radykalną zmianę języka publicznego, a co za tym idzie – sposobów myślenia o najistotniejszych kwestiach współczesności.


Iwan Krastew

Demokracja nieufnych

Eseje polityczne

przełożył Michał Sutowski

Wydawnictwo Krytyki Politycznej WARSZAWA 2013


Iwan Krastew, Demokracja nieufnych. Eseje polityczne Warszawa 2013 Copyright © by Iwan Krastew, 2011–2013 Copyright © for this edition by Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2013 Copyright © for the foreword by Sławomir Sierakowski, 2013 Wydanie pierwsze ISBN 78-83-63855-58-1 Supported by a grant from the Open Society Foundations. Książka ukazuje się przy wsparciu Open Society Foundations.

Wydawnictwo Krytyki Politycznej Seria Idee 40



26

demokracja nieufnych

Ruchy pe ne pasji, ale pozbawione liderów Przedstawiciele nowych ruchów społecznych – Occupy Wall Street w USA, Indignados w Hiszpanii, Piratów w Niemczech, Szwecji i innych krajach Europy Północnej – które zaistniały na gruzach obecnego kryzysu ekonomicznego, przypominają bohaterów Saramago. Są pełni pasji, pozbawieni przywódców i tajemniczy. Chcą zmiany, ale brakuje im pomysłu, jak zmiana powinna wyglądać albo skąd miałaby nadejść. Są fantastyczni w sztuce politycznego gestu, ale słabi w prowadzeniu akcji politycznej. Kiedy establishment zaczął naciskać oburzonych radykałów, aby przedstawili swoje postulaty, były to pewne niewielkie zmiany w systemie wyborczym – jakby napisał je student drugiego roku nauk politycznych na jednym z niedofinansowanych hiszpańskich uniwersytetów. Pod wieloma względami nowi radykałowie przypominają zagubione plemię z lat 60. – swym entuzjazmem i gniewem, a także przekonaniem, że potrzeba nam innego świata, a nie po prostu innej partii rządzącej. Ale nowy ruch protestu nie oznacza drugiego nadejścia roku 1968. Jest mniej utopijny, ideologiczny i nastawiony na przyszłość. W roku 1968 ogólne przekonanie było takie, że w nadchodzącym świecie będzie można dymać kogo się chce. W roku 2008 panuje poczucie, że każdy i wszystko (to znaczy człowiek bądź instytucja) może wydymać ciebie. Bestseller Michaela Lewisa Wielki szort 7 był ostatnio jedną z bardzo niewielu książek równie popularnych wśród demokratów i republikanów w USA. Dziwnym sposobem to nowe pokolenie radykałów jest konserwatywne i nostalgiczne. Wychodzi na ulice nie po to, by domagać się zmian, lecz by im zapobiec. W roku 1968 demonstranci na ulicach Paryża i Berlina Zachodniego domagali się życia w świecie innym niż świat ich rodziców, nowi radykałowie zaś upierają się przy prawie do życia w świecie ich rodziców. Nie chcą przejmować władzy. Ich ambicją Michel Lewis, Wielki szort. Mechanizm machiny zagłady, tłum. Kinga Man, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2011. 7


demokracja nieufnych

jest zmienić sposób jej sprawowania. Udało im się wytworzyć „globalny hałas” i nadać rozgłos kwestiom takim jak rosnące nierówności społeczne. Nie udało im się jednak wyrazić mocnego i realistycznego głosu poparcia na rzecz konkretnych reform polityki. Na przekór oczekiwaniom wielu obserwatorów politycznych kryzys gospodarczy nie osłabił, lecz raczej zwiększył atrakcyjność polityki tożsamości. To ksenofobiczna prawica, a nie egalitarna lewica najbardziej skorzystała na kryzysie w kategoriach czysto politycznych. Musimy jednak przy tym uważać: wyraźny podział na lewicę i prawicę, kształtujący politykę europejską od czasów rewolucji francuskiej, zamazuje się. Zagrożone większości – ci, którzy mają wszystko i dlatego wszystkiego się boją – okazują się główną siłą europejskiej polityki. Boją się, że imigranci bądź mniejszości etniczne przejmą ich kraje i zagrożą ich sposobowi życia. Boją się, że europejskiego dobrobytu nie da się już utrzymać i że wpływ Europy na globalną politykę jest coraz mniejszy. Kwestionują aksjomaty konsensusu liberalnego, a wyłaniający się nieliberalny konsensus polityczny nie ogranicza się do prawicowego radykalizmu; obejmuje również transformację europejskiego mainstreamu. Jeśli przyjrzeć się bliżej dzisiejszej politycznej dynamice europejskiej i amerykańskiej demokracji, nie jest wcale wykluczone, że ujrzymy kiedyś większość „białych kart”. Oddanie pustego głosu daje wyborcy satysfakcję z protestu bez potrzeby działania. Łatwo wpasowuje się w nowe mantry zarówno rynkowych libertarian (przeciw państwu opiekuńczemu), jak i libertarian lewicowych (przeciw państwu nadzoru): najlepszy rząd to taki, którego albo nie widzimy, albo go po prostu nie ma. Próbuję zrozumieć, dlaczego wyborcy stracili wiarę w to, że ich głos może przynieść jakąś zmianę. Czy w dzisiejszym niezadowoleniu z demokracji jest coś więcej niż tylko rozczarowanie poszczególnymi ustrojami demokratycznymi? Dlaczego demokratyzacja społeczeństwa przyniosła w efekcie spadek zaufania do demokratycznych instytucji? Czy demokracja może przetrwać bez zaufania?

27


28

demokracja nieufnych

Kryzys demokracji Zbitka pojęciowa „kryzys demokracji” krąży na Zachodzie tak często, że łatwo o czymś zapomnieć: otóż demokracja zawsze była w kryzysie. Półki biblioteczne uginają się pod stosami książek na temat kryzysu demokracji, jakie publikowano w zasadzie w każdej dekadzie poprzedniego stulecia. W ciągu ostatnich dwustu lat pokonani politycy niemal zawsze gotowi byli ogłaszać kryzys jakiegoś rodzaju; kiedy ludzie wychodzili na ulicę, żeby bronić swych praw, eksperci spieszyli z wnioskami, że demokracja jest w kryzysie (kiedy nikt nie pojawiał się na ulicach, o kryzys demokracji martwił się ktoś inny). Przekonujące argumentowanie w kwestii kryzysu demokracji może być ćwiczeniem jałowym, ale jeśli odłożymy na półkę pokusę „retoryki kryzysu”, zostaje pewien ważny wymiar kryzysu dzisiejszego społeczeństwa demokratycznego, którego nie możemy zignorować. W gruncie rzeczy społeczeństwa otwarte to społeczeństwa zdolne do samonaprawy. Ich legitymizacja i ich sukces nie zależą od zdolności do zapewnienia dobrobytu (autokratycznym reżimom też się to nieźle udaje) ani od ich zdolności do uszczęśliwiania ludzi (znamy zbyt wiele nieszczęśliwych demokracji), lecz raczej od ich zdolności do korekty nieudanych polityk i posunięć. W tym sensie prawdziwy kryzys demokracji nie musi być spowodowany wyłącznie załamywaniem się ustrojów demokratycznych i wyłanianiem się rządów autorytarnych. Demokracja może stracić swą zdolność do samonaprawy przy nienaruszonej demokratycznej fasadzie. Demokracja wciąż zmieniająca swe rządy, ale niemogąca naprawić dysfunkcjonalnych polityk, to demokracja w kryzysie. Demokracja, w której publiczna dyskusja straciła potencjał do zmiany opinii i utwierdza jedynie istniejące już opcje ideologiczne, to demokracja w kryzysie. Wreszcie, demokracja, w której ludzie stracili nadzieję, że ich zbiorowy głos może przynieść jakąś zmianę i służyć zbiorowym celom – to też demokracja w kryzysie. W tym też sensie istnienie demokratycznych instytucji to konieczny, acz niewystarczający warunek istnienia otwartego i demokratycznego społeczeństwa. Kwestią, którą musimy zbadać, jest


demokracja nieufnych

to, czy spadek zaufania do instytucji demokratycznych naruszył zdolność ustrojów demokratycznych do samonaprawy. A może doszliśmy do punktu, w którym nasze instytucje jedynie podtrzymują nieudane status quo?

Pi

rewolucji

To właśnie utrata złudzeń i spadek zaufania do instytucji demokratycznych tak bardzo odróżnia obecny kryzys demokracji od poprzednich kryzysów, nie towarzyszy temu jednak utrata wolności czy powstanie silnej antydemokratycznej alternatywy. Obecny kryzys nie jest efektem jakiejś instytucjonalnej porażki demokracji; wręcz przeciwnie, jest produktem jej sukcesu. To efekt pięciu rewolucji, jakie wstrząsnęły naszym światem w ostatnich 50 latach, dając nam więcej wolności, a zarazem czyniąc nas bardziej bezradnymi niż kiedykolwiek wcześniej: rewolucji „od Woodstock do Wall Street” z lat 70. i 80.; rewolucji „końca historii” z roku 1989; rewolucji cyfrowej lat 90.; rewolucji demograficznej i rewolucji politycznej umysłu, spowodowanej nowymi odkryciami w neurobiologii i ekonomii behawioralnej. Każda z tych pięciu rewolucji zasadniczo pogłębiła nasze doświadczenie demokracji. Rewolucja „od Woodstock do Wall Street” i nieświęty, lecz szczęśliwy związek między społeczną rewolucją lat 70. i rewolucją rynkową lat 80. zerwały kajdany autorytarnej rodziny i osłabiły stereotypy płciowe oraz rasowe, nadając nowy sens idei indywidualnej wolności. Konsumencki wybór uczyniła niekwestionowaną wartością, a suwerenną jednostkę głównym bohaterem społecznego dramatu („Rynek daje ludziom to, czego chcą, zamiast tego, co inni ludzie myślą, że oni chcą”, stwierdził laureat Nagrody Nobla, ekonomista Milton Friedman). Rewolucja demograficzna, charakteryzująca się spadkiem liczby urodzeń i wzrostem oczekiwanej długości życia, przyczyniła się do społecznej, gospodarczej i politycznej stabilności społeczeństw Zachodu. Rewolucje „końca historii” w 1989 roku sprawiły, że demokracja stała się opcją domyślną dla całej ludzkości, i zrodziły prawdziwie zglobali-

29


30

demokracja nieufnych

zowany świat. Rewolucja w neurobiologii przyniosła głębsze rozumienie indywidualnego trybu podejmowania decyzji i obaliła mur między dwoma mitycznymi wyborcami: racjonalnym i irracjonalnym. A jeśli chodzi o demokrację, obietnicę rewolucji cyfrowej można podsumować pięcioma słowami: „Uczyńcie demokrację prawdziwą, nie przedstawicielską”. Dzięki niej uwierzyliśmy, że społeczeństwa znowu mogą stać się republikami. Paradoksalnie, te same pięć rewolucji, które pogłębiły nasze doświadczenie demokracji, teraz napędza obecny kryzys liberalnej demokracji na Zachodzie. Rewolucja „od Woodstock do Wall Street” przyczyniła się do mniejszego poczucia wspólnych celów. Kiedy polityka lat 60. zsumowała prywatne roszczenia jednostek wobec społeczeństwa i państwa, społeczeństwo stało się bardziej tolerancyjne i globalne, choć zarazem bardziej zróżnicowane i zatomizowane. Rewolucja demograficzna sprawiła, że starzejące się społeczeństwa odczuwają kulturowy niepokój i boją się imigrantów. Europejskie rewolucje „końca historii” w roku 1989 sprowadziły demokratyzację zasadniczo do procesu jak najlepszego imitowania instytucji Zachodu i wyeliminowały z niej twórcze napięcia. Rewolucje w neurobiologii wyparły idee i wizje z polityki, redukując kampanie wyborcze do przetwarzania ogromnej ilości danych i stosowania różnych technik odwracania uwagi, targetowania klientów i symulowania realnej zmiany politycznej przy ostatecznym utrzymywaniu status quo. W międzyczasie rewolucja cyfrowa zakwestionowała samą zasadność instytucji demokracji przedstawicielskiej, wołając o bardziej transparentny i uproszczony etos demokracji typu „wskaż i kliknij”. Zwiększyła umiejętność negowania obywateli, osłabiając zarazem pełną rozwagi naturę demokratycznej polityki. W internecie lepiej wychodzi „nie” niż „idź”, mówiąc słowami Micah Sifry, współzałożyciela i szefa wydawniczego Personal Democracy Media. Każda z tych pięciu rewolucji wzmocniła obywatela, jednocześnie pozbawiając go dużej części władzy jako wyborcy. Negatywne skutki były wielorakie: podzielone społeczeństwo, rosnąca nieufność między elitą a opinią publiczną i głęboki kryzys demokratycznej polityki, który


demokracja nieufnych

przyjmuje różne formy w Europie i w USA. W USA kryzys widać w paraliżu rządu i niezdolności instytucji do rządzenia krajem. W Europie kryzysowi towarzyszy zawieszenie polityki i próby zastąpienia demokracji rządami technokratów. Najlepsi autorzy thrillerów uczą nas, że aby dostrzec to, co oczywiste, trzeba wyjaśnić to, co nielogiczne. Jakakolwiek metodyczna próba zrozumienia transformacji demokracji XXI wieku powinna odpowiadać na trzy zasadnicze pytania: Dlaczego triumf demokracji na świecie skutkuje kryzysem demokracji w Europie i Ameryce? Dlaczego rządy nie odzyskały zaufania opinii publicznej po kryzysie roku 2008, mimo że rynki naprawdę zawiodły? I dlaczego dzisiejsze elity są bardziej merytokratyczne, a zarazem ufa im się mniej niż ich poprzednikom?

Niebezpiecze stwa normalno ci Brytyjski eseista zauważył ponad sto lat temu, że monarchia to „zrozumiała forma rządu”, ponieważ „masy ludzkie ją rozumieją, a mało gdzie na świecie rozumieją jakąkolwiek inną”, co dziś doskonale pasuje do demokracji. Demokracja ma oczywiście swoich wrogów, ale nie ma dla niej atrakcyjnych alternatyw. A to właśnie rewolucje „końca historii” w Europie Środkowej, bardziej niż jakiekolwiek inne wydarzenie historyczne, zapewniły demokracji jej „bezalternatywny” status. „To był najlepszy rok – stwierdził brytyjski dyplomata i myśliciel polityczny Robert Cooper, komentując wydarzenia roku 1989. – Dzieli on przeszłość od przyszłości niemal równie wyraźnie, jak mur berliński dzielił Wschód od Zachodu”. Podobnie wielu będzie twierdzić, że rewolucja cyfrowa była „najlepszą z rewolucji”, w ten sam sposób dzielącą przeszłość od przyszłości. Paradoks polega jednak na tym, że te dwie pokojowe, wspaniałe rewolucje pchnęły demokrację w dwóch wyraźnie przeciwnych kierunkach. Rewolucje roku 1989 były konserwatywne we właściwym znaczeniu tego słowa: chciały wrócić do świata takiego, jaki istniał na Zachodzie w okresie zimnej wojny. Ich hasłem było „żadnych eksperymentów”,

31


32

demokracja nieufnych

ponieważ chciano zatrzymać czas i zanurzyć Wschód w Zachodzie. Rewolucja cyfrowa z kolei była radykalna, obiecywała, że wszystko się zmieni, a pierwsza zmieni się demokracja, jaką znamy. Moje pokolenie było dzieckiem obydwu rewolucji. Kochaliśmy obie z nich, a teraz cierpimy z powodu skutków ich rozwodu. Zakładając, że demokracja stanowi normalny stan społeczeństwa, i ograniczając demokratyzację do naśladowania instytucji i praktyk demokracji rozwiniętych, postkomunistyczna ideologia normalności w Europie Środkowej popełniła dwa grzechy. Zignorowała napięcie między demokracją a kapitalizmem, które jest właściwe, a wręcz niezbędne dla wszystkich demokracji rynkowych, a także przyczyniła się do poczucia triumfalizmu zamieniającego demokrację z ustroju pochodzącego z wyboru w opcję domyślną dla całej ludzkości. Choć historia stanowi najlepszy argument, dlaczego demokrację i rynek da się pogodzić – większość zamożnych społeczeństw to demokracje rynkowe – znamy również dobrze napięcia pomiędzy rynkiem a demokracją. O ile demokracja traktuje jednostki jak równe (każdy dorosły obywatel ma równy głos), o tyle wolna przedsiębiorczość daje jednostkom siłę w zależności od tego, ile wartości ekonomicznej wytwarzają i ile własności posiadają. Można zatem oczekiwać, że przeciętny wyborca w demokracji będzie chronił własność bogatych tylko wtedy, kiedy uzna, że zwiększy to jego własne szanse na stanie się zamożniejszym. Jeśli system kapitalistyczny nie cieszy się powszechnym poparciem, demokracja nie będzie tolerować nierówności stwarzanych przez rynek. Rewolucje roku 1989 popełniły poważny błąd, zakładając, że po upadku systemu komunistycznego powszechna legitymizacja dla kapitalizmu będzie naturalna, a wszystkie wewnętrzne napięcia pomiędzy demokracją i kapitalizmem da się ominąć bądź zignorować. Jednak dyskurs demokratycznego triumfalizmu podkopał intelektualne fundamenty nowoczesnych ustrojów demokratycznych. Demokracji nie uważa się już za najmniej niepożądaną formę rządów – najlepszą z całej masy złych. Zamiast tego stała się najlepszą formą rządów, kropka. Ludzie nie postrzegają ustroju demokratycznego wyłącznie


demokracja nieufnych

jako wybawienia od czegoś gorszego, lecz jako coś, co zapewnia pokój, dobrobyt, a także uczciwe i efektywne rządzenie – w jednym pakiecie. Demokrację przedstawiano jako jedyną właściwą odpowiedź na mnóstwo niezwiązanych z nią pytań: Jaki jest najlepszy sposób na wzrost gospodarczy? Jak najlepiej chronić swój kraj? Czy jest tak, jak powiedział kiedyś słynny sowiecki dysydent Natan Szaranski, że „wolność w każdym miejscu świata uczyni cały świat bezpiecznym”? Jaki jest najlepszy sposób zwalczania korupcji? Jak najlepiej odpowiedzieć na wyzwania demograficzne i imigracyjne? Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmiała, tak, demokracja. Retoryka zwyciężyła nad rzeczywistością. Misjonarze demokracji nie zrozumieli jednak, że argument o demokratycznym środowisku jako najlepszym do rozwiązywania problemów korupcji czy integracji społecznej to zupełnie coś innego niż twierdzenie, że samo wprowadzenie wolnych i uczciwych wyborów oraz przyjęcie liberalnej konstytucji rozwiąże wszystkie te problemy. Wyobraźnia rewolucji Europy Środkowej roku 1989 zakładała, że w demokracji chodzi nie tyle o reprezentację, ile o imitację instytucji i politycznych praktyk Zachodu. Jako uchodźcy z nowego wspaniałego świata komunizmu społeczeństwa środkowoeuropejskie tęskniły do nudy i przewidywalności. W toku tej walki o normalność rewolucje „końca historii” radykalnie zmieniły naturę publicznych oczekiwań wobec demokracji. Wyczerpani życiem w dialektycznym świecie, gdzie wszystko stanowiło swe przeciwieństwo, postkomunistyczni obywatele wykształcili w sobie światopogląd, zgodnie z którym wszystkie dobre rzeczy są ze sobą spójne. Demokracja oznaczała dobrobyt; autorytaryzm oznaczał biedę. Demokracja oznaczała brak konfliktu; z kolei autorytaryzm oznaczał konflikt permanentny. W pewnym sensie rewolucje roku 1989 zamieniły się w uaktualnioną wersję słynnego Wolterowskiego doktora Panglossa, wierzącego, że „wszystko zmierza ku dobremu na tym najlepszym ze światów”. Demokracje nie były jednak i nie mogły być machinami do zadowalania ludzi. Nie stwarzają dobrych rządów, tak jak piekarz produkuje pączki (dobre rządy to pożądany, ale bynajmniej nieoczywisty

33


34

demokracja nieufnych

produkt rządu demokratycznego). Innym błędem rewolucji roku 1989 było pomieszanie prawdziwych zalet demokracji. Demokracje nie mogą spełniać marzeń niezadowolonych obywateli, ale mogą dać satysfakcję z prawa do zaradzenia niezadowoleniu. To rzeczywista zaleta demokracji w zestawieniu z ustrojem autorytarnym, charakteryzującym się wysokim wzrostem gospodarczym, jak Chiny. Demokracja to ustrój polityczny najlepiej pasujący do naszej obecnej epoki niezadowolenia. W swej wnikliwej książce Paradoks wyboru8 Barry Schwartz pokazuje, że perwersyjnym efektem naszych możliwości wyboru jest rosnące niezadowolenie z wyborów, których dokonaliśmy. Im więcej wybieramy, tym mniej doceniamy nasze wybory i czujemy się mniej usatysfakcjonowani. Klientka, która oddaje sukienkę 48 godzin po tym, jak ją kupiła, żeby nabyć następną – to dziś modelowy obywatel. Jest niezadowolona z wyboru, ale prosi o inną opcję; wybieranie nie stanowi już instrumentu, lecz cel sam w sobie. Znaczenie ma dla niej możliwość nieustannego wybierania, a nie dokonane wybory. Ta właśnie zdolność demokracji do dostosowania się do świata niezadowolonych obywateli i konsumentów, a nie możliwość ich zadowolenia, czyni demokrację atrakcyjną nie tylko dla zwykłych ludzi, ale także dla elit.

Cyfrowy roz am Rewolucja cyfrowa nie chciała zamrozić demokracji, lecz dodać jej skrzydeł, niczym w reklamie Red Bulla. Obawiała się, że obecne praktyki demokratyczne rozeszły się z rytmem epoki, napędzała więc rosnące oczekiwania, że rozwój nowoczesnych technologii wyznaczy powrót demokracji w bardziej autentycznej formie. Zdaniem użytkowników sieci demokracja nie musi być już przedstawicielska. Cyfrowa rewolucja przyczyniła się zatem na swój sposób do delegitymizacji instytucji demokracji parlamentarnej. Demokratyzuje ona życie społeczne koszBarry Schwartz, Paradoks wyboru. Dlaczego więcej oznacza mniej, tłum. Marcin Walczyński, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2013. 8


demokracja nieufnych

tem unieważnienia polityki. Wspólnoty polityczne straciły znaczenie w naszym życiu. Dziś zwolennicy partii politycznych są tylko jedną z form grup społecznych pośród wielości grup ekspresyjnych zaludniających sieć. „Zasadniczy paradoks tej epoki łączy – pisze Ethan Zuckerman z Berkman Center for Internet and Society – polega na tym, że choć łatwiej uzyskać informacje i punkty widzenia z różnych części świata, możemy otrzymywać nawet węższy obraz świata niż w czasach mniejszego usieciowienia”. Ten efekt „segregacji” internetu został dość gruntownie przebadany, ma on też swoich krytyków. Bezsprzecznie jednak „łączność” to nie to samo co wspólnota. Zwiększona różnorodność etniczna w ramach państw narodowych, fragmentacja przestrzeni publicznej i modna obsesja na temat praw jednostki podkopały de facto fundamenty narodowej solidarności. Dla młodszego pokolenia doświadczenie demokracji niekoniecznie związane jest z polityką. Można powiedzieć, że demokracja jest dla niego wszechobecna. Dziś ludzie głosują cały czas, tak samo jak oddychają. Podczas gdy głosowanie przestaje być istotne w rządzeniu naszymi krajami, staje się, ironią losu, modne w innych sferach. Dziś obywatele mogą głosować na najlepszy występ w konkursie Eurowizji. Mogą wybrać dentystę miesiąca i fryzjera roku. Również sport staje się coraz bardziej zdemokratyzowany. W roku 2008 czwartoligowa drużyna Ebbsfleet wykonała wielki krok w stronę demokracji: za niewielką opłatą 35 funtów zaoferowano fanom prawo samodzielnego zarządzania zespołem poprzez internetowe głosowanie w czasie rzeczywistym nad wszystkimi ważnymi kwestiami, od transferów graczy i zarządzania budżetem aż po projektowanie pamiątek sprzedawanych w klubowym sklepie. 32 tysiące fanów ze 122 krajów włączyło się w coś, co nazwano „największą fantazją piłkarską”. Ludziom dano władzę „bezpośredniego” prowadzenia zespołów w tym samym momencie, kiedy zaczęli tracić możliwość wpływania na politykę rządu. Problem ekspansji „głosowania” jako uniwersalnej zasady podejmowania decyzji polega na tym, że coraz trudniej dostrzec ludziom

35


36

demokracja nieufnych

zalety – a nie tylko wady – instytucji przedstawicielskich. Demokracja przedstawicielska nigdy nie była po prostu etapem przejściowym pomiędzy bezpośrednią demokracją starożytnych a klikającą demokracją przyszłości. Ma specyficzne zalety. Zabezpieczyła bezprecedensowe korzyści z podziału władz i zagwarantowała liberalną naturę władzy demokratycznej. Podobnie jak rewolucje roku 1989 osłabiły demokracje, czyniąc je statycznymi i nieciekawymi, rewolucja cyfrowa przekształciła oczekiwania opinii publicznej wobec demokracji, przenosząc jednocześnie zasadę większości na niepolityczne sfery życia i podkopując legitymizację instytucji demokracji przedstawicielskiej. Dziś dla większości ludzi naprawa demokracji oznacza większą demokrację bezpośrednią. Wydają się dziś ożywać metafory rodem z XIX wieku. Kiedy ówczesny historyk i filozof francuski Ernest Renan zdefiniował naród jako „codzienny plebiscyt”, mówił niczym poeta. Dziś uczynienie życia narodu „codziennym plebiscytem” wydaje się całkiem realnym projektem. Od kiedy wprowadzenie na rynek każdego nowego produktu Apple Computer przypomina dawną powieść science fiction, nie powinniśmy być zaskoczeni, jeśli jakiś aktywista planuje dziś zastąpienie instytucji przedstawicielskich, jak parlament, instrumentami demokracji bezpośredniej. Islandia jako pierwsza zaproponowała crowd-sourcing przy tworzeniu konstytucji. Po załamaniu się krajowego systemu bankowego i następującym po nim głębokim kryzysie zaufania do instytucji politycznych większość islandzkich polityków zdecydowała, że crowd-sourcing przy pisaniu nowej konstytucji to jedyny sposób na ożywienie demokracji w kraju, którego społeczeństwo zostało niegdyś zdradzone przez cieszących się zaufaniem liderów. Eksperyment wciąż trwa, ale możemy oczekiwać, że inspirowany przez sieć egalitaryzm i crowd-sourcing staną się głównymi czynnikami ruchu na rzecz reformy demokracji. Bądźmy przygotowani na zupełnie nowe projekty, w których ludzie używać będą crowd-sourcingu i głosowania bezpośredniego nie tylko do naprawy instytucji przedstawicielskich, ale także by je zastąpić. Wyobraźmy sobie projekt konstytucji zakładający, że w dniu inauguracji nowo wybranego prezydenta do jego ciała zostaje wszczepiona


demokracja nieufnych

bomba połączona ze smartfonami wszystkich obywateli mających prawo głosu. Po każdej decyzji prezydenta wyborcy naciskają przycisk „tak” lub „nie”, by zasygnalizować, czy się z nią zgadzają. Jeśli liczba sygnałów na „nie” będzie wyższa od sygnałów na „tak” więcej niż trzy razy, bomba wybuchnie. Czy można wyobrazić sobie, by prezydenta nie interesowało wówczas zdanie większości? Z pewnością nie. Ale czy taki kraj to jeszcze demokracja? Konsekwencje podwójnej presji na demokrację – „normalizacyjnych” impulsów roku 1989 i skłonności rewolucji cyfrowej do „uczynienia demokracji prawdziwą” – są takie, że nasza polityka dziś zamieniła się w grę w nadzieję i rozpacz. Schyłek świata zimnej wojny, jaki znaliśmy, doświadczany jest jako koniec świata przez nostalgików pokolenia ’89, podczas gdy obietnica cyfrowego raju czyni młodsze pokolenie nadmiernie krytycznym wobec wszystkiego, co postrzegają jako demokrację dnia wczorajszego (tak naprawdę nie różni się to bardzo od starych bitew pomiędzy Starą a Nową Lewicą). Politykę kształtuje wyobraźnia demograficzna (strach przed utratą naszego świata) i wyobraźnia technologiczna, obiecująca nam budowę takiego świata, jaki chcemy. Przestrzeń dla rzeczywistych reform politycznych właściwie zniknęła. Wzywa się nas albo do obrony demokracji dnia wczorajszego, albo zaakceptowania demokracji jutra. Równocześnie tracimy to, co mamy wspólnego, choć jesteśmy ze sobą połączeni ściślej niż kiedykolwiek wcześniej. Wzrostu siły nowego populizmu na Zachodzie nie da się właściwie zrozumieć, jeśli nie zdołamy pojąć tej rozgrywki między podsycanymi przez demografię lękami przed utratą wspólnoty a napędzaną przez internet nadzieją na życie we wspólnocie wyboru. To występujący przeciw imigracji reakcjoniści i technologicznie zorientowani postępowcy określą najprawdopodobniej przyszły kształt naszej demokracji.

37



SPIS RZECZY

wstęp Sławomir Sierakowski

Bałkański przemytnik idei

Demokracja nieufnych Nieufni wyborcy Pułapka na głupców Transformacja demokracji Większość pustych głosów „Nie ma już osi” Ruchy pełne pasji, ale pozbawione liderów Kryzys demokracji Pięć rewolucji Niebezpieczeństwa normalności Cyfrowy rozłam Co jest żywe, a co martwe Karabin i karta do głosowania Iluzja transparentności Transparentność jako nowa religia Społeczeństwo szpiegów Wiek spinu Transparentność i antypolityka Wyjście i głos

5 13 14 17 19 22 24 26 28 29 31 34 38 44 46 49 52 54 58 60


140

spis rzeczy

Polityczna logika dezintegracji. Siedem lekcji z rozpadu ZSRR

63

Paradoksy nowego autorytaryzmu

81 83 85 89 90 92

Autorytaryzm przyjazny dla użytkownika Nieoczekiwana giętkość Poszukiwanie wyjaśnień Perwersja ideologii Perwersja otwartych granic

Putin w oblężeniu. Autopsja demokracji sterowanej Prawdziwe pożytki ze sfałszowanych wyborów Aby dodać ducha pozostałym Od pokazowych procesów do pokazowych wyborów To system, który zawiódł Władimir Putin 3.0

Dlaczego Chiny są bardziej demokratyczne od Rosji Bajka o dwóch sofistykach Pięć powodów, dla których Chiny są bardziej demokratyczne od Rosji Co to wszystko znaczy?

Autodestrukcja Putina. Kampania antykorupcyjna, która zatopi reżim Od Gorbaczowa do Putina Czynnik Nawalnego Niezamierzone konsekwencje

źródła tekstów indeks

97 99 103 106 109 112 117 118 119 122 125 126 128 129 133 135


Przekład: Michał Sutowski Redakcja: Katarzyna Kępka-Falska Korekta: Janusz Krasoń, Studio nota bene Projekt okładki: Hanna Gill-Piątek, na podstawie koncepcji graficznej grupy Twożywo Układ typograficzny, skład: Druk i oprawa:

www.opolgraf.com.pl

Wydawnictwo Krytyki Politycznej 00-372 Warszawa, ul. Foksal 16, II p. redakcja@krytykapolityczna.pl www.krytykapolityczna.pl Książki Wydawnictwa Krytyki Politycznej są dostępne w promocyjnej cenie w siedzibie Krytyki Politycznej (ul. Foksal 16, II p., Warszawa), Świetlicy KP w Łodzi (ul. Piotrkowska 101), Świetlicy KP w Trójmieście (ul. Nowe Ogrody 35, Gdańsk), Świetlicy KP w Cieszynie (ul. Zamkowa 1) oraz księgarni internetowej KP (krytykapolityczna.pl/wydawnictwo), a także w sieci Empik i dobrych księgarniach na terenie całej Polski.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.