slepowidzenie

Page 123

z połyskującej lawy z setką osadzonych w niej oczu, zamkniętych dosłownie chwilę wcześniej. Nasze światła przenikały ciemność moŜe na dwadzieścia metrów w kaŜdą stronę; dalej kłębiły się mgły i cienie. I te odgłosy - Rorschach trzeszczał jak staroŜytny drewniany kadłub uwięziony w polarnym lodzie. Elektryczność zaś syczała jak grzechotniki. Powtarzasz sobie, Ŝe to wszystko dzieje się w głowie. Przypominasz sobie, Ŝe to dobrze udokumentowana i nieunikniona konsekwencja zbyt bliskiego kontaktu mięcha i magnetyzmu. Silne pola uwalniają z płata skroniowego duchy i obcych, wygrzebują ze śródmózgowia paraliŜujący strach, wysycający świadomy umysł. Pieprzą się z nerwami motorycznymi i sprawiają, Ŝe wszczepki, nawet uśpione, dźwięczą jak delikatny i kruchy kryształ. Artefakty energetyczne. I tyle. Powtarzasz to sobie tyle razy, Ŝe owe słowa zatracają wszelki pozór racjonalności, stając się mantrą, zaklęciem, zaśpiewem odstraszającym złe duchy. Te szepty tuŜ przy hełmie nie są prawdziwe, ani te na wpół widzialne stwory majaczące na granicy pola widzenia. To ułudy umysłu, te same iluzjonistyczne sztuczki, które przez wieki przekonywały ludzi, Ŝe nawiedzają ich duchy, porywają obcy, gonią... ...wampiry... ...i zastanawiasz się, czy Sarasti naprawdę został na górze. MoŜe cały czas tu jest i czatuje na ciebie... - Kolejny szpic - ostrzegła Bates, gdy na HUD-zie zaszalały tesle i siwerty. - Czekajcie. Właśnie rozkładałem balon Faradaya. Usiłowałem. To powinno być proste przeciągnąłem juŜ linę kotwiczącą z przedsionka do flaczastego wora unoszącego się pośrodku korytarza. Miałem tego... coś z tą cumą. Aha, Ŝeby go wycentrować. Ściany lśniły w świetle czołówki jak mokra glina. W wyobraźni skrzyły się satanistycznymi runami. Wbiłem w ścianę końcówkę cumy. Przysiągłbym, Ŝe jej materiał się wzdrygnął. Wypaliłem z pistoletu odrzutowego, cofnąłem się ku środkowi przejścia. - Są tu - szepnęła James. Coś tam było. Czułem, Ŝe pozostaje cały czas za mną. Czułem ziejącą, ryczącą ciemność tuŜ za krawędzią pola widzenia, rozdziawioną paszczę wielką jak sam tunel. W kaŜdej chwili mogła rzucić się naprzód z niesamowitą szybkością i połknąć nas wszystkich. - Są piękne... - powiedziała James. Jej głos był pozbawiony strachu. Brzmiał w nim podziw. - Co? Gdzie? - Bates kręciła się nieustannie, próbując ogarnąć wzrokiem trzysta sześćdziesiąt stopni naraz. Podległe jej roboty kolebały się niestrudzenie po obu stronach, uzbrojone nawiasy wskazujące końcówkami przeciwne strony korytarza. - Co tam widzisz?


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.