HMP 64

Page 162

bootlegową jakość, co mnie średnio odpowiada. Niestety nie przepadam za takimi rarytasami. Jedynym pocieszeniem jest dla mnie wykonanie coveru Free, "Wishing Well". No cóż, to wydanie pod względem muzycznym jest bardziej ciekawostką i jest skierowana do najwierniejszych fanów Grahama Bonneta. I to tyle albo aż tyle. \m/\m/

Chaser - Raiders - The Anthology 2016 Skol

Kiedy Chaser wydawali debiutanckiego singla "Raiders" po NWOBHM pozostało już tylko wspomnienie. Nic dziwnego więc, że zespół nawet nie "czekał w poczekalni sławy" jak w piosence Kombi, ale bezskutecznie się do niej dobijał. Muzycy spasowali w 1987 roku, ale okazało się, że zanim zawiesili gitary na kołku nagrali profesjonalnie sporo utworów z myślą o debiutanckim LP. Trzeba było jednak aż 30 lat by ukazały się one na płycie dzięki polskiej Skol Records. Tytuł "Raiders - The Anthology" mówi wszystko, bo to całość dorobku Chaser, przynajmniej tego dobrze nagranego, bez taśm z prób, demówek, etc. Bo chociaż takie utwory są na pewno ciekawym dodatkiem i rarytasem dla fanów, ale i tak zwykle się ich nie słucha, poza pierwszym kontaktem z daną płytą. Antologii Chaser taki los na pewno nie grozi, mamy tu bowiem archetypowe dla tamtego okresu, solidne, metalowe granie. Już dla "Raiders" i strony B "Final Stand" warto mieć tę płytę, a to przecież nie koniec atrakcji. Wśród 13 dalszych utworów kryją się przecież prawdziwe perełki, jak: czerpiące od Black Sabbath "Crucifix" i "Salute The Warrior Queen" oraz, również utrzymane w średnim tempie, ale całkiem przy tym dynamiczne, dzięki pracy sekcji i zadziornemu śpiewowi Steve'a Bakera, "On My Own" i "Tragedy". Szybkich killerów też nie brakuje, a najciekawsze z nich są na pewno precyzyjnie punktujące, a przy tym niepozbawione też melodii, "Sudden Break", "Octopus" i "Dressed For The Kill". Dla maniaków New Wave Of British Heavy Metal zakup obowiązkowy. Wojciech Chamryk

Crossbones - Crossbones 2016/1989 Jolly Roger

Nazwa Crossbones mówi pewnie niewiele nawet tym najbardziej zakręconym kolekcjonerom, jednak to własnie w tym zespole debiutował gitarzysta Dario Mollo, znany z późniejszej współpracy z The Cage i Tonym Martinem. W latach 80. preferował jednak znacznie mocniejszy, tradycyjny heavy, a LP/CD "Crossbones" potwierdzał to

162

RECENZJE

w całej okazałości. Wydana jednak w roku 1989 tylko we Włoszech płyta była białym krukiem i dopiero teraz została wznowiona. Jak to mówią, lepiej późno niż wcale, bowiem tych dziewięć utworów to surowy, dynamiczny, tradycyjny metal. Czasem podszyty rock 'n' rollem (a jakże, "Rock 'N' Roll"), niepozbawiony melodii ("Cry From The Heart"), z licznymi partiami syntezatorów (gra na nich gościnnie m.in. sam Don Airey). Z tych ostrzejszych numerów bardzo fajnie z kolei brzmią: opener "Fallen Angel", mroczny "Venom" i "Bad Dreams" z drapieżnym śpiewem Giorgio Veronesiego. Mamy też ciekawostkę, instrumentalny "Winter", to jest ni mniej, ni więcej, a fragment "Czterech pór roku" Antonio Vivaldiego w metalowo-patetycznej aranżacji. Crossbones niedawno wznowili działalność z nowym wokalistą Carlem Sentance, znanym choćby z Persian Risk, Krokus czy Nazareth. Nie wiem jeszcze czy nagrana z nim płyta "Rock The Cradle" jest warta uwagi, ale "Crossbones" kupię na pewno. Wojciech Chamryk

Cruel Force - The Rise Of Satanic Rise 2016/2010 High Roller

Cruel Force to młoda prężnie działająca niemiecka grupa, grająca black speed thrash metal, ten klasyczny z przed... 30 lat? Tak właśnie brzmią i tak ich słychać od pierwszego dźwięku. W katalogach Heavy Foces Records prócz nich jest wiele młodych im podobnych kapel, w tym dwa klasyczne albumy Stormwitch. Ale przejdźmy do Cruel'ów, charakteryzują się tu ostrym prymitywnym/ old school'owym brzmieniem. Prą tu Niemcy do przodu jak Hitler podczas II Wojny Światowej, jak w "Forces Of Hades", "Deathstrike", "Victim Of Hellfire" czy w "Queen Of Heresy". Nie ma litości, old school do szpiku kości! Jest też zwariowany "Leather And Metal", który mógłby trafić śmiało na płytę "Kill'em All" Krzysztofa Krawczyka. Nóżka i łepetyna przy tym aż same chodzą - dla mnie najlepszy z całości. Próżno tu szukać jakiś ładnych wyrafinowanych solówek, jest wajcha w górę i do przodu! Teksty o szatanie, o wojnie, i że to wszystko zaraz pierdolnie. Jest tu i ciężki "March For The Pentagram", który i tak po minucie przyśpiesza, by wrócić znów do diabelskiego bitewnego rytmu. Mamy też i zacnie wykonany cover Bathory "Necromansy". Nie skłamie podsumowując, że cały album brzmi jak debiut Bathory, tyle że o lepszym brzmieniu. A wokalista o pseudonimie Carnivore ma tu niezły ochrypły niski wokal bliski growlingu. Jest moc i w tym jest diabeł pogrzebany. A że dawno nie słuchałem Szwedów z tych pierwszych trzech albumów bezwzględnej sieczki to teraz dopiero dostrzegam gdzie był początek tego diabelskiego prawdziwego młynu - na pewno nie w Stanach. Przestałem słuchać takiej muzy po zgoleniu mojego pierwszego wąsa w '87 roku, więc dzięki nakazowi naczelnego o zrecenzowanie jakiegoś tam Cruel Force wrócę jednak do korzeni. Bo i w prymitywizmie też jest piękno, bez zbędnych melodyjek, jak z wesela wyjętych chóral-

nych sztampowych refrenów. Przyjemna miazga, która przypomniała mi o starych pierwszych rzeźnikach z Bathory i Possessed... Jak na debiutantów, to niezły złego początek oraz przypomnienie młodym thrashers, jak się kiedyś grało i jak to można i teraz nieźle odtworzyć... Mariusz "Zarek" Kozar

Cruel Force - Uner The Sighn Of The Moon

kolejnym wydawnictwem Metalliki, Slayera, Anthrax, Megadeth i innych grup thrash, a z drugiej tradycyjny czy US power metal oddawał pole glam/hair metalowi. Eden nie poszli jednak w ślady Bon Jovi, Poison czy Cinderelli, proponując materiał nieodległy nie tylko od kultowego debiutu August Redmoon, ale też tego, co w tym okresie proponowały choćby Warrior, Malice czy Savage Grace. Jest więc mocno, ciężko i surowo, ze sporą dozą melodii, a Michael Henry czaruje głosem jak na "Fools Are Never Alone". Lubię "Eden" jako całość, tak więc trudno wyróżnić mi tu któryś z utworów, jednak spośród tych 11 wyrównanych kompozycji prawdziwymi lokomotywami są: opener "Pound It Out", rozpędzony "Judgement Day" z ostrą solówką i "Fighting Mad". Klasyka, bez dwóch zdań. Wojciech Chamryk

2016/2011 High Roller

Drugi album Niemców poprzedzony singlem "Ancient Black Spirit" przynosi nam lepsze brzmienie i bardziej skondensowanie zbudowane numery. Nie będę tu standardowo pisał jak to się ma od początku do końca. Ale nie ma tu chaosu jak na debiucie, jest za to konkretne młócenie z lekką dozą melodii ("Infernal Winds") ale w stylu Motorhead ("Blach Witch Of Doom", "Obscure Evil") i starego Slayer'a z debiutu. Szczególnie tego drugiego da się tu wyczuć "Obscure Evil", ("Infernal Winds"). Wciąż jest to stara dobra szkoła z lat 80-tych i wciąż hołdują Bathory nagrywając ich kolejny cover "The Return Of The Darkness Of Evil". Tempa utrzymane są w raczej "polkowych" rytmach, prócz dostojnego wolnego tytułowego numeru i kończącego album "The Gallows Prayer". Choć brzmienie jest lepsze, to debiut jest o piekło lepszy mimo tej całej rozpierduchy. Brakuje mi tu spontanu ,młodzieńczego zapału i prymitywizmu z "jedynki". Płyta jest jak śledzik na raz z Biedronki, ale polecam za to pyszny debiut wielokrotnego spożycia niczym Jack Daniels. Nic poza tym... Mariusz "Zarek" Kozar

Eden - Eden 2016 Divebomb

Jeśli ktoś zna EP-kę "Fools Are Never Alone" August Redmoon, a umknęły mu późniejsze dokonania innych wcieleń tego zespołu, to jest Terracuda i Eden, to jest świetna okazja do nadrobienia zaległości. Divebomb Records wznowiła bowiem debiutancki i zarazem jedyny album Eden sprzed 30 lat, i to od razu w wersji deluxe, to jest z dziewięcioma dodatkowymi utworami demo z lat 1985-97 oraz EP-ki "Judgement Day" sprzed 11 lat. Dodatki jak dodatki: chociaż nie brakuje wśród nich utworów naprawdę udanych, jak choćby rozpędzony "Satisfaction Guaranteed", wersji surowszych od tych znanych z albumu ("Pound It Out"), sama EP-ka też jest niezgorsza, to jednak warto kupić tę płytę dla podstawowej zawartości. Rok 1986 był bowiem w Stanach Zjednoczonych momentem przełomowym: z jednej strony coraz silniejszą pozycję zdobywał, krzepnący z każdym miesiącem i

Elf - Carolina County Ball 2016/1974 Cherry Red

Już przy debiucie opisywałem muzykę Elf, jako specyficzną mieszankę bluesa, rocka i hard rocka i wszystkich innych segmentów, typu: boogie, ragtime, gospel, soul, coutry i nie wiadomo czego jeszcze. Na "Carolina County Ball" ten stan rzeczy się utrzymuje, tyle tylko, że tak jakby hard rocka było więcej, a Dio zdecydowanie śmielej eksponuje swoje walory głosowe. Tytułowy utwór - a zarazem otwieracz - wprowadza fortepian, który brzmi niczym te z bluesowych spelun, rozwija się to w rockowy utwór ale oparty o sporą dawkę bluesa, boogie, a nawet czegoś co kojarzy się nowo-orleańską muzyką, wspieraną instrumentami dętymi (klarnet, trąbka, itp.). W początkowej fazie kawałek snuje się nieśpiesznie aby w finale roztańczyć się w rytmie boogie/rock'and'rolla. Kolejną kompozycję "L.A. 59" rozpoczyna również fortepian, który oprócz bluesa trąci ragtime'm. Jest to rasowy kawałek rocka/hard rocka, z posmakiem hipisowskim, który bardzo kojarzy mi się z muzyką filmu/musicalu "Hair". "Ain't It All Amusing" to typowy rockowo/hardrockowy kawałek, ale bardzo zrytmizowany, co w pewnym momencie uwidacznia się świetną partią perkusji (żadne tam solo). "Happy" to doskonały i klimatyczny blues-rockowy kawałek. Istna perełka. "Annie New Orleans" to już rasowy hard-rock z wpływami rock'n'rolla. Najciekawszą kompozycją na tym albumie, niewątpliwie jest "Rocking Chair Rock'N'Roll Blues". Rozbudowana, ciekawa, pomysłowa i zawierająca to, co najlepsze w hard rocku i rocku. "Rainbow" to kawałek w stylu Elf, czyli hard rock z klimatem rock'n'rolla. W jej wolniejszych fragmentach uwagę zwraca śpiew Dio, który można później znaleźć w balladowych wcieleniach Rainbow, Black Sabbath czy Dio. Najbardziej dynamicznym utworem jest "Do The Same Thing", rock'n'rollowe wcielenie aż kipi. Kończąca album "Blanche", to trochę infantylna piosenka, choć swój klimat ma. Tak jak w wypadku poprzedniej płyty, całość zagrana jest raźnie, żwawo, ze swobodą i na luzie. Świetna produkcja, soczysta, wyśmienicie wyważona, każdy instrument wyraźnie sły-


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.