HMP 60 Exodus

Page 105

niejszym stopniu nie dopuszczają do siebie myśli, że coś się w ekstremalnym metalu od tamtych lat zmieniło. Mamy więc na "Dust Monuments" niewiele ponad 40 minut siarczystego, aczkolwiek nie pozbawionego melodii grania. Blasty i wściekły skrzek sąsiadują tu więc z pomysłowymi solówkami ("Total Might"), ekstremalnie szybkie tempa płynnie przechodzą w miarowe, mocarne zwolnienia ("Torchlight"), a nad tym wszystkim unosi się duch starego Hellhammer ("Edge Of The Razor"). Nie brakuje też momentów zaskakujących, bo trudno było się spodziewać na takiej płycie pięknego akustycznego wstępu na dwie gitary w utworze tutułowym, fajnie urozmaica też "From The Abyss To The Void" oszczędna sekcja i monumentalne, dooom metalowe riffowanie, zaś finałowy "In Her Tower" to mroczna opowieść rodem z horroru i takaż warstwa muzyczna. Dla zwolenników starej szkoły metalu spod znaku Desaster czy Hellish Crossfire jak znalazł, tym bardziej, że "Dust Monuments" ukazał się też na winylu. (4) Wojciech Chamryk

by drugim albumem po "Bag Of Bones" - z okresu po reaktywacji - który w jakiś sposób przypadł mi do gustu. Ze względu na wspomniane zagadnienia bardzo długo przekonywałem się do pozostałej części tego albumu. Nie było to wspomniane kilka razy, a wręcz kilkadziesiąt razy, zanim zacząłem słuchać "War Of Kings" bez oporów. Wątpię, aby wielu dało temu krążkowi, aż tyle czasu na to, aby w końcu mógł przekonać do siebie. Najpierw trafił do mnie tytułowy kawałek "War Of Kings", następnie "Nothin' To Ya", "Rainbow Bridge" i "Days Of Rock 'N' Roll". Teraz gdy piszę recenzje spokojnie wysłucham cały krążek. Przyzwyczaiłem się do brzmienia, nawet podoba mi się to, że klawisze to głównie organy o niskim brzmieniu. Podejrzewam jednak, że gdy na jakiś czas odłożę ten albumu, to przy ponownym sięgnięciu po niego, problemy z brzmieniem i przyzwyczajeniem się do muzyki znowu się pojawią. Także trudno, za "War Of Kings", dać więcej niż - (3,5) \m/\m/

Evil Force - Ancient Spores 2014 Headbanger Force

Europe - War Of Kings 2015 UDR

Od momentu reaktywacji mam problem z Europe. Od tamtej pory band stara się aby nikt nie pomyślał o porównaniu go z "The Final Countdown". Broni się głównie brzmieniem, które nawiązuje do tego współczesnego, wypracowanego przez obecne kapele hard rockowe, w stylu Chickenfoot, Velvet Revolver czy Black Country Communion. Nie bardzo to lubię. Przy okazji nowego albumu "War Of Kings" zatrudnili jeszcze niejakiego Dave'a Cobb'a, który produkował m.in. Rival Sons. Jak dla mnie równie nie udany wybór. Owszem, brzmienie jest ciężkie i "tłuste" ale za razem jest duszne i zatęchłe. Trudno się do niego przyzwyczaić. Dodatkowo Szwedzi bardzo mocno trzymają się kanonów i schematów hard rocka (Deep Purple, Led Zeppelin, Whitesnake itd). Może to niezły wybór ale trzeba mieć wyjątkowy talent aby nie zanudzić słuchaczy. Ta sztuka muzykom z Europe nie zawsze się udaje. Także miałem bardzo duży problem aby kilkoma pierwszymi odsłuchaniami "War Of Kings" do mnie trafił. Jedyny kawałek, który do razu wpadł do ucha to "Praise You", skrzący hard rock wymieszany z bluesem a'la początki lat siedemdziesiątych. Nawet zacząłem szukać czy przypadkiem nie jest to jakiś cover, ale nie, to autorska kompozycja. Bardzo kojarzy mi się z pierwszymi dokonaniami Whitesnake ale także z Cactus czy Led Zeppelin. Gdyby muzycy wykrzesali z siebie więcej takich kawałków to prawdopodobnie, "War Of Kings" był-

Po serii demówek, EP-ek i splitów Paragwajczycy z Evil Force po dziesięciu latach istnienia doczekali się wydanego własnym sumptem debiutanckiego albumu "Ancient Spores". Co ciekawe gdyby nie jasno podany kraj pochodzenia tego kwintetu, to możnaby raczej przypuszczać, że to ekipa z Niemiec. Chłopaki grają bowiem ultraszybki, siarczysty, ale i melodyjny speed/thrash metal wedle najlepszych wzorców Destruction czy Kreator. Owszem, w dłuższych utworach, jak np. tytułowy opener z miarowym riffowaniem na modłę pierwszych LP's Dio czy instrumentalny "The Rise Of Enki" (8'45!) - inspirowany epickimi numerami Iron Maiden, mamy bardziej klasyczne, heavy metalowe akcenty. Sporo w nich efektownych solówek, licznych przejść czy zróżnicowanych partii, ale to w germańskim speed metalu Evil Force czują się najlepiej. Dowodów na "Ancient Spores" nie brakuje: "Unleash The Fury", "Spitting Rage" czy "Headbanger Force" dobitnie potwierdzają, że Evil Force w tej dziedzinie osiągnął już naprawdę wysoki poziom. (5) Wojciech Chamryk Exarsis - The Human Project 2015 MDD

Grecja… Z czym kojarzy wam się ten kraj? Feta, wyspy, niebotyczne temperatury, przepiękne kobiety, kryzysy gospodarczy i… bardzo dobry thrash nowej fali! Na tle reszty państw z zakamarków południa Europy to właśnie Hellada wypluła z siebie największy potok zespołów parających się tą odmianą metalu. A wśród nich są: Suicidal Angels, Chronosphere, Chainsaw, Riffobia, Mentally Defiled, Warhammer i właśnie Exarsis. Najnowszy (trzeci już) długograj tych młodziaków obfituje w czysty gatunkowo thrash najwyższych lotów. Podczas słuchania rzeczonego krążka nogi same proszą się o

nie pozwalał jej przekroczyć. Cóż, nie będę kłamał, w tej kwestii "Haze" powinien być w sam raz na "ujdzie". Ale nie zrozumcie mnie źle! Uważam, że Włosi mają dużo potencjału i są w stanie wykrzesać z siebie o wiele więcej, zapowiadają się całkiem nieźle. Daję im mocne (4,5). Marcin Nader wystukiwanie kolejnych to, prędkich rytmów, a trochę ich jest. Panowie napieprzają z każdej strony, a to melodyjne riffy ("Arrivals", tudzież absolutnie zabójczy "Brutal State"), a to, siejący spustoszenie prawdziwy killer ("Police Brutality") czy też ciekawy, zróżnicowany pod względem temp, singlowy "False Flag Attack". Genialnie wyszła też zespołowi zmiana wokalisty, dzięki czemu zamiast, powodującego mimowolne bóle głowy, Alexa otrzymaliśmy Nicka, który dysponuje nieco niższym głosem, aczkolwiek jest znacznie bardziej wszechstronny co skutkuje zarówno pianiem w wysokich rejestrach (kłania się Mike Sanders z Toxik) jak i złowieszczym śpiewem w wymagających tego partiach (ponownie "False Flag Attack"). Na uwagę zasługują również majestatyczne, wysmakowane solówki przywodzące na myśl gitarowe ekwilibrystyki Jeffa Loomisa w Nevermore ("R.F.I.D.", "Skull and Bones"). Kolejną zaletą jest typowo thrashowy chórek idealnie kontrastujący z, powerowymi niemalże, wokalami Tragakisa. Bądźmy szczerzy. Exarsis jest kolejną hordą, u której sprawdza się "zasada trzeciej płyty". Mieli niezłe "Under Destruction", bardziej dopracowane "The Brutal State" i w końcu wyjątkowo udane, dojrzałe, zachwycające "The Human Project". Liczę na ich koncert w Polsce, ponieważ do dziś w pamięci mam świetną, wrocławską część trasy "Conquering The Europe Tour" (Suicidal Angels, Fueled By Fire, Lost Society, Exarsis). Podsumowując: super album, więcej takich poproszę! (5.4)

Fangtooth to kolejny z zespołów, którego muzycy nie ograniczają się tylko do black, death czy podszytego thrashem speed metalu i w tej konfiguracji grają dla odmiany doom metal. Słuchając ich drugiego albumu można bez żadnego problemu przenieść się w czasie do lat świetności zarówno Black Sabbath ("Of Flesh And Bolts") jak i pionierów doom metalu z przełomu lat 70-tych i 80-tych Pagan Altar ("No Tomorrow"). Do czasów kształtowania się NWO BHM nawiązuje też dynamiczny "The Wild Hunt" z drapieżnym śpiewem Sfacka, jednak Włosi najlepiej czują się w rozbudowanych i długich, iście epickich kompozycjach. Pierwsza to monumentalny kolos "Scylla (The Bitch That Lurks In The Abyss)" - 11 minut majestatycznego i mrocznego klimatu, z kolei na finał dostajemy krótszy raptem o pół minuty "Lord of The Kingdom Dead" - jeszcze bardziej złowieszczy, w którym balladowe partie płynnie przechodzą w mocarny doom o nieco orientalnej proweniencji. Mocna rzecz, bez dwóch zdań. (5)

Łukasz Brzozowski

Wojciech Chamryk

Expired - Haze 2015 Wine Blood

Dzisiaj na stół operacyjny idzie pewien włoski reprezentant nowej fali, Expired. Jako purysta w kwestii nowofalowych albumów, muszę przyznać, że nie usłyszałem na ich albumie (a ma on minut aż czterdzieści trzy) ani jednej zrzynki! Prawdą jest, że brzmią dosyć podobnie do... powiedziałbym, że trzymają swoje korzonki w starym Sodom i dorzucili do tego domieszkę nowego Kreatora. Jednakże, słychać wyraźnie, że trzymają się swojego stylu, za co jest spory plus w tych ciężkich czasach. Wokal dobrze robi swoją robotę, traktując nasze uszy wokalem a'la Ron Royce, nie wychodząc poza ramy dobrego smaku. Gitary brzmią zacięcie, ale jednocześnie nie syntetycznie. Interakcja basu z perkusją jest niemalże idealna, czego by chcieć więcej? Solówek. Z tym niestety włoskie młodziaki wypadły nieco gorzej, bo wyraźnie słychać, że oszczędzają nieco na możliwościach, jakby ktoś postawił im niewidzialną linię przed stopami i

Fangtooth - As We Dive In The Dark 2014 Jolly Roger

Foreigner - The Best Of Foreigner 4 And More 2014 Frontiers

Foreigner to już niestety nie ten sam zespół co w latach 70-tych i 80-tych. I to nie tylko dlatego, że z oryginalnego składu od dawna na placu boju pozostał tylko lider i gitarzysta Mick Jones, ale problem tkwi chyba bardziej w tym, że zespół od dawna wypalił się, będąc tylko miejscem pracy dla tworzących go muzyków. Pewnie dlatego nieliczne albumy z premierowym materiałem to popłuczyny po dawnych dokonaniach, a dyskografię Foreigner wciąż dopełniają kolejne składanki i płyty koncertowe. "The Best Of Foreigner 4 And More" jest następną z nich i odwołuje się bezpośrednio do jednego z największych sukcesów komercyjnych w historii Foreigner, to jest LP "4" wydanego w 1981 roku. Tylko w Stanach Zjednoczonych znalazł on ponad 6 milionów nabywców, nieźle sprzedawał się też w Kanadzie, Niemczech czy innych krajach europejskich. Z jego odświeżoną wersją

RECENZJE

105


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.