045 054

Page 1

5

BIG CYC E I C N O Z NA HORY  nie ma jak skandal, czyli debiut z biustonoszem w tle  goŁe cycki, rock and roll i dziennikarze  potyczki z cenzurą  o czym nie wolno ŚpiewaĆ

BIG CYC.indb 45

2009-11-06 01:53:07


5

Big Cyc na horyzoncie

Czy to prawda, że nazwa Big Cyc po raz pierwszy pojawiła się w przerwie koncertu Rokosza, podczas występu na juwenaliach w Łodzi w 1987 roku? J.L. – To była już końcówka Rokoszu. Graliśmy koncert jako popularny zespół reggae i w przerwie postanowiliśmy się powygłupiać, grając różne covery. Co graliście? J.L. – Nie pamiętam dokładnie, ale na pewno jakieś kawałki punkowe Exploited i Sex Pistols, a nawet nieśmiertelny polski hit „Biały miś” w naszej własnej, punkowej wersji. Ale to były tylko takie przerywniki, muzyczne żarty. ...które jednak pokazały, że szukaliście już czegoś innego niż reggae.

46

J.L. – Zaczynaliśmy kombinować coś nowego. Tego wszystkiego nie da się dokładnie podzielić na zamknięte okresy, bo pewne etapy zachodzą na siebie. Jedne akcje jeszcze trwały, choć się już naturalnie wypalały, a w tym czasie zaczynało się coś nowego, choć jeszcze wtedy sami nie wiedzieliśmy, co to będzie.

Można powiedzieć, że Big Cyc powstał w Łodzi? J.J. – Geograficznie tak, choć ja bym raczej powiedział, że połączyło nas Lumumbowo. K.S. – To ważne miejsce, nie tylko dla Big Cyca. Lumumbowo to akademickie miasteczko, gdzie się poznaliśmy, w którym w kilkunastu akademikach żyło sobie i bawiło się 5 tys. studentów z różnych łódzkich uczelni. Nazwa pochodzi od niejakiego Patrice’a Lumumby – nie mylić z Makumbą – afrykańskiego premiera Konga. To miejsce było w czasach komuny jakby osobnym miasteczkiem. Taki amerykański campus? K.S. – Nie zapominaj, że to było jeszcze za czasów komuny. Niemniej to było trochę takie wolne miasto, w którym można było więcej niż gdzie indziej. Między innymi dzięki kilku małym, ale świetnym klubom studenckim jak: Tygrys, Pretor czy Balbina. Reszta Łodzi była w tym czasie szara i martwa towarzysko. Na słynnej ulicy Piotrkowskiej był tylko Grand Hotel z równie słynną restauracją Malinowa, w której zbierał się kwiat cinkciarstwa, kurestwa i prywatnej inicjatywy. Dla nas, biednych studentów, to było miejsce nieosiągalne ze względów finansowych, a poza tym nie pasowała nam

To zdjęcie z 1989 r. jest dowodem , że Majki i Bobig, synowie „Dżerego”, dziś muzycy Natural Born Chillers, wyrośli na plecach Big Cyca. Fot.: archiwum zespołu

BIG CYC.indb 46

2009-11-06 01:53:32


Big Cyc na horyzoncie

5

Pierwsze zdjęcie Big Cyca przed słynnym koncertem w Balbinie . Ten w uścisku z gumową lalą to Piotrek Trzaskalski, reżyser kultowe go filmu „Edi”. Fot.: W. Markiewicz – 1988 r. Fot.: archiwum zespołu

w nim atmosfera. A na Lumumbowie życie kwitło. Na koncerty i dyskoteki przyjeżdżało całe miasto, nie tylko studenci. To właśnie na Lumumbowie kręcono sceny do kultowego filmu „Kroll” Władysława Pasikowskiego z początkującym Cezarym Pazurą, młodym Olafem Lubaszenką, znanym już Bogusławem Lindą i innymi dzisiejszymi gwiazdami. Budynki akademików odgrywały rolę koszar, a w scenach balangi statystowali studenci. Po latach jeden z nich opowiadał nam, że filmowa balanga po zakończeniu zdjęć przeniosła się do pobliskich akademików i przedłużyła się o parę dni. Nieraz bywało, że zaczynałem imprezę w jednym akademiku, kończyłem w drugim, a swoje ciuchy znajdowałem w trzecim.

z Przemysławem Gintrowskim, grupa Bez Jacka, Roman Kołakowski i inni. Najważniejszą imprezą były jednak zawsze juwenalia, na których grały największe gwiazdy oraz mnóstwo alternatywnych kapel. To były zawsze wielotysięczne, ważne koncerty, często o jawnie antykomunistycznym charakterze, na które milicja trochę jednak przymykała oko.

47

Co się działo na Lumumbowie, oprócz ostrego balangowania? K.S. – To było miejsce, w którym odbywało się mnóstwo ciekawych imprez, jak choćby festiwal Łódźstock – markowa impreza, na której nie występowały zespoły rockowe, tylko artyści z kręgu tzw. kultury studenckiej: Jacek Kaczmarski20 20 Jacek Kaczmarski – bard pokolenia „Solidarności”, słynny autor i wykonawca o specyficznym nastroju, patriotycznych pieśni, słuchanych „ku pokrzepieniu serc”.

BIG CYC.indb 47

1989 r. Groźne miny tylko do zdjęcia – ołu zesp iwum Fot.: arch

2009-11-06 01:53:50


5

Big Cyc na horyzoncie Pora więc na pytanie, którego pewnie nie znosicie, ale ja i tak muszę wam je zadać. Jak powstała nazwa zespołu? J.L. – Są różne rodowody nazwy. W zależności, z kim rozmawiamy, opowiadamy coś innego. Najczęściej, że nazwa wzięła się od ruskich generałów, którzy nosili wtedy na piersiach całe kilogramy medali i to nas zainspirowało. To też część prawdy. Słyszałem, że nazwa powstała podczas festiwalu w Jarocinie, gdzie grał Rokosz. Spaliście wtedy w jednej sali z Pawłem Kukizem z zespołu Piersi i stąd – od słowa do słowa – wzięła się ponoć nazwa Big Cyc.

1989 r. szany bębenek – „Dżery” i jego bla zespołu Fot.: archiwum

48

J.J. – Akademik Balbina, gdzie mieszkaliśmy prawie przez 6 lat, był wtedy kultowy. Mieszkały tam wydziały filologiczne – jak można się domyślać – w 80 proc. kobiety. W efekcie, ja i Krzysiek mamy żony z tego akademika. Balbinę szturmowały zazwyczaj tabuny wyposzczonych studentów „męskich” uczelni: WAM-u, politechniki i medyków. Burzliwe balety to była tam normalka. Pamiętam, że kiedyś na waletowaniu przyłapano m.in. późniejszego ministra kultury Kazimierza Ujazdowskiego, ale ponieważ jako jego starsi koledzy byliśmy wtedy w radzie mieszkańców, to mu uratowaliśmy głowę. Ciekawe, że zapamiętał to, bo po latach, na jakimś bankiecie z rozrzewnieniem dziękował nam za to. Nasi najstarsi fani również pochodzą z II DS-u. Większość z nich była na naszym pierwszym koncercie i nadal kupuje nasze płyty. Czy podczas juwenaliów powstał Big Cyc? J.L. – Nie, zupełnie nie. Z Jackiem i Romkiem graliśmy wtedy jeszcze w Rokoszu i granie punkowych coverów było dla nas tylko odskocznią, zabawą. Nie przywiązywaliśmy do tego żadnej wagi. Ot tak, dla przyjemności w przerwach koncertów Rokoszu graliśmy punkowe kawałki. Musieliśmy to jednak jakoś nazwać. To miała być zabawa na jeden czy dwa koncerty. Kto wie, pewnie gdyby Skiba nie przyszedł wtedy do nas ze swoimi tekstami, to może na takiej zabawie by się skończyło?

BIG CYC.indb 48

J.L. – No widzisz, każdy opowiada coś innego! Ale ja ci teraz powiem, jak było naprawdę. Chyba jeszcze nigdy nie mówiliśmy tego tak serio. Pewnego razu oglądaliśmy u „Pontona” w domu jakiegoś pornola z Samanthą Fox21. Film miał angielski tytuł „Big Tits” – czyli „Wielkie cycki”, a ponieważ szukaliśmy jakiejś nazwy dla formacji, w której zaczynaliśmy grać punkowe kawałki, to w pewnym momencie któryś z nas zajarzył: o kurde, jak to fajnie brzmi po angielsku. Tłumaczenie po polsku brzmiało już gorzej, więc zaczęliśmy kombinować. Wzięliśmy część tytułu po angielsku, część po polsku i tak naprawdę powstała nazwa Big Cyc. Jacek, pamiętasz, które teksty jako pierwsze przyniósł Skiba? J.J. – To były chyba trzy kawałki: „Kapitan Żbik”, „Wielka miłość do babci klozetowej” i „Orgazm”. Wszystkie znalazły się potem na naszej pierwszej płycie. Zaiskrzyło, jak je przeczytałeś? J.J. – Od razu mi się spodobały. To były zupełnie inne teksty niż wtedy śpiewały polskie zespoły. Lombard, Perfect czy Lady Pank przynudzały, a Skiba odwoływał się do innej poetyki: do komiksu z dzielnym milicjantem – kapitanem Żbikiem czy do babci klozetowej. To było coś zupełnie nowego, bo w tamtych czasach nikt nie odważyłby się zaśpiewać o kiblach. Zrobiliśmy razem muzykę do tych piosenek, potem do słów Skiby powstały kolejne i tak uzbierał się materiał na pierwszą płytę. 21 Samantha Fox – brytyjska piosenkarka i modelka. Stała się znana głównie dzięki swojemu obfitemu biustowi.

2009-11-06 01:54:07


5

49

rty rockowe skim deptaku „Konce Happening na ostrow zespołu um iczą”. Fot.: archiw okradają klasę robotn

BIG CYC.indb 49

2009-11-06 01:55:15


5

Big Cyc na horyzoncie

Nie tak szybko. Wtedy nie nagrywało się tak łatwo płyt.

50

pokoju”. Przyszliśmy pod halę Oliwii z transparentami „Rok dla pokoju – dwa lata w woju”, ale znów milicja zwinęła nas po kilku minutach i nikt nas nie zobaczył. Wtedy zdałem sobie sprawę, że aby nas ktoś zobaczył i usłyszał, trzeba być nie pod sceną, ale na scenie. Zespół był więc dla mnie również pomysłem na walkę polityczną.

J.J. – No tak, do płyty była jeszcze wtedy długa droga. Jeszcze grając pod szyldem Rokoszu, zaczęliśmy robić próby w Ostrowie Wielkopolskim, w klubie Browar, który funkcjonował obok nieistniejącego już prawdziwego browaru. Tam A jaki był wtedy pomysł powstał nasz pierwszy prona zespół reszty kapeli? J.L. – Pewnego razu oglągram, który miał być jednoradaliśmy w domu jakiegoś J.J. – Prosta punkowa muzowym występem. pornola z Samanthą Fox. Film miał angielski tytuł zyka do tekstów Skiby. PoK.S. – Nie wiązaliśmy z tym „Big Tits” – czyli „Wielkie żadnych poważnych planów. szło w miarę sprawnie. Skiba cycki”. Wzięliśmy część przyjechał 5-6 razy do OstroByliśmy paczką kumpli, któtytułu po angielsku, część wa na próby i pierwszy prorzy chcieli zrobić jakąś mupo polsku i tak naprawdę gram był gotowy. zyczną zgrywę. Ja byłem zmępowstała nazwa Big Cyc. czony ulicznymi happeningaCo w nim było, oprócz mi z Pomarańczową Alternatrzech wspomnianych już tywą, Rokosz już się kończył, tekstów? więc wszyscy chcieliśmy zrobić coś nowego. Pragnąłem J.J. – W większości kawałki, które potem znalazły połączyć swoje młodzieńcze marzenia o byciu rocsię na naszej pierwszej płycie, a do tego „Karuzela”, kowcem z polityczną działalnością, do której chcianasza wersja „Białego misia”, jakiś numer ze słowałem wykorzystać zespół. Momentem przełomowym był dla mnie rok 1986, mi po rosyjsku w stylu „my igrajem, my śpiewajem”, „Mietek rege”, no i piosenka o Krawczyku, która wegdy jeszcze nie znałem chłopaków. W Gdańsku odszła potem na płytę „Z gitarą wśród zwierząt”. bywał się jakiś duży koncert pod nazwą „Rock dla

„Dżej D – 199 żej” gra i 0 r. F ot.: a śpiewa na rchiw um ze koncercie w Wa społu łczu

BIG CYC.indb 50

2009-11-06 01:55:30


Big Cyc na horyzoncie

5

Kilka słów do narodu. Z planu filmu „Broń chemiczna” – 1990 r. Fot.: arch

iwum zespołu

Program był gotowy i przyszedł czas na pierwszy oficjalny koncert Big Cyca. Jednak wiadomość, którą wtedy puściliście w obieg, dotyczyła nie koncertu, tylko czegoś zupełnie innego.

51 – ogólnie dawało się odczuć atmosferę lekkiego rozluźnienia obyczajowego. My chcieliśmy to obśmiać, pokazać, że dziennikarzy nie interesuje tak naprawdę muzyka, tylko gołe cycki. I co, dziennikarze kupili ten pomysł?

J.J. – Zaprosiliśmy ludzi nie na koncert, tylko na turniej biustów, a pretekstem była 75. rocznica wynalezienia damskiego biustonosza. Stwierdziliśmy, że to jedyna metoda, by przyciągnąć media, bo nikt nie zainteresuje się nikomu nieznanym zespołem, natomiast ludzi zaintrygują nagie biusty. Gołe cycki miały przyciągnąć media? J.J. – Dokładnie tak, choć dziś, gdy w każdym kiosku można dostać kolorowe pisemka dla mężczyzn, to może śmiesznie brzmi. Wtedy to się jednak dopiero zaczynało. Nieśmiało powstawały pierwsze kolorowe gazety z roznegliżowanymi panienkami, w atmosferze skandalu obyczajowego zaczynał się ruch naturystów22 22 Naturyzm (inaczej nudyzm) – praktykowanie przez naturystów (nudystów) nagości w miejscach specjalnie wydzielonych albo odosobnionych, mające na celu zbliżenie się do natury.

BIG CYC.indb 51

J.L. – I to jeszcze jak! Na pierwszy oficjalny koncert Big Cyca, który odbył się w marcu 1988 roku w klubie Balbina, przyjechało mnóstwo dziennikarzy z całej Polski. Było wśród nich sporo dzisiejszych gwiazd: Monika Olejnik, Beata Michniewicz, Piotr Gadzinowski, był Teleexpress i wiele innych redakcji. Pamiętam, że Olejnikowa zrobiła z naszej akcji długi reportaż dla Programu III Polskiego Radia. Kolega miał pieczątkę z nazwą klubu, którą stemplował później delegacje dziennikarzom z całej Polski, stąd dokładnie wiemy, ilu ich wtedy było: 45. Byliście wtedy studentami. Czy nie mieliście kłopotów, żeby zorganizować taką imprezę? K.S. – My po prostu przechwyciliśmy klub na kilku płaszczyznach. Jacek był przewodniczącym samorządu mieszkańców, a nasz kolega – wielki przyjaciel Big Cyca i współorganizator

2009-11-06 01:55:40


5

Big Cyc na horyzoncie

Stara załoga koncertowa: „Aktywny”, „Mroczek”, „Piroman” – 1991 r. Fot.: archiwum zespołu

52

pierwszego koncertu, Piotrek Wesołowski był szefem klubu, więc już wcześniej robiliśmy tam różne happeningi.

A zresztą to miał być jednorazowy występ – nie planowaliśmy nagrywania płyt, robienia kariery etc. Staliście się jednak znani.

No to jak wyglądał ten pierwszy koncert? K.S. – To był bardziej happening, kabaret niż koncert. Oczywiście były piosenki, ale też puszczaliśmy slajdy z różnych pornoli i komentowaliśmy je w stylu: a teraz przed państwem suwnicowa z Huty Katowice, Maria Konopnicka itp. W którym momencie ludzie zorientowali się, że zostali zrobieni w konia?

K.S. – Ale tylko w środowisku studenckim. Szybko wyrobiliśmy sobie podziemną sławę. Rozeszła się fama, że są w Łodzi takie świry jak my i od razu zaproszono nas, już jako Big Cyca, na juwenalia na Politechnice Łódzkiej. To było duże wyróżnienie i nasz pierwszy duży koncert pod tym szyldem. Potem były kolejne zaproszenia, już poza Łódź, do Wrocławia, Białegostoku etc. Gdzie graliście?

K.S. – Po kilku numerach większość publiczności po prostu dała dyla. Na koniec zostało już tylko troje dziennikarzy: Olejnik, Michniewicz i Gadzinowski.

K.S. – Prawie wyłącznie w klubach studenckich, bo o dużych scenach nie mogliśmy nawet pomarzyć. Płacili wam przynajmniej za granie?

Zależało wam na tym, co napiszą i powiedzą o was? K.S. – Zupełnie nie, bo my wtedy mieliśmy w dupie wszystkie media. My je nienawidziliśmy, bo odbieraliśmy je jako takie, którze stają po stronie władzy komunistycznej. Nabijaliśmy się z nich.

BIG CYC.indb 52

K.S. – Dostawaliśmy zazwyczaj zwrot kosztów podróży, a jak jeszcze zostawało na piwo i kiełbaskę, to już było nieźle. Artyści, którzy chcieli zarabiać lepsze pieniądze, musieli przechodzić wtedy tzw. weryfikację. Zbierała się jakaś śmieszna komisja i wystawiała papier potwierdzający,

2009-11-06 01:55:51


Big Cyc na horyzoncie

5

że jesteś artystą. Paranoja, ale przez to, że nigdy nie chcieliśmy przechodzić żadnej weryfikacji, dostawaliśmy za koncert mniej niż jakiś „artysta” ludowy z Kaszub, który miał papiery. I na to jednak były sposoby. Dogadywaliśmy się z organizatorami i np. na scenie były cztery osoby, a w papierach – żeby wszystko grało – wpisywało się z dziesięć osób. J.L. – Był jeszcze jeden sposób. Wpisywaliśmy nazwisko kolegi po akademii muzycznej, który dostawał wyższą stawkę i nie potrzebował weryfikacji. Ale nie o kasę nam przecież chodziło. Chcieliśmy grać i dobrze się bawić. I co, dobrze się bawiliście? Polska nie była wtedy specjalnie wesołym krajem. K.S. – To prawda, milicja wtedy jeszcze rządziła na koncertach. Jak mnie kolejny raz pobili po jakimś występie, to pomyślałem sobie, że zespół nie przetrwa, że to wszystko nie ma sensu. Były koncert też inne incydenty. Gdzieś około 1988 roku kaperaszający na pierwszy Oryginalny plakat, zap la została zaproszona na koncert w słynnym łódzr. 8 198 – „supergrupy Big Cyc” kim klubie 77. Koncert – jak najbardziej legalnie hiwum zespołu. arc .: Fot – zorganizowało Zrzeszenie Studentów Polskich, czyli tzw. „ZSYP” – jak nazywano wyraźnie sprzy53 jającą władzy, jedyną legalną w tym czasie organizację studencką. Ja prowadziłem koncert. W któA jak radziliście sobie z cenzurą23? rymś momencie potraktowałem rozgrzaną K.S. – Jako autor już widownię tekstem, tekstów, to ja musiaże oto w mieście Łołem chodzić z nimi do J.J. – Zaprosiliśmy ludzi nie na kondzi z transportu uciecenzury. Bez pieczątki cert, tylko na turniej biustów, a prekła duża grupa świń, cenzury na tekście nie tekstem była 75. rocznica wynaa zwierzęta, kierując można było oficjalnie lezienia damskiego biustonosza. się instynktem, ruszyzaśpiewać żadnej pioNa pierwszy oficjalny koncert Big ły tłumnie w kierunsenki, a przed każdym Cyca, który odbył się w marcu 1988 roku w klubie Balbina, przyjechało ku ulicy Lutomierskiej. koncertem trzeba było mnóstwo dziennikarzy z całej Polprzedstawić organizaPublika zarykiwała się ski. To był bardziej happening, katorowi listę zatwierśmiechem, bo wszyscy baret niż koncert. Puszczaliśmy dzonych utworów. Ale wiedzieli, że tam właslajdy z różnych pornoli i komeni tak śpiewaliśmy nie śnie była siedziba beztowaliśmy je w stylu: a teraz przed państwem suwnicowa z Huty Katotylko piosenki z listy. pieki. Gramy dalej, gdy wice, Maria Konopnicka itp. Czasem robiłem taki nagle podeszło do mnie numer, że wycinadwóch smutnych pałam pieczątkę cenzury nów, którzy wzięli mnie z zatwierdzonych tekpod ręce i lotem kosząstów na jakiś koncert, cym wrzucili do milicyjnej suki. Na nic zdały się tłumaczenia, że impreza jest legalna. Panowie 23 Cenzura – od 1946 aż do 1989 roku doskonale pamiętali, że parę dni wcześniej zwijacenzurowaniem absolutnie wszystkich publikacji li mnie z jakiegoś happeningu Pomarańczowej Aldrukowanych, a także publicznych przedstawień ternatywy i teraz po prostu zrobili to samo, rozbiteatralnych, estradowych zajmował się Główny Urząd jając przy tym legalny koncert. Kontroli Prasy, Publikacji i Wydawnictw.

BIG CYC.indb 53

2009-11-06 01:56:06


5

Big Cyc na horyzoncie

54 „Obalić berliński mur” – koncert w Łodzi, 1988 r. Fot.: archiwum zespołu

przyklejałem ją do tych, które nie przeszły i wszystko razem kserowałem. Organizatorom mówiłem, że oryginał tekstów z pieczątką cenzury został wysłany do innego klubu, który je przetrzymuje, dlatego przedstawiam tylko kopie. Tak naprawdę było to coś w rodzaju fałszowania dokumentów. Czy były piosenki, które wam cenzura odrzuciła, zakazała ich grania? K.S. – Pewnie, że były. Na przykład „Sąsiedzi”. Choć nie ma w niej ani słowa o polityce, zdaniem cenzury była zbyt wyraźną aluzją do naszych sąsiadów ze wschodu, czyli Związku Radzieckiego. Rzeczywiście nie graliście tej piosenki? K.S. – Czasem graliśmy.

BIG CYC.indb 54

Były jakieś konsekwencje? K.S. – Nie, nie było. Komuna nie była już w stanie tego kontrolować. System się sypał. Czy w tych czasach, czyli pod koniec lat 80., oprócz waszej czwórki przez zespół przewinęli się jacyś inni ludzie? K.S. – Podczas pierwszych trzech koncertów Big Cyca był z nami na scenie w roli szalonego zapowiadacza i wspaniałego showmana Piotrek Trzaskalski, mój dobry kolega z kulturoznawstwa, niesamowity zdolniacha, później znany reżyser i autor scenariuszy, twórca m.in. głośnego filmu „Edi”. On grał nawet dosyć dobrze na gitarze, ale chyba nie pasowała mu nasza punkowa stylistyka. Oprócz niego, przez pierwszych dziesięć lat kapeli zawsze występowaliśmy we czwórkę: „Dżej Dżej”, „Dżery”, Roman i ja.

2009-11-06 01:56:13


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.