Wiedzmin 07 pani jeziora

Page 63

- Rozumiem - kiwnęła głową czarodziejka. - To nic strasznego. Jak dawno temu była ostatnia miesiączka? - Co też ty? - Angouleme poderwała się gwałtownie, płosząc kury. - Nic w tej podobie. Całkiem o co innego idzie! - Słucham więc. - Geralt chce mnie tu zostawić, gdy będzie wyruszał w dalszą drogę. - Och. - Mówi - prychnęła Angouleme - że nie wolno mu mnie narażać i temu podobne głupoty. A ja chcę z nim iść... - Och. - Nie przerywaj mi, dobrze? Ja chcę z nim iść, z Geraltem, bo tylko z nim się nie boję, że mnie Jednooki Fulko znowuż capnie, a tu, w Toussaint... - Angouleme - przerwał jej Regis. - Mówisz nadaremnie. Pani Vigo słucha, ale nie słyszy. Zbulwersowana jest tylko jednym: wyjazdem wiedźmina. - Och - powtórzyła Fringilla, odwracając ku niemu głowę i mrużąc oczy. - O czym to pan raczył napomknąć, panie Terzieff-Godefroy? Wyjazd wiedźmina? A kiedyż to on wyrusza? Jeśli można wiedzieć? - Może nie dziś, może nie jutro - odparł łagodnym głosem wampir. - Ale któregoś dnia na pewno. Nie urażając nikogo. - Nie czuję się urażona - odparła Fringilla zimno. - Oczywiście, jeśli to mnie miał pan na myśli. Wracając zaś do ciebie Angouleme, to zapewniam cię, że sprawę wyjazdu z Toussaint omówię z Geraltem. Gwarantuję ci, wiedźmin pozna moje zdanie w tej kwestii. - No, oczywiście - parsknął Cahir. - Skąd wiedziałem, że tak właśnie pani odpowie, pani Fringillo. Czarodziejka patrzyła na niego długo. - Wiedźmin - powiedziała wreszcie - nie powinien wyruszać z Toussaint. Nikt, kto dobrze mu życzy, nie powinien go do tego nakłaniać. Gdzie będzie mu tak dobrze, jak tutaj? Opływa w luksusy. Ma swoje potwory, na które poluje, zarabiając na tym całkiem nieźle. Jego druh i komiliton jest faworytem panującej tu księżnej, sama księżna też jest mu łaskawa. Głównie z tytułu tego sukkuba, który nawiedzał alkowy. Tak, tak, panowie. Anarietta, jak i wszystkie urodzone panie z Toussaint, są niezmiernie rade z wiedźmina. Sukkub bowiem przestał nawiedzać jakby nożem uciął. Panie z Toussaint złożyły się więc na specjalną premię, którą lada dzień wpłacą na konto wiedźmina w banku Cianfanellich. Pomnażając fortunkę, którą wiedźmin już tam uskładał. - Ładny gest ze strony pań - Regis nie spuścił oczu. - A premia zasłużona. Nie jest łatwo sprawić, by sukkub przestał nawiedzać. Może mi pani wierzyć, pani Fringillo. - I wierzę. A tak przy okazji, jeden z pałacowych strażników, jak twierdzi, widział sukkuba. Nocą, na blankach Wierzy Karoberty. W towarzystwie drugiego upiora. Jakby wampira. Oba demony przechadzały się, przysięgał strażnik, a wyglądały na zaprzyjaźnione. Wiecie coś może o tym, panie Regis? Potraficie wytłumaczyć? - Nie - Regisowi nie drgnęła nawet powieka. - Nie potrafimy. Są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom. - Bez wątpienia są takie rzeczy - kiwnęła czarną główką Fringilla. - Względem zaś tego, jakoby wiedźmin sposobił się do wyruszenia w drogę, wiadomo wam coś więcej? Mnie bowiem, widzicie, nic o takim zamiarze nie wspominał, a zwykł mówić mi o wszystkim. - No jasne - burknął Cahir. Fringilla zlekcewarzyła go. - Panie Regisie? - Nie - powiedział po chwili milczenia wampir. - Nie, pani Fringillo, proszę być spokojną. Wiedźmin nie darzy nas wcale większym afektem ani konfidencją niż pani. Nie szepcze nam do uszek żadnych sekretów, które kryłyby przed panią.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.