Wiedzmin 07 pani jeziora

Page 103

- Bo to informacja nieistotna i dla ciebie całkiem bez znaczenia. Wejdźmy do altany. - Po co? - Wejdźmy. Pierwszą rzeczą, którą dostrzegła po wejściu, była drewniana leżanka. Ciri poczuła, jak w skroniach zaczyna jej tętnić. No jasne, pomyślała, to było do przewidzenia. Czytałam przecież w świątyni romans, napisany przez Annę Tiller. O starym królu, młodej królowej i o żądnym władzy księciu pretendencie. Eredin jest bezwzględny, ambitny i zdecydowany. Wie, że ten, kto ma królową, jest prawdziwym królem, prawdziwym władcą. Prawdziwym mężczyzną. Kto posiadł królową, ten posiadł królestwo. Tu, na tej leżance, zacznie się zamach stanu... Elf usiadł na marmurowym stołem, wskazał Ciri drugie krzesło. Widok z okna zdawał się bardziej go interesować niż ona, a na leżankę nie patrzył w ogóle. - Zostaniesz tu na zawsze - zaskoczył ją - ty moja amazonko lekka jak motylek. Do końca twego motylego życia. Milczała, patrząc mu prosto w oczy. W tych oczach nie było nic. - Nie pozwolą ci stąd odejść - powtórzył. - Nie przyjmą do wiadomości, że wbrew wróżbą i mitom jesteś nikim i niczym, istotą bez znaczenia. Nie uwierzą w to i nie pozwolą ci odejść. Zmamili cię obietnicą, by zapewnić sobie twoją powolność, ale nigdy nie mieli zamiaru tej obietnicy dotrzymać. Nigdy. - Avallac'h - wychrypiała - dał mi słowo. Podobno wątpić w słowo elfa jest obrazą. - Avallac'h jest wiedzącym. Wiedzący maja własny kodeks honorowy, w którym co drugie zdanie mowa o celu uświęcającym środki. - Nie rozumiem, dlaczego mi to wszystko mówisz. Chyba, że... Że czegoś ode mnie chcesz. Chyba, że ja mam coś, czego ty pragniesz. I chcesz pohandlować. Co? Eredin? Moja wolność za... Za co? Patrzył na nią długo. A ona próżno szukała w jego oczach jakiejś wskazówki, jakiegoś sygnału, jakiegoś znaku. Czegokolwiek. - Z pewnością - zaczął wolno - zdążyłaś już trochę poznać Auberona. Z pewnością już zauważyłaś, że jest niewyobrażalnie wręcz ambitny. Są rzeczy, których on nie zaakceptuje nigdy, których nigdy nie przyjmie do wiadomości. Prędzej umrze. Ciri milczała, gryząc wargi i zerkając na leżankę. - Auberon Muircetach - podjął elf - nigdy nie sięgnie po magię ani inne środki mogące zmienić istniejącą sytuację. A takie środki istnieją. Dobre, mocne, gwarantowane środki. O wiele bardziej skuteczne od atraktantów, którymi służki Avallac'ha nasycają twoje kosmetyki. Szybko przesunął dłonią nad ciemno żyłkowanym blatem. Gdy cofnął rękę, na blacie został maleńki flakonik z szarozielonego nefrytu. - Nie - chrypnęła Ciri. - Absolutnie nie. Na to nie zgadzam się. - Nie dałaś dokończyć. - Nie miej mnie za głupią. Nie podam mu tego, co jest w tym flakoniku. Do takiej rzeczy mnie nie wykorzystasz. - Wyciągasz bardzo pospieszne wnioski - powiedział wolno, patrząc jej w oczy. - Samą siebie usiłujesz prześcignąć w biegu. A coś takiego zawsze kończy się upadkiem. Bardzo bolesnym upadkiem. - Powiedziałam: nie. - Zastanów się dobrze. Niezależnie od tego, co to naczynie zawiera, ty zawsze wygrasz. Zawsze wygrasz, Jaskółko. - Nie! Ruchem równie zwinnym jak poprzednio, iście godnym sztukmistrza eskamotował flakonik ze stołu. Potem milczał długo, patrząc na rzekę Easnadh błyskającą wśród drzew. - Umrzesz tu, motylku - powiedział wreszcie. - Nie pozwolą stąd odejść. Ale to twój wybór.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.