2016 06 05 301 11

Page 1

Ja Jestem

Zmartwychwstaniem

Dwutygodnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego Poznań–Wilda www.jajestemzmartwychwstaniem.pl nr 11 (301) 5 czerwca 2016 r.

Ołtarz przy ul. Rolnej na tegorocznej procesji Bożego Ciała, 26 maja. Fot. M. Świderska

Liturgia słowa

Czytanie z Listu św. Pawła Apostoła do Galatów (Ga 1, 11-19) Oświadczam wam bracia, że głoszona przeze mnie Ewangelia nie jest wymysłem ludzkim. Nie otrzymałem jej bowiem ani nie nauczyłem się od jakiegoś człowieka, lecz objawił mi ją Jezus Chrystus.

W tym numerze polecamy:

 Kwestionariusz ks. Tomasza – na pożegnanie – str. 4,

 Refleksje wokół zmiany proboszcza w parafii – str. 5-8,

 Ważne osoby-instytucje z historii parafii – str. 13,  Ostatni odcinek wspomnień p. Emilii o poznańskiej estradzie – str. 16


List do parafian Moi Drodzy, rozpoczęliśmy czerwiec. Miesiąc, który poświęcony jest Sercu Jezusa. Codziennie odprawiamy nabożeństwa ku czci Najświętszego Serca Jezusa. W naszej polskiej pobożności (jakkolwiek myślę, że i tak jesteśmy jednym z nielicznych Kościołów partykularnych w Europie, który podtrzymuje tę tradycję) owe nabożeństwa nie są tak silnie odczuwane jak majowe, poświęcone Najświętszej Maryi Pannie, to jestem przekonany, że warto im poświęcić nieco czasu i uwagi. Kult Najświętszego Serca Jezusa swoimi początkami sięga mistyki średniowiecza, ale ukonstytuował się (jeśli tak mogę powiedzieć) dzięki skromnej francuskiej zakonnicy, św. Małgorzacie Marii Alacoque, która żyła pod koniec XVII wieku. Dzięki objawieniom, których dostąpiła, kult Serca Jezusa rozpowszechnił się na cały Kościół. Ale i tak z oficjalnym uznaniem tego kultu trzeba było czekać prawie sto lat. W jakimś sensie kropkę nad i postawił papież Leon XIII, kiedy w 1899 r. w opiekę Sercu Jezusowemu oddał cały Kościół i ludzkość. W kulcie Serca naszego Zbawiciela chodzi o to – tak przynajmniej ja czytam tę tradycję – aby raz jeszcze rzucić nam przed oczy tajemnicę miłości Boga, która objawiła się (i objawia) najpełniej, najpiękniej i najdobitniej we Wcieleniu Słowa, czyli w człowieczeństwie Jezusa Chrystusa. Serce? Tak. To prawda, to kawałek mięsa, które pompuje krew. Ale to także symbol tego, co w człowieku najbardziej intymnego, najbardziej osobistego. My w czerwcu kontemplujemy serce Jezusa, które zostało na krzyżu przebite dla naszego zbawienia. Jedną z form czci dla tej tajemnicy miłości są czerwcowe nabożeństwa, podczas których odmawiamy litanię do Najświętszego Serca. Czasami uskarżamy się na tę litanijną monotonię (to zresztą dotyczy wszystkich litanii), ale jeśli zdobędziemy się na wysiłek przekroczenia naszych uprzedzeń to odkryjemy, że

ZAPROSZENIE 17 maja 2016 otrzymałem informację, że Ojciec Prowincjał wraz ze swoimi Radnymi odwołał mnie z funkcji proboszcza naszej parafii. W związku z tym serdecznie zapraszam 11 czerwca (sobota) na mszę świętą o godz. 16. Chciałbym ją sprawować w intencji Was, parafian, prosząc Boga o Boże błogosławieństwo dla Was i dziękując za dziesięć lat wspólnej posługi. Po mszy św. spotkajmy się na dziedzińcu kościoła na agapie. o. Adam CR Strona 2

litania to jakiś sposób opowiedzenia nam (po części kategoriami teologicznymi czy też filozoficznymi, po części kategoriami biblijnymi ) po raz któryś historii zbawienia. Moi Drodzy, zapraszam na nabożeństwa czerwcowe, zachęcam do odmawiania litanii do Najświętszego Serca Jezusa. Najlepiej to czynić we wspólnocie, ale jeśli ktoś z Was nie może wieczorami zachodzić do kościoła niech to czyni w domu, prywatnie. Nigdy za wiele opowiadania o Tym, który nas zbawił. Jak zawsze z sympatią o. Adam CR

Rozważanie nad Ewangelią Wspólnoty GALILEA

Słowa Jezusa – jakie one są? ...tobie mówię, wstań. (Łk 7, 11-17) U bram miasta spotykają się dwa kondukty, jeden żałobny, ze smutną matką i drugi z Jezusem, pełen życia. Wielu ludzi dziś obiecuje nam rzeczy, które wydają się nam niezbędne w naszym życiu. Proponują oni zdrowy styl życia, który sprawi, że będziemy dłużej żyć. Polecają produkty która ułatwią nam życie codzienne. Według ich słów skończą się nasze problemy, i te zdrowotne i te bytowe. Ze wszystkich stron słyszymy zachwyt wielu ludzi, którzy już skorzystali z tych dobrodziejstw, a ich życie zmieniło się na lepsze. Słowa tych obiecujących mają wielką moc, przyciągają oni do siebie rzesze ludzi. Ale czy na pewno jest tak, czy ich słowa mają moc? Czy ktoś powie do sparaliżowanego: WSTAŃ! A on wstanie? Czy powiedzą tobie: Twój bliski jest zdrowy, możesz iść do niego i porozmawiać z nim? Czy staną nad grobem twojego bliskiego i każą mu wstać, a on wstanie? Nie, nic z tych rzeczy. Taką moc mają tylko słowa Jezusa. To na jego słowa dzieją się takie rzeczy. To tylko słowo Jezusa przywraca życie tam, gdzie ono obumarło, bo ono, Słowo, ma Moc. Moc, która wypływa Jego Miłości do nas. |


Z życia parafii

Myśli o miłosierdziu Miłosierdzie to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję, że będziemy kochani na zawsze, pomimo ograniczenia, jakim jest nasz grzech.

Papież Franciszek Bulla Misericordiae Vultus

Minęło

 W sobotę, 28 maja, grupa dzieci pierwszokomunijnych wraz z ks. Tomaszem udała się z pielgrzymką dziękczynną do Lichenia.  W minionym tygodniu grupa parafian wraz z ks. Adamem zwiedzała sanktuaria Podlasia.  W czwartek, 2 czerwca, świetlica parafialna świętowała Dzień Dziecka.

 

Nadejdzie

 Zapraszamy na nabożeństwa czerwcowe: w dni powszednie o godz. 18, zaś w niedziele i uroczystości o godz. 18.30.  Dzisiaj, w niedzielę, o godz. 16.30 kolejne spotkanie Wspólnoty Osób Żyjących w Związkach Niesakramentalnych.  W sobotę, 11 czerwca, o godz. 16 zapraszamy na mszę św., podczas której ks. Adam pożegna się z parafianami. Po mszy zapraszamy na agapę.  W sobotę, 18 czerwca,

członkowie wspólnoty Nie Jesteś Sam wraz ks. Adamem udają się na tygodniowy wypoczynek do Zaniemyśla. W niedzielę, 19 czerwca, na mszy św. o godz. 11 pożegnamy ks. Tomasza Sułkowskiego, który kończy posługę w naszej parafii. Zapraszamy seniorów na spotkania wspólnoty Nie Jesteś Sam we wtorki o godz. 15 do świetlicy. W każdy wtorek mszą św. o godz. 18.30 swoje spotkanie rozpoczyna Dom Zmartwychwstania Wspólnoty Chrystusa Zmartwychwstałego Galilea. Po mszy św. spotkanie w mieszkaniu animatora. Spotkania są otwarte. Również w każdy wtorek o godz. 18.30 odprawiamy mszę św., modląc się w intencji Duszpasterstwa Trzeźwości. Po Eucharystii spotkanie grupy wsparcia osób współuzależnionych w salce obok kancelarii parafialnej. W czwartki o godzinie 19.15 spotkanie lectio divina. Kontynuujemy cykl poświęcony Ewangelii wg św. Łukasza. W każdy czwartek od godz. 15 do 21 zapraszamy na adorację Najświętszego Sakramentu. Na za-

Parafia Zmartwychwstania Pańskiego

ul. Dąbrówki 4, 61-501 Poznań, tel. 0 61 833-34-62 Strona internetowa: www.poznancr.pl, e-mail: wildacr@interia.pl Konto bankowe: PKO Bank Polski S.A. III oddział Poznań 44 1020 4027 0000 1902 0313 5498

Biuro parafialne czynne:  od poniedziałku do piątku w godz. od 10 do 12,  w poniedziałki, środy i piątki (z wyłączeniem pierwszego piątku miesiąca) od godz. 16 do 17.30.

kończenie adoracji odmawiamy kompletę. W maju, ze względu na apel jasnogórski, adoracja Najświętszego Sakramentu kończyć się będzie o godz. 20.30.  Każdego 13. dnia miesiąca o godz. 18.30 msza św. w intencji Ojca Świętego, kapłanów, ojczyzny i społeczności Radia Maryja.  Każdego 25. dnia miesiąca o godz. 18.30 msza św. w intencji dzieła duchowej adopcji dziecka poczętego. |

Kalendarz liturgiczny

6 VI – poniedziałek 1 Krl 17, 1-6; Mt 5, 1-12 7 VI – wtorek 1 Krl 17, 7-16; Mt 5, 13-16 8 VI – środa, św. Jadwigi Królowej 1 Krl 18, 20-39; Mt 5, 17-19 9 VI – czwartek 1 Krl 18, 41-46; Mt 5, 20-26 10 VI – piątek, św. Bogumiła, bp., patrona archidiecezji 1 Krl 19, 9a. 11-16; Mt 5, 27-32 11 VI – sobota, św. Barnaby, ap. Dz 11, 21b-26; 13, 1-3; Mt 10, 7-13 12 VI – 11. niedziela zwykła 2 Sm 12, 1. 7-10. 13; Ga 2, 16. 1921; Łk 7, 36 – 8, 3 13 VI – poniedziałek, św. Antoniego z Padwy, pr. i dK. 2 Krn 18, 3-8. 12-17. 22; Mt 5, 38-42 14 VI – wtorek, bł. Michała Kozala, bp. i m. 2 Krn 18, 25-31a. 33-34; Mt 5, 43-48 15 VI – środa, bł. Jolanty, zak. 2 Krl 2, 1. 6-14; Mt 6, 1-6. 16-18 16 VI – czwartek Syr 48, 1-14; Mt 6, 7-15 17 VI – piątek, św. br. Alberta Chmielowskiego, zak. 2 Krl 11, 1-4. 9-18. 20; Mt 6, 19-23 18 VI – sobota 2 Krn 24, 17-25; Mt 6, 24-34 19 VI – 12. niedziela zwykła Za 12, 10-11; Ga 3, 26-29; Łk 9,1824 |

Jeśli w nagłych wypadkach potrzebny jest ksiądz, prosimy dzwonić: 61 833 35 60 lub 61 833 34 62.

5-6-2016

Strona 3


Z życia parafii

Kwestionariusz ks. Tomasza

W tym roku duszpasterskim swoją posługę w naszej parafii kończy po czterech latach ks. Tomasz Sułkowski, który dekretem prowincjała zgromadzenia zostanie przeniesiony do parafii w Złocieńcu. W niedzielę 19 czerwca, o godz. 11.00 ks. Tomasz odprawi swoją pożegnalną mszę św. Z czasu mojej posługi w tej parafii najbardziej jestem zadowolony z... … ze wspólnoty Liturgicznej Służby Ołtarza. Udało się zbudować piękną i odpowiedzialną wspólnotę opartą nie wyłącznie na osobie księdza, lecz na samych ministrantach i ich rodzicach... Bardzo dużo wspólnie stworzyliśmy, czerpiąc z doświadczenia historii wspólnoty. Zadowolony jestem również z posługi wśród dzieci. Nauczyłem się dużo od najmłodszych i mam nadzieję, że dalej będę czerpał pomysły od dzieci i ich rodziców. Nie udało się… Hm... co się nie udało? Myślę, że nie udało mi się powiększyć aż tak licz-

nie ministrantów, jak bym chciał i jak założyłem sobie na początku mojej posługi. Mam nadzieję, że wspólnota w przyszłości powiększy się i będzie dalej pięknie służyć przy ołtarzu Pańskim. Żałuję... … a raczej przepraszam, że czasem w mojej posłudze duszpasterskiej nie dawałem z siebie 150 procent. Mam nadzieje, że zostanie mi to wybaczone.

Najmilej będę wspominał... … współpracę z ministrantami, Załogą Pana Boga i ich rodzicami. Dzięki wspólnej pracy z Grzegorzem i Mariką udało się stworzyć filmik promujący naszą piękną parafię z wielkimi tradycjami, o których może czasem zapominamy. Za trud pracy Grzegorza i Mariki jestem bardzo wdzięczny. Poza tym: wspólne wyjazdy dzieciaków na ferie, Mini-Emaus i każde miłe chwilę spędzone w tej wspólnocie Ministranckiej, Załogi Pana Boga i parafialnej. Życzę... … wspólnocie Ministranckiej i Załodze Pana Boga, aby jeszcze bardziej wzrastali poprzez swoją posługę w parafii. Niech zawsze pamiętają, że to, co robią w parafii, robią na chwałę Pana, a nie swoją. Do miłego spotkania! | (RED) Fot. Ks. Tomasz – trener na tegorocznych zawodach w ramach Mini-Emaus

Przeszczep się nie przyjął

Potrzebna dalsza pomoc

Wnuk naszej parafianki, Kajetan Lipowicz, cierpiący na pęcherzowe oddzielanie się naskórka, przebywa w Stanach Zjednoczonych. Ma już za sobą pierwszy przeszczep komórek macierzystych, ale niestety – nie przyjął się. Konieczne jest powtórzenie operacji, co wiąże się z wyższyStrona 4

mi kosztami leczenia. Dlatego ponownie apelujemy o pomoc. Tym razem wpłat należy dokonywać bezpośrednio na konto fundacji, pod skrzydłami której jest Kajtek. | Wpłata darowizny Nazwa OPP: Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" KRS 0000037904 Cel szczegółowy: 22074 Lipowicz Kajetan


Z życia parafii

Wołanie na puszczy Z odwołaniem księdza proboszcza było tak… 17 maja gruchnęła wiadomość, że ks. Adam decyzją prowincjała i radnych zgromadzenia został odwołany z funkcji proboszcza naszej parafii. I rozdzwoniły się u nas telefony, skrzynka mailowa nie nadążała odbierać reakcji wzburzonych parafian – „dlaczego tak nagle?!”, „co się stało?!”. Większość oburzał sam fakt, że ks. Adam zostaje przeniesiony. Jak tłumaczył jednak sam zainteresowany, odwołanie proboszcza po trzech kadencjach odbytych w jednym miejscu może przyjść w dowolnym czasie, niekoniecznie po skończeniu rozpoczętej czwartej kadencji. Bywa z tym różnie, bo takie – dość indywidualne – procedury obowiązują w zgromadzeniu zmartwychwstańców. Nie pozostaje nic innego, jak się temu podporządkować. Jednak mało komu to tłumaczenie się spodobało – fala emocji rosła i – co pokazały kolejne dwa tygodnie – wciąż rośnie. Wykorzystaliśmy więc ten konkretny przypadek, by księżom zmartwychwstańcom zaproponować nieco inne podejście. Szczególnie, gdy po tylu kadencjach odwołuje się kogoś z miejsca i wspólnoty, którym poświęcił z pełnym zaangażowaniem tyle czasu. Okazję do rozmowy stworzyła wizytacja prowincjała odbywająca się w domu księży na Wildzie w dniach 19-20 maja. Nadmienimy, że wszelkie podjęte przez nas kroki, łącznie z publikacją tego tekstu, nie były konsultowane z ks. proboszczem Błyszczem. Informowaliśmy jedynie o zamiarach, nie czekając ani na opinię, ani tym bardziej na zgodę. Były to wyłącznie oddolne inicjatywy, zresztą niejedyne. Poza poniżej opisaną wiemy o dziewczętach z Camapanelli, które rozmawiały z księdzem prowincjałem o odwołaniu ks. Adama, oraz innych apelach naszych parafian – osobistych i listownych. 5-6-2016

W piątek, 20 maja po mszy św. wieczornej udało nam się bez zapowiedzi spotkać z ks. prowincjałem Krzysztofem Swołem. Wspólnie z Pawłem Kamińskim, również członkiem rady ekonomicznej, dosłownie wymusiliśmy na prowincjale rozmowę. Mimo napiętego harmonogramu dnia ksiądz poświęcił nam prawie godzinę, za co jesteśmy wdzięczni. Podkreślaliśmy, że nie przyszliśmy protestować przeciwko samemu odwołaniu ks. Adama (ponoć takie protesty tylko bardziej odchodzącym księżom szkodzą (!)), aczkolwiek nie kryliśmy rozczarowania tą decyzją. Szliśmy upomnieć się o głos wiernych, którzy tę parafię tworzą i nie chcą być traktowani przedmiotowo. Bo lakoniczna decyzja ni stąd, ni zowąd o odwołaniu szanowanego i raczej lubianego proboszcza, który przez tyle lat bezsprzecznie wiele dobrego zrobił dla parafii i parafian (nawet gdy nie każdy musi pochwalać każdy rodzaj działalności ks. Adama czy sposób jej prowadzenia), oraz brak informacji o tym, kto go zastąpi, została tak odebrana – jako nieliczenie się z głosem zainteresowanych.

My, parafianie

Zapytaliśmy o powód odwołania. Bo skoro jest dobrze, to czemu nagła zmiana? Ksiądz Swół miał za każdym razem jedną odpowiedź – kadencyjność, która obowiązuje w zakonie, oraz śluby posłuszeństwa, które składa każdy ksiądz zmartwychwstaniec. Zmiana zaś nie jest nagła, bo w takim trybie zawsze odwołuje się księży w tym zgromadzeniu. Przekonywaliśmy, że skoro ktoś tyle lat poświęca jednej wspólnocie, zostawia tu kawał swojego życia, jest związany z wieloma wspólnotami, które stworzył, Strona 5


Z życia parafii

bo chyba zgodzimy się, że rozpalił życie wspólnotowe, to można było nas, jako osoby tworzące to miejsce, przygotować na takie poważne zmiany i od razu poinformować, kto przyjdzie w zamian. „Nie ma takiego obowiązku” – usłyszeliśmy. Do nas z kolei nie trafiał argument, że 11 lat temu w taki sam sposób odwoływano ks. Landzwojczaka (po dwóch kadencjach) czy 18 lat temu ks. Hanzewniaka (po czterech) – bo gdybyśmy tu byli, to może też zaznaczalibyśmy potrzebę nieco innych relacji na linii ksiądz przełożony – wierni. Skoro, zgodnie z nauczaniem Kościoła, to wierni tworzą Kościół, to czemu nikomu nie przyszło przez myśl wysłuchać najpierw głosu wiernych? O tym, czego nam w prowadzonej dotąd przez ks. Błyszcza parafii może brakować, co chcielibyśmy zmienić przy nowym rozdaniu, a co podtrzymać. Dlaczego zgromadzenie zmartwychwstańców praktykuje od lat taką formę komunikacji, która stwarza asumpt do plotek? Brak podania powodów odwołania lub celu przenosin pozostawia miejsce na niezdrowe domysły. Dlatego zamierzaliśmy pokazać, o co chodzi. Po raz kolejny usłyszeliśmy o ślubie posłuszeństwa i wyjaśnienie na temat rozdzielności funkcji przełożonego i proboszcza. Na pytanie, dlaczego by wreszcie – po tylu latach, nie odciążyć ks. Adama i zostawić mu tylko probostwo – odpowiedzi się nie doczekaliśmy się. Ksiądz Adam ma być przełożonym w innym miejscu i koniec. (Na marginesie – ciekawe, że tyle lat prowincji nie przeszkadzał fakt, że ks. Adam – niekoniecznie z własnej woli – te dwie funkcje tu łączył). Ksiądz Swół jest od roku prowincjałem – ale do 17 maja nie znalazł sposobności na odwiedziny parafii, jednej z 15 polskich placówek tej prowincji. Podjął decyzję przed wizytacją domu, a w parafii od czasu swojego odejścia w 2000 roku nieczęsto bywał. Twierdzi, że bacznie obserwował parafię jako radny. Z Krakowa i Gdańska? Zapytany o liczbę wspólnot, które tu są, zapewnił, że przygotował sobie ich spis w oparciu o stronę internetową parafii i rozmowy z zakonnikami i przekaże je następcy ks. Błyszcza. Ma je na piśmie po to, by za rok czy dwa sprawdzić, jak im się wiedzie. Upomnieliśmy się, że w dobrym tonie – względem parafian i osoby żegnanej – byłoby podanie, kto zastąpi dotychczasowego proboszcza. Tak się robi we wszystkich organizacjach, firmach i instytucjach – zapowiada odejście z określonym dniem i przyjście nowej osoby, którą się przedstawia. Na tę propozycję usłyszeliśmy dobitne „to nie wchodzi w rachubę”, a uzasadnienie udowodniło, że tak chętnie wcześniej wspominane śluby posłuszeństwa są dość wybiórczo traktowane w zgromadzeniu. Jaki pomysł księża zmartwychwstańcy mają na tę parafię, w sumie też się nie dowiedzieliśmy, ponieważ jedyną ambicją jest utrzymanie tego, co już jest (czyli zmiana jest po to, by zachować stan obecny). Ale obietnicy, że tak będzie, ksiądz prowincjał absolutnie Strona 6

nie może złożyć, bo nie może swoim współbraciom nakazać działań wbrew ich osobistym charyzmatom. To była odpowiedź na prośbę o gwarancję kontynuowania Wspólnoty Związków Niesakramentalnych, która jest jedyną taką w naszym regionie i która sukcesywnie się rozrasta. Próbowaliśmy argumentować dobrem osób, tych, które dzięki takim wspólnotom do Kościoła wróciły, a teraz – z braku duszpasterza, którym przecież nie musi być nowy proboszcz – mogą nie znaleźć miejsca w parafii. Ta akurat wspólnota – mimo oddolnych wysiłków wiernych – bez księdza raczej nie ma racji bytu. Przez 40 minut na zmianę słyszeliśmy, co jest powinnością lub odpowiedzialnością odchodzącego proboszcza lub pozostających w tej parafii świeckich. Również argument o tym, że przy takim trybie postępowania księża zmartwychwstańcy zamrażają życie w parafii na około pół roku, nie spotkał się ze zrozumieniem, bo przecież mamy jeszcze czas. Trudno jednak wakacje uznać za miesiące aktywności – i to w każdej dziedzinie życia, poza plażowaniem i „łomżingiem”. Zdaniem księdza prowincjała, kontynuacja wszelkich działań też zależy od nas, wiernych. Tak jakby ksiądz prowincjał zapomniał, kto ma prawo podpisywać umowy na wykonanie remontów w parafii, kto może wyznaczyć księdza do tej czy innej posługi, gdy żaden na ochotnika się nie zgłosi… I jakby nie miał pojęcia o ilości spraw tego miejsca, których przekazanie i przejęcie naprawdę wymaga czasu, jeśli ktoś chce to zrobić rzetelnie i odpowiedzialnie podejmować ważne decyzje… No ale zgodnie z procedurami w zgromadzeniu jest jeden dzień na przekazanie protokołów między proboszczami w obecności dziekana. Jakie to proste…

Wy, zgromadzenie

Jako duszpasterze macie za / ze sobą stado… owiec. Nie baranów. Problem w tym, że w całej tej sytuacji poczuliśmy się potraktowani jak te drugie. Ksiądz prowincjał nie był zainteresowany naszymi propozycjami, więc nie oczekujemy nawet refleksji nad naszymi pomysłami. Zaproponowaliśmy, by na przykład we wrześniu zapowiadać wiernym, że planowana jest zmiana proboszcza, więc do czerwca parafia ma być – wspólnymi siłami – przygotowana do przekazania, a szczegóły zostaną podane wiosną. Gdy jest to na rękę i wygodne, to posługujecie się definicją „Kościół to wierni” – bo wypada lekcje przeczytać, przygotować ołtarze, wykonać remonty, posprzątać kościół i obejście, ale gdy przychodzi do konkretnych decyzji, to wierni nie mają nic do gadania i traktowani są tylko przez pryzmat złotówek wpadających do koszyka i skarbon lub jako cyferki w dorocznym liczeniu dominicantes. Jednym mało kulturalnym i mało „dzisiejszym” zachowaniem 10letnie wysiłki ks. Adama, by udowodnić, że wierni są podmiotem, a nie przedmiotem w parafii, zostały


przekreślone. Pozostaje nam walczyć dalej, tj. działać z równym zacięciem co dotąd, ale już przy boku nowego proboszcza, i udowadniać, że mamy głos oraz swój rozum, a czasy feudalizmu w Kościele wolno, acz nieuchronnie przemijają. Wolność wyboru objawia się zaś tym, że chodzi się za duszpasterzami do innych parafii czy kościołów, co niestety osłabia wspólnotowość w opuszczanej parafii. No i to w drugim kościele daje się na tacę. To już się dzieje w Polsce i przyprawia o siwe włosy lub łysinę księży opłacających rachunki lub regulujących zobowiązania wobec kurii. Martwi fakt, że jako zgromadzenie nie mówicie jednym głosem, nie macie jednego wspólnego celu (tj. świeccy go nie widzą). Wizja, strategia to pojęcia z gatunku since fiction. Jako swój charyzmat określacie prowadzenie parafii jako wspólnoty wspólnot, a macie problemy z utrzymaniem dorobku swoich poprzedników – nie chcecie się nawet postarać, by dzieła były odgórnie pielęgnowane i doglądane, pozostawiacie to w gestii poszczególnego człowieka. Zamiast cieszyć się tym, co i jak udało się zrobić, pozostajecie obojętni tylko dlatego, że wam – osobiście – coś się mniej podoba, albo w tym się nie odnajdujecie – „nie czujecie tego duszpasterstwa”. A gdzie tu szczęście, błogosławieństwo wiernych, których to dobro dotknęło? Gdzie tu troska o dusze – gdzie właśnie duszpasterstwo? No i gdzie wasza wspólnota – sięganie do wspólnych zasobów i ratowanie się tymi, którzy owe duszpasterstwo naprawdę czują i mogliby je kontynuować? Gdzie troska o pielęgnowanie wypracowanego dobra? Powiedzmy, że kupiliśmy argument, że liczy się dobro wyższe od parafialnego – zasady zgromadzenia. Tylko nie usłyszeliśmy, co zmartwychwstańcy lub wyżej – Kościół zyskają, przenosząc ks. Adama na wieś, nie wyznaczając żadnych celów duszpasterskich. Czy ze wszystkich dzieł prowadzonych przez zmartwychwstańców to mały dom zakonny w liczącej kilkuset mieszkańców świętokrzyskiej wsi potrzebuje talentów homiletycznych, językowych, medialnych, organizacyjnych, pisarskich czy retorycznych w jednej osobie? Albo: czy właśnie te talenty tego zakonnika zostaną tam optymalnie wykorzystane w posłudze przełożonego domu (w myśl ewangelicznej przypowieści o talentach)? 5-6-2016

Z życia parafii

Nastawmy się pozytywnie! Choć wielu z nas jest w minorowym nastroju z powodu odejścia osoby darzonej sympatią, spróbujmy nieco pozytywniej spojrzeć w czekającą nas przyszłość, tj. na przyjście nowego proboszcza oraz jednego księdza (w miejsce ks. Tomasza Sułkowskiego). Prawdą bowiem jest, że wiele zależy od nas samych. Po pierwsze, nie zrażajmy się – kontynuujmy wszystko to, co dotąd robiliśmy, w czym uczestniczyliśmy, co popieraliśmy z równym zaangażowaniem i determinacją – wyznaczajmy terminy spotkań wspólnot, które dotąd się spotykały, i zapraszajmy nowych księży do współudziału. Jeśli sami się nie zainteresują wspólnotą, to drążmy, bo część naszych wspólnot bez księdza funkcjonować nie może. Po drugie, domagajmy się – mam nadzieję, że wprowadzony dobry zwyczaj kazań katechetycznych będzie utrzymany – czy to siłą jednego czy wszystkich tu posługujących księży. Tematów zapewne nie zabraknie. Takich dzieł do kontynuacji jest więcej – każdemu zależy na innych, ale mówmy o tym głośno do osób decyzyjnych, a nie tylko między sobą.

Po trzecie, jeśli taka będzie wola nowego proboszcza, działajmy w Radzie Parafialnej. Wraz ze zmianą proboszcza, zgodnie z przepisami archidiecezji poznańskiej, wygasa kadencja Rady Parafialnej. Czy nowy proboszcz powoła tych samych członków – choćby na początek? Trudno powiedzieć, choć ks. Błyszcz deklaruje, że będzie to rekomendował. Po czwarte, dajmy szansę – inaczej nie znaczy, że gorzej. Może nowy ksiądz proboszcz będzie lepiej posługiwał się zegarkiem?  Może dotrze do tych, którzy obecnie czuli się – zasadnie lub nie – zmarginalizowani, nie odsuwając pozostałych? A może zaproponuje coś innego, jeśli gdzieś jednak powstanie pustka?

Zmiany nie zawsze oznaczają pogorszenia. Jeśli jednak zacząłby się pisać gorszy scenariusz, a rozmowy, próby mediacji i wpływu na życie parafialne spełzłyby na niczym, to ponownie przypomnimy o sobie władzom zgromadzenia. | ROMANA ZYGMUNT

Strona 7


Z życia parafii

W obliczu takich przenosin obecnego księdza proboszcza zasłanianie się tym, że prowincjał nie może zmusić nikogo do działania wbrew jego osobistym charyzmatom, brzmi doprawdy mało logicznie. Na tę zmiennę i czasem nieprzewidywalną rzeczywistość w parafiach zmartwychwstańczych skarżą się ludzie – nasi rozmówcy, o dużo dłuższym stażu w tej parafii. O ile zrozumiałe jest, że zakony częściej wymieniają proboszczów niż biskupi księży diecezjalnych i stoją za tym praktyczne argumenty (choćby o nadmiernym przywiązywaniu się do miejsca i ludzi czy braku zapału i energii przy zbyt długim pobycie w parafii), o tyle brakuje tu często logiki i planu w wymianie. Niektóre zmiany personalne (w skali kraju) wyglądają jak przestawianie pionków na szachownicy bez pomysłu na całą grę – ani sami księża nie powinni być traktowani tak przedmiotowo, choć ślubują posłuszeństwo, ani wierni, którym się podsuwa lub odsuwa jakąś osobę – niczym pionek. I o ile takie roszady znajdują jeszcze uzasadnienie formacyjne i rozwojowe u 20- czy 30-latków, tj. młodych księży, którzy muszą nabrać różnorodnych doświadczeń (co też nie oznacza, że wszystkich możliwych), to u 50- czy 60-latków nie zawsze odbywa się to z godnością i poszanowaniem dla wieloletniej posługi i talentów. Parafian razi fakt, że przynoszące efekty działania zapoczątkowane przez jednego księdza podczas jego czasowej nieobecności są zawieszane, a po jego odejściu odchodzą do annałów, o ile nie jest to opieka nad ministrantami, młodzieżą czy dziećmi – swoistym parafialnym must be w Polsce. Nie gracie do jednej bramki nawet w ramach jednej wspólnoty parafialnej. My to widzimy! Trudno też dziś znaleźć wspólny wyróżnik parafii zmartwychwstańczych na tle innych – właśnie wspólnotowe życie mogłoby nim być – niech wasze parafie tętnią wspólnotami, nabożeństwami, spotka-

Podziel się żywnością!

Dziś, w pierwszą niedzielę miesiąca, zbiórka żywności dla potrzebujących, którymi opiekuje się parafialny zespół Caritas.

Prosimy o przynoszenie trwałych produktów. Przypominamy, że jesteśmy zdani wyłącznie na pomoc parafian. Za wszelką pomoc Bóg zapłać! Strona 8

niami okołoreligijnymi. Ale tego nie załatwi się wokół tylko tych trzech wspomnianych grup – to ważne, ale za mało na dzisiejsze potrzeby duchowe. Na tym tle parafia wildecka zaczęła się wyróżniać. Co z tego? Czas pokaże. Na Wildzie mamy wysoko postawioną poprzeczkę, a przed nami – parafianami i nowym proboszczem – trudne zadanie jej utrzymania. Czy się uda? Oby! Będziemy się o to modlić, a nowemu duszpasterzowi z całych sił w tym pomagać – dla wspólnego dobra. Chcieliśmy zaproponować księżom zmartwychwstańcom, że może nadszedł czas na przemiany i bardziej przemyślane dokonywanie zmian we funkcjach proboszczów w całej Polsce – poprzedzone dogłębnym rozeznaniem – zarówno wśród braci, jak i wiernych. My – współpracując z księżmi na co dzień mamy swoje obserwacje, uwagi i wnioski, ktoś patrzący z góry lub daleka – swoje. I one mogą się spotkać z korzyścią dla obu stron. Albo przynajmniej bez straty dla obu. Bez pośpiechu (którego zresztą młyny Kościoła tak nie znoszą), za to w wyniku dialogu (choćby Rady Parafialnej z przedstawicielami władz zgromadzenia). Niestety to chyba zbyt śmiałe propozycje i w polskim Kościele jeszcze wielu wiernych zdąży się zniechęcić do sklerykalizowanej struktury, nim ktoś odważy się na skuteczniejsze korzystanie z roztropności i zdrowego rozsądku. A przecież model zmiany proboszczów funkcjonujący w zgromadzeniu zmartwychwstańców nie jest jedyny. Nie jest też elementem doktryny wiary. W różnych krajach, różnych zakonach wygląda to różnie. Nie twierdzimy, że – dla przykładu – model szwajcarski, gdzie wspólnota parafialna za sprawą Rady Parafialnej zatrudnia (wynajmuje) księdza, który na jej rzecz posługuje, jest optymalny. Ale pomiędzy decyzją administracyjną (ukazem carskim) a umową zleceniem z wybranym księdzem jest sporo przestrzeni – na wzajemny szacunek i poznanie opinii (rozeznanie). Bo przecież ostateczna decyzja i tak zależy – w naszym wypadku – od zgromadzenia. Czy jesteśmy zadowoleni z tej rozmowy? Tak – że ogóle do niej doszło. Nie – ponieważ z niej, według nas, nic nie wynikło, a wydźwięk zdominowały emocje i próba sprowadzenia wszystkiego do żalu za odchodzącym księdzem oraz strachem przed zmianą. Czy żałujemy? Nie – bo mimo wszystko wierzymy, że ten głos kiedyś gdzieś dotrze tam, gdzie i jak powinien. | ROMANA I LESZEK ZYGMUNTOWIE


Wiara

Pewna wieczerza

Kazanie wygłoszone przy IV ołtarzu procesji w Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.

Czy bohaterem dzisiejszej uroczystości jest serratia marcescens? Pytacie, kto to taki. Już odpowiadam. To taka bakteria, którą każdy z nas posiada. Należy do flory fizjologicznej człowieka. Raczej nie stanowi zagrożenia. Chyba że ktoś z nas ma obniżoną odporność fizjologiczną.

Przywołanie jej dzisiaj nie jest jednak związane z tym, że to taka niechciana towarzyszka naszego organizmu i nam może zaszkodzić. Nawiązał do niej jeden z najbardziej poczytnych polskich portali, publikując materiał dotyczący uroczystości Bożego Ciała. Materiał opublikowany w Internecie stanowi pokłosie pewnego artykułu (o czym jednak autorzy materiału nie informują), który w 1994 roku ukazał się w czasopiśmie American Society for Microbiology. Jego autorka, Johanna C. Cullen, dowodzi, że wspomniana bakteria, żerując na skrobi (składnik hostii), produkuje czerwony pigment stwarzający wrażenie krwi. Takie miałoby być (w dużym uproszczeniu) racjonalne wytłumaczenie cudów eucharystycznych, którymi żyła chrześcijańska Europa. I tak być może jest. Być może serratia marcescens wywołuje takie

5-6-2016

skutki. I te wszystkie cuda eucharystyczne mają swoje wytłumaczenie w niej. Być może. Ale ja nie jestem tutaj, przy tym czwartym ołtarzu procesji Bożego Ciała, ze względu na jakąś bakterię. Ja tutaj jestem ze względu na pewną wieczerzę. Wieczerzę, którą pewien Rabbi z Nazaretu spożywał ze swoimi przyjaciółmi i uczniami. Najprawdopodobniej miało to miejsce w jakiś kwietniowy wieczór na początku lat trzydziestych naszej ery. Niektórzy z tych uczniów zostawili rabbiego. Niektórzy go zdradzili. Niektórzy nie rozumieli, co się dzieje. Zachowujemy się podobnie, więc nie powinno nas to ani gorszyć, ani dziwić. Podczas tej wieczerzy Rabbi, wiedząc, że za kilkanaście godzin zostanie skazany i ukrzyżowany, interpretował tę swoją śmierć. To testament. W tej interpretacji, przekazanej przez ewangelistów, wydaje się, że trzeba uchwycić pewien szczegół. Ten szczegół to deklaracja, że Rabbi robi to ze względów na uczniów. Dla nich. W nich – bo tak trzeba to widzieć – dla nas. Dla mnie zatem również. Dlatego jestem tutaj. Ze względu na to, że prawie dwa tysiące lat temu Jezus, Rabbi z Nazaretu, powiedział do tych, którzy za Nim podążali, że tej jego obecności potrzebują. Że ta obecność ma swój wymiar odkupieńczy, zbawczy. A to oznacza, że muszę uznać, że On widzi we mnie coś, co sprawia, że potrzebuję Jego łaski, Jego obecności, Jego czułości. To coś to moja grzeszność. Do grzeszności można odnosić się na wiele sposobów. Można ją wypierać i mówić, że jej nie ma. Można z niej zrobić produkt medialny i nią się chełpić. Można do niej się przyzwyczaić i wypracować pewną kohabitację. Można ją także przyjąć jako jedyne i ostateczne słowo na temat człowieka. Piętno, które nas radykalnie unicestwia. Jak Jezus odnosi się do grzeszności człowieka? Do mojej grzeszności? W swoim przepowiadaniu, w swojej misji przyjmował grzeszników. Jak dalece ta otwartość była posunięta, najlepiej widać na krzyżu. W chwili śmierci modli się o miłosierdzie dla swoich oprawców. Nigdy nie będzie za wiele powtarzać, że została objawiona miłość, która nikogo nie wyklucza, Strona 9


Kazanie nie elimnuje. Nawet tego, kto mieni się wrogiem Jezusa. Teologia wypraco-wała taki urzekający sposób mówienia, że Bóg grzesznika przyjmuje, a odrzuca grzech. To brzmi bardzo przekonywająco. I zapewne jest prawdziwe. Ale... Zarzucano Jezusowi, że jada z grzesznikami, z celnikami i z prosty-tutkami. Próbuję sobie wyobrazić tamte spotkania. I zastanawiam się, w jaki sposób dokonać rozróżnienia (tego teologicznego) między kobietą, która włosami ociera stopy Pana, a tym, że się prostytuuje? Jak oddzielić jej osobę od jej czynów? Jak odseparować Szymona, przyjaciela Jezusa, od faktu wyparcia się tej przyjaźni na dziedzińcu pałacu arcykapłańskiego? Takich sytuacji w ewangeliach jest znacznie więcej. Być może istnieje jakaś konstrukcja myślowa, która pozwala na to, aby oddzielać grzesznika od grzechu. Ale egzystencjalnie, konkretnie bez zgody na dwuznaczność, nie da się tej bliskości okazywanej przez Jezusa grzesznikowi obronić. Być może kiedyś znajdziemy czas i możliwość, aby o tej dwuznacznej miłości Jezusa, Boga opowiedzieć. Dzisiaj spróbujmy przyjąć te dwie intuicje: ze względu na nas, dla mnie i w sposób radykalnie niewykluczający. Amen. | KS. ADAM BŁYSZCZ CR

Fot. M. Świderska

Uroczyście, choć coraz ubożej

W

czwartek 26 maja ulicami naszej parafii przeszła uroczysta procesja Bożego Ciała, tym razem przez część parafii usytuowaną przy ulicach: Rolnej, Partyzanckiej, Czwartaków. Pomimo pochmurnej aury nie spadła ani kropla deszczu. W procesji licznie wzięli udział parafianie, choć nie można oprzeć się wrażeniu, że z roku na rok ich ubywa. Znaleźli się na szczęście panowie do niesienia baldachimu, nie brakowało kompletu ministrantów z kadzidłami, pań niosących feretrony, biednie jednak na tle tego orszaku prezentowały się dzieci pierwszokomunijne, w tym dziewczynki sypiące kwiatki. Tu nadrabiały młodsze dzieci i chwała im za to, a właściwie ich rodzicom za poświęcenie czasu i przygotowanie białego stroju dla swych córek i dopilnowanie samego sypania kwiatków. Strona 10

Gdy jednak przypomnieć sobie procesje sprzed lat, to trochę bawi widok matek idących razem z dziećmi procesji – tworzy się alternatywna kolumna pań z siatkami z kwiatami, każda samodzielnie pilnująca porządku. Dawniej były od tego oddelegowane dwietrzy osoby, a dla małych dziewczynek udział w takiej procesji i pełnienie tej kwiatowej roli było nie lada wyzwaniem i sprawdzianem z samodzielności. Żal dziś, że spośród tylu dzieci przystępujących w naszej parafii do Pierwszej Komunii Świętej znalazła się zaledwie garstka dziewczynek uczestniczących w procesji Bożego Ciała. I znów – kiedyś było to nie do pomyślenia. Przejście z procesją było wpisane w całą uroczystość przystąpienia do stołu Pańskiego. Udział w procesji był często wyrazem dumy – że ja też uczestniczę już w pełni w Eucharystii. Zrozumiałe jest, że dawniej tyle osób nie korzystało z takich wynalazków jak długi weekend i po prostu więcej nas było na miejscu. Ale długie weekendy są co roku, a dziecko przystępuje do Pierwszej Komunii raz. Niestety to kolejny dowód tego, że po przyjęciu przez dzieci Pierwszej Komunii rodziny kończą swoje zainteresowanie życiem kościelnym i parafialnym. Zresztą wydaje mi się, że niestety nasze parafialne procesje ubożeją z roku na rok. Coraz mniej przystrojonych okien, wywieszonych flag, a co za tym idzie, święto to jakby traci na swym znaczeniu. Co będzie, gdy zabraknie tych starszych parafian, którzy dziś jeszcze hołdują tym tradycją? Czy młodsi ludzie je przejmą? Sądząc po frekwencji ludzi młodszych, nie rokuje to najlepiej, młodzież wszak generalnie ma dość lekceważący stosunek do samego Kościoła i większości obrzędów. Dało się to zauważyć podczas procesji – gdy przy podniesieniu monstrancji i błogosławieństwie na cztery strony świata na skrzyżowaniu Hetmańskiej i Rolnej jakiś rozbawiony młodzieniec krzyknął, wychylając się z samochodu: „Nie klękajcie przede mną, nie musicie” (dołączając kilka przekleństw). Dało się słyszeć karcące szepty i widać było zdziwione spojrzenia uczestników procesji. Głośno nikt nie zwrócił uwagi chłopakowi – ignorancja często jest najlepszą reakcją. Być może ów człowiek był niewierzący, ale czy nie żyjemy w kraju katolickim, czy procesje w tym dniu są czymś niezwykłym lub czymś tak nachalnym? Czy tak mu przeszkadzało zatrzymanie ruchu na małe 10 minut, że musiał wulgarnie zareagować? A może myślał, że jego żart rozbawi resztę towarzystwa. Przykre są takie zachowania i dlatego tak ważne jest dzisiaj świadectwo nas, ludzi wierzących, nasze uczestnictwo w życiu Kościoła i naszej wildeckiej wspólnoty. | (MŚ)


Sąd Ostateczny (Mt 25, 31-39)

Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić;

Wiara

byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie". Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? Spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".

Nieumiejętnych pouczać

Uczynki miłosierdzia Kazanie katechetyczne z niedzieli 22 maja

Czynimy kolejny krok w rozważaniach o uczynnie powinny być dla mnie obojętnymi. Nikt z nas kach miłosierdzia i przechodzimy do drugiego uczynprzed Bogiem nie jest samotną wyspą. Właśnie w tym ku co do duszy. Jest to chyba jeden z najtrudniejszych fakcie leży podstawa i nakaz wypływający z uczynku uczynków, jaki jest nam dane spełniać. Trudność ta miłosierdzia: Nieumiejętnych pouczać. wynika z wielu aspektów, między innymi z tego, że Każdy z nas musi sobie uświadomić, że nie istnieje każdy z nas, nie tylko osoba duchowna, jest zobowiącoś takiego jak ślepy los czy przypadek, ale że nasze zana do wypełniania tego uczynku. Podstawa ta zożycie i życie innych jest poddane inteligentnej stała zawarta w encyklice papieża Franciszka MiseriOpatrzności. Nikt nas do niczego nie zmusi, nie pocoriae Vultus. Mówi ona, że jedną z cech miłosierdzia dejmuje za nas decyzji, ale ścieżki naszego życia krzyBożego jest odpowiedzialność Boga za każdego z nas, żują się z osobami, które są „nieumiejętne”, popełniły abyśmy doszli do pełni szczęści do zbawienia. Ta Bozło, grzech lub też nie dokonały dobra. I właśnie może ża odpowiedzialność jest zatem wyznacznikiem dla to my jesteśmy tymi osobami, którym została zwrókażdego z nas, abyśmy wypełniając przykazanie micona uwaga przez kogoś innego. Zatem współodpołości względem bliźniego, brali również współodpowiedzialność jest kluczowa w dążeniu do nieba. wiedzialność za jego postępowanie. W tym właśnie Za każdym razem, kiedy w naszych sercach rodzi miejscu musimy szukać siły do wypełniania tego się pragnienie upomnienia braterskiego, a jest ono na uczynku wobec drugiej osoby. pewno w naszych sercach, nie powinniśmy opierać Musimy sobie uświadomić, że w naszej pielgrzymsię podszeptom Ducha św. Każdy z nas nosi w sumiece do nieba nie jesteśmy osamotnieni, nie wędrujemy niu podstawowe prawo, właściwe dla wszystkich nie pojedynczo. Każdy z nas zbawia się we wspólnocie, zależnie od wyznania, religii czy wychowania: Czyń do wieczności dochodzimy razem. Zatem o tyle żona dobro, zła unikaj! Wedle tej prawdy każdy z nas może się zbawi, o ile jej mąż; o tyle kształtować swoje życie, ale rodzice się zbawią, o ile ich też każdy z nas ma prawo UCZYNKI MIŁOSIERDZIA WZGLĘDEM DUSZY dzieci; o tyle kapłan – o ile i możliwość oceny moralnej. jego parafianie. Wiary nie Oczywiście pojawia się py1. Grzesznych upominać, otrzymujemy w próżni, dotanie: W imię czego mam 2. Nieumiejętnych pouczać, stajemy ją za pośrednicprawo upomnieć kogoś? twem wspólnoty, wyznajeChyba najlepszą odpowie3. Wątpiącym dobrze radzić, my ją we wspólnocie, żyjedzią na to pytanie będzie 4. Strapionych pocieszać, my nią we wspólnocie, dlaodpowiedź na inne pytanie: 5. Krzywdy cierpliwie znosić, tego też jedni za drugich W imię czego/kogo mam 6. Urazy chętnie darować, jesteśmy odpowiedzialni. prawo nie upomnieć mojego 7. Modlić się za żywych i umarłych. Sposób postępowania, wiabliźniego? Bo to on w danym ra, moralność drugiej osoby momencie jest osobą nie5-6-2016

Strona 11


Kazanie

Skrupuły pustelnika

umiejętną, która potrzebuje pouczenia. Brakuje mu zatem jakiejś zdolności, umiejętności, wiedzy, ma w sobie jakiś defiks. Jan Twardowski cyt, który nie pozwala mu w podjęciu właściwej decyzji. Tak zająłem się sobą że czekałem aby nikt nie przyszedł Ten uczynek miłosierdzia stale prosiłem o jeden tylko bilet dla siebie wzywa nas do pouczania, czyli nawet nic mi się nie śniło do pokazania błędu, nazwania bo śpi się dla siebie ale sny ma się dla drugich go oraz podpowiedzenia dobrego rozwiązania. Nie można jeśli płakałem - to niefachowo wypełniać tego uczynku pobo do płaczu potrzebne są dwa serca przez krytykanctwo czy absobroniłem tak gorliwie Boga że trzepnąłem w mordę człowieka lutną negację osoby. To nic nie myślałem że kobieta nie ma duszy a jeśli ma to trzy czwarte daje i nie działa wychowawczo. założyłem w sercu tajną radiostację i nadawałem tylko swój program Musimy w sobie odnajdywać przygotowałem sobie kawalerkę na cmentarzu pokłady miłości, z których bęi w ogóle zapomniałem że do nieba idzie się parami nie gęsiego dziemy czerpać siłę i cierplinawet dyskretny anioł nie stoi osobno wość w pouczaniu naszych braci i sióstr. Podstawowym wymiarem wypełniania tego jak należy postępować. Kształtowanie odpowiednich uczynku jest wychowanie dzieci przez rodziców. To postaw ludzkich, moralnych, wiary jest fundamentaloni są oczywiście przede wszystkim odpowiedzialni ne dla przyszłości każdego człowieka. | za pouczanie dzieci, wychowywanie poprzez uczenie, ks. Tomasz Baniak CR

Z katechezy Papieża

Po co nam modlitwa? W swojej katechezie 25 maja Ojciec Święty poruszył temat: „Wytrwała modlitwa pozwala doświadczyć Bożego miłosierdzia”. Na podstawie przypowieści z Ewangelii św. Łukasza o wdowie, która swoim uporem i natarczywością nakłoniła sędziego, aby stanął w jej obronie, chce nam powiedzieć, że modlitwa nie może być okazjonalna, omawiana wtedy, kiedy nam się chce. Musimy rozmawiać z Ojcem regularnie, żarliwie, nieustannie. Trzeba nadmienić, że wdowy w owych czasach należały do gorszych obywateli. Można było je lekceważyć, były bezbronne, z trudem dochodziły swych praw. Jezus ukazał sędziego jako bezdusznego człowieka, który dbał tylko o swój interes, dla którego ludzie się nie liczyli. Wdowa wykorzystała jedyną broń, jaką miała, nachodziła sędziego, natarczywie przedstawiając swój problem. Osiągnęła swój cel i sędzia zaopiekował się nią. Chodź nie był to odruch miłosierdzia – zrobił to jedynie dla swojego spokoju, by kobieta przestała go nachodzić. Jezus pokazuje na tym przykładzie, że skoro zwykłej wdowie udało się nakłonić niesprawiedliwego sędziego, Strona 12

to o ileż bardziej Bóg, który jest miłosiernym Ojcem, „weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do niego” i „nie będzie zwlekał w ich sprawie”. Modlitwa powinna być nieustająca. Znużenie i zniechęcenie towarzyszy nam bardzo często, zwłaszcza gdy nasza modlitwa wydaje się mało skuteczna, ale Jezus zapewnia, że Bóg wysłuchuje swoje dzieci, choć nie w czasie i w sposób, jaki my byśmy chcieli. Modlitwa nie jest czarodziejską różdżką, pomaga za to zachować wiarę i oddać się Ojcu, nawet wtedy gdy nie rozumiemy Jego woli. Co czyni modlitwa? Przemienia i prowadzi do zjednoczenia z Bogiem. Dlatego nie możemy zaprzestawać modlitwy, nawet gdy jest niewysłuchana, bo rozmowa z Ojcem zachowuje wiarę, bo bez tego dialogu nasza więź z Bogiem słabnie, bo jej brak sprawia, że wychodzimy z Kościoła. Ile czasu poświęcasz kolorowej prasie? Ile czasu spędzasz przed telewizorem? Ile chwil surfujesz po Internecie, oglądając bzdury? A ile razy wziąłeś Pismo Święte do ręki i przeczytałeś kilka linijek? Czy choć rozpocząłeś dzień znakiem krzyża? Może warto z tego uszczknąć kilka minut na spędzenie chwili z Ojcem. | EWA KOŁODZIEJ

Wspólnota Galilea


Z historii parafii

Zapomniana instytucja porządkowo-wychowawcza

L

ata przedwojenne, powojenne, aż do połowy lat 80. poprzedniego wieku to czas, w którym działała w naszej parafii instytucja marszałków. Było ich zazwyczaj od czterech do sześciu, a ich zadaniem było, ogólnie rzecz biorąc, utrzymanie porządku organizacyjnego w kościele i na zewnątrz. Dawniej, kiedy prawie na każdej mszy św. świątynia wypełniona była po brzegi, musiał ktoś dyrygować tłumem, przesuwać ludzi, kierować w wolniejsze miejsca w kościele, czy czasami po prostu zwracać uwagę na niestosowne zachowanie, np. młodzieży czy dzieci. Dorośli też podlegali jurysdykcji marszałków, szczególnie w sytuacji, gdy zajmowali ławki nie od ich środka, ale z brzegu. (Dzisiaj też przydałoby się czasami stuknięcie laską o podłogę, bo sytuacja w tej kwestii nie zmieniła się ani na jotę). Również podczas wszelkich uroczystości religijnych, odbywających się poza terenem świątyni, takich jak procesja Bożego Ciała, obecność marszałków była konieczna i widoczna. Jak wyróżniali się oni od pozostałych parafian? Otóż byli ubrani w specjalne uniformy, a atrybutem ich „władzy” były laski marszałkowskie wykonane w postaci ozdobnych drzewców. Na ich wierzchołkach umieszczona była kulka zwieńczona krzyżykiem. W oryginale, do dzisiaj, przetrwały dwa komplety tych akcesoriów w naszym kościele. W wielu sytuacjach stukot laski marszałkowskiej wystarczał, by zdyscyplinować lud. Jakby to było wczoraj, mam przed oczyma tzw. orszak składkowy. Zaraz wytłumaczę, co to było: w latach 50. i na początku 60. ub. w. dwuzłotówki i pięciozłotówki były emitowane w formie banknotów, a takie nominały były najczęściej ofiarowane przez parafian. Nie trudno przewidzieć, że przy pełnym kościele

5-6-2016

i kruchtach, a czasem i z ludźmi stojącymi na dworze, przejście przez kościół było bardzo utrudnione, a koszyk po krótkim czasie napełniał się po brzegi. Radą na to był ów orszak składkowy, którego zespół stanowili: prowadzący – pan marszałek, dalej ksiądz z koszykiem i na końcu ministrant z workiem. I jak to działało? Ano odgłos laski marszałkowskiej powodował, że ludzie rozstępowali się, robiąc wolną drogę orszakowi, ksiądz zbierał składkę do koszyka, a gdy koszyk się napełnił, kapłan przesypywał pieniądze do worka, z którym maszerował ministrant. I tak to działało, działało znakomicie, co dobrze było widać patrząc z góry, najlepiej z apsydy. Często też marszałek torował drogę księdza do konfesjonału czy towarzyszył przy rozdawaniu komunii św. na kościele. Oprócz zadań porządkowych marszałkowie pełnili również funkcje reprezentacyjne, towarzysząc przy chrztach czy ślubach. Dowodem tego niech będzie zdjęcie ze ślubu, z roku 1950, państwa Haliny i Karola Schmidtów, nieżyjących już niestety moich sąsiadów z ul. Łanowej. Muszę wspomnieć, że śpiewali oni w naszym chórze Zmartwychwstanie, gdzie się poznali. Kiedy piszę o tych ludziach, marszałkach, oddanych parafii, muszę wspomnieć też o moim doświadczeniu z nimi, a szczególnie z tym trochę niższym, z krótkim wąsikiem. Szkoda że nie znamy Ich nazwisk, bo zasługują, aby wspomnieć o ich działalności chociażby w alei zasłużonych, na stronie internetowej. Jeśli ktoś z Was, drodzy czytelnicy, posiada takie dane, to proszę o kontakt. Wróćmy jednak do mojej przygody z panem marszałkiem. Było to latem, pamiętam że kościół nie był specjalnie zapełniony, kiedy jak zwykle w niedzielę poszedłem na mszę św. młodzieżową. Miałem wtedy pewnie ze 12 lat. Byłem bez rodziców, bo Strona 13


Wspomnienia

zapewne uczestniczyli we wcześniejszej liturgii. To był też pewnie przyczynek do mojego bliższego spotkania z przedstawicielem służby porządkowej. Pozbawieni kurateli rodziców, razem z moim kolegą, postanowiliśmy omówić pewne nurtujące nas wówczas problemy w bardziej ustronnym miejscu kościoła niż pierwszy sektor ławek. Wybór padł na klęcznik z boku konfesjonału, znajdującego się do dzisiaj, obok ołtarza św. Antoniego. Wycofaliśmy się na tył kościoła, usiedliśmy na wspomnianym klęczniku i zaczęliśmy konwersację przekonani, że miejsce jest niezbyt widoczne, a przy tym dość kameralne. Niestety, nie trwało długo, gdy nagle usłyszeliśmy złowieszczy stuk laski marszałkowskiej, a potem ujrzeliśmy marsową minę pana marszałka, który w te słowy do nas przemówił: „Ino mi do przodu, ale już!”. „Już idziemy” odpowiedzieliśmy, wstając, a ponieważ nie był zbyt nachalny w egzekucji swoich słów i poszedł dalej, siedliśmy na powrót, kontynuując nasze rozmowy. Nie na długo jednak! Nie doceniliśmy wszak determinacji pana marszałka. Wrócił niebawem i wskazując palcem przód kościoła, wycedził: „Więcej nie będę powtarzał, ale mi już na początek”. Kolega wstał i ruszył do przodu, ja natomiast nie miałem większej ochoty na posłuszeństwo, więc stróż porządku chwycił mnie bezceremonialnie za ucho, podniósł na nogi i szliśmy tak złączeni przez jedną trzecią długości kościoła. Czując uciśniętą małżowinę, uznałem, że opór jest bezcelowy, więc szedłem potulnie, co wyczuł mój „kat” i zwolnił ją szybko. Odprowadził mnie jednak konsekwentnie do przestrzeni pomiędzy pierwszym sektorem ławek a ołtarzem i na odchodnym przestrzegł, aby nie musiał ponownie interweniować. Jak ja to zdarzenie wówczas postrzegałem? Przede wszystkim była to, mówiąc ówczesnym językiem, poruta, czyli wstyd, a w dzisiejszym języku młodych to obciach. Nie to było jednak najważniejsze. Największe obawy budziła we mnie ewentualność dotarcia informacji o zdarzeniu do moich rodziców, bo na pewno nie mogłem liczyć na ich wyrozumiałość, a już w ogóle na ich interwencję u pana marszałka. W tamtych czasach reakcja osoby dorosłej (również obcej) na naganne zachowanie dzieciaka czy młodzieńca była społecznie akceptowana. „Ja Jestem Zmartwychwstaniem” – dwutygodnik parafii Zmartwychwstania Pańskiego w Poznaniu. Ukazuje się od 1989 r.

Redaguje zespół: o. Adam P. Błyszcz, Romana Zygmunt, Agnieszka Kubczak, Danuta i Hieronim Piotrowie, Małgorzata Świderska, Leszek Zygmunt. Projekt graficzny i skład: Romana Zygmunt. Współpraca: Małgorzata Heigelmann, Janusz Marczewski, Emilia Mrowińska (teatr), Tomasz Szymczak (Rzym). Adres redakcji: ul. Dąbrówki 4, 61-501 Poznań www.jajestemzmartwychwstaniem.pl Teksty i listy prosimy przekazywać mailowo: blysch@libero.it lub redakcja@jajestemzmartwychwstaniem.pl albo osobiście członkom redakcji.

Druk: EUROPRINT, ul. Pamiątkowa 19, tel./faks 0 61 833 73 85 Redakcja zastrzega sobie prawo do opracowania i skracania nadesłanych materiałów.

Strona 14

Co by to było dzisiaj!? Pewnie pozwaliby marszałka za znęcanie się nad biednym chłopakiem, a proboszcza zamknęliby profilaktycznie, żeby czasami nie mataczył w sprawie. Dzisiaj też, nie dość, że taka reakcja dorosłych uważana jest za wysoce naganną, to jeszcze publicznie występuje pewien „świecki święty” i mówi do młodych „róbta, co chceta”. No i efekty można opisać tym samym językiem: „mota, co chcieliśta”. Patrząc z mojej perspektywy na przedstawione zdarzenie, nie tylko że nie mam pretensji do nieżyjącego już dzisiaj pana marszałka, a wręcz przeciwnie – jestem mu wdzięczny, bo to, co się wówczas wydarzyło, było jednym z elementów mojego wychowania. | Z serdecznymi pozdrowieniami wytargany za ucho w młodości 

HIERONIM OLEJNICZAK

Imionnik chrześcijański Jadwiga

8 czerwca

Ta, która się zwie imieniem Jadwiga, Każdy, nawet najcięższy krzyż udźwiga, bo może liczyć na świętą królową, że ona weźmie ciężaru połowę. Ks. Kazimierz Wójtowicz CR Wydawnictwo Alleluja, 2014


KINO PARAFIALNE

Polecamy

Zapraszamy we wtorek, 14 czerwca o godz. 16.30 na emisję kolejnego filmu:

IDEALNA FALA

Zapraszam wszystkich na ostatni film przed wakacjami. Wyjątkowo spotkamy się w drugi wtorek czerwca. Film „Idealna fala” przenosi nas w scenerię wakacyjnych przygód, tropiku i pięknych krajobrazów. Zdjęcia kręcono w Kapsztadzie w RPA, na wyspie Bali w Indonezji, w Republice Mauritiusu i w Londynie. Reżyser, Bruce MacDonald, przedstawia opartą na faktach, historię Iana McComarcka - pochodzącego z Nowej Zelandii pasjonata surfingu. Ian w poszukiwaniu idealR E K L A M A

5-6-2016

*

nej fali, „prawdziwej” wolności i innych „głębszych” doznań przemierza Australię, Azję i Afrykę. Pewnej nocy wraz z grupą znajomych wybiera się na połowy homarów. Podczas nurkowania zostaje ukąszony przez jadowitą meduzę. Akcja ratunkowa jest nieskuteczna. Ian jest w stanie śmierci klinicznej. Ten czas to zrozumienie, że szukał niewłaściwej fali w swoim życiu, to czas odkrycia prawdziwego sensu swojego bytu. Czy nie jest za późno? Czy otrzyma drugą szansę? Polecam ten film ze względu na ciekawą fabułę, piękne widoki, wa-

R E K L A M A

*

kacyjną atmosferę i oczywiście głębsze przesłanie. Kolejne spotkanie w ramach naszego Kina już we wrześniu. | Zapraszamy do Sali Portretowej, wejście od ul. Zmartwychwstańców. Wstęp bezpłatny.

EWA CZERWIŃSKA

R E K L A M A

Strona 15


Estradowe wspomnienia

Z estradowego pamiętnika (7) Czyli jak rozwijała się poznańska estrada To już ostatni odcinek moich wspomnień estradowych. Obiecałam napisać o Akademickim Klubie Seniora, który rzeczywiście odegrał ważną rolę w życiu Nurtu. Wieloletnim prezesem klubu jest Andrzej Jacek Kowalski – Prezes z Szablą. To człowiek ogromnej charyzmy, pełen pomysłów, które konsekwentnie realizuje. Jest otoczony miłością i szacunkiem. Członkowie tego klubu to byli działacze studenccy z Poznania, także znane osobistości z naszego miasta, np. Włodzimierz Łęcki, Agnieszka Duczmal, Zbigniew Górny, Krzysztof Jaślar, Wojciech Kaczmarek, Grażyna Kulczyk, Sławomir Pietras, Andrzej Wituski i wielu innych. Dużo członków tego klubu było naszą publicznością w czasie występów w Nurcie. Stąd chyba wziął się ich sentyment do nas. Z okazji 40-lecia AKS-u 6 lutego 2004 r. zorganizowali oni w Sali Pod Iglicą (Pawilon 11 MTP) koncert pt. „Wspominamy lata sześćdziesiąte minionego wieku” (fot. obok). Z tej też okazji wydali książkę „Studencki Teatr Nurt – lata sześćdziesiąte”. AKS ma na swym koncie wiele charytatywnych akcji. Wspomnę tylko o niektórych: zaangażowali się mocno w Odbudowę Zamku Królewskiego w Poznaniu, w Bucharzewie koło Sierakowa zbudowali Chatę Zbójców, która ma już 46 lat (w ofercie noclegi, wyżywienie, catering, jazda konna, zielone szkoły, imprezy integracyjne). Także w pobliżu odnowili zniszczony całkowicie cmentarz ewangelicki w Bucharzewie – Bukowcach, gdzie co

Strona 16

roku w listopadzie odbywa się uroczyste nabożeństwo z udziałem księży wyznania rzymsko-katolickiego i ewangelicko-augsburskiego. Miałam przyjemność trzykrotnie uczestniczyć w takiej ceremonii. Składamy wtedy znicze dla zmarłych członków Nurtu i AKS-u. Kiedyś pisałam o Bieszczadach, w których byłam właśnie z członkami tego klubu (jestem jego honorowym członkiem). Wspomniałam wtedy o ks. Zenonie o nazwisku Bieszczad, który tam właśnie pełni swą posługę kapłańską w kilku parafiach. Właśnie jemu także klub bardzo pomaga, wysyłając co roku prezenty i paczki dla potrzebujących (bieda tam, aż piszczy). Podobnie wspierają kilka osób z Ukrainy. Także piękne fiordy norweskie podziwiałam w 2014 r. z członkami tego niezwykłego klubu. Trzy lata temu, 19 października 2013 r., z okazji 50-lecia AKS-u odbył się uroczysty koncert w Akademii Ekonomicznej (fot. poniżej). Do wzięcia udziału w koncercie zostali zaproszeni niektórzy nurtowcy. Po koncercie czekała nas uroczysta kolacja i bal. Cały ten ostatni felieton brzmi właściwie jak wielki pean na cześć tego klubu. Rzeczywiście – to wspaniali ludzie i zasługują na te pochwały. Na tym kończę moje wspomnienia estradowe i przepraszam, jeśli trochę przynudzałam. | EMILIA MROWIŃSKA


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.