10 minute read

My Name is New

Od edukacji do wydawnictwa, czyli droga projektu "My Name Is New"

Rozmowa z Marią Dudek oraz Danielem Kuśmierzakiem

Advertisement

Zuzanna Binkiewicz

We wrześniu swoje drugie urodziny obchodził projekt, który jest szansą i nadzieją wielu debiutantów - My Name Is New. Jeszcze do niedawna poszukiwali, szkolili i edukowali młodych artystów, dzisiaj - wydają długogrające albumy pełne nowej muzyki. Moimi rozmówcami są Maria Dudek - menadżerka projektu oraz guru wydawniczy My Name Is New - Daniel Kuśmierzak.

Zuza Binkiewicz: My Name Is New to już bardzo znany projekt, macie na koncie około 120 artystów pod swoimi skrzydłami, festiwal, swoje sceny na różnych festiwalach… Jak to się wszystko zaczęło? Jaka jest historia?

Maria Dudek: My Name Is New powstało, tak jak mówisz, 2 lata temu. Pod koniec września uruchomiliśmy całą inicjatywę. Po prostu gdzieś tam od dawien dawna Kayax czuł, że jest potrzeba takiej inicjatywy, która spełniałaby potrzeby debiutujących artystów. Okazało się, że debiutantom potrzeba niewiele, aby popchnąć ich dalej, żeby ich kariera mogła się fajnie rozwijać. Na początku wystartowaliśmy jako inicjatywa edukacyjna, mieliśmy pomóc artystom poruszać się po internecie, po serwisach streamingowych, dawaliśmy im taki „know how” na temat tego, jak sprawnie wydawać muzykę, jak publikować single w sieci, też jak o nich komunikować. Skupialiśmy się na tym, żeby gromadzić w naszym katalogu co ciekawszych artystów, potem gdzieś tam pojawiły się koncerty, wydarzenia, dużo zagraliśmy fajnych supportów przed artystami Kayaxu, ale nie tylko. Też, tak jak mówisz, graliśmy dużo festiwali, mieliśmy swój festiwal, kilka fajnych współprac z markami. Tutaj może Daniel powie, jak to się dalej potoczyło, ponieważ z pół roku temu pojawiła się taka potrzeba, żeby te działania rozszerzyć.

Daniel Kuśmierzak: Nie chciałbym uprzedzać pytań, które ewentualnie ma dla nas Zuza.

ZB: O zmianie formy chciałabym porozmawiać za chwileczkę, ale jeżeli Daniel ma coś do powiedzenia jeszcze dotyczącego początków, to chętnie usłyszę.

DK: Wiesz co, myślę, że jeżeli chodzi o przybliżenie genezy powstania samego My Name Is New, to Marysia w dużym skrócie zarysowała to, co kierowało samym Kayaxem i osobami, które zarządzają samą wytwórnią, żeby mogli powołać do życia taki projekt skierowany przede wszystkim do młodych, obiecujących artystów. Tutaj pojawiło się to My Name Is New. Myślę, że te najważniejsze kwestie padły.

ZB: W projekcie My Name Is New chodzi o debiutantów. Są to osoby mało znane i, tak naprawdę, nie wiadomo, jak ich los się potoczy. Czy wytwórnia nie bała się ryzyka, które podejmowała? Tych artystów jest bardzo dużo i, o ile rozumiem,

że z czasem ta pewność przyszła, to czy nie było obaw związanych z tym, że jednak trzeba zainwestować dużo czasu i energii - i pewnie też środków - w rozwój debiutantów?

MD: Wiesz, ryzyko jest zawsze, ale jak to mówią: kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, więc stwierdziliśmy, że podejmiemy to ryzyko. Dzięki temu, mamy coraz więcej ciekawych twarzy, których wcześniej nie było na rynku polskim. Nie wiem, czy Ci się to obiło o uszy, ale jest już trzech artystów z My Name Is New, którzy oficjalnie podpisali kontrakt z wytwórnią Kayax, także istnieje realna szansa na podpisanie prawdziwego kontraktu z wytwórnią. Obecnie w naszej „stajni kayaxowej” nowych zespołów mamy właśnie trójkę - RAT KRU, Bloo Crane oraz CUKIER, czyli trzy duety. A propos jeszcze ryzyka, to wydaje mi się, że wytwórnia była dobrze przygotowana na to, że nie ze wszystkimi artystami można zbudować ciekawą relację. Projekt weryfikuje też to, czy dany artysta traktuje swoją potencjalną karierę poważnie, czy też nie. Właśnie dzięki temu możemy odnaleźć takich artystów, którzy naprawdę chcą działać, którzy są gotowi, zaangażowani i którym zależy.

ZB: Rozumiem, że przybywało do was tysiące zgłoszeń, więc wydaje mi się, że macie świadomość, jak ta nowa generacja muzyki może wyglądać. Czy tysiące zgłoszeń, to tysiące zaskoczeń?

DK: Szczerze, to chciałbym, żeby na przeszło tysiąc utworów, które do nas przyszło, dało się odczuć, usłyszeć coś nowego, coś innego i rzeczywiście, żeby było to coś, przy czym się zatrzymam na dłużej. Natomiast nie zawsze tak jest. Jeżeli chodzi o takie ciekawe brzmienia, ciekawe utwory, to jest plus-minus, jeśli miałbym to ująć procentowo, jakieś 20%, które do nas przychodzi. Zdecydowana większość niestety nie broni się muzycznie, nie broni się pod kątem jakości muzyki, dlatego my staramy się wszystko weryfikować i przepuszczać przez nasze sito rzeczy, które są ciekawe, artystów, którzy starają się wykreować własne, indywidualne brzmienie - co w obecnych czasach jest na pewno trudne. My staramy się znaleźć unikalny pierwiastek. Jest to oczywiście szeroko rozumiana alternatywna, brzmienia popowe, brzmienia rockowe, elektroniczne, które można by wszystkie ująć pod takim wspólnym mianownikiem muzyki alternatywnej. Taki materiał dostajemy. Myślę, że też sam Kayax jest kojarzony z takimi brzmieniami. Także młodzi artyści, młodzi twórcy, którzy wysyłają swoje utwory demo poniekąd liczą się z tym, jaka muzyka może się podobać i jaką muzykę możemy wziąć do projektu i promować.

ZB: Rozumiem. Mówisz, że nie wszystkie utwory tak do końca trafiają - tylko 20%. Miałeś taką sytuację, że pierwszy odsłuch, drugi - nie za bardzo, ale jednak czułeś, że coś tam się może tlić i później to wręcz wciągało, jakiś utwór czy artysta?

DK: Jasne, jasne, oczywiście. To też nie jest tak, że my przy małych mankamentach odrzucamy od razu utwór, bo domyślamy się, że te utwory są często tworzone w domowych warunkach, własnym sumptem. Często ci sami, którzy nagrywają, odpowiadają też za mix i mastering, więc i tak super, że starają się wszystko zrobić samemu. My też oczywiście wysyłamy swoje uwagi do tych ludzi, bo na przykład słyszymy w utworze potencjał, ale mógłby być on lepiej zaśpiewany, mógłby być troszkę ciekawszy pod kątem użycia środków stylistycznych. Zdarza się bardzo często, że po naszej zwrotce, artyści się do tego stosują i dostajemy o wiele lepszy materiał niż ten, który otrzymaliśmy na początku. Bywa też oczywiście tak, że zespoły przychodzą do nas z jednym singlem i my ten singiel bierzemy do projektu, a potem pojawiają się z kolejnym, i kolejnym. Są tacy muzycy, których utwory mamy już w ilości trzech, czterech, a nawet pięciu w projekcie i widać w nich naturalny rozwój, progres. Tym chętniej współpracujemy z takimi artystami, widząc, że oni się starają, że reagują na nasze uwagi i, suma sumarum, sami też chcą widzieć w sobie progres twórczy.

ZB: Świetna sprawa. Szczerze mówiąc, nie byłam świadoma, że dajecie feedback odnośnie przesłanych utworów i że ta współpraca zaczyna się już na etapie eliminacji - to jest super. Myślę, że możemy przejść do sedna. 23 września zmieniliście trochę kierunek działań na bardziej wydawniczy. Co się zmienia? Na co możemy teraz czekać?

DK: Wiesz co, 23-go na dobrą sprawę dopiero zapowiedzieliśmy tę zmianę, a ona rzeczywiscie weszła w życie dopiero wczoraj, 30 września, bo wtedy powołaliśmy do życia My Name Is New Label i można powiedzieć, że śmielej postawiliśmy na tę część wydawniczą.

Oprócz tego, że dalej będziemy się osłuchiwać z singlami, z demówkami, które spływają do nas, na naszą stronę internetową, to dodatkowo równolegle będziemy wydawać albumy i EP-ki. Wszystko wynika oczywiście z tego, że chcemy poszerzać katalog muzyki, którą wydajemy pod szyldem My Name Is New. Chcemy być bliżej artystów, chcemy móc promować ich jeszcze bardziej efektywnie, a na pewno jest to spore ułatwienie, jeżeli rzeczywiście promujemy w mediach ich twórczość ujętą w formie EP-ki czy albumu. Można powiedzieć, że to naturalna konsekwencja, ewolucja projektu - właśnie z części singlowej, na część mocniejszą, wydawniczą, labelową.

ZB: Czyli nie zostawicie tego, co zbudowaliście do tej pory? Dalej będzie można podsyłać kawałki, a nowi artyści będą mieli szansę na załapanie się do projektu?

MD: Jak najbardziej. Tak naprawdę, projekt działa przez cały rok, nie zamierzamy tutaj w żaden sposób składać naszej bandery - cały czas działamy.

ZB: I dalej stawiacie na różnorodność, tak jak to było do tej pory?

MD: Jak najbardziej, i zachęcamy do tego. Niezależnie jaki kierunek Kayax ma jako wytwórnia, zapraszamy wszystkich artystów, nieważne czy jest to hip-hop, czy jest to muzyka rockowa. Nie zamykamy się gatunkowo na nikogo.

ZB: W takim razie, można od razu teraz zaprosić wszystkich do przesyłania swoich demówek. Wczoraj wyszły też pierwsze trzy albumy.

MD: Tak jest.

ZB: To może przedstawcie sylwetki debiutantów i same albumy.

MD: Tak jak powiedziałaś, wczoraj ukazały się trzy albumy. Pierwszy to dzieło zespołu o nazwie Caville. Jest to grupa ze Śląska, która wykonuje muzykę elektroniczno-taneczną, nieco tajemniczą, zahaczającą o mrok. Caville przybrał taką formę story-tellingową, że cały album jest zbudowany wokół tematu cyrkowego. Wszystkie teledyski, które znalazły się na kanale Kayaxu, bardzo są ze sobą powiązane i stricte nawiązują do postaci z cyrku, do freaków, których moglibyśmy tam znaleźć. Singiel, który promuje album „Freakshow”, nosi tytuł „Danse macabre”, czyli taniec śmierci. Tak trochę mrocznie się zrobiło… Drugim albumem, który pojawił się w szeregach My Name Is New Label, jest produkt zespołu Funkasanki, którzy są w naszym projekcie od samego początku jego istnienia, czyli już dwa lata. Album jest zatytułowany „Last Call” i jest zachowany w klimacie downbeatowo-alternatywnym. Znajdziecie tam na pewno bardzo dużo ciekawych ozdobników. Zespół świetnie buduje dynamikę każdego utworu. Album jest w całości w języku angielskim, a singiel, który promuje to wydawnictwo nazywa się „Know My Name”. Trzeci album to dzieło artysty, który również jest w projekcie od dwóch lat, i jest to Tacher. Tu może Daniel powie o tym trzecim albumie.

DK: Maciej Tacher charakteryzuje się stylistyką zgoła inną, niż dwa poprzednie albumy, o których wspomniała Maria. O ile w przypadku Caville i Funkasanki mamy styczność z brzmieniami, które nawiązują stricte do elektroniki, tak przez twórczość Tachera przebija się przede wszystkim folk i rock, gdybyśmy mieli jakoś zaszufladkować jego brzmienia. Tacher jest też osobą, która w pojedynkę stworzyła cały album: on napisał na niego teksty, stworzył do niego muzykę i całość później wykonał. Również na scenie Maciek występuje solo, więc można powiedzieć, że to taka „one man army”. Jego album, czyli „Pudełko na buty”, porusza temat taki sam, jak Funkasanki, czyli traktuje o końcu świata. Co prawda, koncepty Funkasanki i Tachera trochę się różnią. Natomiast wydaje mi się, że czas pandemii, lockdownu, wpłynął bezpośrednio na powstawanie koncept-albumów, które nawiązują do końca świata, do tego, co jest nieznane, do tego, że nasz los jest kruchy, do tego, że nie do końca wszystko zależy od nas. Można powiedzieć, że już „na dzień dobry”, otrzymaliśmy trzy bardzo ciekawe i różnorodne albumy i myślę, że to jest dobry początek dla My Name Is New jako labelu.

MD: Też warto dodać, że wszystkie albumy - Caville, Funkasanki i Tacher, to są albumy w całości stworzone na warstwie tekstowej, jak i warstwie muzycznej samodzielnie przez muzyków, co jest dla nas absolutnie wyjątkowe. Bardzo nas cieszy fakt, że trafiliśmy na tak utalentowanych artystów, którzy nie potrzebują żadnych zewnętrznych tekściarzy ani producentów.

ZB: Słuchałam tych trzech albumów właśnie w takiej kolejności, jak o nich opowiadaliście i powiem szczerze, że byłam dość mocno zszokowana.

O ile album „Freakshow” był mroczny, elektroniczny (a na taki liczyłam), tak samo „Last Call”- choć tu trochę bardziej tanecznie, bardziej pozytywnie, ale też elektronicznie, to „Pudełko na buty” było dla mnie wielkim zaskoczeniem. Z artystą nie miałam za dużej styczności wcześniej i stylistycznie całkiem mnie zaskoczył. Świetnie, że z takim przytupem i z taką różnorodnością otwiera się nowa marka. Wydaje mi się, że jeżeli ktoś przesłucha sobie te trzy albumy, to na pewno znajdzie coś dla siebie, na 100%.

MD: No mamy taką nadzieję.

ZB: Jakieś plany? Wiem, że dopiero co odbyły się premiery trzech płyt i już jest dużo nowości, ale czy jest coś, co na pewno planujecie? Dokąd zmierza My Name Is New Label?

DK: Na ten moment trudno jest jeszcze powiedzieć, jak daleko zajdziemy, ale tak jak wspominałem w trakcie naszej rozmowy, chcemy być jeszcze bliżej artystów, współpracować z osobami, które nie tylko były już wcześniej związane z My Name Is New, ale także z tymi spoza projektu, wydającymi albumy wcześniej w innych wytwórniach albo niezależnie. Ja też oczywiście w międzyczasie, zanim pojawiła się informacja o labelu i zanim ogłosiliśmy pierwsze szczegóły, rozpocząłem rozmowy z różnymi muzykami, którzy mają gotowe materiały w postaci EP-ek czy albumów, co do ich współpracy z nami. Bardzo często te rozmowy kończą się pozytywnie, to znaczy znajdujemy wspólny język, rodzi się między nami chemia, wspólnie widzimy współpracę. Ja jestem bardzo pozytywnie nastawiony do przyszłości tego projektu. Tak jak wspomniałaś, zaliczyliśmy całkiem mocne otwarcie i cieszymy się, że tak „na dzień dobry” mogliśmy opublikować aż trzy wydawnictwa, bo raz - pokazuje to skalę działania, jaką chcemy obrać, a dwa - podkreśla różnorodność muzyki, jaką chcemy wydawać.

ZB: Bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po waszej myśli i że takie, jakie było otwarcie projektu, tak będzie cały czas. Myślę, że to jest świetny kierunek. Bardzo Wam dziękuję za rozmowę.

MD: My również dziękujemy za rozmowę.

This article is from: