Tramwaj Cieszyński nr 20/2018

Page 1

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 20, sierpień 2018 ISSN: 2543-8751

Cena: Bezpłatny www.tramwajcieszynski.pl

Pensje (teoretycznie w dół) • Polowanie na kaczki • „Ziemia obiecana” • Wielki człowiek małego teatru



Wolny jest człowiek wtedy, gdy może SAMODZIELNIE MYŚLEĆ

Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy Cieszynki, ogórki i banany Kalendarz imprez

4-6 7

Wyższa Brama Pensje (teoretycznie) w dół Drzewa - narodowe dobro Polowanie czas zacząć

8-9 10-13 14-15

Mijanka na Rynku Zapałkownia Podobieństwa i różnice Spotkanie na szczycie - Cieślarówka

16-17 20-21 26-28

Stary Targ Porzondzymy pogadamy

23-25

Przystanek Kultura Ziemia obiecana Wielki człowiek małego teatru Rutka Inne światy Lato w Cieszyńskim kampusie

30-32 33-35 36-37 40-41 42-43

Torebka jakby Damska Miłość w korporacji Torcik Quinoa

44-46 52-53

Wyprawy z Tramwajem 259 km rowerem w trzy dni

54-57

Gimnastyka z Tramwajem Historyczny walkower Piłkarski Rollercoaster Moskwa okaże się gościnna dla Błachowicza? Pracowite hokejowe wakacje

58-59 60 61 62-64

Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk, MOTORNICZY: Urszula Markowska - tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Dominika Rychły, Fryderyk Dral, Małgorzata Perz DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński - tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Szymon Krupka, Florianus, Marcin Mońka, Robert Kania, Iwona Czarniak, Jacek Cwetler, Dariusz Bożek ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184

Polityka, nawet jeśli nie chcemy, wkrada się w nasze życie jak trujący bluszcz. W dodatku dość burzliwe jest ostatnio w prawie każdej dziedzinie życia i na każdą z osobna polityka chce ów wpływ mieć. Z pewnością zreformować Polskę należało, ale czy na pewno na taką skalę, w takim pośpiechu, podczas nocnych obrad sejmu, ustawami pisanymi na kolanie? Namieszano nam w konstytucji, macierzyństwie, szkolnictwie, służbie zdrowia, ochronie środowiska, sądownictwie, emeryturach, świadczeniach socjalnych i gdzie się tylko dało. Bez wątpienia każdego obywatela powinno interesować jak rząd traktuje jego kraj i jaki ma to wpływ na jego życie. Niebezpiecznie jest jednak na temat rządu ostatnio rozmawiać . Można szybko stracić znajomych. Mam wrażenie, że już nie jest ważne nasze zdanie. Teraz już albo za opozycją się opowiadasz, albo jesteś wrogim „pisiorem”. Możesz nawet podejmować próby obrony własnego zdania ale marny to trud. Już rok temu kiedy zaczęto grzebać w konstytucji przekonałam się, że wrogość i wulgarność trawi obie strony. Podzielono Polaków i żadna ze stron nie szanuje kogoś, kto jeszcze stara się myśleć samodzielnie. Pewnie pisząc to sama narażam się na krytykę obu tych stron. Jednak tak, jak nie rozumiem chaosu i nieudolności rządzących, tak samo nie rozumiem histerii i awantur opozycji. Obie strony ani ze sobą, ani bez siebie żyć by już nie potrafiły. Kilka lat temu sytuacja była po prostu odwrotna ale jak to bywa, pamięć jest zawodna niezależnie wieku. Nastąpiła tylko zamiana miejsc. No i jest coraz trudniej patrzeć na podzielony kraj, który już nie potrafi normalnie rozmawiać, a może nigdy tego nie potrafił. Jakże aktualna staje się dzisiaj scena z filmu „Dzień świra”, w której rozwścieczone partie rozdzierały na kawałki narodową flagę, kłócąc się właśnie o rację. Jednak to my powinniśmy obudzić w sobie czujność i nie pozwolić by zniszczono to o co walczyły pokolenia. Nie powinniśmy pozwolić by ktoś narzucał nam swoje poglądy. Wolni jesteśmy tylko wtedy gdy sami możemy decydować o sobie i gdy możemy mieć własne zdanie. Obecnej partii rządzącej jestem z pewnością wdzięczna za jedno, bo to właśnie dzięki niej, w końcu Polacy poznali konstytucję, a nawet ją przeczytali. Wzrosła więc narodowa świadomość prawa. Nie udało się osiągnąć tego wcześniej żadnej partii. Być może PiS kolejnych wyborów nie wygra choć to tylko, być może ale, czy opozycja jeśli do władzy powróci cofnie wprowadzone zmiany? A może wykorzysta na swój, partyjny użytek. Brak nam trzeciego głosu, który byłby rozsądny, wywarzony, obiektywny a nade wszystko kulturalny. Bo jak mówi przysłowie „gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta”. Może pora by największą korzyść w końcu czerpali nie politycy, ale Polacy.

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu DRUKARNIA: Offsetdruk i Media Sp. z o.o. w Cieszynie

Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

3


WYŻSZA BRAMA

felieton

Cieszynki, ogórki i banany Florianus

Tegoroczny sezon ogórkowy również na Śląsku Cieszyńskim zaczął się minorowo. Sławetne Orły Nawałki poniosły sromotną klęskę na mistrzowstwach świata w piłce nożnej. Na rosyjskim mundialu Lewandowski nie strzelił ani jednej bramki i ani razu nie wykonał swojej słynnej cieszynki.

S

łowo cieszynka kojarzy się cieszyniokom ze starą, misternie wykonaną i kunsztownie zdobioną strzelbą, w której produkcji specjalizowali się dawni cieszyńscy rusznikarze, za co ceniono ich nawet na cesarskim dworze w Wiedniu. Słowo cieszynka w nowym, piłkarskim znaczeniu też ma wiele wspólnego ze strzelaniem. Nie chodzi jednak o maniakalne wybijanie zwierzyny w lasach Komory Cieszyńskiej, lecz o radochę ze strzelania bramek na piłkarskich stadionach. Najsłynniejsza jest cieszynka, którą wykonuje Cristiano Ronaldo. Portugalski gwiazdor Realu Madryt po strzeleniu gola wyskakuje ponad murawę boiska, następnie ląduje w rozkroku i rozkłada ręce z tryumfalnym okrzykiem. Na mundialu Ronaldo dodał do tego ozdobnik w postaci głaskania się po brodzie, którą zaczął sobie hodować w Rosji. Lewandowski nie gorszy i też ma swoją cieszynkę, a polega ona na tym, że król strzelców Bundesligi krzyżuje ręce na piersi i wywala język, jakby był wisielcem. No jakiś kretynizm zupełny. Ale Lewandowski nie strzelił gola na mundialu i nie było cieszynek po polskich dwóch golach. Może Senegalczycy cieszyli się przy użyciu jakiejś szczególnej gestykulacji po polskim samobóju, ale nie zauważyłem tego podczas telewizyjnej transmisji. A co? Samobójcze gole nie zasługują na cieszynkę? Cieszyńscy kibice piłki nożnej mogliby, na przykład wymyślić cieszynkę po samobójczym golu przeciwników i ją opatentować do globalnego użytku. Poza tym może znalazłby się w Cieszynie choreograf, na przykład z Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej, który opracowałby przynajmniej dla śląskich piłkarzy, zestaw oryginalnych śląskich cieszynek opartych 4

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

na śląskim folklorze tanecznym. Cieszynkę mógłby sobie opracować także mój szwagier, który pomimo mundialowej klęski Polaków, ma powody do radości. Wygrał bowiem zakład z kolegami, nierozumnie optymistycznymi kibicami biało-czerwonych. Jeszcze w zimie założył się ze swoimi kumplami o beczkę piwa, że podczas mundialu Orły Nawałki nie wyjdą z grupy. No i zakład wygrał. Podziwu godny, dalekowzroczny realizm i nieuleganie hurraoptymistycznym, narodowo-piłkarskim egzaltacjom. Teraz to on ma się z czego cieszyć, choć znane przysłowie mówi: nie ciesz się dziadku z czyjegoś wypadku. Wypadek nie był chyba taki straszny, skoro trener Nawałka odszedł, mimo wszystko, w glorii, choć trochę po angielsku, a jego Orły umieszczają na instagramie zdjęcia z pomundialowych wakacji z uśmiechniętymi japami. Klęska klęską, ale na przykład Niemcy, mistrzowie świata z 2014 roku, też nie wyszli z grupy. A poza tym husarskie orły wygrały z samurajskimi Japończykami, którzy przedtem załatwili Kolumbię. Z tym, że piłkarze obu tych reprezentacji do spółki w żenujący sposób wystawili w Rosji swój honor na szwank. W tej sytuacji jeden jedyny gol Bednarka nie wystarczył nawet na otarcie łez polskiego kibica. W ostatnim tygodniu czerwca chyba więc najbardziej cieszyli się uczniowie, bo skończył się rok szkolny i można było wreszcie rozjechać się na wakacje. Tak czy inaczej, przyjezdnych uczniów w Cieszynie nie ma, dostali świadectwa i odlecieli jak w pamiętnym z czasów liceum wierszu „Lipiec” Juliana Przybosia, cieszyńskiego przedwojennego nauczyciela i awangardowego poety:


WYŻSZA BRAMA

Na świadectwach, wzbici w radość odlecieli uczniowie, drży powietrze po ich śmigłym zniku. Wakacje, panie Profesorze! Pora trzepać wesoło słowa jak futra na wiosnę oraz czasowniki przez dni lata odmieniać! Realia z wiersza Przybosia coraz mniej odpowiadają naszej rzeczywistości. Na wiosnę już chyba nikt nie trzepie futer, bo w zimie mało kto w futrach chodzi. Jest cieplej i również lipy od dawna już nie kwitną w lipcu, lecz w czerwcu. Jasna sprawa – globalne ocieplenie przyśpieszyło kwitnienie, dojrzewanie i owocowanie również pod naszą szerokością geograficzną (a czy pamiętacie ze szkoły na jakiej szerokości geograficznej leży Cieszyn?). Pod tablicą ku czci awangardowego poety Przybosia na Górnym Rynku, sprzedaje się teraz sezonowe warzywa i owoce. W zeszłym tygodniu zaglądałem tam codziennie. Ogarnęła mnie bowiem ogórkowa gorączka w związku z tradycyjnym o tej porze domowym kiszeniem ogórków. W tym roku sezon na ogórki zaczął się jakoś wcześniej, nawet wcześniej niż sezon na truskawki. Były jednak wcześniejsze ogórki sakramencko drogie i należało poczekać na właściwy sezon ogórkowy aż stanieją. Jednak jakoś szczególnie nie staniały. Nawet pod koniec czerwca, kiedy kończył się już sezon na drogie truskawki, gazetowi dowcipnisie starali się udowodnić żądnym sensacji czytelnikom portali, że ogórki gruntowe są w tym roku droższe niż mięso. Aby sprawdzić tę rewelację poszedłem zlustrować najbliższe stragany i bazarki w śródmieściu Cieszyna. W pierwszym tygodniu lipca cena ogórków wynosiła tu 3,99 zł. I nie chciała drgnąć w dół nawet o brechtowskie 3 grosze. W tej dyscyplinie „Społem” i „Lewiatan” szły łeb w łeb, fartuch w fartuch, skrzynka w skrzynkę, 3,99 zł to jednak taniej, niż kosztuje najtańsze mięso. Ale, jak wiadomo, prasa kłamie, bez względu na polityczny reżim. A gdzieniegdzie ogórki bywają jeszcze droższe. O bazarku na Starym Targu nie ma co mówić, tam jest

zawsze najdrożej. Najbardziej przyjazne bywają ceny na bazarku przy Moście Przyjaźni. Wynika to z jego nastawienia na klienta czeskiego, który skrupulatnie i notorycznie szuka najtańszej oferty i okazji po polskiej stronie Olzy. Lecz i tutaj ceny, choć trochę niższe niż w śródmieściu, też trwają na tym samym poziomie. Z tym, że tutaj podaje się je i handluje głównie w czeskich koronach. Korzystna cena 18 czeskich koron za kilogram ogórków przy Moście Przyjaźni, jest podyktowana ceną ogórków po czeskiej stronie, a tam kilogram ogórków przy chodniku koło Hotelu Piast kosztował w ostatnich dniach właśnie 18 koron. Tak to otwarta granica i unijny wolny handel wpływają korzystnie na ceny niektórych warzyw i owoców koło Mostu Przyjaźni. Jednak nie ma teraz szału na ogórki przy granicy, jak to bywało przed kilkoma laty. Na straganie pod pamiątkową tablicą Przybosia poczciwe polskie ogórki na początku sezonu ogórkowego w pierwszych dniach lipca były droższe od bananów, których kilogram kosztował tam wtedy 2,99, tyle samo co pudełeczko sprowadzanych z Egiptu winogron. Stanąłem z kiścią bananów w kilkuosobowej kolejce, żeby sobie osłodzić brak ogórkow w godziwej cenie. Banany miały podobny do ogórka, lekko wygięty kształt, słoneczny kolor i tchnęły oswojoną, codzienną egzotyką. Cena bananów jest tak konkurencyjna, że może należałoby zacząć je kisić. Postawić na banana, tak jak się kiedyś stawiało na Tolka Banana. Znajomy sąsiad z Wyższej Bramy twierdzi, że codziennie zjada jednego banana i dzięki temu jest spokojny i szczęśliwy. Może powinienem pójść w jego ślady, dać sobie spokój z ogórkami i przerzucić się na banany? Może jedząc codziennie jednego banana, zmienię swoje cieszyńskie żywobycie w sezonie ogórkowym na bananowy żywot? Stoję w kolejce przed straganem pod tablicą Przybosia i nagle coś kolorowego przeleciało nad utlenioną na blond głową ekspedientki i przysiadło na pamiątkowej tablicy ku czci poety, w samym środku jego imienia Julian. To motyl z gatunku rusałka pawik. Niestety, przycupnął tylko na chwilkę i odleciał. Tym niemniej może jeszcze w Cieszynie nie jest tak źle skoro do jego śródmieścia przylatują rusałki i nawet w kolejce TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

5


WYŻSZA BRAMA

w warzywniaku może się zdarzyć poetycka chwila. Tymczasem w kolejce przede mną i za mną starsze panie i starsi panowie, same emerytki i emeryci, którzy już raczej nie latają z kwiatka na kwiatek. W sezonie ogórkowym grupa społeczna 60 plus jest w Cieszynie najbardziej widoczna. W lecie, kiedy dziatwa szkolna wyjeżdża na wakacje i nie ma w mieście nad Olzą przyjezdnej młodzieży, ze szkół ponadpodstawowych, najjaskrawiej ujawnia się, że Cieszyn to miasto seniorów. A mówiąc brutalnie: Cieszyn to coraz bardziej miasto starych ludzi. W środku tygodnia, z nadzieją na tańsze ogórki gruntowe, podreptałem nawet do „Kauflandu”, ale w „Kauflandzie” ogórki też kosztowały 3,99 złotego za kilogram, co bardzo mnie rozczarowało. Rozczarowany niemal jak polscy kibice po klęsce Orłów Nawałki chodziłem pomiędzy stoiskami i półkami pełnymi towarów i nie wiedziałem, co mam sobie kupić, zwłaszcza, że akurat moja żona wyjechała na tydzień na zachód do Czech i nie miałem od niej instrukcji w sprawie zakupów. Nie posiadałem jasno sprecyzowanych potrzeb. Byłem w gorączce ogórkowej, a ingrediencje do kiszenia miałem już w domu i z artykułów spożywczych nic mnie teraz nie interesowało bardziej niż ogórki. No ale nie wypadało wyjść z „Kauflandu” z pustym wózkiem. Z tej rozterki niespodziewanie wyswobodził mnie ogłoszony przez megafony alarm. Obsługa „Kauflandu” wzywała wszystkich klientów do natychmiastowego opuszczenia supermarketu. No, coś się dzieje, może w „Kauflandzie” ktoś podłożył bombę, jacyś cieszyńscy ekstremiści lub zgoła miejscowi terroryści. Albo przynajmniej ruszył do ataku jakiś psychopata, zrozpaczony klęską kadry Nawałki na mundialu w Rosji. Ewakuację „Kauflandu” przyjąłem jednak z ulgą, porzuciłem pusty wózek i ruszyłem raźnym krokiem w stronę wyjścia. Nie było paniki, bo nie było zbyt wielu ludzi w hali, jak to bywa przed południem. A więc znowu głównie emeryci i kobity z 500 plus. Trochę mnie zdziwiło, że większość ludzi w supermarkecie zupełnie nie przejęła się wezwaniem do ewakuacji. Kiedy bez kłopotu wyszedłem na parking, przestało mnie to zaraz interesować. Wychodząc przez wjazd między starostwem i kachlokiem zauważyłem, że stoi tam policyjny samochód, a w nim siedzą spokojnie funkcjonariusze. To właśnie ten spokój w policyjnym samochodzie mnie zaniepokoił. Czyżby służby porządkowe ćwiczyły alarmy i ewakuacje najbardziej obłożonych miejsc publicznych w mieście? Czyżby teraz, po zdruzgotaniu Sądu Najwyższego, pisowska władza szykowała się do jakiegoś bardziej bezpośredniego stanu wyjątkowego? Coś wisi w powietrzu i na coś się zbiera. Na pewno raz po raz zbiera się na burzę. Tylko jaki z tej burzy lunie deszcz? 6

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Tego nigdy z góry – a właściwie z dołu, spod chmury - nie wiadomo. Tak czy inaczej jest sucho tego lata i deszcz jest potrzebny. Wróciłem do domu bez ogórków, ale za to z kiścią bananów, którymi zamierzałem sobie osładzać gorycz ogórkowej drożyzny. Przez otwarte okna, z mieszkania sąsiadki dolatywały dźwięki gniewnego rapu. To jej synalek w wieku gimnazjalnym zażywał swoich wakacyjnych uciech. Na klatce schodowej ktoś zostawił gazetkę reklamową „Kauflandu”. W czasie mistrzostw market czynny w piątki i soboty do godziny 23. Czyli jest szansa, że sobie „Kaufland” zrekompensuje nie tylko wolną od handlu niedzielę, lecz także straty wynikłe z alarmu i ewakuacji. Z oferty na pierwszej stronie gazetki wynika, że „Kaufland” chce wyjść naprzeciw miłośnikom kiszonych ogórków własnej roboty. Potaniały słoiki i nakrętki. Komplet słoików – trzy sztuki – z nakrętkami można kupić za 3,99 złotego, dokładnie tyle, ile kosztuje kilogram ogórków gruntowych. 3,99 to liczba tego tygodnia. Tymczasem punktualnie o dwunastej rozległ się w centrum miasta sygnał alarmowy, który zagłuszył helokani z ratusza. Coś się szykuje, ale nie wiadomo co. Coraz częściej zbierają się ciemne chmury. W następnym dniach akcję protestacyjną zaczęli związkowcy budżetówki – policjanci, strażacy, pracownicy sanepidu, nauczyciele, a nawet straż graniczna. Pod koniec następnego tygodnia na ulicach Warszawy protestowali rolnicy. Okazało się, że ceny skupu owoców i warzyw są śmiesznie niskie i nie pokrywają kosztów produkcji i zbiorów. Po klęsce orłów Nawałki narodowa euforia się skończyła. Producenci, jak zwykle, chcieliby sprzedawać drożej, przetwórcy i handlowcy, jak zwykle, kupować taniej, lecz sprzedawać znacznie drożej, a biedni klienci bazarków, targowisk i marketów muszą za to wszystko zapłacić. Nie mają w związku z tym powodu do wykonywania cieszynek.


KALENDARZ IMPREZ SIERPIEŃ 2018 04.08 Kiljański. Górki Wielkie – Dwór Kossaków.

18.08 nych. Rynek Ustroń.

21:30 Wakacyjne Kadry i Dźwięki. Browar Zamkowy Cieszyn. „Ada, to nie wypada!” (Polska, 1936, reż. Konrad Tom, 1 godz. 22 min.)

10.08

18.08

11.08 Święto Baraniny. Rynek Ustroń, RM Gastro.

18.08–19.08 rowy MTB i Superbieg – przełajowy

20:00 Letni Koncert u Kossaków – Krzysztof

Mistrzostwa Polski w Podawaniu Baraniny oraz

11.08

19:00 Kabaretowa Gwiazda Wakacji – Kabaret Smile i Szymon Łątkowski. Park Turystyki w Brennej.

11.08

21:30 Wakacyjne Kadry i Dźwięki. Browar Zamkowy Cieszyn. „11 minut” (Polska, Irlandia, 2015, reż. Jerzy Skolimowski, 1 godz. 21 min.)

11.08–12.08

II Międzynarodowa Noc Zbójników i Festiwal Sera w Wiśle. Skolnity – górna stacja kolei linowej. W zbójnickiej wiosce będzie mnóstwo atrakcji dla dzieci, tańca i konkursów, a także lokalnych potraw.

11-15.08 w Koniakowie.

15.08

Dni Koronki Koniakowskiej. Chata na Szańcach w Koniakowie, Szkoła Podstawowa nr 1

15:00 Wieczór narodów na cieszyńskim Rynku.

15.08 Wystąpi Zespół Regionalny „Mała Istebna” oraz 16:00 Gdzie biją źródła? Amfiteatr w Ustroniu.

zespół „Słowianie”.

16.08–18.08

Puchar Beskidów – Turniej Trzech Skoczni. To trzydniowy turniej skoków w ramach zawodów Pucharu Kontynentalnego, organizowany na trzech skoczniach: 16.08 – Frensztat w Czechach, 17.08 – Szczyrk, 18.08 – Wisła Malinka.

17.08

21:30 Wakacyjne Kadry i Dźwięki. Browar Zamkowy Cieszyn. „Metropolis” (Niemcy, 1927, reż. Fritz Lang, 2 godz.) muz. Rabbit on the Moon

17.08–19.08

Dni Ustronia i Ustrońskie Dożynki. Rynek, Amfiteatr.

II Międzynarodowa Wystawa Produktów Regional-

21:30 Muzyczne Kadry i Dźwięki. Browar Zamkowy Cieszyn. „Ostatnia rodzina” (Polska, 2016, reż. Jan P. Matuszyński, 2 godz. 4 min.) Bike Maraton 2018 – wyścig rowe-

bieg górski na terenie Wisły.

19.08

VI Dolina Leśnicy Bieg o Breńskie Kierpce. Brenna Centrum - Park Turystyki.

24.08 wy Cieszyn. „Pan Tadeusz” (Polska, 1928, reż.

21:30 Muzyczne Kadry i Dźwięki. Browar Zamko-

Ryszard Ordyński, 2 godz. 4 min.) – muz. Marcin Pukaluk

25.08 kowie.

Jarmark Pasterski. Centrum Pasterskie w Konia-

25.08 wy Cieszyn. „Facet (nie) potrzebny od zaraz”

21:30 Muzyczne Kadry i Dźwięki. Browar Zamko-

(Polska, 2014, reż. Weronika Migoń, 1 godz. 27 min.)

25.08–26.08 teatrze. Plac B. Hoffa - Wisła.

XIX Wiślaczek Country w Amfi-

Impreza w stylu country. Głównym punktem są koncerty i tradycyjny korowód.

26.08–02.09 stiwal Folklorystyczny. Spotkanie Międzynarodowy Studencki Fe-

wielu kultur w trakcie koncertów na terenie województwa śląskiego, m.in. w Cieszynie.

01.09–02.09

Dni Wisły – koncerty i jarmark. Amfiteatr, plac B. Hoffa.

01.09–02.09 promująca sporty motorowe

Rajdowy Ustroń. Rynek. Impreza

oraz bezpieczną jazdę. Angażują się w nią m. in. ustrońskie załogi rajdowe na czele z Kajetanem Kajetanowiczem i braćmi Szejami.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

7


WYŻSZA BRAMA

PENSJE om

h

ły

D

ini k a R yc

(t e o r e t y c z n i e) w d ó ł

Od 1 lipca obowiązuje nowe rozporządzenie Rady Ministrów w sprawie wynagradzania pracowników samorządowych, które teoretycznie ma obniżać pensje m.in. wójtom, burmistrzom, czy prezydentom miast. Rzeczywistość przedstawia się jednak inaczej. W całym powiecie cieszyńskim pochylono się nad tym tematem na posiedzeniach rad gmin i miast.

N

owe regulacje zawarte w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 15 maja 2018 r. ws. wynagradzania samorządowców weszły w życie 19 maja br. i zastąpiły rozporządzenie z 18 marca 2009 r. Wiele przepisów zostało przeniesionych z wcześniejszego rozporządzenia, jednak to obecne wprowadza zmiany i uzupełnienia w kwestii: dodatku za wieloletnią pracę, nagrody jubileuszowej, czy odprawy emerytalnej. Przyjęte rozwiązanie nawiązuje do uchwalonej przez Sejm 10 maja 2018 r. nowelizacji ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, przewidującej obniżenie o 20 proc. uposażenia parlamentarzystów. - Ustawa ta była odpowiedzią, na powszechne oczekiwania społeczne związane z pełnieniem funkcji publicznych. Wykonywanie funkcji zarządzających w samorządach – tak jak w przypadku posłów i senatorów – oznacza pełnienie służby na rzecz 8

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

społeczeństwa. Dlatego podlega ono społecznej ocenie i powinno spełniać standardy wymagane w życiu publicznym – tłumaczono w komunikacie Centrum Informacyjnego Rządu. Istotną zmianą jest obniżenie o 20 proc. minimalnego i maksymalnego wynagrodzenia zasadniczego samorządowców, zatrudnionych na podstawie wyboru – wójtów, burmistrzów, prezydentów miast, starostów, marszałków województw, a także zatrudnionych na podstawie powołania – zastępcy wójta, burmistrza, burmistrza, prezydenta miasta, czy skarbnika gminy, powiatu i województwa. Oznacza to m.in., że pensja zasadnicza wójta i burmistrza w gminie powyżej 100 tys. mieszkańców nie przekroczy 5 tys. zł, a maksymalny poziom dodatku funkcyjnego wyniesie 2,1 tys. zł. Z kolei płaca zasadnicza wójta w gminie do 15 tys. mieszkańców, wyniesie maksymalnie 4,7 tys., a stawka jego


WYŻSZA BRAMA

dodatku funkcyjnego 1,9 tys. zł. W praktyce wygląda to już nieco inaczej, ponieważ włodarzom gmin i miast przysługuje również dodatek funkcyjny oraz dodatek specjalny. Te po wprowadzeniu rozporządzenia pozostają na tym samym poziomie, a radni konsekwentnie podnoszą je do do maksymalnego poziomu. W wyniku tego, razem z obniżką pensji zasadniczej przyjmują podwyżkę dodatków, co znacznie rekompensuje straty samorządowców.

Jak wygląda sytuacja w powiecie cieszyńskim? Po pierwsze, warto zwrócić uwagę na sytuację starosty cieszyńskiego Janusza Króla. Uchwała proponowała zmniejszenie wynagrodzenia zasadniczego z 6 200 zł na 5 000 zł, pozostawienie dodatku funkcyjnego na tym samym poziomie – 2 100 zł oraz obniżenie dodatku specjalnego do 2 840 zł z poprzedniego 2 985 zł. Radni jednak tej uchwały nie przyjęli – 15 z nich było przeciw, 1 osoba się wstrzymała, a tylko 8 było za przyjęciem. Oznacza to, że obecna pensja starosty musi zostać dostosowana do maksymalnego poziomu zawartego w rozporządzeniu. Tej uchwały nie przyjęto również w cieszyńskim Ratuszu. Przeciw było 18 radnych. Planowana uchwała przewidywała jednak, obniżenie pensji zasadniczej burmistrza Ryszarda Macury z 5 200 zł do 4 800 zł, pozostawienie dodatku funkcyjnego na poziomie 2 100 zł, obniżenie dodatku specjalnego z 2 900 zł do 2 760 zł oraz zwiększenie kwoty 960 zł za wysługę lat. Radni miasta Wisły również opowiedzieli się za odrzuceniem uchwały, argumentując swoją decyzję brakiem wiceburmistrza, co oznacza dużą oszczędność dla samorządu, ale również ogrom pracy, jaka spoczywa na barkach burmistrza Tomasza Bujoka. Na obniżenie pensji zgodzili się radni w Strumieniu. Burmistrz Anna Grygierek będzie teraz zarabiać o 1 556 zł mniej, co daje kwotę 10 180 zł. Także burmistrz Skoczowa Mirosław Sitko od 1 lipca zarabia mniej o 368 zł, czyli 10 620 zł, ze względu na maksymalnie podniesioną pensję zasadniczą oraz dodatki. W kilku mniejszych gminach powiatu cieszyńskiego, radni również głosowali za obniżeniem pensji włodarzy. Tak było w gminie Hażlach, gdzie wójt Grzegorz Sikorski zarabia obecnie 9 240 zł. To kwota mniejsza od poprzedniej o 250 zł. Za obniżką głosowano w Zebrzydowicach. Pensja wójta Andrzeja Kondziołki będzie teraz wynosić 10 180 zł, a nie jak poprzednio 11 020 zł. Taka sama pensja przypadła wójtowi gminy Chybie Januszowi Żydkowi, który wcześniej zarabiał 11 320 zł. Ciekawie sytuacja prezentuje się w gminie Dębowiec, gdzie co prawda radni przegłosowali uchwałę, ale nie oznacza

to, że wójt Tomasz Branny zarabia mniej. Wręcz przeciwnie. Co prawda, pensja zasadnicza została obniżona o 800 zł, jednak wójt zyska na podwyższeniu dodatków około 100 zł.

Rozporządzenie trafi do TRybunału konsTyTucyJnego? O skierowanie rozporządzenia do Trybunału Konstytucyjnego zwraca się do prezydenta Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego. Zgodność przepisów miałaby zostać zbadana z Konstytucją, Europejską Kartą Samorządu Lokalnego, ustawą o pracownikach samorządowych oraz ustawą o Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego - Nie występuje analogia między pensjami posłów i senatorów, a wynagrodzeniami wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i marszałków województw, ich zastępców oraz etatowych członków zarządów; jeśli już jej szukać, to analogia z posłami mogłaby dotyczyć radnych – pisze w oficjalnym oświadczeniu Komisja. Podkreśla również, że funkcje w samorządowych organach wykonawczych są analogiczne do funkcji w wykonawczym organie centralnym, to znaczy w rządzie: ministrów i ich zastępców, którym wynagrodzeń nie zmniejszono. - Można też jednoznacznie stwierdzić, że w debacie publicznej, która odbyła się po ujawnieniu systemu dodatkowych pensji w formie nagród, jakie wypłacił sobie rząd, w ogóle nie było mowy o wynagrodzeniach samorządowców. Temat ten pojawił się tylko i wyłącznie w reakcji władz partii rządzącej na spadek notowań w sondażach, jaki nastąpił w wyniku medialnej burzy wokół nagród dla ministrów – czytamy dalej w oświadczeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Jednak przede wszystkim Komisja przypomina o sprzeczności rozporządzenia z ustawą o pracownikach samorządowych, która stanowi, że wynagrodzenie powinno uwzględniać rodzaj realizowanych zadań oraz charakter i zakres odpowiedzialności, za wykonywane na poszczególnych stanowiskach czynności. W obecnie obowiązującym rozporządzeniu o pensji decydują jedynie tzw. widełki, zależne od ilości mieszkańców.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

9


sk

zu

U

rs

a

WYŻSZA BRAMA

l a M a r ko w

DRZeWa narodowe dobro

10

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018


WYŻSZA BRAMA

No, i tych akacji szkoda. Żal za gardło ściskał, gdy się takie stare drzewa waliły pod piłami jak patyki. Człowiek się urodził z nimi, rósł z nimi, to myślał, że i umrze z nimi.” Wiesław Myśliwski „Kamień n kamieniu”

O

tym, że naszym narodowym bogactwem od zawsze była przyroda nie trzeba nikomu przypominać. Ludzie nauczyli się jednak wykorzystywać przyrodę bez żadnych ograniczeń. Korzystamy z tego, co daje nam natura nie dbając o to, jak to się odbije na jej stanie, czy nie zniszczymy wszystkiego, dzięki czemu możemy teraz żyć tak, jak się do tego przyzwyczailiśmy. Użytkujemy bez umiaru: glebę, wodę, powietrze, rośliny i zwierzęta. Używamy, zmieniamy i niszczymy wszelkie naturalne zasoby wmawiając przy tym sobie i innym, że to dla naszego rozwoju. Kiedy byłam małą dziewczynką poznawałam różne gatunki ptaków, drzew zwierząt z obserwacji. Widziałam ryby w rzekach, w rowach żaby a w kałużach kijanki. Na skraju lasu często widywałam sarny, zające, dziki czy lisy. Kuny i inne małe stworzenia wkradały się w naszą codzienność, a ptaki tworzyły różnorodną paletę barw i dźwięków. Rozróżniałam po liściach i zapachu rodzaje drzew i mogłam podziwiać ich majestatyczne rozmiary. Już dawno nie słyszałam pohukiwań sowy, stukania dzięcioła czy śpiewu skowronka. Dzisiaj nasze dzieci, tego wszystkiego, co ja mogłam zobaczyć, uczą się z atlasów czy ekranów komputerów. Nasze pokolenie powoli zaczyna to spustoszenie dostrzegać i szuka rozpaczliwie odpowiedzialnych tej sytuacji. Przede wszystkim winne temu jest ogromne zanieczyszczenie środowiska, którego jesteśmy sprawcami. Chcemy być nowoczesnym, rozwijającym się krajem, ale konsekwencje tego rozwoju ponosi przyroda.

fot. Małgorzata Perz

zawsze chodzi o pieniĄDze Od wielu lat, sprawy pogorszającego się stanu przyrody są uważane przez rządy większości państw za jedne z najważniejszych problemów do rozwiązania. Jednak walka o ochronę środowiska jest bardzo trudna. Za największe zniszczenia odpowiedzialny jest wielki przemysł i ogromne pieniądze inwestowane przez ludzi, których najczęściej interesuje tylko szybki zysk. Wprowadzanie nowych rozwiązań, które na dłuższą metę są opłacalne i chronią środowisko, wymagają pewnego wysiłku i wyłożenia pieniędzy na samym początku. Nie odpowiada to tym, którzy najchętniej czerpaliby same korzyści i za każdą cenę, nawet za cenę zniszczonej przyrody, zwiększali swoje zyski. Przykładów takiej niszczącej działalności jest wiele. Wycina się lasy, żeby zarobić na uzyskanym tak drewnie. Opryskuje się owoce i warzywa toksycznymi substancjami i nawozami, żeby zwiększyć zyski z uzyskanych plonów. Nie inwestuje się w elektrownie wodne, nie rozwija się technologii, dzięki którym energię dostarczaną przez ropę i węgiel można by zastąpić energią słoneczną. Nie można całej winy za niszczenie środowiska przypisać przemysłowi i ludziom wielkiego biznesu. Konsumpcyjny styl życia całego społeczeństwa jest dla środowiska równie niebezpieczny. Modne ostatnio pomimo konsumpcjonizmu stało się bycie „eko”. A może to kolejny sposób by dobrze zarobić. Jednak coraz częściej mam wrażenie, że to ekologia ideowa . Ludzie rywalizują ze sobą o to, kto ma bardziej ekologiczny samochód, meble i jedzenie z naturalnych upraw. Być może to dobry początek , ale prawdą jest, że bronimy wycinki lasów jednocześnie spalając w kominkach sporą ilość dębów czy buków. Otaczamy się dizajnerskimi meblami, ale ważne by były ekologiczne, czyli drewniane. Jesteśmy przeciwni zabijaniu zwierząt nosząc jednocześnie skórzane buty, kurtki, paski i torby. Bycie ekologicznym traktujemy wybiórczo w zależności od potrzeby sytuacji. Zdarza się nawet, że zaangażujemy się w obronę ginących gatunków zwierząt i wyślemy płatny sms, podpiszemy się pod petycją, czy na Facebooku, pod apelem o pomoc zwierzętom, klikniemy „lubię to”. Usypiamy sumienia nie nazywając tego, co się dzieje, problemem, bo przecież to nie moje drzewa, nie moje zwierzęta i nie moja rzeka. Niestety w naszym kraju nic nie jest jasne i nawet ustawy o ochronie środowiska czy łowiectwie są pisane tak, że każdy naciąga je jak przysłowiową gumę w majtkach.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

11


WYŻSZA BRAMA

Dokąd jednak zabrniemy w takim TRakTowaniu pRzyRoDy? Przyszło nam ostatnio obserwować wielkie wycinki lasów nie tylko gospodarczych, ale również z puszczy, parków oraz ich otulin. Rżnie się na potęgę drzewa obwiniając małe robaki, które nawet za kilkaset lat nie zrobiłyby tak dużego spustoszenia. Zdrowe wiekowe drzewa wyjeżdżają z naszych lasów i trudno ustalić, komu i za jaką cenę są sprzedawane. Jeśli w planie było wspomóc krajowy przemysł drzewny, to dziwnie, ceny drewna nie spadły a nawet poszły w górę. Ile pieniędzy wpłynęło do rządowej kasy i na co zostały one przeznaczone? Dzisiaj wiemy jedno, z Państwowych Lasów w 2017 roku wywieziono ok 40,5 mln m3 drzewa. Nie wiem czy w skali zalesienia krajowego to dużo czy mało. Bardzo trudno wyobrazić sobie taką ilość. Pomogę, zatem w przybliżeniu to zobrazować. To, ok 1mln 350 tys. trzydziestotonowych ciężarówek wypełnionych drzewem. Gdyby ustawić je jedna za drugą utworzyłyby długość 22 tys. km. To ponad połowa obwodu kuli ziemskiej. Jesteśmy małym europejskim krajem, któremu do tej pory zielonego bogactwa zazdrościli inni. Dzisiaj patrzą na nas wszyscy niedowierzając temu spustoszeniu. Liczby te przerażają, ale należy pamiętać, że z naszych okolicznych lasów również wyjeżdżają ścięte drzewa.

o wycinkĘ DRzew na Śląsku cieszyńskim zapytałam Regionalną Dyrekcję Lasów państwowych w katowicach „Granice nadleśnictw nie pokrywają się z granicami powiatów i tym samym nie prowadzimy ewidencji pozyskanego drewna w ramach danego powiatu. Na terenie powiatu cieszyńskiego znajdują się Nadleśnictwo Ustroń, Nadleśnictwo Wisła oraz niewielki fragment Nadleśnictwa Bielsko. Pozyskanie w 2017 roku w lasach, będących w zarządzie Nadleśnictw Ustroń oraz Wisła wyniosło 161 121,69 m3, natomiast na 2018 rok zaplanowane jest 111 535,00 m3 do pozyskania, z czego pozyskano już 52 496,72 m3. Rozmiar pozyskania wynika z Planu Urządzenia Lasu – dokumentu, wg którego nadleśnictwa prowadzą gospodarkę leśną, a który jest zatwierdzany przez Ministra Środowiska. Projekt Planu Rządzenia Lasu podlega konsultacjom społecznym, więc każdy może zgłosić do niego swoje uwagi.

12

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

fot. Małgorzata Perz

Lasy Państwowe nie monitorują gospodarki leśnej prowadzonej w parkach narodowych, które podlegają bezpośrednio pod Ministerstwo Środowiska. Otuliny parków nie są formą ochrony przyrody – to nie otulinę się chroni, tylko to otulina chroni formę ochrony przyrody przed oddziaływaniami zewnętrznymi. W otulinach może być prowadzona gospodarka leśna, a projekty planów urządzenia lasu, projekty uproszczonych planów urządzenia lasu oraz zadania z zakresu prowadzonej gospodarki leśnej wymagają uzgodnienia z dyrektorem parku narodowego. Wycinka w Lasach Państwowych jest prowadzona przez cały rok, niezależnie od okresu lęgowego ptaków. W dużej mierze jest to podyktowane zapotrzebowaniem rynku drzewnego na surowiec jakim jest drewno. Jednak przed przystąpieniem do prac z zakresu gospodarki leśnej, a w szczególności do ścinania drzew, przeprowadza się wizję terenową w celu sprawdzenia występowania gatunków chronionych lub potencjalnych miejsc ich występowania. Takie postępowanie regulowane jest Rozporządzeniem Ministra Środowiska z dnia 18 grudnia 2017 r. w sprawie wymagań dobrej praktyki w zakresie gospodarki leśnej (Dz. U. z 2017 r. poz. 2408). Monitoring występowania miejsc bytowania i lęgów ptasich na powierzchniach, gdzie prowadzone będą prace związane z pozyskaniem drewna, jest obligatoryjnym działaniem podejmowanym przez leśników i obejmuje praktycznie wszystkie gatunki ptaków, występujące w naszych lasach. Drzewa, na których stwierdzono ptasie gniazda, są pozostawiane i stosownie oznakowane, tak by nie zostały wycięte. Podobnie postępuje się z drzewami dziuplastymi, które pozostają do naturalnego rozpadu, za wyjątkiem drzew, które stwarzają potencjalne zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Jesteśmy otwarci na dyskusję o naszych działaniach, w których staramy się aby były one transparentne i przejrzyste. Leśnicy to grupa społeczno – zawodowa, której dobro ojczystej przyrody i ochrona środowiska leżą


WYŻSZA BRAMA

chyba najbardziej na sercu. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że w zarządzie Lasów Państwowych nie są tylko lasy gospodarcze, ale także cenne fragmenty leśne (i nieleśne) objęte różnymi formami ochrony przyrody. Taki a nie inny stan tych cennych przyrodniczo terenów, wynika z prowadzonej przez Lasy Państwowe gospodarki, która łączy w sobie zarówno zaspokojenie potrzeb społecznych jak i chroni cenne obszary polskich lasów. Należy zaznaczyć tutaj, że Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach posiada certyfikaty FSC i PEFC jako gwarant, że nasze działania są ukierunkowane na ochronę środowiska przyrodniczego jak i potrzeby społeczne lokalnej ludności, a jednocześnie prowadzone są zgodnie z obowiązującym prawem polskim i unijnym.”

Dlaczego drzewa są dla nas tak ważne i naLeŻy Je cHRoniĆ? Bez względu na wszystko powinniśmy obudzić w sobie czujność i chronić przyrodę. Drzewa odgrywają bardzo znaczącą rolę dla życia na Ziemi. Jako największe rośliny i dzięki prowadzonemu na ogromną skalę procesowi fotosyntezy najskuteczniej produkują tlen w atmosferze. Jeden hektar lasu liściastego może wyprodukować około 700 kg tlenu, co stanowi dobowe zapotrzebowanie na tlen ponad 2500 ludzi. Jedno drzewo wytwarza w ciągu roku tlen wystarczający dla 10 osób. Rośliny drzewiaste są też doskonałym „konsumentem” CO2 z atmosfery, przez co w znaczny sposób łagodzą efekt cieplarniany i stabilizują klimat na Ziemi. Drzewa produkują największą spośród wszystkich roślin lądowych ilość substancji organicznych, które są pokarmem dla ludzi i zwierząt oraz głównym budulcem ich ciał. Rośliny drzewiaste stanowią najważniejszy składnik lasów, tworzą środowisko życia dla wielu gatunków roślin i zwierząt. Ich obecność i stan zdrowia ma wpływ na różnorodność biologiczną środowiska naturalnego.

fot. Wikipedia. Głuszec

fot. Małgorzata Perz TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

13


sk

zu

U

rs

a

WYŻSZA BRAMA

l a M a r ko w

POlOWanie c zas zac ząć

Od 15 sierpnia można strzelać do kaczek: czernic, głowienek, krzyżówek i cyraneczek, a także do spokrewnionych z żurawiami łysek. Co rok od strzałów myśliwych ginie od kilkudziesięciu do kilkudziesięciu tysięcy kaczek i bażantów. ekolodzy alarmują i walczą o delegalizację polowań w Polsce jednak wciąż bezskutecznie. Jak mówi minister środowiska polowanie na dzikie ptactwo to wielosetletnia tradycja w naszym kraju i nie powinniśmy tej tradycji zabraniać. Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków od dawna alarmuje, że w połowie miesiąca wiele z tych ptaków wciąż opiekuje się pisklętami, które dopiero za kilka tygodni uzyskają zdolność lotu.

co na to prawo?

T

radycja ta jednak łamie unijną Dyrektywę Ptasią. W artykule 7 ustęp 4 dyrektywy ptasiej czytamy: „Państwa Członkowskie sprawdzają w szczególności, czy na gatunki, do których stosuje się prawo łowieckie, nie są organizowane polowania w okresie wychowu młodych ani w czasie trwania poszczególnych faz reprodukcji”. W art. 5 lit. d dyrektywa zakazuje umyślnego płoszenia ptaków, szczególnie w okresie lęgowym, jeśli może to zaszkodzić ich ochronie. Strzelanie do ptaków w okresie wodzenia piskląt to jaskrawe naruszenie artykułu chroniącego ptaki na terenie Unii Europejskiej. Jeśli krajowe przepisy nie zostaną dostosowane do prawa europejskiego, Polsce grozi nawet rozprawa przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości i dotkliwe kary finansowe. Wystarczy wybrać się obecnie nad najbliższy zbiornik wodny, by zobaczyć wodne ptaki z różnych gatunków wodzące młode. Poza łyskami i łownymi gatunkami kaczek dotyczy to także chronionych łabędzi, perkozów… niektóre rybitwy siedzą wręcz jeszcze na jajach, wysiadując powtórzone lęgi. Nie jest to wydarzenie wyjątkowe czy marginalne, jak próbują argumentować niektórzy myśliwi. Jest to obecnie zjawisko powszechne, występujące, co roku na terenie całej Polski. Koła Łowieckie bronią się argumentując polowania zbyt dużą populacją, jednak polowania na ptaki nie mają uzasadnienia i są bezsensowne. Są to zwierzęta, które ani nie czynią szkód, ani nie jest ich zbyt dużo. Wręcz przeciwnie, populacje niektórych gatunków maleją w zastraszającym tempie. Trzeba również pamiętać, że polowania niosą za sobą również inny problem. Oficjalne dane uwzględniają

14

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

jedynie te ptaki, które zostały zastrzelone i odnalezione przez myśliwych. Powinno się jednak uwzględniać wszystkie ptasie ofiary polowań. Przede wszystkim te ptaki, które zostały zranione – a w wyniku polowań rannych zostaje wyjątkowo dużo ptaków. Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk podają np. wyniki badań mówiących o tym, że aż 25% gęsi jednorocznych i aż 36 % gęsi starszych zostaje rannych w wyniku polowań. To prawie 40 % dorosłej populacji. Wynika to z tego, iż do ptaków strzela się wiązką śrucin – to kilkaset małych kawałków ołowiu wystrzeliwanych w kierunku lecących ptaków. Ptaki, które nie giną od razu przelecą jeszcze kilkaset metrów i umierają w męczarniach. Często nie zostaną odnalezione. Tym bardziej nie odnajdzie się ptaków lżej rannych, które odlecą na dłuższe dystanse, ale i one wkrótce umrą i nie będzie to śmierć szybka, ani łatwa. Część z nich może zginąć nawet po wielu miesiącach w wyniku ołowicy, czyli powolnego zatrucia ołowiem rozkładającym się w ich ciele. W niektórych krajach w Europie wprowadzono zakaz stosowania śrutu ołowianego, w kilku dalszych zakazano używania śrutu ołowianego na terenach mokradlanych – jako szczególnie wrażliwych, a jednocześnie cennych przyrodniczo i coraz rzadszych na naszym kontynencie. Taki zakaz w Polsce byłby oczywiście wielkim postępem, ale jak na razie nic nie wiadomo na temat planów jego wprowadzenia. A byłby to jeden prosty krok administracyjno-prawny, który dla polskiej przyrody miałby bardzo cenny wymiar – zarówno z punktu widzenia zwierząt, jak i człowieka. Koniecznie należy zwrócić również uwagę na absurdalną sprzeczność w polskim prawie łowieckim. Otóż obowiązujące obecnie przepisy z jednej strony zabraniają strzelania do celu nierozpoznanego, a z drugiej strony dopuszczają strzelanie do kaczek i gęsi na zlotach po


WYŻSZA BRAMA

zmroku. Strzelać, więc można nawet przy słabym świetle, o świcie, czy o zmierzchu. W takiej sytuacji strzał pada często jedynie do cienia, do sylwetki przemykającej po niebie. A np. dzikie kaczki należą do gatunków ptaków, które latają bardzo szybko, wg niektórych źródeł, spłoszona krzyżówka leci z prędkością nawet do 100 km/h. Rozpoznanie gatunku, odróżnienie ptaka łownego, od gatunku objętego ochroną ścisłą staje się wtedy niezwykle trudne. Nie dziwi, więc, że podczas polowań giną także gatunki chronione. Wprowadzenie całkowitego zakazu polowań jest w obecnych warunkach niemożliwe. Powinno się dążyć do przesunięcia terminu rozpoczęcia polowań do połowy września i surowo karać osoby dopuszczające się zabijania gatunków chronionych. Zwłaszcza w tej drugiej kwestii istnieje pole do dialogu i szukanie skutecznych rozwiązań razem ze środowiskiem myśliwych.

Postulat dostosowania terminów polowań do prawa wspólnotowego i okresów rozrodczych poszczególnych gatunków ptaków, jest od lat podnoszony przez ekologów i krajowe organizacje pozarządowe. Do tej pory udało się doprowadzić do zgodnych z prawem rozwiązań w odniesieniu do słonek i gęsi, (choć niektóre środowiska myśliwych wciąż starają się przywrócić polowania na te ptaki w zakazanych terminach). Letnie polowania na kaczki w okresie, gdy część z nich wciąż wodzi młode, sprawia jednak, że nasze prawo łowieckie jest wciąż uważane za nieetyczne i sprzeczne z przyjętymi w Europie zasadami.

„My nie tylko strzelamy, ale i chronimy” – uważają myśliwi. „Myśliwy dba o dobro ojczystej przyrody i jej zachowanie dla przyszłych pokoleń” – czytamy w „Zbiorze zasad etyki i tradycji łowieckich” PZŁ. Rzeczywiście tak jest? Tak zwana „gospodarka łowiecka” doprowadziła do zagłady wiele gatunków zwierząt w naszym kraju: żubrów, łosi, bobrów, wilków, cietrzewi, głuszców, dropi. Obecnie polowania przyczyniają się do tego, iż z Polski w zastraszającym tempie znikają zające i kuropatwy. Myśliwi są dumni ze swoich działań na rzecz przyrody, np. chwalą się tym, że dokarmiają zimą kuropatwy. Jak łatwo jest zapomnieć, że jeszcze pod koniec lat 90-tych zabijali rocznie nawet po pół miliona kuropatw, doprowadzając populację tego ptaka do sytuacji kryzysowej, w której nadal się znajduje. Zwierzęta nie mają żadnych szans w spotkaniu z człowiekiem. Myśliwi dysponują pełnym i skutecznym arsenałem. Nigdy nie byli tak dobrze wyposażeni, jak obecnie, aby móc skutecznie zabijać dzikie zwierzęta. Paśniki, lizawki, nęciska, celowniki optyczne, broń półautomatyczna, wabiki głosu, bałwanki (plastikowe ptaki, mające zachęcić do wylądowania ptaki żywe), krykuchy, czyli żywe ptaki wyhodowane i przywiązane po to, aby wabiły swoich towarzyszy. Myśliwi i nawet ministerstwo ciągle za argument podaje tradycje łowieckie. Jednak nie można wszystkiego tradycją tłumaczyć. Bo gdyby tradycja była tak dobra, nadal siedzielibyśmy w jaskiniach i z pewnością nie mylibyśmy zębów. W Polsce panuje mit, że jesteśmy przyrodniczym matecznikiem Europy, że nasza przyroda jest dzika, piękna i nienaruszona oraz bardzo dobrze chroniona. Jest to jednak pogląd bezpodstawny. Stan naszej przyrody jest coraz gorszy. I tzw. pozyskanie łowieckie wcale przyrodzie nie pomaga. Myśliwi powinni wziąć sobie do serca zasady, które prawo łowieckie wymienia już w pierwszych swoich artykułach: obowiązek ochrony przyrody i zachowania różnorodności.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

15


MIJANKA NA RYNKU

Ja

cek

l Cwet

er

ZaPaŁKOWnia

Czechowicka Zapałkownia to nie tylko jedna z najbardziej ropoznawalnych marek w Polsce (bez kozery, także na świecie), ale to także jeden z najstarszych zakładów działających w naszym rejonie, niemalże od stu lat. Obecnie jest jedyną w Polsce i jedną z niewielu w europie, fabryką która produkuje „ogniste patyki” (tak zwali zapałki Chińczycy, którzy jako pierwsi wynaleźli je na początku Vi wieku n.e.).

F

abryka Zapałek w Czechowicach-Dziedzicach rozpoczęła swą działalność w 1921 r. (są źródła, które podają rok 1922), ale bezsprzeczną pozostaje data 26 wrzesienia 1919r., kiedy to Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego wydała postanowienie w przedmiocie zatwierdzenia statutu „Towarzystwa Akcyjnego dla wyrobu zapałek „Silesia” („Zundwaren Aktiongesellschaft „Silesia”) z siedzibą w Czechowicach obok Bielska. Statut określał cele Towarzystwa, najważniejszy: „urządzenie fabryki do wytwarzania zapałek i towarów zapalnych wszelkiego rodzaju”. Wcześniej od czechowickiej firmy na rynku zapałek działały zakłady w Sianowie (1845), w Częstochowie (1881) i w Bystrzycy Kłodzkiej (1897), ale tylko w Czechowicach produkcja zapałek przetrwała do dnia dzisiejszego. W Bystrzycy Kłodzkiej, w starej fabryce jest Muzeum Filumenistyczne, a w Częstochowie prywatne Muzeum Produkcji Zapałek.

16

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Zakład w Czechowicach, już przed II wojną swiatową, był najnowocześniejszym w Polsce, z największą zdolnością produkcyjną. Produkty z czechowickiej Zapałkowni trafiały na krajowy rynek oraz na eksport do europejskich państw. W kilka lat po rozpoczęciu produkcji w branży zapałczanej wybuchł kryzys, który pogorszył sytuację załadu. W związku z tym, jeden z największych graczy w branży zapałczanej na świecie International Match Corporation, zaproponował w 1924 roku polskiemu rządowi utworzenie i wydzierżawienie monopolu zapałcznego. Umowę podpisano rok później, a Polski Monopol Zapałczany, w tym także czechowicka fabryka, trafił na 20 lat w dzierżawę koncernu IMC. Dzierżawa przerwała II wojnę światową i okupację niemiecką. Zakład w Czechowicach przeszedł pod zarząd niemiecki i produkował przez cały okres wojny. Działania wojenne


MIJANKA NA RYNKU

nie spowodowały żadnych strat, więc już w kwietniu 1945 roku wznowiono w zakładzie produkcję zapałek. Fabryką zarządzał Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej, który przejął ją 27 marca 1945 roku od dowództwa Oddziału Zdobywczego Wojskowej Jednostki N.28.855 (radzieckiego). Zakład wszedł w skład reaktywowanego Polskiego Monopolu Zapałczanego (z siedzibą w Warszawie), który zlikwidowano w 1951 roku. Kierowanie Zapałkownią przejął Zarząd Przemysłu Płyt, Sklejek i Zapałek (przekształcony w późniejszym okresie w Zjednoczenie Przemysłu Płyt, Sklejek i Zapałek).

produkcji zapałek, dostosowując ją do wymagań norm europejskich. W 1995 roku Zapałkownia zawarła porozumienie z niemiecką firmą KM na uruchomienie produkcji zapałek reklamowych (w dwóch formatach). Wzrósł eksport zapałek i utrzymuje się on do dziś na poziome 40% całkowitej sprzedaży. Produkty Zapałkowni trafiają m.in. na rynki Europy, Afryki, Ameryki Południowej i Bliskiego Wschodu. Zwiększyła się także oferta fabryki: zapałki reklamowe książeczkowe, podpałki do grilla, galanteria zapałczana, zapałki sztormowe, zapałki kominkowe,

Modernizacja i rozbudowa hal produkcyjnych (z własnych środków finansowych) w latach siedemdziesiątych XX wieku, spowodowała, że zakład stał się największym i najnowocześniejszym w branży. Produkcja czechowickiej Zapałkowni zaspakajała 25% popytu na zapałki na krajowym rynku. Zapałkownia nie eksportowała w tamtym okresie swych produktów. Po 1989 roku, roku zmian politycznych i gospodarczych, nastąpiło załamanie rynku zapałcznego w Polsce. Zakład pracował tylko cztery dni w tygodniu. Do kryzysu przyczyniły się: tanie zapałki z Białorusi, Rosji, Korei Południowej i Ukrainy oraz pojawienie się ogromnej ilości zapalniczek (pochodzących najczęściej z Chin). Ogromną szansą na zwiększenie produkcji (i zatrudnienia) stał się kontrakt podpisany z egipskim partnerem, na dostawę dużej ilości patyczków (nie został ten kontrakt zrealizowany w całości). Zapałkownia znalazła nowego kontrahenta w Niemczech, który zamówił dostawy gotowych, standardowych zapałek. Warunkiem dostaw zapałek na niemiecki rynek było dostosowanie produkcji do niemieckich wymagań jakościowych. Przeprowadzono zmianę technologii

zapałki gabinetowe, zapałki dymne, zapałki offsetowe, zapałki gospodarcze, zapałki świecowe, rozpalacze, paliwa do biokominków, zapalniczki, zapalarki, etc. Wszystkie produkty spełniają normy polskie i europejskie, są bezpieczne dla użytkownika i środowiska. 1 kwietnia 2007 roku Przedsiębiorstwo Państwowe Czechowickie Zakłady Przemysłu Zapałczanego zostało skomercjalizowane i przekształcone w spółkę Fabryka Zapałek „Czechowice” S.A., której jednoosobowym akcjonariuszem został Skarb Państwa. 18 sierpnia 2011 roku sprzedano 850 00 akcji spółki (co stanowiło 85% kapiatału zakładowego) firmie PCC Consumer Products Sp. z o.o. od 27 czerwca 2014 roku, Fabryka Zapałek „Czechowice” S.A. zmieniła nazwę na PCC Consumer Products Czechowice S.A. i pod taką nazwą funkcjonuje do dnia dzisiejszego. Wielkim walorem zapałek z czechowickiej firmy były cudowne etykiety zapałczane, kiedyś naklejane na drewniane pudełka, a dziś drukowanie na kartoniku i sklejane. Ale o zapałcznych etykietach i o ich kolekcjonerach opowiem Państwu innym razem.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

17


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Fot. Christian Parma. Korytko brzeczkowe na warzelni.

BROWAR ZAMKOWY w XX wieku Artykuł na podstawie „Od Mastnego do Brackiego, z dziejów piwowarstwa cieszyńskiego” Ryszarda Kincela, Cieszyn 2005

18

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Przed I wojną światową browar zamkowy połączono z Fabryką Win i Likierów w Błogocicach, a sam zakład i jego urządzenia po niemal 70 latach działalności poddano gruntownej modernizacji, m.in. napęd parowy uzupełniono silnikami diesla. Jednak czas ponad czteroletniej wojny wyniszczył całą gospodarkę, brakowało surowców i produkcja spadła bardzo gwałtownie.

P

o zakończeniu wojny, na mocy postanowień Traktatu Wersalskiego, browar zamkowy został przejęty przez skarb państwa Rzeczypospolitej. Jednak zainteresowanie Warszawy prowadzeniem zakładu piwowarskiego na południowych kresach państwa było niewielkie, toteż wydzierżawiono go krewnym znanych osobistości – Mościckiemu, Rokicińskiemu, Tymowskiemu i Kościałkowskiemu. Browar i wytwórnia likierów nosiły wówczas nazwę Zamkowe Zakłady Przemysłowe Spółka Akcyjna w Cieszynie. Niestety spółka nie potrafiła nawiązać do czasów dawnej świetności. Nastawiona na osiągnięcie maksymalnych zysków, bez prowadzenia racjonalnej gospodarki, doprowadziła w krótkim czasie do zmniejszenia produkcji i utraciła nie tylko rynki zbytu na Morawach, Słowacji i w Galicji ale i na zachód i południe od Olzy. Niegospodarność i rozrzutność doprowadziły w 1933 roku do zerwania przez skarb państwa umowy dzierżawnej i przejęcia browaru i wytwórni likierów przez nowego zarządcę. Została nim Dyrekcja Lasów Państwowych w Warszawie, a po pięciu latach przekazano zakład Dyrekcji Lasów Państwowych w Cieszynie. Dla browaru był to czas ekonomicznego zarządzania. W 1938 roku oddano do użytku nową słodownię przerabiającą jęczmień, sprowadzany wówczas ze Słowacji. Była to jedyna inwestycja w przedsiębiorstwie w okresie międzywojennym. W czasie II wojny światowej browar nie uległ likwidacji i nie zaprzestał produkcji. Trafił w ręce Haupttreuoandstelle Ost Berlin, a następnie przejął go miejscowy przemysłowiec hrabia Larysch. W tym czasie Browar Zamkowy i Fabryka Likierów Cieszyn nosiła niemiecką nazwę Schlossbrauerei und Likorfabrik, Teschen i produkowała piwa: zdrój zamkowy, piwo eksportowe, piwo słodowe, marzec i porter oraz likiery, wódki, winiaki, soki owocowe, lemoniady i wodę sodową. Nazwa okupacyjnego trunku Schlossquelle (Zdrój Zamkowy) była przedwojenną nazwą piwa cieszyńskiego, zachowaną również po wojnie. Pod koniec wojny Niemcy planowali wywiezienie maszyn i sprzętu w głąb Niemiec, jednak grupa pracowników browaru (Wiktor Kita, Edward Zięba i Karol Pawlica) zdążyła zabezpieczyć najważniejsze urządzenia oraz poważne zapasy surowców. Ukryto nawet spore zapasy piwa. Dlatego browar zamkowy nawet po

wojnie pracował niemalże bez przerwy. Już następnego dnia po przejęciu Cieszyna przez Armię Czerwoną 3 maja 1945 roku, radziecka Wojskowa Komenda Miasta przekazała zakład załodze, reprezentowanej przez piwowara Józefa Maurera. Od razu przystąpiono do organizowania produkcji. Pierwszym powojennym dyrektorem browaru został inż. Marian Kiwerski – wybitny specjalista i znawca tematu, autor książki „Dzieje piwowarstwa” z 1931 roku. Niestety po kilku latach, jak większość przedwojennych znakomitych fachowców, został „przeniesiony na inne stanowisko”. Po wojnie największą trudnością w uruchomieniu produkcji był brak rąk do pracy. Załoga została zdziesiątkowana. Poważny problem stanowił również brak transportu. Toteż browar w rozwozie piwa do składów, gospód i sklepów często korzystał z pomocy wojsk radzieckich. Oczywiście walutą rozliczeniową były trunki. Niewielka załoga pracowała za darmo lub otrzymywała zapłatę w naturze. Jęczmień w tym czasie dowożono z Pruchnej lub Żor. W takich warunkach pierwszej warki piwa udało się dokonać 18 maja 1945 roku. Na początku lat pięćdziesiątych browar produkował 50.000 hl piwa rocznie. Co istotne, mimo iż odnotowywano ciągły wzrost produkcji, do 1955 roku maszyny i urządzenia wymagały tylko doraźnych napraw i konserwacji. Lata powojenne piwowarstwa cieszyńskiego to przede wszystkim liczne przekształcenia nazwy browaru związane ze zmianami na stanowiskach kierowniczych. Pierwsza nazwa po wojnie brzmiała Wojewódzkie Zjednoczenie Przemysłu Spożywczego Browar Zamkowy w Cieszynie, jednak już w 1946 roku funkcjonowały aż trzy nazwy: Śląsko- Dąbrowskie Zjednoczenie Przemysłu Browarniczo-Słodowniczego Państwowy Browar Zamkowy w Cieszynie, następnie Państwowe Zjednoczenie Przemysłu Piwowarsko-Słodowniczego w Zabrzu Państwowy Browar Zamkowy w Cieszynie oraz Państwowy Browar w Cieszynie. Nastały czasy, kiedy słowo „zamkowy” było nader rażące i nie do przyjęcia, toteż zewsząd skwapliwie go usuwano. A napis na pieczątkach głosił Cieszyńskie Zakłady Piwowarsko-Słodownicze Przedsiębiorstwo Państwowe w Cieszynie. W 1951 roku cieszyński browar został wchłonięty przez Bielskie Zakłady Piwowarsko-Słodownicze, zaś od 1955 roku stał się oddziałem produkcyjnym Żywieckich Zakładów Piwowarsko-Słodowniczych. W ciągu jedenastu lat zakład zmieniał nazwę siedmiokrotnie. Słowo „zamkowy” nawiązujące do korzeni piwowarstwa na ziemi cieszyńskiej wróciło do nazwy dopiero w latach 90. XX wieku.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

19


MIJANKA NA RYNKU

Podobieństwa on

I

w

a C z a rnia

k

i różnice

Świat jest pełen ludzi, którzy wytyczają granice państw, lecz nie są w stanie wytyczyć granic chorobom, które są przyczyną różnego rodzaju niepełnosprawności. nie ma kraju gdzie nie było by osób z dysfunkcją ruchu, słuchu czy wzroku, jednak wszystkie te osoby niewątpliwie potrzebują wsparcia.

J

ak wygląda wsparcie udzielane osobom z dysfunkcją wzroku w różnych krajach? Już w trzynastym wieku w ówczesnej Francji dostrzeżono możliwości i potrzeby osób niewidomych, zaczęto tworzenie szkół w których ci mogli pogłębiać wiedzę, ale i zdobywać zawody dzięki którym zarabiali na własne utrzymanie. Przez lata w Europie, ale i poza jej granicami rządy państw oraz stowarzyszenia działające na rzecz osób z niepełnosprawnością wzroku, wypracowały różne systemy wsparcia niewidomych. Z pewnością jedną wspólną cechą łączącą wszystkie kraje jest ogólnie pojęta rehabilitacja. Na przykładzie Polski i Wielkiej Brytanii można dostrzec podobieństwa i różnice pojawiające się w tym temacie. W naszym kraju istnieją szkoły z internatami w których podczas roku szkolnego przebywają niewidome dzieci i młodzież. Tam zdobywają wiedzę, ale również uczą się samodzielności. W Wielkiej Brytanii nie ma szkół specyficznie przystosowanych dla dzieci niewidomych lub niedowidzących. Uczęszczają one do szkół państwowych z innymi dziećmi bądź do szkół specjalnych, ale niestety razem z uczniami niepełnosprawnymi bez podziału na typ upośledzenia. Gdy zdecydują się na kształcenie w zwykłej szkole wtedy maja pomoc typu „talling” books, czyli mówiące książki. Szkoły są też wyposażone w windy żeby dzieci z niepełnosprawnością nie musiały być narażone na wypadek na zatłoczonych schodach. Dziecko niewidome otrzymuje teacher assistant czyli osobistego nauczyciela asystenta, który mu we wszystkim pomaga. Szkoły są wyposażone w książki i pomoce naukowe w brajlu i maja potrzebne programy komputerowe. 20

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Kładziony jest nacisk na to aby dzieci uczęszczały do zwykłej szkoły, nie do specjalnej. Kiedy dziecko niewidome lub niedowidzące rozpoczyna naukę jest robiony tzw. Risk assesment, czyli specjalny plan, który zawiera potencjalne zagrożenia, co trzeba robić, czego nie robić i wszelkie wsparcie jakie szkoła oferuje.


MIJANKA NA RYNKU

al fa be t B ra il le ’a

Niewidomi w Polsce mający wypracowany wymagany okres zatrudnienia, bądź jako nieletni orzeczoną niepełnosprawność otrzymują rentę. Mogą starać się o dofinansowanie wyjazdów na turnusy rehabilitacyjne, skorzystać z ulg na przejazdy kolejowe i autobusowe, oraz z różnego rodzaju szkoleń dostępnych w projektach skierowanych do danej grupy, a prowadzonych przez fundacje i stowarzyszenia. Podczas corocznego rozliczenia z urzędem Skarbowym osoba posiadająca orzeczenie niepełnosprawności z symbolem 04-O może odliczyć od podatku między innymi wydatki na leki, a posiadacze psa przewodnika określoną sumę która jest przeznaczona na utrzymanie czworonożnego asystenta. Odliczenie kwoty ponad dwóch tysięcy rocznie na przewodnika jest obwarowane wskazaniem z imienia i nazwiska osób którym ona została przekazana, co w przypadku korzystania z pomocy dużej ilości osób jest wręcz nierealne. Rynek pracy w Polsce zaczyna otwierać się nie tylko na niedowidzących, ale również na osoby niewidome

jednak tylko PZN wśród swoich członków przeprowadza coroczną statystykę zatrudnienia. Nie wszyscy z orzeczoną dysfunkcją wzroku są członkami Związku, tak więc pełnych danych nie ma. Fundacje szkolące czworonożnych asystentów dają możliwość aby niewidomi mogli korzystać z pomocy psa przewodnika. Wracając do Anglii i mieszkających tam niewidomych można powiedzieć, że osoby niewidome mogą liczyć na duże wsparcie RINB to królewski instytut zajmujący się wspieraniem osób niewidomych i niedowidzących. Pomagają online oraz mają lokalne centra pomocy. Udzielają pomocy w znalezieniu pracy lub otwarciu własnej firmy. Zaopatrują w komputery i programy komputerowe potrzebne osobie niewidomej. Jest też dużo organizacji charytatywnych, miedzy innymi Guard Dogs zapewniająca psy przewodniki i ich treningi. Rząd oferuje pomoc finansową w postaci PIP czyli płatność miesięczna , która jest przeznaczona na wydatki związane ze wsparciem innych osób. Są dodatki dla osób niewidomych niepracujących, darmowa komunikacja miejska i krajowa, darmowe leki na receptę oraz darmowe treningi aktywizujące zawodowo. W Wielkiej Brytanii 44% osób niewidomych w wieku produkcyjnym pracuje zawodowo. To szczątkowe porównanie pokazuje nam lepsze i gorsze strony pomocy oferowanej niewidomym żyjącym w tych dwóch krajach. Musimy mieć świadomość że są państwa gdzie taka pomoc jest znikoma, a przecież wszyscy bez wyjątku na nią zasługują.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

21


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

UBEZPIECZAMY WSZYSTKO UBEZPIECZENIA MAJĄTKOWE

UBEZPIECZENIA TECHNICZNE

· mienia od ognia i innych zdarzeń losowych lub na bazie wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) · mienia od kradzieży i dewastacji · ubezpieczenie gotówki w lokalu i transporcie · ubezpieczenie sprzętu stacjonarnego oraz sprzętu przenośnego · ubezpieczenie szyb i innych przedmiotów od stłuczenia · ubezpieczenia transportowe · ubezpieczenia komunikacyjne

· maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) · maszyn budowlanych od wszelkich zdarzeń (Contractors Plant Machinery CPM) · robót budowlano - montażowych (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) · oraz utraty zysku (Machinery Loss of Profit - MLOP, Advanced Loss of Profit - ALOP)

UBEZPIECZENIA OC

· gwarancje kontraktowe · gwarancje przetargowe, zwrotu zaliczki, dobrego wykonania kontraktu, usunięcia wad i usterek oraz należności handlowe

· z tytulu prowadzonej dzialalnoki i posiadanego mienia, · z tytulu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania, · odpowiedzialności cywilnej zawodowej, · oraz odpowiedzialności cywilnej menadżerów (D&O)

UBEZPIECZENIA FINANSOWE

ZDROWIE, ŻYCIE · ubezpieczenia pracownicze grupowe · ubezpieczenia na życie indywidualne · ubezpieczenia NNW · ubezpieczenia podróżne · ubezpieczenia zdrowotne

ul. Bobrecka 29, Cieszyn (lokal 22 Poczty w budynku Starostwa) TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

tel. 503 085 915 33 857 81 46


STARY TARG

pogadamy

Gdo się za swój jynzyk wstydzi takim niech się każdy brzidzi

er y

Dr k Jan

al

Fr

yd

Porzóndzymy

Uż zaś dzisio sóm my u was, bo czasu się nie zadzierży, a łón je dycki taki wartki i fórt cosi nóm zaimawego pokoże. W tym dwacatym nomerze naszego TRAMWAJU pofulómy se s jednóm takóm szykownóm rechtorkóm, kiero mo strasznie rada pumogać dzieckóm, kiere bez tej jeji pumocy nie mogóm się wubec obynś i kiere ji dycki i fórt potrzebujóm.

Danuta Łabaj - dyrektorka szkoły podstawowej nr 5 z Oddziałami Integracyjnymi w Cieszynie powstałej z przekształcenia Gimnazjum nr 3, która z pasją pomaga dzieciom szczególnie wywodzących się z rodzin dysfunkcyjnych i niezaradnych. Związana jest od ponad 20 lat z Odziałem Powiatowym TPD w Cieszynie, któremu prezesuje. Jest także inicjatorką powstania w Cieszynie 6 środowiskowych ognisk wychowawczych oraz świetlicy środowiskowej pod nazwą „Przytulisko” i jednego ogniska wychowawczego w Dzięgielowie. W czasie

ferii zimowych i wakacji letnich organizuje półkolonie, a także kolonie nad polskim morzem. Oprócz tego jest dobrym menadżerem, bo jej idea udostępniania pomieszczeń szkolnych innym jednostkom organizacyjnym pozwala na uzyskiwanie dodatkowych środków na renowację i unowocześnianie szkoły. Pełni także funkcję radnej powiatowej obecnej kadencji. Fryderyk Dral: Pani Danuto, cieszyniocy o was prawióm żeście sóm tako dobro dusza, kieróm krziwda poniechanych dziecek strasznie mier-zi. Jak byście mógli to rzeknóć po naszymu skónd sie to u was biere i co dziśka robicie, to czytmiorze naszego TRAMWAJU bydóm s tego moc radzi i dłógo wóm tego nie zapómnóm. Danuta Łabaj: Tóż dobre panie redaktorze niech wóm bydzie. Jo je też tu stela, chocioż podarziło mi się narodzić aże w jednym szpitolu we Bytómiu. S tym była tako sranda, bo moja mamulka se to isto jakosi felernie porachowała, kiej przidzie na nie tyn czas i pojechala do Katowic udać kapke piniyndzy na wieca dlo małego dziecka. Coby to było eszcze srandowniejsze to za zaszporowane pinióndze we kszeftach zaszła se nieskorzij do kina, s kierego uż yno jechane było ku szpitolu. Skyrs tego też ni móm do dzisia darmowego bileta do tego katowickigo kina jako to majóm we zwyku dować rozmajte insztytucyje. A tata jak nieskorzij dostoł telegram s bytomskigo szpitola to dłogo ni móg prziś do siebie. Moji starzikowie ze stróny taty też byli tustelokami, bo starzik rodzony był we Stónawie, a starka w Puńcowie. Wojna wszeckim namiyszała w żywobyciach i tymu też mój starzik, kiery był ważnym kolejorzym w Katowicach wrócił sie do Cieszyna po prziłónczyniu Zaolzia w 1938 roku. Nieskorzij uż yny mieli gorzij, bo we wojne zustali wyciepani ze swojigo kwartyru skyrs tego, że ni mieli żodnej chynci zustać niymcami i prziszło im miyszkać w Puńcowie na mamulki ojcowiźnie. Jak się wojna skóńczyła to dostali my kwartyr na Hajduka na prociw cieszyńskigo banhofu. Szternos rokóm miyszkalimy tam społym ze starzikami i jo jako małe dziywcze spóminóm se, że TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

23


STARY TARG

dycki u nas było pełno ludzi. Pytocie się mie skónd się wziyła u mie ta chyńć pumoganio inszym, a jo nad tym też fórt rozmyślóm i uż dzisio wiym, że na iste móm to po starzikach. Do nich fórt kierysi przichodził po pumoc, a łoni dycki wszeckim pumogali. Spóminóm se do dzisia takóm starszóm nieszczynśliwóm Maryne, kiero moc razy u nas drzymała w kuchyni przi piecu. Miałach ś ni wielkigo pietra, ale łod tam tego czasu wiym, że trzeja wszeckim ludzióm pumogać. Spóminóm se też jak starzik Rudek zebroł mie roz na zómek do ukludzanio rozmajtego charapucio z chrostów, kiere rosły wedla wieży zamkowej. Kiejsi za dziecka żyło sie jakosi spokojnij, a wszecki familije dzier-żały się w kupie. Tustelocy moc razy się nawszczywiali i se pumogali, a popołedniami grali w karty i przi tym mieli moc uciechy. Za dziecka chodziłach do podstawówki, kiero miała nomero 4 kaj rzóndził dyrektor Powada. Nieskorzij zaś do jedynki, kieróm zrobili jak dali do kupy trójke i czwórke. Dzisio muszym sie przeca pochwolić, że tam dyrektoruje mój młodszy brat Dariusz. Eszcze w naszej familiji mieli my ujca Józka, kiery też był rechtorym na Zaolziu i s tego widać, że w naszej familiji co drugi przedowoł i przeduje swojóm wiedze w rozmajtych szkołach. Isto mómy to 24

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

jako sie to dzisio prawi w gynach. W swoji pamiyńci móm też Stónawe do kierej żech jeździła za dziecka ze starzikym, ale dzisio uż ji ni ma, bo yno zustoł kierchów ewangelicki na kierym leżóm moji przibuźni. Chyńć do roboty móm łod dziecka, kieróm moja familija dycki stawiala na piyrszym miejscu jako cosi, co je dlo człowieka nejważniejsze. Ta moja chyńć do roboty i nauki przidała mi sie w życiu i skyrs tego też bez wiynkszej ostudy podarziło mi sie skóńczyć Osucha do kierego chodził też mój panoczek. I do dzisia nie wiadómo, kiery s nas mioł rychlij dyrbani w sercu, ale isto prziszło to na nas w tym samym czasie, bo siedzieli my wedla siebie w tej samej klasie. Tak mieli my sie fest ku sobie, że łón se mie wził, abo możne jo jego i tak my sóm do dzisia społym. Skyrs też tego, że nie poradziłach za młodu usiedzieć spokojnie na zadku i wszyndzi mie było pełno, toch dycki pumogałach tam kaj trzeja było kómusi pumóc. Harcerstwo było mojóm miłością s kieróm do dzisia je żech za pan brat. Byłach młodszą harcerką i drużynowóm, a po studiach eszcze dyrygowałach drużynóm nieprzetartego szlaku. Studyrowałach na UŚ w Katowicach, na kierym wyuczyłach się za resocjoloszke i skyrs tego dostałach robote w Specjalnym


STARY TARG

Ośrodku Szkolno - Wychowawczym w Cieszynie, a po tym nieskorzij trefiłach do pióntki. I tak je do dzisia, bo w jednej szkole robiym uż trzicet roków. Wartko to przeleciało, ale się opłaciło, boch sie tam aji nauczyła dyrektorować. Podarziło mi sie też doś dłógo być takim pomagierym w sóndzie na co łoni tam prawióm kurator. Ta robota w tym sóndzie dziepro odewrzila mi łoczy na ludzki nieszczynści, kierech widziała w rozmajtych chałupach. Dycki w całym mojim życiu nejważniejsze były dziecka, kiere nie sóm niczymu winne, a my starzi mómy ich nauczyć jak uczciwie żyć, ale nie wszedcy to poradzóm. Takim mojim wielkim kóniczkym to je do dzisia TPD z kierym żech je w bliskości uż od roku 1994. Piyrszóm świetlicem dlo dziecek odewrzili my s mojim bratym w Cieszynie na Nowym Mieście w 1994 , a nieskorzij uż jokosi tak samo poszło i dzisio je ich aże siedym. Do tych świetlic przychodzóm rozmajte małe dziecka, kiere majóm blisko swój kwartyr, ale niejraczyj widzymy tam dziecka s takich familiji kiere sóm niezaradne w życiu. W tych świetlicach dziecka piszóm se zadania domowe, pofulajóm miydzy sobóm i aji poradzóm sie rechtorce, kiero tam na nich dowo pozór. Muszym się też pochwolić, że tym dzieckóm pumogómy we wszeckim czego potrzebujóm i dejmy na to, aji robiymy terapije pedagogicznóm i logopedycznóm. Posyłómy też ty dziecka na rozmajte kolónije, robiymy dlo nich zawody w pływaniu i eszcze moc inkszych szportowych turniejów. Móm też moć ostudy sźkołami TPD w całym powiecie , bo je ich trzicet piyńć, ale móm też szczynści, żech trefiła na moc ludzi s jako się to dzisio prawi „z wielką pasją” i skyrs tego od wielu roków fórt poradzymy i robiymy moc fajnych rzeczy dlo naszych dziecek.

Panie redaktorze, coby pumogać inszym, trzeja mieć w sobie fórt moc radości życia i poradzieć sie cieszyć s każdej maluśki wiecy. Eszczee na kóniec prziznóm sie, że móm rada poczytać dobróm ksiónżke, obezdrzić w kinie dobry film i rajzować po świecie. Taki rajzowani dowo mi moc radości skyrs tego, ze dycki idzie cosi nowego uwidzieć, a w gospodzie cosi nowego pomaszkiecić. Dwa roki tymu dali my sie s miom chłopym do taki daleki rajzy aże na Sycylije, bo tam umrził tata łod moji starki za piyrszej wojny światowej, jako wojok cysorza Franza Jozefa. Grobu my nie naszli, ale podarziło się nóm nalyź ulice na kierej fotograf pstryknył fotke tatowi łod moji starki. Łod starki żech się wywiedziała, że cysorz, kiery pore razy był na Śłońsku Cieszyńskim nawszywił aji siedloka Glajcara, kiery był starzykiem łod moji starki. A dzisio je żech szczynśliwóm starkóm łod moji wnuczki Zuzi, móm dwóch ożyniónych chłapców, kierzi miyszkajóm -jedyn w Cieszynie, a drugi w Katowicach, a ku tymu móm fórt łod trzicet roków tego samego chłopa. Niczego nie chcym wiyncyj ! ! ! Kierysi chańdownij rzeknył, że życi je tela worte wiela ś niego poradzymy dać inszym. I tego się dzerżym. „Nie takie ważne, żeby człowiek dużo wiedział, ale ważne żeby dobrze wiedział, nie żeby umiał, a żeby rozumiał, nie żeby go wszystko troszkę obchodziło, a żeby go coś naprawdę zajmowało” Janusz Korczak Czytelnikom i sympatykom Cieszyńskiego Tramwaju życzę wszystkiego najlepszego.

zdjęcia Fryderyk Dral TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

25


MIJANKA NA RYNKU

zdjęcia arch. prywatne

Spotkanie na szczycie W życiu każdego z nas najważniejsza jest rodzina, a z pewnością powinna być. Model współczesnej rodziny bardzo się zmienił. Wartości przekazywane przez pokolenia ustąpiły miejsca konsumpcjonizmowi i nadmiernym ambicjom. Ważniejsze teraz jest by mieć niż być. nasz rodowód powinien być obrazem naszych obyczajów i tradycji. To właśnie tradycje i wartości rodzinne są dla Karola Cieślara, ważne dlatego jest pomysłodawcą i organizatorem corocznego zjazdu Cieślarów.

W

tym roku już po raz siódmy wspólnie ze wszystkimi, posiadającymi nad Wisłą swoje korzenie, obchodzili święto swojej wielkiej rodziny. Oczywiście międzynarodowe, bo Cieślarowie mieszkają na prawie wszystkich kontynentach. Na całym świecie jest ich ponad 10 tysięcy, z czego około 6 tysięcy żyje w Polsce. Cieślarowie, którzy licznie zamieszkują Śląsk Cieszyński, co roku spotykają się w swoim rodowym mieście. Na szczycie góry Cieślar, odbywały się konferencje, koncerty i ciekawe rozmowy.

26

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

– To, że jesteśmy Cieślarami nas zobowiązuje. W naszej wielkiej rodzinie było i jest dużo wybitnych postaci. Dlatego chcemy o nich mówić i ich wspominać. Chcemy mobilizować ród Cieślarów do współpracy w dziedzinie nauki, sztuki, sportu, gospodarki i odnowy społecznej. Naszym celem jest praca nad dobrobytem nie tylko Wisły – „światowej stolicy Cieślarów”, lecz każdego miejsca na ziemi, gdzie żyją Cieślarowie – mówi Karol Cieślar, rzecznik Komitetu Organizacyjnego zjazdu.


MIJANKA NA RYNKU

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

27


MIJANKA NA RYNKU

Można się zastanawiać nad tym jaki wpływ na codzienne życie mają takie zjazdy, w końcu spotykają tam ludzie których zazwyczaj łączy tylko nazwisko. Jednak co rok przyciąga ten zjazd coraz większą liczbę ludzi. Zawiązują się przyjaźnie, zacieśniają się zwykłe sąsiedzkie kontakty. Ludzie mają okazję po prostu się poznać, porozmawiać i spędzić mile czas. Przede wszystkim możemy na nowo odkryć w sobie siłę jaką daje rodzina i pochodzenie.

28

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

HERBACIANE HISTORIE „Pijmy złocisty napar, by zapomnieć o zgiełku tego świata”. Tien Ji-heng

W

ostatnich latach obserwujemy prawdziwy renesans herbaty w Polsce. Nie tylko dlatego, że mamy wreszcie nieograniczoną możliwość wyboru różnych jej gatunków. Również dlatego, że zaczęliśmy znowu dostrzegać przyjemność, jaką daje delektowanie się smakiem dobrze podanego herbacianego naparu. Coraz bardziej cenimy też jego właściwości zdrowotne. By w pełni wykorzystać bogactwo, które skrywa zapraszamy do świata herbaty. Na początek poznajmy historie odkrycia cudownego eliksiru, w których wyobrażenia mieszają się z faktami. Najdawniejsze legendy podają, że buddyjski święty Bodhidharma postanowił medytować przez siedem lat bez chwili przerwy. By pohamować senność, obciął sobie powieki. Tam, gdzie upadły, wyrosły dwa krzewy nowej rośliny - odpędzającej sen herbaty. Ta dość okrutna legenda potwierdza fakt, że pobudzające właściwości herbaty znane były od tysiącleci. Prawdopodobnie już ok. 2740 roku p.n.e. pił ją chiński cesarz Shen Nung. Według podań jego przygoda z herbacianym naparem rozpoczęła się dość przypadkowo, kiedy do czarki z gorącą wodą wpadły herbaciane liście. Jednak prawdziwy triumf herbaty nastąpił w V wieku naszej ery, kiedy to Chińczycy do perfekcji doprowadzili sposób jej parzenia i podawania. W połowie VIII wieku powstał swoisty kodeks – “Święta księga herbaty” spisana przez Lu Yu. Dzięki mnichom buddyjskim zaczęto pić ją w Japonii, Nepalu i Tybecie. Pierwsza uprawa wyhodowana

z nasion przywiezionych przez mnicha Dengyo Daishi, trafiła na stół cesarski i wzbudziła takie zainteresowanie, że japoński cesarz nakazał jej uprawę na terenie pięciu prowincji otaczających stolicę. Europejczycy mogli skosztować herbaty dopiero w XVII wieku. Suszone listki egzotycznego krzewu przywieźli z zamorskich podróży Holendrzy, którzy na długo pozostali jej jedynymi importerami. Ale to Rosjanie i Anglicy pierwsi docenili walory sporządzonego z nich naparu. W Rosji herbata pojawiła się w roku 1618 jako dar cesarza Chin dla cara Michała I Romanowa. Do Anglii trafiła w 1658 za sprawą kupca Thomasa Garrawaya. Do Polski herbata dotarła w 1664 roku z Francji. Pierwsze znane wzmianki pojawiają się w liście króla Jana II Kazimierza do żony Ludwiki Marii. Początkowo traktowano ją jako ziele lecznicze, a zwyczaj picia herbaty rozpowszechnił się dopiero w drugiej połowie XVIII wieku, pomogły w tym również dobre stosunki handlowe pomiędzy Polską i Anglią. Jednak ze względu na wysoką cenę napój spożywano jedynie na dworze królewskim oraz w domach bogatej szlachty. Moda na nią przyszła w XIX wieku. Herbata, najpierw traktowana z należną atencją, z czasem jednak spowszedniała. Wsypywana do sitka i przelewana wrzątkiem, zaparzana kilka razy, słodzona ponad miarę, pita w pośpiechu straciła większość swoich niezwykłych zalet. Dziś wraca do łask. Dobrze jest zatopić się w fotelu z filiżanką herbacianego eliksiru i powtórzyć za mędrcem „pijmy złocisty napar, by zapomnieć o zgiełku tego świata”. Strona wspierana przez herbatę LOYD TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

29


PRZYSTANEK KULTURA

Ziemia Obiecana S T A T Y S T O WA N I E W „ Z I E M I O B I E C A N E J ”

s

Początkiem maja 1974 roku nastąpił prawdziwy nalot nieziemskich istot, czyli stołecznych (i nie tylko) gwiazd na małe, leżące na końcu Polski i przepołowione granicą miasto CieW y ie s szyn. Byli to pierwszoplanowi aktorzy ówczeła w H o łd snego kina i telewizji. Daniel Olbrychski, który przyjechał na plan w kostiumie Kmicica przebranego za szwedzkiego żołnierza. Swojski Gustlik z „Czterech pancernych”, pochodzący z nieodległego śląskiego Godowa Franciszek Pieczka. Idąc ulicą Armii Czerwonej (dzisiejsza Głęboka), natknąłem się na kogoś o znajomych rysach - przyglądam się, przyglądam: to przecież Jurand ze Spychowa, no może starszy o jakieś kilkanaście lat – Andrzej Szalawski. A ze sklepu wychodzi wprost na mnie Wolf, czyli Zając, szpicel gestapo ze „Stawki większej niż życie”, Bogusław Sochacki. Do tego będący u początku swych karier Bożena Dykiel, Wojciech Pszoniak, Andrzej Seweryn i Piotr Fronczewski. No i Kalina Jędrusik, Stanisław Igar i jeszcze wielu innych, którzy wraz z cieszyńskimi statystami (a także aktorami Teatru Polskiego i członkami koła baletowego w Bielsku) tworzyli obraz wczesnokapitalistycznej Łodzi 1885 roku, wcielali się w „najlepszą, na jaką tylko było stać, Łódź” (Reymont).

30

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018


PRZYSTANEK KULTURA

koncepcji Wajdy ta Łódź najwidoczniej miała mieć Sekwencja ta trwa w filmie 11 minut. W powieści Reytwarze młodych ludzi, bo końcem kwietnia pojawił monta tyle tylko można znaleźć o repertuarze tego wiesię w sekretariacie LO im. Osuchowskiego ktoś z ekipy czoru: „(...) patrzył dalej z uwagą wielką na scenę, gdzie filmu „Ziemia obiecana” i poprosił o wybranie uczniów amatorzy i amatorki parodiowali prawdziwych aktorów do statystowania i zwolnienie ich na ten czas z zajęć. Był i sztukę. Było to bowiem przedstawienie na cel dobroto czas matur, a więc szkole nawet było na rękę, aby część czynny, złożone z dwóch komedyjek, śpiewu solowego, uczniów znikła ze szkoły i czymś się zajęła. Wybór padł gry na skrzypcach i fortepianie, i żywych obrazów na zana klasę Ib, prawdopodobnie dlatego, że do niej chodzi- kończenie”. Niecałe dwa zdania, na których podstawie ła córka sekretarki dyrektora. Potem pozgłaszali się też Wajda wyczarował jeden z najbardziej fascynujących filuczniowie z innych klas, a nawet z innych szkół - niektóre mowych obrazów teatru w teatrze. stanowczo zabroniły udziału w filmie, grożąc najsurowZaczyna się to przedstawienie sceną „Tańca Czteszymi konsekwencjami (oczywiście byli i tacy, których rech Łabędzi” z baletu Czajkowskiego, tańczą dziewzakaz nie wystraszył). W efekcie wczesnokapitalistyczna czyny z Bielska i chyba kilka z Cieszyna. Jedna się przeŁódź ma twarze uczniów Osucha, Budowlanki, Eko- wraca - co wywołuje atak śmiechu siedzącego w loży noma i Rolbudy i jednego przedstawiciela zawodówki, bogatego kartoflarza-nuworysza Müllera (Franciszek ksywa Dzikus. Andrzej Wajda Pieczka). Ten upadek prawi kierownik produkcji, Barbadopodobnie był przypadkora Pec-Ślesicka, wpisali potem wy, a Wajda, który jak mało piękne podziękowanie w księkto umiał reagować na to, dze pamiątkowej Liceum Ogólco nieprzewidziane, włączył nokształcącego im. A. Osuten pozornie nieudany duchowskiego w Cieszynie. bel do filmu. Baletnice tańZresztą nie tylko po szkoczą na pointach, widać, jak łach szukano statystów. Wieść bardzo się starają, kamera głosi, że asystenci reżysera wpaprzez dłuższą chwilę pokadali do miejscowych barów, rezuje ich stopy i tu zdarza się stauracji i spelunek, proponując coś, co Roland Barthes naudział zasiedziałym tam obyzwał punctum (elementem watelom. Mieszkańcy Cieszyna skupiającym uwagę) w fozgłaszali się też sami i przyjmotografii - brudne podeszwy wano ich chętnie – w końcu dla baletek. wypełnienia wspaniałej widowNastępnym punktem proni cieszyńskiego teatru trzeba gramu jest piosenka o Florci było kilkuset osób. i Ferdziu, wykonywana przy „Patrzył dosyć wyniośle na akompaniamencie fortepiateatr zalany światłem i na tę nu przez kołyszącą się na barwną, błyszczącą brylantami huśtawce olbrzymią damę publiczność. Loże podobne i podskakującego obok niej były do żardinierek wybitych komedianta z różowymi poKadry z filmu Ziemia Obiecana, reż. A.Wajda, wiśniowym aksamitem, na któ- fot. Renata Pajchel liczkami i srebrnymi zębarego tle niby kwiaty siedziały mi. Postaci te grane są przez strojne kobiety, skrzące się drogimi kamieniami”. Tyl- Janinę Tur-Kiryłow, wybitną projektantkę kostiumów do ko piękno cieszyńskiego teatru i wypełniającej go pu- polskich filmów, i Ryszarda Bronowicza, aktora amatorbliczności mogło oddać to wrażenie opisane przez Rey- skiego Teatru Kolejarza z krakowskiego Kazimierza, któmonta. Statystki, które po nakręceniu ogólnego planu rego Wajda był admiratorem. Ten teatr miał swoją wierną zostały wybrane do zbliżeń, pękały z dumy, gdy ustro- publiczność z plebejskiego Kazimierza właśnie (w latach jono je biżuterią, kostiumy uzupełniono efektownymi siedemdziesiątych była to zupełnie inna dzielnica niż tedodatkami – i podwojono stawkę („zwykłym” statystom raz, dzielnica, gdzie - prawdę mówiąc - czasami strach płacono po 150 zł dziennie). było się zapuszczać po zmroku, za to miała swój własny W Teatrze im. Mickiewicza przez kilka dni (od teatr), chodzącą po wiele razy na te same przedstawie2 do 7 maja 1974 roku) kręcono sekwencję teatralne- nia i znającą je na pamięć - bo często podrzucała kwego przedstawienia oglądanego przez łódzką burżuazję. stie aktorom na scenie. Tak więc - poza Cieszynem - jest

W

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

31


PRZYSTANEK KULTURA

w filmie zarejestrowany klimat zupełnie niezwykłego krakowskiego teatru, jakby żywcem przeniesionego z dziewiętnastego w dwudziesty wiek. Pod opublikowanym na YouTube opisywanym fragmentem filmu można znaleźć komentarz: „Ta sztuka teatralna to jakaś masakra”. Tak, to prawda, ale masakra dzieje się także na widowni: pada pogłoska o masowych bankructwach, jedni mdleją, inni szybko opuszczają teatr, ktoś strzela sobie w łeb, ale większość śmieje się, a piosenka o Florci i Ferdziu zdaje się trwać w nieskończoność. Tak nam, statystom z Osucha, ta piosenka zapadła w pamięć, że jeszcze długo po zakończeniu zdjęć śpiewaliśmy na szkolnych korytarzach: „Florciu ty, spełń me sny...”, czując dumę i pewną wyższość wobec tych kolegów, którym nie było dane zagrać w tym w filmie. Powyższą scenę kręcono w ten sposób, że na huśtawce składającej się z jednej deski usiadł operator (był to Wacław Dybowski, specjalista od filmów dokumentalnych), skąd filmował nas – rozbawioną publiczność. Nam zaś kazano się głośno śmiać, co nie było takie łatwe, gdy nad naszymi głowami latał dość pokaźnych rozmiarów mężczyzna, z równie pokaźną kamerą. Ale najciekawsze miało się dopiero zacząć. Otóż na tej samej desce, naprzeciwko operatora usiadła Florcia, deskę rozhuśtano, ona śpiewa, on filmuje, wszystko ponad naszymi głowami... Potem przyszli dźwiękowcy z mikrofonami i magnetofonami i kazali nam się śmiać – jeszcze kilka razy. Ja nawet zostałem szczególnie wyróżniony, gdyż poproszono mnie o śmianie się solo do mikrofonu, co kilkakrotnie zostało nagrane, a moja stawka za dzień zdjęciowy uległa dzięki temu podwojeniu. Kolejne sceny przedstawienia rozdzielane były zapuszczaniem i odsłanianiem ręcznie malowanej, secesyjnej kurtyny wypożyczonej z teatru w Bielsku. Ostatnia odsłona to grany na pile i fortepianie walc Brahmsa (na pile grał pan Szczurek z Ustronia), tworzący dźwiękowe tło dla amorów Karola Borowieckiego i Lucy Zuckerowej. Nami, statystami, opiekował się (to właściwe słowo) głównie drugi reżyser, Andrzej Kotkowski, zwany przez ekipę pieszczotliwie „Kotkiem”. Delikatnie i ujmująco wydawał statystom dziesiątki dyspozycji: „Pan się przejdzie tu, pan popatrzy na tę panią, pani się wachluje, pan rzuci kwiatami... ”. Dzięki tym wszystkim malutkim akcjom obraz łódzkiej burżuazji zgromadzonej w teatrze został w taki niezwykły, dynamiczny sposób odmalowany na ekranie. Patrzyliśmy zafascynowani na pracę aktorów, reżysera, operatorów. Zresztą oni chętnie pozwolili się sobie przyglądać przy pracy, jakby sprawiało im to przyjemność i było do czegoś potrzebne. Fascynujące dla nas były próby aktorskie, szlifowanie każdej kwestii i ruchu, 32

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

ustawianie światła, kamery nieraz w dziwnych miejscach (na przykład zbliżenie Kaliny Jędrusik i Jerzego Nowaka siedzących w loży na pierwszym piętrze było filmowane z położonego kilka metrów niżej kanału orkiestry). Podziwialiśmy inwencję twórców zdjęć - Witolda Sobocińskiego i Edwarda Kłosińskiego (a także wspomnianego już Wacława Dybowskiego) w wymyślaniu coraz to nowych ustawień kamery i światła. No i wreszcie on – Mistrz Wajda. Oparty o barierę orkiestronu, popalający od czasu do czasu cygaro, spokojnym i cichym głosem wydający dyspozycje i - co ważne - bacznie obserwujący, co się wokół dzieje i czasami, kiedy coś nagle mu się spodobało, proszący, aby to sfilmować: „No dzieci, róbmy zdjęcia. Zagrajcie mi to pięknie”. Kiedy tak patrzyłem zahipotyzowany na Mistrza i jego ekipę, zwrócił się on do mnie: „Mogę pana poprosić?”. Wbrew moim obawom, że mnie wywalą z tego Olimpu za bezczelne podglądanie, chodziło na szczęście tylko o przyniesienie herbaty z bufetu. Na planie nie było kateringu, napoje można sobie było kupić, a ceny były bardziej warszawsko-stołeczne niż cieszyńskie, no więc ta herbata kosztowała 15 złotych (drogo!). Przynoszę mu herbatę, daję 5 zł reszty, a Wajda – „nie, nie, reszty nie trzeba” - i w ten sposób dostałem tryngla od Wajdy, czym czułem się bardzo zaszczycony. Pracowaliśmy od siódmej rano gdzieś do szóstej po południu, z mniej więcej godzinną przerwą, którą wykorzystywano na zmianę planu. W czasie przerwy statyści mieli opuszczać teatr. Ulice Cieszyna zaludniły się postaciami jakby wprost wyjętymi z końca XIX wieku. My, licealiści, szliśmy do restauracji „Centralna”, gdzie wzbudzaliśmy sensację wśród zgromadzonej tam przy kawie i szachach socjety miasta Cieszyna: „Nieboszczka Austryja zmartwychwstała, czy co?”. Ja miałem surdut, plastron na szyi doklejone wąsy. Patrzę na film „Ziemia obiecana” według powieści Reymonta, film uznany powszechnie za arcydzieło sztuki filmowej. Widzę przez dwie-trzy sekundy na drugim planie nieostrego siebie sprzed ponad czterdziestu lat, widzę znajomych, jednych poznaję, innych nie (choć wiem, kto tam był i mniej więcej w którym miejscu). Ale przede wszystkim widzę twarze ludzi z Cieszyna. Widzę Cieszyn udający Łódź, a przez to jakby bardziej Cieszynem będący. p.s. Specjalne podziękowania dla pani Ewy Sikory z Czeskiego Cieszyna za rozwiązanie muzycznej zagadki, z którą tęgie głowy muzykologów z Krakowa sobie nie poradziły.


PRZYSTANEK KULTURA

zdjęcia arch. Teatru

Wielki człowiek, małego teatru

Urszula Markowska

Początki Sceny Polskiej Cieszyńskiego Teatru do łatwych nie należały. Wielu nie wróżyło jej długiej drogi a jednak działa nieprzerwanie od 67 lat. Ponad 56 lat w tym miejscu gra, reżyseruje i tworzy Karol Suszka. Do tej pory wieloletni dyrektor Polskiej i Czeskiej sceny, teraz ustępuje ze stanowiska. Od września teatrem będzie rządzić inny dyrektor wyłoniony drogą konkursu. a jaką drogą pójdzie Scena Polska? Czy uda się zachować fenomen tego miejsca, które i dla Czechów i dla Polaków jest po prostu, nasze?

Karol Suszka - ukończył PWST w Warszawie

i choć miał możliwość pozostania w Teatrze Narodowym i grania na scenach najlepszych teatrów w Polsce, wrócił w swoje rodzinne strony. Jako adept aktorstwa rozpoczął swoją pracę w rodzimym teatrze na Zaolziu. Tutaj w sposób istotny przyczynił się do profesjonalizacji ekipy aktorskiej. Na przełomie problematycznych

lat 70 i 80, kiedy sytuacja teatru była pod każdym względem niełatwa, już, jako kierownikowi artystycznemu udało się stworzyć taki repertuar, który pomimo wszelkich ograniczeń politycznych i trudności finansowych, zyskał sobie popularność wśród widzów. Jego działalność jednak nie była związana tylko z teatrem w Czeskim Cieszynie, ale także z kreacjami aktorskimi TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

33


PRZYSTANEK KULTURA

fot. Fryderyk Dral

oraz kierownictwem literackim, czy działaniami reżyserskimi w kilku teatrach w Polsce i Czechach. W swoim dorobku artystycznym może pochwalić się reżyserią ponad stu sztuk, oraz kreacjami aktorskimi w ponad dwustu spektaklach Sceny Polskiej. Jednak poza tymi osiągnięciami jedno jest najcenniejsze, udało się, bowiem Karolowi Suszce stworzyć w teatrze iście domową atmosferę. I tak teatr traktuje od samego początku, jak dom, o który się dba i który się chroni. Tak traktują go również aktorzy i widzowie. - „ Staram się przy każdej okazji odwiedzać Scenę Polską. Doceniam lokalny repertuar, ale i to, że ludzie przychodzą już godzinę przed spektaklem. Odwiedzam różne teatry, bywa tak, że choć są architektoniczną perłą, ludzie przychodzą na pięć minut przed dzwonkiem. Nie słyszy się rozmów podczas antraktu, który trwa zazwyczaj 15 minut. Tutaj w Czeskim Cieszynie dobrze wyposażony i otwarty wystarczająco wcześnie bufet, zaprasza widzów do spotkań. To dobra okazja by móc porozmawiać o sztuce i w atelier obejrzeć wystawę. Takie wyjście do teatru pamiętają nasi dziadkowie. To po prostu jest wydarzenie, na które się czeka, takie małe święto” – mówi Wiesław Hołdys, dyrektor krakowskiego Teatru „Mumerus”. Kiedy Karol Suszka obejmował stanowisko dyrektora, teatr był w bardzo kiepskiej kondycji. Scena Czeska traciła abonentów, Polska była w rozsypce a Sceny Lalek jeszcze nie było. Potrzeba było ogromnej wiedzy, 34

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

pasji i wielkiej miłości do tego teatru, by zebrać go w całość i nadać temu jakiś sens. Zadanie dyrektor wykonał na przysłowiową szóstkę, o czym świadczy obecna sytuacja teatru. Do zespołu dołączyli lalkarze tworząc trzecią scenę „ Bajka”, Scena Czeska przed kilkoma laty odebrała najwyższe czeskie wyróżnienie – „Thálię”, a Scenę Polską już po raz drugi wyróżniono w konkursie „Klasyka Żywa”. Nie brak zaproszeń na festiwale, co świadczy o wysokiej, jakości i profesjonalizmie cieszyńskiego teatru. Karol Suszka przez te lata z wielką determinacją dążył do tego, by Scena Polska była znana nie tylko na Śląsku Cieszyńskim, ale przede wszystkim w Polsce. Oddał mu całe serce i sporą część życia i chyba, dlatego,


PRZYSTANEK KULTURA

jedyne, co udało mi się w jego oczach zauważyć, to smutek i żal. - To kiepskie podziękowanie za całokształt mojej pracy. Zostałem odwołany bez wielkich wyjaśnień. Wiem jednak, że to niezbyt poważne zachowanie kilku aktorów. W Czechach łatwiej zwolnić dyrektora niż pracownika niższego szczebla. Wystarczy donos i to anonimowy, a związki zawodowe i władze od razu reagują odwołaniem. Tu nikt nawet nie sprawdza czy, ów anonim nie jest tylko ludzką złośliwością. Niestety ta niezbyt dobra atmosfera między pracownikami doprowadziła do wewnętrznych podziałów. Ludzie ze sobą nie rozmawiają a Czeska i Polska scena popadła w konflikt. W teatrze pozostaję, co jest dla mnie dużą radością. Będę miał czas reżyserować i nadal oddawać się swojej pasji, szczególnie teraz po sporym sukcesie „May Day”. Powodzenie tego spektaklu daje mi chęć, by pracować nadal i zrobić jeszcze wiele, dobrych spektakli. Będę mógł tylko z boku obserwować jak z obecną sytuacją teatru poradzi sobie nowy dyrektor. Co łatwe nie będzie. Niestety kodeks pracy skonstruowany jest tak, że aktora zwolnić nie można, za to dyrektora bez problemu. Przez wiele lat stałem przed moim zespołem na baczność, starając się stworzyć teatralną rodzinę. Dlatego odbieram tą sytuację, jako policzek od moich kolegów. Wiem jednak, że wielu z nich kocha to miejsce, jak ja i mają naprawdę wielkie serca. Nowemu dyrektorowi życzę równie wielkiej odwagi i pasji, ale przede wszystkim, miłości do tego miejsca. Musi być świadomy roli, jaką odgrywa ten teatr – podkreśla pan Karol. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam ten teatr wiedziałam, że na jednaj wizycie się nie skończy. Otulił mnie on całą swoją atmosferą, magią i wiedziałam, że jest to moje miejsce. Uciekam tu czasem na próby, zostawiając w szatni płaszcz z codziennym zabieganiem, śmieję się, wzruszam i złoszczę. Oddycham jednak spokojnie i wyrównuję tu puls. Mam nadzieję, że będzie tak zawsze i, że zawsze będę mogła tu spotkać dyrektora Suszkę. Dyrektor zaczarował mnie tym, że zawsze miał dla mnie czas (co nie jest tak oczywiste w innych teatrach). Mogłam wpadać bez zapowiedzi i zadawać nawet te trudne, albo głupie pytania. Zaraził mnie miłością do tego miejsca, jak nieuleczalną chorobą. Dzięki niemu mogłam zobaczyć każdy zakamarek tego teatru i odkryć go, jak po drugiej stronie lustra. Mogłam też obserwować jak reżyseruje „ May Day”. Teraz wiem, że każde spotkanie z panem Karolem, to spotkanie z mistrzem. Dzisiaj wchodzę na ławkę, jak uczniowie w „Stowarzyszeniu umarłych poetów”, i z wielkim ukłonem przed moim mistrzem powtarzam… „O Kapitanie! Mój Kapitanie! Powstań i posłysz te dzwony. Powstań – dla ciebie flaga powiewa…” TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

35


PRZYSTANEK KULTURA

Piastowska BookBook prezentuje Księgarnia Cieszyn, ul. Głęboka 6

„RUTKA”

wzruszający hołd dla niezwykłej nastolatki

T

rudno dzisiaj na mapie Polski znaleźć choćby jedno miejsce, które nie skrywałoby wojennych historii trudnych i drastycznych. Czasem zastanawiam się, dlaczego nie potrafimy wojennej martyrologii zostawić za sobą i żyć teraz i tutaj, myśląc tylko o przyszłości. Drapiemy wciąż strupy przeszłości odkrywając na nowo krwawe miejsca. Jakby ktoś ten kraj przeklął. Ale dzieje się tak, dlatego, że z każdego zakamarka, ze strychów i piwnic wychodzą wciąż zbłąkane duchy. Opowiadają swoje historie, opowiadają o tym, że żyli, że mieli swoje plany, marzenia, pasje. Płakali, odczuwali ból i strach. To ten ból właśnie pozostał z nami do dzisiaj. Duchy wojny wciąż nas wołają i proszą o pamięć, bo dopóki my pamiętamy oni żyją. To wołanie usłyszał Zbigniew Białas. Opowiedział niezwykłą historię Będzina, ale przede wszystkim, opowiedział historię nastoletniej, żydowskiej dziewczyny Rutki Jaskier. - Chciałem napisać powieść o polsko – żydowskim Będzinie. Rutka, jako bohaterka tej książki miała być ważną postacią. Jednak zdałem sobie sprawę poznając tą straszliwą historię, że czterysta stronicowa epicka powieść zakryje życie tej niezwykłej dziewczynki. Porzuciłem, więc pomysł obszernego tomu i każdą stronę mojej książki poświęciłem właśnie Rutce. Poświęciłem jej dwa lata, ale czy wystarczająco dużo? Jest to z pewnością najbardziej kameralna i najbardziej liryczna powieść, jaką do tej pory napisałem – mówi pisarz. Książka ta mogła powstać dzięki tytułowej bohaterce. Wiele przeżyła, pięknie pisała o swoim życiu, marzeniach tych, które miała a które nigdy się nie spełniły. Niestety, jej gwiazda zgasła przedwcześnie… W krematoryjnym piecu w Auschwitz w 1943 roku. Ale rękopisy pozostały… Pisany przez czternastolatkę dziennik schowany w skrytce w domu na Warpiu, gdzie w wyniku przymusowej przeprowadzki do getta, zamieszkała rodzina

36

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Laskierów, dopiero kilkadziesiąt lat po wojnie ujrzał światło dzienne. Zapiski ze szkolnego zeszytu zostały opublikowane, a oryginał trafił do Instytutu „Jad Waszem” w Izraelu. Rutka Laskier pozostawiła po sobie przejmujące świadectwo nieludzkich czasów, opisywała codzienność w okupowanym mieście, dawała wyraz swoim przeżyciom, przemyśleniom i uczuciom. Wyjątkowo dojrzała jak na swój wiek, naznaczona wojennym piekłem, strachem o życie swoje, rodziny i przyjaciół. A przy tym była zwykłą nastolatką, a raczej bardzo niezwykłą.


PRZYSTANEK KULTURA

Jedną z największych tragedii holokaustu było odebranie tożsamości Żydom. Narzucono masową anonimowość umieszczając tragedie ludzkie w ciągu obozowych cyfr. To kolejny numer, który dzięki Zbigniewowi Białasowi udało się ocalić od zapomnienia, wydobyć twarz jednej z ofiar i nadać jej osobowość. - Kiedy ludziom powiedziałem, że będę pisał powieść o Rutce, pytano mnie o to, w jaki sposób ja chce wejść w rolę tej dziewczyny tym bardziej, że ona pisała dziennik. Co ja mogę o niej nowego napisać skoro ona sama powiedziała tak wiele. Stało się, więc to moim zadaniem by tego dziennika nie przepisywać. To, co w nim zamknęła stanowi anatomiczna całość. Jednak nie nadawał się do publikacji i nie po to był pisany. Zapiski w dzienniku Rutki to okres trzech miesięcy, dość trudno było na tej podstawie poznać jej osobowość. Zrekonstruowałem, więc jej życie najlepiej jak potrafiłem opierając się na historii wojennego Będzina. Powstała w ten sposób wzruszająca całość. Pracowałem nad książką tak długo, bo nie chciałem popełnić żadnego błędu. Próbowałem poznać uczucia, konstrukcję psychologiczną Rutki – podkreśla pan Białas. Przez dwa lata dziennik Rutki poznałem na pamięć. Mam do niego stosunek emocjonalny. Dzisiaj dziennik wywieziony do Izraela znajduje się w Instytutcie „Jad Waszem” w Izraelu. Ocalał dzięki Pani Sapińskiej, która nie mogąc się z żydowską dziewczynką przyjaźnić, odwiedzała ją i zdradziła gdzie w domu mieści się skrytka. Tam Rutka schowała swój dziennik. Po likwidacji Getta rodzina Sapińskiej wróciła do domu a odnaleziony rękopis przechowywano ponad 60 lat. Dziennik został w końcu opublikowany przez Adama Szydłowskiego. On ów dziennik wraz z Panią Sapińską wywiózł do Izraela, za co wytoczono mu proces, ponieważ przepisy mówią jasno, że jeśli coś powstało przed 1945 rokiem traktowane jest, jako zabytek. Bez zezwolenia sądu niczego, więc wywieźć nie wolno. Stało się, więc to sprawą kontrowersyjną. Jednak przed wywozem dziennika nikt w Polsce nie chciał nim zainteresować. Żadne muzeum nie chciało przyjąć go do swoich zbiorów. Nie pozostawia jednak wątpliwości fakt, że wywieziono z kraju jeden z ważniejszych śląskich eksponatów- dodaje autor. „Rutka” to powieść kameralna, stonowana, unikająca patosu, nieepatująca okrucieństwem, ale trafiająca do wyobraźni i serca. Jej lektura stanowi wartościowe, poruszające i inspirujące doświadczenie. Przewrócenie ostatniej kartki tej książki pozostawia nas w długim milczeniu. Zmusza do wielkiej refleksji, ale i pomaga jeszcze bardziej szanować wolność.

ZBIGNIEW BIAŁAS - anglista, profesor

nauk humanistycznych, powieściopisarz, Dyrektor instytutu Kultur i literatur anglojęzycznych Uniwersytetu Śląskiego, autor „trylogi sosnowieckiej” - w tym wielokrotnie nagradzanego Korzeńca (m.in. Śląski Wawrzyn literacki); tłumacz literatury angielskiej, amerykańskiej i nigeryjskiej. W młodości służył w wojskach OnZ na Bliskim Wschodzie (Wzgórza Golan), obecnie preferuje łagodniejsze doznania: jest miłośnikiem opery, wędkarstwa, Skandynawii oraz Wschodniej anatolii.

„RUTK A” Zbigniewa Białasa czeka na naszych czytelników pod numerem 577 148 965

Urszula Markowska TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

37


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

Osada na Ochodzitej Koniaków 1083, tel. 604 466 657 www.osadanaochodzitej.pl

Urlop z dziećmi to wyzwanie. Co zrobić, żeby były to udane wakacje dla wszystkich. Przede wszystkim szukać miejsc, w których na nas czekają. My już znaleźliśmy - wyjątkowe miejsce w Beskidach, od początku stworzone z myślą o dzieciach i rodzicach. Serdecznie polecamy Osadę na Ochodzitej w Koniakowie. To znakomita baza wypadowa jak i miejsce docelowe, jeśli nie mamy siły się ruszać. Osada z nieziemskimi widokami (!) położona jest na zboczu góry. Znajduje się w niej siedem sześcioosobowych w pełni wyposażonych domków z dwiema sypialniami - dla rodziców:) i dzieci. Oczywiście jest miejsce na dostawkę czy łóżeczko z kompletem pościeli dla dziecka, jeśli mamy ze sobą maluszka. Istnieje możliwość dostawienia do domku krzesełka do karmienia, podestu, wanienki, nocniczka czy nakładki. Kolorowe zastawy to standard w kuchni. W każdym domku w salonie jest kącik zabaw dla dzieci oraz duża bawialnia przy sali kominkowej, gdzie znajduje się stół do bilarda, konsola do gier X-box oraz 38

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

rzutki. W ogrodzie zaś czeka plac zabaw z ogromną piaskownicą, w której można budować wielkie zamczyska i stawiać babki z piasku. Trampolina pozwoli poskakać i pofikać pociechom, a tym samym rozładować troszkę energii. Zaś boisko do siatkówki/piłki plażowej czeka na rodzinne rozgrywki i mecze. W recepcji można bezpłatnie wypożyczyć: gry planszowe, puzzle, książki, paletki do badmintona, piłki i skakanki. Ponadto w okresie wakacji w Osadzie odbywają się animacje dla dzieci, między innymi: „Tańce hulańce”, „Zgaduj zgadula”, „Mali artyści”, „Sport to zdrowie”, „Zabawmy się w teatr”


OM ZIC OD

NE DZIECIO JAZ M ZY IR PR

BEZPŁATNY MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

OM MIEJS CE ZIC P OD

MIEJ SC E

PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

ZNE DZIECIOM YJA IR RZ www.tramwajcieszynski.pl

i wiele innych. A w chłodne dni wieczory bajkowo-filmowe. Dla bezpieczeństwa obiekt jest ogrodzony i dozorowany. To dla dzieci, a co dla dorosłych? Sprawdźcie sami www.osadanaochodzitej.pl

Warto!

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

39


PRZYSTANEK KULTURA

Magicznego Realizmu ul. Juliana Ochorowicza 6, 43-460 Wisła prezentuje Muzeum

Niebanalne grafiki i zupełnie „Inne Światy” zdjęcia Fryderyk Dral

O

chorowiczówka - Muzeum Magicznego Realizmu, to miejsce niezwykłe na mapie Europy i na mapie Śląska Cieszyńskiego. W sercu Wisły, w swoich wnętrzach skrywa wspaniałe dzieła malarzy. Do grona tych twórców dołączył również Jakub Różalski. Ponad dwadzieścia prac tego artysty możemy oglądać w ramach wystawy „Inne światy”. Jest to pierwsza w Polsce i druga na świecie stała wystawa grafik tego artysty. Jakub Różalski jest twórcą grafik koncepcyjnych do hollywoodzkiej superprodukcji „Kong: Wyspa Czaszki”. Artysta, którego prace posłużyły do stworzenia podbijającej świat gry planszowej „Scythe” (Kosa). Człowiek, który w sielskie krajobrazy niczym z obrazów Chełmońskiego czy Gierymskiego wplótł machiny 40

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

jak z „Gwiezdnych Wojen”. To świat Jakuba Różalskiego, który poprzez nowoczesne technologie opowiada w swych pracach o wydarzeniach autentycznych, najczęściej z początku XX wieku. Jakub Różalski wykonywał w życiu różne zawody: od projektowania biżuterii, przez pracę w korporacji, po realizację własnych projektów. Jednym z nich był „1920+”, w którym artysta w oryginalny sposób opowiedział o Bitwie Warszawskiej i wojnie polsko-bolszewickiej. Prace trafiły do Internetu i Różalskim zaczął się interesować cały świat. Między innymi zadzwoniła do niego asystentka Jordana Vogt – Robertsona, reżysera najnowszej ekranizacji King Konga z propozycją, by stworzył grafikę koncepcyjną do filmu. Krótko później


„Inne Światy” Wystarczy spojrzeć na tą książkę i od razu wiadomo, że mamy do czynienia z pozycją niezwykłą. Już sama okładka z jedną z prac Jakuba Różalskiego wprowadza nas w niebanalne „ Inne Światy”. Pisarze przyzwyczaili nas do tego, że zarówno okładka jak i ilustracje dopasowane są do zawartego w książce tekstu. Sama pierwszy raz spotykam się z tym, że bazą są prace artysty. Mogło tak się stać dzięki temu, że

w prace Różalskiego przedstawiają już historie, które aż proszą się by je napisać. Niespotykane, burzące pewne tabu prace, to prawdziwy przełom w sztuce, otwierają oczy na prawdy żywe i uczą nas, że wszystko może wyglądać inaczej. Pozycja proponuje nam dziesięć opowiadań, każde z nich autorstwa innego polskiego pisarza. Historie nie są ze sobą powiązane fabularnie, więc kolejność ich czytania nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Każdy znajdzie w antologii coś dla siebie, jedne opowiadania przypadną do gustu bardziej, drugie mniej, co jest nieuniknione przy takiej liczbie różnych stylów pisarskich w zaledwie jednym tylko tomie. Znajdziemy w niej opowiadania m.in Jacka Dukaja, Jakuba Małeckiego, Jakuba Żulczyka, Łukasza Orbitowskiego, Roberta Szmidta, czy Remigiusza Mroza. Moim faworytem jest bez wątpienia tekst Szmidta „Szpony smoka”. Historia osadzona w orientalnych klimatach z polskimi wątkami. Jest to interesująca wizja, w której Państwo Środka zaanektowało Europę przy pomocy smoków. W opowiadaniu jest dużo akcji, mnogość nawiązań popkulturowych, interesujący bohaterowie, jak również intrygująca historia tytułowych Szponów smoka w dążeniu Polski do wolności z mocnym zakończeniem. Czyta się to, zatem bardzo przyjemnie. Szkoda jedynie, że to tylko opowiadanie, a nie rozdział z książki. Aż chciałoby się przeczytać całą powieść, albo najlepiej cykl napisany w tym stylu. - Twórczość Jakuba Różalskiego jest mi znana od dawna. Śledzę na bieżąco jego osiągnięcia. Grafika, do której napisałem opowiadanie była jedną z moich ulubionych. I w sumie od początku miałem w głowie tą historię. Dlatego wielkim zaszczytem, ale i w pewnym sensie spełnieniem pisarskim była propozycja i zaproszenie do tego projektu. Zaczęło się od jednego obrazu a później pojawiały się kolejne wpasowując się w moją wizję albo odwrotnie. To była niezwykła przygoda mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja by wspólnie stworzyć coś ciekawego – podkreśla autor Robert J. Szmidt. „ Inne Światy” to bardzo dobra pozycja, nie tylko dla fanów fantastyki. Jest z pewnością gwarancją, że po lekturze obudzi zainteresowanie twórczością Jakuba Różalskiego i autorów opowiadań. Niesamowite jest również to, że twórcy mogą się wzajemnie inspirować i, że jedno dzieło może zapoczątkować kolejne. Kto wie, może sami zechcecie stworzyć opowiadanie, zainspirowane pracami Różalskiego lub kogoś zupełnie innego? TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

41

„Inne Światy”

prace artysty zobaczył Jamey Stegmaier, założyciel firmy Stonemaier Game. Chciał on, aby najnowsza gra planszowa „Scythe” (kosa), oparta została na projekcie „1920+”. Potem nadeszła kolejna oferta od producentów ze studia King Art Games, którzy również swoją grę „Iron Harvest” chcą oprzeć na grafikach Jakuba Różalskiego. W 36 godzin organizatorzy zbiórki, przeznaczonej na produkcję gry, zebrali ponad milion dolarów! Dziś artysta doskonale jest znany za granicą, a jego popularność w Polsce stale rośnie. - „Ochorowiczówka” to dobry dom dla moich prac. Cieszę się, że mogły się tu znaleźć. Moją inspiracją jest przede wszystkim moje dzieciństwo, historia, ale i wieś, czy przyroda. Od najmłodszych lat rozczytywałem się w historycznych książkach. Teraz ma to odbicie w mojej twórczości. Pochodzę znad morza. Mój ojciec, jako marynarz zabierał mnie na statki, które bardzo mnie fascynowały. Jako mały chłopiec chorowałem na astmę. Nie mogłem robić tego, co moi rówieśnicy, ale oddawałem się pasji rysunku. Tak chyba odkryłem w sobie ten talent. Astma okazała się przewrotnie czymś dobrym. Chcąc poprawić stan mojego zdrowia rodzice zabierali mnie na Podhale. Zakochałem się w tym miejscu i wiedziałem, że chcę tam zamieszkać. Spełniłem swoje marzenie i od kilku lat na stałe mieszkam z rodziną właśnie na Podhalu. Myślę, że z mojego życia wypłynęło właśnie, połączenia tych dwóch odległych miejsc, które stworzyły niezwykle ciekawy świat fantastyki - mówi artysta. Nie jest to jedyna niespodzianka, jaką odkrywamy przy okazji wystawy obrazów Jakuba Różalskiego. Całkiem niedawno premierę miała również książka, która powstała właśnie na podstawie tych dzieł. Można powiedzieć, że książka jest to kontynuacją, a nawet początkiem już zupełnie innej historii.

czekają na naszych czytelników pod numerem 577 148 965

PRZYSTANEK KULTURA


PRZYSTANEK KULTURA

L aT O

zdjęcia arch. UŚ

W CieSZYŃSKiM KaMPUSie

Wakacje w pełni, a to oznacza, że studenci w dużej mierze opuścili Cieszyn. Myli się jednak każdy kto sądzi, że Uniwersytet Śląski odpoczywa. Cieszyński kampus zamienił się w miejsce wielu wydarzeń. W pierwszych dniach po zakończeniu roku szkolnego, do „miasta trzech braci” na obóz artystyczno- naukowy przybyła zdolna młodzież z Kartuz, Zakopanego i Świdnicy. Organizatorem letniska było Centrum inicjatyw edukacyjnych, które od wielu lat jest współpracuje z Wydziałem etnologii i nauk o edukacji. Kampus odwiedziło także Międzywydziałowe Stowarzyszenie Dziennikarzy „MOSTY”, które po raz kolejny przygotowało obóz dziennikarski dla wszystkich chętnych i ciekawych publicystycznego świata

W

dniach 1-29 sierpnia 2018 roku w Cieszynie po raz XXVIII odbędzie się letnia szkoła języka, literatury i kultury polskiej organizowana przez Szkołę Języka i Kultury Polskiej UŚ. Z roku na rok zainteresowanych poznawaniem tajników języka polskiego, pięknem polskiej kultury, bogactwem literatury i historią naszego kraju przybywa. Letnią szkołę rozpocznie uroczysta inauguracja w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Cieszynie 01.08, godz. 12.30, a wykład inauguracyjny wygłosi prof. zw. dr hab. Andrzej Noras, prorektor ds. badań naukowych Uniwersytetu Śląskiego.

42

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

W tegorocznym kursie uczestniczyć będzie prawie 250 osób z blisko 30 krajów świata, wśród których znajdą się stypendyści Narodowej Agencji Wymiany Akademickiej, Senatu RP oraz studenci uczelni partnerskich Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Uczestnicy letniej szkoły będą uczyć się języka polskiego na porannych zajęciach lektoratowych, brać udział w wykładach, konwersatoriach i seminariach z zakresu historii, literatury, sztuki, kultury, przemian społecznych i gospodarczych, sytuacji politycznej w Polsce oraz wizerunku naszego kraju na arenie


PRZYSTANEK KULTURA

międzynarodowej. Wieczorem zaś przygotowywane są gry i zabawy językowe, spotkania poetyckie, koncerty, biesiada śląska, spotkania z ciekawymi ludźmi reprezentującymi różne dziedziny wiedzy. W planach letniej szkoły języka literatury i kultury polskiej są również wyjazdy edukacyjne m.in. wycieczki szlakiem Beskidu Śląskiego, wizyta w Muzeum Auschwitz-Birkenau, zwiedzanie Wawelu, a także warsztaty wokalno-taneczne z Zespołem Pieśni i Tańca „Śląsk” w Koszęcinie. Całemu wydarzeniu towarzyszą również dwie ważne imprezy: Sprawdzian z polskiego (15.08.2018, godz. 10.30, Centrum Konferencyjne UŚ) oraz Wieczór Narodów (15.08.2018, godz. 14.30, Rynek w Cieszynie). Cudzoziemcy uczestniczący w letniej szkole oraz goście podejmą wyzwanie w dyktandzie napisanym przez prof. dr hab. Jolantę Tambor - dyrektorkę Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ, dr Małgorzatę Smereczniak z SJiKP oraz dra Marcina Maciołka z Katedry Międzynarodowych Studiów Polskich UŚ. Dla laureata pierwszego miejsca przewidziano bezpłatny udział w przyszłorocznej letniej szkole w Cieszynie. Wieczór Narodów przygotowywany jest z myślą o mieszkańcach Cieszyna. Studenci XXVIII letniej szkoły języka, literatury i kultury polskiej opuszczą kampus i pojawią się na Rynku, gdzie zaprezentują swoje kraje. Nie zabraknie występów wokalnych

i tanecznych, prezentacji dorobku kulturowego i nauki podstawowych zwrotów w językach ojczystych. Letnia szkoła to nie jedyne międzykulturowe wydarzenie inicjowane przez Uniwersytet Śląski. Na przełomie sierpnia i września w Cieszynie odbędzie się 31. Międzynarodowy Studencki Festiwal Folklorystyczny. Zespoły z najdalszych zakątków świata przybędą na Śląsk, aby nie tylko zaprezentować kulturę swojego kraju, ale także poznać tradycje innych narodów. Cieszyński kampus będzie gościł młodych adeptów przez tydzień, a oni swoje taneczne i śpiewacze popisy zaprezentują m.in. w Ustroniu, Chorzowie i Pszczynie. Głównym organizatorem festiwalu jest Studencki Zespół Pieśni i Tańca „KATOWICE”, który od 1979 roku jest gospodarzem wydarzenia i co roku prezentuje polski folklor. Wśród tegorocznych, występujących gości pojawią się zespoły: „Rifac India” z Indii, „The Flying Georgians” z Gruzji, a także grupy z Białorusi, Serbii, i Panamy. Na scenach pojawią się również przedstawiciele polskiego folkloru - Zespół „Kalina” z Wrocławia, Zespół Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej oraz Zespół Regionalny ĆWIKLICE. Inauguracja festiwalu odbędzie się w Teatrze im. A. Mickiewicza w Cieszynie, a zakończy na Rynku w Pszczynie 2 września. Zapraszamy!

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

43


TOREBKA JAKBY DAMSKA

M iłość w korporacji Dariusz Bożek

część 7 Lena – Coś jest ze mną nie tak – pomyślał Janusz patrząc na swoje odbicie w lustrze. Nie był z siebie zadowolony. Szczerze mówiąc, to ocierał się wręcz o stan melancholijno – depresyjny; był rozżalony i osowiały, a spowodowane to było serią nieudanych historii damsko – męskich. Pomyślał, że przyciąga niewłaściwe kobiety i obecnie pozbawiony jest szans na satysfakcjonujący związek. Grażyna, Meredith i Pani Kanapka, to w jego mniemaniu ciąg porażek, z których żadna nie otarła się nawet o spełnienie. W tak nostalgicznych okolicznościach postanowił odwiedzić po raz kolejny gabinet korporacyjnego psychologa i porozmawiać o swoim życiu. Lecz jakież było jego zdziwienie, gdy zastał w nim mężczyznę znacząco odmiennego od poprzednika. Tym razem w głębokim wiktoriańskim fotelu, zasiadał postawny, siwy mężczyzna z brodą, w wieku około 60-tki; za gustownymi okularami ukrywał się głęboki wzrok pełen 40 letniej praktyki, w dłoni znajdowała się fajka odstawiona od ust na widok wchodzącego korpopracownika. 44

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Janusz przygotował się do rozmowy. Wikipedia dostarczyła mu niezbędnych wiadomości, dotyczących wpływu rozmaitych traum z dzieciństwa na teraźniejszość, pisma kobiece określały wzorzec idealnej miłości a programy w stylu „Rolnik szuka żony” przydawały niezbędnej wiedzy o potencjalnych problemach, ryzyku i konieczności posiadania właściwej strategii. Janusz zwierzył się więc ze swoich kłopotów powiązanych z kobietami i podzielił się refleksjami dotyczącymi wpływu traumatycznego dzieciństwa. Wspomniał o zaborczej i kontrolującej matce oraz odlecianym, zamglonym i nieobecnym ojcu. I na tym skończył. - Po pierwsze – rozpoczął psycholog spoglądając na kłębiący się przed nim delikatny dym – gdzie znajduje tu Pan jakaś tragedię? Janusz zaskoczony nie odpowiedział na zadane mu pytanie. - W ciągu ostatnich dwóch miesięcy odbywał Pan satysfakcjonujące stosunki seksualne z dwiema pięknymi kobietami, w tym jedną szczególnie atrakcyjną, będącą poza zasięgiem 87% męskiej populacji. Szczerze mówiąc to zazdroszczę Panu. Janusz zdziwiony takim postawieniem sprawy dalej milczał. - Po drugie proszę się nad sobą nie użalać, bo tego się już nie da słuchać. Mdli mnie. Pański rzekomy problem nie ma nic wspólnego z Pana dzieciństwem. - Jak to? - zapytał w końcu zaskoczony Janusz. - A tak to – powiedział psycholog i wskazał na zawieszony na ścianie dyplom ukończenia studiów – to ja tu jestem fachowcem a nie Pan i nasza Korporacja mi płaci, żebym dzielił się moją wiedzą i mądrością z takimi jak Pan – tu nabrał powietrza szukając równocześnie odpowiednich słów - małymi żuczkami, trybikami umieszczonymi w wielkiej maszynie do robienia pieniędzy, więc powinien mnie Pan słuchać a nie dyskutować bez sensu i celu. Janusz - oszołomiony i zmieszany tym co usłyszał – wpatrywał się w Korporacyjnego psychologa największymi w swojej historii oczami. Spodziewał się pochylenia nad swoim losem, zrozumienia zaznanego jako dziecko cierpienia, uważnego wysłuchania i, o ile dobrze zapamiętał z internetu, pytań w stylu: „i co Pan teraz czuje?” lub np. „Musiało to być dla Pana bardzo trudne...” itp. Nic z tego. W końcu – po dłuższej chwili doszedł do siebie i zapytał: - Ale, czy nie powinien być Pan nieco delikatniejszy w wyjawianiu mi tej prawdy? Riposta była natychmiastowa. - Proszę Pana, czy gdyby Pan sam płacił za tą wizytę, to chciałby Pan ode mnie usłyszeć prawdę, czy raczej


TOREBKA JAKBY DAMSKA

miałbym Pana delikatnie głaskać celem dalszej pielęgnacji Pańskich neurotycznych stanów? - Chciałbym, żeby mi Pan wyjawił prawdę – odpowiedział po chwili wahania Janusz. -Więc prawda jest taka – psycholog mówił beznamiętnie pykając fajką - Pana przygody z kobietami nie mają nic wspólnego z dzieciństwem, Pan ma po prostu pecha – psycholog zatrzymał się na chwilę i wypuścił z ust kolejną porcję amfory - najzwyczajniejszy na świecie niefart. Dym wydobył się z ust Psychologa jak wybuch gejzeru i na moment wypełnił przestrzeń pomiędzy rozmawiającymi czyniąc ich wzajemnie niewidocznymi. - Jest już Pan dużym chłopczykiem – rozpoczął ponownie tyradę, jak się nieco przejaśniło - który powinien doskonale wiedzieć, że nic w życiu nie przychodzi łatwo i bez wysiłku; jak mówi mądra księga - proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. - Proste – dodał wstając z fotela i podszedł do Janusza. - Ale przecież dzieciństwo – zająkał się Janusz - to przecież fundament... dorosłego funkcjonowania, przecież o tym piszą w psychologicznych książkach?! - Psychologia się myli – odpowiedział terapeuta. - To co Pan tutaj robi? – zapytał zbity z tropu Janusz. - Muszę jakoś zarabiać na życie – stwierdził szczerze psycholog i nagle zmarkotniał. Wstał dostojnie, podszedł do drzwi i je otworzył, po czym zanim wskazał Januszowi drogę w stronę korpokorytarza, dodał na koniec zapatrzony gdzieś w przestrzenie własnego niespełnienia: - Zawsze... chciałem zostać szewcem – ------------------------------------------------------------

O poranku – przed pójściem do Korpo - Janusz ponownie stanął przed lustrem. Tym razem jednak nie oddawał się depresyjnym rozmyślaniom, tylko wszedł do wanny, gdzie dokonał bardzo starannych czynności higienicznych oraz – gdy wydobył się z piany - ogolił wąsa, nadał paznokciom cywilizowane półokrągłe kształty, popodcinał przerost włosów w otworach usznych, nozdrzu lewym i pod obiema pachami, wyrównał szczecinę na klatce piersiowej zgodnie z szablonem znalezionym w magazynie Esquire, nasmarował ciało mieszaniną kremu nivea i olejku dla niemowląt, wyprasował starannie tercet swoich najlepszych koszul i wypachnił dezodorantem o egzotycznej, trudnej do zapamiętania nazwie, lecz stanowczym, przebojowym zapachu z nutą zdobywcy, nutą objawiającą się na finalnym etapie głębi. Dodatkowo pożegnał się z sandałami a obuł stopy w nowe – specjalnie uchowane na specjalne okazje – skarpetki. Tak upiększony, zaznawszy porannego liftingu udał się do swojego miejsca pracy w Ołpenspejsie. ----------------------------------------------Grażyna i Janusz pracowali nad czymś mocno skoncentrowani. Zapowiadał się kolejny dzień w wielkiej międzynarodowej Korporacji, która nawet jeżeli nie dawała pełni szczęścia, to zapewniała spełnienie podstawowych potrzeby przynależności i bezpieczeństwa. - Wydział Kontroli Wewnętrznej Korporacji. - wyrwał ich z czynności pracowniczych kobiecy głos. Podnieśli oboje głowy. Do ich boksu podeszła kobieta i przedstawiła się. - Nazywam się Lena Brzęczek - powiedziała – proszę oto jest moje upoważnienie do przeprowadzenia kontroli na wydziale X, sekcji Y, boksie Z, czyli tutaj

Janusz: Kiedy trafi mnie tzw. pierdolnięcie czyli zakocham się?

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

45


TOREBKA JAKBY DAMSKA

obecnym – mówiąc to wskazała na konstrukcje, przy której znajdowali się Janusz i Grażyna - w dniach od pierwszego do dziesiątego listopada tegoż roku, z pominięciem dnia pierwszego, będącego dniem wolnym od pracy ale nie od troski o korporacyjne wspólne dobro. Tematem kontroli będzie przestrzeganie i poszanowanie przez pracowników praw i interesów naszej Korporacji. Lecz Janusz po chwili przestał słuchać wypowiadanych przez kontrolerkę oficjalnych formuł i skupił się na jej intrygującym wyglądzie. Była niewątpliwie piękna. Źródłem tegoż piękna było ciało i osobowość, lecz to, co stanowiło jądro atrakcyjności, to niezwykłe dopracowanie i perfekcyjna oprawa. To jakby wewnętrzny wulkan kobiecej energii, gejzery dzikości i pożądania, strumienie pragnień i fantazji jakby to wszystko zostało uregulowane i uchwycone, oswojone i osiodłane, dopięte na ostatni guzik, zakute w gorset - społecznego przystosowania, norm i regulacji, procedur i wytycznych, zaleceń pokontrolnych i zasad savoir-vivre, dekalogu korporacji lub być może nawet łańcuchów wewnętrznej samokontroli. Lena Brzęczek ubrana była w klasyczną garsonkę koloru szarego grafitu, uszytą z materiału, który nie ulega gnieceniu i mechaceniu. Z tym, że słowo „mechacenie” nabrało natychmiast innego charakteru i oderwało się od pierwotnego materiałowego znaczenia, wypełniając Januszową duszę odgłosami stękania, miętolenia i tarmoszenia. Garsonka kontrolerki składała się z dwóch części: żakietu i sukienki. Ten pierwszy był krótki, dopasowany w pasie oraz szczęśliwy, że może się dostrajać do idealnych kobiecych kształtów. Żakiet aż piał ze szczęścia mogąc zaprezentować na biuście trzy guziki i dwie zaszewki oraz odciąć się w pasie talią podkreślaną baskinką z zakładkami. Z zazdrością spoglądał na kolejnego bohatera – rękaw o długości ¾ zakończony poszerzającym się akuratnym i ponętnym jak koronkowe majteczki mankietem. Sukienka za to była szykowna, klasyczna i ołówkowa. Dekolt okrągły i stanowczo zakrywający, lecz dający do myślenia. Na biuście cięcia francuskie w stylu oralnym, podkreślającym jednocześnie feministyczne zdecydowanie właścicielki. W zestawie pasek wiązany w talii, mogący służyć do zastąpienia kajdanek przy zabawach z kaloryferem (proszę wybaczyć ale takie fantazje

pojawiły się w wyobraźni Janusza). Rękawek krótki, wykończony gumką - dopasuje się do każdej grubości ręki, nawet obcej, noszącej zamiary delikatnego molestingu. Z tyłu suwak kryty, najlepiej sprawdzający się przy rozpinaniu. Szare pończochy zawieszone na pasku wpadały w czarne skórzane buty zakończone obcasami, zaprawionymi w wystukiwaniu melodii stanowczości i równouprawnienia. Zapewne zadajecie sobie Państwo pytanie skąd Janusz – nieco buraczany w kwestiach relacji międzyludzkich i zapewne pozbawiony dobrego gustu – był w stanie tak szczegółowo opisać Lenę. Otóż odpowiadam: nie mam pojęcia. Ale wiem, że na świecie zdarzają się rzeczy, o których się psychologom nie śniło i przypuszczam, że Januszowe „przebudzenie w kwestiach gustu” zaliczyć możemy do tej samej kategorii, co mówienie językami – zdolność odkrywaną przez przypadkowe osoby w trakcie zbiorowego, religijnego uniesienia. Kontrolerka kontynuowała. - Poproszę o komplet dokumentów za okres 2010 – 2017, w tym wszystkie zestawienia rozmów prowadzonych ze służbowych telefonów, korespondencji mailowej, rejestry wyjść do sanitariatów, zestawienie bliskich po mieczu i kądzieli, audiowizualny zapis przerw lanczowych oraz czynności wykonywanych w kanciapie; proszę o kserokopię wyżej wymienionych dokumentów i poświadczenie ich za zgodność z oryginałem przez osobę do tego upoważnioną. Poproszę o użycie do tego pieczątki z czerwonym atramentem, a do podpisu – zgodnego ze wzorem podpisów z karty lojalnościowej - długopisu żelowego niebieskiego oraz do tego, na każdej stronie aktualna data. Poproszę o ponumerowanie stron w przypadku dokumentacji wielostronnej. Potrzebne będą również stosowne oświadczenia w oryginale w liczbie 87. Wyżej wymienione dokumenty powinny się znaleźć do jutra, do godz. 10.00 w pokoju biura Zarządu, na dębowym biurku Pani… och przepraszam… Panny Meredith. Dziękuję. Tymi słowami Lena zakończyła czynności kontrolne tegoż dnia i oddaliła się w tylko sobie znanym kierunku, pozostawiając Janusza w mieszaninie strachu i pożądania a Grażynę w wieloczynnikowej panice i konfuzji, wzmocnionej użytym terminem – rejestru czynności w „kanciapie”.

cdn... cdn... cdn... 46

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

PŁYWANIE, A ROZWÓJ DZIECKA Nieprawidłowa postawa ciała to coraz większy problem wśród dzieci, które dużą część swojego czasu spędzają w szkolnych ławkach, przed komputerem, oraz którym brakuje aktywności fizycznej. Systematyczne pływanie to zdecydowanie jedna z najczęściej rekomendowanych dyscyplin sportowych. Nie ma drugiej takiej aktywności, która dba o prawidłową postawę ciała dziecka oraz w tak bezpieczny i skuteczny sposób pozwala skorygować u dzieci nieprawidłową sylwetkę.

J

eżeli Twoje dziecko ma problem ze skoliozą lub nieprawidłowymi krzywiznami kręgosłupa w innej płaszczyźnie, zajęcia na basenie pozwolą skorygować nieprawidłową postawę. Poprawimy krzywizny kręgosłupa oraz odciążymy krążki międzykręgowe, dzięki czemu zwiększą one swoją objętość. Co nam to da? Krążki międzykręgowe są jak małe poduszeczki, które amortyzują kręgosłup. Biegając, skacząc, a nawet stojąc uciskamy je, a przez to spłaszczamy. Jeżeli nie będziemy o nie dbać, z czasem możemy odczuwać dyskomfort i ból kręgosłupa. Woda rozluniźnia obciążone partie dbając o komfort funkcjonowania. Warto pomyśleć więc o zajęciach na basenie zanim do wad postawy dojdzie, bo przecież lepiej zapobiegać niż leczyć. Każdy rodzic pragnie aby jego dziecko zdrowo się rozwijało, było sprawne fizycznie, miało dobrą kondycję oraz koordynację ruchową. Wszystkie te efekty można uzyskać systematycznie uczestnicząc w zajęciach pływania, prowadzonych pod okiem wyszkolonych instruktorów pływania. Pływanie to jedna z najlepszych form sportu na poprawę kondycji. Efekty pływania są bardzo szybko widoczne – dzieci są sprawniejsze, bardziej wytrzymałe oraz wolniej się męczą podczas aktywności fizycznej, dzięki czemu jest ona dla nich przyjemnością i nie zniechęcają się do niej.

Podczas pływania mięśnie ulegają również dużemu rozciąganiu. Poprawiamy dzięki temu zasięg ruchów, na przykład w pływaniu na plecach. Wzmacnianie mięśni poprzez pracę oraz ich rozciąganie jest idealnym połączeniem, ponieważ zwiększamy ich siłę, a jednocześnie nie skracamy ich funkcjonalnie. Rozciąganie w okresie dojrzewania jest bardzo ważne, ponieważ krótkie mięśnie wytwarzają małą moc i ograniczają ruchomość i mobilność w stawach. Pływanie ma korzystny również wpływ na układ oddechowy i układ krążenia. Pływając, pobudzamy krążenie i przepływ krwi. Wzmaga to pracę serca i jego rozrost a przecież zdrowe serce to zdrowe dziecko. Jeszcze więcej korzyści z pływania czerpiemy dla układu oddechowego. Stosując wiele różnych zabaw związanych z nurkowaniem stymulujemy płuca naszych pływaków. Zdrowe płuca o dużej objętości, poprawią wydolność dzieci na długi okres. Dużą korzyścią pływania jest wzmacnianie układu odpornościowego organizmu oraz zapobieganie przed powstaniem różnego rodzaju infekcji. Pływanie może stać się również wielką pasją. Ten sport uczy z pewnością odpowiedzialności, determinacji i zdrowej rywalizacji – kształtuje charakter i sprawia jakim człowiek się staje.

tel. + 48 513 495 756 akademia@akademiazdrowia.eu www.akademiazdrowia.eu fb.com/akademia.cieszyn ZAJĘCIA W CIESZYNIE

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

47


SPA

DL A DŁONI I PA ZNOKCI Wiele osób marzy o idealnie gładkich, wypielęgnowanych dłoniach i paznokciach, które niestety bardziej niż inne części ciała narażona są na szkodliwe działanie środków chemicznych i wpływów atmosferycznych. Witając się z innymi, podajemy sobie dłoń. Zadbane i piękne ręce przyciągają wzrok - świadczą o poziomie naszej kultury i dbałości o siebie. Jak zatem sprawić, aby nasze dłonie i paznokcie były idealne?

N

iestety krem do rąk to za mało, aby zapewnić delikatnej skórze dłoni należytą pielęgnację. Nie chodzi też jedynie o ochronę skóry, ale także o zadbane skórki i zdrowe paznokcie o ładnym profilu dopasowanym do kształtu palców. Dlatego warto umówić się ze specjalistą, który oceni stan naszej skóry, dobierze zabieg pielęgnacyjny odpowiadający jej potrzebom, poleci najskuteczniejsze preparaty do stosowania w domu i wykona manicure. Warto zaznaczyć, że profesjonalne zabiegi kosmetyczne są przeznaczone dla wszystkich, również dla mężczyzn. Salon kosmetyczny L’Esthétique, mieszczący się przy ul. Rynek 6 w Skoczowie, oferuje całą gamę zabiegów pielęgnacyjno - kosmetycznych na dłonie i paznokcie m.in. kąpiel parafinową, peeling odmładzający, manicure klasyczny, japoński czy hybrydowy. Kąpiel parafinowa to doskonała metoda na przywrócenie dłoniom i paznokciom odpowiedniego poziomu nawilżenia, poprawiająca gładkość i jędrność skóry. To idealny zabieg pielęgnacyjny dla skóry suchej, spierzchniętej i szorstkiej. Polega na całkowitym zanurzeniu dłoni w rozgrzanej, płynnej parafinie znajdującej się w specjalnym podgrzewaczu. Parafina posiada dużą pojemność cieplną oraz zawiera dużo substancji natłuszczających, dzięki czemu przywraca elastyczność i regeneruje nawet bardzo zniszczoną skórę. Po zabiegu dłoń staje się aksamitna w dotyku i delikatna. Poza tym rozgrzewająca kąpiel parafinowa skutecznie usprawnia krążenie, rozluźnia mięśnie i łagodzi bóle stawów. Klasyczny manicure polega na opracowaniu płytki paznokcia przez nadanie jej odpowiedniego kształtu oraz usunięcie nadmiaru skórek około paznokciowych. 48

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Następnie płytka paznokcia zostaje wypolerowana, przez co wygląda zdrowo i błyszcząco. Kiedy paznokcie są już odpowiednio przygotowane, zostają pomalowane. Malowanie zawsze zaczyna się od nałożenia bazy zabezpieczającej i wzmacniającej płytkę paznokcia, po czym nakładany jest kolor i top wykończeniowy. Zabieg kończy się wmasowaniem oliwki nawilżającej na skórki. Manicure japoński to zabieg, który silnie wzmacnia i odżywia paznokcie, nadając im zdrowy i piękny wygląd. Narodził się ponad czterysta lat temu, a jego inicjatorkami były japońskie arystokratki zastanawiające się nad tym, co zrobić, aby ich paznokcie wyglądały naprawdę wyjątkowo. Dzięki intensywnemu nacieraniu paznokcia, substancjami zawierającymi m.in. witaminy A + E, pyłek pszczeli, krzemionkę z morza japońskiego, keratynę, płytka zyskuje piękny różowy połysk. Paznokcie stają się widocznie zdrowsze i mocniejsze. Zabieg wskazany jest w szczególności w przypadku łamliwych, słabych i rozdwajających się paznokci. Polecany nie tylko paniom, ale również panom. Efekt widoczny jest już po pierwszym zabiegu, dlatego zarówno kobiety, jak i mężczyźni korzystają z niego z prawdziwą satysfakcją. Manicure hybrydowy to idealne rozwiązanie na piękne i zdrowe paznokcie. Wygląda naturalnie, a także wspomaga ochronę paznokci poprzez elastyczne, lustrzane wykończenie, które nie ulega zmatowieniu, nawet w najtrudniejszych warunkach. Lakiery hybrydowe stanowią prawdziwą rewolucję w dziedzinie stylizacji paznokci. Od tradycyjnych lakierów odróżnia je ich nadzwyczajna trwałość - utrzymują się na płytce od 2 do nawet 3 tygodni.

Atelier urody L’Esthétique ul. Rynek 6, Skoczów tel. 577 603 700 e-mail: recepcja.le@onet.pl


TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

49


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

cz. 3

HISTORIA mlekiem płynąca płynąca… Wiele powojennych miesięcy to nie tylko czas niepokoju i niepewności wywołanych przez grasujące bandy legitymujące się jako funkcjonariusze milicji czy urzędu bezpieczeństwa, dopuszczające się nawet rewizji mieszkań i kradzieży, ale również fałszywych oskarżeń, donosów czy roszczeń nawet ze strony państwa.

P

od koniec 1945 roku Tymczasowy Zarząd Państwowy wystąpił do Spółdzielni z roszczeniem o uregulowanie czynszu za rzekomo porzucony poniemiecki majątek składający się z budynku produkcyjnego wraz z wyposażeniem oraz magazynu technicznego. Mimo wyjaśnień, w lutym 1946 roku zjawili się w zakładzie rzecznicy celem spisania mienia poniemieckiego. Zarząd Spółdzielni odrzucił roszczenie, uzasadniając, że Okręgowa Mleczarnia Spółdzielcza jest kontynuatorką spółdzielni noszącej w okresie okupacji niemiecką nazwę „Molkerei genossenschaft in Skotschau”. Zabiegi o uznanie mleczarni działającej pod niemiecką nazwą za polską przez Tymczasowy Zarząd Państwowy trwały aż do 1950 roku. Spółdzielnia oprócz skupu mleka rozszerzała swoją działalność, nie tyle z chęci co z konieczności. Prawie we wszystkich zlewniach prowadziła skup jaj. Była to nie tylko kontynuacja tradycji z okresu międzywojennego, ale społeczna potrzeba - bowiem w pierwszych latach po wojnie nie było jednostki, która podjęłaby się tego zadania. Również przejęła zadania świadczenia usług w zakresie zaopatrzenia w podstawowe artykuły przemysłowe - węgiel, nawozy mineralne, pasze i drobny sprzęt gospodarski. Spośród wielu trudności okresu powojennego należy wymienić brak środków płatniczych. Gospodarstwa nie miały pieniędzy na zakup bydła wyniszczonego w czasie działań wojennych. Instytucji do udzielania pożyczek na ten cel jeszcze nie było. Okręgowa Mleczarnia

50

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Spółdzielcza, która jako pierwsza wznowiła działalność gospodarczą w regionie skoczowskim, dysponowała już w czerwcu 1945 roku pewnym funduszem obrotowym. Spowodowało to jej oblężenie przez aktualnych i przyszłych dostawców mleka, zabiegających o pożyczki na zakup krów. Udzielane zaliczki dynamizowały rozwój gospodarki mlecznej. Jednak doprowadziło to do sytuacji, że w kasie spółdzielni zamiast gotówki były rewersy zaliczkobiorców. Ten stan rzeczy zrodził pomysł zorganizowania przy OMS w Skoczowie kasy spółdzielczej, do udzielania pożyczek na cele rozwoju gospodarki mlecznej. Powołano ją do życia w lutym 1947 roku pod


PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE

nazwą „Powszechna Kasa Spółdzielcza w Skoczowie”, ale potocznie i tak nazywano ją „kasą mleczarską”. Skoczowski zakład sukcesywnie poszerzał swój teren gospodarczy, rozwijał się i rozbudowywał. Ze względu na brak konwi dla rolników niemal w każdej wsi zorganizowano zlewnie mleka. Zarząd uruchamiał nowe sklepy i bary mleczne. Oprócz mleka spożywczego, śmietany, masła i twarogu zakład produkował również ser tylżycki (nagrodzony na Krajowej Ocenie Serów najwyższym krajowym wyróżnieniem za jakość). W sprzedaży były wyroby uboczne - maślanka i mleko chude. W 1947 roku wprowadzono na rynek kefir. Później skala wyrobów została poszerzona o lody spożywcze i ciastka wypiekane w ciastkarni wydzierżawionej od Augustyna Mikuszewskiego przy ul. Wałowej. Spółdzielnia podjęła też udane próby wprowadzenia do produkcji sera ementalskiego i cheddar. W maju 1948 roku Sejm wprowadził Ustawę o Centralnym Związku Spółdzielczości i Centralach Spółdzielni. Zawarte w niej postanowienia ograniczały samorządy spółdzielni i wypaczały spełnianie przypisanej ruchowi spółdzielczemu właściwej roli. Ich konsekwencją był zanik spontanicznej aktywności zarówno organów samorządowych spółdzielni jak i samych członków. Mimo dobrych wyników zarówno w realizacji zadań gospodarczych, jak i finansowych, władze polityczne zaczęły ingerować w formowanie organów samorządowych i wymuszały zmiany osobowe w Radzie Nadzorczej i Zarządzie. Przedstawiony program na kolejny rok zawierał wręcz utopijne wizje, zwłaszcza, że rekomendowani przez władze polityczne pracownicy, nie zawsze posiadali odpowiednie kwalifikacje. Odrzucanie oferty było traktowane jako wrogość wobec władz politycznych. W atmosferze nieustannych podejrzeń i nieufności, przy akompaniamencie prowadzonych przez milicję – na skutek różnych informacji anonimowych donosicieli- licznych dochodzeń, przypadło kierownictwu spółdzielni realizować zatwierdzony pod presją wielki plan rozwoju gospodarczego. Między innymi OMS w Skoczowie została wyznaczona do zorganizowania w swoim rejonie tuczarni gęsi w Górkach. Mimo, że jej prowadzenie było bardzo uciążliwe, Spółdzielnia wywiązała się z podjętego zadania wzorcowo. Wielu członków nie wytrzymywało jednak propagandy i rezygnowało ze swoich funkcji. Oczywiście powiatowa instancja PZPR była przygotowana na zmiany w składzie osobowym kierownictwa spółdzielni. Odgórne decyzje nie liczące się z wolą organów samorządowych wróżyły zmierzch spółdzielczości mleczarskiej. Rysujące się przewidywania sprawdziły się wkrótce. Uchwałą Prezydium Rządu z dnia 6 grudnia 1950 roku oraz postanowieniem Zarządu Centralnego

Związku Spółdzielczego z dnia 18 grudnia 1950 roku, spółdzielczość mleczarska uległa z dniem 31 grudnia 1950 roku likwidacji, a jej zakłady zostały przejęte z dniem 1 stycznia 1951 roku przez Państwowe Przedsiębiorstwo Wyodrębnione „Centralny Zarząd Przemysłu Mleczarskiego” w Warszawie. Nieoczekiwane upaństwowienie spółdzielczości mleczarskiej naruszyło wypracowany przez lata porządek, zasady i tradycje. Powstał zamęt, którego negatywne skutki zaciążyły na gospodarce mlecznej. Pogrzebano ogromny potencjał społecznego zaangażowania, dzięki któremu skoczowska Mleczarnia Spółdzielcza rozwinęła na szeroką skalę w trudnym okresie powojennym działalność gospodarczą. Upaństwowienie nastąpiło wbrew woli członków spółdzielni. Jej główni działacze odsunięci od swojej własności żyli odtąd nadzieją na upadek panowania bezprawia i wiarą w przywrócenie stanu spółdzielczości mleczarskiej. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

51


Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „TRAMWAJ CIESZYŃSKI”

rabat w wysokości 6% Sklep CIESZYN 43-400 ul. Wyższa Brama 8 tel. +48 694 695 336 Sklep SKOCZÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132

Sklep i pijalnia soków JASTRZĘBIE-ZDRÓJ 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl


TOREBKA JAKBY DAMSKA

Komosa ryżowa, inaczej quinoa lub ryż peruwiański, to pseudozboże, czyli roślina, która wytwarza bogate w skrobię nasiona, lecz w rzeczywistości nie jest zbożem. Uprawiana była w górskich regionach Chile, Peru i Boliwii już ponad 5 tysięcy lat temu. Nazywana przez cywilizację Inków „matką zbóż”, dodawała sił starożytnym wojownikom. Mówiono o niej, że jest „świętym zbożem Inków” lub „złotym ziarnem Inków”. Nic dziwnego quinoa to źródło pełnowartościowego białka, zdrowych kwasów tłuszczowych, wielu witamin i składników mineralnych. Zawiera także saponiny, dzięki którym może wykazywać działanie przeciwalergiczne, przeciwzapalne, przeciwgrzybiczne, przeciwwirusowe i immunostymulujące. Ponadto nasiona komosy zawierają wyjątkowo dużą ilość flawonoidów. W związku z tym quinoa wykazuje właściwości antyoksydacyjne. Należy podkreślić, że tradycyjne zboża wcale nie zawierają flawonoidów, co na ich tle czyni komosę ryżową wyjątkową. Komosa ryżowa jest spokrewniona z polską komosą białą (lebiodą) i komosą wielonasienną. Obecnie, poza Ameryką Południową, quinoa uprawiana jest w USA, Indiach, Kanadzie oraz na Wyspach Brytyjskich. Quinoa ma lekko słodkawy smak, w związku z tym nadaje się zarówno do przygotowywania dań głównych, jak i deserów. Komosa ryżowa może zastąpić ryż, kasze czy ziemniaki i makarony. Może być również składnikiem zup czy sałatek. Komosę ryżową można wykorzystać również do wypieku ciast lub innych łakoci. Z kolei prażone ziarna można dodać np. do jogurtu. My polecamy przygotowanie bezglutenowego ciasta z quinoa z malinami.

TORCIK QUINOA Z LETNIMI OWOCAMI DO PRZYGOTOWANIA CIASTA POTRZEBUJESZ: 1/3 szklanki mleka kokosowego 4 jajka, średnie 120 g masła, roztopionego i przestudzonego 100 g komosy ryżowej - po ugotowaniu 2 szklanki 80 g cukru kokosowego 60 g ksylitolu 2 łyżki mąki kokosowej 1 łyżeczka proszku do pieczenia (dostępny jest również bezglutenowy) 1 łyżeczka sody szczypta soli NA KREM POTRZEBUJESZ: 500 g serka mascarpone 3 łyżki miodu DO DEKORACJI: garść malin brzoskwinie jeżyny

Piekarnik nagrzewamy do temperatury 160 st. C. Do dużej misy wkładamy wszystkie składniki ciasta i ręcznym blenderem miksujemy do uzyskania gładkiej, jednolitej masy. Małą tortownicę o średnicy 18 – 20 cm wykładamy papierem do pieczenia, boki smarujemy olejem kokosowym lub masłem i oprószamy mąką kokosową. Przelewamy ciasto. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 45 min., lub do suchego patyczka. Upieczone ciasto odstawiamy do całkowitego wystudzenia. Mascarpone miksujemy z miodem. Ostudzone ciasto przekrawamy na trzy blaty, każdy smarujemy kremem. Składamy tort, wierzch posypujemy świeżymi owocami. Schładzamy w lodówce przed podaniem. Na zdrowie! Oprócz białka, quinoa zawiera szereg innych, cennych dla zdrowia składników odżywczych. Jest bogatym źródłem manganu, magnezu, wapnia, żelaza, miedzi i fosforu, dlatego jej spożycie jest zalecane osobom z migrenowymi bólami głowy, cukrzycą i miażdżycą. Nasiona komosy zawierają więcej tłuszczu niż ziarna zbóż, jednak tłuszcz ten stanowią głównie wartościowe, nienasycone kwasy tłuszczowe, między innymi te z grupy omega-3, występujące przede wszystkim w rybach. Na tle zbóż quinoa wyróżnia się również wysoką zawartością witaminy E.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

53


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Wyprawa rowerowa pograniczem polsko-czeskim...

Sz

ym

on K ru pka

259

km rowerem w trzy dni

Od kilku lat wraz z grupą przyjaciół organizujemy kilkudniowe rodzinne wyprawy rowerowe, aby lepiej poznać walory przyrodnicze i historię regionu (nie tylko Śląska Cieszyńskiego). Rower w przeciwieństwie do wędrówki ma tę zaletę, że można więcej zobaczyć. Jest to moim zdaniem najlepsza forma poznawania danego terenu i ma wielką przewagę nad samochodem. Po zdobyciu Północnej i Południowej części Jury Krakowsko – Częstochowskiej w 2013 i 2014 roku oraz wyprawie dookoła Beskidu Śląskiego w 2015, w kolejnym roku przyszedł czas na pogranicze polsko – czeskie (część północno-wschodnia). Słabo znany teren, który jest niezwykle interesujący i przepiękny. W trzy dni przejechaliśmy na rowerze prawie 260 km, a wszystko rozpoczęło się na dworcu kolejowym w Czeskim Cieszynie...

DZIEŃ PIERWSZY

Ochaby – Cieszyn – Opava (cz) - Pokrzywna – 85 km na rowerze.

Prawie wszyscy mieszkamy w Ochabach, dlatego naszą wielką, wakacyjną przygodę rozpoczęliśmy właśnie tam. Dojazd do Czeskiego Cieszyna potraktowaliśmy jako rozgrzewkę, (dworzec kolejowy) która zajęła nam godzinę (22 km), przez miejscowości Dębowiec, Kostkowice, Gumna. Warto w tym miejscu wspomnieć o Dębowcu. Naturalnym bogactwem tej miejscowości są zalegające na głębokości ponad 500 metrów pod ziemią wyjątkowo bogate, unikatowe na skalę światową złoża solankowe. 54

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Solanka z Dębowca posiada jedną z najwyższych w świecie koncentracji takich minerałów jak: jod, brom, wapń, krzem oraz selen i zaliczona jest do wód leczniczych oraz termalnych. Przebywanie w najbliższej strefie w pobliżu tężni umożliwia naturalną inhalację dróg oddechowych, podobną do przeprowadzonej w strefie nadmorskiej z tą różnicą, że solanka ze Śląska Cieszyńskiego jest biologicznie czysta i zawiera wielokrotnie większą mineralizację (np. jodu w 1 litrze jest prawie 20 razy więcej niż w Morzu Bałtyckim). Po zakupie biletów w kasie (pakiet pasażerowie i rowery) wsiadamy do pociągu Český Těšín - Opava Východ (rozkład jazdy znajdziecie tu: www.cd.cz). Na specjalnych rowerowych wieszakach bezpiecznie zostawiamy swoje maszyny i wygodnie zasiadamy w przedziałach. Podróż (69 km) trwa 90 min. Pociągi odchodzą prawie co godzinę. Podekscytowani wysiadamy na dworcu Opava Východ i rozpoczynamy krótkie zwidzanie miasta. W tym miejscu serdecznie polecam aplikację na smartfona Mapy.cz lub stronę www.mapy. cz. Za pomocą tych narzędzi możemy wyznaczać trasy i planować zwiedzanie. Nad zbiegiem głównych rzek regionu opawskiego Opawy i Morawicy - leży miasto Opawa, które liczy około 60 000 mieszkańców. Jest największym miastem w zachodniej części województwa morawsko-śląskiego. W przeszłości była miastem królewskim, a także


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

siedzibą śląskiego powiatu ziemskiego. Od 1990 roku jest miastem statutowym. Pierwsza wzmianka o Opawie pochodzi z 1195 roku, a miastem można ją nazwać od 1224 roku. Już w średniowieczu aktywność miasta koncentrowała się w okolicach dzisiejszych rynków głównych Górnego i Dolnego, nad którym dominuje kościół pod wezwaniem św. Wojciecha. Również na Górnym Rynku i w jego otoczeniu rozpościera się wiele historycznych i architektonicznych zabytków. Warto zobaczyć wieżę miejską tzw. Hláska, budynek Teatru Śląskiego, katedrę mniejszą Wniebowzięcia NMP - klejnot architektury gotyckiej lub zabytkowy Targ Rybny (Rybí trh). Na ulicy Masaryka znajdują się okazałe pałace szlacheckie – Blüchera oraz Sobka. Do klejnotów miasta należy

również Klasztor franciszkański wraz z kościołem pw. Ducha Świętego, w którego krypcie są pochowani członkowie opawskich Przemyślidów. Obowiązkowo udajemy się do Informacji Turystycznej, gdzie otrzymujemy liczne broszury, mapy i ulotki. Odpoczywamy i podziwiamy architekturę. Naszym pierwszym celem jest szlak rowerowy nr 55 – kierunek na miasto Krnov. Ulicą Pekařská przecinamy rzekę Opavę i zaraz za mostem kierujemy się w lewo. Ścieżka rowerowa (szlak 55) biegnie na północny-zachód lewym brzegiem rzeki. Początkowo przez ponad 20 kilometrów trasa przebiega przez płaskie tereny. Urokliwe wsie i miejscowości skrywają wiele skarbów architektury oraz niezliczone historie. Szlak jest bardzo popularny, panuje tu duży ruch rowerowy. Co kilka kilometrów znajdują się strefy odpoczynku, gdzie można spróbować czeskiej kuchni i napić się bezalkoholowego piwa. Około południa docieramy do miasta Krnov (Karniów). Od tego momentu krajobraz wyraźnie się zmienia. Zaczynają się góry - Sudety Wschodnie (Niski Jesionik, cz. Nízký Jeseník). Czekają nas zatem podjazdy i szybkie zjazdy. Pierwsza wzmianka pisemna na temat miasta pochodzi z 1240 roku. Około roku 1260 Krnov (Karniów) uzyskał prawa miejskie nadane przez książąt opawskich z rodu Przemyślidów, potwierdzone w roku 1279. Już w XIII wieku zbudowano tu murowany zamek. Krnov (Karniów) szybko stał się znaczącym grodem na pograniczu śląsko-morawskim. Zwiedzamy najważniejsze zabytki i miejsca. Miasto robi na nas duże wrażenie. Żal je opuszczać, ale przed nami jeszcze trochę drogi (trzymamy się trasy nr 55). Po kolejnych 10 km osiągamy miejscowość Město Albrechtice. Przy głównej szosie znajdujemy uroczą restaurację z czeskimi specjałami. Czas na obiad. Podziwiamy widoki. Krajobraz, taki pierwotny - trochę przypomina nasz Beskid Niski. Totalne zaskoczenie! Po smacznym posiłku i chwilowym odpoczynku czas ruszać dalej. Żegnamy trasę rowerową nr 55 i bardzo ostrożnie kierujemy się na północ wzdłuż torów kolejowych drogą nr 57. W miejscowości Třemešná z ruchliwej drogi 57 skręcamy w lewo w kierunku wsi Jindřichov. Fragment ten jest jednym z najpiękniejszych w czasie naszej trzydniowej przygody. Wiadukty, mosty i obok malownicza trasa kolejowa. Tłem są góry - coraz wyższe partie Sudetów Wschodnich. Jest to teren nie zniszczony, dziewiczy i imponujący! Po 8 km docieramy do wsi Jindřichov. Do granicy z Polską mamy 2 km. Za okazałym barokowym zamkiem z XVII wieku, przed wiaduktem kolejowym skręcamy z drogi nr 457 w prawo na szlak rowerowy prowadzący na granicę. Trasa wiedzie pod górę. Po 10 minutach wyrazie widać jak wiele brakuje nam jeszcze do standardów czeskiej turystyki. Po polskiej stronie zaczyna się nieczytelnie TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

55


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

oznakowany leśny dukt z licznymi dziurami i niebezpieczeństwami. Robimy ostatnie wspólnie zdjęcie w Czechach. Dojeżdżamy do miejscowości Dębowiec (nie mylić z tym na Śląsku Cieszyńskim). Tu kierujemy się na wypoczynkową miejscowość Pokrzywna. Tym samym znajdujemy się w Górach Opawskich z najwyższym szczytem - Biskupia Kopa (890 m.n.p.m.). Nocleg zarezerwowaliśmy już wcześniej w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym w Pokrzywnej (www.schronisko. pokrzywna.prv.pl). Schronisko znajduje się w byłym budynku Wojsk Ochrony Pogranicza w sąsiedztwie hotelu Mieszko. Teren jest bezpieczny, ogrodzony z możliwością pozostawienia rowerów w garażu. Do dyspozycji gości jest kuchnia samoobsługowa z pełnym wyposażeniem, świetlica, boisko do siatkówki plażowej i koszykówki oraz teren rekreacyjny z miejscem na ognisko lub grilla. W pobliżu znajduje się kawiarnia, łowiska pstrągów oraz wiele szlaków turystycznych prowadzących na szczyty Gór Opawskich. Do późna biesiadujemy, wspominamy i pieczemy kiełbaski. Nad nami tylko gwiazdy i czyste górskie powietrze. W końcu po całym dniu pełnym wrażeń, idziemy spać!

DZIEŃ DRUGI

Pokrzywna – Prudnik – Moszna – Krapkowice – Góra Św. Anny (schronisko) - 71 km na rowerze.

Drugi dzień rozpoczynamy w doskonałych humorach. Ruszamy dosyć szybkim zjazdem z Pokrzywnej do Prudnika. Historia Prudnika sięga 1255 roku, kiedy to czeski możnowładca Wok z Rożemberka zbudował tutaj zamek. Pozostałością po nim jest kamienna wieża nosząca nazwę wieży Woka. To najstarsza wieża zamkowa na Górnym Śląsku i miejsce, od którego najlepiej rozpocząć zwiedzanie miasta. Na okazałym rynku pijemy kawę, czytamy ciekawą historię regionu. Dalej drogą nr 414 udajemy się w kierunku miejscowości Biała, którą mijamy. Naszym celem jest zabytkowy wiatrak 56

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

typu holenderskiego w Łowkowicach. W pochodzącym z 1868 roku murowanym wiatraku mieści się kawiarnia i restauracja. Tu w spokoju zjadamy zasłużony obiad i podziwiamy w tle Sudety. Kolejnym celem jest legendarny zamek w Mosznej. O miejscu tym krąży wiele legend i w każdej z nich tkwi ziarnko prawdy. Zawiła jest również historia powstania budowli, która zawdzięcza swój ostateczny kształt rozciągniętym na kolejne stulecia etapom prac. Dzisiaj, słynący z 99 wież i 365 pomieszczeń, Zamek swym niesamowitym urokiem i bajkową architekturą, a także rozległym parkiem z kilkusetletnimi dębami i lipami oczarowuje przybywających turystów z kraju oraz zza granicy. Do teraz skrywa on wiele tajemnic, które czekają na odkrycie... Więcej: www.moszna-zamek.pl. Wczesnym popołudniem już nieco zmęczeni licznymi atrakcjami ruszamy w ostatni etap trasy. Przez wieś Strzelecki (droga nr 409) docieramy do Krapkowic. Duży ruch i zgiełk powodują, że bez namysłu przejeżdżamy przez most na Odrze. Chyba za dużo jak na jeden dzień! Na rondzie za mostem, skręcamy w prawo w ul. Stefana Żeromskiego, która łączy się z drogą nr 423 (ul. Krapkowicka) tu znowu udajemy się w prawo. Po 2 km w miejscowości Obrowiec skręcamy w lewo w ul. Obrowiecką, by po kolejnych 200 metrach skręcić w prawo w ul. Gogolińską. W miejscowości Wygoda wjeżdżamy na szlak rowerowy nr 52S (Dobrodzień


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

– Góra św. Anny). Z daleka widać już charakterystyczną Górę św. Anny, która wznosi się wysoko ponad równię. Przez miejscowości Jasiona, Oleszka docieramy do ostrego podjazdu. Większość prowadzi rowery. Jest naprawdę cieżko. W końcu słychać już dźwięki autostrady A4. Przecinamy ruchliwą drogę górą. Przed nami ostatnie kilometry drugiego dnia rowerowej przygody. Przez Wysoką docieramy zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi do Szkolnego Schroniska Młodzieżowego Góra św. Anny. Schronisko czynne jest cały rok, posiada 50 miejsc noclegowych. Ma znakomicie urządzoną kuchnię oraz miejsce na ognisko lub grilla (www.ssm-goraswanny.pl). Góra Świętej Anny jest najwyższym wzniesieniem grzbietu Chełma na Wyżynie Śląskiej o wysokości 408 m n.p.m. Wysokość względna mierzona od dna doliny Odry (przepływającej w odległości 6,7 km) wynosi około 220 m. Na szczycie znajduje się bazylika i sanktuarium, z figurką św. Anny Samotrzeciej (XV wiek) z jej relikwiami, franciszkański zespół klasztorny z Rajskim Placem (dziedzińcem arkadowym) z lat 1733-1749, na którym stoi 15 stuletnich konfesjonałów, jest także grota wykonana na wzór groty z Lourdes oraz 40 kaplic kalwaryjnych z lat 1700-1709. Na szczycie Góry św. Anny zbudowano w latach 80. XV wieku klasztor i kościół, który od XVIII wieku jest ważnym centrum pielgrzymkowym. Zwiedzamy zabytki, odpoczywamy. Wieczorem tradycyjne ognisko, kiełbaski i zasłużony odpoczynek.

DZIEŃ TRZECI

Góra św. Anny – Leśnica – Stara Kuźnia – Rudy – Rybnik – Świerklany – Pniówek – Pielgrzymowice – Pruchna – Ochaby - 103 km na rowerze.

Plan na ostatni dzień był zupełnie inny. Chcieliśmy dojechać do Rybnika na dworzec PKP na pociąg w okolicach godziny 15.00, który zawiezie nas do z przesiadką w Czechowicach – Dziedzicach do Chybia. Tam już do Ochab zostałoby nam 10 km...

Żegnamy wyjątkowe miejsce Górę św. Anny, które dosłownie nas oczarowało swoim urokiem. I co ważne nie potrzebowaliśmy tego dnia budzika, gdyż kościelne dzwony obudziłby każdego! Na starcie zaliczamy ostry zjazd do miejscowości Leśnica. Bijemy tu rekordy prędkości. Zostawiamy Leśnicę. Tego dnia jedzie się znakomicie, sprzyja nam północno-zachodni wiatr. Bardzo szybko osiągamy miejscowość Sławięcice, gdzie przecinamy rzekę Kłodnicę. Od tego momentu tylko las! Kolejno docieramy do Starej Kuźni, Kotlarni, Rudy. W tej ostatniej mieści się zabytkowa stacja kolejki

wąskotorowej. W weekendy można przejechać się zabytkowym składem, prowadzonym przez parowóz na trasie Rudy-Paproć-Rudy. Serdecznie polecam! Przez Stodoły drogą nr 920 docieramy do Rybnika na trzy godziny przed odjazdem pociągu! Chwila zastanowiania, czas na posiłek i regenrację. Co robimy? Czekamy, czy jedziemy dalej? Jest wspólna decyzja! Ruszamy do Ochab z Rybnika! Krajobraz zmienia się diametralnie. Dominuje górnośląski industrial. Wszędzie charakterystyczne domy, tzw. familoki. Kolejno docieramy do miejscowości – Świerklany, Krzyżowice, Pniówek oraz Pielgrzymowice. Już widać nasze Beskidy. Coraz bliżej do Księstwa Cieszyńskiego! W końcu bardzo zmęczeni przez Pruchną osiągamy upragnioną metę – Ochaby. Na liczniku tego dnia 103 km. Przez trzy dni przejechaliśmy 259 km na rowerze oraz 70 km pociągiem. Co tu jeszcze napisać! Było wspaniale, polecam Wam serdecznie i życzę owocnych wakacyjnych wypraw!

Do zobanczaenroiawerowym szlaku! TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

57


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

fa ł

Urb

k acz

a

Ra

Historyczny walkower

28 lipca 1920 r. Konferencja w belgijskim Spa. Światowe mocarstwa przyznały Czechosłowacji ziemie znajdujące się za rzeką Olzą, zamieszkałe głównie przez ludność polskojęzyczną. Rząd polski zgodził się unieważnić organizację planowanego plebiscytu w zamian za przepuszczenie transportów z bronią przez Czechosłowację (co i tak nigdy nie nastąpiło). Uzbrojenie było nadzwyczaj potrzebne, gdyż istnieniu odrodzonego państwa polskiego zagrażali bolszewicy. Poza tym Polska uwikłała się w wiele innych konfliktów granicznych, przez co zainteresowanie Zaolziem polityków niezwiązanych ze Śląskiem Cieszyńskim zmalało. Czechosłowacja natomiast wydawała się bardzo zdeterminowana ku temu, by uzyskać nowe ziemie. Jeszcze przez jakiś czas Polacy nie podchodzili do sprawy Zaolzia z nadmierną egzaltacją. Do czasu.

W

1930 r. odbył się pierwszy turniej piłkarskich mistrzostw świata w Urugwaju. Mimo, iż drużyny z Europy nie kwapiły się do kilkutygodniowej podróży statkiem, rozgrywki nie straciły na wartości tak dużo, jakby się mogło dziś wydawać. Najlepsze na świecie były Urugwaj i Argentyna. To właśnie te drużyny walczyły o prymat na świecie. Mundial wygrali ostatecznie gospodarze, pokonując w finale Argentyńczyków 4:2. Emocje niemałe, skoro w ramach odwetu rozwścieczeni Argentyńczycy obrzucili kamieniami konsulat Urugwaju w Buenos Aires. Oprócz wyjątkowych przeżyć mistrzostwa świata dostarczały także sporych zysków finansowych. Okazały się więc wielkim komercyjnym sukcesem. Organizację następnej edycji wywalczyli Włosi. A że Półwysep Apeniński to nie Ameryka Południowa, niemal wszystkie europejskie federacje zgłosiły chęć uczestnictwa w turnieju. Wszystkie jednak wysłać swych przedstawicieli nie mogły. Liczba wszystkich drużyn (również tych z innych kontynentów) miała wynosić nie więcej niż szesnaście. Zorganizowano kwalifikacje i poszczególne zespoły przydzielono do grup eliminacyjnych. O przydziale decydowało położenie geograficzne. W ten oto sposób Polska znalazła się w jednej grupie z… Czechosłowacją. 15 października 1933 r. na stadionie Wojska Polskiego w Warszawie Polacy przegrali 1:2. Gdyby liczył się tylko ten mecz, ówczesne eliminacje byłyby tylko jednymi z wielu, w których ponieśliśmy klęskę. Nie pozwoliła na to jednak polityka. Dokładnie pół roku później miał nastąpić rewanż na stadionie Sparty w Pradze. Polska i Czechosłowacja pozostawały w napiętych stosunkach dyplomatycznych.

58

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

fot. Wikipedia. Ernest WIlimowski, 1936 rok.

Kierunek polityki obierany przez oba kraje wydawał się zgoła odmienny. Rząd polski zacieśniał współpracę z III Rzeszą, z kolei Czechosłowacy sympatyzowali ze Związkiem Radzieckim. Konflikt o Zaolzie również zdawał się odżywać. Wyjazd do Pragi sporo kosztował, a wygrana


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Koktajl malinowo-brzoskwiniowy na KEFIRZE SKOCZOWSKIM Letnie słodkie owoce i kefir! Wyśmienite połączenie. Mało, że zdrowe to jeszcze pyszne. I jakie proste... o

SKŁADNIKI NA 2 PORCJE: 1 szklanka malin 2 brzoskwinie 400 ml KEFIRU SKOCZOWSKIE ½ szklanki soku jabłkowego lub brzoskwinioweg

Brzoskwinie pokroić na ćwiartki i usunąć pestkę. Włożyć z malinami do pojemnika blendera, dodać KEFIR SKOCZOWSKI oraz sok i zmiksować. Smacznego! Smacznego!

wydawała się równie prawdopodobna jak finał Pucharu Polski w Cisownicy. Trudno było uwierzyć w jakiś cud. Piłkarze „palili się” jednak do gry, a trener Józef Kałuża (z wyksztalcenia nauczyciel języka polskiego) planował wykorzystać element zaskoczenia, wstawiając do składu Ernsta Otto Pradellę, szerzej znanego jako Ernest Wilimowski. Spolszczony Niemiec z dziwaczną deformacją sześciu palców u prawej stopy, w lidze polskiej zdobywał bramki jak na zawołanie. Zamierzano dać mu wielką szansę w meczu z Czechosłowacją. Debiut nastąpił, tyle że w spotkaniu przeciwko… reprezentacji Warszawy. Jak można się domyślić, reprezentacja Polski na wspomniany mecz nigdy nie wyruszyła. Politycy zaniechali udzielenia polskim zawodnikom paszportów, tak by ci nie mieli możliwości wyjazdu za granicę. Polska oddała mecz walkowerem i Czechosłowacja awansowała do mistrzostw świata bez gry w drugim spotkaniu. Znalezienie pretekstu nie stanowiło problemu. Wystarczyło się wymówić (a jakżeby inaczej) na spór terytorialny o Zaolzie. Pokłosiem tegoż postanowienia, jak podawał „Robotnik Śląski” było odszkodowanie w wysokości 20 tysięcy ówczesnych złotych. Wspomniana gazeta wydawana z ramienia Polskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej w Czechosłowacji nie wydawała się zadowolona

z rzeczonego obrotu spraw. Dywagowano nad słusznością powziętych decyzji mniej więcej tak: „Czy nie byłoby mądrzejszym czynem, zamiast wyrzucać tak ogromną sumę zadarmo, przeznaczyć ją np. na polską „Macierz Szkolną w Czechosłowacji”? Inaczej do sprawy zdawała się podchodzić „Gwiazdka Cieszyńska”, która informowała: „Opinja czeska jest zaskoczona, ponieważ trzymana była w błędnem mniemaniu, że spór czesko – polski należy uważać za czysto lokalny, obejmujący tylko pogranicze i nie zasługujący na specjalną uwagę”. Zdaniem redaktorów „Gwiazdki Cieszyńskiej” błędne mniemanie miała ona zresztą nie tylko o polityce, lecz również o religii czy edukacji. Antyczeskie nastroje były rozbudzane do maksimum możliwości. Oficjalnie przyczyna odmówienia przyjazdu posiadała wymiar polityczny. Śląsk Cieszyński został zarzewiem konfliktu na miarę pierwszego walkoweru w historii eliminacji mistrzostw świata. Niezależnie od tego, który czynnik najmocniej przemawiał za oddaniem meczu, Polacy pokazali, jak łatwo można wykorzystywać sport do propagandy politycznej.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

59


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

fa ł

zk

a

Ra

Urbac

Piłkarski Rollercoaster

Sporo się ostatnio dzieje. nie należy jednak zapominać o klasach a i B skoczowskiego podokręgu. Zakończone rozgrywki obfitowały w wiele emocjonujących meczów, dla których warto było przychodzić na stadiony. niektórzy mogli otwierać szampany, a inni musieli gorzko zapłakać. należało być gotowym na wszystko.

M

yślę, iż rozważania należy rozpocząć od niższego pułapu, czyli B klasy. W klasie B wielkich zaskoczeń nie było. Już na początku rozgrywek z rywalizacji wycofał się KS Brzezówka, który w poprzednich 2 latach zajmował ostatnie miejsce w tabeli. Miejsce Brzezówki na dnie ligowej stawki zajął MKS Promyk Golasowice. LKS Rudnik, LKS Iskra Iskrzyczyn czy LKS Błękitni Pierściec jak zwykle nie liczyły się w grze o najwyższe cele. Naturalnymi kandydatami do awansu wydawały się LKS Pogórze i APN Góral Istebna. Wyniki faktycznie potwierdziły wysokie aspiracje wspomnianych drużyn. LKS Pogórze wrócił do klasy A po rocznej banicji, więc zesłanie nie trwało długo. Co innego – APN Góral Istebna. Przez ponad 2 lata zespół seniorski z Istebnej nie rywalizował w żadnych rozgrywkach. Powrót nastąpił w roku 2016. KP Trójwieś Istebna w sezonie 2016/17 awansu jednak nie uzyskał. Następny sezon istebniański klub, już pod szyldem APN Góral, ukończył na pierwszym miejscu w tabeli. Zresztą, jak najbardziej zasłużenie, co pokazał mecz z bezpośrednim rywalem o mistrzostwo B klasy, LKS Pogórze. Pomimo dwubramkowej straty Istebna nie poddała się i pokazała góralski charakter, odrabiając straty z nawiązką. Wygrana 3:2 potwierdziła tylko klasę zespołu, posiadającego rzesze oddanych kibiców. Frekwencja musiała robić wrażenie, gdyż kilkuset fanów na spotkaniach klasy B to niecodzienny widok. Klub z tak potężnym wsparciem powinien uatrakcyjnić rozgrywki na wyższym szczeblu, a więc w klasie A. Ta z pewnością nabierze potrzebnego kolorytu i folkloru. A propos klasy A – miniony sezon był najciekawszy od lat. Zarówno walka o utrzymanie, jak i o awans, toczyła się do samego końca. Jedynie LKS Ochaby 96 zdecydowanie odstawał od reszty. W rundzie jesiennej nie zdobył ani jednego punktu, a przed rundą wiosenną 60

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

wycofał się z rozgrywek. Drugim spadkowiczem został GKS Morcinek Kaczyce, który powraca do klasy B po 32 latach. Nie takiego powrotu z pewnością oczekiwali kibice. A jeszcze nie tak dawno Morcinek grał w okręgówce, podobnie jak LKS Wisła Strumień – kolejny klub drżący dość długo o ligowy byt. Więcej drużyn walczyło jednak o awans do ligi okręgowej. LKS Olza Pogwizdów czy LKS Błyskawica Kończyce Wielkie miewały momenty przebłysku, ale to za mało, by narzucić pozostałym swą hegemonię. TS 1909 Piast Cieszyn pozbawił się szans przez 3 walkowery, a Orłowi Zabłocie w kluczowym momencie zaczęło brakować skrzydeł. Po fantastycznej rundzie wiosennej pojawił się niespodziewanie kolejny kandydat – LKS Kończyce Małe. Tylko LKS Sportkontakt Goleszów wytrzymywał (choć nie bez problemów) wysokie tempo narzucane przez rewelację rozgrywek z Kończyc Małych. O wygranej ligi decydował ostatni mecz pomiędzy ekipami LKS Kończyce Małe i LKS Sportkontakt Goleszów. Crème de la crème. Dla takich meczów się żyje. Tych pierwszych urządzał remis, ale nie chcieli się ograniczać do minimum i rozgromili rywali 4:1. Sensacja stała się faktem. LKS Kończyce Małe zwyciężył w rozgrywkach klasy A. Przykre doświadczenia z mundialu utrudniają delektowanie się piłką nożną. Na szczęście świat piłki nożnej nie ogranicza się do mundialu. Nie ogranicza się do reprezentacji Polski. Świat piłki nożnej to również lokalne rozgrywki, posiadające siłę jednoczenia danej społeczności. To świat, w którym nie musi liczyć się wielka kasa i PR, ale także pasja oraz dobra zabawa. Właśnie dlatego już nie mogę doczekać się następnego sezonu.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

om

h

ły

Moskwa okaże się gościnna dla Błachowicza? D

ini k a R yc

O tym pojedynku nieoficjalnie mówiło się już od jakiegoś czasu. niepewne zapowiedzi, okazały się jednak prawdziwe, a 1 sierpnia organizacja UFC potwierdziła, że przed Janem Błachowiczem kolejny, niezwykle ciekawy pojedynek. Już 15 września wystąpi na gali UFC Fight night w Moskwie, a jego rywalem będzie powracający do rywalizacji w największej organizacji MMa na świecie, nikita Krylov. Czy Ukrainiec zdoła przerwać zwycięską passę pochodzącego z Cieszyna Błachowicza? a może to Błachowicz zrobi kolejny krok przybliżający go do walki o mistrzowski pas wagi półciężkiej?

O

statnio Jana Błachowicza oglądaliśmy w octagonie UFC w marcu tego roku, kiedy to stoczył rewanżowy pojedynek z Brytyjczykiem Jimim Manuawą. Było to starcie szybkie i dynamiczne. Nie bez powodu eksperci organizacji UFC uznali tą walkę za najlepszą podczas całej gali. Cieszyński Książę mógł świętować dopiero po decyzji sędziów, choć okazja do pokonania Brytyjczyka nadarzyła się już w pierwszej rundzie. Zwycięstwo po pełnowymiarowej walce było jednak pewne, a dobra postawa została jednogłośnie doceniona przez sędziów. Był to trzeci z rzędu triumf, który ponadto pozwolił Polakowi na awans do pierwszej dziesiątki najlepszych zawodników na świecie. Ostatnio dzięki spadkowi w rankingu jednego z fighterów, Błachowicz poprawił swoją pozycję i obecnie jego nazwisko znajduje się przy numerze czwartym w klasyfikacji wagi półciężkiej. Okazja do potwierdzenia wysokiej pozycji w rankingu już za nieco ponad miesiąc w Moskwie. Co można powiedzieć o rywalu Polaka? Nikita Krylov obecnie nie jest

notowany w rankichach UFC, ponieważ wraca do walki w największej organizacji MMA na świecie po prawie dwu letniej przerwie. Przed odejściem stoczył 9 pojedynków, z których 6 wygrał. Ostatnio kibice oglądali Krylova w octagonie w grudniu 2016 roku. Ten pojedynek przegrał z Mishą Cirkunovem już w pierwszej rundzie. Po porażce padła decyzja o odejściu z UFC. Ukrainiec tłumaczył, że chce toczyć swoje pojedynki bliżej swojej ojczyzny. To jednak nie powód, żeby go bagatelizować przed wrześniowym pojedynkiem. Poza UFC Nikita Krylov stoczył cztery walki i wszystkie wygrał przed czasem. Warto również pamiętać, że tak zakończyły się wszystkie walki zwycięskie Ukraińca w karierze. Na nudę w octagonie Cieszyński Książę nie będzie mógł narzekać. Szykuje się ciekawy pojedynek, który pokaże czy Nikta Krylov jest gotowy na powrót do amerykańskiego giganta, a także czy Jan Błachowicz będzie w stanie zwyciężyć czwarty raz z rzędu i przybliżyć się do walki o mistrzowski pas. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

61


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

zdjęcia Robert Kania

M

arc

in M o ń

ka

Pracowite hokejowe wakacje

Gdy poprzedni sezon ligowy jest już tylko dalekim wspomnieniem, a nowy dopiero niewyraźnie tli się gdzieś w przyszłości, hokeiści nie tylko wykuwają formę na nadchodzące miesiące. To prawda, że najważniejsze są treningi, zgrupowania czy mecze kontrolne. Jednak wielu z nich znajduje czas na inne aktywności, przygotowując obozy sportowe dla najmłodszych adeptów hokeja a także uczestnicząc np. w salonach dyskusyjnych.

W

tygodniach dzielących dwa sezony oczywiście gracze trzynieckich Stalowników najwięcej uwagi poświęcali przygotowaniom do nowych rozgrywek, bo ponownie będą walczyć na dwóch sportowych frontach – w czeskiej Ekstralidze oraz Hokejowej Lidze

62

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Mistrzów. Letnia przerwa to także najlepszy czas, aby spróbować sił w nowych rolach. Bez wątpienia takim nowym doświadczeniem stało się dla napastnika Arona Chmielewskiego przygotowanie hokejowych campów dla młodzieży. W sumie w pierwszym, debiutanckim


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

dla reprezentanta Polski obozie wzięło udział 26 młodych zawodników z całej Polski – Katowic, Krakowa, Oświęcimia, Nowego Targu, Łodzi czy Torunia, którzy przez kilka dni pod okiem świetnych trenerów odbywali zajęcia w trzynieckim kompleksie hokejowym. – Wraz z trenerami ustaliliśmy zadania dla uczestników, chcielśmy aby mieli jak najwięcej jazdy na łyżwach, jazdy z krążkiem, chcieliśmy pokazać im wiele podstawowych elementów, które są pomijane w polskim

szkoleniu. Młodzież miała okazję pracować z trenerami, którzy mają duże doświadczenie, wyniesione także z Rosji czy Szwecji, a którzy na co dzień pracują z podobnymi grupami wiekowymi na poziomie reprezentacyjnym. Starałem się przekazać dzieciom jak najwięcej swoich doświadczeń, i wraz z trenerami podchodziliśmy indywidualnie do każdego zawodnika. Chcieliśmy dać uczestnikom impuls, który mógłby ich prowadzić później w pracy klubowej przez cały rok. Wiadomo,

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

63


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

że przez 3 dni campu nie nauczymy ich wszystkiego, chciałbym jednak aby każdy z uczestników powrócił do swojego domu „naładowany” dobrym doświadczeniem na kolejne miesiące – mówił nam Aron Chmielewski. Dla dzieci przygotował nie tylko zajęcia sportowe, ale także możliwość zwiedzenia Werk Areny a także spotkanie z Davidem Ciencialą, swoim kolegą klubowym. Są już pierwsze efekty Campu Chmielewskiego – jeden z biorących w nim udział zawodników wpadł w oko szkoleniowcom Stalowników, i być może w przyszłości swój talent będzie rozwijać właśnie w klubie spod Jaworowego. Nie byłoby pewnie tego obozu sportowego, gdyby nie własne doświadczenia reprezentanta Polski z okresu, gdy sam mógłby uczestniczyć w podobnych campach, jednak nie miał na to szans. Opowiadał o tym w czasie spotkania „Bez stereotypów. Polacy i Czesi o sobie nawzajem”, przygotowanym przez Kawiarnię Avion i Bibliotekę w Czeskim Cieszynie oraz Zamek Cieszyn. – Pamiętam, że jako dziecko bardzo chciałem pojechać na taki obóz, jednak rodziców nie było na to stać. Dlatego teraz, gdy jestem zawodowym graczem chcę jak najczęściej pomagać dzieciom, aby mogły rozwijać swoją pasję, bo doskonale pamiętam, jakie to ważne doświadczenie dla każdego rozpoczynającego grę w hokej dziecka – przyznawał w czasie spotkania 64

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

w Avionie. Drugim gościem dyskusji w legendarnej kawiarni był Jiří Polanský, ikona trzynieckiego hokeja, zawodnik związany z Oceláři bez mała 18 sezonów. Obaj gracze byli „przepytywani” przez dziennikarza Martina Stebla – i choć w dużej mierze dyskusja toczyła się wokół hokeja, to jednak każdy z graczy chętnie dzielił się spotrzeżeniami i refleksjami na tematy wykraczające poza sport. Uczestnicy spotkania dowiedzieli się m.in., że Jiří Polanský chętnie wolny czas spędza z wędką, a Aron Chmielewski nigdy własnej córki nie posłałby na trening... hokejowy, by uprawiała ten sport.


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

Bądź na bieżąco - czytaj!

www.gazetacodzienna.pl gazetacodzienna TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

65


GIMNASTYKA Z TRAMWAJEM

KONKURS DLA CZYTELNIKÓW TRAMWAJU CIESZYŃSKIEGO Z NAGRODĄ

KOLOROWANKA antystresowa

NAGRODA książka 300 UCZON YCH PRY WAT NIE I NA W E SOŁO Pokolorowany obrazek wraz z danymi (imię nazwisko, numer telefonu, adres e-mail) prześlij na adres: ul. Mennicza 44, 43-400 Cieszyn redakcja@tramwajcieszynski.pl FUNDATOREM NAGRODY JEST:

Księgarnia Piastowska BookBook Cieszyn, ul. Głęboka 6 66

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2018

Prószyński i S-ka


ul. Bielska 184, Cieszyn • tel. +48 33 47 99 440 www.spot.net.pl /agencja.reklamowa.spot

SKUTECZNEJ REKLAMY



Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.