Neony 9

Page 12

seksistowskie uwagi i komentarze, że swoje wygodne życie zawdzięcza ojcu. To ona pracowała ponad siły, by udowodnić wszystkim, że zasługuje na swoje stanowisko. Teraz jej własny ojciec zostawił ją na lodzie. Domyślała się zemsty za to jak mu wygarnęła, że nie nadaje się do kierowania firmą i powinien przepisać jej interes zanim zapije się na śmierć. Nie podejrzewała go tylko o tak diabelski plan. Gdyby zostawił firmę komuś z wyższego kierownictwa, na przykład temu młodemu dyrektorowi do spraw handlowych, czy swojemu dobremu przyjacielowi kierującemu logistyką, mogłaby się z nimi sądzić i dociekać swego, ale w momencie, kiedy Baltic Ships ma być sprzedana na rzecz szpitala pełnego umierających na raka dzieci, pozostaje tylko uśmiechać się fałszywie i udawać, że jej ojciec to prawdziwy anioł. Wreszcie wsiadła do służbowej Toyoty Rav4, z którą przyjdzie jej się pewnie pożegnać, bo jest zarejestrowana na firmę. Wyjęła z kopertówki telefon. Podczas gdy miała wyciszony dźwięk, kilkanaście osób próbowało się z nią skontaktować. W większości zapewne media. Do nikogo nie oddzwoniła, włączyła się do ruchu i skierowała do mieszkania, niewielkiego, ale na całe szczęście jej własnego. Czas się zastanowić, co dalej. Baltic Ships wkrótce będzie należała do przeszłości. Adwokat Kordowski, rówieśnik ojca i chyba jeden z jego lepszych znajomych, wyjaśnił Klarze jeszcze feralnego dnia, kiedy przyszła wysłuchać testamentu, że załoga, poza nią, nie musi martwić się o swoją przyszłość. Warunkiem zakupu świetnie prosperującego przedsiębiorstwa jest pozostawienie dotychczasowej kadry. Ojciec płacił córce tyle co innym na szczeblu kierowniczym (nigdy nie była pod tym względem faworyzowana), a poczynione oszczędności pozwolą jej żyć spokojnie przez najbliższe miesiące, podczas których z pewnością znajdzie nową pracę. Z większych zakupów czeka ją tylko jakieś w miarę sprawne auto, bo po „rafkę” zaraz po pogrzebie zgłosił się pracownik kancelarii, odpowiedzialny za spieniężenie majątku ojca. Siedziała w kawiarni dopijając frappe, które zamówiła do tarty z malinami, bezmyślnie przeglądając fanpejdż Baltic Ships. Od śmierci ojca upłynął miesiąc. Już nikt nie wrzucał postów z kondolencjami i wirtualnych zniczy. Ludzie nie pytali co dalej i nie interesowali się nowym właścicielem, którym został obcokrajowiec. Jego dział PR ograniczył się do jednego komunikatu, informując, że przedsiębiorstwo wznawia produkcję i sytuacja wraca do normy. Obecny właściciel firmy miał widać przykaz, by nie korzystać z wiedzy i doświadczenia Klary, bo nawet nie zaproponował jej współpracy. Konkurencji, która mogłaby wykorzystać nawiązane przez

12

styczeń – marzec 2018

lata kontakty, w Polsce nie było. Dziennikarze już do niej nie dzwonili. Można by przypuszczać, że to nie Wojciech Lange, a jego córka umarła. Nie wstawała już o świcie, by jako pierwsza zjawić się w firmie, nie ustalała z asystentką swojego kalendarza, nie prowadziła telekonferencji w językach obcych, które były jej mocną stroną, a zwłaszcza rosyjski, co imponowało kontrahentom ze Wschodu, nie umawiała się na brunche, lunche i biznesowe kolacje, nie rozcierała obolałych stóp po długim dniu w szpilkach. Z dotychczasowej rutyny pozostała kawa i ciasto w ulubionej kawiarni. Przychodziła tu zawsze, oczywiście w miarę możliwości, o 10, wyjmowała komputer, by odpisać na maile i tym samym spędzić czas przyjemnie, a jednocześnie pożytecznie. To była jej przerwa. Potem, do końca dnia nawet posiłki jadła w towarzystwie obcych ludzi, najczęściej nowych klientów lub dziennikarzy, w których wolała mieć sojuszników. Teraz to wszystko było nieważne. Dziś nie miała na sobie eleganckiej sukienki, a jeansowe spodenki i kraciastą koszulę na krótki rękaw. Do tego włosy zaplecione w warkocz. Nie zabierała ze sobą komputera, tym bardziej, że podjechała do centrum tramwajem, bo wciąż nie znalazła motywacji, by rozejrzeć się za jakimś autem. Zabijała więc czas czytając bzdury na Facebooku, oglądając cudze dzieci i zdjęcia z imprez. Internet ją pochłonął, a z otępienia wyrwała dopiero kelnerka, która chciała wiedzieć, czy coś jeszcze podać. Nie miała po co wracać do domu, więc zamówiła jeszcze raz to samo. Kobieta zabrała wysoką szklankę, na dnie której został tylko lód oraz talerzyk po tarcie. Klara odprowadziła dziewczynę wzrokiem, a kiedy ta zniknęła w kuchni za bufetem, skierowała swój wzrok na nielicznych o tej porze gości. Para seniorów z Niemiec rozmawiała o tym, co dziś odwiedzą. Niemiecki znała najsłabiej, ale gdy się skupiła, rozumiała prawie wszystko. Kobieta chciała plażować, a mężczyzna przypomniał jej, że mieli zrobić prezenty dla wnuków, bo przecież już jutro wracają do Magdeburga. Niemka uznała, że zdążą wieczorem, a szkoda nie wykorzystać pogody. Jej mąż dał za wygraną, za co został obdarzony ciepłym uśmiechem i pogłaskaniem po dłoni. Była w tym geście miłość, jakiej nigdy nie widziała u swoich rodziców. Sama, a miała już trzydzieści lat, takiego człowieka, z którym chciałaby się zestarzeć, dotąd nie spotkała. Kelnerka przyniosła zamówienie, a więc przestała się gapić na starsze małżeństwo. Przemieszała długą łyżką kawę, by rozpuścić w niej gałkę lodów waniliowych oraz wprawić w ruch kostki lodu. Dźwięk ten od zawsze kojarzył jej się z wakacjami.


Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.