Alma Mater 142-143

Page 43

Julian Maślanka urodził się w tym domu w 1930 roku. Szczupły, wysoki, zwinny, sztukę wspinania się na drzewa opanował dosyć szybko. Siedząc na najwyższej gałęzi, bez trudu mógł dostrzec z daleka zbliżającego się do ich zagrody żebraka, Garczyńskiego. Bał się go, podobnie jak inne dzieci. Był to mężczyzna wysoki, zarośnięty, czarnowłosy, upośledzony umysłowo. Jeśli się zdarzyło, że Garczyński przyszedł, kiedy chłopiec był w obejściu sam, ze strachu chronił się koło budy psa, który wabił się Rebek. Przy psie Julek czuł się bezpieczny. Rebek miał krótką, żółto pomarańczową sierść. Swoje obowiązki stróża zagrody traktował bardzo odpowiedzialnie. Niestety, pokąsany przez wściekłego lisa albo psa, zdychał w mękach. Kiedy już był chory, chłopiec chodził go głaskać i pocieszać, a Rebek tylko kulił się i skomlał, jakby wiedział, że gdyby tak dziecko złapał zębami, to

trwało wszystkiego dwie do trzech minut! – opisuje profesor. W tych lasach po pierwszej wojnie światowej grasowali bandyci o nazwiskach czy pseudonimach: Panicz i Panek, o których długo krążyły legendy. Aż w 1926 roku Panicz napadł w nocy na szynk niejakiego Kluza na przedmieściu Łańcuta i usiłował wtargnąć do jego mieszkania. Zaczęli obaj do siebie strzelać przez drzwi. Bandyta został ranny i popełnił samobójstwo, o czym w książce Mój Łańcut napisał Zbigniew Pelc. Odtąd w lesie było z powrotem bezpiecznie. SCHRON W ZBOŻU Na miesiąc przed wybuchem wojny ojciec, Adam Maślanka, został zmobilizowany. Walczył w zmotoryzowanej brygadzie generała Maczka. Był dowódcą

Cała rodzina w ogrodzie, 1973

byłoby nieszczęście. W tamtym czasie o szczepionce przeciwko wściekliźnie na wsi nie słyszano. Do Wisłoka było od domu jakieś pół kilometra. Na drugą stronę rzeki można się było przeprawić promem, z którego po jednej stronie wystawały dwa walce oparte na stalowej linie umocowanej na obu brzegach. Jeśli prom był po drugiej stronie rzeki, Julek oraz inni chłopcy, żeby się nań przedostać, pod kolana podkładali kij, który opierał się na linie. – I co dalej? – pytam. – Zwisając pod liną należało rękami przesuwać się w kierunku promu, co

trzyosobowego oddziału karabinu maszynowego. W październiku 1939 roku znalazł się pod Budapesztem, gdzie trafił do niemieckiej niewoli. Dopiero po dwóch latach wrócił do Łukawca. – Okupacja wywołuje we mnie wspomnienie strachu, kiedy to raz po razie nasz dom nachodzili Niemcy, szukając Bronisława Szuberli, najmłodszego brata matki, który walczył w oddziale partyzanckim AK i się ukrywał. Ale przychodził ogrzać się i po żywność. W końcu wujka złapali. Powieźli do Rzeszowa, potem do Tarnowa, na gestapo, tam torturowali, aby następnie wywieźć do obozu, do

Żona z dziećmi, 26 czerwca 1968

Auschwitz, a później do Buchenwaldu. Przeżył. Napisał książkę Wspomnienia okupacyjne i obozowe, którą redagowałem. Miała dwa wydania, w 2003 i 2005 roku – mówi prof. Maślanka. Pierwszą klasę gimnazjum Julian ukończył na tajnych kompletach. Podczas okupacji w Łukawcu u rodziny mieszkał świetny nauczyciel gimnazjalny, który uczył łaciny i języka polskiego. Nazywał się Michał Dragan i przed wojną pracował w Katowicach. To on zachęcał swoich uczniów do czytania książek, o które w czasie okupacji było trudno. Julkowi kilka pożyczył dr Adam Przyboś, kuzyn poety, który przyjechał do Rzeszowa z Tarnopola, a latem 1944, kiedy zbliżał się front, przez trzy tygodnie mieszkał z rodziną w domu Maślanków. Na czas bombardowań ojciec wybudował w zbożu schron. Wchodziło się w podziemny tunel, który załamywał się pod kątem prostym. Czy rodzina z tego schronu skorzystała? Przez parę frontowych godzin. Już w październiku 1944 do drugiej klasy gimnazjum Julian poszedł w Rzeszowie. Ale dojazd z Łukawca do Rzeszowa był uciążliwy, gdyż Niemcy wysadzili most kolejowy, więc w następnym roku chłopiec przeniósł się do Gimnazjum i Liceum im. Henryka Sienkiewicza w Łańcucie. POZIOM NIEMAL UNIWERSYTECKI Taką opinię miały przed wojną gimnazja w dawnej Galicji, co prof. Maślanka potwierdza, a to dlatego, że w Galicji restrykcje wobec ludności polskiej były łagodniejsze niż w pozostałych zaborach, co stwarzało lepsze warunki dla rozwoju polskiej kultury, oświaty i nauki. Działo się tak nie tyle z dobrej woli zaborcy, a dlatego, że do ustępstw zmuszała Austrię sytuacja. Spokorniała zwłaszcza po klęsce pod Sadową w wojnie z Prusami (1866). Od 1869 roku przywrócono język polski jako urzędowy. Nastąpiła repolonizacja

ALMA MATER nr 142–143

43


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.
Alma Mater 142-143 by alma mater - Issuu